To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Dyniowe Miasteczko - Głośna ścieżka.

Anonymous - 8 Lipiec 2012, 19:10

Pierwszy raz była w tym miejscu. Oczywiście słyszała wiele plotek o tym miejscu takie jak na przykład, że są tutaj chodzące strachy na wróble z dynią zamiast głowy. Teraz gdy o tym pomyślała, była strasznie ciekawa czy jest to faktycznie prawda. Przyzwyczaiła się, że większość rzeczy, które usłyszała od innych jest stekiem bzdur - jednak chodzący wróbel w Krainie Luster? Jest to całkiem możliwe, w końcu jest to magiczny wymiar.
Przechadzając się po tej dziwacznej ścieżce słyszała różne dźwięki i wrzaski. Nie przejmowała się tym zbytnio i nadal zachowywała spokojną minę. Co jakiś czas mijała ławki, które... poruszały się. W tym momencie Lisanna zdziwiła się.
No cóż... Kraina Luster nadal ma coś w zapasie, co zawsze mnie zdziwi.
Przysiadła na jedną z nich i poczuła coś podobnego gdy siada się na fotelu do masażu. Mając dość wyszła z ławki i ruszyła w dalszą drogę. Oprócz niej nikogo nie było na drodze - żadnego stracha na wróble ani innej dziwacznej magicznej istoty. Po kilkunastu minutach uświadomiła sobie, że minęła tą samą ławkę, na której wcześniej siadała. Obróciła się wokół własnej osi żeby przebadać okolicę.
- Wygląda na to, że zabłądziłam i zatoczyłam koło...
Szanse na to, że ktoś tu przyjdzie są bliskie zeru. Ruszyła w dalszą drogę, mając nadzieję, że zaprowadzi ją w konkretne miejsce... albo spotka kogoś kto ją wybawi.
Znowu dzięki mojej ciekawości jestem w tarapatach...

Anonymous - 8 Lipiec 2012, 19:37

- Cholera... - powiedział chłopak do siebie. Jeszcze kilka godzin temu był w opartym na rutynie Świecie Ludzi, a teraz gdzie nie spojrzysz to dziwaki różnej maści. Błądził i błądził, a wszystko wyglądało tak samo. Żadnej różnorodności, żałosne.. A może młodzieniec po prostu wszystko już w życiu widział? Nie, nie jesteśmy jeszcze na tyle zdesperowani by tak myśleć. Jak widać wszystko najnormalniej w świecie mu się przejadło. Gdy tylko znalazł się z powrotem w Krainie Luster - zgubił się. Strach podejść do jakiejkolwiek z okolicznych istot, jeszcze ugryzą. Samotnie błądził, nawet nie próbował szukać pomocy. Zdesperowany Shadow nawet nie wiedział co robi. Ciało swoje, a umysł swoje. Był teraz niczym więcej jak chodzącą zabawką. Obudził się dopiero, kiedy uderzył głową o coś twardego. Chwilę posiedział, pocierając się w czoło po czym otworzył oczy i osłupiał.
- Latająca... Ławka...? - wydukał zdziwiony. Za dużo czasu spędził z ludźmi - jego "dom" zaczyna go przerażać. Gdy ława oddaliła się o kilka metrów, młodzieniec zaczął się rozglądać. Gdzie był? A któż to może wiedzieć? Mozolnie podniósł się z ziemi, po czym próbował zorientować się w otoczeniu. Nie wyszło. Ruszył przed siebie - nie miał wyboru, jednakże wraz z nim... ruszyła ławka. Leciała za chłopakiem co jakiś czas uderzając go w plecy czy głowę. Ignorował te uderzenia. Przeszedł już kawał drogi, ale wydawało się, iż wciąż stoi w miejscu. Stanął zdenerwowany. Ławka po raz setny uderzyła go w głowę - skończyła mu się już cierpliwość.
- Zostaw mnie durna ławko! - wrzasnął, a mebel odleciał. Wydawało by się, że jest sam, ale w oddali dostrzegł jakąś dziewczynę. Może go ugryzie, trudno, ale przynajmniej Shadow wydostanie się z tego wariatkowa.
- Hej ty. - powiedział do nieznajomej. - Czy umiesz stąd wyjść?

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 12:52

Co za monotonia. Budynek za budynkiem, od czasu do czasu dzieląca je mała uliczka. Jedynym urozmaiceniem były ruszające się ławki i dyniowe latarnie. Jednak nie każdy był zachwycony umiejętnościami drewnianych siedzeń. Gdy Lisanna myślała jak się stąd wydostać, usłyszała wrzaski za sobą. Obróciła się i zauważyła w oddali mężczyznę i latającą za nim ławkę, której najwyraźniej się nudziło, bo zaczepiała owego pana. Gdy był dostatecznie blisko zauważył ją. Czy wie jak stąd wyjść? Sama by chciała wiedzieć, w którą stronę ma iść.
- Nie... - odpowiedziała obróciwszy się w drugą stronę.
A może...
Spojrzała w górę - budynki nie były zbyt wysokie. Wyprostowała skrzydła i wzbiła się w powietrze. Ujrzała masę budynków, a po prawej stronie las.... z dyń? Wróciła z powrotem na ziemię i poprawiła swoją suknię. Obróciła się w stronę mężczyzny i wskazała palcem stronę, tam gdzie znajdował się Dyniowy Las.
- Tam - przerwała - Jest las. Kiedyś musi się skończyć.
Ruszyła w stronę puszczy. Podejrzewała, że jeśli będzie iść ciągle w linii prostej w końcu wyjdzie z lasu. Nie słysząc odgłosu kroków spojrzała przez ramię na pana, którego zaczepiała ławka.
- Jeśli chcesz iść w tą stronę, to trzymaj się dwa metry ode mnie. Środek ostrożności.
Była nazbyt ostrożna - nie chciała bowiem takiej sytuacji jak w świecie ludzi... Mało co obchodził ją ten mężczyzna - jednak nie rzucił się na nią z nożem więc to chyba dobry znak...prawda?

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 15:31

Kiedy dowiedział się, iż dziewczyna nie ma bladego pojęcia jak opuścić to denerwujące miejsce, chłopak westchnął. Cóż innego miał uczynić? Jeszcze ta ławka pogorszyła mu dzień... Durny mebel. Gdy nieznajoma odleciała, Shadow poczuł się nieco skołowany. Skoro miała skrzydła mogła przecież sobie polecieć - z góry wszystko widać. Jego niestety natura nie obdarzyła owym dodatkiem i wiecznie musiał trzymać się ziemi.
- W tym świecie nie istnieją żadne reguły. Ten las może być niemiłosiernie długi i nie ma obowiązku się kończyć. Kto wie, może będzie sobie rósł dalej jak będziemy przez niego przechodzić...? - tę wypowiedz można nazwać lekką krytyką, ale jest w tym trochę racji. Kraina Luster była magicznym miejscem po którym można się było spodziewać dosłownie wszystkiego. Ale trzeba gdzieś się udać, bo stojąc w miejscu na pewno niczego nie osiągną.
A co tam... - pomyślał Shadow i powoli zaczął kierować się w wyznaczonym przez owe dziewczę kierunku. Dwa metry? Wolne żarty. Szybkim krokiem stanął przed dziewczyną i złapał jej podbródek tak, by musiała mu patrzeć prosto w oczy.
- Myślisz że chce cię zabić? A może masz mnie za jakiegoś gwałciciela? - zapytał z szyderczym uśmiechem. Odskoczył do tyłu i zaczął krążyć po niewielkim obszarze. - Po co mi twój zgon? Gdybym chciał cię unicestwić to dawno leżałabyś tu martwa. Masz skrzydła, więc będzie łatwiej się stąd wydostać. - zakończył i ruszył w dalszą drogę. Zdając sobie sprawę, iż nieznajoma stoi w miejscu zadał krótkie i treściwe pytanie:
- Co jest? - No tak, tego typu gwałtowne ruchy z jego strony - takie jak ten przed chwilą - mogły wywoływać osłupienie czy też onieśmielenie.
- Zdaje się, że to długa droga, więc może łaskawie powiesz mi kim oraz czym jesteś?

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 21:13

Miała nadzieję, że jej pomysł z lasem wypali. Jednak nowy znajomy nie popierał jej pomysłu. Zatrzymała się i założyła ręce na klatce piersiowej.
- Jeśli chcesz to możesz błądzić po tym labiryncie. Mi wystarczy chodzenia w kółko.
Ruszyła w dalsza drogę. Może i była magicznym miejscem, jednak lepsze to niż nic. Tak jak powiedziała - nie zamierzała dłużej chodzić po nie różniących się od siebie uliczkach. Kraina Luster nadal ją zadziwia, a mieszka tu już bardzo długo. Ile to już lat minęło? W tych rozmyślaniach przerwał jej mężczyzna, który bez uprzedzenia złapał ją za podbródek. Zamachnęła się z zamiarem bolesnego odepchnięcia, jednak zdążył odskoczyć.
- Kpisz sobie ze mnie? - zdołała powiedzieć to spokojnym głosem - Jeżeli chcesz mnie wyprowadzić z równowagi to musisz się trochę postarać...
Jego "wybryk" zaskoczył ją, ale nie zdenerwował. Usprawiedliwiła się, że faceci już tacy są i nikt tego nie zmieni. Jeżeli przekroczy czerwoną linię to będzie miał okazję spotkać się z Rosettą. Lisanna nie chciałaby, żeby tak to się skończyło więc powstrzymała się od dalszych komentarzy.
- Nie uniosę dwóch osób. Sama długo latać nie mogę więc to odpada.
Ruszyła za nim trzymając pewien dystans - głupie przyzwyczajenie z jej strony. Wzrok wbiła w jego plecy i przyglądała się jego sylwetce. Usłyszawszy pytanie, zastanowiła się czy podać mu prawdziwe dane. Zdecydowała się, że nie, bo po co miałby ją wykorzystać.
- Lisanna - odpowiedziała krótko - Jestem Opętańcem.
Nie wymagała odpowiedzi, jednak miło byłoby, gdyby wiedziała jak owy pan się nazywa. Po krótkiej wędrówce dotarli do rozdroża dróg. Intuicja podpowiadała jej, żeby poszli na lewo. Nigdy nie szła w takich sytuacjach na prawo - ta zasada nigdy jej nie zawiodła więc dlaczego miałaby teraz? Wskazała palcem na ścieżkę, którą powinni iść.
- Myślę, żeby iść tędy - zwróciła się do niego - Żadnych sprzeciwów?

Anonymous - 10 Lipiec 2012, 15:58

Phi! Nie będę tu błądził bez celu. - pomyślał nieco oburzony. Nie był na tyle przeciwny pomysłowi dziewczyny by zostać w tym wariatkowie.
- Serio? To brzmi jak wyzwanie. - rzekł do dziewczyny gdy oznajmiła mu, iż tak łatwo jej nie zdenerwuję. Dopiero się poznali, więc jak widać Lisanna nie docenia chłopaka. Może za chwilę, a może nieco później, ale w końcu straci do niego cierpliwość to pewne. Jaki to pożytek ze skrzydeł na których nie można długo latać?
- Nie chodziło mi o noszenie mnie. Miałem namyśli coś w stylu częstego badania terenu z góry. - sprostował swoją poprzednią wypowiedz. Młodzieniec może nie waży zbyt wiele, ale nie obciążałby swoim ciężarem młodej dziewczyny.
- Lisanna co? Z czymś mi się to kojarzy, ale wypadło mi z głowy. Opętaniec, opętaniec... No nieźle. - powiedział jakby do siebie. Często zdarzało mu się "przetwarzać" informacje na głos. W tym wypadku wypadałoby podać także swoją godność, ale po co? Nie wszystkich to przecież interesuje, więc Shadow postanowił to przemilczeć. Gdy zbliżyli się do rozdroża, chłopak miał zamiar zrobić to co zwykle robi w tego typu sytuacjach. Butem "naszkicował" na ziemi koło, przedzielone na pół. Zasada była prosta jeżeli więcej szkła spocznie na lewej stronie, idziemy w lewo i na odwrót. Wyciągnął popękane lusterko i szybko stanął przed dziewczyną.
- Czy mogłabyś zerknąć? - pytanie w sumie retoryczne. Szybko z pudełeczka wypadło niewielkie szkiełko które stało się odbiciem dziewczyny. Shadow złapał kopię za ramiona i postawił na kole. Jednym ciosem rozbił szkło oraz pozwolił odłamkom spocząć na ziemi.
- Trzynaście, czternaście... Dobrze idziemy na lewo. - oznajmił i przywrócił szkiełka z powrotem to lusterka. Ruszył pierwszy, nie czekając na znajomą.

Anonymous - 10 Lipiec 2012, 17:21

Chciała już jak najszybciej stąd wyjść, po dłuższym czasie można tu zwariować. Co jakiś czas zerkała na niebo - całe czarne i chyba nie zamierzało zmieniać swojej barwy.
- To nie było wyzwanie tylko informacja - mruknęła. Spojrzała kątem oka na jego twarz, która skierowana była w inną stronę. Dopiero teraz zauważyła, że chłopak ma oczy o barwie żółtej. Rzadko widzi się kogoś o takim kolorze tęczówek. Usłyszała kwestię o swoich skrzydłach i chciała sprostować swoją wypowiedź.
- Moje skrzydła są za małe żeby mnie unieść - odpowiedziała - Nadają się na krótkie dystanse i unoszenie na dachy budynków - zakończyła. To była bolesna prawda, której nie da się zmienić. Nie wiedziała czy wpływ na to miał pasożyt, który spowodował jej przemianę w Opętańca. Chyba nigdy się tego nie dowie, jednak nie przeszkadza jej to, że są takie małe. Wychodziła już z gorszych sytuacji nie używając ich wcale.
- Jeśli nie będziesz o tym myśleć to Ci się przypomni - powiedziała i zwróciła się twarzą do chłopaka - Ty też się przedstaw, będzie prościej.
Jak widać lubi mówić na głos to co myśli...
Przyglądała się, jak mężczyzna nakreśla kółko na ziemi i dzieli je na pół, po czym wyjął z kieszeni coś płaskiego i skierował się do niej, a ona automatycznie zrobiła krok w tył z nieufną miną. Miał popękane lusterko - ciekawe w jakim celu? Dowiedziała się tego gdy spojrzała na jeden odłamek, a przed nią stanął jej własny klon ze szkła. Chłopak przeniósł swój własny twór na narysowane przed chwilą koło i jednym ciosem rozbił jej odbicie. Jak widać on też ma swoje sposoby na obieranie ścieżki.
- Jesteś brutalny - skomentowała to co zrobił po czym ruszyła za chłopakiem.
Krajobraz powoli się zmieniał - budynki miały dziwne kształty, niektóre nawet wywoływały dreszcze na plecach. Jednak ani widu ani słychu po dziwacznych mieszkańcach miasta.
Minuta biegła za minutą, a oni wcale nie zbliżali się do celu. Lisanna po raz kolejny zganiła samą siebie w myślach, że weszła do tego chorego miasteczka. Jej ciekawość nie ma granic. Usłyszała za sobą jakiś szmer i ujrzała ławkę - chyba tą samą co wcześniej, bo od razu zaczęła pałętać się wokół nóg chłopaka.
- Chyba Cię polubiła - parsknęła śmiechem. Rzadko się śmiała, nie miała zbyt dużo okazji do wykonywania tej czynności.

Anonymous - 10 Lipiec 2012, 18:01

- Twoim zdaniem to była informacja, a dla mnie to było wyzwanie. Nie będę starał się specjalnie cię zirytować, będę sobą i to wystarczy. - odpowiedział z tajemniczym uśmieszkiem. Najlepiej denerwować różne istoty samym sobą - jest dużo zabawniej. Hm, inny temat.
Jeżeli skrzydła są takie słabe to ta narośl jest nieco nieprzydatna... - każdy ma swoje zdanie, a takie było Shadow'a, jednak ten wniosek pozostał tylko w jego głowie.
- Może ty masz takie sposoby, ale gdy ja o czymś nie myślę to najnormalniej w świecie wylatuje mi to z głowy. Lisanna.... Ktoś kogo znałem się tak nazywał, chyba ciotka... Nie ważne. - pierwszą część wypowiedzi kierował do rozmówczyni, drugą natomiast bardziej do siebie. - Mam się przedstawić? Haha, nie. - dodał po chwili z szyderczym uśmiechem. Nie miał ochoty ujawniać komuś swojej tożsamości, do tego nie posiadał imienia czy też nazwiska, więc było by to pozbawione sensu. Jakoś nie bardzo miał chęć mówić, iż nie ma miana do niego przypiętego - wolał nieco pograć na nerwach rozmówcy.
- Ja brutalny? Wnioskujesz tak tylko ze względu na tą durną szklaną rzeźbę? Powierzchowna jesteś. - skomentował wypowiedz dziewczyny. W sumie gdyby się bardziej zastanowić to miała racje, ale nie przez lustrzane klony. Shadow z natury był nieczuły i obojętny na inne istnienia. Zabił masę stworzeń - nie tylko ludzi. Niektórzy twierdzili, że to nie świadczyło o jego chłodnym usposobieniu, tylko o niestabilnej psychice, ale co oni tam wiedzą... Okolica była dość nieciekawa. Dziwaczne budynki zdobiły ulice, nie dziwne że nikt tu nie przychodził.
Co to za chore miejsce? - pomyślał nieco zirytowany. Ten chłopak mysi sobie raz na zawsze wbić do głowy, iż bez mapy nie powinien wyruszać w podróż. Tak sobie obmyślał dalszy plan, gdy coś zaczęło go drapać do nogach. Niechętnie spojrzał w dół i osłupiał. Znowu ta ławka... Już skoczyło mu ciśnienie, a Lisanna jedynie pogorszyła humor młodzieńca. Ciało zaczęło mu drżeć.
- Ty... Ty durna ławko! Odwal się w końcu! - wrzasnął i kopnął siedzisko na tyle mocno, iż oddaliło się przez siłę uderzenia na jakieś sześć metrów. - Co za upierdliwy mebel! - po wyładowaniu swojej agresji na latającej ławce, odwrócił się i szedł dalej. Oboje szli w ciszy, którą przerwał rechot Shadow'a.
- Teraz możesz mówić, że jestem brutalny. - oznajmił ze złowieszczym uśmiechem.

Anonymous - 10 Lipiec 2012, 20:41

- Rób jak uważasz- skwitowała to tylko tymi dwoma prostymi słowami.
Nie miała dziś humoru na droczenie się z nim i z kimkolwiek innym, głównie przez to, że utknęli w tym cudacznym miejscu. Ziewnęła i uświadomiła sobie, że już od dłuższego czasu nie spała. Od razu jak stąd wyjdzie, to znajdzie przytulne miejsce do odpoczynku. Prawda była taka, że Lisanna lubi podróżować i nie raz już na noc do domu nie wróciła. Spanie na powietrzu, poza domem, to była dla niej błahostka.
- Każdy ma swoje sposoby... - mruknęła - Ciotka? Ciekawe... Możliwe, że się spotkaliśmy gdy żyłam w świecie ludzi... zresztą nie ważne. - Nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać o przeszłości. Od razu pojawił jej się przed oczyma człowiek, który usiłował ją porwać. Na myśl o tym dotknęła brzucha tam gdzie ją trzymał. Otrząsnęła się od wspomnień i powróciła myślami do Dyniowego Miasteczka.
- Nie to nie - prychnęła - Po wyjściu stąd raczej mało prawdopodobne, że się jeszcze spotkamy... - nie dokończyła, bo nie miała najmniejszej na to ochoty. Zbytnio się rozgadała, a to niezgodne z jej zasadami. Przyrzekła sobie, że ograniczy swoje wypowiedzi do minimum i jeśli będzie ciskać w nią milionami pytań, odpowie na maksimum dziesięć.
- Wyobraziłam sobie coś... zresztą nie musisz wiedzieć co - mruknęła - i nie jestem powierzchowna.
Najwyraźniej ławki nie lubiły chłopaka, ciekawe co im takiego zrobił. Odpowiedź sama się nasuwała po tym jak potraktował ławkę. Szli w martwej ciszy i on ją przerwał śmiejąc się złowieszczo. Spojrzała w bok na biedny mebel, który zaczął się wycofywać.
Chyba dał sobie już spokój... I dobrze zrobił...
Gdy odwracała się w stronę chłopaka ujrzała jakiś cień kątem oka. Spojrzała w tamto miejsce i nic tam nie ujrzała. Gdzie indziej znowu zobaczyła jakąś czarną postać...
Co jest...?
Podbiegła do chłopaka na tyle blisko żeby szarpnąć leciutko jego ubranie - Coś tu nie gra... - szepnęła i ujrzała w jednej z uliczek wychodzącego klauna z dynią na głowie, a z jeszcze innej, inne dziwnie wyglądające stworzenie. Dziwnych istot przybywało i po kilku chwilach okrążyła ich mała grupka magicznych istot.
Intruzi... - ktoś powiedział z boku. Najwidoczniej obecność Lisanny i chłopaka zdenerwowała tutejszych mieszkańców...

Anonymous - 11 Lipiec 2012, 11:09

W sumie dziewczyna mogłaby uciąć sobie krótką drzemkę... Shadow jako Cień na pewno miałby z tego pożytek. Może spożywać fantazję każdej maści, aczkolwiek nie ukrywa faktu, iż Nieczystość w marzeniach sennych przyciąga go najbardziej. Po młodej dziewczynie raczej nikt nie spodziewał się snów splamionych jednym z tych grzechów ciężkich, ale gdyby młodzieniec był na głodówce to zadowoliłby się nawet imaginacją o lizakach i pszczółkach.
Pierwszej wypowiedzi Lisanny nie skomentował - mruknął tylko pod nosem. Drugie twierdzenie natomiast już nie puścił bez echa.
- Wątpię, wątpię. Nawet jeżeli naprawdę miałem ciotkę o imieniu Lisanna to ona dawno już wącha kwiatki od spodu. - odpowiedział, a w jego głosie można było wyczuć lekką nutkę obojętności. Mówienie o śmierci czy też utracie bliskiej osoby przychodziło mu z łatwością - w sumie jak większości stworzeń z Krainy Luster.
- Hm? Czemu mielibyśmy się już nie spotkać? Los płata różne figle. - rzekł z lekkim uśmiechem na ustach. Shadow jak na Cienia, które zwykle są małomówne i tajemnicze, to jest bardzo otwarty. Lubi rozmawiać z ludźmi, potworami, a czasem nawet ze zwierzętami. Nigdy nie ogranicza swoich wypowiedzi, bo woli przekazać więcej niż za mało. Gdy dziewczyna wspomniała o swoim wyobrażeniu to młodzieniec przystanął. Ponownie podskoczył do panienki, tym razem nie dotykając jej - stał po prostu dość blisko.
- Cóż takiego sobie wyobraziłaś, że nie chcesz mi o tym powiedzieć, co? Do tego nieco powierzchowna jesteś. Takie jest moje zdanie. - nie czekał na odpowiedz. Skoro Lisanna sama nie chciała mu powiedzieć, to dodatkowe pytanie nie wiele da. No to dalej... Ławki nie lubiły młodzieńca, bo jak widać miały jakieś złe przeczucia, no i słusznie. Normalnie Shadow by się tak nie zdenerwował, ale gdy tylko ponownie zobaczył ten latający mebel to od razu poczuł podświadomy ból w okolicach pleców i głowy. Przecie na początku to durne siedzisko robiło sobie z chłopaka worek treningowy - osiemnastolatek miał prawo się zdenerwować. Nie zawracając sobie głowy upierdliwą ławką, chłopak patrzył jedynie przed siebie. Co jakiś czas wydawało mu się, że widzi coś w poszczególnych zakamarkach, ale ignorował to. Poczuł lekkie szarpnięcie za bluzę i odwrócił się nieco zdziwiony. Gwałtownie przeniósł spojrzenie na jedną z dziwacznych istot.
Żałosne... - szczerze mówiąc miejscowi nie wyglądali na silnych. Pierwsze lepsze dziwaki które uciekły z cyrku. Na młodzieńcu nie zrobiło wrażenia to Intruzi. Shadow wyjął rewolwer i powoli go naładował. Pierwsze stwory ruszyły w kierunku Lisanny i chłopaka, ale nie zbliżyły się na odległość bliższą niż trzy metry. Kilka strzałów i po krzyku. Srebrne kule są niezastąpione.
- Kto następny? Może ty dynio głowie? - powiedział z szyderczym uśmiechem i wycelował broń w tchawicę klauna. Pozostałe dziwadła zaczęły się powoli wycofywać - bezmózgi pewno chcieli zatłuc intruzów pięściami, a kiedy okazało się, że nieznajomi mają broń to od razu uciekają.
- Gdzie lecisz dynio głowy?! - krzyknął za potworem chłopak i strzelił mu w nogę. Po jego towarzyszach nie było już śladu, biedaczek. Shadow powolnym krokiem zbliżył się do potwora i pochylił się nad nim, przystawiając mu rewolwer do głowy. - Jak stąd wyjść, wiesz może? - zapytał ze złowieszczym uśmieszkiem. Dynia zaczął się trząść.
- Nie...- odparł powoli. Ponieważ miejscowy poczuł zagrożenie, a w ostatnich chwilach życia robimy różne dziwne rzeczy, uderzył chłopaka prawym sierpowym. Poszkodowany jedynie zaśmiał się pod nosem i odbezpieczył broń.
- Nieładnie. - powiedział i strzelił w dynie. Przeszukał nieco zwłoki i znalazł kompas. - Łap! - krzyknął do dziewczyny i rzucił jej narzędzie. Teraz pozostała tylko nadzieja na odnalezienie odpowiedniego kierunku.

Anonymous - 11 Lipiec 2012, 15:39

Ciotka... Miała ich bardzo dużo w swoim rodzinnym mieście, jednak żadnej nie pamięta. to było już tak bardzo dawno temu, że nie pamięta ich imion. Nie dziwiła się więc, że chłopakowi wypadło zupełnie z głowy, skąd kojarzy mu się jej imię.
- Bo tak - odparła od niechcenia. Była ciekawa czy chłopakowi znudzi się rozmowa przez jej krótkie odpowiedzi. Prawdopodobnie tak, jeśli będzie dalej prowadzić w ten sposób konwersację. Zauważyła, że znacznie przybliżył się do niej i skomentowała to tylko swoją miną " spode łba".
- To moja sprawa co sobie wyobraziłam - odpowiedziała - nie mam żadnego obowiązku żeby Ci o tym mówić - zakończyła pomijając jego kwestię, że jest powierzchowna.
Niech myśli jak chce.
Szli bez słowa dopóki nie zostali okrążeni przez tutejszych mieszkańców. Bo daniu znaku towarzyszowi, zrozumiała, że nie mieli dobrych zamiarów wobec nich. Westchnęła i przywołała swoją Rosettę - dwumetrową, czarną kosę, jej jedyną, a zarazem ulubioną bronią.
Naprawdę... nie mam najmniejszej ochoty na użeranie się ze słabeuszami.
Podbiegła do stwora, który miał ubrane dwukolorowe spodnie i zaatakowała go. Padł jak kłoda, a reszta zaczęła wycofywać się, słysząc wystrzały rewolweru chłopaka. Gdy załatwił już ostatniego, zmusiła do Rosettę do rozpłynięcia się - w jednej chwili po kosie został ulatniający się, czarny dym. Gdy do niej krzyknął , odwróciła się w jego stronę i złapała kompas. Las powinien znajdować się na wschód, spojrzała na narzędzie i uznała, że idą w dobrym kierunku.
Ruszyła w dalszą drogę i po jakimś czasie poczuła dziwny zapach. Przystanęła gwałtownie i próbowała przypomnieć sobie co wydaje taki aromat. Oświeciło ją i bez ostrzeżenia zaczęła szybko biec. Usłyszeć było można głośny stukot jej butów o bruk, a im dalej pobiegła, tym coraz bardziej wyczuwała ten zapach. Skręciła w prawo i po wielu poszukiwaniach odnalazła Dyniowy las, który wydawał tą woń.
- W końcu - wykrztusiła ciężko dysząc.

Anonymous - 11 Lipiec 2012, 16:31

- Twoje odpowiedzi brzmią jak u dziecka. Krótkie i ledwie treściwe. - skomentował zachowanie Lisanny. Jeżeli już z kimś rozmawiał to wolał jakąś dłuższą konwersacje niż "- Witaj. - Witaj. - Żegnaj. - To żegnaj." no, ale jak widać nie było mu dane. Jednakże to nie świadczy o tym, że rozmowa jest nieciekawa - wręcz przeciwnie. Możliwe, iż gdy chłopak będzie mówił więcej to panienka też się rozgada. Wymiana zdań dla młodzieńca nigdy nie była nudna. Zdarzało mu się nieraz zamienić kilka słów ze zwierzętami, a przecież nie otrzymywał od nich odpowiedzi.
- Twoja sprawa powiadasz? Zazwyczaj jeżeli chcemy coś zachować dla siebie to nie zaczynamy owego tematu przy ludziach. - skrytykował lekko postępowanie Lisanny. Teraz jedynie zżerała go ciekawość co mogło się wylęgnąć w tej małej główce. Westchnął bezsilnie gdyż nic nie przychodziło mu na myśli i pstryknął dziewczynę w czoło. Kiedy towarzyszka przywołała swoją kosę, Shadow wyciągnął rękę i do tchnął ostrza.
- Całkiem ostre. - znów myślał na głos. Mimo wszystko nigdy nie zamieniłby swojego ukochanego pistoletu na jakieś marne ostrze. Bronią palną można atakować zarówno z niewielkiej odległości jak i z dystansu, do tego nie wymaga do od użytkownika nie wiadomo jakiej tężyzny fizycznej, a jedynie perfekcyjnej celności i koordynacji ręka oko. Na czym to ja... A tak. Młodzieniec powoli podniósł się z ziemi i kontrolnie trącił nogą zwłoki dynio głowego. Nagle Lisanna zaczęła biec. Szczerze mówiąc to chłopakowi się nie chciało, do tego odczuwał lekki ból w palcach u stopy - kopnięcie tak mocno drewnianej ławki nie było najlepszym pomysłem, ale warto było. Powolnie oraz mozolnie próbował dotrzymać kroku panience.
Nie mam ochoty biec... Zapamiętam gdzie się udała i sobie tam dojdę. - jak pomyślał tak zrobił. Kiedy już stanął koło dziewczyny, jego oczom ukazał się Dyniowy Las.
- Ale cuchnie... - powiedział Shadow czując wariacje w żołądku. Nienawidził od zawsze zapachu i smaku dyń. Mógł także nieco poblednąć na twarzy - przypomniało mu się dzieciństwo. Gospodyni domowa uwielbiała piec placek z dyni i zawsze wciskała go domownikom. Nie raz młodzieniec spędził niemiłe popołudnie wymiotując resztkami dyni. Teraz gdy musieli przejść przez ten las nie bardzo miał wybór. Zasłonił nos rękawem i rzekł do Lisanny:
- Dyszysz tak po krótkim dystansie? Nieważne. Skoro teraz musimy przejść przez ten las to radze ci iść przodem, najlepiej trzy metry ode mnie.

Anonymous - 11 Lipiec 2012, 20:05

- W takim razie chyba nigdy nie przebywałeś z dzieckiem więcej niż jeden dzień - odparła. Lisanna uwielbia dzieci i dużo czasu spędziła razem z nimi. Zapamiętała je jako głośne, aktywne osóbki, które zadawały jej miliony pytań. Zawsze była proszona przez dorosłych do pilnowania ich pociech. Ale jak kto woli.
Nie miała ciętej riposty dla chłopaka. Nie miała najmniejszej ochoty na wymyślanie jakiejkolwiek - Lisanna rozleniwiła się ostatnimi czasy, najchętniej położyłaby się i myślała o niebieskich migdałach. Jednak nie wypada tak przy towarzystwie, na dodatek wyglądającym trochę podejrzanie. Priorytetem było wydostaniem się z tego piekielnego miejsca. Gdy pstryknął ja w czoło, nie skomentowała tego, tylko przetarła miejsce, w którym jej dotknął i spojrzała na niego wrogim spojrzeniem, by nie zrobił tego jeszcze raz.
Nie czuła potrzeby zmiany broni na inną. Od dłuższego czasu Rosetta, "dotrzymywała" jej towarzystwa. Wyćwiczyła się w walce z nią i została jej wierną bronią, której nie zmieni na żadnej innej. Pistolety i rewolwer i tego typu "narzędzia zbrodni" wydawały jej się przereklamowane, więc została przy swojej kosie.
Co by on powiedział, gdyby poczuł odór, który wydaje jedna z moich mocy...
To była prawda. Specyficzny zapach lasu nie dorastał do pięt odorowi, który wydaje wytworzony przez nią lukier. Miała nadzieję, że nie będzie zmuszona dzisiaj do używania tej mocy.
- Nie wszyscy są wysportowani jak ty - skomentowała to spokojnym tonem i przypomniała sobie ich krótką konwersację na temat wyzwania. takie docinki na nią w zupełności nie działały - Mi w zupełności pasuje taki dystans - skwitowała to i ruszyła z chłopakiem do lasu, mając nadzieję, że nie będzie tak jak on mówi, tylko szybko się stąd wydostaną.

[z/t oboje -> Dyniowy Las]

Anastasia - 17 Marzec 2014, 13:04

Letnie, wieczorne powietrze delikatnie muskało jej bladą twarz rozwiewając przy tym majestatycznie włosy. Niemalże całą sobą chłonęła otaczające ją specyficzne, jednakże przyjemne dla nosa zapachy, a do jej uszu docierały ciche pohukiwania i szmery dobiegające z okolicznych zarośli. Już dawno nie miała okazji wyrwać się z okolicy, w której pomieszkiwała na dłuższą przechadzkę. A dziś, nie dość, że nadarzyła się idealna okazja, to jeszcze zapowiadało się, iż nawet pomimo usilnych chęci nie uda jej się zbyt prędko powrócić. Tak, zabłądziła. Nie, żeby ją to szczególnie zmartwiło - nie miała żadnych obowiązków, nie miała do kogo wrócić, a to mogło być świetną przygodą. Długo rozmyślała, dlaczego nie jest w stanie odnaleźć drogi powrotnej, przecież podążała zazwyczaj uczęszczaną przez nią trasą, a wylądowała w miejscu, którego jeszcze w życiu nie było jej dane odwiedzić. Cóż, nie ma co się martwić na zapas.
Nad nią rozpościerało się czarne niebo, które wydawało się nie mieć końca, ani tym bardziej nigdy nie jaśnieć. Do latarni oświetlających wąską dróżkę, ze względów bezpieczeństwa wolała się nie zbliżać. Och, jakim wtedy łatwym stałaby się celem, wystawiając się w najbardziej widocznym miejscu w nieznanej jej okolicy. Jednakże gdzieniegdzie światełka te zawodziły, pozostawiając fragmenty drogi spowite cieniem.
Przeskoczyła zwinnie, obracając się w powietrzu na średniej wielkości, pozbawione większości liści, nieznane jej z gatunku drzewo. Zastanawiając się nad dalszym kierunkiem drogi postanowiła zrobić sobie zasłużoną przerwę. W końcu i kot kiedyś zmęczyć się musi. Nie czuła się tu najbezpieczniej, ale mały dreszczyk emocji sprawiał jej radość - póki było bezpiecznie. Z reguły starała się unikać wszelkich konfliktów, czy tym bardziej walk, dlatego też mimo chwili przerwy pozostawała w gotowości do ucieczki. Usiadła na największej gałęzi, plecami opierając się o pień drzewa i przymykając oczy pozwoliła myślom swobodnie napływać do jej głowy tworząc w niej swoisty chaos. Chaos, który tak szybko jak zaczął się w głowie, wydostał się z jej wnętrza. Niespokojnie machnęła ogonem zrywając się z miejsca. Szelest? Wytężyła wzrok bacznie lustrując okolicę. Nie była pewna, czy rzeczywiście coś jej mignęło w oddali, czy tylko zmęczenie i wyobraźnia płatają jej figle. Na wszelki wypadek wolała pozostać w bezruchu na swoim miejscu sprawdzając, która z wersji jest tą prawdziwą.

Noritoshi - 17 Marzec 2014, 20:47

Ile razy natknął się już na zbyt chaotyczną i mniej lub bardziej egoistyczną istotę? Wszystkie, co do joty, były magiczne, a większość z nich stanowiły kobiety o przyjemnych dla jego oka kształtach i barwach. Ostatnio jedna z nich przesadziła i teraz łaził już kilka dobrych godzin z zasklepiającą się raną postrzałową. Groziło mu zostać postrzelonym ze zwykłej "pikafki" w magicznym świecie. Czyż może istnieć dla niego bardziej bezsensowna śmierć?
Ach tak, racja! Przecież zabiła go jego, wówczas przyszła kochanka, która ostatnimi czasy gdzieś zaginęła w akcji.
Nie dbał o ciszę, tak samo jak nie dbał o swój wygląd. Wił się za ścieżką, która dawała mu się prowadzić do znajomego miasta. Z dawnego białego płaszcza ostał się skrawek zakrwawionej tkaniny, owijającej jego prawe ramię. Miał na sobie jeszcze buty ubrudzone błotem jako pamiątka po przeprawie przez bagniste tereny. Koszulka była przepocona w każdym calu większości rysujących ją nitek, a spodnie przedarte na krzakach o ostrych gałęziach i kolcach, rosnących tu i tam w lesie znajdującym się nad morzem. Zaś z owego morza miał trochę piasku na dłoniach, ubraniu no i, oczywiście, w butach.
Jedyna urodna w nim rzecz to był chyba gigantyczny wzrost. A i jeszcze te włosy, choć będące w nieładzie, to jednak artystycznym, dodającym jego twarzy wdzięku. No i nie zapominajmy o katanie zagnieżdżonej w przypiętym u pasa pokrowcu, która nakazuje dodać mu barwy wojowniczej.
Jest także cukierkowy akcent w nim, czy jak kto woli - bajkowy. Ma wielkie, ładne, motyle skrzydła, które mu towarzyszyły w tej podróży cały czas.
Nie wyglądał na pijanego, ale jego krok nie był pewnym. Widocznie kulał na prawą nogę. Po prostu pewien korzeń go zaatakował i tak już mu zostało - nieprzyjemny ból w okolicach kostki.
Sierota!
Sierota z niego. Łazi byle jak, ubrany jakoś tak i jedynie jego twarz nie budzi niemiłych myśli, a nawet nakazuje nutką optymizmu go określić. No chyba, że ktoś uzna to za podstęp - wtedy faktycznie chyba myśli już tylko o ucieczce. Tak, o przypadkowych obserwatorach tutaj teraz mowa. Nori wcale nie zauważył kota siedzącego na drzewie w którego stronę szedł. Dokładnie to zamierzał przejść obok, ale dość blisko - tak go po prostu nogi niosły.
Z wyrazu twarzy ciężko było cokolwiek odczytać. Widać było po nim, że jest w pełni zajęty myślami i że odczuwa też ból. Kilka kropel łez znajdujących się po policzkach o tym świadczyło.
Zatrzymał się pod drzewem, przyciągając ramie do siebie. Był już bardzo opadły z sił, chwiał się, w głowie mu się kręciło. Jego bestia, a dokładniej ptak, Avi, fruwał w pobliżu, będąc niczym zwiadowca. Przysiadł on na jednej z gałęzi tegoż drzewa, świadom, że jego właściciel ma z sobą problemy.
- Coraz ciężej mi iść... - Powiedział do siebie, ledwo słyszalnie. - Że też się w to wpakowałem. - Tak, obwiniał siebie. Za zbyt wielką chęć pomocy, która okazała się zgubą. A tymczasem sam tego potrzebował. Otóż role się odwróciły!




Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group