Yako - 10 Maj 2017, 20:56 Spojrzał groźnie na mężczyzn, gdy Ci zaczęli mu truć o opatrywaniu ran. Nie był idiotą, wiedział, że musi się tym zająć. - Nie potrzebuję dwóch nianiek! - warknął tylko słysząc ich narzekanie. Potem zgłosi się do Gawaina, jednak w tym momencie priorytetem u niego było zaspokojenie głodu. Co mu po tym, że Gaw mu załata rany, jeśli krótko po tym padnie z głodu? Nie miał zamiaru bawić się w coś takiego.
Obecność mężczyzn zaczynała go coraz bardziej irytować. Naprawdę nie mogą dać mu chwili spokoju? Nie mogą zająć się innymi sprawami tylko przepraszać go i pokazywać wieeelką troską akurat jak się myje? Czy to nie powinna być czynność, którą się wykonuje w samotności? Dużo osób lubiło podumać, porozmyślać, wyciszyć się pod ciepłym strumieniem wody, ale Lusianowi nawet ta odrobinka spokoju nie była dana. Musieli akurat teraz, w tym momencie z nim gadać. Tuż po tym jak wybuchł. W momencie, w którym chciał się wyciszyć, uspokoić, żeby ich całkiem nie zabić, a oni co? Postanowili dotrzymać mu towarzystwa. Niech zaproszą tu jeszcze tłum gapiów to już w ogóle będzie pełen relaks.
Odprowadził Kapelusznika wzrokiem. Zaraz za nim ruszył rudzielec -jak nic nie zjem to będziesz mu miał innego trupa- warknął tylko na odchodne. Gdy został w końcu sam odetchnął z ulgą i oparł się ciężko o ścianę. Naprawdę było z nim źle, ale przy mężczyznach postanowił, że będzie udawał. Teraz jednak już nie musiał. Przetarł dłonią twarz, był naprawdę wykończony.
Odwinął paskudny opatrunek z dłoni i aż sapnął widząc w jakim stanie jest jego nadgarstek. Nie ma bata! Jutro idzie do lekarza, choćby się świat miał zawalić. Umył się dość szybko. Na koniec puścił na siebie jeszcze strumień lodowatej wody, żeby na pewno się uspokoić. Teraz musiał grać, spokojnego i uroczego. Do tego musi się choć trochę uspokoić, bo nawet jemu będzie trudno to osiągnąć.
W końcu wyszedł z łazienki, zawinięty w ręcznik. Ubrania i szmatę, która robiła za opatrunek wyrzucił do kosza. Szturchnął Gawaina w ramie - wolne- powiedział beznamiętnie i ruszyła na górę. W swojej sypialni, otworzył okno i osuszył się dokładnie, a następnie ubrał czarne bokserki. Skupił się i już po chwili stała w pokoju Luci, ubrana w czarną spódnicę i niebieską koszulę. Dokładnie te same rzeczy, które miała u Ciernia. Wiedziała, że nie będzie czuł na nich Ciernia, ale jednocześnie były już wymięte i wyglądały jakby wróciła z podróży. Następnie zajęła się ranami. Trochę mogła je czasowo zmniejszyć, sprawić, że siniaków nie będzie tak samo jak opuchlizny na ręce, ale było to trudne do utrzymania. Na rany położyła gazę, a na to specjalne plastry kamuflujące. Często używano ich na planach filmowych, gdy nie chciano pokazywać jakiś blizn aktorów. Jeśli ktoś o nich nie wiedział, to nie miał jak się dowiedzieć, że to nie jest prawdziwa skóra Luci. Do tego były wodoodporne i nie musiała się martwić, że odkleją się w trakcie posiłku. W końcu wyszła cicho z pokoju i przeszła przez korytarz, po czym ruszyła spokojnie do łazienki, starając się nie kuleć.
Weszła do łazienki, w której akurat znajdował się Gopnik, rozpinając po drodze swoją koszulę. Widząc go stanęła jak wryta -ja...ja przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś tutaj jest, a Lusian zajął łazienkę na dole... - powiedziała zakłopotana stojąc w drzwiach i nie za bardzo wiedząc czy ma się wycofać czy nie.Gopnik - 10 Maj 2017, 22:56 Kapelut już przez resztę łazienkowej konwersacji potakiwął. Czuł się jednak niezręcznie, widząc niemal (a potem już kompletnie) nagiego Lusiana. Sam by tak przy facetach się krępował. Cieszył się jednak, że on i Gawain nawzajem siebie popierali w trosce o Lisa. Szkoda tylko, że Lusian to zbywał agresją.
Chwilę potem Gopnik leżał już w wannie w drugiej łazience. Woda była gorąca i koiła ciało. Niestety nie można było tego powiedzieć o jego nerwach. Te nadal kompletnie nie zgrywały się ze sobą. Mimo, że Gopnik był teraz sam, ciągle go ogarniał dziwny niepokój. Tak, jakby Lusian miał zakraść się do niego i zgładzić, gdy ten będzie spał. Z drugiej strony nie dziwił się wcale Luckowi. Obaj z Gawainem przesadzili. Sporo przesadzili. Zapewne, gdyby Gopnik wiedział, do kogo tak na prawdę należy posiadłość, nie zachowałby się inaczej.
Nie śpieszyło mu się z pucowaniem ciała. Zresztą, i tak miał mniej szorowania w porównaniu do Lisowatego. Pot i erotyczne soki o wiele łatwiej się zmywało, niż kleistą, gęstą i słodką melasę.
Dzięki temu więcej czasu mógł poświęcić myślom. Co tu się odczyniło. Miał tylko wpaść z niemal sąsiedzką (ta, sąsiedzką, w komplednie innej dzielnicy, też mi sąsiedzka) wizytą w ramach przeprosin. Mieli tylko wypić tą śliwowicę i pożegnać się w zgodzie... A tu? Gawain go zabiera do innego świata, po czym zaprasza do chaty Luci... Tej Luci, by zrobić tam bardzo niegrzeczną imprezę. No dobrze, to jeszcze nie jest zbyt przesadzone, choć już bardzo niegrzeczne. To, co jednak było potem, zniszczyło nerwy Gopnika doszczętnie. Ta chata była też brata Luci, Lusiana. Tego, z którym pił w Skrzydłach Nocy. Który już nie był sympatycznym żartownisiem, a wręcz przeciwinie. I który był cały w ranach i przepysznej, słodziutkiej melasie.
A to wcale nie miał być koniec wrażeń, ba, te miały się dopiero zacząć.
Pluskał się w wodzie rozmyślając o wydarzeniach ostatnich kilku godzin, zapominając póki co kompletnie o Ładzie. Przypominał sobie też, choć mniej intensywnie, czasy ucieczki, życie w Rassiji i sytuację z Rosemary. Akurat prężył się, jak mógł, by dokładnie wymyć plecy, gdy wtem nagle drzwi się otworzyły.
Gopnik zamarł w bezruchu, patrząc na otwierające się wrota. Nie zakrywał się, jak prawiczek, ale to nagłe wejście go zamurowało i to zanim rozpoznał postać, która go nawiedziła. A była nią Luci Foxsoul, jego idolka, siostra Lusiana i właścicielka willi.
Teraz to Gopnika kompletnie wryło. Patrzył się przez chwilę w jej postać, w szczególności w odkryty dekolt, po czym wydukał:
- Luci... To... na prawdę ty... Co ty... Tu... - po czym osunął się w wannie tracąc przytomność, jako że większość jego krwi odpłynęła z mózgu z nadmiaru wrażeń i widoków.
Całe szczęście, Rusek po chwili się ocknął, po czym, dla zachowania pozorów wstydu, wstał z wanny, zakrył trochę niedbale swoje klejnoty rodowe dłońmi, po czym rzekł, już spokojniej, choć nadal nieco zdziwiony i zszokowany obecnością jego idolki.
- W zasadzie... To ja tu jestem gościem i jeżeli tylko chcesz, mogę wyjść z tej wanny i teraz, by ci ją oddać. A tak poza tym, Gopnik jestem. - odrzekł, po czym już wyciągnął dłoń z zamiarem podania jej dziewczynie, gdy złapał się na tym, że to tym członkiem zakrywał inny, bardziej wstydliwy członek jego ciała. Dlatego też, w ramach przyzwoitości, cofnął swoją rękę, mimo, że tak na prawdę nie wstydził się swego ciała.
- Ja... Yyy... Jestem twoim fanem, przeogromnym fanem. No i wiesz... Znam twojego brata i tak jakoś wyszło... A nieważne. Luci, widziałem chyba wszystkie twoje filmy, jesteś cudowna, najlepsza, najwyśmienitsza aktorka, jaką moje oczy widziały. - dodał, na początku nieco się gubiąc w zeznaniach, lecz potem pełen ekscytacji i dziecęcego niemal szczęścia. Luci. Ona była tutaj. Tuż obok Gopnika. Marzenia się spełniają. Gdyby teraz tylko mógł ją teraz uszczęśliwić pieszczotami... Oj, to by było piękne. Kapelusznik zaczął marzyć o niej i o niedwuznacznej sytuacji między nimi. Na twarzy miał niebiański wyraz twarzy, co musiało wyglądać dość komicznie, zważając na fakt, że ten beztroski w tym momencie, choć wcześniej będący kłębkiem nerwów, Rusek, stał przed swoją idolką kompletnie nagi, nic sobie z tego nie robił, a wręcz przeciwnie, był w pełni szczęścia i czuł, że niemal delikatny dotyk aktorki doprowadzi go do innego stanu umysłu, gdzie nie liczy się nic.Gawain Keer - 10 Maj 2017, 23:52 Ocuciło go szturchnięcie w ramię. Normalnie jak w jakimś obozie wojskowym. Nie wolno sprowadzać dziewczyn, spać w pokojach innych, potem kontrola czystości i nawet do kąpieli wyganiają. Gdyby miałby być tak traktowany na co dzień, to zostałby dezerterem w trymiga.
Leżał tak jeszcze przez moment wpatrując się w sufit. Dobrze wiedział, co zaraz wydarzy się u góry. Yako pójdzie do Gopnika i schrupie go na bardzo późną kolację. I to raz, dwa! Zdziwi się, jeżeli rusek wyjdzie po tym z łazienki o własnych siłach, bo demon nie dość, że był zmęczony i głodny to jeszcze ranny. Gawain pamiętał ranną Luci. Potrzebowała o wiele więcej energii, niż zwykle. Pewnie wydrenuje go do granic możliwości. Kac przy tym to błogostan.
Wstał z kanapy i smętnie poczłapał do łazienki. Rozebrał się z pożyczonego dresu i wlazł pod prysznic i pospiesznie się umył. Chłodna woda orzeźwiła go, tak jak drzemka pozwoliła się uspokoić. Z ręcznikiem na swoich ryżych włosach podszedł do umywalki i wygrzebał z szafki przyrządy do golenia. Musiał przyznać, że naprawdę są wygodne. Nie musiał martwić się o zacięcia. Może powinien zaopatrzyć się w jakiś starszy model, w którym można ostrzyć żyletkę. Brzytwa może i była elegancka, ale czasem przydałoby się coś mniejszego i poręczniejszego. Zwłaszcza gdy oberwał w palce lub ramię miał problemy z goleniem. Z takim sprzętem mógłby o nich zapomnieć. Obmył twarz i przybliżył ją do tafli lustra. Krwawa Mary mogłaby sobie co nieco uszczknąć, gdyby rozcięło mi skórę. Uśmiechnął się kwaśno. Miał niezłego siniora na kości jarzmowej. Dotknął go i syknął cicho, od razu tego żałując. Gdyby Lusian uderzył z większym impetem to pewnie straciłby odrobinę swego wdzięku na dłużej. Teraz wyglądał jak rasowy typ spod ciemnej gwiazdy. Dziękować.
Wytarł się do końca i zastanawiał się w co się ubrać. Nie kąpał się po igraszkach, a paradował w szlafroku i dresie. Pewnie dla lisiego nosa nadal będą przesiąknięte zapachem podniecenia oraz spełnienia jego i Rity. Trudno. Najwyżej szlafroków zabraknie. Założył na siebie kolejną płachtę puszystego materiału i zawiązał pasek. Przeszedł do pralni i wyciągnął swoje mokre ciuchy, a na ich miejscu znalazł się pożyczony zestaw. Rozwiesił wszystko na suszarce i poszedł do salonu.
Nie wiedział, co ma teraz ze sobą począć. Najchętniej poszedłby do siebie... ale tam trwał remont. Yako był na niego zły i pewnie będzie dalej, gdy tylko dowie się o samochodzie, który był bóg wie gdzie. Lepiej, żeby w rowie, a nie ukradziony. Na Gopnika też nie miał co liczyć. Zwłaszcza teraz, po tym jak świadomie postanowił wydać go na pożarcie. Umrzeć, nie umrze, choć najprawdopodobniej nie będzie wspominał tego zbyt miło. Nie żeby jakoś specjalnie go to ruszyło.
Zaczął łazić po domu, bo nawet nie miał kiedy go całego zwiedzić. Jego największą uwagę przykuł, a jakżeby inaczej, basen. Chętnie dałby nura w migoczącą taflę wody, ale nie czuł się jeszcze na tyle dobrze. Poza tym musiałby pływać nago. Wystarczy, że Lusian poświecił dziś tyłkiem. Za to nóg pomoczyć nie zaszkodzi. Wszedł do pomieszczenia i usiadł na skraju basenu układając szlafrok tak, by nie nasiąkł. Machał nogami czując napierającą na nie ciecz, ale nie sprawiało mu to przyjemności w tej chwili. W końcu położył się na kafelkach i przymknął oczy, słuchając szumu i plusków, które odbijały się od ścian.Yako - 11 Maj 2017, 07:52 Widząc zakłopotanie Kapeluta uśmiechnęła sie uroczo. Jednak gdy zemdlał, warknęla cicho z irytacjano chyba se kurwa jaja robi. Przeszło jej przez myśl. Widząc jednak ze brunet sie budzi, zrobiła zaskoczona, zatroskana minę - nic sie panu nie stało? - podeszła do nie, jednak gdy wstał cofnęła sie by nie poczuł sie zbyt niekomfortowo i zarumieniła. Widząc jak chce podać jej rękę ale od razu ja cofa, zaśmiała sie uroczo. - miło mi poznać i widze, ze ja nie muszę sie przedstawiać - dodała z usmiechem.
Był tak uroczo niepomyślny. Ślepo zapatrzony w swoją idolkę. Idealnie. Nie bedzie go musiała nawet za bardzo zachęcać.
Gdy zaczął ja wychwalać, uśmiechnęła sie i podeszła do niego. W jego oczy wbijał sie jej fioletowy wzrok, który z wolna stawał sie juz czerwony, w szczególności, ze musiała ukryć kilka rzeczy. Miała nadzieje, ze uda jej sie pożywić zanim pojawia sie siniaki i opuchlizna na nadgarstku. Mógłby sie wtedy domyślić ze Luci wcale nie jest siostra Lusiana tylko samym Lusianem.
Przejechała palcem po śladzie, który zostawił wczesniej demon, gdy przycisnął ruska. Gdyby nie była dobrym aktorem, nie najpewniej nie udałoby sie jej ukryć dzikiej satysfakcji z tego. - co Ci sie stało? Kto Cię tak urządził? - zapytała z troska.
Widząc jego rozmażona minę, juz wiedziała co mu chodzi po głowie. Miał na nią ochote i to wielka.
- a jeśli chodzi o kąpiel to nie chciałabym Cię wyrzucać - zaczęła spoglądając w jego oczy zalotnie - to może mogłabym sie dołączyć? Wlanie wróciłam z Japonii i chetnie spędziłaby czas w miłym towarzystwie - dodała z zadziornym uśmieszkiem. Odsunęła sie lekko i wróciła do odpinania swojej koszuli,odsłaniając coraz wiecej bladej skory.Gopnik - 13 Maj 2017, 17:51 Gdy Gopnik się obudził, był nie lada zakłopotany. Podziękował za troskę gdy podeszła do niego Luci i uśmiechnął się. Zaiste był szczęśliwy, gdyż jego idolka była tak blisko, niemal na wyciągnięcie ręki. Jej rumieniec jednak sprawił że i ruskowi zrobiło się głupio.
Gdy kobieta podeszła do niego, w oczach Kapelusznika pojawiły się iskierki radości. Po chwili poczuł jej dotyk na swojej szyi. Był niewiarygodnie delikatny i bardzo przyjemny. Michaił nie wierzył, że to się dzieje naprawdę. Luci, jego obiekt westchnień, jest teraz przy nim i to bardzo blisko. Dotyka go przyjemnie po szyi. Gopnik był w siódmym niebie. Marzenia się spełniają. - pomyślał.
Słysząc pytania o ślady na szyi, próbował odpowiedzieć zakłopotany:
- No wiesz... Twój... Yyy... To znaczy... tak jakoś się samo zrobiło... - nie bo przecież powiedzieć że to jej brat go tak urządził. Jeszcze by wyszedł na agresora albo coś! A on jest bohatyrem, a nie jakimś gałganem! Choć może trochę pijany, to jednak myślał jeszcze logicznie. Mimo że nie pamiętał już o wypadku.
Gdy kobieta spojrzała w jego oczy, serce Kapeluta zabiło mocniej, a kapelusz przechylił się niebezpiecznie, prawie spadając. Tak, Gopnik nawet do kąpieli nie zdejmował tej części garderoby. W zasadzie zdejmował go tylko wtedy, gdy musiał umyć głowę bądź coś wyjąć. Prawdziwy Kapelusznik.
- Och Serdecznie zapraszam, twoje towarzystwo zawsze będzie mi miłe! Mam nadzieję że ty też będziesz zadowolona z mojej obecności. - odparł przeszczęśliwy, również lekko kokietując, a przynajmniej adorując, a serce waliło mu jak młot. Marzenia się spełniają. Biedny Rusek nie miał jednak pojęcia, jakie atrakcje przygotowała dla niego kobieta. Nie zdawał sobie też sprawęy,że ma być tylko przekąską głodnego demona. Jednak gdyby było tym poinformowany, również pragnąłby tego jak szalony. Być przekąską Luci, dla Gopnika największa nagroda. Michaił tymczasem w głowie planował już, jak potoczy się wspólna "kąpiel", jednak przez ogromne podniecenie nie mógł logicznie już myśleć. Postanowił, że da się ponieść fali.Yako - 15 Maj 2017, 06:18 Przekręciła głowę pytająco, gdy Kapelusznik próbował jakoś odpowiedzieć na pytanie, na temat śladu na szyi. W myślach jednak uśmiechała się wrednie, widząc, jak ten postanawia zataić, ze jest to robota Lusiana. Ale nie miała zamiaru naciskać. Skoro taki z niego bohatyr, że same mu się siniaki robią na szyi to jego sprawa.
Rozbierała się powoli, cały czas obserwując reakcję Kapelusznika. Nie zakrywała się, ani nie peszyła. Pozwalała mężczyźnie nacieszyć się widokiem swojego ciała.
Gdy w końcu stała całkiem naga przed brunetem, podeszła do niego i oparła dłonie na jego ramionach -co Cię tu w ogóle sprowadza? Lusian nie zachowywał się jak ktoś zadowolony, więc pewnie Cię tu nie zapraszał - wymruczała, przesuwając palcem po jego ciele oraz po śladzie po duszeniu. Lekko się oblizała, pożerając go wzrokiem. Całkowicie nie interesowało jej, co sobie pomyśli o swojej idolce. Ważne było, żeby mogła się najeść. Potem może iść w diabły i robić co tylko mu się żywnie spodoba.
Poczekała chwilę na odpowiedź Gopnika, po czym nagle wpiła się w jego usta. Spychając go pod ścianę i przyciskając go do ściany. Całowała go wygłodniale, że żarem. Nie była wcale delikatna, choć, raczej nie dało się tego porównać z tym co robiła Rosie. Sennej sprawiał przyjemność ból. Yako dostosowywał się do potrzeb żywiciela, tak by ten był jak najbardziej zajęty przyjemnością, by nie zorientował się, że ktoś mu kradnie energię. Odkąd tylko Luci zaczęła bardziej ochoczo dotykać ciało swojej przekąski od razu zaczęła pożerać jego energię. Po co miała czekać? Nie przyszła tu dla przyjemności, przyszła po to by zjeść. A nie mogła zjeść Cienia, ponieważ był jej potrzebny do opatrzenia ran i nie tylko. A coś jej mówiło, że po zszywaniu tego cholerstwa, raczej nie będzie miała ochoty na nic. No może poza ciepłym łóżeczkiem.
Przydusiła go ręką, dopasowując ją idealnie w już istniejące ślady i przywarła do niego całym ciałem, bez żadnej krępacji. Nie była jednak tak agresywna jak Rosie. W przeciwieństwie do niej, nie chciała uszkodzić swojego obiadu, tylko pokazać, że wcale nie jest taka grzeczniusia-milusia na jaką wygląda.
Podgryzała lekko jego usta, po czym odsunęła się od jego ust i spojrzała mu w oczy. Jej spojrzenie robiło się coraz bardziej błękitne. Przeniosła się do jego szyi i zaczęła gładzić jego skórę, ostrymi jak brzytwa ząbkami. Dłonie w międzyczasie wodziły po jego ciele, by jak najbardziej go rozpalić. Nie chciała go wymęczyć od razu. Niech ma jedzonko troszkę zabawy zanim odpłynie i nabawi się najgorszego kaca w swoim życiu. Kaca, na którego raczej leki nie pomogą.
Nagle wgryzła się bez ostrzeżenia w szyję Gopnika i zaczęła spijać ciepłą posokę, która wesoło uciekała do jej ust, pod wpływem przyspieszonej akcji serca. Nie musiała go dotykać czy być lekarzem, aby usłyszeć jak szaleńcze tempo obrał ten organ.
W końcu odsunęła się do niego i chwyciła go za dłoń z niewinnym uśmieszkiem, co mogło wydać się dość upiorne, patrząc na stróżkę krwi spływającą jej z kącika ust. Nie wypiła wiele. Tylko tyle, żeby Gopnik zobaczył, że Luci nie jest grzeczną dziewczynką. Patrząc na to w jakim stanie była Rosie i Kapelusznik, to facet lubił ostre dziewczynki i taką właśnie dostanie. Demon jednak zastanawiał się, czy na pewno dać brunetowi możliwość dotrwania do końca czy może jednak obezwładnić go tuż przed finałem.
Chwyciła Gopnika za rękę i poprowadziła go do wanny, po czym weszła do niej. Wcześniej jednak dodała kilka kropel olejku cynamonowego dla urozmaicenia zabawy. Położyła się na plecach i spojrzała na niego wyzywająco. Miała tylko nadzieję, że jej nie potraktuje jak worek treningowy tak jak to zrobił z wampirą. Oblizała się oglądając dokładnie jego ciało. Ułożyła się wygodnie, zapraszająco. Wanna nie należała do małych więc nie miała z tym problemów -no to zapraszam do kąpieli panie Gopnik - wymruczała zalotnie, prezentując swoje kobiece atuty i gładząc się po gładkiej, bladej skórze - ostrzegam jednak, że nie gwarantuje zwracania uwagi na to niesforne nakrycie głowy, żeby czasem nie zamokło - zaśmiała się krótko. Tak naprawdę to miała to głęboko gdzieś, że Kapelut ma na głowie swoją czapkę i nie dziwiła się, że w niej się kąpie. Kapelusznicy z natury byli porąbani, a ją interesowała teraz tylko i wyłącznie jego energia. Nie bała się też tego co on tam trzyma. Nie wyglądał na jakiegoś agresora, który w trakcie igraszek ze swoją idolką, wyciągnie z kapelusza kosę lub tulipana. Poza tym jakby zrobił coś co jej się nie spodoba, na przykład zacznie ją okładać pięściami czy dusić, to nagle pojawi się jej braciszek, dziwnym trafem akurat na jej miejscu i chyba pierwszy raz weźmie co jego.
Wyglądała jakby czekała cierpliwie, w głowie jednak warczała groźnie na Gopnika, by tylko nie stał i się na nią nie gapił. Skoro tak się podniecał na samą myśl o niej to niech weźmie się do roboty i pokaże, że jest facetem, a nie pojemnikiem na alkohol. No i żeby zaś nie stracił przytomności, chyba, że przez to, że Yako weźmie to po co tu przyszedł.Gopnik - 15 Maj 2017, 22:33 Luci zachowywała się dość niewinnie... Niewinnie, a jednak Gopnik coraz bardziej miał wrażenie, że kobieta, nawet jeśli naprawdę weszła do łazienki przypadkiem, to nie zamierzała marnować czasu na jakąś tam "kąpiel". A może po prostu chciał takimi myślami po prostu połechtać swoje ego, to też było bardzo możliwe. Tak czy owak, ona tu była. Jeszcze nie naga, ale już dość skąpo ubrana. Zresztą, na jego oczach właśnie zrzucała fatałaszki. I była pewna siebie, swojej urody i figury. To spodobało się Ruskowi. Striptiz zresztą też, co zresztą było po nim widać, a bynajmniej nie zdradzała mężczyzny tylko mina, czy szybkie tętno.
Gdy podeszła do niego, ochoczo złapał ją za biodra - póki co delikatnie. Często przechodził od razu do sedna, jednak głównie w towarzystwie opłaconych dziewczynek - takich, jak na przykład Samanta tego wieczoru. Z Luci jednak było inaczej. Kapelusznik chciał, pragnął wręcz, by ta zapamiętała go jak najlepiej. Z drugiej strony na samym początku był nieco zakłopotany tą niecodzienną sytuacją, to nieprzyjemne uczucie jednak szybko minęło, gdy brunetka zbliżyła się do bruneta.
- Cóż, jakby to powiedzieć... Mnie i mojego tawarisza - Gawaina - krótko mówiąc - ponióśł melanż. Ale nie rozmawiajmy o tym, chyba mamy ciekawsze rzeczy do roboty. - uśmiechnął się, a jego wzrok ujawniał jego emocje, z których dominowały szczęście i żądza. Pragnął jej niemal od zawsze - czyli od momentu ujrzania pierwszego kadru z filmu porno z Luci w roli głównej. W zasadzie, był to też pierwszy "pocieracz", jakiego miał przyjemność ujrzeć. A teraz ona stała przed nim naga w jego objęciach, spojrzała dziko i wpiła się w spragnione tego pocałunku usta. Ten od razu odwzajemnił się pocałunkiem, w którym się zatracił. Początkowo nawet nie poczuł, że jest spychany w kierunku ściany, dopiero, gdy znalazł się niemal przy niej, sprzeciwił się z pozorowanym oporem. Po chwili jego dłonie zaczęły wędrować łapczywie od ud do ramion i z powrotem. Chciał jak najbardziej nacieszyć się kobietą.
Brunetka pokazywała pazur. Nie obchodziła się z Michaiłem, jak z jajkiem. Z drugiej strony nie była też tak wulgarnie dominująca - pokazała pazur, ale nie sprawiała bólu.
Gdy tylko poczuł duszenie na swojej szyi, Michaił zaczął szukać dogodnego miejsca na klapsa, po czym w łazience rozległo się głośne klaśnięcie.
- Słodziutka, niegrzeczna jesteś. Lisek ma pazurki, ha ha. - zaśmiał się zalotnie, nawiązując do nazwiska Foxsoul, gdy tylko miał okazję dojść do słowa, po czym uderzył we wcześniej upatrzone miejsce drugi raz. Nie za mocno, nie za słabo, tak, by poczuła, by zapiekło, ale nie, by katować dziewczynę. Rosemary to był jeden raz, który być może się już nigdy nie powtórzy. Oczywiście, jako, że kobiet się nie bije (a w szczególności podczas igraszek) Kapelut od razu rozmasował prawdopodobnie piekące miejsce. Oczywiście w ramach pierwszej pomocy, ściskając mocno i łapczywie. Miętosił i gładził, całował po szyi, pieścił tyle, ile mógł. A mógł dużo, bo było już niemal pewne, co zaraz w tej łazience nastąpi. Przez zachłanność, niewiarygodne szczęście i podniecenie, Rusek nie zauważył powolnej zmiany w tęczówkach Yako.
Uczucie kłów na szyi spowodowało u mężczyzny przyjemny dreszcz. Przypomniało mu się bycie karmą dla Rosemary. Karmienie jej nie należało do najprzyjemniejszych - ale jedzenia nie podawał w tak miłych okolicznościach. Przynajmniej tego nie pamiętał - kac morderca wyczyścił sporo w jego pamięci. Lecz teraz - teraz nie wypił aż tyle i będzie miał co wspominać. Z drugiej strony ciągle pragnął więcej i więcej Luci.
O ile przygryzienia ostrymi kłami były bardzo przyjemne, tak wgryzienie się do krwi było... Mocno zaskakujące, lekko mówiąc. Rusek poczuł pieczenie, co nasunęło mu na myśl podejrzenie, że Luci, tak jak Rosemary, jest Krwiopijczynią. Z drugiej strony, ona nie chłeptała posoki tak pożądliwie - wręcz przeciwnie, upiła zaledwie kilka łyczków. Zupełnie inaczej, niż Rosemary, która juchą Gopnika się wręcz upijała. Mimo to, reakcja mężczyzny była natychmiastowa. Odruchowo zacisnął palce na plecach brunetki, wpijając paznokcie w jej skórę, a zaraz potem mocno przytulił, pozwalając jej na popijanie swej krwi, po czym znów zabrał się za macanie strategicznych punktów idolki.
Widok jej uśmiechniętej, trzymającej jego dłoń, a zarazem zakrwawionej czyjąś krwią był tak uroczy i słodki, jak słodkie i urocze są malutkie, niby niewinne dziewczynki w horrorach. Miała w sobie coś takiego... Diabelskiego w tym momencie, mimo, że wyglądała, jakby się ubrudziła jakimś sokiem porzeczkowym, czy czymś takim. Podeszli razem do wanny, Luci wlała do wody jakiegoś specyfiku, dzięki któremu wnętrze nabrało cynamonowego aromatu. Jak pierniki. Gopnik był w siódmym niebie. Nieco podpity, w willi idolki, w jej łazience, ma zaraz wziąć kąpiel z miłym dodatkiem, a w powietrzu unosi się zapach kojarzący się ze słodką szarlotką, lub piernikiem. No po prostu żyć, nie umierać. Kochanka nie musiała długo czekać po zaproszeniu. Mężczyzna patrzył na nią wzrokiem głodnego wilka, który za chwilę miał właśnie zapolować na łakomy kąsek. Nie wiedział jednak, że to właśnie on stał się ofiarą drapieżcy.
- Skoro taka piękna pani zaprasza... Nie wypada odmówić... Kąpieli. - odrzekł, celowo przeciągając słowa. - Jeżeli zamoknie, to trudno. Wiem, na co się piszę i zgadzam się na to z pełną świadomością! - dodał, w zasadzie nie wiedząc, na co się pisze; po czym położył się w wannie, lekko podpierając się ręką o brzeg, i dotknął jeszcze raz ciała kobiety, chcąc sprawdzić, czy to już jest ten moment. Chwilę po tym byli już złączeni ze sobą. Kapelusznik tylko przez chwilę zadomawiał się w objęciach kobiety, bo już chwilę potem mocno przyspieszył tempo. Wspierał się, jak mógł, łokciami, by nie obciążać niepotrzebnie kobiety i dać jej również jakieś pole do popisu, nie ograniczając jej swobody ruchów. Ta jednak wyczuła ruchy Michaiła doskonale i idealnie się z nim zgrała. Dłonie Kapeluta spoczywały na policzkach brunetki, a zaraz potem ich usta wzajemnie się pieściły. Chciał się nieco zrewanżować za te kły na szyi, toteż począł przygryzać usta dziewczyny. Nie mógł jednak stawać z nią szranki - jego zęby były ludzkie, a nie zwierzęce, toteż nie miał takiej siły przebicia i nie mógł przegryźć skóry Luci. Złapał ją jednak mocno za ramiona i nieco zwolnił, by nie skończyć zabawy zbyt szybko. Cieszył się tą bliskością, tym, że jego marzenia właśnie w tym momencie się spełniają. Ciągle całował kobietę, a ich języki - jeżeli ta na to tylko pozwoliła - tańczyły ze sobą szybki, erotyczny taniec. Gładził ją, na ile tylko pozwalała mu na to pozycja. Ich torsy stykały się ze sobą. Gdyby nie wcześniejsze igraszki z Samantą, pewnie byłoby już po wszystkim, ekscytacja Kapelusznika była ogromna. Dobrze się więc stało, że najpierw była nic nie znacząca dla niego Samanta, a teraz ma upragnioną Luci. A w zasadzie ona ma jego. Na kolację.Gawain Keer - 15 Maj 2017, 23:49 Nuda stwarza miejsce na niechciane myśli. W jednej chwili moczysz nogi i patrzysz jak świetlne refleksy przebiegają po suficie, a w drugiej widzisz jak na filmie, że laska, na której ci zależy jest z twoim kumplem w łazience. Bo to, że Yako poszedł do niej w formie Luci, było pewne. Inaczej Gopnik pewnie biegałby z gołym dupskiem, za to w kapeluszu, po całej posiadłości, byleby nie dać się złapać. Co tam robili? Co mówili? Może by tak sprawdzić? Albo chociaż zaczekać pod drzwiami... tak na wszelki wypadek. Może i lisek wiedział jak się bronić, ale czy umiał? Cholera wie, ile tak naprawdę potrzeba siły, by powalić osłabionego przez ostatnie wydarzenia i liczne rany po nich demona.
Gawain wyciągnął stopy z basenu i poszedł na górę zostawiając za sobą mokry ślad. Oparł się o ścianę i gapił na zamknięte drzwi. Jak ostatni frajer. Nie przyłożył ucha do tych paru desek, które ich dzieliły, nie zapukał, nie robił hałasu. I tak słyszał dość z tej odległości.
Aktoreczka jak zwykle dawała popis swoich umiejętności. Słodkich słówek zawsze miała pod dostatkiem, choć wszystkie były puste niczym najtańsze mikołaje i zające z czekolady, które dostaje każdy dzieciak. Niech rusek się tym nażre! Co prawda lisica podchodziła do Kapelusznika zupełnie inaczej, niż do niego. To wszystko było sztuczne, plastikowe, kit dla mas. Za to Gopnik chyba zapomniał swojego języka w gębie. I gdzie jest teraz ten gaduła, hmm?
Rudzielec gwałtownie podskoczył, gdy usłyszał klapsa, ale okazał się fałszywym alarmem. Drugi też. Rozmowy wkrótce na dobre ustąpiły chlupocie wody. Będą teraz tak zalewać łazienkę do wtóru swoich westchnień i stęknięć. Niech im będzie. Niech Yako będzie. To demon decydował.
Wyobrażając sobie jak właśnie rozpruwa Gopnika na strzępy zacisnął mocno pięści i zazgrzytał zębami. Ale co miał zrobić? Awanturę? Przed niespełna godziną jego żywiciel przyłapał go z dziwkami, więc sceny zazdrości odpadały. Odpuścić nie łączenia Yako ze sobą w łóżku też nie chciał.
Zatkał uszy dłońmi, a gdy już je od nich odsunął nie słyszał nic. Nawet bicia własnego serca. Kochankowie byli w zasięgu jego mocy, ale Gawain miał to zwyczajnie gdzieś. Stał tak jeszcze z minutę, po czym udał się do kuchni i zacisnął dłoń na uchwycie lodówki.
- Panie Keer, bardzo pro-
- Miejmy to już za sobą - machnął dłonią ubraną w gumową rękawiczkę i zwrócił wzrok na prześcieradło przed sobą. Kiwnął głową, a kitel podniósł bawełnianą przesłonę. Jerry. Dziwnooki widział jego twarz wiele razy, ale dzieciak nigdy nie widział jego. I już nie zobaczy. Nie miał czym, bo facjatę starł na asfalcie, gdy przy dwustu dwudziestu kilometrach na godzinę wyrżnął razem z motocyklem. Temu dresowi zależało tylko na maryśce, na którą jakoś wyrabiał kradnąc szmelc. Czasem jeździł na skoki ze starszymi, ale to nigdy nie była robota dla niego. Gangster z niego żaden, za to diler był z niego niezły. Do czasu, aż nie zaczął sypać. Potem zjarał zioło ze specjalnym dodatkiem i wrócił w worku. Teraz leżał przed nim. Martwy, zimny i milczący.
- To Jerry Miles. Ten tatuaż, Kate. Jego siostra. Blizna na łydce też się zgadza. Chwalił się nią przy każdej okazji. A zaciął się blachą...Byłeś pierwszy...i nie ostatni
Wyciągnął mleko z tego lodowego grobowca i nalał sobie szklankę. Próbował pić powoli, ale bez skutku. Odsunął pustą szklankę, prawie ją przy tym wywracając i wziął ze sobą cały karton oraz szmatkę z płynem do mycia naczyń. Nie zapomniał też o naginacie. Usiadł z nią na kanapie, po czym zaczął dokładnie czyścić drzewiec i ostrze.
Głucha cisza 1/4Yako - 16 Maj 2017, 08:30 Z trudem powstrzymała groźne warknięcie, gdy poczuła klapsa. Naprawdę nie miała ochoty na igraszki, ale to był najprostszy sposób na zdobycie pokarmu. Kapelusznik sam jej swoją energię oddawał. Słysząc jego śmiech, spojrzała mu głęboko w oczy, po czym nachyliła się do jego ucha -a widziałeś kiedyś drapieżnika na polowaniu, który nie używa pazurków? - powiedziała dziwnym głosem, po czym lekko uszczypnęła jego ucho.
Zaskoczył ją tym przytuleniem. Pozwalał jej się pożywić? Ha! A to ci heca. Milusie chwile spędzone z Rosemary, aż tak na niego wpłynęły? Z resztą...nie ważne. Pewnie myśli teraz, że i Luci jest Senną Zjawą. I dobrze! Nie będzie musiała się potem tłumaczyć.
Na szczęście nie musiała czekać długo na to by Gopnik do niej dołączył. Widziała jak jej pożądał. Szybko zabrał się do roboty, co demona jednak ucieszyło. Znaczyło to, że nie będzie musiał się z nim długo użerać. Yako cały czas pobierał energię, nie robił tego nawet zbyt ostrożnie. Po prostu brała co jej się należało. Gopnik był w tym momencie tylko zwierzyną i powinien się cieszyć, że spotkał rozjuszonego demona akurat w jego domu i to w tych czasach. Kilka wieków wcześniej, nawet by się Luci nie bawiła w takie podchody, tylko po prostu go wydrenowała tak, że Gopnik już by leżał trupem na podłodze łazienki, a Yako nawet nie zastanawiałby się co ma z ciałem zrobić. Po prostu wywaliłby je za drzwi i czekał aż jakaś dobra duszyczka się pozbędzie śmierdzącego trupa. Kiedyś miała to gdzieś kto, gdzie i jak długo leżał. O ile nie było to w jej świątyni czy na łące. A nie...miała zasadę, że na terenie świątyni i na jej łące, nie pozbawia życia. No chyba, że ktoś się na nią rzucił to wtedy tak. Ale zaraz potem trup lądował u podstawy schodów, ku przestrodze co się stanie z każdym, kto zadrze z ogoniastą bestią.
Luci nie wychodziła ze swojej roli. Musiała grać, jeśli nie chciała, żeby brunet nagle się od niej odsunął i nie pozwolił na dokończenie posiłku. Szybko złapała jego rytm i zrównała swój oddech z jego. Swoim ciałem sprawiała mu przyjemność, choć nie dawała z siebie wszystkiego. Zależało jej na tym by go zadowolić w większym stopniu niż inne kobiety. Przecież nie mogła zawieść swojego fana, prawda?
Zaśmiała się krótko, czując jak gryzie jej wargę. Nie ugryzła go jednak tym razem. Nie wszyscy musieli aż w takim stopniu widzieć z kim Kapelusznik spędził wieczór.
Spięła się lekko, gdy nagle wszystko ucichło. Straciła słuch? Nie. Gawain! Czyżby ktoś tu był zazdrosny i postanowił nie słuchać tego co dzieje się w łazience. Luci uśmiechnęła się drapieżnie i spojrzała na Kapelusznika. Przyłożyła mu palec do ust i uśmiechnęła się. Grała, że nie zauważyła iż coś się stało z dźwiękiem. Poza tym trwało to tylko chwilę i dźwięk wrócił. Pewnie Cień poszedł znów na dół.
Gdy brunet zwolnił, pewnie by dłużej nacieszyć się chwilą, Luci zaśmiała się upiornie po czym oplotła go mocno nogami -Eto nie tak prosto, darogi. Ty mój - wymruczała jak drapieżnik, który właśnie bawi się dopiero co złapaną ofiarą. Nie pozwoliła mu zwolnić tempa. Mimo iż była na dole to momentalnie przejęła kontrolę. Nie miała możliwości by przewrócić mężczyzny, bez obawy, że go ogłuszy łupnięciem głową o wannę, więc postanowiła nie zmieniać pozycji. Jednak rusek mógł tylko pomarzyć o tym, żeby zwolnić tempo, bo Kitsune właśnie je jeszcze przyspieszyła, a jej błękitne już oczy rzucały mu wyzwanie. Skoro chce zaimponować idolce musi to zrobić na jej warunkach. Oplotła go również ramionami. Wcześniej czuła jak mężczyzna wbija jej paznokcie w plecy, jednak to ona tu była wyposażona w narzędzia do rozdawania śmierci jak świeżych bułeczek. Przejechała mu swoimi sponami po plecach, jednak pozostawiła tylko czerwone ślady. Nie rozcięła skóry, jednak brunet mógł bez problemu poczuć jak ostre są paznokcie jego kochanki. Wystarczyłby trochę mocniejszy nacisk i już ciepła posoka spływałaby mu po grzbiecie.
Mógł dzięki temu zobaczyć, że niezależnie od tego czy panna Foxsoul była Krwiopijczynią, czy też nie, prawdopodobniej była groźniejszym drapieżnikiem niż Rosemary, która może i uwielbiała zadawać ból, oraz sama go otrzymywać, ale polegała tylko na swoich zębach. Luci nie potrzebowała żadnej mocy by zachęcić do siebie ofiarę, do tego nie była wulgarna, jednak każdy jej ruch był przynętą, każde jej westchnienie czy spojrzenie pułapką. Rosie była wariatką, która uwielbiała mordować i ból, a Yako? Kitsune polował na ludzi, istoty, które wytworzyły cywilizacje i technologie. Był przystosowany do tego, żeby ich kusić, niezależnie od płci. Był drapieżnikiem idealnym, a teraz wracał ten podstępny demon, jednak czy Kapelusznik zorientuje się w jakim niebezpieczeństwie się znalazł? Czy może jest zbyt zafascynowany tym, że właśnie spędza najbardziej wymarzone chwile w swoim życiu.Gopnik - 16 Maj 2017, 20:52 - W zasadzie to tak. Siebie! Ha! No i ogólnie tych wszystkich człekowatych, polują bez pazurów. - skwitował słowa Luci. Zastanowił go jej ton, ale w zasadzie szybko pominął to spostrzeżenie w swoim umyśle, lekceważąc je. Zresztą, nie miał na co, póki co narzekać. Luci była na prawdę seksowna, a w rzeczywistości jeszcze bardziej mu się podobała.
Gopnik tego dnia bardzo szybko tracił swoją energię. Choć zwykle ochoczo pozwalał sobie na dłuższe igraszki, dziś czuł, że nie da rady być maratończykiem tej nocy. Może to Samantha go tak wymęczyła? Nie, niemożliwe, raczej alkohol, a jego wątroba pewnie nie jest do końca wyleczona.
Nawet nie zdawał sobie sprawy, co jest prawdziwym powodem jego słabej kondycji. Nie wiedział także, jakie mroczne życie miało za sobą Yako. Nie wiedział, że Lusian, Luci i czarny lis to ta sama osoba, miał jedynie okazję doświadczyć przemiany "brata" dziewczyny w zwierzę. Nie wiedział też, w jak wielkim niebezpieczeństwie się obecnie znajdował, przy boku drapieżnej i ostrej, ale jednak nagiej dziewczyny, która zdawała się nie stanowić żadnego zagrożenia dla Kapelusznika.
Tymczasem Michaił był zachwycony zdolnością Luci. Jej ruchami. Tym, jak wiła się pod nim. A może to była siła jego sugestii? Przecież od zawsze marzył spędzić miły wieczór w łózku z tą oto piękną kobietą. A właśnie tutaj jego marzenie się spełnia. Może nie wieczór, tylko środek nocy i nie łóżko, a wanna, ale sedno sprawy pozostaje takie samo. Z drugiej strony, gdyby to była tylko silna autosugestia, jak wytłumaczyć świetne zgranie kochanków?
Zdziwił się, gdy kobieta nie odwzajemniła ugryzienia. Szczerze się tego po niej spodziewał, choć delikatnego przygryzienia. Zdążył już zauważyć, że przy tego typu zabawach lisiczka lubi używać ząbków.
Chwilę potem Kapelusznik znów dał się zaskoczyć. Tym razem przedziwnej, magicznej ciszy, jaka wypełniła łazienkę. Pamiętał, że Gawain czynił takie sztuczki, teraz jednak nie skojarzył tych faktów, a nawet się tym zbytnio nie przejął. Pomyślał, że go po prostu ciśnienie krwi, powietrza czy tam czegoś ogłuszyło, bądź coś w tym guście, takie rzeczy się zdażają. To nie pora, by zawracać sobie głowy takimi bzdetami jak przygłuszenie, czy zdrowie. Teraz liczyła się ona.
Gdy zwolnił, by nie popełnić plamy, ona od razu zauważyła, co się święci. Miała doświadczenie w tych sprawach, pewnie o wiele większe od Gopnika. Ba, z pewnością. Potrafiła doskonale wyczuć, co dzieje się z partnerem. Cud, nie kobieta. Zdziwił się jedynie, gdy ta odezwała się do Ruska w jego "ojczystym" języku.
- Luci, krasiwaja dziewuszka. Eto jeszu nie zakonczeno! -odparł, po czym, stawiając nieco opór kończynom dziewczyny, przyspieszył tempo. Ta drobna chwila pozwoliła mu się trochę ostudzić, by znów mógł zacząć działać.
- Kak ty znajesz, szto ja znaju ruski? Ja nie skazał wam, odkuda ja rodom! - dodał chwilę potem. Ciągle starał się nieco tłumić ruchy Luci, jednak na darmo. Był już w pełnej kontroli. Próbował też kupić sobie parę minut czasu, starając się nie myśleć o tym, z kim to akurat robi. Nie mógł być szybki przy niej. I tak całe szczęście, że już dziś coś zaliczył, w innym razie do niczego by nie doszło poza pobrudzeniem idolki przy pierwszym jej dotyku.
Bliskość jej ciała i uczucie pazurków na plecach nie pomagało mu na skupieniu się na czymś nieprzyjemnym. Dodatkowo coraz mocniej mu się kręciło w głowie i ciemniało przed oczami. Blać, Gopnik co się z tobą, do szluchy, dzieje! Chyba się nie starzejesz, job twoju mać! - myślał gorączkowo, niemal panikując na temat swojej kondycji. To jednak marnowało kolejne, nikłe już pokłady energii. Niemal nie wkładał żadnych sił w przyjemność, dał się ponieść ruchom Luci. Suka blać, czemu jestem teraz taki słaby? Czyżbym się rozchorował przez to picie, czy co? Szlucha! Był teraz na skraju. Zarówno ekstazy, jak i wyczerpania.Gawain Keer - 16 Maj 2017, 21:59 Cisza, cudowny spokój. Był zbyt daleko od źródła dźwięku, by ten mógł przebić się przez magiczne pole. Cień mógł skupić się na czyszczeniu naginaty z krwi i melasy. Dzwoneczki milczały, jakby wyciągnięto im kawałeczki metalu z ich malowanych skorup. W międzyczasie przyniósł nawet miskę z wodą, bo wolał nie zanurzać broni w wannie. Niestety ani cuda, ani droga na skróty nie istniała w tym wypadku. Zarówno jedno jak i drugie mogłoby ulec uszkodzeniu. Wystarczył rozbity samochód, zły demon i kumpel, który właśnie spełniał swe marzenie. Gdy Gawain proponował spiknięcie tej dwójki, nie miał w głowie łóżkowego scenariusza. Jedynym pocieszeniem był fakt, że Yako zaspokoi swój głód i poczuje się lepiej, a Gopnik już zawsze będzie tęsknił do Luci i myślał, że żadna inna kobieta nie zdoła jej dorównać.
Przetarł dokładnie ostrze, a potem wyskubywał zaschniętą melasę z zagłębień grawera. Lisie płomienie błyskały na niego wygłodniale. Zanurz nas w krwi zdawały się mówić. Broń prawdopodobnie była stara jak sam demon i odebrała wiele żyć. Dziwnie trzymać ją na kolanach i pielęgnować. Swoją drogą gdzieś powinny być olejki do drzewca i ostrza. Byłoby mu bardzo szkoda takiej pamiątki, gdyby zardzewiała, a drewno osłabło.
Metal lśnił niczym księżyc, w który Yako tak lubił się wpatrywać, a Gawain zrobił sobie małą przerwę. Pociągnął porządny łyk z kartonu i przełączył telewizor z DVD na satelitę. Oglądał, a raczej czytał wiadomości, bo regulować głośności nie zamierzał. Zwykle i tak interesowały go informacje lecące na pasku na dole. Jakieś wypadki, wojny, ugody, polityczne niesnaski. Świat Ludzi był zadziwiający. Większość mogła zobaczyć się nawzajem przebywając na oddzielnych krańcach globu, kupić chleb przez internet. Jakby to wszystko wyglądało, gdyby ludzie też mogli dożyć tego tysiąca lat? Czy ostałby się ktokolwiek? Może nie władali magią, ale technologia porażała. Mają rozmach skurwysyny.
No! Starczy tego! Został jeszcze czarny drzewiec. Każdy patrzy na ostrze, ale co to za broń, której nie można prawidłowo trzymać, bo lepi ci się do dłoni? Gawain na powrót złapał za szmatkę i wziął się do pracy. To pozwalało mu się uspokoić. Gdyby był u siebie właśnie rozdrabniałby coś na pył albo zwyczajnie poszedł zapolować. Z dala od kogokolwiek. Istny raj. Keer bezgłośnie westchnął. Odkąd spotkał Yako wszystko nabrało w jego życiu tempa, ale daleko mu było do narzekań. W końcu miał kogoś, kto choć trochę go rozumiał i miał podobny światopogląd nie będąc przy tym człowiekiem i przestępcą jednocześnie. Naprawdę stał się istotą z uczuciami i emocjami. Zyskał twarz. Nie był już tylko narzędziem na wynajem.
Głucha cisza 2/4Yako - 16 Maj 2017, 22:15 Nie skomentowała już tego, że widział drapieżniki, która polują bez pazurów. Bo mówił o ludziach. Człowiek nie jest drapieżnikiem. Owszem poluje ale tylko za pomocą narzędzi, albo tak jak to robi Gopnik - na kobietki. W sumie Luci też polowała na partnerów do łóżka, jednak nie mogła powiedzieć, że nie była drapieżnikiem. Ona to robiła, żeby się posilić inaczej umarłaby z głodu. To prawda, że mogłaby na przykład być masażystką albo nie wiem,....jakimś lekarzem czy kimś takim. Jednak co to za zabawa kiedy ofiara przychodzi do Ciebie sama i to jeszcze z przymusu, a bo tu go coś boli, a tu jakaś rehabilitacja. Owszem, Yako kiedyś miał i taką pracę, jednak nie cieszył się nią zbyt długo. Po prostu mu się znudziła. Praca na planie filmowym była najciekawsza. Bo spotykała dużo osób i łatwo było zataić to, ze nagle ktoś zasłabł. Przecież to normalna rzecz w takich miejscach. Jako panienka czy panicz do towarzystwa też już pracowała. Ale po jakimś czasie i to jej się znudziło. Tylko praca aktora czy aktorki jakoś dawała radę. Tam przynajmniej zawsze działo się coś innego. Inna ekipa, inna rola, miejsce i okoliczności. Do tego dość wysoka płaca, przez co mogła sobie pozwolić na luksusy oraz inne rzeczy, które pozawalały ukryć jej prawdziwą tożsamość.
Widziała, że Gopnik się męczy, ale jakoś się tym specjalnie nie przejmowała. Była już prawie nasycona, ale nie przestawała pobierać jego energii. Może i miał przyjemne chwile, ale to miała być dla niego też kara. Może oduczy go to wbijanie się z melanżem do cudzego domu i to jeszcze pod nieobecność właściciela. Yako nie miał nic przeciwko temu żeby u niej pomieszkali jednak są jakieś granice tego co się robi. Pół biedy, że nie sprosili tutaj pół Glassville. Wtedy to chyba by nie tylko oni mieli przechlapane. Tymi dziwkami się nie przejmował, że mogły go zobaczyć, wyglądały na takie, które często widzą niestworzone rzeczy takie jak smoki w łazience czy białe myszki.
Gopnika czekała nie tylko bolesna pobudka rano z powodu połączenia lekkiego kaca i mocnego drenażu energii, ale również miała zamiar mu zostawić jakąś pamiątkę, która raczej nie przestanie go boleć gdy się podmucha lub naklei plasterek.
Zaśmiała się słysząc, że Gopnik jeszcze nie skończył. Czuła jak próbuje się jej oprzeć i do tego chyba nawet przejąć kontrolę, ale tę utracił w momencie gdy Kitsune pojawiła się w domu. To było praktycznie nieuniknione, że zostanie przekąską demona. W szczególności po tym jak ten miał trudne ostatnie kilka dni a najbardziej chyba ostatni dzień. W końcu nikt nie chciałby takiej przygody. Wszystko ją bolało, jednak nie pokazywał tego. Musiała się najeść. Musiała potem pogadać z rudzielcem, więc nie mogła pozwolić sobie na pobranie jego energii. Miała nadzieję, że mimo tego co zrobiła na dzień dobry Cień jednak ją przynajmniej opatrzy, a najlepiej jakby zszył jej te cholerne rany. Przynajmniej przestałyby się cały czas otwierać.
Słysząc jego pytanie, przekręciła lekko głowę - uznałam, że skoroś Gopnik toś z Rosji. Czyżbym się myliła? Jeśli tak to przepraszam - powiedziała niewinnie, udając, że tak było na prawdę. No bo czemu miałaby teraz kłamać? I skąd by wiedziała, że Gopnik tak naprawdę po rosyjsku nawija jeśli nie zgadując?
Widziała jak mężczyzna powoli opada z sił. Czuła, że jest już bliski finału i nie miała zamiaru dawać mu tak skończyć z wielką przyjemnością. O nie! Była demonem i była wredna, tak więc postanowiła zrobić coś co nieco urozmaici ich zabawę.
W momencie gdy mężczyzna szczytował, Luci bardzo boleśnie wgryzła się w jego bark, zarysowując przy tym jego kość. Nie zdziwiłaby się gdyby Kapelusznik wrzasnął na tyle głośno, żeby obudzić jakiegoś trupa. Ale cóż. Pomarzyć zawsze można. Trzymała chwilę mężczyznę w swych szczękach, wiedząc, że nie będzie miał on na tyle dużo siły, żeby się wyrwać i zrobić sobie jeszcze większą krzywdę.
Gdy już go puściła, zaśmiała się drapieżnie, po czym zmieniła postać na Lusiana. Wcześniej jednak upewniając się, że Gopnik już w niej nie jest. Lusian złapał ruska za gardło i uśmiechnął się szeroko - dziękuję za posiłek kochasiu - powiedział warczącym głosem i dosłownie wyrzucił Kapeluta z wanny na podłogę, gdzie ten po prostu stracił przytomność.
Demon westchnął ciężko i wyszedł z wanny. Wrócił do postaci Luci i wziął prysznic, spuszczając też wodę z wanny. Musiał się wyszorować by nie śmierdzieć na kilometr. Wolał nie dobijać Cienia tym, że jeszcze pachnie Gopnikiem. Z resztą, dla niego samego też nie było to przyjemne. Gdy już była czysty jak łza, zamienił się w Lusiana ubranego w same bokserki i wyniósł Gopnika do jednego z pokoi. Bardziej przeważał tam zapach Kapeluta, więc uznał, że jest to sypialnia, którą ten sobie wybrał. Dosłownie rzucił go na łózko, a kapelusz niedbale umieścił na krześle obok. Przykrył Gopnika kołdrą po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zszedł na dół, pokazując Cieniowi, że już po wszystkim i że może zdjąć barierę (o ile jeszcze ją miał podniesioną) po czym zwrócił się tylko do niego krótko -chyba przydałoby się połatać tego idiotę na górze, bo jeszcze pościel zaplami - rzucił tylko i ruszył do kuchni, nawet nie zauważając, co Gawain tak właściwie robi. Po tych słowach zniknął w kuchni, jednak po chwili Cień mógł usłyszeć dźwięk spadającego kubka i roztrzaskującego się o podłogę. Jeśli postanowił sprawdzić co demon wyprawia, znalazłby go siedzącego na podłodze całkowicie bez sił, a spod jego kamuflujących plastrów, których jeszcze nie zdjął, ściekałaby ciepła krew.Gopnik - 17 Maj 2017, 21:45 Gopnikowi coraz mocniej ciemniało przed oczami, jednakże mimo wszystko starał się dawać z siebie wszystko. Nie mógł wyjść przy swojej idolce na jakiegoś cieniasa, o to to nie. A doświadczenie w zabawach po pijaku miał duże, toteż korzystał z niego, by jak najlepiej zadowolić dziewczynę. Teraz jednak już niemal był pewny, że coś było nie tak z jego kondycją. Nigdy wcześniej nie męczył się aż tak szybko. Nie połączył jednak tego faktu z obcowaniem z Luci.
Luci... Jego wymarzona Luci... Widział tyle filmów z nią w roli głównych. O dziwo, nie tylko porno, jednak produkcje dla mniej dorosłych były w zdecydowanej mniejszości w porównaniu z repertuarem filmów przyrodniczych. Często śnił o niej. Jeszcze częściej marzył o jej ciele złączonym z jego. O tych czarnych włosach, błękitnych oczach (choć mógłby przysiądz, że miała częściej fioletowe, nawet wydawało mu się, że dziś jej tęczówki miały ten kolor, ale to nieważne). Wyobrażał sobie jej dotyk na swych plecach, ramionach, a także w wielu innych, ciekawych miejscach. A teraz jego największe marzenie się spełniało. To brzmiało bardzo niewiarygodnie. Cóż, warto mieć znajomości, nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać. Ten wieczór był przepiękny.
- Niet, ty praw. Ja z Rossiji. Chociaż też nie do końca, ale to dolgaja istorija. - odrzekł, nieco wyjaśniając sytuację. Nie miał bladego pojęcia, że tak na prawdę Luci i Lusian to jedna osoba i stąd wie o pochodzeniu Gopnika. A już na pewno teraz, w tym stanie ekscytacji nie mógł na to wpaść.
Przez to, że kobieta utrzymywała niemal szalenie szybkie tempo, Michaił nie był w stanie przeciągać swej uciechy w nieskończoność. Wreszcie osiągnał szczyt, jednak w tym momencie stało się coś, czego on ani trochę, nawet w najgłębszych zakątkach swojego umysłu, się nie spodziewał. Gdy tylko jego ciało przeszła fala przyjemności, a on westchnął głęboko i zamknął oczy, jego bark przeszyło przeraźliwie mocne ukłucie bólu.
- SUUUUKA BLAAAAAA... - krzyknął głośno, tak, że prawdopodobnie nie tylko wszyscy potencjalni, jak i rzeczywiści goście domu mogli go usłyszeć, lecz być może wrzask dosięgnął także sąsiadów Lusiana. Wyczerpany otworzył oczy, skierował wzrok w miejsce bólu i ujrzał kobietę wgryzioną w jego ciało. Bolało jak diabli, lecz Rusek już nawet się nie bronił. Po wszystkim położył się na niej, bezsilny w bólu na tyle, że ten nawet już mu przestawał przeszkadzać. Po prostu czekał, aż kobieta go puści. Gdyby chciała, mogłaby go teraz nawet zabić, a nie broniłby się ani trochę. W zasadzie nawet przeszło mu to przez myśl, że tak skończy. Piękna śmierć. Ta jednak go puściła i zaśmiała się w sposób, który wywołuje dreszcze. Jednak ciało Kapelusznika nie było już nawet w stanie tego zrobić. Wreszcie zamglonym wzrokiem zobaczył przemianę Luci w Lusiana.
- Szto ty... Job... Twoju... Mać... Kto wy, Luci... Lucjan? - mówił cicho, resztkami sił. Potem poczuł silny ucisk na szyi, dosłownie identyczny jak wcześniej w salonie, głos Lusiana dziękujący za... Posiłek? Co tu u licha było grane! Był zdezorientowany, Luci, Lusian, co tu się odlisowało? Następne, co poczuł, to silne podrzucenie jego ciała w powietrze. Nie zdążył jednak poczuć upadku, gdyż będąc jeszcze w powietrzu, stracił świadomość.Gawain Keer - 17 Maj 2017, 21:57 Był już w połowie, gdy powietrze nagle rozdarł głośny krzyk, a potem mokre plaśnięcie ciała o podłogę. Kapelusznik nie brzmiał jakby było mu przyjemnie. Cóż, teraz nie brzmiał w ogóle. I dobrze, w końcu odrobina świętego spokoju! Miał serdecznie powyżej uszu jego paplania i ględzenia. Już po wizycie w przedsiębiorstwie budowlanym był zmęczony.
Gawain zdjął barierę. Hałas stał się niemalże ogłuszający. Telewizor ujadał, sprzęty brzęczały, dom pracując wydawał z siebie trzaski, a o samochodach na ulicy przypominał cichy szmer. Yako jeszcze robił coś u góry, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że Gopnik aktualnie odpłynął w niebyt. Ma, co chciał.
Rudy opróżnił karton mleka do ostatniej kropli. Nigdy nie darzył tego napoju jakimiś szczególnymi względami, ale zaliczył już alkohol, wodę, a kawy pił nie będzie. Też był już wykończony. Głodny również, choć wątpił, że dostanie cokolwiek albo obudzi się w razie, gdyby Yako jednak się położył.
Demon w końcu do niego zszedł. O wiele spokojniejszy, ale chłód pozostał. Brunet powiedział swoje i poszedł. Myślał, że od razu walnie mu reprymendę życia, że będzie miał szansę powiedzieć o aucie, przeprosić za wszystko i jakoś go ugłaskać. Może nadal jestem tylko narzędziem. Nadaję się tylko do zabijania, szycia ran oraz robienia za zbiornik energii pomyślał gorzko słysząc polecenie i wstał odkładając naginatę na stół. - Dobra. Tylko powiedz, gdzie znajdę apteczkę! - zawołał za nim. Przeczesał włosy i energicznie machnął dłonią. Jego ściągnięta w grymasie twarz wyrażała ból i złość. Co on nawyrabiał z ruskiem, że wymagał opatrunku?! Nie jestem lekarzem! Mam, kurde, tylko podstawowe szkolenie medyczne! Nie miał najmniejszej ochoty składać Kapelusznika do kupy. Najchętniej wywaliłby go przez okno jego sypialni. Gnojek rozwalił nieswoje auto i jeszcze zaliczył Luci. Jak znowu usłyszy od Yako tekst, że nie musi z kimś spać, żeby się pożywić, to nie zostanie mu żaden ogon!
Gdy do jego uszu doszedł dźwięk tłukącego się szkła, na moment stanął jak wryty w ziemię. Nie usłyszał niskiego warkotu czy szufelki zgarniającej resztki naczynia - Lusian? Wszystko w porządku? - znów zawołał, tym razem wyraźnie zaniepokojony. Jednak żaden głos nie odpowiedział. Kurwa jego mać!
Pobiegł do kuchni i szybko doskoczył do demona uważając na kawałki kubka walające się na podłodze. On jeden w tym domu jeszcze do czegoś się nadawał, więc nie mógł pozwolić sobie na bezmyślne paradowanie boso. Uniósł głowę bruneta, by móc spojrzeć mu w oczy. Jego własne były teraz pełne strachu i obawy. - Pierdolić Gopnika! Ledwo się trzymasz! Nie zasypiaj! - warknął bez zastanowienia. Yako znów krwawił i to obficie. Plastry niebawem zupełnie przesiąkną - Gdzie jest apteczka?! - potrząsnął nim lekko. Nie miał pojęcia, ile czasu Yako trzymał się wyłącznie na adrenalinie, ale jednego był pewien, miał tego czasu coraz mniej. Stresu dodawał brak wiedzy o zaopatrzeniu demona. Czy znajdzie tutaj wszystko, czego potrzebował w tej chwili? Lis wcześniej nie miał nawet rysy na swojej skórze, a teraz wyczyniał nie wiadomo co.
Szybkimi ruchami rąk, przez materiał szlafroka, odgarnął potłuczony kubek na bok, byle dalej od półprzytomnego demona. Wstał i sięgnął po stołek, po czym położył Lusiana na podłodze, a nogi ułożył na meblu. Musiał ocucić bruneta, bo ten nie wyglądał, jakby był w stanie odpowiedzieć na cokolwiek.Yako - 17 Maj 2017, 22:20 Demona miał gdzieś czy Gopnik zapamięta tę chwilę czy nie. Był wściekły, a widok jego wystraszonych oczu jakoś dał mu satysfakcję. Czuł się znów silniejszy od innych i tak miało zostać. To on tu był demonem, a nie jakiś rusek, który nie wiadomo skąd się tak właściwie urwał.
Lusian już nie odpowiedział na pytanie o apteczkę. Po prostu do niego nie dotarło. Sięgnął po kubek, żeby zrobić sobie herbaty na ból żołądka i nagle ocknął się siedząc na podłodze. Nawet nie zauważył kiedy się na niej znalazł. Piszczało mu w uszach i było mu tak słabo, że ledwo co kontaktował z otoczeniem.
Gdy Cień podniósł jego głowę, spojrzał mu w oczy mętnym, błękitnym wzrokiem. Powieki miał jak z ołowiu, oddychał z trudem. Nie miał nawet siły się sprzeciwiać. Po prostu siedział i starał się nie zasnąć.
Początkowo nie umiał dopowiedzieć na pytanie Cienia, a propos apteczki. Dał się ułożyć w pozycji, którą wybrał dla niego Gawain. Leżał tak chwilę, oddychając głęboko, aż w końcu udało mu się wykrztusić te kilka słów.
- Ostatnia szafka…na dole po … po prawej… - powiedział słabo, zamykając oczy i przełykając z trudem ślinę –duża drewniana…skrzynka – wyksztusił jeszcze. Mówił cicho. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo. Ale Gawain, o ile się w niego przysłuchiwał, mógł go usłyszeć. Lusian mówił w miarę wyraźnie choć bardzo słabo. Nie mieszały mu się słowa. Chyba jego talent aktorski i wyćwiczona mowa przydały się i tym razem.
Z trudem obserwował Cienia, starając się skupić na czymś swoją uwagę. Zarówno powieki jak i cała głowa raz po raz opadały mu. Nie czuł nic poza potwornym zmęczeniem. Czy tak właśnie czuły się ofiary, gdy wysysał z nich krew i energię? Przeszło mu przez myśl.
Oddech miał płytki, był niezdrowo blady, wzrok miał mętny i pusty. Wyglądał jakby zaraz miał wyzionąć ducha. Nie rozumiał co dokładnie się stało. Do kuchni zszedł o własnych siłach, tylko kulejąc lekko, a nagle znalazł się na podłodze i nie miał siły nawet utrzymać przytomności. Może energia Gopnika nie była tak pożywna jak myślał? Nie … to nie to. Więc czemu? Dopiero teraz zauważył, że rana na nodze cały czas krwawi. Sam nie miał pojęcia kiedy się tak naprawdę otworzyła. Możliwe, że gdy wpadł do studni ale to było już jakiś czas temu. Czyżby przez cały ten czas powoli się wykrwawiał? Czy to przez to czuł się tak źle? Możliwe…ale czy w takim razie Gawain jest w stanie mu pomóc?
-Gaw…proszę… - wyszeptał ledwo słyszalnie po czym po prostu odpłynął. Demon się bał, choć może nie było tego dokładnie widać. Jego organizm naprawdę był wycieńczony. Przez chwilę nie reagował na nic. Stracił całkowicie kontakt z rzeczywistością.
Po dłuższej chwili jednak, poruszył głową. Nie otwierał jednak oczu. Wszystko go bolało, a do tego zrobiło mu się tak cholernie zimno. Kafelki, na których leżał wcale mu nie pomagały. W szczególności, że leżał na nich ubrany tylko w bokserki.