Rosemary - 18 Październik 2017, 17:30 Nasz demon był bardzo spostrzegawczy. Jak na osobe żyjąca tyle stuleci przystało. Nie uszło jego uwadze ani przejście broni przez łapy poczwary, ani fakt że nóż odbił się od zegara. Zauważył również dziwną jaskrawość okolicy, nie czuł zapachu cukierków ale zapach krwi już tak. Widać wszystko w jego głowie zaczęło kształtować się w jeden sensowny obraz. Obraz który docierał również do Adeli. Obserwowała myśli towarzysza. Rozejrzała się dookoła. Tak, to było logiczne. Spojrzała na wampira. Obraz jakby na chwile się rozmył, zaskoczył. Przez dosłownie ułamek sekundy widziała ciało... Tylko że zgnite. Faktycznie nie miał nogi ale dlaczego rana miała tak niezdrową barwę? Zaczęła się bardziej skupiać na otoczeniu. Zamknęła oczy i skupiła się na tym co czuł jej nos. Malo to dawało, nie miała tak czułego nosa jak Lusian. Ale czuła zapach drzew, nie bambusow. Zapach.. Dębów. Gdy otworzyła oczy obraz był normalny. Od razu krzyknęła do Lusiana.
- Lusian! Odsuń się od stwora! Zamknij oczy i skup się na zapachach! To nie jest prawdziwy potwór... Jakaś dziwna hybryda czegoś... Nie wiem. Zamknij oczy! Wampir jest martwy... Wygląda jakby nie żył pare dni ale jak to możliwe? - końcówkę mówiła już bardziej do siebie. Nigdy nie widziała tak szybkiego rozkładu, a jako pracownik zakladu pogrzebowego, wiele się naogladala.
Jeśli Yako uczynił jak mówiła był w stanie zobaczyć prawdziwy stan rzeczy. Zamglony ale jednak. Solidne, drzewa dębu, ściółka cała w mchach, rozkładające się ciało wampira i najważniejsze. To coś. Coś co było starym, wysokim zegarem, lewitujacym w powietrzu. Na samej górze, siedział... Mały stworek. Coś jak... Krasnal ogrodowy? Ruszał wajchami, które przy tym dziwnie skomlaly. Dzięki temu zegar ruszał się w przód, tył i na boki. Gdy się zorientował że stał się widoczny, pisnal i zaczął coś krzyczeć w nieznanym nikomu języku. Widać nie tego się spodziewał. Yako mógł dostrzec że za szklanymi drzwiami zegara... Widać było... Złotą skrzynkę. Co takiego skrywa? Yako - 18 Październik 2017, 19:15 Yako od razu uskoczył w tył, gdy usłyszał, że ma się odsunąć. Zamknął też oczy i skupił się na słuchu i węchu. Po chwili rozchylił powieki i ujrzał to co naprawdę przed nim było i już chyba wolałby walczyć z tym potworem. Byłoby o wiele łatwiej. Trafić takie małe gówno, a trafić kurna prawie dwu i pół metrowego stwora? Duża różnica.
Mówiłem Ci kurwa, że to pułapka - rzucił do swojej towarzyszki - jeśli coś jeszcze ma to zabierz jego rzeczy i spieprzaj od niego! - rzucił jeszcze i całkowicie skupił się na swoim przeciwniku.
Musiał jakoś pozbyć się tego skrzata. Adel pewnie mu nie pomoże z unieruchomieniem go. Miał wrażenie, że jest za bardzo roztrzęsiona.
Najchętniej strąciłby skrzata i następnie złapał go w lisiej formie i rozszarpał. To by było możliwe. Ale! Nie miał pojęcia czy to skrzat postarzył trupa, czy może zrobił to sam ten mechanizm. Musiał więc uważać. Zaczął raz po raz atakować skrzata, starając się go zmusić do ucieczki. Jednocześnie starał się go może jakoś cofnąć czy sprawić, żeby ten zegar się wywalił. Chciał się dostać do tej skrzynki. Coś mu mówiło, że mogą tam być rzeczy, które im się przydadzą. Nie starał się ukrywać swoich myśli. W tym momencie każda pomoc była bardzo mile widziana. Skupiał się na walce oraz na otoczeniu, szukając jak może pozbyć się tego cholernego skrzata.Rosemary - 19 Październik 2017, 13:35 Cóż, zabicie skrzata rzeczywiście wydawało się najbardziej odpowiednie w obecnej sytuacji. Stwarzał jakieś zagrożenie prawda? W końcu sam powalił wampira i w jakiś niezrozumiały sposób przyspieszył jego rozkład. Co więcej, zjadł jego nogę. Czyżby zaczęło Ci już coś świtac?
Ruda posłusznie przeszukała zwłoki. Robiła to trzęsąc się z obrzydzenia. Nie miał przy sobie apteczki. Sztylet wzięła, pasek, butelke wody i flakonik z pomarańczowym płynem. Był on opatrzony napisem : Iuvenis momentanea. - Lusian! Jakie języki znasz? On ma tu jakiś flakon... Ale nie wiem co znaczą te słowa. - gdy już wzięła co miała wziąć, zostawiła trupa. Nie chciała nawet na niego patrzeć. Przesłała jednocześnie obraz flakonika do umysłu Yako. Ona nie miała zielonego pojęcia co to może znaczyć.
Yako musiał dostrzec atakując skrzata swoją bronią, że coś jest nie tak. Ostrze naginaty z każdym zbliżeniem się do skrzata, rdzewiało. Jeśli przyjrzał się wajhom którymi skrzat operował, dostrzegł na nich również rdze tylko o wiele bardziej rozwinięta. Ostrze naginaty miało zaledwie trzy, cztery plamki. Skrzat pociągnął jedną wajhe, zegar uniósł się kapke w górę i w bok. Ruda nie była w stanie usłyszeć że piski skrzata to tak naprawdę słowa. Yako z racji na czuły słuch mógł usłyszeć :
De adolescentia!
Tu ergo praeda fugacior!
Ita subtilis et ignea.
Lacrimas manibus
cum autem manent
Post a dum evanescet!
Ideo non veniet
In epistula erit ruina!
Gdy tylko kończył, zaczynał od nowa. Czyżby... Czy to możliwe by skrzat? A może jednak? Co zrobi Yako? Do jakich wniosków dojdzie? Yako - 19 Październik 2017, 15:55 Gdy tylko zauważył, że jego broń rdzewieje od razu ją cofnął. Odskoczył też w tył. Nie miał zamiaru tracić broni przez jakąś dziwkę. Nie tej broni.
Skierował uszy w kierunku kobiety, gdy ta do niego zawołała - co? Nie wiem...sporo - rzucił nie myśląc za bardzo o czym ona gada. Po co jej to teraz wiedzieć? Słysząc jednak o flaszce wyprostował się -co tam jest... - nie zdążył dokończyć pytana, gdy w jego głowie pojawił się obraz tego przedmiotu -chwilowa młodość? Co do cholery?- pomyślał. To nie miało najmniejszego sensu. Po co temu wampirowi taka głupia mikstura. W końcu był senną, a te się nie starzyły. Chyba, że on coś wiedział.
Skupił się znów na przeciwniku. Krasnal coś w kółko powtarzał. Lusian ne był ekspertem w językach, dawno też nie spotkał się z łaciną. Wsłuchiwał się w tekst i nagle go olśniło. Spojrzał w kierunku trupa. Dlatego jest rozkład jest na takim poziomie. Zaraz...czy on przed chwilą nie wpieprzał nogi aż miło? A oni mu przeszkodzili.
Podbiegł szybko do Adelaidy - daj mi te fiolkę, szybko! - polecił, obserwując cały czas krasnala. Coś mu nie pasowało w tym, że w ogóle go nie atakował. Atakowała tylko ta dziwna mantra, ale sam krasnal tylko unikał jego ciosów. I wydawał się wkurzony. Czemu więc nie atakował?
Jeśli tylko podała mu butelkę porwał ją i przeczytał jeszcze raz napis - a teraz spieprzaj stąd - powiedział warcząc - schowaj się gdzieś! Jeśli wszystko pójdzie dobrze to Cię znajdę. Nie oddalaj się za bardzo albo nie patrz co mam zamiar zrobić i nie wychylaj- polecił jej.
Jeśli uciekła tak jak jej powiedział westchnął ciężko. Odkorkował butelkę i podszedł do zwłok. Przyjrzał i się i zmarszczył nos. Odkorkował butelkę i wylał część płynu na nogę, która została - o Inari błagam, niech to zadziała - westchnął. Cały czas obserwował krasnala. Złapał kończynę i oderwał ją sprawnym ruchem. Ciało już gniło więc nie było to takie trudne. Gwizdnął na stworka i zamachał kończyną - Ej!- zawołał - Vobis esurientem? - miał nadzieję, że czegoś nie pomieszał - bene sapiat!- zawołał jeszcze i rzucił kończyną w kurdupla. Mając nadzieję, że ten ją złapie i sobie spałaszuje - udław się tym - czekał jak zareaguje krasnal. Jeśli trzeba było to wylał resztę na zwłoki i oddalił się od nich by krasnal go nie zaatakował.Rosemary - 19 Październik 2017, 19:39 Nasz lis bardzo dobrze przetłumaczył napisy z buteleczki. Chwilowo młodość, tylko czym to jest? Na co było wampirowi? Po analizie faktów łatwo to rozgryzc. Yako sam zwrócił uwagę na zloty kufer we wnętrzu zegara, być może ta mikstura była potrzebna by go dostać? A jeśli tak, to jak tego dokonać? Podczas tego turnieju, pada tyle pytań. Gorzej że na co drugie nie znamy odpowiedzi.
Ahhh, Yako doprawdy jest dobrym myślicielem. Czas który żyje nie minął na marne. Wpadł na to na co miał wpaść. Bardzo dobrze postąpił odżywiając zgnitą nogę. Dobrze, przeanalizował fakty. Przeszkodzili w posiłku skrzata. Dlatego był taki wściekły, uderzał mantra by pozbyć się intruzów i nie dać im się wzmocnić jego ofiarą. Widać trafili na bardzo zachlannego skrzata. Ruda zwiala pare metrów dalej. Skryła się za drzewem, zatykajac uszy. Nie zamykala oczu, skrzat nie jest ich jedynym przeciwnikiem. Fakt, wampir nie żył, ale pozostał czwarty. Skrzat obserwowal poczynania lisa, nie przestając recytowac. Widząc smaczną nogę, aż mu ślinka pociekla na brodę. Bardzo dobre posunięcie. Krasnal tak się skupił na nodze że zaprzestał recytacji, złapał ją i zaczął obgryzać z mięsa. Słychać było tylko rozdzierane mięśnie i tykanie zegara. Jeśli Yako podszedł bliżej zobaczył że żeby otworzyć szklane drzwi zegara musi skropic jego klodke dziwna miksturą. Ma teraz być może jedyną szanse by coś tu ugrać. Co zrobisz Yako? Yako - 19 Październik 2017, 20:27 Lis uśmiechnął się pod nosem, widząc jak skrzat zajada ze smakiem. Rozejrzał się szybko i ostrożnie zbliżył znów do dziwnego zegara. Cały czas pilnując skrzata, przyjrzał się drzwiczkom. Spojrzał na kłódkę po czym ostrożnie pokropił ją dziwną miksturą. Obserwował co się stanie, nasłuchując czy krasnal nadal je. Ostrożnie otworzył drzwiczki i wyciągnął złotą skrzynkę. Nie przyglądając się jej zbytnio, obszedł zegar i odłożył ją cicho na ziemię, rozglądając się czy nikt nie idzie. Nagle zamienił się w czarnego lisa, wielkością przypominającego średniej wielkości wilka i rzucił się od tyłu na skrzata. Jeśli ten nic nie zrobił i nadal jadł, złapał go za kark i mocnym szarpnięciem praktycznie oderwał mu głowę. Może i interesował się tylko truchłem, ale nie wiadomo czy nie polezie za nimi jak zaś zgłodnieje. Wolał nie ryzykować tego, że będzie musiał z nim walczyć ponownie.
Jeśli mu się to udało wylądował miękko na trawie i zmienił postać. Wziął skrzynkę pod pachę, a flakonik do kieszeni. Ruszył szybkim krokiem do Adel. Brodę miał w paskudnej krwi skrzata ale nie przejął się tym.
- Patrz co mam - powiedział podnosząc skrzynkę w górę po czym spojrzał na towarzyszkę. Westchnął i odłożył broń i skrzynkę na ziemię. Zdjął uprząż i płaszcz, a następnie koszule i podał ją kobiecie - masz załóż to. Samym płaszczem nie zakryjesz swoich walorów - uśmiechnął się nieznacznie po czym sam zarzucił na siebie płaszcz i ponownie zapiął uprząż do której przytwierdził naginatę. Nie chciał teraz jej oglądać. Musiał się skupić na zadaniu.
-Chodźmy stąd - powiedział i chwycił kobietę za rękę, by odejść jak najdalej od tego miejsca. Nie słuchał jej sprzeciwów, nie chciał, żeby dłużej oglądała zwłoki a dodatkowo zapach drażnił jego nos i utrudniał wyczucie innych zagrożeń. Gdy przestał słyszeć tykanie i czuć zapach wampira, przykucnął i zaczął oglądać skrzynkę, nasłuchując czy ktoś jeszcze nie nadchodzi - chyba trzeba sprawdzić co tak bardzo chciał zdobyć nasz sztywny kolega - powiedział zerkając na rudowłosą.Rosemary - 20 Październik 2017, 00:07 Jak to mawiają, przezorny zawsze zabezpieczony.
Widać skrzat okazał się stworzeniem inteligentnym i głupim jednocześnie. Był na tyle rozumny by posługiwać się magią i obsługiwać ten zegar. Na tyle głupi że opuścił gardę, gdy tylko dostał swój łup. Był tak zajęty obgryzaniem tej nogi, że nie zwrócił uwagi jak Yako kradnie jego skarb. Przeżuwał akurat ścięgno Achillesa, wampira.
Jakby nie patrząc, zamiana w lisa też była dobrym posunięciem, aczkolwiek ryzykownym. Czując zmianę w powietrzu i instynktownie, zagrożenie, przyspieszył w jedzeniu. Na tyle że gdy tylko Yako postanowił ukrócić go o głowę, odrzucił kość i odwrócił się w stronę ataku. Jego malutkie, czarne ślepia nic nie wyrażały. Chwile przed śmiercią, wgryzł się w policzek lisa. Ostatnie brawurowe zagranie w jego życiu. Zabicie skrzata było rozsądne. Tak jest lepiej. Bezpieczniej. Chociaż, czy możemy mówić o bezpieczeństwie, w miejscu takim jak ta arena?
Gdy tylko Yako zmienił postać, musiał poczuć dziwne mrowienie w całym ciele połączone z chłodem. Ślina skrzata, siała niejakie spustoszenie w jego ciele. Włosy stały się kompletnie białe, tak samo jak jego futro. Oczy również zmieniły kolor. Z niebieskiego na czerwone. Kolej rzeczy została zmieniona...
Gdy głową skrzata, poturlala sie po ziemii... Zegar stanął w ogniu, trzeszczac i strzelając sprężynami. To miejsce nie było w tym momencie najbezpieczniejsze im szybciej się stąd wyniosą, tym lepiej dla nich. Substancja w ich dłoniach wskazywała znowu inny kierunek. Centralnie na wprost ich, prosto na południe. O dziwo, portal stał najwidoczniej w miejscu. Ruda przyjęła z wdzięcznością koszule od Lusiana.
- Jak myślisz co w tym może być? - kiwnela głową na skrzynkę. jej zamek był mały a obok niego była malutka tabliczka z... Zagadką.
Ruda bez marudzenia, ruszyla za Lusianem. A bo miała inny wybór? Teraz głównym celem było odnalezienie czwartego i rozmowa z nim. Czyż nie?
A zagadka brzmiała tak:
Pewien rycerz, podczas jednej ze swoich licznych podróży, trafił przypadkiem do jednego bardzo osobliwego królestwa, którym rządził mądry król, uwielbiający zagadki. Król powiedział rycerzowi że ma trzy córki i rycerz musi wybrać sobie za żonę jedną królewnę, bo inaczej zostanie zgładzony. Musi dokonać wyboru zadając tylko jedno pytanie tylko jednej z nich. Jedna królewna zawsze mówi prawdę, druga zawsze kłamie, a trzecia czasem kłamie a czasem mówi prawdę, przy czym ta trzecia morduje swojego męża w noc poślubną. Jakie pytanie ma zadać rycerz żeby ujść z życiem?
Tylko jeśli odpowiedź będzie poprawna, skrzynia się otworzy. Ruda niestety nie będzie mogła pomóc Yako w odkryciu odpowiedzi. Yako - 20 Październik 2017, 01:04 Początkowo w ogóle nie zwrócił uwagi na to, że skrzat go ugryzł. Za bardzo był skupiony na tym, żeby się go pozbyć. Sprawiał zbyt duże zagrożenie, a tego chyba im jak na razie nie brakowało.
Przy przemianie zadrżał cały -co jest kurwa? - zapytał sam siebie. Nie miał jednak czasu nad tym myśleć, bo właśnie dziwny zegar zaczął się palić. Musieli zwiewać i to szybko.
Porwał Adele i skierował się na południe. Chciał się oddalić jak najbardziej od tej polany, nim ten czwarty tam dotrze i ich znajdzie. Może i mieli go odszukać, ale jak na razie Lusian wolał zająć się tą dziwną skrzynką.
Gdy się już oddalili spojrzał na przedmiot - nie mam pojęcia...ale mam nadzieję, że coś przydatnego, bo inaczej chyba się wścieknę, że musiałem z takim gównem walczyć...nawet jego krew tak smakowała...ohyda! - warknął i pomasował się po policzku, który ugryzł skrzat. Widząc na nim krew westchnął -ja pomyślę jak to otworzyć, a Ty możesz poszukać w apteczce czegoś żeby to przemyć? Wolałbym nie dostać jakiegoś syfu od tego czegoś- zadrżał i skupił się na zagadce. Na razie nie zwrócił uwagi na to, że jego wygląd zmienił się prawie o 180 stopni.
Przeczytał kilka razy zagadkę, raz nawet na głos. Analizował ją chwilę. Coś mu krążyło po głowie, ale nie był pewny. W końcu jednak powiedział -raz kozie śmierć- burknął pod nosem i podał swoją odpowiedź już na głos - ustawiłbym je w linii i zapytał środkowej czy siostra, która stoi po jej lewej jest morderczynią. Gdyby potwierdziła, wziąłbym tą po prawej, a jakby zaprzeczyła to wziąłbym tę po jej lewicy - odpowiedział i spoglądał na skrzynkę z wyczekiwaniem. Czy skrzynka się otworzy czy też nie?Rosemary - 20 Październik 2017, 13:43
Tak tak. Brawo Yako! Poprawnie użyłeś mózgownicy, w zamian otrzymując ładną skrzynkę (może postawisz sobie ją jako ozdobę na kominku?), parę, dwu kilogramowych sztabek, czystego złota i... Samonaprowadzające lasso (podkreślam, działające tylko i wyłącznie na tej arenie, tylko tym razem). Chyba nadszedł czas, na wyklinanie bogów. Tyle starań, utraty tego i owego a tu tylko coś takiego. Jednakże, warto pomyśleć! Wampir oddał za to życie. Czyli było to coś bardzo istotnego, czy aby na pewno byłoby rozsądnie od tak je wyrzucić? Trzymajmy, nerwy na wodzy!
Ruda wyjęła z apteczki gaziki i wodę utleniona. Juz miała oczyścić rane Lusiana, gdy krzyknęła.
- Boże drogi, co Ci się stało?? - w myslach przekazała mu obraz który zobaczyła. Yako mial kompletnie białe włosy i futro. Oczy zmieniły mu kolor na czerwonawo fioletowy. Portal znowu zaczął się przemieszczać. Tym razem o wiele wolniej, zaczął się przemieszczać na wschód. Yako i Ruda są na północnym zachodzie. Jeśli nie chcieli utknąć tu na noc, powinni się zebrać i ruszyć przed siebie. Kto wie co za paskudztwa, wylęgają z jam w nocy? Yako - 20 Październik 2017, 16:36 Udało się! Otworzył tę skrzynkę. Przejrzał uważnie przedmioty i zawarczał. Lina może się przydać, ale złoto? Po cholerę mu to tutaj? Przejrzał jeszcze raz zawartość. Westchnął ciężko. Wyciągnął sznur i zatrzasnął skrzynkę. Obwiązał ją liną (o ile była na tyle długa) i przewiesił sobie ją przez ramię jako torbę. Może to się przyda, a może nie. Najwyżej jeśli to wypali to odda to zło Adel. Niech się cieszy, jemu nie jest potrzebne. Był bogaty więc nie musiał się przejmować takimi sprawami.
Aż podskoczył, gdy Ruda do niego zawołała. Spojrzał na nią nie rozumiejąc o co jej chodzi. Widząc jednak w głowie jak wygląda od razy obejrzał się na ogon - co jest? - upuścił skrzynkę i zmienił w lisa. Cały był śnieżnobiały. Jednak najbardziej niepokoiły go oczy. Były czerwone! Ale on nie czuł się głodny. Co do cholery....
Zamienił się znów i złapał Adel za rękę - patrz mi w oczy i powiedz czy robią się bardziej czerwone czy fioletowe - powiedział i pobiał niewielką ilość energii. Tyle by wpłynęła na odcień tęczówek ale jednocześnie nie osłabiała jego towarzyszki. Niezależnie od odpowiedzi wstał i pociągnął ją za sobą, zarzucając sobie na ramię skrzynkę - ruszajmy do tego cholernego przejścia bo zaraz się ściemni, a ja nie mam ochoty nocować w tym uroczym miejscu - powiedział. Wziął też od niej wodę utlenioną i gazik. Oblał go wodą i przemył ranę, nie zatrzymując się. Oddał jej przedmioty - nie wyrzucaj gazika. Lepiej nie zostawiać po sobie zbyt wielu śladów - powiedział patrząc na nią uważnie. Szedł za ich swoistym kompasem. Szybkim krokiem. Nasłuchiwał cały czas i węszył. Nie chciał, żeby znów go coś zaskoczyło. No i w końcu nie było słychać tego cholernego tykania! O tyle dobrze.
Swoim wyglądem będzie się martwił później. Teraz nie czas ani miejsce na to. Choć naprawdę baardzo mu się to nie podobało.Rosemary - 20 Październik 2017, 22:12 Zaiste. Lasso było bardzo długie. Nawet gdy się nim już obwiazal, zostało trochę luzu.
Z racji że byli w lesie, ciemność była widoczna szybciej. Pomarańczowe słońce chyliło się ku horyzontowi. Dookoła zaczęła, zapadać cisza. Wszelkiej maści stworzenia, zaczynały wracać do swoich nor, w obawie przed nocą i tym co ukrywa.
Ruda przystała na prośbę Lusiana. Wpatrzyla się w jego oczy. - Są teraz soczyście czerwone. Wcześniej miały taki lekko fioletowy połysk a teraz go nie ma. Ten skrzat musiał Ci coś uszkodzić. Cały siwy jesteś... I te oczy... Wyglądasz jak jakaś zjawa. Aż mam dziwne dreszcze. skrzywiła się lekko. Nieprzyjemnie patrzyło jej się, w tak czerwone oczy. Schowała zużyty gazik i wodę utleniona do apteczki i ruszyła za Lusianem. Zapadający wieczór też się jej nie podobał, czas w tym miejscu leciał jakoś szybciej.
Las to zamienial się w polany, to z powrotem w las. Jeśli nie zmienili drogi, minęli po drodze jakieś ruiny. O tej porze, conajmniej odstraszające. Nic nie przemawiało za tym by je zwiedzić. Jeśli uparcie szli w kierunku wrót... Dotarli do nich. A tak konkretnie... Dotarli do wielkiej zagrody. Zagrody pełnej czarnych krów. Do zagrody na której środku krążył wielki, miedziany byk. Mimo że nie był z pozoru żywą istotą, poruszał się naprawdę zwinnie i szybko. Był wielki na 3 i pół metra, dlugi na conajmniej trzy. Jego wielkie rogi, błyszczały złowieszczo na tle zachodzącego słońca. Na jego grzbiecie stał portal. Czarna dziura, obramowana cegłami.
Jedyna droga do niego, prowadziła przez stado. W zagrodzie znajduje się błoto wymieszane z krowimi odchodami. Dookoła zagrody (Wielkiej jak stadion narodowy w Polsce hue hue), jest tylko głucha dzicz. Smród i hałas na pewno należą do tych uciążliwych... Yako - 20 Październik 2017, 22:53 Słysząc jej słowa westchnął z wyraźną ulgą - obrócił mi kolory o sto osiemdziesiąt stopni - powiedział wstając i ruszając w dalsza drogę. Przynajmniej wiedział czemu mimo tego, że nie był głodny miał czerwone oczy. Będzie musiał uważać...i jak zareaguje na to Gawain? Pewnie będzie go karmił na siłę. Aż wyobraził sobie jak stoi nad nim z batem, stawiając przed nim kolejne mięsa. Oczywiście nie tak by to wyglądało ale taki obraz podsunęła mu wyobraźnia. Zerknął na kobietę. Ile ona wiedziała? Wiedziała, że jest jego pokarmem ale czy wiedziała w jaki sposób? Nie zareagowała w żaden sposób na to, że złapał ją za rękę więc pewnie jeszcze nie wiedziała. Albo sprytnie mu nie pokazywała tego.
Robiło się coraz ciemniej, a Lusianowi ani trochę się to nie podobało. Przyspieszył kroku. Widział ruiny i szczerze mówiąc chętnie by je zwiedził, jednak lepiej się stąd jak najszybciej wynosić. Minął je więc bez zwalniania tempa. Co chwila sprawdzał też czy Adel za nim nadąża. Warknął cicho, czując zapach obory -od skrzatów do bydła czy jak? - zapytał na głos. Przyspieszył kroku. Zatrzymał się dopiero przy zagrodzie -no bez jaj... - westchnął. Rozejrzał się uważnie i ... załamał ręce. Po zagrodzie łaził se wielki, miedziany byk! -to chociaż wiemy po co nam ta lina - westchnął i spojrzał na towarzyszkę - mam nadzieję, że nie boisz się ubrudzić? - zapytał i niepewnie wkroczył do środka zagrody, starając się nie denerwować żadnych krów i przede wszystkim nie zwracać na siebie uwagi przerośniętego, metalowego byczora! Bardzo chciałby uniknąć walkę z nim...ale pewnie nie będzie to możliwe...miał tylko nadzieję, że rudzielec obok nie wykorzysta okazji i nie czmychnie przez portal, gdy on będzie walczył. Mogła mówić o tym, że chce pokazać, że można do końca współpracować. Ale ile z tego było prawdą?Rosemary - 21 Październik 2017, 11:19 Ruda parsknela śmiechem. Chcąc, niechcąc stale monitorowała myśli Lusiana. Fakt, faktem jest to dość nie uprzejme ale brakowało innych wyborów. Musi być z nim w stałym kontakcie na czas areny.
- Przepraszam ale sam rozumiesz... - probowala nie udusić się ze śmiechu. Wizja która lis miał w głowie była po prostu za śmieszna.
Ominięcie ruin w obecnej sytuacji, nie było złym pomysłem. Wiadomo, mogły się tam kryć jakieś fanty, ale jednocześnie kryć się tam mogło zagrożenie. Naszemu lisowi zależało na szybkim opuszczeniu areny. Nie oszukujmy się, komu by nie zależało? Pozostawanie na arenie, gdzie w każdej chwili coś próbuje Cie zabić... No cóż, jest rozrywką dla masochistów.
Adel za nim nadążała bez problemu. O dziwo ma naprawdę świetną kondycję. Bez większego problemu omijała przeszkody na trasie i lawirowała między drzewami.
Nie trzeba mieć czułego węchu, ażeby poczuć smród obory. Jego macki krążyły jeszcze w lesie, dotykając wszystkiego. Nic tylko się udusić...
Adel szczena opadła gdy podeszła do zagrody, zatykając sobie jednocześnie nos. - Tak ekstremalnej mapy jeszcze nie widziałam. Fakt, była raz mapa ocean gdzie portal był paszczą rekina... Ale to? Jak my mamy się tam dostać? Te krówska nas staranują... A jak zrobisz coś krowie to ten byk nas zmiażdzy! - jej głos był pełen zwątpienia. Nie ma się co dziwić, każdy kto widział jak byk strzeże krów, by się obawiał. Wystarczy że choćby cielakowi nie spodoba się że go dotkniesz a byk już na Ciebie pędzi. A propo cieląt... Pod ogrodzenie podszedł jeden. Cały czarny, ze słodkim niewinnym pysiem i czerwonymi oczyma. Taki jego urok. Węszył i węszył, a jego głową skupiała się na Yako. Wyglądał jakby czegoś chciał. Gotował się do zamuczenia... Chyba czas interweniować. Jak wyda z siebie dźwięk zaalarmuje byka, a wtedy... No cóż.
Yako teraz nie będzie miał chyba spokoju. Gdzieś za nimi, od strony lasu trzasnela gałązka. Na tyle niewielka że Adel tego nie usłyszała. Yako jednak powinien był usłyszeć, pomimo hałasu z zagrody. Kątem oka mógł dostrzec jak coś zafalowało po jego lewej stronie i od razu znikło. Yako - 21 Październik 2017, 12:45 Spojrzał na śmiejącą się kobietę - serio uważaj z tym podglądaniem, bo zobaczysz coś co Cię jeszcze zawstydzi i co wtedy?- zapytał szczerząc się wrednie. Nie wywalał jej jednak z głowy. Mogła jednak być pomocna, co już pokazała w trakcie walki z tym cholernym skrzatem, który go tak urządził. Przeczesał białe włosy. Teraz, gdy wiedział, że ma biały ogon, drażnił go bo co chwila gdy pojawiał się w polu widzenia, migała mu nie tylko biała końcówka, ale cala kita. W szczególności teraz, gdy się ściemniło. Zerkał co chwila na kobietę, uśmiechając się tajemniczo. To nawet dobrze, że to zobaczyła. Powinni być cały czas czujni i skupieni, ale odrobina rozluźnienia też się przyda.
Dobrze, że za nim nadążała. Nie miał ochoty jej teraz nosić. W szczególności, że skrzynka była dość ciężka, a jakby nagle doszło do jakiejś walki, to mieliby spory problem. Cały czas rozglądał się i nasłuchiwał czy ktoś się nie zbliżał. Na węch nie mógł liczyć bo smród z zagrody był zbyt silny i zakrywał inne zapachy.
Westchnął ciężko, słysząc jej słowa -to mnie pocieszyłaś... - rozejrzał się po zagrodzie - zdecydowanie wolałbym nurkować z rekinami albo z płaszczkami. Próbowałaś tego kiedyś? - rzucił pytaniem ot tak. Rozglądał się uważnie, jak przejść miedzy tym bydłem nie wkurwiając byka - w ogóle skąd wiesz tyle o tym jakie były mapy w przeszłości? - zapytał przechodząc przez ogrodzenie. Starał się wybrać miejsce, w którym było jak najmniej krów.
Słysząc gałązkę rozejrzał się. Ale poza tym dziwnym mignięciem nie zauważył nic więcej. Nachylił się do kobiety - mamy towarzystwo- przywołał w głowie obraz, który zobaczył - jeśli coś zobaczysz pokaż mi to. Przyda mi się o jedną parę oczu więcej - powiedział szeptem i wyprostował się. Jego oczy były całkiem czerwone więc nie potrzebował energii.
Zerknął niepewnie na cielaka -a ty czego mały chcesz?- zapytał niepewnie. Nie miał przy sobie jedzenia, więc czego od niego chciał? choleraPrzeszło mu przez myśl i spróbował się odsunąć od małej krówki -chodźmy stąd...nie mam dziś ochoty na rodeo... - przyznał.
Można by powiedzieć, że po cholerę tam wleźli, jednak wbrew pozorom, Lusianowi wydawało się to bezpieczniejsze. Nic ich nie powinno zaskoczyć w ciemności. Krowy powinny na to zareagować. A przynajmniej demon miał taką nadzieję.Rosemary - 22 Październik 2017, 21:42 - Nie i nie zamierzam. Nie przepadam za otwartą tonią wodną. Tyle o ile płaszczki może bym jakoś zniosła, ale rekiny? Chce żyć, więc... Nope. Po prostu ni cholere. - pokręcił jeszcze głową, jakby dla podkreślenia słów przez nią wypowiadanych. Widać, Yako jest prawdziwym miłośnikiem sportów ekstremalnych. Czy chadzanie po zagrodzie pełnej krów z cielakami, których strzeże trzy metrowy byk, zalicza się do takowych?
Dziewczyna uśmiechnęła się jak cwaniaczek. - Wystarczy umiejętnie wykorzystywać swoje atuty. Faceci to wyjątkowe paple. Jeśli dorzucić do tego moją moc, masz gotową odpowiedz Lusian. - dziewka trzymała dłoń niedaleko sztyletu, by w razie czego być gotową. Przeszła za lisem, za ogrodzenie. Nie podobało jej się to miejsce i widać to było gołym okiem. Słysząc że mają towarzystwo, od razu odwróciła się w stronę lasu. Starała się coś wypatrzyć ale jej nie szło. Przy obecnym naświetleniu, ciężko coś dostrzec zwykłym wzrokiem.
Wzrok cielaka wwiercał się w lisa. Był przepastny jak kosmos. Może to przez ten kolor? Pysk jakby kierował na skrzynię którą Yako ze sobą niósł. Krowy żuły trawę, byk krążył, owe migniecie w lesie się nie powtórzyło. Słońce zachodziło, przyjemnie barwiąc niebo. Tylko dlaczego wygląda tak krwiscie i złowieszczo? Jakby fatum wisiało w powietrzu, czekając tylko na okazję by kogoś dopaść. Cielak nie odpuszczal, nie powstrzymany przez nikogo, zamuczal tak jak to dopiero co sygnalizowal. Na ten dźwięk, pare najbliższych krów, przestało przeżuwać i zwróciło łby w stronę naszej dwójki.