To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Misje - To chyba nie wilk

Mari - 27 Czerwiec 2018, 17:48


Kobiety trajkowaty jak nakręcone. Z rozmów mogła dowiedzieć się wiele, ale nic nie było przydatne dla sprawy, którą obecnie prowadził. Bo po co jej wiedzieć, jak wyglądał seks, kobiety o lawendowych włosach, albo jak córeczka kobiety o czarnej skórze nauczyła się używać swojej pierwszej mocy i pomaga kontuzjowanemu tatusiowi w domu dzięki niej? Na nic. Nic też nie wskazywało na to, żeby pracowali tutaj jacykolwiek mężczyźni. Nawet jak mówiły coś o szefostwie to zawsze w formie żeńskiej.
Pozostało więc szukać dalej. Coś musiało się tutaj nie zgadzać. Bo przecież skoro to tylko zwykłe miejsce, w którym szyło się ubrania i inne takie, to po co było to tajemnicze wejście, którego użyła Koniczyna? Przecież to było całkowicie bez sensu, a kobiety zachowywały się ta, jakby to było zupełnie legalne. Nie było też żadnej ochrony, nikt ich nie uciszał, a one wesoło rozmawiały dosłownie o wszystkim. Co więc tutaj nie pasowało? Czemu ślady prowadziły akurat do tego tajnego przejścia? A może to była swego rodzaju czarodziejska winda, albo jakiś teleport i trafiła na złe "piętro"?
Trzeba się jednak rozejrzeć. Po dłuższym węszeniu i nasłuchiwaniu mogła zwrócić uwagę na bardzo ciekawą rzecz. Żadna z kobiet nie zwróciła na nią uwagi, mimo iż prawie wpadła jednej pod nogi. Ta nic nie powiedziała, nie spojrzała nawet pod nie. A nie...spojrzała jednak, ale uznała, że potknęła się bo miała nowe buty i nie umiała jeszcze w nich chodzić. W ogóle nie zareagowała na widok białego lisa. Czyżby jej jednak nie widziała? Coś musiało być na rzeczy.
Niedaleko wejścia do szwalni, mogła zauważyć, że podłoga ma trochę inny kolor. Jakby coś tam kiedyś stało i zostało usunięte. A może nadal stoi? Na pewno warto przebadać to miejsce.

Seamair - 8 Październik 2018, 21:36

Od całej tej babskiej paplaniny powoli zaczynały boleć mnie uszy, które w tej formie były znacznie czulsze niż moje własne. Również po głowie zaczęła kołatać się wczesna migrena. Nic tutaj nie pasowało... Co te kobiety miałyby niby robić w środku lasu? Tego rodzaju pracownie częściej można było zastać w miejskich kamieniczkach, a nie w środku magicznie poskręcanych drzew. Czy to, co właśnie się tu rozgrywało było po prostu iluzją? Lustrzanym odbiciem obrazów z zupełnie innego miejsca? Jednak czemu zdecydowano się na tak kiepski dobór? Czemu nie choćby chata karczowników ? Żyłam w świecie magii już dostatecznie długo by wiedzieć, iż iluzje mają swe ograniczenia. Magiczne kłamstwa potrafiły mącić zmysły, lecz zwykle nie wszystkie jednocześnie. Najbardziej podatne na ułudę były oczy oraz uszy więc zwykle iluzje były audiowizualne. Czasem wystarczył delikatny dotyk, aby zniszczyć lustro iluzji. Zdradliwy mógł również okazać się zapach, a raczej jego brak. Dlatego też niż zabrałam się za bardziej fizyczne próby obalenia swej teorii, dobrze wytężyłam czuły nos. Każda istota posiada w końcu zapach, zaś panie nader często posiadają zdecydowanie bardziej intensywną woń, głównie przez to, że własną skrywają pod obfitą ilością olejków oraz perfum.

Fakt, że moja obecność była zupełnie ignorowana przez kobiety, których realność nadal poddawałam wątpliwości... ułatwiał mi sprawę. Mogłam spokojnie przyjrzeć się miejscu, w którym się znalazłam. Po paru minutach moją uwagę przykuła różnica kolorów na posadzce. Poddałam to miejsce dokładniejszym oględzinom. Cały czas, zachowując czujność. Skoro były magiczne iluzje lub złudzenia, to na kilometr śmierdziało tu pułapką. Delikatnie poruszyłam barkami, upewniając się, iż avi skryty w moim futrze ma się dobrze. Czułam jak jego drobne ciałko, porusza się rytmicznie, co świadczyło, iż bestyjka uspokoiła się i nadal odpoczywała. Dobrze, powinien zbierać siły, miałam przeczucie, iż będę jeszcze potrzebowała pomocy mojego opierzonego kompana.

Mari - 16 Listopad 2018, 15:39


Kobiety spokojnie przechodziły po podłodze o innym kolorze. Trajkotały wesoło, widać bardzo lubiły tę pracę. Pewnie przez to, że mogły się nagadać do woli i nikt ich nie uciszał. Ale może było tak tylko dlatego, że nie poruszały nieodpowiednich tematów? Albo to miejsce faktycznie nie było takie na jakie wyglądało.
W trakcie oględzin mogła zwrócić uwagę, że kobiety były też trochę czymś podekscytowane. Jakby na coś czekały. Na jakieś wieści? A może nowy klient, który zapewni im większą wypłatę, albo po prostu nowe materiały? Nie można było tego określić, bo mimo wszystko żadna nie poruszała takich tematów.

Podchodzac do innego kawałka podłogi, mogła zza niego poczuć jakiś dziwny, słodkawy zapach. Nie był on jednak na pewno przyjemny, a dodatkowo Koniczyna na pewno bardzo dobrze go znała.
Gdy tylko spróbowała stanąć na podłodze o innym kolorze, zauważyła, że nie ma tam żadnego podparcia. Zupełnie jakby była tam kładka, albo dziura? Raczej tego nie sprawdzi stojąc na górze, ale czy bezpiecznie jest tam wchodzić? a może jednak lepiej, żeby poczekała na rozwój sytuacji związanej ze szwaczkami? Ale czy wtedy nie będzie już po prostu za późno?

Seamair - 18 Listopad 2018, 02:42

Czy te kobiety były ślepe? Nawet jeśli dokładałam starań, by zachować dyskrecję, dziwiło mnie, że żadna nie zwróciła na mnie najmniejszej uwagi. Było to co najmniej podejrzane. Jednak nie chciałam posuwać się do bardziej drastycznych prób, sprawdzania autentyczności szwaczek. Choć ciekawe, jak któraś z nich zareagowałaby, odkrywając, że w jej kostkę wbijają się lisie zęby.
Zaczęła mnie jednak zastanawiać kwestia owej pracowni, która tak bardzo nie pasowała do leśnego otoczenia... Ale czy na pewno, może prowadził do niej jakiś portal, a może to miejsce było w jakiś sposób zaklęte w przestrzeni? Jak na razie zyskiwałam coraz więcej wątpliwości i żadnych odpowiedzi. Mimochodem słyszałam rozmowy, jakie odbywały się w pokoju. Musiałam w końcu nasłuchiwać, pisków, krzyków w stylu „Na święte gwiazdy, co tu robi ten lis”. Nie należało tracić czujności, dlatego też przyszło mi wykazać się podzielnością uwagi.
Niestety słowa padające z ust szwaczek nie mogły nic zmienić. Nie zatrzymają czasu... a tu liczyła się każda upływająca chwila.

Badałam miejsce, w którym kolor podłogi odbiegał od reszty. Mój nos wylądował tuż przy podłożu. Zapach, który wypełnił moje nozdrza, sprawił, że futro zjeżyło mi się na całym ciele. Zrozumienie przyszło nagle, niczym błyskawica sunąca przez nieboskłon. Krew...
Adrenalina buchnęła mi w żyłach, niczym płomienie, które ktoś właśnie poczęstował soczystą dawką benzyny. Poza zapachem wyczułam coś jeszcze, ruch powietrza, który mógł oznaczać, iż podłoga skrywa w sobie przejście. Wzdrygnęłam się, gdy jedna z moich łapek, zapadła się, zjeżdżając po jakiejś pochylni. Cofnęłam się o krok, powtarzając czynność, znacznie ostrożniej. Wyglądało na to, że fragment podłogi, był złudzeniem. Zamaskowane przejście oraz zapach krwi... nie wróżyły niczego dobrego. Zerknęłam na kobiety, upewniając się, iż te nadal są zajęte pracą oraz sobą nawzajem. Jeśli tak właśnie było, sama wściubiłam głowę przez utkaną z magii zasłonę, po to, by przekonać się gdzie mnie zaprowadzi, a także, by określić jak daleko od podłoża się znajduję. Być może przed skokiem, będzie wskazana zmiana postaci. Albo i nie.

Mari - 7 Grudzień 2018, 09:44


Gdy tak sprawdzała tę dziwną podłogę, jedna ze szwaczek potknęła się o nią i wyrżnęła jak długa. Inne jak jeden mąż...czy raczej żona uciszyły się, po chwili jednak wróciły do swoich spraw. Kobieta zdezorientowana wstała i uciekła na zaplecze. Może po to żeby coś przynieść, albo żeby przełknąć jakoś łzy po swoim upokorzeniu. W końcu na jej drodze nic nie było. Jak mogła się wywrócić? Pewnie teraz plotkują tylko o niej, a ona jest stracona.
Tak naprawdę kobiety skomentowały szybko to co się stało, po czym po prostu zapomniały o sprawie. Pewnie nawet nie pamiętałyby kto się wywalił. W końcu to nie była ich szefowa, a jedna z nich więc nie miały po co się wrednić. Poza tym kobieta, która się wywaliła była nowa. Jeszcze się nauczy.
Co jednak z Koniczynką? Popchnięta przez niezdarną dziewuchę, została wepchnięta na pochylnię, przez co straciła równowagę, zanim zdążyła pomyśleć by zmienić postać. Zjechała dość szybko na dół, nie mają zbytniej możliwości by wyhamować, choć może jak dobrze się zaprze to zwolni? Może nie wpadnie prosto pod nogi mężczyzn, którzy mieli na sobie zakrwawione fartuchy i noże? A może uda jej się skręcić w miejsce, z którego dobiegało dziwne skowyczenie?
Nie miała za dużo czasu do namysłu. Pojedzie naprzód i zagra sobie w kręgle, odgrywając rolę kuli, a może postara się zjechać na "drugi pas", który prowadził do dziwnego skowyczenia?

Seamair - 20 Styczeń 2019, 02:13

Skupiona na rozgryzieniu tego, co skrywało tajemnicze przejście w podłodze, rozproszyłam się. To dlatego w porę nie dobiegły mnie odgłosy nadchodzących kroków. Również trzymanie głowy pod poziomem podłogi, musiało mieć na to swój wpływ... tak czy inaczej skutki tego zdarzenia przyniosły fatalny finał.

Zjazd po równi pochyłej, w tym momencie nie był niestety jedynie metaforą. Skóra na opuszkach pałek parzyła, gdy te w asyście pazurów wbijały się z całych sił w podłoże. Obniżyłam całe ciało, by w ten sposób jeszcze bardziej spowolnić proces ześlizgiwania się w dół.
Wszechobecny zapach krwi oraz widok, jaki zastałam uderzyły we mnie, z siłą kowalskiego młota. Adrenalina rozlewająca się po żyłach paliła... miałam wrażenie, że pod skórą buchają we mnie płomienie, marzące tylko o tym, by wydostać się na zewnątrz. Czułam się podobnie już wcześniej, lecz teraz owe odczucia były zwielokrotnione. To, co wcześniej było pochodnią, przerodziło się w ognisko...

Skowyty, które słyszałam z dołu, stłumiły chęć mordu. Zabić jeszcze zdarzę, ale czy ocalić? Życie było ważniejsze, dlatego wybrałam ścieżkę, która prowadziła mnie do jego źródła. Nim jednak moje łapy oderwały się od platformy, podjęłam kolejną próbę przemiany. Byłam zdesperowana i chciałam wylądować już na własnych nogach, które miały zniknąć pod płaszczem niewidzialności, podobnie jak reszta ciała. Avi, który zdarzył już oprzytomnieć, przytulił się do mojego ramienia, chowając wśród pasm różowych włosów. Kulka czerwonego pierza, mimo iż zwykle kłapała dziobem jak najęta, wiedziała, kiedy trzeba milczeć i zachować czujność. Avi był moim pierwszym podopiecznym i łączyła nas szczególna wieź.
Gdy tylko znalazłam się na ziemi, zaczęłam żywiołowo rozglądać się po okolicy. Wypatrując wszelkich zagrożeń, jednocześnie starałam się uchwycić jak najdokładniejszy rozkład pomieszczenia. Oczywiście moje spojrzenie, równie bacznie wyszukiwało, bestii potrzebujących pomocy. Dłoń bezwiednie odszukała jedno z ostrzy ukrytych za pasem.

Mari - 9 Marzec 2019, 11:09


Ciekawe było to, że zapach krwi jakimś magicznym sposobem nie unosił się nad przenikającą kładkę. To w końcu co było iluzją, a co nie? Tego chyba Koniczynka się nigdy nie dowie. W końcu w Krainie Luster wszystko jest możliwe...więc czy w ogóle jest sens by zajmować teraz tym myśli? W szczególności, że skomlenie co jakiś czas słabło i się wzmacniało.

Zmiana postaci chyba była dobrym pomysłem, bo po chwili mogła zobaczyć mężczyznę, który właśnie niósł gdzieś truchło białego, puchatego lisa. Widać było, że tutaj nabywają futra nie tylko z Bestii, ale także z bardziej futerkowych stworzeń.
Gdy mężczyzna przeszedł, chyba mogła spokojnie wyjrzeć za róg, ale to co odkryła chyba nie będzie zbyt zachęcające. Długi, biały korytarz, który z każdej strony ma drzwi, albo korytarz, który najpewniej też jest pełen kolejnych przejść i korytarzy. Był to istny labirynt, ale może uda jej się jakoś inaczej zlokalizować po tych dziwnych odgłosach? Kto wie?
Nie miała jednak wiele czasu do namysłu, bo nagle obok niej przebiegła góra futra, która wyglądała dość znajomo. Z groźnym warkotem przerośnięty wilk sunął przez korytarz, rozszarpując jednego z pracowników, dodają więcej krwi do i tak poplamionych ścian. I co teraz? Chyba z kryjówki już nici.

Seamair - 11 Maj 2019, 13:52

Rzeźnia, nie miałam lepszego określenia dla miejsca, w jakim się znalazłam... Odór śmierci wniknął w każdą szczelinę tego miejsca, zapisując weń historię, każdego straconego stworzenia. Wariowałabym, z całą pewnością, ponieważ już teraz musiałam pilnować, by warkot czy krzyk nie wydobyły się z mojego gardła. Miałam jednak jasno określony cel, i to on pozwalał mi trzymać się względnie w jednym kawałku. Mimo iż moje dłonie drżały z wściekłości.

Zamarłam w bezruchu, gdy nagle tuż obok przeszedł mężczyzna, niosący ze sobą martwego lisa... Nie mogłam mu już pomóc, ale on mógł pomóc mnie... Nim jednak udało mi się wcielić swój plan w życie, koło mnie przekłamała bestia. Jej obecność dotarła do mnie z dziwnym opóźnieniem, mogłam to jednak zrzucić na karb, dręczących mnie emocji. Zmysł, który nabyłam za sprawą, licznych eksperymentów... był wyczulony. Szybko zorientowałam się, że ową bestią był „wilk”, którego udało mi się ocalić. Niestety jego obecność tu wcale mnie nie ucieszyła. Wolałabym, aby trzymał się, od tego miejsca jak najdalej.... by nie pakował się w przysłowiową lwią paszczę. Wystarczy, że ja sama pchałam mu się do gardła z zamiarem, stanięcia w nim kołkiem. Nim jednak zdarzyłam zrobić cokolwiek, bestia rzuciła się na rzeźnika. Kilka sprawnych klapnięć paszczą, wystarczyło by, tamten pożegnał się z życiem. Ta sytuacja mogła jednak pokrzyżować moje zamiary, mimo iż zabicie mężczyzny było ich częścią... Musiałam teraz poskromić bestię i wykorzystać jej atuty. Aby wzmocnić swoje szanse na powodzenie, skorzystałam ze swojej mocy, zdarzając własną wolę z wolą wilkowatej bestii.
Odezwałam się ledwo słyszalnym szeptem, który Likyus zrozumiał bez przeszkód.
-Hej! Jestem tu, pod osłoną niewidzialności. Nie mamy czasu. Więc słuchaj.
Na moment uchyliłam połę peleryny, po to by bestia, mogła zobaczyć, jak się ku niej zbliżam. Choć zapewne i tak wyczuwała mnie po samym zapachu. Zacisnęłam dłoń w pieść, po to, by lepiej poczuć pierścień, znajdujący się na moim palcu. Już nie raz ten niespodziewany podarunek, okazał mi swą makabryczną przydatność.
-Ten, którego przed chwilą zagryzłeś, zaraz wstanie. Nie żyje, ale będzie teraz moją marionetką. Wykorzystamy go przeciw reszcie. Idź równo za nim, tak by nie było Cię od razy widać. Potrzebuje Twoich zmysłów. Masz lepszy węch i słuch. Spróbuj odnaleźć swoich, ja zajmę się resztą.
Tak jak zapowiedziałam, na chwilę przyklęknęłam nad trupem, rozkładając nad nim dłoń. Czułam, jak moje ciało przechodzą dreszcze. Moc promieniująca z artefaktu, zawsze przyprawiała mnie o gęsią skórkę, odczuwałam ją całym ciałem. Widok człowieka, który, choć, martwy, teraz podnosił się z własnej kałuży krwi... zwyczajnie niepokoił.

Mari - 22 Maj 2019, 10:32

Wilk poszukiwał kolejnych ofiar. Węszył w powietrzu, ale zapach krwi i jego pobratymców był wszędzie, dlatego też miał problemy ze zlokalizowaniem jego źródła. Do tego widać było, że szał zasłaniał mu oczy. Czy więc na pewno było dobrym pomysłem, żeby do niego się zbliżać?
Bestia poczuła, że ktoś się do niej zbliża i zaczęła warczeć. Najeżył się jeszcze bardziej i rozglądał, szukając kto się chce do niego zakraść. Słysząc jedna znajomy głos trochę się uspokoił i skierował swój łeb prosto na Cyrkówkę. Uszy miał wysoko postawione, a nos poruszał się, wyłapując znajomy zapach.
Lykius przekręcił głowę, widząc jak kobieta nagle się wyłania nie wiadomo skąd. Nie rozumiał do końca tego, że przecież może stać się niewidzialna. Obwąchał ją uważnie i bardzo nieufnie. Widać było, że nie pasuje mu jej obecność. Bo skąd tutaj się wzięła? Nie było jej tam, gdzie był wcześniej wilk, więc co ona tu robi? A może współpracowała z nimi?
Marionetką? Położył po sobie uszy i powąchał trupa -
nie wchodzić w drogę! Zabić jak mi przeszkodzić - powiedział tylko i ruszył, ponownie łapiąc trop i nie przejmując się tym czy ktoś jest po drodze. Rozszarpie każdego kto stanie mu na drodze! Musi ratować swoje stado!

Seamair - 4 Czerwiec 2019, 14:46

Czy mogłam winić za wściekłość, którą przecież i sama czułam… Mimo iż, nie mogłam pojąć jego bólu z prostej przyczyny, ja nie miałam rodziny… rodziny, która otaczałaby mnie troską i miłością. Rodziny, za którą mogłabym zabić. (Z pominięciem dziadka, z którym widywałam się zbyt rzadko…) Dla mnie taką rodziną były bestie, no i pewna pyskata marionetka.
Nie mniej, żądza mordu w chwilach takie jak ta często bardziej utrudniała, niż ułatwiała sprawę. Bo myślisz tylko o tym, by zabić… a nie o tym, czy sam zostaniesz zabity. Nie chciałam, by w tym miejscu ucierpiało jeszcze jakie jedno zwierzę czy bestia… Skupiłam się na darze, który zyskałam za sprawą okrutnych eksperymentów, jakim niegdyś podał mnie uczony MORI. Osiągnął swój cel, lecz jakim kosztem?
Zapuściłam wstęgę swego umysłu do umysłu Lykius’a. Nie chciałam na razie przejmować nad nim władzy, pragnęłam, jednak by wytworzyło się między nami silniejsze porozumienie.
-Chcę śmierci, tych, którzy są za to odpowiedzialni. Tak samo, jak ty. Ale bardziej chcę uratować Twoje stado i wszystkich innych, których tu trzymają. Zabij mnie, a stracisz sojusznika.
Gdy bestia ruszyła przed siebie, szybko poprawiłam pelerynę, znów znikając z pola widzenia ciekawskich par oczu. Moja marionetka szła dziarskim i energicznym krokiem po to, by dotrzymać tempa, wilczym łapom. Całe szczęście martwi nie mogą, skarżyć się na zmęczenie. Skoro o elemencie zaskoczenia nie było mowy, nieboszczyk świetnie nadawał się w roli obrońcy, jak i żywej tarczy. Byłam gotowa rzucić się na przeciwników, zarówna za jego sprawą, jak i nadziać ich na własny rapier, który w międzyczasie wydobyłam z bezdennej sakwy. Musiałam jednak uważać, by oręż skrył się pod niewidzialną osłoną.

Mari - 21 Czerwiec 2019, 17:40


Otrzepał łbem, gdy coś zaczęło mu w nim gadać. Spojrzał na kobietę swoimi dzikimi ślepiami -
Ty nie przeszkadzać! Nie stawać na droga! - warknął jeszcze i ruszył przed siebie. Raczej nie żartował. Mogła zobaczyć w jego oczach, że jego młoda krew wręcz się w nim gotowała. Nie myślał teraz o tym, żeby mieć sojusznika. Chciał ratować swoje stado, a jak tego nie dało zrobić, to wtedy wybije wszystkich co mu się pojawi przed nosem. Nie ważne, czy będzie to wróg czy przyjaciel. Nie ma futra, więc jest wrogiem!
Marionetka nie wzbudzała większych podejrzeń. Może dlatego, że po drodze leżały już tylko trupy. A jak ktoś jeszcze dychał, to błagał o pomoc lub dobicie, jednak zazwyczaj nie byli w stanie wrzeszczeć na tyle, albo nawet myśleć, żeby ktoś pomyślał o tym, czemu jeden z ich członków idzie i nie zwraca uwagi na pozostałych.
W końcu Seamair doszła do wielkich drzwi. Były one rozsuwane i raczej nie było szans na to, żeby się tam dostać. Rozsunąć? Nie ma szans, rozwalić? Patrząc na to, że są metalowe to tym bardziej. Nie wiadomo też jakie są grube ani co się za nimi znajduje. Zakrwawione ślady łap Lykiusa jednak prowadziły właśnie za nie. Musiał się tam wbić gdy były otwarte. Ale jak tam teraz wejść? W szczególności nie mając pojęcia jak zachowa się panel, gdy ktoś nieproszony będzie chciał się tam włamać.

Seamair - 19 Sierpień 2019, 00:19

Znów miałam ochotę warknąć coś do bestii. Byłam zła, że nie mogę dotrzeć do młodego wilka, zaślepionego chęcią zemsty i swoją misją. Pragnął ocalić swe stado, ja również tego chciałam. Mieliśmy zatem ten sam cel. Wilk nie umiał jednak zrozumieć moich intencji. Nie chodziło o to, że zabijał... Sama też miałam ochotę, rozszarpać każdego, kto miał udział w tym procederze. Nie chciałam, jednak by Likyus niepotrzebnie się narażał, tym bardziej że poniósł już rany.
Wiedziałam jednak, że gdybym sama znalazła się w podobnej sytuacji, też nie powstrzymałabym żądzy krwi.
Drogę za bestią znaczyły coraz to nowsze trupy. Bestia musiała być naprawdę silna i zdeterminowana albo jej przeciwnicy okazali się głupcami. Nie było już mowy o zachowaniu dyskrecji. Mimo to wolałam nadal nie zdradzać swej obecności.
Przystanęłam nad kolejnym spotkanym trupem. Było ich więcej w tym, również tacy, których od śmierci dzieliło niewiele. Postanowiłam ich dobić. Nie z litości, lecz ze względów bezpieczeństwa. Skąd miałam wiedzieć, że któryś z niedobitków nie posiadał mocy leczniczej, lub innej, za pomocą której będzie mógł mi później wbić nóż w plecy.
Dlatego też ponownie skupiłam się na mocy pierścienia. Czując jak, moją dłoń przeszywa nagłe ukłucie chłodu.
Gdy kolejna z moich marionetek ponownie powstała do życia wydałam jej krótką instrukcję.
-Dobij tych „ludzi”, którzy jeszcze żyją. Upewnij się, czy są martwi, potem dołącz do mnie.
Sama zaś, przyspieszyłam kroku, podążając za krwawym szlakiem, pozostawianym przez wilczą bestię.
W końcu dotarłam do przejścia. Wydawało się dość niecodzienne, a co więcej nie mogłam go otworzyć. Było to o tyle dziwne, że przed chwilą w jakiś sposób, wilkowatemu jakoś się to udało. Czy drzwi zablokowały się po tym, gdy został przekroczony ich próg? Pułapka? Czy jedynie zabezpieczenie... Przygryzłam dolną wargę, po czym wpatrzyłam się w drzwi a zaraz po tym w swych ożywionych pomagierów. Oboje stanowili teraz dla mnie narzędzia oraz żywą tarczę. Mogli jednak w jeszcze jeden sposób okazać swą użyteczność.
-Jak się tam dostać? Macie powiedzieć co jest za drzwiami i jak je otworzyć.
Czasem najprostsze rozwiązanie okazują się najbardziej skuteczne, jak będzie tym razem?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group