Astra - 29 Marzec 2018, 21:58 Była na swój sposób rozczarowana, że sklep nie był dalej, bo przejażdżka, która jej się niewątpliwie podobała trwałaby dłużej.
Jednak dotarli całkiem szybko mimo spokojnego kroku jej puchatego wierzechowca, który dorabiał na boku jako lekarz. Uśmiechnęła się do własnych myśli. Będzie traktować wilczysko jako główną postać, a człowieka jako dodatkową, która istnieje by zarabiać. Ciekawe kiedy się zorientuje. Nie planowała robić tego w zbyt oczywisty sposób więc to może potrwać chwilę.
Po wytłumaczeniu sytuacji powiedziałaby: - No więc będę potrzebować: dwóch par kozaków, trzewików, półbutów, pięciu par spodni, siedmiu koszul, dwóch kamizel, prostej, ale eleganckiej sukienki. Ma się w niej dać bezproblemowo chodzić, a możliwość biegania w niej byłaby miła. Dwie pary pończoch. Trzy płaszcze z czego jeden naprawdę ciepły i jeden z kapturem. Dziesięć par bielizny oraz jakieś trzy czapki. A tak! Jeszcze dwie pary rękawiczek, koniecznie skórzanych. Wszystko ma być w stonowanych kolorach, wygodne i wytrzymałe. - jak skończyła ten dość długi wywód spojrzała na swojego wierzchowca, który przybrał ludzką postać ze złośliwym uśmiechem na ustach zdającym się mówić: "sam się o to prosiłeś". Po czym zwróciła się do ekspedientki -Proszę, wybierz sama coś co spełnia te wymagania, bo sama tu za cholerę nic nie znajdę. Po czym poszła usiąść na kanapie. Poza wizytą w łaźni i przejażdżką na wilku była cały dzień na nogach. Była to ta sama, na której siedział lekarz. Bezczelnie nalała sobie kawy do filiżanki. Upiła łyk i skrzywiła się po czym dosypała niemal pół filiżanki cukru. Upiła znów łyk i kiwnęła lekko głową z zadowoleniem. - Dlaczego w ogóle się zmieniasz w człowieka? Jako wilczysko wyglądasz o niebo lepiej. - była to prawda. Mimo bycia lekarzem wyglądał dość niezdrowo. No i lubiła puchate psy. Przypominały jej o lepszych czasach. Zupełnie o tym nie myśląc założyła nogę na nogę i zaczęła lekko kiwać bosą stópką. Jej gładka i czysta skóra lśniła w łagodnym sklepowym świetle. Płaszcz zarzuciła na oparcie, bo było tu wystarczająco ciepło.
Sama nie miała zamiar inicjować jakiejś dłuższej rozmowy, ale mogła odpowiedzieć na jakieś pytania. Może.
Po jakimś czasie wrócła ekspedientka ze sporym naręczem ubrań. Izzy na ten widok westchnęła i wstała. Po chwili obie zniknęły za zasłoną. Można było zza niej słyszeć głosy, ale na tyle ciche, że ciężkie było zrozumienie o czym dokładnie rozmawiają, ale były raczej spokojne. O czymkolwiek rozmawiały nie było to nieprzyjemne dla żadnej ze stron. Do czasu aż można było usłyszeć Izzy krzyczącą: - Co za idiota wymyślił tak ciasne spodnie?! Weź daj mi jakieś, w których da się kucnąć normalnie!- po czym spodnie przeleciały nad zasłoną przymierzalni. Chwilę zaś po nich wybiegła zza nich dziewczyna, która tu pracowała. Niezadowolenie nie było skierowane przeciwko niej, ale wolała szybko załatwić sprawę. Wiedziała, że ten klient jest wartościowy i jak by go zniechęciła do dalszego kupowania tutaj to szef by jej głowę urwał.
Po krótkiej chwili wróciła z nowymi spodniami i weszła za zasłonę. Znów było słychać zza niej ciche głosy. Po paru minutach wyszła zza kotary najpierw ekspedientka, a potem Izzy w sukience i pończochach. Sukienka była granatowa z jasnoniebieskimi akcentami, a pończochy jasnoszare z czarnymi paskami. Butów jeszcze nie miała. Tu chciała przejrzeć wszystkie, które będą na nią pasować i będą pasowały do jej wymagań.
Po chwili wróciła już z butami na nogach. Były nimi beżowe kozaki, a w rękach trzymała drugą parę o trochę innym wyglądzie i tym razem czarną. Dziewczyna, która jej pomagała trzymała w rękach ciemnobrązowe trzewiki i tak ciemnoczerwone, że niemal czarne, błyszczące półbuty. - Podoba się? To wybrałam specjalnie z myślą o tobie i obiedzie. - zakręciła się na jednej nodze po tych słowach -To teraz już idziemy?- zapytała z ledwie słyszalnym rozczarowaniem w głosie, zakładając jasnoszare rękawiczki, które zatjnęła wcześniej za pasek , bo wiedziała, że teraz nie ma co specjalnie liczyć na kolejną przejażdżkę.
W międzyczasie reszta ubrań była pakowana.Bane - 4 Kwiecień 2018, 18:28 No i zaczęło się. Wiedział, że każda kobieta lubi zakupy i gdy nie ma limitu, zacznie szaleć i kupować co tylko jej w ręce wpadnie. Złodziejka wydawała się być zdecydowana, bo podała konkretne typy ubrań, ale ostatecznie również i ona postanowiła zaszaleć za pieniądze Medyka.
I dobrze. Czy jej bronił? Sam wręcz zachęcił, by wybrała co chce. Nie zbiednieje a przy okazji wykona dobry uczynek. Nie żeby mu to jakoś pomogło, bo i tak trafi do Piekła za wszystko co dotąd zrobił i jeszcze zrobi, ale może ktoś tam w górze zlituje się i przynajmniej pozwoli mu w Podziemiach normalnie podupczyć?
Rozsiadł się na kanapie wygodnie i sięgnął po kawę. Kawa była jego drugim ulubionym napojem zaraz po wódce. Co prawda nie mieli tu tak dobrej mieszanki jaką pijał w Klinice, ale i ta była w porządku. Zaczął więc raczyć się gorącym napojem. Przymknął leniwie oczy.
Otworzył je dopiero jak usiadła obok niego. Wydała polecenia i najwidoczniej tak ją to zmęczyło, że musiała usiąść. I chyba chciało jej się pić bo również wzięła kawę.
Słysząc pytanie zawiesił spojrzenie swoich dziwnych oczu na jej twarzy i przez długą chwilę po prostu na nią patrzył. Na tyle długo, że mogła poczuć się nieswojo.
- Bo taki jestem naprawdę. - powiedział w końcu - To moja prawdziwa forma, a zwierzęcą przyjmuję tylko gdy wymaga tego sytuacja. - dodał, przekręcając głowę i patrząc na Przymierzalnię znajdującą się na przeciw kanapy - Niemniej odbiorę to jako komplement. Dziękuję. - upił łyk kawy i ponownie przymknął oczy. Wróciła Ekspedientka i nadszedł czas na mierzenie ubrań.
W trakcie jej zabawy on siedział spokojnie i czekał. Nawet nie zerkał na zegarek. Mógł się chwilę zrelaksować i pomyśleć co dalej.
Całe to... zajmowanie się tą wychudzoną dziewczyną w jakimś stopniu sprawiało mu przyjemność, ale nie potrafił powiedzieć czemu. Może chodziło o to, że mógł o kogoś zadbać? Zadbać o kobietę? Jak przystało na prawdziwego mężczyznę?
Zaśmiał się uchylając jedno oko gdy usłyszał jej pretensję. Spodnie poszybowały w drugi kąt sklepu a wystraszona Ekspedientka pognała by znaleźć coś lepszego. Naprawdę zależało jej by dogodzić Klientom.
Nie czekał długo. Gdy zobaczył ją w sukience i butach, wstał i uśmiechnął się do niej ciepło. Wyglądała naprawdę ładnie. A gdy powiedziała, że wybrała ją na obiad, speszył się mocno. Na jego policzkach pojawił się ledwo zauważalny rumieniec. Nie spodziewał się takich słów.
- Z-z myślą o... o mnie? - zapytał zbity z pantałyku i po chwili odchrząknął bo nie wiedział co powinien powiedzieć. Ostatecznie podrapał się po brodzie i bąknął ciche "Dziękuję." nie patrząc jej w oczy i marszcząc delikatnie brwi.
- Skoro tak, to i ja powinienem wyglądać godnie. A przynajmniej na tyle elegancko by nie wyglądać przy tobie jak Domokrążca, Ślicznotko. - puścił jej oczko i poprosił Sprzedawcę o białą koszulę i ładny, jedwabny krawat. Od razu ubrał zestaw na siebie i zapłacił za wszystko gotówką, nawet nie patrząc na rachunek.
Gdy byli gotowi do drogi, spojrzał na dziewczynę chowając portfel. Sapnął jakby skończyli razem naprawdę ciężką robotę i posłał jej uśmiech.
- No to w drogę. - powiedział po czym... Ponownie zmienił się w wilka. Otarł się o jej bok zachęcając by ponownie na niego wsiadła. Coś podpowiadało mu, że podobała jej się taka jazda.
Z resztą... skoro według niej lepiej wyglądał w tej formie to czemu miałby ją drażnić swoim prawdziwym wyglądem?
Wybrał restaurację w ciemnej uliczce ale nie dlatego, że miał złe zamiary. Chciał by po prostu czuła się swobodnie. Dlatego przybytek nie był ani przesadnie elegancki ani też przesadnie obskurny. Zwykła restauracja wysokiej, ale nie najwyższej klasy.
W środku znowu zmienił się w ludzką postać i zamówił prywatny stolik w osobnej, małej sali tak, by nie przyglądali im się pozostali goście. Chodziło też o to, by dziewczyna mogła spokojnie jeść rękoma, jeśli miała takie życzenie. Nie wiedział, czy umie używać sztućców.
Odsunął przed nią krzesło i bez słowa czekał aż usiądzie. Jeśli to zrobiła, dosunął ją do stołu i sam zajął miejsce na przeciw. Uśmiechnął się do niej zawadiacko.
- Niestety musisz wytrzymać mnie w takiej formie podczas obiadu. - zagadnął - Wilkowi ciężko jest pić wino z kieliszka. - zażartował podając jej menu.Astra - 5 Kwiecień 2018, 21:05 - Prawda jest tym czym chcemy by była. - powiedziała dość filozoficznie jak na osobę, która żyje w zasadzie na ulicy. Jednak w tych słowach, które mogła gdzieś zasłyszeć lub sama sformułować kryło się całkiem sporo prawdy. Nikt nie postrzega świata takim jakim jest, a więc nikt nie postrzega nagiej prawdy.
Na podziękowanie tylko się lekko uśmiechnęła. Wilczysko było według niej cudne i nie miała zamiaru się kryć z tą opinią.
Ubrana i gotowa do wyjścia Izzy na zmieszanie Blackburna zareagowała uśmiechem zadowolenia kotki, która wygoniła człowieka z fotela. - Tak dla ciebie, mój ty dobroczyńco.- Celowo słodziła mu dalej, bo zauważyła, że nie za bardzo wie jak na coś takiego zareagować. -Twoja towarzyszka przecież musi się też dobrze prezentować. - Kontynuowała wyprostowana stawiając drobne kroczki w jego kierunku. Pochyliła się nad nim i cichutko powiedziała. - Gest dobrej woli z mojej strony. Chwilę później sam sobie jeszcze kupił koszulę i krawat oraz ku niewątpliwemu zadowoleniu dziewczyny przybrał formę wilczyska, na którym mogła znów się przejechać. Tym razem do restauracji.
Wiedząc teraz jak dobrze siedzieć na wilku mogła sobie pozwolić na tak bzik jak wtulenie twarzy w puszyste futro na karku swojego majestatycznego wierzchowca o niezwykłych, zielonych oczach.
Czując się teraz pewniej zanim zsiadła pod drzwiami pobawiła się uszami psiska. Podrapała za nimi i połaskotała ich końce.
Potem raczej niechętnie zsiadła, ale wiedziała, że inaczej nie ma co liczyć na obiad.
Po tym jak zasiedli chyba próbował ją rozśmieszyć co mu się połowicznie udało, bo wyobrażenie wilka czytającego książkę i pijącego wino było dość osobliwe i raczej zabawne. - A próbowałeś kiedyś? Na pewno to ciekawy widok. Nie miała zielonego pojęcia co zamówić więc poprosiła Bane'a by zamówił dla niej coś czym się naje. Zamówiłby więc zapewne pełen zestaw obiadowy dla niej i coś dla siebie. Możliwe, że to samo. Kelnerka szybko by wszystko zanotowała i by zniknęła.
Gdy kelnerka by odeszła zagadnęła by swojego towarzysza: - Aż tak się mnie wstydzisz, że musisz zamawiać osobną salkę?- było to pytanie pół żartem pół serio. Lecz była szczerze ciekawa odpowiedzi.
Gdy zostałaby przyniesiona zastawa i przystawki lekko zmieszana Izzy odezwałąby by się: - Żeby nie było. Wiem jak używać sztućców, ale czy nie jest ich tak tochę za dużo? - powiedziała wskazując na sztućce, których było więcej niż tylko widelec, nóż i łyżka.Bane - 8 Kwiecień 2018, 14:39 Jej zachowanie zmieniło się. Chyba do końca nie wiedziała, jak jest to w tej chwili niebezpieczne. Flirtowała, kokietowała... A on był wyjątkowo sfrustrowany ostatnimi czasy. No i niewyżyty. A dziewczęta w jej wieku działały na niego jak magnes.
Mimo wszystko postarał się opanować i gdy się do niego zbliżyła, zacisnął niezauważalnie pięści i przełknął ślinę. Teraz, gdy była czyściutka i wyglądała tak ładnie, obudziło się w nim pragnienie które tak starał się tłumić. Nie chciał jednak by każde spotkanie z kobietą kończyło się zawsze na scenie łóżkowej. Co prawda taki scenariusz jest miły, zwłaszcza dla niego bo dla drugiej strony niekoniecznie biorąc pod uwagę jego sadystyczne ciągoty, ale nie był przecież aż tak płytki by non stop myśleć jedynie o seksie.
Kupił jej rzeczy, przebrał się w nową koszulę i zmienił formę, bo zauważył, że dziewczyna lepiej czuje się w towarzystwie zwierzęcia.
W czasie drogi okazywała mu naprawdę sporo czułości, co wprawiało go w zakłopotanie. Dobrze, że wilcza morda nie była w stanie okazywać uczuć tak jak ludzka, bo chyba nie mógłby ukryć jak bardzo jest speszony. Wtulała się w niego zupełnie zapominając, że jest dla niej nieznajomym mężczyzną. Czochrała mu sierść między uszami, targała je i łaskotała... Jakaś część Blackburna pragnęła by te pieszczoty nie miały końca ale jednocześnie bardzo starał się nie rozochocić się jeszcze bardziej. Musiał pamiętać, że Złodziejka była taka milusia dla wilka. Nie dla niego.
Gdy już zajęli miejsca w restauracji a ona podjęła rozmowę, uśmiechnął się do niej lekko.
- Nie próbowałem. - przyznał - Ale biorąc pod uwagę, że gdy piję wodę w tej formie to chlapię na wszystkie strony... - wzruszył ramionami pozostawiając zdanie niedokończonym. Chyba nie trzeba było ciągnąć tematu, dziewczyna z pewnością mogła sobie wyobrazić wilka i otoczenie schlapane winem.
Zamówił dla nie i dla siebie to samo - krem z dyni z prażonymi migdałami i na drugie kurczaka w miodzie z pieczonymi ziemniakami i warzywami z grilla. Te dania wydawały mu się być najbardziej sensownymi, bo można się nimi było najeść. Już je kiedyś zamawiał, więc wiedział, że były naprawdę dobre a przy tym nie jakoś przesadnie wystawne. Ot, zwyczajny, dobry posiłek. Nie chciał jej onieśmielać.
Do picia zamówił im dzban wody z cytryną i miętą. Na jej pytanie odpowiedział dopiero gdy Kelnerka przyniosła szklanki i napój. Z uśmiechem odeszła by złożyć w kuchni zamówienie, tym samym zostawiając Bane'a i dziewczynę w spokoju.
Spojrzał za nią by upewnić się, że na pewno opuściła pomieszczenia, po czym przeniósł wzrok na Złodziejkę. Uśmiechnął się półgębkiem ale jego uśmiech nie sięgnął oczu które beznamiętnie taksowały odmienioną towarzyszkę. Szybko jednak grymas spełzł z jego ust pozostawiając zwykłą powagę.
- Właściwie wstydzę się siebie. - powiedział spokojnie - Lubię jeść jak Barbarzyńca. Rękoma, ładując sobie jedzenie prosto do ust. - był poważny, ale w jego oczach pojawił się błysk rozbawienia - Po moim posiłku wszystko dookoła jest dokumentnie usrane. O ile wytrzymam skonfundowany wzrok Kelnerki która ma po mnie posprzątać... Nie chcę by patrzyli na mnie inni goście, gdy spożywam swój posiłek. - wyszczerzył zęby bo już nie mógł wytrzymać. Czy mówił poważnie? To się okaże.
Obsługa przyniosła jakieś podstawowe przystawki w formie poczekajki. Szczerze mówiąc nie był zainteresowany niczym z talerza, machnął ręką by się częstowała. Na jej uwagę odnośnie sztućców zmarszczył brwi i przyjrzał się zastawie.
- Olej to. - powiedział w końcu - Ja i tak będę jadł łapami. - wyszczerzył się drapieżnie i oblizał usta jakby nie mógł doczekać się obiadu.Astra - 8 Kwiecień 2018, 21:26 - Uważam, że widok byłby wart sprzątania.- przez chwilę postrzymwała śmiech -Cholera, sama bym posprzątała i więcej dla takiego widoku. Może go kiedyś na to namówi? Się zobaczy.
Spojrzała na niego z powątpiewaniem. Jakoś nie mogła tego sobie wyobrazić. Nie pasowało jej to zupełnie do wizerunku Blackburna jaki zdążyła sobie wytworzyć. Elegancik, pedant i zboczeniec. Tak mnie więcej. Z kasą. Raczej dużą. Więc te jego obietnice raczej jej nie przekonywały. - Dalej, proszę bardzo. Aż chcę zobaczyć jak jesz zupę rękami. To może być nawet ciekawsze niż wilk pijący wino z kieliszka. - przy czym uśmiechnęła się i zagryzła przystawkę. Co za facet. Dziwny,
Długo nie kazali na siebie czekać. Izzy wzięła się energicznie za zupę krem popatrując na Bane'a. Podebrała mu łyżkę jak nie patrzył. Ostatecznie była złodziejem, gwizdnięcie jednej łyżki to nie był dla niej żaden problem. Niech zademonstruje jak je łapami syfiąc po całej okolicy.
Skończyła zupę w trymiga. Widać było, że je by się najeść, a nie je by smakować.
Chwilę później donieśli mięsiwo z resztą dodatków. Za to też energicznie się zabrała mamrocząc jedynie pod nosem, że nawet u siebie ma ostrzejszy nóż. Radziła sobie, ale trochę się z nim szarpała.
To też skończyła bardzo szybko nie zostawiając na talerzu w zasadzie ani okruszka. - Całkiem niezłe.- podsumowała. Chwilę jeszcze poczekała aż lekarz skończy. Nawet jeśli zabrał się z rękoma jak obiecywał nie miał szans dotrzymać jej tempa. - No więc już zrobiłeś chyba wszystko co mi obiecywałeś. Umyłeś mnie, kupiłeś mi ciuchy i nakarmiłeś. Stawiam, że teraz będzie pora na spłacanie tego. Mylę się? - Po chwili dodała. - I jak ty się do diaska nazywasz? Chciałabym wiedzieć kto chce mnie zatrudnić.Bane - 10 Kwiecień 2018, 22:51 - Nie rzucaj takich obietnic na wiatr, Ślicznotko. - powiedział z błyskiem w oku - Zwłaszcza nie przy mnie.
Mogłaby posprzątać a nawet i więcej? Ho ho, nieźle. Ale nie musiała mówić tego na głos. Jeszcze ktoś to wykorzysta i zażąda opłaty, a co wtedy?
Bane przyglądał się jej w czasie przebywania w Restauracji bo teraz nie dość, że wyglądała lepiej, to jeszcze była widocznie rozluźniona. Nie to, żeby jakoś specjalnie przeszkadzało mu spięcie u kobiet. Kiedy chciał, naprawdę chciał, brał to na co miał ochotę i bez ich zgody. Taki typ człowieka...a może, bestii w ludzkiej skórze? Kto go tam wie.
Trochę zrzedła mu mina, kiedy Złodziejka powiedziała, że chce zobaczyć jak Medyk je rękoma. Przełknął ślinę ale skinął jej głową na potwierdzenie, że zobaczy go w takiej sytuacji.
Zamówił stolik w osobnym pomieszczeniu specjalnie dla niej, by nie musiała się krępować, ale jakoś nie mogło mu przejść przez gardło to co było prawdą. Jeszcze by go wyśmiała i nie oddałaby mu jego rzeczy. A na tym przecież najbardziej mu zależało.
Westchnął kiedy Kelnerka przyniosła zupy. Szybko odkrył, że jego łyżka zniknęła w dziwnych okolicznościach. Spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się do niej drapieżnie, po czym rozłożył na swoich kolanach serwetę, drugą włożył za krawat (trochę niekulturalnie, no ale nie chciał uświnić sobie ubrania) i bezceremonialnie chwycił talerz w dwie ręce. Przytknął go sobie do ust i przechylił, wypijając całą zupę wprost z niego. Siorbał przy tym głośno, specjalnie, na potwierdzenie tego, że ma w zwyczaju jeść jak prosię.
Niech dziewczyna ma trochę uciechy. Jeśli teraz Bane wystarczająco ją urobi, ona powie mu gdzie się podziały skradzione rzeczy i może nawet sama mu je przyniesie? Oby.
Celowo wybrał kurczaka, bo można go było jeść dłońmi nawet w restauracjach. Nikt na to nie patrzył krzywo, dlatego kiedy Kelnerka przyniosła drugie danie, Bane zakasał rękawy, zdjął rękawiczki i z uśmiechem na mordzie zabrał się za swoją porcję. I faktycznie wszystko ładował do ust chwytając kęsy w palce. Jadł niespiesznie, przyglądając się ukradkiem dziewczynie.
Cieszyło go to, że miała taki apetyt. Przynajmniej się porządnie naje.
Kiedy w końcu skończył, usta miał całe w sosie i tłuszczu po mięsie, dlatego wytarł ręce i szczękę w jedną z serwet i odsunął stosik kosteczek piętrzący się na talerzu.
- Dzisiaj nie usrałem wszystkiego dookoła bo nie wypada przy damie. Jeszcze obsługa pomyśli, że nie potrafię nad sobą zapanować przy pięknej kobiecie z jaką przyszedłem. - puścił jej oczko.
Deseru celowo nie zamawiał bo postanowił dać dziewczynie wolną rękę. Podał jej więc teraz Menu by coś sobie wybrała i kiedy Kelnerka przyszła odebrać naczynia, od razu domówił desery.
Dla siebie wybrał tartę na czekoladowym spodzie z karmelem i solą a dla niej cokolwiek tylko chciała.
- Bane Blackburn. - przedstawił się - Naprawdę nie wiedziałaś, kogo okradasz? - zaśmiał się - A jak ty masz na imię? - zapytał w odwecie - I jak już jesteśmy przy spłacie. Nie, nie wymagam być się odwdzięczała w jakiś szczególny sposób, chociaż pewnie gdyby nie to, że zrobiłem się senny, poprosiłbym o jedną taką... małą przysługę. - wyszczerzył się złośliwie po czym oblizał sugestywnie usta by się z nią podrażnić - Do rzeczy jednak. Interesuje mnie co zrobiłaś z moimi rzeczami, Skarbie. Tymi które mi zwinęłaś.Astra - 11 Kwiecień 2018, 18:28 - Niczego nie obiecuję stary zboczeńcu. Powiedziałam, że mogłabym posprzątać i więcej. Nie wiesz co się mieści w tym więcej. - powiedziała biorąc się pod ramiona. Była dla niego przez chwilę trochę milsza i już myśli niewiadomo o czym. - Kłamca.- nie musiała więcej mówić. Było widać, że to co powiedział wcześniej to bzdury. Jak ktoś żyje na ulicy to się uczy "czytać" innych, a jak zauważył, że nia ma łyżki to był wyraźnie zbity z tropu. Na krótko, ale jednak.
Sam też wiedział, że kłamie. Miała gdzieś jego powody, ale każdego kitu jej nie wciśnie.
Spojrzała na niego jak na idiotę. Myślał, że zna z imienia i nazwiska każdego kogo okradła? Okradała tych co mieli kasę i nie mogli jej bezproblemowo zabić. Imiona miała gdzieś. - To, że byłeś ze Stefanem było wystarczającym powodem sądzić, że masz kasę. I nie rób wielkich oczu. Tu prawie każdy wie, że Stefanowi nie warto podpadać więc musiałam czekać aż będziesz sam.- wzruszyła ramionami. Stefan był drogi. Stefan był kimś z kim się nie zadziera. Stefan potrafił być hojny jeśli się miało coś co uznał za wartościowe. O Stefanie wiedziało wielu, ale niewielu mogło powiedzieć, że go zna.
Przypomniał sobie o torbie. Nic specjalnego w niej nie było. Dlaczego? Może go trochę podpuści? - Uuuu... Czyli jednak było tam coś wartego uwagi. Ciekawe, ciekawe. Jako, że z kasą nie masz problemów to musi być tam coś czego się łatwo nie kupi.- uśmiechnęła się naprawdę paskudnie -A co mi za to dasz? Musi Ci na tym zależeć. Wszystko dotąd to raczej zaliczka i przekonywanie mnie do pracy dla ciebie, panie Blackburn. - mimo, że utytułowała go panem to w jej słowach nie było krztyny szacunku. - No więc? Przy okazji starała się skojarzyć co mogło tym czymś być. Miał jakieś papiery, ale nie były to żadne papiery wartościowe. Nigdy takich na oczy nie widziała, ale słyszała o nich dość. Ten cały złom raczej też nie. Zepsuty kompas? Nawet ładny, ale na co taki szmelc komuś.
Chyba, że... spojrzała na jego nadgarstek. Facet chyba lubił magiczne zabawki. Ojć, to jej się trafiło jeśli miała rację.Bane - 12 Kwiecień 2018, 21:14 Jej komentarz zbył zwykłym wzruszeniem ramion. Kłamca czy nie, robił to dla niej. Przecież nie mógł powiedzieć, że poprosił o osobną salę by to ona czuła się komfortowo. Wyszedłby na ciotę i dziwaka, bo chyba nikt nie zachowuje się tak w stosunku do osoby która go niedawno okradła.
Liczył na miłą atmosferę w czasie obiadu. Liczył na to, że dziewczyna solidnie się naje i jej humor się polepszy. Liczył, że w jakimś stopniu ją kupi. Nawet jeśli nie do pracy, to do tego by oddała mu rzeczy.
- A więc polowałaś, hę? - zapytał unosząc jedną brew - Wypatrzyłaś mnie i gdy zobaczyłaś, że załatwiam sprawy ze Stefanem, utwierdziłaś się w wyborze ofiary. Sprytnie. - powiedział uśmiechając się lekko - Ale czy oceniłaś jak niebezpieczny mogę być? Nie przechwalam się, pytam po prostu z ciekawości. W tym świecie prawie każdy ma jakieś przydatne moce. Nie bałaś się, że wypatroszę cię spojrzeniem albo wyślę za tobą jakąś bestię tropiącą? - pochylił się ku niej podpierając podbródek na rękach - A może to desperacja?
Rozmowa nie potoczyła się tak, jakby Medyk tego chciał. Przede wszystkim nie powiedziała mu jak ma na imię i tego postanowił uczepić się na początku.
- Powtórzę pytanie: Jak masz na imię? - zapytał na jej zainteresowanie torbą - Sama wiesz co było w tej torbie. Dokumenty medyczne i fiolki z lekami. Jeżeli wpadną w niepowołane ręce, mogą zabić. Lustrzanie nie potrafią dawkować takich substancji, może dojść do nieszczęścia. - wyjaśnił - Z resztą, są tam moje narzędzia pracy. Jeśli mój Przełożony dowie się, że je zgubiłem, będę biedny. A jeśli dowie się, że mi je skradziono... Ktoś będzie biedny. - przechylił głowę i posłał jej znaczący uśmiech - Po co ci to? Przecież i tak nie sprzedasz tych fiolek, nikt ich nie kupi. A nawet jeśli ktoś kupi i wykorzysta, dowiem się o tym bo pewnie będę musiał przeprowadzać tej osobie płukanie żołądka. - skrzywił się na samą myśl - Powiedz, gdzie są moje rzeczy a uznam, że mi jej nie skradłaś a jedynie znalazłaś. I wypłacę znaleźne.Astra - 13 Kwiecień 2018, 21:06 - Byś wtedy tak nie spoglądał nerwowo na jego ochroniarza. - Pominęła milczeniem fakt, że ochroniarz to pół biedy, ale nigdy nie chciała widzieć ponownie Stefana w akcji. Biedni durnie... - i ogółem wyglądałeś jakoś trochę ciotowato.- po niewczasie dodała -Bez obrazy. - A desperacji to ty chyba w życiu nie widziałeś jeśli tak myślisz.- powiedziała martwo po chwili milczenia.
Dziewczyna rozdzierająco ziewnęła. Nie wyspała się i po raz pierwszy od dłuższego czasu naprawdę porządnie najadła. - Izzy. - powiedziała krótko. Więcej i tak mu nic nie da. Jak się uprze to się pewnie i tak rozczaruje.
Słuchała znudzona. Wiedziała co było w torbie. Jednak nie zgadzała jej się chęć odzyskania z zawartością. To mogły być wartościowe rzeczy, ale nie aż tak. Cóż. Jak nie zaryzykuje to się nigdy nie dowie. - Och straszne. I co? Pobije mnie? Zabije? Nic nowego.- Teatralnie wykrzywiając twarz i machając rękami mówiąc początek i całkowicie spokojnie, wręcz obojętnie kończąc. Mało to gróźb słyszała? Bo tego nie potrafiła nazwać inaczej niż niebezpośrenią groźbą. - A myślisz, że mnie obchodzi co by się działo potem? Skradzione rzeczy zawsze prędzej czy później wypływają, ale to nie znaczy, że dojdzie się do złodzieja.- powiedziała wzruszając ramionami. Po czym wstała i nalała sobie wody. Pić jej się chciało. - A ile tego znaleźnego? - spytała zaciekawiona. Ostatecznie nie z dobroci serca zastanawiała się nad pracą dla niego. - Lubisz magiczne zabawki?- spytała niby mimochodem wskazując na bransoletę. Pewnie by nie zwróciła na nią uwagi gdyby się nie świeciła i nie była jedną rzeczą jaka zostawała przy przemianie w wilczysko.Bane - 16 Kwiecień 2018, 18:28 Dziewczyna była tak szczera, że było to aż ujmujące. W jakiś sposób. Kiedy wygłosiła opinię na temat jego wyglądu, na początku otworzył szerzej oczy i zamrugał nimi po czym nagle zaśmiał się. Jeszcze nie słyszał z ust kobiety takiego przytyku.
- Ciotowato, mówisz? - powtórzył za nią w przerwie między śmiechem - Nie uczyli cię, że pozory mogą mylić?
Była na swój sposób sympatyczna, chociaż dość często sięgała po sarkazm i ironię. Była też nieufna, ale temu się akurat nie dziwił. Poznali się w raczej niesprzyjających okolicznościach. Właściwie Bane w dalszym ciągu rozważał, czy nie oddać jej Gwardii. Wtedy może szybciej odzyskałby swoje rzeczy... Ale z drugiej strony, po co robić temu dziecku problemy? Już i tak wyglądała jak siedem nieszczęść, w domu na pewno jej się nie przelewało. O ile w ogóle miała jakiś dom.
Uśmiechnął się tajemniczo gdy wspomniała o desperacji. Nie powinna zakładać czegoś o kimś kogo nie zna. W swoim dość długim już życiu Medyk wiele razy spotkał się z desperacją i wiele razy jej posmakował. Nie zamierzał jednak spowiadać jej się ze swojego życia, bo ani jej to nie zainteresuje, ani nie pomoże w tej sprawie.
- Ładnie. - skomentował jej imię i oparł policzek na dłoni. Patrzył jej w oczy nie krępując się kontaktem wzrokowym.
Dziewczyna zirytowała się. Szybko wpadała w złość. Grała też pewną siebie, ale czy faktycznie taka była? To się okaże, ale Bane na razie nie miał zamiaru ją testować. Tym bardziej, że chciał, żeby ich spotkanie zakończyło się pokojowo.
Zamyślił się. Nie chciał podawać zbyt wysokiej kwoty znaleźnego, bo jeszcze Izzy pomyśli sobie, że znalazła frajera którego może doić z kasy ile wlezie.
- Wystarczająco dużo, byś żyła w spokoju przez miesiąc. Albo byś opłaciła sobie pierwszą ratę za własne mieszkanie. - powiedział przyglądając się paznokciom. Dla niego była to nieduża kwota. Nie określił też czym jest życie w spokoju ani jakie mieszkanie mogłaby wynająć. Gniazdka w gorszej dzielnicy Miasta Lalek albo w Odwróconym Osiedlu nie są drogie.
Kiedy zapytała o magiczne przedmioty, uniósł jedną brew i spojrzał na nią. Jego twarz wyrażała aktualnie znudzenie. Wzruszył ramionami.
- Są przydatne. - powiedział - To wszystko. A czemu pytasz?Astra - 16 Kwiecień 2018, 19:11 - Mogą.- zgodziła się z nim. Jednak nie muszą. To jednak zachowała dla siebie. Ciotą może nie był, ale do twardziela mu było jeszcze dalej.
Nie podobał jej się ten jego uśmiech. Ukrywał coś nieprzyjemnego. Tylko nie wiedziała czy nieprzyjemnego dla niej w przyszłości czy też nieprzyjemnego dla niego w przeszłości. Te blizny skądś się musiały wziąć.
Wzruszyła ramionami. Ładnie, nieładnie - tak się nazywała i już.
Wpatrywał się w nią tymi swoimi dziwnymi oczyma. Na tyle długo i intensywnie, że aż spytała: - Te oczy masz takie naturalnie czy coś się z nimi stało? Oparła brodę na splecionych dłoniach. I tak nie żadnego sensownego zajęcia dla nich. - Mieszkanie w moim standardzie czy twoim standardzie? To dość duża różnica.- nawet bardzo duża. Gość miał kasę, dużo kasy i nie bał się jej wydawać. Czyżby nagle sobie pomyślał, że chce go wydoić do sucha? Nie wiedziałaby pewnie nawet co zrobić z takimi pieniędzmi.
Dość krótka odpowiedź jak na jego wcześniejszą gadatliwość. Nawet bardzo krótka. Jakby chciał by temat się nie rozwinął.
W takim razie wręcz musiała powiercić dziurę! - Możliwe, że przydatne, ale też rzadkie i cholernie drogie. Na przykład jak można znaleźć drogę bez kompasu? - powiedziała patrząc uważnie na Blackburna.Bane - 18 Kwiecień 2018, 20:16 Zwróciła uwagę na jego oczy, co odrobinę zbiło go z tropu, ale postanowił nie pokazywać tego po sobie. Zamiast tego pochylił się ku niej i uśmiechnął uwodzicielsko.
- Podobają ci się? - zamrugał jak kokietka i wyszczerzył zęby. Lubił ją drażnić, śmiesznie się wtedy puszyła i udawała tak pewną siebie i dorosłą. Podejrzewał, że w głębi serca nadal jest dzieckiem ale sytuacja zmusiła ją do tego by dorosła. Nie miał zamiaru zauważać tego na głos, bo ją jeszcze obrazi. Kobiety są straszliwie... fochliwe.
Odsunął się ze śmiechem i oparł się na krześle. Szybko jednak śmiech zniknął z jego ust. Mężczyzna skrzyżował ręce na piersi i przez chwilę przyglądał jej się badawczo, zastanawiając się ile może powiedzieć.
W sumie jego rasa nie była tajemnicą, chyba każdy w Mieście Lalek wiedział, że Ordynatorem Kliniki jest Cyrkowiec. Bane długo pracował na to by zdobyć ich zaufanie. Przekonywał, że nie pracuje dla MORII, że nienawidzi jej tak samo mocno jak Lustrzanie.
- Jestem Cyrkowcem. - powiedział unosząc wyżej twarz i patrząc na nią spod półprzymkniętych powiek, jednocześnie podwijając nieco jeden z mankietów by ujrzała blizny na jego skórze - Resztę dopowiedz sobie sama, Izzy.
Jej imię ładnie układało się na języku. Mógłby nawet przyzwyczaić się do częstego wypowiadania tego słowa. Tylko czy ona zechce z nim współpracować?
Rozmowa zeszła na poważniejsze tematy. Zaśmiał się krótko kiedy zadała pytanie o standardy mieszkania. Wesołość jednak nie sięgnęła jego oczu.
- Wiesz, myślę, że nasze standardy są podobne. Wbrew pozorom. - powiedział - Ja mam w mieszkaniu tylko to co potrzebne i wcale nie są to drogie rzeczy. A ty, pewnie gdybyś mogła decydować, również otoczyłabyś się rzeczami przydatnymi. I przy okazji ładnymi. - powiedział - Mylę się? - uśmiechnął się jak leniwy kocur i poprawił na krześle.
W zasadzie posiłek dobiegł końca ale miejsce było na tyle ustronne, że mogli dalej dyskutować w spokoju, nie obawiając się podsłuchiwania. Bane znał tą restaurację i cenił właśnie za dyskrecję.
Była słodka kiedy tak nieudolnie próbowała wyciągnąć z niego informacje o tym, co znalazła w jego rzeczach. Przecież musiałaby być ślepa by nie zauważyć Bursztynowego Kompasu.
Zaśmiał się szczerze i posłał jej naprawdę miły uśmiech. Z każdą minutą zaczynał lubić jej styl bycia coraz bardziej.
- Faktycznie, rzadkie i drogie. - podchwycił - A drogę bez kompasu można znaleźć na różne sposoby, zwłaszcza jak ma się psi nos. - dotknął czubka własnego nosa i ponownie się zaśmiał - Dobra, koniec podchodów chociaż przyznam, że nawet nieźle się bawię. O co ci chodzi, Izzy?Astra - 21 Kwiecień 2018, 16:04 - Wyglądają jakby Baśniopisarz na prochach naszczał do nocnika i nie posprzątał. - powiedziała wystawiając język. Wyglądały ciekawie, ale nie będzie mu prawiło komplementów. Nie w tym życiu. To czy chodziło o okres między narodzinami a śmiercią czy życie szczura ulicznego było inną sprawą.
Skinęła lekko głową. To nie był powód do śmiechu czy drwin. Dranie kroili wszystkich i wszystko równo. Ci co przeżyli nigdy nie byli tacy sami. Jednak nie miała zamiaru się nad nim litować. Ją by to doprowadziło do szału. Jego? Kto wie? - To by tłumaczyło blizny. Choć i tak wyglądasz dość normalnie jak na Cyrkowca. Nie żebym jakoś bardzo wielu widziała.- stwierdziła lekko wzruszając ramionami.
Wyglądał jej na takiego co lubi zbytek, ale pozory jednak mogą mylić. Jednak to, że nie ma mieszkania wypchanego gratami jeszcze nie oznacza, że są najwyższej jakości i samo jego łóżko może kosztować więcej niż cały jej dobytek. - Użyteczne? Na pewno. Ładne? A po co? Mają być solidne i spełniać swoją rolę. Mam gdzieś jak by wyglądały. - Pewnie gdyby nie musiała w zasadzie cały czas kombinować jak przeżyć by zwracała większą uwagę na estetykę, ale piramidy potrzeb się nie oszuka. Przetrwanie jest podstawą. Nic i nikt tego nie zmieni.
Uśmiechnęła się lekko. Sugerował jej, że oferuje jej nagrodę z dobrej woli? Że mógłby wywąchać jej kryjówkę? Zdziwiłby się. - Psi nos niezła rzecz, ale i on może zgubić trop. - spojrzała na niego poważnie. Po raz pierwszy od w zasadzie wpadnięcia na niego. - Okej, koniec owijania w bawełnę. Jeśli chcesz odzyskać torbę to dajesz obiecane znaleźne, ALE dorzucasz z góry trzydzieści złota za sam kompas. Pewnie jest i tak o wiele więcej wart, ale za cholerę nie wiem jak go używać ani gdzie go opchnąć. Po krótkiej chwili dodałaby: - I powiedzmy się zgadzam pracować dla ciebie. Jednak nie licz na cuda, bo może i znam okolicę o jaką ci biega, ale raczej przy dnie i nawet z dużą kasą to trochę potrwa.Bane - 22 Kwiecień 2018, 18:56 Parsknął, chociaż wcale do śmiechu mu nie było. Jej uwaga mocno go ubodła, bo wbrew pozorom łatwo było go zranić - wystarczyło skrytykować jego wygląd albo umiejętności. Był typem pedantycznego Narcyza z rozbuchanym ego i bardzo nie lubił uwag pod swoim adresem. Miał jednak na tyle pomyślunku, by nie reagować darciem ryja albo płaczem na niemiłe słowa.
- Jakaś ty milutka. - powiedział mrużąc oczy i uśmiechając się sztucznie.
Dobrze, że nie komentowała jego rasy. Nie miał wpływu na to czym się stał (a przynajmniej nie bezpośrednio) dlatego był czuły na tym punkcie. Zawsze pragnął akceptacji i to właśnie z nią miał największy problem. Wiedział, że był Cyrkowcem ale przez sposób i mutageny jakich użyto, nie wpisywał się w żaden z rodzajów znanych Cyrkowców. Można więc powiedzieć, że był wyjątkowy ale ta wyjątkowość nie zawsze była odbierana w pozytywny sposób.
Nie miał zamiaru tłumaczyć jej, dlaczego wyglądał inaczej. Pewnie gdyby znali się lepiej, odpowiedziałby, że on jest 'inny' w środku. Może nawet pokazałby jej swoje moce? Nie chciał jednak ujawniać się przez Izzy, kiedy nie miał pewności, że dziewczyna odda mu rzeczy. Jeszcze się okaże czy może jej ufać.
- Mam niezdrowy odcień skóry, białe włosy i dziwaczne oczy a ty mówisz mi, że jak na Cyrkowca wyglądam całkiem normalnie. - zauważył - Przyjmę to jako komplement i w podzięce zdradzę ci pewien sekret. - nachylił się konspiracyjnie ku niej - Moja jucha wygląda jak szlam. - wrócił do poprzedniej pozycji i uśmiechnął się z satysfakcją. Nie powiedział jej żadnego sekretu, ale niech dziewczyna odbiera to jak chce. Może ruszy makówką i będzie wiedziała, że lepiej nie dotykać żabki która ma 'dziwne' kolory i chwali się, że jej krew jest inna.
Westchnął na jej komentarz odnoszący się do mebli. Potrafił zrozumieć jej tok myślenie - na początku liczyła się użyteczność rzeczy, w tym wypadku mebli bo to o nich rozmawiali, a dopiero potem wygląd. Ale był pewien, że gdyby chociaż przez chwilę zażyła luksusu, zmieniłaby zdanie.
- Izzy, gdybyś nie zwracała uwagi na wygląd rzeczy które masz i które cię otaczają... - zamknął jedno oko i wskazał na jej ciało - ...nie wybrałabyś na nasz obiad takiej sukienki. Wzięłabyś cokolwiek co jest solidne i w czym łatwo jest uciekać. - czuł, że wygrał pojedynek słowny - Wyglądasz pięknie i jeśli masz okazję, powinnaś wyglądać tak częściej. Do twarzy ci w tym kroju i kolorach. - mały komplement nie zaszkodzi.
Obserwował ją bo był ciekaw reakcji. Czy się zarumieni? A może naburmuszy albo zacznie pyskować, jak to miała w zwyczaju?
Zaśmiał się szczerze, kiedy wreszcie zaczęła mówić do rzeczy. Owijanie w bawełnę było zabawne i pewnie mogliby pojedynkować się na słowa godzinami, ale jaki był tego sens? Skoro i tak nie zakończy się to sceną łóżkową... A może?
- Jeśli chcesz otrzymać znaleźne i okrągłą sumkę o której mówisz, musisz przynieść towar i dowieść, że nic nie zostało uszkodzone, złotko. - powiedział - Nie kupię kota w worku, nawet jeśli wciska mi go taka ślicznotka. - puścił jej oczko - To jak będzie? - pochylił się ku niej i oparł podbródek na ręce - Cieszę się, że jesteś zainteresowana pracą dla mnie. Szczegóły przedstawię jednak po naszej małej... wymianie. I tylko od ciebie zależy jak szybko dowiesz się więcej.Astra - 22 Kwiecień 2018, 22:14 Była lekko rozczarowana. Spodziewała się, że się wścieknie. Wyglądał na egocentryka na sto dwa, a tylko parsknął. Albo się pomyliła albo naprawdę nieźle nad sobą panował. Jednak jego komentarz był tak oczywiście fałszywy... - Wszyscy mi to mówią.- powiedziała susząc ząbki. Wiedziała o co chodzi. Sarkazm, kpiny i inne takie to coś z czym nie raz i nie dwa się spotykała.
A przyjmuj se to jak chcesz. I tak nic na to nie można poradzić. Skóra, włosy, oczy, blizny? W porównaniu z tymi co widziała to i tak nic. - Czyli zamiast krwi masz jakiś syf.- stwierdziła zwięźle -To komary cię raczej nie tną, nie?- spytała zupełnie nie przejmując się tym jego "sekretem". To było coś co pewnie dowiedziałaby się i tak prędzej czy później.
Nie mogła powstrzymać lekkie uśmieszku kiedy próbował ją przekonać, że przejmuje się wyglądem rzeczy. Może kiedyś tak było.
Ale to było dawno. - Wybrałam ją ze względów czysto praktycznych panie Blackburn. Wiedziałam, że ci się spodoba i ubrałam ją jako gest dobrej woli. Póki co mówiłeś prawdę. Lub rzeczy wystarczająco bliskie prawdzie by mi to nie robiło różnicy. Po drugie ta sukieneczka może i jest ładna, ale to nie jest jakieś koronkowe gówno, które porwie się od byle czego i jedną z rzeczy, na które zwracałam uwagę była wygoda poruszania. Można w tym bezproblemowo się ruszać. Jest minimalnie mniej praktyczna pod tym względem od moich poprzednich ciuchów więc tu się mylisz.- po czym wzruszyła ramionami. Miała gdzieś czy jej uwierzy czy też nie.
Przejście do sedna obyło się bez jakichś tarć. W końcu koniec tego krążenia, które do niczego sensownego nie prowadzi. - A skąd mam wiedzieć czy coś nie zostało uszkodzone? Połowy rzeczy nawet nie rozpoznałam więc nie mam pojęcia.- spytała szczerze zafrasowana. Nie chciała stracić znaleźnego tylko dlatego, że coś się popsuła, a ona nawet nie wiedziała co i dlaczego. Może było popsute wcześnie, a on nie zauważył? I co wtedy?
Będzie kompromis lub dalsze ciągnięcie czczej gadaniny. Miała nadzieję, że nie uzna jej wymagań za wygórowane. - Najpierw pokaż kasę. Jak wspomniałam za kompas chcę dostać od razu, a nie nie wiadomo kiedy. Jeśli to ci pasi to mogę to załatwić.