To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Mroczne Zaułki - Skrzydła Nocy

Gawain Keer - 26 Styczeń 2017, 00:36

Cóż, nigdy nie przekona się jak to jest, sam nie miał takich futrzatych uszu, ani odpowiednich mięśni do poruszania nimi. W śnie, w którym był hieną, nawet mu się to podobało, ale nie był pewien, czy można to zaliczyć jako miarodajne odczucie. - Za to z ogonem pewnie masz więcej zabawy. Zwłaszcza, że miewasz ich aż dziewięć - zagadnął i popatrzył na białą końcówkę lisiej kity. Przez chwilę wyobraził sobie siebie z rudymi uszami na głowie i ogonem. Chyba spłonąłby ze wstydu. Do tego stanowiłyby słaby i wrażliwy punkt. Czym prędzej poleciałby przekłuć małżowinę, żeby dodać sobie choć odrobinę zawadiackości. Za to do Lusiana uszy i ogon pasowały jak ulał i niczego mu nie ujmowały. Wręcz przeciwnie sprawiały, że był bardziej interesujący i widoczny w tłumie. -Czemu miałoby mnie to dziwić? Bo widziałem co nieco w twoich snach?- naburmuszył się trochę, słysząc jak niskie mniemanie ma o nim demon, który właśnie próbował wykonać trik. Patrzył uważnie, ale coś Lusianowi nie wyszło. Gawain uśmiechnął się pod nosem i szybko przytknął kufel do ust, by nie pokazać po sobie, jak rozśmieszyła go ta sytuacja. Nie miał zamiaru go jednak wyśmiewać. Sam też przecież popełniał błędy i głupstwa. Zauważył jak lisołak puszcza oko do spoglądającej w ich stronę kocicy w lamparcie cętki. Musiała poważnie rozpraszać uwagę Lusiana. Więc lubisz takie z pazurem, hę? - pomyślał i podszedł do stołu. Serio, co demon widział w facetach, mogąc z łatwością podrywać tak wyśmienicie prezentujące się kobiety? - Próbować zawsze warto. Poza tym tobie nie potrzeba żadnych trików, widziałem jak ci się przygląda - porozumiewawczo kiwnął głową w jej kierunku.
Ponownie ułożył białą bilę na zielonym filcu i przymierzył się na czerwoniutką siódemkę. Trafił, ale biała odskoczyła po tym dziwnie i przykleiła się do dwóch innych bil i mógł wbić tylko czwórkę. Przyłożył więcej siły, by rozgrywająca odsunęła się na środek, a czwórka już siedziała w łuzie. Obszedł stół szukając sobie miejsca. Już wiedział, że kolejne uderzenie nie będzie proste, ale nie grał w to pierwszy raz. Spędził tyle czasu w angielskich barach, że wyszedłby na zupełnego ignoranta omijając bilard szerokim łukiem przez te wszystkie lata. Postał białą bilę w kierunku szóstki, tak by uderzyć ją od boku. O dziwo trafił, choć nie spodziewał się tego po sobie. Przeczesał włosy dłonią i westchnął. Nie było szans na kolejną, więc ukrył rozgrywającą w największym skupisku, które dotąd pozostało nienaruszone, chcąc tym utrudnić partię przeciwnikowi. Tym sposobem na daną chwilę mieli remis.

Yako - 26 Styczeń 2017, 01:52

- Szczerze? Wolę swoją formę z ogonem, bez niego czuję się jak bez ręki, może dlatego, że faktycznie jestem lisem, a nie lisołakiem? - zamyślił się na chwilę po czym zerknął na Gawaina - chociaż pewnie Tobie wydaje się, że jest to jeden z moich słabych elementów, co? - wyszczerzył swoje białe kły - jeśli chcesz to możemy się kiedyś spróbować i zobaczymy czy złapanie mnie za ogon jest takie proste jakby się mogło wydawać - pokręcił głową rozbawiony.
Widząc jego naburmuszoną minę zaśmiał się krótko - Gaw, przecież żartuję. Nie mam pojęcia co Ci się tam tworzy pod tą Twoją rudą czupryną, a patrząc na to, że wiesz o mnie już sporo to różne rzeczy można sobie wyobrazić - upił znów łyk z kufla, który powoli zaczynał być bardziej pusty niż pełny.
Starł wierzchem dłoni wąsik z piany i znów oparł się o kij, przyglądając się poczynaniom młodszego mężczyzny. Pokręcił z uznaniem głową, widząc jak dobrze sobie radzi, mimo trudności. Zacmokał jednak niezadowolony, widząc jak Gawain postanowił zakończyć swoją turę tuż po tym jak wyrównał wynik. Obszedł kilka razy stół, szukając różnych opcji wyjścia z sytuacji. Słysząc wypowiedź Gawa, wpadł mu do głowy pewien pomysł. Uśmiechnął się zadziornie i przymierzył do wykonania swojego ruchu - triki sprawiają, że polowania robią się ciekawsze, nawet jeśli przez to nie zawsze się udają - powiedział zerkając jeszcze na kocicę - a czasami są wręcz potrzebne aby osiągnąć swój cel, a by do niego dotrzeć, trzeba osiągnąć mniejsze, mniej ważne cele - mówiąc to uderzył w białą bilę, która stuknęła w zieloną czternastkę, ta za to uderzyła w pomarańczową trzynastkę, która wpadła do łuzy najbliżej Gawaina - i nie zawsze można zauważyć, który cel jest tym ostatecznym - powiedział, patrząc znów na dziewczynę i uśmiechając się do niej. Ostatnią swoją bilę wbił już bez problemu. Rozejrzał się po stole, wybrał łuzę i wycelował by wbić w nią ostatnią bilę. Niestety nie udało się i czarna kula odbiła się od bandy, nie chcąc wyruszyć tam, gdzie chciał tego demon.

Gawain Keer - 26 Styczeń 2017, 03:44

Odrobinę wyciągnął przed siebie otwarte dłonie, zasłaniając się - I tu mnie masz. Choć walcząc z tobą, nie celowałbym w ogon, bo niby po co? To byłaby tylko niepotrzebna strata czasu i sił - rozłożył ręce w pytającym geście. Lusian cały czas śmiał się z jego humorów i czasem Gawain odnosił wrażenie, że nie bierze go na poważnie. Z drugiej strony on wypowiadał żarty i docinki zachowując pokerową twarz, za co prawie dziś oberwał. - Och, no wiesz, o rudych mówi się wiele rzeczy. Może nie wszystkie pogłoski to bujdy? - uśmiechnął się półgębkiem i obserwował poczynania starszego mężczyzny. Wbijał bilę za bilą sprawnymi, celnymi uderzeniami kija. Gawain zmarszczył brwi słysząc o 'polowaniu'. Demon wyraźnie ułożył sobie w głowie jakiś plan, ale jego słowa nie zdradzały zbyt wiele. Jaki był ten ostateczny cel jaki sobie obrał? Z całą pewnością nie była nim lamparcica, tę już miał, odkąd tylko postawił stopę w tej sali. Keer nie miał pojęcia, ale nie chciał być częścią tej układanki.
Już myślał, że po rozgrywce, gdy czarna bila odbiła się od bandy. Odetchnął z ulgą i podszedł do stołu. Zostały tylko dwie. Zastanawiał się, jak wyciągnąć więcej z Lusiana, nie psując mu przy tym humoru, ale nie widział innej drogi. Poza tym jak lepiej ukryć podchody, jak nie bezpośrednim ciosem? Jednak rude było wredne. - Więc twoim celem jest założenie burdelu albo klubu takiego jak ten? - spojrzał na niego spod byka, po czym wbił do łuzy czerwoną trójkę. Może nawet nie będzie musiał odstawiać sceny z żadną panną, żeby przekonać się o uczuciach demona. Nie patrząc na Lusiana przeszedł na drugą stronę i wbił jedynkę. - Musiałbyś ją uśpić i porwać, bo dziewczyna z pewnością ma charakterek - zaśmiał się chłodno, jakby mówił o przedmiocie lub problemowym zwierzaczku. Skupiony na grze i rozmowie, zupełnie zapomniał o piciu swojego piwa. Kufel był w połowie pełny i prawie nie było w nim już piany. Keer wbił czarną bilę do kieszeni, a swoje równie ciemne oczy w sylwetkę lisołaka. Zupełnie stracił ochotę na amory i taniec. Stawka była zbyt wysoka, a on nie miał zamiaru kłaść swojej niezależności i zdrowia na szali. Yako strasznie się zmienił przez te kilka dni. Od zatroskanej i pomagającej mu lisicy, do zaborczego i zazdrosnego demona. Rudzielec spochmurniał. A co jeśli im częściej będzie się żywił, tym lisołak będzie czuł do niego większą miętę? Nigdy nie słyszał o czymś takim, ale nie znał żadnego innego Dręczyciela na tyle dobrze, by dzielić się takimi przeżyciami i móc to potwierdzić.
Odłożył kij na miejsce i odwrócił się do bruneta - Wygrałem - powiedział bez entuzjazmu i wypił swoje piwo w kilku chaustach, po czym ciężko oparł się o stół.
Dawny chłód wrócił, gasząc żar, który demon podsycał w jego sercu od samego początku. To on powinien dyktować warunki, a tymczasem reagował silnymi emocjami na wszystko, co robił Yako. Czy kiedykolwiek obchodziła go płeć, wyznanie albo kolor skóry żywiciela? Nie! Więc co go wtedy tak ruszyło?
Przestał się bać i przejmować, przywdziewając maskę obojętności. Znów był w pracy. Lisołak miał być jego żywicielem. Nie kochankiem, spowiednikiem, zjadaczem grzechów, przyjacielem ani nawet kolegą. Na pierwszym miejscu miał być dostarczycielem pożywnych snów.

Yako - 26 Styczeń 2017, 04:38

- Pobawić zawsze się można, a sam możesz spróbować sił w czymś nowym - wzruszył ramionami ale nie ciągnął tematu.
Słysząc westchnienie Cienia, zerknął na niego, ale nie musiał analizować jego zachowania by wiedzieć, że oznaczało to ulgę, że jeszcze nie przegrał. Odsunął się od stołu i dopił swoje piwo. Domyślał się, że to już koniec gry.
Zaśmiał się, słysząc jak Gawain próbuje rozgryźć jaki demon ma cel -[color=#aa2bb5 pudło[/color] - powiedział rozbawiony - takich miejsc jest pełno po każdej ze stron Lustra, więc co by było w tym ciekawego? Że prowadzi to zmiennokształtny demon, który potrafi zaspokoić każdego klienta? - prychnął głośno - nie, to nie jest mój cel.
Nie zdradził jednak rudowłosemu co jest jego prawdziwym celem. Nie było takiej potrzeby. W sumie to nawet nie chciał tego zdradzać, gdyż sam tego jeszcze nie rozumiał, a głupotą byłoby zdradzanie tego, nie będąc pewnym czy jest to prawdą, czy po prostu, Yako zainteresował się nowym żywicielem. Pierwszym, który ma tego świadomość.
Słysząc jakim tonem wypowiada się o dziewczynie, skrzywił się i spochmurniał lekko - radziłbym Ci nigdy nie wypowiadać się o innych w ten sposób, w szczególności, że ich nie znasz. - powiedział chłodno - uprzedmiotowianie innych może i sprawia, że czujesz się kimś ważniejszym, czy wyższym od nich, jednak sprawia, że jesteś o wiele gorszy - zagryzł lekko wargę - nie wiem jak Ty do tego podchodzisz, ale ja uważam, że o żywiciela trzeba zadbać, nawet jeśli jest to tylko przekąska, dlatego najchętniej żywię się w taki, a nie inny sposób, by sprawić drugiej osobie przyjemność. Nigdy nie lubiłem nikogo do niczego zmuszać i nie mam zamiaru zaczynać - zakończył swoją wypowiedź. Wpatrywał się w dziewczynę zamyślony. Jednak to nie ona zaprzątała teraz jego myśli.
Jego uwagę zwróciła dopiero uwaga o tym, że Cień wygrał. Jednak nie samo słowo ale sposób wypowiedzenia go trochę zaniepokoił Lusiana. Coś się zmieniło, coś było nie tak. Ale co? Coś zrobił?
Westchnął i odłożył kij, po czym zabrał oba kufle - to ja skoczę po piwo, jak masz ochotę to parkiet jest Twój - powiedział jeszcze i ruszył w stronę baru. Tam zamówił znów dwa piwa, tym razem jednak w mrożonych kuflach. Bardzo potrzebował czegoś zimnego. Nie okazywał zniecierpliwienia. Czekał aż barman poda mu napoje, zapłacił i wrócił do Gawaina. Z zaniepokojeniem zauważył, że Cień nie poszedł jednak zatańczyć. Chyba faktycznie coś było nie tak. Westchnął, a na jego usta wrócił uśmieszek - proszę Zwycięzco, zasłużyłeś - powiedział radośnie i upił łyk swojego piwa, spoglądając na parkiet - nie chciałeś czasem potańczyć? - zapytał zerkając na Cienia, nie naciskał jednak. Po prostu rzucił. Popijał chwilę swoje piwo po czym przypomniał coś sobie - z tego co pamiętam, masz nadal dwie przysługi do wykorzystania - zagadnął, przykładając zimny kufel do obitego policzka i przymykając oczy - ja swoje wykorzystałem, ale Ty możesz sobie jeszcze czegoś zażyczyć, pomyśl o tym. - powiedział i otworzył oczy, przyglądając się lamparcicy, która akurat tańczyła z jakimś blondasem o błoniastych skrzydłach. Co jakiś czas jednak zerkała w stronę rozmawiających mężczyzn.

Gawain Keer - 26 Styczeń 2017, 06:56

Gawain miał dość krycia się za sarkazmami, których demon albo nie wyłapywał i brał je na serio, albo zupełnie je ignorował nie dając się sprowokować. Dobrze panował nad swoimi myślami i emocjami, co tylko utrudniało sprawę i zawężało pole manewru Keera. - Trochę szkoda, przynajmniej wtedy wiedziałbyś, do kogo chadzam po robocie - odciął się kwaśno - no chyba, że to ja będę tym każdym klientem - dodał jeszcze, patrząc prosto w błękitne oczy lisołaka i odchylił lekko głowę w bok odsłaniając szyję. Nadal było na niej widać ślady po ugryzieniu, zwłaszcza jeśli wiedziało się, gdzie należy patrzeć. Może i Lusian był facetem, ale dalej był lepszy, niż jakieś grube stare ropuszysko. Demon miał rację, co do niego. Rudzielec potrafił zaskakiwać, nawet siebie. Nigdy nie podejrzewał, że stać go na takie wyrachowanie, by posyłać 'sygnały' i śmiałe słowa osobie tej samej płci. Ale czy to się liczyło, skoro Yako mógł ją zmieniać i do niczego tak naprawdę nie doszło? Może Cieniowi udałoby się doprowadzić Lusiana do takiego stanu, że sam zechciałby znowu stać się Luci?
Keer myślał, że się porzyga słysząc kolejne tłumaczenia i wyrozumiały ton Yako. Jak na aktora słabo odczytywał jego emocje albo naprawdę był przekonany, że rudzielec urodził się i wychował na totalnym zadupiu w otoczeniu półgłówków i patologii. Owszem, czasem traktował niektórych przedmiotowo, ale tylko wtedy, gdy ktoś wskazał ich jako cel dla bełtu lub ostrza. Nie czuł się wtedy lepszy, silniejszy, ważniejszy. Chodziło o to żeby w ogóle nie czuć samego siebie. Nie był wtedy Gawainem Keerem, tylko narzędziem wypożyczonym za sakiewkę monet. Tak naprawdę uprzedmiotawiał głównie siebie. - Nie znasz wielu najemników, co? - prychnął rozbawiony. Będzie musiał przystopować ze swoim humorem, jeśli nie chciał słuchać wykładów po każdym ze swoich żartów - mniejsza o to - mruknął cicho - to ty jesteś moim żywicielem, nie ona - kiwnął głową na obiekt zainteresowania Lusiana - i chyba mi nie powiesz, że o ciebie nie dbam! - powiedział oskarżycielskim tonem, ale szybko uśmiechnął się blado. Tak o niego dbam, że cały czas chodzi poraniony. Zupełnie jakbym to ja był bogiem, a on miał stygmaty na dowód swojej przynależności - pomyślał cierpko, choć w jakiś pokrętny sposób nawet mu się to podobało. Oczywiście nie rany, ale fakt, iż Lusian pozwalał mu na takie rzeczy.
I lisia kita poleciała po to piwo. Gawain odetchnął głęboko i spojrzał na stłoczoną masę Lustrzan podskakującą do muzyki. Kobieta, którą sobie upatrzył, właśnie schodziła z parkietu, by ugasić pragnienie, ale jakoś nie miał ochoty do niej podchodzić i zagadywać. Odwrócił wzrok i nadal siedział. Przez chwilę turlał białą bilę po zielonym filcu, ale inni też pewnie chcieliby zagrać, a stoły były tylko dwa. Zsunął się i zajął miejsce na najbliższej pufie. - Dzięki - powiedział, przyjmując od Lusiana zimne piwo, gdy ten już wrócił - choć gdyby nie wdzięki tej kocicy, to ja przynosiłbym ci piwo do stolika - upił łyk i obrócił kufel w dłoniach mokrych od skroplonej wody - a tak jakoś, sam nie wiem. Zresztą ona i tak przestała już tańczyć... - z roztargnieniem zastukał palcami w szkło i myślał nad przysługami o jakie mógłby poprosić. - Zastanowię się. Może je kiedyś wykorzystam - wymamrotał i przeniósł spojrzenie swoich dziwacznych oczu z kufla na Lusiana - przepraszam, że cię walnąłem, pogryzłem i poddusiłem - wybąknął i ukrył twarz w dłoniach. Było mu zwyczajnie głupio, że stracił nad sobą panowanie i dał się ponieść emocjom, ale nie przed Yako, a sobą samym. Podręcznikowy przykład przemocy domowej. Uzależnij od siebie ofiarę i rozkochaj ją w sobie, a potem zrzuć na nią winę, pobij, przeproś i zapewnij poprawę i powtórz od początku... Opuścił ręce i znów złapał w nie kufel. - Wiesz, jeśli ty chcesz tańczyć to leć. Pokaż jej na co cię stać i nie daj temu skrzydlatemu dupkowi szans - zachęcająco klepnął lisołaka w ramię. Był ciekaw, co postanowi zrobić. Nie zezłościłby się, gdyby demon poszedł się wyszaleć, w końcu właśnie dał mu na to przyzwolenie. Upił kolejny łyk, cierpliwie czekając na jego decyzję.

Yako - 26 Styczeń 2017, 11:49

- Takiego klienta musiałbym obsługiwać osobiście - zaśmiał się jednak po chwili dodał jeszcze widząc wyzywające zachowanie towarzysza. Źrenice demona rozszerzyły się ledwo zauważalnie, szybko jednak odwrócił wzrok i uśmiechnął się drapieżnie - ale na to boskie ciałko nie jesteś jeszcze gotowy - odgryzł się.
Nic nie poradził na to, że pociągali go przedstawiciele obu płci. Tak było odkąd pojawił się w tej zakichanej wiosce. Nie zależnie od formy, wzbudzał pożądanie u każdej płci, często niezależnie od orientacji. Dla niego też płeć partnera nie miała nigdy znaczenia, choć od dawna nie czuł by ktoś go jakoś mocniej do siebie przyciągał. Kocica miała być tylko małą odskocznią, by się zabawić, ale nie miał ochoty zaciągać jej do łóżka. Jakoś w ogóle stracił ochotę na igraszki. Chyba faktycznie potrzebował odpoczynku.
- Nawet jeśli nie znam zbyt wielu najemników, to doskonale znam siebie i pamiętam co robiłem dawno temu - rzucił. Słysząc dalsze słowa Cienia, zamyślił się - głodzenie bym nie miał sił walczyć, okaleczenie, krzyczenie...no nie powiem lepszej niańki nie mogłem sobie wymarzyć - powiedział chyba trochę zbyt ostro, po czym ruszył do baru. Może i martwił się o to jaka się zachowuje jego towarzysz, jednak to nie oznaczało, że sam nie miał jakiś granic cierpliwości. Może to jego demoniczna duma to sprawiała, ale trochę zaczynało go denerwować, że sam w sumie nie zrobił Gawainowi krzywdy, starał się, żeby jednak czuł się w miarę komfortowo u niego w domu, a ten odpłacał mu w taki, a nie inny sposób. Trzeba robić dobrą minę do złej gry, nie ma innego wyjścia. Znów zacznie cały czas grać, a gdy Cień pójdzie spać, wypoci całą złość na niego. Może i miał wypoczywać, ale lepiej, żeby się wyżył teraz niż potem się to miało w nim kumulować wszystko.
- Aż tak na Ciebie zadziałała, że grałeś lepiej niż zazwyczaj? - zaśmiał się krótko z lekką nutki zazdrości w głosie - miałem po prostu pecha i tyle - powiedział i upił łyk swojego piwa. Zerknął na swojego towarzysza, a potem na parkiet. Nic jednak nie powiedział, zamyślony.
Słysząc jednak jego przeprosiny, wzruszył tylko ramionami - widać tego potrzebowałeś, choć jakbyś to zrobił kilka stuleci wcześniej, to nie skończyłoby się na spaleniu mieszkania - powiedział spokojnie. A przynajmniej na takiego wyglądał.- ważne, że nie stało się nic szczególnie groźnego. Siniak zejdzie, warga się zagoi - Ale serce już nie Pomyślał gorzko.
Znów zaczął się przyglądać kocicy, która wyglądała na znudzoną swoim partnerem, ale z grzeczności nie pokazywała mu tego. Lusian jednak widział jak jest naprawdę. Powoli wstał - powiem Ci, że chętnie trochę się zabawię, ale Tobie polecam zaprosić tę dziewczynę na drinka. Skoro skończyła tańczyć to nie znajdziesz lepszej okazji - ruszył powoli w stronę kapeli - no chyba, że chcesz zatańczyć ze mną? - dodał zadziornie i ruszył już przed siebie. Miał nadzieję, że Cień faktycznie pójdzie pogadać chociaż z kimś. Wyraźnie mu nie pasowało ciągłe towarzystwo demona, a nawet jeśli samego lisa trochę to bolało, to wolał jednak, żeby jego towarzysz trochę się rozluźnił.
Rzucił kapeli trochę grosza, prosząc o zmianę kawałka. Gdy tylko muzyka zmienił nastrój na spokojniejszy, jednak nienadający się na tańce przytulańce utwór, zauważył momentalną zmianę w zachowaniu swojej wybranki. Jej ogon od razu zaczął falować drapieżnie, a uszy stanęły wysoko. Uśmiechnął się drapieżnie i ruszył powoli w jej kierunku. Blondas chyba wyczuł, że nie ma tu już czego szukać i poszedł szukać kolejnej ofiary jego podrygów. Lamparcica zbliżała się do lisa, a on do niej, póki nie spotkali się na środku parkietu i nie zaczęli krążyć, jak dwa drapieżniki szykujące się do walki. W oczekiwaniu na bardziej drapieżną część utworu, nie odrywali od siebie wzroku. Lusian pozbył się koszulki wiedząc, że kobieta już wie co ich czeka za kilka chwil. Wraz z ostrzejszymi tonami zaczął się "taniec" nietypowej pary. Przypominało to raczej walkę. Walkę, taniec i niemy romans. Z ich ruchów można było wyczytać uczucia. Nie zwracali uwagi na pozostałe osoby w klubie, ani na ich spojrzenia. Teraz parkiet należał do nich, stali się kolejną atrakcją wieczoru. Wyglądali jak para kochanków, która przygotowywała się na ten występ od dawna, mimo iż widzieli się w tym klubie po raz pierwszy...

Gawain Keer - 26 Styczeń 2017, 16:56

Do diaska! Nie wyszło! Zresztą co się dziwić? Nigdy nie był żadnym lowelasem jak Lusian, a na facetach w ogóle się nie znał. Może lisołak nauczy go kiedyś paru sztuczek, w końcu wszystko mogło okazać się przydatne w jego zawodzie. Masz rację, nie jestem gotowy. I nie chcę być - pomyślał próbując przekonać samego siebie, że wcale go to nie interesuje. Przez całe swoje dotychczasowe życie był pozbawiony takich rozterek, a teraz? Przez moment poważnie się zastanawiał! Chyba upadł na głowę! Uważnie przyjrzał się Lusianowi, korzystając z okazji, że ten odwrócił od niego wzrok i wyobraził sobie jego dłonie na sobie. Nie! To zupełnie odpadało! Ale przynajmniej trochę się uspokoił.
- Tyle, że ty sam wybierałeś tych ludzi. Dla ciebie to była rozrywka. Ja mam klientów, umowy, pośredników. To biznes, w którego jestem częścią niezależnie od roli - upił porządny łyk piwa, łypiąc na niego znad kufla. Demon cały czas patrzył na świat przez pryzmat swojej przeszłości i tak właśnie oceniał Gawaina. Ślizgał się po powierzchni, nie potrafiąc sięgnąć głębiej i zadać właściwych pytań. Może nie był zainteresowany samotnym Cieniem w takim stopniu w jakim mu się wydawało. To sobie weź jakąś wynajmij, najlepiej wszystkie, bo na tak dużego dzieciaka to jedna nie starczy - pomyślał, słysząc co Lusian mówi o 'niańce'. Wystarczyło nie kłamać lub niczego nie zdradzać. Nie ma czegoś takiego jak ograniczone zaufanie. Albo istnieje, albo nie. Czego oczekiwał Yako? Że po paru dniach, które do całkiem przyjemnych nie należały, rudzielec złoży się na ołtarzu miłości i wierności? Że będzie troskliwym kochankiem, bo lis pokazał mu swoje tajemnice? Był bezdennie naiwny i zasługiwał na tę nauczkę. Co by było gdyby wpadł na kogoś z MORII? Gawain znał odpowiedź. Może w Świecie Ludzi byłeś bogiem, ale nie jesteś nim tutaj...
- To raczej rywalizacja dodała mi animuszu - uśmiechnął się lekko. Nie obchodziło go, co pomyślałaby sobie którakolwiek z kobiet zebranych na parkiecie. Interesował go lis siedzący przed nim i tylko on. Poza tym chciał imponować głównie sobie, gdyż to by oznaczało, że jest daleki od powolnej śmierci, zwanej stagnacją i nudą.
- To bym zginął - wzruszył ramionami. Nie chciał umierać, ale czy to było takie dziwne? W zasadzie to bardziej bał się jedynie tortur, trzasku własnych kości i ogłuszającego bólu, od którego nie ma absolutnie żadnej ucieczki.- Ale nic nie zmienia - powiedział na wzmiankę o gojeniu się ran. Fakt pozostawał faktem, a ten był taki, że był wtedy wściekły i mu przywalił. Choć nie było to bezcelowe, mógł to zrobić w inny sposób.
- No to leć - powiedział do odchodzącego demona, ale sam został przy stole. Rozsiadł się wygodniej i obserwował jak ten wkracza na parkiet i zdejmuje koszulkę, podchodząc do lamparcicy. Widząc jak tańczą, Gawain prawie zakrztusił się piwem, aż gaz mu poszedł nosem, a w oczach stanęły łzy. Inne pary i grupki również były pod wrażeniem ich popisów. Zrobili im więcej miejsca, niektórzy próbowali nauczyć się skomplikowanych ruchów, ale nikt nie mógł dorównać Lusianowi i jego cętkowanej partnerce. Keer przyglądał się demonowi z uwagą i studiował jego ciało. Każdy miał jakiś wzorzec i to on zajmował teraz rudzielca. Kurde, ale on ma zakres ruchów... będę musiał ćwiczyć gimnastykę czy coś, żeby dorównać mu kroku podczas starcia - pomyślał z niezadowoleniem, w spokoju pijąc swoje piwo.
Nie był zazdrosny o lisołaka. Yako mógł szaleć z kim chciał i jak chciał, tak długo, jak nie był to drugi Cień, bo tego Keer z pewnością szybko by się pozbył.
Samotny facet z piwem to żałosny widok, więc w końcu wstał i wzrokiem odszukał wcześniej upatrzoną skrzydlatą. Właśnie wracała na parkiet z wysoko uniesioną głową. Widać muzyka wybrana przez Lusiana spodobała się również jej. Szybko nawiązał z nią kontakt wzrokowy i posłał jej łagodny uśmiech. Wyglądała na zaskoczoną i wskazała na siebie pytająco palcem. Gawain bezgłośnie się zaśmiał, bo w tym harmiderze i tak nic nie było słychać i skinął głową. Tak, ty piękna... - pomyślał i całą uwagę skierował na nią. Oddał się tańcu i wdziękom nieznajomej. Dość szybko zaczęli wodzić dłońmi po sobie nawzajem, posyłać ukradkowe spojrzenia. Pełne napięcia, energetyzujące i pobudzające zmysły pląsy pozwoliły zapomnieć mu o wszystkim i odpocząć.

Yako - 26 Styczeń 2017, 17:59

Uśmiechnął się zadziornie, słysząc o rywalizacji. Wykonał ruch ręką, jakby znów chciał poczochrać Cienia po tej rudej łepetynie, jednak w ostatniej chwili zreflektował się i przeniósł rękę na swoją własną głowę i podrapał się po niej.
Nie spodobało mu się to wzruszenie ramionami. Nie wyglądał na takiego, który boi się śmierci. Najchętniej to wypytałby Cienia o to czym tak naprawdę się zajmuje. Jednak nie był to zbyt dobry moment. Byli w miejscu publicznym i do tego nie wiadomo, kto może się im przysłuchiwać. Może i Lusian miał jakąś paranoję czy coś takiego, jednak dzięki temu jeszcze chodził po tym świecie. W szczególności, że wielokrotnie zdarzyło mu się podbić do nie tej osoby do której powinien.
Puścił Gawainowi oczko na pożegnanie i ruszył na podbój parkietu. Lamparcica wydawała się zachwycona takim partnerem do tańca, w końcu mogła się wyszaleć. Była młoda, piękna i zwinna. Coś jednak Lusianowi w niej nie pasowało. Co jakiś czas spoglądała gdzieś w bok, jakby z obawą. Początkowo jednak nie zwracał na to uwagi. Mimo iż taniec wydawał się pełen erotyzmu, demon pilnował, by jego partnerka nie czuła się niekomfortowo. Początkowo była spięta, jednak gdy zobaczyła, że mężczyzna się do niej nie dobiera, tak jak robił to jego skrzydlaty poprzednik, szybko skupiła się na dzikim tańcu. Oczywiście Yako nie powstrzymywał się od dotykania jej, było to niemożliwe przy dużej części figur, jednak robił to z taktem. Nie wprawiając partnerki w zakłopotanie.
Co jakiś czas zerkał w kierunku Cienia, czy ten jednak ruszył ten swój samolubny tyłek czy jednak nadal grzeje miejsce. Uśmiechnął się półgębkiem gdy Gawain w końcu zaczął tańczyć ze skrzydlatą dziewczyną. Szybko jednak jego uwagę odwróciła jego partnerka, która nagle syknęła głośno. Spojrzał na nią uważnie, nie przestając swoich harców, widział bowiem, że kocica sama nie ma zamiaru tego tak zakończyć, w szczególności, że dopiero się rozkręcali. Wyglądała jednak na zakłopotaną. Lusian uśmiechnął się do niej uspokajająco i odrobinę zmienił sposób wykonywania figur. Teraz skupiał się całkowicie na lamparcicy, asekurując ją tak by nie musiała stawać na zwichniętą nogę. Bo na takie obrażenie to wyglądało. Zerknął na nią pytająco, przy jednym ze spokojniejszych fragmentów, upewniając się czy aby na pewno nie chce przestać i usiąść. Ta jednak tylko pokręciła głową. - uparciuszka - wymruczał z uznaniem i postanowił się pomóc jej na tyle na ile było to możliwe. Przejął prowadzenie w tańcu. Nadal był on bardzo efektowny, jednak nie kojarzył się już aż tak z walką.
Gdy piosenka się skończyła, przechodząc na bardziej spokojny kawałek, porwał partnerkę na ręce i zaniósł do stolika, przy którym siedziały pozostałe tancerki. Jedna wyglądała na wyjątkowo zatroskaną. Yako uśmiechnął się na ten widok. Posadził Lamparcicę na jednej z puf i klęknął przed nią oglądając dokładnie nogę. Kostka nie była skręcona, jednak kotka powinna teraz na siebie już uważać. Lisołak westchnął z ulgą. Wstał i zaczepił jedną z kelnerek, która tylko kiwnęła głowa i po chwili przyniosła Lusianowi bandaż, spirytus oraz drinka dla jego partnerki oraz jej zatroskanej towarzyszki. Zauważył bowiem jak ta trzymała ją za rękę i starała jakoś pocieszyć.
Kotka była widocznie zdziwiona tym wszystkim. Lusian oblał sobie ręce spirytusem, na co dziewczyny spoglądały na niego zdziwiona, po czym jego dłonie zalśniły błękitnym płomieniem. Spojrzał na kotkę - nie bój się, ten ogień nie zrobi Ci krzywdy - uśmiechnął się uspokajająco i przyłożył dłonie do jej kostki i zaczął ją delikatnie rozmasowywać. Robił to z wprawą i dokładnością. Oczywiście nie omieszkał podkraść jej energii, zarówno teraz jak i w trakcie tańca przez co jego źrenice jarzyły się jasnym błękitem.
Lamparcica początkowo chciała uciec nogą, jednak Lusian jej na to nie pozwolił. Po chwili jednak poczuła wyraźną ulgę, gdyż aż opuściła uszy zadowolona. Gdy dłonie przestały mu się palić, owinął porządnie kostkę bandażem i ucałował lamparcicę w dłoń, dziękując za wspólny taniec. Wstał i poczochrał ją po głowie - teraz lepiej uważaj na to gdzie stawiasz swoje zwinne łapki - uśmiechnął się zarówno do niej jak i do jej towarzyszki, życząc im udanej reszty wieczora, a sam udał się po swoją koszulkę i wrócił do jego stolika, na którym grzecznie czekało jego piwo. Nim tam jednak dotarł, podbiegła do niego towarzyszka lamparcicy i podziękowała mu uprzejmie za pomoc po czym uraczyła go całusem w obolały policzek i uciekła do swojego stolika. Lusian uśmiechnął się tylko na to i rozsiadł na swoim miejscu.
Rozejrzał się tylko kontrolnie za Gawainem i rozsiadł wygodnie, odpoczywając po dzikim tańcu. O tak, tego mu było trzeba. Zerknął jeszcze na lamparcicę, która starała się uspokoić najprawdopodobniej swoją ukochaną. Uśmiechnął się tylko na to o rozluźnił, obserwując pozostałych, zebranych w sali.

Gawain Keer - 26 Styczeń 2017, 19:54

Jego uwaga zawęziła się do ciemnoskrzydłej anielicy przed nim. Co prawda nie mógł wywijać nią na parkiecie, trzymając za rękę, bo dodatkowe kończyny kobiety skutecznie to uniemożliwiały, ale nadrabiali to innymi ruchami. Patrzył w jej figlarnie roześmiane oczy. Gdy kawałek zmienił się na odrobinę wolniejszy i bardziej melodyjny, otuliła go skrzydłami. Czuł na karku sztywne i jedwabiście gładkie lotki, a uszy wypełnił szmer ocierających się o siebie piór. Wyraźnie czymś zaciekawiona spojrzała mu przez ramię. Gawain zrobił to samo, tylko po by zobaczyć jak Lusian niesie lamparcicę na rękach. Co on wyrabia?! - pomyślał i poprowadził swoją partnerkę tak, by była tyłem do lisołaka. W ten sposób Cień mógł obserwować całe zajście. Robił to jednak ukradkiem, by nie obrazić kobiety przed nim. Zresztą coś było z nią nie tak. Była spokojna, sama go dotykała i kusiła. Nawet przez moment nie wyglądała na spłoszoną czy zakłopotaną. Dobierała się do niego i wtulała skubiąc płatek jego ucha. Pewnie dopiero co rzucił ją chłopak albo ona jego. Keer miał też mgliste podejrzenie, że coś wcześniej brała. Muzyka i dotyk działały na nią niesamowicie mocno. No i te nienaturalnie rozszerzone źrenice, jakby wkropiła sobie sok z belladonny.
Patrzył na Lusiana klęczącego przed kotką. Oboje byli oświetleni błękitem płomieni, gdy lis zaczął kombinować coś z jej nogą. Gdy odszedł od stołu tancerek, Keer dostrzegł bandaż na kostce lamparcicy. Lisołak był dżentelmenem z prawdziwego zdarzenia. Co to dużo mówić, był ideałem każdej kobiety. Uprzejmy, wyrozumiały, przystojny i taktowny. Faktycznie dbał o swoich żywicieli. Cień też będzie musiał zacząć dbać o demona, bo ten pewnie oczekiwał od niego podobnego zachowania. Gdyby tylko nie był tak uparty i dumny, to może byłoby mu łatwiej.
Całe szczęście piosenka dobiegła końca, zastąpiona kolejną, żywiołową i rytmiczną. Anielica podniosła wysoko ręce i zaczęła skakać, tym samym odrywając się od niego. Machała głową na boki rozczochrując sobie włosy i piszczała jak pięciolatka. Rzuciła mu się na plecy i równie prędko odskoczyła robiąc niezgrabny piruet. Rudzielec złapał ją za barki i próbował zmusić ją, by przestała na moment podrygiwać. Próbował podziękować jej za taniec i jednocześnie zapytać czy wszystko z nią w porządku. Tylko prychnęła śmiechem i odpychając jego ręce, zniknęła w tłumie roztańczonych Lustrzan. - Cholerna ćpunka... - powiedział pod nosem. Nie szedł za nią. On miał broń, a ona była pod wpływem substancji odurzających. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Odwrócił i powoli przepchał się przez tancerzy, by zejść z parkietu. Był zgrzany od temperatury w klubie i dzikich harców ze świrniętą skrzydlatą. Całe szczęście miał jeszcze trochę piwa w kuflu. Wrócił do stolika, przy którym już siedział Lusian, sącząc złoty trunek. - Ty, co to była za akcja z tą panną? Skręciła sobie kostkę? - zapytał, odgarniając z twarzy mokre od potu rude kosmyki włosów. Przyłożył chłodne szkło do szyi i przymknął oczy, rozpłaszczając się na siedzisku. - Za to ja trafiłem na ćpunkę. Początkowo myślałem, że bardziej podoba się jej muzyka i taniec, niż to z kim tańczy, ale ona dostawała tam jakiegoś spięcia - przyłożył palec wskazujący do skroni i pokręcił nim szybko. Rozpiął parę górnych guzików koszuli. Musiał trochę odparować i napić się czegoś, co nie zawierało alkoholu. Nie chciał się znów upić, a i tak nie czuł się zbyt dobrze. Wzrokiem odszukał kelnerkę i przywołał ją unosząc dłoń. Skrzydlata szybko podeszła i odebrała ich zamówienie.

Yako - 26 Styczeń 2017, 20:53

Lusian przyglądał się z obojętnym wzrokiem Cieniowi i jego partnerce. Zaśmiał się pod nosem, gdy ta oddaliła się od Gawaina jak jakaś wariatka. Biedny rudzielec, ale cóż, żadnemu z nich się nie udało poderwać żadnej dziewczyny.
Kiwnął Cieniowi głową i wrócił do oglądania tego co się dzieje na parkiecie. Widział jak Gaw się zgrzał w trakcie dzikich harców ze skrzydlatą dziewczyną. On sam był spocony, przez co nie zakładał swojej koszulki, jednak poza tym nie było po nim w ogóle widać zmęczenia. Jego oczy za to tryskały energią. Widać było, że teraz jest w pełni sił, gdyż jego tęczówki wydawały się wręcz płonąć, błękitnym blaskiem.
- Wylądowała raz krzywo, jakoś w połowie tańca i zwichnęła sobie kostkę - wyjaśnił spoglądając na stół tancerek. Widząc jak Lamparcica się do niego uśmiecha, odpowiedział tym samym - jak odpocznie to jutro najpóźniej za dwa dni będzie mogła kontynuować dzikie zabawy na parkiecie - powiedział i dopił swoje piwo.
Spojrzał na rudowłosego dopiero, gdy ten wspomniał o swojej towarzyszce. Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał w dziwne oczy Cienia - tak myślałem, że coś jest z nią nie tak - zaśmiał się - nie, nie dlatego, ze chciała z Tobą zatańczyć, bo to raczej nie powinno być dziwne, raczej patrząc na jej zbyt śmiałe zachowanie. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na osobę, która chciałaby wszystkich poderwać, a poza tym już wcześniej zauważyłem, że dość dziwnie zachowuje się na parkiecie - wzruszył ramionami i odstawił kufel. Po chwili zaśmiał się - no to widzę, że znów jesteśmy zdani na swoje towarzystwo - uśmiechnął się szelmowsko - Ty trafiłeś na ćpunkę, a ja na pannicę, która woli płeć piękną - poruszył lekko uszami, rozbawiony tym faktem.
Uśmiechnął się miło do kelnerki i zamówił specjalność barmana. A co mu tam! Jak szaleć to szaleć. Nie powiedział nic na temat tego, że Gawain wziął tym razem coś bezalkoholowego. Mimo to uśmiechnął się lekko w duchu, ciesząc się, że Cień jednak nie jest aż tak lekkomyślny jeśli chodzi o alkohol, mimo tej akcji, którą odstawił demonowi rano.
Gdy skrzydlata przyniosła im zamówienie, upił łyka drinka i pokiwał z uznaniem głową - no barmana to tu mają jednego na milion - powiedział zdumiony - bardzo proszę mu pogratulować kunsztu - powiedział do kelnerki, która uśmiechnęła się radośnie i powiedziała, że na pewno przekaże wiadomość.
Upił znów łyk wyśmienitego drinka po czym zerknął na swojego towarzysza. - Wiesz Gaw, jeszcze nie zwiedziliśmy całego tego miejsca - zagadnął, lekko poruszając ogonem - do tej całej Rozkoszy Prywatności, chyba żaden z nas nie ma ochoty teraz iść- spojrzał mężczyźnie w oczy - ale co powiesz na Czarną Otchłań? Myślę, że obu nam przyda się relaks dla rozluźnienia mięśni i odpoczynek od tego gwaru - położył po sobie lekko uszy, dając znać, że hałas jaki panował w tej sali zaczyna go powoli denerwować. Upił znów łyk ze swojej szklanki i czekał na decyzję Cienia.

Gawain Keer - 26 Styczeń 2017, 22:08

Pokręcił lekko głową - jak szaleć, to szaleć! - uśmiechnął się szeroko do Lusiana - zresztą widziałem jak troskliwie się nią zajmowałeś - mruknął gardłowo i puścił mu porozumiewawcze oczko. Tęczówki demona były nienaturalnie błękitne. Musiał pobrać sporo energii podczas tańca. Może jego towarzyszka źle stanęła przez zawroty głowy albo brakło jej na moment tchu? Gawain nadal miał w pamięci niedawne omdlenie i gdyby nie to, że był wtedy nisko nad podłogą, to pewnie skończyłoby się to poważnym stłuczeniem.
Zaśmiał się, słysząc uwagę na temat dziwnego zachowania skrzydlatej - Tym właśnie zwróciła na siebie moją uwagę, ale nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Choć nie powiem, żeby mi się nie podobało - uśmiechnął się tajemniczo na wspomnienie dotyku jej granatowych piór i potarł swój kark. Wbił spojrzenie w Lusiana, słuchając o nieudanym podrywie, po czym parsknął śmiechem - A ty jeszcze zdjąłeś koszulkę! - otarł łzę rozbawienia. Los płatał im dziś figle, ale póki co był to dość udany wieczór.
Sapnął cicho widząc schłodzony, lekko gazowany napój, który postawiła przed nim kelnerka. Przelał go do wysokiej szklanki i upił łyk. Smakował czarną porzeczką i mieszanką jakichś przypraw. W tym czasie Yako rozsmakował się w swoim drinku, ale Gawain mu nie zazdrościł. Biedak nie wiedział nawet jak to jest się upić, a on sam miał już dość alkoholu na dziś. Poza tym będąc w nowym i nieznanym sobie miejscu, wolał zachować trzeźwość zarówno ciała jak i umysłu.
Upił kolejny łyk, ale tym razem sok smakował już pomarańczami. Prawdopodobnie była to sprawka tych dziwnych ziół czy co to tam było. Śmiesznie się to piło. Niestety na butelce nie było żadnych informacji, a nie dało się jej obejrzeć dokładniej niż zrobił to Keer.
Lusian proponując by zajrzeć do Czarnej Otchłani sprawił, że na twarzy rudzielca pojawił się uśmiech. O niczym innym nie marzył - Tak! Idziemy! - zerwał się z miejsca tak szybko, że prawie kopnął w stół. Wyszli z głośnej sali do głównej i skierowali się korytarzem do łaźni. Wilgotne i ciepłe powietrze zachęcało, by pozbyć się odzienia i wskoczyć do wody, ale nim zdążyli w ogóle ujrzeć jej taflę, zostali zatrzymani przez białoskrzydłego blondyna. - Panowie wybaczą, ale w tej chwili łaźnia jest sprzątana. To potrwa dosłownie dziesięć minut, więc jeśli panowie byliby łaskawi jeszcze trochę poczekać - powiedział wyraźnie zakłopotany całą sytuacją, ale nie ruszył się ze swojego miejsca nawet o milimetr.

Yako - 26 Styczeń 2017, 22:27

Zrobił załamaną minę - no właśnie! - wykrzyknął, jednak nie za głośno by za bardzo nie zwracać na siebie uwagi, wyrzucił przy tym ręce w górę - jak można patrzeć na takie ciało i mu nie ulec, no powiedz jak?! - roześmiał się jednak zaraz po tych słowach, uśmiechnął się radośnie do Cienia. Poprawił mu się humor i to bardzo. Nawet jeśli nie wyrwał nikogo to dziki taniec sprawił, że trochę się rozluźnił.
Wyśmienity drink, który podobnie jak napój Gawaina co chwila zmieniał swój smak, wyłaniając smaki różnych alkoholi oraz soków, za każdym łykiem inny. Lusian zastanawiał się chwilę ile by musiał tego wypić, żeby poznać chociaż połowę smaków, które można tutaj poczuć. Poruszał zadowolony ogonem i położył lekko uszy. Oczy miał lekko przymknięte. Jedyne co mu teraz przeszkadzało to hałas dochodzący z parkietu.
Obserwował jak Keer próbuje dojść do tego w jakim smaku jest jego napój. Butelkę obejrzał chyba z dziesięć razy i demon nie wiedział, czy nie zauważył na niej więcej niż nie jeden sprzedawca tego produktu.
Wyszczerzył się uradowany, słysząc, że Cień przyjął jego propozycję - no to ruszamy - zakomenderował i wstał. Zaśmiał się lekko widząc entuzjazm swojego młodszego towarzysza i ruszył w kierunku łaźni. Znów będzie musiał suszyć swoje futro nie wiadomo jak długo. Przynajmniej miał tylko jeden ogon, a nie dziewięć, dzięki czemu nie schnął aż tak strasznie długo. Ale nawet jeśli by miał wszystkie teraz widoczne, to i tak nie odmówił by wypadu do łaźni. Po całym dniu siedzenia w popiele, w zakurzonym mieszkaniu Cienia, marzył tylko o tym, żeby zanurzyć się w swojej wannie i wymoczyć porządnie. Ale skoro jest tu łaźnia to czemu nie korzystać?
- Jak myślisz? Może tam spotkamy jakieś panienki, które chętnie spędzą z takimi brzydalami jak my czas? - zapytał zaczepnie, zbliżając się do drzwi łaźni.
Położył lekko zirytowany uszy, słysząc jak blondas ich zatrzymuje. Zastanawiał się co tam takiego się wydarzyło, żeby musieli sprzątać. Ale może lepiej nie wiedzieć? Może to coś wstrętnego i gdyby dowiedzieli się prawdy to by im się odechciało tutaj zaglądać? Lusian zaśmiał się w myślach.
Spojrzał na Gawaina i wzruszył ramionami. Oparł się o ścianę i popijał swojego drinka - mnie tam się nigdzie nie spieszy, a na parkiet nie mam ochoty wracać, więc te kilka minut raczej nam nie zrobi różnicy, można poczekać - wyszczerzył swoje białe kły jednocześnie do Cienia jak i Opętańca. Koszulkę przerzucił sobie przez ramię. Skoro mieli iść do łaźni to po co ją zakładać? Może to oznaka lenistwa, ale cóż, czego innego spodziewać się po czczonym kiedyś demonie jak nie właśnie lenistwa?

Thorn - 26 Styczeń 2017, 23:00

Thorn już dawno nie śmiał się tak dużo i tak szczerze. Bolały go już od tego mięśnie twarzy, ale nie przestawał. Dodatkowo wlane w siebie procenty poprawiły humor.
Kiedy już oboje byli ubrani i ruszyli ku sali głównej, Arystokrata podszedł do kompana i dosłownie uwiesił się na jego ramieniu. Byli tego samego wzrostu, dlatego miał teraz przed swoją twarzą lico roześmianego Gopnika od którego pachniało wódą na kilometr. Z resztą pachniało od nich obydwu!
Zataczając się (ale zachowują przy tym minimum elegancji!) wyszli z sali z basenem i chłodne powietrze głównej dosłownie uderzyło ich w twarz. No tak, wcześniej siedzieli niemalże w saunie, taka zmiana musiała wpłynąć na mężczyzn. Na Thorna wpłynęła tak, że trochę wytrzeźwiał. Już jakoś tak jest, że jak się pije w ciepłym pomieszczeniu i potem wyjdzie na przykład na dwór, to od razu się trzeźwieje. Może nie całkowicie, ale na tyle, by ostrość widzenia powróciła i świat przestał wirować.
Thorn wyprostował się więc uwalniając Gopnika od swojego ciężaru, poprawił kołnierzyk i wsparł się na lasce. Wypiął dumnie pierś i ukradkiem spojrzał na kumpla - mrugnął mu okiem, bo jego samego rozbawiło jak uwielbiał się godnie prezentować. W końcu każdy Arystokrata ma w sobie coś z pawia! Jeśli nie ogon, to przynajmniej szeroką pierś! Albo donośny krzyk, co kto woli...
Zachęcony słowami Kapelusznika, rozejrzał się po głównej sali i nie musiał daleko szukać ofiary swojego małego pokazu. W przejściu do Czarnej Otchłani minęła ich parka mężczyzn - jakiś Dachowiec z dziwnym ogonem i niezidentyfikowany rasowo drugi. Pewnie mieli ochotę na kąpiel... Ten z uszami już nawet się rozebrał.
Thorn na chwilę zawiesił na nim oko. Nie żeby interesował się mężczyznami, ale Dachowiec miał ładną sylwetkę. Może daleko mu było do umięśnionego wojownika pokroju Gwardzisty, ale klata była niczego sobie.
Ale nie tego szukał Upiorny. Szukał broni. A broń miał przy sobie ten drugi. Sztylet, idealnie!
Pociągnął Kapelusznika za rękaw i stanęli w dość sporej odległości - ok 5 metrów. Wystarczyło, by Thorn zasłonił się w razie gdyby rudemu przyszło na myśl strzelić go w mordę.
- A teraz patrz, koleżko. - wymruczał do Gopnika - Tylko cicho. Nie chcemy by ci tam panowie się zezłościli. - dodał - Zrobimy im tylko malutki psikus.
Wyciągnął dłoń. Jego oczy na chwilę stały się jakby bardziej bystre, świadome, pozbawione pijackiej mgiełki. Skupił spojrzenie na udzie mężczyzny o rudych włosach.
Uśmiechnął się drapieżnie, gdy spoczywający tam sztylet drgnął. Spojrzał kątem oka na Gopnika, kontrolując w ten sposób jego minę - chciał, by Kapelusznikowi się spodobało.
- A teraz patrz. Hop! - powiedział po czym wykonał dłonią zapraszający gest, jakby prowokował stojącego z uszatym faceta do walki - I siup! - sztylet wyrwał się z pochewki na pasku i dosłownie wystrzelił w stronę Thorna. Upiorny skupił się na lecącym żelastwie i złapał je w palce, za ostrze, oczywiście tak, by się przy tym nie pokaleczyć.
Pokazał zdobycz Gopnikowi szczerząc się jak drapieżnik, zadowolony, że sztuczka mimo upojenia alkoholowego udała się w stu procentach.
Nie dbał o to czy rudy się wkurzy, czy uszaty ze znudzoną twarzą zareaguje jakoś niespodziewanie. Bo co mu mogą zrobić? Jest Arystokratą! A w dodatku stałym bywalcem tej knajpy, zostawił już tutaj tyle majątku, że gdyby to uzbierać na kupkę, można by kupić dobrego konia z rzędem, albo mieszkanie. No i co, da mu w mordę? Też mi wielkie halo, Thorn nie raz dostawał, czy to na polu walki czy w barach. Bić się umie. Najwyżej ich stąd wywalą i walkę dokończą na zewnątrz.
Gdzieś w głębi duszy miał jednak nadzieję, że przybysze są rozsądni i będą chcieli najpierw wyjaśnić sytuację. A sytuacja jest prosta - Thorn chciał się popisać, nie miał złych zamiarów. Mało tego, odda rudemu ten jego sztylecik.
Swoją drogą, Thor widywał już lepsze. Oglądnął zdobycz i skrzywił się lekko. Może i żelastwo było ostre, ale nie robiło wrażenia pod względem wizualnym. Kolejny powód, dla którego Arystokrata zwróci zabawkę przybyszowi.
Spojrzał na Gopnika i mrugnął do niego, jakby byli jakimiś złodziejaszkami którzy zwinęli coś dla zabawy.
- A teraz możemy zacząć odliczać. Ile zajmie temu facetowi domyślenie się, co się właściwie stało? - fakt, że pozbawił go broni w mało delikatny sposób przechylał szalę na stronę rudego. No cóż, Thorn mógłby zabrać mu sztylet bez gwałtownych ruchów, wysunąć go po prostu z pochewki. Ale wolał swoim ruchem zaalarmować mężczyznę. Przecież rogaty nie był złodziejem!
No i obracał broń w palcach, nie próbując nawet ukryć, że go ma. No to jak będzie? Rudy rzuci się na niego z łapami, podejdzie pogadać czy może wybuchnie płaczem?

Gopnik - 26 Styczeń 2017, 23:56

Wieczór zdecydowanie się udał. - Wszystkie rybki śpią w jeziorze sialala sialala laaaa. - Gopnik, idąc, zaczął bełkotliwie zawodzić, choć sam w tym momencie uważał, że śpiewa głosem operowym. Tak czy siak jego zawodzenia nikt trzeźwy by nie zdzierżył, ale póki co był jeszcze w łaźni, a tam przecież nikogo trzeźwego nie było. - Tylko jedna spać nie może siełełe łełełe łeeee. Szedł uparcie w stronę wyjścia, lecz słowo "szedł" było bardzo łaskawe w ocenie tego, jak przemieszczał się Kapelusznik. Tak na prawdę zataczał się od boku do boku, a uwieszony na jego plecach Arystokrata ani trochę mu nie pomagał.
Gopnik, nawet jak na swoje standardy, był już mocno pijany, co było widać, słychać i czuć. Gdy przekroczył próg łaźni, uderzyła go fala zimnego powietrza, przez moment zaczął wręcz dygotać z powodu niższej temperatury. Dodatkowo ocieplacz na plecach w postaci Ciernia wyzwolił go ze swojego uścisku, a zarazem odsłonił jego plecy na nieprzyjemne, chłodne języki liżące jego plecy. Alkohol, który grzał go dodatkowo w saunie, teraz potęgował uczucie wychłodzenia.
Widząc, jak Thorn dumnie się pręży, Gopnik postanowił też trzymać fason - stanął w rozkroku, wyprostował się, podniósł głowę i poprawił kapelusz. W zamierzeniu miał prezentować się zawiadacko, jednakże stan upojenia i niepohamowane kołysanie się sprawiały, że wyglądało to groteskowo, podobnie zresztą, jak dumna, oficerska wręcz poza połączona z przymrużonymi zapuchniętymi powiekami i bujaniem się Arystokraty. Obaj jednak nie byli świadomi, jak śmiesznie to wyglądało.
Kapelusznik uśmiechnął się, widząc mrugnięcie. Wiedział, że będzie ciekawie. Spojrzał przed siebie, niedaleko przejścia do sauny stał Dachowiec z czarnymi włosami, zwierzęcymi uszami i nietypowym, bardziej przypominającym lisi, niż koci, także czarnym ogonem. Tuż obok niego był rudowłosy mężczyzna, który nie wyróżniał się zbytnio wyglądem wśród istot Krainy Luster, toteż Michaił nie mógł stwierdzić, jakiej rasy jest owy rudzielec.
Obaj wyglądali tak, jakby na coś czekali - pewnie czekali na łaźnię, ba, prawie na pewno, wszak jeden z nich już pozbył się koszuli. Być może także mieli ochotę się napruć, tak jak Cierń i Gopnik. Miło, że kamraci od szklanki nie byli jedynymi, którzy się alkoholizowali, z drugiej strony obcy wyglądali na trzeźwych, więc możliwe, iż założenie Kapelusznika dotyczące picia było mylne.
Gopnik poczuł lekkie szarpnięcie w tył, odwrócił się zaskoczony, tak jakby zapomniał, że obok niego jest Rogaty. Na prośbę Thorna skinął głową ze zrozumieniem i obserwował, co się stanie. Arystokrata wyciągnął dłoń, a jego twarz wyrażała skupienie. Póki co, jego ruski towarzysz jeszcze nie wiedział, co się stanie, jednak chwilę po tym z pochwy rudego wyskoczył sztylet i wpadł w ręce Arystokraty. Upiorny złapał broń z gracją, chwytając za klingę. sztuczka udała się perfekcyjnie! Gopnik w tym momencie dusił się, tłumiąc śmiech, a dumne wymachiwanie żelastwem przed jego nosem wcale w tym nie pomagało. Ciekaw był, kiedy ofiara się zorientuje, co się w ogóle stało i gdzie jego sztylet, a im kapelusznik dłużej o tym myślał, tym bardziej chciało mu się chichrać. Głupawka spowodowała też, że zapomniał o chłodzie.
Nie bał się w zasadzie reakcji rudzielca i dachowca. Wszakże to był tylko dowcip pijanego Arystokraty, więc ani jemu, ani Michaiłowi nic nie powinno się stać. Przynajmniej Gopnik nic by sobie z tego nie robił, ale ani dachowiec, ani drugi mężczyzna nie byli Gopnikiem. Ten jednak, całkowicie nierozsądnie, nie martwił się o to.
Złodziejski wzrok Thorna spowodował, że Michaił znowu zaczął się dusić, udało mu się jednak pohamować i nie wydał żadnego dźwięku poza niemal bezgłośnym śmiechem przez nos.
- No to czekamy, stawiam, że za chwilę tu będzie - szepnął konspiracyjnie w kierunku towarzysza - złodziejaszka i oczekiwał, jak ta, póki co bardzo śmieszna dla kumpli, sytuacja się rozwinie.

Gawain Keer - 27 Styczeń 2017, 01:00

Poszedł w ślady Yako i również oparł się plecami o ścianę. Za białoskrzydłym pojawiły się dwie chwiejące się postaci. Zapewne sprawcy całego tego zamieszania. Jeden z nich był Kapelusznikiem, co było widać już z daleka. Gawaina zaskoczyły jego dresowe spodnie z charakterystycznymi białymi paskami z boku. Musiał spędzić trochę czasu w Świecie Ludzi albo podpatrzył u kogoś styl blokersów i kazał sobie takie uszyć. Starał się utrzymać na swych niepewnych nogach i utrzymać ciężar swojego towarzysza. Drugi mężczyzna był odziany w dobrze skomponowany i dopasowany strój ze srebrnymi obszyciami. Keer nie mógł nie zauważyć również jego laski, na której się wspierał. Widać, że był przy kasie. Początkowo nie potrafił określić jego rasy, ale gdy przybysze przystanęli kilka metrów od nich, dojrzał dwa ciemne i gładkie kształty pomiędzy mokrymi, smoliście czarnymi włosami.
Wyglądali komicznie prężąc się i siląc na prosty chód, próbując zachować resztki godności. Obaj byli takiego samego wzrostu co Keer, ale ich pozy utrudniały dokładną ocenę. Coś tam do siebie konspiracyjnie szeptali i chichrali pod nosem, spoglądając na niego i Lusiana. Nie uszło to jego uwadze. Odpierniczcie się i idźcie do jasnej cholery... - pomyślał z desperacją. Miał ostatnio kupę problemów, remont na głowie, emocjonalnie niedojrzałego lisiego demona do pilnowania, a tu jeszcze napatoczył się Kapelusznik i o zgrozo, Upiorny.
Poczuł niespodziewane szarpnięcie na swoim lewym udzie i machinalnie sięgnął dłonią do pochwy. Sztyletu tam nie było. Głośno wciągnął powietrze, natychmiastowo odrywając się od ściany. Początkowo myślał, że to Lusian zrobił mu głupi żart, ale zaraz zauważył swoje ostrze trzymane przez Arystokratę. Przyglądał się sztyletowi zdegustowany. Minę miał tak kwaśną, jakby coś śmierdziało mu gównem. Może to ta wóda, bo nawet ja ją czuję. Dobrze, że sztylet nie przypadł mu do gustu. Pewnie powie mu coś niemiłego na jego temat oraz obrzuci właściciela równie niewybrednymi epitetami. W końcu Arystokraci lubili czuć się lepsi. Gorzej, myśleli, że na to zasługują, bo tacy się już urodzili. Gawaina to nie obchodziło. Niech mu powie, co myśli, a potem idzie precz.
Czy wszyscy musieli sobie z niego żartować? To takie fajne mieć wściekłego Cienia na karku? Czemu musiałem urodzić się akurat rudy?! Zawsze tylko, że rudy jest fałszywy, wredny, brzydki albo dziwaczny, więc zróbmy mu kawał, przywalmy mu w tę ryżą mordę! - wściekł się. Miał nadzieję, że mężczyźni nie będą robili mu problemu i oddadzą mu broń, bo w przeciwnym wypadku to on stanie się ich problemem. Zresztą, sam ją sobie zabierze. Nie miał jednak zamiaru używać przemocy. Nie chciał potem gnić w lochu lub być przywiązany do pręgierza i batożony, tylko dlatego, że jakiemuś Upiornemu wypierdkowi uwidziało się go prowokować. Poza tym atakowanie kogoś, kto trzyma w rękach jakiekolwiek ostrze było głupotą, nawet, a może zwłaszcza, jeśli ta osoba była tak pijana jak ta dwójka.
Przeczesał włosy z westchnięciem i podszedł do zupełnie zalanych nieznajomych mu mężczyzn. Spojrzał w oczy każdemu z nich. Kapelusznik prawie dusił się ze śmiechu, ale przynajmniej próbował się powstrzymać. Z kolei Upiorny wyglądał na zadowolonego z siebie. Jakżeby inaczej - Obawiam się, że to... - złapał za rękojeść sztyletu, ale nie wyrwał go z dłoni Upiornego. Nie chciał go nim zaciąć, zwłaszcza po tym jak Yako osobiście go naostrzył. Jeden zły ruch i ten dystyngowany pan straciłby opuszki palców. - należy do mnie - powiedział spokojnie i uniósł brwi w niemym oczekiwaniu. - Swoją drogą niezgorsza sztuczka - zmrużył oczy, uśmiechając się blado. Będzie musiał uważać na tego jegomościa, bo całkiem możliwe, że wpadał do Mrocznych Zaułków dość często. I doszyć dodatkowe paski, które będą trzymały ostrze we właściwym miejscu. Oby tym miejscem nie było dziś niczyje serce - pomyślał chłodno, modląc się by nikt nie robił żadnych głupstw.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group