To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukierkowa Ulica - Noclegownia z piernika

Tulka - 14 Wrzesień 2016, 15:19

Dziewczynka cały czas obserwowała mężczyznę. Nie wiedziała czego ma się spodziewać. Gdy ruszył w jej kierunku wystraszyła się nie na żarty. W szczególności gdy zauważyła jego martwy wzrok. Był to jednak inny strach. Przykleiła się bardziej do ściany, chcąc się do niego odsunąć i skuliła się bardziej. Nie wiedziała jak ma zareagować na to co się dzieje. Nigdy nie była w takiej sytuacji. Nie wiedziała co nagle się stało. Najpierw Bane był wystraszony, a teraz nagle sunął w jej kierunku patrząc na nią martwym spojrzeniem. Podszedł do niej za blisko, odcinając jej jedyną drogą ucieczki.
Gdy zobaczyła, że spogląda na jej blizny szybko zakryła je włosami, które wypadły z warkocza i zaskakując samą siebie uderzyła Bane’a w twarz z całej siły nim zdążył powiedzieć swoje ostatnie zdanie. Zadziałała instynktownie. Powietrze wypełniło się odgłosem mocnego plasknięcia dłoni o policzek, po czym nastała dziwna cisza.
Tulka poczuła pieczenie po wewnętrznej stronie dłoni i spojrzała na nią zszokowana. Nawet nie wiedziała kiedy ręka ruszyła do twarzy mężczyzny. Z grymasem bólu przytuliła obolałą dłoń do piersi i patrzyła zszokowana na twarz Bane’a. Nigdy wcześniej nikogo nie uderzyła. (No przynajmniej nie specjalnie) Nawet nie miała takich myśli, a tu nagle uderzyła prawie nieznanego sobie mężczyznę. Osunęła się na podłogę tak, że teraz siedziała niezgrabnie przed nim i nie wiedziała co dokładnie się stało. Była na tyle zszokowana, że nawet nie pomyślała o tym, że to może Bane’a zdenerwować i że może jej oddać.
W końcu dotarło do niej co zrobiła i zakryła usta zaskoczona.
- Ja…ja przepraszam…nie chciałam – wyciągnęła dłoń jakby chciała pogłaskać uderzone miejsce jednak cofnęła ją niepewnie, nie wiedząc czy może to zrobić. Nagle jej spojrzenie padło na ramiona rozmówcy. Zauważyła liczne blizny. Patrzyła zaskoczona to na Bane’a to na jego ramiona.
- Pa..pana też skrzywdzono – stwierdziła smutno i wyciągnęła dłoń w kierunku blizn. Jeśli tylko Bane jej na to pozwoli przejedzie palcami po nierównościach. Jeśli jednak odsunie rękę dziewczynka spojrzy tylko na niego smutno. Nie skojarzy jednak śladów z byciem narkomanem czy ćpunem. Nigdy na żadnego nie natrafiła to też nie miała porównania.
- Pan też nie pochodzi z tego świata, prawda? – Zapytała tylko tyle. Nie miała zamiaru pytać ani co mu się przytrafiło, ani dlaczego tak się stało. Sama nie lubiła opowiadać o takich rzeczach, a widząc smutek w oczach Bane’a i słysząc jego ton głosu, tym bardziej nie chciała go o to pytać. Jednak myśl, że on też pochodzi z innego świata, ba! Może nawet też jest z Glassville jakoś dodała jej otuchy.
- Przepraszam za moje zachowanie – powiedziała po chwili milczenia już spokojniej. – nie chciałam pana ani zasmucać, ani wystraszyć – spuściła wzrok pokornie, bawiąc się chwilę końcówką swojego ogonka. Zrobiło jej się głupio. W końcu jednak podjęła decyzję i niespodziewanie przytuliła Bane’a. Mocno. Tak jak dziecko przytula swojego dawno niewidzianego wujka. Nie wiedzieć czemu polubiła go bardzo. Mimo to, ruch ten nadal był dla niej bardzo trudny i nawet jeśli Bane nie odtulił jej to mógł poczuć, a nawet zobaczyć, że jest to nie lada wyczyn. Dziewczynka trzęsła się i była bardzo spięta. Chciała go jednak pocieszyć, dodać otuchy. Nawet jeśli oznaczało to dla niej przekroczenie tej granicy jaką jest przytulenie mężczyzny.
Uciekłam od mojego pana dopiero kilka dni temu i jeszcze nie dotarło do mnie, że…że już nie jestem niczyją własnością…i…boję się, że mój pan mnie znajdzie – powiedziała cały czas go przytulając - Nie przyzwyczaiłam się do tego świata …wszystko jest takie dziwne i straszne - Niezależnie od jego reakcji wstała po chwili i pociągnęła go za rękę zmuszając do pójścia za nią. Zaprowadziła go do łózka, na którym leżała książka i podała mu ją.
- Czy…czy mimo tego co się stało możemy nadal pooglądać co jest w tej książce … wujku? – zapytała nieśmiało, uśmiechając się niepewnie do mężczyzny. Ostatnie słowo dodała bardzo cichutko kładąc przy tym uszka. – i…i czy możesz zerknąć mi na skrzydełko…nadal trochę boli… - Nadal nie miała pewności czy całkiem może mu zaufać jednak po jego reakcji uznała, że zaryzykuje. Nie może całe życie się bać. Postanowiła spróbować, małymi kroczkami. Mimo spięcia starała się uśmiechać miło. Pokazać, że nie ma mu za złe tego, że nagle wziął ją na kolana, w końcu…skąd miał wiedzieć, że ona tak zareaguje? Z jej oczu nadal jednak można było wyczytać obawę, niepewność. Co prawda wcześniej przytuliła Bane’a, teraz jednak znów starała się zachować odległość, w której nie czuła się aż tak zagrożona, starając się jednak mężczyzny nie urazić. Julia bardzo nie lubiła jak ktoś przy niej się smucił…
Ręka nadal ją bolała po uderzeniu w twarz Bane’a i przyciskała ją do siebie, jednak nie narzekała na to. Już chyba dość problemów sprawiła jak na jeden dzień…

Gregory - 14 Wrzesień 2016, 20:15

Gregory przez chwilę nie wiedział, jak na to zareagować. Nawet dłużej niż chwilę. Po prostu pozwolił się porwać chwili, spoglądając w jej oczy. To było tak dziwne, niesłychane, pani całuje pana. No dobrze, spotykał już w życiu bardzo narwane kobiety. Nie przesadzajmy. Ale to twoja szefowa - wspaniała szefowa. Nie wiedział gdzie podziać ręce, jednak po chwili objął Jocelyn i przytulił delikatnie. Czuł, że powoli rozsmakowuje się w tym pocałunku. Nie myślał już o niczym, nie myślał o konsekwencjach takiego związku, ani o tym, czy w obu jest wystarczająco utraconego człowieczeństwa, żeby kochać, a nawet nie myślał o tym, czemu myśli w tak debilnie rozpoetyzowany sposób, w jaki nie myślał jeszcze nigdy. Dotknął jej języka swoim, ale tylko na krótką chwilę, zaraz zabrał go. Nie chciał ubrudzić tego pocałunku podobnymi zagrywkami. Skrzydła pod jego koszulką zaczęły zginać się z ekscytacji, brzęcząc i skrzypiąc cicho. Nie zastanawiał się, kiedy to się skończy. I czy powinno.
Pozwolił sobie na trochę więcej. Objął ją mocniej, przysunął do siebie. Powoli zsunął dłonie na jej biodra. Robił to jednak delikatnie, nie chciał jej przecież wystraszyć. Pocałunki przeniosły się na jej zgrabną szyję, po czym zszedł nimi jeszcze niżej... Mógłby się w sumie tutaj zatrzymać, ale po co? Ułożył ją ostrożnie na łóżku i ... pozwolił sobie na chwile zapomnienia....

I tak, w ten dziwny wieczór, w tym samym motelu, na tym samym piętrze, muskularny Cyrkowiec z brudną przeszłością przeżył bardzo emocjonalny moment z Opętaną Francuzką, której nie oszczędziło życie i to na dwa różne, całkowicie odmienne sposoby, w pokojach obok. Matematycy całego świata poczęli wyrywać sobie włosy z głowy, przeliczając rachunek prawdopodobieństwa milion razy po milion i zastanawiając się, jaki bóg robi sobie właśnie z nich żarty...

Bane - 15 Wrzesień 2016, 17:18

Strzał w twarz był tak niespodziewany, że początkowo Bane po prostu patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Sam niby tego chciał, ale nie spodziewał się prawdę mówiąc, że ta mała dziewczynka kuląca się przy ścianie uderzy go jeszcze przed tym jak dokończy zdanie.
Kiedy Tulka zaczęła przepraszać, dotknął policzka ale nie dlatego, że go zabolał. Nic z tych rzeczy. Mężczyzna był po prostu zaskoczony, uderzenie mocno go otrzeźwiło.
Odsunął się od niej kiedy usłyszał stwierdzenie o jego krzywdzie. Nie pozwolił na dotknięcie blizn, co to to nie. Nie wstydził się ich, ale nie nosił ich też z dumą. Lecz dotykanie ich przez obcą jakby nie patrzeć osobę jest lekką przesadą a już na pewno przekroczeniem granicy przestrzeni osobistej.
- Tak. Nie jestem stąd. - powiedział odrywając dłoń od policzka. Jego twarz pozostawała bez wyrazu, jednak w oczach czaiło się coś na kształt zaskoczenia pomieszanego ze zmęczeniem. Bane czuł, że balansuje na granicy wyczerpania psychicznego. Skrzydlata dziewczynka zamieniająca się w lisa. Chodzący na łapach motel. Lukrowane ulice za oknem.
- Nie ma za co. Nie przejmuj się, należało mi się. Zachowałem się... - nie dokończył bo dziewczynka nagle przylgnęła do niego, przytulając się ufnie. Właściwie była to ostatnia rzecz której by się po niej spodziewał. Skoro przypominał jej oprawcę (przez chwilę mówiła jakby nie bardzo wiedziała, że ma przed sobą Bane'a) to dlaczego zdecydowała się na ten ruch?
Nie wiedział jak ma zareagować. Po całym wcześniejszym zajściu, po wymierzonym policzku i po wspomnieniach jakie w nim ta cała sytuacja obudziła stał się spięty i zdystansowany. W jego oczach zaczaił się lód, beznamiętność która zazwyczaj widniała tylko na martwej twarzy.
Przesadził. Czuł, że posunął się za daleko. Patrzył na Tulkę przytulającą się do niego, trzęsącą się tak, jakby przełamywała strach, pokonywała właśnie swoje wewnętrzne demony.
A on nie potrafił oddać uścisku. Polubił małą, obudziła w nim jakieś dziwne ojcowskie instynkty... Ale nie mógł pozwolić sobie na pogłębienie sympatii. Nie po tym co zrobił młodej dziewczynie w Świecie Ludzi.
Niby nie powinno się rozpamiętywać tego co było. Ale co jeśli pozostawiło to skazę na sumieniu, tak głęboką, że cokolwiek by Bane nie zrobił, nie odpokutuje za czyny? Chcieli go zniszczyć, zabić powoli. Patrzyli jak umiera od wstrzykniętych toksyn, przeprowadzonych mutacji. A on...tak po prostu przeżył. Jaka więc musi być wola życia człowieka by przetrwać takie katusze?
Odsunął po chwili dziewczynkę i zrobił krok w tył chcąc zachować dystans. Skrzywdzona. Wykorzystana. Wypuszczona kilka dni temu...?
Patrzył jak mała podeszła do łóżka, wziął od niej książkę. Spojrzał na okładkę przedstawiającą ptasie skrzydło. Pytanie dziewczynki zakończone zwrotem 'wujku' sprawiło, że ból w klatce piersiowej uderzył z taką mocą, że Bane miał wrażenie, że zaraz mu serce pęknie. Zmarszczył jedynie brew wytrzymując to.
Sprawdziłby jej to skrzydło, przydałoby się je oglądnąć i może trochę rozruszać. Odłożył książkę na stojące nieopodal biurko.
- Myślę, Tulko, że chyba czas iść spać. - powiedział z całej siły starając się ukryć, że nie czuje się najlepiej - Jutro czeka nas cały dzień nowych przygód, jutro też sprawdzę skrzydełko. - dodał podnosząc dłoń do serca - A książkę pooglądamy innym razem.
Nie chciał wyjść na chama, nie chciał powiedzieć wprost by poszła do siebie...ale był już bardzo zmęczony. Musiał przemyśleć kilka spraw, między innymi zastanowić się czy nadal jest chętny wybrać się z nimi wszystkimi w długi rejs. Chciał, bo kusiła perspektywa czegoś nowego i pieniędzy za które kupiłby jakieś lokum dla siebie...ale cała dzisiejsza sytuacja, akcja z nim i Tulką pokazała, że może nie powinien przebywać tak blisko młodych dziewcząt?
W jego głowie szalały teraz stare demony, pokazując mu sceny z jego dawnego życia. Życia pełnego rozpusty i bezkarności, kiedy to za pieniądze mógł nabyć wszystko.
Czekał aż Tulka sama wyjdzie. Spuścił głowę, nie chciał patrzeć jej w oczy.
- Przepraszam, malutka. Ale nie najlepiej się czuję i chciałbym się położyć. - powiedział wprost.

Jeżeli Tulka zdecydowała się wyjść, Bane odczekał chwilę i dosłownie opadł na łóżko zakrywając twarz dłońmi w rękawiczkach. Za dużo emocji, za dużo dziwnych wypadków jak na jeden dzień...

Jocelyn - 15 Wrzesień 2016, 17:26

Wychodząc od Gregory'ego z pokoju byla cała zarumieniona.
Najpierw ten pocalunek... Jej pierwszy w życiu. Gdy ją całował tak delikatnie czuła się jakby latala. Ta ekscytacja i wbrew jej oczekiwaniom.. Przyjemność. Nie za bardzo wiedziała co i jak. Była trochę niezdarna a jak poczuła jego język lekko się zlekla i spiela. Jednak po chwili się uspokoiła i oddala chwili. Gdy ją obial myslala ze serce wyskoczy jej z piersi.
To co się stało potem było tym bardziej niespodziewane. Fakt że się nie opierała mimo.. Mimo tego wszystkiego co się stało. Fakt że było jej z nim przyjemnie i fakt że oddala sie calej tej chwili. To było lepsze niz pikowanie. Ta cala ekscytacja...
Na myśl o tym nogi jej zmiekly. Byla zmeczona i z checia zostalaby na cala noc w jego objeciach jednak musiała wrócić. Julia by sie niepokoila.
Teraz zdala sobie sprawe ze w sumie przespała się ze swoim podwładnym. Dała ciała jako kapitan... Ale co ona jedna może poradzić przeciwko temu uczuciu? Gdy zdała sobie sprawę z tego uczucia, zawładnęło nią całą. Miała tylko nadzieje że Gregody czuje choć trochę podobnie. Że nie była dla niego to kolejna przygoda. Tak. Kolejna. Podczas tych chwil Jocelyn dala mu się prowadzić a on mimo że trochę nieśmiało robił to tak jakby miał w tym dość spore doświadczenie.
Cała zarumieniona i przejęta odwrocila sie i nie uszła nawet dwóch kroków jak wpadla na Julie. Dobrze że przed wyjściem od Gryfa poprawila dokładnie ubranie. Starała się zachowywać normalnie jednak wiedziała że nie trzeba być zbyt spostrzegawczym by zrozumieć że przeżyła właśnie najwspanialsze chwile w swoim życiu.
Przyjrzała się małej dokładnie i dopiero teraz zauważyła że coś jest nie tak. Mała była jakaś przejęta i sciskala jedna raczke. Chwilka... Dlaczego ona tu w ogóle jest? Przecież miała spać... I dlaczego była tu... I wtedy ogarnęła drzwi z których wyszla... Bane... Ale.. Co..
Nie rozumiejąc całej sytuacji, minęła bez słowa Julie i weszla bez pukania do pokoju Banea.

Tulka - 15 Wrzesień 2016, 17:54

Dziewczynka domyśliła się, że Bane chyba źle się czuje. Nie wyglądał najlepiej. Smutno spuściła uszka i życzyła mu dobrej nocy. Wyszła zerkając jeszcze na niego i zamknęła za sobą drzwi. Prawdę mówiąc poczuła ulgę, że opuściła ten pokój. Próbowała się uspokoić ale nadal była roztrzęsiona. Chciała iść do pokoju jednak nie wiedząc czemu nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Udało jej się zrobić tylko kilka kroków. Stała tak więc, przyciskając obolałą rączkę i starała się uspokoić. Cała się trzęsła. Całe szczęście, że jakimś cudem udało jej się powstrzymać napływające łzy. Marzyła teraz tylko o tym by schować się w bezpiecznym łóżeczku i może w końcu się wyspać. Jednak wiedziała, że po tym co się przed chwilą stało nie tyle nie będzie mogła zasnąć co nie będzie chciała. Nie chciała znów śnić tego samego koszmaru. Prawdę mówiąc to śnił on jej się co noc. Może nie dosłownie ten, w końcu Banea i Grega poznała dopiero dziś, jednak zawsze był ten sam schemat Spędzała miło czas, była szczęśliwa i nagle wszystko rujnowało wielkie wejście jej pana, śmiejącego się jej w twarz z tego, że myśli iż od niego uciekła.
Nagle obok niej pojawiła się Jocelyn. Tulka przez chwilę patrzała na nią zaskoczona po czym uśmiechnęła się z ulgą. Jocelyn wyglądała na szczęśliwą. Co ona tam takiego robiła? Gdzie w ogóle była? Tulcia jeszcze nie umiała kojarzyć faktów. A z resztą...nawet jakby się dowiedziała co tam robili to i tak by nie uwierzyła, że to może być coś przyjemnego. Co to to nie! E E!
- Pani Jo... - zaczęła mówić jednak jej opiekunka przeszła obok niej i jakby nigdy nic weszła do pokoju Banea. Bez pukania, bez niczego. Julia patrzała na to chwilę zszokowana, po czym ruszyła za skrzydlatą. Nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, dlaczego Joce w ogóle tak obok niej przeszła. Nawet się z nią nie przywitała. Nie rozumiała też, czemu wyraz twarzy Jocelyn zmienił się w trakcie patrzenia na dziewczynkę. Najpierw była najszczęśliwszą osobą na świecie, a już po chwili jej spojrzenie zrobiło się chłodne i straszne. Tulka weszła za Jocelyn do pokoju, trzymając uszka cały czas położone, a rączkę nadal trzymała przy swojej piersi.
- Pani Joce...ale wujek mówił, że się źle czuje - chciała ją jakoś zatrzymać przed wtargnięciem do pokoju. Trochę zaskoczył ją jednak stan w jakim zastały Bane'a. Czy...czyżby on płakał? Stała w progu i patrzała na niego zszokowana. Ale jak to? Dlaczego? Czy to przez nią? Czy to przez jej zachowanie? Czy powiedziała coś złego?
Chciała do niego podejść i go pocieszyć była jednak zbyt roztrzęsiona i zbyt zszokowana by zrobić choćby krok w jego stronę.

Gregory - 15 Wrzesień 2016, 20:03

No... Grzegu musiał przyznać, że to było niesamowite. W porównaniu do Jocelyn był nawet czerwieńszy, czerwony jak włoski pomidor malinowy. Czuł, że przydałoby się mu ponownie wykąpać, aby ochłonąć, ale był zbyt zmęczony. No cóż, tak czy siak nazywano go brudnym zwierzakiem. I bito torebkami po łbie. A czasami nawet mieczem, młotem lub toporem dwuręcznym. Bonus przynajmniej był taki, że nie musiał się rozbierać do snu - wszystko zleciało z niego jakoś tak... w trakcie. Pomachał pięknej Jocelyn na pożegnanie, po czym wyjął z kieszeni leżących na pościeli spodni pudełko z papierosami i zapalił. Sztampowo, ale nałóg to nałóg, po to też brał pokój dla palących. Powolutku wkopał się między poduszki, ułożył sobie z nich kokonik, małe gniazdo otaczające go ze wszystkich stron. Czuł się przyjemnie zmęczony, ale serce nadal biło mu jak szalone i nie wiedział, czy prędko zaśnie.
Był zakochany. Zakochany jak w mordę strzelił! To novum pierwsze. Był zakochany z wzajemnością! To novum drugie. Zakochał się w szefowej, co zwiastowało potencjalnie masę kłopotów. Już sam fakt przywiązania do kogoś... ach, stul dziób - zawołał Gregu Optymista, szczęśliwy, że po wielu latach życia w zaszczuciu nareszcie dano mu prawo głosu na równi z Gregiem Pesymistą - Teraz mógłby sobie ułożyć życie! Mogliby być parą najemników, razem brać zlecenia, znaleźć sobie ładne mieszkanko, blisko Upiornego Miasteczka, aby zdążyć na występ, a ona kupowałaby bilet i siadała w pierwszym rzędzie, abyśmy widzieli się najlepiej...
Słowem - przyszłość dla Grega rysowała się w różowych barwach.
W końcu postanowił rozebrać się "naprawdę". Wstał szybciutko z łóżka i uchylił okna, aby się przypadkiem nie udusić, po czym, zasłaniając wrażliwe części ciała poduszką, przymknął drzwi, jednak nie na tyle, aby zdusić przeciąg. Z powrotem wskoczył do łóżka, nie chcąc narażać nagiego ciała na wyziębienie. Po czym, z lekkim pufnięciem, elegancko eksplodował. Szary dym papierosowy powoli wyleciał oknem, a Greg, nadal z papierosem w paszczy, zawinął się cały w kołdrę, zmieniając się w gryfi baleron. Nawet potworne abominacje z najczarniejszych sal laboratoriów MORII potrafiły wyglądać uroczo, na swój sposób. Nawet zaciągając się petem. Powoli zamknął swoje wizjery, czekając na sen...

Który, patrząc na nadchodzące wydarzenia, nie nadejdzie zbyt szybko...

Bane - 15 Wrzesień 2016, 21:43

Kiedy Tulka poszła do siebie, położył się na łóżku zakrywając twarz.
Co miał o tym wszystkim myśleć? Dziewczynka ewidentnie była ofiarą wielkiej krzywdy. Jak można w ogóle tak traktować dziecko?
Nie powiedziała mu o sobie zbyt wiele ale on sam też wolał nie naciskać. Z resztą...im mniej wiedział tym dla małej lepiej bo w razie czego, gdyby złapali o na jakieś tortury i chcieli wyciągnąć czy zna małą i ile o niej wie, powiedziałby niedużo. Albo nic, zależy czym by go katowali.
A on? Kim był skoro nazwała go 'wujkiem'? Aż tak bardzo potrzebowała kogoś kto się nią zaopiekuje czy po prostu chciała sprawić mu przyjemność? Pytania... Głowa Bane'a pękała od pytań niezadanych i tych które powinny właściwie pozostać retoryczne.
Nie poleżał zbyt długo bo nagle ktoś władował mu się bez pukania do pokoju. Podniósł się do siadu, zdejmując dłonie z twarzy.
Był na tyle zmęczony, że w to wszystko wkradła się irytacja. Zmarszczył brwi, oczy zaświeciły u się jaskrawą zielenią.
- Co znowu. - powiedział podniesionym głosem. Na prawdę nie miał ochoty z nikim się już widzieć. Tulkę już wyprosił, kulturalnie ale wyprosił. Gregory z Jocelyn byli zajęci... No, chyba, że już skończyli.
Zobaczył przed sobą nie kogo innego a panią kapitan. Patrzył na nią wyzywająco, na jego twarzy malowała się lekka irytacja. Jak u człowieka który bardzo chciałby iść spać.
Czekał na jakieś wyjaśnienia, na cokolwiek. Po minie kobiety wnioskował, że będzie mu za chwilę robić jakieś wyrzuty. Ale co właściwie zrobił? Nie przerwał im igraszek, chociaż go w pewnym momencie kusiło. Rozmawiał z Tulką, no dobrze...wyszło jak wyszło, ale rozeszli się z małą w pokoju. Ba! Dziewczynka chyba nawet przekonała się do niego. On z pewnością nie chciał zrobić jej krzywdy, po prostu nie przemyślał ruchów.
- Nie uważasz, że to nieodpowiednia chwila na pogawędki? - zapytał - No, chyba, że masz ochotę na drugiego z załogi... - w ostatniej chwili ugryzł się w język bo zobaczył za kobietą Tulkę. Matko... Ale palnął. Miał tylko nadzieję, że dziewczynka nie zrozumiała o co mu chodziło.
Uwaga była złośliwa, ale spowodowana była tylko i wyłącznie tym, że Bane był wykończony. Dzisiejszy dzień był bardzo długi, długa była też noc. Wypita niedawno kawa przestawała działać, zrobił się senny i podenerwowany.
A teraz jeszcze wpada mu do pokoju niezadowolona kobieta z rumieńcem 'po', za nią dziewczynka. Jeszcze brakuje księdza egzorcysty, grabarza, notariusza do spisania testamentu... Ktoś jeszcze chce go odwiedzić? Nie?
Patrzył na nią wyzywająco układając sobie w głowie kolejne kąśliwe uwagi. Modlił się, by dała mu spokój.

Jocelyn - 16 Wrzesień 2016, 14:59

Widziała jak Bane leży. Był chyba zmeczony ale w tej chwili mało co ją to interesowało. Coś było nie tak. Nie trzeba być kim Einsteinem by się tego domyślić. Ton głosu grzywacza tylko dodatkowo ją zainteresował. Co takiego Julia robiła tu w środku nocy? Sama z tym podejrzanym typem? Dlaczego była taka jaka była? I co się stało że ściskała tą dłoń?
Swoją postawą wobec niej, Bane nie lada ją wnerwił. Drugiego z załogi? A co go to obchodzi.. nie jego zasrany interes z kim i co robi. Może i nie było to zbyt odpowiedzialne ale ludzie.. Moze i był zmeczony jednak nic nie dawału mu prawa tak sie do niej zwracac.
- Zmęczenie zmęczeniem kucyku jednak pamiętaj że przed tobą stoi twoja pani kapitan. - Powiedziała, chłodny tonem. Jej spojrzenie wręcz miotało błyskawice a z twarzy zniknęły wszelkie ślady rumieńca. Wróciła stara Joce.Przyjemnosci i uczucia na bok. Teraz ma sprawe do wyjasnienia.
Podeszła do Bane'a.
- Byłoby mi niezmiernie miło jakbyś wstał gdy do Ciebie mówię.- Powiedziała przez zaciśnięte zęby.- A teraz mi krok po kroku wyjaśnisz co tu się stało. Dlaczego Tulka tu była w środku nocy? Co jej zrobiłeś?- Jocelyn ledwo nad sobą panowała. Przez głowę przelatywały jej, naprawdę ponure myśli. Jeśli tylko tknął ją palcem...wujek...Kurza twarz

Tulka - 16 Wrzesień 2016, 15:16

Julia stała za Jocelyn nie za bardzo wiedząc co się dzieje. Była już bardzo zmęczona i do tego cała spięta. Potrzebowała snu. Rozumiała tylko tyle, że Skrzydlata jest zła na Bane'a. Ale dlaczego? Przecież nic nie zrobił...prawda?
Dziewczynka rzeczywiście nie wiedziała co mężczyzna miał na myśli w swojej niezbyt miłej uwadze. Jednak szybko wypchnęła to z pamięci. Nie miała głowy się nad tym zastanawiać. Może kiedyś zapyta Joce o co chodził...ale to nie teraz.
Tulka zdziwiła się słysząc jak Jocelyn nazwała Banea. Kucyku? Ale czemu tak? Spoglądała na niego zza pleców. Bała się bardziej wychylić w szczególności, że czuła, że coś niedobrego się stanie. Przyglądała się temu z niepokoje. Cały czas uszy trzymała smutno położone. Ogonek miała lekko podkulony. Słysząc ton Jocelyn przełknęła z trudem ślinę. Wcześniej wydawała się taka kochana i miła, a teraz mówiła tak, jakby rozmawiała z największym zbrodniarzem wszech czasów. Ale przecież on jej pomógł. Dlaczego była więc taka zdenerwowana?
Słysząc polecenia Jocelyn, Tulka zbliżyła się do niej i pociągnęła lekko za szlafrok. Tylko tak by zwrócić na siebie uwagę swojej opiekunki.
- Pa..pani Joce - zaczęła drżącym głosem - ja..ja tu sama przyszłam...chciałam tylko podziękować wujkowi za to, że mi wyleczył skrzydełko - mówiła cicho, miała jednak nadzieję, że jej słowa dotrą do Jocelyn. Nie chciała by się kłócili.
- Wujek Bane nic mi nie zrobil - dodała też niepewnie - proszę...czy możemy już iść spać?
Była naprawdę zmęczona. Wcześniej męczył ją koszmar, potem to nieporozumienie z Banem, a teraz Jocelyn, która wygląda jakby zaraz miała Banea udusić. Tego dla małej dziewczynki było za dużo. Miała nadzieję, że znalazła sobie rodzinę nową, a tu od razu na start taka afera. Nie miała pojęcia co ma teraz robić. Stała więc trzęsąc się i mając nadzieję, że Jocelyn odpuści i pójdą razem do ich pokoju, gdzie w końcu uda im się odpocząć.

Gregory - 16 Wrzesień 2016, 20:18

Sen jeszcze nie przychodził, ale była to tylko kwestia czasu. Myśli Gryfika zaczęły powoli się rozmazywać, zwalniać. Coś o czymśtam, niepamiętam, wieczór jest taki piękny, że szedłem... piechotą, ciekawe skąd wezmą statek, czy w Krainie Luster istnieją kangury...?

Zastanowił się przez chwilę nad Jocelyn. Potrafiła być taka zimna, tak oschła. Tylko wobec niego okazywała... no cóż, myśląc złośliwie, być może słabość. Ale w sumie dlaczego? Haha, dlaczego masz słabość akurat do mnie, pokracznego potworka? Czy nie znalazłaś lepszych? Czy tylko pokazywałaś im to lodowe spojrzenie, które dotąd nie stopniało. Bo ty w środku taka potajemnie kochana jesteś! Ahahaha! AaaaAAAAACHaha! (poklepał się łapą po nie chcącym przestać ziewać dziobie) Co mnie tak śmieszy? Ona! Jest taka groźna, a nikogo jeszcze tu nie ścięli...*

...

Jednak po chwili usłyszał z lekka podniesione głosy. Kto to mógł do diaska być? Spać ex-człowiekowi nie dają, tylko wyrzucają swoje problemy późną nocą. Sądząc po tych wcześniejszych hukach - zapewne znowu jego sąsiedzi. Ciężko było stwierdzić, o czym rozmawiają, nie miał aż tak dobrego słuchu, w zamkniętych pomieszczeniach. Ale zaraaaz, chwila, przecież wyraźnie słyszał teraz głos szefowej. I to niezbyt radosny. Robiła im opieprz z powodu tego hałasu? Przecież jej nie przeszkadzał, wcale a wcale. Co jest?
Ta ciekawość nie dałaby mu zasnąć - powoli wygramolił się z koców, rozdrażniony, ale i zaintrygowany. Usiadł na łóżku, starając się, aby metalowe pazury nie przybiły pościeli, i nasłuchiwał z powoli gasnącym petem w pysku - zapewne wystarczy mu, aby ponownie przebrać się za człowieka. A mogłoby się zdarzyć, że Joce zabierze go do źródła huków - należało być przygotowanym.

*Dla zainteresowanych cytatem polecam KSIĄŻKĘ o Alicji - w bardzo wiernym przekładzie Macieja Słomczyńskiego :3 W dobie filmu warto znać nieprzetworzony oryginał!

Bane - 16 Wrzesień 2016, 21:14

Patrzył na Joce uważnie, chcąc zapamiętać każde skrzywienie mimiczne. Miała tyle twarzy. Raz miła, grzeczna...zaraz potem wpadała jak uosobienie furii i robiła mu awanturę.
Na uwagę o byciu jego kapitanem, prychnął cicho.
- Kapitan, który musi przypominać załodze, że jest kapitanem ma najwidoczniej marny autorytet. - po co to powiedział? Może, żeby ją rozzłościć. Wolał zobaczyć pokaz jej złości tutaj, niż później na statku - Doskonale wiem kim jesteś, nie musisz więc tego powtarzać.
Wstał i skrzyżował ręce na piersi, nie odrywając wzroku od kobiety. Tulka kuliła się za nią, wystraszona całą sytuacją. Miał ochotę zawołać ją do siebie. Nie wystarczy, że złamała dziś skrzydło i tyle przeszła? Pewnie miała dosyć. Dzieci wcześnie chodzą spać.
Na prośbę o wyjaśnienie całej sytuacji westchnął i pokręcił głową. Skrzydlata lisia dziewczynka tłumaczyła Jocelyn, szarpiąc ją za szlafrok, co zaszło. Czy naprawdę musiał dodawać coś więcej?
I skąd ta złość. Przecież nic Tulce nie zrobił. Równie dobrze mógł ją zabić, przecież sama przyszła do niego w nocy. Nikt by się o tym nie dowiedział, zwiałby z motelu. Ale czy ma złe intencje?
Wskazał Jocelyn łózko, sam przeszedł w stronę biurka. Oparł się o nie.
- Tulka przyszła do mnie i dała mi książkę, w podzięce za leczenie. - zaczął - Przy okazji chciałem ją zbadać, wziąłem na kolana. Tak, wiem. Mój błąd. Spłoszyła się, zmieniła w lisa i zwiała pod łóżko. - przerwał na chwilę i ponownie pokiwał głową - Nie powiem, cholernie się wystraszyłem.
Spojrzał na stojącą nieopodal Tulkę, chcąc skontrolować w jakim dziewczynka jest stanie. Najwidoczniej włożyła w uderzenie sporo siły bo ściskała rączkę.
- Przeprosiłem. Nie wiedziałem, że mała tyle przeszła. Chciałem ją uspokoić. Nic nie zrobiłem, mówiłem do niej tylko. - wyjaśnił spokojnym głosem - Dostałem w twarz. Należało mi się. I właściwie to tyle, poprosiłem by mała poszła spać.
Z twarzy Jocelyn dało się wyczytać, że jest wściekła. Bane w końcu bez jej wiedzy spędził czas z jej podopieczną.
W jego oczach jawiła się ona jak rozzłoszczona lwica-matka, której odebrano lwiątko a po zwróceniu pachniało obco.
Przeczesał dłonią białe włosy. Kilka faktów zataił, nie będzie przecież spowiadał się z tego co myślał dotykając puchate piórko Tulki. Nie będzie zeznawał, że pogłaskał je 'inaczej', delektując się fakturą lotki...jak kiedyś skórą kobiety która łączyła z nim łóżko. To pozostawił dla siebie. Wiedział, że musi się zacząć kontrolować, wyhamować. Zwłaszcza, że Tulkę bardzo skrzywdzono.
Przemilczał, że mała mówiła do niego jak tamta dziewczyna którą...
Patrzył na Jocelyn czekając na jakąkolwiek reakcję. Na jego martwej jak dotąd twarzy zaczęło malować się lekkie zdenerwowanie.
W piersi pojawił się znajomy ból. Sumienie waliło kamiennymi pięściami, domagając się zadośćuczynienia za przeszłość. Bane jednak starał się odgonić natrętne myśli i wspomnienia.
Jocelyn wyglądała jak jedna z jego kochanek, ta która lubiła awantury jako grę wstępną... A może nie? Może po prostu był tak zmęczony, że widział to co chciał widzieć?

Jocelyn - 17 Wrzesień 2016, 14:55

To że zwrócił jej uwagę na to że ma słaby autorytet względem swojej załogi ją rozjuszyło. Traktował ją jak jakiegoś nieposłusznego szczeniaka co nasrał na dywan.Już była gotowa go rąbnąć pięścią w tą jego gębe gdy wstał. Uspokoiła się wtedy lekko, jednak nadal byłą wściekła. Po jej twarzy nie dało się rozczytać szargających nią emocji. Potrafiła to naprawdę dobrze skrywać za swoją zimną, obojętną maską. Jedynie jej oczy ciskały błyskawice.
Czuła że Julia szarpie ją za szlafrok jednak totalnie ją ignorowała. Z nią rozmówi się później. Jakim prawem w ogóle ruszyła się z pokoju w środku nocy??
Nie zaregowała na jego gest by se siadła. Gdyby usiadła to z nerwów zaczęłaby tupać nogą. Teraz tylko niecierpliwie machnęła skrzydłami które do tej pory tkwiły ciasno ułożone przy ciele.
W momencie gdy usłyszała co się stało wnet zamarła. Wziął ja na kolana? I go za to uderzyła? To się kupy nie trzymało. Może i wiele przeszła i jej lęk przed mężczyznami był zrozumiały.. ale coś takiego? I co miał na myśli mówiac ze tyle przeszła? Zmierzyła go wzrokiem.
- Co wiesz?- spytała się z podejrzliwością w głosie. Czyżbvy Julia mu się zwierzyłą? W sercu Joce pojawił się niespodziewany żal. Dlaczego otworzyłą się przed nim? I jeszcze to całe nazywanie go wujkiem? CO to wszytsko do cholery znaczy?
Poza tym.. dlaczego czuje podświadomie że to nie wszystko? Dlaczego czuje ze ktos tu kłamie? Bane jawił się teraz w jej oczach jako zagrożenie. Jak tak dalej pójdzie wypieprzy go na zbity pysk.
Podeszła do niego a ich twarze się prawie stykały.
- Czyżbyś próbował mnie zrobić w konia?- Przez jej ciało przeszedł dreszcz a na skórze pojawiła się gęsia skórka.

Tulka - 17 Wrzesień 2016, 15:47

Dziewczynka nie mogła uwierzyć, że Jocelyn ją ignorowała. Próbowała jej powiedzieć, żeby zostawiła Banea, ale ... nie umiała do niej dotrzeć. To było dla niej niezrozumiałe. Czyżby Jocelyn była zła też na nią? Czy po prostu wściekłość zakryła jej cały świat. I widziała tylko mężczyznę przed sobą?
Dziewczynka jeszcze chwilę próbowała zwrócić na siebie uwagę kobiety. Gdy jednak ta nadal nie zwracała na nią uwagi i podeszłą bliżej Banea Tulka przycisnęła ciasno skrzydełka do pleców i syknęła cicho. Nie po to aby zwrócić na siebie uwagę udając, że coś ją boli. Naprawdę ją zabolało. To skrzydło naprawdę powinno zostać rozruszane. Nie miała w zwyczaju udawać, ze coś jej jest. Nigdy tak nie robiła. I nie miała zamiaru zaczynać.
Widząc zdenerwowanie na twarzy Banea i to, że Joce na pewno mu nie odpuści, poczuła jak w jej oczach zbierają się łzy. Dlaczego tak się działo? To wszystko jej wina....
Podbiegła do Joce i stanęła obok Bane, starając się zwrócić na siebie uwagę opiekunki..
- Siostrzyczko....to moja wina - nawet nie zauważyła jak nazwała Joce, zrobiła to automatycznie - wujek Bane nic mi nie zrobił...ja...ja się tylko wystraszyłam bo mi się coś przypomniało!
Lekko podniosła swój głos. Nie umiała pojęcia co powiedzieć, żeby Jocelyn zwróciła na nią swoją uwagę. To ją bolało nawet bardziej niż skrzydło i rączka razem wzięte. Była zmęczona i zaczynała się denerwować.
- Przypomniało mi się jak pan mnie brał na kolana i dotykał! - wypaliła nagle zdenerwowana. Trzęsła się ale miała nadzieję, że nie pogrążyła bardziej wujka.
- Wujek chciał mi tylko obejrzeć skrzydło, a ja spanikowałam! To moja wina...proszę się na niego nie denerwować!
Mówiła podniesionym, spanikowanym głosem. Nigdy na nikogo nie krzyczała. Zawsze starała się być grzeczną i cichą dziewczynką. Co prawda często była też gadatliwa, ale tylko jeśli ktoś nie powiedział jej, że ma tak nie robić.
Patrzała na twarz Joce z determinacją.
- Proszę...zostawmy to i chodźmy już spać.. - dodała ciszej, z lekko przepraszającym głosem.

Gregory - 17 Wrzesień 2016, 19:13

No dobrze. Teraz wyraźnie słychać było ten beznamiętny głos Toksynki (nawet nie wiedział, skąd wziął dla niego tą ksywkę, on po prostu wyglądał strasznie niezdrowo, i ta jego odporność na wszelką chemię była też logicznym tropem) więc wydzierać się musiała na niego. Szczerze mówiąc, chciałby troszeczkę wierzyć, że robi mu równy ochrzan za to bezczelne podrywanie jej przy kawie. No bo tak się przecież nie godziło, nie? Trzeba zachowywać się dżentelmeńsko, statecznie, elegancko. Oczywiście, nie był w żadnym wypadku wrogiem szarego eleganta, byli ze sobą okej, zostało to ustalone, Cyrkowe Bractwo, Cyrkowi trzymają się razem... No ale popatrzeć też w sumie było miło. Dyskretnie, w tle się ponapawać, aby nikt nie pomyślał o Gregu nic złego. Niech mu wyleci z głowy startowanie do kochanej pani Kapitan.
Zaciągnął się petem ponownie, po czym okrył się gęstym dymem. Starał się spieszyć, aby nic go tam nie ominęło - nawet nie upewnił się, czy przyjęta postać jest w pełni stabilna. Szybko wciągnął na siebie spodnie razem z gaciami, nie śpiesząc się nawet włożyć koszuli. Niby to przypadkiem, przecierając oczy (prawdę mówiąc i tak mu się kleiły, późno było), wkroczył na korytarz... aby zobaczyć, że Jocelyn oskarża Bane'a o oszustwo. Była wkurwiona, jak Gregory nawet nie przypuszczał, że można być na kogokolwiek. O co tu chodzi?! A ta malutka Julka krąży wokół niej, prosi ją, aby przestała, cała przerażona! Zaraz zaraz... Co tu robi Julka?? Czy nie powinna już spać? Co zostawić? O co tutaj do cholery chodzi? Gregory nie spodziewał się, że ta mała w ogóle będzie w stanie podnieść głos na kogokolwiek, a Joce była na samym końcu długiej listy. To była praktycznie jej opiekunka, cały czas kręciła się wokół niej. Co tu się wyrabia?
Gregory podszedł w ich stronę szybkim krokiem, a jego metalowe skrzydła dyndały mu nad głową:
- Hej, co tu się wyprawia? - zapytał z lekka podejrzliwie.

Bane - 17 Wrzesień 2016, 20:32

Bane miał wrażenie, że stojąca przed nim kobieta zaraz eksploduje. Kręcąca się wkoło niej Tulka była niczym planeta orbitująca niebezpiecznie blisko słońca. Mężczyzna przez chwilę przestraszył się, że mała może dostać ogniem odbitym.
Nie spuszczał Jocelyn z oczu. Jej złudnie spokojna twarz z pewnością była tylko maską. Emocje zdradzały oczy i głos. Nie rozumiał właściwie o co te nerwy. Tulka wyszła od nieho z pokoju w jednym kawałku, nie płakała ani nic.
Pytanie pani kapitan sprawiło, że zmrużył oczy. Ile mógł wyjawić? Tulka powiedziała mu przecież to wszystko nie z byle powodu, zaufała mu na tyle by przyznać się co się jej przytrafiło. Ale czy Jocelyn również o tym wszystkim wiedziała? Czy mała skrzydlata dziewczynka też opowiedziała jej swoją historię.
Spojrzał niepewnie na Tulkę i przywołał ją dłonią. Jeśli podeszła, to położył jej dłoń na główce . Jeśli nie, przeniósł wzrok na Jocelyn.
- Wiem wystarczająco dużo. Małą przetrzymywano i doświadczyła molestowania oraz gwałtu. - powiedział spokojnie beznamiętnym głosem - Na kolana wziąłem ją by zbadać i rozruszać skrzydło. Przestraszyła się, uciekła. Kiedy po chwili się uspokoiła i wyszła chciałem ją przeprosić ale najwidoczniej znowu naruszyłem jej przestrzeń osobistą...i dostałem w twarz. - wytłumaczył, powtarzając znowu to co wcześniej, dodając tym razem więcej szczegółów. Czy trzeba powiedzieć coś więcej?
Bane był na skraju wytrzymałości psychicznej, jego martwa dotąd twarz zaczęła ukazywać coraz więcej. Skrzywił się rozzłoszczony tym nalotem i wywiadem Jocelyn. Za kogo ona go miała? Przecież nie po to wyleczył małą by ją teraz krzywdzić.
Kiedy skrzydlata kobieta podeszła do niego na odległość kilku centymetrów, zezłościł się jeszcze bardziej. Teraz to ona naruszała jego przestrzeń.
- Posłuchaj, wiem czym jest gwałt. Wiem to aż za dobrze... - zaczął niezbyt mądrze - Jestem w końcu lekarzem, trafiali do mnie ludzie z różnymi problemami. - dodał wymykając się zręcznie z niebezpiecznej sytuacji.
Miał serdecznie dość tego dnia, tego motelu i tych wszystkich pretensji. Pierś paliła go od środka, najchętniej odepchnąłby Jocelyn, wygonił je obie z pokoju i poszedł spać by zamknąć przydługi rozdział dzisiejszego dnia. Jak dobrze, że był gentlemanem.
- Wspominanie przeszłości Tulki przy niej samej nie jest chyba najlepszym pomysłem. To tak jakbym usiadł przy niej i tępym skalpelem rozgrzebywał ranę skrzydła. - mówił nieco podniesionym głosem, ale nie krzyczał. Zielone źrenice jarzyły się jadowitym neonem.
Nadejście Gregorego było niespodziewane ale sprawiło, że Bane momentalnie ochłonął. Na jego twarz znów wypłynęła martwa maska a oczy przygasły nie tracąc jednak powagi.
- Dobry wieczór Gregory. - skinął głową - Właśnie tłumaczę naszej pani kapitan, że nie jestem pedofilem. - dopiero po chwili zauważył dziwne stalowe pręty wystające mu z pleców. Postanowił jednak, że o nie i o Anglię zapyta blondyna później.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group