Anonymous - 3 Maj 2011, 22:14 Po 'porwaniu' do komnaty samego Króla Kart dziewczyna opuściła tamto miejsce sama, a może z czyjąś pomocą? Kogo to obchodzi. W grunt, że znudziło się jej tam siedzenie, a znajomy po prostu zasnął. Nie opłacało się jej iść o tej godzinie do domu, skoro mogła wzbudzić chaos tu i tam. Może spotka ponownie jak w parku kogoś śpiącego? Było by z byt pięknie.
Weszła do centrum z małą sumą pieniędzy w kieszeniach płaszcza. Może czas w końcu kupić sobie coś bardziej kobiecego? Ładnego? Zawsze chodziła w czarnym. Zaczynała się czuć kobietą, no proszę. Częściej olewała to jak wygląda, ale pewna osoba zalała ją pewna dozą odczuć, których wcześniej nie czuła, a może zapomniała. Kim była kiedyś, jak się zachowywała?
Mocniej pięści zacisnęła w kieszeniach płaszcza. Kaptur miała naciągnięty na głowę tak mocno, że było widać jedynie jej czarne pasma włosów opadających na przód ramion. Kołysały się w rytm kocich i wolnych kroków Res. Zerknęła na postacie siedzące na ławce. Jakiś mężczyzna i dziewczyna. Jak każdy inny. Zmrużyła lekko swoje oczy, gdy stanęła przed nimi odwrócona plecami patrząc na wystawę. Piękne barwy sukienek, bluzek, a zaraz na to co miała na sobie. Na taką cenę ubrań będzie musiała okraść bardziej innych.
Dopatrzyła się ofiary... starszy, większy mężczyzna z laską w dłoni. Idealnie. Gdy skręcił w inną stronę Res ruszyła za nim, by po paru minutach wrócić z pieniędzmi w kieszeni, gdyż portfel wywaliła przy mężczyźnie siedzącym na ławce i ponownie niedaleko nich stanęła poprawiając kaptur.Anonymous - 4 Maj 2011, 13:14 Cóż, najciekawszych informacji najlepiej szukać poza ogólnodostępną prasą - pomimo rzekomej wolności słowa, rząd raczej niechętnie podaje niektóre fakty opinii publicznej. Oczywiście, miało to swój sens; gdyby nie cenzurowanie co niektórych wiadomości, w kraju dość szybko zapanowałaby panika. Do zasiania grozy w sercach prostego ludu zapewne wystarczyłoby wspomnieć o pewnych szczegółach wcześniejszych przedsięwzięć MORII.
Słysząc prośbę dziewczyny szybko przewertował strony, szukając obszerniejszego artykułu o owym tajemniczym zaginięciu.
- To raczej standardowa sprawa. Dzieci wywodziły się z patologicznej rodziny, matka postanowiła zabrać je nad rzekę. Zostawiła je na chwilę bez opieki, a kiedy wróciła, cała trójka zniknęła - skrócił pobieżnie. - Nie znaleziono ciał, więc póki co wszyscy mówią o zaginięciu.
Złożył gazetę stanowczym ruchem, jakby chciał definitywnie zakończyć temat o zaginionych dzieciach. Cóż, wciąż nękało go przeczucie, że nie ma do czynienia z kimś przeciętnym - niemniej jednak, nie miał na to żadnych dowodów prócz instynktu, więc mimo wszystko musiał ją traktować jak zwykłą licealistkę. A z takowymi zwykle nie rozmawiał o takich sprawach.
- Seraphin. - Uścisnął lekko jej dłoń.
Przez chwilę wyglądał tak, jakby chciał o coś zapytać, ale w ostateczności zwrócił uwagę na dziewczynę, która stanęła właśnie przed ich ławeczką. Był pewien, że parę minut temu już ją widział - chwilę podziwiała wystawę w tym samym miejscu, po czym ruszyła za jakimś staruszkiem. O, to dopiero ciekawe.Anonymous - 4 Maj 2011, 16:14 Kaoru cierpliwie czekała na odpowiedź. Nie przepadała z mówieniem do ludzi "Ty", tak więc często wymyślała zastępcze imiona dla opornych. Miała nawet jedno dla otyłego mężczyzny z wcześniej. Pucek. Ot, jedną z rzeczy, które zaszły jej najbardziej w pamięć były jego pucułowate policzki. A kiedy myślała o nich, myślała też o jakiejś starszej osobie, która ciągnęła za poliki swojego małego wnuczka z zadowoleniem wypowiadając "puci, puci". Mimowolnie na tę myśl jej uśmiech się poszerzył. Ach, jak ona się cieszyła, że jej babka nie należała do tego typu osób. Chłodna, snobistyczna tradycjonalistka. Brr... Nie przepadały za sobą, ale niestety nie mogła wyrzucić jej z pamięci. Tfu, nawet nie chciała. Mając ją w gdzieś tam we wspomnieniach, wiedziała kim nie chciała zostać w przyszłości, jakich błędów nie powtarzać. To samo tyczyło się jej rodziców... Wszystkich wokoło. Nigdy nie zapominała ludzi, których zachowań nie chciała powielać, ani osób, które były jej naprawdę bliskie, chociaż tych było niewiele. Bo kto chciał słuchać tego co miała do powiedzenia? O niesamowitych sennych marzeniach? O postaciach ze snów, które malowała? Także i tych z niesamowicie czerwonymi oczami? Nawet te u ludzkich albinosów nie równały się z tymi, które widziała. I w pewnym momencie po prostu przestała o tym z innymi rozmawiać, zaczęła się oddalać od ludzi, zamykając w swoim świecie. Ale wróćmy do sprawy z dziećmi, która wydawała się do bólu zwykłą, jeśli wierzyć relacjom z gazety...
- Może ktoś je zjadł...
Zażartowała, udając zamyślenie, z którego wyrwało ją szurnięcie. Podążyła wzrokiem za odgłosem i zauważyła portfel leżący na ziemi, tuż przy ich ławce. Wiedziała, że wcześniej go tam nie było. W końcu siedziała tu już trochę. Z pewnością też nie należał do osoby, która dotrzymywała jej teraz towarzystwa, ponieważ przyglądała mu się na tyle, że gdyby coś mu upadło to zwróciłaby na to uwagę. Trzecią osóbką, która kręciła się obok nich, była dziewczyna w płaszczu. Kaoru zaciekawiła się nią. Panienka z kapturem najpierw zatrzymała się przed nimi, później spojrzała gdzieś w bok, następnie ruszyła w tamtą stronę i wróciła. No i wtedy pojawił się portfel. Jeśli po prostu by jej upadł, czy wypadł, nie byłby tak blisko ławki, no i pewnie by to zauważyła. Pozostawała więc druga opcja. Niedoświadczony kieszonkowiec, stwierdziła w myślach ze znudzeniem i wstała podnosząc portfel. Powoli go otworzyła. W środku znalazła kilka wizytówek, telefon zapisany na skrawku papieru, jakiś paragon, ale pieniędzy nie było. Na wizytówkach widniało wyraźnie męskie imię. Nie należało do osoby siedzącej na ławce. Kaoru westchnęła i odwróciła się w stronę złodziejki. Wzruszyła ramionami i jedną z dłoni włożyła do torby, przekładając ją za siebie. Chwilę później skierowała się w stronę dziewczyny.
- To chyba twoje.
Na jej twarzy widniał uśmieszek, podczas gdy lewa ręka z portfelem skierowana była w stronę Resin'y, a prawa za plecami Kaoru, w torbie. Tak na wszelki wypadek...Anonymous - 4 Maj 2011, 18:42 Portfel został wrzucony do kosza na śmieci, ale widocznie Res była tak nie uważna i zapatrzona w wystawę, a może w to by zmyć się od pucowatego mężczyzny jak najdalej mogła nie trafić. Nie była idealistką, a mimo, to, że podchodziła z rasy Cieni nie była stuprocentową naj we wszystkim, dajcie spokój. Tak samo było z jej złodziejstwem. Robiła to na chybił trafił i to tanimi, dobrze znanymi sztuczkami, przed którymi oznaczały wszędzie oblepione znaki. Nie była złodziejem, bo nie potrafiła nim być. Wiele razy przyłapano ją za rękę, gdy grzebała komuś w torbie. Bywa. Nie była idealna, jak większość.
Wyjęła pieniądze z kieszeni nie zdając sobie sprawy, że mężczyzna siedzący na ławce zwrócił na nią uwagę, bo na co? Wszak, kiedy na nikogo nie zwraca się uwagi, jest większa szansa, że wszyscy i ciebie nie zauważą. I to chciała uzyskać nasza Res. Będąc Cieniem nauczyła się, że większość istot od niej stroni.
Gdy schowała z powrotem pieniądze, już dokładnie przeliczone do kieszeni zerknęła w bok, gdzie... dłoń z portfelem. Uniosła brew do góry i doszło do niej, że wcześniej popełniła błąd. Pięknie. Stanęła wolno przed dziewczyną wyciągając po znalezisko swoją dłoń. Odebrała portfel dwoma palcami po czym schowała go szybko do kieszeni, bo? Pulpecik wyminął ich po chwili klnąc, że chyba zgubił portfel. Bywa.
- Dzięki. - Res wysiliła się, by podziękować dziewczynie, choć sam fakt, że tamta trzymała dłoń w swojej torbie. - Zaraz sypniesz mi pieprzem w oczy? - Spytała unosząc kącik ust do góry, jednak było to lekko widoczne! A nawet przez sekundę jej jasno-zielone oczy, które wpatrywały się żywo w dziewczynę, choć kaptur powrócił na swoje miejsce zasłaniając połowę twarzy. - Kolega nie jest samotny na tej ławce? - Zagadnęła, może chciała przekazać jej, by spadała i dała jej święty spokój? Kto wie. Res przynajmniej tego nie planowała, ale jej ostry język robił swoje. Dla niej było to nawet bardzo miło, że ktoś tak po prostu do niej podszedł. Było to niecodzienne.Anonymous - 4 Maj 2011, 21:34 Ze starej bocznicy nogi zaciągnęły mnie do centrum. Po co? Cóż, jakaś prymitywna siła kazała mi znaleźć pracę. Nie za bardzo wiedziałem, gdzie mam jej szukać. Znaczy się, miałem pojęcie, że w sklepie czy czymś podobnym, ale w jakim? Gdzie ja się nadam? Sklep ele... elektroniczny? Zobaczmy.
Bardzo wielki i ładny szyld, równo poustawiane sprzęty, ładnie i nieprzesadnie umalowane kasjerki. Chwilę szwendałem się po sklepie szukając jakiegoś kierownika. Po drodze zgarnąłem sporo spojrzeń. No ale w sumie... Metalowa ręka i zakryte szmatą oko to raczej niecodzienny widok, prawda? A już zwłaszcza w sklepie ludzi.
-A więc szukasz pracy, tak? -spytał się mnie kierownik, lustrując mnie wzrokiem. Chyba średnio mu przypadł do gustu stan mojego ubrania, ale zdawał się to... olać.
-No, tak. Właśnie p oto tu przyszedłem. -odparłem.
-Dobra, będziesz pracował w dziale z telewizorami.
-Yyy... Tele -czym?
-Dobra, wynoś się stąd! -rzucił bez ostrzeżenia. -Myślałem, ze jesteś trochę inny od reszty tych z tej dziwnej krainy, ale widzę, żeś taki sam! Zaraz mi wszystko zniszczysz! Won, ale już! -nic nie rozumiałem, ale opuściłem sklep. Podobnie było w innych. Won, bo jesteś nie człowiekiem. Widać ludzie niezbyt tu lubią marionetki i tym podobne. Siadłem na jakiejś ławce w głównym holu i zacząłem przyglądać się zakupowiczom. Cóż, pracy nie dostanę, więc chyba będzie trzeba kraść, prawda? Heh... Nawet nie wiem, jak to się robi. Znaczy, ja kto zrobić, żeby nie zostać przyłapanym. Potrzebuję jakiegoś nauczyciela...Anonymous - 4 Maj 2011, 21:46 Ir spokojnym krokiem prosto ze swojego nudnego domu przybyła do tego dziwnego miejsca, co prawda jeszcze nigdy nie była w świecie ludzi, a to dlatego bo nikt jej tu nie chciał puścić. Dla niej był to całkowicie nowy i nieznany świat, lecz słyszała oczywiście opinię o nim, lecz nie brała tego nigdy na poważnie. Dziewczynka na oko lat 15 z pluszakiem w łapce stała tak o właśnie sobie na środku centrum handlowego, nie miała tutaj celu innego jak zwiedzanie, owego miejsca. Poprawiła swoją sukienkę po czym biorąc misia i przytulając go do piersi ruszyła dumnie przed siebie. Jej kroki, a raczej podskoki i podśpiewywanie sobie sprawiały, że co raz wpadała na kogoś i nie bacząc czy powinna przeprosić szła nadal. Do pewnego momentu niestety, kiedy to dziewczyna wpadła na chłopaka o dziwnym wyglądzie.
- Mógłby pan uważać jak chodzi, bo ludzi Pan przewraca.
Powiedziała podnosząc się z podłogi, czemu z niej? Niestety facet był dość spory i sporej postawy. Nie, nie był otyły, lecz napakowany. Niestety Ir przeliczyła się facet coś burknął, po czym złapał ją za rękę i pociągnął do siebie.
- Puszczaj!!
Krzyknęła dziewczyna, lecz nikt nie śmiał nawet jej pomóc, to przez wygląd dziewczyny, a raczej jej dziwaczne ubranie. Nikt, nawet się nie zainteresował, z lekkim przestraszeniem w oczach, spojrzała na dziwnego chłopaka, którego wywalił ktoś ze sklepu. Króliczkowa może była silna, lecz nie znała tej krainy, bała się tego kogo może tu spotkać, a co zatem co może ją spotkać. Przestraszonymi oczami spojrzała na chłopaka, a po chwili jakimś cudem się wyrwała osiłkowi, po czym pobiegła i schowała się za kimś, kto wyglądał jej na silnego. Tak mowa, oczywiście o marionetce.
- Pomóż.
Szepnęła dziewczyna po czym wtuliła się w chłopaka, lecz zaraz jej przerażenie się zmieniło w lekki uśmiech, o tak czyli jak to rozumieć? To wszystko była gra? O tak, ona chciała zobaczyć, a raczej chciała się zabawić ludźmi tutaj, od tak jakby to były jakieś zabawki, czy coś. Mimo tego, nadal grała swoje i po chwili usunęła uśmiech wtulając się w chłopaka bardziej.Anonymous - 4 Maj 2011, 22:04 No dobra, z tą ławką to nie do końca tak, nie zdążyłem na niej usiąść, bo zatrzymała mnie jakaś mała przylepa. Normalnie bym... cóż, w sumie nie wiem co bym normalnie zrobił. W każdym razie mała wyraźnie miała kłopoty. Niby była przerażona, ale ten uśmiech którym mnie chwilę potem obdarzyła... trochę dziwne to było. W każdym razie podniosłem wzrok na jakiegoś mięśniaka, który właśnie kroczył w naszą stronę.
-Tak, w czym mogę pomóc? -spytałem bezczelnie, gdy już mógł mnie spokojnie usłyszeć. W odpowiedzi facet złapał mnie jedną ręką za fraki i podniósł kilkanaście centymetrów nad ziemię. O dziwo nikt nie zareagował na to, co się działo.
Złapałem go za nadgarstek. Widok mojej metalowej ręki spowodował w jego oczach strach, ale była to tylko leciutka iskierka - nie puścił, nie odezwał się.
-Widzę koleś, że masz jakiś problem. Może o nim porozmawiamy? -zdecydowanie nie zachowywałem się w sposób, jaki podsuwałby rozsądek każdemu normalnemu facetowi. No i miałem zostać za to ukarany, gdyż mięśniak cofnął wolną rękę z zamiarem walnięcia mnie. Efekt? Cóż, na pewno nie dostałem w twarz, jak to miało się stać. Metalową ręką złapałem jego pięść dosłownie kilka centymetrów przed swoją twarzą. No dobra, złapałem dość spory kawałek przed swoją twarzą, a kilka centymetrów od niej pięść mięśniaka zastygła w bezruchu.
-Taaak... Ty zdecydowanie masz jakiś problem. -moja dłoń zaczęła się jakby topić i oblewać ramię tamtego. Teraz strach wyraźnie odbił swe oblicze na jego twarzy, ale - nie puścił mnie. No dobra, sam żeś tego chciał. jako, ze moja ręka była teraz półpłynna i oblewała ramię tamtego... Zium i moje 'przedramię' obróciło się o.. trudno stwierdzić o ile stopni, ale w efekcie ręka tamtego, przypomnijmy wciąż uwięziona w mojej, została dość boleśnie wykręcona... nie, wyłamana... nie... po prostu złamana w połowie przedramienia. Dopiero teraz puścił, drąc się na cały hol. udzie jednak wciąż tylko na nas zerkali, zaciekawieni aferą.
-Nadal masz problem? -spytałem, ale tamten już uciekał. Spojrzałem na ochroniarza. Widać było po jego twarzy, że chce, chce, bo powinien, coś zrobić, ale za bardzo się boi.
-No, już nie powinien Cie nękać. -zwróciłem się do dziewczynki z ciepłym uśmiechem. -Uważaj na siebie. -rzuciłem jeszcze, po czym opuściłem centrum.
ztAnonymous - 5 Maj 2011, 18:55 Wybaczcie, że tak długo, ale dzisiaj prawie cały dzień byłam poza domem. ._.
"Coś je zjadło", tak? Seraphin spojrzał dość dziwnie na dziewczynę - jakby z jednej strony myśl ta trochę go ubawiła, a z drugiej zgorszyła. Mimo wszystko uważał. że żadna śmierć, a tym bardziej śmierć dzieci nie powinna być powodem do żartów. Jego towarzyszka co prawda nie wydawała się podzielać tej opinii, ale mężczyzna nie miał zamiaru jej umoralniać. Zwłaszcza, że przypomniał sobie poznanego przed laty Cyrkowca-Ludożercę - w jego ustach ta uwaga brzmiałaby dopiero niestosownie!
- Prędzej się potopiły - stwierdził, zadziwiająco spokojnym głosem, biorąc pod uwagę temat ich rozmowy.
Z lekkim zdumieniem podążył za wzrokiem Lilian, zastanawiając się, co też mogło być obiektem jej nagłego zainteresowania. Portfel. Cóż, poniekąd go to zaskoczyło, w końcu większość ludzi była dość przywiązana do swoich pieniędzy, co więcej, mógłby przysiąc, że wcześniej owego przedmiotu tam nie było. Zdaje się, że ktoś musiał upuścić go całkiem niedawno - do kogo mógł należeć? Koło ławki, na której się znajdowali przechodziło parę osób, niemniej ów tajemnicze znalezisko pojawiło się znacznie później od nawiedzin ostatniego przechodnia.
Ponownie natrafił wzrokiem na stojącą przy wystawie dziewczynę i zalęgła się w nim pewna myśl. Jako czarodziej zdążył się niejednokrotnie przekonać na własnej skórze, że nie należy sadzić po pozorach, ale fakt, że jego towarzyszka po przeszukaniu portfela skierowała się w stronę nieznajomej, utwierdził go w przekonaniu, że jego podejrzenia mają sens.
Wstał, w ślad za dziewczyną, zostawiając czasopisma na ławce. Cóż, może posłużą komuś za poduszkę - nie dbał o to specjalnie w tej chwili. Stanął obok Kaoru i Resiny - ot, tak na wszelki wypadek.
- Są bardziej szlachetne i dochodowe zajęcia - rzucił, niby od niechcenia. Nie brzmiało to jak oskarżenie, choć biorąc pod uwagę sytuację otoczonej przez nieznajomych dziewczyny, mogła to odebrać inaczej.Anonymous - 5 Maj 2011, 19:53 Kaoru zachichotała. Bawiła ją reakcja dziewczyny na przechodzącego obok mężczyznę i jednocześnie utwierdzała we wcześniejszych domysłach. A Pulpecik... Cóż... Nie wydawał się zbytnio rozgarnięty, co zielonooka stwierdziła już jakiś czas temu. Nie miała zamiaru wołać go i skazywać stojącej przed nią dziewczyny na wyjaśnianie, przepraszanie i inne nieprzyjemności. Tak długo jak jej portfel spoczywał na miejscu, tak długo Resina nie musiała się niczego obawiać z jej strony.
-Nie ma problemu.
Powiedziała szybko z uśmiechem, a zaraz potem przekrzywiła lekko głowę na bok i przyjrzała jej się nieco smutna.
- Ułaa, nie mam przy sobie, a to ciekawy pomysł!
Stwierdziła wyjmując z torby... Lizaka. Dłoń z nim powędrowała w stronę Res. Tak po prostu zamierzała jej go podarować. Pieprz w mniemaniu naszej bohaterki nie był zbyt użyteczną rzeczą w takich wypadkach. Co najwyżej mógł bardziej zdenerwować napastnika.
- Ładny płaszcz.
No nawet jeśli zwracała nim na siebie uwagę, to Kaoru się spodobał. Kiedy tak na nią patrzyła, to przypominała jej się pewna gra... Jaki to był tytuł? A... Ass... Ach, nie ważne. No, ale tak nawiasem mówiąc to dziewczyna, przed którą właśnie stała kogoś jej przypominała... Tylko kogo? Saru założyła ręce za głowę nieco dziwnie się przy tym wyginając. Wciąż wpatrywała się w Res, dopóki ta nie przypominała jej o jegomościu na ławce. Zerknęła na bok, zastanawiając się jak miała zinterpretować ton jej wypowiedzi. Uśmiechnęła się szeroko, widząc, że Seraphin również do nich podszedł. Wyglądał tak, jakby czegoś mu brakowało. I rzeczywiście na ławeczce zostawił swoje pisemka.
- Um, twoje gazety.
Kaoru odezwała się cicho, tak by tylko mu o nich przypomnieć. Zdawało się, że w ogóle nie przejmuje się zaistniałą sytuacją. I w sumie tak było. Po prostu chciała, żeby wydarzyło się coś ciekawego. Była pewna, że gdyby nie spotkała tej dwójki, to już dawno spałaby na tej ławce. Przytaknęła, kiedy Seraphin się odezwał i spojrzała na Res, czekając na jej reakcje.Anonymous - 5 Maj 2011, 20:46 Res nie obawiała się grubasa, który i tak sądził, że zgubił portfel, a nie, że po prostu dał się złapać na tym, że mocno wypełniony wystawał mu po prostu z kieszeni. Pewnie nawet dziecko zdołałoby wyciągnąć ową rzecz szybko i prawie nie wyczuwalnie. Zresztą co dla takiego bogacza znaczą te banknoty? Miał ich na pewno... sporo.
Gdy dziewczyna wyjęła nagle swoją dłoń i wystawiła ją do przodu Res o odruchowo spodziewając się ataku złapała ją za nadgarstek i dość mocno ścisnęła, ale widząc lizaka, zaraz poluźniła uścisk i? Oczywiście, że zabrała jej lizaka. Ona nigdy nie odmawiała jedzenia, w każdej postaci. Co się dziwić, skoro nakłaniała każdego do jedzenia.
- Jeśli to ma mnie zabić, niech skonam. - Odparła, acz bez uśmiechu. Rzadko to czyniła.
Odwiązała papierek z lizaka, oczywiście nie podziękowała i wsadziła go do ust, bawiąc się patyczkiem, który śmigał z jednego kącika jej warg do drugiego.
- Nie myśl, że ci go tam za lizaka. - Jak zawsze Res nie wierzyła, że można dostać coś od kogoś całkowicie za darmo, ale... Uśmiechnęła się kącikiem ust lekko co było widoczne. Kurna, ona zażartowała.
Gdy jednak mężczyzna do nich dołączył spojrzała na niego uważnie, po czym delikatnie zmrużyła swoje oczy, co nie było widoczne pod kapturem.
- Możliwe. - Nie potwierdziła jego słów, ani nie zaprzeczyła, ot typowa odpowiedź. - Jednak trudno znaleźć godną. - Tylko ona wiedziała co miała na myśli. Wszak nie widzieli od razu, że jest Cieniem, a kto by taką osobę chciał zatrudnić? Właśnie.
Powoli uniosła dłonie do góry i zsunęła kaptur z głowy ukazując swoje czarne włosy, zielone oczy i delikatną cerę, niemalże podobną do ceramiki.
- Lepiej zajmijcie się swoją randką, hym? - No, tak facet, dziewczyna, takie miejsce, od razu Res połączyła fakty zerkając ponownie na wystawę kolorowych ubrań, przy czym ponownie patyczek po jej dolnej wardze przesunął się dość szybko. - Chyba, że ktoś ma mi zamiar pomóc coś wybrać. - Zerknęła na dziewczynę po czym z pod czarnej grzywki na mężczyznę.Anonymous - 6 Maj 2011, 13:45 Cóż za osobliwa relacja budowała się na jego oczach - obie dziewczyny pozornie wydawały się być do siebie nastawione przyjaźnie, im dłużej się im jednak przyglądał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że w razie jakichś nieprzyjemności byłyby w stanie się pozabijać. Rozmowa, jaką toczyły, nie wyglądała na zwykła pogawędkę, pomimo dość swobodnego tonu i uprzejmych uśmiechów. Obie zdawały się jednak czekać na jakiś nagły, agresywny ruch ze strony tej drugiej. Możliwe, że czasy się zmieniły, jednak z tego co pamiętał Seraphin, przeciętne kobiety nie zachowują się w ten sposób.
Uniósł lekko brwi, widząc procedurę przekazania słodyczy. Raczej niecodzienna sytuacja, zważywszy na fakt, że Lilian dobyła lizaka niczym miecza, a sama Resina również sprawiała wrażenie zaskoczonej, że ostatecznie w jej dłoni pojawił się słodki podarunek, a nie śmiercionośna broń.
- Nie szkodzi. Właściwie, tylko by zawadzały - stwierdził na pytanie o okrutnie porzucone na pastwę losu gazety.
Przyglądał się przez chwilę Resinie, jakby się nad czymś zastanawiając. Dziewczyna wyglądała na silną, sprytną i zaradną - w razie odwiedzin kogoś niepowołanego wiedziałaby, jak sobie z nim poradzić. Problem polegał na tym, że Seraphin nie mógł mieć gwarancji, iż dziewczyna jest godna zaufania. Co więcej, nie wyglądała na taką, która z pokorą wypełniałaby domowe obowiązki. Cóż, jednak warto spróbować, zwłaszcza, że dom czarodzieja niemal dosłownie zaczynał tonąć w kurzu, a brakowało kogokolwiek, kto miałby się tym zająć.
- Nie wiem, czy prace domowe są dla ciebie wystarczająco godne. - Uśmiechnął się kącikami ust, po czym sięgnął do kieszeni, widocznie czegoś szukając. - Nie mam zwyczaju umawiać się z nowopoznanymi licealistkami - odparł na zarzut randkowania z Lilian, nie przerywając poszukiwań.Anonymous - 7 Maj 2011, 00:25 Ułaa, teraz ja muszę przeprosić za blokowanie, bo nie miałam dostępu do komputera przez cały dzień. :c
Po tym jak Res chwyciła ją za nadgarstek, wyraz jej twarzy chwilowo się zmienił. Jednakże trudno było powiedzieć, czy to co się na niej malowało było bólem, złością, czy nawet strachem... Stanowczo nie obwiniała dziewczyny za jej reakcje. Spodziewała się, że zrobi coś takiego, ale to właśnie był przyjacielski gest z jej strony. Ot, dać się ugryźć, żeby zyskać nieco zaufania... Stara śpiewka. Jeszcze chwilę masowała nadgarstek, ale ból szybko minął. Właściwie cieszyła się, że była to prawa ręka, bo gdyby Res złapała za lewą, to z pewnością bolałoby nieco bardziej. Mimo wszystko miło było widzieć, że jej lizak został przyjęty. Baa, nawet od razu otworzony i włożony do ust. Oczywiście nie oczekiwała, że dostanie płaszcz za coś tak małego i nietrwałego jak ten lizaczek. Aczkolwiek, gdyby jednak tak było, to z pewnością by nie narzekała...
Wróćmy jednak do chwili obecnej. "Jednak trudno znaleźć godną." To jedno zdanie sprawiło, że Kaoru włączyły się trybiki i zaczęła myśleć intensywniej niż wcześniej. Nie, nie nad znaczeniem wypowiedzianego zdania. Nad sobą. Nad tym dlaczego właściwie wstąpiła do organizacji, w której obecnie była. Nad tym, czy mogła by tę pracę nazwać godną. Cóż... W sumie był to czysty przypadek, a ona nie poczuwała się winną za wcześniejsze błędy MORII. Bo niby czemu miałaby to robić? Nie uczestniczyła w tamtych eksperymentach. Teraz też zresztą nie zależało jej na tym. To czego naprawdę chciała to informacje, które zamierzała zdobywać w bardziej humanitarny sposób niż jej poprzednicy. I chyba dlatego, paradoksalnie, nie pięła się wyżej w hierarchii... Chociaż nie wiadomo co przyniesie przyszłość, a z tą bywało już różnie. Nie zauważyła nawet, że odpłynęła myślami, wyłączając się chwilowo z konwersacji. Gdzieś mignęło jej kilka słów na temat randki, które zdaje się dotyczyły jej i Seraphin'a. Zaowocowało to wlepieniem zdziwionych i nieco zagubionych, zielonych ślepi w Res. Przy czym Kaoru znowu lekko przekrzywiła główkę. Po chwili skierowała oczy z powrotem na chłopaka, chwilę później znów na dziewczynę. Następnie zakryła usta dłonią, potrząsając nieco rzemykami. Druga natomiast wylądowała na brzuchu. Seraphin z łatwością mógł dosłyszeć cichy śmiech, który nasilił się, kiedy wspomniał o "nowo poznanych licealistkach". Nie mogła się powstrzymać, ale jednocześnie nie chciała go urazić. Właściwie podobał jej się tylko, że... W nieco inny sposób. Był jak kwiat na łące, któremu ktoś postanowił zrobić zdjęcie. Jak dzban ze słonecznikami, który urzekł van Gogh'a. Nie była nawet pewna, czy gdyby postanowiła im to wytłumaczyć, to by zrozumieli.
- Skończyłam... Szkołę... Już jakiś... Czas temu.
Wydukała w przerwach pomiędzy śmiechem. Nie wiedzieć czemu, całe to nieporozumienie wydawało jej się bardzo zabawne. Jej chichot ustał w momencie, kiedy usłyszała pytanie dziewczyny. Od tak, chociaż ręce dalej spoczywały na brzuchu. Zaraz po tym Kaoru podrapała się nerwowo w tył głowy, uśmiechając. Czuła się tak, jakby ktoś właśnie wydał na nią wyrok. Nienawidziła zakupów. Właściwie ostatnie, w jakich miała zaszczyt uczestniczyć to te, które kiedyś odbywała z matką. Jak ona tego nie znosiła! Kilkugodzinne szwendanie się po sklepach w poszukiwaniu... No właściwie nawet nie wiadomo czego! Do tego dochodziło przymierzanie i inne czynności. Na samą myśl o tym przeszedł ją dreszcz. Brr... W między czasie zerknęła na Seraphin'a, zastanawiając się nad jakąś wymówką. Zaraz jednak wróciła wzrokiem do panny w płaszczu.
- Właściwie...
Zaczęła niepewnie, przerywając już po pierwszym wypowiedzianym słowie. Zamrugała kilka razy, wpatrując się w dziewczynę. Dopiero teraz zwróciła uwagę na detale takie jak zielone oczy i czarne włosy... Już wiedziała kogo jej przypomina! Potrząsnęła lekko głową, chcąc wyrzucić z niej niechciane myśli. W końcu zaczęła coś mówić, więc wypadałoby skończyć, nawet mimo chwilowej przerwy.
- No więc... Nie jestem pewna, czy dobrze bym ci doradziła, ale...
I tu złapała Seraphin'a za rękę, przeszkadzając mu w przeszukiwaniu kieszeni.
- Co dwie głowy, to nie jedna!
Jeśli miała spędzić resztę czasu w sklepach, to nie sama, o!Anonymous - 7 Maj 2011, 18:02 Nie szkodzi Saru ;3
Możliwe, że ruchy obu dziewczyn wydawały się jakby... spotkały się dwie lwice, które muszą się najpierw wybadać, by móc później choć by ze sobą zrobić zakupy! Res nie spuszczała z młodej wzroku, jakby poza lizakiem miała naparwdę wyciągnąć siekierę.
Zaraz jednak jej uwaga została nieco 'zachwiana' odpowiedzią nieznajomego chłopaka na jej słowa odnośnie pracy. Czy Res jej poszukiwała? Nie. Zarabiała jak zarabiała, a można by rzec podobała się jej taka praca. Nie musiała praktycznie nic wielkiego robić i nie miała cholernego szefa nad sobą, co by ujadał nad uchem. Patrzyła dość tępo na chłopaka, w sumie obojętnie. Z jej twarzy nic nie było można wyczytać. Jedynie patyczek sunął z jednego kącika ust do drugiego.
- Domowa? - Patyczek zatrzymał się w lewym kąciku ust, a brew Cienistej powędrowała do góry. - Czy ja ci wyglądam na pokojówkę? Kucharkę? Gosposię? - Na koniec parsknęła cicho, jak urażony kot, cóż. Coś miała z tego zwierzęcia. Ogólnie facet ją uraził, o! - Chyba, że masz inne posady wolne. - No... dobra. Może i byłaby chętna na coś stałego, ale do jasnej-ciasnej coś godnego niej samej!
Widząc jak coś szuka po kieszeniach spodziewała się wizytówki? I co umówią się na rozmowę kwalifikacyjną i Res będzie musiała przynieść CV? Jak zawsze nasza Cienista postrzegała wszystko po swojemu.
Zaraz jednak jej uwagę przyciągnęła osoba obok, tak, tak nie kto inny jak chichrająca się dziewczyna. Patyczek od lizaka ponownie począł wędrówkę po dolnej wardze Res, a ona tępo patrzyła na dziewczynę. Kiedy sama Cienista tak się śmiała? Kupę jak nie więcej czasu. Czasem nawet sądziła, że zapomniała jak się to robi. W sumie ogólnie mało to ruszyło naszą Res. Może jak panienka Saru wzięłaby sobie do serca zachowanie naszej Cienistej pomogłaby jej być bardziej... ludzka? Rozrywkowa? Może, ale pewnie takie zadanie nie przyszłoby tej osóbce do głowy, ale kto wie?
- Yhym. - Odparła jedynie patrząc jak łapie tamta chłopaka za rękę. Nie chciała zmuszać, zresztą ona i taka propozycja? Starzeje się chyba. No i to, że dała klucz od swojego domu innemu Cieniowi. Będzie... źle.
Westchnęła cicho i ruszyła w kierunku wejścia do sklepu. Gdy go przekroczyła stanęła, bo? Nie wiedziała co i jak. Kiedy ona na zakupach była? Nigdy? Trafna odpowiedź. To co miała na sobie, po prostu miała i tyle. Cholerna luka w pamięci. Zmrużyła swoje oczy i wpatrywała się w sukienki, spodnie, jakieś kolorowe paski, bluzki. Jasna cholera... Już żałowała, że cokolwiek mówiła o nowych ubraniach.Anonymous - 7 Maj 2011, 19:13 Pokiwał tylko głową, słysząc wywód dziewczyny na temat jej kwalifikacji zawodowych. Naturalnie, nie wyglądała na nienaganną gosposię domową, na ogrodniczkę podchodzącą z wyczuciem do roślin też nie. Jednak jak dotąd pracowały u niego różne osobistości, zarówno ze świata ludzi, jak i krainy luster - eksperymenty genetyczne, mordercy własnych rodziców, niewyżyci seksualnie dewianci. Seraphin rzadko kiedy interesował się swoimi pracownikami, ważne, by spełniali swoje obowiązki i nie naginali zbytnio reputacji swojego pracodawcy. Oczywiście, zdarzały się przypadki, gdy czarodziej musiał zwolnić kogoś z posady za... nieodpowiednie zachowanie. Były to jednak pojedyncze incydenty, o zbyt poważnych skutkach, by móc je zignorować.
Niemniej jednak Resina z jakiegoś powodu przypadła mu do gustu. Należała do tych zadziornych i wojowniczych kobiet - ciekawe jednak, czy potrafiłaby zapanować nad swoim ognistym temperamentem. Co więcej: dobrze byłoby wiedzieć, czy ma się przed sobą człowieka, czy stworzenie pochodzące z Krainy Luster. W przypadku Seraphina, który w świecie ludzi bywał już tylko okazjonalnie, miało to priorytetowe znaczenie.
- Prawdę mówiąc, nie miałem na myśli żadnego z tych zajęć. Bardzo jesteś związana z tym miastem? Jeśli tak, praca u mnie raczej by ci nie odpowiadała. Mieszkam dość daleko. - Cóż, w zasadzie, to mieszkał tak daleko, jak to chyba możliwe.
Gmeranie w kieszeni zostało przerwane przez nagły wybuch śmiechu ze strony jego towarzyszki. Seraphin ze lekkim zdziwieniem obserwował ten niespodziewany przypływ wesołości, zastanawiając się, co też spowodowało taką reakcję. Przez myśl przeszło mu kilka możliwości - łącznie z tą, że Lilian po prostu była niezrównoważona emocjonalnie, chociaż czarodziej niezbyt w to wierzył. W końcu jednak sprawa rozwiązała się sama.
- Och. Wybacz - mruknął, niezbyt pewien, co jeszcze mógłby powiedzieć w takiej sytuacji. Z reguły kobiety dopiero koło trzydziestki odczuwają potrzebę wyglądania na młodsze, niż w rzeczywistości są. Wciąż nie był do końca pewien prawdziwego wieku dziewczyny, ale nie uważał, by była starsza od niego samego.
Jego dłoń ponownie powędrowała do kieszeni, tym razem jednak poszukiwania przyniosły efekt. Mężczyzna trzymał elegancki, skórzany notesik - szybko go przewertował, szukając wybranej strony. Chwilę analizował własnoręczne notatki, po czym westchnął cicho. Miał w końcu przyjrzeć się tym tajemniczym tekstom, które od dłuższego czasu zalegały w jego domu, ale przecież nie uciekną - w przeciwieństwie do Resiny.
- Skoro zapowiada się na to, że spędzimy ze sobą trochę czasu - powiedział, chowając z powrotem notesik - nie zaszkodziłoby, gdybyśmy się przedstawili. Seraphin de Broix.
Ukłonił się lekko, wymawiając tym razem pełne nazwisko. Był ciekaw, czy obie dziewczyny je rozpoznają. Bądź co bądź, dziadek był znany w bardzo wąskich kręgach.
Nie wiedzieć jak, jego ręka znalazła się w dłoni Lilian. Uniósł nieco brwi, aczkolwiek nie protestował - choć sytuacja była dla niego niecodzienna.
Ruszył za Resiną do środka centrum handlowego, ciągnąc za sobą Lilian. Szedł przodem z jednego powodu - o tej porze w tym miejscu szalały istne tłumy, a on nie chciał, by jakieś niezbyt rozgarnięte dryblasy przypadkiem stratowały drobną dziewczynę. Z tej dwójki to Seraphina łatwiej było dojrzeć wśród wielu ludzi.
- Jakieś propozycje? - zapytał, widząc, że sama Resina niezbyt się orientuje w sprawach zakupowych. W biednej Lilian cała nadzieja, że uda im się szybko załatwić całą sprawę.Anonymous - 7 Maj 2011, 20:13 Res chyba jednak zrezygnowała.. Cofnęła się i zerknęła na nowo poznane osoby. Przedstawił się nowy znajomy, ale ona nie zamierzała, ot co! Była, zła i paskudna więc ma.
- Skoro masz coś dla mnie. Podaj mi swój adres to w najbliższym czasie wpadnę. - Powiedziała do niego poważnie. Jeśli podał jej adres na pewno go zapamiętała. - Nic mnie nigdzie nie trzyma. - Odparła bardziej twardo niż chciała. Zaraz też poczochrała włosy dziewczyny. - Zakupy to jednak nie moja działka. - Poprawiła lizaka w ustach i ruszyła ku wyjściu.
To wszystko jednak ją przeraziło za bardzo!