Anonymous - 15 Maj 2011, 15:43 A więc pomysł spotkał się z aprobatą pozostałych - och, jak miło! Okazało się także, iż Drakar, tak samo, jak panienka, należy do zacnej rasy Lunatyków. Spojrzała na niego i nieznacznie uniosła kąciki ust, co od biedy można uznać za całkiem sympatyczny uśmieszek. Cóż, miała sentyment do tej rasy, zapewne dlatego, że sama była jej przedstawicielką. Uważała siebie (i całą resztę "swoich") za najzdolniejszych, najładniejszych, najinteligentniejszych i w ogóle najlepszych - oczywiście zaraz po kotach. Tak, tych niezależnych, uroczych futrzaków nic nie było w stanie przebić, przynajmniej w mniemaniu tejże białowłosej i wiecznie bladej dziewoi.
Na propozycję Grape tylko skinęła obojętnie główką, jakby jej się gdzieś śpieszyło. Zaraz też zaczęła się dyskusja na temat sposobu podziału grupy. Po chwili włączyła się do niej także panienka.
- Jestem za grupkami trzyosobowymi w składzie zaproponowanym przez Terra. - powiedziała, splatając palce dłoni i przenosząc je pod brodę. Skierowała wzrok na policjantów i natychmiast zauważyła, iż jeden z nich zmierza w stronę osobliwej grupki, to jest - ich. Skrzywiła się mimowolnie i przeniosła dłonie spod brody na biodra, nadając swej sylwetce ciut władczy wyraz. Te ich idiotyczne prośby... I potem ludzie się dziwią pokoleniom podobnym do tych, jakimi były osiedlowe "dresy". Pokiwała niecierpliwie głową, po czym odwróciła się i podreptała za Rei, machając dłonią na resztę grupy. Odwróciła się na moment i gestem rozkapryszonego dziecka pokazała mężczyźnie język. Po prostu nie mgła się powstrzymać, ludzie są tacy zabawni, kiedy się denerwują. Później jest przynajmniej pretekst, aby któregoś się pozbyć - proszę pani, ale to on zaczął! Jakbym widziała dzieci z przeciętnej, ludzkiej szkoły we wczesnych latach życia...
Gdzieś tak w połowie drogi do zaułka poczuła, że coś miękkiego ociera się o jej nogi. Lekko zdezorientowana spojrzała w tym kierunku. Przez chwilę widziała jednie swoje szare trampki i chodnik, aczkolwiek za chwilę jej oczom ukazał się kotek we wszystkich kolorach tęczy. Momentalnie jej twarzyczkę rozjaśnił szeroki, promienny uśmiech.
- Cheshire! - zawołała, przykucając. Podrapała zwierzę za uchem, na co zareagowało ono z lekka wyniosłym mruczeniem. Podniosła głowę i rozejrzała się. Zaraz znów spojrzała na swego Arlekina, przykładając palec wskazujący do ust i wydobywając z gardła cichy syk. Taki umówiony sygnał, by zwierzak ponownie stał się niewidzialny. Starło się tak, jak przewidywała. Kot, może z lekkim ociąganiem, ponownie rozmył się w powietrzu. Loire wstała i popatrzyła po zebranych. Wciąż czuła futerko bestyjki na swojej kostce.
- Mamy jeszcze jednego asa w rękawie - mojego kota, Cheshire'a. - oznajmiła, ruszając dalej, tuż za niebieskowłosą. Niebawem dotarli wreszcie w wyznaczone miejsce, to jest wcześniej wspomniany zaułek. Zapach śmieci nie był zbyt zachęcający, toteż panienka odetchnęła głęboko ustami i zatkała nos. Cheshire też nie wydawał się być tym szczególnie zadowolony, gdyż ponownie stał się widzialny, ba - powiększył swoje rozmiary, jakby wiedział, co przed nim i jego panią stoi. Wydawał przy tym z siebie wrogie syki i prychnięcia.
- No, to zaczynamy, nie? - stwierdziła z tym jej wiecznym, beztroskim uśmiechem, wyciągając rękę przed siebie, jakby kogoś zapraszała. Przed nią pojawił się zaczątek portalu, prowadzącego do fabryki. Czekała, aż Drakar trochę ją wspomoże, bo w końcu przeteleportowanie tylu osób w pojedynkę pochłania trochę energii. Dla panienki normą była jedna, maksimum dwie persony. Ech, chyba będzie musiała to odespać, kiedy już wróci do domu...Anonymous - 17 Maj 2011, 21:47 Wysłuchała zdania Drakara. Cóż, wychodzi na to, że myślą dość podobnie, bo wypowiedział głośno jej myśli, a dodatkowo jeszcze przyznał jej rację. Kolejny punkt dla Floś. O cholercia, czy to aby na pewno ta wiecznie pokręcona i olewająca wszystko panienka Flowerbed Kiwi Happy? A szlag z tym! Nawet nie zauważyła kiedy zaangażowała się choć jedną setną serducha w tą sprawę. Czy to z nudów, czy też z zapomnienia? Kto to tam wie? Zapewne nawet Flosia tego nie wie, bo po co jej takie rzeczy? Zachowuje się jak zachowuje i nie było dla niej sensu w rozważaniu tego.
Po tym głos zabrał Terr, a Flośka dalej słuchała, póki co bez słowa, ale pewnie niedługo się odezwie, da się wypowiedzieć wszystkim, oj tak. Usłyszała, ze miała być w grupie sama z Rei. Czyżby on sobie z niej kpił? Nie zauważył, że póki co mają zupełnie odmienne zdanie? Przecież ona w kółko kiepsko komentowała zdanie Rei, a ta patrzyła na Kiwi spod byka. No cóż, chociaż, chociaż w drugim rozwiązaniu miał dojść do nich Drakar, z którym chyba się dogada. Dlatego od razu poprawił się jej humorek.
- Jestem za drugim rozwiązaniem - rzuciła dosłownie natychmiast, oj tak, miała nadzieję, ze z resztą też tak będzie, bo inaczej jeszcze się rzuci na współtowarzyszkę miast na wroga.
Nagle przeszkodził im na chwilę policjant.
- Tia, przemilczymy. Życzę powodzenia w radzeniu sobie bez bandy dzieciaków. Do widzenia.
Tylko tak to skomentowała, głupi policjant. Myśli, ze czym on jest? Jakimś supermanem? A szlag go, niech myśli, ze wszystko będzie tak jak on chce. Po chwili Rei ruszyła, Luś za nią, a Floś za nimi dwiema. Dziewczyna ujrzała wytykany przez Luś język i zaśmiała się cicho pod nosem. Sama zaś mruknęła pod nosem ciche:
- Bęcwał.
Który miało wyrażać swoją dezaprobatę dla policjanta. Dobrze, że też Loire zachowywała się jak obrażone dziecko, wtedy ich reakcja będzie wydawała się jak najbardziej ludzka. Niech se myślą co chcą, ale na pewno nie domyślą się, że grupka i tak zrobi swoje. Zabawne to, nieprawdaż? Ludzie są tak głupi i naiwni.~
- Koteczek. Mogę go zjeść jako przystawkę?
Powiedziała z rozbawieniem. Prawda była taka, ze w życiu nie zrobiła by krzywdy kotkowi, zbyt te stworzenia lubiła. Były takie fajne i... fałszywe. Zmienne jak ona sama.
- Śliczny asik.
Powiedziała wesoło. Ach, sama nie wiedziała czemu, ale strasznie polubiła Loire. Pewnie dlatego, ze była ładna i wydawała się do prawdy mądra. Mru.~ Nie widziała w niej minusów, a nawet jak widziała to sama odbierała jej jako plusy, w końcu charakter Flowerbed jest wyjątkowy.
- Tak, zaczynajmy.
Dalej robiła to co jej kazano trzymając się przy Rei i Drakarze. W końcu to przy nich miała być. Poprawiła na swym palcu Mortis Anulum i uśmiechnęła się. Jej tajna broń również będzie im pomocna.
- Jak będą trupki w koło to nie róbcie im krzywdy, moi drodzy.
Skąd się wzięło to "moi drodzy"? Szczerze mówiąc znikąd. Po prostu jak jej się coś ubzdura to już koniec świata.
//Gomene, że tak długo, za dużo roboty i zajęć. T.T Anonymous - 19 Maj 2011, 08:48 Więc nie był tu sam, bo i Loire poinformowała towarzystwo, że jest lunatyczką. Ucieszyło go to, ale w małym stopniu. W końcu bardziej myślał teraz o misji, niż o tym kto jakiej rasy jest, tym zaprzątał sobie głowę wcześniej.
Squady średnio mu odpowiadały. Nie chciał być z samymi dziewczynami, no ale jak mus to mus - Terr musiał zajmować się najmłodszą uczestniczką eskapady, więc nie wykłócał się.
- Squady są ok. - Powiedział tylko na znak, że się zgadza.
Policjant go zirytował - wtrącał się w nie swoje sprawy. Ale szybko sobie poszedł, więc Drakar tylko się zaśmiał na reakcję Loire. Po chwili zauważył koło jej nogi kota. W pierwszym odruchu chciał chwycić za miecz i zadźgać zwierzaka, ale zdał sobie sprawę, że dziewczyna mówi do niego po imieniu, więc to chyba jej futrzak. Cheshire, interesujące imię.
Przenieśli się do tej ślepej uliczki - to dobrze, nie będzie wścibskich policjantów. Poczekał, aż wszyscy będą gotowi, po czym podszedł do Loire z zamiarem wspomożenia jej swoją umiejętnością teleportacji, bo sami rzeczywiście nie daliby sobie rady.
- Gotowa? - spytał obojętnym tonem dziewczynę i nie czekając na odpowiedź gestem przywołał resztę ekipy.
//Wybaczcie krótki post, brak weny ;<//Anonymous - 20 Maj 2011, 17:28 Może nie tyle uważałem Grape za słabą, co po prostu się o nią martwiłem. trochę... Nawet ta jej teleportacja na kilkanaście metrów bez znajomości miejsca lądowania mogła ja uratować przez atakiem,po warunkiem, ze w porę zrobi unik. Kiedy wspomniała o swojej tarczorasolce jeszcze bardziej się uspokoiłem. Śmiesznie musiałby wyglądać Serpent, którego powstrzymał parasol.
No, w końcu udało mi się zaproponować coś, na co wszyscy poszli. Sądząc po minach to może nie z jakimś wielkim zapałem i entuzjazmem, ale... Zawsze coś.
Ci policjanci chyba nie do końca wiedzieli, z czym mają do czynienia. Nawet nie chyba, tylko na pewno. Do zwalczenia Serpentów trzeba wykwalifikowanej kadry, takiej jak my, a oni nas stąd przeganiają. Gdyby nie fakt, że jestem jednym z tych stworów i jakoś tam czuję się odpowiedzialny za ich wybryki, to właśnie bym stąd odchodził, żeby się sami musieli z nimi użerać.
Odchodząc za resztą obejrzałem się jeszcze na budynek fabryki. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale obiekt był ogromny. Przeszukanie całego może trochę zająć, a jest to ważne. jak jeden ucieknie, to prawdopodobnie za jakiś czas wszystko zacznie się od nowa.
Dogoniłem resztę akurat w momencie, gdy przy nogach Loire pojawił się jakiś kot. Z tego co wyjaśniła dziewczyna to jej zwierzątko. Nie miałem pojęcia w jaki sposób miałoby ono być naszym asem w rękawie, ale lubiłem koty, więc nie miałem nic przeciwko, żeby futrzak się z nami zabrał. Pod warunkiem, że nie będzie mi się plątał pod nogami tudzież w jakis inny sposób przeszkadzał.
Heh, znowu podróż... Wciąż miałem żołądek lekko wywrócony po ostatniej, a tu kolejna. Miejmy nadzieję, że adrenalina zrobi swoje i stłumi mdłości.
-Dobra, zaczynamy. -rozejrzałem się. Na końcu i początku zaułka nikogo nie było, z okien też nikt nie wyglądał, więc mogłem się przemienić. Raz, dwa, trzy! Ubrania jakby wtopiły się w skórę, która pociemniała, trochę urosłem, czaszka się wydłużyła, oczy i górę głowy pokryła czarna kopuła. Zęby się wydłużyły i zaostrzyły, wargi zniknęły. Z pleców wyrosły mi wypustki, kolce na kręgosłupie wydłużyły się, podobnie jak sam kręgosłup, tworząc ogon. Jeszcze tylko pazury i już koniec.
-No, to teraz możecie sobie obejrzeć takiego Serpenta z bliska. -powiedziałem skrzeczącym głosem. Specjalnie nie zmieniłem krtani, żeby móc z nimi jeszcze chwilę pogadać. -Tylko one nie gadają. Robią bardziej coś takiego. -zmieniłem na chwilę i krtań, żeby im zademonstrować owe dźwięki. Trochę popiszczałem, powyłem, powarczałem i tyle. Oczywiście niezbyt głośno, żeby się tu zaraz ktoś nie zleciał.
-No, to jak macie jeszcze jakieś ostateczne pytania, to walcie. -powiedziałem ponownie skrzeczącym głosem i nie mogąc się powstrzymać wskoczyłem na ścianę.Anonymous - 21 Maj 2011, 07:57 Terr się martwił o Grapevine, lecz ta nie wiedziała o tym. Pewnie wszyscy to widzieli, ale ona była hm... taka gapowata, że nie czuła nic, a nic. Popatrzyła się na przywódcę. Patrzyła na niego i słuchała go z starannością. Nagle chłopak zmienił się w stworzeniem, które było bardzo straszne. Dziewczynie, aż się odechciało obok niego stać, lecz gdy wrócił do normalnej postawy, od razu się do niego przysunęła. Popatrzyła na jego oczy i ... zachwiała się, bo on była taki... eh nie umiała powiedzieć tego słowa. Hm... czarujący? E tam wróćmy do misji i nie myślmy o chłopaku. Grape zaczęła się zastanawiać nad pomysłem Terr'a. Po chwili powiedziała do wszystkich, trochę radośnie :
- Ja ogólnie też jestem za grupkami trzyosobowymi.
Popatrzyła się na Lorie, dziewczynę, której miała się trzymać. Hm... więc była lunatyczką, aj podobnie jak Drakar. No dobra mniejsza o to, kto jakiej rasy jest rozkaz, trzeba wykonać tak, czy siak. Winogronek popatrzyła na wszystkich, lecz jej wzrok przyciągnęło jakieś zwierzę. Było podobne do kota, lecz trochę większe i straszniejsze. Po chwili okazało się jednak, że nie musiała się bać. Serpenty musiały się bać, bo była to ukryta broń Lorie. Lunatyczka wyglądała na silną dziewczynę, która lubi czasami komuś dokopać, tylko czy aby na pewno? To można było sprawdzić tylko podczas walki. Zgodnie z rozkazem Terr'a, Winorośl trzymała się właścicielki dużego kota. Tak, tak. Gdy tylko lunatyczka zaczęła iść Grapka ruszyła za nią. Szła tak, że mało co nie deptała jej po piętach. Gdy wszyscy doszli na miejsce stanęła trochę na boku i powiedziała :
- Nie Terr ja nie mam pytań, przynajmniej ja. Nie wiem jak inni. No dobra, to co zaczynamy?
Teraz Wisienka nie gadała za dużo, lecz zaczęła się skupiać na misji. Musiała dotrwać do końca, w końcu była silna. Zaraz ona im to udowodni. Z nerwów zaczęła coraz mocniej ściskać swoją magiczną parasolkę. Była gotowa użyć jej w każdej chwili, a przynajmniej starała się być gotowa. Tak też stała na uboczu, lecz po minucie podeszła do Lorie i trzymała się bliżej niej. Bardzo się bała co ją zaskoczy w środku.Anonymous - 21 Maj 2011, 20:28 MG:
No więc wyszło na to, że grupki będą trzyosobowe. No więc dobrze. Teraz trzeba w końcu zająć się wyrżnięciem tych potworów. Oczywiście Terr się do nich nie zalicza... no więc wracając do rzeczy. W fabryce wszelkie odgłosy Serpentów zaczęły być coraz głośniejsze. Niektóre wydawały taki pisk, pewnie młode, że ciarki przechodzą po plecach.
Teleportacja nie będzie łatwa, ponieważ przetransportować trzy osoby na raz, nie jest zbyt proste. Pewnie nie obędzie się bez lekkiego zmęczenia, które i tak może przeszkodzić w walce.Anonymous - 21 Maj 2011, 21:02 Tak więc ustalone. Grupy trzyosobowe. I całe szczęście, chyba bym nie wytrzymała z Flo sam na sam. Ten jej charakterek był zbyt pokręcony, energiczny, kolorowy, o ile można tak opisać charakter, jak dla mnie. A Drakar wydawał się taki opanowany i w ogóle. Nie zdziwiłabym się, gdyby Flo dała się zaskoczyć jednemu z tych stworów.
Kot? Co prawda Arlekin, ale jak on ma nam niby pomóc? Chyba jako wabik albo przynęta, lepszego zastosowania dla tego futrzaka nie widziałam. Ale z drugiej strony nigdy nie studiowałam magicznych stworzeń, więc... Może kociak rzeczywiście na coś się przyda? Tak czy inaczej nie szedł ze mną, więc to bez różnicy.
No, w końcu się zmienił! To stworzenie było ohydne i przerażające, a jednocześnie w jakiś sposób intrygujące i ciekawe. Chociaż to prawdopodobnie przez fakt, że ten tutaj w porównianiu do malca, który zabił policjanta, stał w miejscu, był spokojny i ani myślał nas atakować. I można mu się było przyjrzeć z bliska.
-Dobra, nie kłamałeś. -przyznałam mu. Ciężko by było zaprzeczyć prawdzie. -Potrafisz się zmieniać. -komentarz był idiotyczny i bezsensowny, bo każdy mógł to zobaczyć. No ale...
Tak jak Terr wspominał, miał wypalona na czole szóstkę. Nacisnęłam na jeden z kilku guzików na bransoletach kombinezonu i z czerwonych okręgów na mostku wydobyło się światło latarki. Wycelowałam je w ową szóstkę, żeby sprawdzić, czy jakoś fozforyzuje, ale nie.
-Czy ta szóstka świeci może w ciemnościach? -spytałam w ramach pytań. Zwykle nie byłam ciekawska, ale te informacje mogły się przydać.
-Nie wspomniałeś o ich odporności. Twarde są? W sensie, można je zabić zwykłą bronią? I jeszcze mi powiedz, czy światło latarki może je oślepić. -poprosiłam. Nawet w miarę uprzejmie, co było dziwne. Może dlatego, że gadałam do odmieńca równie dziwnego co ja?Anonymous - 23 Maj 2011, 17:48 Posłała Flo szeroki, może nawet szczery uśmiech. Któż by pomyślał, że z pozoru tak dwie różniące się od siebie panny zdążą się w niezwykle krótkim czasie polubić? Zapewne nikt, kto tylko znał jedną albo drugą. Zresztą, w sumie cała ta gromada była "do polubienia", czy też, w obecnej chwili, do ogarnięcia i zorganizowania. Drakar był w porządku, samym byciem takiej a nie innej rasy złapał u białowłosej wielgachnego plusa. Terr w sumie też, aczkolwiek mógłby trochę się przełamać, ot. Czyżby onieśmielenie obecnością tylu dziewcząt? Chyba raczej trema. Grapevine... Nieco denerwująca, Flosię polubiła bardziej, ach, te jej racjonalne uwagi! Jedyną osobą, której Lusia (och, nowy skrót?) nie polubiła, a przynajmniej nie tolerowała po wysłuchaniu kilku jej wypowiedzi, była Rei. Taka... Śmieszna. Udaje strasznie sztywną i wywyższa się, brr. W sumie, Loire też to robiła, acz w sposób o wiele bardziej subtelny, można rzec - książęcy. A Rei zachowywała się niczym sędziwa nauczycielka, która wprost uwielbia wstawiać uczniom mierne. Cóż za prześliczne porównanie, czyż nie?
Cóż, mimo, iż Loire nie zwróciła, bądź nie chciała na ów fakt zwrócić uwagi, kilkoro uczestników misji nie miało zbyt wielkiej ochoty na zabieranie ze sobą jej pupilka. Z pewnością nie znali właściwości tej cudnej rasy! Arlekiny mogły na zawołanie stawać się niewidzialne i zwiększać swe rozmiary kilkukrotnie. Lusia była tego doskonale świadoma, nie zabierałaby przecież Cheshire'a bez kozery, żeby tylko się okaleczył, o nie. Ale skoro mógł ich trochę wspomóc, to raczej nie było przeszkód, prawda?
Niebawem przed Drakarem i Loire stał (czy może raczej unosił się parę cali nad ziemią) utworzony z energii o zabarwieniu błękitnawym (sprawka panienki, ha) portal o kształcie dosyć dużego koła. Energia wirowała, tworząc coś na kształt serpentyn.
- Ja może pójdę pierwsza i stworzę tarczę wokół portalu, żeby nam się nic nie przydarzyło już na samym początku. - rzuciła przez ramię w kierunku reszty z - och, to banalne - uśmiechem, który na twarzy kogoś innego zapewne nie gościłby w takowej sytuacji. No, ale Loire była wyjątkowa, niezwykłą wręcz, nawet, jak na stworzenie zza drugiej strony lustra - temu chyba nikt nie zaprzeczy.Anonymous - 27 Maj 2011, 13:25 Czy ktoś się kim miał zajmować... to było mało istotne. Bo przecież nikt tu nie był niańka, nie? Pewnie by się wkurzyła na takie zachowanie, gdyby nie chodziło o jej siostrzyczkę. W ogóle co za moce piekielne ja tutaj przyprowadziły, hm? Jak dobrze, że nie są razem w rupie, może zareagowałaby w jakimś momencie zbyt emocjonalnie. Choć nadal drażniła ją myśl o tym, że w ogóle pozwolono jej tu dołączyć, dodatkowo miała być w jednej trójce z osobą, z którą będzie jej ciężko się dogadać. Ale jakby patrzeć na to wszystko to by nigdy się nie dobrali. Ona by wolała być z Luś i Drakarem, ale przecież nie może dwójki lunatyków ukraść dla siebie, ne? Ach, ależ z tej Flo marudnik!
Uśmiech Loire sprawił, że jakoś odrobinkę poprawił jej się humorek. Czyżby Luntyczka polubiła naszą Baśniopisareczkę? Łiii. Gdyby tylko Kiwi zdawała sobie z tego sprawę, chyba by padła ze szczęścia! Sama nie wie dlaczego Lusia aż tak wpadła jej w oko, ale co tam.
Ona cały czas trzymała się blisko Drakara i Loire. W końcu Luś polubiła, a Drakar był z nią w grupie. Oby Rei szybko się do nich dołączyła, miała nadzieję, że dziewczyna jest na tyle mądra, że sama się domyśli.
Gdy Terr przemienił się patrzyła na niego bez jakichś tam konkretnych odczuć. Nic wielkiego, wcale to na nią nie oddziaływało. Różne moce ludzie mieli więc się nie przeraziła. Uśmiechnęła się tylko złośliwie w stronę Rei. Ech, ta Flowerbed to jednak głupia dziewczyna jest. Nie powinna drażnić współuczestników wyprawy, ale cóż... Z jej Jokerowatą duszą nie potrafiła wytrzymać zbyt długo bez krztyny złośliwości. Nie bez powodu przecież inni członkowie Karcianej Szajki często się jej boją. Rany, jakie nudy, niech coś się już dziejeee...
- Pytań brak z mej strony.
Nie chciała przedłużać i pomyślała, że jak ktoś zada jakieś bezsensowne pytanie to tą osobę udusi własnymi rękoma i wkurzona pójdzie do domu olewając całą grupę. Bo kurde ile można tu stać? Usłyszała pytanie Rei i na jej szczęście było ono sensowne, bo to czy ta szóstka świeci pomoże. Bo co im z tej głupiej szóstki jak nikt jej nie ujrzy w ciemnościach?
Czekała na odpowiedź i miała nadzieję, że w końcu już się dostaną do środka. Zaczęła grzebać w swoich rzeczach szukając w nich potrzebnych rzeczy i po chwili była gotowa. Jeśli Luś chce to niech idzie pierwsza, ale niech na siebie uważa, uhm. Jednak ona nie powie tego głośno... Ach ten jej beznadziejny charakter!Anonymous - 27 Maj 2011, 20:11 Policjanci nie pokazywali się. To dobrze, nikt nie będzie im zawracał głowy lub przeszkadzał w przechodzeniu. Zresztą byli strasznie irytujący. Tylko się czepiali, pilnowali swojego ludzkiego, śmieciowatego - jak oni sami - prawa i ponadto byli niezwykle głupi. Jeszcze chcieli grać bohaterów! Irytujące.
Terr przemienił się w jednego z tych potworków. Były... niesamowite! Drakar z ukrywanym zachwytem podszedł do szefa oglądając go ze wszystkich stron. Wyglądał jak wielki żuk, taki uzbrojony i silny żuk. Nie miał oczu, ale miał super ostre zęby. No i szósteczka na czole. Wyglądał imponująco, taka pomoc zawsze się przyda.
Drakar też chciał się już dostać do środka, ciągle ktoś o coś pytał, wynikały niejasności i w ogóle, a on strasznie chciał już walczyć, siekać, czuć ból i go zadawać. Szybko więc dołączył do Loire i pomógł jej w utrzymaniu portalu.
- Okej, pomysł z tarczą super. Nie mam pytań. Wejdę ostatni i zamknę za nami portal, możecie na mnie poczekać.
Nie bał się przeciwników, no bo niby czemu? Był dobrym wojownikiem, nie straszny był mu ból.
Wyciągnął z kieszeni żelkę w kształcie butelki coca-coli i szybko pochłonął. Cukier dostarcza energii. Kto jak kto, ale on wiedział o tym doskonale.Anonymous - 28 Maj 2011, 12:49 Po kim jak po kim, ale po Rei się pytań nie spodziewałem. Za to reszta się nie odezwała. Pominę tutaj fakt, że Grapevine jeszcze się nie odezwała, bo nie było jej kolejki.
-Nie, nie świeci. -prawdę mówiąc sam tego do końca nie wiedziałem, ale... Raczej wątpię. Tak więc przyjmujemy, że nie i koniec.
-Na pewno twardsze niż zwykły człowiek, ale nie są niezniszczalne. Jak im się odstrzeli nogę czy rękę to raczej nie przeszkodzi im to w dopadnięciu was i rozszarpaniu na strzępy, ale nawet kilka celnych strzałów w głowę z takiego zwykłego pistoletu powinno je rozłożyć. -ciągle pamiętałem, jak mało bólu sprawiła mi kula, która raniła mnie w nogę. A jak już przy tym jesteśmy, to spojrzałem na ranę. Znaczy się na nogę, bo po ranie nie było śladu. No, może jakiś tam był, ale nie był dobrze widoczny. Czyli że wszystko jest już ok.
-Światło z latarki raczej ich nie oślepi. Może na chwilę zmusi do zasłonięcia... 'oczu', ale raczej nie próbujcie się tym ratować. A tym bardziej, jak już na was skoczą. Bo my tak naprawdę mamy oczy, tylko one są ukryte pod tą kopułą. -wyjaśniłem. -Ona jest taką jakby ich ochroną. Nie jestem pewien, czy mamy powieki...
Czułem się nieco nieswojo, gdy Drakar mnie oglądał. Przez chwilę poczułem się jak w labolatorium. Przez tą chwilę zwierzęca część mojego mózgu wzięła górę i syknąłem na chłopaka.
-Wybacz, czasami tak mam. -przeprosiłem. -W sensie, że zwierzęca część mózgu bierze górę. Ale nie musicie się obawiać, że was zaatakuję. Chyba, że wy zaatakujecie mnie, wtedy mogą mi puścić nerwy. -nie chciałem ich nastraszyć, po prostu ostrzec.Anonymous - 29 Maj 2011, 10:22 Gdy ta cała Rei zadała pytanie, Terr zaczął głęboko się zastanawiać. Może nie spodziewał się pytania i to jeszcze z jej strony? Mniejsza o to! Jego tajemnicza szóstka nie świeciła w ciemnościach, och... jaka szkoda. Dzięki niej byłoby o wiele łatwiej, no ale cóż takie jest życie. Jeszcze gorzej było, gdy Terr zwany przez Grapevine przywódcą zaczął mówić o tym jak twarde są skorupy Serpentów. Wszyscy mieli rację, może dziewczyna nie nadawała się na taką poważną misję. E tam! Jeżeli będzie się trzymać blisko Lorie i Terr'a to przeżyje. Oczywiście chyba, bo tego nie mogła wiedzieć. Podeszła jeszcze bliżej Lunatyczki, której miała się trzymać. Nagle przypomniała sobie, że umie ożywiać rysunki. Od razu po swojej "złotej myśli" powiedziała głośno :
- O jejku jaka ja jestem głupia! Przecież umiem ożywiać rysunki. Mogła bym narysować duży reflektor, którym można by było oślepić Serpentów. To jak mam narysować te urządzonko, czy nie? Tylko jest jeszcze jeden problem, kto będzie go niósł, bo ja raczej długo z nim nie pociągnę!
Pewnie jej pomysł okaże się głupi, lecz warto chociaż spróbować, no nie? Lorie chciała wejść pierwsza i to był na pewno dobry pomysł. Przecież mogła szybko stworzyć tarczę, na wypadek ataku potworów. Winorośl miała się trzymać blisko Luynatyczki, więc powiedziała do wszystkich zgromadzonych, którzy stali obok niej :
- Ja pójdę druga, dobra? Przecież tak, czy siak muszę trzymać się Lorie, prawda? To jak?
Po tym jak powiedziała to co myślała, czekała na odpowiedzi innych. Mieli do przemyślenia dwa pytania i każdy musiał użyć trochę mózgu. W tej chwili Wisienka zaczęła szukać czegoś w swoich kieszeniach. Po chwili wyjęła kawałek papieru i mazaki z długopisem. W pochwie na nodze miała schowany sztylet i była gotowa go użyć (chodzi o pochwę na miecz, czy tam sztylet, a nie o pochwę u dziewcząt, żeby nie było). Tak więc dziewczyna stała z oczami wielkimi jak księżyc i czekała na odpowiedź innych. Chciała usłyszeć ich opinię i zdanie na temat jej pomysłu. Tak czy siak, mogła se narysować co chciała.Anonymous - 29 Maj 2011, 13:32 MG:
Nie ma tu co wiele mówić. Misję pod tytułem "Szczury w beczce" trzeba uznać za otwartą! Teraz tylko pozostaje uzgodnić kto który wchodzi. A pomysł Grape nie był wcale taki zły. Zawsze będą mieli kilka sekund na ustawienie się w szrankach, by nie wyskoczyć na pole bitwy od tak i być zielonym co trzeba robić, jak się poruszać.
A co do samej walki...
Najlepiej chyba będzie jak będą walczyć w dwuosobowych grupkach, nie w większych, bo inaczej zapanuje chaos a tego nikt nie chce prawda?Anonymous - 30 Maj 2011, 20:59 <Ja bym proponowała pisać teraz w takiej kolejności, że: Zacznie Loire, potem reszta jej grupy, potem Drakar i reszta jej grupy. Tak ja to widzę^^>Anonymous - 31 Maj 2011, 14:59 Dotknęła opuszkami palców struktury portalu. Wirujące, wystrzępione pasma energii delikatnie ją połaskotały. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym cofnęła dłoń, jeszcze raz spoglądając na grupę. Odgarnęła z twarzy grzywkę i wyjęła zza paska sztylet - ot, tak, na wszelki wypadek. Najprawdopodobniej nie da rady zabić tych stworów samym sztyletem, ale od czego jest reszta, ich moce, a także umiejętność kontroli ciał, jaką posiadała Loire? W każdym razie nie była zupełnie bezbronna, najprawdopodobniej wyjdzie z tej akcji z grubsza w jednym kawałku, gdyż jakieś rany na pewno jej się trafią, ech.
Zacisnęła palce na rękojeści sztyletu tak mocno, że knykcie jej zbielały, o ile jest to możliwe przy tak bladej skórze, jaką posiada to dziewczątko. Odwróciła się z powrotem do portalu, pochylając się lekko i napinając mięśnie nóg. Planowała przeskoczyć przez niego szybko, by żaden stwór nie miał czasu na atak. Ale z drugiej strony, one i tak były szybkie. No, miejmy nadzieję, że nie aż tak szybkie.
- Widzimy się w środku - rzuciła krótko, po czym odbiła się od ziemi, wpadając prosto w środek błękitnawego wiru. Nie bała się, robiła podobne rzeczy setki, a może nawet tysiące razy - nigdy tego nie liczyła, a nawet jeśli spróbowałaby, zapewne pogubiłaby się w końcu w natłoku liczb. W końcu sześćset lat podróży między-wymiarowych to nie aż tak znowu mało, czyż nie?
Po chwili jej stopy znów dotknęły gruntu. natychmiast skupiła się na tym, aby wytworzyć energię do otoczenia portalu błękitnawo-przezroczystą - właściwie wyglądającą niczym szkło, ale o wiele mocniejszą, choć nie wszystko-odporną - kopułą. Nie trwało to długo - sekundę, może dwie - ale zabrało trochę energii. Odetchnęła głęboko, prostując się i rozejrzała po wnętrzu fabryki. Nie dojrzała zbyt wiele - ciemno było w końcu jak w grobie. Zaraz pomyślała o dosyć nieprzyjemnej kwestii - że nawet teraz z tych egipskich ciemności mogą przypatrywać jej się bracia i siostry Terra. Momentalnie ciarki przebiegły jej po plecach, aczkolwiek udało jej się zachować spokój. Nie ten typ, moi drodzy, co się boi byle czego, ot. No, może Serpenty nie były byle czym, ale z tarczą...