Kilka kolanek drewna wrzuconych do piecyka szybko się rozpaliło, a pomieszczenie znów zaczęło się rozchodzić przyjemne ciepło, a Echo będąc blisko dość prędko je poczuła, które jakby rosły mężczyzna, objął ją swymi gorącymi ramionami. Już po kilku minutach było tutaj temperatura, która przynosiła do głowy dziewczyny dziwne myśli, wizje, dźwięki, obrazy i uczucia. Było to nietypowe zjawisko, jakby miała halucynacje. Czy to zmęczenie na nią wypływało czy jakaś tajemnicza magia, zaklęta w ścianach tego domostwa? Nie wiedziała. Wpierw poczuła woń pysznych ciastek i chleba pieczonego niegdyś w tym piecu, później zapachy wykwintnych potraf podawanych na balach i towarzyszący aromat ponczu. Z innych pokoi dobiegał gwar, ale taki, który był przyjemny dla jej uszu, jakby zharmonizowany z jej słuchem. Dzieci śmiały się wesoło, przypominając małe dzwoneczki na wietrze, niskimi głosami dyskutowali panowie o sprawach politycznych i bardzo obcych dla Echo, a co chwile chichoczące panienki komentowały ich. Kucharki poganiały się nawzajem w przygotowywaniu potraw o tak wymyślnych nazwach, że aż trudno było je zapamiętać. Kaczka w sosie Barbarossa nadziewana helem, filety z sumaka z bakłażanowym kawiorem, świnka rzeczna na prawieostro z grochem z ogrodu Smolipalucha. Brzmiało to jak zabawne nazwy z jakieś bajki. A przed jej oczami ukazywały się przeróżnych kształtów i kolorów, tak wyraźnych jakby naprawdę je widziały, potrawy, a ostatecznie wielki tort z bitą śmietaną, a może to była sama bita śmietana uformowana na kształt tortu zwieńczonego wielkich rozmiarów czeresienką, tak mocno czerwoną, że aż wszyscy patrzyli na nią z zachwytu. Ktoś zaczął ślicznie śpiewać, jakiś mężczyzna. Wszystko zaczęło wirować, albo może to Echo kręciła się w koło, sama już nie wiedziała, ale ta wizja była tak piękna, że nigdy nie chciała z niej wychodzić lecz gdy w pewnym momencie upadła, a tak naprawdę to tylko jej fantazyjna postać uderzyła o parkiet, okazało się, że ciągle siedzi przed piecykiem, a wszędzie znów zagościł mrok, ale jakoś przyjazny. W pokoju było tak spokojnie, tylko słychać było strzelanie ognia w piecyku.
Anonymous - 29 Czerwiec 2011, 16:39 Dom opowiada swoją historię, czyż nie?
Wypuściła z objęć własne kolana, po czym ułożyła się na ziemi, bez głębszego celu. Wiedziała, że miała jeszcze trochę rzeczy do zrobienia, jednak... miała czas. Nikt jej nie poganiał, świat nie miał się skończyć za godzinę lub dwie. Ma czas.
Dłońmi przetarła twarz i oczy, rozchylając na moment powieki. Srebrne tęczówki skrzyły się, odbijając blask ognia, wydobywający się z pieca. Było ciepło, prawie wygodnie i cicho. Czego chcieć więcej?
Czasem, cichutko, tak jakby bała się, że ktoś usłyszy, mruczała coś pod nosem, zadowolona z obecnego stanu rzeczy. Nie żałowała oddania Luiso kluczyka. Miała dach nad głową, miała ciepło i miała zajęcie. Przynajmniej na jakiś czas. Wysprzątanie tak wielkiego domu nie mogło zmieścić się w jedynie kilku godzinach pracy. Czekało ją jeszcze wiele roboty, jednak nie narzekała. Była tylko marionetką. W każdej chwili mogła zostać wyrzucona jak lalka, którą w końcu była. Jednak nawet jeśli była słaba i pozornie posłuszna, nie dałaby się traktować jak przedmiot. Nawet ona czasem pokazuje swój charakter. Nawet ona kiedyś była inna. Przed utratą pamięci. Kto wie... może była wredna, podła i złośliwa? Całkowicie różniła się od obecnej Echo?Anonymous - 3 Lipiec 2011, 18:47
Dom jednak zasnął już ciężkim snem i nie zdradził, już żadnej ze swoich historii od dawnej przeszłości, o przepychu panującym w każdym pokoiku, o gościach, którzy przybywali tutaj tuzinami na wszelakiego rodzaju bankiety i bale. Może w żalu, jak zapłakane dziecko w poduszkę, uległ Morfeuszowi, będąc teraz zrujnowaną posiadłością, jakiegoś z pozoru wydającego na miłego, marionetkarza, który nie posiadał własnej kukły, do czasu, gdy nie dostał kluczyka od Echo. Człowieka, który wyszedł i obiecał, że wróci rano, ale dziewczyna nie odróżniała pór dnia, tym bardziej tutaj, gdyż rzadko słońce mogło ogrzewać swymi promieniami miasteczko, gdyż otulała je niczym puch warstwa ciężkich ciemnych chmur. Chodź zegarek tykał i tykał to nadal nie wracał. Dopiero teraz dziewczyna zorientowała się, że znajduje się tutaj miernik czasu. Gdzieś na suficie wisiało urządzenie wydające charakterystyczny dźwięk, co każdą sekundę. Cicho, jakby nikogo nie chciał zbudzić, jednak jej słuch był tak wyczulony, że przeszywał ją, niczym chłód, gdy tutaj wędrowała uliczką, który teraz został rozproszony przez stary, ale dobrze działający piec, w którym rozpaliła kilka szczap drewna. Te nadal strzelały pod wpływem ognia. Po za tym w domu panowała cisza. Nie było żadnych kroków, nic nie skrzypiało, a wiatr nie wdzierał się gwiżdżąc.
Anonymous - 24 Lipiec 2011, 19:05 Ile już czasu minęło od kiedy siedziała w domu całkiem sama...?
Obiecał, że wróci. Nie wracał. Ona czekała. Czekała. Czekała. Czekała.
Zegar tykał na ścianie, zapobiegając całkowitej ciszy w ponurej posiadłości. Atmosfera rezydencji zdecydowanie nie należała do najbardziej przyjaznych. A Echo...? Była tylko lalką. Nie potrafiła spać.
Jednak, tym razem podniosła się z ziemi. Szybko otrzepała ubranie, założyła wysuszone buty i szybkimi krokami ulotniła się z kuchni, trafiając do pustego holu. Nie zostawiając sobie nawet czasu na puste rozmyślenia, z niemałym wysiłkiem otworzyła drzwi wejściowe i zniknęła za nimi. Ot, wyszła.
Czy mówił coś o tym, że nie może wychodzić...? Nawet jeśli, to w tej chwili tego nie pamiętała.
Nie poszła go szukać. Poszła choć na chwilę wyrwać się ze smutnej, ciemnej rezydencji, w której każda kolejna samotna chwila wprawiała mieszkańca w coraz to dziwniejszy nastrój i przywodziła coraz to dziwniejsze myśli.