To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Różany pałac

Tyk - 31 Marzec 2012, 11:41

Na początek, słowem wstępu, trzeb zauważyć pewną specyfikę tego posta. Polega ona na jego początku, który ma miejsce zaraz po zakończeniu się poprzedniego, a nie jak to zwykle bywa w trakcie trwania wydarzeń narracji poprzedniej osoby. Tak więc początek jest z czasem gdy w skrzydle dla służby dowiedziano się o użyciu przez Dark dzwonka. Zapoczątkowała to reakcje quasiatomową z której jeden czynnik dał początek dwóm innym. Pierwszy z nich skierował się korytarzem w kierunku pokoju Agasharra i tym się zajmiemy. Jako, że nikt nie chce czytać o czym wtedy myślał, o ile w jego głowie snuły się jakieś myśli, wszak nie każdy ma tendencje do rozmyślań w trakcie spaceru. Skupimy się na momencie gdy strażnicy stojący przed komnatami Rosarium otworzyli mu drzwi, a on ukazał się oczom właściciela domu. W tym czasie białowłosy siedział przy swoim biurku, na którym gruby, rozłożony tom był przykryty przez jakiś zwój zawierający dekret czy coś temu podobnego. Nieco dalej znajdowały się świeczki, które w tym wypadku, a przynajmniej o tej godzinie nie zapewniały światła, a po prostu były ozdobą, chociaż w wypadku późnej pory doskonale oświetlają znajdujące się na biurku pismo. Tym razem był to list, który właśnie był w trakcie kreacji, chociaż gdy pojawił się służący Tyk całkowicie przestał się przejmować pisanym tekstem. Nie wstawał jednak jeszcze, wciąż nie był pewien, czy to na pewno sprawa na którą oczekiwał. Prawdą jest bowiem, że jaka by Dark dla niego nie był zła to i tak z nieznanych przyczyn chciał do niej teraz pójść, lecz oczywiście nie chciał jej przeszkadzać we śnie. Był dla niej zatem bardziej dobry, a przy okazji miał czas na zrobienie paru rzeczy. Najbardziej znamienną jest kąpiel, a raczej jej następstwa, którym było przebranie się w inny strój. Tym razem miał na sobie ubranie nieco luźniejsze, chociaż tutaj można się kłócić. Ubrany był bowiem w białą koszulę, dość ozdobną zresztą, kremowe spodnie, przy tym pas zwieńczony dwiema różami. Tym razem wyjątkowo bez rękawiczek, ale z butami, które żeby zbytnio nie kontrastowały również miały jasny kolor. Nie miał za to przy sobie typowej dla tej postaci broni. Co prawda przy boku miał pistolet, lecz szpada, schowana w pochwie, oparta byłą o krzesło, na którym białowłosy siedział. Rosarium tak ubrany spojrzał na sługę, który zawiadomił go o przebudzeniu się Dark, poprzednie oczywiście ukłoniwszy się. Użył też przy okazji pewnego tytułu, którego by się siostra Agasharra nie spodziewała.
-Markiza Dark właśnie wstała. - Ha! Tutaj się wyjawiło, że Rosarium kazał nazywać swoją siostrę markizą, chociaż początkowo miał zamiar uznać ją za księżniczkę analogicznie. Bowiem skoro była siostrą księcia to teoretycznie mogłaby być wyżej niż zwykła hrabina. Nie chciał jednak aż tak jej nobilitować bo pomimo, że tytuły mógł rozdawać jak tylko chciał to nawet on jest z tego rozliczany i nie chce czytać listów, w których setki ludzi krytykuje jego poczynania. Jeszcze była krótka i dość nieistotna wymiana zdań pomiędzy Arcyksięciem, a osobą, która przyszła mu przynieść wieści. Nie ma jednak sensu tutaj jej cytować, gdyż zaledwie po trzech minutach Tyk przeszedł przez drzwi. Już z szablą! Nie miał jednak zamiaru z nikim walczyć. Drzwi zostały za nim zamknięte przez strażników, a on skierował się do tajnego przejścia, którym po krótkim (długim) spacerku dotrze do swej siostry. W tym czasie drugi czynnik dotarł do komnat, w których spała Dark. Nieznaczne opóźnienie jest wynikiem konieczności wzięcia herbaty oraz odległości, która w tym wypadku była nieco większa. Tym razem służąca (Żeby nie było monotonni) pojawiła się w prywatnych pokojach Dark. Tyle tylko, że nie zastano gospodarza w pierwszym z pokoi, a dopiero w sypialni nastąpiło ich spotkanie. Czy teraz biedna osóbka zostanie spalona za to, ze przyniosła herbatę? Trudno orzec, ale jeśli nie to wszystko co nastąpiło później działo się dość szybko. do przygotowanych wcześniej filiżanek nalano herbaty oraz oznajmiono Czarnej Róży o niechybnym przybyciu jej brata. Znów jednak użyto tego samego tytułu. Czy nienawidząca arystokracji nie wścieknie się za używanie wobec niej tytułu oznaczającego pewną godność? Z drugiej strony będzie miała okazje uznać, że nawet służba Tyka ją szanuje, albo wyśmiewa.. Jedno z dwóch. Słowa brzmiały tak:
-Markizo, Arcyksiążę niebawem się zjawi. Życzy sobie Pani czegoś jeszcze? - Oczywiście teraz byłby dobry moment na spalenie tego npc, ale czy warto to robić wiedząc jak Tyk potrafi być wredny i jak pobrudzi biedną Darkiś? No właśnie nie! Niezależnie jednak od tego co się stanie wkrótce po tym przybył sam Rosarium. Oczywiście w tym czasie służąca albo poszła przynieść więźniowi czego ten sobie zażyczył, albo wróciła do pomieszczeń dla służby, albo też została spalona i jest popiołem lub zwłokami poddanymi dekapitacji. Nieważne! Agasharr natomiast uśmiechnął się do swojej siostry po wejściu i przywitał się nim zdążył zrobić cokolwiek innego.
-Witam cię moja Siostrzyczko, mam nadzieję, że sen twój o ile nie był owocny w marzenia to przynajmniej spokojny.
Na tym skończył, chociaż trzeba powiedzieć szczerze, że jego uśmiech był dość wymowny. Nie było w nim kpiny jak kiedyś, lecz zwykły przyjazny gest skierowany przecież do siostry. Z drugiej strony trzeba spytać czy na pewno ich relacje są normalne. Wszakże zabijają swoich ludzi, a przynajmniej Tyk, gdyż ze strony Dark nic nie jest wiadome, a co więcej kłócą się ze sobą i wzajemnie oskarżają, a teraz mieliby pić herbatę? Co więcej razem! Wyobraźmy sobie Hitlera, który przy boku Stalina dyskutuje o sytuacji na froncie. Z drugiej jednak strony Scypion Afrykański, zwycięzca spod Zamy, miał okazję spotkać się ze swym wielkim przeciwnikiem i porozmawiać. Hannibal chociaż był ogromnym wrogiem swojego pogromcy nie obrażał go, a jedynie przedyskutował sprawy największych dowódców jacy mieli okazję stąpać po świecie. I stąd mamy kolejny przykład bowiem czy ktokolwiek wyobraża sobie Aleksandra, który wspólnie z Dariuszem rozmawia o mającej być stoczoną nazajutrz bitwie pod Gaugamelą. Czy jednak właściwym jest porównywać rodzeństwo do największych wrogów? To prawda, że Dark pragnęła nienawidzić Tyka, lecz on przyjął od początku ostatniego spotkania lekki dystans do tej sprawy. Stąd też tak wyprowadzające Dark z równowagi kpiny czy też otwarte bycie miłym dla oponentki. Teraz nie miał zamiaru się przecież kłócić, a jedynie przywitać swoją siostrę, która dopiero co wstała. Zajął więc miejsce na wygodnym fotelu przy stoliku, jednym z dwóch oczywiście! Spojrzał na płonącą świeczkę, która umieszczona w szklanym świeczniku tworzyła wspaniałe wzory na stole. Było to jednak tylko krótkie spojrzenie. Wróćmy zatem do Aleksandra wielkiego gdyż od niego Rosarium postanowił przejąć taktykę. Miał zamiar wyszukać prostego rozwiązania bardzo skomplikowanej sprawy ich relacji, a tym rozwiązaniem dla białowłosego było bycie dla niej miłym nawet jeśli nie znajdzie tego po drugiej stronie. Jeśli zaś będzie przesadzać po prostu potraktować ją jak dziecko. Czy to cięcie okaże się na tyle ostre by rozplątać Dark? Nie wie tego nikt, lecz czy nie warto spróbować? Czy Aleksander przeciąłby węzeł gordyjski bez swojej innowacji? Czy Hannibal przeszedłby alpy bez ryzyka? Czy Napoleon pokonałby dwóch cesarzy w bitwie pod Austerlitz? Zawsze trzeba podejmować ryzyko, a tym bardziej gdy cel jaki chce się przez nie osiągnąć jest tego warty. Pierwszym postanowieniem było jednak nie poruszać sprawy strażników. Pomimo, że wina była po stronie Dark (Ach upartość Tyka!) to nie było to na tyle istotne, aby się tym zajmować. Zresztą nie przyszedł tutaj wcale po coś tak błahego jak kłótnia. Nie był tutaj nawet w celu wypicia herbaty, a jedynie rozmowy, chociaż inny powód podał w swoich słowach wypowiedzianych tuż po tym jak jego oczy oderwawszy się od płomyka skierowały się w stronę Dark. (Nie doszukiwać się tutaj aluzji czy ukrytego pragnienia Tyka, aby swoją siostrę zaprosić do tańca z płomyczkami, które wykonawszy kilka obrotów w muzyce siostrzanego krzyku, pozostawią po partnerce popiołek. Żadnych takich!)
-Moja droga, jak zapewne pamiętasz wysunąłem propozycje wspólnej herbatki. Mam nadzieję, że wyznaczony przeze mnie czas nie jest ci niedogodny i z radością usiądziesz naprzeciwko mnie, aby wspólnie podyskutować przy przygotowanym dla nas napoju.
Gdy dodał te słowa spojrzał na filiżankę przeznaczoną dla niego. Szybko jednak podniósł wzrok, który był potrzebny jedynie by zlokalizować położenie napoju. Po chwili też jego usta miały okazję spotkać się z herbatą. Pachniała wyśmienicie! To trzeba przyznać, chociaż nie oznacza to, że trzeba się nią delektować zbyt długo, tym bardziej, że malutkie łyki pozwolą na dłuższą rozmowę z siostrą, a przynajmniej na dłuższe udawanie, że po tym jak wypiją herbatę ma zamiar ją wypuścić i wszyscy się rozejdą. Z drugiej strony trochę się pośpieszył, gdyż nie był jeszcze świadom jak zareaguje jego siostra, która przecież może zacząć wszystkim rzucać bądź nawet na niego nakrzyczeć i próbować się wydostać. Co jest skazane na niepowodzenia. Z drugiej strony nawet wtedy uparta może odmówić rozmowy ze swym bratem. Wtedy jednak będzie zła, gdyż Tyk jest dla niej miły, a ona co by zrobiła? No właśnie! Bardzo duża ilość Tykowych przemyśleń sprowadzała się mniej więcej zawsze do Dark. Tak ot się skupił na swojej siostrze. Z drugiej strony jak mógł nie być nią zauroczony gdy mieli taki podobny charakter, a przynajmniej byli tak samo uparci i egocentryczni. Można by nawet rzecz, że Tyk się wzruszył spotkawszy kogoś takiego. Taki się z niego zrobił sentymentalista, chociaż z drugiej strony miał też podłe plany czysto polityczne, choć na to wpadł podczas krótkiej przerwy pomiędzy przyjściem do pokoju, a przebudzeniem się Dark.

Dark - 1 Kwiecień 2012, 22:29

Specyfika posta od razu rzuca się w oczy, jednak nikt nie ma tego za złe prawda? Zuzu też pozwoli sobie pominąć kilka partii posta, o której nie ma sensu wspominać jedynie po to by wydłużyć posta, bo przecież ważny jest sens, a nie ilość linijek tekstu, nieprawdaż? Dlatego pominie fakt rozpoczęcia reakcji quasicośtam i tego jak Darkiś byłaby zdziwiona wiedząc co zrobiła, a także specyfiki dzwoneczka i zajmie się opisywaniem odczuć panienki Wind i wszystkiego co się w koło niej dzieje, mając nadzieję, że nikt nie będzie miał jej tego za złe... dobrze, koniec dygresji.
W czasie, kiedy zacny brat Czarnej Róży, Agasharr Rosarium wędrował w stronę komnaty, która miała należeć do panienki, ale ona jeszcze o tym nie wiedziała, sama Madelin Wind vel Dark ujrzała jak do miejsca, w którym się znajdowała wchodzi herbata... a za herbatą jakaś kobieta, której nie znała.
Senna Maniaczka nie spaliła swego gościa, była na tyle uprzejma, że spojrzała na nią jedynie wzrokiem osoby, która ma ochotę pościnać głowy wszystkim wkoło i uśmiechnęła się sztucznie, mówiąc przesłodzonym nadmiernie głosem:
- Czy można łaskawie wiedzieć, gdzie ja jestem?
Wtem usłyszała jednak słowa służącej i aż zerwała się z łóżka na równe nogi pragnąc zamachnąć się na kobietę i ją spoliczkować, jednak się powstrzymała... to na pewno wymysł jej "głupiego" brata, to on chce jej dopiec! Nie służąca... Jednak mimo wszystko nie mogła się powstrzymać od komentarza:
- Że co, słucham? Czy Ty sobie ze mnie szydzisz? Jaka markiza, do diaska? Kto Wam pozwolił określać MNIE w TEN sposób... Nie życzę sobie używania takich tytułów w MOJEJ obecności. A wielce wielmożny Arcyksiąże, pożal się Boże niech mi da spokój! Rozkazuję Tobie, dziewojo, natychmiast wypuścić mnie z tego ohydnego miejsca przesiąkniętego z wszelkich stron arystokratyszczyną - tego właśnie sobie życzę! Znaj mą łaskę, nie skrócę cię o głowę, bo nie mam dziś ochoty na bycie splamioną krwią, moja kremowa sukienka tego nie zniesie...
Ostatnie zdanie wypowiedziała nadzwyczaj spokojnie, szczególnie gdy porównało się jej do wszelkich słów wypowiedzianych, a raczej wykrzyczanych wcześniej... Niby zaczęła mówić jedynie lekko podniesionym głosem, ale później była coraz głośniejsza. I chwilę po tym, gdy służąca stała zdezorientowana i przerażona wgapiając się w Dark, do środka wszedł Tyk. Wtedy dopiero zaczęło się przedstawienie. Kobita spojrzała na niego wzrokiem mordercy i fuknęła ze złością pod nosem. Tak, nie ma to jak cudowna odpowiedź na sympatyczne przywitanie ze strony Braciszka.
- Proszę bardzo, pojawił się... Arcyksiążę od siedmiu boleści. Co to za szopka? Kto Ci pozwolił mówić służbie by nazywano mnie Markizą, co? Nie obchodzi mnie co ty tam sobie myślisz, nie pozwalam ci identyfikować mnie z tym całym, dziwacznym narodem popaprańców, jakim jest arystokracja, zrozumiałeś?
Czyżby to ją rozdrażniło bardziej niż cokolwiek innego? Tak... Nienawidziła arystokracji. Czemu on jej to robi? Już przez chwilę wydało jej się, że chce zgody, a mimo wszystko...
- I ja się nie zgodziłam na żadną herbatkę! Oto to, co o tym wszystkim myślę.
Wiele się nie zastanawiając, dziewczyna chwyciła ciastko i rzuciła w swojego braciszka, niczym mały, rozkapryszony bachorek. Brakowało jedynie tupnięcia dla zwieńczenia tego aktu buntu.
Wtem Dark, mimo swej złości, chwyciła filiżankę i upiła jeden łyk herbaty. Zaschło jej w gardle od tych krzyków, no i dopiero co się przebudziła.
- Nie robię tego dla Ciebie, chce mi się po prostu pić. Teraz... mógłbyś mnie łaskawie stąd wypuścić. Nie dość, że mnie porwałeś, to jeszcze mnie chcesz tu przetrzymywać?
Herbata bardzo jej smakowała, nie mogła się powstrzymać by nie wypić jeszcze więcej. Brakowało jej już snów, coraz bardziej była głodna... Więc pragnęła zaspokoić ów głód choć odrobinkę, w ludzki sposób. Ni się ktokolwiek spostrzegł, herbatka była wypita i dodatkowo zjadła dwa ciasteczka. Na pewno nie są zatrute, gdyby Tyk chciał jej zrobić krzywdę zrobiłby to już dawno, nieprawdaż?
- Było niedobre, ale lepsze takie ohydztwo niż pragnienie.
Mruknęła pod nosem jak zwykle kłamiąc, po czym spojrzała wymownie na pustą filiżankę i ciasteczka... Łee, że to już koniec.

Tyk - 2 Kwiecień 2012, 16:43

Wracając zatem do normalnego biegu narracji należy opisać co czuła biedna służąca, która zabrała herbatę i skierowała się do miejsca gdzie niedawno spała grzeczna Darkiś, a zastała krzyczące na wszystkich stworzenie, które chociaż wciąż nazywało się tak samo to nie mogło być już w żaden sposób zdrobnione. Już nie Darkiś, lecz jak najbardziej Dark przyjęła bezimienną. Wszytko jednak zaczęło się dość spokojnie. Złowrogie spojrzenie i złowieszczy, przez słodkość, głos. Trzeba jednak śmiało stwierdzić, że pytanie wbrew wszelkim pozorom łatwe nie było. Służąca bowiem jako zwykły pionek nie wiedziała czy pytanie dotyczy samych komnat, czy może szerzej miejsce gdzie się Dark znalazła. Gdyby tylko nie wiedza o śnie Czarnej Róży odpowiedź byłaby oczywista, lecz stała się bardzo problematyczna. Na tyle, że służąca zawahawszy się straciła cenne sekundy i nim zdążyła coś wypowiedzieć mogła być świadkiem prawdziwego wybuchu siostry Tyka. Dziewczyna początkowo cofnęła się o krok i chwyciwszy za sukienkę dłońmi spuściła oczy w dół. Ostatecznie jednak nie odpowiedziała, a uznała, że skoro do jej obowiązków należy tylko przyniesienie herbaty to nie ma przeszkody by się oddaliła. Zresztą po chwili przyszedł Rosarium tak więc została ona uratowana i niezwłocznie, prawie bezgłośnie, opuściła prywatne pokoje krzykaczki. Oczywiście we wszystkim pomógł pewien szczegół, a mianowicie spokój ostatniego zdania, który tchnął nieco otuchy w biedną służącą i pozwolił jej na ucieczkę bez strachu o stos. W tej chwili jednak na scenę wkracza Agasharr, który przybrał uśmiech maski komedii, chociaż słyszał wcześniejsze krzyki, a teraz był świadkiem nieprzychylnego, żeby nie powiedzieć morderczego spojrzenia. Gdy po drugiej stronie zbrojono się w słowa ostre niczym broń bogów, po drugiej stronie trwała radosna farsa. Dlaczego jednak wiedząc, że Dark nienawidzi arystokracji postanowił użyć dla niej takiego tytułu? Przypuszczał, że da sobie spokój ze swoją nienawiścią, chociaż niestety się pomylił. Tak, nawet on czasem się pomyli! Nawet bogowie olimpijscy nie byli nieomylni, a on zwykły arystokrata miałby nie popełniać nigdy błędu? Nonsens! Po co się o tym tak rozwodzić? Białowłosy pokiwał głową co było skierowane do jego stanu wewnętrznego, lecz Dark mogła odebrać jako spokojne "zignorowanie" jej słów jak gdyby była małym krzyczącym dzieckiem. On sam jednak na jej słowa nie odpowiedział co tylko mogło pogłębić całą sytuację, z drugiej zaś strony czy jego siostra będzie się mieć o co kłócić? W końcu znudzi ją powtarzanie po raz setnych tych samych argumentów. Zresztą jak się okazało wystarczyło wszystko przeczekać. Oczywiście Dark zdecydowanie zbyt gwałtownie zareagowała, a na dodatek pozwoliła sobie na coś niewybaczalnego, a mianowicie na obrażanie Tyka. Jednak przyjęta przez niego taktyka nie pozwalała na wdawanie się w takie spory. Wystawione przez Czarną Różę działa mogły huczeć ile tylko zechcą, a on musiał tylko zachować swój mur spokoju i ograniczyć się jedynie do subtelnej kpiny. Zresztą nie było powodu, aby Rosarium czuł się zdenerwowany. Chociaż jego siostra krzyczała, obrażając jego i wszystkich wokół, to on swój plan realizował. Krzyk wydany z gardła porwanej nie był okrzykiem rozpaczy, a desperacką próbą ratunku. Przed czymś czemu i tak się dobrowolnie poddała. Nawet sam fakt napicia się herbaty był niewielkim zwycięstwem Tyka, który wprowadzał swój plan w życie. Co zabawne wszystko co robił nie było powodowane jedynie jego egoistyczną chęcią manipulacji własną siostrą jak marionetką. Wszystko co robił było prodarkisiowe. Przecież potrzebowała jego pomocy, a przynajmniej jakiejkolwiek pomocy wbrew temu co sama głosiła. Z drugiej strony Dark walcząc ze swym bratem wszystkimi możliwymi siłami dała się wciągnąć w pułapkę. Postanowiła nawet jak dziecko rzucać ciastkami i o ile w jej oczach było to ujmą dla honoru Rosarium to w rzeczywistości to ona zostałaby odebrana nieprzychylnie gdyby zrobili to publicznie. Agasharr jednak nie bez powodu chciał rozmawiać z nią bez świadków. Właśnie dlatego by takie sytuacje można było zachować w tajemnicy. Nie mógł się jednak oprzeć wielkiej pokusie skomentowania całej sytuacji.
-Moja droga, nie uważasz, że odpowiedniejszym sposobem podania ciastka byłoby mi je wręczyć? Nie krytykując cię, chce tylko zauważyć, że to twój pokój i nie ma jeszcze wyznaczonej dla niego służby. - Nie dodał jeszcze końcówki, która jednak sama jakby chciała się wydostać z ust. Brzmiałaby ona tak: "O ile ktoś będzie na tyle odważny by u ciebie sprzątać." Może właśnie te słowa sprawiły, że Dark zażądała by ją wypuszczono. Na jej słowa Rosarium nie mógł zareagować inaczej jak tylko się delikatnie uśmiechając. Demonizowała go niesamowicie, a przy tym myślała, że jej wpływ na brata spowoduje jej wypuszczenia. W ogóle czy ona już chce go opuścić? Możliwe, że wciąż uznawała brata za swojego największego wroga i nie mogła dopuścić do przebywania z nim przez dłuższy czas. On jednak nie miał zamiaru tak szybko dać jej spokoju, a nawet postanowił wykorzystać jej pomysł i rozpocząć nową grę.
-Siostrzyczko, skoro cię porwałem, jak sama zresztą stwierdziłaś, to czy nie uważasz, że wypuszczenie cię jest niemożliwe? Czy Hades po to wabił Korę narcyzem, aby po krótkiej chwili wypuścić ją ze swego królestwa? Nie! Nawet gdy został do tego zmuszony to wykorzystał podstęp dla choćby częściowego zatrzymania Persefony przy sobie. Musiałbym cię nie szanować żeby pozwolić ci odejść tak szybko, a przecież nie chcesz by porwano cię na sekundkę zaledwie jakbyś była nic nie znaczącym pionkiem. Nie mogę dopuścić by spadła na ciebie tak wielka hańba! - Czy żartował? Nie! Tym razem z niej nie kpił. Co prawda mogło tak zabrzmieć to w uszach Czarnej Róży, a w jej wypadku niemalże na pewno tak zabrzmi pamiętając jej podejście do sprawy. Tyk natomiast był dla niej bardzo miły Co więcej miał przyjemność obserwować jak jego siostra pije herbatę, która jak można było zauważyć po drobnych gestach bardzo jej smakowała. Nawet nie przejął się słowami, które wyrażał coś zupełnie innego, było wręcz oczywiste, że kłamała. Chyba, że białowłosy i tym razem się pomylił. Czy jednak gdyby naprawdę jej nie smakowało to wypiłaby tak szybko, a na dodatek czy zjadła by przy okazji ciastka? Jak tutaj się nie uśmiechnąć z takiej uroczej dziewczynki! Prawdą było jednak, że herbata nie jest skończona, a przez cały ten czas Rosarium wypił dopiero cztery łyki i jego filiżanka nie była opróżniona nawet do połowy. Dlatego też podniósł ze stolika dzwonek i wykonał nim cztery razy ruch w jedną i drugą stronę, a na zakończenie po krótkiej przerwie, jakby dla pewności, zadzwonił raz jeszcze, tym razem tylko w jednym ruchu. Gdy już to uczynił, to odłożył dzwonek po czym wstał z zajętego przez siebie krzesła i całkowicie nie zważając na ewentualne krzyki Dark podszedł do niej. Zapragnął wielce ją przytulić. Było to umotywowane w tym, że dzięki nowemu spojrzeniu na swoją siostrę, nie jako na dziwaczkę, która biega za nim żeby powiedzieć mu, że go nienawidzi, a jako uroczą młodszą siostrzyczkę, którą się trzeba zajmować, mógł uznać ją za słodką osóbkę, która udaje złą, a tak naprawdę jest bardzo dobrą i kochaną Darkiś! Dlatego właśnie delikatnie ją objął, jedną dłoń opierając na plecach, a drugą poklepał siostrę po główce. Oczywiście nie dotknął jej głowy, a jedynie włosów. Gest mimo to był wyczuwalny. Jednocześnie dotknąwszy nosem jej ucha, tak trochę zbyt się przytulił w sumie, powiedział:
-To prawda, pragnienie nie powinno cię dręczyć, Siostrzyczko, a zapewne wciąż je odczuwasz. Pozwoliłem sobie zatem wezwać służącego z dodatkową herbatą, która pozwoli ci zażegnać kłopot.
Po tych słowach białowłosy się uśmiechnął, a przynajmniej o ile w jego ciele nie był właśnie wbity nóż. Tak! Miał w końcu siostrę, którą można przytulać. Było to zaiste fascynujące, a przy tym miało nutkę grozy, gdyż Dark nawet gdyby pragnęła by ten ją objął, to nie przyznałaby się do tego. Zresztą teraz pewnie też spróbuje go odepchnąć, a on przygotowany na to przynajmniej się cofnie, a nie upadnie jakby było gdyby całkowicie zaufał swej siostrze. Oczywiście gdy skończył mówić podniósł nieco swoje spojrzenie, tak, że teraz miał okazje wtulić się we wspaniałe i mięciutkie włosy Dark. (Piszę to bo może Zuzu czytając ostatnie zdanie zapomni, że Dark miała być wredna i zrobić coś złego. Zu jeśli to przeczytałaś to Rasputin cię nawiedzi... tzn ja powiedziałem Rasputin? Miał być Ras Putik!) Cała ta gra była nawet w pewnym sensie ekscytującym wyzwaniem. W końcu musiał zachować się wobec niej jak dobry brat, a przy tym nie mógł liczyć na wzajemność.

Dark - 30 Kwiecień 2012, 20:27

Biedna służąca, nie mogła sobie zdawać sprawy z tego, że wpadnie w środek wielkiej wojny między Madeline i Tykiem... Choć wojną ciężko było to nazwać, raczej odwiecznymi negocjacjami skazanymi z góry na brak rozwiązania, kompromisów i w ogóle bez końca. Dodatkowo panienka Wind krzyczała na nią bez krztyny jakichkolwiek wyrzutów sumienia, czy chociażby myśli, że wrzeszczy na niewinną kobietę. Nie mogła się spodziewać, że nastanie na wściekłą Dark w całej swej okazałości, bo niby jak? Chociaż na pewno słyszeli jaka Czarna Róża jest... nie wiadomo jednak, czy ją rozpoznali... choć, jak już była jedynie w sukience mogli z łatwością zauważyć rysy jej twarzyczki i zrozumieć, kto na prawdę znajduje się w tym pokoju.
Senna Maniaczka nie dała bezimiennej czasu na odpowiedź, wyjaśnienia... Jakby wszystko co mówiła było jedynie pytaniami retorycznymi rzucanymi we wściekłości w biedne powietrze. Dlaczego biedne? Bo słowa szastały ze wszystkich stron i przecinały je boleśnie, niczym ostre żylety, którymi można by przeciąć, jednym machnięciem, pokaźnej grubości tekturę, a może i nawet solidniejszy materiał.
Madeline widziała, jak służąca spuszcza głowę i kurczowo trzyma sukienki. czyżby jej się bała? Zresztą nie było nad czym się zastanawiać! Ona dobrze wiedziała, że wywoływała u wielu osób lęk i czuła się z tego dumna. Drażnił ją fakt, że braciszek był dla niej miły i otwarty, ale ona się mu tak łatwo nie da, będzie walczyć o swoje! Cokolwiek tym czymś "jej" jest.
Już chciała zwrócić służącej uwagę, że nie odpowiedziała jej nawet słowem, że ma natychmiast powiedzieć Dark gdzie jest, ale tego nie robiła, bo pojawił się brat. W tej złości nawet nie zauważyła jak służąca opuszcza komnaty. Gdyby zauważyła, na pewno by jej na to nie pozwoliła. Wzięłaby bezimienną na zakładnika i zagroziła, że ją spali. Tak, to był piękny plan. A może nawet uśpiłaby nieznajomą i wykorzystała, aby mieć z kogo spić sny. Była tak głodna... po woli zaczynało ją to drażnić. Tyk powinien na nią uważać, w czasie głodu Czarna Róża bywa nieobliczalna. Wszelkie plany spełzły na niczym, a to na pewno jej nie zadowoli...
- Dlaczego nie odpowiadasz na moje pytania, bezczelny?
Odezwała się, widząc, że mężczyzna ją ignoruje. Nie krzyczała jednak, brzmiała po prostu na niezadowoloną i oburzoną, a na jej twarzy widniała minka uwidaczniająca jej naburmuszenie. I wtem usłyszała jego kolejne słowa.
- To nie było podawanie, to było...!
Wykrzyczała tylko tyle po czym zamilkła niczym urwana taśma. Jej krzyk zawisł we wcześniej już wspominanym biednym powietrzu. Dopiero słowa brata do niej trafiły: "chce tylko zauważyć, że to twój pokój i nie ma jeszcze wyznaczonej dla niego służby." Słowa te brzmiały w jej uszach raz po razie, odbijały się echem. W końcu wzięła głęboki wdech i odezwała się, siląc się na to by zabrzmieć nieprzyjemnie, co raczej zabrzmiało jak okrzyk zadziwienia:
- Jak to MÓJ pokój? J...ja tu przecież nie mieszkam i mieszkać nie zamierzam! Żądam abyś mnie stąd natychmiast wypuścił... dziwny człowieku!
Ujrzała jego demoniczny uśmiech i poczuła się dziwnie niepewnie. Ich na prawdę musiały łączyć więzy krwi... Nikt jeszcze nie dał rady zrobić z niej tak bezsilnej dziecinki, jaką zrobił z niej Rosarium. Nie wiedziała już co powiedzieć. Nie, ona się nie podda, ale na prawdę brakowało jej słów. Nic nie potrafiło go zdenerwować tak aby chciał ją wyrzucić i stwierdził, że najgorszą wiadomością jaką usłyszał w życiu jest to, że ona jest Agasharrową siostrą. Nie wiedziała jak się zachować, aby go do siebie zniechęcić. Dlaczego on musiał być tak uparty jak ona? I wtem usłyszała jego wywód.
- Że co, słucham?!
Tylko tyle potrafiła z siebie wykrztusić w tym momencie. Nie miało sensu kolejny raz wykrzykiwanie, że chłopak z niej kpi i ma jej dać spokój. Znów wzięła głęboki oddech, podeszła trochę bliżej brata i kontynuowała swą wypowiedź.
- Posłuchaj mnie... JA... Nie...Zamierzam... Tu... Siedzieć! Rozumiesz? Wystarczająco wyraźnie to powiedziałam? Nie obchodzi mnie twoje zdanie na ten temat, to jest bezprawne porwanie, a ze mną się nie zadziera... Się mnie nie porywa i się nie więzi! Załapałeś? Czy powtórzyć jeszcze raz?
I w tym właśnie momencie stało się coś najmniej przez nią spodziewanego, chłopak podszedł do niej i ją przytulił, po raz kolejny już! Przypomniała sobie całą sytuację na peronie i jej serduszko jakoś tak nagle zadrżało przez chwilę szybciej niż przedtem. Nie wiedziała dlaczego się tak stało, ale się tego wystraszyła, próbowała odepchnąć od siebie chłopaka.
- P... puść!
Jakimś cudem udało jej się wyrwać, spojrzała na niego ze złością. Jej oczęta się szkliły delikatnie, a jej policzki przybrały nikle różowej barwy.
- C... co ty sobie wyobrażasz? Mówiłam, żebyś tak nie robił!
Wykrzyczała i szybko obróciła się tyłem do brata.

Tyk - 30 Kwiecień 2012, 22:05

Nad tragedią losu bezimiennej służącej można by się długo rozwodzić. Dłużej nawet niż pamięć jej samej o dość nieprzyjemnym potraktowaniu. Nie relatywizując jednak trzeba przyznać, że nie ona była tutaj najbiedniejszą z osób. Trzeba pamiętać o biednej wojowniczce, która niczym Poniatowski, Józef, nie Stanisław, bo ten drugi nie wykazał się zbytnią wytrwałością przystępując do Targowicy, trwała przy przegranej stronie. Nie czekała ją bowiem wygrana w tej dyskusji, a przynajmniej nie gdy nie przejrzy nowej taktyki zastosowanej przez Rosarium, której stała się ofiarą. Sytuacja Dark nie jest jednak nieciekawa tylko dlatego, że jej "ukochany" brat traktuje ją bez zbytniej powagi, chociaż przyjaźnie. Samo robienie z Wielkiej Czarnej Róży, absolutnej władczyni organizacji i postrachu tylu duszyczek, dziecka nie jest tak straszne. Najgorsze w wypadku Madeline jest czysty tragizm niczym ten właściwy greckim tragedią. Niezależnie od wyniku tej dyskusji, godnej orkiestrze Stalina grającej w 45 u murów berlina, wynik nie będzie całkowicie dobry dla siostry Tyka. Jeśli Dark przegra to będzie musiała przyznać, że lubi swojego brata, a przecież aksjomatem ich stosunków była nienawiść. Co więcej koniecznością będzie znoszenia przyjaznego brata, który zepsuł jej cały światopogląd. Jeśli jednak uda się jej zatryumfować to zyska w Tyku wroga, a wiemy dobrze jak kończy się walka z Rosarium. W tym wypadku nie będzie zwycięzców i tutaj nie kończą się analogie do hipotetycznego konfliktu zwanego III wojną światową. Niestety jednak to Tyk ma przewagę, a gdyby nawet przegrał pierwsze starcie to do dyplomacji pruskiej mógłby przystąpić ze znaczną przewagą. Sytuacja identyczna jak była pomiędzy Francją, a związkiem północnoniemieckim i w tym wypadku to Tyk byłby państwem Bismarcka (niestety). Wracając jednak do samego Rosarium, który nie miał zamiaru zmieniać swojej polityki i gdy został nazwany bezczelnym tylko pokiwał nieznacznie głową z lekkim uśmiechem na twarzy tak jak to się robi gdy dziecko coś bredzi, a tak naprawdę nikt go nie słucha. Trzeba bowiem pamiętać, że jeśli postanowił na pytanie swej Siostry nie odpowiadać to nie uzyska ona odpowiedzi, a tym bardziej nie będzie się tłumaczył. Poza tym kwestia kto tak naprawdę jest bezczelny jest tutaj wielce dyskusyjna. W końcu to biedna Darkiś nie okazuje szacunku gospodarzowi, ani nawet nie podziękowała za troskę. Mógł ją zostawić, a wtedy na pewno dopadłyby ją strachy! Nic takiego jednak się nie zdarzyła, a ona spokojnie mogła wypić herbatę po długim i przyjemnym śnie. Co więcej nawet jej pozwoli zjeść sen członka swojej służby, tyle, że najpierw musi powiedzieć, ze chce, po pierwsze, a po drugie muszą się przynajmniej na tyle dogadać, aby ta na niego nie krzyczała. Chwilę jednak mijały, a jego uśmiech się tylko poszerzył, szczególnie w chwili gdy usłyszał, że to nie było podawanie ciastka. Przecież on o tym doskonale wiedział! Nie chodziło tutaj ani przez chwilę o prawdziwość jego twierdzeń. Znacznie ważniejsze było by znaleźć na ataki Dark wytłumaczenie, które pozwoli przedstawić ją w świetle małej uroczej, lecz lekko niewychowanej dziewczynki. Co więcej się udało! Na kolejne słowa jednak nie odpowiedział tak szybko, najpierw ją przytulił i wspominałem już, że włosy Dark wspaniale pachną? Nieistotne. Nie przejmował się tym co ona mówi, ale nie trzymał jej na siłę. Właściwie przytulał ją bardzo delikatnie jedynie dotykając, tak że Madelina nie miała wielkiego problemu by się wyrwać. Zresztą swoje ręce cofnął do siebie, gdy ta już uwolniła się z jego śmiertelnego uścisku. Odczekał chwilę, po czym uśmiechnął się tylko i spojrzał na służącego, który przyszedł i ujrzawszy niewypitą jeszcze herbatę dolał ją do filiżanki właścicielki pokoju. Zarówno to jak i grzeczność służby, która odpowiednio się ukłoniła na powitanie i analogicznie pożegnała, nie jest istotne. Znacznie bardziej ważne jest zachowanie Rosarium, który po krótkim spojrzeniu w stronę służącego podszedł jeden krok do swojej siostry, która uprzednio się od niego odsunęła i położył na jej ramieniu prawą dłoń. Na prawym ramieniu, nie przepadał zbytnio za jakimiś krzyżowymi sposobami. Może i byłoby to awangardowe, lecz czy miałoby jakikolwiek sens? Delikatnie, niemalże niezauważalnie pochylił się tak, że mogła usłyszeć i poczuć każde wypowiedziane przez niego słowo, a raczej powietrze, które wydobyło się z ust Rosarium. Trzeba powiedzieć, że musieli być spokrewnieni bo argumenty, które już był ułożone w głowie białowłosego czekając na wypowiedzenie, miały wiele wspólnego z wcześniejszymi słowami Dark. Tyle tylko, że nazywanie Tyka dziwnym człowiekiem brzmiało komicznie. Było to tak oczywiste jakby Dark krzyczała "Człowieku z parą rąk, nóg i oczu!".
-Moja Droga Siostrzyczko jesteś bezprawnie porwana, więc niestety, choćbym chciał, nie mogę cię stąd wypuścić. Z miejsca, które jest twoim pokojem bo należy do ciebie, chociaż mieszkać w nim nie musisz, a przynajmniej nie jeśli akurat cię do tego nie będę zmuszał. - Zrobił nieznaczną, króciutką przerwę po czym dodał jeszcze - Na przykład tak jak właśnie teraz to robię. - Tutaj nastąpiła kolejna, tym razem dłuższa pauza, a Rosarium zostawił już biedną Darkiś i ponownie usiadł na swoim miejscu. Przerwa zakończyła się wraz ze stukiem odkładanej filiżanki. Wtedy to białowłosy kontynuował swoją przemowę. - Siostro zechcesz napić się jeszcze trochę herbaty, która na pewno złagodzi twoje pragnienie chociaż odrobinę. Wracając jednak do naszej rozmowy. Muszę z przykrością stwierdzić, że tak jak ty ignorujesz moje słowa, tak ja nie zważam na twoje. Jeśli zatem chcę przytulić moją siostrzyczkę to twój zakaz nie jest dla mnie żadną przeszkodą. - Głos jakim to wypowiedział mógłby być podciągnięty pod tłumaczenie małemu dziecku dlaczego nie może brać ciasteczek bez pozwolenia. Był jednak miły, więc nie mogła powiedzieć, że traktuje ją źle, co najwyżej niepoważnie. Na koniec, zjadając jedno ciastko, dodał jeszcze.
-Uważam, że wyjście na zewnątrz byłoby doskonałym pomysłem, co powiesz na spacer po ogrodzie gdy już skończymy naszą herbatkę?
Po tych słowach spojrzał na wściekłą zapewne siostrzyczkę i raz jeszcze jego twarz przyozdobił ten sam delikatny i przyjacielski uśmiech, który w oczach Madeline był szatańskim śmiechem.

Dark - 29 Czerwiec 2012, 22:39

Tragizm sytuacji Dark był rzeczywiście zdecydowanie większy niż ten służącej, która w końcu została jedynie zbesztana przez "markizę". Madeline nawet nie wiedziała jak komiczna jest jej walka o to by była poważniej traktowana przez swojego brata. Ba! Nie tylko w tym była rzecz! Ona nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej plan zemsty zamieni się w jej własny, niemalże koniec świata. Ktoś właśnie miał zupełnie gdzieś jej przekonania i traktował ją jak dziecko, a tym kimś była osobą, którą ona uważała za swego wroga. Poza tym została bezprawnie porwana, głód snu coraz bardziej dokuczał, a ona miała zaburzenia osobowości. Nic tylko się cieszyć, nieprawdaż? Jedyne z czego Dark idealnie zdawała sobie sprawę, to to, że jej braciszek aktualnie dobrze się bawi, ona jest wściekła i głodna, Pączek patrzy z niedowierzaniem na to jak wcina ciastka, a Tencio ma niezły ubaw, bo "może ktoś przemówi Czarnej Róży do rozsądku i w końcu się obudzi, że wcale nie jest tak zła jak jej się zdawało."
Senna Maniaczka nie spodziewała się, że chłopak tak szybko wypuści ją z uścisku, gdy tylko to się stało spojrzała na niego z minką małego naburmuszeńca i cofnęła się o parę kroków, aby ten nie śmiał nawet kolejny raz jej dotykać. Miast coś powiedzieć, jedynie pomyślała sobie: "Jeszcze raz a mnie popamiętasz... Co Ty sobie myślisz? Hm... To wszystko na pewno nie jest takie jak mi się wydaje. To jakiś jego podły plan. Udaje, ze mnie lubi po to aby nagle haps, zostawić mnie i zranić jak już go polubię." Jej wzrok wędrował podejrzliwie na boki, przyglądała się wszystkiemu i przypominała osobę lekko obłąkaną.
I wtem przyszło jej coś do głowy! Coś co według samej niszczycielki wszelkich miłych odczuć było idealnym wyjściem. "Tak!", pomyślała, z trudem powstrzymując się przed tym, aby tego nie wykrzyczeć na głos. "Skoro on ma taki podły plan, to ja wygram jego własną bronią! Najpierw będę udawać, że go polubiłam, on pomyśli że wygrał, trochę pomyśli, że robi mi nadzieję, a w końcu stwierdzi, że idealny moment, zostawi mnie chcąc mnie zranić i będę miała spokój! I wtedy napiszę mu, że go rozszyfrowałam, że przegrał ze mną!" Dziewczyna z radości, ze wymyśliła tak szatański plan niemalże roześmiała się w diabelski sposób na całą salę, ale udało jej się stłumić swą chęć do takiego postępowania. Stała wciąż zarumieniona i odwrócona do niego tyłem, gdy poczuła dłoń na swoim ramieniu. Nie odpowiedziała na jego słowa, stała tak patrząc w przestrzeń i zastanawiała się jak to rozegrać, aby jej nagłe traktowanie chłopaka w inny sposób nie wydało mu się podejrzane. Po chwili, sam Rosarium, podał jej pomysł na wyjście z tej trudnej sytuacji niemalże na tacy.
Gdy była już pewna, że jej policzki wróciły do poprzedniego koloru, znów spojrzała na brata i w idealny sposób grając zrezygnowanie podeszła na nowo do stolika i pochwyciła filiżankę, aby upić z niej łyk napoju.
- Skoro już jestem porwana to wypiję z tobą tą herbatę, jednak nie traktuj tego jak gest przyjaźni! Wcale Ciebie nie polubiłam, rozumiesz?
W tym momencie usiadła i zaczęła sączyć herbatkę.
- Na powietrze? Aby powędrować wśród bandy strażników z bronią, co mnie wybiją na pierwszym zakręcie? Oj nie, nie... Nie podoba mi się ten pomysł. Chociaż z chęcią bym pooddychała świeżym powietrzem i poszukała czegoś... pożywnego.
Uśmiechnęła się jakoś przyjaźnie, miała nadzieję, że nie zbytnio przyjaźnie...

Tyk - 30 Czerwiec 2012, 01:17

Biedna Darkiś nie była dzieckiem. Dorosłość jej potwierdzał zarówno wiek, który w wypadku ludzi zostałby nawet uznany za niezwykle starczy, jak i wygląd - choćby kwestia wzrostu. Nawet jej zachowanie nie było dziecięce. Brakowało mu typowej dla tych istot ciekawości i niewinności. To jednak nie była przeszkodą na drodze do traktowania jej jak młodszej siostry. Nawet więcej! Była to metoda, wręcz aleksandryjska, mająca na celu znalezienie nici w labiryncie jakim jest charakter Dark. Antyczne mądrości mogły pomóc wygrać ten pojedynek pomiędzy rodzeństwem. Nie na miecze, a na słowa. Co nie oznacza, że Rosarium już wygrał. Nie teraz kiedy to sprytnym planem jego siostra rozpoczęła kontrofensywę. Wielki plan zakładający grę aktorską na poziomie jeszcze wyższym niż ta wymaga od Agasharra. Trzeba bowiem pamiętać, że Dark może zdradzić się każdym gestem, a lekceważenie jej przez brata jest tylko sprytnym zabiegiem, a nie prawdziwym ignorowaniem członka rodziny. Pewny jestem, że ktoś zdolny władać organizacją jest również zdolny do kłamstwa. Czyż nie na tym polega dyplomacja, aby nie ukazywać prawdziwych zamiarów? Nie w tym tkwiło sedno problemu Dark. Wszystko psuło się u korzeni i choć roślina wciąż uśmiechała się swymi delikatnymi płatkami do słońca, to już była martwa przez zatrutą glebę. Trzeba jasno stwierdzić, że jednym z założeniem całego misternie uknutego spisku było przejrzenie Rosarium, który jakoby miał czyhać na zdobycie zaufania swej siostry, aby ją zranić. To był najsłabszy punkt całego planu. To właśnie była pięta achillesowa Dark. Wreszcie to była szansa na obronę dla Rosarium. Po pierwsze Agasharr nie chciał źle dla swojej siostry. Dowodem na to może być choćby fakt, że pomimo tylu okazji wciąż jej nie skrzywdził, a na dodatek przyjął wobec niej zupełnie inną taktykę niż to zwykle czyni. Oczywiście ona, ignorantka nie mogła wiedzieć jak brat się dla niej poświęcał! Za to dała się wciągnąć w grę, a co więcej pozwoliła sobie na chwilę słabości zakończoną tym co Dark nazywa porwaniem, a Tyk braterską troską. Oczywiście Dark niczym prawdziwe dziecko nie dostrzegła, że mógłby zostawić ją gdzieś tam na zimnych kamieniach, aby wciąż oczekiwała na peronie na pociąg, który nigdy nie nadjedzie. Nie było to jednak coś na co Rosarium zwracał by uwagę. Nawet można powiedzieć, że bawiła go ta swoista gra w starszego brata muszącego zajmować się niesforną siostrzyczką. Po drugie chęć zdemaskowania Rosarium sprawia, że Dark może realizować swój plan nawet do końca życia. Wszystko te korzenie! I chociaż wydaje się, że potęga umysłu róży rozkwita śmiejąc się ku słońcu, to tak naprawdę ten kwiat już jest martwy, bo nieposiadający korzeni tak gęstych i rozległych jak piękne i delikatne są jego płatki. Nie zapomnij, Moja droga Siostrzyczko, że założenia potrafią doprowadzić do ruiny najwspanialsze idee czy najkunsztowniej usnute plany. Na przykład taka wyprawa na Moskwę, gdzie miano się zaopatrzyć, a znaleziono tylko więcej głodu i śmierci. Inny przykład do intelektualizm etyczny naszego starego poczciwego Sokratesa, który choć sam powiedział, że nic nie wie to stwierdził, że wiedza o dobru już wystarczy do dobra. Ta jakże mądra i głęboka myśl miała jednak liche podstawy, zbyt liche, aby przekonać ludzi i przez to odrzucono tę genialną myśl dla relatywizmu. Nie wolno też zapomnieć o pięknych hasłach świata bez podziałów, równego i należącego do wszystkich, a nie do monarchów. Tyle, że jak wiemy z tych haseł wyrosło całkiem ładne drzewko porośnięte czaszkami zamiast liśćmi, a za kwiaty mające sierpy i młoty. Tak więc założenia muszą być starannie wybrane i dopasowane, bo i panteon - świątynia wszystkich bogów - nie stanie na papierowych fundamentach. Biedna zatem nasza kochana Darkiś! Białowłosy przyglądał się swej siostrze uważnie. Na przykład wtedy, gdy ta usiadła i znów mówiła o porwaniu. Tak właściwie to można uznać, że ją porwał, lecz w szczytnym celu i mając na względzie swoje dobro. Czyżby się udało? Chyba tak! Jednak nie można tego tak łatwo ocenić. Zbyt wcześnie. Może jak małe dziecko, Dark zapomniała o swym gniewie, zmęczona płaczem. Tylko, że ona nie płakała, jednak może co innego ją wyczerpało? Choćby rzucanie ciastkami. Skończmy jednak z tymi kpinami, bo nie wypada! Z drugiej strony wiele można się spodziewać po kimś kto przerażającą przywódczynię organizacji traktuje jak malutką dziewczynkę. Tak, nie będzie jednak tak łatwo, trzeba ją sprawdzić, a ona daje takie urocze do tego okazje.
-Oczywiście Siostro, wielki nietakt jaki popełniłem nie podając twojej ulubionej herbaty nie może wpłynąć na nasze relacje. Tak więc rad jestem, że wciąż mnie kochasz. - Gdyby ktoś obserwował ich z boku powiedział by - On jest ślepy, głuchy, głupi, a może wszystko na raz? Z drugiej strony jak pięknie przekręcił treść słów Dark, przy tym całkowicie omijając ich treść i wybiórczo używającej tylko tego co może być przydatne do sprawdzenia reakcji swojej siostry. Na drugie zdanie odpowiedział wcale nie lepiej!
-Zatem postawione! Spacer nie może nas ominąć, a jest tak wiele miejsc wartych zobaczenia. Co więcej jestem pewien, że nie musisz obawiać się moich strażników. To prawda, wyglądają groźnie, lecz to ludzie honorowi i na pewno nie tkną mojego gościa, a tym bardziej mojej siostry, która przy tym jest taką uroczą dziewczynką.
Po tych słowach jego spojrzenie, przez chwile skupione na gładkiej tafli jeziorka herbaty stworzonego z filiżanki, skierowało się do Dark, a usta uformowały w jak najszczerszy uśmiech. Zresztą ostatnie słowa zawierały tylko jedno kłamstwo i nie jest to słowo urocza. Nie pasuje tylko dziewczynka, bowiem odpowiedniejszym określeniem byłaby tu kobieta. Dark zdecydowanie jest jednak urocza! Na swój sposób. Oczywiście ocena nie jest obiektywna i spora jej część składa się z braterskiej miłości.

Dark - 7 Lipiec 2012, 00:58

Na tym świecie istnieją dwa bardzo intersujące fenomeny - droga i cel. Jak powszechnie wiadomo idąc pewną drogą docieramy do jakiegoś mniej, lub bardziej określonego celu, a idąc ku celowi jesteśmy zmuszeni obrać jakąś, bardziej lub mniej przemyślaną drogę. To jeszcze nie jest tak odkrywcze, jednak jakby spojrzeć na to szerzej... Czy to nie zabawne, że jedną drogą można iść wędrując ku zupełnie innym celom? Co więcej, różnymi drogami można dojść do jednego celu. Rozwiązań zawsze jest miliony, a nie raz dwie osoby, które się spotkają w zabawny sposób wędrują podobnymi ścieżkami w inne miejsc i nawet sobie nie zdają z tego sprawy. Co więcej, nie raz idą w zupełnie innym kierunku, a nagle zmieniają zdanie i wędrują wspólnie, ponieważ ktoś drugi wydał im się ważniejszy niż dany cel. Lub na odwrót, mają wspólny cel, ale coś ich dzieli i ich drogi się rozmijają. Zapewne zastanawia Was dlaczego wspominam o tym teraz i co to się ma do Dark i Tyka. Wystarczy chwilę nad tym pomyśleć. Na początku Dark wybrała drogę zupełnie inną niż Tyk, aby się z nim rozminąć, ale to nie dało oczekiwanego efektu, wręcz przeciwnie, wszystko zaczęło jej się wymykać spod kontroli. Dlatego w końcu zdecydowała, że pójdzie tą samą drogą co brat, będzie robić wszystko, żeby pomyślał, że ona go kocha i tu łapu capu, niespodzianka i na końcu okaże się, że ona jednak zniknie z drogi i skręci w inną stronę aby dotrzeć do zupełnie innego celu niż jej brat, co się wiąrze z zupełnie innym efektem końcowym ich wszystkich rozmów. Madeline nie przewidziała jednak jednej rzeczy, tego, że mogłaby zmienić cel byleby tylko dłużej móc podróżować z kimś ważnym, gdzie w tym przypadku takową osobą byłby Tyk. I może pragnęła udowodnić coś bratu, ale nie wiedziała jeszcze, że wszystko może przez to zmienić cały swój obrót i odmienić ją samą, wraz z obraną drogą i celem, o których już tyle było powiedziane.
Wbrew wszelkim rozmyślaniom Agasharra, panienka Cień tak na prawdę pamiętała o tym, że Brat uratował ją od krwiożerczych bestii (które swoją drogą nie istniały) i to był właśnie problem, chyba największy dla panienki Wind. Ona nie chciała aby Tyk ją ratował, nie chciała kiedykolwiek czuć wdzięczności wobec niego. To sprawiało, że dziewczyna miała podwójny kłopot, bo nie chciała by ten ją polubił, a dodatkowo wyglądało na to, że zaczyna go lubić.
Usiadła sącząc herbatę w spokoju, myśląc, że plan zaczyna się idealnie wdrażać w życie, gdy nagle usłyszała coś co ją trochę zdenerwowało. Nie zareagowała jednak w agresywny sposób, ani tym bardziej nie wykazała rzaqdnych emocji. Miast tego, tłumiąc odczucia spiła trochę herbaty i odstawiła jeszcze do połowy pełną filiżankę na blat stołu, tak na chwilę. Nie odpowiedziała na pierwszą z zaczepek.
Trzymała się dobrze dopóki nie usłyszała określenia "urocza dziewczynka. W tym momencie, wiele nie myśląc, zamachnęła się ręką, aby go uderzyć, jednak miast tego, zatrzymała dłoń w powietrzu i uśmiechnęła się lekko. Usiadła bliżej brata i się w niego wtuliła, tak aby wyglądało, że od początku chciała go przytulić a nie uderzyć. Wbiła twarz w jego klatę i wymruczała ciche.
- Ja Cię nie lubię, nie chcę Cię znać, ale... nie zostawiaj mnie samej.
Jej oczęta zaczęły się szklić. Chyba trochę za bardzo wczuła się w rolę? A raczej wczuwać się nie musiała. Sennej Maniaczce wydawało sie, że nadal gra, kłamie i oszukuje, ale jakby dopuściła do siebie prawdziwe odczucia zrozumiałaby, że to była jedna z najszczerszych wypowiedzi w jej długim, ponad tysiącletnim życiu.

Tyk - 7 Lipiec 2012, 18:06

Świat ten, jak i zapewne każdy inny, pełen jest najróżniejszych dziwów. Tak właściwie to dlaczego niektórzy ludzie giną w młodym wieku, bądź nawet starczym po życiu pełnym cierpień, a innych czeka droga od najlichszego pospólstwa, aż do władzy nad potężnym imperium. Na przykład Dark, czy też Tyk. Kto w czasach ich młodości mógł przewidzieć, że staną się najbardziej specyficznym, a do tego najpotężniejszym rodzeństwem jakie znaleźć można we wszystkich trzech światach. Ich specyfika wynikała z tego, że dwie zupełnie różne drogi, o których wspominałaś droga siostrzyczko, przecięły się w najmniej oczekiwanym momencie i to w sposób nieoczekiwany. Czy bowiem Dark mogła przewidzieć, że gdy już jej znienawidzony brat dowie się o jej istnieniu, to ta będzie się do niego przytulać, nawet w ramach gry aktorskiej? Z drugiej strony czy Rosarium mógł wiedzieć, że posiada tak uroczą siostrę i będzie można ją wykorzystać jako wyśmienitą przytulankę, a do tego będzie to osoba, z którą spokojnie można planować podbój świata? No właśnie! Te niespodzianki sprawiają, że pierwotne ciele mogą się zmienić, czy raczej można do nich dążyć zupełnie innymi środkami. Nie można bowiem zaprzeczyć, że pomimo oczywistego zniszczenia światopoglądy Darku, działania Tyka mogły przynieść Róży duże korzyści. O plusach takiego obrotu spraw dla Rosarium nie trzeba nawet mówić po raz drugi. Oczywiście na razie jedno i drugie grało, próbując uzyskać przewagę. Tyk przez traktowanie siostry, jakby była małą dziewczynką, a Dark udawaniem miłości, której nie tyle nie ma, co nie jest dopuszczana do świadomości. Niestety Agasharr nie był socjalizmem, aby z jego drogi wysiadać w połowie, bo zresztą jak to sobie Dark wyobrażała? Ktoś tak uparty nie dałby jej odejść bez słowa, a świat jest za mały dla tak wielkich ludzi i nie sposób się w nim ukryć. Warto zatem polecić inne wyjście, a mianowicie wspólne działanie, które będzie połączeniem imperium nad wojskiem Tyka oraz wpływów Stowarzyszenia. Celem będzie ostateczny tryumf, wspanialszy niż jakikolwiek wystawiony choćby przez rzymskich cesarzy. Może podczas jazdy w czterokonnym rydwanie Rosarium nie zanudzi swej siostry na śmierć zamiłowaniem do historii? Mniejsza o to! Poza tym jednym, Tyk i Dark mają ze sobą wiele wspólnego, choćby fakt, że najchętniej spaliliby każdego kto się im gotów sprzeciwić, a takich osób nie mało. Dziwne jednak, że bardzo często ludzie tacy nie są niczym więcej niż krzykaczami z obskurnej karczmy, potrafiącymi nie więcej jak tylko krytykować wszystko wokół i samemu uważać się za idealnych, a tak naprawdę popełniających proste błędy logiczne i niezdolnych do założenia schroniska dla mrówek, a już tym bardziej do rządzenia tyloma ludźmi co ta dwójka. To prawda, ambicje trzeba mieć, lecz należy być również świadomym układu sił, bo nawet do Alezji, czy Samosierr trzeba mieć odpowiednie cechy, a wymaga dzielność, kunszt wojskowy, w tym dobre wymusztrowanie, nie cechują raczej nędznych spiskowców czy hordy zombie. Nie byli by wstanie zadziwić Rosarium, a Dark to uczyniła! Sprawiła, że sam nie był pewien, czy jego siostrzyczka gra, czy jest całkiem szczera. Początkowo sprawa była jasna. Starała się nie reagować na traktowanie jej jak dziecko, nawet jej to dobrze wychodziło, lecz ostatecznie ręka jej zbyt mocno drgnęła i już miała ugodzić Agasharra, gdy stało się coś niespodziewanego, a mianowicie Tyk został przytulony. Przygotował się już do złapania ręki swojej siostry, przed, czy też po uderzeniu. Wiedziałby jak należy ją wtedy potraktować, lecz teraz.... tak, nie spodziewał się tego, lecz szybko docenił. Najwięcej do myślenia dały jednak słowa wypowiedziane później. Początkowe, niemal typowe dla Dark, zapewnienia o nienawiści, którą darzy swego brata, lecz później jakby zmiana, lecz czy szczera? To właśnie był największy dylemat Tyka, a do tego nie miał zbyt wiele czasu na zastanawianie się. Toteż nim jeszcze zdążył zając w tej sprawie stanowisko, jego dłonie już delikatnie objęły siostrę, jedna oparta została na plecach, a druga szybko powędrowała ku włosom. Na razie jednak nie zbliżyła się na tyle, by Dark mogła poczuć dotyk brata na głowie. Drugie słowa, były tak podobne do tego co Róża mówiła w chwili gniewu na peronie, a tamto było niezaprzeczalnie prawdziwe. Poza tym, czy ktoś mogący każdego zabić za złe spojrzenie potrafi tak dobrze symulować płacz? Dobrze, gdyż właściwie go nie było. Dopiero gdy po chwili Rosarium uniósł nieco twarz swojej siostry, tak żeby móc spojrzeć jej w oczy, zobaczył w nich zmianę. Wciąż jednak nie wiedział czy jego siostra jest szczera, Darkiś zemściła się siejąc w Tyku niepewność, która na szczęście pozostała tajemnicą dla jego siostry. Gdyby tylko Dark potrafiła nie przyzwyczaić się do Tyka to wyśmienicie by go oszukała, gdyż ten jeszcze nie wiedział co o całej sprawie, a już jakby mimowolnie, wiedziony urokiem chwili odpowiedział swojej siostrze:
-Siostrzyczko, nie musisz się obawiać, że Cię zostawię.
Tylko tyle, dłoń w końcu zbliżyła się, o te brakujące centymetry, do głowy Dark i Rosarium delikatnie pogłaskał po główce winną setce morderstw i trzem rzeziom. Po tych słowach Rosarium poczuł się jakoś raźniej. W końcu, jakie ma znaczenie na ile jego siostra jest szczera? Poza tym, czemu miałby jej nie ufać? Może w końcu zrozumiała, że Tyk nie jest jej wrogiem, a próba uderzenia była tylko chwilowym zapomnieniem? Tak, przecież to jego Siostra i nawet jeśli go nienawidzi, to nie trzeba doszukiwać się u niej spisków jak w wypadku arystokracji. Trzeba bowiem pamiętać, że ta dwójka obraca się w kręgach, gdzie nie bez powodu za najmniejszy sprzeciw czeka gilotyna. Ludzie tylko czekają by wbić komuś nóż w plecy, czy jeszcze lepiej, w brzuch. Ile to czeka Brutusów, którzy za łaskę odpłacą spiskiem, a za uśmiech - ostrzem. Tak więc nie można się dziwić, że Tyk nie zaufał od początku swojej siostrze, która zresztą sama myślała, że gra, a z drugiej strony głupcem jest kto skrytykuje Dark za jej nieufność wobec brata. Trzeba bowiem wiedzieć, że na zaufanie, czy tym bardziej na miłość trzeba zapracować, a to nie jest gra, gdzie można zrobić zapis. Co więcej w wypadku niepowodzenia poziom trudności wzrasta. Z drugiej strony cała trudność znika, przy zgranych duszach, a czy nie takimi są dusze Rosarium i Dark? Kto inny mógłby stworzyć sadystyczne rodzeństwo palące wszystko, jak nie ta dwójka? Rosarium jednak nie skończył na tym, a dodał jeszcze coś od siebie, tym razem już pewniej i uprzednio dotknąwszy ustami włosów swojej siostry.
-Będziesz mogła przyjść tu kiedy zechcesz i zawsze znajdziesz schronienie w tych komnatach. Teraz jednak chciałbym pokazać Ci cały dom, bo po przebudowanie nie byłaś tu jeszcze. Przy okazji chętnie posłuchałbym o tym jak żyjesz, oczywiście tylko jeśli zechcesz mi o tym opowiedzieć.
Dopiero po tych słowach uśmiechnął się delikatnie do swej siostry i zsunął dłoń z włosów, na plecy, jednocześnie drugą cofając tak, że teraz znajdowała się lekko z boku wewnętrzną stroną ku górze, akurat żeby ją chwycić. Był to wyraźny sygnał do spaceru, który przecież rodzeństwo postanowiło... stop, Rosarium postanowił, odbyć. Sama dłoń nie była jednak jedynym gestem, doszły do tego jeszcze słowa.
-Czy zatem dostąpię zaszczytu oprowadzenia Cię po moim domu?

Dark - 10 Lipiec 2012, 12:25

Nie wiem jak to z Tykiem dokładnie jest, ale że Darkiś dojdzie tak daleko nie spodziewał się nikt w czasach jej młodości. Wszyscy się jej bali, wiedzieli, że nie będzie ona zbyt dobrą osobą w przyszłości, ale nikt nie spodziewałby się, że chęć zemsty sprawi, że będzie przywódczynią najsilniejszej chyba organizacji w Krainie Luster. Tym bardziej nie przyszło nikomu do głowy, że będzie miała takie wpływy i z dość biednej i samotnej dziewczyny dobije swoim statusem na poziom Arystokracji, albo i jeszcze wyżej, w końcu większość arystokratów drżała przed Darkiś-despotką. Mówię, że większość, bo jej brat, na którym dwadzieścia lat planowała się zemścić nie zląkł się jej nawet na chwilę Madeline wciąż zastanawiała się, czy Agasharr jest bardziej odważny od reszty arystokracji, czy po prostu głupszy i nie zdaje sobie sprawy z tego, że wojowanie z Senną Maniaczką i Czarną Różą w jednym nie należy do rzeczy przyjemnych. A może był po prostu naiwny i liczyła na to, że siostra go nagle polubi albo już lubi, choć mówi, że nienawidzi? A może to właśnie panienka Wind była naiwna mając nadzieję, na to że chłopak załamie się słysząc, że nie jest synem arystokraty i że jego matka przespała się z plebsem?
Prawda była taka, że Dark zaślepiona nienawiścią i chęcią zemsty, bo brat żył sobie w luksusach, a ona cierpiał żyjąc bez matki i ojca, który choć by ł ostatnią świnią to jednak był jej ojcem, nie zauważyła możliwości jakie się przed nią otworzyły, w momencie kiedy brat zaczął się starać, żeby ona go polubiła. Przecież skoro był miły, to nawet jeśli udawał przyjazne nastawienie, to dopóki udawał mogła go prosić o braterskie przysługi, a także wykorzystywać go jako obronę przed wszystkimi złymi stworami, które ją atakują Co z tego, że te stwory nie istniały? Dla Madeline były wszędzie.
Wbrew pozorom, dziewczyna musiała się czuć dość bezpiecznie w obecności brata. Dlaczego tak uważam? Ponieważ od momentu kiedy się obudziła nie usłyszała żadnego głosu prócz tego Tykowego i jej własnego burczenia w brzuchu.
Dark podejrzewała, że zadziwi trochę panicza Rosarium i że spowoduje w jego głowie obroty milionów trybików, które wręcz było głośno słychać kiedy ona przytuliła brata. Nie spodziewała się jednak, że da mu aż tak wielkie powody do przemyśleń. Liczyła bardziej na jego naiwną wiarę w to, że siostra może go polubić, a wręcz powinna skoro są rodzeństwem. Nie miała pojęcia jak zareaguje, wiedziała jedynie, że da mu do myślenia i że jakoś to później da radę poprowadzić tak, żeby brat uwierzył jej bezgranicznie. Jakoś trzeba było zacząć swoją, jak się jej zdawało, grę aktorską, aby móc ją poprowadzić dalej. Lata w oszustwach pomagały jej wzywać łzy kiedy zechce i śmiać się/ uśmiechać kiedy nie ma na to ochoty. Jednak tym razem sama nie wiedziała czy mając łzy w oczach bardziej to gra, czy bardziej naprawdę ma ochotę przytulić się do brata i płakać godzinami, żeby ktoś ją w końcu pocieszył. Podświadomie całe życie czekała aż ktoś powie: Już dość Dość zrobiłaś aby odegrać się za życie matki. Dość lat żyłaś w samotności. Już wystarczy tego wszystkiego. Weź się w garść, chodź, pójdziemy na spacer, porozmawiamy, powiesz co czujesz i dalej wszystko będzie dobrze. Tak, chciała o usłyszeć, choć sama sobie nie zdawała z tego sprawy. Wydawało jej się, że całe życie musi być zła, zamknięta na innych, samotna i nie czująca niczego do nikogo Że wtedy dopiero będzie szczęśliwa. I tak właśnie żyła i zapewne żyć dalej będzie w nieświadomości. Nie mając nikogo bliskiego Chyba, że otworzy swe serce przed kimś Na przykład przed bratem, którego chciałaby nienawidzić, a tak naprawdę odczuła jakąś sympatię wobec niego. Tak naprawdę pamiętała co się wydarzyło zanim zasnęła na stacji i to nie dawało jej spokoju Pierwszy raz od dawna płakała, a przy kimś, tak, że ktoś to widział to chyba dopiero drugi raz w swym długim życiu. Dlaczego musiała rozpłakać się przed nim? Dlaczego musiał ją przytulić? Gdyby nie to wszystko łatwiej by było jej jego nie lubić, ale nie dało się tak, bo niby jak miała tego dokonać? Wmówić sobie, że nic nie pamięta? Tak, niby nie raz i nie dwa tak robiła, udawała, że nic się nie stało, ale teraz tak nie potrafiła. W jej głowie kłębiło się bez przerwy jedno pytanie: Dlaczego?
Poczuła jak dłonie Arystokraty delikatnie ją obejmują jeszcze bardziej zachciało jej się płakać. Wciąż nie wiedziała, czy aż tak wczuła się w rolę, czy może jednak W tym momencie Tyk przyjrzał się jej oczom, a ona szybko spuściła głowę, aby nie mógł się im dłużej przyjrzeć. Bo co jak znowu się rozpłacze, a on to zobaczy? Co wtedy?
I wtem usłyszała jego słowa, które brzmiały w jej uszach niczym odbijające się o ściany miliony razy echo. Na sam początek całe zdanie, później wyrwane nie musisz się obawiać, że Cię zostawię. Na sam koniec tylko cztery słowa, które powtórzyła po swojemu, jakby trochę zamyślona.
-Nie muszę się obawiać
Nie dodała nic więcej, poczuła jak chłopak gładzi ją po głowie, teraz naprawdę miała wrażenie, że jest małym dzieckiem i że jest bezpieczna. Siedziała tak zamyślona, nawet nie zwróciła z tego wszystkiego uwagi na pocałunek w czubek głowy. Z zamyślenia wyrwały ją dopiero słowa brata. Myślała chwilę, po czym odsunęła się kawałek do niego i się uśmiechnęła delikatnie. Co mi szkodzi poznać terytorium wroga. pomyślała jakby zupełnie zapomniała o swoich wcześniejszych rozmyślaniach.
- Dobrze, chodźmy.
Powiedziała podnosząc się z miejsca. Nie wyglądała na bardzo rozentuzjazmowaną. To była dalsza część gry, niech myśli, że go polubiła, ale nie chce się przyznać. Tym razem brak entuzjazmu wyglądał na grany. Był to specjalny zabieg przynajmniej w głowie Sennej Maniaczki.

Tyk - 10 Lipiec 2012, 13:34

Prawdą jest, że ogromna część arystokracji mogłaby robić za służbę dla Dark. Z drugiej strony Tyk jest tutaj wyjątkiem. Nawet nie ze względu na szerokie armie i imperium, które dzierży dożywotnio. Bardziej znaczący był fakt, ze on w przeciwieństwie do innych, nie bał się rozmawiać z Czarną Różą. Najważniejsze jest jednak, że poznał i jej drugą stronę, te skrywaną głęboko w umyśle, aby tylko nikt nie dojrzał, że przecież ta despotka też ma uczucia i jest nawet urocza. Oczywiście tę cechę miał okazję dostrzec tylko Rosarium, no może jeszcze dwie czy trzy inne osoby, na przykład jej matka. Natomiast co do ich wspólnego ojca to się Dark myli! Tamten był tylko jakimś uzurpatorem, a tak naprawdę ta dwójka pochodzi od samych bogów, tak? (Trzeba w końcu zacząć sianie propagandy i kultu dwóch jednostek już teraz! Nie warto czekać aż zdobędziemy władze nad światem, wtedy nas będą ciągle o wszystko oskarżać.) Wracając jednak do samej Dark, która przeceniała swoje siły. Fakt, miała ogromne wpływy, lecz nie oznacza, to że posiadane przez Agasharra możliwości były mniejsze, a może nawet w pewnych aspektach większe. Ta wojna byłaby więc niezwykle brutalna, krwawa i może wyszłaby jakowaś pierwsza wojna lustrzana? Czy ma jednak ona sens, gdy można się sprzymierzyć i to sojuszem trwalszym bo opartym na przyjaźni jakim darzy się rodzeństwo, a nie wspólnym wrogiem. Sytuacje między tą dwójką można porównać do prawdziwej przyjaźni USA i ZSRR, niestety jednak tamci się rzucili na siebie gdy tylko wspólny wróg zniknął. W tym wypadku po początkowych sporach przyjdzie czas na wieczysty sojusz. Na razie rodzeństwo musi ustalić kilka istotnych elementów ich traktatu. Czy przyjmą Darkisiową koncepcje małego rodzeństwa, w której wszystko opiera się na grze aktorskiej i wiecznym udawaniu dla korzyści, czy może raczej na podium wkroczy koncepcja Tyk - Wielkiego Rodzeństwa, w której więź będzie szczera. Oczywiście, na razie Dark twierdziła, że nienawidzi swojego brata, lecz pomimo zamieszania wywołanego wtuleniem się w Rosarium to Róża miała więcej powodów do przemyśleń. Jeśli Agasharr był na grząskim gruncie, to Dark stąpała co najmniej po bagnie. Dodając do tego jeszcze wymyślonych przeciwników, bagno zmieniało się w prawdziwy ocean nieścisłości. Natomiast Tyk wciąż nie otrzymał podziękowania za brawurowe uratowanie Dark tuż sprzed nosa tych potworów, bo przecież tu ich nie słychać, a więc zabrał siostrę w bezpieczne miejsce. Jak na ironię między tymi stworami, a spojrzeniem Dark na swego brata było pewne podobieństwo. W obu wypadkach zło w oczach Róży czaiło się wszędzie, tylko czekało by zadać cios zza rogu, a w rzeczywistości było niebytem, choć ponoć niebytu nie ma. Paradoksem jest również, że za pomocą swej mocy Rosarium mógłby wyleczyć Dark, albo przynajmniej częściowo odsunąć groźbę niespodziewanych ataków, lecz on by na to nie wpadł nawet po stu latach rozważań. Kto normalny używa mocy do mieszania ludziom w głowach, aby te głowy naprawić? To tak jakby mieczem można było goić rany. W pewnym sensie jest to jednak wina tego, że białowłosy rzadko musi pomagać ludziom w sposób inny niż oferowanie pieniędzy bądź ochrony. To samo sprawia, że nie był zdolny uwierzyć swojej siostrze, a szczególnie jej. Nie zapominajmy, że jasno wyraziła swoją niechęć, a nawet gdy się do niego przytuliła to stwierdziła, że go nie lubi. Zatem łatwo wyciągnąć wniosek po części prawdziwy, lecz jakże krzywdzący dla Dark. Rosarium uznał bowiem, że siostra nie darzy go szczególną sympatią, a nawet nie jest jeszcze w stanie odrzucić dawnych niechęci, lecz uznała, że nie ma sensu walczyć i bycie "względnie" miłą dla brata nie jest takie złe. Na nieszczęście wykluczało to jednak całkowite zaufanie, którego Róża tak pragnęła (czy może po prostu przesadzam). Zresztą aż nadto wyraźne było, że Dark potrzebowała wsparcia w swoich rządach. Jeszcze gdyby miała tłum błaznów chwalących każde jej kichnięcie, lecz zapewne nie posiadała takiej świty bo zbytnio kojarzyłaby się jej ze znienawidzoną arystokracją. Trudno jednak zaprzeczyć OGROMNIE trafnemu stwierdzeniu, że Dark w tej krótkiej chwili naprawdę była taką małą dziewczynką, która przestraszona przybiegła do brata, a ten zapewnił ją, że nic jej nie grozi. Zabawne, że znów mowa o terytorium wroga. Tak, jakby oni kiedykolwiek byli dla siebie prawdziwymi wrogami. Trzeba bowiem rozróżnić nienawiść, a wrogość. Dark żywiła do niego negatywne uczucia, może nawet silniejsze niż do kogokolwiek, lecz czy kiedykolwiek chciała jego śmierci, czy porażki? Brat był jej zbyt potrzebny! Początkowo po to żeby móc go nienawidzić i gdy natrafi się okazja wyżyć się na nim za nieudane dzieciństwo, a teraz jak podpora, bez której nie utrzymałyby się mury pięknych gotyckich kościołów. W pewnym sensie Darkiś przypominała taką właśnie gotycką katedrę. Niezaprzeczalnie piękną i majestatyczną, a przy tym zbyt ogromną by mógł ją pojąć zwykły człowiek. Na szczęście jednak Rosarium nigdy nie był zwykły, a już na pewno nie względem siostry, która choć nie była wstanie powiedzieć mu prawdy, to próbowała, zamiast zapomnieć i zostawić sprawę jako jedną z wielu teorii spiskowych. Nie mogła jednak zapomnieć, tak jak teraz nie było jej dane wyrzucić z pamięci tego, że przed bratem się otworzyła, a brat wciąż był dla niej miły. Niestety nie odebrał jej braku entuzjazmu tak jak powinien. Oczywiście, była to gra, to było aż zbyt oczywiste. Właściwie może i uznałby, że to jest oznaka ukrywania tego, że lubi Rosarium, lecz niestety jego umysł podążył zupełnie innymi torami. Obrawszy sobie cel skrajnie różny, nie mógł dojść do tych samych wyników. Tak więc uznał, że jego Siostrzyczka nie chciała opuszczać pokoju, który tak bardzo się jej spodobał, lecz jednocześnie chciała wyjść na spacer. Ten tragizm wyborów doprowadził do braku entuzjazmu. Na razie białowłosy jednak wstał. Dość szybko. Bez zbędnego ociągania się. Był stary, ale nie zdziadziały! Uśmiechnął się delikatnie do Siostry, po czym podał jej rękę, zapraszając na spacer. Równocześnie jednak postanowił jeszcze coś powiedzieć i były to słowa jakby wyrwane całkowicie z kontekstu, rozpoczynające całkiem nowy wątek tej opowieści.
-Siostrzyczko, jak podobają Ci się komnaty, które kazałem specjalnie dla Ciebie przygotować, gdy tylko usłyszałem o naszym pokrewieństwie?
Tak, on kłamał! Komnaty miały zupełnie inny cel, a tylko dlatego, żeby nie narażać Dark na nieprzyjemności, przewidując już jak potoczy się rozmowa oraz wiedząc w jakim jego siostra jest stanie, postanowił zanieść ją właśnie tam. Nie zmienia to faktu, że jak wcześniej postanowił miejsce, w którym będzie bezprawnie przetrzymywana (choć zgodnie z prawem uratowana) zostanie jej stałym pokojem.

Dark - 12 Lipiec 2012, 10:42

Cały tragizm Dark polegał właśnie na tej różnicy między Tykiem a resztą Arystokracji. Od zawsze imponował jej fakt, że ktoś podejdzie do niej i zacznie rozmowę mimo, że wie o tym, że rozmawia z samą Czarną Różą. Może i przez to nazywała Tyka dziwakiem, ale rzadko trafia jej się to, że kto podchodzi do niej jak do normalnego człowieka, z uczuciami i w ogóle osoby, z którą można w jakiś tam sposób spędzić wspólnie czas.Ogólnie rzadko natrafia na osoby, które się jej nie boją i próbują z nią jako tako dyskutować i przedstawiać jej swoje racje. Mało kiedy trafiała na opór. Dopiero ostatnimi czasy coś zaczęło się zmieniać. Poznała Tsukichiego i Blaise'a i była pewna, że rzaden z nich nie słucha jej tylko i wyłącznie dlatego, że się jej boi. Wręcz możnaby powiedzieć, że żaden z nich się jej ani trochę nie bał. Blaise sam poprosił ją o możliwość bycia jej sługą, bo się w niej podkochiwał, a Tsuki... on przecież nie miał uczuć, więc jak niby miał się jej bać? Po prostu jej służyli, oboje i wyglądało na to, że słuchaką tylko jej. Później poznała osobiście Lokiego, ten to jej zaimponował! On miał gdzieś to kim ona jest, po prostu w najlepsze sobie dyskutowali i to była jej najpiękniejsza odskocznia w życiu od paru dobrych stuleci. Teraz pojawił się Tyk i ignoruje zupełnie to co ona mówi. Z jednej strony okropnie ją to drażniło, z drugiej zaś była szczęśliwa... że ma się z kim posprzeczać, ma co robić i nie podporządkuje go sobie tak łatwo. Czy to nie wspaniałe?
Owszem, Madeline nie podziękowała jeszcze bratu za ratunek i raczej nigdy nie podziękuje. Mimo tego chaosu, który chłopak właśnie urządził w głowie siostry, tego, że ją powoli przekonuje do siebie... przekonanie jej do używania "magicznych słów", które jeszcze nie przebrnęły przez jej gardło, prócz pamiętnego "przepraszam" po ataku na Blaise'a, było wręcz nie do osiągnięcia! I jeśli komukolwiek się wydaje, że uda mu się wpłynąć na to brzydkie przyzwyczajenie u dziewczyny, to może się poważnie przeliczyć... nawet jeśli spróbuje sam Darkisiowy Braciszek.
Największy problem Dark na tę chwilę powinien polegać na tym, że brat jest dość blisko prawdy, ale jednocześnie tak daleko. Nie zdawała sobie sprawy, z tego, że własnie w swojej głowie Rosarim stwierdził, ze jego siostrzyczka jest tak uległa, że stwierdziła, że bycie względnie miłą nie jest takie złe. Na nieszczęście, a może i szczęście, nie była w stanie czytać arystokratom w głowach, bo tak by chociaż mogła się dowiedzieć co on tam sobie myśli, choć to na pewno by jej nie zadowoliło, a tak może sobie żyć w błogiej nieświadomości.
Dziewczyna nie chwyciła ręki brata, kiedy ten jej podał swoją. Miast tego rozglądając się udawała, ze tego nie widzi, przyglądała się dopiero komnacie, w której była już tyle czasu. Teraz zaczęło jej się tutaj dopiero podobać. Stwierdziła, że miejsce to jest niczego sobie i skoro już postanowiła wykorzystać brata, to czemu by nie wykorzystać tego miejsca jako ukrycia i azylu przed nachalnymi ludźmi i innymi stworami? Zaczęła się zastanawiać, czy latwo tu trafić. Z rozmyślań wyrwało ją pytanie Tyka. Westchnęła ciężko i spojrzała na niego.
- Wątpię aby to było zbudowane specjalnie dla mnie, kto zdążyłby wybudować coś takiego w kilka dni?
Po chwili sobie przypomniała ile Agasharr ma ludzi i majątku i pokręciła głową. Byłby w stanie, ale nadal wątpiła w to, że taki był cel tego miejsca. Aby nie wypytywał ją dalej o to szybko zmieniła temat, nie odchodząc zbytnio od podstawowego, jakby udzieliła odpowiedzi i zadała swoje. Nie chciała się przyznawać, że miejsce przypadło jej do gustu.
- Trudno tutaj trafić?
Spytała z lekkim zamyśleniem w głosie przyglądając się detalom na ścianach. Teraz dopiero zwróciła się w stronę brata z lekkim uśmiechem na twarzy, który ciężko było nazwać dokładnie. Graniczyło to jakoś mięczy wredosctwem, a sympatycznym uśmieszkiem.
- To jak, idziemy? Już się nie mogę doczekać aż zobaczę resztę domu.

Tyk - 12 Lipiec 2012, 13:05

Tyk jednak nie był tak głupi, aby próbować na Dark wymusić słowa takie jak przepraszam, czy dziękuje. Wiedział, że skoro jest jego siostrą, to zapewne i upartością mu dorównuje, a po co psuć braterskie relacje dla czegoś co wszakże już ma. Jak bowiem słusznie ktoś zauważył, jakiś mądry człowiek, to Rosarium ignoruje większość wypowiedzi swojej siostry. Można nawet rzec, ze słyszy tylko to co chce słyszeć, a tego czego mu brakuje sam sobie dopowiada. Tak na przykład za każdym razem gdy Dark mówi "Porwałeś mnie", jej brat słyszy "Dziękuje, że mnie uratowałeś". Zresztą nie można też od biednej Róży zbyt wiele wymagać, w końcu musi się przyzwyczaić do nowej roli, w jakiej nie była od kilku wieków. Zupełnie nowa rola, w której to Rosarium był tym ważniejszym, choć ze względu na status młodszej siostrzyczki, Dark miała ogromną swobodę. Mogła nawet liczyć na drobne przysługi, lecz nie mogła wydawać rozkazów. Paradoksalnie ta wielka wada może być dla despotki ciekawą przygodą, tym bardziej, że jej brat nie ma zamiaru jej narażać czy poniżać (publicznie).
Natomiast sporo racji jest w tym, że Dark i Tyk chociaż krążą blisko ich prawdziwego celu i wspólnego drogi, która doprowadzi ich do nowego Rzymu, skąd rządzić będą imperium większym od tego, które kiedykolwiek zostało stworzone. Nie od razu jednak wieczne miasto powstało z siedmiu wzgórz, tak jak i relacje pomiędzy tą dwójką nie od razu będą typowe dla wiernych sobie sojuszników. Wszystko jednak wskazuje na to, że znajomość z bratem ma dla Dark same plusy. Zaczynając od tego, że ma kogo nienawidzić, a kończąc na przytulnym schronieniu przed wszystkimi problemami. Co ma jednak z tego Rosarium? Pomimo, że w tym rodzeństwie to on wydaje się być starszy, a więc ważniejszy, to tak naprawdę nie wynosi żadnych korzyści z opieki nad siostrą. Oczywiście, pomoc SCR będzie celem wartym uwagi, lecz białowłosy sam posiada siły na tyle duże, aby pokonać każdego z potencjalnych przeciwników. Można jednak doszukać się korzyści w sferze znacznie lżejszej, a więc po prostu towarzystwo ciekawej osoby, która pomimo sławy, była raczej dobrą osobą. (Przynajmniej dobrą dla Tyka.) Poza zyskami i egoistycznym spojrzeniem na świat jest jeszcze altruistyczna miłość do siostry, która nakazuje Rosarium zająć się Dark niezależnie od tego jak zła by była i jak trudne by to było. Jak na razie jednak trudów nie można się zbytnio doszukiwać, a cała ta opieka była nawet przyjemna. Przez nią Agasharr nie mógł jednak wyrzucić z głowy obrazu Dark jako małej dziewczynki. Z drugiej strony, chociaż Róża o tym nie wiedziała, te spojrzenie dawało jej znaczne bonusy, bowiem o wiele więcej można było jej wybaczyć i na wiele więcej pozwolić. Mimo to gdy Dark zaczęła się rozglądać zamiast podać rękę Tykowi i wraz z nim wyruszyć na spacer to białowłosy zrobił coś nietypowego, a mianowicie to jego dłoń przyszła do Madeline i ułożyła się na jej głowie. Na tym jednak nie koniec samowolki Rosarium, gdyż już po sekundzie, a nawet mniej, poczochrał swoją siostrę po głowie. Oczywiście nie z przesadą, aby nie zniszczyć jej za bardzo włosów, tylko troszeczkę. Po czym cofnął dłoń i zrobił kierunek w stronę wyjścia. Na pytanie o budowę tego miejsca miał odpowiedzieć. Już nawet otworzył usta, lecz padło kolejne, które bardziej zajęło jego uwagę. Trudno tutaj trafić? To znaczy gdzie? Jeśli chodzi o samą posiadłość Rosarium to trafienie do niej było banalne. W końcu kto przeoczy tak ogromny kompleks? Trzeba by być ślepcem, bowiem trudniej przeoczyć wyspę na morzu niż posiadłość na herbacianych łąkach, na które trafić bardzo łatwo. Zapewne chodziło więc o prywatne komnaty Dark, a na to były dwie odpowiedzi.
-Siostrzyczko, nie musisz się obawiać o zgubienie, najkrótszą drogę zaraz ci pokaże, tę dłuższą poznasz może innym razem. Z drugiej strony prowadzi przez podziemia, a czy nie lepiej spacerować ogrodami niż tunelami?
Nawet uśmiech Dark wydał się Tykowi jedynie przyjazny. Tak, nie widział w niej nic wrednego, a przynajmniej nic ponad typową dzieciom wredność, która przybierała urocze formy. Spytała nawet czy idą dalej, a białowłosy nie mógł przecież udzielić innej odpowiedzi jak tylko potwierdzającej. Problem w tym, że stał już przy końcu salonu, a więc cały pokój od Dark. Dotarł tak daleko, gdy jego kochana siostrzyczka podziwiała miejsce, w którym zawsze może się ukryć. Przy okazji okazało się, że tam są schody, których wcześniej nie było. Tak, na pewno otworzył jakieś tajne przejście, bo jak inaczej nagle by się tam pojawiły? Nie wszedł jednak do góry, najpierw chciał, aby to Dark wyszła na zewnątrz. Całe wybiegnięcie było tylko po to, aby móc przygotować wejście, w czasie gdy siostra zajęta jest podziwianiem pokoju.
-Siostrzyczko, tędy proszę.
Pokazał jej dłonią na spiralne schody, z dość dużymi, a więc i wygodnymi stopniami. Po wyjściu z niewielkiego okrągłego budynku, gdzie znajdowało się wejście i posąg, można było ujrzeć ścieżkę otoczoną ze wszystkich stron przez drzewa, które krótką przerwę robiły na niewielki strumyk, który wesoło pluskał na kamieniach wypełniających jego brzeg. Rwący nurt płytkiej rzeczki przyjemnie szumiał, a nad nim rozciągnięty był nieduży drewniany most, dość ładny zresztą. Za nim dopiero można było znaleźć właściwy ogród. Już w tle widać było kawałek fontanny, a nieco dalej zielony labirynt. Słońce naprawdę ładnie świeciło, a na drzewach rozsiadło się niemało ptaków, które swoim śpiewem ustępowały jedynie orkiestrze dachowców. Słowem... lato w pełni!

Dark - 16 Lipiec 2012, 00:20

Dobrze, że Tyk zdawał sobie sprawę z tego, że najlepiej by było nie namawiać Darkiś do przepraszania go, czy też proszenia o cokolwiek, a tym bardziej do dziękowania za jego ratunek przed wyimaginowanymi, nie istniejącymi stworami. Swoją drogą, ciekawe kiedy braciszek zauważy, że panienka Wind jest chora psychicznie, to Ci dopiero piękna zagadka, niemalże nie do rozwiązania. Pewnie póki co będzie wciąż mówił, że Senna Maniaczka jest jak małe dziecko i dlatego bała się tamtego miejsca, bo powoli zaczynało się robić ciemno. Albo, że po prostu zaczęła płakać, bo już ją nóżki bolały i mówiła, że tym razem jej padną i będzie wykończona. Tak, zapewne można by sobie wmówić, że kiedy mówiła, Tym razem mnie dorwą. Miała na myśli bolejące nogi, które popsują jej... Matko, co ja wypisuję? Nic nie popsują, na pewno nie! No bo co by miały popsuć bolejące nogi?
Madeline i Agasharrowi może być ciężko się zrozumieć, ale na pewno kiedyś wpadną na ten moment, w którym będą choć przez chwilę nadawać na tej samej fali. Zapewne w momencie, kiedy Dark zapomni o tym, że miała braciszka unikać i wpadnie w wir rozmowy, w którym dowie się wielu ciekawych rzeczy i może nawet w chwili zapomnienia zdarzy się, że przyzna bratu rację, kto wie. Za to Rosarium usiałby jej wtedy nie dekoncentrować traktując ją jak dziecko i rozmawiać z nią, nie zmieniając tematu niepotrzebnie na jakiś mniej wygodny. Wtedy właśnie, kiedy oboje zatraciliby się w rozmowie, mogliby odkryć, że są rodzeństwem zdolnym zdziałać bardzo wiele, może wręcz więcej niż śniło im się w ich najszczerszych marzeniach. Ale owe rozważania zostawmy na później, bo jeśli się będę o tym zbytnio rozwodzi, zastanie nas świt przy Zuzowym pisaniu i Tykowym czytaniu posta.
Dziewczyna myślała, że gdy nie poda Arystokracie ręki, ten zostawi panienkę Cień w spokoju i pójdzie dalej, jednak zamiast tego poczuła rękę na swojej głowie i tym razem jej się to nie spodobała, bo była w mniejszym szoku niż chwilę wcześniej. Madeline nie lubiła gdy ktoś dotykał jej głowy, kiedy nie znała tej osoby bardzo dobrze i nie ufała jej choć trochę. Prawdę mówiąc, w życiu pozwalała na ten gest tylko matce i dawnej Czarnej Róży, a Agasharr położył dłoń na jej czuprynce już kilka razy. Nie była z tego zadowolona, dodatkowo pomierzwił trochę jej fryzurę, przez co wpatrywała się w niego chwilę z naburmuszoną minką i jakby nigdy nic rzekła:
- Nie lubię jak ktoś psuje mi fryzurę.
Prawdę mówiąc nie chodziło jej jedynie o włosy, a raczej prawie w ogóle o to. Ona po prostu nie chciała być głaskana. Poza tym, osobiście uważam, że Dark miała ku temu powód. Jak to kiedyś powiedział Zuzowy pan od Podstaw Psychiatrii, ludziom zazwyczaj przeszkadza jak ktoś obcy dotyka ich głowę, bo to wielkie wtargnięcie w ich sferę prywatną. Dlaczego? Ponieważ głowa i szyja to miejsca silnie erotyzujące, czy jak to się tam mówi. Każdy człowiek odczuwa dotyk w tych okolicach bardzo intensywnie. I oto cała tajemnica nie przepadania przez Dark za dotykaniem jej w głowę... chyba. Oraz tego, dlaczego ludzie lubią być dotykani w szyję, gdy są całowani... Choć to już raczej mało się tyczy tematu jaki jest poruszany. Dziewczyna jednak prędko postarała się zapomnieć o incydencie, aby na nowo się nie pokłócić, miast tego kontynuowała wcześniejszy temat.
- A osoby trzecie? Łatwo tu mogą trafić? Ktoś wie o istnieniu tych... komnat?
I wtem usłyszała słowa brata i ujrzała przed sobą schody. Była pewna, że wcześniej ich nie widziała, skąd one się wzięły? Uniosła jedną brew.
- Tajne przejście?
Mruknęła jakby nigdy nic, starając się ukryć swoje zainteresowanie tematem. Ona już nie wiedziała, kiedy udaje przed Rosarium, aby zdobyć jego zaufanie, a kiedy przed samą sobą, aby wmówić sobie, że wcale nie czuje jakiejkolwiek sympatii do swojego Brata. Już po chwili ruszyła i weszła na pierwszy schodek, po czym z zakłopotaniem cofnęła się i chichocząc przy tym nadzwyczaj uroczo jak na nią powiedziała:
- Ojoj, moje buty.
Szybko chwyciła kozaczki i naciągnęła je na stopy, po tym wzięła pod pachę płaszczyk przypominając sobie, że przecież jest zima, bo jest, prawda? Wtedy weszła po schodach, rozejrzała się wkoło. Ujrzała niedaleko strumyk i usłyszała szum rzeczki. Słońce świeciło tak, że Dark natychmiast ściągnęła szalik, który narzuciła na siebie w drodze po kamiennych schodach. Zaczęła intensywnie myśleć. Co się stało? Przecież przed snem była jeszcze na zaśnieżonym peronie. To na pewno była zima! Na sto, a może i nawet więcej procent, nim zabrał ją w objęcia Morfeusz, czuła przyjemne szczypanie policzków na mrozie. Skąd więc to słońce? I wtem przyszło jej do głowy coś co by wszystko wyjaśniało.
- Przetrzymywałeś mnie tu pół roku?
Spytała, takim tonem jakby to wręcz stwierdzała. Spojrzała na brata przerażona. Nie ulegało wątpliwością, spędziła tu dwie pory roku, w tym jesień, którą tak kochała! Westchnęła ciężko. Powiedz, że to nie prawda pomyślała z rozpaczą.

Tyk - 16 Lipiec 2012, 16:45

To wcale nie tak, że Rosarium nie domyślał się problemów psychicznych swojej siostry. Tak naprawdę o wiele łatwiej było nie rozważać nad tym i przyjąć inną interpretacje. Właśnie dlatego wtedy, gdy byli jeszcze na peronie, Rosarium powiedział, że drżenie jest wywołane tylko zimnem, a nie strachem. Podobnie teraz wolał dawne wydarzenia i krzyki tłumaczyć zmęczeniem, czy raczej dziecięcym wyolbrzymieniem. Było to nie tylko łatwe dla białowłosego, lecz również bardzo wygodne dla jego siostry, która nie musiała przyznawać się do tak oczywistej słabości. Nie może to jednak oznaczać, że którekolwiek z nich nie domyśla się prawdy, lecz dla żartu, los postanowił, że łatwiej zrozumieć sytuacje będzie Agasharrowi, a nie Dark. Tak w ogóle Dark powinna już dawno wyjawić bratu swoje prawdziwe imię. To prawda, że jego jej krewny powinien je znać, ale skoro nikt nigdy go nie wtajemniczył to w jaki sposób? Co więcej odgadnięcie imienia Róży będzie znacznie trudniejszym zadaniem niż domyślenie się jej zaburzeń psychicznych, choć mógłby przynajmniej do tej wiedzy się przyznać. Nie można też zapomnieć, że im białowłosy więcej wie o swojej siostrze, a więc im jest ona bardziej wobec niego otwarta i traktuje go jak brata, a nie najgorszego wroga, którego nie można zabić tylko dlatego, że straciłoby się osobę wobec której można żywić silną niechęć, to tym mniejsza jest konieczność traktowania jego siostry jak małe dziecko. Z drugiej strony narzucona przez Agasharra rola została odegrana przez Dark w sposób coraz bardziej realny. Trzeba zadać pytanie jaka inna istota, poza niedorosłym człowiekiem, będzie wierzyła, że nie podając rękę komuś takiemu jak Tyk, można liczyć na jego zniknięcie. Pomimo więc tymczasowych sukcesów, jego Siostra przegrywała małe starcie tego kto przyjmie nadaną mu przed drugiego role. Był to pojedynek nie mniej zacięty niż ten pomiędzy Pompejuszem, a Cezarem i kto wie czy dziewczynka (czytaj Dark) nie okaże się właśnie Pompejuszem, który po licznych porażkach podjął najgorszą z możliwych decyzji. Udawanie miłej, a więc pogodzenie się, przynajmniej powierzchowne, z bratem mogło okazać się Egiptem, w którym głowa nienawiści do brata zostanie ostatecznie odcięta. W przeciwieństwie jednak do tamtego pojedynku, tutaj zwycięstwo jednej ze stron może doprowadzić do sojuszu. Samo traktowanie Dark niepoważnie, nie oznacza, że Rosarium widzi w niej tylko i wyłącznie małe dziecko. Wciąż jest bowiem przywódczynią organizacji. Wciąż ma zamiar jej pomagać, nawet jeśli będzie to trudne. Nie miał jednak zamiaru jej służyć, a tym bardziej stawiać jej chęci ponad swoimi. Toteż nie przejął się zbytnio tym, że nie podoba się jej dotykanie jej głowy. Co nie znaczy, że był małym dzieckiem, które usłyszawszy żeby czegoś nie robić, zrobi to niechybnie. Zresztą sam gest był raczej karą za zignorowanie dłoni, którą podał siostrze. Nie trudno się więc domyślić, że białowłosy miał świadomość niechęci jaką żywi do tego typu zachowań Dark. Zresztą czy sam chciał, aby ktoś dotykał jego głowy? Oczywiście, że nie! Co nie oznacza, że dłoń Agasharra nie dotknie jeszcze wiele razy siostrzanej głowy. Natomiast szyi raczej dotykać nie będzie. Śmiesznie by jednak wyglądała Dark leżąca w łóżku i Tyk pochylający się nad nią by pocałować ją w czoło, jak to się robi małym dzieciom, oraz dotykający szyi Róży. Bo niezaprzeczalnie Dark ma piękną szyje, prawda? Ta część ciała w ogóle jest niedoceniona. Tak wielu ludzi podziwia piękne oczy (Mry mry), czy chociażby usta, bądź nos. Za to jak niewielu zwraca uwagę na pięknego szyi, która dumnie wystając z ciała utrzymuje głowę jak nogi platformy wiertniczej utrzymują jej najważniejszą część... chociaż to dość obrzydliwy przykład biorąc pod uwagę, że ropa nie jest wcale zamiennikiem wody w przypadku kąpieli. Za to szyja ma inne znaczące cechy. Pozwala na lepszą kontrole sytuacji, przez obracanie głową, której oczy są doskonały do rozpoznania, przez co podobna jest do krążącej po niebie satelity, po za tym może zostać przystrojona i wtedy staje się piękna artystycznie, bo w końcu estetyką pochwalić się może z racji swego istnienia. Może być również doskonałym celem w przypadku dekapitacji, czy to ręcznej (kat), czy też mechanicznej (gilotyna). Nawet z biologicznego punktu widzenia jest elementem niezwykle istotnym dla człowieka. No tak! Nie zapomnijmy o jednym z najważniejszych zastosowań dla tej części ciała. Może być mianowicie doskonałym talerzykiem dla wampirów. Do czego jednak tak naprawdę zmierzam w tym swoim długim wywodzie? Do tego, że tak ważna część ciała jest niedoceniona.
Unikanie kłótni było ze strony Dark naprawdę dobrym pomysłem, ze względów czysto praktycznych. Granie grzecznej dziewczynki wiele mogło wnieść w grę, którą rodzeństwo prowadziło. Przy czym ta dwójka powinna kiedyś zagrać w szachy, czy inną starą grę o prostych zasadach, chociażby warcaby, tak żeby móc odpocząć od realnej polityki i pijąc herbatę omówić wszystkie dręczące ich sprawy. Być może właśnie podczas takiej gry, gdy myśląc nad kolejnym ruchem, rodzeństwo zapomni o tym jak miało się traktować, dojdą do porozumienia, o którym pisałaś?
-Osoby trzecie? Siostrzyczko, jeśli pragniesz prywatności to wiedz, że dostanie się do Ciebie będzie naprawdę niełatwe dla nieobeznanego z całym kompleksem, a mając klucza możesz całkowicie wykluczyć szansę na nieproszonych gości. Odradzam jednak zapraszanie kogoś do pokoju, a przynajmniej jeśli nie chcesz być zmuszona prowadzić swojego gościa za rączkę w obie strony. - Teraz powinien wytłumaczyć swojej siostrze o dwóch wyjściach nieco dokładniej, lecz gdy usłyszał tajne przejście na chwilę uśmiechnął się. Dopiero po kilku oddechach postanowił powiedzieć Dark o wszystkim co już od jakiegoś czasu planował. -Nie całkiem, Moja Siostrzyczko, odpowiedniejsze będzie nazwać to ukrytym wejściem. Jest jednak najszybszą drogą na zewnątrz i zapewne najczęściej będziesz korzystać z tego sposobu wyjścia na zewnątrz.
Trzeba sobie zadać pytanie po co tyle trudu z tajnymi pomieszczeniami, gdy wokół stało kilka sporych pałaców i w każdym z nich można dać Dark swój własny kąt. Gdyby jednak naprawdę chcieć kogoś ukryć to na pewno nie nad ziemią w rzucającym się w oczy budynku. W końcu anarchistyczny zabójca, szukający Dark, gdyby tylko ujrzał wielki pałac od razu pomyśli, że cel może znajdować się właśnie tam. Za to małej kapliczki może nawet nie sprawdzać, a nawet jeśli to nie znajdzie ukrytego wejścia, bo do tego trzeba mieć wiedzę. To prawda,że często w filmach pokazane jest jak ktoś przypadkiem odkrywa schowany korytarz. W rzeczywistości jednak takie pomieszczenia były zamaskowane, a wejście do nich wymagało odrobinę więcej niż oparcia się w odpowiednim miejscu (wybranym oczywiście nieświadomie).
Podczas takich przemyśleń Rosarium usłyszał śmiech swojej siostry, a później jej słowa. Cała ta sytuacja była na tyle zabawna, że nawet on - Agasharr - pozwolił sobie na odrobinę śmiechu. I jak nie spoglądać na nią jak na małą dziewczynkę? Za to gdy usłyszał jej oskarżenie nie mógł zareagować inaczej niż uśmiechem. Sam głos Dark był po prostu zabawny, chociaż może ocena ta była wybitnie subiektywna. Przez chwilę myślał jednak nad odpowiedzią, teraz stając już obok siostry. Czy powiedzieć jej prawdę o krainie luster, którą zapewne odkryła, lecz już dawno zapomniała, czy też udawać, że rzeczywiście była tutaj pół roku. Druga opcja szybko została odrzucona, bo chociaż kusząca wyszłaby na jaw. Właściwie każde kłamstwo ma tę wadę, że może zostać ujawnione. Nie chciał jednak mówić całej prawdy, bo zepsułoby to zabawę, wynikającą z obserwowania reakcji Róży.
-Spałaś tak słodko, że nie miałem serca cię budzić.
Przy czym była to prawda, gdyż dał jej się wyspać, czekając aż użyje dzwonka. Jednak sam fakt, że spała zaledwie kilka godzin, a nie pół roku był tak oczywisty, że białowłosy postanowił nie zaznaczać go w swojej wypowiedzi.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group