To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Dom Lotty

Anonymous - 16 Marzec 2011, 21:35

-Klasyczną? -spytałem, odsuwając pustą miskę. -Dziękuję. -rzuciłem jeszcze z uśmiechem. -Czyli jaka dokładnie? -pociągnąłem dalej pytanie. Niby nazwa mówiła sama za siebie, no ale... Spróbuj ślepemu od urodzenia opisać jakikolwiek kolor. -Masz może na coś nagrany jakiś kawałek tego Chopina? -ciągnąłem dalej. Zdecydowanie lubiłem muzykę i chciałem dowiedzieć się o niej więcej. A przynajmniej posłuchać tylu piosenek, ile się da.
Kawałek się skończył, ale nie zamiast następnęgo był tylko trzask i z urządzenia uleciała smużka dymu.
-Ups... -no skąd miałem wiedzieć, że lepiej tego nie włączać? Sprzęt rzeczywiście wyglądał na stary, ale to przecież jeszcze o niczym nie świadczył, prawda? No i mógł specjalnie tak wyglądać, że taki z fabryki wyjechał. Efekt stylistyczny czy coś takiego.

Anonymous - 16 Marzec 2011, 21:51

-Echem... jeśli chcesz coś ci puszczę...jakbym miała fortepian bym zagrała, ale że nie mam musi ci wystarczyć płyta.-uśmiechnęła się- proszę.- a potem kolejne pytanie.-Preludia, etiudy, mazurki...-a potem strzeliło wszystko. Westchnęła ciężko. No nic, trudno.-Okej, nic się nie stało. Mam jeszcze radio z odtwarzaczem płyt-uśmiechnęła się i pobiegła szybko do schowka, gdzie trzymała różne różności. W końcu zlazła to co chciała i zeszła na dół. Położyła odtwarzacz na stoliku i potem poszła do jednej z szafek. Otworzyła ją delikatnie a tam ukazała się sterta płyt. Było tego dużo, elegancko ułożone w rzędy...opisane. Wyciągnęła pudełko z napisem "Etiudy-Chopin-cz.1"
Włożyła płytę do radia, a potem zaczęła grać melodia...powolna...była to Etiuda E-Dur.. Po chwili jednak była nieco szybsza. Ale nadal opanowana.
-To moja ulubiona.-powiedziała i położyła mu głowę na ramieniu...tak jakoś samo. Te uczucia...wlane w tą kompozycję. Właśnie za to kocha muzykę Chopina. Za te emocje, które wibrują w niej, kiedy słucha jego utworów. Innego wytłumaczenia chyba nie ma.

Anonymous - 17 Marzec 2011, 20:10

-Grasz na fortepianie? -zainteresowałem się. -Zagrasz mi coś jakoś przy okazji? -poprosiłem. Powiedzmy, że sam instrument i jego brzmienie kojarzyłem, ale jak dotąd nie słyszałem. No ale czemu tu się dziwić.
Kiedy Lottie wyszła... no właśnie, miałem napisać, że coś zrobiłem, ale w sumie nic nie zrobiłem. Chciałem odnieść miskę do kuchni, ale wolałem już nie drażnić dziewczyny.
Wróciła po chwili z jakimś innym urządzeniem. Niezbyt dużym, czarnym pudełkiem. Włożyła do niego płytę i usiadła obok mnie. Piosenka była... cóż, była w porządku, ale bardziej podobała mi się ta z radia. Była weselsza.
Z początku nie skojarzyłem, że Lottie oparła głowę o moje ramię, zaskoczyłem po chwili. Co prawda nic z tym nie zrobiłem, bo choć było to dość dziwne przeżycie, to nawet przyjemne. Zastanawiałem się tylko, co powinienem zrobić. A może nic? Postawiłem na to drugie.

Anonymous - 17 Marzec 2011, 20:39

Tam od razu grać. Nie jest wirtuozem,a le trochę brzdąkać potrafi. Zaledwie kilka utworów i to nie za szybkich. W tych szybszych nie umie się wyrobić i gra zdecydowanie za wolno i niezbyt płynnie. No chyba, że coś wyćwiczy, ale jak na razie nie ma jak cokolwiek ćwiczyć, więc ty by było na tyle.
-No...tak troszkę. Może jak uzbieram na pianino czy fortepian to coś zagram.-uśmiechnęła się do niego.
I dobrze, że się nie ruszał! Tylko zobaczyłaby, że wstał z kanapy! I pewnie zmieniłaby o nim zdanie. Wtedy był w jej oczach całkowicie niedorosłym facetem, który ma umysł pięciolatka. A może nawet i gorzej.
Jeśli chodzi o weselsze ma takie. Może coś puścić. Wstała i podeszła do szafki. I zaczęła w niej grzebać. Teraz nie szukała muzyki Chopina, prędzej czegoś...rozrywkowego. Nagle znalazła tą płytę którą chciała. Podeszła i włożyła ją do odtwarzacza. Nagle zaczęła lecieć melodia z "Kaczuszek". Bardzo skoczna i wesoła. I chyba każdy ją zna. Nagle wybuchnęła śmiechem.
-Chyba mi nieco odbija.-przyznała i pokręciła głową nie dowierzając. Co się na tym świecie dzieje?! Taka porządna Lunatyczka, jaką jest lub była Lottie, zamienia się w...coś co w ogóle jej nie przypomina. W życiu nie włączała tej płyty, twierdziła, że jest dziecinna i tak dalej...a teraz słucha sobie "Kaczuszek" i się śmieje sama z siebie. Jaki dziwny jest ten świat!
Oklapnęła na kanapę, koło Terra.
-Powiedz, jak ty ze mną wytrzymasz?-uśmiechnęła się i poklepała chłopaka po ramieniu.

Anonymous - 17 Marzec 2011, 20:48

-A nie można tego na przykład... wypożyczyć? Albo iśc gdzieś tylko, żeby sobie chwilę pograć i tyle? -spytałem. Pytanie był ojak najabardziej na miejscu, przynajmniej, jeśli chodzi o fakt, skąd się urwałem.
Trudno mi było stwierdzić, czy dziewczynie rzeczywiście odbija, bo nie znałem jej przed naszym spotkaniem. Chociaż w celi rzeczywiście zachowywała się nieco inaczej. Znaczy się we śnie, nie w celi.
Piosenka była... cóż, na pewno skoczniejsza od poprzedniej, ale zdecydowanie... no nie wiem. Mniej mi się podobała.
-Jak z Tobą wytrzymam? -powtórzyłem pytanie. pochyliłem się nad stołem i wyłączyłem muzykę. -Myślę, ze teraz jakoś dam radę. -wyszczerzyłem się. Piosenka nie była fajna i zdecydowanie wolałem już, ja, nic nie grało.

Anonymous - 17 Marzec 2011, 21:00

O takiej opcji nie pomyślała. Ale prawdę mówią ona wolała mieć własne pianino, zawsze mogłaby coś zagrać. Na żywo o wiele lepiej to brzmiało niż z radia.
-Nie wiem, może tak się da...a może nie. Nigdy tak nie robiłam. Ale prawdę mówiąc... wolałabym mieć własny instrument, wiesz... muzyka klasyczna na żywo o wiele lepiej brzmi. A i pewnie mogłabym zagrać tego twojego...jak to tam szło...Sandmana?
Pewnie by znalazła nuty i po jakimś tam czasie udałoby się jej to zagrać. Ale musiałaby mieć pianino by ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć!
Nie to tylko takie chwilowe. Westchnęła ciężko i się uspokoiła. No dobra. Może właśnie lepiej będzie jak nic nie będzie leciało. Chciała z nim pogadać w zupełnej ciszy.
-Jeśli mogę spytać...pytałeś się czy znałam twoją matkę. Ona żyje jeśli...to nie sprawi ci...problemu...nie musisz odpowiadać.
Nie była pewna jak do tego się zabrać. Całkowicie nie wiedziała. Może był to dla niego jakiś drażliwy temat czy co? A jeśli chodzi o nią, nie chce ranić jego uczuć. Może to dziwne, bo jest Panią Zegarmistrz, a Zegarmistrzowie zazwyczaj są oschli, parzą na wszystkich z góry. Ale nie ona. Życie ją nauczyło, że nie można być samolubnym i widzieć czubek własnego nosa...
Chwyciła go za rękę, delikatnie ścisnęła palce.
-Cieszę się, że będziemy razem mieszkać.-powiedziała jak najbardziej szczerze.

Anonymous - 17 Marzec 2011, 21:09

-Jakiego Sandmana? -spytałem szczerze zdziwiony. Tym bardziej, ze powiedziała 'Twojego'. A ja w sumie nic nie miałem, nic nie zrobiłem... W kieszeniach spoczywała tylko płyta i dwa pistolety. Powiedzmy, że t obyły moje prywatne rzeczy. Dom, który teraz teoretycznie był mój tak naprawdę wciąż jest Lotty.
-Szczerze wątpię. -odpowiedziałem. Ale nie z żalem czy coś. Zupełnie jakbym odpowiadał na pytanie o... no nie wiem, na przykład 'Będzie dziś padać?'. Prawda po prostu jest taka, że to była tylko moja genetyczna matka, o ile tak można to nazwać, bo w gruncie rzeczy stworzyli mnie naukowcy w MORII. Nie znałem jej, nawet nie wiedziałem, jak ma na imię. -Ale może na tej płytce coś o niej jest. -wyjąłem krążek z kieszeni i położyłem na stole. Nie była to taka płyta, jak te dwie, które Lottie wkładała do radia. Była mniejsza, tak gdzieś o połowę. Ale cud, że się nie połamała...
Czułem się trochę.. dziwnie. Te wszystkie gesty ze strony dziewczyny naprawdę były przyjemne, ale... No, trudno to opisać. Może kwestia nieprzyzwyczajenia? Tak, obstawiałbym to.

Anonymous - 17 Marzec 2011, 21:22

-No to co ty puszczałeś...co w radiu leciało. Słyszałam tylko kilka słów, a nie jestem dość dobra, jeśli chodzi o tytuły. Nie mam do nich pamięci.-przyznała.
Nie. Teraz do ICH dom. Ona ma go od dawna, ale niedawno tak naprawdę się wprowadziła. Dlatego jest w takim kiepskim stanie. Przez wiele lat nikt o niego nie dbał i widać jak wygląda. Odchodząca farba od ścian...obrośnięte bluszczem ściany... czeka ją dużo pracy jeśli chodzi o remont.
-A...aha.-odpowiedziała jedynie. Zamurowało ją. Naprawdę. Powiedział to tak...jakby informował ją czy nauczycielka odda sprawdziany. Nie czuł żalu ani nic...ale prawdę mówiąc nigdy jej nie widział, więc czemu ma czuć tęsknotę? To tak samo jak dziećmi z domu dziecka, które swoich rodziców nie znały. Nie tęsknią, bo na oczy ich nie widzieli.-Ciekawe czy mój stary złom będzie umiał ją odczytać-uśmiechnęła się.
Wyczuła jego niepewność. Czułą, że nie wiedział co ma zrobić. By dalej nie stawiać go w niezręcznej sytuacji odsunęła się nieco. Oczywiście mogła sprawić, by był śmielszy. Ale nie chciała grzebać w jego uczuciach, emocjach. Rzadko kiedykolwiek używa drugiej części tej mocy. Zazwyczaj tylko odczuwa emocje innych.

Anonymous - 17 Marzec 2011, 21:33

-Aha, to. -zreflektowałem się i pokiwałem głową. fajnie byłoby to usłyszeć na żywo na fortepianie. Chyba...
-Wiem, jak to wygląda, mówię o niej jakbym nic dla mnie nie znaczyła. Ale to poniekąd prawda. -przyznałem. -Nie znałem jej. Nawet na oczy nie widziałem... -wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się drętwo. Tak bywa, co nie?
-Sprawdzimy? -spytałem prosząc jednocześnie. Sam też byłem ciekawy kim jest, a raczej kim była, moja matka. Może jak się dowiem, to będę miał lepszy pretekst, żeby wbić do MORII i wszystkich tam wytłuc. Hmm, to chyba wpływ mojej zwierzęcej części. Nie zamieniałem się całkowicie nocy, niby wydaje się, ze to niedługo, ale w sumie... Może taki defekt? jak się długo nie zmieniam, to zaczynam świrować?
Poczułem się jednocześnie lepiej i gorzej, gdy zabrała rękę. Chyba za dużo na raz się dzieje...
Schyliłem się i podwinąłem nogawkę. Nie krwawiła, a opatrunek nie nasiąkał już krwią, więc było dobrze.
-Ale zanim sprawdzimy, to troszkę się zdrzemnę. Mało spałem tej nocy, tak mi się wydaje... No i była pełna emocji. -zamieniłem się całkowicie w Serpenta i zwinąłem na kanapie w kłębek, trochę jak pies. Tylko większy. Na szczęście mebel był obszerny i nie wylądowałem na podłodze.

Anonymous - 20 Marzec 2011, 20:45

Uśmiechnęła się i poklepała go po ramieniu. Rozumiała go. Ona też nie tęskni za ojcem, chodź go znała. I to aż zbyt dobrze. Wtrącił się do jej życia i matki. Ale ona była głupia. Poszła z nim, zamiast się zbuntować. A potem z zimną krwią, tak jakby, go zabiła. Wmówiła mu, że siebie nienawidzi, a ten popełnił samobójstwo. I prawdę mówiąc Lottie nawet dziś nie żałuje tego czynu. Tak jest wolna. A jakby żyła z tym tyranem, jej własnym ojcem, to by była jedynie jego marionetką. Zabaweczką, która wykona wszystkie rozkazy, byle tylko nie podpaść swojemu Panu.
-Jasne-powiedziała i uśmiechnęła się do niego.
Nagle się zastanowiła gdzie podział się Geralt. Nigdzie gi nie było, a przyszedł tu razem z nimi.
Usłyszała miauczenie. O wilku mowa!
Kiedy Terr zamienił się w Serpenta kocur zamruczał i położył się koło niego, na kawałku wolnego miejsca. Łepek uparł na zdrowej nodze i zaczął zasypiać.
Lotta ziewnęła. Też była zmęczona. Poszła na górę. Przebrała się w stary, rozciągnięty dres, który służył jej za piżamę. Położyła się na łóżku. Zasnęła.
Tym razem sen nie był taki fajny jak poprzednim razem. Mózg Lunatyczki przypominał co się stało, podczas jej urodzin, kiedy skończyła dwanaście lat. Ostatnimi czasy często to się jej zdarza.
Zaczęła się wiercić. Nie chciała tego przeżywać po raz kolejny, ale musiała. Nie mogła się obudzić, chodź chciała.
Mama. Leżała w kałuży krwi, a ojciec stał nad nią. Wyciągał do małej rękę,
-Nie idź z nim... nie idź z nim!-zaczęła mamrotać.
Ale wiedziała, że ta mała dziewczynka, o dużych oczach, która byłą bardzo przerażona weźmie za rękę ojca i pójdzie z nim, mimo tego, że nie chciała tego. Nie wiedziała co robi.
Obudziła się niemal z krzykiem. Była cała spocona,
-Cholera jasna. Czemu to musi mi się śnić? Ja tego nie chcę.-powiedziała sama do siebie.
Zeszła na dół. Terr nadal spał, ale Geralta już nie było. Usiadła w nogach i zaczęła się wsłuchiwać jego regularny oddech. Dopiero po chwili zorientowała się, że ma na policzkach łzy. No i musi jeszcze płakać?! Otarła słony płyn ręką. Jak Terr wstanie musi z nim pogadać. Będzie jej chyba o wiele lżej.

Anonymous - 20 Marzec 2011, 21:41

Co mi się śniło? Cóż... chyba nic konkretnego. To biegłem jakimś korytarzem, to zaraz pływałem w jeziorze, to na chwilę wróciłem do szybu wentylacyjnego w MORII. I tak co chwila następowała jakaś zmiana. W pewnym momencie usłyszałem krzyk, jednak miałem wrażenie, że to w moim śnie, nawet się nie domyślałem, że to Lotta krzyczała.
Obudził mnie jej ciężar na kanapie. No dobra, nie ważyła nie wiadomo ile, ale poczułem, jak sprężyny się pod nią ugięły. Czułem tez jakiś zapach, taki jakby słony. Wcześniej go nie czułem, więc nie wiedziałem, co jest jego źródłem.
Chwile jeszcze udawałem że śpię, co nie było wcale trudno. Nie było widać, czy mam otwarte, czy zamknięte oczy. Jednak jedyne co widziałem, to kawałek podłogi, dywanu i noga stołu. W końcu się podniosłem, jednak nie zmieniałem formy. Jakoś tak... jakby zapomniałem.
-Czemu z oczy płynie Ci woda? -spytałem. Pytanie było dość... głupie, ale naprawdę nie wiedziałem. Lotta wyglądała na smutna, może to miało jakiś związek? Przybrałem ludzką postać, wydawała mi się bardziej odpowiednia do sytuacji.

Anonymous - 20 Marzec 2011, 21:52

Nie zdała sobie sprawy z tego, że Terr już nie śpi. Ale kiedy zadał pytanie spojrzała na niego i jeszcze raz otarła łzy z oczu. Uśmiechnęła się ponuro.
Usiadła koło chłopaka, przez dłuższy czas nic nie mówiąc, ale potem słowa płynęły jak z potoku. Musiała się komuś przecież wygadać.
-Łzy, nie woda- poprawiła go na samym początku- Zły sen... przypominający mi coś co miłe nie było. Widzisz... mój ojciec podczas moich dwunastych urodzin wparował nieproszony...-zaczęła miała mu zamiar opowiedzieć swoją historię. Mieszkają razem? Mieszkają, więc chce by wiedział o niej dokładnie wszystko-Zaczął gadać o umiejętnościach...a potem była ciemność. Jak odzyskałam wzrok mama leżała w kałuży krwi... a on stał nade mną i wyciągał do mnie rękę...poszłam z nim. Zaprowadził mnie tu, do Szkarłatnej Otchłani...
Zrobiła przerwę. Musiała nabrać powietrza uspokoić się.
-Widzisz... ja... miałam dość bycia jego kukiełką... dlatego...wmówiłam mu, że siebie nienawidzi. Bo widzisz, ja umiem kontrolować czyjeś uczucia-zademonstrowała to właśnie na nim. Terr teraz powinien poczuć. tylko przez chwilę, ogarniający go smutek. Ale tylko przez ułamek sekundy.-Dalej mówić nie muszę. I mi się śniła właśnie ta scenka kłótni. Zawsze się bałam widoku krwi...w nadmiernej ilościach oczywiście. Mama leżała w czerwonej kałuży. Byłam przerażona.
Nie umiała nic jednak powiedzieć. Nie chciała także by Terr się nad nią litował. Ale prawdę mówiąc miała wielką ochotę się do niego przytulić. By chociaż przez chwilę zapomnieć.
-Mogę... się do ciebie przytulić?-zapytała niepewnie.

Anonymous - 20 Marzec 2011, 22:00

No tak, łzy. No przecież. Miałem takie wrażenie, jakbym po prostu o tym zapomniał, a to przecież taka oczywista sprawa. Aż głupio się poczułem.
Słuchałem Lotty z uwagą. Kluczem do zrozumienia było uważne słuchanie. No i nie chciałem pod koniec jej wywodu wyjechać z czymś w stylu 'Co?'. Przecież sprawiłbym jej przykrość, a nie chciałem tego robić. już wystarczająco smutna była.
-,,A więc nie jesteśmy w krainie luster? Tylko w jakiejś szkarłatnej otchłani?'' -pomyślałem. Pytanie o to teraz nie było na miejscu, postanowiłem wrócić do tego później, dużo później.
Kontrolować czyjeś uczucia? Ło kurcze, poważna sprawa... Przez chwilę odczułem jej smutek, t pewnie właśnie ta jej moc. Przez następną chwilę zastanawiałem się, jakie to było dziwne, poczuć jakąś emocję tylko przez ułamek sekundy, przez jeszcze następną chwilę rozmyślałem, czy aby moja sympatia do Lotty też nie jest jej sztuczką. Tą myśl jednak szybko skreśliłem. Być może zbyt pochopnie, może rzeczywiście kontrolowała ten aspekt, ale nawet jeśli, to wolałem myśleć, ze nie.
Widok krwi... i tam się podobał, no ale gusty są różne. W każdym razie dobrze to zapamiętać. Lottie nie lubi krwi w nadmiarze.
Przytulić? Czyli, ze co zrobić?
-Ee... jasne. -odpowiedziałem, nie będąc nawet pewnym, co to znaczy przytulić się. No ale raczej nic złego. przecież dziewczyna by mnie nie skrzywdziła. prawda?

Anonymous - 21 Marzec 2011, 21:09

Oczywiście Lottie mogła wmówić mu, że jest w niej zauroczony, albo coś w tym stylu. Ale nie chciała. Nie miała zamiar tego na nim wymuszać. Pragnęła by jego emocje i uczucia były czyście naturalne, a nie sztucznie zmienione przez nią. Nie chce by Terr stał się krótkotrwałą miłostką. Ona chciała, by był przyjacielem. Sam z siebie, nie z jej udziałem.
Emocje od niego bijące były silne, wyraziste i łatwo było zgadnąć co myśli. Był niepewny, nie umiał tego wszystkiego ogarnąć za dużo rzeczy jak na jeden raz. Ale ona mu się nie dziwi. Ani trochę. Też by tak zareagowała. Najprawdopodobniej. Trudno jest mówić o czymś, czego się nie przeżyło.
Wahała się. Patrzała na niego podejrzliwie. Czuła jego emocje, uczucia. Chciała się wyłączyć, ale nie potrafiła. Nie umiała odrzucić od siebie tego. Nie umiała zrobić tak, by nie kontrolować, nie wyczuwać jego uczuć.
Po dłuższej chwili namysłu w końcu delikatnie, powoli ujęła jego szyję, a potem się przytuliła. Poczuła się dziwnie, ponieważ nigdy jeszcze nie była blisko mężczyzny, którego szanuje. Te wszystkie przelotne romanse... nic nie znaczyły. A on się liczył.
-Dziękuję-szepnęła, cofając się. Domyślała się, co teraz czuje... wiedziała to tak samo dobrze jak on.-Widzisz, Terr, jesteś jedyną osobą, która cokolwiek coś wie. I mi jest z tym lżej. O wiele lżej.-uśmiechnęła się- Matko, zamartwiłam cię, nie chciałam. Przepraszam. Mam nadzieję, że to się już nie powtórzy! Nie chciałabym co noc cię budzić. A no właśnie... jak się na kanapie spało?-zapytała szybko zmieniając temat. Nie chciała dalej ciągnąć tej rozmowy, jakoś jej się to nie widziało. Czuła się dziwacznie i najchętniej by się ulotniła.
Usłyszała głośne miauknięcie. I kolejne....i następne. Co ten kocur chce?
Futrzak wskoczył Lunatyczce na kolana i zaczął się łasić. Uśmiechnęła się i podrapała go za uchem. Kot zamruczał, a potem się ułożył na jej nogach. No i nie mogła się ruszyć. A nie ma sumienia, by go zwalać z kolan...

Anonymous - 22 Marzec 2011, 20:49

-Drobiazg. -odpowiedziałem lekko się rumieniąc, gdy mnie puściła. To było... przyjemne. Nawet bardzo. Tak bardzo, ze tak jakby miałem ochotę jeszcze trochę się poprzytulać, ale głupio było mi prosić.
-Coś wie? Mówisz o swojej historii, tak? -upewniłem się. W sumie znaliśmy się dość krótko, mogła mieć na myśli wiele rzeczy. Może na przykład... No dobra, chyba jednak miała na myśli swoja przeszłość.
-Ależ nie masz za co przepraszać. Powiedzmy, ze rozumiem. Musiałaś się wyżalić i tyle, a że nie było nikogo innego blisko, to spadło na mnie. -uśmiechnąłem się lekko. -Naprawdę nic się nie stało. W końcu od tego są...przyjaciele, prawda? -bo byliśmy przyjaciółmi, co nie? Mieszkaliśmy razem więc... No i opowiedziała mi o swoim dzieciństwie... Biorąc pod uwagę jakie było ciężkie, to takich rzeczy nie opowiada się byle komu, zgadza się? -Wiesz, jakoś tak... Niedługo spałem, ale nie czuję się zmęczony. Możesz mnie budzić po nocach, jeśli jest taka potrzeba. Szybko zasypiam, łatwo się wysypiam... -uśmiechnąłem się ciepło. No taka prawda. Nie wiedziałem tylko, czy to taka ogólna moja zaleta, czy to dlatego, ze spałem jako Xenomorf. Ale jeszcze będzie czas, żeby to zbadać.
-A spało mi się dobrze. Może to przez porównanie do tej mojej klatki, ale naprawdę było wygodnie. -nie kłamałem. No i chyba nie było sensu, bo Lotta pewnie by to wyczuła, prawda?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group