Anonymous - 16 Listopad 2016, 20:52 Szczerze mówiąc, nie spodziewała się, że wszystko potoczy się w takim kierunku; nie, żeby miała ustalony scenariusz co do ich spotkania, bo żadnego takowego nie miała, ale spodziewała się przeniesienie ich szarpaniny ze snów na rzeczywistość. Miała zamiar machać swoim jestestwem jak flagą, przywrócić wszystko na stare łady, a skończyło się na tym, że wiła się pod rozkosznymi ustami i dłońmi, delikatnie i subtelnie ją pieszczącymi. Nie czuła się ulegle, poddanie, a jednocześnie nie dominowała; były niczym dwa osobne jestestwa, niby na tym samym poziomie, a inne, a jednak dokładnie takie same.
Nori ponownie znalazła się na wysokości jej twarzy. Oddała pocałunek, namiętnie i leniwie, wcale nie przejęta tym, że przed chwilą te kuszące usta znalazły sobie miejsce między jej udami. Oddychała głęboko w jej wargi, rumiana i spocona. Palce Nieczystości zainteresowały się jej karkiem, które podrażniła paznokciami, nie boleśnie, a lekko, niczym pieszczota zadowolonego kocura. Nawet zamruczała ponownie. Czuła się zrelaksowana, a w jej myślach dominowała pustka. Zapewne, lada moment się to zmieni, dlatego delektowała się chwilą obecną.
- Nie uważasz, że to miła pobudka, Nori? - zapytała dość retorycznie, bo póki co, Mary była zainteresowana głównie swoją własną przyjemnością.
Zaplątała swoją nogę w jej, a potem przewróciła swoje ciało na jej. Wygodnie ułożyła się na jej piersiach, potem, po raz któryś, przesuwając językiem po jej ustach. Możliwe, że dopiero teraz, gdy - przynajmniej jedna strona, czyli ta Norisiowa - nie była zajęta pożądaniem, mogła dostrzec cienie pod jej oczami, ewidentnie wskazujące na zmęczenie. A ich właścicielka, z upartością godną Wikinga, zaproponowała:
- A może powtórkę? Tym razem ja będę dawać przyjemność tobie. Noritoshi - 17 Listopad 2016, 13:49 Wspomnienia o przebiegu snu były już tak dla Szafirki niewyraźnymi, że nagłe ich przypomnienie mogłoby być dla niej bardzo bolesne. Rany na łopatce nic już nie znaczyły, były jedynie jakimś nietypowym rodzajem swędzenia, które potrafiła zignorować. Kiedy jednak Mary sięgnęła jej karku, Straszka pokręciła nim, jakby chciała nie tyle przegonić dłoń, co doprosić się jedynie głaskania. Czuła jednak więcej zdecydowania, tkwiącego na cudownej granicy przyjemności i drażliwości.
- Jestem Szafirką, moja Kochana Pobudko... mów mi Szafirka. - odpowiedziała leniwym głosem, niekoniecznie mającym na celu sugerować, że pobudce wciąż nie stała się zadość.
Kiedy przyszło jej leżeć na dole, wcale nie poczuła się jakkolwiek osaczoną. Wręcz przeciwnie - chronioną. Instynktownie jej dłonie powędrowały na biodra jej kochanki. Głaskała, gładziła, leniwymi, kolistymi ruchami. Kiedy padła propozycja rewanżu, jej twarz zastygła jak skamieniała. Gdyby miała emocje, jej lica zarumieniłby się, a wargi złożyły w grymas zmieszania. Teraz dostrzegła jak zmęczone oczy Mary posiadała.
- Myślę, że to powinno poczekać. Do momentu, aż ja Tobie będę mogła zrobić pobudkę. Inaczej nie będzie to przecież powtórką. - starała wybronić się z oferowanej propozycji. Obawiała się jednak, że zabrzmiało to zbyt stanowczo.
A czemu nie chciała tego? Prawdopodobnie bała się, że Mary uczyni to niedelikatnie, ale także i wstydziła się przed nią swojej dziewiczości. Ona, od wielu lat zbierająca doświadczenie, a Szafirka? Nie miała nic. I nie wiedziała, co ją czeka. Niewiedza, którą może i byłaby w stanie zignorować...
Lecz ciepło Puri tak namiętnie ją otaczało, że oczy same się jej zamykały, a dłonie tuliły jak najbardziej ulubionego pluszaka. Niech ta chwila trwa, nigdy się nie kończy... Oferowany rewanż chciała przełożyć na dużo później, a póki co zadowolić się tym łagodzącym bezruchem.Anonymous - 18 Listopad 2016, 16:30 Szafirka. Ciekawiło ją to, czy spotka jeszcze swojego starego znajomego, Noriego, czy może damska część zajęła go na stałe. Nie tęskniła za nim, absolutnie, bo to oznaczałoby, że się przywiązała, a tego nie zrobiła od długich lat - jednak, miała jakiś sentyment do ich wspólnych zabaw, których pasji nie umiała znaleźć w nikim innym, chociaż może od samego początku robiła błąd, próbując znaleźć sobie zastępstwo na jego miejsce.
Zaproponowała kolejny numerek, bo skoro pierwszy dał jej tyle przyjemności, czemu nie mogłoby być jej więcej? Ale, widząc posągową twarz Szafirki, znała już odpowiedź. Myślała, że może się bała po tym śnie i, do cholery, miała się jej bać. Cudzy strach był z kolei inną przyjemnością dla Nieczystości, bo ów pobudzał pierwotne instynkty, mroczne zakamarki. Z zamyślenia wyrwały ją słowa blondynki, która chyba nieco za dobrze czuła się w roli dominującej, a może inaczej - wolała dawać, niżeli brać. Impurity zareagowała dosłownie nijak, więc trudno stwierdzić, czy wzięła sobie jej słowa do serca. Nie miała też zamiaru się kłócić, bo wysiliłaby resztki energii dla seksu, a nie dla drażliwych uszu wymiany zdań.
Jak jej [Szafirki] oczy przymknęły się w lenistwie, tak i Nieczystość swoje zamknęła. Kiedyś musiała się odciąć, bo zmęczenie zaczynało być powoli drażliwe. Ha! Żeby tylko zmęczenie. Umysł wciąż chaotycznie szukał nowych pytań i ich rozwiązań, pulsował, starał się znaleźć odpowiedź na pytania, które nie miały znaczenia, bo takie było przekleństwo wiedzy szóstym zmysłem...
I tak w końcu usnęła z wyczerpania.
Żeby, przygnieciona przez przyszłą rudość, po zaledwie kilku godzinach wstać pierwsza.
Przesunęła językiem po zębach, długą chwilę poświęcając bezsensownemu wpatrywaniu się w sufit. Jej ciało drgnęło, a potem powzięła się za rozplątywanie się z kończyn jej koleżanki. Dłonią przesunęła po włosach, jakby chcąc dać im trochę ładu, a potem wzięła się za nasuwanie i zapinanie ubrań. Spojrzała beznamiętnie na leżącą kobietę, chwilę stojąc w bezruchu, myśląc o wszystkim i o niczym, aż w końcu wyciągnęła z kieszeni ulotkę dotyczącą otwarcia jej klubu i zostawiła na najbliższym stoliku/komodzie. I powoli, tak bez butów, wciąż o sztywnych kończynach i śladami niewyspania, ruszyła do wyjścia. Ot tak, po prostu, nawet nie odwracając się za siebie.Noritoshi - 18 Listopad 2016, 17:25 Zasnęła. Leniwie wtulona i błogo przytulona, zapleciona w imię... właśnie, w imię czego? Tylko niedawnych przyjemności, czy czegoś więcej? Dla Szafirki nie było tu miejsca na poważniejsze sentencje - myślała tylko o tym dzisiejszym dniu, o tym, co dobrego mogą sobie wzajemnie dać. Ale nie myślała też, że to jednorazowe - była pewna, że to dopiero początek. Z myślą, że obudzi się i wszystko będzie tak samo, poza światem na zewnątrz, zasnęła.
Parę razy przez sen próbowała zmienić pozycje, w konsekwencji ponownie lądując ponad nią. Miała sny o niczym i właściwie nic z nich nie pamiętała. Miała wrażenie, że minęła ledwie godzina.
Przeciągała się, rozlegle przy tym ziewając. Zatrzęsła się z zimna. Coraz szerzej otwierała oczy, coraz bardziej było jej czegoś brak. W końcu to zrozumiała. Na zewnątrz jednak niewiele się zmieniło względem zmian poczynionych tutaj - w gruncie rzeczy, wciąż było tam jasno. Instynktowne poszukiwania swojej ukochanej; i wzrokiem, i dłońmi, nie dały rezultatów.
Jest sama.
Jeszcze nie rozumiała, że tak zwyczajnie od niej odeszła. Spała zdecydowanie za długo i rozespane oczy próbowały przyzwyczaić się do rzeczywistości. Wołała ją po imieniu. Nie dostrzegła żadnych jej ubrań. Opierając się o futrynę, zobaczyła ulotkę pozostawioną na komodzie. Nie widziała jej wcześniej. Wyszła z pokoju na korytarz.Anonymous - 18 Listopad 2016, 18:05 Trudno było nie usłyszeć dreptania Szafirki po podłodze, które kierowały się w jej stronę. Blondynka miała zamiar przyspieszyć krok, chociaż do jej świadomości nie docierało to, że zwyczajnie ucieka, niczym diabeł przed światłem, bo nie zregenerowała się, ba, świat ponownie pragnął udowodnić, gdzie leżało jej miejsce, malując wszystko w szarości i czernie...
- Wracaj do łóżka - padł beznamiętnie rozkaz, jakby ich zabawy przeleciały jej przez palce, bo w istocie, tonęłyby w maziach, gdyby nie te dziwne ciepło, które wciąż czuła miejscami na ciele.
Czasami nie znosiła tego. Tego pulsowania pod czaszką, swędzeniem żył, dłoni, które niemal same chciały się poruszać. Były dni, gdy nie dawała sobie rady z wiedzą, której nie powinna mieć, bo świat był bardziej ekscytujący, gdy miał własne tajemnice, a tak poza tym, martwi potrafią być naprawdę żywi, a ich lodowate palce napierały na kark, próbując zmusić do posłuszeństwa. Jeszcze czego. Zatrzymała się na chwilę, szarpnęła za swoje blond kudły, syknęła przez zęby. Czuła, że coś kapie jej z brody, chociaż nie wiedziała, czy to krew z nosa - takie rzeczy zdarzają się od czasu do czasu - czy zwyczajnie przygryzła sobie coś w jamie ustnej - a te zdarzają się o wiele częściej.
- Wracaj do łóżka, kurwa mać - warknęła jeszcze przez zęby, a potem wypuściła na podłogę tych kilka kosmyków.
Najgorsze z tego były te szkielety przeszłości. Uważała się za wolną, z upartością małego dziecka zaprzeczając żelaznemu uściskowi kości, czy blizn sięgającym dalej, niż ciało. Drgnęła i postawiła kolejny krok, z całej siły odpychając się od ściany. Stwierdziła całkiem trzeźwo, że chyba opadały jej powieki, skoro jej pole widzenia było coraz mniejsze. Gdzieś tam, pomyślała, że pewnie to oni chcą je zamknąć, a na to nie chciała pozwolić, nie mogła, bo jest wolnawolnawolna.
- Nie potrzebuję cię. Nie potrzebuję nikogo. Niczego. Na niczym mi... - szeptała pod nosem, jak mantrę, jak m o d l i t w ę.
Dopadła do klamki, starając się uwolnić od tego mieszkania, które przyprawiało ją o klaustrofobię. Musiała odetchnąć tym brudnym, cuchnącym powietrzem.Noritoshi - 18 Listopad 2016, 19:05 Ma wracać do łóżka? Że ona, teraz? Dopiero wstała! I o ile pierwsze słowa przeleciały koło niej jak paproch w poruszonym jej obecnością powietrzu - czyli niezauważenie - tak za drugim razem wywróciła oczami, ożywiła się i postąpiła kilka stanowczych kroków przed siebie.
Była bliżej, mogła słyszeć ją wyraźniej. Myślała, ze coś się stało, że jest na nią o coś zła... lecz po co miałaby wciąż przebywać w tym domu, a jednocześnie od razu o to nie rościć pretensji? Uznała zatem, że to z nią coś jest nie tak. Jakiś ciężar na nią spadł? Zobaczyła stróżkę krwi i targane włosy. Dla niej, wciąż wydostającej się z jawy, zdarzenia ta nabierały na wyrazistości, a jej własna reakcja była spowolnioną.
- Mary, chodź, przestań, nie rób tak - swoim charakterystycznym, spokojnym i delikatnym głosem starała znaleźć z nią porozumienie. Gdy gwałtownie odpychała się od ściany, Szafirka przyśpieszyła, aby ją złapać. Bała się, ze zaraz wyjdzie na zewnątrz. W odpowiedzi usłyszała tylko powtarzane w kółko słowa.
Słowa negujące Szafirkowe prośby.
- Kochanie... chodź do mnie.
Gdy klamka została naciśnięta, Szafirka w odwecie objęła w pasie tyłem stojącą Mary, przykładając usta do czubka jej głowy. Chciała ją zachować przy sobie, pragnęła jej z równą zaciekłością, jak ona sama przestrzeni, wolności. Można by pomyśleć, że samym dotykiem warg byłaby w stanie zwrócić wyrwane przed nią włosy - tak bardzo zabiegała o Panią Cień.
Szkoda tylko, że nie znała jej intencji.
Tylko dwie rzeczy przeszkadzały w Szafirce w wyjściu na zewnątrz. Brak górnej części ubioru oraz fakt, że jej ciało aż w połowie było półprzezroczyste.
Bała się, ze ją utraci, że zupełnie nic dla niej nie znaczy.Anonymous - 18 Listopad 2016, 19:48 Ciało Nieczystości wydawało się być zupełnie pozbawione siły w sidłach Szafirki; z pewnością, gdyby ta jej nie trzymała, jej kolana uderzyłyby o podłogę.
W ogóle nie chciała tego dotyku. W tej chwili, nawet ciepła skóra blondyny wydawała się być zimna na ciele Nieczystości, ba, Mary sama zadrżała i skurczyła się w sobie, jakby samo to sprawiało jej ból. Pani Nieczystości wydawała się w ogóle nie kontaktować ze światem rzeczywistym, jakby ogarnęły ją jakieś dziwne urojenia, ba, jakby zatraciła się w iluzji, którą przecież sama włada. Zaborczość, którą traktowała ją druga kobieta, w tej chwili była dla niej niczym dłonie zaciśnięte na szyi, pozbawiające ją tchu. Już lepiej było wdychać to śmierdzące powietrze, które w tej chwili ich otaczało, a które w tej chwili sięgnęło nozdrzy Szafirki. Mogła poczuć jedną część tego, czym dusiła się mniejsza kobieta, która - przez kaszel - ubrudziła podłogę krwią.
Na szczęście, ta przestała lecieć, a do jej świadomości powoli zaczął docierać ból z przygryzionego języka i wewnętrznych części policzek. Zresztą, podobnie było z nosem, z którego posoka powoli przestawała lecieć. Przesunęła językiem po wargach, czując żelazisty posmak.
- Mówiłam ci, żebyś puściła! Brzydzi mnie twój dotyk. Nie rozumiesz, że cię nie potrzebuję? Nie potrzebuję ani twojej troski, ni do cholery twoich uczuć. Rozumiesz? Tylko cię wykorzystuję- stwierdziła ochryple, a Szafirka sama mogła poczuć na swoim ramieniu coś twardego, chłodnego, a co potem zacisnęło się mocno na jej ramieniu, sprawiając ból. Gdyby się odwróciła, dostrzegłaby... szkielet. Paskudny, wydawać by się mogło, że uśmiechnięty... Z pewnymi pozostałościami po skurczonych mięśniach o nijakim kolorze, jakby pozbawiono ich krwi.
Zresztą, sytuacja z przodu nie wyglądała lepiej, bo podobny wlazł na ciało Mary, swoimi nienaturalnie długimi paliczkami sięgając do jej szyi.
- A ty dajesz mi się krzywdzić, jak najtańsza dziwka, dla mojej uciechy.
tworzenie iluzji: najpierw zmysł węchu, a potem jedynie zmysł wzroku i dotyku, 1/3.Noritoshi - 20 Listopad 2016, 10:42 Nie wiedziała, skąd ten smród, który wykrzywiał jej twarz i odciągał głowę tak, jakby właśnie oberwała w zwolnionym tempie z prawego prostego. Gdyby ostatnimi czasy cokolwiek materialnego zjadła, miałaby czym zwymiotować, ale nie było nic, ni kropli żółci. Pustka.
Krwi było coraz więcej i to nie rozespanie było winne, że tak wiele szkarłatu dostrzegała. Naprawdę tyle go było. Niewiarygodne. Ta krew, ten smród, teraz te słowa.
Wykorzystywana. ONA.
Znowu się dawała obracać jak laleczka z półki sklepowej, licząc na wiele, a mogąc dostać co najwyżej nic nieznaczący dotyk. Może za wiele posiadasz receptorów pod skórą? Weź sobie ją przeszczep na jakąś silikonową, sztuczną wkładkę. Będzie ci wygodniej.
A Stracha tylko zmysły i to, co głęboko w sercu, odróżniają od pierdolonego zombie.
Puściła ją jak poparzona. Powietrza już od dłuższego czasu nie wdychała.
- Wykorzy-stu.. jesz? W takim razie czynisz to bardzo delikatnie.
Mówiłaby dalej, ale wybił ją z równowagi nagły uścisk na ramieniu. Przekręciła szyję w bok, ujrzała ten szkielet. Nie zauważyła nawet, że powietrze już nie cuchnęło.
- C-co Ty robisz! Przestań! To twoja sprawka, prawda? Zabierz to! - wykrzykiwała, mając w zasięgu wzroku także drugi szkielet - ten rościł sobie prawo do szyi Nieczystości. Czy to on był winny tego krwotoku? Co tu się wyprawiało? Dlaczego?!
- Nie skrzywdziłaś mnie, jeśli tak ma wyglądać krzywda, może trwać długo... - wiecznie?
Nie, nie mówiła o tych szkieletach.
Pamiętała tylko tyle, co przyjemności skonsumowane na jej łóżku. Podobało się jej to i mogłaby odtwarzać wielokrotnie. Nie wiedziała, że początek był już wcześniej, że tylko z przypadku potoczyło się to tak delikatnie.
Szafirka. Niewiedza.
Bez wiedzy jesteśmy ślepi. Bez wiedzy krążymy w czarnym pudełku, które jest ciałem doskonale czarnym, sądząc że jesteśmy w co najmniej szarym, choć chciałoby się, aby to był biały. W marzeniach jest przecież białym; jest ciałem doskonale białym.
Fizyka obłędu.
Wycofała się o krok, a potem postąpiła dwa do przodu, wyrywając z uścisku szkieletu szyję jej Mary. Nikt nie będzie krzywdził Mary w JEJ domu. Ten postawiony krok w tył był bardzo stanowczy i niespodziewany, a jego zadaniem było wyszarpnięcie się z uścisku zaciskającego się na ramieniu niczym imadło.
- Zostaw ją! - wykrzyczała do szkieletu. Szkoda, że nie wiedziała, ze to tylko iluzja.
A może to nie tylko iluzja?Anonymous - 14 Styczeń 2017, 09:01 Waleczna Szafirka mogła przysięgać jej wierność i miłość do końca życia; mogła obiecywać jej najpiękniejsze sny, ale ostatecznie, Nieczystość była jedynie sobą i splugawiłaby każdą niewinność. Szafirka, dotąd niewinna, spotkała się z zakazanym owocem, który wciąż ją kusił. Możliwe, że gdyby nie była taka stara i zgorzkniała, gdyby pamiętała, jak to jest odczuwać coś, cokolwiek, pewnie byłaby wzruszona tym, że ktoś płacze dla niej - dla najgorszego śmiecia ze wszystkich śmieci.
Zachichotała pod nosem, co w obecnym stanie wydawało się być cholernie upiorne. Krótko przesunęła dłonią po jej włosach, a i ta wydawała się zamienić na krótki moment w długie paliczki o kolorze kości słoniowej. Chwila zupełnie groteskowa, gdy po chwili szkielety okazały się być dla niej takie ciężkie, że zmusiły naszą większą blondyneczkę do upadku i to z hukiem. Nieczystość jedynie spojrzała na nią beznamiętnie, a potem odwróciła się i wyszła, chwiejnie kierując się ku wyjściu. Tym była dalej, tym i szkielety były coraz lżejsze i niewyraźne, ale Nori teraz nie miałaby szans jej dogonić. Nieczystość wydawała się niemalże rozpłynąć w ciemnościach nocy, do których wszakże tak dobrze pasowała.