Kejko - 19 Listopad 2017, 02:52 Czy fakt, że wszystko zaczęło toczyć się tak szybko, można uznać za okoliczność łagodzącą, zwalniającą od trzeźwego myślenia? Miałam nadzieję, czy może raczej wmawiałam sobie, że, tak. Szczególnie teraz, kiedy w przebłyskach zdroworozsądkowej świadomości zdążyłam podsumować sobie to, co się działo i trwało w najlepsze, nadal… Zakradać się na cudzą posesję, co więcej zamieszkaną i na dodatek zdając sobie sprawę z faktu, że gospodarz jest w domu. Następnie będąc bądź co bądź nieproszonym gościem narzucać się swą osobą właścicielowi. Samą kwestię przeciągnięcia tej niebanalnej wizyty można by usprawiedliwić warunkami atmosferycznymi, dzięki czemu od wariactwa dałoby się w miarę płynnie przejść do normy. Byłoby to możliwe, gdyby poprzestać na rozmowie i piciu herbaty. Ale jak doszło do tego, że od rozmowy i picia herbaty, oboje zaczęliśmy tarzać się po podłodze i sobie nawzajem… Aż w końcu, nasza potyczka zatrzymała się w chwili, gdy tkwię w ramionach faceta, którego pierwszy raz na oczy spotkałam godzinę, czy może dwie temu? Trzeba chyba przyznać, że to szalone… nawet jak na dziewczynę z Krainy Luster.
Może miast kocich uszu na mojej głowie, powinien widnieć, szykowny kapelusz? Skoro nie potrafię postawić granicy temu szaleństwu, a co gorsza zatracam się w nim coraz chętniej… Ten stan napawał mnie niezrozumiałą mieszanką ekscytacji i lęku. Był nowy, nieznany i w dziwny sposób kuszący. Tak samo, jak dotyk chłodnej, gładkiej niczym szkło skóry. A przecież od zawsze zaliczałam się od istot ciepłolubnych, stroniących od zimna. Dlaczego więc ten subtelny chłód, wręcz przyciągał, rozbudzał… jakby samo zetknięcie się skóry o skórę uwalniało jakaś narkotyczną moc.
Pułapka… czy to jednak ja w nią wpadłam? Może znalazłabym odpowiedź na to pytanie, gdybym bardziej zagłębiła się w topazowym spojrzeniu Shena? Roziskrzone złoto mieszało się, z błyskiem chłodnego brązu. Gama barw skryta w jego tęczówkach. Już wcześniej spodobało mi się jego przenikliwe spojrzenie i miałam ochotę nadal studiować jego głębię, jednak nie teraz… Już ta wcześniejsza wymiana wejrzeń wiele mnie kosztowała, teraz kiedy swoje siły i determinację pokładałam w udawaniu, że panuję nas sytuacją. I nad sobą... Czego Szklany zdecydowanie mi nie ułatwiał. „Z Tobą w ramionach mogę wytrwać i całą wieczność”.… nie miałam odpowiedzi na te słowa, chyba że za tak ową, można było uznać próby maskowania ogarniającego mnie zawstydzenia. Nie szło mi to chyba zbyt dobrze… z drugiej strony, jak można skupić się w takich warunkach?
Czułam jak, oddech Shena delikatnie rozbija się, na moim karku, co przyprawiało mnie o przyjemny dreszcz. Palce zaciskające się na moich rękach, przyjemny zarys mięśni, który wyczuwałam tuż za plecami… i dźwięk bijącego serca… To na tym ostatnim postanowiłam się skupić, aby nie zwariować. Wsłuchałam się w rytm serca Shena i słyszałam je nadzwyczaj wyraźnie. Pocieszył mnie fakt, że nie tylko moje własne serce biło teraz jak szalone. Nadstawiłam uszu, ponieważ wydawało mi się, że serce Szklanego niebezpiecznie przyspieszyło… Czemu? Już miałam otworzyć oczy i zerknąć na białowłosego, gdy dobiegł mnie szept, a zaraz po nim szok… Otworzyłam oczy szeroko, mrugając nimi kilkakrotnie, jakby to miało mi pomóc odnaleźć się w zaistniałej sytuacji.
Czy On właśnie…… Czy On właśnie…. Mnie pocałował?! Chłodne wargi, przyciśnięte do moich własnych stanowiły jasną i niezaprzeczalną odpowiedź.
Mój umysł na długie sekundy pogrążył się w burzy chaotycznych myśli, starając się, ustalić jak powinien zareagować na coś takiego… Niegdyś, rozważanie sytuacji, gdy ktoś próbowałby pocałować mnie bez pozwolenia, zdawało się mieć prosty scenariusz, w którego finale ów delikwent kończył z twarzą zaoraną śladem po pazurach… Teraz jednak moje dłonie nie szukały sposobu na wyrwanie się z uwięzi, a tym bardziej w celu oszpecenia twarzy, która znalazła się tak blisko mojej własnej.
Czy to jeszcze była część naszej małej rozgrywki, czy może już coś zupełnie innego… Nie wiedziałam, jak mam interpretować to, co się działo. Zresztą… myślenie nie szło mi teraz najlepiej. Prawdopodobnie, dlatego decyzję podjął impuls, ciało, które okazało się znacznie mniej zagubione niż umysł. Powoli rozluźniłam się i na powrót ukryłam lazurowe spojrzenie pod powiekami osnutymi gęstym wachlarzem ciemnych rzęs. Delikatnie przechyliłam głowę i rozchyliłam wargi, pozwalając tym samym, by pocałunek nie tylko trwał, ale również się pogłębił.
Może nie powinnam, pewnie to nie było właściwe… ale… było przyjemne.
Goshenite - 26 Grudzień 2017, 20:40 Zwariował. Wreszcie, po tylu latach jego szaleństwo wyszło na jaw, ujawniając się do tego w tak niemożliwej do przewidzenia formie. Na wszystkich nieistniejących bogów, przecież on siedział i całował ledwie poznaną dziewczynę, i to we własnym domu. Do tego nie miał nawet pojęcia ile ona może mieć lat. Cholera jasna, a co jeśli jest nieletnia? Napastowanie seksualne nie zaliczane było do grupy najbardziej chlubnych przypadków łamania prawa. Shen dobrze wiedział jak przykry los czekał zwyrodnialców którzy się tego dopuścili. Ciekawe czy sąd uzna obsesję na punkcie puszystości za okoliczności łagodzące. W końcu to nie jego wina że Kejko miała dobrze zadbane futerko. Odrzucenie tej miłości do wszystkiego co puszyste byłoby równoznaczne z wyrzeknięciem się własnej duszy. To jak wyparcie się wszystkiego, co składa się na podstawę istnienia każdej istoty. To jak śmierć za życia.
Szklany nie był pewny reakcji Kejko na to naruszenie tykalności fizycznej. Czas, jakby w odpowiedzi na zachodzące tu wydarzenia, wykreował specjalnie dla nich oddzielną rzeczywistość, w której prawa dotyczące jego upływu trafił szlag jasny i nagły jak jeden z grzmiących piorunów na zewnątrz. Odbierał wszystko jednocześnie, ale jedna rzecz raz po raz wysuwała się na pierwszy plan. Usta Kejko, tak miękkie i delikatne, były niczym rozgrzany do czerwoności magnes, który z każdą sekundą coraz bardziej go do nich przyciągał. Oczywiście w swoim nędznym żywocie zdarzało mu się już całować inne kobiety. I choć było to przyjemne, to wszystkim im czegoś brakowało. Jednak to co działo się w tej chwili zupełnie nie przypominało tamtych przypadków. Nie, to było coś innego, o wiele bardziej intensywnego.
Jakby tego było mało, to w tym samym momencie Kejko zrobiła coś zupełnie niespodziewanego. Czy może spodziewanego, biorąc pod uwagę jak bardzo nielogiczny i pokręcony był ten wieczór. Tak czy siak, ta mała czarna paskuda oddała pocałunek. Czuł jak jej delikatne wargi nieznacznie się poruszyły, a nowa fala ciepła oraz słodkości zalała jego umysł, burząc przy okazji względny porządek który jeszcze jakimś cudem się tam utrzymywał. Na każdym kroku czekały go jedne i te same myśli. Kejko. Usta. Ogon. Kejko. Uszy. Ogon. Kejko. Uszy. Jeszcze trochę, a zacznie udawać kota. Świat doprawdy zwariował. Albo on, co do tego nie było wątpliwości, efektem czego powstała ta dziura w logice rzeczywistości. Wkrótce i ona się wypełniła, ale i tu głównym motywem przewodnim był pocałunek złożony przez Szklanego na wargach panienki Hanari. Nie wiedział co robić. A może i wiedział, ale nie potrafił dopuścić tej możliwości go głosu. Cholera, zupełnie tego nie przewidział.
Najgorsze, że chciał więcej. Czuł dotyk jej dłoni, które tak idealnie pasowały do jego własnych. Nieświadomie dotknął miejsca w którym brakowało palca. W jego umyśle zabrzmiała ciekawość z lekkim ukłuciem żalu. Musi wybadać co też mogło się jej przydarzyć. Jeśli straciła palca przez kogoś innego… Co jak co, ale Goshe wie jak ucinać zbędne kończyny. Skupił się znów na złączonych ustach. Kusiło go. Cholernie mocno kusiło go sprawdzenie jak daleko byłby w stanie się posunąć. W końcu tak nie wiele brakowało. Jeszcze tylko trochę..
Stop.
Głos rozsądku, do tej pory stłamszony wszystkimi wydarzeniami, uderzył ze zdwojoną siłą. W jednej chwili Shen odzyskał rezon, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Czuł że jeszcze chwila, a sprawa bardzo szybko stałaby nieco zbyt poważna jak na pierwsze spotkanie. Wykorzystując wszelkie istniejące pokłady samokontroli, delikatnie odsunął głowę, rozłączając się na dobre z miękkimi ustami Kejko.
-Myślę że... wystarczy.- powiedział cicho, nie ruszając się z miejsca. Spuścił wzrok, starając się ukryć lekki smutek skryty w jego oczach. Z jakiegoś powodu nie chciał by dziewczyna go znienawidziła. Miała ku temu parę okazji. Cóż, nie byłby to pierwszy raz gdyby znów został sam. Tylko czemu wydawało mu się to co najmniej przerażające?Kejko - 2 Styczeń 2018, 05:21 Dlaczego pozwalam mu całować się w taki sposób… jakby teraz nic innego się nie liczyło. Ten pocałunek był niebezpieczny… i widziała o tym każda komórka mojego ciała. Ile już trwa? Jak długo pozwalam na to by, wsączała się we mnie ta słodka trucizna? Nie miałam pojęcia, pewnym było jedynie to, że z każdą sekundą moje ciało i umysł zalewała coraz silniejsza dawka toksyny, jaką była bliskość Shena… W tej chwili czułam go ze zdwojoną siłą, jego dotyk, gładkość i subtelny chłód skóry, jakiego zapach nie sposób było przyrównać do czegokolwiek innego, każdy najdrobniejszy ruch, niewidoczną z pozoru zmianę ułożenia ciała, smak pocałunku… To wszystko nie było normalne… zdarzało mi się przecież być już z kimś równie blisko, jednak wówczas mój umysł nigdy nie był tak bliski zmysłowego przeciążenia… Docierało do mnie zbyt wile bodźców, jakbym nieświadomie postawiła sobie wyzwanie, by nie stracić nic z tej właśnie chwili…
Przez chwilę nic się nie liczyło… a przecież było tak wiele rzeczy, które powinno mieć teraz znaczenie. Wiedziałam, że są, lecz umysł skoncentrowany na odczuwanej przyjemności, nie znajdywał w sobie motywacji, by wymienić, choć jedną z owych rzeczy… Na przykład taką jak granica, powinno się przecież przestrzegać pewnych granic prawda? Nawet jeśli bez zastanowienia, przekroczyło się już kilka, to wciąż należało zatrzymać się przed kolejną. Przerwać, przestać, zatrzymać się…, dlaczego nagle umysł postanowił wyzbyć się tak przydatnych terminów? Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje… ten Szklany Przyjemniaczek ewidentnie coś we mnie zepsuł i powinnam być z tego powodu zła. Z całą pewnością powinnam i była… tyle że o to, iż, dłonie, które teraz wodziły po moich własnych, nie zdarzyły jeszcze mnie objąć. To zdecydowanie nie było właściwe… myślenie o tym, czekanie na to…
Czy to jakaś dziwna magiczna anomalia? Może Dachowcy nie powinni zbliżać się do Szklanych Ludzi, skoro wyglądało na to, iż skutkiem dłuższego przebywania w swym towarzystwie jest postradanie rozumu…, Ale przecież o czymś takim by się słyszało, gdyby działo się tak na większą skalę, a to oznaczało, że to chyba z naszą dwójką było coś nie tak…
Poczułam jak, srebrnowłosy przez moment się zawahał, subtelna zmiana napięcia ciała, po którym Shen delikatnie zakończył łączący nas pocałunek. Chwilę później uchyliłam powieki, lekko zamglonym wzrokiem spoglądałam na twarz szklanego. Czułam jak moje policzki i usta płoną, jak gdyby przed sekundą miały kontakt z rozgrzanym żelazem.
Kiedy do moich uszu dotarły wypowiedziane przez Szklanego słowa, uśmiechnęłam się, po czym ugryzłam w język, gdy w porę zrozumiałam, co właśnie zamierzałam powiedzieć… Poczułam ukłucie zażenowania, na myśl, że jeszcze chwila a Shen w odpowiedzi usłyszałby „To źle myślisz…”. Czy naprawdę, po tym wszystkim, co zdecydowanie i tak już nie powinno się stać, to mi było jeszcze mało?! Oj nie, zdecydowanie jakaś ważna część w moim umyśle wymagała naprawy…
Z chaosu myśli wyrwał mnie dopiero wyraz twarzy Shena… mężczyzna wydawał się smutny… być może żałował właśnie tego, co zrobił… W tej samej chwili doszłam do wniosku, że ja nie żałuję, więc i On nie powinien. Mój uśmiech złagodniał, stał się bardziej czuły, zaś błękitne spojrzenie, które odzyskało już swą ostrość, wpatrywało się bez krępacji w Szklane oblicz. Chciałam by i On mógł spojrzeć na mnie w ten sposób, moja zdrowa dłoń delikatnie wysunęła się spod dotyku szklanych palców, po czym wolno powędrowała ku twarzy Shena. Łagodnie, przesunęłam wierzchem palców wzdłuż jego twarzy, gładząc linię szczęki i policzek, zaś kończąc na zatknięciu kilku srebrnych kosmyków włosów za uchem. Odezwałam się spokojnym, lekko rozbawionym tonem.
-Też zastanawiasz się, które z nas jest bardziej szalone? I co tutaj oraz dlaczego tak nagle przestało działać?
Kończąc zdanie, lekko popukałam się palcem wskazującym w skroń, wskazując tym samym głowę, jako wadliwie działający mechanizm. Uśmiechnęłam się, po czym westchnęłam cicho.
-Jeśli okres gwarancyjny, obowiązywał tylko do czasu osiągnięcia pełnoletności, to mamy problem.
Oznajmiłam spokojnie, po czym zrobiłam coś, co mogło zaskoczyć Szklanego, jednak ja sama postanowiłam już przestać dziwić się sobie samej. Jeśli faktycznie zwariowałam, to cóż... stało się i nie było senesu oszukiwać własnych myśli. To też nie zważając na konsekwencje czy protesty, zachowałam się, tak jak na prawdziwego kota przystało… czyli zrobiłam to, na co miałam ochotę. Nieznacznie zmieniłam pozycję swojego ciała, tak by względem niego bokiem, po czym zbliżyłam się do tego stopnia, iż głowę mogłam swobodnie oprzeć na jego klatce piersiowej, ruch ten można by przyrównać do łaszącego się kota. Wkrótce potem jedno z czarnych kocich uszu przycisnęło się do miejsca, w który znajdowało się serce. Pragnęłam na nowo wsłuchać się w bicie Jego serca, był to przyjemny kojący dźwięk…
Gdyby me zamiary nie znalazły sprzeciwu, zostałabym spokojnie wtulona w Szklanego, słuchając muzyki jego serca, jeszcze przez chwilę… Gdyby ogłosili konkurs na najbardziej szaloną osobę w tym pokoju, to wyszłam teraz na prowadzenie. Czarny puszysty ogon zaczął podrygiwać na podłodze, co jakiś czas swym końcem, wadząc o kolano, Szklanego. Kątem oka rzuciłam spojrzenie w stronę okna, dzięki czemu dowiedziałam się, że burza nadal trwa, choć deszcz zdawał się nieco zelżeć. Ciekawe, która mogła być już godzina?Goshenite - 3 Styczeń 2018, 04:22 Nie wiedział co robić. Po raz pierwszy od dawna, Shen przestał ufać własnemu rozsądkowi. Im dłużej rozmyślał nad wszystkimi tymi wydarzeniami, których tego wieczoru był uczestnikiem, tym mocniej uderzał go surrealizm otaczającej go rzeczywistości. Przez chwilę nawet podejrzewał, że gdzieś w pewnym momencie zasnął, zatapiając się w morzu marzeń, ukrytych gdzieś głęboko w jego duszy. To znaczy w czymś co za duszę powinno uchodzić, gdyż w jego mniemaniu ktoś tak zepsuty i skrzywiony psychicznie nie jest upoważniony do posiadania duszy. Nie, zamiast tego, w centrum jego świadomości ziała wielka biała plama, która niczym rozwieszone płótno, czekała na mistrza gotowego ją zapełnić. Gdy jednak nikt się nie zjawił, płótno poczęło niszczeć, coraz to bardziej i bardziej. Gdzieniegdzie dało się również zauważyć czerwone ślady, które w swym istnieniu przywodziły na myśl rany zadane ostrzem miecza. Lśniący szkarłat zdobił życie Shena, towarzysząc mu praktycznie na każdym kroku.
Kiedyś mu to wystarczało. Do momentu, w którym nie pojawił się ktoś będący w stanie zapełnić jego życie czymś więcej, aniżeli biel czy czerwień. I choć trwało to krótko, zbyt krótko by zmienić jego życie, to pozostawiło po sobie ślad. Ślad który teraz, po tylu latach czekania, wreszcie został przez kogoś wykorzystany.
Przestraszył się. W jednej chwili w jego umyśle pojawiły się wspomnienia, te które tak uparcie starał się odsunąć, i które tak często go kiedyś nawiedzały. Bał się, że tak jak poprzednim razem, tak i teraz straci on tą jedną jedyną osobę na której wreszcie mogłoby mu prawdziwie zależeć. Że znów zawiedzie. Bał się, że prawda okaże się jeszcze bardziej bolesna. Że nie nadaje się do ochrony kogokolwiek, a jego jedyną umiejętnością jest odbieranie życia.
Wiele wysiłku kosztowało go przerwanie ich pocałunku. Nie chciał tego, nie chciał rozstawać się z ciepłem, którego źródłem były usta Kejko. Pragnął dalej czuć ich miękkość i słodką delikatność. Jednak mrok przeszłości już chwycił jego rękę, wskazując na kłębiącą się za nim ciemność. Pozostało mu tylko mieć nadzieję, że dziewczyna go zostawi. Sam by siebie zostawił, gdyby tylko miał kiedykolwiek taki wybór.
Tak się nie stało. Zamiast tego, Szklany zobaczył jak Kejko, uwolniwszy rękę z uścisku, sięga do jego twarzy. Chwilę później poczuł, jak delikatna dłoń dotyka jego skóry. Ten gest, ten jeden prosty gest, w jednym ułamku sekundy zburzył wszystko to, co jeszcze przed chwilą siedziało w umyśle Szklanego. Zaskoczony, Shen spojrzał panienkę Hanari. Wpatrywała się w niego, z wyrazem oczu którego Szklany nie potrafił rozszyfrować. Była w nim ta głębia, w której wcześniej zdarzyło mu się utonąć, ale była tam także jakaś nieokreślona delikatność, której zupełnie się nie spodziewał. Nie wiedząc co zrobić, siedział tak i słuchał jej spokojnego głosu, próbując jednocześnie uspokoić umysł.
-Nie muszę się nawet zastanawiać- powiedział, dodając po krótkiej chwili -choć powód tego wszystkiego mam tuż przed nosem.-
Mówiąc to, wskazał na Kejko. Mrok przeszłości, jeszcze niedawno niemalże namacalny, wił się teraz gdzieś w ukryciu, jakby czekając na odpowiedni moment do ataku. Shen sam nie wiedział czy dziewczyna posiadała jakieś dodatkowe zmysły, ale to co wydarzyło się chwilę później, kompletnie i zupełnie odgoniło jakiekolwiek ślady wątpliwości kłębiące się w kącie. Nim jego umysł przetrawił odbierane bodźce, głowa Kejko znalazła się na wysokości jego klatki piersiowej. Ucho, puszyste i niemiłosiernie wręcz delikatne, przytuliło się do miejsca w którym znajdować się, zapewne, powinno jego serce (jasne, serce, niezły żart). Czuł je, czuł także ciepło bijące od jej ciała. Mało tego. Czuł także jej ogon, czarny i puszyście puszysty, który co krótką chwilę, jakby z premedytacją zaczepiał o jego nogę. Shen miał szczerą ochotę na złapanie go. Zamiast tego zdecydował się na inny ruch. Wolną już ręką dotknął drugiego ucha, równie puszystego i delikatnego jak to, które czuł teraz przytulone do jego piersi. Nowa doza puszystości wydała mu się niczym narkotyk, którego w dodatku miał praktycznie nieograniczoną ilość. Serce, które normalnie biegłoby teraz dookoła domu, biło spokojnie i równomiernie, pozwalając mu skupić się na Kejko.
-Faktycznie jesteś prawdziwym kotem- stwierdził, komentując żartobliwym tonem przybraną przezeń pozę, by następnie popaść w spokojne milczenie. W którymś momencie przymknął oczy, chłonąc każdy moment ich wspólnej chwili, a z jego ust wydobył się ledwie słyszalny szept. Zostań ze mną.Kejko - 9 Styczeń 2018, 22:32 Burza szalejąca za oknem, która jeszcze niedawno napawała mnie panicznym lękiem, teraz była jedynie marnym cieniem tej panującej w moim wnętrzu. Huragan, który nabierał mocy z każdą sekundą, spędzoną w bliskości Shena, czynił coraz większe spustoszenie na trasie rozum – serce.
Co zaskakujące w tym wszystkim, czułam coraz większy spokój… bo w końcu kimże jestem, by stawać na drodze siłom tak potężnym, że nawet rozum z trudem pojmował ich działanie. Czasem chyba zwyczajnie, trzeba dać się porwać, zamiast ugrząźć zasypanym pod lawiną obaw i myśli.
Wtulona w tors Szklanego, przymknęłam powieki, zatracając się w koncercie płynącym wprost z serca. Pierwsze nuty zdawały się zagubione, zbyt szybkie i płoche jednak rytm szybko nabrał harmonii. Równomierne i spokojne uderzenia serca, były wręcz hipnotycznie kojące, pozwoliły mi się wyciszyć, przynajmniej do czasu aż długie, smukłe palce nie zaczęły gładzić mojego ucha. Pieszczotliwie delikatny ruch, opuszków sunących po czarnym miękkim futrze, sprawił, że moje ciało przeszył krótki dreszcz euforii. Szklana dłoń, z diabelską wręcz precyzją namierzyła właśnie, jedną z najczulszych sfer mojego ciała. Punkty takie jak łatwo się domyślić odznaczały się szczególną wrażliwością, choćby i na najdelikatniejszą pieszczotę… To też, na przekór mym staraniom w pohamowaniu jakże kociego odruchu... To po krótkiej chwili z głębi mojego gardła dało się usłyszeć ciche mruczenie… Chociaż ze spokojem przyjmowałam większość, sytuacji, kiedy kocie nawyki brały nade mną górę, tak mruczenie było zawsze w pewnym stopniu kłopotliwe… Bo czy krępującym nie byłoby nagłe rzucanie wyznanie w stylu „Jest mi przyjemnie, jest mi miło…”? a właśnie za taki komunikat można było odebrać mruczenie… Nie wiem już który raz tego wieczora, na mojej twarzy wykwitły rumieńce… którym towarzyszył nieco zakłopotany, lecz szczery uśmiech. Czułam się… szczęśliwa, dawno już nie czułam tego właśnie rodzaju szczęścia i to w tak skoncentrowanej dawce. Mogłoby tak zostać… Pomyślałam, a moje palce nieco pewniej ścisnęły dłoń, z którą nadal były splecione.
„Zostań ze mną”… słowa wypowiedziane ledwie słyszalnym szeptem, sprawiły, że na moment zamarłam. Przecież ledwo mnie znasz, tak samo ja Ciebie… Myśl pozostała jednak niewypowiedzianą, zaś ja wbiłam spojenie w odbicie utkwione w szklanej szybie. Wpatrywałam się w nas…, chłonąc każdy szczegół, spokój na twarzy srebrnowłosego, jego wargi, które tak niedawno spoczywały na moich. W jednej chwili zaczęły do mnie wracać wszystkie momenty ze wspólnie spędzonego czasu. Muzyka, która mnie do niego przywiodła, piękna, ale również smutna, w której kryła się samotność… ta sama, która skrywała się również w jego spojrzeniu. Widziałam ją, czułam i rozumiałam… Z tym że ja własne osamotnienie starałam się zostawić za sobą. Dając sobie wolność przyprawioną odpowiednią porcją adrenaliny, łatwiej było stłumić myśl, że w swej podróży jestem sama. Lecz dziś coś się stało, los, który tak bardzo lubuje się w pociąganiu za sznurki życia, z jakiejś przyczyny splątał nasze. A może to nie los, lecz my sami, tak bardzo poplątaliśmy to wszystko… Tylko, czy coś w tym złego? W byciu szczęśliwym? W tym, że nagle można poczuć się potrzebnym…
Przymknęłam powieki, a w głowie zamigotały mi srebrzyste słowa, które dziś za sprawą Shna zawisły między nami, uśmiechnęłam się na to wspomnienie… i chciałam zobaczyć jego uśmiech. Znowu.
-Nie jesteś sam.
Powiedziałam, jednocześnie odwracając się w ten sposób, by mieć przed sobą twarz Shena. To było szaleństwo… ale czy nie żyjmy, w Krainie gdzie ten stan był właśnie przyjmowanym za coś naturalnego? A jeśli szaleństwo może czynić szczęśliwym, to czy nie warto zwariować na czyimś punkcie? Uśmiechnęłam się na tę myśl, jednocześnie ulegając pokusie ponownego dotknięcia gładkiej chłodnej skóry. Gdy moje palce ponownie musnęły twarz mężczyzny, z moich ust wypłynęły słowa, wypowiedziane z pewnością, która zaskoczyła mnie samą.
-Już nie…