To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Morze Łez - Zatoczka

Anonymous - 20 Wrzesień 2011, 16:21

Przedzieranie przez krzaki nie było najlepszym sposobem, dlatego Scruff zamienił się w polatuchę. Jako iż powinien być szybszy od tego zwierzęcia powinien go dogonić. Do tego jeszcze używał swoich skrzydeł dzięki którym mógł latać. Tym sposobem próbował go dogonić, może mu się uda a może nie...
Anonymous - 9 Lipiec 2012, 07:55

Tak słoneczny dzień ,że nie szło po prostu nie przespacerować się. Wyruszyła zatem w stronę morza, dlaczego? Słońce tak grzało, że nie szło na nim wytrzymać nawet 5minut! Dziewczyna szła swobodnym krokiem rozglądając się dookoła jak to zwykle robiła i myślę, że nie jako jedyna znajdując się w nowym miejscu. Zadarła różową głowę do góry wbijając swoje spojrzenie w chmury. Niebo było naprawdę niezwykłe. niebieskie, a na nim te barankowe obłoczki, aż chciało się żyć. jedynie ten upał tak doskwierał. Nie zamierzała zatem dłużej zwlekać i przebiegła się wzdłuż plaży chcąc się nieco bardziej zgrzać by odczuć większą ulgę z wejścia do chłodnej, morskiej wody. Biegła dobre dziesięć minut, aż poczuła się bardziej zmęczona i zaraz wpadła do wody niczym szczęśliwe dziecko wcześniej pozbywając się swojej letniej, zwiewnej sukienki. Zaczęła płynąć przed siebie co jakiś czas przystając w wodzie na drobnych palcach. W końcu była dość niska i woda z łatwością zaraz mogła ją przykryć gdy tylko nadchodziła fala, także starała się być bardzo ostrożna. Gdy tylko poziom wody się podwyższał ona mocno unosiła głowę do góry by ta jej nie przykryła. Postanowiła przepłynąć kawałek drogi i to daleko od brzegu co wyszło jej na złe.
Pixie płynąc zapatrzyła się na przekomarzające się mewy w pobliżu, woda przykryła ją i jakby tego było mało jej drobne stopki ugrzęzły w liściach dzikiej wodnej rośliny, która miała bardzo wiele liści i rozdwajała się i troiła w każdy możliwy sposób, była szeroka , wielolistna i szorstka. Daphne wystraszyła się początkowo , że może to być jakieś groźne stworzenie, kiedy jednak okazało się, że to roślina poczuła ulga jednak nie na długo, bo chwilę później musiała bardzo się z nią siłować. Wkładała we własne ratowanie tyle wysiłku jak nigdy przedtem chyba no może przy ucieczce od MORII.
Kolejne fale ją zakryły ,a jej zapasowy tlen w płucach skończył się. Dziewczyna stopniowo zaczęła tracić przytomność. Słońce, wysoka temperatura, wycieńczenie i nagłe zetknięcie się z zimną wodą złożyło się na to wszystko co w tej chwili miało miejsce. Rozpaczliwie próbowała się ratować resztkami sił, w końcu uniosła wysoko dłoń jakby w duchu jeszcze pokładała nadzieje, że ktoś akurat będzie przechodził, biegł tak jak ona brzegiem morza i dostrzeże jej drobne ciało w tak wielkiej oceanicznej przestrzeni. Obraz przed jej oczami zamazał się, pociemniało, osłabła, straciła przytomność i jakikolwiek kontakt ze światem.
Co za ironia losu. Oby tylko się nie myliła i oby jej nadzieje nie okazały się zbędne.

Soph - 9 Lipiec 2012, 21:11

Miała być plaża, a trafiła tu. A może tak jest lepiej. Na plaży obecnie są pewnie dzikie tłumy, a Sophie zdecydowanie nie przepadała za ogromem ludzi w jednym miejscu. W szczególności walczących zaciekle o każdy metr kwadratowy piasku.
A plaża, chłodna woda i cała otoczka i tak jest.

Dziewczyna najpierw zeszła po krzewistym zboczu - w końcu zatoczka to zatoczka, a poza tym, gdyby łatwo było tutaj dojść, właśnie przepychałaby się za pomocą łokci pomiędzy innymi ludźmi, zamiast kulturalnie, spokojnym krokiem cieszyć się piaskiem pod stopami.

Pantofelki trzymała w ręce, jak na tych mnogich filmach romantycznych ze świata ludzi. Miała chwilę dla siebie. Uśmiechnęła się, tak, uśmiechnęła się. Bo wreszcie czuła się wolna. Szczęśliwa.
Skądże, panienka nie ograniczała jej! Opieka nad tą dziewczyna powodowała, że Sophie czuła się spełniona. Czuła, że spłaca dług. Miłość za miłość.
Jednak każdy potrzebował odpoczynku; również ona od panienki i panienka od niej. Irvette przebywała obecnie w Szkarłatnej Otchłani, nie powinna więc wpakować się w jakieś kłopoty przez następne parę godzin. Miała nadzieję.

Gdzieś daleko przed sobą zobaczyła biegnącą dziewczynę. Nie miała pojęcia, dlaczego ktoś miałby ochotę ćwiczyć w tak upalną pogodę. Co przypomniało jej, że nie odbyła jeszcze południowej sesji treningowej. W zasadzie.. może można by uczynić ją sesją wieczorną..
Teraz: relaks. I tyle.

Znacznie bliżej ta sama dziewczyna odpływała właśnie energicznie od brzegu. To Sophie rozumiała i zaraz zamierzała zrobić to samo. Drobnym problemem mógł być brak kostiumu kąpielowego, ale w zasadzie.. I tak są same.

Nagle dziewczyna zanurzyła się, niby tak samo jak kilka wcześniejszych razy, ale teraz nie wypływała całkiem długo. Sophie uparcie patrzyła w tamtą stronę. Gdy kilka, kilkanaście sekund późnej głowa nieznajomej nie pojawiła się ponad linią wody, dziewczyna rzuciła się biegiem w tamtą stronę, w międzyczasie upuszczając buty i zdzierając z ramienia pasek torby.
Otóż gdyby nie ta różowa głowa, Sophie nawet nie zauważyłaby zanurzenia. Włosy w niecodziennym kolorze zaintrygowały ją i właśnie dlatego kątem oka cały czas obserwowała dziewczynę.

Wbiegła, chlupocząc, w wodę, a następnie dała nura, gdyż to pod powierzchnią najszybciej znajdzie dziewczynę. Cały czas prując mniej więcej w kierunku, gdzie zniknęła nieznajoma, wreszcie zauważyła mignięcie różowych pasem.
Pasem zaplątanych w topielice. Wielokrotnie ostrzegała przed nimi panienkę, a okazuje się, że powinna zrobić jednak kampanię. Rośliny były długie, poplątane i bardzo czepiały się wszystkiego, co znalazło się w ich zasięgu.

Wynurzyła się i zaczerpnęła powietrza, a gdy znalazła się z powrotem pod wodą, już miała plan. W ślad za nią toń przecięły ostrza stworzone z powietrza. Siekły liście otaczające różowowłosą, a gdy ta już była wolna, Sophie złapała ją, by nie opadła na dno.
Następnie wynurzyła się, trzymając w mocnych objęciach niedoszłą topielicę.

Anonymous - 12 Lipiec 2012, 07:56

Pixie miała naprawdę dużo szczęścia ,że ktoś ją widział i ktoś jej pomógł i tym kimś okazała się nieznajoma jej Sophie.
Dziewczyna czując się wolna z trudem oddychała, krztusiła się aktualnie wodą,która powoli już gromadziła się w jej płucach
Jej ciało było luźne ,w końcu pod wodą już powoli traciła przytomność i teraz mało co dochodziło do jej głowy. Nie rozumiała jeszcze co się dzieje.
Wiadome jednak było to ,że z pewnością będzie dziewczynie dłużna i zechce jej to jakoś wynagrodzić. Zresztą nie było chyba w tym nic dziwnego, prawda?
Wręcz odwrotnie. Z pewnością każdy by się tak zachował wiedząc ,że dzięki komuś wciąż żyje.
Jej oczy powoli otwierały się i widziała wszystko jakby przez mgłę. Zamknęła je zaraz jakby chcąc odpocząć ,w końcu jeszcze była bezsilna,wszystkie drzemiące w niej siły uruchomiła gdy próbowała uwolnić się z objęć tej koszmarnej, podwodnej rośliny, na którą napotkała się pierwszy i oby ostatni raz. Czekała tylko na to by swoimi plecami móc już dotknąć grunt jakim była ziemia, tylko nie woda, która niosła ze sobą tyle wątpliwości...
Daphne z pewnością na plaży trochę poleży i oby słońce pomogło jej wraz z nową towarzyszką dojść do siebie.
Odzyskawszy stopniowo orientacje z jej ust wydobyło się ciche
-Dziękuję-. Póki co na tyle było ją stać. Musiała jeszcze chwile poleżeć by móc odzyskać wszelkie siły i chęci.Oby Sophie należała do osób cierpliwych. Zresztą już wiadomo była iż była odważna istotą i jak widać Irvette szło pozazdrościć takiej panienki.

Soph - 14 Lipiec 2012, 16:39

Sophie potrząsnęła głową, by choć odrobinę usunąć wodę zalewającą jej twarz. Musiała się zorientować w sytuacji i to szybko, bo jeśli dziewczyna zbyt długo przebywała bez powietrza, to resuscytację będzie trzeba zacząć już w wodzie.

Machała mocno nogami i równocześnie próbowała wyczuć puls na szyi nieznajomej. Nagle jednak usłyszała ciche, wypowiedziane niczym tchnienie "dziękuję", a razem z nim nadeszła seria prychnięć, prawdopodobnie spowodowana połkniętą wcześniej wodą.
Sophie odetchnęła głęboko, z ulgą. Jeśli dziewczyna była przytomna, to reszta akcji ratunkowej stawała się bajecznie prosta.
A przede wszystkim, po tej przygodzie nie powinna mieć żadnych poważniejszych powikłań. Taaak, znów włączył się jej tryb lekarza.

- Trzymaj się - powiedziała do dziewczyny, głównie po to, by wiedziała, że Sophie ją usłyszała i że jest już bezpieczna, i zaczęła płynąć do brzegu.

Na mieliźnie po prostu wzięła różowowłosą na ręce i ułożyła na piasku, w półcieniu tworzonym przez drzewa.
Zamierzała jej odchylić głowę do tyłu, jednak byłaby to bardzo niewygodna pozycja. Przydałoby się coś do włożenia pod szyję dziewczyny.
Sophie rozglądnęła się, jednak sukienka nieznajomej leżała zbyt daleko, by po nią pójść bez zostawienia dziewczyny samej na dłuższą chwilę.

Bez chwili zastanowienia Sophie postanowiła użyć swojego ubrania. Odpięła kaburę podramienną, krzywiąc się odrobinę na późniejszą perspektywę czyszczenia browninga, i po zdjęciu sukienki włożyła ja zrolowaną pod kark leżącej dziewczyny.

Pochyliła się nad nią odrobinę, drobinę tylko, by jej nie wystraszyć.
- Słyszysz mnie? - zapytała, mając nadzieję, że ruchy oczu pod opuszczonymi powiekami można traktować jako dowód, że dziewczyna pozostaje przytomna.
- Odchyl, proszę, głowę do tyłu. Będzie ci się lepiej oddychać.
Równocześnie Sophie odsunęła z twarzy dziewczyny mokre, zabłąkane kosmyki włosów, a następnie przysiadła na piasku zaraz obok, długie nogi podwijając pod siebie. I czekała.

Anonymous - 16 Lipiec 2012, 08:03

Ciało różowowłosej było nieco takie jakby wiotkie,bezsilne..
Kiedy jednak udało się jej pozbyć w trakcie chrząkania, krztuszenia przy okazji wypowiadania słowa 'dziękuję" poczuła się znów lepiej. Zamknięte jednak miała oczy jakby odpoczywała.
Chwilę później czując mokry piasek pod sobą i czując ,że dzień przysłania jej twarz postanowiła otworzyć oczy i ujrzawszy twarz nowej znajomej mrugnęła parę razy powiekami jako na dowód, że ją słyszy. Kiedy ta podłożyła pod jej głowę kawałek zwiniętego materiału i poradziła co ma zrobić Pixie starała się to wykonać i ostrożnie odchyliła głowę do tyłu, zmarszczyła przy tym nawet nieświadomie swoje czoło jakby wyraźnie skupiona na tym czy oby na pewno tlen dociera do niej lepiej.
Przez jej głowę przejawiała się okropna myśl. Co by było gdyby.. gdyby Sophie jej nie wyciągnęła. Drgnęła aż gdy ta myśl zalała jej głowę. Otworzyła zatem znów swoje szklane oczy by móc spojrzeć w twarz swojej wybawczyni. Uśmiechnęła się nieznacznie kątem swych różowiutkich warg przyglądając się powoli jej twarzy. Zebrała w sobie siły, bardzo chciała mówić, ponieważ sama obecność tej dziewczyny ja do tego namawiała.
-Wiesz,że będę Ci teraz dłużna? Jakim cudem znalazłaś się w moim zasięgu, nie mam pojęcia. Ale dziękuję,że nie pozostałam Ci obojętna. Wnioskuję zatem, że nie jesteś nikim z rasą stracha, a zatem kim jesteś? -
Wpatrywała się w nią i swoją dłonią znienacka pochwyciła szczupłe, długie palce. Zauważyła ,że dziewczyna jest od niej o wiele wyższa już teraz w świetle tego rozpromienionego słońca. wszystko w tej chwili Daphne wydawało się niemożliwe, niezwykłe.
Zadawała sobie w środku pytanie bezustannie "jakim cudem, jak ja się jej odwdzięczę?" życie było dla niej czymś wyjątkowym kiedy tylko uciekła od MORII. Wtedy los można powiedzieć się do niej uśmiechnął. I powiedzieć ,że mogło tu jej już nie być, aż żal i wstyd.
Dostrzegła też po chwili, iż dziewczyna przed nią była półnaga bądź naga(??). Przetarła zatem swe oczy by się upewnić. nienienie, nie mówcie mi, że jeszcze majaczę i widzę jakąś fatamorganę.
Próbowała wziąć głębszy oddech.

Soph - 16 Lipiec 2012, 21:06

Sophie ponownie odetchnęła z ulgą, tym razem jeszcze głębiej. Nie znała tej ślicznej, drobnej dziewczyny, ale gdyby coś się jej stało, czułaby się naprawdę fatalnie, wiedziała to. Dlaczego? Oto jest pytanie.

Ale różowowłosa poruszyła się. Raz, drugi, więc będzie z nią dobrze.
A w tej chwili wpatrywała się w nią ślepkami w kolorze identycznym, co oczy Sophie i cichym, melodyjnym głosem mówiła coś o odwdzięczaniu się.

- Nie wygłupiaj się, przecież każdy na moim miejscu by... - zaczęła dziewczyna i zorientowała się, że właśnie nie każdy skoczyłby tak po prostu za obcą dziewczyną, nawet gdyby umiał dobrze pływać.
Spróbowała więc z innej strony uzasadnić swoje zachowanie:
- Moja siostra zawsze powtarzała, że każde życie jest niepowtarzalne oraz bezcenne i trzeba je chronić za wszelką cenę.

Zapytana, kim jest, odpowiedziała po prostu:
- Jestem Sophie.
Jednak za moment zorientowała się, że dziewczyna wspomniała o Strachach, więc chodziło jej pewnie głównie o rasę, dodała zatem:
- Jestem Cyrkowcem.
Po chwili dodała jeszcze, gwoli wyjaśnienia:
- Pracuję u państwa La Corix, jestem Stróżem ich córki, panienki Irvette. To z nią głównie przebywam i dotąd raczej często nie wychodziłyśmy, więc nie miałam okazji bliżej poznać większej ilości istot z Krainy. Mam dwa pytania: jakiej ty jesteś rasy - spytała, choć blizny na półnagim ciele dziewczyny znacznie zawężały krąg jej poszukiwań - i, ponieważ moja wiedza o Strachach ogranicza się do tego, iż wiem, że są martwe, dlaczego uważasz, że by ci nie pomogły?

Po krótkiej chwili zastanowienia, Sophie zaczęła się tłumaczyć:
- Jeśli któreś z pytań jest impertynenckie albo po prostu dziecinne, przepraszam, ale.. - aż nagle zauważyła, że różowowłosa raz po raz przesuwa wzrokiem po jej ciele.
Podążyła za spojrzeniem i stwierdziła, że tak, nic dziwnego, że ta zerka na nią jak na wariatkę: Sophie też by tak patrzyła, gdyby doszła do wniosku, że uratowała ją szalona kobieta odziana jedynie w bieliznę.
I pochwę na nóż na udzie, to też z pewnością wywołało efekt. Aż dziw, że dziewczyna jeszcze nie zerwała się z krzykiem..

- Więęęęęc - zaczęła dość nieporadnie - jakkolwiek to wygląda, materiał pod twoją szyją to moja sukienka - uśmiechnęła się dość blado.

Anonymous - 17 Lipiec 2012, 10:53

Pixie będąc pod wrażeniem nowo poznanej osóbki jako niedoszły topielec uśmiechnęła się szeroko ukazując przy tym swoje zadbane, białe ząbki.
Podniosła się ostrożnie ,a szkoda,że szybciej nie dała rady, bo miała ochotę się zerwać z jeszcze szerszym bananem na ustach gdy tylko usłyszała,że panna też jest cyrkowcem. Skinęła odruchowo głową

-Też jestem cyrkowcem, wow będę miała z kim snuć nowe sztuczki. - Rzekła z niekrytą satysfakcją zaraz dłonie opierając na swoich kolanach, gdyż dosłownie jeszcze przed chwilą pomału siadła po turecku. Słysząc zaś jak ta się tłumaczy zachichotała i machnęła ręką

-Co się przejmujesz. Nie masz się czego tak czy siak wstydzić. Ładne masz ciało, a swoją droga najważniejsze,że tak się poświęciłaś choć mnie nie znałaś. Dziękuję raz jeszcze i wiesz, że będę CI dłużna? Jeśli tylko chcesz mów jakkolwiek odwdzięczę się. - Rzuciła pewnie i znów przytaknęła głową jakby zaznaczając pewność swoich wypowiedzianych słów.

-Pytałaś mnie o strachy. Wiesz.. to nie są miłe stworzenia od wieki wieków legendy mówią, że raczej kochają znęcać się nad innymi więc nawet jeśli uratowałby mi życie to z pewnością zaraz by się nade mną znęcał i dodatkowo podtapiał w falach zbuntowanego morza.. - Mówiła szeptem i jakby niespokojnym głosem, przy tym na samą myśl o tym splotła swoje dłonie, jakby chcąc sama siebie pocieszyć, że to co sama mówi do Sophie jej czy nowo poznanej dziewczynie się nie przytrafi. Byłoby to bestialsko ohydne doświadczenie.

-Nie znam Twojej panienki,ale może kiedyś będzie taka okazja i mi ją przedstawisz. - Uśmiechnęła się ponownie cholernie miło i przechyliła lekko głowę w bok patrząc na koleżankę.

-Sophie. - Powtórzyła powoli i wyraźnie.

- Ładne masz to imię. - Ponownie kąciki jej malinowych warg uniosły się ku górze ,a ona sunęła tym razem swymi dłońmi po piasku, na którym się znajdowała.

-Gdzie nauczyłaś się tak ratować? Miałaś już kiedyś taki incydent? Czy byłaś może świadkiem jak człowiek ratuję drugą osobą? A właśnie, byłaś w ludzkim świecie? - Ta dziewczyna z pewnością już mogła zmęczyć zbawicielkę, w końcu zaczęła jej zadawać miliard pytań..

Soph - 18 Lipiec 2012, 09:53

Kiedy dziewczyna zaczęła się podnosić, Sophie wyciągnęła rękę, by jej pomóc, jednak moment później już ją chowała, nie zbliżając nawet do ciała różowowłosej. Nie, nie rozchodziło się o to, że nie znosiła lub bała się dotyku innych.

Strachy. Dziewczyna rozumiała zgorzknienie z powodu śmierci, ale żeby czerpać radość z krzywdzenia innych?
Choć, nie, narzeczony panienki jest Idealnym Przykładem Numer 1. Jeśliby umarł - a niechby coś mu dopomogło! - i nieszczęśliwie pośmiertnie powrócił, z pewnością nie miał by problemów z adaptacją..

Widząc zaniepokojenie w oczach nowej znajomej, Sophie zupełnie bezwiednie położyła swoje dłonie na jej, splecionych. Chciała ukoić jej lęk; obronić ją, tak jak zawsze broniła Irvette i powiedzieć, że ochroni ją przed wszystkim, co się tylko pokaże. Chciała sprawić, by w błękitnych oczach dziewczyny ponownie pojawiły się wesołe iskierki, rozświetlające całą jej twarz od wewnątrz.
I to z pewnością był błąd. Bo jeden z głównych problemów naszej bohaterki z resztą ludzi wcale nie dotyczył jej drobinę aspołecznego charakteru, czy niechęci innych do nieprzewidywalnych Cyrkowców.
Tutaj chodziło o coś tak trywialnego jak wygląd zewnętrzny. Pal sześć wzrost czy długie ręce, jednak palców o czterech stawach większość ludzi nie zdoła zdzierżyć. A tym bardziej dotknąć. Dlatego też Sophie starała się nie wchodzić w bezpośredni kontakt z innymi, by ich jeszcze bardziej do siebie nie zrazić.
Więc pewnie zaraz przez jej niefrasobliwość dziewczyna odskoczy ze wrzaskiem.
A później Sophie ze zdumieniem odnotowała, że różowowłosa już wcześniej chwyciła ją za palce i nie nastąpił wtedy żaden okrzyku grozy. Może to było swoiste jedynie między Cyrkowcami, okaleczonymi w różny sposób, ale jednocześnie w ten sam? ...A może po prostu dotąd trafiała na niewłaściwych ludzi?
Nie cofnęła jednak dłoni - chciała wiedzieć, co się stanie. Bo bywali ludzie, do których czujemy sympatię praktycznie od samego poznania. I Sophie chciała się przekonać, czy może liczyć na wzajemność.

Zastanowiła się nad następnymi słowami dziewczyny - dziewczyny! Nadal nie wiedziała, jak nowa znajoma ma na imię. Trzeba to będzie natychmiast zmienić.
Jednak co do Irvette - również i panienka była pogodna i pozytywnie nastawiona do życia, co prawie od razu zauważyła Sophie w stosunku do różowowłosej.
- Myślę, że przypadłybyście sobie do gustu - stwierdziła. - Czemu nie? Panienka Irvette kocha wręcz poznawać nowych ludzi. Szczególnie, jeśli wie, że persony te nie przypadną do gustu jej rodzicom. - Sophie uśmiechnęła się. - Nadal pamiętam cyrki, które działy się w domu państwa La Corix, gdy panienka stwierdziła, że "chce mnie zatrzymać". Bo widzisz - tłumaczyła dalej - ona mnie znalazła i odratowała około pięciu lat temu. I odkąd postanowiono, że zostaję, jestem jej osobistą pokojówką, towarzyszką, posłanniczką i czym tam chce, bym była.
Być może dla kogoś innego taka historia byłaby wstydliwym sekretem lub jeszcze czymś jeszcze, jednak Sophie nie widziała w niej problemu. Za każdym razem, zapytana o przeszłość lub panienkę, odpowiadała w ten sposób - to było naturalne.

Kiwnęła głową w podziękowaniu za komplement i od razu zwróciła pytanie:
- Kim ty jesteś?
A zostało zadane z uśmiechem. Nigdy w całej swojej karierze Sophie nie szczerzyła się tyle nieprzymuszenie w ciągu rozmowy. I za cholerę nie mogła przestać.
Zrobiła to więc jeszcze raz. A co jej tam, nikt nie widzi, wiec nie zniszczy sobie nałożonej przez opinię publiczną reputacji Nieobliczalnej Strażniczki Irvette La Corix™ i/lub Pokrzywdzonej Przez Tak-Zły-Los Dziewczyny Z Tragiczną Przeszłością, Której Ona Nawet Nie Pamięta™. Parsknęła śmiechem do własnych myśli.

Słysząc słowotok płynący z różowiutkich ust nowej znajomej, Sophie ponownie się uśmiechnęła. Następnie zaczęła po kolei odpowiadać, sama mając już w zanadrzu parę pytań.
Czyżby okazało się, że nasz ponurak gdzieś głęboko, głęboko we wnętrzu również jest gadułą?
- Staram się uczyć wszystkiego, co może pomóc mi chronić panienkę Irvette. Jestem za nią odpowiedzialna, bo nie ma dla niej zatrudnionego żadnego innego ochroniarza - co we wpływowej rodzinie La Corix jest normą - bo to ja nim jestem. I kolejno: nie, na szczęście nie oraz to zazwyczaj ja wyciągam panienkę z kłopotów, w które się wplątuje podczas licznych ucieczek.

Dziewczyna zastanowiła się chwilę.
- Bywam w Świecie Ludzi, gdy muszę, jednak za nim nie przepadam. Może po trosze dlatego, ze muszę się maskować, a i tak ludzie jakby intuicyjnie wyczuwają, że nie jestem taka jak oni. No i zawsze istnieje możliwość, że jakiś członek MORII skojarzy mnie z którymś zaginionym eksperymentem, choć szczerze mówiąc, ja nic z tamtego okresu nie pamiętam. Mam prawie zupełną amnezję - czas "przed Irvette" to praktycznie białą kartka. Czasem tylko... - Uśmiech zamarł Sophie na ustach, bo skonfrontowała, co właśnie miała powiedzieć z tym, co rzekła już jakiś czas temu.
"Moja siostra.."
- Chyba bardzo szybko będziesz się mogła odwdzięczyć - powiedziała z bladym uśmiechem.

Anonymous - 21 Lipiec 2012, 13:51

Panienka Sophie miała narzeczonego?! Pixiś nigdy by na to nie wpadła , przynajmniej jeszcze nie teraz, w końcu nie znała jeszcze tej dziewczyny tak dobrze.
Daphne czując dotyk tak delikatnych dłoni jak dłonie Sophie wzięła głębszy wdech i uśmiechneła sie wzrokiem z ich dłoni powracając na twarz dziewczyny, która uratowała jej życie.
-Ja jestem Pixie, miło mi Sophie. Zdradź mi lepiej jak mogę Ci się odwdzięczyć za uratowanie mnie. - Różowłosa nie zwróciła uwagi na początku na wygląd palcy Soph.
-Wow, śmieszne masz palce. Widzę,że jako cyrkowiec nie jestem sama.. - Chrząknęła cicho i pokazała swoją dłoń gdzie miała ten jeden palec więcej.
-Myślisz,że to wygląda tak strasznie? - Zapytała przegryzając nerwowo policzek od środka.
Chwilę później gdy ta zaczęła jej opowiadać o panience Irvette wyraźnie jej słuchała mrużąc oczy jakby chcąc się skupić tylko na mimice jej twarzy.
Opowieść o tym, że ona robi za jej pokojówkę , posłanniczkę i `ochronę` wielce zdumiło różowowłosą, która aż wytrzeszczyła początkowe swe oczy i zachichotała.
-W sumie nie spodziewalabym się tego po tobie gdybyś mnie nie uratowała. -
Oznajmiła i z podzięką na buźce wpatrywała się w krótkowłosą.
Zastanawiała się co takiego będzie mogła zrobić, by wynagrodzić kobiecie to iż ją uratowała. Zresztą to nie było nic prostego, a ona się pofatygowała i nie szczędziła swoich możliwości by ją wydostać z morza.

Soph - 24 Lipiec 2012, 10:42

Sophie uśmiechnęła się szeroko, życzliwie, słysząc zaniepokojone pytanie o wygląd drobnej dłonie Pixie. Ach, baby, baby, i te ich straszne problemy.

Pixie. Piękne imię. I jakże pasuje do tej lekkiej, filigranowej osóbki.

- Nie zwróciłam na niego żadnej uwagi - stwierdziła, mówiąc o dodatkowym palcu. - Szczerze. - W tej chwili Sophie zachichotała. Zachichotała. Oooooooo tak, musi powiedzieć Pixie, że w jej obecności robi jej się gorzej. Albo lepiej.
Śmiech miał związek z tym, że Sophie nigdy nie kłamała. Stety lub niestety.
- A to dlatego, że ani odrobinę nie rzuca się w oczy - zapewniła rozmówczynię.

Przekrzywiła głowę, widząc reakcję dotyczącą Irvette oraz stwierdzenie, że Pixie jest pewna, iż Sophie by ją uratowała, i ponownie się uśmiechnęła.
A niech to, jeszcze wejdzie jej w nawyk.

Wcześniej Sophie ignorowała zapewnienia dziewczyny, że ta z pewnością się odwdzięczy. Argumentowała tym, że każdy na jej miejscu postąpiłby tak samo, jednak wiedziała, że nie jest to prawdą.
Ale.. Sophie nie potrzebowała jakichś dowodów wdzięczności. Zwykłe "dziękuję", już tyle razy wypowiedziane, w zupełności starczało. Nie trzeba było w żaden sposób "odpracowywać" u niej przysługi. Sophie dla każdego postąpiłaby tak samo, więc nie było potrzeby w specjalny sposób się odwdzięczać.

Ponadto, wedle ulubionego prawa Sophie - prawa Murphy'ego, właśnie wszystko poszło nie tak.
I czując narastający, pulsujący ból w skroniach, powtórzyła jeszcze raz:
- Wydaje mi się, że będziesz się mogła odwdzięczyć od razu.
Spojrzała na różowowłosą.
- Jak mówiłam, nie mam żadnych wspomnień sprzed czasu, gdy znalazła mnie panienka. Czasem tylko pojawiają się mgliste, krótkie urywki, kiedy coś wydaje mi się znajome, ale okupuję to migrenami.

Przerwała na chwilę i wzięła głęboki oddech, nie mając pojęcia jak oddać powagę tego, co chciała teraz powiedzieć.
- Nigdy dotąd nie wiedziałam, że mam siostrę. Nigdy wcześniej nie przypominały mi się tak konkretne fakty. Gdy zyskiwałam wspomnienie, traciłam parę godzin z życia, bo z powodu bólu czasami nie mogłam i wstać z łóżka.
Sophie przyłożyła złożone jak do modlitwy ręce do ust, zastanawiając się. Po chwili odsunęła dłonie i oznajmiła:
- W tej chwili nie mam pojęcia, co ze mną będzie, bo nigdy jeszcze taka sytuacja nie nastąpiła. Jeśli zacznę zwijać się z bólu, to pestka. Gdybym straciła przytomność, prosiłabym cię o przesunięcie mnie między drzewa - zagryzła dolną wargę, patrząc na drobną postać Pixie - i sprowadzeniu jakiegoś medyka. Jeśliby zaczęło dziać się ze mną coś innego niż te dwie rzeczy, błagam, uciekaj. Mnie nic na koniec nie powinno być, ale nieraz już udowodniłam, że dla innych stanowię zagrożenie.

Anonymous - 25 Lipiec 2012, 09:50

Tak baby i ich problemy. Chyba w tym zawsze będą rozumiały się najlepiej nieprawdaż?
Te kompleksy i kompleksiki, to się chyba nigdy nie zmieni zarówno w Krainie Luster jak i w ludzkim świecie.
To jest chyba najbardziej charakterystyczna cecha dla kobiet, druga błahe problemy, które zwykłą tworzyć sobie same.

-Naprawdę? To dobrze, bo często się obawiam, że kogoś nim odstraszę czy cos.. choć jeszcze w Krainie Luster nie spotkałam nikogo, kto by był na tyle nietolerancyjny by zwrócić na to uwagę i jeszcze ze mnie drwić.-
Oznajmiła z szerokim uśmiechem na swej rozpromienionej twarzy. Obecność Sophie wpływała na nią tak pozytywnie, że chyba obie zaczęły się zarażać tak dobra energią bo i Daphne zaczęła chichotać.
Słysząc zaraz kolejne słowa rozmówczyni niezrozumiale zmarszczyła brwi.

-Sophie, czyli jak? – Była dociekliwa i wszystko chciała wiedzieć teraz, najlepiej już , od razu !

-Migrenami? Eh.. przecież to niesprawiedliwe. Wiesz od czego to masz? Czy może ktoś kiedyś coś zrobił Ci? - Złapała rozmówczynię za dłonie w ramach tego jakby już chciała ją pocieszać, jakby się głupiutka spodziewała, że za którymś razem odgadła o cóż tu może chodzić.

- Tak czy siak powiem to wprost, dziękuję Ci - Uśmiechnęła się znowu, zresztą czy ona przestawała się teraz uśmiechać? Raczej nie, no chyba, że przed chwilką kiedy to dziewczyna zmartwiła ją wzmianką o bólach głowy , których Pixie nie znosiła.

-Masz siostrę? Wiesz jak wygląda i gdzie jest?- Spytała robiąc tak zagadkową minę. Sunęła palcami starannie po ramieniu dziewczyny.

-Nie martw się w razie czego pomogę Ci, możesz na mnie liczyć. – Oświadczyła i delikatnie ją szturchnęła dłonią w bok.
Chwilę później różowowłosa otwarła drobne usta i mrugnęła parę razy powiekami.

- Może być aż tak źle? Tak czy siak nie martw się proszę, zrobię co w mojej mocy masz to jak w banku. Tylko wytłumacz mi jeszcze skąd to się bierze… -
Wymamrotała szeptem i aż klęknęła z wrażenia tuż przy panience.
Wiedziała,że cokolwiek by się nie działo musi włożyć w to wszystkie swoje siły. Ta dziewczyna uratowała ją więc niech liczy na wsparcie z jej strony i pomoc bez żadnych wątpliwości. Może jeszcze nie miała pojęcia jakie to może być groźne.. ale wierzyła, że sobie poradzi. Będzie dzielna.

Soph - 27 Lipiec 2012, 20:33

Tolerancja. Tak, to słowo dobrze oddawało powszechną politykę Krainy Luster.
Po "tej stronie" nikt nie drwił z inności drugiego. Każdy był na swój sposób dziwakiem i większość jeszcze była z tego dumna, szczególnie teraz, gdy nadeszła konfrontacja ze światem zwykłych, "niemagicznych" ludzi.
Choć, gdy się bardziej zastanowić, czyż "normalnym" nie nazwiemy tego, co otacza nas w codzienności? W Świecie Ludzi są to zabieganie pracą, rodzina, tutaj - wielobarwność mieszkańców i ich rozgrywek między sobą.

Pixie miała jednak rację co do jednego: postawiwszy typową ludzką dziewczynę obok typowego dziewczęcia z Krainy Luster, zaraz jedna przez drugą będą się pytać siebie nawzajem, czy w tych spodniach nie wyglądają grubo.

Myśli Sophie przeskoczyły z ciepłych rozważań na temat głupiutkich, kobiecych problemów na coś, co było niezupełnie głupiutkim, ale całkowicie kobiecym problemem.
Ileż ona by dała, by jej migreny były tymi, które nękają wiele osób i są spowodowane jedynie nieszkodliwymi, ale bardzo niekomfortowymi, nagłymi rozszerzeniami zwężonych naczyń krwionośnych w mózgu!

"Czy może ktoś kiedyś coś zrobił Ci?" Bardzo nieskładne zdanie w stylu Trybu Mistrza Yody wynikało z troski, której Sophie nigdy wcześniej w takiej sytuacji nie doświadczyła. Podczas bólów głowy zazwyczaj zamykała się w swoim pokoju, a wszyscy w posiadłości, łącznie z rodziną La Corix, wiedzieli, co się dzieje i po prostu dawali jej na resztę dnia spokój.

A ona.. Nawet jej nie znała. Dlaczego więc?
Powtarzając w myślach to zadane przez różowowłosą pytanie, Sophie przyznawała się sama przed sobą, że nigdy nie myślała, iż coś takiego mogłoby być celowym działaniem.
Ochrona przed wydobyciem niepożądanych informacji o MORII? Zabezpieczenie właśnie na wypadek ucieczki? Tak bardzo możliwe i dla nich typowe! Aż sama się łajała, że nie wpadła na ten pomysł.
Tylko.. czy w obecnej sytuacji coś by to zmieniło? Musiałaby zacząć szukać głęboko ukrytych odpowiedzi, a aktualnie opiekuje się panienką Irvette i to ta druga rzecz jest ważniejsza.
Kiedyś? Może. Tylko w jakim celu rozjątrzać rany, po których zostały już jedynie blizny?

"Czy może ktoś kied..." Tryb Mistrza Yody.
- Choler......sna! - zmełła w ustach przekleństwo, choć miała ochotę wyrażać się dużo dłużej i dużo bardziej dosadnie. Skąd właśnie się dowiedziała o specyficznym sposobie mówienia mówienia Mistrza Yody? O umiejętności wymienienia nazwisk całej obsady wszystkich sześciu części "Gwiezdnych Wojen" nie wspominając..

Złapała się za skronie i warknęła, w zasadzie sama do siebie, a wściekła niezmiernie:
- Nie myśl! Nic nie myśl!
Łupanie w czaszce wzmogło się, jednak Sophie usłyszała pytanie dotyczące siostry równie wyraźnie, jak poczuła delikatny dotyk Pixie na dłoniach, które złożyła ostatecznie - po próbie nie wyrwania sobie, z powodu ćmiącego bólu i jeszcze bardziej bolesnej bezsilności, połowy grzywki - na podołku.

- Nic nie wiem. Nie mam pojęcia. To jest... jakby coś przeskakiwało w moim mózgu. - Z powodu narastającego bólu jej wypowiedzi robiły się coraz bardziej nieskładne, jednak starała się jak mogła, by udzielić najważniejszych odpowiedzi towarzyszce. Przeczuwała bowiem, że na zwykłym bólu głowy dzisiejsza historia się nie skończy - zbyt wiele wspomnień otrzymała na raz, ponadto zwykły próg bólu już dawno pozostał w dali. - W jednej chwili nie wiem, a później nagle już tak. To.. można porównać... do szufladek. Którąś otwierasz i wiesz, co jest w środku.

Skąd to się bierze? Czy zostało jeszcze coś do dodania?

Dziewczyna pochyliła się, zaciskając z całej siły powieki, tak, że czołem niemal dotknęła spoczywających na jej rekach dłoni Pixie. Ciemne pasma grzywki zawisły nad drobnym piaskiem, tworząc brązowo-złoty pejzaż.
Wiatr natomiast zaczął się wokół nich wzmagać i Sophie miała bardzo, ale to bardzo niedobre przeczucie, że nie dzieje się to naturalnie. I po chwili, jeszcze gorsze: że okazuje się, iż w tym stanie nie ma nad nim większej kontroli.
Gdzieś dalej, z powodu mocniejszego podmuchu, z dorodnej palmy z głuchym odbiciem o siebie spadły kokosy.

Anonymous - 6 Sierpień 2012, 23:50

Zgadza się mieszkańcy Krainy Luster nazwą normalnością swój świat, a dziczą ludzkie życie
A Ci drudzy zupełnie odwrotnie. Normalnością nazywamy to co na co dzień nas otacza, to do czego przywykliśmy.
Zgadza się, Pixie lubiła przekręcać zdania na swój sposób zwłaszcza wtedy gdy była zamyślona bądź zawstydzona czy też zakłopotana, a szczerze powiedziawszy najczęściej robiła to z tego powodu ,że nieświadomie nie raz wszędzie jej się spieszyło nawet w trakcie rozmowy. To taki mały huragan.
Dawali jej na resztę dnia spokój? Nikt nie starał się jej z tego wyleczyć czy też w jakikolwiek inny sposób pomóc?!
Różowowłosa nawet przez moment w tej chwili nie była świadoma tego iż zdanie przez nią wypowiedziane zostało przekręcone, była za bardzo skupiona na zachowywaniu się towarzyszki.
Zmarszczyła mocno czoło obserwując ją bacznie.

-Moment ! Moment ! Sophie! Przecież Ciebie trzeba z tego wyleczyć, trzeba to z Ciebie wypędzić.. dasz sobie później pomóc o ile tylko atak prędko minie? –
Spytała zaglądając z troską w oczy dziewczyny.
Zważywszy na to jak mocny stał się wiatr, spadły kokosy, nasila się migrena.. Wyczuła ,że coś będzie się zaraz działo i to niepożądanego. Na szczęście brunetka zdołała ostrzec `małą` przed czasem i uprzedziła ją jak to mniej więcej może wyglądać.
Zatem Daphne próbowała w tej chwili uruchomić wszelkie szare komórki w swej małej ,chaotycznej głowie. Nie będzie łatwo to wiedziała.. Ścisnęła czule dłonie rozmówczyni chcąc ją jakoś uspokoić.

-Może jednak da się temu teraz , jakoś zapobiec? –

Nerwowo podpytywała kobietkę i aż przegryzła sobie policzek od środkach z obecnego jej stresu.
Jeszcze nigdy nie znajdywała się w takiej sytuacji, więc nie do końca wiedziała co ma robić. Czuła się bardzo zagubiona i niepewna w tej chwili..
Przełknęła nieco głośno ślinę i czuła jak jej serce zaczyna pracować znacznie szybciej. No to się zaczęło, nawet strach wziął górę, co do niej nie było przecież podobne! Zaraz przypomniało jej się wydarzenie, które miało miejsce jakiś czas temu , zresztą nie bardzo odległy na koncercie. Tam dała sobie radę , więc i tu musi!

Soph - 7 Sierpień 2012, 21:03

Wiatr przeraźliwie świszczał w uszach, wzniecał tumany kurzu, pienił fale, wywoływał gęsią skórkę na nagich ramionach dziewcząt, a co najgorsze - wciąż przybierał na sile. Z dalsza mógł przypominać całkiem spore tornado z dwiema postaciami w swoim centrum.
Tego ostatniego jednak Sophie nie był świadoma. Może i lepiej, bo wtedy z pewnością nie podjęłaby się czynu w jej stanie i tak praktycznie niemożliwego - opanowania tego wściekłego huraganu. Rozpętanego, notabene, przez nią samą.

Dziewczyna zagryzła wargi, próbując odzyskać choć część zwykłej jej przytomności umysłu. W normalnym przypadku taki atak bólu już pozbawiłby jej przytomności, dziś jednak sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej: Sophie zdała sobie sprawę, że jest odpowiedzialna za tą drobną, słodką istotę siedzącą naprzeciw niej. Że Pixie, z jej powodu, znajduje się w niebezpieczeństwie. Że uratowane życie mogła w któreś z przychodzących chwil stracić, za jej nieszczęśliwym pośrednictwem.

- Później, skarbie - szepnęła, unosząc głowę, blada niczym płótno. - Później porozmawiamy. Jeśli.. Kiedy - poprawiła się z niezłomnością brzmiącą w głosie - będzie po wszystkim. Teraz muszę.. Trzeba to zatrzymać.
Nigdy wcześniej, prócz chwil, gdy chroniła życie panienki, nie czuła w sobie takiej woli walki. Takiej mocy.
- Przypuszczam, że nie masz żadnych zdolności w dziedzinie żywiołu powietrza, lub czegoś w tym stylu?
Nie robiła sobie żadnych większych nadziei - zdolności w Krainie było praktycznie tyle, ilu było mieszkańców, a spotkanie dwóch magów wiatru byłoby zbyt szerokim uśmiechem losu.

Powoli uśmiechnęła się ku różowowłosej, choć ranki na wargach już nabiegały krwią, a skóra przybrała odcień popiołu. Mrugnęła rozbrajająco, czując napływające siły; siły, których nie powinna mieć.
- Wszystko będzie dobrze.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group