To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto Lalek - Tawerna Księżycowy Młyn

Sasza - 9 Grudzień 2018, 13:05

- Gdybym mógł trafił tu umyślnie, z pewnością lepiej bym się przygotował na eksplorację nieznanego świata. – Odpowiedział na pytanie Lunatyka, po czym nie zmieniając wyrazu twarzy przeklął w myślach. Zamieszanie z latającą Seamair trochę wyprowadziło go z równowagi i być może powiedział za dużo. Co prawda, wcześniej wyraźnie stwierdził że szuka sposobu "na dostanie się do Świata Ludzi i powrót w inny sposób niż przez Bramę", nie ukrywał więc iż zamierza tu wrócić, jednak nie każdy zaraz musiał wiedzieć kiedy i po co, lepiej byłoby wiec gdyby do momentu wypełnienia umowy Lunatyk nie drążył tematu.
Wszyscy zabrali się za jedzenie, więc i on w końcu spojrzał na podane mu w drewnianej misce danie. Wyglądało jak grzybowy gulasz i zapewne tym właśnie było, z tym że nie kojarzył żadnego z unoszących się z miski zapachów. Mając w pamięci efekty po pierwszym łyku piwa, jedzenia spróbował ostrożnie, nabierając odrobinę na koniec łyżki. Nic się nie wydarzyło. Zjadł jeszcze kawałek mięsa i jednego grzybka, po czym postanowił chwilę odczekać. Nie podejrzewał by podali mu coś trującego, ale możliwe że coś jadalnego dla mieszkańców tego wymiaru było trujące dla zwykłego człowieka i nikt po prostu o tym nie wiedział.
W międzyczasie Foku zażartował z przypadłości Różowego Balonika. Sasza uśmiechnął się pod nosem, Seamair żart jednak się nie spodobał, sądząc po jej gwałtowniej reakcji. Dobrze że powstrzymał się od parsknięcia, bo też by jej podpadł, a czy tego chciał czy nie, musiał jeszcze na niej polegać. Ona chwilowo tez, więc lepiej żeby się nie żarli dopóki byli związani paracordem przeznaczenia.
Skoro sytuacja przy stoliku robiła się napięta, a w karczmie już niemal eskalowała do wojny domowej, chyba nastał najwyższy czas na opuszczenie przybytku. Nie wypadało rozmawiać przy jedzeniu, więc nadgonił tępo by dokończyć swój posiłek wraz z pozostałą dwójką.
- Tak właściwie, to kiedy będzie możliwa nasza podróż? – Zwrócił się do Lunatyka, gdy opróżnił już swoją miskę, nie świadom tego że jego cień właśnie postanowił się wydłużyć się na tyle iż przeniósł się na sufit, przyjął dziwacznie demoniczny kształt i robił na zmianę straszne oraz głupie miny do ludzi w karczmie.

Foku - 23 Styczeń 2019, 21:08

Rozkosznie czerwone źrenice czarnowłosego powiększyły się gwałtownie w geście zdziwienia, gdy ledwo podane i przyrządzone danie, zaczęło raźno podrygiwać na talerzu. Foku nie stracił jednak rezonu - wręcz przeciwnie - po paru sekundach, gdy zaskoczenie minęło, znów uśmiechnął się zjadliwie. Błysnęło, świsnęło, a ciało ryby zostało spacyfikowane i na wskroś przebite widelcem. Przez głowę przeszła mu tylko krótka myśl. Magia.
- Nie zwykłem bawić się z jedzeniem, gdy nadszedł już czas posiłku. - odrzekł nieco mrocznie. Na oczach kobiety pochwycił palcami swój, wciąż jakże żywy posiłek i bez skrupułów otworzył szeroko usta. Jego język przez moment mógł wydawać się o wiele dłuższy, niż był w rzeczywistości, a cała scena nabrała iście demonicznego charakteru. Oplótł nim swoją małą ofiarę i głośno przełknął w całości. W oka mgnieniu wszystko wróciło do normy, a on przecierał elegancko swe usta chusteczką.
- Najmocniej przepraszam za moje maniery. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. - uśmiechnął się niewinnie, odkładając chusteczkę na brzeg stolika. Chyba powoli trunek zaczynał mu się nieco udzielać, bo jego jakże głęboko skrywana natura bezlitosnego skrytobójcy, leciutko przesączała się przez bariery przyzwoitości, które trzymały go przy zdroworozsądkowym funkcjonowaniu. Czasami sam się zastanawiał, co tak naprawdę powstrzymuje go przez masowym mordem. W tych chwilach egzystencjalnych rozterek spoglądał na bogato zdobiony sztylet, z którym nie rozstawał się ani na krok. Przypominał mu się jego bardzo zamglony cel, do którego bynajmniej nie przybliżył się zanadto na przestrzeni kilku ostatnich lat.
- Mam dla Ciebie dobrą radę, Moja Droga. - mruknął, spoglądając w górę. Mimowolnie, zerkał też na krawędź jej sukienki. Wyglądała przekomicznie, a zarazem napełniała ochotą, by porwać ją do jakiegoś szaleńczego tańca.
- Nie jestem pewien, jak to działa, ale czy kilka łyków napoju nie powinno "nieco" sprowadzić Cię na ziemię? - była to tylko hipoteza. Nie był teoretykiem magii, toteż nie potrafił stwierdzić, czy w momencie wprowadzenia ciała obcego do jej wnętrza zaklęcie zaczyna również oddziaływać na to ciało, czy może raczej - czego spodziewał się Foku - zachowa ono swój pierwotny ciężar.
- Jak na osobę odkrywającą alternatywną rzeczywistość, całkiem przyzwoicie to znosisz. - wtrącił, swoje niezbyt błyskotliwe spostrzeżenie. Wstał od stołu i podał Seamair resztkę swojego trunku. Przekrzywił delikatnie głowę w bok, jakby chciał powiedzieć "Proszę, częstuj się.". Wychylił się zza jej sylwetki, by odpowiedzieć na pytanie nieznajomego międzygalaktycznego podróżnika. Nie omieszkał zahaczyć wzrokiem o jej śnieżnobiałe uda.
- Och, sądzę, że możemy uczynić to nawet z rana, gdy tylko nieco się zdrzemniemy. Z pewnością musicie odczuwać już zmęczenie podróżą... i zaistniałą sytuacją. - odparł, robiąc przerwę w momencie, gdy uderzył energicznie tacą - znajdującą się dotychczas pod jego daniem - wielką, włochatą ważkę, która leciała wprost na Seamair. Nie pytajcie.

Seamair - 26 Styczeń 2019, 03:12

Mściwa satysfakcja przez krótką chwilę odbiła na mnie swe piętno. Celowo przechyliłam głowę, tak by złośliwy uśmiech był widoczny jedynie dla Luntyka, zaś przed Saszą skrywał się za kurtyną różowych włosów. Zaskoczenie na twarzy mego dawnego przewodnika, w drodze na zamek (do którego i tak nie dotarliśmy) było mi droższe niż sakiewka ze złotem, skryta we wnętrzu kieszeni. Niestety chwila uciechy minęła, szybciej niż bym sobie tego życzyła. Dźwięk ostrza przebijającego mięso i kości oraz brzdęk metalu zadudniły mi w głowie jakby zwielokrotnione. Jak z czegoś tak naturalnego, jak jedzenie, można uczynić prowokację?! Cóż... mój partner w interesach, jak się przekonałam, był do tego zdolny. Dreszcz przebiegł mi po karku, a jego obecności nie mogłam już zrzucić na karby chłodu. Przeklęci Lunatycy... czemu zawsze zachowujecie się jak jacyś królowie świata. Czy to nie coś, o co oskarża się tych, którzy przyszli na świat z rogami... Widać wy przychodzicie w koronach, przeklęci błękitnokrwisci...Wzdrygnęłam się i odsunęłam delikatnie, lecz ruch połączony ze stanem nieważkości, okazał się, znacznie bardziej widoczny niż być powinien. Zahaczyłam barkiem o ramię chłopaka, z którym los związał mnie, bardziej dosłownie niż można było się spodziewać. Okazywało się, że najmniejszy ruch wytrącał mnie z kruchego stanu równowagi. Chcą odzyskać optymalną pozycję, chciałam złapać krawędzi stołu, lecz moja ręka nie natrafiła na cel i zatrzymała się na kolanie Saszy. Moje nogi zaś ponownie zapoznały się bliżej z twardym drewnem... zabolało. Syknęłam, nim odezwałam się do mieszkańca Ludzkiego Świata.
-Daruj... to naprawdę uciążliwe, zwłaszcza że również dla otoczenia.
Prawda była taka, że za najbardziej uciążliwe nie uważałam jednak obijania się o rzeczy i osoby, lecz dekoncentrację. W takich warunkach i takim towarzystwie trzymanie gardy było nie lada wyczynem. Utkana przeze mnie sieć, była delikatna, dlatego wplątywanie w nią mego Ludzkiego ulubieńca wymagało subtelności. Teraz nie dość, iż nici zaczęły wypadać mi z rąk, to na pajęczynie pojawił się jeszcze jeden pająk... którego intencji nie mogłam być do końca pewna. Te kilka chwil skradzionych na poufną rozmowę...wydawało się tak nikłymi. No i Sasza... jak wiele zdołał się domyślić? Ile przeczuwał... jak długo mogę liczyć na stan oszołomienia, w który wprawia go ta nowa i całkiem obca rzeczywistość. Być może powinnam podsunąć mu coś, co stanie się pokarmem dla jego koncentracji...
I znowu to głos szkarłatnookiego złowił moją uwagę, przyciągając ku swemu właścicielowi me spojrzenie. Wysłuchawszy owej dobre rady, jedna z moich brwi nieznacznie uniosła się ku górze. W jaki sposób picie miało pomóc? Może napój miał w jakiś sposób zneutralizować, pył, który dostał się do gardła podczas ataku kaszlu? Osobiście miałam nieco inną teorię na zneutralizowanie uroku. Bo jeśli faktycznie działał poprzez zielonkawy proszek to czy nie powinnam w pierwszej kolejności pozbyć się go z ciała? Zmiana ubrania oraz kąpiel, mogły okazać się prostą, acz skuteczną metodą. Nie mniej jednak wolałam nie dzielić się swym pomysłem z Panami, bo któryś gotów pomyśleć, iż potrzebna mi przy tym pomoc. Nie mówię, że kąpiel podczas lewitacji może okazać się niemałym utrapieniem... lecz w życiu pokonywałam już znacznie trudniejsze przeszkody, w pojedynkę. Nie widziałam potrzeby zmieniać tego stanu.
Jednak... to w końcu Kraina Luster, w której logika nie zawsze bywa użyteczna, niejednokrotnie by przeżyć w tym świecie, należy słuchać się swego instynktu. Ale mój instynkt krzyczał teraz dwoma zupełnie różnymi głosami... gdy tuż przed moim nosem znalazła się kielich, z którego jeszcze chwilę temu pił sam Foku. I chyba tylko ten fakt przeważył o tym, że przyjęłam podany mi trunek. Nadal nie miałam pewności w jaki sposób ostatnim razem, skłonił mnie do... . Lecz jeśli chwilę temu sam pił z tego kielicha, to nie sądzę, by znalazł czas na wzbogacenie jego pierwotnej zawartości. Mało jednak brakowało a naczynie, wypadłoby mi z ręki, na skutek słów „nawet z rana”... Upiłam łyk wina, po to, by zamaskować swe zmieszanie. Po czym z niemałym wysiłkiem przywołałam na twarz uśmiech.
-Cóż, jeśli Twój sposób przyniesie skutek, to przy kolejnej okazji postawię Ci kolejkę.
Oznajmiłam, mocniej zaciskając palce na szkle, jednocześnie wznosząc je niczym do niemego toastu. W tej chwili nie skupiłam się nawet na tym, rada Lunatyka faktycznie podziałała. Mój wzrok powędrował ku Saszy, który mógł teraz lepiej przyjrzeć się spoglądającym na niego cienkim pionowym źrenicom, przywodzącym na myśl kocie.
-Wygląda na to, że masz zaskakująco wiele szczęścia. Czyż nie? Nie spodziewałam się, iż uda się to zorganizować tak szybko. Jeśli czujesz się na siłach, by już jutro ponownie przeprawiać się między światami, myślę, że warto rozejrzeć się za noclegiem w mieście. Może nawet i tu znalazłyby się jeszcze jakieś wolne pokoje, a jeśli nie to w pobliżu nie brak tawern czy zajazdów. Przyznam, że póki znów nie poczuję gruntu pod nogami, wolałabym nie organizować nam powrotnej drogi do domu.
Tym bardziej że nie chcę by, poznali ją pewni osobnicy... Pomyślałam, zerkając z ukosa na błękitnokrwistego... W tej samej chwili poczułam na twarzy świst powietrza, a jedynym co widziałam było moje własne odbicie, rozmazane na tle srebrzystego metalu. Przez parę uderzeń serca, trwałam w bezruchu, wpatrując się w skrzydlate paskudztwo, wijące się w agonii na podłodze. Niebezpiecznie szybki refleks... Odnotowałam to spostrzeżenie w pamięci, przypatrując się brunetowi.
-Dobry refleks... Dzięki.
Miałam szczerą nadzieję, że chaos, który się tu rozsiał, opanował jedynie parter i że towarzystwo potraktowane ów feralnymi żartami, zechce szybciej opuścić lokal. Oczywiście można było poszukać innego miejsca, choć nie uśmiechało mi się wcale bycie ciągniętą na sznurku przez pół miasta. Tego dnia moja duma ucierpiała aż nadto, a miałam wrażenie, że to wcale nie koniec ciosów, jakie będzie musiała na siebie przyjąć.
-Gdzie mamy się Ciebie spodziewać rankiem? Gościsz tutaj?
O poranku... a co z obiecanym mi czasem? Przecież nie znajdę pasożyta Anielskiej klątwy gdzieś między pościelą w tutejszych łożach... Nie wiedziałam co kombinował Lunatyk, a ta niepewność rodziła w mym umyśle coraz to dziksze pomysły. Takie jak wywleczenie Saszy z powrotem do lasu, choćby i w środku nocy...

Sasza - 20 Luty 2019, 18:36

Jutro z rana. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał, był pewien że Lunatyk każe mu czekać co najmniej dwa tygodnie a potem zaproponuję podwyższoną cenę za usługę na bliższy termin, jak to zazwyczaj miało miejsce w takich szmuglerskich biznesach. Teraz gdy usłyszał że może opuścić te krainę już następnego dnia, ogarnął go żal i niepokój. Co prawda był obecnie w dość niekorzystnej sytuacji i faktycznie lepiej byłoby wrócić do swojego świata, zorganizować się i wrócić tu lepiej wyposażonym, lepiej przygotowanym. Ale co jeśli już nie uda mu się powrócić? Pół swego krótkiego żywota szukał okazji jak ta którą właśnie miał przed nosem...
- Faktycznie, to dobra wiadomość. Nie spodziewałem się że będzie to możliwe tak szybko. Nie jestem jednak pewien czy to dobry pomysł? - Zwrócił się do Seamair, a jego cień zmienił swoją głowę w znak zapytania, jednocześnie rozkładając ręce. - Z tymi wszystkimi innymi alergiami i innymi sprawami... byłoby nieciekawie gdym po powrocie nagle zaczął unosić się pod sufitem. - Jego cień przeniósł się na sufit i zaczął wymachiwać rękoma jak skrzydłami.
- O ile możliwy jest inny termin niż jutro. - Zwrócił się do Lunatyka.

Seamair - 28 Marzec 2019, 01:33

I znów, wystarczyło parę chwil, bym zapałała gniewem, tym jednak razem skierowanym wyłącznie na mnie samą. Jak mogłam być taką kretynką... Przecież sama doskonale poradziłabym sobie z zatrzymaniem Saszy. Tym bardziej, gdy ten wyraził swą niechęć, względem tak szybkiego powrotu w rodzinne strony... ten fakt zabolał mnie ze zdwojoną siłą. Wicie kłamstw było może i skomplikowane, lecz od czasu, gdy stałam się członkinią Stowarzyszenia Czarnej Róży, ta sztuka, szła mi zdecydowanie sprawniej. Niegdyś... po tym, jak dowiedziałam się prawdy o sobie i o tym, co ze mnie uczyniono, mamiąc mnie kłamstwami i fałszywą życzliwością... Od tamtego dnia brzydziłam się kłamstw, lecz świat, w jakim musiałam się odnaleźć, szybko zredukował moje poglądy. Kłamstwa są częścią naszego życia, czy nam się to podoba, czy nie. Dobrze jest się na nich znać, choćby po to, by wyczuć jak ktoś kieruje w nas ich ostrza.

Wściekłość rosła we mnie, gdy tylko spojrzałam na Lunatyka, któremu wszak sprzedałam się jak głupia panienka. I to za co? Za milczenie, za którą wiedzę sama oddałam mu, ot tak. W przypływie niedorzecznej paniki, podsyconej falą niepożądanych emocji. Wiedziałam, że przyjdzie mi zapłacić za swą ignorancję, lecz zamieszałam odwlekać ten fakt w czasie, a najlepiej po sam jego kres.

Gdy poczułam na sobie spojrzenie Saszy, a zadanie pytanie zawisło między nami, znów zdałam sobie sprawę z tego, w jakim położeniu tkwię. Jakże trudno zgrywać niewiniątko, gdy jest się tak blisko z celem swych intryg. I mowa tu o fizycznej bliskości, której oznakę, przywodził każdy nieostrożny ruch. Jakże wielu, sztuczek i manewrów, pozwalających na skrycie się z własnymi emocjami, zostałam teraz pozbawiona. Niekiedy bowiem, najdrobniejszy ruch czy gest, mogły pokierować uwagę rozmówcy, tak, by nie dostrzegła, rys pojawiających się na „teatralnej masce”.
-Masz słuszność. Gdybyś wrócił, wykazując oznaki jakiegokolwiek wyraźnego „umagicznienia”, mogłyby się tym zainteresować nieodpowiednie osoby. Kilka dni na aklimatyzację i powrót do... zdrowia, to dobra myśl.
Skinęłam głową, jakbym moje słowa potrzebowały dodatkowego potwierdzenia i aprobaty.
Zmienne okoliczności, wymagały poświęcenia paru chwil, na ustalenie scenariusza, powrotu Saszy do Świata Ludzi. Gdy jednak najistotniejsze kwestie, zostały uściślone, Foku pożegnał się z nami i, kierując swe kroki na schody wiodące do wynajmowanych pokoi.
Niechętnie przyznawałam w duchu, że i nasza dwójka musi rozejrzeć się za noclegiem... aktualna sytuacja, nie tyle mówiła, że to rozwiązanie rozsądne, a wręcz konieczne. Choć sen ze świadomością, iż zasypiam pod tym samym dachem co ten niegodziwy lunatyk, psuła mi krew. Podobnie jak, te, iż pokoje w tego rodzaju przybytkach równie chętnie wypożyczało się nie tylko na doby, ale i godziny... Wzdrygnęłam się na tę myśl, tęskniąc za wygodami swego pałacyku.
-Powinniśmy spytać o wolne kwatery, pogoda nie zachęca do wychodzenia. Chodźmy.
Wskazanie na oberżystę było jedynym, co w tej chwili mogłam zrobić. Byłam zdana na łaskę Saszy, jeśli chodziło o sprawne poruszanie się... i ten fakt nadal uwierał moją dumę, niczym natrętny kawałek ostrego kamienia, który wkradł się do wnętrza buta. Po drodze zdarzyłam uraczyć lodowatym spojrzeniem, dwójkę pijaczyn. O dziwo magiczny chaos, jaki zapanował w tawernie, owych kompanów do kieliszka, wcale nie onieśmielił, jak było z większością pozostałych gości. Z kolei widok naszej dwójki, sprawiał im dziwną uciechę... Czemu? Wolałam nie myśleć...
Po chwili jednak przypomniała mi o tym zdziwiona mina karczmarza, gdy zażyczyła sobie pokoju z osobnymi łóżkami. Na osobne kwatery nie dało się już liczyć, zatem trzeba było cieszyć się z faktu, iż w ogóle znalazł się wolny pokój. Zresztą to tylko jedna noc prawda? Trzeba trzymać się plusów, takich jak ten, że magiczny urok słabł, powoli zaczynałam czuć ciężar swego ciała.

Gdy znaleźliśmy się w pokoju, zaś Sasza był tak dobry i tymczasowo przywiązał opasającą mnie linę do ramy dość sfatygowanego łóżka... mogłam zacząć przygotowywanie się do snu. Nigdy wcześniej, tak banalne czynności nie sprawiały mi tylu trudności... to musiałam przyznać. Mój barwnooki towarzysz mógł jednak przyjrzeć się dokładniej działaniu, jednego z magicznych artefaktów. Niepozorna sakiewka, z której wnętrza wyjmowałam coraz więcej przedmiotów. Na posłaniu szybko pojawiały się flakoniki z wonnymi olejkami, szczotka do włosów, kilka kolorowych tasiemek, zestaw nowych ubrań, a także biała jedwabna koszula nocna.
-Jeśli wolno wiedzieć, jak masz zamiar spędzić czas, jaki został do Twojego powrotu?
Było to istotnie zajmujące pytanie. Czy chłopak miał już dość mego towarzystwa i zapragnie samotnych eskapad po świecie magii? Miałam nadzieję, że nie.... komplikowałoby to moje plany. Nie mniej byłam ciekawa, jak sobie to zaplanował. Przyglądałam się mu z ciekawym błyskiem, tańczącym w szkarłatnym spojrzeniu. W międzyczasie zaczęła rozczesywać włosy, uprzednio skrapiając je odrobiną olejku. Podczas tych drobnych zabiegów pielęgnacyjnych, nie zaniedbałam, rogów. Te po wtarciu olejku, błyskały znacznie żywszym odcieniem czerwieni. Po chwili kaskady różowych pasm zostały związane w luźny, lecz zgrabny warkocz, zwieńczony białą wstążką. Gdy kierowana codzienną rutyną, zaczęłam rozpinać guziki, swego kostiumu, zerknęłam na bruneta, od razu zaniechawszy ów czynności.
-Cóż... chciałabym się przebrać, mogę więc prosić, byś się odwrócił. Dam znać, gdy skończę.
Było to bardziej stwierdzenie, czy prośba niż pytanie. Niestety standardy pokoju nie były wysokich lotów, to też poskąpiono nam rzeczy tak przydatnej, jaką w tym momencie byłby zwykły parawan. Posłałam barwnookiem na wpół przepraszający, wpół rozbawiony uśmiech. Nie wstydziłam się swego ciała, a jedynie szpecących go blizn...
-Czy tak to sobie wyobrażałeś? Magię, inny świat...
Odczucia innej istoty, rzuconej w całkiem nową rzeczywistostość. To również było ciekawe.

Pewna rzecz nadal zajmowała moje myśli... niedomówienia w umowie z Foku. Wiedziałam, że tej nocy, gdy tylko Sasza zaśnie, będę musiała poprosić jedną ze swych bestyjek o dostarczenie lunatykowi krótkiego liściku... Lecz wszystko w swoim czasie.

Soph - 9 Kwiecień 2019, 02:09


Sasza - 9 Kwiecień 2019, 17:11

Sasza w duchu odetchnął z ulgą gdy Sea przyznała mu rację i zaproponowała by został jeszcze kilka dni. Lunatyk-przemytnik najwidoczniej nie robił z tego problemu, więc po chwili dziwna grupka knujących przeciwko sobie istot rozeszła się, Foku do swojego pokoju a oni do swojego. Cóż, daleko to się nie rozeszli.
Wyczuwając zawstydzenie zmieszane ze złością, którym emanowała Seamair gdy szli przez karczmę miał ochotę rzucić jakimś kąśliwym komentarzem, w końcu uwielbiał czasami podrażnić ludzi, zwłaszcza kobiety. Powstrzymał się jednak, w końcu za dużo jej zawdzięczał. No i w przypływie złości mogła wrzucić go w portal albo dźgnąć rogiem. W sumie to drugie naprawdę mogło się wydarzyć, gdyby straciła równowagę podczas unoszenia. Lepiej ją pilnować.

Gdy znaleźli się już w pokoju i odstawił towarzyszkę do jej łóżka, odwiesił płaszcz na haczyk koło drugiego łóżka pod przeciwległą ścianą i usiadł na posłaniu które zajęczało jakby właśnie doznawało najgorszych cierpień w swym zapewne przydługim już życiu.
- Hmm... - Zamyślił się, słysząc pytanie dziewczyny. - Nie zastanawiałem się nad tym jeszcze. Skoro już tu jestem, chciałbym jeszcze trochę pozwiedzać. A trzeba uważać na tego pasożyta...
Sprawa wydawała się skomplikowana. Z jedne strony chciał zobaczyć jak najwięcej tego nowego świata i zebrać jak najwięcej informacji... z drugiej, ryzykował przemianę w jedną z tutejszych istot. Ale, uświadomił sobie naglę, czy to byłoby coś złego? I tak nie miał żadnego specjalnego powodu by wracać do siebie. Tak naprawdę w tej chili liczyło się dla niego tylko poznawanie tego wymiaru. Nawet jeśli miał to przypłacić wyhodowaniem sobie skrzydeł czy rogów.
Nie podzielił się jednak swoimi przemyśleniami z dziewczyną, która tymczasem wyciągała z niewielkiej sakwy kolejne i kolejne przedmioty.
- To też jedna z twoich mocy? Czy może właściwość przedmiotu? To trochę jak bezdenny kapelusz. Taki przedmiot, z bajek w moim świecie. Można do niego wsadzić nieograniczoną liczbę przedmiotów.
Poproszony o odwrócenie przez krótką chwilę wpatrywał się w Seamir, ciekaw jej reakcji. Co by zrobiła gdyby ostatecznie odmówił odwrócenia się? Poza tym, mogła wleźć pod pościel i tam się przebrać a nie pozostawać całkowicie odsłoniętą. No i przede wszystkim, ciekawiło go jaką bieliznę noszą w tym świecie. Zwłaszcza że dziewczyna podobała mu się od samego początku a jej ubiór wskazywał iż wcale by się na zawiódł.
Ostatecznie jednak odwrócił się i udawał wysoce zainteresowanego pustą przestrzenią między ścianą a jego łóżkiem. W końcu dziewczyna okazała mu olbrzymią pomoc, nie było by zbyt miłym wykorzystywać jej chwilę słabości. A poza tym chyba nie miał przy sobie prezerwatyw. Tu jego rozmyślenia zeszły na zupełnie inne tory niż nagie ciało Seamair. Czy ludzie i istoty z tej krainy mogli mieć dzieci? Co z tego wychodziło? Czy tutejsze kobiety miały okres? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi... na pewno nie omieszka o to zapytać swojej współlokatorki, ale biorąc pod uwag obecną sytuację pytania o robienie dzieci zostały by raczej źle przez nią zinterpretowane.
- Na pewno nie wyobrażałem sobie tego w dokładnie ten sposób, ale im dłużej się tu znajduję tym więcej znajduję odniesień do do legend i baśni mojego świata. Niektóre zgadzają się dokładnie, inne mają wspólne elementy, jeszcze inne okazują się nieprawdą. Myślę że nasze wymiary musiały się przeplatać już od bardzo, bardzo dawna. Stąd pojawiają się u nas obrazy ludzi z rogami czy skrzydłami, do których przez wieki dorabiano różne teorie, aż stało się to tak popularne że w dzisiejszych czasach już prawie nikt nie wierzy w magię, a ci którzy biorą ją na poważnie często nazywani są szaleńcami. Ale tak chyba jest najlepiej. Gdyby nagle wszyscy ludzie dowiedzieli się o tym miejscu, zapewne prędzej czy później skończyłoby się to kolejną wojną, ale o wiele gorszą.
Gdy tak sobie gadał i gadał, zauważył iż coś połyskuje za łóżkiem. Wyciągnął zakurzony, okrągły przedmiot na łańcuszku. Wyglądał jakby wykonany był z bursztynu. Ciekawa ozdoba. Zegarek? Kompas? Sasza otworzył wieczko. A więc jednak kompas. Dla porównania wyjął z kieszeni swój egzemplarz i porównał. W zwykłym strzałka nadal wariowała, natomiast w bursztynowym wskazywała ciągle jeden kierunek.
Widocznie komuś wypadło. Cóż, ktoś traci, ktoś zyskuje.
Zadowolony z nowego nabytku, zdał sobie sprawę z tego iż samemu także powinien pomyśleć nad przyszykowaniem się do snu. Niestety nie posiadał magicznej sakwy ani ciuchów zmianę. Co prawda nie przeszkadzało mu spanie w ubraniu, ale skoro miał tu spędzić jeszcze kilka dni to wolałby wyglądać jak człowiek..., no może nie dokładnie jak człowiek bo miał się nie wyróżniać. Jak porządny obywatel? A więc nie chodzić w pogniecionych i śmierdzących ubraniach.
- Cóż, ja niestety nie jestem tak dobrze przygotowany, więc mam nadzieję że nie będzie ci przeszkadzać, jeśli rozbiorę się do snu. No chyba, że mógłbym na chwilę wrócić po kilka rzeczy do Świata Ludzi. - Zażartował, myśląc jak śmieszna była by to sytuacja, gdyby nagle przeniósł się teraz do siebie by wrócić tu z piżama. Sekundę później z cichym dźwiękiem chłopak zwyczajnie wyparował na oczach Poskramiaczki.
[z/t]

Seamair - 9 Kwiecień 2019, 21:58

Uśmiechnęłam się, słysząc pytanie chłopaka. Zatem udało się przyciągnąć jego uwagę, dobrze, bardzo dobrze. Stopniowe dzielenie się z nim wiedzą, nie kosztowało mnie przecież nic. Zaś Sasza z całą pewnością doceni, hojność w postaci garści informacji, dzięki którym łatwiej będzie mu odnaleźć się w tym świecie. Co więcej, sama też na tym zyskiwałam. Więc czemu nie?
-Tam jak mówisz, to właściwość tego przedmiotu. W tym świecie nie tylko jego mieszkańcy skrywają w sobie magię. A to o czym mówisz, bezdenny kapelusz. Coś takiego posiada każdy Kapelusznik. Ale te magiczne nakrycia głowy, działają tylko w ich rękach. Prawda jest taka, że sami często nie rozumiem, zasad, jakimi rządzi się ta cała otaczająca nas magia. Choć są sposoby, by nieco ją okiełznać, przynajmniej w niektórych wypadkach. Lecz jak już dziś nie raz zdarzyłeś zauważyć, magia idzie w parze ze sporą dawką chaosu.
Krótka walka spojrzeń, nim brunet odwrócił wzrok. Wystarczyła w zupełności, by poruszyć kilka trybików w mym umyśle. Nim jednak zdarzyłam opracować scenariusz swych działań, Sasza się odwrócił, zaś moją głowę przeszył nagły ból.... Ból poprzedzający wiadomość, która echem rozbiła się w mojej głowie.... Stowarzyszenie potrzebowało pomocy.... zaatakowana Brama.... Ale przez kogo? MORIA? Nie.... te szumowiny by się nie ośmieliły, zaatakować tak frontalnie... już dawno temu zmienili taktykę.
Wzmożone bicie obu serc dudniło mi w uszach, a miałam też wrażenie, że słyszy je każdy w zasięgu najbliższych stu metrów. Potrząsnęłam głową, odpędzając od siebie myśli. Cokolwiek teraz się tam działo... nie mogłam ot, tak porzucić własnej misji. Spojrzałam na pierścień połyskujący na mojej dłoni, a zaraz później na gołe stopy zwisające nad podłogą. Zresztą... w obecnym stanie, nie byłoby tam ze mnie żadnego pożytku. A nie spieszyło mi się też na tamten świat. Zaślepić się brawurą, a w efekcie nadziać na pierwszą lepszą szablę, czy stać się idealnym celem dla nadnaturalnych strzał i pocisków. Nie byłam głupia. Nie byłam też żadną bohaterką. Muszą zatem radzić sobie sami. Miałam jedynie nadzieję, iż jedną z tej nieszczęsnej dwójki nie jest dwu ogoniasta kocica, którą na swój sposób zdarzyłam polubić.
Upewniłam się, iż mój towarzysz dalej nie zaszczyca mnie spojrzeniem. Nie mógł zobaczyć zatem zdenerwowania i szoku, które przed chwilą bez wątpienia, można było znaleźć na mojej twarzy. Równie wyraźne, co czerwone krzyże, którymi na mapach oznaczano cenne znaleziska. Skazy na aktorskiej scenie zniknęły wraz z kilkoma spokojnymi oddechami. Trzeźwe podejście do sytuacji, również pomagało w odzyskaniu kontroli, nad sobą.
-Ah... demony i anioły, czyż nie? Ale uważam, że to niesprawiedliwe, przypisywać wszystko, co najgorsze, tym rogatym. Jawny rasizm.
Rzuciłam spojrzenie, na linę, dzięki której nie tkwiłam teraz pod sufitem. Jak powinnam ją przywiązać, by zapewnić sobie choć trochę komfortu, na tą noc? Sen... sen w tych warunkach to marzenie ściętej głowy. Potrafiłam bez problemu zasnąć w splotach ogromnego węża, który mógłby złamać mi kręgosłup niczym zapałkę... albo też mając nad głową zębatą paszczę. Ale zasnąć w towarzystwie człowieka? Z drugiej strony, to nie pierwsza noc, gdy dawka snu została zredukowana do niezbędnego minimum. Fiolka z miksturą pobudzającą, już dawno ukazała swe dno. A gdy adrenalina, jakiej dostarczyło mi niespodziewane spotkanie z Lunatykiem, opadnie... Zmęczenie będzie mogło mnie kąsać i drapać aż całkiem wedrze się w ciało... I może wtedy, będę musiała ulec zalotom Morfeusza, pana i władcy snu.
Ciekawe czy i barwnookiego dręczyły podobne problemy. Zamknięcie w jednym pomieszczeniu z istotą magiczną... nawet fascynacja dla tego, co nadnaturalne musiała mieć przecież granice.
Słysząc wypowiedź Saszy, zaśmiałam się cicho i gdy już miałam coś odpowiedzieć, to chłopak po prostu zniknął!
-Sasza?
Spytałam niepewnie, zastygła w bezruchu... jakby moje ciało ugrzęzło w gęstym bagnie zwątpienia i szoku. Co się przed chwilą stało... Gdzie podział się brunet! Straszna myśl uderzyła we mnie niczym bat, budząc we mnie pokłady dotąd skrywanej złości.
-Przeklęty Lunatyku! Jeśli to Twoja sprawka, to Cię zabiję!
Już miałam otworzyć przed sobą portal, by skonfrontować się z błękitno krwistym oszustem. Foku, miał przekonać się, co znaczy zadzieranie z Poskramiaczem... lecz nie wiedziałam, w jaki jest teraz pokoju... a latanie po tawernie w zwiewnej nocnej koszuli, nie mogło skończyć się dobrze. Nawet dla mnie. Jeśli tak miał zamiar pogrywać, niech sam się tu zjawi...
Ale jeśli to nie Foku... jeśli to któryś z magicznych psikusów, zadziałał z opóźnieniem! Tak, mogło się tak stać... może Sasza stał się niewidzialny? Bo skoro ja nagle zaczęłam lewitować, to czemu by nie?
-Sasza jesteś tu?
Gdy odpowiedziało mi milczenie, postanowiłam sama upewnić się, czy moje przypuszczenia są prawdziwe. W kilku nerwowych ruchach odwiązałam linę, stanowiącą mą kotwicę, po czym odepchnęłam się od łóżka, tak by przelecieć na drugą stronę pokoju. Zawadziłam stopą, o nocny stolik, by skierować się na łóżko, na którym jeszcze chwile temu siedział wysoki barwnooki brunet. Niestety, już kilka ruchów dłoni, dało mi pewność, iż mój towarzysz nie stał się niewidoczny, lecz zniknął...
Kolejna fala złości, sprawiła, że musiałam mocno zacisnąć zęby, w obawie, że z gardła wydobędzie się mój krzyk. Ostre paznokcie wbiły się w pościel, z taką siłą, iż po chwili zostawiły na niej delikatne rozdarcia. Zadrapania na materiale wydłużyły się, gdy ten stopniowo uciekał spod moich palców. Równie szybko, jak wściekłość, przyszła rezygnacja... która sprawiła, iż na chwilę przestałam walczyć, z siłą porywającą me ciało ku górze. Setki myśli i rozczarowań uderzały we mnie niestrudzenie, a ja w tej chwili po prostu miałam dość... dość wszystkiego. Jak to się stało, że cała misterna intryga runęła w jednej sekundzie? No bo jakie były szanse na to, że Sasza znów wpadnie mi w ręce? Jeśli coś przeniosło go w inny rejon krainy.... szanse, że go znajdę... Zaśmiałam się na głos, przyciskając obie dłonie do oczu. Musiałabym mieć, całe pole czterolistnej koniczyny... nie zaś tą jedną, która od lat stanowiła mój osobisty talizman. Czterolistny amulet, który przed laty, odnalazłam w kałuży własnej krwi.
Od pogrążania się we frustracji i poczucia bezsilności, odwiodła mnie belka pod sufitem, a dokładniej to jak uderzyłam w nią barkiem.
-Ałł...
Jęknęłam, czując, iż z drewna musiało wystawać coś ostrego. Jedną ręką oparłam się o strop, drugą zaś, obmacałam kark, poczułam pod palcami krew. Rozcięcie musiało być jednak płytkie, więc nie miałam zamiaru się nim przejmować. Wystarczy maść... ale potem. Teraz byłam już cholernie zmęczona.. Nawet jeśli to sprawka Foku... jeśli sam się nie zjawił, nie miałam zamiaru zaszczycać go swą obecnością... przynajmniej do rana. A jeśli to coś innego... to nie miałam wpływu na bieg zdarzeń... ot co. Oceniając odległość dzielącą oba łóżka, uznałam, że nie ma sensu męczyć się z powrotem, tym bardziej iż drugie, było teraz wolne.
Zajęło mi to jakiś czas, w końcu jednak wspomagając się mocą, powiązałam pościel tak, by po wślizgnięciu się pod narzutę, ta powstrzymywała mnie przed lotem na sufit. Zwinąwszy się w kłębek i otuliwszy pościelą, próbowałam zasnąć. Zdawało się jednak, że na próżno... ponieważ moje myśli ciągle goniły za Saszą... Znów się zaśmiałam. Był to jednak śmiech pełen goryczy. Bowiem przyłapałam się na tym, że martwię się nie tylko o utracony obiekt doświadczalny... ale o chłopaka, z których spędziłam ledwo dwa dni. Co się z nim stanie, jeśli sam wylądował nocą na mrocznych zaułkach, lub co gorsza na kryształowym pustkowi... albo gdzieś w ogrodach strachu. W większości tych wizji.... cóż szanse na to, że by przeżył...
-Jaka szkoda... Zaczynałam Cie lubić...
Mruknęłam w ciemność, mocniej obejmując się ramionami. Powoli przymykałam powieki, sen zaś nadal zdawał się mną gardzić. Lecz jak długo pozostanie wybredny? Byle nie do nadejścia świtu...

Sasza - 15 Kwiecień 2019, 11:35

Nie spodziewał się, by cokolwiek się stało, ale jednak. Cichy trzask i znajome uczucie. Gdy otworzył oczy, znów znajdował się w gospodzie. Jedna ze świeczek zdążyła się wypalić, wiec w pokoju było nieco ciemniej niż wcześnie. Sasza mógł jednak bez trudu dostrzec postać dziewczyny. Leżała przywiązana do łóżka... no tak, przecie inaczej fruwałaby pod sufitem. Dziwne było jednak to, że wybrała sobie do snu jego łóżko. Może było wygodniejsze, a może to miało to jakieś większe znaczenie?
Nie chcąc obudzić dziewczyny, delikatnie postawił plecak na ziemi a sam usiadł na drugim łóżku i oparł się plecami o ścianę, uważając by jak najmniej trzaskać sprężynami. Nie chciał jej budzić, w końcu mieli za sobą szalony dzień. Jego nagłe zniknięcie zapewne też musiało wywołać u niej spore emocje.
Sam także był wymęczony, więc po kilku minutach zasnął tak jak siedział z dłońmi w kieszeniach.

Seamair - 20 Kwiecień 2019, 01:46

Nie wiem kiedy, lecz sen wziął mnie w posiadanie. Podstępnie i po cichu niczym rasowy łowca.
Poddałam mu się, bo czy sens postąpić inaczej? Bo na co miałam liczyć? Że brunet nagle z powrotem pojawi się u mego boku? Szanse na to były, cóż nawet nie chciało mi się już o tym myśleć.

Senność, nie zdarzyła się we mnie rozgościć, na tyle by nie spłoszył jej nagły i ostry dźwięk. I choć trwał mgnienie, był wystarczającym impulsem, by otworzyć oczy. Senne otumanienie minęło niemal błyskawicznie, gdy zdałam sobie sprawę, że ktoś jest w pomieszczeniu...
Nie poruszyłam się ani o cal, nasłuchiwałam każdego ruchu przybysza. To było jednak za mało, dlatego posiłkowałam się jeszcze jednym zmysłów. Węch. Od dawna wiedziała, iż ten, który posiadam, przewyższa zdolności, jakie posiada większość lustrzan. Wyczułabym zatem, gdyby przybyszem był ktoś, kogo znam... na przykład pewien cholerny Lunatyk. Ale nie... ten zapach był dziwnie znajomy, taki sam pozostał również na łóżku, na którym teraz leżałam... Ale to było... niemożliwe ? A może dalej spałam?
Gdy w końcu otworzyłam oczy, ujrzałam Saszę! Miałam ochotę zerwać się z łóżka i sprawdzić, czy rzeczywiście nie śnię. Czy brunet nie jest jedynie wytworem mojej wyobraźni. I paradoksalnie ta ostatnia myśl, przygwoździła mnie do łóżka.
A co jeśli to nie był ten Sasza? A co jeśli... wyśniłam Senną Zjawę na podobieństwo chłopaka?! Mimo iż starałam się wygnać z umysłu wszelkie wspomnienia związane z Aarone. Teraz przypomniałam sobie, jak opowiadał mi o zjawie, której był Twórcą. Zjawie która powstała na podobieństwo osoby bliskiej jego sercu. Osoby która odeszła. Czy to możliwe, iż mój umysł przepełniony desperacją, stworzył...

Czułam, że mój umysł zmienił się w kociołek, do którego niewprawny alchemik dodał zbyt wiele składników. W dodatku, nie pilnując temperatury, powodując jej wrzenie. Zmęczenie naprawdę dawało mi się we znaki. Dlatego postanowiłam ten jeden raz, nie zlekceważyć wołania swego organizmu. Musiałam odpocząć, zaś z sensacją, jaką było pojawienie się (chyba) Saszy, zmierzę się z samego rana.

Wstałam jeszcze przed wschodem słońca, przez kilka długich minut spoglądając na Człowieka, pogrążonego w śnie. Właśnie, czy aby na pewno człowieka... Gdy chciałam dyskretnie wymknąć się z łóżka, poczułam jak, coś krepuje moje ruchy. Lina, którą byłam przywiązana do łóżka, przypomniała mi o problemie wczorajszego dnia. Wyglądało na to, iż tak jak przypuszczałam, magiczny psikus miał swoje ograniczenie czasowe. Po uwolnieniu się z więzów postanowiłam poddać swego towarzysza kilku testom na autentyczność. Założyłam bowiem, iż Zjawa nie powinna posiadać większej wiedzy niż ta, którą posiadam ja sama o Saszy. Zatem gdy usiadłam na skraju łóżka, a chłopak otworzył oczy, dokonałam małego przesłuchania.

Informacja o odnalezieniu Bursztynowego kompasu była dla mnie niczym siarczysty policzek, wymierzony mi przez Panią Losu. Ta najwyraźniej drwiła ze mnie lub znudzona postanowiła rzucić mi wyzwanie.... A może to Sasza, również mógł pochwalić się nieprzeciętnie, wysokim poziomem szczęścia? W każdym razie teraz moje plany straciły jakiekolwiek zabezpieczenie. Gra weszła na nowy poziom, a ja nie miałam wyjścia jak tylko się z tym pogodzić. Co jednak wcale nie znaczyło, iż miałam zamiar się wycofać. Co to, to nie. Musiałam jednak znaleźć nowe argumenty, na zatrzymanie chłopaka przy sobie.

I w taki oto sposób, wcieliła się w rolę osobistego przewodnika Saszy po znanych mi zakątkach Krainy Luster. Nikt przecież nie musi wiedzieć, iż w tych rejonach, często dochodziło do ataków pasożyta... prawda?

ZT. X 2



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group