Gawain Keer - 22 Kwiecień 2018, 12:51 Brew Keera powędrowała w górę. - Nagiego już Cię widziałem, nie raz, nie dwa. Poza tym jako cyrulik nie tylko Ciebie, choć to akurat była wątpliwa przyjemność - stwierdził, kończąc wszelkie docinki ze strony Demona. Nie miał w zwyczaju biadolić. Troskę okazywał gniewem i w ostrych słowach lub kryjąc ją za żartami. Taki już był. Widocznie się nie zrozumieli. Może Yako był bardziej zmęczony niż na to wyglądał, bo zwykle w mig orientował się w ich gierkach.
Przymknął na moment oczy i odetchnął z wyraźną ulgą. Spodziewał się gwałtowniejszej reakcji, może nawet kłótni. Dziś Yako był dla niego łaskawy. Policzek to nic. Nawet go ucieszył, bo Lis pokazał tym, że naprawdę zależy mu na jego Cieniu. Kiwnął głową. Nie będzie już tak znikał.
- Zobaczysz - powiedział tylko dodatkowo podsycając naturalną ciekawość Yako. Był w gorącej wodzie kąpany.
- Niczego nie obiecywałem. Będę musiał mu wytłumaczyć jak objawia się przejedzenie, bo wysłuchiwanie jego roszczeń wykończy mnie szybciej niż migrena - wbił spojrzenie w sufit. Co oni z nim mają. - Hmm... może to i lepiej, że nie wiedziałeś. Chłopak powinien sam szukać sposobów na porozumienie się z nami. Jak pozwolimy mu na bierność, to zacznie to wykorzystywać każąc nam zgadywać o co chodzi - wytłumaczył swój punkt widzenia. Nie ma mowy by po całym wysiłku włożonym w nauczanie Kogitsunemaru pozwolił mu na regres. - Nie będę pozwalał mu na odwalanie wszystkiego po łebkach. Taryfę ulgową już miał. - postanowił.
Trupa? Jakiego? Co mogło się stać? Rozdeptał żuczka? Znalazł padniętą dżdżownicę? Sprawdzi sam. - Aż drżę z trwogi na samą myśl - poprawił rękaw swetra, po czym spojrzał na wannę. - Ech... no dobra. Niech ma, aż się nią znudzi - ustąpił, słysząc jak dzieciak namęczył się by zapełnić całą wannę.
W kuchni nalał Yako soku i zajrzał jeszcze do lodówki. Wróbel. Zwinny z niego drań. Dowiedział się również, co Lisy jadły na obiad. Uśmiechnął się pod nosem. Spaghetti dla Cośka? Musiał upaćkać się nim cały!
Wrócił na swoje stałe miejsce. Kawa pozwoliła mu się odrobinę rozbudzić. - W porządku. Ogarniemy później - uspokoił Kitsune. Trochę brudnych talerzy, garnków i plam znajdzie się w każdym domu. Sięgnął po puzderko i wstał, ściskając je mocno w obu dłoniach, po czym zgiął się w pół i wyciągnął je w stronę Yako. Wyprostował się dopiero, gdy przeszło w ręce białowłosego. - Długo szukałem czegoś, czego jeszcze byś nie miał, a zarazem byłoby wyjątkowe i przydatne - zaczął, po czym przygryzł mocno dolną wargę. - Nie musisz jej nosić jeśli nie chcesz. Zrozumiem. Ta połówka serca, Blaszka, jest najważniejsza. Ja mam drugą - na potwierdzenie swoich słów zanurkował dłonią pod golf i wyciągnął swoją połówkę Blaszki. - Dzięki temu będziesz wiedział, co się ze mną dzieje i gdzie mniej więcej jestem - dodał, by w końcu zamilknąć. Z rosnącym napięciem obserwował Lisa, starał się odczytać jego mimikę, znaleźć wskazówkę w spojrzeniu czerwonych oczu, czy podarek przypadł mu do gustu.Yako - 22 Kwiecień 2018, 13:31 Poruszył tylko swoimi uszami, wyraźnie zainteresowany zawartością puzderka. No jak tak można się znęcać nad biednym, starym, kulawym liskiem? - będziesz musiał, bo ja nie miałem pomysłu jak mu to wyjaśnić wszystko. Poza tym nie wiedziałem też za bardzo jak- wzruszył ramionami - powiem Ci, że im więcej słówek zna tym bardziej stara się zrozumieć co jak mówić. Nawet ułożył już sam kilka prawie poprawnych zdań, jak na przykład Ja nie głodny ale jeść. Nie jest to może szczyt poprawnej wymowy, ale już lepsze niż ciągłe cośkowanie. No i stara się używać poprawnych odmian. - powiedział. Nie chciał młodego za wcześnie chwalić, ale wolał powiedzieć, że jakieś postępy już zostały poczynione - no i szybko się uczy. Wbrew pozorom, w niektórych sytuacjach zachowuje się bardziej jak na wiek, na jaki wygląda niż jak dziecko co jeszcze nie umie mówić, a nawet lepiej - powiedział jeszcze. W końcu spędził z Cośkiem trochę więcej czasu i pewnie był trochę bardziej cierpliwy, albo po prostu znalazł lepsze zajęcia dla dzieciaka.
- Bój się bój[/color] - powiedział, kończąc temat trupka -możesz się wykąpać. Zawsze można nalać potem samej wody i dodać trochę płynu i powiedzieć, że po jakimś czasie to się psuje. Dzięki temu nie będzie może chciał robić tego aż tyle - zaproponował -poza tym...czy jutro nie przyjdą czasem robotnicy znów? Lepiej, żeby to tutaj nie było nie wiadomo ile - westchnął smutno.
Gdy już wyszedł do kochanka, uśmiechnął się -ale przynajmniej salon nie jest cały kolorowy - przyznał, delikatnie zdradzając po części co takiego robili.
Spojrzał niepewnie na ukochanego, gdy ten nagle mu się pokłonił. Wziął od niego puzderko i zerknął do środka. Otworzył szeroko oczy, zaskoczony zawartością. Wysłuchał uważnie Cienia, oglądają Blaszkę. Gdy rudzielec skończył swój wywód, Demon zamknął pudełko i oddał je kochankowi -popełniłeś poważny błąd - powiedział, gdy Gaw odebrał od niego pudełko, po czym odgarnął swoje białe włosy - obroży nigdy nie można zakładać samemu sobie - uśmiechnął się do niego czule i odwrócił, pozwalając założyć sobie biżuterię.Gawain Keer - 22 Kwiecień 2018, 16:24 Gawain był pod wrażeniem spostrzeżeń Yako. Kogitsune uczył się szybko. Możliwe, że ten przyspieszony rozwój był wywołany nowymi bodźcami i wkrótce ustanie. - Nie mów hop nim nie przeskoczysz - ostrzegł Demona. - Niewykluczone, że będziemy potrzebowali kogoś kompetentnego, potrafiącego podejść do takich dzieci. Nie chodzi nawet o mowę, ale ciężko przychodzi mu przystosowanie się. Nie chce się myć i ubierać. - dodał zamyślony. - To fakt, ale nawet nie wiemy, ile ma lat. - przyznał rację Lisowi. Jak na takiego brzdąca miewał przebłyski geniuszu.
- Też racja - uśmiechnął się rozmarzony. Chciał wymoczyć się w spokoju. W razie czego był na miejscu. U siebie myślałby tylko czy wszystko w porządku z Yako i Kogitsunemaru. - Przyjdą, ale dopiero popołudniu. Dla nich to i tak wczesna pora. - poinformował białowłosego. Mieli jeszcze dużo czasu przed przybyciem robotników.
- Dobrze się bawiliście, co? - zagadnął. - Co zmalowaliście? - ponaglająco kiwnął głową.
Rudzielec przestąpił z nogi na nogę, gdy Yako otworzył pudełko, wyczekując jakiegokolwiek słowa. On jednak milczał i tylko je zamknął. Cieniowi skamieniało serce. Wstrzymał oddech i opuścił wzrok. Zapadł się w sobie odbierając odrzucony przez Demona prezent. Zapragnął zniknąć mu z oczu i zaszyć się w łazience lub szopie na narzędzia. Cofnął się o krok pod wpływem słów Kitsune. Keer obserwował go uważnie szeroko otwartymi oczami. Bursztyn lśnił z obawą. Nie wiedział, czego powinien się spodziewać. Kolejnego policzka? A może znów zostanie opluty i zwyzywany?
Gdy Demon obrócił się i w końcu wydusił z siebie ostatnie zdanie. Gawainowi aż zakręciło się w głowie. Trzęsącymi się dłońmi wyciągnął obrożę z pudełka. - Nie chciałem tego robić bez Twojej aprobaty - wychrypiał cicho i delikatnie nałożył ozdobę na szyję Lisa. Ostrożnie zapiął paski, a dopiero potem łańcuszek Blaszki ukryty w skórzanym obszyciu. - Proszę - powiedział i odsunął się by móc zobaczyć jak obroża leży na Yako.
Choć Yako stał zaraz przed nim, po raz pierwszy miał wrażenie, że nie tylko go widzi i może dotknąć, ale po prostu wie, że tam jest. Nie na podstawie bodźców. Nie potrzebował ich do stwierdzenia tego faktu. One tylko dodatkowo go potwierdzały. Zupełnie tak jak czuje się własną kończynę.Yako - 22 Kwiecień 2018, 20:41 - Nie martw się, nie mówię hop - powiedział uśmiechając się łagodnie. No nie był pewien jak to z Cośkiem będzie - pewnie będziemy musieli znaleźć jakiegoś nauczyciela, ale jak na razie nie jest tak źle jak myślisz- uśmiechnął się tryumfalnie - rano umył zęby, sam wskoczył do wanny i do tego potem jak mu mówiłem, że ma się myć to się mył, niezależnie czy cały czy same łapki - powiedział, machając z zadowoleniem, białym ogonem - no i nie można powiedzieć, że biegał dziś całkiem nago, choć nie można tego nazwać jeszcze byciem ubranym - dodał i puścił oczko swojemu ukochanemu. Widać było, że czuł się dumny. No i chyba miał z czego, skoro Cień tak mówił, że młody nie chce się ubierać i myć. -racja...ale miejmy nadzieję, że niedługo się dowiemy czegoś więcej - powiedział, kładąc po sobie lekko uszy.
- A zdążysz sobie pospać? - zapytał z troską - i czy jak się zdrzemniesz to idziemy do Kliniki? Chciałbym się pozbyć tego cholerstwa już- powiedział żałośnie - chyba dobrze by było kupić coś młodemu, żeby dać mu w nagrodę jeśli będzie grzeczny i jak wrócimy to mleko...bo on pije więcej kakaa, niż Ty kawy - otworzył szeroko oczy i rozłożył ręce -wczoraj wypił chyba trzy kubki, a gdyby nie zasnął to możliwe, że więcej by tego było - zaśmiał się krótko.
- Jak przyjrzysz się okolicy, gdzie młody śpi to się zorientujesz co takiego zmalowaliśmy. A raczej co Kogiś zmalował. Ja tylko zrobiłem podstawę, a on dekorował. Tylko mu wyjaśniłem jak użyć pędzla i sam uznał co ma jaki kolor - powiedział przytakując sobie głową.
Widział jak bardzo wystraszył swojego kochanka - aż tak chcesz pokazać światu, że jestem Twój? - Gdy już miał obrożę na szyi, otworzył szerzej oczy i patrzył na rudzielca zaskoczony. Czuł...więcej. Bardziej zdawał sobie sprawę z obecności Cienia. Nie tylko słuch, wzrok i zapach ale też.... coś innego. Pogładził palcami zimną blaszkę i rubin -arigato- wyszeptał, patrząc na Cienia, po czym przytulił go nagle mocno do siebie - tak bardzo dziękuję - powiedział wtulając nos w jego włosy. Oddychał głęboko i na bank nie miał zamiaru Dręczyciela teraz puszczać. To było coś nowego i chciał się tym nacieszyć, jakby ta chwila miała zniknąć. Jakby chciał się nią nacieszyć. Lekko też przy tym drżał, może to tylko ze zmęczenia, a może...po prostu z emocji?Gawain Keer - 23 Kwiecień 2018, 20:10 Zaskoczenie za zaskoczeniem. Szok za szokiem. - Serio? - wydusił z siebie z podziwem dla osiągnięć Yako. Może to jakaś lisia nić porozumienia, nadawanie na podobnych falach? No i był jeszcze tragicznie zmarły adoptowany syn Kitsune. Nie dane im było spędzić razem zbyt wiele czasu, lecz Demon z pewnością wyciągnął z tego jakieś nauki. Nie mniej jednak spisał się wyśmienicie. Posłał białowłosemu szelmowski uśmiech. - Jestem ciekaw, czy będzie próbował mnie oszukać. W końcu nie było mnie tutaj, gdy robił te wszystkie rzeczy. Ale może wtedy zrozumie, jak bardzo przydatne potrafią być słowa - zaśmiał się krótko, choć gorzko.
Ze wszystkich sił zmuszał się do uśmiechu i odganiania nękających go przykrych wspomnień minionej nocy. Nishant i Eileen może też doczekali by się potomstwa, gdyby nie jego brak zaufania, wyuczonej niechęci do wyściubiania nosa ze swej skorupy. Co z tego, że leczył, szył i składał innych? Był egoistą do szpiku kości z natury i z zasady i nie wyobrażał sobie innego funkcjonowania. Z drugiej strony, czy wszystkie zwierzęta takie nie są? Przetrwanie nie polega na oglądaniu się na innych.
- Wiem, że Pardon jest Ci rodziną, ale... przyciśnij go, dobra? Też chcę być przy tej rozmowie, bo patrząc na Cośka nie trudno odnieść wrażenia, że ma dużo po mnie, ale nie będę się zbytnio mieszał. Nie znam gościa, a nie chcę niczego między wami popsuć - głośno powiedział, co myślał, by nie pozostawiać wszystkiego domysłom Lisa. Domagał się wyjaśnień, a Pardon miał cholerne szczęście, że jest lekarzem Yako.
Uciekł wzrokiem w bok. Sen. Niby bez snów jest prostszy, ale nic nie odbiera ci twoich własnych myśli. Nie czeka na ciebie przygoda, obojętne czy marzenie, czy koszmar. Gdy w końcu uda ci się zamknąć oczy wydaje się, że otwierasz je po zaledwie sekundzie, by wrócić do ciężaru egzystencji jaką sam sobie zgotowałeś. Zero psychicznego wytchnienia. - Tak. Przytulę butelkę, Ciebie i zasnę jak dziecko - mruknął i odetchnął głęboko. - Najwyżej zdrzemnę się jeszcze po powrocie - kąciki jego ust powędrowały leciutko w górę imitując uśmiech pocieszenia.
- Bo to szczeniak z mlekiem pod nosem - zadowolił się skojarzeniem. - Czemu nie pojechać na Cukierkową? A nóż, widelec, zasmakuje w Twoich ulubionych bakaliach i dorwie jakąś zabawkę - spojrzał na Yako. Jemu też kupi nagrodę. Dla dzielnego pacjenta! Zawsze tak cieszy się na te żelki. Niby nic, ale dla jego uśmiechu warto.
- Mhm - powoli kiwnąwszy głową wydał z siebie przeciągły, porozumiewawczy pomruk. W wolnej chwili chętnie rozejrzy się za nowościami, jakie zaszły w Norce podczas jego nieobecności.
- To bardziej ja chcę widzieć - szepnął zaniepokojony. Bał się odsłonić, lecz przecież Yako mógł teraz wszystko czuć. Oczywiście, że tego pragnął. Bezpieczeństwa i spokoju. Gwarancji, że Demon nie porzuci go dla kogoś innego. Bo kochał go, choć toksycznie i zaborczo. Miłość odbita w krzywym zwierciadle.
Śledził ruch dłoni białowłosego do rubinu i Blaszki w zupełnej ciszy. Uśmiechnął się szeroko słysząc podziękowanie, lecz radość nie trwała długo. Objął Lisa i zamknął oczy. Miał ochotę skryć się w jego ramionach przed całym światem. - Nie chciałem byś zamartwiał się dniami i nocami. Ja też zawsze wracam myślami do Ciebie, więc szukałem sposobu... - wyszeptał. Poczucie winy odgarnął na moment na bok i skupił się na ukochanym. On również był wykończony i nawet nie chodziło o wojaże z Kogitsune. Tęsknił, a Cień już trochę go znał, by móc stwierdzić, że cały dzień ukrywał to przed małym. Zagipsowana noga też w niczym nie pomagała. Chciałby móc powiedzieć przed sobą samym, że dobrze, że wrócił szybko, ale nie do końca tak było. - Yako, usiądź. Cały się trzęsiesz... a ja nigdzie się teraz nie wybieram - szepnął czule, delikatnie odsuwając od siebie Demona i przysunął im obu stołki. - Jeszcze nie widziałeś się w lustrze - powiedział już nieco śmielej. Faktycznie obroża wyglądała lepiej na Lisie niż gdy spoczywała w prezentowym pudełku. I pięknie kontrastowała z białymi włosami, a krwisty odcień rubinu idealnie pasował do czerwieni spojrzenia Demona. Podziękował sobie swojego gustu.
A jednak cała ta podniosła chwila okazała się być podszyta goryczą. Ukradł komuś szansę na szczęście, by samemu takim być. Przynajmniej tak postrzegał to w chwili, gdy pociągał za spust i wmawiał sobie, że osoby przed nim nic dla niego nie znaczą. W końcu Blaszka była tyle warta, prawda? Jak możesz w ogóle kochać kogoś takiego jak ja? - zadał pytanie, lecz nie oczekiwał odpowiedzi. Blaszka, choć ukazywała wiele, nadal skrywała myśli.Yako - 23 Kwiecień 2018, 21:37 - Zobaczymy. Tylko nie każ mu na razie myć zębów szczoteczką. To Ci się nie uda, ale chociaż użył pasty, a nie szamponu do tego - zachichotał - i jak powiesz, że jak na przykład nie ubierze nic to będzie chory, to będzie powtarzał, że jest zdrowy, więc nie jest tak pięknie - westchnął ciężko. Niestety może i udało mu się jakoś zmusić go do wykonywania podstawowych czynności ale przed nimi była jeszcze bardzo długa droga. W szczególności jeśli chodziło o ubrania. No i jeszcze niedługo nadejdzie pewnie wiosna, bo tutaj wszystko jest porąbane nawet pogoda, zrobi się ciepło i nie będzie jak go zmusić do tego, żeby się ubrał, bo przecież ciepło, więc po co się ubierać? Już widział jak mu się jakaś dziewczyna spodoba, a ten nie będzie mógł jej zdobyć, bo paraduje z fujarą na wierzchu...
Uniósł swoją białą brew -Pardon nie jest mi rodziną. Jest co najwyżej przyjacielem i bardzo przydatnym lekarzem, dlatego nie chcę się go pozbywać. Nie martw się, przycisnę go, bo naprawdę mnie zdenerwował. Postaram się mu wbić do tej telepatycznej łepetyny, że jak to się powtórzy to już nie będę taki grzeczny i milusi - powiedział, a jego źrenice zwęziły się groźnie. Poruszył też swoim ogonem zdenerwowany. Z Pardonem nie zawsze się dogadywali ale jakoś im się udało znaleźć nić porozumienia, jednak tylko ze względu na Natalie oraz Krisa. Teraz jednak to się raczej skończy, skoro doktorek wymyśla se jakieś eksperimenta z jego DNA. I nie tylko jego, ale również Gawa.
- Ale butelka nie będzie między nami?- zapytał, robiąc żałosną minkę. Nie lubił jak Gaw pije, ale domyślał się, że tego potrzebuje. Był wyraźnie roztrzęsiony, więc lepiej, żeby zasnął w miarę spokojnie. Byle tylko nie przesadził i nie poszedł z nimi do Kliniki skacowany.
Zaśmiał się - masz rację, ale nie wiem co by mu zasmakowało. Żelki ostatnio mu nie spasowały, ale chyba lubi orzeszki- wzruszył ramionami. Będzie trzeba coś wymyślić, żeby zobaczył, że jak jest grzeczny, to wtedy będzie częściej się ich słuchał? Metoda marchewki i kija. Ciekawe czy tutaj się sprawdzi.
Lekko opuścił uszy - aż tak mi nie ufasz?- zapytał cicho. On naprawdę starał się być wierny. Nie było to jednak zbyt proste. To trochę tak jakby zabronić wilkowi polować na pożywienie. Demon po prostu zawsze szukał najprostszego sposobu na pożywienie się. Gdy był z Natalie to jeszcze grał w filmach, teraz nie wrócił do tego po jej śmierci, więc było mu o wiele trudniej. W końcu seks na planie nie był uznawany za zdradę. To jego praca i nie czerpał z tego jakiś wielkich przyjemności. To wszystko było udawane, nie ważne jak realistyczne by to było dla widza.
Uśmiechnął się z wdzięcznością -teraz będę spokojniejszy i chyba Ty też. No i....mówiłeś, że ułatwi nam to też znalezienie się nawzajem? - zapytał, chcąc się upewnić, że dobrze wszystko zrozumiał. Może to uspokoi choć trochę rudzielca -ale do pracy będę musiał to niestety zdejmować tak samo jak medalion...przepraszam - powiedział, kładąc po sobie uszka. Naprawdę mu było przykro z tego powodu. No ale nie mógł na to nic poradzić. Nie mógł mieć żadnej biżuterii. Nawet obrączkę musiał ściągać, a jeśli miał mieć jakąś w filmie to i tak dawali mu rekwizyt. Taka już dola znanego aktora.
Przytulał kochanka, chłonąc jego obecność. Naprawdę tęsknił i Gaw mógł to poczuć, tę ulgę jaka wypełniała Demona. Usiadł jednak posłusznie, nie odwracał wzroku od Cienia i sięgnął po szklankę z sokiem. Upił trochę i westchnął zadowolony -a powinienem się oglądać w lustrze? - zapytał, uśmiechając się delikatnie. Uśmiech jednak zniknął z jego twarzy i zastąpiła go troska -Gaw...wiesz, że jeśli będziesz potrzebował, to możesz się wygadać?- zapytał i położył dłoń na jego dłoni. Dokończył sok i wstał, sięgając po kule, które oparł o blat. Złapał kochanka za rękę i pociągnął go delikatnie -chcesz się umyć czy idziemy spać?- zapytał po czym spojrzał na Małego Liska -i czy zostawiamy go na dole samego? - dodał jeszcze, wskazując głową na fotel, po czym puścił dłoń rudzielca i powoli ruszył w stronę schodów, by udać się do sypialni, gdzie musiał naciągnąć na siebie jakieś spodnie, co nie było takie proste...w końcu gips sięgał mu aż do kolana.Gawain Keer - 25 Kwiecień 2018, 18:30 Początkowy entuzjazm i zachwyt Cienia przygasł. A więc było zbyt pięknie, by mogło okazać się prawdziwe. - To i tak duży postęp, choć zastanawiam się, która metoda przyniosłaby lepsze efekty w dłuższym czasie. Może musi oswoić się z tym wszystkim i sam zacznie nas naśladować albo skorzysta z tego, że nie wymagamy od niego zbyt wiele i nadal będzie upierał się przy ułatwieniach. Nie lubię, to nie robię i koniec - nadal głośno myślał. Behawiorystą to on nie był, a tym bardziej nie znał się na bachorach. Poza tym czym lub kim był Kogitsune? Lisem? Dzieckiem? Lisołakiem? I tak nie potrafił podejść do dziecka inaczej niż do psa. Poziom inteligencji podobny, nawet jeśli gada, ale czemu nie wymagać od niego pewnych rzeczy już na starcie? W końcu to mały dorosły, który gdy urośnie ma być już samodzielny i przy dobrym prowadzeniu, również samowystarczalny.
Keer poruszył się niespokojnie w miejscu. - Po prostu, gdy opowiadałeś o wypadku i o tym, co działo się dalej, odebrałem to trochę inaczej, przepraszam - oparł zbity z pantałyku. Skąd miał wiedzieć? W końcu Pardon był bratem zmarłej żony Yako, a potem składał Demona do kupy przez długi czas, pewnie znosząc wszystkie jego humory, choć równie dobrze mógłby przenieść ciężar żałoby na niego i oskarżyć, że to jego wina, że jego siostra nie żyje. - A więc jest telepatą. W jakim sensie? Potrafi czytać w myślach czy tylko je przesyłać? - zszedł z tematu przewiny Pardona. Policzą się z nim w swoim czasie. Jeśli facet ma trochę oleju w głowie, to albo grzecznie będzie na nich czekał, albo spierniczy by już nigdy nie wrócić.
- Nie - udzielił lakonicznej odpowiedzi. Twarz tężała mu tym bardziej, im więcej czasu poświęcał na rozmyślania o krwią związanych na wieki kochankach. Czuł się winny, że wrócił w takim stanie i ma zamiar się upić. Będzie dla Lisa jedynie problemem.
- Najwyżej jego nos nas poprowadzi i kupimy to, co sam wybierze - zerknął za okno, po czym opuścił głowę, słysząc pytanie Yako. - To nie tak... Po prostu boję się, że spotkasz kogoś innego i będziesz wolał go lub ją ode mnie i polowanie zamieni się w romans. Przecież sami zaczęliśmy podobnie - wbił wzrok w swoje splecione teraz palce. - Nie mogę zmusić Cię byś mnie kochał lub chociaż lubił. Takich rzeczy się nie wybiera - szepnął jeszcze cicho grobowym tonem, jakby Yako właśnie go porzucał, a nie dopiero co powitał i przyjął podarek.
- A nie czujesz tego? - zadał retoryczne pytanie. - Nie przepraszaj. Rozumiem. Z medalionem i Blaszką nie mam zamiaru się rozstawać, ale nie wykluczone, że również czasem będę musiał to zrobić. Choć nie ukrywam, że wolałbym do tego nie dopuścić - poklepał Lisa po ramieniu i sam przyjął przepraszający wyraz twarzy.
- No, jeśli nie chcesz... - podpuszczał Lisa udając obojętność, ale chciał zobaczyć zachwyt w jego oczach. Chciał podbudować ego przystojniaka przed nim, by nie marnował się przejmując się bliznami i gipsem.
Rudzielec pokręcił głową w ciszy i lekko potrząsnął kubkiem obserwując odbicie światła na powierzchni smoliście czarnej kawy. Odetchnął ciężko - Po prostu tym razem szło... wyjątkowo opornie - powiedział powoli, by znaleźć odpowiednie słowa. - Ale dziękuję - dodał ściskając dłoń Demona, dla którego zrobił to wszystko.
Pociągnięty za rękę wstał - Umyję się raz dwa i jestem na górze. A jego zostawmy. Ciepło ma od kominka, więc tak jest dobrze - wyszeptał i zniknął w łazience, po czym zasunął za sobą drzwi. Dopiero teraz pozwolił sobie na zdjęcie maski i wpłynięcie wszystkich emocji na swoją twarz, którą ukrył w dłoniach, oddychając głęboko. Chwilę zbierał się w sobie, by rozebrać się i wejść pod prysznic. Dokonawszy czynności higienicznych, bo relaksem nie można było tego nazwać, wytarł się dość niedbale, owinął ręcznik wokół bioder i skierował się do barku. Nie znalazł whisky, ale bourbon też ujdzie. Nalał sobie całą szklankę. Niezbyt elegancko, ale szczerze powiedziawszy, miał to w głębokim poważaniu. Jeszcze za nim ruszył po schodach na górę, wziął porządny łyk i pozwolił procentom go ogrzać.
- Mam Ci pomóc? - zapytał, gdy już stanął w progu sypialni, by móc obserwować zmagania Yako ze spodniami, po czym odstawił szklankę na szafkę i stanął tyłem do Lisa. Zrzucił z siebie ręcznik i włożył spodnie od piżamy. Lis mógł zobaczyć, że Cień nie ma nowych blizn czy ran. Zaledwie parę mizernych siniaków i lekkich otarć. Już ubrany pomógł Lusianowi, jeśli ten sobie tego życzył i powoli usadowił się na łóżku. Nie walił się do niego jak zwykle. Był tak cichy, że tylko jego oddech i szelest pościeli wskazywał na to, że nie używa swojej mocy. Wpatrywał się w Kitsune przez dłuższy czas, pociągnął łyk bursztynowego płynu, po czym wziął oddech. - Słyszałem też, że Blaszki pozwalają dzielić sny - wypalił nagle. - To tylko plotka, ale zastanawiam się, czy nie ma w tym ziarna prawdy - powędrował opuszkiem palca wskazującego po krawędzi szklanki, wydobywając z niej czysty, przeciągły dźwięk. - Jak to jest śnić? - zapytał. - Ja po prostu w jednej sekundzie zamykam oczy, a w kolejnej już się budzę - powiedział cicho, raczej do siebie niż do mężczyzny przed nim. Momentami zazdrościł innym snów. Niektórzy spali z nudów, specjalnie po to, by w śnie przeżywać ciekawe przygody, a on czasem nawet nie miał poczucia, że faktycznie wypoczął. - Chciałbyś to sprawdzić? Tę plotkę? - dodał przytomniej.Yako - 25 Kwiecień 2018, 22:42 - Myślę, że jak się przekona, że to nic złego, to się nauczy- wzruszył ramionami -łapki myje, bo powiedziałem mu, że będzie go bolał brzuch. Z zębami już gorzej, ale jak spróbował pasty dla dzieci to nawet chętnie nią umył paszczę, jednak połknął wszytko zamiast wypluć - skrzywił się lekko - ale myślę, że jakoś z tego wyrośnie. A jak nie to coś się wymyśli - puścił mu oczko. Oni sobie nie dadzą rady? Trochę słabo jak dwóch morderców nie poradziłoby sobie z dzieckiem. Muszą dać radę. To po prostu kolejne wyzwanie, kolejne zadanie, którego muszą się podjąć.
Uśmiechnął się -nie masz za co przepraszać. Nigdy nie byliśmy sobie zbyt bliscy - wzruszył ramionami. Taka była prawda, ale cóż. Ważne, że choć w małym stopniu się dogadywali - w myślach potrafi czytać tylko jeśli ktoś krzyczy, albo chce się z nim porozumieć. No i sam przekazuje też jakieś wieści. Bardzo przydatne, gdy jesteś z nim na przykład na jakimś nudnym bankiecie i chcesz przekazać, ze tylko symulujesz i jedziesz się pobawić, gdzie indziej - zachichotał, wspominając bankiet, z którego nawiali z Banem, dodatkowo prawie przyprawiając Chirurga o zawał. No nie dało się ukryć, Aktora jednak z Lisa był dobry i nie miał zamiaru się z tym kryć. A jakby to robił to czy i wtedy nie grałby, pokazując jak dobrze potrafi udawać?
- No to miejmy nadzieję, że coś ciekawego wybierze- uśmiechnął się delikatnie, po czym westchnął ciężko -baka- powiedział, podnosząc palcem twarz ukochanego tak, by móc spojrzeć w jego dziwne oczy -jestem już stary i może i lubię nowości technologiczne i motoryzacyjne, lubię ryzyko i adrenalinę, ale nie lubię samotności, nie tak długiej, a dodatkowo nie lubię zmian. Skoro już mam takiego rudego Cienia, to go nie oddam- ujął dłoń Dręczyciela, na której nadal widniał ślad ugryzienia i pokazał swoją dłoń z zabliźnionym, ale nadal lekko widocznym śladem - jesteś mój i tak szybko się ode mnie nie uwolnisz - uśmiechnął się drapieżnie do niego - czy Ci się to podoba czy też nie - pokazał mu język. Keer jednak mógł wyczuć, że mówi całkowicie poważnie. Widać też było, że się powstrzymuje od tego by znów wytulać rudzielca i może nawet wycałować, ale coś mu mówiło, że Dręczyciel nie jest w nastroju na takie czułości.
Zmrużył oczy - jesteś okropny - powiedział, ale widać było, że bardzo go to ciekawi. Sprawdzi w sypialni. Albo jak pójdzie przygotowywać Cośkowi śniadanie, gdy Gawain będzie jeszcze spał.
Westchnął smutno, ale zgodził się. Ważne, żeby dziwnooki wiedział, że może zawsze pogadać. Jak będzie na to gotowy to Demon wiedział, że przyjdzie do niego i się wygada -to poczekam na górze, nie musisz się spieszyć - uśmiechnął się do niego i wypił do końca swój sok, po czym dał szklankę do zlewu. Przepłukał ją tylko, teraz ważniejsze było, żeby jego kochanek się wyspał. Czuł jak przeżywa to zadanie. Co tam się takiego stało? Ciekawiło go to, ale wiedział, że teraz nie był najlepszy moment na pytanie o to. Jak rudzielec będzie gotowy to sam mu o wszystkim opowie.
Gdy Cień wszedł do sypialni, Demon siedział na łóżku, a spodnie miał założone do połowy. Miał wciągniętą zdrową nogę w nogawkę, a drugą próbował naciągnąć na gips. Warknął zirytowany - chyba będziesz musiał...bo naprawdę się nachodziłem i nogi mnie już w ogóle nie słuchają- westchnął i czekał cierpliwie, aż Keer sam coś na siebie założy. W międzyczasie wciągnął na siebie koszulkę, dość luźną. Widać naprawdę przeszkadzały mu liczne, mocno wyraźne teraz blizny. Ale nie mógł na to nic poradzić. Potrzebował trochę czasu zanim znikną.
Ułożył się na łóżku, podziękowawszy za pomoc. Spojrzał na ukochanego, gdy ten poruszył temat Blaszki. Pogładził swoją palcami - naprawdę?- zapytał, spoglądając w okno. Zastanowił się -nie wiem jak to opisać .... - przyznał opuszczając niepewnie uszy -ale jeśli ta plotka jest prawdziwa, to myślę, że się o tym przekonasz- uśmiechnął się do niego -a jeśli nic z tego nie będzie to postaram Ci się to opisać - powiedział, patrząc na niego przepraszająco.
Pokręcił głową, słysząc pytanie ukochanego - dziś to Rude Cienie idą grzecznie spać - powiedział i odchylił zapraszająco kołdrę, pod którą sam się wsunął - ja nie idę spać. Poza tym jesteś tak roztrzęsiony, że najpewniej przyśniłyby Ci się koszmary, a to by Ci na pewno nie pomogło- powiedział łagodnie - dlatego zostawmy to na czas, jak poczujesz się lepiej, dobrze?- zapytał, przekręcając lekko głowę.
Pozwolił się przytulić ukochanemu. Musiał trochę wypić i Yako się to niezbyt podobało, ale wiedział, że czasem trzeba. Przecież sam już nie raz pokazał ile potrafi wychlać, gdy czuje się naprawdę źle, dlatego też nie bronił tego swojemu kochankowi. Trwał przy nim, póki ten nie zasnął spokojnie i leżał jakiś czas.
W końcu jednak miał też w domu drugiego rudzielca, którym musiał się też zajmować. Ucałował czule Gawaina i delikatnie wyśliznął się z jego objęć, by cichutko wyjść z pokoju. Najpierw udał się do łazienki, gdzie się ogarnął i przyjrzał swojemu odbiciu. Ta obroża naprawdę mu pasowała. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie nosił coś takiego poza planem filmowym. Uśmiechnął się delikatnie i ruszył na dół.
Wypuścił lisy, które domagały się już czasu na toaletę, po czym nalał im świeżej wody. Nie za bardzo wiedział co zrobić Cośkowi na śniadanie, dlatego też podgrzał mu spaghetti, a sam zjadł tosty z dnia poprzedniego. Nie wiedział ile tutaj nie będą wracać, więc lepiej, żeby nic się w lodówce nie zepsuło. Zrobił też herbatę dla siebie, kakao dla Kogitsune i przygotował termos dla Gawaina. Zrobi mu potem kawy na drogę. W międzyczasie zastanawiał się co powinien stąd zabrać do domu Keera, żeby nie musieć jeździć ciągle po Krainie po jakieś duperele.Cosiek - 27 Kwiecień 2018, 13:41 Nie pamiętał kiedy zasnął, ale to musiało być dawno. Było już rano i pomimo długiego odpoczynku chłopcu nie chciało się wstawać. Leżał na fotelu wygrzewając się w promieniach słońca wpadającego przez okno. Na zewnątrz może i było zimno, ale w środku było ciepło i przytulnie. Pod zamkniętymi powiekami widział jeszcze wspomnienie niebieskich ptaków w różowych wdziankach. Sam w życiu by czegoś takiego nie założył!
Przeciągnął się leniwie i otworzył oczy. W karmniku nie zostało dużo jedzonka, ale parę ptaków jeszcze coś dziobało. Przyjemnie mu się spało, ale trzeba wstać i znaleźć coś do jedzenia.
Wiedziony zapachem udał się do kuchni wpuszczając po drodze wracające Bestie. Na chwilę owionęło go zimne powietrze z zewnątrz i chłopiec szczelniej otulił się kocykiem.
-Dzień dobry Duży Lis- przywitał się z białowłosym tak jak został nauczony. -Jak się spało?- Wytężył łepetynę, by przypomnieć sobie co jeszcze Yako wczoraj mówił. Chciał, żeby mężczyzna był zadowolony, bo wtedy pewnie da Cośkowi więcej fajnych rzeczy. -Pić?- Wskazał na kubek kakao znajdujący się poza jego zasięgiem. Przyglądał się, jak Demon przygotowuje posiłek. Nagle przypomniał mu się kubek po kakao, który zostawił przy fotelu. Natychmiast po niego pobiegł, żeby odnieść do zlewu tak jak mu to nakazano. Nie chciał zaczynać dnia od denerwowania kogoś. Odstawił naczynie i wspiął się na krzesło. Siedząc przy stole nieco niecierpliwie czekał na posiłek. Kiedy już go dostał zabrał się do jedzenia rękami, tym razem nie tracąc czasu na próbę użycia sztućców. Pochłonął wszystko co dostał i dopił kakao. Najadł się do syta, ale jeszcze małe co nieco by się zmieściło w brzuszku. Wyciągnął z lodówki pudełko z ptaszkiem i postawił na kuchence. Nie miał pojęcia jak zapalić palnik, więc zapytał bardziej doświadczonego -Ogień?Yako - 27 Kwiecień 2018, 18:12 Spokojnie podgrzewał jedzenie i jednocześnie wyparzał termos na kawę dla Gawa, bo nie pamiętał, kiedy go ostatni raz używał. Zerknął na młodego, gdy ten wpuścił do środka lisy i uśmiechnął się - dzień dobry- odpowiedział. Słysząc pytanie Kogitsune, zamyślił się. Przecież nie powie mu, że w ogólne nie spał - bardzo dobrze, a Tobie jak się spało? Śniło Ci się coś? - zapytał, zerkając na niego zaciekawiony czy da radę opowiedzieć co mu się takiego śniło. Tak jak powiedział Gawain, musiał się nauczyć z nimi porozumiewać inaczej niż tylko, przez pojedyncze słówka.
Przytaknął głową i przysunął Kogitsune kubek - ale najpierw musisz coś powiedzieć - uśmiechnął się tajemniczo - jak ktoś Ci coś daje, trzeba powiedzieć, dziękuję - powiedział wyraźnie i jeśli tylko Lisek powtórzył to słowo, oddał mu kubek. Nie przypominał na razie o tym, który powinien przynieść gdy tylko wypił jego zawartość. Po chwili jednak Cosiek sam przyniósł naczynie - dziękuję - powiedział i odebrał kubek, by dać go do zlewy, by się wymoczył trochę, zanim go wymyje dokładnie.
- Smacznego - zaśmiał się, widząc jak Cosiek szybko je. Powinien wymyć rączki i ząbki, ale zrobi to jak już zje. Gdy ten już skończył, Demon zobaczył co kombinuje i westchnął ciężko, przysuwając krzesło do zlewu -najpierw umyj łapki bo są brudne od jedzenia - powiedział łagodnie ale dość dobitnie, ny zrozumiał, że nie ma nic do gadania. Wziął jednak wróbla i wyciągnął go z pudełka. Gdy dzieciak zrobił już co miał zrobić, podał mu miseczką i wróbla - teraz musisz wyrwać wszystkie piórka- powiedział i wyrwał kilka, pokazując co ma zrobić. Sam zastanowił się chwilę, co takiego można zrobić z wróbla. Może po prostu go usmażą na patelni? To powinno wystarczyć, bo nie miał innego pomysłu. Powinni go wypatroszyć, jednak Cosiek pewnie będzie się kłócił, że wszystko trzeba zjeść.
Odpalił palnik, dodał trochę tłuszczu oraz pokrojonej drobno cebuli. Kazał dziecku obtoczyć ptaszka w mące, jajku i bułce tartej, które mu wcześniej przygotował i następnie zaczął smażyć ptaszora. Skoro chciał go zjeść to proszę bardzo. Nie używał żadnych przypraw, niech go sobie zje. Dał mu go na talerzy razem z cebulką -smacznego - powiedział i zajął się zmywaniem -jak zjesz to umyj ząbki. Nie musisz tego robić szczoteczką, ale może być tak jak wczoraj, palcem i pastą, dobrze? - zapytał spoglądając uważnie na małego rudzielca.Gawain Keer - 28 Kwiecień 2018, 12:19 Kiedy ostatnio tyle spał, nie licząc przeziębień i innych zdrowonych problemów? Chyba wtedy, gdy zostawiła go Mari. Nie musiał wychodzić z łóżka. Nie musiał jeść, nie musiał nawet zapalać światła, by czytać, bo za dnia było jasno, a nocą przez cieniutkie firanki wpadało światło ulicznych latarni. Jedyne czego potrzebował to powietrze i czyiś sen raz na jakiś czas. Uniósł swoją dłoń i przyjżał się ugryzieniu. Wcale nie chciał się uwalniać, bo i nie było od czego. Takim więźniem mógłby pozostać na wieki.
Obrócił się na drugi bok, lecz nie wytrzymał w łóżku dłużej. Musiał wstać. Wyczuwał obecność Yako. Było jak nieustające nawoływanie. Nie było jednak mowy o tym, by stanął przed nim taki zarośnięty, śmierdzący alkoholem i włosami przypominającymi splątany miedziany drut.
Ogarnął się w łazience i ubrał inaczej niż zwykle. W końcu mieli jechać do Kliniki, choć wolałby wrócić do łóżka i odgrodzić się kołdrą od całego świata. Zrezygnował z golfa na rzecz głębokiej czerwieni koszuli, czarnego fraka i spodni z wysokim stanem. Medalion był widoczny, jednak Blaszkę ukrył pod koszulą.
Obszedł jeszcze obie sypialnie w poszukiwaniu opowiadań swojej matki. Chwilę ważył książkę w dłoni, patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem, po czym rozmyślił się i mocnym ruchem odrzucił ją na półkę. Co za stek bzdur. Nie wierzę, że czytałem ją tyle razy! Obrzucił okładkę gniewnym spojrzeniem z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Już dawno złamał wszystkie przykazania. Durne wymysły matki nie naprawią skrzywionego mężczyzny jakim się stał. Nikomu nie przywrócą życia.
Zszedł na dół wiedziony rozmowami i zapachami. Przywitał się z Furorem mierzwiąc jego rudą sierść jednym ruchem ręki i wszedł do kuchni cichy i nadal nieobecny. Na Kogitsune jedynie zerknął, a Yako zajrzał przez ramię kładąc dłoń na jego plecach. - Wypatroszyliście go chociaż? Albo umyliście? - zapytał chrapliwym głosem. Pachniało to dziwnie. - Łeb byś mu chociaż urżnął - szepnął wskazując na brązowiejącego na patelni wróbla, po czym zajął swoje stałe miejsce. Zerknął w bliźniacze oczy małego rudzielca przed sobą. - Nie pojedziesz w kocu lub tunice jak ostatnio - zaczął tonem nieznoszącym sprzeciwu i splótł dłonie na blacie stołu. - Jedziemy zdjąć Lusianowi gips, ale tam też będą inni. I będą źli, jeśli się nie ubierzesz. Nie dostaniesz tego - pociągnął za rękaw fraka. - ale będzie ciepłe i luźne. Poza tym, jak będziesz grzeczny to może dostaniesz nagrodę. Zgoda? - starał się przekonać Kogitsune do czegokolwiek, ale prawda była taka, że nie miał dziś ani krztyny cierpliwości do dzieciaka. Choć mówił powoli, to napewno w trudniejszych do zrozumienia słowach. Nie wyglądał też jakby odmowa miała być brana pod uwagę. - Smacznego - rzucił za Yako, gdy wróbel wylądował przed nosem Kogitsune. Spojrzał na Lusiana porozumiewawczo. Ty tak na serio?! Słowem się już jednak nie odezwał. Jak mały będzie znów rzygał, to tym razem idzie to na konto Demona. Westchnął cicho w swojej bezsilności. - Mam coś spakować na drogę? Jakieś ubrania dla Ciebie? - zapytał zniecierpliwiony z rozargnieniem bawiąc się medalionem. Chciał już ruszyć i dowiedzieć się w jakim stanie znajduje się noga Yako. Czy w ogóle będzie mógł na niej stawać i ile potrwa rehabilitacja.Cosiek - 4 Maj 2018, 10:58 -Śniło...- chłopiec się zamyślił.-Ptaszki z ziarenka. Niebieski w różowy koszulkę. Dym z... - Próbował pokazać gestami fajkę. Widział kiedyś dwunożnego z taką, ale nie miał pojęcia jak nazywa się urządzenie robiące dym do wdychania. -Dobry sen- podsumował opowieść.
-Dziękuję?- Powiedział nieco niepewnie. Nie wiedział co znaczy to słowo i nie chciał nic obiecywać w ciemno.
Umył co miał umyć i wziął się do wyrywania piórek. Starannie wyrywał wszystkie po kolei nie zwracając uwagi gdzie je odkłada. Wkrótce cała podłoga była upstrzona pierzem.
Patrzył ze zdziwieniem na poczynania białowłosego. Nie najwyraźniej nie wystarczyło tylko upiec jedzenia, ale trzeba było też przygotować je wcześniej w specjalny sposób. Ciekawe dlaczego? Obróbka była skomplikowana i zastanawiał się czy kiedykolwiek się tego nauczy.
Nie zareagował na wejście Cienia, nadal obrażony za niezjedzony koszmar. Nie zrozumiał co rudzielec powiedział do Yako, ale chyba były to jakieś wskazówki dotyczące jedzenia. Nie mógł dłużej ignorować mężczyzny kiedy ten się do niego odezwał. Ton się chłopcu nie spodobał. W dodatku Gawain kazał mu się ubrać! -Cosiek nie ubranie!- Oburzył się. -Kocyk dobre! Dlaczego inni źli? Nagrodę?
-Dziękuję- przyjął talerz z jedzeniem. Chwycił ptaszka w obie ręce i zaczął obgryzać. Mięsko smakowało zupełnie inaczej niż zwykle, a skóra zrobiła się chrupiąca i słodkawa. Wgryzł się głębiej i gorące soki spłynęły mu po brodzie. Syknął z bólu, ale nie przestawał jeść, za bardzo mu smakowało. Choć surowe pewnie byłoby smaczniejsze.Yako - 4 Maj 2018, 12:22 Wysłuchał uważnie opowiadania. Nie miał jednak głowy do tego, żeby go poprawiać. Pokiwał jednak głową z aprobatą i uśmiechnął się, gdy dzieciak starał się pokazać o co mu chodzi. To dobrze świadczyło, że nie uciekał od komunikacji, musiał jakoś się nauczyć tego jak się porozumiewać z nimi nawet jak nie zna słówek i to był bardzo dobry start -z fajki - powiedział, domyślając się o co chodzi. A przynajmniej miał takie wrażenie, bo miał dziś pewien problem ze skupieniem się. Może to przez dodatkowe emocje, a może przez stres i brak możliwości wyładowania go na niczym. Sam tego nie wiedział, ale prawdą było, że denerwował się tym wypadem do Kliniki oraz tym, co powiedzą lekarze - cieszę się, że tym razem sen był dobry - dodał jeszcze i pogładził chłopca po ryżych włoskach.
Uśmiechnął się tylko na to niepewne podziękowanie.
Nie zwracał uwagi na to co robił Cosiek. Ważne, że porządnie oskubał wróbla. Przemył go i przygotował dla małego. Czując dłoń kochanka na plecach, zerknął na niego -jest umyty - burknął, po czym zdjął ptaszka na moment i szybko wypatroszył. Oraz oderżnął mu nożem głowę. Noga bolała go strasznie, stresował się, a do tego Cień sam wysyłał mu niezbyt pozytywne emocje, więc sam zaczynał mieć problemy z panowaniem nad sobą. Starał się jak mógł, ale nie było to takie proste. Nawet dla niego.
Westchnął ciężko, słysząc, że Młody znów próbuje się wymigać z ubierania się. Odłożył na moment wróbla na bok i stanął nad maluchem - musisz nosić ubranie przynajmniej przy innych. Czy tego chcesz czy nie, jesteś teraz dwunożnym - wskazał na swoje nogi - i dwunożni nie chodzą bez ubrań - zmarszczył gniewnie brwi - czy to stado jest złe? - pokazał po wszystkich zebranych- jak zobaczą, że chodzisz bez ubrań, uznają, że to stado jest dla ciebie złe. Wezmą do innego, gdzie nie będziesz mógł polować, bawić się z innymi lisami, nie będzie nagrody, będziesz musiał nosić ubrania i myć zęby szczotką - wymienił poruszając groźnie swoim ogonem. Dopiero po tym monologu, który miał nadzieję, że Cosiek zrozumie na tyle by ogarnąć, że musi się ubrać, dał mu dopiero wróbla.
Usiadł ciężko i zerkał na młodego, mając lekko opuszczone uszy. Słysząc pytanie ukochanego, zamyślił się - jakbyś mógł wziąć ze dwa golfy, jakieś spodnie dresowe, bo pewnie będziemy potem musieli poczekać dzień czy dwa, zanim tutaj skończą remont- powiedział, nieświadomie masując sobie udo chorej nogi - nie możemy o butach zapomnieć, żebym nie wracał w jednym - zaśmiał się krótko - możesz to dać do mojego plecaka, bo i tak mam w nim dokumenty, które musimy zabrać do Kliniki - westchnął i wstał, żeby pozamiatać pióra, zanim dobiorą się do nich Bestie i rozniosą bo całej Norce -Kogiś jak zjesz to idź umyć łapki i zęby. Możesz tak jak wczoraj palcem, ale użyj pasty - powiedział, nie patrząc na dzieciaka. Musieli się zbierać już powoli, dlatego miał nadzieję, że szybko się ze wszystkim wybiorą.Gawain Keer - 4 Maj 2018, 14:00 Wypuścił głośno powietrze nosem i przetarł powieki. Był zaspany i czuł zdenerwowanie Yako. Obaj się teraz wzajemnie nakręcali, dlatego nie zrzędził już więcej. Najchętniej napiłby się swojej porannej lub wieczornej kawy. Kitsune spał dla czystego relaksu, więc jego rytuały nie psuły porządku dnia, raczej go mu nadawały. Przy żywiołowym i upartym Kogitsunemaru trudno było mówić o jakimkolwiek planowaniu.
Spodziewany bunt właśnie nadszedł. Dobrze, że Kitsune w porę włączył się do rozmowy, bo Cień zaczynał gotować się już ze złości. Z zaciśniętymi ustami obserwował białowłosego, jak wyczerpuje resztki swojej cierpliwości na tłumaczenie małemu, czemu ubrania są konieczne. - Albo nawet gorsze rzeczy. Bardziej złe - dodał na potwierdzenie słów Lisiego Demona, po czym szybko przetłumaczył swoją wypowiedź na "cośkowy". - Zabraliby cię daleko od nas i nie pozwolili wrócić - mówił normalnie. Zawsze uważał, że gadać do dzieci w dziwny sposób można podczas żartów i swawoli, a nie podczas poważnej rozmowy. Poza tym to odbierałoby wiarygodność wizji, którą rozpościerał przed Kogisiem. - A nagroda to coś specjalnie dla ciebie. Coś co byś chciał, ale nie zawsze można to dostać - starał się wytłumaczyć małemu nowe słowo i zakończyć tę pozbawioną sensu batalię. Jeśli nadal będzie się upierał, to wciśnie go w te ciuchy choćby siłą. Nie mieli całego dnia na użeranie się z dzieckiem.
- Eee... nie ma sprawy - odparł niepewnie, a po pociągłej, bladej twarzy Keera przemknęła panika. Zupełnie zapomniał, że mieli wracać do mieszkania. A tam? Sprzęt, odczynniki, brudne zlewki i probówki! Uszłoby przy Yako, lecz nie przy trójce ruchliwych lisów, które wciskały nosy we wszystko co nowe. - Jak wrócimy do mnie, zostaniesz na moment z resztą w przedsionku, dobrze? Muszę ogarnąć po robocie, bo inaczej się potrujemy - nawet jeśli nie prosił, to ton miał błagalny. Znów był przyczyną problemów i opóźnień, a w dodatku liczył na brak pytań ze strony ukochanego. I mógł to robić, lecz stale prowokował do ich zadawania. Niech to szlag.
- To ja pójdę nas spakować - powiedział szybko i cicho, po czym czmychnął na górę. Wziął wszystko, o co poprosił go Yako. Nawet dwukrotnie upewnił się, że ma wszystko. Dla Cośka wziął jeden ze swoich luźniejszych golfów, krótkie spodenki oraz grube skarpety. Pewnie wszystko będzie mu trochę leciało, ale od czego jest sznurek?
Trochę zastanawiał wybór ubrań Demona. Nawet jeśli na zewnątrz było zimno i wietrzno, to nigdy nie widział Yako w golfie. Aż dziw, że jakieś posiadał! Szczerze to nawet zazdrościł fasonów niektórych z nich. Z jednej strony chciał zobaczyć, jak Lis będzie się w nich prezentował, z drugiej wiedział, czemu wybrał akurat sweter z golfem.
Zszedł do bandy futrzastych żarłoków, złodziei i leniwców, by usiąść przy największym z nich. - Mamy wszystko - położył plecak na ziemi. Natychmiast został obwąchany przez ciekawskiego Furora, a następnie zupełnie zignorowany, gdyż nie było w nim jedzenia. - A to dla Kogitsune - poklepał mały stosik dużych ubrań i uśmiechnął się do chłopca. - Będzie ci w nich ciepło i miękko. Jak w kocu - zapewnił. Specjalnie wybrał odzież z syntetycznych materiałów, by nie drażniła delikatnej skóry dziecka. Wpatrywał się w Cośka przez dłuższą chwilę. Aż korciło, by pogładzić go po policzku. Oni też mieliby takiego małego bachorka, ale wlazł im z buciorami w ich życie i zadeptał je do ostatka. Na kogo ty wyrośniesz mając takie geny? Zamiast go pogładzić, lekko poklepał go po ramieniu. - No idź umyć ręce i zęby, bo trzeba się zbierać - mruknął i zawiesił wzrok na blaszce na szyi Yako.Cosiek - 4 Maj 2018, 14:58 -Nie!- Krzyknął kiedy Yako patroszył wróbla, a potem odciął mu głowę. Wyrzucanie dobrych wnętrzności było bez sensu. Ile jedzenia zostanie z takiego ptaszka jeśli wyrzuci się organy wewnętrzne? Prawie nic. A głowę chciał sam odciąć, ale mu nie pozwolono. Zerwał się z krzesła próbując odzyskać tę część zdobyczy jednak jego rączki okazały się za krótkie by dosięgnąć tak daleko na blat.
-Cosiek nie dwunożny! Cosiek lis!- Cała ta gadanina była bez sensu. Czemu inne stado miałoby go chcieć zabrać? A może gdzie indziej rzeczywiście byłoby mu lepiej? Tak czy inaczej nie zamierzał się ubierać. Miał kocyk i to wystarczy! -Cosiek nie ubranie!- Zaciął się na swoim zdaniu. -Gawain nie jeść zły sen!- Wypomniał Cieniowi nie dotrzymanie obietnicy jednocześnie argumentując dlaczego nie musi go słuchać. W końcu o nagrodzie też mógł zapomnieć.
Z niesmakiem spojrzał na kupkę ubrań. Nie było mowy, żeby to na siebie wcisnął. -Nie- odpowiedział krótko i poszedł do łazienki. Nie polubił jeszcze mycia, ale ono przynajmniej trwało krótko, a ubranie trzeba nosić cały czas. Miękko, akurat! Burczał do siebie cały czas obrażony na świat. Nikt nie patrzył więc tylko opłukał ręce, a potem trochę pomazał zęby pastą. Połknął pianę tak jak wczoraj. Nie chciał się nigdzie wybierać, a ubierać jeszcze mniej. Postanowił ukryć się w pokoju, w którym spał wcześniej. Wyszedł z łazienki najciszej jak umiał i zaczął się wspinać po schodach. Kiedy był już prawie u samej góry potknął się o róg koca i zaczął spadać. Na szczęście złapał równowagę, ale i tak zjechał o kilka stopni robiąc straszny hałas. Do dźwięku spadania dołączył krzyk chłopca wywołany przerażeniem oraz bólem stłuczonej nogi. Szybko sprawdził swój stan i uznał, że wszystko działa. Zmienił się w lisa i nie przejmując się już czy ktoś zauważy pognał przed siebie.
Wcisnął się pod łóżko i obserwował uważnie drzwi. Jeśli ktoś wszedł wyszczerzył zęby i zawarczał ostrzegawczo.