To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogrody Rozalii - Główna Alejka

Anonymous - 19 Maj 2011, 14:21

Po chwili "iścia" poczuł coś, co najlepiej określić jako "sbam!". Wpadła na niego urocza istotka w postaci niziutkiej blondyneczki. Pisnęła, upadając na ziemię. Hitoshi zaskoczony otworzył oczy i popatrzył na nią. Instynktownie kompletnie zignorował fakt posiadania przez nią kocich uszu i ogona, choć myśli wrzały mu jak szalone. "Czy jest z Krainy Luster?" - to pytanie głównie przebijało się przez szamotaninę myśli.
-Przepraszam najmocniej, śliczna panienko. Czy wszystko dobrze? - Zapytał szarmancko. Kucnął i wyciągnął ku niej rękę, oferując jej tym samym pomoc przy wstawaniu. Kątem oka zauważył książki, które wypadły mu z ręki podczas wypadku i postanowił zebrać je, gdy tylko pomoże kociouchej.
- Nie zraniłaś się zbytnio? -Zapytał jeszcze.

Anonymous - 19 Maj 2011, 14:41

Wstała korzystając z pomocy chłopaka, schylając się jeszcze po jego książki. Nie ma co, miała talent. Zaledwie parę godzin temu zdecydowała się w końcu na małą 'wycieczkę' po mieście. Ciągle się gubiła, aż w końcu dotarła tutaj i zdążyła poszkodować niewinnego człeka. Podała mu książki, z zainteresowaniem patrząc na jedną z nich. Sen Nocy Letniej? Co to mogło być?
- Umm... Myślę, że chyba nic mi nie jest... - stwierdziła, rumieniąc się lekko z zakłopotania. Zupełnie nie zwróciła uwagi na to, czy przy upadku się zraniła. Nie zauważyła też, że przez owy wypadek otworzyła się jej rana, krwawiąc dość obficie. Ale ona tego nie czuła. Uśmiechnęła się do niego lekko, jak gdyby nigdy nic. Dziwiło ją jednak to, że nie zwrócił uwagi na jej uszy i ogon. Może on wie?

Anonymous - 19 Maj 2011, 14:52

Pośpiesznie wyręczył ją w zbieraniu książek i z uśmiechem odebrał tomik poezji Szekspirowskiej z jej rak. Z niegasnącym wyrazem zadowolenia dodał jeszcze:
-Naprawdę najmocniej przepraszam za swoją nieuwagę... - po chwili zauważył jej ranę i zmarszczył brwi.
- Skaleczyłaś się.. Pozwól, że jakoś Ci pomogę... - zaczął przeszukiwać kieszenie na obecność plastra, ale nic nie znalazł. Już miał w głowie pomysł rozrywania koszuli i wydarcia z niej bandaża, gdy przyuważył klucze od apartamentu weekendowego. Nazwa ta brzmi luksusowo, jednak oznacza tylko miejsce do którego Hitoshi udaje się w weekendy, kiedy to szkolny internat jest zamknięty.
-Czy będzie to zbytnia śmiałość z mojej strony, zaprosić Cię do mnie, panienko..? - urwał, nie znając jej imienia i spojrzał się na nią pytająco - Chciałbym jakoś zmazać sowją winę. Pozwól mi się chociaż opatrzyć! - Dodał jakby tytułem wyjaśnienia czy usprawiedliwienia.

Anonymous - 19 Maj 2011, 15:03

Słysząc jego przeprosiny gwałtownie zaprzeczyła, energicznie kręcąc głową.
- To nie była twoja wina! Znaczy... Przecież to ja na ciebie wpadłam - odpowiedziała prędko. Było w tym trochę prawdy, w końcu gdyby tyle nie myślała, w ogóle by do tego nie doszło, czy nie tak?
Słysząc jego propozycję, widać było, że się waha. Nie mogła łazić po mieście z taką raną, zbytnio zwracałaby na siebie uwagę, a to było jej wybitnie nie na rękę! Może jednak się zgodzi? Mogłaby go trochę lepiej poznać, poznać ludzi... A pomocy nie wypadało odmawiać. Przynajmniej w jej mniemaniu.
- No... Dobrze - odparła, przystając na jego prośbę z przyjaznym uśmiechem na ustach.

Anonymous - 19 Maj 2011, 15:11

Zdusił w sobie słowa pt "ależ skąd..." i tylko uśmiechnął się pobłażliwie. Na zgodę dziewczyny zareagował entuzjastycznym uśmiechem.
- Wspaniale! To niedaleko. Pozwól, że Cię zaprowadzę. - wyciągnął na bok zgiętą w łokci rękę proponując jej tym samym aby go pod nią chwyciła. Cieszył się, że się zgodziła. Miał do niej tyle pytań! Tak dawno nie widział nikogo z Krainy Luster, a ta dziewczyna najwyraźniej stamtąd właśnie pochodziła.. O tym, że istnieli i że nie był to sen przypominała mu tylko broszka na jego marynarce.
- Sugerowałbym jednak... - zaczął i naciągnął jej kaptur na głowę, zakrywając w ten sposób jej kocie uszy. Uśmiechnął się ponownie i zapytał - Czy mogłaby panienka zdradzić mi swoje imię?

Anonymous - 19 Maj 2011, 15:34

Wzięła go pod łokieć i ruszyła wraz z nim wyraźnie zadowolona. Jak dotąd musiała znosić samotność, co naprawdę, nie było wcale takie przyjemne, a teraz to mogło się zmienić. Co ważniejsze, najwyraźniej nie przeszkadzały mu jej kocie uszy, ni ogon, co uważała za jeszcze większy plus.
- Tak, masz rację. Zapomniałam - zaśmiała się cicho, gdy naciągnął jej kaptur. Swoją drogą nie było w tym nic dziwnego - kto jak kto, ale ona z pewnością nie zaliczała się do osób o nienagannej pamięci.
- Uhm - mruknęła lekko zdezorientowana. - Tylko, że ja nie mam imienia. Pożyczyłam je tylko. Ale możesz zwracać się do mnie Eve. Lub Ewcia. Ktoś się tak do mnie kiedyś zwracał. Chyba... - stwierdziła, popadając w niejaką zadumę.

Anonymous - 19 Maj 2011, 15:56

- Mi to absolutnie odpowiada, droga Eve. - stwierdził z uśmiechem. Dziewczyna wyglądała na naprawdę młodą, sporo młodszą od niego jednak nie przeszkadzało mu to. Skierował się w stronę wyjścia, prowadząc dziewczynę pod ręką. Wciągał niesamowity zapach i wyglądał wciąż zadziwiająco normalnie jak na kogoś kto prowadzi kociouchą dziewczynę do siebie do domu. Droga była niedługa, więc nie kłopotał się by rozpocząć rozmowę. W istocie, było to zaledwie 200 m. Gwarantowało mu to krótką drogę do szkoły, która była 300 m za parkiem. Kiedy doszli do furtki - wylotówki uchylił ją przed dziewczyną i wypuścił ją przodem.

[zt x2] [piszemy tu: http://spectrofobia.cba.pl/viewtopic.php?t=686]

Anonymous - 25 Maj 2011, 07:10

Saskia spacerowała spokojnie główną alejką. W dłoniach swych dzierżyła parasol, który osłaniał ją przez promieniami słońca. Było gorąco, wręcz można by było się ugotować. Dodatkowe ciepło więc nie było mile widziane. Cień, ten miły cień nad głową. I spokój. Względny spokój, bo jednak wszędzie było pełno ludzi, którzy rozmawiali. Czujnym okiem dziewczyna wyszukiwała wśród nich jakiś anomalii. Kto wie, czy to czasem nie Potwory, które tylko na chwile przybrały skórę owczą i chcą dopaść te niewinne istoty?
Zapatrzona tak przed siebie nie została omal rozjechana przez jakiegoś dzieciaka na rolkach. Wzięła głęboki wdech. Nie musi być spokojna, jest oazą spokoju, nic nie zmąci jej duszy...
- Ty mały gówniarzu! Uważaj jak jeździsz!- krzyknęła, ale było już za późno. Chłopiec sobie odjechał jakby nigdy nic.
Saskia dalej kontynuowała swój spacerek, teraz jednak w podłym nastroju. Nie dość, że prawie ją potrącili, to jeszcze zachowała się jak nie dama. I to na oczach ludzi...

Anonymous - 29 Maj 2011, 11:21

Podróżnik zwany Katou błąkał się zakamarkach, na które składała się jego okolica. W międzyczasie miał szanse nakopać jednemu kretynowi, który śmiał wrzeszczeć na nieswoje dzieci. Teraz ciężko będzie mu krzyczeć z nieco pogruchotaną, dolną szczęką. Otrzymał jednak dobrą nauczkę - młodych nie należy wychowywać w stresogennych warunkach, a nie ma rzeczy bardziej stresującej jak wrzaski. Blondas winien dostać jakąś nagrodę za edukacje osób tego potrzebujących.
Zastanówmy się teraz nad czynnikiem, który wymusił na jestestwie Katou przybycie do ogrodów Rozalii. Czy skrywana chęć przebywania w okolicach piękniejszych tworów przyrody? Może chciał dać ulżyć swej wciąż łaknącej łamania cudzych kości duszy? Czyżby ostatnia akcja wymusiła refleksje dotyczące własnej, zbyt bojowej natury? Tajemnica stojąca za przyczyną przybycia naszego bohatera tutaj była bardziej skomplikowana. Powodem był...brak powodu.
Przechadzanie się główną alejką z rękoma w kieszeniach i istnym poker face'm szło Katou aż nazbyt dobrze. Ciepłe powietrze ogrzewało jako nagą klatę, jak również wymuszało ruch falujący płaszcza. Spokój przerwał krzyk jakiejś dziewoi, która najwidoczniej nie spodobało się zachowanie jakiegoś dzieciaka. Jakież szczęście miał Blondas, mogąc tegoż zauważyć. Nie było więc bata, by mógł jakoś zapieczętować swojego charakteru.
-Oooi! - po dłuższej chwili złotowłosa dziewka, będąca ofiarą napaści dziecka, mogła słyszeć wołanie właśnie Katou.
Wystarczyło, by białogłowa odwróciła swe lico na naszego bohatera, by ujrzeć jego osobę idącą wraz ze znanym "gówniarzem". Wystarczyło trzymać prawicą za ucho bachora, by wymusić na nim posłuszeństwo. Dobrze, że Blondas w ogóle się do tego ograniczył.
-"Mały gówniarz" ma coś do powiedzenia. - odrzekł spokojnie nasz bohater, stając w bliskiej okolicy nieznajomej.
Dla pewności spojrzał jeszcze na dzieciaka ze spojrzeniem typu "przeproś, jeśli życie ci miłe".

Anonymous - 29 Maj 2011, 12:30

Rzuciła spojrzenie dziwnemu chłopaczkowi. Nagi tors, niedbale zarzucony na siebie czarny płaszcz. Mina zabijaki jak z tanich filmów amerykańskich. Nie spodobał jej się od początku. I jeszcze złapał tego małego gówniarza. Biedne dziecko. Tak bestwialsko ciągnąć malucha za ucho? To przecież jawna przemoc wobec nieletnich! To się nie godzi!
A nie zaraz. To on ją prawie przejechał. Zmierzyła chuligana wzrokiem. Potem zmierzyła swojego bohatera jednego dnia.
- Och dziękuję ci mój wybawicielu! Ale dzieci się tak nie traktuje!
Wyrwała dzieciaka ze spojrzenia nieznajomego i pognała, żeby uciekał póki ma dobre serce.
- To co chce mój bohater w nagrodę za ten wyjątkowy czyn? Hm?
Na jej twarzy wykwitł promienny uśmiech. Miała tylko nadzieję, że nie przesadzi z życzeniami.

Anonymous - 29 Maj 2011, 15:09

Blondas spokojnie oczekiwał odpowiedzi, w tym czasie kilkakrotnie ciągnąć bardziej za ucho dzieciaka w celu upewnienia się, że przeprosi. Osoby w takim wieku raczej mają problemy z wykorzystaniem tego jednego, prostego słowa, które daje do zrozumienia pokrzywdzonej osobę chęć poprawy za błędy. Gdyby jeszcze sam Katou mówił "przepraszam" każdemu, któremu połamał jakąś kość...
-Tak samo, jak one nie powinny traktować dorosłych. - odparł beznamiętnie Badass, puszczając ucho delikwenta i tym samym dając mu możliwość odejścia.
W ten oto sposób strasznie misterny plan naszego bohatera podziałał w stu procentach. Głośne wołania w złości dziewoi natychmiast włączyły lampkę odpowiadającą za pomysł "dorwać skubańca i wymusić skruchę". W ten sposób Blondas miał jakże cudowny pretekst, żeby zbliżyć się do przedstawicielki płci pięknej i nawiązać z nią rozmowę. Istny geniusz.
Katou przymrużył swoje szmaragdowe oczy i uśmiechnął się miło, wpatrując w osobę swojej rozmówczyni.
-Twój uśmiech to wystarczająca nagroda. Choć nawet takiej nie oczekiwałem, chwytając te problematyczne dziecko. - rzekł Blondas, kładąc prawcie na swej piersi -Takafumi Katou. Miło poznać.

Anonymous - 29 Maj 2011, 15:50

Już miała mu powiedzieć, jaki to on jest słodki i zrobić nad nim ciche "aww" (bo słodki był- to w końcu jej bohater, prawda?), gdy się przedstawił. Tez słodko.
Imię i nazwisko wydawało jej się dość dziwne. Czyżby pochodził z Japonii? Nie wydawał się jednak rodowitym mieszkańcem Kraju Kwitnącej Wiśni. Był blondynem. Tam przecież nie ma blondynów. Więc to była to pierwsza zagadka do rozwiązania tego dnia.
A jeśli był tą złą istotą zza Lustra? Nie. Na pewno nie był! Był na to za miły. Tamci to są najgorsze grzechy tego świata.
- Saskia Brandt, pani za zamku Freudenstein. Również miło mi poznać!- dygnęła lekko przed nim. - Może okaże się to dla ciebie dziwnym pytaniem, ale bardzo proszę, odpowiedz na nie. Czyżbyś pochodził z Japonii? Twoje imię na to wskazuje, lecz wygląd wprawia mnie w niewielkie wątpliwości. Czy mógłbys je rozwiać?
Zalała go potokiem słów, nie przestając się uśmiechać.

Anonymous - 29 Maj 2011, 16:44

Obie ręce Katou zwisały bezwładnie, ciągnięte przez czynnik zwany grawitacją. Chowanie ich do kieszeni byłoby oznaką braku wychowania, a przecież była tutaj prowadzona rozmowa z dziewoją. Nie warto było więc ryzykować. Przecież to nasz bohater ma nauczać idiotów, a nie inni jego. Trzeba utrzymać image.
-Sash...kia. - Blondas starał się wymówić imię swojej nowej znajomej, najwidoczniej mając z tym lekki kłopot.
Podrapał się prawicą w tył głowy, robiąc głupkowaty uśmiech. Chciał dodatkowo ukryć zdziwienie słysząc, że złotowłosa to pani jakiegoś-tam zamku. W sumie ubiór przez dziewczę reprezentowany dość mocno wskazywał na grubość portfela. Pewnie na śniadanie jada truskawki ze śmietaną albo kanapki z kawiorem. Katou, jak się głębiej nad tym zastanowił, nie wiedział na co wydałby ogromne sumy pieniądza, jakby takie miał. Może opłacałby swoim ofiarom szpital?
-Tak, to dziwne pytanie. - odparł nasz bohater, uśmiechając się jednak zbyt miło by dawać wrażenie, jakby źle zapytanie przyjął -Jestem z Japonii. Troszkę mi smutno, skoro nie odpowiada Ci moja kombinacja wyglądu i narodowości.
Wtem zrobił nieco zażenowaną minę, jak gdyby domyślając się prawdziwych zastrzeżeń swojej rozmówczyni.
-A nie noszę nic pod płaszczem w imię utrzymywania własnego, oryginalnego stylu. - dodał.

Anonymous - 29 Maj 2011, 20:20

- Ależ skąd. Po prostu to trochę oryginalne poznać Japończyka blondyna! Mało kto może się poszczycić taką znajomością. I oczywiście jesteś moim małym bohaterem!
Zaśmiała się perliście ukazując rząd białych zębów. Na prawdę wspaniałą osobistość udało jej się dzisiaj spotkać. Pomijając już samą niezwykłą kombinację pochodzenie- wygląd. Jego charakter był dość ciekawy. Starał się być dla niej miły, a jednocześnie miała przeczucie, że nie jedną osobę już połamał. Na dodatek jego "oryginalny styl", przypominający jej nieco te japońskie komiksy, które kiedyś widziała.
- Pozwolisz może jednak, że zaproszę cię na kawę i ciastko. Chyba, że nie przepadasz za nimi. Wtedy mamy do wybory jeszcze mnóstwo innych potraw i zestawień. Przystaniesz zatem na moją propozycję, czy mam szukać innego chętnego do towarzystwa?

Anonymous - 29 Maj 2011, 20:51

Dziewoja wywołała u Katou głębsze zastanowienie się nad własnymi pobratymcami. Nigdy nie uważał swojego naturalnego koloru włosów za coś szczególnego. Nikt inny raczej też. Może Saskia, z powodu swojego pochodzenia i posiadania zamku, nie miała zbyt często okazji wyjść do ludzi dokładnie obeznać się w sytuacji? A może po prostu nie była w Japonii.
-Małym? - spytał Blondas, krzyżując ręce na klacie i robiąc niezadowolony wyraz buźki.
Nie mógł jednak takiego stanu utrzymać nazbyt długo, kiedy urodziwa dziewoja się do niego tak pięknie uśmiechała! Szybko więc chłopak opuścił ręce, tylko jedną dłoń opierając na biodrze, by samemu się nieznacznie uśmiechnąć. Czemu psuć tak jakże miłej atmosfery, przez byle błahostkę.
Najwidoczniej musiało dochodzić do nagłych zmian sytuacji. Tym razem czynnikiem takowej była propozycja złotowłosej. Po jej usłyszeniu lekko otwarte usta Katou przybrały kształt trójkąta. Totalnie skamieniał, jak gdyby słowa jego rozmówczyni miały jakąś niesamowitą moc. Nie trzeba było długo czekać, nim chłopak opuścił głowę.
-Hańba... - mruknął cicho -Według szesnastej zasady "Dobrego Faceta" to on winien składać wszelakie propozycje. Nawet jeśli chce, by takową dała jego towarzyszka, to musi jej zaproponować możliwość dania propozycji. A może to była osiemnasta zasada?
Trzeba było jednak szybko się ogarnąć, toteż Katou błyskawicznie po monologu się wyprostował i odkaszlał, przysłaniając usta pięścią z prawej dłoni.
-Kawę zmień na herbatę i będzie cacy. - odparł, uśmiechając się -Jeszcze gdzie chciałabyś się udać, by w taki sposób się posilać?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group