Anonymous - 8 Styczeń 2011, 19:13 Odpowiedziała:
-Ja po prostu chciałam znaleźć przyjaciół, ale jak widać nikt mnie nie lubi. - mówiąc to szła powolutku w przeciwnym kierunku. Myślała, że może ją zatrzymają, dlatego szła tak powoli.Anonymous - 8 Styczeń 2011, 19:14 Nagle pojawiła się kolejna dziewczyna i również była dachowcem. Kiedy pierwsza dziewczyna podeszła do niego nie wiedział o czym mówi ponieważ myślał, że chodzi o to co mówi. Jednak po chwili miał się przekonać o co chodzi i zawstydzić nie na żarty. Czując jak oplata jego szyję rękami zaczerwienił się a kiedy pocałowała go w policzek jego twarz była cała czerwona. Nie wiedział co odpowiedzieć i jak się zachować i jedyne co zdołał zrobić to wydukać parę słów.
-M.. ma rację.
Był zawstydzony nie na żarty i mogło by to wyglądać nawet słodko.Anonymous - 8 Styczeń 2011, 19:19 Dziewczyna ledwo słysząc powiedziała :
- Mówiłeś coś do mnie. - po jego minie wywnioskowała, że to nie było do niej.
Była troszkę dalej od nich, usiadła na ławce i zaczęła płakać.Anonymous - 8 Styczeń 2011, 19:32 -Tu raczej przyjaciół nie znajdziesz.
Powiedziałam do dziewczyny. Uśmiechnęłam się do chłopaka po chwili jednak podeszłam na moment do dziewczyny położyłam jej na kolanach chusteczkę mówiąc:
-Jak chcesz znaleźć przyjaciół to na pewno nie w takich miejscach jak to, ale zrobię wyjątek i mogę zostać twoją przyjaciółką mam na imię Yuki. Na razie nie mam dla ciebie czasu więc idź już gdzieś sobie.
Mówiąc to podeszłam z powrotem do chłopaka cały czas się uśmiechając.Anonymous - 8 Styczeń 2011, 19:43 Obserwował dziewczynę jak podchodziła do drugiego dachowca i usłyszał jej imię. A więc miała na imię Yuki. Ładnie. On na razie nie chciał zdradzać swojego imienia anie tego kim jest. Jeśli jednak spojrzy do jego torby i spojrzy pod bluzę będzie wiedziała kim jest. Pod bluzą miał swoje kukiełki a w torbie wszystkie rzeczy potrzebne do napraw. Słuchał uważnie co powiedziała i postanowił też jakoś poprawić humor tamtej dziewczynie.
-Ja też mogę być twoim przyjacielem. Ale jesteśmy teraz zajęci.
Widząc uśmiech Yuki odwzajemnił go i położył dłoń na głowie uśmiechając się rozbrajająco.
-A więc już wiem gdzie jesteśmy. Przejdziemy się?Anonymous - 8 Styczeń 2011, 19:59 -Zależy gdzie?
Zapytałam się słodko chłopaka. Jego uśmiech był tak rozbrajający, że zaśmiałam się "raz" cichutko.
-Masz jakieś propozycje?
Zadałam kolejne pytanie zaplątując mu ponownie ręce na szyi z bardzo słodkim uśmieszkiem na twarzy i czekałam na to co powie, albo co zrobi.Anonymous - 8 Styczeń 2011, 20:14 Widząc jej uśmiech ponownie się zawstydził ponieważ dziewczyna była bardzo ładna i na dodatek słodka. Znów zaplotła mu ręce na szyj i nie wiedział czy ją odtrącić czy nie więc zostawił wszystko tak jak było. Propozycje? A więc musiał wybierać dokąd idą? No dobrze. Zastanowił się nad tym pytaniem ponieważ było wiele ciekawych miejsc ale musiał wybrać odpowiednie. Wreszcie na coś wpadł. Miał ochotę na lody a więc najlepszym pomysłem jest pójście do lodziarni. Oczywiście on będzie stawiał bo nie ma mowy, żeby dziewczyna płaciła osobno kiedy jest dla niego tak miła i w ogóle.
-Chodźmy do lodziarni.
Odczepił ręce dziewczyny i uśmiechając się do niej poszedł do lodziarni a dziewczyna za nim.
[zt oboje]Anonymous - 20 Sierpień 2011, 20:19 Nathanael po raz kolejny wyszedł z domu w poszukiwaniu Isthrill. Który to już był dzień? Ósmy? Dziewiąty? Chłopak zastanawiał się dlaczego jego przyjaciółka zniknęła tak nagle. Musiał stać się coś złego, bo chyba... Chyba nie zostawiłaby go tak, zdanego na samego siebie. Wiedziała przecież, że nie był sobie w stanie sam poradzić. Że jej potrzebował. Nie mogłaby mu tego zrobić z własnej woli... Nie mogłaby...
Papuzi anioł głośno westchnął, kiedy zorientował się, że nie jest już w centrum Odwróconego Osiedla. Zapuścił się na tereny, których nie znał. Może to i lepiej... Kto wie, gdzie mogła teraz znajdować się kotka. Niemniej jednak chłopak poczuł się dość niepewnie. Wybierał drogę raczej przypadkowo i w pewnym momencie stwierdził, że nie ma nawet pojęcia, w której części miasta się znajduje. Isthrill wiedziałaby, co zrobić.
On nie wiedział. I trafił w ślepy zaułek. Niby nic niezwykłego, ale wywołało to w nim poczucie, że świat chce mu zasugerować, dokąd prowadzą jego poszukiwania. Zaiste, bardzo obrazowa była to metafora. Był zupełnie sam, nie wiadomo gdzie, w dodatku nie mógł iść przed siebie. Pozostało mu albo zawrócić, albo zacząć walić głową w ścianę. Nagle ta druga opcja wydała mu się niezwykle kusząca. Sam nie wiedział dlaczego to robi, ale coś kazało mu podejść do nagiego muru. Blisko. Bardzo blisko. Łups! Nie, nie posypały się cegły, świat nie zaczął się walić. Ściana pozostałą niewzruszona. Za to z czoła Nathanaela poleciała wąska strużka krwi. Mając swoje niesamowite szczęście trafił głową prosto na ostry kant obłupanej cegłówki. Czy było jeszcze coś, co mogło pójść nie tak?Anonymous - 20 Sierpień 2011, 20:30 Wysoka, chuda postać, z narzuconym na białe włosy czarnym kapturem, przedarła się przez ciasne ulice osiedla i dotarła do okolic zaułka. Nie miała ochoty na przebywanie w lesie, a ślepa uliczka była przecież zawsze cicha i pusta. Nie zwracała uwagi na otoczenie, ale kiedy mignęło jej coś kolorowego przed oczami, zwolniła tempa i zmrużyła podejrzliwie oczy. Owe coś weszło w jej uliczkę i nie zawracało.
Imoen powoli zbliżyła się do wejścia w zaułek i z uniesioną brwią przyglądała się skrzydlatemu stworzeniu, jak to wali głową w ścianę. Kiedy skończyło, Imoen prychnęła pod nosem, stwierdzając, że jest całkowicie niebezpieczne i weszła w uliczkę, zrzucając z białej głowy kaptur.
- To było wyjątkowo idiotyczne. -
Powiedziała głośno bezbarwnym tonem i usiadła na jednym z kartonów pod ścianą nieopodal nieznajomego, niezidentyfikowanego stworzenia. Nie miała zamiaru zaprzątać sobie nim głowy, tak więc podciągnęła uda pod klatkę piersiową i ułożyła na nich notes. Otworzyła go, wyszarpała z torby ołówek i bez słowa zaczęła szybko mazać coś po kartce. Jej dziecięca twarz była pełna skupienia, oczy wędrowały za prędko poruszającą się dłonią, usta lekko rozchyliły się. Zapomniała o całym świecie, oddając się swojej pasji, ale w końcu sapnęła i uniosła wzrok na... anioła? Czymkolwiek to było. Spojrzała na niego pytająco, oczekując na wyjaśnienia, na jaką, za przeproszeniem, cholerę on tu przylazł.Anonymous - 20 Sierpień 2011, 21:04 Na dźwięk czyjegoś głosu Nathanael odwrócił się powoli. Jak najbardziej zgadzał się z wypowiedzianym zdaniem i zrobiło mu się wstyd, że ktokolwiek go przyłapał na czymś takim. Twarz, którą ukazał przybyszowi czerwieniła się nie tylko od krwi spływającej wolno z czoła i rozlewającej się malowniczo na dwa rozgałęzienia przy podstawie nosa, ale również od tej, która wypełniła malutkie naczynka krwionośne znajdujące się w policzkach, tworząc rumieńce.
Nieco zbiło go z tropu to, że po tych jakże prawdziwych słowach białowłosa istotka zwyczajnie go zignorowała i zajęła się bazgraniem czegoś na papierze. Stał chwilę z twarzą groteskowo ociekającą krwią i zdziwioną miną. Chciał niezauważenie podejść nieco bliżej, by zobaczyć, co tak przykuło uwagę dziewczynki, ale nie zdążył nawet ruszyć z miejsca, bo zamarł pod spojrzeniem jej szkarłatnych oczu. Wyglądało na to, że białowłosa oczekiwała na jakąś odpowiedź. Ale chwila! Jakie w ogóle było pytanie?! Aha, może takie, dlaczego jasnowłosy kretyn wali głową w ścianę? Tak, to właściwie było całkiem dobre pytanie. Ale musiał odpowiedzieć coś sensownego! Te oczy mu kazały, a zdawały się nie uznawać sprzeciwu.
- Bo widzisz... - zaczął dość niezdarnie swoje wytłumaczenie - moja przyjaciółka niedawno zaginęła i... ja jej teraz szukam. Ale nie mogę... Szukałem we wszystkich jej ulubionych miejscach, ale nie mogę jej znaleźć. I pomyślałem, że może... Może jest gdzieś tu i... Ale nie ma...
Nathanael przełknął głośno ślinę. Nie wiedział, co ma jej właściwie powiedzieć, w ogóle nie wiedział, co powinien mówić nieznajomym. On chciał tylko znaleźć Isthrill. Bez niej wszystko wydawało się jakieś takie... straszne.Anonymous - 20 Sierpień 2011, 21:20 Odgarnęła grzywkę z oczu, by móc w spokoju kontynuować tępe spoglądanie na Nathanaela. Wysłuchała jego opowieści do końca. W tym wypadku Imoen powinna trafić do serialu Dlaczego ja?, bo to jej przyszło słuchać gorzkich żalów (żali? hmm...)jakiegoś desperata, a Nathanael do serialu Trudne sprawy, bo przecież Nathanael, lat dwadzieścia, jego przyjaciółka zaginęła.
- Fantastycznie. -
Podsumowała, unosząc wysoko brwi, które i tak ginęły w gęstej, śnieżnobiałej grzywce kobiety. Podrapała się po policzku, zamrugała kilkakrotnie i zmarszczyła czoło w wyrazie niezrozumienia.
- Tylko... mam rozumieć, że twoja przyjaciółka weszła w ścianę i już nie powróciła? -
Spytała, z rozbawieniem i pobłażaniem spoglądając wprost w oczy anioła. To było śmieszne i ździebko żałosne, a chłopak wydawał się być strasznie zagubiony i poruszony nieobecnością przyjaciółki. Tyle że... od Imoen nie mógł oczekiwać współczucia. Ona może jedynie zakończyć jego męki i zabić go tu i teraz. Lubi zabijać, to ją uspokaja, serio.
A co do przyjaciółki i ściany... Och, chłopie, nie łam się, ona do Hogwartu pojechała! Przecież to było takie oczywiste, że jak niektóre istotki wchodzą w ścianę i już z niej nie powracają, to zwyczajnie są w Ekspresie Hogwart. Czerwonym.
Imoen, jak zawsze, mówiła cicho, szybko i niewyraźnie. Ciężko ją było zrozumieć, chyba że się było skupionym i rozgarniętym. Aniołek zaś nie wyglądał ani na skupionego, ani na rozgarniętego, mówił strasznie nieskładnie i Imoen miała ochotę złapać go za włosy i walnąć jeszcze kilkakrotnie jego głową w tę ścianę. Tak, żeby przystał się ruszać i gadać bez sensu. Po chwili namysłu jednak Imoen stwierdziła w swoim wewnętrznym monologu, że nie wie, ile owy mężczyzna czy też coś mężczyznopodobnego waży i jeśli nie będzie umiała go odpowiednio ułożyć, to się załamie, bo w końcu nieschludnie i nieelegancko ułożone zwłoki to ostatnie, co było jej teraz potrzebne.
Powróciła wzrokiem i myślami do swojej kartki, kontynuowała rysowanie, a na jej usteczkach błądził mały uśmiech.
- Masz coś na twarzy. -
Mruknęła jeszcze, zanim zamilkła już na dłużej. Krew na jego licu wyglądała nieestetycznie, aż panną Akasume trzepało, nie mogła więc na niego dłużej patrzeć. To było straszne. Czasem sama się sobie dziwiła, że nie może żyć w świecie bez ładu i składu, ale taka już była i nijak dało się to zmienić. Nigdzie nie znalazła opcji "edytuj" i musiała się przyzwyczaić do takiego, a nie innego życia. Ciężko było, ale jakoś dała radę, czyż nie? Po prostu odcina się od wszystkiego, co jej nie pasuje. Ewentualnie to zabija, jeśli ma ochotę.Anonymous - 21 Sierpień 2011, 12:36 Nathanael się skrzywił słysząc wypowiedź dziewczyny. Może nie zrozumiał dokładnie wszystkich słów, ale na pewno wyłapał intencję z tonu i miny. To wysokie i chude dziewczę najwyraźniej nie zamierzało mu współczuć, co więcej śmiało się z niego prosto w twarz. Chłopak nie odwrócił wzroku, kiedy białowłosa wbiła swoje szkarłatne spojrzenie proso w jego oczy. Zniósł to nie dlatego, że był hardy i śmiały. Zniósł to dlatego, że paradoksalnie to jemu zrobiło się żal dziewczyny. Jeśli na prawdę była tak nieczuła, to traciła to, co na świecie było najpiękniejsze - radość, miłość, piękno, ale też tęsknotę, cierpienie. Dla Nathanaela uczucia były tą boską cząsteczką w żywych istotach i to właśnie one, nie rozum czy umiejętność mówienia, oddzielały "ludzi" od "bestii". A jeśli ten chłód był tylko maską... Tak mogły udawać jedynie istoty głęboko zranione, pokrzywdzone przez świat i ludzi. Tak czy inaczej wydało się to papuziemu aniołowi smutne.
- Przykro mi - powiedział cicho, kiedy białowłosa wróciła do bazgrania. Co ona mogła robić? Z ruchów ręki chłopak wydedukował, że było to raczej rysowanie niż pisanie. Ale to by się nie zgadzało z pierwszą teorią. Artyści powinni być wrażliwi, a ona... Więc chciała ukryć przed światem swoja prawdziwą naturę? Nathanael gubił się w domysłach.
Uwaga o "czymś na twarzy" wybiła go jednak zupełnie z rytmu. Szybko odwrócił się do dziewczyny bokiem i ruchem głowy zgarnął włosy na twarz, która po raz drugi w tym krótkim czasie pokryła się rumieńcem wstydu. Nathanael nie wiedział, czy tym razem drwina była również zamierzona, ale poczuł się dotknięty tymi słowami. Nie było możliwości, by zmył sobie krew tu i teraz. Brakowało mu do tego dwóch rzeczy: chusteczki i rąk. Nie dość, że będzie teraz musiał wracać tak do domu przez całe miasto nie znając drogi, to po powrocie zmycie tego wcale nie będzie łatwiejsze. Rezygnacja uderzyła w niego jak bokser nokautujący przeciwnika. Nathanael osunął się jak worek kartofli, bez kontroli uderzając pośladkami o podłoże. Zabolało. Chłopak wydał z siebie stłumiony jęk bólu, ale to go przywróciło do rzeczywistości. Zaczął się zastanawiać, co go jeszcze trzymało w tym miejscu z tą dziwną osóbką siedzącą na kartonie i rysującą coś w swoim notatniku. Wlepił swoje srebrne oczy w postać dziewczynki i zamarł w bezruchu.Anonymous - 21 Sierpień 2011, 14:06 Imoen nie wiedziała, czemu powiedział, że mu przykro, ale nie zastanawiała się nad tym dłużej, gdyż spod jej zręcznych ruchów wychodził obraz niemal idealny. Skupiła się więc całkowicie na nim, z rozwartymi ustami i językiem na górnej wardze. Obraz był nieco niewyraźny, ale jakby się przyjrzeć, to można było zauważyć, że jest odważny, ciekawy i w gruncie rzeczy piękny. Przedstawiał zarys dwóch kochanków, którzy obejmowali się i znajdowali się w bardzo intymnej sytuacji. W tle, w progu widać błysk oczu i ostrza w dłoni małej osóbki, obnażającej zęby i spoglądającej w stronę pary. Na następnej kartce miał się pojawić oprawca, który w afekcie (a może przypływie natchnienia?) rzuca się na parę. Po chwili oboje winni mieć poderżnięte przez malutką osóbkę gardła, nadal jednak tkwiąc w miłosnym uścisku. Czyż nie byłoby to piękne? Taka... miłość idealna, miłość do końca, kwintesencja życia.
~Naczytałaś się romansów, Moonlight, w poszukiwaniu w nich zabójstw, jakichś cichych morderców, psychopatów i odrobiny normalności - twoja definicja normalności różni się od tej właściwej. W tych mdłych czytadłach nie znajdywałaś jednak niczego, co by mogło przykuć twoją uwagę, było w nich za dużo cukru, za dużo miłości, za dużo ślepego zaufania. Każdy romans jest taki sam, polega na tym samym. Jak na początku dwójka ludzi się pozna, to wiedz, że (coś się dzieje) na końcu będą razem, choćby się paliło i waliło. To takie przewidywalne, nieprawdaż, Imoen?~
Ostatnio Moonlight znajdowała niezwykłą przyjemność w rozmawianiu sama ze sobą. W myślach, oczywiście. Zauważyła, że jest w niej inna Imoen, która chętnie ją poucza i karci, naśmiewa się z niej, ale tym samym też uczy. Pozwala dostrzegać rzeczy, których sama Akasume by nie znalazła. Inna Moonlight nie chciała zabijać choć przez chwilę, a wolała oddać się powolnemu, długiemu rysowaniu czegoś w rodzaju komiksu, który po kolei opisywał, jak dochodziło do pięknych zabójstw. Do prawdziwej Imoen to docierało, z uśmiechem wykonywała polecenia dobiegające z jej głowy, przez chwilę mordercza chcica stawała się szarym wspomnieniem. Tyle że kiedy ktoś był w pobliżu, ten zamiar się zmieniał i powracał do pierwotnej postaci. Giń, giń, giń.
Cała reszta strasznie drażniła kobietę, choćby oddychaniem tym samym powietrzem, którym ona oddycha. To było wyjątkowo irytujące, a biorąc pod uwagę drażliwość Moonlight - była to mieszanka wybuchowa. Na razie jednak trzymała emocje na wodzy i panowała nad tym. Na razie. Mogła udawać, więc mogła wszystko. Potrafiła kłamać, a przy tym lubiła to, uwielbiała wręcz! Zresztą, nie była impulsywna ani wybuchowa - do takiego stanu wolała doprowadzać swoje ofiary swym spokojem i opanowaniem. Lubiła patrzeć, jak są wściekli albo jak się boją jej głodnego spojrzenia.
Panienka Akasume przeklęła pod nosem, kiedy anioł upadł, tym samym rozpraszając ją. Powoli podniosła się, odrzucając na bok zeszyt i ołówki, wbijając wściekły wzrok w Nathanaela. Jej pierś podnosiła się szybko i opadała. Ze złością zerwała z siebie lekką, czarną pelerynę i, zostając w samym gorsecie, otarła chłodnym materiałem twarz skrzydlatego osobnika. Zrobiła to wyjątkowo niedelikatnie jak na kobietę, ale ważne było to, że krew jakoś zniknęła z jego oblicza. Teraz przynajmniej mogła spokojnie na niego patrzeć. Peleryna jednak nie nadawała się już do niczego, kompletnie. Dlatego też Imoen zmięła ją, zwinęła w kłębek i wrzuciła do kontenera, który znajdował się niedaleko. Powróciła wzrokiem do anioła i oparła dłonie na biodrach. W tępym spojrzeniu można było dostrzec krzynkę zaciekawienia.
- I co? Śmiesz tu przychodzić? Proszę bardzo, nikomu nie bronię! Ale jak zaczynasz zwracać na siebie uwagę, tego znieść nie mogę! Jeśli nie masz nic sensownego do powiedzenia, to milcz. Jeśli nie musisz robić wszystkiego głośno, to rób to... cicho. -
Warknęła, pierwszy raz w jego obecności mówiąc wyraźnie, dobitnie, każdym słowem tnąc przestrzeń między nimi. Ton zupełnie nie pasował do dziecięcej buźki, wściekłe spojrzenie wyglądało nienaturalnie, padając ze szkarłatnych ocząt. Nie mogła dzisiaj zabić, nie wiedziała, ile on waży, nie miała potrzebnych przyborów ani planu, ani rysunku... To było niemożliwe, prawda? Starając się opanować mimowolne drżenie, które wywoływał chłodny wiatr, uspokajała oddech, a jej twarz łagodniała. Przez chwilę żałowała, że nie ma ze sobą czegoś więcej, niż szpilki i gorset, ale nie miała teraz czasu na głupie rozmyślanie o czymś cieplejszym.
Na aniołka spoglądała teraz dziwnie - źrenice miała powiększone, usta rozwarte. Oblizała je, a kącik ust powędrował lekko w górę. Jak gdyby Nathanael był czymś smakowitym, na co Imoen czekała długo, starając się powstrzymać wcześniej rosnący głód.
~Cześć, mogę cię zjeść?~Anonymous - 21 Sierpień 2011, 15:34 Nathanael zupełnie nie spodziewał się wytarcia jego twarzy płaszczem dopiero co ściągniętym z ramion dziewczyny. Może i powinien być jej wdzięczny w świetle jego wcześniejszych wątpliwości, ale zupełny brak delikatności, jakoś nie wskazywał na to, by dziewczyna chciała mu pomóc z dobrego serca. Materiał był co prawda miękki, ale bezceremonialne ruchy białowłosej sprawiły, że chłopak zaczął się szamotać i bić skrzydłami powietrze. Doświadczenie to z pewnością nie należało do przyjemnych, ale jak szybko się zaczęło tak się skończyło. Skrzydlaty w lekkim szoku zamrugał oczami i spojrzał w górę na dziewczynę. Zupełnie nie wiedział o co jej chodzi, ale jej słowa rozjaśniły sytuację. Teraz Nathanael już wiedział - dziewczyna była po prostu zepsuta do szpiku kości i nawet nie należało jej współczuć. Chłopak nieco niezdarnie stanął na równe nogi i zrobił stanowczy krok w stronę czerwonookiej. Była od niego minimalnie wyższa, ale jemu wcale to nie przeszkadzało.
- Śmiem tu przychodzić?! Śmiem, a jakże! Tyyy... królewno zaułków! Po pierwsze, byłem tutaj pierwszy, więc jeśli już ktoś ma mieć pretensje co do obecności drugiego, to jestem ja! Po drugie, mam lepsze rzeczy niż wysłuchiwanie twojego wielkopańskiego marudzenia! Ja w przeciwieństwie do ciebie przejmuję się losem innych!
Nathanael nie panował już nad tym, co zaczął wykrzykiwać prosto w twarz bladolicej dziewczyny. Jej drapieżne miny nie robiły na nim wrażenia. Chciał po prostu wyrzucić z siebie całe rozgoryczenie, które zatruwało mu umysł. Rzeczywiście, kiedy się nieco uspokoił poczuł się lepiej. Trochę zrobiło mu się głupio, ze wyładował się na tej dziewczynie, ale należało jej się. Mogła sobie z niego kpić, ale nie miała prawa mu czegokolwiek zabraniać, szczególnie, kiedy chodziło o wyrażanie uczuć, których nie mógł przecież w sobie tłumic. Spojrzał hardo w czerwone ślepia chcąc przekazać jej to samym spojrzeniem. Mógł oczywiście to powiedzieć, mógł użyć telepatii, ale uważał, że w tej sytuacji słowa będą zbędne. Poza tym w tych oczach było coś... Coś strasznego i fascynującego zarazem. Były głębokie, ale puste, jak dwie szkarłatne studnie bez dna. Mogło się w nich zmieścić wszystko albo zupełnie nic.Anonymous - 22 Sierpień 2011, 16:10 Imoen patrzyła chwilę na jego skrzydła, ale było w nich za dużo koloru. Pewnie Nyan Cat narzygał mu na te pióra, na pewno. Duże oczy dziewczyny lustrowały po chwili srebrne ślepia anioła, kiedy ten wyrzucał z siebie te wszystkie gożkie rzale. Patrzyła na niego, jakby nie do końca rozumiała, jakby myślami była gdzieś daleko, na innej planecie. Przekrzywiła głowę, z ciekawością mu się przypatrując. Wyglądała teraz jak przerośnięte, niedożywione dziecko (pomińmy ten dziki gorset... lubię gorsety, ach), które właśnie patrzy na wielkie czekoladowe ciastko. Uśmiechnęła się z błogością. Ciastko! Karmel! Czekolaaadaaa!
- Idealnie! -
Powiedziała, klasnąwszy w dłonie. Nie wiadomo było, do czego miało to się odnosić, ale białowłosa dziewczyna już odwracała się na pięcie i pochylała, żeby podnieść zeszyt. Następnie siadła na ziemi, wyciągnęła nogi przed siebie, położyła na udach notes i zaczęła dokańczać pierwszy rysunek. Oprawca jednak był troszkę inny - złotą, ciężką, rzeźbioną rękojeść noża miał w zębach, nie miał rąk, a z jego pleców wyrastały piękne, czarne skrzydła. Anioł śmierci, powiedziałby ktoś. Może słusznie? Bo czy ktoś kiedykolwiek spotkał się ze śmiercią i przeżył owe zdarzenie, by opowiedzieć o śmierci innym? Kto wie, czy śmierć nie jest biała, nie ma pięknych kształtów i czarnego gorsetu na sobie, a jedyną jej bronią jest ołówek i notes? Och, jak cudownie byłoby mieć moc! Moc przelewania na papier swoich fantazji, by później te fantazje ziszczały się przed jej oczami. To byłoby takie cudowne, ale z drugiej strony nie byłoby całej zabawy z zabijaniem i układaniem martwych ciał. W końcu by się to znudziło, czyż nie?