42 - 29 Grudzień 2012, 00:47 - Księżyc świeci,
Martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach...
Panieneczko, czy nie strach?- Zachrypnięty gardłowy zaśpiew rozbrzmiał zza jednego z mijanych przez dziewczynę nagrobków. Po chwili, wspierając białe niczym wapno dłonie na wyciosanym kamiennym krzyżu oczom nieznajomej ukazał się bladolicy upiór o straszliwie oszpeconej twarzy i gorejących w półmroku oczach.
-Dobry wieczór. A może: bonsoir?- Zagadnął postępując kilka sztywnych kroków do przodu.
-Osobliwe miejsce na przechadzkę. Przyznam szczerze, że kiedy żyłem bałem się takich miejsc.- Stwierdził rozbawiony choć dowcip był już nie pierwszej świeżości.
-Naprawdę nie było ciekawszej okolicy?- Spytał uprzejmym i niefrasobliwym tonem zupełnie jak gdyby był przechodniem pragnącym dowiedzieć się godziny a nie umarłym zaczepiającym samotną kobietę pośrodku zdewastowanego i zapomnianego przez bogów cmentarza.Anonymous - 29 Grudzień 2012, 02:38 Dziewczyna szła jednak twardo przed siebie z niezadowoleniem wypisanym na twarzy. Wiatr nie miał zamiaru przestać plątać kołtuny z pukla włosów różowowłosej. Przez dłuższy czas gdy szła nie odczuła żadnej obecności. Czuła się obserwowana, lecz nawet jeśli nie była to zwykła istota. Ignorowała to. Może jakiś zmarły wstał z grobu i wypije z nią z gwinta wódkę? Pośmiać się zawsze można. Przyglądałaby się jak resztki mózgu wypływają pomiędzy szparą w nadpękniętej czaszce, rozsypią się nogi z samych kości. Poczuje też ostry zapach stęchlizny. Ah, ciekawe by to było. Może nawet oddała by się błogim chwilom i miała wariacje jak u nekrofilii? No, ale przecież to by było niemożliwe. Kościotrup miałby mieć członka? Jej wyobrażenia były coraz gorsze. Zaburzenie, a może lęk doprowadzał ją do takich perypetii? Nagle wzdrygnęła się, a po jej całym ciele przeszły ciarki. Miała już omamy słuchowe? Słyszała od strony nagrobka śpiew? Nie... na pewno jej się nie spodobało to brzmienie. A już na pewno niezbyt spodobało jej się określenie ,,panieneczka''. Jej wzrok powoli powędrował w kierunku z którego dochodził dźwięk. Jej oczom ukazało się ,, coś', a już na pewno nie ,ktoś''.
-Czym jesteś? - zapytała bez wahania ignorując jego przywitanie. Jeszcze czego, może mu się ukłoni z uśmiechem od ucha do ucha? - Tu es bizzare... - powiedziała już ciszej lustrując go i wstrzymując grymas obrzydzenia. Nie przerażał jej, lecz odrzucał. Kiedy zrobił krok ku niej stała już nie ruchomo i obserwowała go nie odrywając wzroku. Ciekawiło ją co zrobi.
-Taki żart chyba nie jest na miejscu. W świecie ludzi mógłby sprowokować jakieś dziecko do natychmiastowego paraliżu i niekontrolowanego wydalenia moczu. - żachnęła się na delikatną naganne kpiąc z sytuacji.
Zastanawiała się czy zignorować jego ostatniej wypowiedzi, lecz w tym czasie jedna z pierwszych kropel deszczu spoczęła na jej nosie, co spowodowało jego zmarszczenie i przywiało kolejny powód do niezadowolenia.
-W innych okolicach jest mniej spokoju i mniej dziwactw. - powiedziała uśmiechając się lekko złośliwie jakby opisywała to co widzi. Czyżby planowała go obrazić? Humoru na sielankę nie miała, oj nie.42 - 29 Grudzień 2012, 03:26 -Je suis desole...- Oznajmił umarły spokojnym tonem a zwyczajowy makabryczny wyszczerz który rysował się na jego twarzy rozszerzył się nieznacznie w paskudnej parodii uśmiechu. -...że moja odrażająca facjata godzi w delikatne poczucie estetyki nienawykłej do ohydy panienki. Na postawione pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć, gdyż to *czym* faktycznie jestem stoi poza zasięgiem mej wiedzy i najczarniejszych domysłów. Zaś uwagi o moim wyglądzie...-Istota przerwała wypowiadane zdanie nieco demonstracyjnie wywieszając przydługi ozór i przejeżdżając nim po spiczasto zakończonych kłach.
-...są tyleż oczywiste co niegrzeczne. Pozwolę sobie jednak folgować podobnym stwierdzeniom przez wzgląd na wasz młody wiek i urodę . Przeto uważasz waćpanna, że immanentną cechą twego pokole ...- Stwór niespodziewanie chyba nawet dla samego siebie przerwał wywód mimowolnie zgrzytnąwszy zębami i przewracając oczami w złowrogim grymasie.
-Nie rozpędzaj się stary szachraju. To nie kolejna ladacznica przed którą możesz popisywać się swoimi kretyńskimi komunałami i udawaną elokwencją. Pytaj ją o konkrety albo znowu zawiążę ci twój gadzi jęzor.- Odezwał się nagle zmienionym tonem zmieniając zupełnie mimikę i postawę całego ciała.
-Z tą ladacznicą to bym polemizował.- Mruknął wodząc swoimi nieludzkimi, przekrwionymi oczami od przykrótkiej spódniczki przez uda dziewczyny.
-Dobrze, dobrze, już kurwa pytam!- Odwarknął szybko uprzedzając kolejny niekontrolowany skurcz mający wykrzywić wykrzywić mu twarz.
-Wspomniałaś waćpanna, że nie znajdujemy się w świecie rodu Adama? Tuszę tedy, że słusznie antycypowałem co do faktu, że to miejsce to hmm... Kraina Dziwów?- Zapytał odzyskując zwyczajowy uprzejmy ton i najwyraźniej w ogóle ignorując lub nie zdając sobie sprawy z nagłej przemiany która przed chwilą nastąpiła z jego udziałem.Anonymous - 29 Grudzień 2012, 15:04 Jego zachowanie nie przyprawiało jej o chęć złapania za głowę, acz każdego kogoś innego najpewniej. Co ona ma za szczęście na spotykanie dziwnych istot, wtedy gdy nie ma ochoty nikogo widzieć? Gdyby była w swoim normalnym stanie fizycznym, a najbardziej psychicznych zabiłaby tamtą dziewuchę za szarganie jej nerwów, a z nim... no różnie mogło by być. Może chciała by z nim walczyć? Jednakże przez zbrzydzenie trudno by było jej go uderzyć. Miała też wrażenie, że nie jest on wybrykiem natury. Na pewno nie natury. Coś w głowie jej zaświtało... Czyżby miał jakieś powiązanie z Morią? Był ich kolejnym nieudanym eksperymentem? Przecież Ci ludzie tyle stwor, tyle mieszanek wypuścili z laboratorium, że Monique się by nie zdziwiła jakby było tak też w tej sytuacji. W końcu wiedziała trochę o organizacjach, lecz brakowało jej jeszcze by ta ludzka też czyhała na jej życie. Przydałoby się jednak jej dołączyć do tej anarchicznej. Miała by jakąś osłonę, oraz nie byłoby problemu z morderstwami.... hmmm...
-Wierzysz w fakt, że jestem delikatną panienką? - zachichotała, a jej głos był tak melodyjny, że jej niezadowolenie nie było wyczuwalne w wydanych dźwiękach. Co prawda jej aparycja dawała wiele do życzenia. Niewinny wygląd, drobna postura, ten głos. Mylne atuty, które pomagały jej w mordowaniu grubszych ryb. Niby jak tak uroczę dziewczę miałoby kiedykolwiek zbrudzić swoje dłonie krwią niewinną?
- Nie mam zamiaru Cię przepraszać, jesteś dla mnie tylko chwilowo napotkaną istotą i jestem wprost zobojętniała na twą opinie na mój temat. - powiedziała bez entuzjazmu kiedy uciął swą wypowiedź. Po chwili usłyszała coś dziwnego. Żarty sobie z niej stroił? Czy może cierpiał na duże zaburzenia psychiczne?
-Jesteś jakimś psychopatą, że gadasz sam do siebie? Wypraszam sobie też ladacznicę, choć to komiczne stwierdzenie co do mojej osoby. - zadała pytanie bez owijania w bawełnę. Nie zamierzała być miła, to nie zamierzała, koniec i kropka. Śmieszyła ją obecna scena. Jakby zmagał się sam ze sobą.
- Obecnie znajdujemy się w Krainie Luster, a nie Dziwów. - odpowiedziała co czym usiadła na jednym z nagrobków. Nie wolno jej? Żaden zmarły jak dotąd się nie poskarżył.42 - 29 Grudzień 2012, 16:07 Oho, proszę. Ot płocha kotka, a wytknąć jej płochość to jeży futerko i drapie. Ciekawe czy konieczne będzie schwycenie jej za karczek i spiłowanie pazurków.
Nieznajomy dla odmiany wysłuchał uważnie słów dziewczyny a unoszące się niekiedy szczątki wychudłych policzków świadczyły o jego rozbawieniu lub wesołości. W końcu zniecierpliwiony odetchnął głęboko po czym zupełnie porzucając konwenanse stwierdził rozbrajająco szczerze:
-Delikatne panienki nie mają w zwyczaju chadzać w tak parszywe miejsca o równie parszywych porach. W dodatku wystrojone jak nie przymierzając tancerka z "Moulin rouge" albo dajmy na to zamorska dziwka. Stąd i uwaga o ladacznicy była jak najbardziej na miejscu. A rozmowy z samym sobą to ewidentny objaw skrajnych stanów psychotycznych i maniakalnych także pozwolę sobie wyprosić imputowanie mi domniemanej psychopatii. -Dodał jeszcze na poły urażonym tonem przy czym efekt całkowicie zepsuło parsknięcie które wydał z siebie na koniec.
-Przeprosin zaś nie oczekiwałem i nie oczekuję. Wskazywałem jedynie na bezcelowość komentowania stanu mojej fizjonomii. W swojej niezwykłej domyślności zdałem już sobie sprawę z faktu, że nie prezentuje się ona najlepiej. Psy i dzieci uciekające na mój widok dały mi *nieco* do myślenia.- Wyjaśnił od niechcenia spluwając przez zęby na cmentarną ziemię. "Swoją drogą ciekawe jak TY prezentowałabyś się paniusiu gdyby to tobie portal wybuchnął w twarz a jakiś żołdacki pies przestrzelił ci ostrą amunicją ładniutką buźkę. Naprawdę bardzo ciekawe", dodał w myślach mieląc w ustach niechciane przekleństwo które cisnęło mu się na usta.
-Luster, dziwów... Semantyka...- Mruknął odnosząc się do ostatniej udzielonej odpowiedzi.- Zechcesz nakreślić mi z grubsza aktualną sytuację jaka tu panuje? Jakie stronnictwa są aktualnie u władzy? Co z miejscową walutą? Macie tu jakieś miasta? Stolice? Czy biegacie, żyjecie i gzicie się pośród boru jak dzikie zwierzęta? A?42 - 31 Grudzień 2012, 03:14 "Marnujesz czas." Odezwał się nagle cichy głos gdzieś z tyłu jego głowy towarzyszący mu od niedawna. Stwór wyrwał się z zamyślenia zamrugawszy szybko jaśniejącymi w mroku oczyma po czym powoli przytaknął w próżnię.
-Taaak... Najwyraźniej.- Stwierdził przeciągle pod nosem raz jeszcze krytycznie przyglądając się dziewczynie wśród przedłużającej się ciszy.
-Zapytam ponownie, czy szanowna jaśnie pani byłaby łaskawa udzielić staremu gburowi kilk...- Umarły urwał wypowiedziane wpół zdanie gwałtownie podrywając kark zupełnie jak spłoszone zwierzę. Jego wyczulony słuch zarejestrował odległe wycie. Nienaturalny zew nie mogący należeć do żadnego zwierzęcia i sprawiający, że w nim samym również coś zawyło.
"Nie znasz ich i nie chcesz znać." Rozbrzmiał głos w jego czaszce uprzedzając pytanie nim zdążył je pomyśleć. Nieznajomy tylko przełknął ślinę nieznacznie, niemal niezauważalnie skinąwszy głową.
-Za długo zmitrężyłem. Za niedługo tu będą, muszę się wynosić z okolicy. I tobie też to radzę choć sam nie wiem czemu. W końcu niczego ci nie jestem winien. Dzięki za nic ty niedorżnięta sikso. Au revoir en bonne chance!
Z tymi słowami powoli i nie spiesząc się zanadto obcy ruszył w dalszą drogę zwinnie omijając pokruszone nagrobki i porozwalane gdzieniegdzie sterty wysuszonych kości. Przez chwilę myślał nawet nad tym, żeby pomachać dziewczynie pięścią z wystawionym digitus infamis jednak wydało mu się to jeszcze bardziej szczeniackie i niepotrzebne niż słowa jego pożegnania. Dlatego też nie odwracając się za siebie ani razu dziarsko wkroczył w szkarłatną mgłę by po chwili rozpłynąć się w niej zupełnie. Bez śladu i najdrobniejszego szmeru, pozostawiając po sobie tylko krótkie i gasnące echo niedawnych kroków.Mari - 6 Sierpień 2015, 16:11 Zaraz po swojej przygodzie w Labiryncie, Mari uznała, że potrzebuje jednak trochę spokoju. Poszła więc na mały, stary cmentarz. Chociaż może to za duża nazwa, gdyż znajdowało się tu tylko kilka grobowców. Przychodziła tu często, nawet zanim trafiła do Stowarzyszenia Czarnej Róży. Jeszcze za czasów ulicy. Lubiła to miejsce, gdyż nigdy tu nikogo nie było. Zawsze ta sama cisza i spokój. To miejsce wydawało się straszne, niepokojące, jednak nie dla niej. Nie przeszkadzała jej nawet ta purpurowa mgiełka (mimo, że nie lubi tego koloru). Dodawała temu miejscu dreszczyku.
Mari zawsze tu przychodzi tylko w nocy. Może raz jej się zdarzyły odwiedziny w dzień. Ale nie jest to zbyt istotne. Z tego miejsca idealnie oglądało się gwiazdy. Były ich miliony. Zawsze miała wrażenie, że ktoś ją z nich obserwuje. Że ktoś ogląda każdy jej ruch. Może to Lily? Kto wie?
To było jej ulubione miejsce kotki i żałowała, że znalazła je dopiero po śmierci przyjaciółki.
Jednak nie przyszłą tu wspominać. Odgoniła szybko smutne wspomnienia. Musiała, przemyśleć to co wydarzyło się w Upiornym Miasteczku. To co powiedział jej Nick.
Chodziła długo, między zniszczonymi grobowcami. W końcu położyła się na jednym i zaczęła wpatrywać się w gwiazdy. Pochłaniała każdy dźwięk, który dobiegał ze wszystkich stron. Dźwięki natury. Takie różne od tych, które słychać w mieście. Takie uspokajające. Takie....bliskie jej sercu.
Dawniej uwielbiała razem Lily uciekać, gdzieś za miasto. Czasem do lasu, czasem gdzieś w góry. Tak, żeby nikt ich nie widział i nikt im nie przeszkadzał. Żeby mogły się sobą nacieszyć bez zmartwień. Bez zastanawiania się kiedy znów uda im się coś zjeść. Bez obaw, że zaraz ktoś skróci ich nędzne życie. Cieszyć się kolejnym dniem na tym świecie.Anonymous - 6 Sierpień 2015, 17:17 Było już bardzo ciemno, kiedy Warlocker wybrał się na spacer. Postanowił skręcić w nieznaną mu dotąd uliczkę. Nie było to zbyt rozsądnym pomysłem, gdyż jego zmysł orientacji w terenie nie był na bardzo wysokim poziomie, co spowodowało zgubieniem drogi powrotnej. Miejsce do którego trafił nie należało do najprzyjemniejszych. Ciężko było nawet dostrzec podłoże po którym stąpa, lecz wydawało mu się że są to kamienne płyty. Purpurowa mgła i ten specyficzny, unoszący się tam zapach bardzo go intrygowały, więc postanowił zwiedzić ten teren dokładniej.
-Spirytus? - Wymamrotał do siebie, zaciągając się przy tym otaczającym go powietrzem.
Brnął dalej przez otaczającą go ciszę, aż nagle dostrzegł postać w niedalekiej odległości. Zaciekawiło go to, kto może przebywać w takim miejscu i tak późnej porze. Okazała się być to piękna nieznajoma mu do tej pory kobieta z kocimi walorami. Bez namysłu podszedł do owej damy i wyciągnął rękę w celu ucałowania na pozór delikatnej, kociej łapki.
-Witaj moja droga. Zaciekawiłaś mnie. Co tu robisz? Wiesz, że może tu być niebezpiecznie?Mari - 6 Sierpień 2015, 17:50 Gdy tylko usłyszała, że ktoś się szybko do niej zbliża skoczyła na równe nogi i chwyciła w prawą łapkę sztylet, ukryty za jej plecami. W drugiej zaś wysunęła ostre jak brzytwa pazurki. Od razu przybrała pozycję do ataku.
Gdy zobaczyła kto przed nią stoi wyprostowała się. Jednak nie schowała ani sztyletu, ani pazurów. Poruszyła niespokojnie nastroszonymi ogonami.
- Witam - powiedziała niepewnie - niebezpieczne to jest podchodzenie do nieznajomego w środku nocy, bez wcześniejszego uprzedzenia.
Przyjrzała się nieznajomemu uważnie. Mimo później pory widziała go dość dobrze, w końcu jest kotem.
- Jestem Marionette, w skrócie Mari - przestawiła się grzecznie, jednak nie podała nieznajomemu dłoni. Cały czas gotowa do obrony - Jest tu niebezpiecznie owszem, jednak znam tu prawie każdy zakamarek i wiem co mnie może spotkać. Gorzej z Tobą - spojrzała na kapelusznika - kim Ty jesteś tak w ogóle i co tu robisz?
Cały czas jej uszy wyłapywały każdy szmer, a ogony poruszały się niespokojnie. Mari nie ufała nieznajomym, w szczególności takim, których spotkała w środku nocy. Nigdy nie wiadomo, co się kryje pod tym cylindrem.
Bo w końcu jak zaufać komuś kto w środku nocy podchodzi do ciebie jakby nigdy nic gdy ty spokojnie sobie leżysz na grobowcu i wpatrujesz się w gwiazdy? Nigdy nie wiadomo po co taki w ogóle przyszedł na "cmentarz". Może to być po prostu zabłąkany wędrowiec, a może ktoś kto chce zrobić ci krzywdę.
Mari nie spuszczała obcego z oczu, gotowa zareagować na każdy jego ruch.Anonymous - 6 Sierpień 2015, 21:54 Tajemnicza osóbka zerwała się natychmiast. Wydawało się Warlockerowi, że ją przestraszył, lecz nie wyczuł w jej oczach strachu. Zobaczył zaostrzone pazury, które wyłoniły się z delikatnej kociej łapki. Nie podała mu jej, a zamiast tego usłyszał solidne pouczenie. Dachowiec przyglądał mu się dość dokładnie, nieufnie. Nie spuszczała z niego wzroku.
-Warlocker, wodny kapelusznik - Przywitał się równie uprzejmie co Marionette, zdejmując kapelusz i wykonując lekki skłon. Zaniepokoił się słysząc że kobieta wiedząca co może ją tu spotkać, zareagowała tak gwałtownie na niegroźnego przechodnia.
-Zakładam że musi być tu naprawdę coś niebezpiecznego, widząc jakie pozy prezentujesz dla niespodziewanych gości, Marionette. Schowaj broń, nie mam złych zamiarów - Stwierdził spokojnie - Zbłądziłem lecz nie jest mi śpieszno do domu, mamy taką piękną, gwieździstą noc. Zechcesz mi towarzyszyć w spacerze, moja droga? - Zapytał elegancko, nasuwając nakrycie głowy na swoje miejsce. Jeszcze raz rozejrzał się po okolicy i zbadał dokładnie kobietę wzrokiem. Zobaczył dwa srebrzyste ogony, których wcześniej nie dostrzegł. Zaintrygowało go to niezmiernie, bo pierwszy raz widział dachowca z więcej niż jednym ogonem. Uśmiechnął się i lekko uniósł ręce w stronę nieba, wpatrując się w barwne oczy swojej towarzyszki.Mari - 7 Sierpień 2015, 09:48 Kapelusznik nie wydawał się groźny. Jednak Mari i tak mu nie ufała. Przynajmniej na razie. Schowała swój sztylet. Jednak zamiast niego wysunęła pazurki również w prawej łapce.
- Warlocker tak? - spojrzała na niego - owszem mamy piękną noc.
Zeszła z grobowca poruszając spokojnie swoimi ogonami. Obejrzała kapelusznika ze wszystkich stron. Tak jak myślała, nie widziała go nigdy wcześniej. Postanowiła mimo tego schować pazurki i pozornie się rozluźnić. Była to sztuczka stosowana przez uliczników. Rozluźnij się, niech twój przeciwnik myśli, że zyskał przewagę, jednak bądź gotowy na każdy jego ruch. Jej zmysły działały na najwyższych obrotach.
Nagle przystanęła. Coś jej wpadło do głowy.
- Chętnie przespaceruję się z Tobą - powiedziała spokojnie - Nie gwarantuję jednak, że nic się w jego trakcie nie stanie. W szczególności w taką noc - Dodała to z błyskiem w oku.
Znała różne legendy na temat tego miejsca. To przez nie prawie nikt tu nie przychodził. Nie przez bestie, zwierzęta czy jakiś zabłąkanych złodziei czy złoczyńców. Nie. Postacie, które tu przychodziły najczęściej nie żyły od wielu wielu wielu setek lat. Mimo, że było tu tylko kilka widocznych grobowców, ten cmentarz ciągnął się na bardzo duży obszarze. Mało kto jednak o tym wiedział....
Mari czekała cierpliwie na odpowiedź kapelusznika, ciekawa czy uda się go wciągnąć do zabawy z tymi istotami, czy może ucieknie daleeeko stąd. Obie opcje pasowały kotce. W jednym przypadku znajdzie kogoś do rozrywki w innym, będzie miała z kogo się ponabijać.
Kotka nie bała się tego miejsca nie dlatego, że znała tu prawie każdy zakamarek. Miała szacunek do duchów i mimo, że leżała często na ich grobowcach, nie denerwowała zmarłych. I często zdarzało jej się z jakimś spotkać. Miała więc nadzieję, że jeśli kapelusznik zgodzi się na zabawę, duchy nie będą aż tak agresywne jak w starych legendach.Anonymous - 7 Sierpień 2015, 19:19 Zdziwił się, kiedy kobieta oznajmiła, że noc ta jest szczególna.
- Co w niej niezwykłego? - Pomyślał.
Było jak zwykle o tej porze. Może za wyjątkiem gwiazd, świeciły zdecydowanie mocniej niż zwykle, mieniąc się na ciemnym niebie niczym perełki, małe błyszczące klejnoty. Zaciekawiony kapelusznik rozmarzył się trochę, obserwując dokładnie jedną z gwiazd. Zrobił niewielki odstęp między dialogiem, po czym postanowił nie zwlekać dłużej z pytaniem.
- Cóż by miało mi się przytrafić tej nocy, kochana? -Zapytał, sztucznie udając zdziwienie - Noc jak noc, a gwarantuję Ci, że potrafię się bronić.
Mgiełka lekko podnosiła się i opadała kiedy to mówił, co wprawiało Warlockera w uczucie kołysania się na wodzie. Patrząc na dachowca, przypomniała mu się jego nauczycielka tkania wody, nimfa z dawnych lat. Przejechał lekko ręką po grobowcu na którym siedziała Marionette, po czym strzepał brud, jaki dzięki temu nazbierał mu się na dłoni.Mari - 7 Sierpień 2015, 23:45 Kotka nadal przyglądała się nowo poznanemu kapelusznikowi. Nie wątpiła, że potrafi się bronić - przed ludźmi, zwierzętami....może również bestiami. Ale czy potrafiłby się obronić przed tym co tu może spotkać?
- Potrafisz się bronić tak? - zapytała ciekawsko - przed duchami też? - uśmiechnęła się słodko i przekręciła główkę mówiąc to. Miała zamknięte oczy, ale jej uśmiech był na pewno szczery.
Przeszła parę kroków po czym zniknęła za największym grobowcem. Nie wydawała żadnego dźwięku przez co raczej nie można jej było namierzyć w tych warunkach.
- Ta noc jest wyjątkowa - można było usłyszeć jej głos dochodzący z zupełnie innego miejsca - taka noc zdarza się raz na sto lat - powiedziała tajemniczo, a słowa dochodziły znów z zupełnie innej części cmentarza.
Nagle po przeciwnej stronie błysnęły niebiesko-czerwone tęczówki ale zaraz zniknęły.
- Chcesz poznać historię tej nocy? - zapytała wyłaniając się za kapelusznikiem i porywając mu nakrycie głowy. Zaraz potem usiadła na dachu najwyższego grobowca, trzymając na głowie kapelusz Warlockera.
- Czy odważysz się ją poznać?Anonymous - 8 Sierpień 2015, 14:02 Wydawało się że wraz z przemijającym czasem, niebo robiło się być coraz jaśniejsze, lecz mrok i poczucie grozy w tym miejscu nie zmniejszało się. Po usłyszeniu pytania od srebrzystej kocicy, lekko zaszumiał wiatr, a chłód powiewu delikatnie przeczesał kapelusznikowi ciemne włosy. Nigdy nie wierzył w życie po śmierci, więc pytanie wydało mu się absurdalne.
-Duchy? Masz na myśli te postaci, bez materialnego ciała, którymi straszy się niegrzeczne dzieci na dobranoc? - Odpowiedział, uśmiechając się przy tym lekko - Najpewniej obronię się przed czymś, co nie istnieje, zapewniam Cię.
Gdy to powiedział, dostrzegł coś lecącego w oddali. Mimo swojego doskonałego wzroku, nie dane było mu zobaczyć tego tak dokładnie jak by chciał. Zniknęło za jednym z ogołoconych drzew. Gdy wrócił myślami i zmysłami do tego, co znajdowało się nieopodal, zdziwił się niezmiernie, gdyż Mari już przy nim nie było. Usłyszał jej głos, lecz nie mógł ustalić położenia. Słowa wypowiadała pięknym, teatralnym wręcz głosem, co wywarło na kapeluszniku niemałe wrażenie. Kapelusz zniknął z jego głowy, po czym usłyszał kolejne pytanie, wypowiadane takim samym tonem jak poprzednio. Spojrzał na Marionette z zaciekawieniem. Siedziała na dachu jednego z okolicznych grobowców. Zdał sobie wtedy sprawę, że ta noc może nie być aż tak spokojna, jak przewidywał.
-Opowiedz mi więc, zamieniam się w słuch - Powiedział donośnie, wpatrując się nadal w kocie oczy towarzyszki.Mari - 9 Sierpień 2015, 19:36 Mari uśmiechnęła się tajemniczo słysząc słowa Kapelusznika.
- Czyli jednak chcesz wiedzieć tak? - zaczęła się przechadzać po dachu grobowca - pewnie myślisz, że ten cmentarz jest malutki....w końcu to tylko kilka grobowców prawda? - spojrzała na mężczyznę - jednak tu się mylisz bardzo.
Obróciła się i rozejrzała wokoło. Kilka małych duszków zawirowało obok niej. Wysunęła swoje białe łapki jakby chciała zebrać nimi cały teren przed nią.
- Cały ten teren, razem z tym ciemnym lasem obok - wskazała łapką na ciemny gąszcz, który wyglądał tak jakby pochłaniał całe światło - to jedno wielkie cmentarzysko.
Zamyśliła się na chwilę
- Pytanie tylko co ono robi w Krainie Luster? Przecież, nie ma tu żadnych księży ani nic...No i ...nie ma religii - zrobiła dramatyczną pauzę i zeskoczyła z grobowca, zanim nadleciał kolejny duszek. Spojrzała na niego przepraszająco. Po czym wysunęła dłoń i duszek usiadł na niej - jak widzisz duchy istnieją...trzeba tylko dobrze patrzeć. - Zdmuchnęła maleństwo i oddała kapelusz właścicielowi.
- Dawno, dawno temu do Krainy Luster przedostała się grupka ludzi. - zaczęła opowiadać przechadzając się między grobowcami. - Byli zdezorientowani...uciekali przed czymś ze swojego świata. - Zamachała energicznie ogonami - przed wojną. Jednak nikt już nie pamięta jaką.
Spojrzała w gwiazdy rozmarzona.
- Prawdopodobnie byli pierwszymi ludźmi, którym się to udało. Dostać tutaj. Dlatego też władcy Krainy Luster nie przyjęli ich zbyt przychylnie, jednak pozwolili im zostać. Nie mieli innego wyboru, gdyż ludzie nie wiedzieli za bardzo jak się tam dostali, a tym bardziej jak mogliby wrócić.
Mari cały czas przechadzała się, brodząc w purpurowej mgiełce.
- Osiedlili się niedaleko stąd, zaraz za tym małym wzgórzem - pokazała łapką we właściwym kierunku - nie ma już po nich żadnego śladu poza tymi grobowcami i oczywiście historią.
Kotka usiadła na kamieniu nieopodal i patrząc tęsknie w dal opowiadała dalej.
- Mało kto to pamięta. - Westchnęła cicho - Ludzie otrzymali zgodę na osiedlenie się, jednak musieli przestrzegać zasad. Mogli handlować z miejscowymi jednak na tym ich kontakty powinny się skończyć…nie mówiąc już o zakładaniu mieszanych rodzin.
Kotka popatrzała na Kapelusznika nieobecnym wzrokiem.
- Głową tej rodziny był stary ksiądz. Przyjechał wraz ze swoimi dziećmi i wnukami. Jego najukochańsza córka, była w ciąży w trakcie „przeprowadzki”, która niezbyt dobrze wpłynęła na jej zdrowie. Z resztą…tak samo jak na zdrowie większości przybyłych ludzi. – Mari zamyśliła się na chwilę – przybyło ich chyba…20? Po miesiącu została 10. W tym ksiądz i jego najmłodsza…nowo narodzona wnuczka. Wszyscy zmarli zostali pochowani na tym cmentarzu.
Zamilkła na chwile.
- Ludzie, żyli zgodnie z nadanym im prawem przez jakiś czas. Do póki wnuczka nie dorosła i nie stała się piękną kobietą.
W tym miejscu Marionette przerwała historię i usiadła na jednym z grobowców i spojrzała w gwiazdy. Widać było, że historia jeszcze nie dobiegła końca, jednak z jakiegoś powodu kotka zamilkła. A w jej oczach można było zauważyć wilgoć…a może to tylko złudzenie wywołane tymi gwiazdami?