To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Las Drzwi - Korytarz

Anonymous - 21 Listopad 2014, 06:56

Chłopak szedł grzecznie za Falythią gdziekolwiek ona prowadziła. Sam nie miał jakiegoś parcia na tą część wycieczki. A poza tym, to nadal pamiętał jej imię! Był z siebie nieziemsko dumny, ale i tak milczał podczas całej wędrówki jaką odbyli. W końcu jednak znaleźli się w lesie. Pięknym nawet, Haley już wiedział, że polubi tę dziewczynę bardziej. Znała takie przecudowne miejsca i pokazywała je mu. Choć w sumie nie wiedział czy to był akurat zamierzony cel. Wolał zamiast rozmyśla, rozglądać się i podziwiać. Do tego czuł się stworzony. Choć to dziwne, bo marionetka czuć nie powinna przecież. W końcu zatrzymali się przed jakimiś drzwiami. Drzwi w lesie. To śmieszne. Chłopak aż zachichotał cichutko pod nosem i spojrzał na ciemnowłosą dziewczynkę.
- Naprawdę chcesz przejść przez te? - spojrzał na nią dziecięcymi oczyma z ufnością i pokiwał główką. - No dobrze, mogą być te - przyznał i złapał ją za rękę. Jakoś nie miał pewności, że za nimi staną dokładnie gdzie chcieliby stanąć, ale czy było inne wyjście? Nie chciał sam podejmować jakiś decyzji, bo co jak jednak te prowadzą tam gdzie dwójka chciała się dostać? Po pierwsze wyszedłby na zarozumiałego idiotę, po drugie straciłby w oczach Falythii, a po trzecie ściemniało się. Nie wiedział jaka pogoda czeka na nich po innej stronie, ale wolał nie ryzykować na własną rękę kolejnej nocy na zewnątrz. Szczególnie w jakimś ponurym lesie. To musiał być okropne przeżycie, Haley nawet nie chciał sobie tego wyobrażać, po prostu zacisnął dłoń w rączce brunetki i był gotów z nią przejść pomimo obaw. Bo przecież musieli to zrobić, a to jakie drzwi wybiorą, to już inna sprawa. Zawsze mogli rzucać kostką i wyszłoby na to samo. Ale Haley zaufał przeczuciu towarzyszki. I miał nadzieję, że nie wyjdą na tym źle.

Anonymous - 24 Listopad 2014, 10:41

Widziałam, że las robi na nim takie samo wrażenie jak na mnie. To wspaniałe ..móc napotkać zupełniem przypadkiem pewną osóbkę, która z czasem okaże się być podobna do Ciebie. Może znajdziemy jeszcze więcej wspólnych upodobań? Czas tym razem był na korzyść dla nas. Przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedy Haley spojrzał na moją buźkę ułożyłam usta w dzióbek zastanawiając się dłuższą chwilkę, jednocześnie pognałam wrokiem do drzwi, które wybrałam.
-A wydaje Ci się, że inne będą lepsze? Eh.. może lepiej przejść jż przez te..bo zastanawianie się zajmie nam mnóstwo czasu. A czy warto tracić go na wybór, niż chcieć czym prędzej trafić tam gdzie chcę Cię zaprowadzić? Ajć, chodźmy! -
Uradowana zacisnęłam paluszki swej dłoni na ręce Haleya i otworzyłam drzwi ciagnąc go ostrożnie ze sobą. Zniknęliśmy! /zt x2

Anastasia - 17 Czerwiec 2015, 23:37

- Anastazjo? - Ciszę przerwała staruszka zdyszanym głosem, świadczącym o zbyt szybkim tempie narzuconym przez kotkę. Nie miała pojęcia dokąd ta nagle wyrwała z miejsca, ale widocznie musiała mieć jakiś plan, który pragnęła pomóc jej zrealizować. Chociaż lub aż tyle mogła zrobić. Z uwagą przyglądała się towarzyszce dostrzegając ile różnic zaszło nie tylko w jej wyglądzie, ale i charakterze. Dwie inne Anastazje - jedna w głowie, druga przed oczami. - Twoje włosy już nie są białe, zmieniłaś się. - Na te słowa dziewczyna przeczesała palcami kilka kosmyków.
- Ach tak. Przefarbowane. - To była pierwsza z poczynionych własnowolnie zmian i jak się później okazało, zapoczątkowała ona szereg kolejnych. Śmiała podejrzewać, że nawet teraz całość się jeszcze ostatecznie nie ukształtowała, więc tylko pozostało wypatrywać nadejścia nowych. - Spędź ze mną więcej czasu, a przekonasz się jak bardzo. - Co do tej propozycji miała mieszane uczucia - o ile można tu było o nich mówić - niby kochała panią Elizabeth, była z nią związana więzią, którą mało kto mógł zrozumieć, dlatego jej ponowne pojawienie się w życiu kotki było tak bardzo upragnionym marzeniem. Z drugiej jednak strony, czas który upłynął od śmierci babuni zrobił swoje na tyle skutecznie, że Anastazja zdała sobie sprawę, że niektóre marzenia powinny nimi zostać do końca. Nie wszystko warto rozgrzebywać, wracać do przeszłości, kiedy już rozpoczęło się nowe życie. To tylko spowolni, znów zawróci do punktu wyjścia, a przecież tak gładko szła na przód.
Tak jak teraz. Mimo, że miała kobietę na wyciągnięcie ręki, starała się trzymać w ryzach swoje ckliwe odruchy. Nie mogła pozwolić sobie na dokładanie nowych słabości, bo jeśli z jakichś powodów los uraczy następny raz samotnością, musi z podniesioną głową to znieść. Bez płaczu. Bez wątpliwości jak postąpić. Uśmiech już od pewnego czasu zniknął z jej twarzy, zamiast niego zagościło skupienie. Wczorajszego wieczora sprawnie przemierzała te okolice, nawet nie mając ochoty się dokładniej rozejrzeć, a planując jak najszybciej odnaleźć dobre miejsce noclegowe. Mimo to obrazy mijanych miejsc zostały zarejestrowane, więc kwestią czasu było, kiedy natrafi na ślad tego jednego, konkretnego...
- Jest, nya!
Ich oczom ukazały się drzwi, zresztą chyba tysięczne dziś mijane. Przecież był to Las Drzwi, gdzie tylko nie spojrzeć, tam różnorakie można napotkać. Do tej pory kotka jeszcze nie spróbowała zagłębić tajemnicy, co też takiego się za nimi znajduje. Potwory? Bogactwo? Nieznane nikomu miejsca? Czy pokazują one przeszłość, przyszłość, pragnienia? Koszmary? Mogła gdybać latami, a i tak najłatwiej było zdobyć odpowiedź testując na własnej skórze. Lecz ta konkretna para, która się przed nimi jawiła, pozbawiona została magicznych właściwości będąc zwyczajnym wejściem na niekończący się korytarz. To nim śniąc podążała.
Chwyciła pewnie za klamkę, a zanim zdążyła ją nacisnąć w okolicy rozległo się warknięcie. Brzask. Na śmierć o nim zapomniała. Co za wyrodna właścicielka, jak mogła! Och, już czuła, że przez długi czas sama sobie tego nie wybaczy. Przecież miała zacząć go szukać, jeśli do poranka się nie pojawi. Tymczasem teraz, coraz bliżej południa, chowaniec wrócił sam zupełnie zapomniany. To się nie godziło.
- Brzask, wybacz kochany. Nyah, nic mnie nie usprawiedliwi. - Przykucnęła, by chwilową dawką czułości nieco złagodzić ewentualny żal, lecz bestia nawet nie zamierzała do niej podejść. Minęła kotkę szerokim łukiem skupiając się na drugiej postaci - Elizabeth. Czujnie się w nią wpatrywał, węszył szczerząc przy tym zęby, a później nastroszył swoje i tak przerzedzone, rude futro i kolejna fala jazgotu wydobyła się z jego pyska. - Brzask! Uspokój się. Tak się zachowywać nie będziemy. - Stanęła mu na linii, stanowczo odradzając dalsze bliżej nieokreślone działania. A kiedy zwierz odpuścił widząc z jak mocno zaślepionym człowiekiem ma do czynienia, odwrócił się tyłem i tyle było go widać, gdyż zniknął znów gdzieś odchodząc. Czyżby wiedział coś, o czym i Strach nie miał pojęcia, choć powinien?
Westchnęła z rezygnacją. Nie w ten sposób chciała to rozwiązać albo chociaż osiągnąć inny skutek. Tą metodą pupil znów przepadł, a kotka nie lubiła zostawać bez niego w pobliżu. Trudno powiedzieć, o które z nich się bardziej obawiała, jednak razem stanowili naprawdę zgrany duet. Cóż. Wróciła do drzwi, bez zbędnego patosu dostając się z ich pomocą do środka korytarza. Widok jaki tam zastała wcale jej nie zaskoczył, chociaż nigdy nie miała okazji tutaj być - o dziwo nie różnił się od tego z koszmaru. W magicznym świecie nic już nie było w stanie zaskoczyć, tu rzeczy dziwne miały miejsce na porządku dziennym, od normy odbiegała tylko zwyczajność.
- Dokąd zmierzasz? Wiesz co znajduje się za nimi wszystkimi? - Zapytała, gdy za nimi nie było już widać wejścia, a wyłącznie czarną przestrzeń.
- Nie, nya. To tylko silne przeczucie, muszę je sprawdzić. - Usłyszała tylko cichy chichot, zapewne jako reakcję na wykazywany upór. Nic do stracenia nie miała, więc skoro Elizabeth tu jest, to i dom musiał. - To tutaj. - Zatrzymała się w miejscu stojąc tuż przed starymi, grubo oprawionymi drzwiami. Te, dokładnie te same w nocy przekraczała. Były tu i niemalże słyszała ich wołanie, zapraszanie do swojego wnętrza. Nie było mowy o pomyłce.
Ciężko zaskrzypiały w efekcie otwierania. Chłód znów owiał jej twarz, a gęsia skórka zaczęła pojawiać się na całym ciele. Ta sama ciemność nie sugerowała niczego konkretnego, choć brak zapachu wypieków wywołał lekkie zawahanie. Nie, nie, nie. Krok na przód i jeśli istniejesz, to po prostu bądź.

zt

Mirana - 30 Styczeń 2018, 01:46

Mówią, aby na dywany nie wchodzić w butach! Szanować, dbać, czystość zachować. Ale czy to samo dotyczy głazów? Chyba nie, prawda? A co, jeśli się zgubi ich po drodze kilka? Chyba to nie zaszkodzi, nie naniesie brudu wraz z gościnnością?
Jawił się Miranie korytarz pełen drzwi, jawił niczym czerwony dywan gwiazdom - prosto i podłużnie. A zaraz za lśniącym łańcuchem na poręczach czekają setki osobistości - każda z innego miasta, o innym życiorysie, marzeniach i problemach. I tak czekają jako nieznajomi, aby zebrać te cząstkę swojej ukochanej gwiazdy. I tak samo stoją tutaj te drzwi, jedne obok drugich, oferując nieznane. Przy których się zatrzymać, na ile im pozwolić? To tylko jeden mały autograf wraz ze zdjęciem! Czy może jednak więcej - może zapragną nas pociągnąć za dłoń i zaciągnąć na swoją stronę? Może zdołają coś wstrzyknąć, może wbiją nóż w miękkie serce.
Które drzwi wybrać, do których wyciągnąć dłoń, za którą klamkę szarpnąć...
Żadną.
A przynajmniej nie będąc od nich co najmniej dwa razy wyższą i szeroką jak zestaw pięciu. Buty się ściąga przed dywanem, ale głazy można już zrzucić na niego. I tak odpadały, jeden po drugim, ujawniając skaliste cielsko. Nadal sporej wagi i objętości, lecz będące w mocy przecisnąć się przez jedne z setek wrót. Choć gubi swoją część, zachowa pełnię marzeń i pozytywnej energii. Aczkolwiek tej potencjalnej nie aż tyle.
Raz, dwa i trzy, wpadam w losowości wir. Jedne drzwi, drugie drzwi, za którymi będziesz Ty? Poznam cię jeszcze dziś, niech oddalą się mgły! Raz, dwa, trzy, będziesz to... Ty!
Szarpnięcie za klamkę. Jakby zamknięte. Drugi raz. Tak, teraz zdecydowanie lepiej ją ujęłaś. Tak wielkie dłonie potrzebują chwili na dostosowanie się do małych przedmiotów. I tylko schyl głowę, ugnij kolana, a przejdziesz tam cała! Jeden, krok, drugi krok...
Przepaść.
To już nie ten, to inny świat.

z/t



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group