Mari - 24 Październik 2016, 11:52 Ogony Mari poruszały się samowolnie. Położyła uszy płasko. Zapomniała o całym otaczającym ją świecie. Teraz była tylko ona i jej Nishi. Nie było żadnego SCR, żadnego Arcyksięstwa, żadnej Krainy Luster czy Szkarłatnej Otchłani. Nie było nawet Luny, której chyba coś się w tym momencie śniło. Mari miała zamknięte oczy. Czuła bliskość Opętańca. Czuła jego zapach, jego dotyk. Nie chciała aby to się kiedykolwiek skończyło.
Nogi miała jak z waty, usta ją mrowiły. Miała wrażenie, że ta chwila trwa wiecznie, gdy się jednak skończyła to i tak uważała, ze skończyła się o wiele za szybko.
Gdy Nishi również wyznał co do niej czuje, z jej oka pociekła pojedyncza łezka. Szybko ją jednak otarła - to ze szczęścia - powiedziała szybko. Jej oczy się śmiały. Serce prawie wyskakiwało z piersi, cała drżała. Nigdy się jeszcze tak nie czuła. Była w niebie. W jej prywatnym niebie bez trosk. Nie chciała aby to uczucie zniknęło, no ale kiedyś będzie musiało prawda?
- Idziemy - powiedziała lekko zasapanym głosem i dała się pociągnąć na piętro. Wcześniej jednak życzyła Lunie dobrej nocy, na co psinka tylko pomachała ogonkiem. Może i była w obcym miejscu, ale póki wiedziała, że Mari jest w budynku, to nie obchodziło jej czy jest obok czy nie. Teraz upodobała sobie dywanik i do rana raczej nie będzie skora go opuścić. Mari uśmiechnęła się tylko na to i szła uradowana za Nishim.
Gdy zobaczyła gdzie on ją prowadzi, spojrzała na Opętańca pytająco, jakby upewniając się czy dobrze myśli, że będą spać razem.
Jeśli potwierdził jej przypuszczenia, uradowana poruszała uszkami, aż kolczyki w jej prawym uchu zadzwoniły o siebie u szybko schowała mu się całkiem pod kołdrą. Zwijając w kuleczkę na samym środku łoża. Była zmęczona, owszem, jednak miała tak dobry humor, że nie potrafiłaby od tak położyć się i zasnąć. Chciała się jeszcze podroczyć - to dobranoc - powiedziała spod kołdry, leżąc tak, że dla Opętańca nie było już za bardzo miejsca.Nishinoya - 24 Październik 2016, 21:20 Wystraszył się lekko, gdy kotka zaczęła płakać – opuścił skrzydła nie rozumiejąc, co się dzieje, w taki sposób, że końcówki jego piór dotykały podłogi. – Czemu..? - zapytał, lecz urwał słysząc, iż to ze szczęścia. Skrzydła ponownie się uniosły, a radosny uśmiech powrócił na jego usta – Całe szczęście, już się wystraszyłem, że coś się stało…. – przytulił się do niej, oddychając głęboko. Naprawdę się wystraszył, że zrobił coś nie tak, że Mari jednak stwierdził, iż to tylko żarty… Że założyła się z kimś, iż rozkocha w sobie jakiegoś napaleńca. A przypadek sprawił, że kruczek stał się takim napaleńcem do uwiedzenia – dlatego naprawdę odetchnął z ulgą, gdy wszystkie jego złe myśli okazały się tylko niepotrzebnymi myślami.
-Tak, idziemy – powiedział, uśmiechając się radośnie. Czuł się tak lekko, błogo i szczęśliwie mając przy sobie lwicę.
Dostrzegł jej poruszenie, kiedy zorientowała się gdzie zmierzają oraz zaśmiał się widząc, jak wchodzi po kołdrę, mówiąc dobranoc – O nie, tak się nie bawimy – powiedział, podchodząc do lóżka oraz podnosząc Mari (wraz z kołdrą), a następnie kładąc się na miękkim materacu, a srebrnowłosą układając na swoim prawym ramieniu. Przykrył ich szczelnie kołdrą, obracając się na prawy bok – tak, by być do kotki twarzą oraz by jego skrzydła jej nie przeszkadzały. – Teraz dobranoc – to powiedziawszy ucałował ją w skroń i pogłaskał lewą ręką po włosach.Mari - 25 Październik 2016, 10:12 - Przepraszam, że Cię wystraszyłam - powiedziała patrząc mu w oczy i kładąc delikatnie łapę na jego policzku - to po prostu najszczęśliwszy dzień w moim życiu - uśmiechnęła się do niego uroczo i wtuliła. Czuła jego głęboki oddech. Naprawdę musiałam go wystraszyć pomyślała ze smutkiem, jednak nie pokazała go.
Nie potrafiła się uspokoić, była tak szczęśliwa, że ledwo co się powstrzymywała aby nie iść za Nishim w podskokach. Czuła się jak mały kociak, a nawet lepiej. Naprawdę! Nigdy w życiu nie czuła się tak szczęśliwa.
Było jej błogo na sercu, chciało jej się biegać, tańczyć, śpiewać. Jednak zmęczenie jej na to nie pozwalało. Musiała przyznać, że nigdy nie spodziewałaby się, że ten dzień się tak skończy. No bo skąd?
Gdy Nishi ją podniósł, zachichotała cichutko. Nie wyrywała się. Dała się ułożyć tak jak będzie wygodnie jej Opętańcowi. To w końcu jego łóżko, jego dom i nie miała najmniejszego zamiaru się tu rządzić. Była mu bardzo wdzięczna, że może u niego przenocować. Odpocząć od trosk ostatnich kilku dni. Gdyby wróciła do siebie najpewniej musiałaby napisać te nieszczęsne raporty, myślałaby o tym co się wcześniej wydarzył. Nie myśl teraz o tym zganiała się w myślach.
Gdy Nishi się ułożył, wtuliła się w niego ufnie. Czuła się przy nim bezpiecznie. - Dziękuję, że na mnie wpadłeś - powiedziała zasypiając i ziewnęła szeroko - dobrano c - wyszeptała jeszcze i momentalnie zasnęła. Mimo iż chciała z nim jeszcze porozmawiać.
Wyglądała spokojnie, uszy miała położone płasko, nie czuwała. Ogony owinęła delikatnie wokół nogi Nishiego, a jedną łapę oparła o jego tors. Jej oddech był spokojny. Spała...Nishinoya - 25 Październik 2016, 21:28 - Nie przejmuj się tym, mała – wtulił policzek w jej miękką i puchatą łapkę – Cieszę się, że sprawiam Ci tyle radości – objął ją mocno, całując w kocie ucho – Dla mnie o również jest prze szczęśliwy dzień – powiedział cicho.
Naprawdę czuł się swobodnie w towarzystwie Mari – był niczym ptak, który po długich latach został wyzwolony i mógł wyfrunąć z klatki oraz polecieć w stronę nieboskłonu. Mimo że nic go nie więziło, to nie czuł takiej wolności w sercu, jakiej zaznał będąc przy lwicy, jego lwicy.
Słysząc jej chichot, sam zaśmiał się lekko, kiedy układał się z białowłosą do snu – było mu tak przyjemnie, tak ciepło, gdy leżała tuż obok… Przez chwile walczył ze sobą, by nie położyć rąk w niewłaściwym miejscu, jednak udało mu się wytrwać i teraz przytulał się do Mari. – W takim razie, ja dziękuje, że tam stałaś – powiedział lekko rozbawiony, aczkolwiek poruszony jej słowami. Zrobiło mu się niezwykle miło. – Dobranoc kochana, śpij dobrze – uśmiechnął się, widząc jej błoga twarz, która po chwili pogrążona była w przyjemnym śnie.
Nishi powdychał przez jakiś czas jej słodki zapach i sam dał się pochłonąć objęciom Morfeusza.
Dzisiejszej nocy śnił o jasnowłosej kobiecie z pięknymi oczami, która uwiodła go swoją prostotą oraz delikatnością - a on, jako głupiec, wpadł w jej pułapkę, dając się złapać w sidła miłości. Jednak nie było mu smutno, nie był też nieszczęśliwy - racze wręcz przeciwnie, gdyż to uczucie jest najwspanialsze na świecie.Mari - 25 Październik 2016, 22:04 Jej sen zaczął się tak jak każdy, który jej się śnił od dzieciństwa. Ubrana w ładna schludną sukienkę szła przez korytarze swojego "domu". Była mały kociakiem. Znała doskonale ten budynek, w końcu się w nim wychowywała, mieszkała tam przez siedemnaście lat. Coś się jednak zmieniło...
Nim doszła do pomieszczenia dla gości, na jej drodze pojawił się czarny ptak. Kruk o lśniących skrzydłach. Spoglądał na nią swoimi mądrymi oczami. Dziewczynka o dwóch ogonkach ruszyła za nim, próbując go złapać. Nagle kruk zniknął, a zamiast niego pojawił się przystojny mężczyzna o białych włosach i czerwono-fioletowych oczach. Przytulił ją i wtedy wszystkie smutki i troski zniknęły. Zniknął znienawidzony budynek, w którym była więziona i często katowana, zniknęły smutki i strach. Gdy otworzyła oczy nie była już małą dziewczynką. Nie znajdowała się też już w budynku, znajdowała się na pięknej kwiecistej łące wraz z mężczyzną, który odgonił od niej wszystko co złe i brudne.
Sen zaczął się nim Nishi zasnął. Mari doskonale wiedziała co się dzieje we śnie dlatego już na początku można było wyczuć, że śni jej się coś miało wesołego czy przyjemnego. Gdy jednak we śnie pojawił się białowłosy mężczyzną, kotka rozluźniła się i uspokoiła.
Mari obudziła się gdy słońce już dawno wstało. Była wyspana i pełna energii. Gdy otworzyła oczy pierwszym co zobaczyła był Nishi, który jeszcze smacznie sobie spał. Uśmiechnęła się na widok Opętańca. Przypomniała wczorajszy wieczór.
Wyswobodziła się delikatnie z jego objęć po czym pocałowała go delikatnie w policzek. Zrobiła to jednak tak by Kruczka nie obudzić. Wyglądał tak spokojnie, że nie miała serca tego robić. Z jednej strony nie chciała go opuszczać, z drugiej nie mogłaby usiedzieć teraz w jednym miejscu.
Zeszła więc na dół gdzie czekała na nią troszkę zirytowana Luna, która bardzo dosadnie dała kotce do zrozumienia, że z tego domu nie umie sama wyjść. Mari szybko wypuściła Lunę do ogrodu i już miała za nią wyjść gdy przypomniała sobie, że przecież Nishi nie wie, że już wstała. Pewnie zaniepokoi się gdy zobaczy, że jej nie ma albo uzna, że mu się to po prostu przyśniło.
Znalazła szybko kartkę i ołówek i napisała krótką wiadomość.
Cytat:
Czekam w ogrodzie na tyłach domu
Zamiast podpisu, umieściła tam rysunek przedstawiający małego dwuogoniastego kotka, który macha wesoło łapką.
Zostawiła wiadomość na stole w kuchni i wyszła z domku Nishiego.
Zaczęła się przechadzać po pięknych ogrodach, raz po raz rzucając Lunie patyk do aportowania. Zastanawiała się jak będzie wyglądać teraz jej przyszłość, gdy spotkała kogoś kto ją pokochał. Zastanawiała się też jak zareaguje na jej ... pracę oraz to gdzie obecnie mieszka.
Spacerowała rozmyślając i czekając aż jej ukochany wstanie i do niej dołączy.Nishinoya - 27 Październik 2016, 21:46 Zanim udało mu się zasnąć, odczuł, że kotka jest spięta i najprawdopodobniej ma jakiś zły sen, dlatego delikatnie pogłaskał ją po głowie, chcąc by choć trochę się rozluźniła. Po jakimś czasie lwica uspokoiła się, zapadając w przyjemny sen. Kruczek zasnął dosłownie po krótkiej chwili.
Nie lubił wstawać wcześnie, dlatego słysząc, że kotka wstaje z łóżka, zabierając całe ciepło, które nagromadziło się podczas nocy. Wymruczał coś niezrozumiałego pod nosem, jednak odwrócił się na drugi bok, przytulając się do skrzydła.
Wstał dopiero, kiedy jasne promienie słońca uparcie padały na jego twarz, a skrzydła błyszczały na kolorowo, jeszcze bardziej irytując białowłosego, który chcąc nie chcąc musiał w końcu zwlec się z łózka. Rozejrzał się zaspany, szukając wzrokiem Mari, jednak nigdzie jej nie dostrzegł, przez co wystraszył się, że białowłosa lwica była tylko wytworem jego wyobraźni, który ukazał mu się w bardzo przyjemnym śnie. Odetchnął głęboko, próbując się uspokoić, bo przecież istniały spore szanse na to, że kotka naprawdę istniała oraz że zgłodniała lub postanowiła zajrzeć do Luny.
Powoli zszedł z łóżka, przeciągając się oraz ziewając, prostując przy tym zastane skrzydła. Na początek udał się do łazienki, by skorzystać z toalety, umyć twarz wodą oraz wyszczotkować zęby. Gdy skończył względnie się ogarniać – zszedł po schodach na dół w celu poszukiwania kotki, jednak nie zobaczył jej w pomieszczeniu. Przegryzł niepewnie wargę rozglądając się czy nie zostawiła jakiejś karteczki, która informowała by go, gdzie obecnie Mari się znajduje. Na szczęście po chwili dostrzegł zawiniątko na stole kuchennym, do którego szybko podszedł, niezmiernie uradowany. Kiedy przeczytał, że jest w ogrodzie, postanowił przygotować śniadanie, które następnie włożył do koszyka piknikowego. Nalał też ciepłej herbaty do termosu, biorąc to wszystko ze sobą i udając się do ogrodu, w którym czekała na niego Mari. – Dzień dobry, skarbie – uśmiechnął się do niej przyjaźnie.Mari - 27 Październik 2016, 23:33 Mari uśmiechnęła się rozbawiona widząc jak Kruczek wtula się do swojego skrzydła. Usiadła jeszcze na chwile obok niego i pogładziła go łapą po miękkich piórach.
Gdy już wstała, poszła się ogarnąć po czym zeszła do marudzącej Luny. Napisała szybko notatkę i nawet nie myśląc o tym by coś zjeść lub przygotować wyszła pochodzić po ogrodzie.
Spacerowała jakiś czas, oglądając naturę, którą mogła tu spotkać. Co jakiś czas rzucała też jakiś patyk swojej białej psince. Cieszyła się słońcem i śpiewem ptaków. Nie myślała już o troskach. Wspominała miniony wieczór. Przeszedł ją przyjemny dreszcz gdy przypomniała sobie pocałunki.
Usiadła w słoneczku na trawie. Zamknęła oczy i cieszyła się ostatnimi ciepłymi momentami. Zbliżała się zima i kotce na pewno będzie brakować wygrzewania się na słoneczku. Był to chyba jeden z jej ulubionych sposobów na relaks.
Luna w tym czasie zajęła się polowaniem na jakieś żyjątka. Średnio jej to wychodziło ale psinka nie poddawała się.
Mari podpierała się łapami za sobą. Wystawiała twarz do słońca. Gdy usłyszała, że ktoś nadchodzi najpierw zareagowało jej ucho, które odwróciło się w stronę dźwięku. Gdy jednak usłyszała głos Nishiego odwróciła się szybko, uśmiechnięta. Wstała i otrzepała się z ziemi. - Dzień dobry, śpioszku - podeszła do niego - wyspałeś się?
Stała przed nim uśmiechnięta. Nagle zobaczyła jednak koszyk, który Nishi ze sobą przyniósł - co tam masz dobrego? - zapytała zaciekawiona schylając się do koszyka w celu zaglądnięcia i zbadania jego zawartości. Jej ogony od razu zaczęły falować jak u polującego kota, który właśnie zobaczył swoją zdobycz.Nishinoya - 31 Październik 2016, 11:22 - Nie jestem śpioszkiem – pogłaskał ją po głowie – To Ty jesteś rannym ptaszkiem – wyszczerzył się radośnie – Dawno tak dobrze nie spałem – przyznał szczerze. Często cierpiał na bezsenność, dlatego każda noc, którą prześpi była niemałym osiągnięciem. – Śniadanko! – zatrzepotał skrzydłami i usiadł na miękkiej trawie – Są kanapki, jest też herbatka i trochę ciasta – oblizał usta na samą myśl o jedzeniu – Hym… - zamyślił się lekko – Czegoś brakuje… - przegryzł wargę i uniósł jedną brew – No tak! – poderwał się z ziemi – Kocyk! – uśmiechnął się do kotki – Zaraz go przyniosę – to powiedziawszy udał się do domu, którego wziął pierwszy lepszy koc. Gdy wrócił do ogrody – rozłożył go na ziemi i dopiero wtedy zadowolony z siebie otworzył koszyk, wyciągając z niego cały prowiant. – Smacznego – złapał jedną kanapkę w rękę, a następnie wziął spory gryz. Był głody po całej nocy bez jedzenia, dlatego szybko pochłoną kanapeczkę oraz chwycił po następną. Dobrze, że zrobił ich bardzo dużo.
- Mam do Ciebie pytanie - przełknął ostatni kawałek - Pomogłabyś mi udekorować dom na halloween? Chciałbym przystroić go masą dyń z ogródka - nie chciał jej się narzucać czy ją wykorzystywać. Broń boże! Chciał tylko odrobinę pomocy przy rzeźbieniu! Sam je sobie potem poukłada! - Głowie chodzi mi o pomoc przy wycinaniu - sięgnął po termos, w którym była herbatka i odkręcił go, ściągając dwa kubeczki oraz biorąc jeden i nalewając sobie napoju do niego. - Nie będzie to problem? - zrobił smutną minkę. Naprawdę nie chciał jej wykorzystywać.Mari - 31 Październik 2016, 16:42 Kotka zamruczała zadowolona gdy Kruczek pogłaskał ją po głowie. Ucieszyła się na wiadomość, że Nishi się wyspał. Uśmiechnęła się więc miło do niego, falując spokojnie swoimi ogonami.
Uradowała się słysząc, że Opętaniec przyniósł śniadanie. Niecierpliwie czekała, aż Nishi przyniesie kocyk, po czym usiadła na nim jak najbliżej Opętańca. - Smacznego Kochanie - powiedziała z uśmiechem i sięgnęła po kanapkę, zajadając ją ze smakiem. Rozejrzała się za Luną, czy psinka czasem nie zgłodniała. Zauważyła jednak, że Innocenza chyba już upolowała sobie śniadanko.
Mari ułożyła się wygodnie na kocu, zajadając ze smakiem kanapki. Siedziała tam by ramieniem stykać się z ramieniem Nishiego. Opierała się o mężczyznę. Jej ogony wesoło falowały.
Widząc, że Opętaniec nalewa sobie herbatki, sama podstawiła mu kubek z miłym uśmiechem.
Słysząc jego pytanie zamyśliła się - no nie wiem nie wiem - zerknęła z niego z poważną miną - nie wiem czy moje umiejętności są wystarczające aby wyrzeźbić coś w dyniach i ich nie zepsuć - po tych słowa połasiła się lekko głową pod brodą Nishiego - jeśli mi pokażesz jak to mam robić to bardzo chętnie Ci pomogę. - uśmiechnęła się do niego. Ta propozycja wyraźnie ją ucieszyła, w końcu dzięki temu będzie miała pretekst aby spędzić z Opętańcem więcej czasu.
Widząc jego smutną minką szybko klękła przed nim i chwyciła delikatnie jego twarz w łapki - nie smuć się - spojrzała mu w oczy z troską - to naprawdę, żaden problem i z przyjemnością spędzę z Tobą więcej czasu, a że łączy się to z czymś czego nie miałam okazji jeszcze robić to cieszę się tym bardziej - uśmiechnęła się do niego miło i pocałowała go delikatnie w nos, po czym oplotła jego szyję łapami i przytuliła go miło do siebie.Nishinoya - 1 Listopad 2016, 22:45 Czasami był taki roztargniony i zapominalski, ale co się dziwić w towarzystwie tak pięknej kobiety? Tym bardziej, że od dawna nie spał tak dobrze, a że jego mózg nie przywykł do takiego stanu rzeczy – to napawał się tym słodkim stanem wypoczęcia organizmu.
Gdy kota zetchnęła się z jego ramieniem, automatycznie objął ją lekko skrzydłem, uśmiechając się do urodziwej niewiasty.
- Dziękuje – powiedział miło, przyjmując kubeczek od Mari. – Luna nie jest głodna? Bo zawsze możemy jej coś zostawić – rozejrzał się za białym psiakiem, jednak nie dostrzegł jej w pobliżu. Najwyraźniej biegała gdzieś po ogródku, dobrze się bawiąc i goniąc jakiegoś motylka lub małą jaszczureczkę, która wcześniej mogła wygrzewać się do ostatnich promieni słonecznych na jakimś kamieniu.
Nie był pewien czy lwica w ogóle się zgodzi na jego prośbę, dlatego słysząc początek jej wypowiedzi, lekko opuścił skrzydła w taki sposób, by większa ich część dotykała ziemi. Dlatego ucieszył się niezmiernie, gdy dokończyła swoje słowa i połasiła się do jego brody – Jesteś wielka! –dosłownie rzucił się na kotkę, sprawiając, że oboje polecieli na ziemie i pocałował ją w usta, a następnie otarł swój policzek o jej oraz pomógł lwicy wstać, a następnie przeprosił za taką żywą reakcje. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę – przyznał, gdy powiedziała, że z chęcią spędzi z nim więcej czasu oraz spróbuje czegoś nowego. – Rzeźbienie w dyniach jest zabawne, a z ich wnętrza zawsze można zrobić chleb lub placek dyniowy – zafalował rozentuzjazmowany skrzydłami – I nie, to wcale nie jest stwierdzenie, że mamy piec kolejnego placka – puścił jej oczko, śmiejąc się cicho. – Oczywiście najpierw trzeba będzie zjeść to, a dopiero potem można zabrać się za coś innego – wyszczerzył się, pokazując jej język.Mari - 1 Listopad 2016, 23:15 - Myślę, że Luna już sama zapewniła sobie śniadanko - powiedziała z cichym śmiechem. - w końcu to bestia i przed trafieniem do mnie musiała sobie jakoś radzić - uśmiechnęła się miło do Opętańca.
Zamruczała cichutko, gdy Nishi objął ją skrzydłem. Było takie mięciutkie. Mogłaby tak siedzieć cały dzień. Jednak Kruczek miał inne plany. Uradowany rzucił się na Mari, która zaskoczona aż miauknęła krótko. Nie uciekała jednak, bo też poco. Odwzajemniła pocałunek i zamruczała głośno gdy Nishi otarł swoim policzkiem o jej. Przyjęła też pomocną dłoń po czym oblała się rumieńcem. "Atak" Opętańca nie zakończył się jedynie wylądowaniem dwójki na ziemi oraz pocałunkiem. Przez przypadek Nishi podwinął koszulę, w której Mari siedziała, odsłaniając troszkę za dużo. Gdy pomagał jej wstać koszula kończyła się tuż nad jej pępkiem, odsłaniając jej całe nogi oraz bieliznę.
Kotka szybko się poprawiła, oblewając się mocnym rumieńcem i uśmiechnęła uspokajająco gdy Kruczek zaczął ją przepraszać za tę reakcję. - ja również się cieszę - uśmiechnęła się szeroko, pokazując swoje białe ząbki. - czuję, że czeka nas dobra zabawa - powiedziała po czym widząc języczek, zbliżyła się do niego błyskawicznie i chwyciła go delikatnie ząbkami. Po czym spojrzała Nishiemu w oczy i pocałowała go mocno i długo. Miała bardzo dobry humor i szczęście aż z niej kipiało. Jej ogony falowały wesoło, a na jej ustach cały czas widniał szeroki uśmiech. Chyba jeszcze nikt jej takiej nie widział. W sumie...ona sama nie pamięta czy kiedykolwiek była tak szczęśliwa jak teraz.
Gdy już się odsunęła, sięgnęła szybko po ciasto - to kończmy szybko śniadanko i chodźmy pracować - zażartowała z ustami pełnymi ciasta. Naprawdę nie mogła się już doczekać tego co pokaże jej ten dzień.Nishinoya - 2 Listopad 2016, 22:02 Pokiwał głową na znak, że rozumie, iż ta puchata kulka niegdyś żyła na wolności i dobrze sobie radziła zdobywając pokarm.
Rozbawiało go ciche miauknięcie ze strony lwicy, kiedy tak się na nią rzucił, ale szybko o nim zapomniał, gdy srebnowłosa odwzajemniła jego pocałunek! Mógłby tak cały dzień pochylać się nad nią oraz całować jej słodkie i miękkie usta. Nie spostrzegł nawet co się stało z koszulą kotki do chwili, w której nie pomagał jej wstać… Wyglądała tak cholernie pociągająco oraz podniecająco, że ledwie się kontrolował… Zagryzł wargę do krwi, odwracając wzrok oraz kierując myśli na coś innego… Jego spojrzenie sięgnęło małego, niebieskiego ptaszka, który siedział na drzewie i również wygrzewał się do słoneczka. O właśnie tak… Skup się na zwierzątku.. powtarzał w myślach, a kiedy uspokoił się na tyle, by bez obaw spojrzeć na Mari – tak też uczynił. – Oczywiście, że czeka nas wyśmienita zabawa! – nie spodziewał on się jednak, że jego język zostanie lekko ugryziony tymi ostrymi ząbkami. Ze zdziwienia uchylił lekko usta, co jedynie ułatwiło lwicy długie i niezmiernie przyjemne całowanie krucza, który niemalże natychmiastowo oddał jej pocałunek. – No nieźle, tego się nie spodziewałem - przyznał i pokiwał głową z uznaniem dla lwicy. – Jasne! – sam również złapał kawałek ciasta w dłoń i w trzech gryzach skończył jeść pyszny placek. – To tak, mogłabyś znaleźć największe noże? Będą w szufladach w kuchni, a ja pójdę po dynie – uśmiechnął się do niej radośnie, ruszając do specjalnie wyznaczonej części ogrodu, gdzie rosną wszelkiej maści warzywa i owoce.Mari - 3 Listopad 2016, 00:23 Uśmiechnęła się radośnie słysząc pochwałę w głosie Nishiego. Widząc jak zajada ciasto, zaśmiała się lekko, kończąc własny kawałek ciasta.
Gdy Nishi przedstawił jej swój plan przytaknęła głową i zajęła się zbieram rzeczy po śniadaniu. - To idę poszukać tych noży, za chwilę wrócę - uśmiechnęła się do niego i zabierając ze sobą koszyk, ruszyła z powrotem do jego domu.
W kuchni szybko znalazła noże oraz jakąś większą miskę na "wnętrzności" dyń. Kto wie. Może potem faktycznie upiekom jakiś chleb lub zrobi się z tego zupę na obiad.
Gdy już wszystko przygotowała do zabrania do ogrodu postanowiła, że jeszcze umyje naczynia po ich śniadaniowym pikniku. Umyła wszystko dokładnie, zapakowała noże i miskę do koszyka i ruszyła z powrotem do ogrodu. Po drodze porwała jeszcze paczkę z żelkowymi robalami, wkładając sobie jednego między zęby.
Odłożyła koszyk na koc i o ile Nishi nie wrócił jeszcze z dyniami, Mari (jeszcze z mokrymi łapkami) ruszyła go poszukać i zapytać czy nie potrzebuje pomocy w przenoszeniu pomarańczowych kul. Przy okazji zastanawiała się co by mogła w swojej dyni wyrzeźbić i czy w ogóle da radę zrobić cokolwiek co by wyglądało w miarę ładnie, no i upiornie za razem.
Przeszedł ją dreszcz gdy przypomniała sobie jej ostatnie wywoływanie duchów i zastanawiała się co się stało z biednym Kapelusznikiem. Choć...czy to ważne?Nishinoya - 3 Listopad 2016, 22:01 Gdy tylko lwica zniknęła z jego pola widzenia – ruszył w głąb ogrodu na specjalnie wyznaczoną działkę z warzywami i uśmiechnął się, widząc kilka ładnych, pomarańczowych dyń, idealnie nadających się na dekoracje. Wyrwał z ziemi dwie małe kulki, następnie kolejne dwie ale większe od pierwszych oraz dwie największe, te najbardziej dorodne. Postanowił zabrać najpierw najmniejsze dynie w okolice kocyka, następnie wrócić po te średnie, jednak nie był jeszcze pewien co zrobi (a właściwe jak przyniesie te dwa kolosy na miejsce) z pozostałymi. Gdy wrócił na grządkę, stwierdził, że nie da rady unieść ani jednej, dlatego wymyślił inny plan – stanął za jedną z dyń i zaczął ją popychać w taki sposób, by jak najszybciej doturlała się do wyznaczonego miejsca. Gdy udało mu się tam dotrzeć, zauważył kotkę, która odkładała właśnie koszyk na koc. – Została jeszcze jedna, taka duża jak ta – powiedział oddychając szybciej oraz ocierając pot z czoła – Zaraz przyjdę, to pokaże Ci wszystko – wrócił na wyznaczone pole i pchanie kuli zaczął od nowa.
- Dobra – powiedział, gdy chwile odpoczął – Najpierw należy przeciąć każdą z dyń jakieś 5 centymetrów pod tym zielonym cudem – wziął nóż i zaczął przecinać dynię poziomo – Następnie należy łyżką wyciągnąć cały środek… - urwał, przypominając sobie, że przecież nie poprosił kotki o przyniesienie dwóch łyżek – Przekrój zatem resztę dyń, a ja przyniosę nam łyżki… Skleroza, jak widzisz, jest czymś nieprzyjemnym.. – ruszył w stronę kuchni oraz wyciągnął jeszcze jeden nóż i dwie duże łyżki, a następnie wrócił do kotki. Jeśli ta skończyła przekrajać wszystkie dynie, to podał jej łyżkę, pokazał ją drążyć dynie i sam zajął się wyciąganiem miąszu ze środka pomarańczowej kuli.Mari - 4 Listopad 2016, 01:05 Mari stanęła jak wryta widząc jakie dynie toczył Nishi. Zastanawiała się czy mu nie pomóc ale widząc rozmiary uznała, że tylko by mu przeszkadzała. Zaczęła więc z zainteresowaniem oglądać te, które Nishi już przetransportował do koca. Gdy Opętaniec przytoczył ostatnią dynię dała mu chwile odetchnąć - wszystko w porządku? - zapytała. Widziała, że to nie było łatwe zadanie. Pogłaskała go po plecach czując, że koszula mężczyzny jest mokra. - może chcesz się iść przebrać? - zapytała niepewnie. W końcu nie każdy lubi chodzić w mokrych od potu ubraniach.
Przyglądała się jak Nishi pokazywał w jaki sposób powinna wycinać otwory w dyni, po czym sama zaczęła wycinać drugą dynię. Przytaknęła Opętańcowi, dając znać, że usłyszała, że idzie po łyżki. Nim jednak Kruczek wrócił, Mari szybko uporała się z robieniem otworów. Posługiwanie się nożem nie sprawiało jej żadnych problemów. W sumie...to nie chciało jej się czekać aż Kruczek wróci z łyżkami. Wsadziła więc łapę we wnętrzności dyni i zaczęła wyciągać wszystko co dała radę do miseczki. Gdy skończyła opróżniać drugą z wielkich dyń, usłyszała, że Nishi wraca.
Nagle pojawił się w jej głowie dziwny pomysł. Wzięła w łapę sporą ilość "wnętrzności" z dyni i wspięła się po drzewie na dach domku, i tam się przyczaiła czekając na Kruczka. Gdy ten pojawił się w polu rażenia położyła się łasko na dachu czekając na dobrą okazję.
Jeśli Nishi zaczął się rozglądać rzuciła w niego tym co wyciągnęła już z dyni po czym ze śmiechem zawołała - a teraz mnie złap! - i skoczyła z dachu w jego ramiona. Jeśli zareagował na to odpowiedni szybko, wpadła mu w ramiona i pocałowała szybko rozpromienia, jeśli jednak nie zdążył zareagować, spadła bezpiecznie na cztery łapy. Już nie z takich wysokości się spadało! W końcu spędziła sporo czasu na ulicy, a tam dużo budynków jest wyższych od domku Kruczka.
Po bezpiecznym upadku uciekła kawałek od Kruczka patrząc na niego zadziornie. Skoro nie złapał jej w locie to niech złapie ją na ziemi. Stała gotowa do ucieczki, uśmiechając się cały czas i machając wesoło białymi ogonami.