To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Upiorne Miasteczko - Karczma "Kościołamacz"

Anonymous - 23 Grudzień 2012, 18:01

Yaradan nie zwrócił uwagi na to, że akurat ktoś się w niego wpatruje. Być może był zamyślony, a być może po prostu ignorował świat dookoła. Herbata została podana, mężczyzna zapłacił i napił się naparu. Chwilkę się zastanowił, najprawdopodobniej nad smakiem. I znów jego głos zabrzmiał w tym miejscu.
- Interesujący smak, dobry człowieku. Poproszę wyrób z trzciny cukrowej. Dziękuję.
Tak! To herbaciany koneser-nazista. Posłodził dokładnie wymierzone dwie i 1/4 łyżeczki cukru. Potem wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza notatnik i długopis. Poprawił ranty, żeby było na powrót elegancko, po czym zaczął coś notować, kompletnie ignorując otoczenie. Kiedy Ingrid się odezwała, nie było wstępnie żadnej reakcji. Dało się jednak słyszeć przytłumione i ledwie słyszalne szepty. Wtedy mężczyzna przyłożył palec do ust, nadal notując.
- Jest Panienka bardzo głośna, poproszę nieco ciszej.
I nie było w tym słychać żadnej kpiny, po prostu... wyraził swoje zdanie. Notował dalej spokojnie. Troszkę to trwało, ale w końcu zakończył proceder, odłożył notatnik i długopis na ladę, po czym wziął łyk herbaty i w końcu spojrzał na kobietę. Spojrzenie miał przenikliwe i badawcze. Wtedy też dało się zauważyć, że coś się porusza na jego cieniu. Oczy. Wściekle zielone oczy bez źrenic. Mrugały, znikały i pojawiały się w innej części cienia. Było ich chyba sześć par. Potem wszystkie się pozamykały. Yaradan zaczesał niesforny kosmyk długich włosów za ucho swoimi palcami, ciągle wpatrując się badawczo w kobietę.
- Nazywam się Yaradan Kurejas, droga panienko i jestem mieszkańcem Krainy Luster. Liczę na rewanż.
Ton był, jak zwykle, uprzejmy. Nie przesadnie, nie oszczędnie. W sam raz, jakby nie była to wyuczona maniera.

Anonymous - 23 Grudzień 2012, 20:26

Mógł lekceważyć otoczenie. Owszem, miał do tego prawo. Jednak nikt nie mógl lekceważyć Ingrid. Jej gniew mogłaby usłyszeć połowa Lusterka i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego.
Osobnik... zachowywał się dziwnie naturalnie, dziwnie... ludzko. Nie pasowało to do niego, żaden drobiazg nie łączył się z jego otoczeniem. Widocznie czuł się dobrze w towarzystwie tego-czegoś, a jednak owe coś tak bardzo do niego nie pasowało. Wykluczało się nawzajem. Ingrid zmrużyła oczy i nadal się przyglądała. Czy ona pytała o godność? Nie będzie go używać, w ostateczności może uda się jej zapamiętać imię.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. C Z Y M jesteś? - powtórzyła, cedząc przez zaciśnięte zęby. Nie była przyzwyczajona do dezorientacji. Zielone ślepia wydawały się iluzją, czymś ulotnym, a mimo wszystko były realne. W końcu to Ingrid jest tu specem od iluzji. Potrafiła rozróżnić prawdę od fikcji i znała się na tym lepiej niż ktokolwiek. Nie czuła potrzeby, aby się przedstawiać. Traktowała ludzi i nieludzi jako pewnej wielkości masy ciała, źródła emocji, obiekty, które trzeba powoli rozpracować. Nie przypinała im imion, cech charakteru, skojarzeń, wspomnień ani słów. Nie uznała to za konieczność.
By the way, barman dobrym człowiekiem? Śmiać się jej chciało. Lęki tego świństwa dawały Ingrid jasno do zrozumienia, iż jego jedynym zajęciem poza czyszczeniem brudnych szklanek były nadworne panie "Do Wynajęcia". Niby czemu ciągle na nią zerkał i łudził się, że coś zdziała?
Całą swoją uwagę skierowała na Yaradana. Musiała wiedzieć czym jest. Wiedziała, że z Lusterka, ale jaka rasa? Czemu nie spotkała jemu podobnej istoty? Jak śmiał wprawić ją w szok? Zacisnęła bladoróżowe usta i próbowała spenetrować jego wnętrze. Znaleźć jego strach, jednak nadal za mało o nim wiedziała.

Anonymous - 24 Grudzień 2012, 12:03

Choć jej gniew mogła usłyszeć połowa Lusterka, tak on był głuchy na to zawodzenie. Chłodna obojętność wobec pięknej dziewczyny, to najwidoczniej coś, co cechuje jego charakter. Było to naturalne, jak zostało nadmienione, oraz całkowicie pozbawione emocji. Na jej słowa, Yaradan zareagował wzniesieniem jednej brwi, w dodatku oszczędnym.
- Jeżeli po tym, droga Panienko, nie wiesz C Z Y M jestem, muszę stwierdzić, że jesteś spoza Świata Luster. Pozostanie to więc moją tajemnicą.
Prawda okazała się prawdziwie prawdziwa. Brutalnie wręcz. To tam było i nie chciało w żaden sposób ulec wyjaśnieniu iluzji. Realizm gubił się prędko w tym wypadku.
- Wie, Panienka, że się przedstawiłem, prawda? Dobra maniera wymaga odpowiedzieć pięknym za nadobne.
Mężczyzna wsparł się na łokciach o ladę barową i popił herbatki. Jego ruchy były ograniczone do minimum. Bez nadmiernej mimiki, gestów, które mają przekaz podprogowy. Chwilkę spoglądał jeszcze na Ingrid, jednak potem zaczął czytać swoje notatki. Przekreślił parę rzeczy, nadpisał. Potem spojrzał na miejsce obok siebie, wyglądało, jakby na kogoś spoglądał, utrzymywał kontakt wzrokowy, choć nikogo tam nie było. Skinął parę razy głową, wracając do notatek. Poprowadził też krótką i bardzo cichą wymianę zdań. W między czasie w jego cieniu pojawiały się co jakiś czas pojedyncze pary oczu i rozglądały dookoła. Znów rozległy się ledwie słyszalne szepty i chichoty. A Yaradan spokojnie (i teraz już w milczeniu), siedział sobie przy barze. i popijał herbatkę.

Anonymous - 26 Grudzień 2012, 12:08

Zderzenie dwóch światów nastąpiło ponownie. Mieszkaniec Lusterka kontra Ingrid. Lub na odwrót. Wcześniej marna kukła, którą można jedynie gardzić, bo do niczego innego się nie nadaje, teraz stwór jej podobny.
Aby zachować względny spokój, ponownie umoczyła usta w dobrym winie. Właśnie ono było jedną rzeczą, która sprawiała przyjemność ludzkiej części dziewczyny. Zazwyczaj skupia się na głębszych rzeczach; była wszak strachem.
- Pozwól zatem, że to będzie moją tajemnicą. - odpowiedziała zgryźliwie, nie ukrywając jak bardzo ją zirytował. Aby zniwelować szok, zawód i rozczarowanie, ponownie powróciła do barmana. Tym razem nie miała w planach go lekceważyć, wręcz przeciwnie. Nie było nic widać, aby Ingrid się wysilała. Nie było żadnych powodów, aby świadczyć, iż to właśnie ona rozpoczyna swoją małą prywatną ucztę. Tylko jej oczy o tym mówiły, a były teraz zasłonięte ciemnorudą kurtyną kręconych włosów. Objęła szklankę dłońmi i zaczęła stukać małym palcem o jej dolną część. Niemalże w tym rytmie biło teraz serce niewinnego barmana. Ingrid musiała wynagrodzić sobie swoją wytrwałość faktem, że nie popsuła wieczoru swoim wybuchem. Wbiła spojrzenie w otyłego mężczyznę i przeszyła go na wskroś. Był tak łatwym obiektem! Zaczął się trząść, kiedy spojrzał w stronę Ingrid. Nie mógł oderwać od niej wzorku, bo mu na to nie pozwalała. To, co widział pozostanie tajemnicą. W każdym razie był raz co raz blady i czerwony ze strachu, potłukł szklankę, którą trzymał w dłoniach, zaczął się cofać, przewracając dobre wina i tłumił krzyk. Miał wszystkie objawy panicznego lęku, a najlepsze w tym wszystkim było to, że nic się nie zmieniło. Otoczenie nadal było takie jak zawsze, nikt nie wszedł, nikt nie wyszedł... Barman widział lęki w swojej głowie, a jego słodki strach rozluźniał Ingrid. Uśmiechnęła się kącikiem ust i nadal patrzyła na właściciela baru. Była zadowolona i w mig zapomniała o nieprzyjemnym gościu Kościołamacza siedzącym tuż obok.
Całkowicie zajęła się lękami barmana; nie przerywała stukania palcem o szklankę, jakby właśnie ten mały gest był wyznacznikiem tego, co się dzieje w głowie biednego człowieka.

Anonymous - 26 Grudzień 2012, 12:49

Kurejas pozwolił sobie na uśmiech, słysząc słowa kobiety.
- Wobec tego mamy swoje słodkie tajemnice, Panienko. To wysoce interesujące.
Z całą pewnością wyczuł irytację kobiety, uśmiech mógł sugerować, że dokładnie takiej odpowiedzi i reakcji się spodziewał.
- Proszę się nie gniewać. Nie codziennie ktoś pyta obcą osobę o to "czym" jest. Wydało mi się to tym bardziej dziwaczne, bom już niemłody, a i urody co najwyżej przeciętnej.
Oczy były skupione na notatniku, minę miał spokojną. Pisał piórem na naboje. Stalówka wydawała charakterystyczny dźwięk, kiedy była przeciągana po papierze, nanosząc nań atrament. Zamaszyste pismo Yaradana było czytelne i dosyć archaiczne. Założył nogę na nogę, skupiając się na tekście. Było spokojnie, wręcz świat dookoła zdawał się stać w miejscu. Ciszę przerywało jedynie stukanie palcem o naczynie przez kobietę. Marionetkarzowi odpowiadał najwidoczniej taki spokój. Jednak w to wszystko wdarł się czynnik chaosu, rozpoczynający się od strzaskania przez barmana szklanicy. Yaradan podniósł niespiesznie głowę, skupiając wzrok na barmanie. Butelki przewracające się pod naporem jego ciała, strojące nieprzewidywalne choreografie w locie, strach w oczach tego mężczyzny. Oczy pobiegły nieco w bok i skupiły się na kobiecie na chwilę. Statyka. Kontrast. Powrócił spojrzeniem do mężczyzny. Wyraz marionetkarza był co najmniej niespodziewany, taka sytuacja wydawała się działać jeszcze bardziej uspokajająco na niego.
- Zachowania paranoidalne z zespołem omamów. Choć to nie moja domena...
Powiedział bardziej do siebie, analitycznie przyglądając się barmanowi. Wstał po chwili i skierował się za ladę bocznym przejściem. Zdecydowanie miał mniej siły niż ten rosły chłop, dlatego poczekał z boku, aż atak minie, pilnując jedynie, żeby mężczyzna nie uderzył gdzieś głową. Kiedy się już uspokoi lub straci przytomność, sprawdzi, czy wszystko z nim w porządku, czy szło nie powbijało się w dłonie, czy nie ma objawów uszkodzeń wewnętrznych. Yaradan mógł być 'złą' istotą, jednak cenił sobie osoby, które robią dobrą herbatę...
Marionetkarz był wyjątkowo spokojny i opanowany, działał z chirurgiczną precyzją, każdy ruch był płynny, miał jakiś cel, nie był wykonywany niepotrzebnie.

Anonymous - 26 Grudzień 2012, 13:22

Najwyraźniej nikt nie zainteresował się, że właściciel baru zaraz dostanie zawału. No tak, tym różniło się Lusterko od Świata Ludzi. Ingrid mogła sobie spokojnie żerować na strachu i bólu, a nikt się tym nie przejmował. Dlatego nie lubiła Lusterka. Tam "na dole", inni odczuwali nienawiść, lęk na widok bólu kogo innego. Gratis parę emocji, zaiste kusząca perspektywa.
Jej skupienie przerwał jednak towarzysz siedzący obok. Popsuł słodką sytuację, chciał przekroczyć granicę iluzji. Swoją mową i poruszeniem ciała. Ha! A jednak ktoś zamierzał sprawdzić czy barman nie zejdzie z tego świata. Hm, Ingrid zdecydowanie preferowała samobójstwa. Po takim czynie nie musiała żywić się z miesiąc; to są dawki wysoko narkotyczne.
Mimo wszystko nie odpowiedziała na jego słowa, ani nie oderwała spojrzenia od jednostki barmana. Nie skończyła, przeciągała strunę jeszcze dalej. Teraz jej niewinna ofiara postanowiła w końcu krzyczeć. Nieprzyjemny uśmiech rozjaśnił twarz kobiety. Okej, teraz pokazywała, że to jej sprawka, ale co z tego? W jej oczach zabłysnęło coś niebezpiecznego.
- Nie obchodzi mnie wiek ani uroda. - w końcu odpowiedziała głosem nieobecnym. Przesyłała niewielką część energii w iluzję, która z każdą minutą nasilała lęk i nienawiść barmana.
- Patrzę przez pryzmat rasy. Nic więcej nie jest warte zainteresowania. - wyjaśniła i zmarszczyła brwi. Barman czuł się chyba bardzo źle, sądząc po czerwieni skóry na jego twarzy. Tak bardzo ie chciało jej się przerywać iluzji, było jej przyjemnie. Więc przedstawienie trwało dalej.

Anonymous - 26 Grudzień 2012, 14:16

Z barmanem było coraz gorzej, krzyczał. Strach, w jego oczach tańczyła nieustanna spirala przerażenia, naznaczona światem, którego zgromadzeni nie widzieli, tylko on. Był to więc świat specjalny tylko dla niego, jedyny w swoim rodzaju. Kurejas jednak dostrzegał do czego to może prowadzić. To nie było to, czego szukał. To nie jest TA dynamika. To tylko statyka biegająca w kółko. Imitacja progresu. Wydał z siebie bezpłciowe westchnienie, poprawił płaszczyk uderzył z całej siły w potylicę barmana. To newralgiczne miejsce kilku ośrodków. Blisko jest rdzeń kręgowy, oczywiście mózg. Yaradan, oczywiście, nie był typem wojownika, dlatego efekt mógł być różny, jednak miejsce było na tyle newralgiczne, a jego wiedza na temat anatomii humanoidów wielka, że prawdopodobieństwo utraty przytomności przez barmana na skutek 'przeciążenia' było wysokie. Nawet jeśli się nie uda, może to "przywróci go do żywych". Powoli wycofał się na swoje poprzednie miejsce, żeby napić się herbaty. Potem wyjął z wewnętrznej kieszeni fajkę, nabił ją tytoniem, po czym za pomocą zapałki, odpalił, wypuszczając dym. Bolała go ręka. Zdecydowanie ta forma nie nadawała się do takich przedsięwzięć. Wtem przemówiła kobieta, która z początku zignorowała wcześniejsze słowa mężczyzny. Skupił na niej spojrzenie pionowych źrenic, wnikliwie analizując jej uśmiech.
- Jakieś specjalne preferencje? I czemuż akurat przez pryzmat rasy, Panienko?
Zagadał, a jego oczy nieustannie wpatrywały się w jej uśmiech z zainteresowaniem badacza... albo kolekcjonera, który chciał by go wyciąć i powiesić w domu nad kominkiem. Kolejna strużka dymu powędrowała w eter, kolejny łyk herbaty powędrował do żołądka. Kurejas ponownie założył nogę na nogę, lekko zmrużył oczy.
- Cierpienie sprawia Panience przyjemność?
Rzekł ze spokojem, bardziej stwierdzając, niż pytając.
- Ten człowiek cierpi na subtelne schorzenia, najprawdopodobniej. Widzi rzeczy, których my nie widzimy. Czy to aż tak ciekawe?

Anonymous - 26 Grudzień 2012, 14:33

Wybuchnęła śmiechem. Było to szczere rozbawienie wywołane żałosnymi próbami Yaradana przywrócenia świadomości barmana. Kiedy zaczęła się śmiać, iluzja rozprysła się, zniknęła i scaliła się z powietrzem. Właściciel Kościołamacza już wiedział, kogo unikać. Uciekł na zaplecze, czym rozbawił jeszcze bardziej Ingrid. Humor znacznie poprawił się. Lęk dostarczał jej hormonów szczęścia i widocznie nasza Ingrid byłą od tego uzależniona. Pogodnie odwróciła się w stronę dziwnego mężczyzny. Już z jej oczu nie miotały błyskawice, była zadowolona i dumna z siebie. Stukanie palcem o szklankę również znalazło swoje zakończenie.
- Panie Yaradan. Bawi mnie pan swoimi pytaniami, których odpowiedź jest w powietrzu. - wskazała otoczenie wokół. - Wystarczy spojrzeć bardziej, a byłby spokój. Nie mów do mnie, per "panienko", tylko Ingrid, skoro już. Powiedz mi zatem, jaki jest sens poznawania ludzi? Sama rasa wszystko powie o danym osobniku. Reszta nie ma znaczenia, dlatego nie będę ci wyjaśniać mojego pryzmatu. - wyjaśniła i zakończyła swój krótki monolog. Dziwne, bo dużo powiedziała w ciągu paru minut. Zazwyczaj unikała głębszych rozmów, jednak jej rozmówca był tak irytujący, tak błędnie patrzył... doznał zaszczytu n o r m a l n e j rozmowy z naszą Ingrid.
Nie skomentowała "schorzeń" barmana. Bo po co? Co by jej to dało? Poznałby informacje na jej temat, a było tu zupełnie zbędne. Ingrid cierpiała w ciszy, bo tak trudno było jej odczytać lęk Kurejasa. Chociaż coś jej mówiło, że byłby to długi proces odkrywania jego duszy, a cackać się Ingrid nie zamierzała.
Wróciła do słodkiego wina. Jej małe przestępstwo.

Anonymous - 26 Grudzień 2012, 15:20

Kobiecie dopisywał humor. Kurejas nie wydawał się być zmieszany. Powiódł spojrzeniem za barmanem, potem spojrzał ponownie na Ingrid, tym razem jednak analizował jej spojrzenie. Wydawała się być teraz inną osobą. Bardzo wesołą, nie agresywną. Nawet zrobiła się bardziej wylewna. Marionetkarz oparł się wygodnie o krzesło. Rozumiał. Brak dynamizmu.
- Cieszy mnie dostarczanie rozrywki Panience Ingrid. I tak, niestety, rozumiem już. Brak progresu. Bezwzględne gonienie za ogonem.
Łyk herbaty, pyknięcie z fajki. Jaki jest sens poznawania ludzi? Spojrzał na włosy kobiety i powiódł od czubka głowy, aż po same końce, niczym szampon pewnej słynnej marki. Poznał wiele osób, jednak mało która potrafiła się odezwać. Były martwe, ale poznał ich wnętrze, poznał ich styl życia. Mógł stwierdzić, czy paliły, piły, jak się odżywiały, czy dbały o siebie. To było ciekawe. Zajrzał znów w oczy kobiety, jego charakterystyczny głos znów rozległ się w tym pomieszczeniu.
- Sens jest prosty, Panienko Ingrid. Kiedy poznaje się czyjeś wnętrze, poznaje się siebie lepiej, bo ma się porównanie. To jedna z domen, dzięki której odbywa się rozwój, wiodący do istoty doskonałej... bycia nią, Panienko Ingrid.
Teraz to Yaradan się zaśmiał, jednak w uprzejmy sposób, nie kpiący.
- Panienko Ingrid... to dosyć stereotypowe. Mnie życie nauczyło, że każda istota to indywiduum jedyne w swoim rodzaju. Powinno to działać w obie strony więc. Czyli, według takiego postrzegania, będzie mogła Panienka Ingrid stwierdzić kim jestem na podstawie analizy mojego zachowania, prawda?
Skrzyżował palce i oparł je pod brzuchem. Wnikliwie przyglądał się rozmówczyni, choć może takie miał normalne spojrzenie.
- Jeżeli będzie Panienka Ingrid blisko prawdy, wówczas wyjawię jakąż to tajemnicą owiana jest moja przynależność rasowa.

Anonymous - 26 Grudzień 2012, 15:37

Ingrid była osobą, która nie mogła usiedzieć w miejscu. Yaradan po prostu zaczął ją nudzić, robiąc jej wykład na temat poznawania człowieka. W dodatku był w błędzie i nijak nie dało się nawrócić go na odpowiedni tor myślenia. Zdawała sobie sprawę, że był widocznie silniejszą jednostką niż ona, dlatego nie mogła pozwolić sobie na ambitne zadanie odnalezienia jego strachu. Nie było warto.
- Szpiczaste uszy, cienie pod oczami, blady prawie jak wampir, oczy nieludzkie, pedantyczne zachowanie... twój wygląd świadczy o tobie. Mógłbyś być cyrkowcem lub arystokratą. Lub marionetkarzem, ale za tymi zdecydowanie nie przepadam. - powiedziała neutralnym, chociaż trochę znudzonym, tonem.
Ciągle czuła na sobie spojrzenie. Tym razem był to on sam, chociaż i tak pozostało uczucie dyskomfortu. Nie potrafiła go poprawnie zaszufladkować, przyczepić mu plakietki ani, najgorsze ze wszystkiego, zignorować. Wydawał się, że nie dostrzega pochodzenia Ingrid - tak łatwego do odczytania, a zachowywał się, jakby poznał już wiele. Irytował ją.
- Daruj sobie per "panienko". - syknęła. Była nią - niestety. Dobrze pamiętała, że zmarła w dniu ślubu. Dlatego wolała, aby nikt nie drażnił jej wspomnieniami z zamierzchłej, zakurzonej przeszłości.
- Nie widzę sensu poznawania istoty doskonałej, jak to ująłeś. To dodatkowe problemy. Ludzie i nieludzie to egoiści. Więc to po prostu strata czasu. Zaś ty... - urwała, bo nie potrafiła jeszcze go określić. Uciekła spojrzeniem do połowy już pustej szklanki. Mógłby już powrócić tchórzliwy barman. Nie chciała, aby jej małe przestępstwo w postaci tego wina, za szybko się skończyło.

Anonymous - 26 Grudzień 2012, 20:04

Wysłuchał spokojnie kobiety, dopił herbatę do końca. Zdecydowanie, w swojej pracowni nie doświadczyłby takich spotkań. Poruszające się formy, choć w dużej mierze pozbawione dynamiki, mogły być na swój sposób interesujące. Powoli spakował swój bagaż dokładnie tam, gdzie wcześniej się znajdował. Jego spojrzenie powróciło do rozmówczyni, jednak tym razem utkwiło w na widocznej części jej brzucha, jakby interesowało go jej... wnętrze. Potem jednak powrócił do oczu. Zszedł z hookera (tj. krzesła barowego) i podszedł niespiesznie do kobiety, ciągle skupiając się na jej organie wzroku. Usiadł tak, że pomiędzy nimi było teraz jedno wolne miejsce. Usiadł przodem do kobiety, czyli bokiem do lady. Założył nogę na nogę, łokieć wsparł o blat, zaś drugą ręką wyjął fajkę z ust. Z bliska czuć się dało zapach męskiej wody toaletowej, wymieszany z aromatycznym zapachem tytoniu do fajek. Na szczęście nie palił brukowego siana. Słychać też się dało wyraźniej ciche głosy gdzieś nieopodal, choć w barze można było to wziąć po prostu za odgłosy innych klientów. Głos mężczyzny posiadał ciągle tą niską głębię dojrzałego mężczyzny i był nadal donośny.
- Skoro tak, moja droga Ingrid, dlaczego za mną nie przepadasz? Wiesz...
Nadal się jej przyglądając, wykonał ruch dłonią, jakby trzymał w dłoni drewniany krzyżyk z nićmi, sugerując jakoby był właśnie przysłowiowym "władcą marionetek".
- Jak sobie życzysz, moja droga Ingrid.
Zabrzmiał oto, jakby nie potrafił inaczej, zawsze coś tam przed imieniem musiał dodać. Może niedostrzegalna przez niego "mania" lub zabieg zaplanowany, żeby zirytować rozmówcę albo też kwestia wychowania. Po ostatniej kwestii pokręcił głową.
- Błędnie rozumujesz. Nie poznałem nic o poznaniu istoty doskonałej, tylko o staniu się takową, moja droga Ingrid.
Zmarszczył brwi i przetarł dłonią czoło, zakosztował też dymu z fajki. Wyglądało to, jakby chciał coś wyjaśnić dziecku.
- Poznaniem ma być ścieżka. Jeżeli się nie doskonalisz, jesteś w tyle w stosunku do innych. Jeżeli robisz odwrotnie, wyprzedzasz całą rzeszę istot, które zatrzymały się na pewnym szczeblu rozwojowym. Poznanie więc jest procesem prawdziwie dynamicznym, szara codzienność jest procesem fałszywie dynamicznym, czyli choć istnieje pewien ruch, nic tak naprawdę się nie zmienia. Stagnacja. Ta zaś wiedzie ku dekadencji, która jest destruktywna dla społeczeństw... i...
Mówił z wielką pasją, nawet na jego usta wkradł się uśmiech. Nagle jednak urwał i odchrząknął.
- Przepraszam, rozgadałem się.
Także zerknął za barmanem, fajnie by było znów napić się herbaty. Świat nie chciał jego oświecenia, wiedział o tym. Zawsze ludzie odtrącają teorie, dlatego są w tyle, a on wie więcej. Przynajmniej tak się jemu wydawało. Nie przejmował się tymi "nieoświeconymi", dlatego czas poświęcony na bezowocne tłumaczenia mógł spożytkować w lepszy sposób, na przykład zamawiając herbatę.

Anonymous - 26 Grudzień 2012, 21:38

Strachy mają to do siebie, że większość z nich jest drażliwa. Łatwo wytrącić ich z równowagi, wzbudzić w nich głód i pragnienie. W dawnych czasach unikano tych istot, bano się ich gniewu. Nie zaskakiwano ich, nie działano na nerwy. I wszystko to Yaradan lekceważył. Lekceważył poprzez pokonanie tych paru metrów i zmianie pozycji. Zirytował ją, jednak to było nic w porównaniu z jego słowami. M a r i o n e t k a r z. Zamknęła oczy i zacisnęła palce na szklance. Wysłuchała niezrozumiałego monologu, w którym co drugie słowo było dla niej niejasne. Jego gwara dezorientowała Ingrid i nie potrafiła przez to zrozumieć ani jego ani odnaleźć sensu tej wypowiedzi.
Zerknęła w stronę zaplecza. Wypiła do końca wino i wzięła głęboki wdech. Pasował idealnie do definicji marionetkarza. Naukowiec, profesor, szeroka wiedza... Pożałowała, że wzięła głębszy wdech. Wolała nie mieć z nim do czynienia.
Wstała i zerknęła na pustą szklankę. Znalazła w kieszeni dżinsów drobne i rzuciła je na blat. Poturlały się głośno i odbiły od innych lśniących szklanek.
- Właśnie dlatego W A S nie lubię. Nie da się was zrozumieć, jesteście bezbarwni i nie można do w a s dotrzeć. Nie możecie dać mi tego, czego pragnę. Więc ta rozmowa nie ma sensu. - powiedziała bezbarwnym tonem, chociaż było słychać w jej głosie nie tylko zmęczenie, ale też tłumiony gniew i smutek. Zadowolenie zniknęło wraz z tym wdechem i przemieszczeniem się tego człowieka. Wplotła palce w swoje włosy i odgarnęła je na plecy. Najpierw Noritoshi, teraz on. Czemu oni wzięli sobie na cel odbieranie Ingrid sensu tej pół-egzystencji?

Anonymous - 26 Grudzień 2012, 22:44

Mężczyzna wnikliwie obserwował jej reakcję. Jej powieki zamknęły się. Skurcz mięśni, sugerujący rosnący gniew, ciekawe, kiedy szklanka pęknie. Dostarczenie większej ilości tlenu płucom. Czy Strachy w ogóle oddychają? Z czego, co Yaradan pamiętał posiadały płuca w stanie najzwyklejszym na świecie, czyli używane. Potrzebowała więc tlenu. Wypiła prędko alkohol, po co w ogóle pije ten otłumiający umysł i ciało trunek? Nie zdziwił się na jej słowa. Nie była oświecona.
- W cudzym oku drzazgę widzisz, a w swoim belki nie dostrzegasz, moja droga Ingrid.
Powiedział do niej uprzejmie, przyglądając się jej nadal wnikliwie.
- Jeżeli czegoś nie rozumiesz, pytaj. Być może barwy, to nie tylko to, co Ty widzisz. I być może jestem w stanie zaoferować Ci więcej, niż błędne koło codzienności.
Znów zmiana nastroju, cóż to było za żywotne stworzenie.
- Na początek może dolewkę, moja droga Ingrid?
Wyciągnął lekko dłoń przed siebie i wskazał palcem na naczynie, które opróżniła przed chwilką. Potem przysunął do siebie popielniczkę, która stała pomiędzy nimi i tam wysypał wypalony tytoń. Wyjął przybornik do czyszczenia fajki i położył obok siebie, potem chwycił za jedną z chusteczek i rozłożył przed sobą. Rozłożył fajkę na dwie części i rozpoczął nieskomplikowany, acz wymagający pewnej wprawy, proces czyszczenia fajki.
- Ciekawe z Ciebie istnienie, moja droga Ingrid. Masz w sobie tyle energii... a nie wykorzystujesz jej pełnego potencjału. Gdybym ja był taki witalny...
Pozwolił sobie na niezbyt natarczywe "ho-ho-ho".
- ... większość mojej pracy byłaby już pewnie wykonana.
Postukał fajką o blat, na którym była rozłożona chusteczka, na którą spadły kawałki popiołu. Yaradan skupiał się na swojej czynności, nie reagując na jej gniew.

Anonymous - 27 Grudzień 2012, 11:15

Żywotny Strach. Strach, który jest na granicy życia i śmierci, egzystuje po środku, przeznaczony do złego. Zdziwiony? Była jawnym dowodem ludzkiej głupoty i nienawiści; wystarczy spojrzeć na powody jej powrotu do Świata.
Patrzyła nieufnie na Marionetkarza. Czemu dążył do pociągnięcia tej bezsensownej gadaniny? Czyżby był tak ciekaw jej rasy tak, jak ona jego? Zmrużyła oczy i prześledziła przestrzeń wokół mężczyzny. Wyraźnie wyczuwała, że ciągle coś się czai za jego plecami, coś, co nie podlegało jej iluzjom! To ją irytowało i wyraźnie przeszkadzało. Powróciła spojrzeniem do właściciela Tych Istot, a na jej ustach zakwitł ledwie widzialny uśmiech. Przekrzywiła głowę zdziwiona i podeszła do niego. Od razu poczuła się zbędna przy cieniach otaczających Marionetkarza, ale zlekceważyła to.
- Mówisz, że możesz mi zaoferować więcej? - zapytała szeptem i położyła rękę na jego ramieniu. Obserwowała z bliska jego nieludzką twarz i próbowała dowiedzieć się co wytrąca go z równowagi.
- Ból? Lęk? - jej głos dochodził z oddali, kiedy z uśmiechem na twarzy przeszła na drugą stronę jego osoby i dotknęła drugiego ramienia.
- Nienawiść? Żądzę zemsty? - jeszcze cichszy szept. Machnęła ręką, jakby chcąc odpędzić od siebie natrętne muchy, czyli w tym przypadku spojrzenia Tych Istot. Darowała sobie odpowiedź na temat "dolewki" i "witalności". Później poruszy ten błahy temat. Yaradan wzbudził w Ingrid zainteresowanie swoimi zwykłymi na pozór słowami. Była co prawda nieco płytka w ocenie otoczenia i nie wysilała się, aby poznawać ich bardziej. Jednak nie potrzebowała więcej do szczęścia niźli czysty lęk.
Stała teraz za Marionetkarzem i próbowała dociec co go boli, irytuje.
- Samobójstwo? - tutaj było słychać głęboką nadzieję, chociaż ta prośba wydawała się śmieszna. Znowu pojawiło się w niej pragnienie niszczenia.
Kobieta zmienną jest! Jej aktualny nastrój to: żądza niszczenia zmieszana z irytacją, zagniewaniem, znudzeniem i tęsknotą. I jak tu jej dogodzić?
Nie odsuwała dłoni od kościstych ramion mężczyzny.

Anonymous - 27 Grudzień 2012, 15:47

Jej istnienie przyciągnęło jego uwagę. Pełne sprzeczności, może się jednak mylił? Może ona także jest dynamiczna właściwie, jednak na swój sposób i nie jest tego do końca świadoma? Zaczęła zadawać swoje pytania. Kiedy jej dłoń znalazła się na jego ramieniu, nie zareagował. Z tej odległości mogła dostrzec jak źrenice zmieniają nieznacznie swój rozmiar, dostosowując się do oświetlenia. Na skroniach szturm prowadziło siwe włosie, jednak jeszcze daleko mu było do totalnej dominacji długiego owłosienia głowy. Używał szamponu, który ma miętowy zapach. Nie wydawał się być skrępowany jej bliskością, ani też w drugą stronę. Był po prostu ciekawy, przyglądał się badawczo jak w jej oczach tańczą emocje. U niego był tylko ten nieodgadniony, naukowy wyraz. Był poza tymi ramami, które wymieniła. Lęk zniknął dawno temu, do bólu przywyknął. Nienawiść i żądza zemsty była jedynie blokadą progresu, nie mógł więc temu podlegać. Samobójstwo wychodziło poza granice jego poczucia estetyki nawet. Jednak było coś i zdawał sobie z tego sprawę. Kiedy stała za nim i opierała ręce na jego barkach, odchylił głowę nieco do tyłu. Kiedy szeptał, jego głos brzmiał, chrapliwie, jakby cicho warczał.
- I tak i nie, moja doga Ingrid. Znam jednak tych, którzy Ci to zaoferują... za moją pomocą, oczywiście.
Jego źrenice zwęziły się, kiedy odpłynął we wspomnieniach. Ingrid zaś mogła poczuć, że coś ją musnęło o but, kiedy stała za Yaradanem.
- Katatoniczny stan zawieszenia pomiędzy życiem a śmiercią. Karmazynowe oczy wpatrują się tępo w ścianę, jeszcze oddycha, ale wie, że już ma niewiele do końca. Łapie się wszystkiego, co możliwe, żeby się uratować. Jednak świadomość powoli zaczyna dostrzegać bezcelowość tych czynów. Załamanie, ostatnie tchnienie. Smacznego, moja droga Ingrid.
Stracił uprzejmie jej ręce ze swoich barków i odwrócił się w jej kierunku na obrotowym krześle.
- Być może oboje na tym skorzystamy.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group