Yako - 27 Luty 2017, 22:23 Widziała lekki zawód w jego oczach. Pewnie każda uciekała od niego, gdy tylko dotarło do niej, że właśnie przespała się z Gwardzistą. Ale Luci była inna. Jej nie obchodził status społeczny, bo co może znaczyć, że ktoś tam jest członkiem jakiejś Gwardii lub zabójcą, skoro ona sama była przez długi czas uważana za wysłannika bogini? W sumie to była traktowana jak bogini. Liczne ofiary, pokłony i ten strach gdy się przechadzała. Strach przed demonem, który może w każdej chwili odebrać życie lub odejść i pozbawić ich źródła. Nieskończonego źródła, które zapewniło im obfite plony co roku.
Uśmiechnęła się do niego uspokajająco i pogładziła delikatnie po policzku. Chciała mu pokazać by się nie martwił. Może i zazwyczaj pożywiała się, zabawiała i olewała swojego żywiciela, ale ostatnio jakoś nie umiała. W szczególności po tym jak Cierń pokazał jej tyle czułości. Tego właśnie potrzebowała i coś czuła, że Aeron potrzebuje kogoś, kto by przy nim był. Pewnie czuł się sam w tym wielki domu. Mimo iż miał służbę, która zastępowała mu rodzinę. Sama czułaby się samotnie, nie mając nikogo z kim może po prostu spędzić trochę czasu.
Nie zbliżała nawet rąk do jego rogów. Miała wrażenie, ze bardzo się tego obawia. Że sprawi, że go tym upokorzy. No cóż. Miał szczęście, że trafił na demona, który w męskiej formie miał podobnie, tylko, ze ze swoimi lisimi uszami.
Uśmiechnęła się, widząc jak się rozluźnia. O to jej właśnie chodziło. Każdy potrzebuje czasem odrobiny relaksu, a ktoś na takim stanowisku już na pewno. Poza tym wydawał jej się strasznie spięty. Pewnie cały czas czuwał, żeby nic się nie stało. Aż dziw, że jej zaufał na tyle, by pozwolić jej klęczeć za jego plecami. W końcu w takiej pozycji nie miał prawie żadnej możliwości obrony, gdyby nagle w jej rękach pojawił się nóż. Melodie, które nuciła mogły wydawać się smutne, ale były za razem dziwnie kojące.
Spojrzała na niego zaskoczona, gdy nagle wstał i dała się również pociągnąć w górę. Czując jego pocałunek, oplotła mu kark ramionami i oddała pocałunkowi. Miała zamknięte oczy, starając się oddać go z czułością.
Mruczała cichutko, gdy zaczął ją masować. Poruszała przy tym swoją kitą, smyrając nią nogi Arystokraty. Również się rozluźniła. Zamknęła oczy, a uszy opadły jej po bokach głowy. Nie sądziła, że Upiorny odwdzięczy się tym samym. Nie oczekiwała tego, ale mimo to była mu bardzo wdzięczna. Jednak to przypomniało jej znów o Cieniu. On też ją wymasował...wieczorem, gdy się dopiero co poznali. W jej oczach znów pojawił się smutek. Starała się go jednak zatamować uśmiechem.
Przyjęła od mężczyzny ręcznik, dziękując za niego. Dalsze słowa zbiły ją całkowicie z tropu. Ona? Cudem? Wtuliła się do niego i westchnęła smutno - uwierz mi nie jestem żadnym cudem - powiedziała cicho - jestem tylko zwykłą Senną i nie zasługuję na to by mnie aż tak tytułować - uśmiechnęła się do niego przepraszająco.
Zabrała się za wycieranie. Zajęło jej to dłużej niż Cierniowi. W końcu musiała też wysuszyć swoje futerko. Na sam koniec zostawiła sobie ogon, który po długi suszeniu był jeszcze bardziej puchaty niż przy ich spotkaniu. Zawsze tak było po kąpieli. Pogładziła swoje futerko z lekkim uśmiechem. Może i była demonem, ale zawsze była dumna ze swoich lisich dodatków. Nie ważne, czy była Luci czy Lusianem. Zawsze dbała o to by futro było miękkie i błyszczące. Musiała się prezentować dumnie!
Zaśmiała się lekko, gdy rogacz ją podniósł. Nie opierała się jednak, choć widziała, że jest zmęczony. Wtuliła się w miękką pościel wzdychając z ulgą. Przymknęła oczy, jednak czując, ze mężczyzna nie dołączył do niej, spojrzała na niego pytająco. Uśmiechnęła się do niego miło, widząc, że nagle z wielkiego Gwardzisty, silnego, dorosłego mężczyzny, zrobił się niepewny młodzian. Usiadła więc na łóżku i pochyliła się w jego stronę. Chwyciła za rękę i pociągnęła do siebie. Jeśli tylko się położył obok niej, okryła go również kołdrą i wtuliła się w niego ufnie.
- Proszę nie zostawiaj mnie samej - powiedziała cicho, patrząc mu w oczy - to czego teraz potrzebuję, to czyjaś bliskość...nie samotność i to jeszcze w obcym miejscu - pogładziła go po policzku i ułożyła się wygodnie. Mówiła szczerze, nie chciała być teraz sama. Wiedziała, że jeśli Cierń sobie pójdzie, to ona nie zaśnie. A nie wiedziała co wtedy by miała ze sobą zrobić.
Zamknęła w końcu oczy i życzyła Arystokracie dobrej nocy, po czym zasnęła spokojnie, wtulona w mężczyznę.
Przechadzała się tak dobrze znaną sobie polaną. Była sama...jak zawsze. Nikt nie przychodził w to miejsce. Kara za wkroczenie na tereny demona była zbyt surowa i tylko nieliczni odważyli się tam zaglądać. W szczególności wtedy, gdy Demon właśnie postanowił wybrać się na spacer by odpocząć od swoich wyznawców.
Mimo iż chciała spokoju i dostała go, czuła w sercu smutek, a nawet ból. Czegoś jej brakowało. Czegoś...a raczej kogoś. I nagle dostrzegła jakąś sylwetkę. GAWAIN! Coś się jednak w nim zmieniło. Miał dłuższe włosy, prawie takie jak w dniu gdy go poznała i lekki zarost. A to ciekawe, nigdy nie widziała go z zarostem. Lisica jednak nie zwróciła na to uwagi. Ani też na to, że był ubrany bardziej kolorowo niż Cień.
Chciała do niego podbiec. Przytulić się. Powiedzieć jak bardzo za nim tęskni, mimo, że nie widzieli się dopiero jeden dzień. Cały czas jednak czuła tę tęsknotę. Była jednak też trochę zła, choć nie wiedziała dlaczego.
Instynktownie zamieniła się w Lusiana. Wiedziała, że rudzielec, nie chce mieć z nim relacji innych niż przyjacielskie, a ona bała się, że jeśli pokaże mu jakieś uczucie to nie wytrzyma.
Cień jednak podszedł do demona i go przytulił. Lusian stał zszokowany, w końcu jednak odwzajemnił stęskniony uścisk. To co jednak stało się dalej, zbiło demona całkiem z tropu. Gaw go pocałował. Sam od siebie i to bez żadnych sztuczek tak jak to zrobił za pierwszym razem. Po prostu pocałował go gorąco, a w tym co robił można było wyczuć uczucia jakie żywił do demona....
Yako nawet nie zwrócił uwagi na to, że jeśli zmieni się w trakcie snu, to to samo stanie się w prawdziwym świecie. Tak więc teraz obok Upiornego, leżał nagi Lusian, pogrążony w głębokim śnie.Thorn - 28 Luty 2017, 10:15 W ten sposób mógłby się wyciszać zawsze. Ruchy Luci były wolne, spokojne i sprawiały, że Thorn mógł się rozluźnić. Nie musiał śledzić ich, obawiać się, że kobieta coś mu zrobi. Gdzieś w tyłu głowy oczywiście wybrzmiewało ostrzeżenie, że Thorn za szybko jej zaufał, za szybko jej uległ. Ale mężczyzna postanowił zignorować to i iść za ciosem. Był zmęczony, trochę za bardzo jak na siebie. Nigdy nie męczył się tak szybko w czasie zabawy. Luci działała na niego inaczej niż kobiety z którymi miał dotychczas styczność.
Masaż jej się podobał. Zrobiło mu się miło, bo nie miał aż takiego doświadczenia jak ona. Robił to wręcz nieporadnie, ale starał się i chyba dlatego kobieta jeszcze go nie wyśmiała. Masował jej ciało delikatnie ale stanowczo, naciskając na najbardziej spięte mięśnie.
Gdy się wtuliła i posmutniała, zdziwił się. Co było powodem takiej zmiany humoru? Może coś sobie przypomniała... A może ktoś już tak do niej mówił i źle jej się to kojarzyło.
Ujął jej twarz w dłonie i zmusił delikatnie by spojrzała mu w oczy. Posłał jej kojący uśmiech.
- Niezwykłą Senną. - poprawił - Mam nadzieję, że nie znikniesz jak piękny sen pozostawiając po sobie tylko niedosyt i tęsknotę. - ponownie zachwycił się jej oczami. Znowu błyszczał w nich ten tajemniczy smutek, błękit mieszał się z fioletem hipnotyzując.
Teraz, gdy byli już po igraszkach, mógłby patrzeć w nie jak w obraz. Mogłyby być ostatnim obrazem który widzi przed snem i pierwszym który zobaczy po obudzeniu się. Chwileczkę... Przecież dziś właśnie tak będzie!
Zaśmiał się cicho gdy zobaczył jak jej ogon mocno się spuszył. Wycierała się dłużej, ale jej nie pomagał bo uznał, że kobieta da sobie radę sama. Nie była dzieckiem a z doświadczenia wiedział, że nie powinno traktować się pań jak dzieci.
Zaniósł ją do łóżka. Była dość lekka, na tyle, że prawie wcale nie czuł jej ciężaru. A może po prostu był silny? Mięśnie zagrały pod skórą gdy ją układał.
Czekając na odpowiedź stanął w świetle wpadającym nieśmiało przez okno. Twarz miał spokojną, włosy nieco rozwichrzone i wilgotne, rogi lśniły granatem a pozostałe po kąpieli kropelki wody wyglądały jak małe diamenciki.
Pociągnęła go ku sobie a on poczuł ulgę. Zdecydowała. Thorn nie musi opuszczać pokoju, może przedłużyć ten piękny sen. Wszedł na łóżko uważając na nią by jej przypadkiem nie uszkodzić. Położył się obok a ona okryła bo i przytuliła się do jego piersi, potwierdzając, że jest pewna swojej decyzji.
Uśmiechnął się błogo i westchnął. Zapraszając Luci do swojej rezydencji myślał, że scenariusz będzie ten sam co zawsze - kolacja, seks, do widzenia Gwardzisto. Nie przypuszczał, że czarnowłosa okaże mu tyle uwagi. Że zostanie na noc i przez te krótkie momenty, krótką noc, będzie traktować jak swojego mężczyznę.
Poczuł rozlewające się bo jego ciele ciepło. Przytulił ją ramieniem do siebie, może i kobiecie nie było wygodnie leżeć na jego twardych mięśniach, ale nie to teraz było ważne. Ważna była bliskość, coś nowego dla Thorna który nie bardzo wiedząc co robić, postanowił zwyczajnie korzystać z jej towarzystwa.
Pocałował ją we włosy, poprawił na łóżku i czując jej ciało przy swoim, zamknął oczy.
Czy tak wyglądają noce szczęśliwych par? Tak zasypiają zakochani? Bezpieczeństwo, ciepło, spokój... Brakowało uczucia. Thorn czuł coś do Luci ale nie mógł nazwać tego miłością. Zwyczajnie nie umiał kochać. Co z tego, że czytał tysiące ksiąg o miłości? Teoria rzadko kiedy okazuje się być tym samym co praktyka.
Trzymał Luci w objęciach. Tuż przed tym jak przyszedł sen, po policzku Thorna spłynęła łza. Trudno powiedzieć, czy była to naturalna kolejność tego, że zamknął oczy i był zwyczajnie zmęczony, czy za tym szło coś innego. Luci jednak nie mogła tego zauważyć, bo słodko spała, wtulona ufnie w Arystokratę.
Ta noc zapadnie mu w pamięci. Nie przez ich zabawę. Przez to, że mimo iż go nie znała, zasnęła przy nim dając mu w ten sposób najpiękniejszy prezent.
Mały chłopiec stał ukryty w szafie, zakrywając usta by się nie zdradzić. Przez szparę uchylonych, ciężkich drzwi mebla patrzył przerażonym wzrokiem na scenę która rozgrywała się w komnacie.
Dziadek znowu kłócił się z mamusią. Wrzeszczał, szarpał ją a ona płakała, co chwilę wykrzykując coś w jego stronę.
- Jak mogłaś doprowadzić do czegoś takiego! - krzyczał dziadek - Bez ślubu, nawet bez formalnego potwierdzenia narzeczeństwa! Zmajstrowałaś bachora, bękarta! - mężczyzna szarpnął ją by patrzyła mu w oczy - Wydaje ci się, że tak po prostu go zaakceptuję?! Że będę cieszył się z wnuka? Z nieprawego łoża? - odszedł na chwilę i wplótł ręce we włosy - Na wszystkie kręgi piekielne... Co za hańba. Co za wstyd. - mamrotał - Jak mogłaś postawić nas w takim świetle! Szanowany ród, ze świetnymi perspektywami na przedłużenie go przez połączenie z najstarszym rodem Krainy Luster...
- Ojcze, mówiłam ci... On zapewniał, że mnie kocha, że zawsze będziemy razem! - jęknęła kobieta.
Dziadek wykrzywił twarz w złości i uderzył mamę.
Kobieta zatoczyła się od impetu i upadła, twarzą do szafy w której ukryty był chłopczyk. Dziecko cicho pisnęło i zaraz po tym, widząc przerażoną twarz mamy ścisnęło swoje usta. To był błąd. Skoro kobieta usłyszała odgłos, wściekły starszy mężczyzna z pewnością też to usłyszał.
Chłopiec nie musiał czekać długo. Drzwi szafy otworzyły się z impetem a gdy malec zobaczył w nich dziadka, krzyknął ze strachu. Stary Arystokrata chwycił dziecko za kołnierz i wywlekł je siłą z wnętrza. Krzyczało, miotało się...ale nikt nie zwracał na to uwagi.
Chłopiec kątem oka zobaczył, że twarz mamusi spuchła a pot okiem czerniał spory krwiak. Szlochała nie mogąc się podnieść, wyciągała ku niemu ręce, błagała by jej ojciec nie robił krzywdy jej synkowi.
Dziadek rzucił wnuka na podłogę tak, że mały przewrócił się bo niefortunnie źle stanął na podłodze. Płakał wyjąc w wniebogłosy, bo wiedział co nadejdzie.
Kiedyś szpicruta dziadka bardzo się chłopcu podobała. Podkradał ją i udawał, że jeździ konno, smagając nią rumaka by wszedł w galop. Teraz, gdy wiedział do czego mu ona... Nienawidził jej bardziej niż samego Arystokratę.
Starzec bił go... Lał go z dziką furią. Wrzeszczał obelgi w jego stronę, nazywał bękartem, niechcianym owocem błędu, zbędną odnogą rodu przypominającą o hańbie jaka ich spotkała. Bił go aż do momentu w którym dziecko przestało płakać i półprzytomnym wzrokiem wodziło po pomieszczeniu. Po wszystkim dziadek poprawił marynarkę i wygładził włosy, obrzucił leżącą na podłodze dwójkę pogardliwym wzrokiem i wyszedł bez słowa.
Kobieta doczołgała się do swojego na wpół żywego synka. Już nie płakała, oddychała szybko obawiając się najgorszego, że jej malec właśnie kona.
Chwyciła go w ramiona i przytuliła ostrożnie. Zaczęła kołysać. Obolały chłopczyk podniósł na nią swe tęczowe oczy. Wyglądał jak miniatura jego ojca, jedynie te duże rogi...
- Już dobrze... Już dobrze mój malutki... - szeptała, bardziej do siebie niż do dziecka. Chłopczyk był cały obolały, oczy miał półprzymknięte i mokre od łez.
Dziadek zawsze bił tak, by nie było krwi. Dlatego bił szpicrutą przez ubranie, nigdy na gołą skórę.
Kobieta załkała zdając sobie sprawę, że wybuch jej ojca nie był pierwszym ani też ostatnim razem. Kołysała dziecko w ramionach, nie miała odwagi by spojrzeć mu w twarz.
- Mamusiu... - zachrypnięty głosik chłopca był ledwo słyszalny. Kobieta spojrzała na niego czekając na to co powie. Mały zakaszlał i podniósł z trudem małą rączkę. Pogłaskał ją po spuchniętym policzku i uśmiechnął się blado.
- Mamusiu... Zabij mnie. Wszystkim... Tobie będzie się wtedy żyło łatwiej...
Obudził się nagle. Nie, nie zerwał się bo już dobrze znał ten sen. Nawiedzał go prawie co noc, czasem szczegóły się od siebie różniły, ale zawsze kończył się w ten sam sposób - błaganiem Thorna, by matka go zabiła.
Było jeszcze ciemno ale budzące się słońce wpuszczało pierwsze obietnice promieni przez okno. Mężczyzna przetarł twarz patrząc w sufit. Luci jeszcze spała, odwrócona do niego plecami, otulona kołdrą. Postanowił jej nie budzić, dać jej odpocząć, dlatego nie wstał tylko poprawił się na łóżku.
Chcąc odegnać wspomnienie złego snu, przysunął się do niej. Zamknął oczy i złożył pocałunek na jej karku. Nie zwrócił uwagę na nieco inną fakturę skóry. Wsunął ręce chcąc ją do siebie przytulić, przylgnąć do niej całym ciałem. Zaczął wodzić po jej brzuchu, jadąc wyżej...
Chwileczkę. Wczoraj przecież jej klatka piersiowa nie była taka twarda i szeroka. Gdzie się podziały piersi?
Otworzył oczy nagle, szeroko i widząc leżącego obok siebie mężczyznę o lisich uszach, odskoczył jak oparzony. Wrzasnął przerażony i spadł z łóżka, ciągnąc za sobą kołdrę w którą się zaplątał. Zerwał ją z leżącego obok.
- Lusian!? - krzyknął, poznając kim był ów facet.
Impet uderzenia sprawił, że Thorn zobaczył gwiazdy jak przyrżnął głową o podłogę. Jęknął i zwinął się w kłębek, ściskając obolałą głowę i sprawdzając przy okazji, czy nie złamał któregoś z rogów.Yako - 28 Luty 2017, 11:32 Ucieszyła się, gdy Cierń ją do siebie przytulił. Wtuliła się do niego ufnie. Nie przeszkadzały jej twarde mięśnie, nie była osobą, która do zaśnięcia potrzebuje tony mięciutkich jak puch poduszek. Potrafiła zasnąć w każdych warunkach. Może dlatego, że nie potrzebowała w ogóle snu? Może dlatego, że taki stan był dla niej czymś sztucznym? Nie wiedziała tego. Cieszyła się ciepłem, które biło od mężczyzny obok i zasnęła bez większych problemów.
Nie pamiętał co mu się śniło. Po prostu spał. Nie zareagował prawie w ogóle na pocałunek na karku oraz rękę na swoim torsie. No może poza cichutkim mruczeniem. Niezależnie od formy mruczał jak kot. W końcu jego prawdziwe ja to wielki, czarny lis, a nie jakiś człowiek czy lisołak.
Obudził go wrzask, a następnie odgłos upadającego ciała. Otworzył szybko oczy i usiadł, rozglądając się co się stało. Słysząc swoje imię, spojrzał na leżącego na podłodze Arystokratę. - Co Ty tam ro... - chciał zapytać z rozbawieniem, jednak gdy usłyszał swój głos, spojrzał na swoje ciało. Ale...JAK?! Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się przemienić przez sen. Nie bez kontroli. Czyżby coś mu się śniło, że zmienił płeć? Próbował sobie przypomnieć, ale nie potrafił.
W końcu jednak się zreflektował. Zbliżył do krawędzi łóżka i spojrzał z troską na rogacza - nic Ci się nie stało? - zapytał i niepewnie wyciągnął rękę w jego stronę, by pomóc Cierniowi wstać. Nie zbliżał się za bardzo do mężczyzny, nie chcąc go bardziej wystraszyć. Uśmiechnął się niepewnie, a w jego oczach Thorn mógł zobaczyć ten sam smutek, który widział dzień wcześniej w oczach Luci. Nawet kolor się zgadzał.
Jeśli Thorn przyjął pomocną dłoń, Lusian pomógł mu wstać po czym odsunął się na w miarę bezpieczną odległość, by Arystokrata nie czuł się zagrożony. Stał z opuszczoną lekko głową i położonymi smutno uszami. Podrapał się po karku i westchnął.
- Pewnie chciałbyś, żebym wyjaśnił Ci całą tę sytuację prawda? - spojrzał na Ciernia przepraszająco - możesz mi nie wierzyć, ale nie miałem najmniejszego zamiaru Cię wykorzystywać, wyciągać od Ciebie jakiś informacji czy robić sobie z Ciebie żartów - zaczął niepewnie, o ile rogaczy wyraził chęć wysłuchania go. Nie zmienił się jednak w Luci, chyba, że gospodarz tego sobie zażyczył.
Postawa Lusiana w ogóle do niego nie pasowała. Ręce miał spuszczone po bokach ciała, głowę opuszczoną, ogon wisiał nieruchomo, a uszy miał smutno położone. Pierwszy raz zdarzyło mu się coś takiego i było mu głupio, chyba można nawet powiedzieć, że było mu wstyd, w szczególności po tym co dla niego zrobił Cierń, poprzedniego wieczora.
Jeśli zauważył, że Upiorny oczekuje wyjaśnień, westchnął ciężko i spojrzał na Ciernia - jak się pewnie domyśliłeś, nie jestem ani Dachowcem, ani Senną Zjawą - zaczął spokojnie po czym zmienił postać. Pokazał się Arystokracie w swojej demonicznej formie. Długie, ostre paznokcie oraz kły, a przede wszystkim, dziewięć wspaniałych ogonów. Ubrany był w czarne kimono, przyozdobione fioletowymi ornamentami - na pewno pamiętasz co Ci opowiadałem w takcie kolacji, prawda jest taka, że nie powstałem na podobieństwo tych demonów...ja jestem demonem - w jego głosie dało się wyczuć smutne nuty. Mimo iż akurat nie grał, to nie sądził, żeby Cierń uwierzył w jego pokorę - jednak nie wszystko z mojej opowieści się pokrywa...nie opętuje innych istot, nie posiadam takiej mocy - wyjaśnił. Może opis nie był jakiś szczegółowy, ale nie wiedział ile informacji chce dostać Upiorny. Zamilkł na chwilę, czekając na decyzje gospodarza, co ma z nim zrobić.
- Zrozumiem jeśli nie będziesz chciał mnie więcej widzieć na oczy - powiedział spuszczając ponownie głowę oraz ogony. - Domyślam się, że mało kto by chciał przebywać w pobliżu takiego kłamliwego Yako, jak ja dłużej niż to konieczne.... - Nie ruszył się jednak z miejsca, czekając na reakcję Arystokraty.Thorn - 28 Luty 2017, 14:19 Mężczyzna śpiący z jego łóżku wstał, zaalarmowany upadkiem Thorna i gdy pochylił się ku niemu, Arystokrata już był pewien, że to nie może być nikt inny.
Czarne lisie uszy. Ta twarz. Ten głos. Lusian we własnej osobie.
Kiedy Thorn już jakoś rozmasował bolącą po upadku głowę, spojrzał przytomnie na mężczyznę. Lusian pytał czy wszystko w porządku... Z troską w głosie?
- Stało się! - jęknął Upiorny ale nie wstał z podłogi. Przez chwilę szamotał się z kołdrą która zaplątała się wokół jego nóg i bioder po czym poderwał się sam, nie przyjmując wyciągniętej ręki. Chwycił leżące na podłodze spodnie z wczoraj i zakrył się nimi jak cnotka.
- Przespałem się z facetem! - wyciągnął ku niemu rękę, wskazując z pretensją na jego nagi tors i resztę. Pochylił się i złapał kołdrę, po czym rzucił nią w jego stronę - Zakryj się! Nie chcę cię widzieć nagiego! - odwrócił się szybko, krzywiąc twarz. Wciągnął szybko spodnie na tyłek po czym, podenerwowany, zaczął chodzić w tę i z powrotem.
Tak, oczekiwał wyjaśnień, bo kto by ich nie chciał! Jak to się stało, że przyprowadził tu Luci a budzi się rano u boku Lusiana? Nie dość, że rąbnął się w głowę to jeszcze miał w niej mętlik.
Na zapewnienia o tym, że mężczyzna nie chciał go wykorzystać, prychnął tylko. No oczywiście! Teraz Lusian będzie próbował się tłumaczyć, używając wszystkich argumentów.
Był kłamcą. Luci była kłamcą. Lusian był kłamcą. Thorna otaczali sami kłamcy. Tylko dlaczego tak go to zabolało, skoro sam pięknie kłamał? Może dlatego, że Luci dała mu namiastkę uczucia. Wczoraj nie dość, że dobrze się bawili, to jeszcze zasnął przy niej ufając, że tak mu nic nie zrobi.
Arystokrata zatrzymał się i skrzyżował ręce na piersi, patrząc na swojego 'gościa'. Lisi mężczyzna miał oczy Luci... A może to Luci miała wtedy oczy Lusiana? Jakie to wszystko zagmatwane!
- Na początku myślałem, że jesteś Dachowcem. Potem powiedziałaś... - parsknął i poprawił się zaraz - Powiedziałeś że jesteś Senną zjawą. Cała ta bajeczka o demonach, opętaniach... Wiedziałem, że coś jest nie tak. Nie mówiłabyś... mówiłbyś mi o tym, gdyby nie było czegoś na rzeczy. - powiedział marszcząc brwi - No, chyba, że zwyczajnie lubisz gadać i tak po prostu opowiedziałeś kolejną historyjkę. - wzruszył ramionami.
Podszedł do niego i pochylił się nad jego twarzą posyłając mu groźne spojrzenie. W jego oczach jednak czaił się żal.
- Uwierzyłem, że jesteś Senną bo tego właśnie chciałeś. -wycedził przez zęby.
Gdy zmienił formę, Thorn odskoczył w tył bo był przekonany, że Lusian zaatakuje go. Wyglądał... jad demon. Był nim. Te ogony... Szpony... Zębiska...
Na twarzy Arystokraty malowało się zaskoczenie ale po chwili przypatrywania się, również zafascynowanie. To była prawdziwa forma Lusiana/Luci? A więc to był Yako?
Kolejne słowa sprawiły, że Thorn żachnął się podchodząc do niego. Było mu źle z tym, że został oszukany ale z drugiej strony...przecież całe życie był. Wszyscy go oszukiwali, nie dziwne więc, że i on, Upiorny, nauczył się świetnie kłamać.
Położył mu rękę na ramieniu. Jeśli Lusian podniósł na niego wzrok, mógł zobaczyć w oczach Arystokraty żal ale i delikatną iskierkę fascynacji.
- Nie wiem jak to zrobiłeś, że wczoraj byłeś piękną kobietą a dziś jesteś mężczyzną... - zaczął ostrożnie, ważąc każde słowa - Ale mogłeś mi powiedzieć. Nie wyrzuciłbym cię z rezydencji. Nasza noc pewnie wyglądałaby podobnie. - powiedział - Nie zrozum mnie źle. Wolę kobiety a świadomość, że robię to z facetem w damskim ciele na pewno zaważyłaby choć trochę na naszej zabawie... Ale chyba wolałbym jednak wiedzieć. - westchnął - Może wtedy bolałoby mniej.
Odsunął się od niego i zaczął zbierać swoje rzeczy z podłogi. Gdy już to zrobił, podszedł do drzwi i otworzył je, przygotowując się do wyjścia.
- Zapraszam na śniadanie. Będę czekał w jadalni. - powiedział zgaszonym głosem po czym zwyczajnie wyszedł, zostawiając go samego.
Skierował się do swoich komnat gdzie ubrał się w swój czarno srebrny komplet ciuchów, doprowadził do ładu włosy i twarz. Oczy błyszczały mu jakby chciał się rozbeczeć, ale przecież był silnym facetem a takim nie przystoi płakać!
Zszedł na dół i usiadł w jadalni. Stół był już przygotowany, dla dwóch osób. Ale Caius najwyraźniej czekał z podaniem posiłku. I dobrze.
Czy Yako zejdzie do niego w męskiej czy damskiej postaci?Yako - 28 Luty 2017, 16:36 Stał skurczony. Nie wiedzieć czemu słowa Arystokraty oraz sposób w jaki nie wypowiadał, sprawiały mu ból. Zupełnie jakby znów był wyganiany z wioski za to, że jest kim jest. Stał ze spuszczoną głową jak skarcony szczeniak. Czuł gniew w głosie rogatego. Słysząc jego prychnięcie na słowa, że nie chciał go wykorzystać, zamknął oczy. Gdyby Arystokrata w nie spojrzał, mógłby zobaczyć ból.
Dał mężczyźnie mówić. Gdy skończył, swoją wypowiedź, cedząc ostatnie słowa przez zęby, Lusian westchnął - a jakbyś zareagował jakby od razu powiedział Ci, że jestem demonem? - zapytał pokazując swoje ostre kły - myślisz, że to bezpieczne tak się chwalić tym, że jestem czym jestem? Jeśli tylko kiedyś ktoś się dowiedział o moim pochodzeniu, odsuwał się ode mnie, albo od razu starał się mnie pozbyć - w jego głosie dało się wysłyszeć ból - w chwili obecnej prawdę znają dwie osoby i mam nadzieję, że to się prędko nie zmieni....a z resztą co za różnica - zakończył zrezygnowany.
Gdy Upiorny do niego podszedł, Lusian nie miał odwagi spojrzeć mu w oczy. Zaskoczyło go to jednak, tak samo jak to, że Cierń położył rękę na jego ramieniu.
Słysząc dalsze słowa, uśmiechnął się lekko - właśnie dlatego Ci nie powiedziałem - wyjaśnił spokojnie - ponieważ myślałbyś, że zabawiasz z mężczyzną w ciele kobiety, albo teraz myślisz, że jestem kobietą w skórze mężczyzny - spojrzał na rogacza - a prawda jest taka, że nie jest powiedziane czy jestem facetem czy kobietą, jestem zawsze tym czego formę przyjmuję, czyli teraz jestem w stu procentach facetem, a gdy tu przyszedłem byłem w stu procentach kobietą - wyjaśnił mając nadzieję, że jego słowa dotrą do Aerona. Naprawdę nie chciał go zwodzić, ani robić mu przykrości. Potrzebował jednak czegoś, co pozwoli mu na chwilę nie myśleć o sytuacji, która miała miejsce u niego w domu.
Słysząc, że znów sprawił komuś ból, zacisnął pięści tak mocno, że wbił swoje pazury głęboko we wnętrze dłoni. Jednocześnie zagryzł wargę, tak, że krew pociekła mu po brodzie. Gdy Arystokrata zostawił go samego w pokoju, demon zamknął drzwi i zmienił się ponownie w Luci. Wolał by wiedziało o tym jak najmniej osób. Ubrał się w ubrania, która były porozrzucane po ziemi i ruszył na dół.
Luci starała się nie pokazywać, że coś jest nie tak. Jednak jej oczy już nie błyszczały. Były puste, jakby martwe. Przysiadła się do Arystokraty i grzecznie czekała aż Caius poda śniadanie. Nie potrzebowała jedzenia. Co więcej, nie miała na nie najmniejszej ochoty, jednak nie chciała sprawiać przykrości również kucharzowi. Już dość cierpienia jak na taki krótki okres czasu....
Thorn mógł zauważyć przegryzioną wargę, oraz rany na dłoniach, mimo, że już nie krwawiły. Luci jednak w ogóle zdawała się nie zwracać na nie uwagi.Thorn - 28 Luty 2017, 23:20 Wysłuchał tłumaczenia, chociaż co do niego trafiło a co nie, to samo Piekło mogło tylko wiedzieć.
Gdy Lusian skończył mówić, Thorn wyszedł. Może zostało to odebrane jako ucieczka... ale mężczyzna zwyczajnie potrzebował chwili wytchnienia z dala od demona. Musiał sobie to wszystko przemyśleć w spokoju.
Bo ja miał się do tego wszystkiego ustosunkować? Poszedł do łóżka z kobietą, owszem było fantastycznie... A budzi się przy mężczyźnie, mało tego Lusianie którego przecież znał!
Chwileczkę. A czy Lusian nie był czasami partnerem Keer'a? Przecież razem spacerowali, byli jak papużki nierozłączki. Te spojrzenia, gesty i to śmieszne sprzeczanie się gdziekolwiek tylko przyłapano ich razem.
Thorn uśmiechnął się pod nosem siadając do stołu. Co jak co... Ale Luci dała mu dużo przyjemności. Nawet jeśli w rzeczywistości demon był mężczyzną, ich wieczorna zabawa przypadła mu do gustu. Miał tylko nadzieję, że Luci albo jak kto woli Lusian, nie poniesie dalej tych kilki informacji które uzyskał od Thorna. Społeczeństwo nie musiało wiedzieć o tym, że nie lubi być chwytany za rogi. Nie musiało też znać jego prawdziwego imienia i nazwiska.
Usłyszał kroki na schodach i już wiedział, że schodzi do niego Luci. Damska postać demona. Wyglądała inaczej, była przygaszona, czyżby było jej wstyd za to co się stało? A może żałowała kłamstw? No cóż... Gdy ktoś zaczyna kłamać musi się liczyć z tym, że kiedyś weźmie odpowiedzialność za zmyślone historyjki.
Skinął jej głową i posłał lekki uśmiech, ciesząc się z jej obecności. Dobrze, że przyszła w tej postaci. Oszczędziła mu pytań od służby i szeptów po kątach o wątpliwej orientacji pana tej rezydencji.
Gdy tak szła, nie mógł się powstrzymać i spuścił wzrok na jej krągłe biodra. O tak, w tej postaci demon prezentował się o wiele lepiej. Co Lusian tam mówił o opętaniach? Że demony takie jak on tego nie potrafią? A jednak Luci działała hipnotyzująco. Jej kocie ruchy i ta gracja, lekkość z jaką zajęła miejsce na krześle obok niego. Tylko szkoda, że niebiesko-fioletowy płomień jej oczu wygasł pozostawiając za sobą wypłowiały cień dawnych barw.
Caius zwlekał z podawaniem śniadania co dało Thornowi kilka chwil do wykorzystania.
Z całą siłą jaką tylko miał przysunął z impetem jej krzesło do siebie. Dwa meble na których siedzieli zderzyły się ale dzięki temu mężczyzna znalazł się bardzo blisko niej.
Chwycił dłonią jej podbródek i zmusił by spojrzała mu w oczy. Patrzył w nie długo, z powagą by po chwili w jego tęczowych oczach pojawił się zawadiacki błysk. Na ustach wykwitł szeroki, tajemniczy uśmiech.
Bez ostrzeżenia dosłownie wpił się w jej usta wkładając w to nowy żar, nieco inny ale tak camo mocny jak wczoraj. Może nawet mocniejszy? Zrozumiał bowiem coś ważnego - przespał się z demonem, istotą wyższą, jednym z bogów mogących przyjąć zarówno postać kobiety jak i mężczyzny. Pozwolono mu nadgryźć zakazany owoc, nie każdy miał możliwość spędzić noc z Yako.
Całował długo i namiętnie z zaskakującą pasją, jakby nie przejmował się tym co przed chwilą w pokoju między nimi zaszło. Kłamstwo Lusiana bolało...ale silniejsze było uczucie spełnienia i nieśmiała iskierka radości, że skoro Thorn już wie kim naprawdę jest piękna Luci... to może odwiedzi go jeszcze raz?
Gdy oderwał usta od niej, oblizał je lubieżnie i ponownie posłał drapieżny uśmiech. Dłonią pogładził jej policzek.
- Niezależnie od formy którą przybierzesz... Jesteś tu zawsze mile widziana. - powiedział - O każdej porze dnia i nocy. Zostawmy to co się stało za sobą... - sięgnął ku jej włosom i odgarnął niesforny kosmyk z jej ślicznej twarzy. Nachylił się ku jej szyi po czym delikatnie ugryzł ją w skórę po boku, zamieniając ugryzienie w pocałunek. Na koniec sapnął i odsunął się od niej. Zadowolony, bo zostawił jej małą pamiątkę - malinkę. Ale dziewczyna nie musi o niej wiedzieć. Ważne, że zobaczy to Keer.
- Zawsze będę cię pożądał... - szepnął patrząc w jej oczy - Może teraz nawet bardziej, mimo iż wolę twoją kobiecą formę. - zaśmiał się cicho - Bardziej, bo patrząc na Lusiana będę wyobrażał sobie twoje kuszące kształty, Luci. Będę czuł smak twoich ust, zapach rozpalonej skóry... Wspomnień z nocy nikt mi nie zabierze. - przesunął jej krzesło na miejsce by wygodnie było jej jeść - Będę czekał. Czekał na ciebie, Mój Prywatny Cudzie. Czekał... bo może kiedyś znowu najdzie cię ochota na wyskoczenie na środek ulicy, prosto pod koła wozu? - wzruszył ramionami uśmiechając się do niej wesoło.
Już zapomniał o złości jaka trzymała go po przebudzeniu. Nauczył się we wszystkim szukać pozytywów. A o przecież oprócz fenomenalnego seksu zyskał o wiele więcej. Wiedział teraz o Luci/Lusianie więcej niż by sobie zamarzył. Zapłacił za to informacjami o nim samym... ale czy Yako faktycznie potrzebował imienia do uwodzenia? Wystarczyły kocie ruchy Luci i jej piękne oczy, by każdy mężczyzna leżał u jej stóp.
Caius wniósł śniadanie - kilka półmisków: z jajecznicą, rybą w śmietanie, twarożkiem na słodko, na słono ze szczypiorkiem. I kilka talerzy z szynkami, serem żółtym i pokrojonymi na połówki jajkami pokropionymi majonezem. Może wybór był skromny, ale mnogość rodzajów zarówno jajecznicy jak i samych mięs i serów robiła wrażenie.
- Smacznego. - powiedział jedynie i puścił oczko do Luci, jeśli ta na niego spojrzała. Za plecami siedzących przy stole pojawił się Alden ale nie odezwał się ani słowem.
Thorn posłał kobiecie uśmiech a błysk w jego oku mógł utwierdzić, że już zapomniał o porannym, łóżkowym nieporozumieniu.Yako - 1 Marzec 2017, 00:54 Zeszła na dół, nie zwracając uwagi na nic. Usiadła cicho przy stole, czekając aż Caius poda śniadanie. Nie odważyła się nawet spojrzeć na Arystokratę siedzącego obok. Spojrzała na niego dopiero, gdy przyciągnął jej krzesło do siebie. Wpatrzyła się w jego tęczówki, ale w jej oczach nadal było widać tę samą pustkę.
Spięła się lekko gdy ją pocałował. Zaskoczył ją tym bardzo. Myślała, że nie będzie chciał się z nią już widywać. W końcu nieświadomie zrobiła mu psikusa, który mógłby zniechęcić każdego mężczyznę, który gustuje tylko w płci pięknej. A mimo to Aeron pocałował ją z żarem jeszcze większym niż poprzedniego dnia. Odwzajemniła pocałunek niepewnie i położyła po bokach głowy uszy. Gdy w końcu się od niej oderwał, sapnęła cichutko. W jej oczach pojawiły się iskierki nadziei. W trakcie pocałunku, mógł wyczuć smak krwi pochodzącej z jej małej ranki, która powstała, gdy Lusian przygryzł sobie wcześniej wargę. Spojrzała w oczy rogatego, gdy powiedział, że zawsze będzie mile widziana - jesteś pewien, że chcesz ponownie wpuszczać do domu takiego demona jak ja? - wyszeptała - ale jeśli sobie tego życzysz, to już wczoraj Ci powiedział, że bardzo chętnie tu jeszcze wrócę - dodała z delikatnym uśmiechem na ustach.
Westchnęła cicho, gdy najpierw ugryzł, a potem pocałował jej szyję. Nie wróciła nawet uwagi na to, że może to zostawić jakiś ślad. Z resztą...czy na pewno miałaby komu go pokazać?
Zarumieniła się zaskoczona, jego słowami. Były bezpośrednie. Nie sądziła, że padną z ust Ciernia. W szczególności te dotyczące Lusiana. Spoglądała na niego z nieukrywanym zaskoczeniem. - Mam nadzieję, że nie będę już miała ochoty skakać pod koła wozu, a jak już to, że będziesz w pobliżu by uratować mi życie kolejnym pudełkiem lodów - zaśmiała się, gdy odsunął jej krzesło. Humor zaczynał jej wracać.
Uśmiechnęła się miło do Caiusa, gdy ten podał im śniadanie i puścił jej oczko. Nałożyła sobie na talerz pieczywo, jajko z majonezem, wędlinę, ser i jajecznicę. Nie brała dużo. Nadal jakoś nie miała ochoty na zwykłe jedzenie. Ale z grzeczności nie odmówiła śniadania. Zjeść zje, nie zaszkodzi jej to, ale jakoś nie miała ochoty opychać się tak jak poprzedniego wieczora.
W trakcie posiłku przypomniała sobie coś i spojrzała rozbawiona na Ciernia - wiesz co? - zaczęła - Twój bratan Gopnik to chyba by zabił za to żeby być w takiej sytuacji jak Ty wczoraj - mówiła z błyskiem w oczach - pamiętasz jak cały w skowronkach opowiadał o jakiejś aktorce ze Świata Ludzi? Niejakiej ... Luci Foxsoul? - wymruczała swoje imię po czym wyszczerzyła się do Arystokraty drapieżnie - teraz jest jedynym, który z naszej małej grupki nie miał okazji sprawdzić czy czasem nie udawałam na ekranie i tak naprawdę nie leżę jak kłoda - zaśmiała się serdecznie.
Wróciła do swojego posiłku, zerkając tylko na pokojówkę, która nagle wparowała do jadalni cała w skowronkach, bardzo chcąc przekazać Caiusowi i Aldenowi jakąś radosną nowinę.Thorn - 1 Marzec 2017, 01:34 Nie chciał się powtarzać. Zapewnił ją, że zawsze będzie tu mile widziana, chociaż prawdę mówiąc wolał jej kobiecą formę. Mocno go pociągała, pamiętał, że w jej ciele kryje się też Lusian ale... to było w sumie ekscytujące! To tak jakby zaliczył trójkąt bez trzech osób a jedynie z nią!
Jej odwzajemnienie pocałunku było niepewne i delikatne, dlatego znowu poczuł chęć zdominowania jej. Nie wyszło mu tak jak chciał poprzedniej nocy, ale kto wie, może następnym razem pójdzie jeszcze lepiej? O ile Luci przyjmie jego zaproszenie.
Nie było sensu ukrywać czegokolwiek, nie po tym co się stało. Może właśnie dlatego pozwolił sobie na tak śmiałe słowa o pożądaniu. Zauważył jej małe ranki na dłoniach i wyczuł smak krwi gdy ją całował... Miała skłonności do okaleczania się? To źle, bardzo źle. Thorn przerabiał już takie zapędy bo jakżeby inaczej? Niechciane dziecko, bękart wykluczony z rodu prędzej czy później sięgnie po coś ostrego by sprawdzić czy faktycznie tak łatwo jest odebrać sobie życie.
Jeszcze przez podaniem naczyń na stół, ujął jej dłonie i pocałował wnętrza, muskając delikatnie jej ranki. Uśmiechał się ale jego oczy wyrażały niemą prośbę: "Nie rób tak więcej."
Caius ulotnił się tak szybko jak się pojawił, w sumie dobrze, że Thorn wolał zostać z Luci sam. By przez jeszcze te kilka ostatnich chwil porozmawiać swobodnie, bez błazeńskiego flirtu kucharza.
Kobieta nałożyła sobie mało jedzenia ale nie skomentował tego. Może nie miała ochoty? Jej wybór. Sam uraczył się solidną porcją ale nie wstydził się apetytu - w końcu był dużym facetem i potrzebował dużo sił by działać. Nawet jeśli czekał go wolny dzień.
Zaśmiał się na komentarz o wskakiwaniu pod wóz i ratunek. Cieszył się, że Luci powoli zapominała o dziwnym zdarzeniu z komnaty. Tak było lepiej - zostawić to co było za sobą. Z resztą...Thorn wolał gdy kobieta się uśmiechała. Wręcz czekał aż jej oczy znowu rozbłysną blaskiem.
- Luci Foxsoul? A tak, coś o tym wspominał. - mężczyzna zamyślił się na chwilę - A zgaduję, Luci Foxsoul to właśnie ty. - wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu - To mam nadzieję, że nie postanowi mnie zabić za to, że go wyprzedziłem. - puścił do niej oczko - Chociaż...mam takie wrażenie, że Gopnik raczej nie jest w twoim typie. - przechylił głowę na bok i sprawił, że jego twardówki na chwilę zaszły czernią. Użył mocy ale nie po to by ją torturować, tylko po to by naśladować wygląd oczu Keera.
Tak. W czasie zabawy zauważył jak kobieta zareagowała na czerń jego oczu. Coś z Gawainem ją łączyło i to coś było silniejsze niż przelotny romans, na jaki mógł pozwolić sobie Thorn z Luci. Stawać w szranki z Keerem nie chciał ale czuł się trochę zazdrosny, że w tym wszystkim był trzeci. Może nawet i piąty, dziesiąty czy piętnasty... Nie. Wolał myśleć, że jest trzeci.
- Nie masz nic wspólnego z kłodą. No, chyba, że drzewa to w rzeczywistości niesamowite kochanki, tryskające w łóżku energią. - zaśmiał się a jego oczy wróciły do normalnego wyglądu - Nie wiem, nigdy nie zabawiałem się z drzewem. - parsknął uśmiechając się do niej wesoło.
Nagle do komnaty wparowała Bianka niosąc w dłoniach doniczkę. Wyglądała na zachwyconą, była tak przejęta że w trakcie swojego truchtu w ich stronę, potknęła się o własną nogę i runęła w dół. W ostatniej chwili chwycił ją Alden. Dziewczyna spąsowiała i wyprostowała się, dziękując czerwonowłosemu, który jak zwykle tylko skinął jej głową z tajemniczym uśmiechem.
Thorn wychylił się by zobaczyć co pokojówka ze sobą przyniosła. Zachęcona postawą swojego pana podeszła bliżej i postawiła doniczkę na końcu stołu, z dala od posiłku. Wskazała na roślinę dumna.
Z doniczki sterczał wątły biały kwiatuszek, nieśmiało wyginający płatki na boki jakby nie był do końca pewien czy może ukazać swoje wnętrze. Co ciekawe, płatki były kryształowe, migotały na wszystkie strony.
- Bianko! Udało ci się! Wyhodowałaś Szklaną Różę! - zawołał z uznaniem Arystokrata a Bianka zaczęła podskakiwać z radości.
- Tak! Wyrosła dosłownie tej nocy! - powiedziała melodyjnym głosem - Jeszcze wczoraj za dnia myślałam, że nasiona umarły. Gdy się dziś obudziłam, przywitał mnie prawie w pełni rozwinięty kwiat!
Zaciekawiony Alden podszedł do doniczki i pochwalił pokojówkę spokojnym głosem. Z kuchni przyszedł Caius, zaalarmowany krzykami. Gdy zobaczył przedmiot nad którym wszyscy się rozwodzili, gwizdnął z uznaniem i podszedł do dziewczyny po czym wyściskał ją, podnosząc ją w niedźwiedzim uścisku ponad ziemię.
- Widzisz? Mówiłem ci, że w końcu ci się uda! - huknął jej do ucha a Bianka zaśmiała się wdzięcznie, szczęśliwa jak chyba nigdy.Yako - 1 Marzec 2017, 11:36 Spojrzała na Arystokratę przepraszająco, gdy ten pocałował jej ranki na dłoniach i poprosił tym swoim wzrokiem, by tego nie robiła - nie martw się nie mam w zwyczaju się okaleczać - powiedziała z lekkim uśmiechem - jednak ostatnimi czasy nie pokazuję się zbytnio w formie, którą miałeś okazję oglądać, więc zapominam jak ostre są moje pazury i kły - poruszyła delikatnie swoją czarną kitą - choć o ostrości tych ostatnich często dowiadują się kochankowie i kochanki, gdyż lubię czasem posmakować krwi, choć Ty jeszcze nie miałeś takiej okazji, ale kto wie, może to się zmieni? - zapytała zadziornie. Nie chciała rogacza straszyć, ale niektórzy lubią poczuć trochę bólu. Nie mówi to o takich ostrych zabawach w jakich lubuje się Rosie, ale zauważyła, że Upiornemu spodobał się pomysł wbicia pazurków w jego barki. Oj jak on mało jeszcze wiedział, jaka potrafi być w łóżku.
Zaśmiała się słysząc, że ma nadzieję iż Gopnik go nie zabije - nie wygląda na takiego, z którym byś sobie nie poradził chyba, że Cię upije na śmierć tym swoim magicznym alkoholem - uśmiechała się miło. Jednak uśmiech szybko zniknął z jej twarzy widząc, że oczy Ciernia znów zmieniają swój kolor. W oczach Yako pojawił się ból i smutek oraz iskierka gniewu. Opuściła najeżone uszy i jak tylko oczy Upiornego wróciły do normy, odwróciła wzrok, wzdychając ciężko. Nie skomentowała tego jednak. Arystokrata mógł się domyślić, że nie podoba jej się to, że próbuje wykorzystać to co ją łączy z Gawainem. Może i nie chciał jej torturować, ale popisując się ten sposób sprawiał jej ból. Bolało ją serce. Nie, nie dlatego, że poszła do łóżka z innym. W końcu Yako nie zna się na uczuciach. Wierność dla demona wiele nie znaczy, jednak wolał nie poruszać takich tematów z innymi kochankami.
Uwagę kobiety odwróciło wejście pokojówki. Szczęście aż od niej biło, niosła w rękach jakąś doniczkę. Czyżby...?
Poczekała cierpliwie na wyjaśnienia. A więc pokojówka hodowała Szklaną Różę. Ciekawe jakim cudem tak rzadka roślina wyrosła w takim miejscu. Zaśmiała się w myślach. Uśmiechała się jednak miło. Widziała jak dziewczyna się cieszy, widziała też uśmiech na ustach Thorna. Wiedziała jednak, że biedna roślinka nie pożyje długo, gdy zabraknie jej obecności demona. Trochę ją to zmartwiło. Widziała jak Cierń dba o swoją służbę i jak się do nich zwraca.
- Mogę ją obejrzeć? - zapytała nieśmiało i jeśli Bianka nie miała nic przeciwko, wstała i podeszła do roślinki. Bardzo delikatnie pogładziła palcem jej kryształowe płatki. Widać było, że naprawdę trudno jej było rosnąć. - jesteś bardzo zdolna, skoro udało Ci się wyhodować tak rzadką roślinę - uśmiechnęła się miło - jednak niestety bardzo trudno utrzymać te Róże przy życiu - przyznała ze smutkiem - jednak...w ramach podziękowania za tak wspaniałą gościnę, mogę sprawić, że póki się będziesz dobrze zajmować tą roślinką, będzie rosła duża, zdrowa i piękna i nie będziesz się musiała martwić, że wrócisz do pokoju i zastaniesz tylko martwy pęd - uśmiechnęła się tajemniczo.
Jeśli pokojówka wyraziła zgodę, poprosiła Aldena i małą miską z ciepłą wodą, czystą szmatkę oraz bandaż. Gdy już otrzymała przedmioty, westchnęła - ostrzegam tylko, że to co zrobię może was zaskoczyć, ale gwarantuję, że nie zaszkodzi to roślince, a wręcz jej pomoże - zerknęła jeszcze na Ciernia i bez ostrzeżenia wgryzła się w swój nadgarstek. Jej zęby bez problemu przegryzły skórę. Odsunęła usta i zaczęła kropić ziemię swoją krwią. Pamiętała, że kilka razy gdy została poważnie ranna i jej krew dotknęła ziemi, to już zawsze rosły tam piękne rośliny. Niezależnie czy moc demona na nie działała czy nie. Gdy uznała, że wystarczy, przemyła ranę i szybko ją opatrzyła. Wiedziała, że ugryzienie jest na tyle płytkie, że nie zostanie po nim ślad. Gdy już skończyła, uśmiechnęła się do Bianki - podlej ją wodą z tej miski po obiedzie i jak będziesz ją przesadzać to pamiętaj, by zawsze zostawiać z nią ziemię z tej doniczki, żeby krew zawsze przy niej była. - wyjaśniła i wróciła na swoje miejsce. Arystokrata mógł zauważyć w jej oczach błysk rozbawienia oraz to, że tęczówki prawie nie miały już w sobie niebieskiego koloru. Już prędzej w fiolecie można było dostrzec czerwień.
Jeśli Bianka wyszła ze swoją roślinką i znów zostali praktycznie sami, spojrzała na Ciernia - właśnie mój drogi byłeś świadkiem prawdziwego cudu. Jedynego jaki mogę sprawić - zerknęła w kierunku drzwi - ta roślinka nie miała prawa wyrosnąć, ale cieszę się, że zrobiłam również coś dla Twojej pokojówki, w szczególności, że wczoraj chyba nie najlepiej się czuła, prawda? - przeniosła znów swój wzrok na tęczowe oczy Arystokraty i powoli dokończyła swoje śniadanie, dokładając sobie jednak trochę więcej. Straciła energię, właściwie można powiedzieć, że ją zmarnowała, dlatego musiała choć odrobinę jej nadrobić.Thorn - 1 Marzec 2017, 14:12 Uśmiechnął się szeroko gdy powiedziała, że lubi czasem podrapać swoich kochanków. On sam nie przepadał za takimi zabawami, ale może dlatego, że sama krew i rany na jego ciele źle mu się kojarzyły. Chyba nawet lepiej, że Luci nie próbowała go podrapać w czasie ich zabawy. Lekkie jeżdżenie pazurków po skórze lubił, ale nic więcej w tym temacie. Za młodu bardzo dbał by nie było widać śladów po tym jak katował go dziadek. Dlatego był trochę przewrażliwiony na punkcie wszelkich ranek, zadrapań i siniaków u siebie.
Gdy przeszli na temat Gopnika, Thorn zaśmiał się.
- Teraz gdy już wiem, że może być zazdrosny o noc z tobą, będę uważał na ilość alkoholu spożywaną w jego obecności. - powiedział - Chociaż moim skromnym zdaniem, uważam, że Kapelusznik miałby raczej nikłe szanse na zabicie mnie. Raz, że nie wygląda na zabójcę... - co innego twój Keer, ślicznotko - Dwa, jestem dość ostrożny i zazwyczaj wiem wcześniej o ewentualnych zamachach za moje życie.
Ich mała dyskusja dobiegła końca bo całą ich uwagę przykuła Bianka i reszta służby. Dziewczyna skakała z radości, z jej włosów zaczęły posypywać się małe listeczki które tuż przed upadkiem na ziemię lub stół, znikały, zmieniając się w złote iskierki. Bianka cała promieniała, Caius uśmiechał się szeroko ciesząc się ze szczęścia dziewczyny.
W takich właśnie momentach Thorn zastanawiał się, co właściwie łączy jego służbę. Alden wydawał się spełniać nie tylko rolę głównego kamerdynera ale też i przywódcy ten grupki. Zawsze spokojny, opanowany - jak ojciec albo przynajmniej najstarszy brat. Caius okazywał więcej emocji ale zazwyczaj były gwałtowne, zarówno te pozytywne jak i negatywne. Był takim nieokiełznanym płomieniem. Osiłek zachowywał się jak młodszy brat. A Bianka? Trochę roztargniona, na co dzień roześmiana, czasem nieporadna...i kochająca naturę. Najmłodsza siostrzyczka.
Żółte oczy całej trójki błyszczały teraz, bo faktycznie wyhodowanie Szklanej Róży było nie lada wyczynem. Sam Thorn wstał na chwilę od stołu i skierował swoje kroki ku nim.
Gdy Luci zrobiła to samo pytając o pozwolenie by mogła obejrzeć roślinę, Bianka spojrzała na nią trochę zbita z tropu - zazwyczaj nikt pokojówki nie pyta o zdanie - ale zaraz potem skinęła głową z szerokim uśmiechem i popchnęła doniczkę w stronę kobiety.
Słowa Luci sprawiły, że na twarzy pokojówki pojawił się rumieniec. Nie przywykła do chwalenia. Caius uśmiechnął się szeroko, prezentując biały rząd zębów o ostrych kłach i skinął Luci głową, jakby chciał podziękować, że tak miło zwraca się do najmłodszej z ich trójki.
Thorn stanął nieopodal i oparł się o stół, ciekaw co stanie się dalej.
Alden spełnił polecenie kobiety a Arystokrata posłał jej pytające spojrzenie. Bianka była zbyt zajęta zachwycaniem się rośliną, by dotarło o niej, że czarnowłosa zaraz prawdopodobnie się okaleczy - no bo po co bandaże? Caius oparł rękę o biodro i patrzył na kobietę-demona i co chwilę stroił miny który miały pewnie być uwodzicielskie. Jednak czy flirtujący, dwumetrowy facet z łapami jak niedźwiedź, posyłający mrugnięcia i buziaki w stronę Luci mógł być przez nią odebrany na poważnie?
Thorna zawsze bawiły te podchody Kucharza. Zachowywał się komicznie, ale nigdy nie posunął się dalej, dlatego Arystokrata nigdy nie miał mu tego za złe.
Gdy Luci wgryzła się w swoje ramię, brwi Upiornego powędrowały ku górze, Bianka pisnęła i podniosła dłonie do ust, przerażona tym co tamta robiła, uśmiech z twarzy Caiusa zniknął a mężczyzna zrobił krok ku czarnowłosej. Tylko Alden pozostał z niezmienioną miną - swoim tajemniczym uśmiechem.
Po wszystkim, Bianka zabrała od Luci miskę i doniczkę z kwiatem i oszołomiona tym co się stało, wysłuchała w skupieniu instrukcji. Caius pomógł jej wynieść wszystko do pokojów służby. Z tego wszystkiego zapomnieli podziękować. Alden podszedł do kobiety i skłonił się kulturalnie po czym wyszedł za resztą służby.
Usiadła na swoim miejscu, Thorn również wrócił na swoje miejsce i pokręcił głową, gdy mówiła o cudzie, który zrobiła. Uśmiechał się z uznaniem, oczy mu błyszczały.
- Jesteś niesamowita. - skomentował po czym znowu przysunął jej krzesło do swojego i ujął zranioną dłoń w swe ręce - Dziękuję. - powiedział i zabrał się na prawidłowe wiązanie opatrunku. W wojsku nauczył się jak to robić szybko, lecz mimo to nie spieszył się, pozwalając sobie na przedłużanie chwili w której mógł być tak blisko niej.
Oczy kobiety zmieniły się, co mogło mieć związek z utratą krwi. Nie straciła jej dużo, jednak takie poświęcenie i tak musiało zostawić po sobie jakieś efekty.
Gdy skończył wiązać, ucałował wierzch bandaża i uśmiechnął się do kobiety, z wdzięcznością.
- Bianka źle znosi bezksiężycowe noce. - wyjaśnił, jeśli była faktycznie ciekawa dlaczego wczoraj pokojówka czuła się źle - Jest Dzieckiem Natury, jej tryb dnia przypomina trochę cykl roślin. Czerpie energię ze światła słonecznego a spokojnie przesypia noce gdy może czerpać spokój ze światła księżycowego. Gdy ma nastąpić Nów, Biankę męczy migrena już za dnia. A noce zazwyczaj spędza wtedy z Caiusem, który pilnuje by nic jej się nie stało. By przypadkiem nie zasłabła. - wzruszył ramionami - Jeszcze raz dziękuję za twoją krew. Dla Bianki to wiele znaczy. Dla mnie też. - pochylił się i pocałował ją delikatnie w usta po czym odsunął jej krzesło na miejsce.
Luci nałożyła sobie więcej co tylko potwierdzało, że odczuła utratę krwi. Thorn uśmiechnął się uprzejmie, przysuwając w jej stronę misę z twarogiem i talerz z wędlinami.
Nagle coś mu się przypomniało. Coś, co nie dawało mu spokoju już wczoraj.
- Luci. - zaczął, zwracając jej uwagę - Wczoraj, w czasie zabawy... Było fantastycznie za co też dziękuję jednak miałem wtedy wrażenie jakbym nie mógł do końca wykorzystać swojego potencjału. - wyjaśnił - Nie byłem zmęczony, a jednak energia ulatywała ze mnie jak powietrze z balonika. Czy mógłby więc zaprosić cię kiedyś na rewanż? - zapytał a w jego głosie zaczaiła się nieśmiała nuta. Spojrzał w jej oczy oczekując odpowiedzi.
- Muszę do tego czasu sprawdzić, co lub kto drenowało ze mnie energię. - dodał. Domyślał się co mogło być na rzeczy, Luci wspominała, że demony żywią się energią. Ale wolał nie oskarżać jej o nic, chciał by sama się przyznała. Może wtedy mógłby jej pomóc, oddając jej teraz trochę swojej energii?Yako - 1 Marzec 2017, 18:03 Nie zwracała większej uwagi na wygłupy Caiusa. Nie dlatego, że nie brała go na poważnie. Wolała się skupić na tym co robi i spróbować przelać w oddawaną krew jak najwięcej energii. Nie wiedziała co prawda kiedy uda jej się znów pożywić. Ale chciała coś zrobić dla tej wesołej dziewczyny. Dla Luci nie liczył się status społeczny, dlatego też traktowała ją na równi z Cierniem. Pytała o zdanie oraz pozwolenie. Widziała rumieniec na twarzy pokojówki i ucieszył ją on.
Widziała reakcję zebranych. Ale nie wiedziała jak to inaczej zrobił. Bała się, że Cierń powstrzyma ją, jeśli poprosi o jakiś nóż lub po takowy sięgnie. Jej zęby dorównywały ostrościom kłom Krwiopijców, nie musiała więc używać zbyt wiele siły by przebić skórę.
Widziała szok na twarzach Bianki i Caiusa. Ale nic nie mogła na to poradzić.
- Przepraszam, że zszokowałam Twoją służbę - powiedziała do Ciernia, gdy już zostali sami - a Biankę chyba wystraszyłam...nie miałam takiego zamiaru - dodała niepewnie i usiadła znów na swoje miejsce. Uśmiechnęła się do rogacza, gdy ją przyciągnął do siebie - nie ma za co, ale może lepiej jej nie mówić, że Róża urosła dlatego, że miałeś niecodziennego gościa - podrapała się po karku -[color=#aa2bb5] ale teraz jak długo ta Róża przeżyje zależy tylko od Twojej pokojówki i jej umiejętności - dodała.
Spokojnie dała sobie opatrzyć ugryzienie. Podziękowała grzecznie, gdy skończył po czy wysłuchała uważnie tego co miał do powiedzenia na temat Bianki - muszę przyznać, że masz dość niezwykłą rodzinkę - skomentowała jego opowiadanie -ciekawe jak to jest mieć kogoś takiego - westchnęła cicho, jakby sama do siebie.
- Nie dziękuj za krew, to naprawdę drobiazg, a dla tak niezwykłej rośliny było warto ją poświęcić, ja dojdę do siebie, a ten piękny uśmiech, który gościł na ustach Bianki nie powinien gasnąć przez to, że roślinka przetrwała zaledwie kilka dni.
Wróciła do śniadania, gdy Arystokrata ponownie odsunął jej krzesło na swoje miejsce. Kiwnęła mu głową w podziękowaniu gdy podsunął jej wędliny i twaróg. Spojrzała na niego pytająco, gdy zwrócił się do niej po imieniu. Przełknęła jajecznicę, domyślając się do czego zmierza. Już miała odpowiedzieć, że chętnie to powtórzy, gdy Cierń uznał, że najpierw musi odkryć źródło, przez które tak szybko stracił energię.
Yako westchnęła i odsunęła od siebie talerz, na którym znajdowała się jeszcze reszta jedzenia - powiem Ci ale tylko jeśli obiecasz, że nie zaatakujesz mnie po tym co usłyszysz - powiedziała poważnym tonem, a na jej twarzy pojawiła się beznamiętna maska - bo wiedz, że nie miałam zamiaru Ci zrobić żadnej krzywdy.
Poczekała na decyzję Arystokraty, po czym zaczęła opowiadać - jak już wiesz, jestem demonem, jednak nie opętuje innych istot. Zamiast tego kradnę ich energię. - mówiła spokojnym głosem, wiedziała, że nie ma co kłamać. Jakoś było jej wszystko jedno czy Arystokrata się dowie czy nie - zwykłe jedzenie nie ma dla mnie prawie żadnych wartości, zapewnia mi tylko możliwość przeżycia, gdy jest już całkiem źle. Choć nie ukrywam, że jestem smakoszem i uwielbiam próbować nowych potraw. Żywię się energią życiową innych istot. Muszę mieć jednak do tego bezpośredni kontakt ze skórą żywiciela - nie ruszała się. No może trochę odsunęła od Upiornego by ten nie czuł się zagrożony - nie musi dojść do stosunku wystarczy zwykły uścisk dłoni, ale nie każdy kontakt ze mną musi oznaczać, że się pożywiam, panuję nad tym całkowicie, więc przebywanie przy mnie nie jest niebezpieczne, do tego zawsze wiem, kiedy przestać - sprecyzowała zanim padło jakiekolwiek pytanie - ta moc jednak ma swój efekt uboczny, który mogłeś zobaczyć kilka minut temu - zerknęła na Arystokratę - energia, którą pochłaniam, ulatuje ze mnie i przenika do gleby oraz roślin, sprawiając, ze nawet najbardziej oporne rośliny rosną jak po jakimś super nawozie, nie muszę nawet nic robić, żeby mój ogród był zawsze piękny i zdrowy. To samo stało się z tą Szklaną Różą. Pochłonęła energię, którą wcześniej pochłonęłam ja - westchnęła - i tak...to osłabienie było spowodowane tym, że się na Tobie pożywiałam, więc można powiedzieć, że sam się bardzo przyczyniłeś do tego, że ten wspaniały kwiat w końcu pokazał się światu - spojrzała znów w swój talerz - i tak...wiele osób zginęło ponieważ pobrałam całą energię, jednak już mnie to nie bawi, zabieram tyle ile potrzebuję i nic więcej. Co najwyżej może dojść do omdlenia i zawsze staram się jakoś wynagrodzić to żywicielowi, nawet jeśli nie ma pojęcia o tym, że właśnie pewien pasożyt go powoli zjada - wzruszyła ramionami - czasem robię to poprzez zaspokojenie w łóżku, czasem staram się pomóc w inny sposób, ale zawsze dbam o żywiciela - zerknęła w jego oczy - zapewne zauważyłeś, że moje oczy zmieniły odcień. Gdy się poznaliśmy i potem na tym cukierkowym placu były błękitne, potem przeważał fiolet, a teraz pewnie zamiast błękitu, przebija się czerwień. To taki...miernik mojego głodu, gdy jestem nasycona oczy są niebieskie, im bardziej głodnieję, tym robią się coraz bardziej czerwone. Gdy są całkiem szkarłatne, zazwyczaj nie mogę używać żadnych mocy, póki nie znajdę kogoś komu mogę ukraść energię.
Zakończyła swój wywód, mając nadzieję, że to zaspokoi ciekawość gospodarza po czym wstała - jeśli to wszystko to chyba już pójdę, bo domyślam się, że teraz nie będziesz chciał za bardzo przebywać w moim towarzystwie - ukłoniła się grzecznie - bardzo dziękuję za Twoją gościnę i przepraszam, że jej nadużyłam - mówiąc to ruszyła powoli w stronę wyjścia z jadalni.Thorn - 1 Marzec 2017, 19:44 Zapraszając ją do siebie, nie wiedział jeszcze jak wyjątkową osobą była Luci. Nie potrafił zdobyć się na pytanie którą formę demon bardziej lubi, ale on, Thorn, zdecydowanie wolał kobiecą. Luci wyglądała prześlicznie, była niemalże uosobieniem męskich marzeń. Nie dziwił się Gopnikowi, że Kapelut marzył o Foxsoul po nocach. Thornowi pewnie kobieta też kilka razy się przyśni... Jednak już po tym, jak przełamali pierwsze lody i poszli do łóżka, Arystokrata miał nadzieję, że Luci da się zaprosić jeszcze kilka razy na zabawę.
Był pod wrażeniem jej umiejętności. Sprawiła, że Szklana Róża będzie kwitła jeszcze długo, oczywiście jeśli Bianka się nią dobrze zajmie. A wierzył, że tak będzie więc kwiat będzie ciszył oko jeszcze przez długi czas.
Jej komentarz o rodzince sprawił, że po plecach Thorna przebiegł dreszcz. Niezwykłą rodzinkę? Skąd ona znała jego rodzinę? Czyżby wiedziała więcej? Skąd? Jak?! Przecież ukrywał swoje pochodzenie, nikt nie wiedział o nim nic więcej poza tym, że był Gwardzistą z dobrego rodu Upiornych. Spiął się cały i przełknął ślinę, gotów na odparcie ewentualnego ataku.
Ale nic nie nastąpiło. Dopiero po chwili mężczyzna zrozumiał, że mianem 'rodziny' nazwała mieszkające z nim tutaj istoty. Odprężył się, śmiejąc się cicho z własnej głupoty - aż tak był przewrażliwiony, że nie zrozumiał sensu jej słów.
Jej cichy komentarz dotarł do jego uszu i Thorn spuścił głowę, bo nagle poczuł smutek. Nie tylko od niej, sam też posmutniał. Luci nie miała rodziny... Nawet nie wiedziała jakie miała szczęście. Cholerne szczęście. Thorn, którego rodzina nie akceptowała i na każdym kroku przypominała kim jest, gdyby mógł zamieniłby się z kimkolwiek kto nie przechodził takich katuszy. No dobrze, ostatecznie przekuł to wszystko w siłę ale co przeszedł to jego.
Delikatnie pogłaskał ją po wierzchu dłoni a jeśli spojrzała na niego, posłał jej nieśmiały uśmiech.
- Hej... Kilku przyjaciół już masz. - powiedział cicho - Masz Gawaina, Gopnika który cię lubi, a nawet pożąda... - wymienił - ...no i masz mnie. Może nie jesteśmy rodziną, ale zawsze znajdziesz we mnie oparcie. - cofnął dłoń, nie do końca pewien czy kobieta życzy sobie teraz jego dotyku.
Atmosfera nagle zgęstniała i zrobiła się trudna a gdy Luci odsunęła od siebie talerz po tym jak zadał pytanie. Upił łyk wody która stała przed nim w szklance.
- Nie zaatakuję. - powiedział zaskoczony jej prośbą i posłał jej delikatny uśmiech by ją ośmielić - Obiecuję.
Gdy zaczęła opowieść, słuchał uważnie a jego brwi co chwilę wędrowały ku górze, na znak tego, że informacje które od niej otrzymywał były zaskakujące.
To, że była demonem już mu wcześniej powiedziała i szczerze mówiąc już samo to było dla niego ekscytujące. Nie co dzień spotyka się takie osoby, nie każdy może się z taką osobą przespać. Tym bardziej Thorn czuł się uprzywilejowany bo Luci, która mogła mieć każdego, zwróciła uwagę właśnie na Arystokratę.
Na fragment o jedzeniu i o tym, że nie daje jej energii, spojrzał na talerze i potrawy leżące na stole. Nie wiedział, że kobieta nic z tego nie miała, sądził, że goszcząc ją wczoraj na kolacji i dziś na śniadaniu, przynajmniej zapewni jej pełny brzuch. Trochę się zmartwił i zrobiło mu się wstyd z powodu swojej ignorancji. No tak, przecież w Krainie Luster żyły istoty które nie musiały jeść a pożywiały się w inny sposób. Na przykład Cienie.
Oczy mu się zaświeciły gdy powiedziała wprost, że żywi się energią życiową innych. Poczuł się jak dzieciak który stojąc przed witryną sklepu z zabawkami ujrzał wyjątkowo ładną zabawkę. Nachylił się ku niej i z fascynacją w tęczowych oczach przysłuchiwał się opowieści. Nie miał zamiaru przerywać a w głowie miał gonitwę myśli.
Na wszystkie kręgi piekielne! Ta kobieta z każdą minutą coraz bardziej go zadziwiała i stawała się coraz bardziej niebezpieczna! To tak, jakby pogłaskał granat nie zdając sobie sprawy z tego, że zawleczka była na skraju wypadnięcia.
Gapił się na Luci a w jego oczach stawała się coraz cenniejsza. Zaczęła go fascynować, pragnął zatrzymać ją jeszcze u siebie i wypytać dokładnie o moc którą posiadała.
Zabić w tak łatwy i przyjemny sposób, przez sam dotyk... Cóż za użyteczna umiejętność!
Thorn tym bardziej ucieszył się, że ma Luci po swojej stronie, że kobieta nie jest jego wrogiem.
Luci wyjaśniła też dlaczego w jego domu zakwitła Szklana Róża. Faktycznie było to niesłychane samo w sobie i Thorn podejrzewał użycie jakiejś mocy, ale sądził, że to sama Bianka zadziałała na roślinę. Teraz, gdy już wiedział, że to za sprawą zaproszonej kobiety i jego samego, który też się do tego po części przyczynił, czuł dumę. No, w końcu się do czegoś przydał!
Była spięta i widać, że niechętnie mówiła mężczyźnie o tym wszystkim. Jakby bała się, że za chwilę wyrzuci ją z domu albo zrobi krzywdę. Szkoda, że nie wiedziała jak Thorn był nią teraz zachwycony.
A więc mogła go wczoraj zabić! Sama perspektywa tego, że otarł się w jakimś stopniu o śmierć w trakcie stosunku była tak ekscytująca, że mężczyzna aż śmiał się w myślach z całej sytuacji. Czuł się z tą wiedzą cudownie, nie sądził, że może tak reagować na wieść, że właśnie był na skraju życia i śmierci. Nawet jeśli Luci panowała nad mocą i nie chciała go doprowadzić nawet do omdlenia, Thorn cieszył się jak głupi, że doświadczył czegoś tak... Nawet nie dało się tego opisać! To trochę jak wygrać milion na loterii. Człowiek się cieszy ale nawet nie wie jak to okazać, bo nie zdaje sobie sprawy z ogromu szczęścia jakie go spotkało.
Patrzył w jej czerwonawe teraz oczy, zachwycony jej osobą. Była tak cholernie cenna, że gdyby nie to, że była istotą żywą, zamknąłby ją pod szklanym kloszem i pielęgnował najlepiej jak potrafi by zawsze była szczęśliwa i zdrowa.
Gdy wstała, podniósł na nią zaskoczony wzrok. Jej słowa sprawiły, że na jego twarzy pojawił się strach.
Co!? Odchodzi? Dlaczego!?
Kobieta pospieszyła z wyjaśnieniem jeszcze przed tym jak zadał pytanie po czym ruszyła ku drzwiom. Zerwał się na równe nogi i skoczył ku niej by ją zatrzymać.
Podbiegł parę kroków i chwycił ją mocno za nadgarstek. Obrócił ją nieco brutalnie ku sobie, tak, że ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie a oczy spotkały się. W jego tęczowych źrenicach mogła na nowo odnaleźć pożądanie i niemy krzyk, błaganie, by nie odchodziła. Nie w taki sposób.
- Zrób to jeszcze raz. - powiedział niskim, władczym głosem - Zabierz moją energię. Teraz. - dodał nie znoszącym sprzeciwu głosem po czym bez ostrzeżenia wpił się w jej usta, przyciskając ją w żelaznym uścisku do siebie, tak by przylgnęli ciałami.
Trzymał ją mocno i całował z jeszcze większą pasją niż wczoraj. Miał nadzieję, ba! modlił się, by kobieta znowu się na nim pożywiła. Chciał znowu doświadczyć tego uczucia, kiedy tam mało dzieli go od śmierci. Nie sądził, że aż tak spodoba mu się perspektywa, że ktoś innym może mieć nad nim władzę i może w każdej chwili decydować, czy Thorn ma żyć czy nie.
Oderwał się od jej ust tylko na chwilę. Ogień buchnął w nim na nowo, mężczyzna zaczął wodzić palcami po jej plecach a sam przeniósł twarz w stronę szyi i obojczyka.
- No dalej. - wysapał cicho czekając aż Luci zacznie pobierać jego energię, której miał w tej chwili aż zanadto. Zaczął całować jej skórę, tańczyć językiem po wypukłościach obojczyka, kąsać delikatnie, cały czas przyciskając ją do siebie.
Tak łatwo jej nie wypuści. Skoro, jak sama twierdziła, nadużyła jego gościny, niech teraz odpłaci się fundując Thornowi ekstazę w postaci spotkania ze Śmiercią.Yako - 1 Marzec 2017, 22:56 Spojrzała na niego pytająco, gdy mężczyzna się mocno spiął, słysząc jej komentarz na temat jego rodziny. Czyżby się czegoś bał? Czegoś co dotyczyło jego pochodzenia? Tego, że ktoś zdobędzie jakieś informacje, których nie powinien? Nie wiedziała tego. Jednak po chwili się uspokoił. Chyba dotarło do niego w końcu znaczenie jej słów. W końcu sam mówił wcześniej, że ta kolorowa trójca, która z nim mieszkała jest jak rodzina. Dlatego też ich tak nazwała.
Uśmiechnęła się smutno, a w jej oczach mógł zobaczyć podziękę za miłe słowa. Nie wiedziała jak to wyrazić werbalnie. Nie rozumiała uczuć, nie rozumiała co to znaczy mieć rodzinę czy chociażby kogoś bliskiego. Nie było jej dane tego doświadczyć i pewnie nigdy nie będzie miała okazji się tego dowiedzieć.
Westchnęła słysząc jego obietnicę i zaczęła opowiadać. Nie podobało jej się to, ale nie było sensu tego ukrywać. Prędzej czy później i tak jakoś by zdobył te informacje. Niepokoiła ją jednak fascynacja, która rosła w jego oczach z każdym wypowiedzianym przez nią zdaniem. Zastanawiała się co też chodzi mu po tej jego rogatej głowie. Miała nadzieję, że nic głupiego.
Spojrzała na niego lekko wystraszona gdy brutalnie ją do siebie przyciągnął. Jego słowa upewniły ją, że coś jest z nim nie tak - nie zrobię te.... - nie dokończyła, bo mężczyzna mocno wpił się w jej usta. Trzymał ją w stalowym uścisku, przez co nie miała szans, żeby go odepchnąć od siebie. Chciała mu powiedzieć jak bardzo jest to niebezpieczne, ale coś mówiło, że on tego chce. Chce się poczuć zdominowany. Chce być na krawędzi śmierci. Gdy przeniósł pocałunki na jej szyję, po jej policzku pociekła łza. Tak bardzo nie chciała tego robić. Ale jeśli tego sobie właśnie życzył jej obecny, żywiciel pokaże mu na co właśnie się skazał.
Nagle z jej gardła dało się słyszeć demoniczny śmiech - tak bardzo chcesz dreszczyku emocji? - zapytała, a głos nie do końca przypominał ten, którego Luci używała wcześniej. Spojrzała mężczyźnie w oczy, a on mógł zobaczyć, że jej źrenice zwęziły się, przez co wyglądała jeszcze bardziej demoniczne.
Nagle chwyciła go za jeden z rogów i odchyliła mocno jego głowę - skoro tak bardzo chcesz, to zabawimy się po mojemu - wywarczała do niego. Nadal ciągnąc go za róg, starając się jednak nie zrobić mu krzywdy, zmusiła go by się od niej odsunął. Gdy już to zrobił puściła go jednak szybko jej szponiasta dłoń, znalazła się tuż pod jego szczęką i przygniotła go dość boleśnie do ściany. Mógł zobaczyć, że kobieta nie żartuje. Świadczyły o tym demoniczne fioletowe oczy, długie, kły, które aż wystawały z ust, szpony oraz dziewięć wspaniałych, falujących ogonów.
- Tak bardzo chcesz, żebym wchłonęła Twoją energię? - zapytała oblizując się ze smakiem - proszę bardzo, ale nie gwarantuje, że po wszystkim ten dom nadal będzie mieć swego pana - zaśmiała się złowieszczo, a wszystkie lampy i świece znajdujące się w komnacie, zapłonęły zimnym, błękitno-białym płomieniem, dodając wszystkiemu jeszcze więcej upiorności.
Wpiła się mocno w jego usta, nie znosząc żadnego sprzeciwu. Skoro chciał dominacji, dostanie ją, jednak chyba niekoniecznie w takiej formie jaka mu się wymarzyła. Nie odrywając się od jego usta, zaczęła dosłownie rozcinać jego ubranie, swoimi pazurami. Jednak pozbyła się w ten sposób tylko koszuli i marynarki. Mógł nawet poczuć jej szpony na skórze, nie rozcięła jej jednak. Cały czas pobierała jego energię. Robiła to szybko, nie tak jak poprzedniej nocy. Chciała mu pokazać jakie jest to niebezpieczne. Nie pozwoli mu umrzeć, jednak na pewno nie wyjdzie z tej komnaty o własnych siłach.
Wodziła rękami po jego umięśnionym ciele, cały czas przyciskając go mocno do ściany. Kobieta miała teraz jego życie w swoich rękach. Ciekawa była czy dotrwa do końca czy wymięknie tak jak już niejeden z jej kochanków.
Po chwili pieszczot, zeszła rękami niżej, do rozporka, z którym bardzo szybko się uporała jednak nie odsunęła rąk. Byłą brutalna, jednocześnie jednak nie robiła mu krzywdy. Chciała tylko mu pokazać z jak potężnym stworzeniem ma do czynienia. Sama po chwili się obniżyła, klękając przed Arystokratą, jednak jeśli ten chciał jej w jakikolwiek sposób dotknąć rękami, wbiła boleśnie paznokcie w jego nogi, odsuwając się na moment od niego, by pokazać mu swoje białe kły, dając tym znać, że nie zawaha się ich użyć.
Po dłuższej pieszczocie wstała ponownie, wracając do jego ust, ręce zostały jednak na dole. Gdy czuła, że mężczyzna jest już bliski, odsunęła się od jego usta i uśmiechnęła się drapieżnie - teraz jesteś mój pieseczku - nawiązywała tym do jego pracy. W kulminacyjny dla mężczyzny momencie, wgryzła się głęboko i boleśnie w jego bark, ciesząc się gorącem jego metalicznej krwi.Thorn - 2 Marzec 2017, 18:25 Nie wiedział, czemu kobieta mu się opiera. Przecież podawał jej się na tacy! Skoro potrzebuje energii, powinna korzystać ile wlezie. No chyba, że woli tak z zaskoczenia albo jak złodziejaszek, gdy ofiara nie patrzy.
Już samo czekanie na jej ruch było ekscytujące i serce Thorna z każdą minutą biło mocniej. Bardzo chciał zobaczyć jak to jest otrzeć się o śmierć. Czy to boli? A może jest przyjemne? Chciał też poznać mocniejsze działanie mocy kobiety. Czy faktycznie będzie wiedziała kiedy skończyć, darując mu w ten sposób życie?
Gdy zapytała go czy faktycznie mężczyzna tego chce, zmienionym głosem, uśmiechnął się w oczekiwaniu na to co dalej zrobi. Spojrzał jej w oczy, jego własne błyszczały. Kiwnął jej głową bo nie chciał się powtarzać. Skoro już raz wyraził chęć poznania czym faktycznie jest wysysanie energii, nie widział sensu by ponownie potwierdzać chęć.
Wyglądała inaczej. Jej oczy zmieniły się, źrenice zwęziły i zagościło w nich...okrucieństwo? Czysta pasja i dominacja. Czy właśnie tym była Luci? Czy to była prawdziwa, skrywana forma Lusiana? Istota stworzona z energii i czerpiąca z niej życie?
Absolutnie nie spodziewał się szarpnięcia za róg. Agresja wybuchła w nim ogromnym płomieniem. Warknął ostrzegawczo a brwi powędrowały ku dołowi. Twardówki błysnęły czernią, ale Thorn nie użył mocy.
Chciał się jej wyrwać, jakoś dać do zrozumienia, że przesadziła. Obudziła się w nim chęć ukarania jej... Wymierzenia cholernie bolesnej kary, tak, by zapamiętała do końca życia, że nie łapie się za jego rogi! Można powiedzieć, że działało to na niego jak płachta na byka.
Nie miał czasu by zareagować bo kobieta odepchnęła go po czym w mgnieniu oka przyparła do ściany, boleśnie, tak, że poczuł wszystkie żebra i uderzający o mur kręgosłup. Jej szponiasta dłoń trzymała go w uścisku, nie mógł się ruszyć bez narażenia życia.
Agresja która w nim się rozpaliła, nabrała na sile. Luci chyba poczuła się zbyt pewnie! Chciał by pobrała jego energię, owszem, miała go zdominować ale bez przesady!
W międzyczasie zmieniła się - puszyste ogony falowały, komnata rozbłysła niebieskim blaskiem bo wszystkie świece nagle się zapaliły nienaturalnym płomieniem. Rzucił szybkie spojrzenie na to zjawisko, ale po chwili wrócił do twarzy kobiety i wbił spojrzenie wściekłych oczu w jej demoniczne źrenice.
Warknął ponownie gdy się odezwała otwarcie mu grożąc. Jednocześnie zdał sobie sprawę jak wielki błąd popełnił namawiając ją by mu pokazała swoją moc po raz kolejny. Przecież faktycznie mogła go zabić. Była teraz w takiej formie...i miała go w szachu. Chwilowo nie mógł się ruszyć, no chyba że chciał poczuć jak to jest mieć jej paznokieć w gardle.
Prawdę mówiąc gdy zaczęła go łapczywie całować, początkowo miał ochotę ją odepchnąć i sprać na kwaśne jabłko za to chwycenie go za róg. Ale z każdą milisekundą pocałunku myśl o ukaraniu kobiety ulatywała, pozwalając Thornowi na odwzajemnienie go. Skoro ona była brutalna, on też zmienił sposób całowania - pocałunki stały się dzikie, mruczał przy nich cicho i złapał ją za boki głowy, nie dając się jej oderwać od siebie. Tak? Grają teraz na jej zasadach? Zobaczymy!
Gdy zaczęła rozcinać jego ubranie, poczuł znajome uczucie wyciekania energii. Zaśmiał się ciemnym głosem nie odrywając jednak ust od jej, przeniósł jedną rękę na jej pośladek i przycisnął ją mocno do siebie by poczuła przez materiał spodni, jak mocno na niego działa.
Energia ulatywała szybciej, Thorn czuł się jak na maratonie, oddech znacznie mu przyspieszył nie tylko z podniecenia.
Gdy przed nim klęknęła, spojrzał tylko na nią z góry i uśmiechnął się drapieżnie szczerząc zęby. O tak! Gramy na twoich zasadach? Świetnie! Zasady więc są dla niego bardzo korzystne!
Miał ochotę ją dotknąć gdy sprawiała mu przyjemność. Brutalnie chwycić ją za głowę i nasilić jeszcze bardziej doznania, by wiedziała na kogo terenie się znajduje i kto jest właściwym panem.
Przez to, że cały czas pobierała energię, nie musiała go zadowalać długo. Jednak w ostatniej chwili wstała przenosząc się do jego ust. Zakręciło mu się w głowie od mocy z którą kobieta pobierała energię i wszystkich tych pieszczot. Ciężko mu było skupić się na czymś jednym, nawał bodźców który mu serwowała sprawił, że w głowie miał mętlik a dodatkowy ból głowy który nagle się pojawił, nie ułatwiał sprawy.
Ostatni moment. Nagle oderwała swoje usta od jego i spojrzała mu w oczy. Jego, tęczowe, były rozbiegane, widać było w nich skrajną ekstazę, odrobinę agresji i walkę z samym sobą bo Thornowi powoli robiło się słabo.
Jej słowa sprawiły, że otworzył szerzej oczy, przerażony tym co usłyszał. P...Pieseczku? Nie zdążył pomyśleć nic więcej bo nagle kobieta wgryzła się boleśnie w jego bark.
Wrzasnął głośno, po części z bólu a po części z zaskoczenia. Był w tym też pierwiastek ekstazy której właśnie doświadczał, bo osiągnął spełnienie.
Ugryzienie bolało jak diabli a wymęczony już porządnie Thorn zaczął próbować ją od siebie odsunąć. Jego ręce jednak straciły siłę i już tylko ślizgały się po skórze na ramionach kobiety.
W nosa pociekła mu krew a tęczowy oczy wywróciły się ku górze. Szybko jednak spiął się w sobie, odnajdując ostatnie pokłady energii która i tak ulatywała z prędkością wyścigowego konia na derbach.
Ręce opadły mu wzdłuż ciała a nogi się pod nim ugięły ale jeszcze nie upadł. Kręciło mu się w głowie, zaczął też widzieć czarne plamy co poprzedzało omdlenie.
Ostatkami sił jednak zerwał się, nie dając kobiecie satysfakcji. Wstrząsnął nim dreszcz, coś jak konwulsja bo umysł krzyczał, by wytrzymał a ciało pragnęło osunąć się na podłogę.
Nagle dosięgła go panika. Umiera. Wpuścił do domu demona. Pozwolił mu na sobie żerować, zaufał że go nie zabije... Na najniższy krąg piekieł! Jaki on był głupi! Zachciało mu się wrażeń to teraz ma - umiera! Zabija go kobieta której sam na to pozwolił, kobieta z którą wcześniej przeżył cudowną noc. Kobieta która okazała się być jego dobrym znajomym!
Jego oczy straciły blask a on osunął się lekko w dół. Chyba tylko ona go teraz mogła ustrzec przed upadkiem, nogi miał jak z waty. Krew ciekła z nosa małą strużką, Thornowi zrobiło się nagle bardzo zimno.
Czy tak wygląda śmierć? Gdzie ten tunel o którym wszyscy mówią? Gdzie kojące światło?
Poczuł, że to jego ostatnia, głupia decyzja. Właściwie prawie pogodził się z tym, że dał się tak łatwo zabić, dlatego wyszedł na spotkanie śmierci z podniesioną głową. Tak, jakby witał już dawno wyczekiwaną przyjaciółkę, która zapewni mu spokój na wieki.Yako - 2 Marzec 2017, 20:35 Widziała jego gniew i agresję, gdy pociągnęła go za róg. Nie chciała tego robić, wiedziała, że przesadza, jednak...chciała go wystraszyć, by już nigdy o to nie prosił. Nawet jeśli zapłaci za to ich znajomością. Chciała go uchronić. Nie wiedziała co w niego wstąpiło. Wcześniej mówił, że nie tak łatwo go zabić. A ona robiła to z dziecięcą łatwością.
Podobało mu się. Odwzajemnił drapieżnie pocałunek i nawet odważył się na śmielsze ruchy wykonane w jej stronę. Przynajmniej będzie miał trochę przyjemności zanim zobaczy co to znaczy zadrzeć z Yako.
Cierń dosłownie słabł w oczach. Nie musiała wyczuwać energii, nie musiała jej pobierać. Wystarczyło na niego spojrzeć. Robił się blady. Krew ciekła mu z nosa. Był na skraju wyczerpania, a ona nie przestawała. Pochłaniała jego energię szybko i zachłannie. Jakby nie jadła od miesiąca. Pokazała się Cierniowi jako drapieżnik, który nie potrzebuje gonić ofiary, bo ta sama do niego przyjdzie. Drapieżnik idealny. Zabójca, który nie zostawia po morderstwie śladu. Nawet pięć lat temu, gdy zamordowała przed kamerą, nikt nie doszedł do tego, czym spowodowany był zawał mężczyzny. Po prostu umarł, ale jakaś ta śmierć musiała być dla niego przyjemna! Kto by nie chciał umrzeć posuwając piękną i zdolną kobietę?
Jej uszy skierowały się w kierunku drzwi, gdy Arystokrata wrzasnął pod wpływem ugryzienia. Na szczęście nikogo nie usłyszała. Najwidoczniej służba nadal zachwycała się kwiatuszkiem, uznając, że Luci nie stanowi dla Ciernia zagrożenia. Och jak się pomylili.
W końcu oderwała się od jego szyi - i kto teraz upolował swoją zwierzynę? - zaśmiała się mrocznie, patrząc na niego oczami, które kolorem dorównywały płomieniom oświetlającym komnatę - już po Tobie, kundelku Rosarium - były to ostatnie słowa jakie Cierń mógł usłyszeć nim całkiem odpłynął.
Yako złapała go w swoje ramiona, od razu zaprzestając pobierania energii. Wzięła więcej niż potrzebowała. Delikatnie ułożyła mężczyznę na zimnej posadzce i poprawiła jego spodnie. Sprawdziła tętno i odetchnęła z ulgą żyje. Rozejrzała się po komnacie zastanawiając się co zrobić. I nagle zauważyła wejście do drugiego pomieszczenia. Kuchnia! Tam musi być coś do opatrywania ran. W końcu kucharz nawet najlepszy czasem się zrani. Pobiegła szybko w tamtą stronę, cały czas nasłuchując czy ktoś nie nadchodzi. Szybko odnalazła to czego szukała i wróciła do rogacza. Chciała zająć się jego ranami, jednak przecież nie zostawi go tak samego na posadce! Westchnęła i postanowiła zaryzykować. Zamieniła się Lusiana, jednak nadal był on w swojej demonicznej formie. Był zdenerwowany, przez co trudniej mu było wrócić do swojej codzienności. Zebrał resztki ubrań, chwycił opatrunki w zęby i podniósł Upiornego na ręce. Szybko ruszył na górę, cały czas pilnując czy ktoś nie idzie. Kierował się węchem, a nie wzrokiem czy pamięcią.
Wszedł do pokoju, w którym najbardziej był wyczuwalny zapach Ciernia. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że może to być główna sypialnia Arystokraty. Odsunął kołdrę i ułożył ostrożnie mężczyznę. Nim go jednak przykrył, szybko oczyścił ranę oraz jego wargi i brodę z krwi, po czym opatrzył ranę po ugryzieniu. Przykrył rogacza szczelnie kołdrą i wstał, nie do końca wiedząc co ze sobą zrobić.
W końcu jednak wrócił do postaci Luci, nadal z dziewięcioma ogonami. Weszła pod kołdrę i przytuliła Arystokratę. Był zimny, ale oddychał, a energia powoli do niego wracała. Otuliła go ciasno swoimi ogonami, by zapewnić mu więcej ciepła i czekała aż gospodarz tego domu się obudzi. Miała nadzieję, że tak się stanie i to szybko. Po jej policzkach spływały łzy, gładziła mężczyznę delikatnie po policzku.