Cukierkowa Ulica - Sklep z cukierkami ,, Pod tabliczką czekolady"
Anonymous - 13 Marzec 2012, 19:18 Uśmiechnęła się, gdy chłopak się przedstawił. Darowała sobie uwagę, że jego imię, czy też pseudonim, no w każdym razie jakieś miano brzmiało jej z deka kobieco. Mógłby się obrazić, a ona miałaby potem wyrzuty sumienia. Chyba lepiej było tego uniknąć, prawda?
Gdy jej przypuszczenia okazały się prawdą, zdziwiła się jeszcze bardziej. Nigdy nie widziała nikogo, kto miał kocie uszy. Po chwili jednak przypomniała sobie, że jest w Krainie Luster. Swoją drogą powinna bardziej uważać - kto wie, co ją tu może spotkać. Oczywiście, Kot w butach próbowałby ją bronić, ale niekoniecznie zawsze musiałoby to się mu udać. Co nie znaczyło, że Agnes w niego nie wierzyła, o nie! Po prostu wolała przygotować się na wszystkie opcje. Ale to tam taka dygresja.
-Mogę dotknąć?-Spytała, wskazując na uszy. Była bardzo ciekawa, czy rzeczywiście są tak miękkie w dotyku, jak uszy kota. Bo przecież skąd mogła wiedzieć, że ma przed sobą przedstawiciela Dachowców? Nie mogła, bo nawet nie wiedziała, że taka rasa w ogóle istnieje. Jedyni ludzie z kocimi uszami widziani dotąd przez nią to byli przebierańcy.Anonymous - 25 Marzec 2012, 14:31 Fakt faktem, jego imię pobrzmiewało jak kobiece, jedna cóż poradzić? Jego dawny właściciel miał słabość do owego miana, a sam kocur nie narzekał, bo i jemu się ono podobało. Wprawdzie pełne brzmiało Michiel, jednak kto by się zwracał do niego w tej formie? Zawsze zdrabniano jego imię i do tego też się przyzwyczaił i nie ma w zwyczaju przedstawiać się pełną formą.
Swoją drogą...ludzie chyba byli rzadkością w Karinie Luster, prawda? Dachowiec nie przypominał sobie, by widział ich tu ostatnimi czasy, no! Chyba, że się ukrywali przed nim. Potrafił "wyczuć" człowieka, nie byli oni tak specyficzni jak pozostali mieszkańcy Kariny. Zastanowił się chwilkę, przyglądając się twarzyczce nowo poznanej. Och, jak dawno nie miał przyjemności przebywania w towarzystwie takiego kogoś, a nie wspominając już o rozmowie. Przecież jako zwykły kot w Świecie Ludzi nie miał możliwości rozmowy, przynajmniej z ludźmi. Słysząc głos dziewczyny, otrząsnął się delikatnie i zaraz postawił uszy, krótko nimi strzygąc. Dotknąć jego uszu? Cóż, owa osóbka nie była chyba okrutna i sądził, że krzywda mu się nie stanie, jak w przypadku dzieci, które z miłości ciągały go za uszy i ogon. - Jeśli chcesz się upewnić. - odparł z szerokim uśmiechem. Co tam, przecież może się poświęcić. Pochylił się lekko w przód, opierając łokciami o blat stolika, tak by dziewczyna mogła lepiej sięgnąć jego głowy. Przy okazji jego wzrok znów padła na jej osóbkę, a na ustach wciąż widniał uśmiech zadowolenia. - Jesteś człowiekiem, prawda? - musiał się przynajmniej upewnić. Czy za nimi tęsknił? Może czasami.Anonymous - 9 Kwiecień 2012, 20:05 Dużo było imion, które brzmiały w różny sposób. Szczególnie obcojęzyczne - te były szczególnie niebezpieczne! Agnes nie lubiła ich wymawiać, zawsze bała się, że wymówi je źle, dlatego unikała jak ognia czytania ich jako pierwsza. Bała się pomyłki i kompromitacji, które zdarzały jej się nader często. Każda taka sprawiała, że jeszcze bardziej się ich bała. Takie samo napędzające się koło. Wracając jednak do imion dużo gorszą sytuacje mieli mężczyźni i ewidentnie żeńskich imionach. Np. Jan Maria, co to w ogóle było?
Cóż, ludzie na pewno byli rzadkością w tej Krainie. Pewnie właśnie dlatego tak bardzo ich ciągnęło w to miejsce. Co prawda Agnes przybyła tu, by wyposażyć się w jedzenie dla Tulisia, jednak nie zmieniało to faktu, że chciałaby poznać tutejsze zwyczaje i różnice pomiędzy jej światem, a tym. Kiedy jednak wkraczała w Karminowe Wrota, od razu miała wrażenie, że wszyscy się na nią gapią, obserwują każdy jej krok, żeby móc ją wyśmiać w odpowiednim momencie. Czuła, że wszyscy wiedzą, że jest człowiekiem, że tu nie pasuje. Choć może raczej to były jej odczucia? Nie wiadomo...
Gdy się nachylił, uśmiechnęła się radośnie i delikatnie złapała go za ucho. Potem je pogłaskała, a następnie odruchowo zaczęła drapać go za uchem. Po chwili, gdy się zorientowała, co robi, szybko cofnęła rękę i zrobiła się czerwona na twarzy. Wyjęła włosy zza ucha i opuściła je na twarz, żeby ukryć zawstydzenie, po czym spojrzała w bok.
-Tak, jestem człowiekiem. Nie wiem, kim innym mogłabym być.-Powiedziała, po czym roześmiała się wesoło. Potem rozejrzała się po sklepie, a gdy zahaczyła wzrokiem o uszy chłopaka, uśmiechnęła się.
-Są bardzo miękkie... I fajne. Chciałabym takie mieć.-Powiedziała, opierając się na ręce i patrząc na uszy z małą nutką zazdrości.Anonymous - 20 Kwiecień 2012, 15:07 Takie drapanie za uchem sprawiało mu wiele przyjemności, czy to w ciele człowieka czy kota, o. Lubił takie pieszczoty i nawet ze smutną miną, zbitego psa, przyjął do wiadomości, że dziewczyna zaraz zabrała dłoń. Jednak nie będzie się upominał, nie nieznajomej. Bo w sumie Agnes była nieznajomą, miłą, ale jednak nie znał jej zbyt dobrze. Jakiś tam dystans zachowywał. Nie mniej jednak nie dużo mu było do mruczenia z zadowolenia.
- Wiesz, różne dziwy spotyka się w tej Kainie.
Odparł z radosnym uśmiechem. - A ludzie tu, to rzadkość. - dodał jeszcze, kiwając na potwierdzenie swoich słów głową. Chociaż miło było spotkać człowieka w tej krainie, to jednak wolał obcować z innymi rasami, ot.
Uśmiechnął się do dziewczyny, kiedy ta pochwaliła jego kocie atrybuty. Sam był z nich dumny, mimo, że w Krainie Luster sporo było dachowców. Ale hej! Trzeba być z siebie dumnym, tak? Tak. - Czasem współczuję ludziom ich zwykłości, ale wy też w pewien sposób jesteście interesujący. - nie chciał, żeby Agnes czuła się niedoceniana, przez pryzmat rasy. Poza tym nie chciał jej urazić. Momentalnie zamrugał szybciej, wydając z siebie ciche sapnięcie. Zupełnie zapomniał! Miał przecież spotkać się z Kapelusznikiem. Szybko zerknął za okno, no tak. Ściemniało się, więc już był spóźniony. Eh, eh. Będzie źle, jeśli mężczyzna będzie musiał długo czekać. Wstał od stołu, przytulając otwarcie dziewczynę.
- Miło było Cię poznać, ale naprawdę muszę iść.. - wyjaśnił, skinąwszy głową w stronę jej towarzyszy i udał się w stronę wyjścia z cukierni.
[z/t]Anonymous - 7 Maj 2012, 16:53 Do sklepu z łakociami wszedł kolejny klient. Właściwie to nawet nie był pewien, czy ktokolwiek zauważył jego przybycie, gdyż zrobił to dość... ostrożnie. Uchylił delikatnie drzwi przyklejając się do nich całym ciałem, po czym wsunął do środka równie delikatnie i cicho zamykając. Klientem był szklany człowiek. Wystraszony przez otaczający go świat Oirivin, który postanowił zrealizować swój plan osłodzenia trochę swego życia. Choćby w tak banalny sposób jak zjedzenie kilku łakoci. Tym razem nawet udało mu się wyskrobać trochę funduszy, by nie był zmuszony okradać tak wspaniałego miejsca. Tak więc, kiedy tylko znalazł się w środku zaczął błądzić pomiędzy półkami ze słodyczami, poszukując czegoś odpowiedniego. Odpowiedniego, czyli takiego, co by mu smakowało i na co byłoby go stać. Krążąc tak, kątem oka dostrzegł coś, co przyciągnęło jego uwagę. Była to para jakiś zwierzaków. Królik i... kot... w butach. Chłopak przystanął i przyjrzał się rudawemu kocurowi. Dziwne.. Bardzo dziwne. Nie widział jeszcze, żeby zwykłe kociaki, tak niewielkiej postury wyglądały jak ten. Przechylił głowę na bok i patrzył przez jakiś czas na kota. Dopiero w momencie, gdy zorientował się, iż jego uwaga poświęcona jest jakiejś osobie uniósł wzrok do góry. Ze zdumienia upuścił aż jedną monetę na podłogę, która brzdęknęła głośno zderzając się z twardą podłogą. To była Koliber. Ta... Ta kobieta, z którą rozmawiał przy szkarłatnym stawie. A niech to. Znał ją i po raz kolejny spotkał. Co miał robić? Opuścić jak najszybciej to miejsce, czy też podejść do znajomej? Przez chwilę zmagał się z tym problemem, póki wreszcie nie stwierdził, że pewnie i tak go już zauważyła i nie powinien teraz uciekać. Podniósł więc monetę, wybrał szybko kilka kolorowych żelków w kształcie zwierzaczków, zapłacił, po czym szybkim krokiem skierował się w stronę stolika, przy którym siedziała Koliber. Zaszedł do niej od tyłu, nadal nie będąc do końca pewnym swojej decyzji. Ale kiedy w końcu znalazł się wystarczająco blisko, by ta mogła poczuć jego obecność złapał się oparcia krzesła obok, podskoczył zwinnie w górę i po chwili już siedział. Z nogami przy brodzie, z torebką żelków w dłoniach siedział i patrzył na kobietę, czasem rzucając spojrzenie na jej zwierzaki.
- Koliber. - powiedział tylko, tak cicho, że nie był pewien, czy go usłyszała. Potem wyjął, upatrzony wcześniej żelek w kształcie małego ptaszka i położył na stole przed znajomą.Anonymous - 7 Maj 2012, 17:42 Nie mogła ukryć zdziwienia, gdy kotowaty pospiesznie wyszedł. Czyżby to ona zbytnio zanudzała go swoją obecnością? A może za bardzo się mu narzucała tym drapaniem za uchem? Zrobiło jej się głupio i stwierdziła, że następnym razem musi go przeprosić. Nie ma bata, znajdzie go za wszelką cenę i wytłumaczy, czemu tak głupio postąpiła. Ale to później, teraz jej się nie chciało...
Zaburczało jej w brzuchu. Było to jednoznaczne: należało coś zjeść. Jako że była w sklepie cukierniczym, postanowiła kupić... Ciasto czekoladowe! No i przy okazji wyposażyła się w zapas żywności dla Tulisia. Biedaczek, od dawna nie jadł, bo poprzedni worek cukierków skończył się tydzień temu. To były okropne dni zarówno dla niej i dla Reille, do których wolała nie wracać.
W chwili, gdy miała się zabierać do jedzenia kawałka tortu podanego jej przez kelnera, usłyszała brzdęk monety. Odruchowo zerknęła w tamtą stronę i zobaczyła chłopaka w luźnych ciuchach, który patrzył się w jej stronę. Stwierdziła, że na pewno nie patrzył się na nią, więc kontynuowała jedzenie ciasta. Dopiero gdy usiadł obok niej w dość... hm, nietypowy sposób, spojrzała na niego pytająco. Z ruchu ust wywnioskowała, że coś mówił, ale zrobił to zbyt cicho, żeby mogła usłyszeć jego słowa.
-Mówiłeś coś? Nie usłyszałam.-Powiedziała uśmiechając się do niego promiennie. Dopiero po chwili zorientowała się, że zapomniała się przedstawić. Natychmiast postanowiła naprawić ten błąd. Odchrząknęła i wyciągnęła rękę.
-Jestem Agnes, ze Świata Ludzi.-Powiedziała, a uśmiech nadal nie schodził z jej ust.Anonymous - 7 Maj 2012, 18:20 Oczy Oirivina otworzyły się szeroko, przez co wyglądały teraz jak dwa spodki pod filiżanki. No nie! Jednak się pomylił! Po raz kolejny! Na jego policzkach pojawiły się ledwo widoczne rumieńce. Zawstydził się niemożliwie, kiedy dziewczyna przedstawiła się. W momencie gdy zdał sobie sprawę, iż właścicielka zwierzaków, do której tak podszedł i nie pytając wskoczył na krzesło obok, nie jest tą, za która ją miał trochę się przestraszył. Tamta też była człowiekiem i.. kobietą... i.. miała długie włosy! Czy tej.. Na pewno jej nie znał? Chłopak prawie spadł z krzesła, kiedy słysząc imię dziewczyny, odsunął się lekko od stołu. Całe szczęście miał refleks i w porę złapał się blatu stołu pochylając do przodu.
- Prze-Przepraszam. Pomyliłem Cię z kimś. - mruknął już trochę głośniej, po czym wlepił wzrok w żelkowego ptaszka, którego podsunął tamtej. Właściwie to trochę żałował, że... że się pomylił. Obawiał się spotykania jakichkolwiek osób po raz ponownie, ale to nie znaczy, że w głębi duszy tego nie chciał. Westchnął cicho, zwieszając nogi. Był gotowy do odejścia. Jednak... Poderwał głowę do góry i popatrzył na dziewczynę. Przecież mu się przedstawiła. Nie mógł teraz tak po prostu odejść. Jak zwykle coś przeszkadzało mu pójść za głosem rozsądku.
- Miło mi. Czy ja także mam się Tobie przedstawić?
To co powiedział na pewno zabrzmiało dziwnie. Ale czy widząc jego całokształt i to co właśnie wyprawia i wyprawiał, należy się dziwić, że takie słowa padły z jego ust? Zawsze miał ten dylemat, czy zdradzić swoje imię czy nie. To była kwestia bezpieczeństwa. Imię można było wykorzystać do wielu celów. Jednak ta bezpośredniość Agnes o brązowych włosach, u której boku stały dwa zwierzaki, zbiła albinosa z tropu. Dlatego zapytał. By ułatwić sobie decyzje i nie popełnić tego samego błędu co... niedawno.
Zmierzył rozmówczyni wzrokiem i tym razem zaczął usilnie zapamiętywać każdy szczegół jej wyglądu, by w przyszłości nie pomylić kogoś z nią. Piegi, aparat na zębach, kolor oczu, włosów, wzrost, wyraz twarzy. Oirivin zwrócił uwagę na to, że ten ostatni był jakby... radosny? Ona się uśmiechała. Jakby cały czas. Ostatnio jakos nie spotykał osób, które by to robiły.
Albinos wyjął ostrożnie z torebeczki żelka i spojrzał na niego. Był to czerwony motylek. Zbliżył go do ust i trzymając blisko, począł powoli jeść odgryzając małe kawałeczki.Anonymous - 8 Maj 2012, 14:43 Agnes nie widziała zdziwienia ani zawstydzenia chłopaka. Zwróciła na niego uwagę dopiero, gdy prawie spadł. Zrobiła wielkie oczy, w których bez problemu można było dojrzeć podziw. Prawie upadł, ale się przytrzymał. Ona nie dałaby rady. I nawet nie chodziło o samą należność do płci pięknej oraz słabość z tym związaną. Po prostu jej kondycja i rozwój fizyczny miał wiele do życzenia. Powodem było oczywiście jej lenistwo, bo co innego. Oj tak, powinna nad sobą pracować, ale oczywiście jej się nie chciało. I błędne koło się zataczało.
-Przecież nic się nie stało. Gorzej byłoby, gdybyś był płatnym mordercą i zadał mi ostateczny cios, tak, wtedy mógłbyś przepraszać, ale tak? Nie ma żadnego sensu. Każdy miał prawo do pomyłki.-Powiedziała posyłając chłopakowi serdeczny uśmiech. Potem spojrzała na żelka, który powędrował w jej stronę. Trochę ją zaskoczył ten gest, choć uznała go za bardzo miły. Obdarzyła chłopaka jeszcze jednym uśmiechem, po czym odłożyła rarytas na talerzyk, zaraz obok ciasta. Postanowiła, że zje go za chwilę, nie chciała mieszać żelków z tortem czekoladowym. W ten sposób nie mogłaby się delektować smakiem żadnego z nich. Lepiej było poczekać, prawda?
Widząc, że chłopak szykuje się do odejścia, westchnęła. Nie chciała zostać sama, ale głupio było jej zatrzymywać nieznajomego. Najwyraźniej szukał kogoś innego, a ona nie miała żadnego prawa mieć do niego pretensji, że opuszcza to miejsce. Pogodziła się już z myślą, że zostanie sama i porozmawia sobie z Caraxem, kiedy usłyszała pytanie. Na początku popatrzyła na niego pytająco, a gdy dotarła do niej treść pytania, oczy powiększyły się ze zdziwienia. Jak dla niej normalnym było się przedstawić, jeśli się z kimś rozmawiało. Wszyscy, których znała, wyznawali tę zasadę. Njawyraźniej jednak w jego przypadku nie było to oczywiste. Nie wnikała dlaczego, ale wiedziała, że należy odpowiedzieć.
-Hm, powiem tak: większość osób by się przedstawiła i miło byłoby, gdybyś to zrobił, ale to zależy od ciebie. Więc jak chcesz, sam zdecyduj.-Powiedziała, wzruszając ramionami, po czym prychnęła serdecznym śmiechem i uśmiechnęła się szeroko. Miała dobry humor, więc czemu nie podzielić się nim z innymi? Być może w ten sposób chłopak stanie się pewniejszy siebie, kto wie? Zaryzykować nic nie szkodzi.
-Osobiście uważam, że przedstawienie się tej młodej damie jest wręcz wskazane. Jeśli tego nie zrobisz, można cię uznać za bezczelnego.-Odezwał się siedzący obok Kot. Agnes rzuciła mu zdziwione spojrzenie i pokręciła głową. Potem przeczesała włosy palcami i kontynuowała jedzenie ciasta, co chwilkę zerkając na nieznajomego.Anonymous - 8 Maj 2012, 16:34 Albinos zerknął na kota zdumiony, tym, iż przemówił w ich języku. Czyżby to była kolejna rasa o której nie wiedział? Czy też pojedynczy przypadek?
No tak. Oczywiście oboje mieli rację. A skoro już to wszystko zaczął to powinien dokończyć. Przedstawi się. Nawet swoim imieniem, choć za nim nie przepadał. Było takie… Proste. Co prawda nie znał nikogo kto by też takie posiadał, ale nie to świadczyło o jego prostocie. Po prostu było takie dziwne i nie napawające żadnym szczególnym uczuciem, jak niektóre. Już choćby samo „Agnes”-choć zdawało się być też prostym imieniem- w albinosie budziło pewne emocje. Wydawało mu się, że imię to mówiło o prostym, radosnym spojrzeniu na świat ale i pewnej mądrości. Ciekawe czy pokrywało się to z cechami właścicielki?
Oirivin sapnął cicho, po czym ze wzrokiem wbitym w blat stołu szepnął:
- Mam na imię Oirivin.
Kiedy znów zapanowała cisza nie miał odwagi unieść wzroku na swą rozmówczyni, choć wiedział, że pewnie było trochę nietaktowne wbijanie wciąż wzroku w blat stołu. Jak mogła się czuć Agnes w takiej sytuacji, kiedy sam narzucający się szklany człowiek robił wszystko by utrudnić nawiązanie znajomości? Tyle że… Ciężko mu było w tym momencie zachowywać się inaczej.
Skończył właśnie jeść żelka, wsuwając sobie palcem ostatni kawałek do buzi. Mmm… Był naprawdę smaczny. Już dawno nie miał okazji zjeść czegoś tak dobrego. Jego jedzenie składało się głównie z prostych posiłków, które smakiem nie grzeszyły. Jedynie na takie było go stać. Dlatego jadł mało, przez co był strasznie chudy. Choć, jeśli patrzeć na twarz z pulchnymi policzkami, nie można by się tego domyślić. Chłopak przypomniał sobie twarz dziewczyny. Ta była blada, choć nie biała jak u niego, i pokryta uroczymi piegami. Ośmielił się unieść wzrok na jej twarz by przypomnieć sobie ten widok. Tak. Miała piegi i musiał stwierdzić, że podobały mu się one. Sam nie wiedział czemu, ale nadawały jej jakiegoś uroku i niezwykłości.
- Nawet nie spytałem czy Ci nie przeszkadzam. - powiedział, siląc się na nie opuszczanie wzroku. Skoro miał już być miły to... to się postara.Anonymous - 8 Maj 2012, 17:26 Dla Agnes nie było niczym dziwnym, że Carax mówi. To znaczy już nie. Na początku nie mogła się przyzwyczaić, ale potem już nie zwracała na to uwagi. Nie miała trudności z dostosowywaniem się do warunków otoczenia, na co składała się też obecność Kota w butach. Zresztą umiejętność mowy była nawet przydatna. On umiał lepiej wyjaśnić pewne sprawy, używał innego języka, dzięki czemu rozmowy z nim były wyjątkowe i edukacyjne. Najważniejsze zaś było, że dziewczyna miała się do kogo odezwać, gdy teoretycznie była sama. Owszem, zawsze był przy niej Tuliś, ale jego obecność nie zawsze wystarczała. Choć na nią też nie mogła narzekać. W trudnych chwilach mogła się wtulić w jego futro i problemy odpływały w dal. Tak, posiadanie towarzyszy było naprawdę dobrą rzeczą.
Można by powiedzieć, że każdy uważał swoje imię za zwyczajnie. Rzadko zdarzała się osoba, której podobało się jej imię. Zawsze zdarzały się miana ładniejsze i ciekawsze. Na przykład taka Agnes. Mimo że lubiła swoje imię, wolałaby je zmienić, np. na Klara. Czyż to imię nie było piękne? Brzmiało tak tajemniczo, a jednocześnie przywodziło na myśl kobietę piękną i wyrafinowaną. Czyli taką, jaką Baranek chciałaby być. Ale cóż, nie było wyjścia na zmianę imienia. I może nawet lepiej. Gdyby pojawiła się taka możliwość, zmieniałaby imię kiedy bądź i zrobiłby się tylko niepotrzebny chaos. A tak wiadomo było, że Agnes to po prostu Agnes.
-Ale super! Takie oryginalne! Nigdy w życiu takiego nie słyszałam, ale to nawet jeszcze lepiej.-Powiedziała wesoło. Zastanawiała się, czemu nowopoznany towarzysz jest taki ponury. Wróć, może nie ponury, a cichy. Ona też była nieśmiała, ale jak już się odzywała, to szło łatwiej. A ten tutaj najwyraźniej miał duże opory, żeby dać się poznać. No ale Agnes nie miała zamiaru się narzucać. Zbyt wiele razy to zrobiła i wpędziło ją to kilka razy w kłopoty. Tym razem wolała, żeby to ją ominęło.
Gdy nastała cisza, spokojnie jadła ciasto. Co prawda czuła się odrobinę niekomfortowo i głupio, co objawiało się zerkaniem na chłopaka, ale postanowiła, że zachowa to dla siebie. Stwierdziła, że jak będzie się chciał odezwać, to coś powie. A jak nie... To ona się odezwie. Ale za chwilę, nie teraz. Zamiast tego oceniła go z wyglądu szybkim spojrzeniem. Wzrost podobny do niej, chorobliwie szczupły, albinos. Trochę ją to przeraziło, bo wiedziała, że albinosi żyją krócej, a ten tu najwyraźniej najzdrowszego życia to nie wiódł. Jak zwykle zaczęła się martwić o sprawy, które absolutniej nie dotyczyły jej, ale co tam. Taka była, nic jej chyba nie mogło zmienić.
Pytanie Oirivina zaowocowało wielkimi zdziwionymi oczami, które za chwilę zastąpił śmiech rozbawienia.
-No co ty, wręcz się cieszę! Nie lubię siedzieć sama.-Powiedziała wesoło. Potem spojrzała na Tulisia i pacnęła się w głowę. Szybko wyjęła z torebki cukierki i parę mu rzuciła. Ten szybko je schrupał, co wywołało uśmiech na twarzy dziewczyny. Zaraz jednak skoncetrowała swoją uwagę na nowym towarzyszu.
-A właściwie co cię tu sprowadza?-Spytała ciekawsko. Cóż była ciekawa, czasem wręcz wścibska, ale taki już jej urok. Jeśli można tak powiedzieć.Anonymous - 10 Maj 2012, 20:45 Agnes miała rację. Niewielu osobom podobało się swoje imię. Oirivin doskonale o tym wiedział, jednak mimo to, należał do tej większości. Z drugiej strony lubił swoje imię za to, że zostało mu nadane przez jego rodziców. Mimo wszystko bardzo ich kochał, a imię było jego niezniszczalna pamiątką po nich. I właściwie poza jeszcze wyglądem i paniczną nieufnością - jedyną. Słysząc ten nagły entuzjazm ze strony dziewczyny, uniósł głowę do góry i spojrzał na nią zza białej grzywki.
- Naprawdę?
To było... dziwne, niesamowite i... miłe? Tak, chyba właśnie tak ocenił wypowiedź Oirivin. Robiąc to, sam siebie zaskoczył. Miłe... Nie mówiono mu raczej miłych słów. Czasem, kiedy tańczył, mógł usłyszeć ciche słowa podziwu, jednak, zawsze były skrywane. Nie mówiono mu wprost tak miłych rzeczy. Czy to dlatego, że był szklanym człowiekiem?
- Dziękuję.- mruknął, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, choć usilnie próbował go ukryć, przekręcając głowę w bok. - Mi Twoje imię też się podoba. Miło się kojarzy.
Agnes musiała być energiczną osobą, która przejmuje się wszystkim i chwyta każdą chwile. A przynajmniej się stara. Takie wrażenie sprawiała na chłopaku, który przyglądał się jak je ciasto. Wkrótce westchnął cicho i wyprostował. Zamierzał jakoś się otworzyć. Troszeczkę.W tym sensie, że pozwoli się poznać. Ach, mogło to wyglądać jak robienie łaski.
Nogi albinosa z powrotem powędrowały na krzesło. Jakimś cudem udało mu się usiąść tam po turecku.
- Hm. Ja... - przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, póki nie przypomniało mu się, iż nadal trzyma w ręku torebkę z żelkami.Uniósł ją do góry uśmiechając się lekko. - To. Miałem ochotę na coś słodkiego.Anonymous - 12 Maj 2012, 13:16 To było powszechne znane zjawisko. W ogóle ludzie zazwyczaj narzekali na to, co mieli. Nie umieli się tym cieszyć, zawsze mówili, że chcą coś zmieniać, że coś im nie pasuje. Agnes nie mogła tego zrozumieć. Owszem, pewne rzeczy i sytuacje rzeczywiście były beznadziejne, ale przecież zawsze mogło być gorzej. Kiedy ktoś wyrzuca cię z domu na zbity pysk należy cieszyć się, że nie pada i wziąć się do pracy, a nie stać i bluzgać tę osobę. To nic nie daje, a tylko pogorsza sytuację. Ona natomiast lubiła cieszyć się z tego, co ma. Owszem, też miała w sobie tę cechę pragnienia czegoś więcej, ale nie narzekała ciągle na to, że coś jest beznadziejne. A przynajmniej to w sobie hamowała.
-No tak. Bo patrz: brzmi tak oryginalnie, tajemniczo i zagranicznie. A do tego mało prawdopodobne jest, że ktoś inny ma takie imię, więc może się kojarzyć jedynie z tobą. Jest jedyne i niepowtarzalne, tak jak ty.-Powiedziała wesoło, po czym zorientowała się, że za mocno się wczuła. No cóż, zdarzało jej się to dosyć często i powoli zaczęła się przyzwyczajać. Tak już miała, że wszystko, co mówiła, było szczere, przez co przeżywała to całą sobą. Można powiedzieć, że można było z niej czytać, jak z otwartej księgi. Każde przeżycie, każde odczucie - to wszystko okazywała poprzez gadatliwość i gesty. Sama nie wiedziała, czy to dobrze, czy to źle, ale zdawała sobie sprawę, że nic na to nie poradzi. Nie stanie się nagle głazem z pokerową twarzą, na to nie było żadnych szans.
Agnes była bystra, więc zauważyła, że Oirivin odwraca głowę, by ukryć swój uśmiech. Zdziwiło ją to trochę, a nawet bardzo, ale stwierdziła, że chyba lepiej będzie, jak uda, że nic nie widziała. Dlatego nie odezwała się ani słowem, tylko uśmiechnęła się pod nosem i zapatrzyła w ciasto. Swoją drogą zjadła już prawie całe, może warto zastanowić się nad kupnem drugiego? Ale przecież i tak powinna schudnąć... Uch, okropność!
-O, dzięki. Ale ono jest takie zwyczajne, nic wielkiego. Dlatego muszę nadać mu wyjątkowości. Jeszcze nie wiem jak, ale na pewno kiedyś mi się uda!-Mówiąc to wzniosła pewnie w górę widelec. Zaraz potem wbiła go w ciasto i zjadła kolejny skrawek. Niestety, był to już ostatni. Ku jej niezadowoleniu.
-W sumie to było do przewidzenia. Em... A może chcesz ciasto? I tak sobie kupię drugie, mogę ci też postawić.-A, zaszaleje! Dietę rozpocznie od jutra. Albo od pojutrze. Albo później. W każdym razie to nie było ważne, wolała miło spędzić czas. I wykorzystać możliwość zjedzenia niezliczonej ilości czekoladowego ciasta. O tak!Anonymous - 12 Maj 2012, 22:24 Ludzie od zawsze narzekali na to co mieli. Bez względu na to czy pławili się w bogactwie, prowadzili normalne życie bez biedy, ale i bez bogactw, czy też byli najzwyczajniej biedni. Zawsze narzekali.Dalej to robią. Każdy człowiek czy mu podobny, czasem narzeka, tyle, że niektórzy z nich po prostu nie potrafią dostrzec równocześnie dobra w tym co aktualnie posiadają i wszystko im się nie podoba. Wszystkiego im mało.To musi być okropne. Tacy ludzie nie mogą być szczęśliwi. Poza tym, przecież samo narzekanie nic nie da. Skoro już komuś tak bardzo nie pasuje to co ma, to niech dąży do tego, by to zmienić.Jeśli chodzi o Oirivina, sprawy wyglądały podobnie jak u Agnes: sam, świadomie wybrał ucieczkę z domu i tułaczkę. Życie w biedzie, bez pracy, znajomości i stałego miejsca zamieszkania. Świadomie to wybrał, bo tego właśnie chciał. W ten sposób mógł uwolnić się wreszcie od swych rodziców.I był zadowolony ze swojej decyzji, dlatego starał się szczególnie nie narzekać. Zresztą to i tak byłoby bezsensu. Mógłby to robić tylko przed sobą, popadając w coraz większy beznadziejny dół. Jednak nie ukrywajmy, iż zdarzało mu się to robić. Oj tak.. I to wiele razy. Mimo to, stara się wtedy działać, by w końcu nie miał na co narzekać, lub próbuje uświadomić swojemu umysłowi, że wcale nie jest tak źle. Bo mogłoby być gorzej.
Po wysłuchaniu słów dziewczyny, na temat jego imienia zastanowił się chwilę. Może miała rację? Ciekawe, czy ktoś jeszcze nazywa się jak on? No i jeszcze było to ostatnie. "niezwykle tak jak ty" Rany, rany...
- Nie za bardzo wiem co masz na myśli. - przyznał potem, słysząc co sądzi o swoim imieniu. - Dla mnie jest niezwykłe, bo należy do Ciebie. A Ty jaka jesteś? Wiesz, imię Agnes kojarzy mi się z prostym lecz radosnym spojrzeniem na świat i... mądrością. - uśmiechnął się leciutko, jednak trwało to dosłownie sekundę.
Tak właśnie. Pokiwał głową w myślach. Dobrze powiedział.Chciał by Agnes, poczuła się równie miło jak on. Być może nie jest dobry w doprowadzaniu do takiego stanu, ale czy nie liczą się chęci?
Złapał się krawędzi stołu i odchylił do tyłu na krześle. Było to dość ryzykowne, ale albinos był pewny siebie. Jak nigdy, w tak bliskim kontakcie z drugą osobą. Tym bardziej innej rasy niż on.
Zaczynał ją lubić i pomyślał, że podobnie było z Koliber. Ona także kierowała rozmowę na niego. Chciała dowiedzieć się więcej o szklanych ludziach. Ale on niewiele powiedział. Szybko ją opuścił. Mimo to, dużo znaczyło dla niego tamto spotkanie. Tak samo było z Agnes. Ciekawe tylko, czy ją równie szybko opuści... Zapewne tak, jeśli będzie padać zbyt wiele pytań na jego temat. Czemu by nie porozmawiać o niej? Albo o jej zwierzakach, czy podyskutować na jakiś temat? Ach, wszystko, byleby nie za dużo jego. Dziwnie się czuł, gdy musiał o sobie opowiadać. Niezbyt to lubił.
Na propozycję potrząsnął energicznie głową.
- Nie, nie. Dziękuję. Mam swoje żelki. Jak chcesz, to kup sobie. Ja nie chcę.
Głupio by mu było, gdyby ta dziewczyna miała mu stawiać ciasto. Oj tak, czułby się strasznie niezręcznie.Anonymous - 15 Maj 2012, 13:43 Na dobrą sprawę nie dało się żyć bez narzekania. Taka Agnes chociażby narzekała na to, że ludzie narzekali na to, co mieli, bo nie potrafili tego docenić. Nawet jeśli tego nie chciała, robiła to. Co za świat! Ona też sama uciekła z domu, choć było to spowodowane czymś nieco innym. Nie podobało jej się to, że robiła ojcu za żonę we wszystkich tego aspektach. Co prawda miesiąc wędrowania nie był najprzyjemniejszym, ale i tak był lepsze, niż tamto życie. A potem znalazła swoje miejsce u pana i od tamtej pory żyła sobie dobrze. I nie miała na co narzekać.
Ona nie mówiła tego, co musiała. Nie zrobiła tego, aby Oirivin poczuł się miło. Powiedziała to, co myślała. Zazwyczaj była szczera, co czasem, a nawet często wprowadzało ją w kłopoty. Mimo tego nie uczyła się na błędach, co nie było zbyt rozsądne. No ale cóż.
-No, chodzi mi o to, że na przykład taka Klara nie jest zbyt popularnym imieniem, przez co każda dziewczyna tak nazwana z góry staje się wyjątkowa. A Agnes? To jedno z najpopularniejszych imion, jestem jedną z wielu. A ja nie chcę być częścią szarej masy, dlatego staram się wszystkim, co robię, nadać charakteru temu imieniu. Każdy błąd, moje nastawienie do życia, to wszystko jest do tego potrzebne, przez to imię staje się ciekawsze w moim przypadku. Ale miło, że tak uważasz.-Uśmiechnęła się i założyła włosy za ucho. Odrobinę się zawstydziła, co pokazał lekki rumieniec na jej policzkach. Ale ona zawsze tak miała. Każdy komplement wywoływał u niej właśnie taką reakcją. A to wszystko dlatego, że nie wierzyła w siebie. Ach, ta niska samoocena!
Z podziwem popatrzyła na chłopaka, który naprawdę wyczyniał cuda na tym krześle. Ale w sumie była w Krainie, która teoretycznie nie powinna istnieć. Być może tutaj zwyczaje, umiejętności i wreszcie ludzie byli inni, niż w Świecie Ludzi? Ba, nie było o co pytać, to było pewne. Tutaj nic nie było takie, jak u niej. Ale to dobrze, przez to ten świat był dla niej ciekawy, miał taki posmak nieznanego.
-Okej. Uch... No ale nie wiem, nie powinnam. Potem tego nie spalę i znów przytyję.-Powiedziała bardziej do siebie, choć nie zdziwiłaby się, gdyby Oirivin też to usłyszał. Być może nawet powiedziała to specjalnie, żeby zaprzeczył? Zapewne. Taka już była jej natura, jak wielu dziewczyn w jej wieku. Niby ją to denerwowało u jej znajomych, a sama robiła to samo. Ironia losu? Nie, raczej ludzka natura. W końcu jednak się zdecydowała i zamówiła jeszcze jeden kawałek ciasta. Jak szaleć, to szaleć, a co. I tak już przesadziła, to może kontynuować.
W oczekiwaniu, aż przyniosą jej zamówiony deser, spojrzała na chłopaka. Wyglądał... inaczej. W sensie niż ona. Chciała się czegoś o nim dowiedzieć, jak i o tej Krainie. Czemu go nie wykorzystać, żeby dowiedzieć się czegoś ogólnie? Była zbyt ciekawa, żeby się pohamować.
-Em... Ty jesteś stąd? Bo wyglądasz inaczej, niż ludzie, których znam. Co prawda przed chwilą był tutaj taki kotowaty, ale ty jesteś jeszcze inny. Nie żeby to było coś złego.-Dodała szybko. Nie chciała, żeby chłopak poczuł się źle, czy coś. Po prostu znowu udało jej się źle dobrać słowa. Super!Anonymous - 16 Maj 2012, 15:12 Rozmawiając z tą wesołą dziewczyną, Oirivin nie byłby w stanie pomyśleć, iż może mieć niską samoocenę. Wydawało mu się, że ci, którzy potrafią pewnie mówić komplementy innym, nie mają problemu z docenieniem siebie samego. Własnej wartości... zalet, zdolności czy piękna. Agnes nie doceniała? To było okropne! Taki ktoś jak ona z pewnością zasługiwała na wspaniałe życie z tą cudowna wiedzą na temat siebie.
Tak jak dla niej Kraina luster była niezwykła, egzotyczna, inna i być może piękna, tak samo dla albinosa Świat ludzi. To dlatego tak często tam bywał. Lubił przebywać wśród odmiennej przyrody, w której w roślinności przeważała zieleń, a wodzie kolor niebieski, dzięki pięknemu, błękitnemu niebu. Podobała mu się też odmienna architektura budowli, inne zwierzęta, no i... ludzie. Tak. Ci byli niezwykle interesujący. Zachowywali się inaczej, mieli inne zwyczaje, wygląd... Dla Oirivina ludzie byli taką jakby mieszanką wszystkich ras do nich podobnych, ich podstawą. Byli wysocy, niscy, mieli różne kolory włosów, cery, oczu! I nie mieli takich zdolności, mocy jak mieszkańcy Krainy luster. Zapewne dlatego narzekali na swą.. zwyczajność. W dodatku było ich tak dużo! Cały Świat zdominowany był przez ludzi. Doprawdy, niezwykłe... Co nie oznaczało, iż nie lubił swojej Krainy i istot jej zamieszkujących. O nie, nie zamieniłby się na żadną inną. Nawet na Świat ludzi.
Chłopak uważnie przysłuchiwał się słowom Agnes, a gdy skończyła uśmiechnął się. Może miała rację? Nie pomyślał o tym, że wśród ludzi jej imię może być zwyczajne. Nie skomentował jednak już tych rozmyślań, przyczepił się tylko do jednego:
- Chciałabyś nazywać się Klara?
Zaczął zastanawiać się nad tym imieniem. Hm... Właściwie było ładne i... jego pierwsza litera była dużym "K", a on.. on lubił tą literkę. Podobała mu się. Jednak, odkąd poznał imię dziewczyny, wydawało mu się, że żadne inne nie pasowałoby.
Słowa na temat tycia puścił mimo uszu, a gdy ta zamówiła jednak kolejny kawałek ciasta, sam sięgnął do swojej torebki i wyjął żelka. Jego kształty przypominał węża, jednak nie był pewien co do tego. Hm... Same zwierzęta ludzi pomyślał ze zdziwieniem i spojrzał w stronę lady, za którą powinien być sprzedawca. Nie było go tam jednak. Włożył żelka do buzi, tak, że jeden jego koniec wystawał z ust. Mmm, były przepyszne. Bedzie musiał częściej sobie kupować, kiedy tylko będzie okazja.
Potem, padło pytanie. Na jego temat. Obrócił głowę w stronę rozmówczyni z tym swoim zwyczajnym, jakby lekko przestraszonym wyrazem twarzy.
- Tak, jestem stąd. - odpowiedział. - W przeciwieństwie do Świata ludzi, gdzie to Wy jesteście ta rozumną i dominującą rasą, u nas jest wiele różnych. Ja... Na takich jak ja, mówią szklani ludzie. - ostatnie zdanie powiedział ciszej, jakgdyby bał się wypowiedzenia tych słów.