To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Podmiejski Labirynt - Stacja metra

Anonymous - 23 Kwiecień 2012, 16:44

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nagle nie dało się słyszeć huku, niczym wystrzału z armaty. Co się działo? Bóg jeden raczy wiedzieć, miało to jednak niemiłe konsekwencje dla przebywających tutaj osób, ponieważ, strop zawieszony nad nimi zaczął pękać. W dziwną kratkę, jak szachownicę. Co jeszcze bardzo udziwniało całą te sytuację. Przez chwile coś się trzęsło, huknęło po raz kolejny, a kilka kwadratowych kamieni upadło na podłogę. Strop zaczął się walić. Jeśli nikt nie raczy ruszyć tyłka, to zapewne zginie przygnieciony nie małą ilością żelastwa i betonu. Nie należy więc tego bagatelizować. bo to wszystko raczej skończyło by się śmiercią, czego nie chcemy prawda? Nie każdy jednak był na tyle inteligentny a zwlekanie zaowocowało kolejnymi spadającymi blokami, idealnie kwadratowymi. Piraci widząc co się święci znikli. Jednym słowem można powiedzieć "Koniec". Wszystko chyba straciło na ważności bo ktoś trzeci się wtrącił, a jest on na powierzchni. Tylko kto to ?
Tak czy inaczej czasu nie ma, uciekajcie! Inaczej zostaną z was wielkie naleśniki. Co nie byłoby zapewne przyjemnie. to wszystko.

[koniec misji, trzeba to jakoś zakończyć, głownie na prośbę jednego z użytkowników. Jak ktoś zechce może napisać do mnie pw z prośbą o pociągnięcie wątki, kto to wszystko zakłócił, o. Co do nagród nie mam pojęcia, pogadam z Oleandrem.]

Anonymous - 24 Kwiecień 2012, 11:30

Tak więc siły wyższe postanowiły bezczelnie zakończyć przedwcześnie owe przedstawienie.
Kolejne kawałki sufitu roztrzaskiwały się z hukiem o podłogę, to był znak że pora się zmywać. Co prawda Azazel był ciekaw kto to się pojawił za ścianą a tu na uwagę zasługiwały dwie konkretne osoby. No ale teraz już ich nie zapyta co nie znaczy, że nie zrobi tego w przyszłości.
Po raz ostatni spróbował skorzystać ze swojej nieco wyrastającej ponad przeciętną szybkości, podskoczyć do dowódcy muszkieterów by wyciągnąć artefakt z kieszeni, mając nadzieję, że dzięki zamieszaniu się to uda. Niestety czas naglił tak więc niezależnie od rezultatów swojej próby odskoczył nieco w bok, robiąc zgrabny piruecik i chowając się za jeden z filarów do którego przykleił się plecami.
Na twarzy pojawił się delikatny uśmieszek a sam brunet powiedział nieco ściszonym głosem:
-No cóż...
Zaraz po tym jego ciało zaczęło się robić na wpół przezroczyste. Z każdą chwilą stawało się coraz mniej widoczne aż w końcu po prostu zniknął. Tak tak cienie były stworzeniami, które bez większego problemu potrafiły się przemieszczać między ludzkim światem, a krainą luster. No i teraz była najodpowiedniejsza okazja do tego by użyć tejże umiejętności...


[z Tematu]

Anonymous - 25 Kwiecień 2012, 10:49

Cesar z nieprzyjemnym uśmieszkiem patrzył na kapitana, gdy Veis ruszył w jego stronę. Ciekaw był, jak z cieniem sobie pirat poradzić będzie próbował.
Eksplozja. Sypiący się tynk, pęknięcia na sklepieniu... Gdy pierwszy kawał betonu spadł dość blisko nogi Cesara, ten nie zastanawiał się dłużej, a puścił się pędem ku wyjściu z podziemi. Koci refleks pozwalał na unikanie przygniecenia jakimś większym fragmentem sufitu. Już na powierzchni zatrzymał się i spojrzał za siebie. Niewiele brakowało.
Ciekawe czy któryś znajdzie ten skarb - mruknął pod nosem rozglądając się wokół.
To już nie nasze zmartwienie - odpowiedział Ivan w jego głowie. Uśmiechnął się do gryzonia na swoim ramieniu i podrapał go pieszczotliwie między uszami.
Zastanawiał się przez chwilę, gdzie może być najbliższy portal. Nie był jeszcze w tej części miasta. Wreszcie zdecydował iść przed siebie, póki nie trafi na jakiś, albo chociaż znajome miejsce, skąd wie jak dojść do wrót.
[z/t]

Anonymous - 28 Kwiecień 2012, 11:41

Zapowiadało się tak pięknie, a tymczasem robiło się coraz niebezpieczniej. Jeszcze niedawno Reila myślała tylko o skarbie, a teraz na pierwszy plan wyszło ratowanie własnego tyłka. Zatrzęsła się ze strachu wraz z pierwszym hukiem, a przy drugim już była obok schodów prowadzących na górę. Była zwinną i szybką bestyjką, więc nie chciała czekać i patrzeć, co by się stało, gdyby zamierzała zostać tam choć kilka sekund dłużej. Pędziła schodami na powierzchnię, wciąż kurczowo trzymając w łapkach mapę, którą później zapewne albo wyrzuci, albo da pierwszemu lepszemu przechodniowi. Gdyby miała własny dom, być może schowałaby ją gdzieś w pokoju i czasem wracałaby do niej z myślą, czy nie warto wznowić wyprawy. Jednak była typem wędrowca, do kolejnych miejsc nie zabierała rzeczy związanych z przeszłością, choćby i nieodległą. Zresztą ten kawałek papieru przypominałby jej tylko o znienawidzonych podziemiach, które będą się jej śnić przez kilka następnych nocy. Lepiej zostawić to za sobą, tak jak wszystko inne do tej pory.

[zt]

Noritoshi - 22 Lipiec 2012, 21:10

Noritoshi lubiał siedzieć w cichych, samotnych miejscówkach, pozbawionych zbędnych tłumów, gapiów wyglądających z okien mieszkań pełnych nudy, czy wielkich starych dam, chcących pokazać młodzieńcom jak niszczą swoją młodość. Jednakże zazwyczaj unika miejsc otoczonych zewsząd ścianami, w których trudno o świeże powietrze i muskanie naturalnego wiatru. Nic w tym dziwnego wziąwszy pod uwagę że cierpi na klaustrofobie. I z pewnością nie pojedzie metrem, nigdy, przenigdy. I nie dlatego, ze rządzą nim jakieś zabobony czy fatum w stylu Oszukać Przeznaczenie. O nie, jego meczy koszmar senny, kiedy to jako dzieciak z podstawówki został zamknięty w szklanej celi. Ot gabinet luster dla strachliwych, z tym że w charakterze celi i zmuszonego korzystania z niej ot tak, od zaraz, bez tłumaczeń i towarzystwa, ze szkłem które żyje i ma kolce.

Tak więc udał się w kolejny pochmurny wieczór, no w sumie to już zaczynająca się noc, do stacji metra w której ciężko o tej porze o towarzystwo. Zszedł po schodkach z głównej ulicy i udał się korytarzem wgłąb miejskich podziemi. Nikogo nie widział i nikt go nie obserwował. To świetnie. Super jasno tu nie było - jedne światła wygasły, inne zbito, inne świeca jak chcą... Ale przynajmniej potrafi wyczuć przez ruchy cząsteczek powietrza czy ktoś bądź coś się zbliża. Upewniwszy się że jest sam, zdjął płaszcz i zdezaktywował swoją niewidzialność na motyle skrzydła, które teraz niezdarnie się jako tako mieniły w świetle jarzeniówek. Swój biały, czysty i zadbany ubiór zarzucił na ramię i oparł się o ścianę wsłuchując się w stukot aut jadących z dobry metr nad nim, bądź szelest odległych wagonów metra, buszujących po labiryncie torów... Przymknął oczy, reagował tylko na powietrze i słuch, bo po co więcej? Resztę sił skupił na odpoczynku, ale raczej nie zaśnie, nie jest na tyle zmęczony...

Anonymous - 22 Lipiec 2012, 21:22

Dziewczyna szła spokojnie paląc papierosa. Ostatnio znudziło jej się przebywanie wśród gapiów wręcz rozbierających ją wzrokiem. Szła korytarzem przejeżdżając po ścianach dłońmi. Jej kocie oczy podkreślone makijażem były dzikie i jak zawsze seksownie. Szczęściara w słabym świetle dostrzegła postać, jednak dzięki jej wzrokowi poznała kto to jest.
-Chyba się tak łatwo ciebie nie pozbędę prawda?
Zapytała dość ironicznie ale jednocześnie się uśmiechnęła ciepło. Nie wiedziała dlaczego trochę przywiązała się do chłopaka kiedy miała za zadanie go porwać. Cóż, jednak rozkaz był rozkazem i musiała go zabić później.
-Piękne skrzydła motylku.
Podeszła do niego bliżej kładąc mu dłoń na policzku jakby sprawdzając, czy jest żywy. Musiała stać z zadartą głową nawet w koturnach. Mimo, że wiedziała, że istnieją rasy "umarłych", jak sama ich nazywała, to wydawało się strasznie dziwne. Pamiętała nadal wygląd jego zakrwawionego ciała. Na samą myśl dostała przyjemnych ciarek. Bądź co bądź widok i smak krwi były dla niej czymś wspaniałym.

Noritoshi - 22 Lipiec 2012, 21:41

No tak, zginął jakieś prawie 10 lat temu, a porwany został z jakieś 7 wstecz.. No mniejsza o rachubę, tak pi razy oko wystarczy słowo że było to d a w n o . Usłyszał głos dochodzący z dalsza. Nie wiedział kto to. Zareagował jak wybudzony ze snu choć był po prostu zamyślony w myślach nienazwanych, a więc dotyczących wszystkiego i mało istotnych, miejscami dość głupich.
Nie chował skrzydeł, bo nie uznał to jeszcze za konieczne - nie spodziewał się, że te słowa tego kogoś z oddali były kierowane do niego. Ale po chwili wiedział że tak było. Motylek? Cóż, jeśli tak to z pewnością nocny.
- Kim ty... to Ty! - Pierw szukał we wspomnieniach czy ją zna, ale potem rozpoznał...swoją zabójczynię. - Cóż, chyba Ci się nie udało mnie zabić... Jaka szkoda...
Poczuł na sobie jej dotyk, co go trochę zdziwiło - po co jej to było? Nie znał kobiety, widział ją dwa razy - wtedy i teraz.
Spojrzał na nią swymi czerwono-krwistymi oczami. Był o wiele wyższy, to z pewnością, a koturny jej niewiele wyższości względem niego dawały, ale zawsze coś.
- Masz dobry wzrok... Pewnie dlatego zdołałaś mnie wtedy zabić, kotku..- Ostatnie słowo było wypowiedziane z dość szczególnym akcentem, a tyczyło się jej oczu (i ewentualnie innych kocich walorów jeśli je na sobie miała). - Czemu chcesz się mnie pozbyć? Zastawiam CI słońce, maleńka? - Nie obfitował w jakieś miłe słownictwo - bo kto by się zwracał z godnością do zabójcy swojego? No w ogóle kto z takim kimś może pogadać?

Anonymous - 22 Lipiec 2012, 22:10

Dziewczyna uśmiechnęła się słodko słysząc słodkie słówka. Cóż, Szczęściara była już dużo gorzej obrażana, więc dla niej były to prawie komplementy. Prawie! Robi w końcu wielką różnicę.
-Rozkaz to rozkaz, miałam cię zabić i to zrobiłam. Nie miej mi tego za złe skarbie.
Mówiła ociekającym słodyczą głosikiem. Jednak na jej twarz wkradł się cwany uśmiech. Odsunęła się od niego na kilka kroków i zapaliła kolejnego papierosa.
-Cóż, dobrze, że żyjesz. Mimo spotkać starego znajomego.-Zaśmiała się cicho i lekko się zachwiała.-Mam pomysł...chodźmy na piwo! Tam możemy zakopać topór wojenny i jakoś się poznać.[/color]
Uśmiechnęła się wyciągając papierosa z ust. Jednak jej mina była bardzo podobna do uśmiechniętego kociaka. Aż pomachała z zadowolenia ogonkiem na własny pomysł. Po jej radości i pewnej lekkości jaką odczuwała dało się wyczuć, że była już po alkoholu. Jednak poznała by to osoba, która ją dobrze zna. Znalezienie takiej graniczy jednak prawie z cudem.

Noritoshi - 22 Lipiec 2012, 22:46

Jej zachowanie coraz bardziej go irytowało. Nie lubił towarzystwa, zreszta zawsze był najgorszym, a tego miał już serdecznie dość.
- Rozkaz? Czyj? - Ciekawość go nie opuszczała, oj nigdy.
- Starego znajomego? Spotykam kobietę przez którą straciłem honor bo przegrałem walkę na katany i to ma być znajomość?! Phi... - Zaindorzył się i spojrzał w sufit, a ręce zaplótł na piersi. Ot foch wobec kocicy, a niech ma. Oglądał poszarpany tynk, zamalowane trochę klosze od lamp wapnem, kiedy to malowano tu sufit i rozpadające się kafelki na przeciwnej ścianie, zapewne po ostatniej grubej hulance w barze czy meczu. Po jakimś czasie zdecydował się odezwać:
- Na piwo? Niech będzie... - Zgodził się, robiąc krok w jej stronę i kładąc dłoń na jej ramieniu. - Skarbie; stary znajomy.. - Dlaczego traktujesz mnie jakbyś mnie znała od dawna? Ile o mnie wiesz, hm? - Zapytał nieco mniej wybuchowo. Miał pytania bo jakże miałby ich nie mieć, kiedy ktoś chwali się ze morduje na zlecenie a teraz chce się zabawiać ze swoją ofiarą? Oj, drugi raz za ofiarę nie będzie robił!
Paliła papierosa, a niech pali, co mu to przeszkadza, dym czuł, ale czuł go tez schodząc tutaj - od tych zafajdanych ścian przez niezdarne graffiti i wielu gaszonych na niej niedopałków.

Anonymous - 22 Lipiec 2012, 23:08

Kotka słysząc to najpierw zachichotała widząc tego pięknego "focha", po chwili jednak spojrzała na swoje ręce. Cóż, miał się o co złościć, kiedy go zabiła była jeszcze prawie dzieckiem. Bezgranicznie oddana swemu panu i głupia. Jednak zanim się odezwała usłyszała znów głos albinosa. Uśmiechnęła się radośnie i wspinając się na palce pogłaskała go po główce.
-Już już, dobry chłopiec. Rozchmurz się, opowiem na wszystkie twoje pytania na miejscu.
Stanęła z powrotem na całych stopach i rzuciła niedopałek na podłogę gasząc go butem. Znów zadarła do góry głowę by móc spojrzeć na twarz mężczyzny.
-W takim razie idziemy do mnie czy do ciebie?
No to zaczynamy serię głupich dwuznacznych wypowiedzi Lucky? Raczej każdy się zgodzi, że była to dość dziwna wypowiedź. Dziewczyna tym razem nie miała niczego zboczonego na myśli, przynajmniej nawet tego nie zauważyła. Była dość dziwną istotką, rozumiejącą słowo "normalność" inaczej niż wszyscy. Cóż, często mówiła rzeczy, które doprowadzały do dziwnych, bądź śmiesznych sytuacji. Dodatkowo jeśli płynie w jej krwi odpowiednia ilość alkoholu można się bardzo uśmiać z jej zachowania. Kiedy wychodzi z niej słodka, mała gapa.
Teraz jednak stała i czekała na odpowiedź swojego towarzysza.

Noritoshi - 22 Lipiec 2012, 23:25

Pogłaskała go, cóż za słodkość! Obietnica odpowiedzi na tyle pytań była dobrą rzeczą - ma powód dla którego się od niej nie odczepi.
- Chłopiec? Niech będzie..- Cóż, brzmiało to dość dziecinnie, a tego nie lubił. Nie lubił swojej młodości, lata spędzone w poprawczaku też go nie bawiły, ale już samodzielne dorastanie w slamsach a potem lata nauki w dobrej szkole, to już było coś...
- Gdzie? To skoro tak się chwalisz że można iść do Ciebie, to odpowiedź raczej oczywista. Prowadź kociaku... - No innej opcji raczej nie było, niech pokaże co takiego zaoferuje. Oczywiście nie problem będzie ją ugościć w jego skromnych progach, tam gdzie lodówka jest pełna tylko po to by coś gotować i wywalić do kosza, a łóżko by poleżeć a nie pospać. W końcu to duch zmaterializowany, prawda?
- Jak ty się w ogóle tu uchowałaś... Jako kotka, odmieniec.. - Zapytał, przesuwając dłoń na jej ramie i chwytając ją za rękę by następnie udać się w kierunku dzielnicy gdzie to Lucky ma swoje mieszkanko...
2x z/t

Anonymous - 18 Lipiec 2014, 23:18

- Dawno tutaj nie przebywałaś, wiesz o tym?
- Dawno nie milczałaś, wiesz o tym?


Po otwarciu drzwi zakręciło jej się w głowie. Chwyciła się za nią, odruchowo kucnęła i oparła się dłońmi o podłogę, chcąc utrzymać równowagę. Przetarła oczy i rozejrzała się wokoło - metro: płytki na ścianach, betonowa posadzka, tory w pobliżu, ławki wzdłużnie, po drugiej stronie, podstawione szeregiem pod ścianą. W oddali coś szumi, pociąg niedawno stąd odjechał. Nikogo tu nie ma, chłód wygląda zza winkla, spadając po schodach, które prowadzą na skrzyżowanie usadowione w śpiącej, około-śródmiejskiej dzielnicy.
Była upiorną, chcącą zabawy, radostek z cierpień. Chciała doglądać popadania w zakłopotania innych, chciała być złą kobietą, ale lepszych obyczajów niż zwyczajowa femme fatale.
- Chyba ci się pomieszało w tej głowie.
- A co innego raczyłabyś poczynić? Może rozsadzisz ten korytarz i pobudzisz śpiących?
- Skąd wiesz, że jest noc?
- Zegar po lewej, idiotko.
- Wzajemnie.

Nie, to nie dwie osoby, to jedna. Jedna, która nie wie co czynić do tego stopnia, że wydzieliła się na dwie. Ale te dwie nie mogą istnieć osobno - co najwyżej jedna może pozostać obserwatorem.
Usiadła na ławce, sięgnęła po nóż i zaczęła kreślić jego szpikulcem wzorki w deskach, by dalej zacząć formować zakręcone napisy, ledwo czytelne: "Misiowi zabrano opiekuna, więc ten popełnił samobójstwo."; "Masz kwiat? Zdechnij wraz z nim w mętnej wodzie zalewającej wannę". "A za cukierka zjesz resztki lusterka."
Tak, zajęło jej to dużo czasu, a poczuwając głód dalej kreśliła ledwo czytelne napisy, każdy na osobnej desce.
Chłód odczuwała do postaci gęsiej skórki, ale dziwnym byłoby, gdyby było inaczej: ubrana w jeansowe, wytargane u dołu spodenki, niesięgające jej kolan; koszulkę na ramiączkach i coś w rodzaju kurteczki, której krój jasno sugeruje, że najlepiej prezentuje się niezapięta, a grubość materiału utwierdza w przekonaniu, że bluzki bywają cieplejsze. Rozpuszczone włosy, długie, przeplatały się z szarawymi barwami górnej części garderoby. Na nogach miała zwykłe trampki, gdzie sznurówka jednego z nich pozostawała rozwiązana. Brak jakiegokolwiek makijażu, zgubiona świeżość oddechu na podróżach, przemęczenie organizmu. Kilka otarć na łydkach od ostatniej przygody w Ogrodzie Strachu i trochę potu pod koszulką z racji niebezpieczeństw których przedostatni właściciel ciała - dobra Cindy - się dorobiła. Coś pominąłem? No tak, torba damska, a w niej pokaźny zestaw bojowy, taki który pozwala narobić zamieszania przypadkowym ofiarom.

Anonymous - 24 Lipiec 2014, 19:26

Głód. To on zmusił czarnowłosego cienia do opuszczenia swojego rodzimego wymiaru i udania się do świata ludzi, by tam zaspokoić pragnienie, które powoli zaczynało mu przeszkadzać. Ale warto sobie zadać pytanie: dlaczego akurat ludzie i ich wymiar? W krainie luster też mógłby coś skosztować. Otóż nie. Savage był bardzo wybredny i lubował się tylko w nieczystości, o której śniły miliony mieszkańców Ziemi. Szczególnie przypasowały mu niespełnione marzenia kobiet, które mimo iż były ciche, w głębi siebie skrywały niejednego erotycznego diabła.
Nogi, a może los tak chciał, że mężczyzna trafił do metra. Tego samego metra, w którym to kiedyś spróbował swojego pierwszego ludzkiego snu. Ofiarą był nikt inny jak podrzędny pijak, który oparty o ścianę śnił jak to chciałby być wykorzystany przez kobietę w dosyć brutalny sposób.
W pewnej chwili Savage ujrzał pewną osobę siedzącą na ławce. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak nic nie znaczący człowiek, którego sny mogłyby się stać potencjalnym pokarmem dla cienia. Wielkim plusem było to, że owa persona niewątpliwie była kobietą, co nie trudno było zauważyć po zgrabnych nogach i ubiorze. No i torebce, oczywiście. Jej nigdy nie mogłoby zabraknąć... W końcu był to schowek dla tysiąca i jednej rzeczy.
Mężczyzna nie ruszył od razu do niej, a jedynie stanął sobie przy jednym z filarów podpierających sufit metra. Nie spuszczał z niej wzroku. Wgapiony był w nią swoimi szkarłatnymi oczyma, które starały się ją przeszyć na wylot i zrozumieć jej obecną sytuację. Ważne było to, co kobieta robiła. Kreśliła coś na ławce. Na ludzkiego wandala nie wyglądała. Wręcz przeciwnie. Zbyt czysta, zbyt ładna, zbyt delikatna jak na wychowaną przez ulice. Ale co robiła w tym miejscu? Czas pewnie pokaże, a tego Savage miał jeszcze trochę. Na razie czekał i obserwował.

Anonymous - 24 Lipiec 2014, 20:11

- Długo będziesz drapać w tych deskach?
- Te dłonie są także Twoje.
- Zajmuję się tylko wymyślaniem słów.

Przyznała jej rację, cóż, musiała.
- Zatem zechciej obejrzeć się na lewo, bo słyszałam tam coś, gdy tak zapracowałaś się ozdabianiem tej kreski robiącej za literkę "l".
Obejrzały się: jakiś facet gapił się, pewnie z pożądaniem. Na pewno, a nawet jak nie, chciałaby nawet, by tak spoglądał.
Zgrały się w intencjach. Wbiła nóż w jedną z desek ławki, podniosła lewy kącik ust na wzór tajemniczego, szalonego uśmieszku, a opuszkiem palca prawej dłoni uczepiła się nieco wilgotnej, dolnej wargi ust. Rozbrzmiał histeryczny śmiech, który odważyła się po paru dobrych sekundach stłumić.
- Wracasz z pogrzebu, będąc tam jednym z czwórki opiekunów trumny? Ta stacja jest zamknięta. Dlaczego zamknięta? A nie widzisz, że nikt nie czeka na pociąg? Nikt nie czeka, więc pociąg nie przyjedzie.
Niby dziewczynka, niby nastolatka, drobna, zadbana... Ale jej barwa głosu kłóciła się z tym wrażeniem. Dopóki się nie roześmiała parę linijek wcześniej, mógł ją spokojnie posądzać o miłośniczkę nocy, może nawet młodą, uroczą wampirzycę, ale teraz... teraz miał szaloną, jeśli już o wampirach mowa, nieobliczalną niby to kobietę, bo z dziecka w jej zachowaniu nic nie było.
- Nie stój tak w przeciągu, bo sobie cerę zranisz wiatrem.
Odparła już bardziej przystępnym głosem, który niespodziewanie zgrał się z jej wiekiem.

Anonymous - 24 Lipiec 2014, 21:34

Nieustannie obserwował dziewczynę. Czy go zauważy? Chyba tak, bo w końcu byli tutaj sami, a metro nie działało. Cień od razu stwierdził, że byłby w stanie się w nią wcielić i postępować podobnie jak ona. W końcu wydawała się być taka niewinna. Fakt, może miała trochę ubrudzone nogi i rozwiązane buty, ale mimo to nawet taki szczegół robił różnice. Nie wyglądała na pełnoletnią, a to sprawiało, że Savage coraz bardziej rozmyślał nad tym, co kryje się w jej głowie...
Długo czekać nie musiał. Jej reakcje była dosyć nietypowa. Z pewnością zwykły człowiek by się wystraszył albo przynajmniej krzyknął z przerażenia, ale nie Walet. Członek Karcianej Szajki widział w życiu wiele, naprawdę. Jej zachowanie nie było dla niego jakieś niezwykłe. W końcu w laboratorium, gdy eksperymentował na innych rasach, wiele obiektów stawało się szaleńcami. Wielu z nich także skończyło marnie, bo zostało po prostu zamordowane przez bruneta. Taki to już ich los...
Zastanawiał się co jej odpowiedzieć, by jakoś nie zepsuć sobie takiej okazji porozmawiania z "nastolatką" o rzeczach ważnych i ważniejszych. Ciągle liczył, że skosztuje jej snów, ale to musiało zejść na drugi plan. Trzeba ją najpierw zmusić do zaufania, do skupienia uwagi na osobie cienia, a potem sprawić, by spała jak zabita. Mimo wszystko musiał być ostrożny. Życie nauczyło cienia tego, że nigdy nie wolno lekceważyć potencjalnego rozmówcy. Kto wie, co kryje się pod tą stertą mięsa i kości. Nawet w świecie ludzi żyli przedstawiciele innych ras. Ale spokojnie, brunet chciał wierzyć, że Cynthia jest tylko człowiekiem, któremu dokopało życie.
- Otóż nie, moja droga. Wracam z całkiem odległego miejsca, o którym pewnie nie masz pojęcia. - powiedział spokojnie, delikatnie się uśmiechając. Jeszcze nie zaprezentował swojego etatowego, niewinnego i fałszywego uśmieszku, ale pewnie zrobi to w najbliższym czasie. Bez niego rozmowa nie powiedzie się po myśli cienia.
Wedle jej życzenia ruszył się spod filara. Odepchnął się od niego plecami i zaczął przebierać nogami w jej stronę. Powoli, nie za szybko. Nie chciał się śpieszyć. Musiał grać asekuracyjnie, bo nie chciał jej spłoszyć, chociaż prawdopodobnie z jej nastawieniem, i tym co siedzi w jej głowie, nawet największy i najobrzydliwszy potwór pewnie by jej nie ruszył. Ale mimo wszystko lepiej dmuchać na zimne.
- Moja cera nie jest tak łatwa do zniszczenia. Wiele przetrwała, a byle wiaterek jej nie ruszy. - odpowiedział jej na ostatnie słowa i zatrzymał swój krok, stając obok niej. Lustrował ją swoim szkarłatnym spojrzeniem, chcąc odszyfrować co może powiedzieć dalej.
Warto też zaznaczyć, że Savage w tym momencie grał. Był grzecznym przyjacielem, który wysłucha samotnej dziewczyny, która skrobie sobie coś na ławce. Jednak wiadome jaki był w środku. Nikt nie chciałby mieć takiego przyjaciela jak on.
- Powiedz mi, moja droga, co tutaj robi taka samotna, niewinna i bezbronna istota jak ty? Czy wiesz, że w okolicy mogą czaić się potencjalni bandyci, którzy będą chcieli ci zrobić krzywdę? - zapytał, siadając obok niej na ławce. Ale nie jakoś blisko. Zachował odpowiedni dystans, by nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Uśmiechnął się także do niej delikatnie, a dłonie oparł na swoich kolanach. Cóż, może i jego słowa brzmiały dosyć podejrzanie i jakby kierował je do dziecka, ale wcale nie miał takich intencji. Chciał na razie, by mu zaufała. A to było najtrudniejsze.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group