Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 10:13 Na oczko odpowiedział czułym uśmiechem, ale nie powiedział nic, jedynie popił herbatą i wziął jeszcze kostkę czekolady zanim odstawił tacę na nocny stolik.
Nie wolno widzieć w piżamie się nawzajem? Zamyślił się przeżuwając ciasto. Rozwiązłość obyczajów zaczęła się mniej więcej w drugiej połowie XX wieku, a od niedawna znacznie przyspieszyła i młodzież gorszy zachowaniem ludzi nawet przed czterdziestką. Przy niej jest smarkaczem, któremu wydaje się, że coś wie o życiu. Już miał zaproponować, żeby została dłużej... Nie, nic z tych rzeczy, po prostu chciał móc patrzeć na nią zasypiając, ale co z tego skoro odmówiła zanim prośbę wypowiedział. Nie godzi się, więc trudno.
- Dobranoc odpowiedział, ale położył się dopiero gdy zamknęła za sobą drzwi. Ależ to łóżko okropnie miękkie. Podobno kot wyśpi się wszędzie, ale nie ten. Wolałby zwykłą drewnianą ławę, na twardym lepiej się śpi. Może jeśli kiedyś znów będzie miał tu nocować, zasugeruje jakoś wymianę tego materaca na zwykły siennik. Ale tej nocy akurat nie przeszkodziło mu to w zapadnięciu w sen. Zasnął ledwo się położył. Mimo wszystko był to czujny koci sen, inaczej nie potrafił. Po paru godzinach ktoś ostrożnie wszedł do pokoju. Starając zachowywać się jak najciszej osoba ta weszła do łazienki, wzięła jego ciuchy i ułożyła zawartość kieszeni na jakimś meblu w pokoju. Nie poderwał się, nie obudził, a jedynie po kociemu śpiąc nasłuchiwał. Osoba wzięła tacę ze stolika i wyszła. Zanim ostrożnie zamknięto drzwi jego uszy zarejestrowały dwa wyszeptane słowa:
- głupi kot.
Może i głupi, ale wielce zadowolony. Jednak nie podniósł głowy, nie odpowiedział, spał dalej. A nikt więcej nie zakłócał jego spokoju. Oby noc minęła jak najszybciej, gdyż doczekać nie mógł się poranka.Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 10:29 Starą etykietą rządziły twarde, mocne prawa. Wiedziała to nawet służba, która zajmowała się domem dlatego pewnie żadne z identycznie ubranych istot nie mogło zrozumieć tego, czemu pozwoliła kotu zostać w domu. Pewnie znalazła sobie nowego pieszczocha, mówili, albo zlitowała się nad smarkaczem A może krew jej posmakowała?
Jak zawsze prawda była gdzieś po środku. Jednak pomimo tego, iż niektórych z nich ciekawił, innych odrzucał a jeszcze innych doprowadzał do szewskiej pasji to jednak byli służbą, a on gościem, więc nawet w nocy postarano się by jego ubrania doprowadzić do czystości i nad ranem pozwolić im spocząć na komodzie. Od rana również na polecenie Pani domu chodzono jak na palcach i bez potrzeby nie zaglądano do Szafirowej Sypialni póki gość sam się nie obudzi i i sam nie zażąda śniadania, potem był już całkowicie wolny i iść w swoją stronę. W dom wstrzymano się też z odkurzanie i nadmiernym odwiedzaniem wyższego pietra. W końcu Noir już tam nie było, była na chodzie już od ponad godziny. Nadzorowała prace w ogrodzie, w końcu kochała róże, ale nie mogla pozwolić, by ich zachłanne pędy zasłaniały ścieżkę i utrudniały spacery. Siedziała na bujanej ławce i przyglądała się słońcu, które jeszcze będące nie w pełni swej mocy grzało w miły, sposób, w południe zapewne będzie nie do zniesienia...
Drzwi do Szafirowej Sypialni jęknęły delikatnie i na palcach weszła służąca niosąca na tacce lukrowaną bułeczkę oraz gorące, parujące mleko do popitki na podstawce z maleńka świeczką, aby wciąż było ciepłe.Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 11:02 Cesar zwykle budził się tuż przed świtem, na krótką chwilę przed pokazaniem się pierwszych promieni słońca. Ale nie tym razem. Tego ranka leniuchował znacznie dłużej. Obudził się dopiero gdy skrzypnięcie drzwi podrażniło jego słuch. Otworzył jedno oko i uśmiechnął się zachęcająco do służącej. Nie odwrócił się, nie przeszkadzał, gdy kładła śniadanie. Dopiero gdy zamykała drzwi mruknął cicho:
- Kocisko może i głupie, ale szczęśliwe. - usłyszała. Zatrzymały ją te słowa na sekundę, a potem prawie wybiegła. Może to nie ona odwiedziła go w nocy, ale był pewien, że cała służba zaraz dowie się jaki ma czujny sen. Możliwe nawet, że zabrzmiało to trochę jak groźba, ale mało go to obchodziło. Wyskoczył z łóżka, przeciągnął się, zrobił kilka skłonów, serię pompek i wkładając bułeczkę do ust rozejrzał się za ubraniem. Prawie jednocześnie skończył jeść i przebierać się. Ciepłe mleko ugh, nie rozumiał jak można tak psuć ten wspaniały napój. Najlepsze jest dopiero co schłodzone po dojeniu, ewentualnie w temperaturze pokojowej te butelkowane. Ale wypił grzecznie, żeby nie urazić kucharza. Przemknęło mu przez myśl, żeby odnieść tacę, zobaczyć jak zareagują w kuchni, ale nie, dość znęcania się. Prawie zbiegł po schodach i zatrzymał się na chwilę. Zwykle zaczynał dzień od treningu, tak na wszelki wypadek, by nie wyjść z formy. Jednak chyba nie powinien. Nadrobi to po powrocie do domu, chociaż szczerze powiedziawszy nie miał na to najmniejszej ochoty. Zrobił parę kroków naprzód i przez otwarte drzwi jadali zobaczył poruszenie w ogrodzie. Może tam będzie Noir? Szybkim krokiem wyszedł na dwór i rozejrzał się. Jest. Przywitał ją uśmiechem. Podszedł, ale zatrzymał się o krok przed ławeczką nie wiedząc czy usiąść obok całując rączkę na powitanie, czy oprzeć dłonie na ławeczce za jej plecami i pocałować tak normalnie, jak kochankę, toteż nie zrobił ani jednego, ani drugiego, choć ledwo się powstrzymywał. Zmieniła go, to pewne, w życiu nie miał takich dylematów.
- Dzień dobry - powiedział wciąż uśmiechając się ale zostając na swoim miejscu.Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 11:24 Wampirzyca przyglądała się jak dwóch mężczyzn wycina niepotrzebne gałęzie róż formując kształt w coś, co wyglądało jak słoń. Potem usłyszała czyjeś szybkie kroki i coś, co brzmiało, jak urwane: 'słyszał ie, idiotko', obejrzała się za siebie i kiedy skrzyżowała wzrok wraz z dwoma stojącymi blisko okna kobietami te na chwile zamarły a potem wzięły szybko brudna zastawę i znikły w kuchni. Wampirzyca jeszcze długą chwilę wpatrywała się tamto okno, po czym wyprostowała się znów. Chyba czekała ją rozmowa.
Poprawiła rondo kapelusza i gdzieś pod jego fałdą otworzył się widok na główną ścieżkę z której strony zbliżał się jej nowy, koci znajomy. Uśmiechnęła się machinalnie. Widziała jego rozterkę, wiec wstała, nie musiała tego robić, ale jednak, po czym podeszłą i cmoknęła kącikiem ust w policzek.
- Witam. Mam nadzieje, że noc minęła spokojnie. - odparła i wróciła z powrotem na ławkę zapraszając go skinieniem głowy. - Śniadanie, jakie kazałam ci przynieść wystarczyło, czy mają przyrządzić Ci, coś jeszcze? - zagadnęła jak typowy gospodarz martwiący się o zadowolenie gościa.
Dzisiaj wyglądała lepiej, jej skóra miała nieco więcej kolorów niż chorobliwa bladość, na dodatek dotyk jej policzka był nieznacznie cieplejszy.
Poprawiła marszczącą się sukienkę na kolanach i spojrzała na niego zza przymrużonych powiek, słonce wdzierało się nawet pod kapelusz.
- Już czujesz się lepiej niż wczoraj? Strasznie i wtedy pobladłeś, a wargę... - złapała go delikatnie za podbródek dotykając kciukiem wargi starając się, by nie zabolało. - Mam nadzieje, że szybko się zrośnie, śladu raczej nie będzie.
Uwolniła go w końcu i i westchnęła odchylając głowę do tyłu i przymykając oczy.
- Cieszę się, że już wstałeś, chciałam o czymś z Tobą porozmawiać. - otworzyła jedno oko, zerkając na Muzykanta.Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 11:48 Spróbował przekręcić głowę, ale za wolno i buziak i tak trafił w policzek. No trudno, bywa i tak.
Nikt za bardzo mi nie przeszkadzał, choć sen mam czujny. - przyznał się, że słyszał w nocy służbę, a jednocześnie, że był zbyt zmęczony by zareagować od razu, a zresztą nic nie szkodzi. Usiadł obok niej, może nawet za blisko, odstęp na szerokość dłoni jednak zachował. Nie bardzo wiedział jak blisko może usiąść, a im prędzej naukę wspomnianą wieczorem rozpocznie tym lepiej.
- Nie, dziękuję. Śniadanie było w sam raz, chociaż mleko wolę zimne. Czuję się znacznie lepiej, jak nowo-narodzony. - odpowiedział z uśmiechem. O ranie prawie zapomniał, nie czuł jej, a nie miałby nic przeciw gdyby powtórzyć tamten pocałunek ze wszystkimi szczegółami. Sięgnął w pobliże jej ucha by pobawić się włosami okręcając je wokół palca, ale tak by nie szarpać, żadnego bólu nie sprawić.
Zapowiedziała rozmowę. Tak zwykle robiono wobec niego, by poruszyć poważne tematy. Nie lubił tego, chyba nikt nie lubi, ale czasem takie rozmowy są konieczne.
- o czym? - zapytał uśmiechając się zachęcająco. Ciekawe, czy zburzy jego radość z tego poranka, z tego, że może być tak blisko i najchętniej już by tu został. Co ma być to będzie, jak to mówią. A lepiej od razu mieć to za sobą.Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 12:15 Pocałunek na powitanie w policzek był dopuszczalny jeśli uważa się obdarowywanego za przyjaciela.
- W nocy pewnie zabrali twoje ubrania do prania, ale zazwyczaj starają się, by nie zakłócić snu. - drążyła mimowolnie wdychając głębiej powietrze.
Mógł usiąść zarówno na końcu ławki, jak i ramię w ramię z nią, ale szerokość dłoni, jak obrał byłą idealna i nie napotkała się z jej uwagą toteż ten teścik przeszedł pozytywnie.
- Zimne? - aż na niego spojrzała. - Do bułki z lukrem. Ciekawe... no ale dobrze, jak sobie życzysz. Zapamiętam.
Poczuła łaskotanie w okolicach ucha, kiedy końce okręcanych włosów przesuwały się po jej skórze.
- Uważaj z takimi gestami, inna od razu odskoczyłaby i ie chciała z powrotem obok Ciebie siadać. - przekręciła głowę opierając się policzkiem o oparcie ławki. nie kazała mu jednak przestać, nawet lubiła, jak ktoś bawił się jej włosami.
Po zachęcającym pytaniu mina nieco jej zrzedła, jakby niosła złe wieści.
- Pamiętasz o czym rozmawialiśmy wieczorem? - dwaj mężczyźni przycinający róże zerknęli na dwójkę ukradkiem. - Chciałeś, żebym nauczyła Cie nieco etykiety. Przemyślałam to, to obszerna, ale jednak zabawa, mało kto ja jeszcze przestrzega, choć zapewne po paru lekcjach będziesz dżentelmenem skradającym niewieście serca. Przemyślałam to i mogę cie jednak uczyć, ale za to chciałabym otrzymać to samo od ciebie. Widzisz... - zagryzła wargę i spojrzała przed siebie. - Świat idzie do przodu, a ja boje się zostawać, aż tak bardzo w tyle. Dlatego chciałabym abyś ukazał mi chociaż trochę mentalności i systemu wartości ludzi, jakich ty znacz. Wiem, czasem pewnie moje reakcje będą dziwne, ale wytrzymam. Zauważyłam, że za bardzo odstaje od reszty. - westchnęła i oparła łokieć o oparcie ławki, a policzek umieściła w dłoni. Zerknęła na siedzącego obok muzykanta i odgarnęła wchodzącą w oczy grzywkę. - Zrobisz to dla mnie...?Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 12:55 Jak na razie nie zapytała, czy słyszał coś poza zwykłym krzątaniem się po pokoju. Jakoś nie miał sumienia wspominać o tamtych dwóch słowach. Wystarczy, że służba o tym wie i teraz albo będą się bardziej pilnować, albo mówić w twarz, co o nim myślą gdy panienki nie będzie w pobliżu, by ukarać ich za bezczelność wobec gościa. Osobiście wolałby drugie rozwiązanie, choć mniej prawdopodobne. Jeśli zaś o śniadanie chodzi, to nie obchodziło go czy zimne mleko pasuje do czegoś czy nie, takie wolał od grzanego. Ale drążyć tematu nie zamierzał.
Prawie cofnął rękę, gdy zwróciła mu uwagę. Ale tylko prawie. Nie przeszkadzało jej to, toteż nie przestawał. A po chwili go zaskoczyła. Ponownie. Spodziewał się innego tematu, mniej przyjemnego, ale mniejsza o to. Zostaje w tyle... Musiał się chwilę nad tym zastanowić.
- Pocałunek zwany francuskim jest czymś normalnym na powitanie między dwojgiem ludzi, którzy są dla siebie kimś więcej niż przyjaciółmi. - czyżby właśnie zasugerował ile dla niego znaczy? No tak, ale skoro już zaczął, to nie powinien się wycofywać - można nie tylko trzymać się za ręce, czy pod ramię, ale wręcz obejmować idąc razem. Nawet dla mnie czasem ludzie posuwają się za daleko w swoich poczynaniach. Nikt już nie oburza się, gdy pierwsze spotkanie kończy się upojną nocą pełną namiętności. Kobiety niektóre w upalne dni noszą spódniczki, bądź spodnie ledwo siedzenie zasłaniające, a kostiumy kąpielowe to tylko malutkie kawałki materiału i sznurek. Chociaż słyszałem, że w Watykanie nie wolno nosić kobietom nic krótszego niż za kolana. Wkurza mnie gdy słyszę dzieci klnące niczym szewc i wyśmiewające starszych. Beztroskie, bo prawo zabrania nawet podniesienia głosu, by przywrócić je do pionu.
Zamilkł na chwilę. Nie bardzo wiedział, co jeszcze powiedzieć. Mimo wszystko nie miał pewności jak wielka jest różnica. Wydawało mu się, że taka odpowiedź wystarczy jako zgoda na tę "wymianę". Jeszcze nikogo nie uczył, ale jakoś go to nie przerażało.
Wyjął ostrożnie dłoń z jej włosów, złączył obie tworząc na dłuższą chwilę coś na kształt pudełka, a gdy jedną rękę cofnął, na drugiej dłoni leżała głowa pantery wielkości dużej monety z kółeczkiem na łańcuszek. Kosztowało go to trochę więcej mocy niż zwykle, ale wyglądało to jakby ktoś zmienił w kryształ rubinu prawdziwe zwierzę, zmniejszył je i odciął twarz.
- To mój ulubiony zwierzak. Dawanie prezentów bez okazji, komu się chce i kiedy chce, też lubię najbardziej. Mogę zmienić kolor jeśli chcesz, albo stworzyć w ten sposób coś innego. położył dłoń z kocim łbem na jej kolanach. Przemknęło mu przez myśl, że ta kobieta z cyrku zazgrzytała by zębami zazdrośnie porównując naszyjnik, który dostała z tym wisiorkiem.Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 13:40 Nie musiała pytać, w końcu udało jej się usłyszeć co nieco przed chwilą. Ale widać nie bulwersował się tym na tyle, by z miejsca ją o tym poinformować. Ale i tak zastanowi się nad karą.
Chyba wiadomo jakiego tematu się spodziewał. Zresztą i ta niedługo będzie musiała mu zapewnić bezpieczną podróż do domu, wiec trzeba z wyprzedzeniem kazać przygotować powóz i oporządzić konie... Choć przyjemnie jej było, kiedy był obok.
Siedziała w ciszy tracąc zainteresowanie kontrolowaniem kształtu przycinanego krzaka i zapatrzyła się dziec w świat ponad ramieniem Muzykanta. Skrzyżowała spojrzenie dopiero, jak się odezwał.
- Więcej niż przyjaciółmi? To znaczy, że są zaręczeni? - upewniła się. - Pocałunek w usta, zwłaszcza taki namiętny wśród gości był niemal skandalem, jedynie dopuszczalny był łagodny pocałunek w policzek. Pewnie przez takie, publiczne nieokazywanie uczuć większość małżeństw była nieszczęśliwa. - zastanowiła się nad tym chwile i powróciła do słuchania. Udała, że nie wyczuła sugestii.
Przytaknęła.
- Tak, widziałam, kiedyś parę kochanków obejmującą się, a kobieta trzymała dłoń w tylnej kieszeni spodni swojego partnera. No tak zabrzmiałam jak przyzwoitka. - oparła dłoń na czole robiąc klasycznego 'facepalm'-a. Słuchała jednak dalej. Spodziewała się usłyszeć o tym, iż kobiety płacą, za skrawki ubrań, jakie mają rzekomo nazywać się 'ubraniami'. Jednak najbardziej dobił ją fakt, iż dzieci klną i nie mają szacunku do starszych, a nawet rodziców, dziadków czy też nauczycieli. Nikt nie chce, a raczej nie może nic z tym zrobić, o wynalazku zwanym 'bezstresowe wychowanie' też słyszała.
- Zatem i ta epoka am swe zalety i mankamenty. - wspomniała po krótkiej przerwie. - Dawniej nie wyobrażano sobie, by dziecko podnosiło głos, czy też sprzeczało się z jakąkolwiek osobą o dużo większym bagażu doświadczeń i lat, kobiety mogły wprawdzie odsłaniać ramiona i dekolt, ale cała strefa od biustu, aż po kostkę byłą zarezerwowana tylko dla małżonka, a i tak większość kobiet była wychowana tak, iż nawet, kiedy starali się o dziecko robili to przy zupełnej ciemności, tak by nawet mąż nie mógł zobaczyć ciała żony. Co mnie cieszy, to w tych czasach niemal zupełnie znikły tak mocne granice klasowe i kochankowie nie muszą się już ukrywać nawet jeśli jedno ma rodzinę dużo bogatszą. Ala te czasy już minęły. - dopiero teraz, mówiąc o tym głośno zauważyła, że jej epoka przy porównaniu też nie była taka idealna.
Poprawiła znów rondo kapelusza, jakie przyklapło zasłaniając jedno z jej oczu i przyjrzała się naszyjnikowi.
- Doprawdy moce niektórych istot są zadziwiające. Nie, nie trzeba. - zerknęła na niego. - Dziękuję. Poszukam później jakiegoś pasującego łańcuszka. - zamknęła główkę w klatce ze swojej dłoni. - Wybacz chwilowo nie mam przy sobie nic, czym mogłabym się odwdzięczyć.
No brawo pierwszy raz ją ktoś wprowadził w zakłopotanie. Zazwyczaj to w jej roli leżało zaskakiwanie innych, a to proszę.Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 14:29 Nie miał pojęcia, że słyszała fragment tamtej rozmowy, więc los służby nie zakłócał jego spokoju. Jej reakcje na to co mówił były niemałym zaskoczeniem. Zaręczeni? jak ująć to w słowa...
- jest coś pośredniego między przyjaźnią, a zaręczynami. Wielu nawet tego nie robi i mieszkają razem bez ślubu, maja dzieci. Co kłóci się jednak z moja wizja rodziny. Dzieci powinno się mieć po zaślubinach. - wyjaśnił. I koniec z sugestiami. To może być zbyt wielki krok naprzód, więc nie będzie niczego sugerował.
Jednak miał powód do dumy. Udało mu się nie parsknąć śmiechem na słowo "przyzwoitka". Nie dodawał więcej komentarzy do jej wypowiedzi poza jednym.
- To, że ktoś daje Ci podarek bez szczególnej okazji, nie oznacza, że koniecznie trzeba dać coś w zamian. Cieszę się, że Ci się podoba. - Zrobił ruch wolną ręką w stronę jej policzka. Zawahał się, zatrzymał na chwilę, lecz po chwili dotknął jej policzka przymkniętą dłonią i pogłaskał go stawami palców tuż za paznokciami. Spodziewał się, że niedługo będzie trzeba wrócić do siebie. I tak już nadużył gościnności.
Ale jednak musiał powiedzieć coś jeszcze:
- bezstresowe wychowanie to najgorszy wynalazek jaki znam. Takim dzieciakom pozwala się na wszystko, chowa pod kloszem, a potem gdy dorosną dostają porządnego kopniaka od świata, bo nijak się to ma do normalnego życia. - tak bardzo nie chciał odchodzić, że mówił o wszystkim w przypadkowej kolejności tak jak mu się przypomniało.
Nachylił się zbliżając twarz do niej i lekko przekrzywiając głowę. Zatrzymał się tak, że prawie stykali się nosami. Mógł posunąć się dalej, ale to również mogło być za wiele. Boże, czy to jego głupie serce musi walić tak głośno?Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 15:21 Tak, los służby spoczywał ana jej barkach, a gość ma się czuć jak na urlopie. Miała nadzieje tylko, że nie zauważy braku jednej z kobiet. Jej domem rządziły twarde zasady, jedną z nich było specjalne traktowanie gości, jeśli ktoś naruszył tę zasadę bez dyskusji był zwalniany. Ale pech pracowników polegał na tym, iż to, co działo siew tym domu, pozostawało w tym domu, a każdy, kogo zwolniono ze służby, tego również zwalniano... z życia.
Zmarszczyła nieznacznie nosek.
- Bez ślubu rodzina nie istnieje, ludzie zmieniają się nie do poznania. - fuknęła i zaplotła ręce na piersi. Pierwowzorem było: 'zmieniają się w zwykłe zwierzęta', ale w porę zmieniła myśl.
Nie wiedziała, czy przejąłby się tym, co powiedziała, ale wolała nie sprawdzać.
- Bardzo podoba... - zniżyła wzrok i z powrotem rozwarła palce przyglądając się wisiorkowi, po czym zmrużyła powieki i przymknęła je w końcu czując miłe łaskotanie na policzku. Czułą to tak mocno, jakby wszystkie nerwy, z całego ciała przeniosły się akurat na miejsce, jakiego dotykał. O dziwo przestała go słuchać, znaczy słyszała co drugie słowo starając się wychwycić jakiś sens, ale było cięższe niż myślała, bo większa część jej uwagi skupiała się na tej miarowej pieszczocie. Rozwarła powieki i zobaczyła kota dużo bliżej niż wcześniej. Oparła smukła dłoń na jego klatce piersiowej, jakby chciała go odepchnąć, ale poczuła niemal jak serce uderza o jej wewnętrzną część. Zdawałoby się, jakby wystarczyło zacisnąć palce, by je pochwycić. Druga ręka poszła gdzieś za jej plecy łapiąc za twardy przedmiot i podsuwając ich bliżej od twarzy. Wachlarz pstryknął i rozłożył się rzucając cieć na twarz wampirzycy i Muzykanta, po to, by mogła spokojnie sama pokonać dzielące milimetry i złączyć ich usta. Sama przekrzywiła nieznacznie głowę i poruszyła wargami pogłębiając kontakt jeszcze mocniej.
Za to dzielny torreador i byk na cienkiej tkaninie wachlarza walczyli dzielnie zasłaniając całującą się parę.Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 15:57 Nie miał pojęcia o zasadach, jakie panują w tym domu, a w swoim ich nie ustalił. Nie było dla kogo, bo przecież Veis to typowy odludek, raczej rzadko będzie tam zaglądał. To nawet lepiej, bo współlokatorem byłby trudnym. Na szczecie w nocy nie otwierał oczu, nie widział służącej, więc nie mógł zapamiętać jej twarzy. Jak można zauważyć brak kogoś, kogo się nie widziało?
Cieszyło go, że pomysł życia "na kocią łapę", jak mawiają ludzie, nie spodobał się jej. Może i jest to czasochłonne, ale wolał przechodzić przez wszystkie etapy znajomości po kolei. Ciekawe czy wampiry mogą mieć dzieci? Ale czy to ważne? jeśli zdoła ją uszczęśliwić chociaż przez czas swojego krótkiego życia, zrobi to. Jak będzie chciała to przygarną jakąś sierotę... Zaraz, czy nie wybiega myślami za daleko w przyszłość? Przecież nie wie nawet jak skończy się dzisiejszy dzień. Ale to takie miłe marzenie...
Uśmiechnął się na widok wachlarza, choć na krótko, bo zaraz złączyli się w pocałunku. No tak, służba nie powinna tego widzieć. Będzie pamiętał, by nie robić tego, jak nie będą mieli czym się zasłonić. To nie będzie łatwe, lecz zrobi jak trzeba. Dla Niej. Nie próbował przytulić jej, przyciągnąć bliżej siebie. Dłoń na jego piersi wyznaczała pewną granicę, więc nie będzie jej naruszał. Pochodzą z różnych epok i nawzajem muszą uczyć się siebie, często idąc na kompromis. Odsunął się od Noir kiedy zaczęło mu brakować oddechu, przez to wszystko jego ciało pomyliło ich rytm. Musnął jeszcze raz jej usta swoimi i położył rękę za jej plecami wzdłuż oparcia ławeczki, by móc objąć ją ramieniem, jeśli przytuliła by się do niego.
- Poza tym ludzie albo boją się tych, co wyglądają inaczej, albo ich nienawidzą. Zwłaszcza dorośli. Dzieci czasem są zamiast tego ciekawe i podejdą by porozmawiać. A Moria pewnie jeszcze podsyca tak strach jak i nienawiść. - wspomniał rozmowę na placu zabaw. W ogóle po co podejmuje taki temat? Powinien piać z zachwytu, prawić komplementy, ewentualnie zagrać, bo tak najłatwiej mówiło mu się o uczuciach, a wyskakuje z ludźmi. Zaczyna gubić się w tym wszystkim, a skoro tak powinien wracać do siebie. Tylko, że nie chce. Jeśli pójdzie, nie wiadomo kiedy znów zobaczy te piękne oczy, usłyszy ten cudowny głos, poczuje ten wspaniały zapach... No tak wpadł po uszy i to wobec wampira. Ale jemu akurat to odpowiadało.Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 17:00 Oczywistością, było, że pomysł posiadania 'rodziny', bez ślubu wydawał jej się głupotą. Wszystko musiało iść według ustalonych rzeczy, nawet jeśli małżeństwo było tylko papierkiem, to nic nie odda uczucia, jakie przepełni serce, kiedy obudzi się w łożu po pierwszej, wspólnej nocy i spojrzy na śpiącego obok męża, czy też żonę. I od samego, wczesnego ranka już się dobrze wie, że to właśnie z tą osobą będzie szło się przez życie, to w niej będzie oparcie i to ona będzie świadkiem każdej sekundy naszej egzystencji. Tak, wampirzyca miała do tego nieco zbyt romantyczne podejście - zapewne przez książki! - ale zwykle coś nieosiągalnego było dużo piękniejsze.
Tak wampiry mogły mieć dzieci, tak samo jak mogą mieć kochanków z innych raz, czy też ludzi. Ale to toksyczna miłość z której koniec końców korzysta tylko jedna ze stron, bo zakochana wampirzyca potrafi być w działaniach nawet bardziej barbarzyńska niż niejeden mężczyzna.
Wachlarz znów stuknął składając się i rażąc wampirzyce w oczy, nadal czułą ciepło na dłoni i wargach, tuż p otem oblizała się i pomachała znów rozłożonym wachlarzem. Wyglądała tak, jakby nic się nie stało. Mimika opanowana do perfekcji.
- Sądzę, że lepiej jest bać się kogoś 'innego', niźli do niego lgną. - przesunęła się nieznacznie uważając na ewentualne drzazgi w ławce i oparła policzek o ramię Muzykanta przy okazji wachlując tez i jego. - Czasem niektórzy z nich przeżyli tylko dla tego, że bali się ciemności. A MOIRA stara się ich pilnować jednak jej najgorszym błędem jest to, iż każde stworzenie biorą za złe. Co innego, kiedy uganiają się za mną, a co innego jak za Tobą. - zerkneła nieco w bok i znów zamknęła wachlarz zdecydowanym ruchem. - Każe przygotować wóz. - odparła i wstała wymijając ławkę i idąc w stronę w domu. Niesprawiedliwe było takie trzymanie go, przynajmniej nie za pierwszym razem, w przeciwnym wypadku zrobi się to podejrzane.Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 17:32 Czemu ten pocałunek wydawał mu się zbyt krótki, choć sam go przerwał?Czemu tak bardzo chciał wrócić na piętro i... Nie tego nie zrobi, trzeba trzymać się jakichś zasad, a to by było zdecydowanie za szybko.Kiedy oparła się o niego, jego dłoń zsunęła się z oparcia obejmując ją. Podziwiał ten spokój, jakby nigdy nic. W tej chwili nie musiałaby czytać jego myśli, wystarczyło głębiej zajrzeć w oczy, by zobaczyć, że najchętniej zostałby tu już na zawsze... Ale dał jaj wisiorek zamiast pierścionka. Pierścionek powinien być ze szlachetnego metalu jedynie ozdobiony klejnotem, a zresztą na to jeszcze stanowczo za wcześnie. Jeśli mu na to pozwoli, znajdzie odpowiednią ozdobę i zada "to" pytanie. Ale chwila? o czym on do diabła myśli? Czyżby był... Nie, przecież nie możliwe, żeby tak szybko... tak twierdził rozum, a serce zaprzeczało, mówiło zgoła co innego. Musi się skopić do ciężkiej niespodziewanej... Jakoś udało mu się skoncentrować na jej słowach, a nie cudownej melodii głosu.
- Nie mów tak. Nie jesteś złem, a ja tym bardziej nie jestem dobry. Różnimy się owszem, ale nie ma tu ani zła ani dobra. Nie jestem święty, a są gorsze istoty od nas. Wielu ludzi zasługuje na miano potworów w przeciwieństwie do Ciebie. - Myli się? I co z tego? Odbierał ją taką, jaka była wobec niego, a opinia reszty świata go nie obchodzi. Kocha tę wampirzycę i basta, jak poprosi by przyprowadził jej człowieka na kolację, jako anie główne zrobi to. Zaraz, kocha? padło to słowo? Tak. Widać nie wierzy się w miłość od pierwszego wejrzenia, póki się jej nie doświadczy, a w życiu nie był niczego tak pewien, jak to, że jest to właściwe słowo na określenie tego, co do niej czuje.
Powóz? tak szybko? Chciał ją zatrzymać, zostać jeszcze, ale tylko jego dłoń zsunęła się po jej ręce. Jednak złapał jej dłoń i wstał również. Chciał wykorzystać te ostatnie wspólne chwile. Że co, to samolubne? Może i tak, ale co z tego?
Chciał coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły w gardle, więc tylko szedł obok przyglądając się jej z uwielbieniem godnym bogini. Póki tu jeszcze jest nie zostawi jej samej. No chyba, że będzie musiała iść do łazienki, czy coś w tym rodzaju.Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 18:29 Kiedy ramię gościa objęło ją reszta jej ciała, ta bliższa mu dopasowała się machinalnie do jego kształtów, jak druga polówka jabłka, na dodatek tak,z e obojgu było wygodnie, a przynajmniej tak sądziła. Przypatrywała się przez dłuższą chwilę ruchom starego, hiszpańskiego wachlarza w jej dłoni. Nie mogła na niczym skupić myśli znów przestała wachlować i westchnęła. Była w maleńkiej rozterce, ale już sama, zaistniała w jej życiu rozterka, byłą czymś ogromnym, przygniatającym piersi i uniemożliwiającym oddech.
Zaśmiała się pod nosem.
- Zatem jesteśmy niczym 'uber mensch' - ludzie działający poza dobrem i złem, nie więzieni przez reguły moralności. Ani anioły, ani diabły. - zerkneła jeszcze na niego zanim zdecydowała się, iż to już odpowiednia pora, by może bez obaw o jego zdrowie odesłać gościa do domu.
Kocha. A co ona do niego czuła? Był dla niej pięknym stworzeniem, błyszczał, tętnił życiem i energia, był też na swój sposób pociągający, jak to mężczyzna. Miał swe zalety, nawet był poniekąd uroczy - zupełnie jak orientalny, ginący gatunek. Taki, którego nie wolno dotykać, jedynie cieszyć oczy widokiem go w naturalnym środowisku. Jednak znała go zbyt krótko, by móc bez cienie pomyłki powiedzieć co czuje konkretnie, jednak póki co jej jedynym hamulcem, było to, iż sam nie był wampirem. W tym przypadku miłość, przyjaźń i słabości do konkretnych jednostek przegrywały w niepisanymi prawami, chęcią przedłużenia gatunku i otrzymaniu potomka z niezachwianym, dobrze złożonym ciągiem czystych genów. W tym jedynym przypadku nie było odstępstw, a sami krwiopijcy byli ostentacyjnie bezduszni. Raz się tylko zdarzyło, że w łonie wampirzycy dorastała krzyżówka, coś na co wampiry reagowały z furią. Nie było dysput ani targów dziecko nie przeżyło nawet miesiąca od poczęcia, matka zresztą też. Ojciec za to zapewne jeszcze żyje, nie ukarano go w żaden sposób, bo jasnym było, ze wina leżała tylko i wyłącznie po stronie tamtej dziewczyny.
Poczuła ucisk na dłoni i odwróciła się spoglądając na niego pytająco, ale nie zatrzymując się. Czekała, aż odezwie się, odpowie, czemu niemal ją zatrzymał, ale przedłużająca się cisza skłoniła ja do rozluźnienia napiętych mięśni, choć dłoni nie zabrała. Co chwile zerkała na mężczyznę nie mogąc opędzić się od myśli, że wciąż na nią patrzy. Z czystej nudy nie chciało jej się iść prosto do głównego lokaja wiec rzuciła przez uchylone okno do jednej z myjących meble służek.
- Powóz. - jedno słowo wystarczyło, by ta wytarła dłonie i przeszła szybkim krokiem prosto do stajni oddalonych nieco od reszty ogrodu.
Sama wampirzyca przeniosła wzrok na Cez'a.
- Czemu nic nie mówisz? Jakiś inny kot ukradł Ci jezyk? - spytała nieco żartobliwie widząc, że nadal ma dłoń w jego dłoni. Czułą bijące od niej ciepło.
Parka nadal stała w ogrodzie, niedaleko krótkiego, różanego labiryntu ,to jest wysokim, równo przyciętym krzakom róż, jakie wiły się przez kilka metrów tworząc prowizoryczny, łatwy do przejścia labirynt.
- Chodź. - pociągnęła go w stronę wysokich, na niemal dwa metry krzaków i przeszła parę kroków upajając się wonią kwiatów, jakich pąki rozkwitały dookoła, wyglądając jak obserwujące gości ślepia.Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 18:59 Użyła jakiegoś niezrozumiałego stwierdzenia, ale zaraz wyjaśniła jego znaczenie. Upajał się widokiem jej twarzy, zapachem, dotykiem. Tak zdecydowanie stracił głowę podczas pierwszego spotkania. Chylącego się nieuchronnie ku końcowi, kiedy będzie trzeba wrócić do siebie i jego zdaniem stanowczo za krótkiego. Nie wiedział nic o obyczajach wampirów, raczej spodziewał się, że reszta Arystokracji nie będzie chciała go zaakceptować przy Niej. Ale to go nie obchodziło, równie może być tym "sekretnym kochankiem" ukrywanym przed resztą śmietanki towarzyskiej pod postacią służby, czy choćby grajka. Ta druga rola nawet bardziej by mu odpowiadała. Mógłby muzyką uśpić cale towarzystwo, czule przebudzić Nior gdy inni będą pogrążeni w głębokim śnie i... opcji jest wiele i pozostawmy je w sferze domysłów.
Nie mógł się powstrzymać, zaśmiał się na wzmiankę o innym kocie, ale zaraz potem odparł cicho:
- Twa uroda odbiera mi mowę.
Myśli różnych mam pełną głowę.
Tyle rzeczy powiedzieć bym chciał,
lecz nie wiem od czego zacząć bym miał.
No tak, do tego wszystkiego jeszcze gada wierszem. Coś mu mówiło, że na dłuższą metę nic z tego nie będzie, ale drugi głos szeptał cicho by cieszył sie tą chwila i jego właśnie słuchać wolał. Nawet nie zwrócił uwagi jak wydala polecenie służącej, a z chęcią wykonał jej polecenie. Nie zważał na to, co wokół się dzieje. Ona była dla niego najważniejsza. Dla niej byłby w stanie pokonać całą armię prowadzoną przez Ethana, wystarczyło by jedno jej słowo.