Anonymous - 11 Październik 2011, 21:05 Zmierzyła wzrokiem nieznajomą osobę. Kim była? Może... była w stanie ją posilić? Trzeba jednak odpowiednie kroki podjąć... myślała co robić. Zdecydowała się po prostu odpowiedzieć na pytanie.
-Cześć. Spaceruje sobie... zimno trochę.-
Czekała na reakcję nieznajomej postaci. Mogła po prostu zażądać gościny, a może zaśpiewać nawet kołysankę. Może trochę się bała... w tej postaci było coś dziwnego, coś mówiącego jej aby nie wysysała snu.Anonymous - 11 Październik 2011, 21:28 -Chcesz moją kurtkę?
Zapytałem z uśmiechem zdejmując ją z siebie i podając dziewczynie.
-Co o tej porze tu robisz? Nie powinnaś teraz sobie słodko spać?
Dodałem po chwili patrząc w stronę księżyca który wisiał już wysoko. Rzeczywiście po zdjęciu kurtki odczułem zimno jednak nie było ono jakieś nie do wytrzymania. Mogłem przetrwać te kilka chwili ew. godzinkę bo zapewne tyle będzie trwała nasza rozmowa... Choć nie można nic zakładać z góry.Anonymous - 12 Październik 2011, 14:07 "Hahaha. Bardzo śmieszne pytanie. Oczywiście, że osoby takie jak ja nie śpią... chwila nie powiem mu tego. W sumie... jest bardzo miły. Ciekawe czy sny też ma takie? A może nie powinnam mu wysysać?" Tak oto stała i patrzyła na nieznajomą twarz. W końcu zdecydowała się na odpowiedź:
-Nie...nie umiem spać.-
Po chwili namysłu dodała:
-I dzięki za kurtkę...- po tych słowach lekko się zarumieniła, jednak by tego specjalnie nie eksponować spuściła oczy ku ziemi.Anonymous - 12 Październik 2011, 15:16 -Jak można nie umieć spać... To nawet mi się czasem zdarzy... Mimo, że jestem Cieniem...
Powiedziałem nawet za bardzo nie zastanawiając się co mówię i, że właśnie zdradziłem jakiej rasy jestem przedstawicielem. Jak już wyjawiłem swoją rasę czekałem, aż to samo zrobi dziewczyna... Wypadało by poznać z kim się rozmawia. Na pewno nie może być dachowcem gdyż nie ma żadnych kocich elementów takich jak uczy czy też ogon. Na cyrkowca wygląda "za normalnie". Może marionetka? Albo marionetkarz? A może inny cień...Anonymous - 12 Październik 2011, 16:31 Spojrzała na niego dziwnie. No to żegnaj kolacjo... Cień... w sumie nawet mało osób ze swej rasy spotykała, jak widać on nie poznał jeszcze jej rasy. Nie była za dobrze wychowana ale wiedziała, że też musi się wygadać.
Cichutko zachichotała.
-Też jestem cieniem, miło mi-
Czuła się szczęśliwa mogąc spotkać innego przedstawiciela tej rasy. Była bardzo szczęśliwa. W momencie wypowiedzenia tych słów wiatr mocno zawiał i jej dwa kucyki podryfowały na bok.Anonymous - 12 Październik 2011, 16:55 -Od dawna nie spotkałem żadnego cienia...
Powiedziałem zadowolony, że wreszcie znalazłem kogoś takiego jak ja.
-Albo Cienie są na wymarciu... albo bardzo dobrze się ukrywają...
Stwierdziłem z uśmiechem choć nie wiem co było śmiesznego w tym, że Cienie są na wymarciu... Po prostu uśmiech samowolnie wdarł się na moją twarz.Anonymous - 12 Październik 2011, 17:15 -Sądzę, że ta druga opcja... no bo patrz. Nie poznałeś, że jestem cieniem.-
Nie wiedziała, czemu on się śmiał... co było w tym takiego śmiesznego? Chyba, że ma po prostu kiepskie poczucie humoru. W każdym bądź razie nie mogła ciągle nie znać jego imienia, coś trzeba z tym zrobić.
-Jak masz na imię?-
Te proste słowa wyszły z jej ust. Ni z gruszki ni z pietruszki.Anonymous - 12 Październik 2011, 21:54 -Prawda... Czyli może mijam codziennie jakiegoś Cienia w Świecie Ludzi oraz tutaj, w Krainie Luster. Z tym, że oni nie poznają mnie, a ja ich.
Powiedziałem po czym usłyszałem pytanie dziewczyny... Trochę się zdziwiłem, że jeszcze nie wyjawiłem jej swojego imienia.
-Przepraszam... jakoś zapomniałem o tym, aby się przestawić. Nazywam się Azari.
Odpowiedziałem z uśmiechem wyciągając rękę w kierunku dziewczyny.Anonymous - 13 Październik 2011, 06:21 Również wyciągnęła rękę.
-Ja jestem Mariko-
Uśmiechnęła się by dodać efektu tej chwili. Nie miała zbytnio wspomnień gdy kogoś w takki sposób poznawała. No cóż... życie jest długi i pełne niespodzianek, dosłownie. Zastanawiała się czy ciągnąć jeszcze tą rozmowę.
Bardzo chciała dowiedzieć się kolejnych rzeczy o nowym znajomym ale z doświadczenia wie, że najlepiej wiedzieć mniej. Stała więc tak i czekała co zrobi Azari.Anonymous - 13 Październik 2011, 13:35 -Miło poznać. Piękne imię.
Powiedziałem nie tracąc uśmiechu z twarzy. Mariko... było to oryginalne imię którego jeszcze nie spotkałem, a wiele imion znam.
-Mieszkasz w Krainie Luster czy w Świecie Ludzi?
Zapytałem chcąc kontynuować rozmowę. Nie wiedziałem już o czym z nią rozmawiać... O wiek się nie spytam bo nie wypada... O rodzinę też nie bo może to być dla niej jakiś bolesny temat...Anonymous - 13 Październik 2011, 13:59 Zastanowiła się trochę, nie była pewna gdzie dokładnie mieszka. Ciągle podróżuje tu to tu tam. W ogóle, nie znała znaczenia słowa "dom".
-Nigdzie. Czasami w krainie luster a czasami w świecie ludzi. Właściwie nie wiem gdzie dokładnie jest moje miejsce. Takie już życie. A ty? Chociaż zakładam, że zamieszkujesz krainę luster. -
Kiedy tak stała rozmawiając czuła, że niedługo zastanie ich poranek. Nie lubiła dnia, nudziła się wtedy strasznie ponieważ rzadko kto spał wtedy.Anonymous - 13 Październik 2011, 17:52 -Przeważnie jestem w Krainie Luster jednak mam parę znajomych w Świecie Ludzi więc ich odwiedzam... Oni nie wiedzą, że jestem Cieniem. Jednak swojego stałego domu nie mam...
Odparłem na pytanie dziewczyny.
-Wiesz... muszę już iść.
Dodałem po chwili milczenia. Zacząłem iść w kierunku wyjścia. Zanim zniknąłem w oddali jeszcze pomachałem dziewczynie na do widzenia.
[z/t]Anonymous - 15 Październik 2011, 06:50 Patrzała za odchodzącą postacią, nagle smutno jej się zrobiło. Była sama, zdecydowała się też stąd pójść, w niespokojnych czasach wszystko mogło się wydarzyć małej dziewczynce. Nie zastanawiając się długo poszła w stronę gdzie szedł Azari, oczywiście nie miała zamiaru za nim iść. Po prostu było jej po drodze.
[z/t]Noritoshi - 22 Wrzesień 2012, 21:17 Noritoshi przeszedł przez Wrota i wylądował w lesie, kilkaset dobrych metrów od Iskry. Od razu gdy się tu pojawił, dokończył swe wołanie, nie do końca jeszcze będąc świadomym, gdzie się przeniósł.
- -Eva!...
I rozejrzał się dookoła, dość szaleńczo, z zarysami twarzy w barwach smutku, próbując ją odnaleźć. W końcu stwierdził, że razem z nim się nie pojawiła. Czekał kilka sekund, czy może zaraz nie przybędzie, ale nic... Zresztą, nie było tu nawet wrót prowadzących choćby gdziekolwiek, tak jak w świecie ludzi.
Rozejrzał się dookoła, a potem zawołał powtórnie:
- Eva! Gdzie jesteś, Evo! - Ale nie otrzymał odpowiedzi. W natłoku strachu zapomniał o swojej umiejętności wykrywania aury - a może po prostu podświadomie wiedział, że to na nic.
Cholera, zostawiłem ją tam, praktycznie samą sobie... Boże, a jeśli... Nie, nie zrobisz mi tego, prawda? Nie mogę jej stracić!
Pytał Pana, ale nie otrzymał odpowiedzi. W sumie to się takowej zbytnio nie spodziewał - był znów przygnębiony. Ale wciąż tliła się w nim nadzieja, taka maleńka, a jednak nakazująca wierzyć, że ją odnajdzie.
Sięgnął po telefon komórkowy - ten jednak nie posiadał jakichkolwiek kresek informujących o sile zasięgu sieci - nawet napis "tylko alarmowe" nie pojawiał się. Nie, to nie świat ludzi, z pewnością. Teraz może sobie tylko ustawić w nim pasjansa, pograć w sudoku i porobić zdjęcia... A potem zostać z rozładowana baterią.
- Eva! - Spróbował raz jeszcze, ale bez wymarzonego skutku.
Ruszył w którąś stronę, licząc że może natknie się na jakiś jej ślad. Może widok nowego świata tak ją przytłoczył, że nie docierają do niej jego wołania? Może zaraz ją znajdzie, a drzewa po prostu nie pozwalały dotrzeć jego głosowi do niej?
Ale żadne z powyższych nie miało najmniejszych szans się spełnić - dowiedział się o tym po kilkunastu minutowych poszukiwaniach. Łzy stanęły mu w oczach, a potem spłynęły piekielnym żarem po jego policzkach i szyi, piekąc go w piersi... Dzisiaj to zatracone w łzach jutro. Nic więcej i tylko tyle, choćby cokolwiek chciało się stać, nie stanie się.
Ile by dał, by ją przytulić do siebie, choćby na chwile, i nie opuścić już nigdy w tak bezmyślny sposób. Boże, doprawdy można by uznać, że się w niej zakochał.
Czuł do niej wiele, na pewien sposób pożądał jej bliskości, dotyku, ale nie tkwił w tym bardziej dyskretny akt relacji międzyludzkich. Tak, właśnie tak - ma trochę dziwną psychikę, można by powiedzieć, że jest aseksualny, ale nie, nie jest.
Wracając jednak do jego tutejszej rozpaczy, to stopy doprowadziły go nad brzeg jeziora. Dość dziwnego, uznał je za bagno, ale było zbyt spokojne i zbyt jednolitą taflę posiadał, w dodatku piaszczyste brzegi, które mówiły co innego.
Nie mógł jednak doznać euforii na widok czegoś nowego. Był zapłakany, ledwo łapał oddech. Wspominał swą towarzyszkę i czuł, że po prostu ją zawiódł. Pierw tym, że nie ma ładnej przeszłości - ma krew na rękach, a teraz tym, że nie podołał bycia jej przewodnikiem po tej krainie.
- Boże... powiedź, że gdzieś tutaj ona jest i...i ma się dobrze...
Wiatr musnął mu nagle w twarz, a poruszona tafla wody ruszyła na pobliskie piaski. Czyżby znak od Pana, że nie ma czym się martwić? Może...
Ruszył nad plaże, zdejmując buty i skarpetki i niosąc je w ręce. Miał szczęście, że akurat w płaszczu ma swoją katanę- będzie mu zapewne potrzebna w tych nieznanych mu rejonach. Jednakże brak mu mapy i przewodnika.
Usiadł na ziarnistym prześcieradle, tuż przed linią mokrego piasku i nabrał w dłonie trochę tej cieczy. Dość gęsta i nie wyglądająca na błoto. Przybliżył ją do ust i poczuł ten zapach...
- Czekolady?... - Zapytał z zaciekawieniem, choć smutek także można było w jego głosie odczuć.
Językiem wtopił się w zebraną ciecz. Zrobił wielkie oczy gdy umysł mu powiedział że to doprawdy jest czekolada.
Ale może tylko świruje mu psychika, ze względu na przeżycia z ostatnich minut?
Może, ale tymczasem wchłonął wszystko co w dłonie zebrał i dokładnie je wylizał, a potem jeszcze kilka razy nabrał czekolady w usta.
- Heh... Coś podobnego, tylko gdzie jest ona...
Usłyszał szelest w pobliskich drzewach. Momentalnie wstał i spojrzał tam. Już miał w oczach wizję, że to rudowłosa, która z uśmiechem na twarzy rzuci mu się na szyję. Albo chociaż zacznie go zwyzywać od nieodpowiedzialnego, może nawet zacznie okładać go pięściami, czy też zobaczy ją zapłakaną... Liczył na cokolwiek, był gotowy przyjąć od niej największy napad nienawiści do siebie, ale przynajmniej będzie tutaj - to by się liczyło najbardziej. Ale nic, tylko krzewy i pniaki poddające się wieczornemu wiatru.
Właśnie, wieczór - zbliżał się nieubłaganie i ograniczał widoczność. Przeszedł się kilka kroków i poczuł, że za dużo najadł się słodkiego. A to uczucie, wraz z przeżyciami jakich tu doznał, spowodowało bardzo niemiłe zawroty w głowie i boleści brzucha.
Nie zorientował się nawet kiedy, gdy to upadł pod drzewem. Utracił świadomość, ale nos wyczuł delikatny zapach Iskry na płaszczu, tym samym dając główny materiał dla śniącego mózgu, który teraz zaczął pracować na najwyższych obrotach, odbudowując się. Przyśniła mu się - Prawie tak samo, jak poznawali się w kuchni, tyle że była to już przyszłość - jej pokój był już umeblowany, jedli kolacje i śmiali się z kabaretu puszczonego w telewizji. W dodatku widać było po nich, że znają się dość długo - czuł to nawet w owym śnie.
Kolejny znak od Pana, że wszystko będzie w porządku?
Oby.
Tymczasem, otulony płaszczem, spał sobie dość smacznie.
A potem nieznany ciąg wydarzeń spowodował że obudził się w nieznanym sobie pomieszczeniu. Może jego krzyki przywołały kogoś, kogo nie powinny?
Znalazł się sam na sam w ciemności.
Pobudka! - To jego dalsza część przygód na tej stronie Lustra, tu gdzie wszystko może się zdarzyć, niczego z autopsji nie zna, a jaką by teoretyczną wiedzę posiadał, nie zapewni mu bezproblemowych przygód.
Ale taka jest cena niezapomnianych wrażeń - ryzyko i stąpanie po krawędzi, z której można zobaczyć dosłownie wszystko.
z/tAnonymous - 18 Listopad 2012, 10:38 Wrota pojawiły się i znikły, pozostawiając na pastwę czekolady małą Anastasie. Rozejrzała się ona, pomyślała chwilę, a po chwili pisnęła z radości. Wróciła do Krainy Luster! Do tego była w pięknym miejscu, nad jeziorkiem. Szczególnie, że w tym jeziorze pływała cze-ko-la-da. Ów słowo laleczka powtarzała sobie cicho, podchodząc coraz bliżej słodyczy. Klęknęła, włożyła palec do wody i zaczęła zastanawiać się. Jeść albo nie jeść, oto jest pytanie. Po chwili jednak pyszna ciecz znalazła się w jej buzi, a ona wydała wesoły pomruk. Pyszności! - pomyślała i nabrała już do całej ręki czekolady, po czym całkowicie ją wyjadła. To było takie pyszne... Ale musiała się ograniczyć, bo jednak nie chciała być cała brudna. Chociaż... Ale nie, nie, nie mogła wyprać sukienki, nie miała gdzie. No cóż, z bólem serca wzięła jeszcze trochę czekolady do buzi i usiadła na brzegu. Był on kolejną słodyczą, więc czyścioszek szybko wstał, otarł się, ale po chwili nie wytrzymał i znów usiadł na miękkim czymś. Najwyżej pójdzie się gdzieś umyć, co jej szkodzi? Teraz mogła robić co chce, była sama, całkowicie sama. Nic jej nie zaatakuje, nic nie zabije, bo nikogo tu nie ma. Wzięła po namyśle jeszcze trochę czekolady do ręki. To było uzależniające, a to tylko jedzenie. Położyła się na brzegu, pełna i szczęśliwa. Może zostałaby tu do końca życia? Szybko pokręciła głową, odganiając od siebie ten pomysł. Nie, to było głupie. Ale trzeba przyznać, że Anastasie będzie tu na pewno częstym gościem. Jedzenie raczej się jej nie znudzi, szczególnie, że potem ograniczy tą przyjemność. Tak tak, lubiła planować takie głupoty, szczególnie będąc po słodyczach. Wtedy stawała się mniej ostrożna, choć czasami nawet to jej nie zmieniało. Teraz jednak tak się stało, co wyszło marionetce na dobre - nie wstawała ciągle i nie rozglądała się ze strachem. Po prostu odpoczywała i odpoczywała z pustą szufladką zmartwień w głowie.