Gawain Keer - 8 Listopad 2018, 19:30 - Czyli często i gęsto. - bąknął pod nosem zbyt zmęczony na dłuższe dyskusje. Ukradkiem przyglądał się Kogitsune. Mały był coś za spokojny i za cichy. Kombinował aż mu para uszami buchała. Pytanie tylko co takiego?
- Poprawka. Głos Cośka w telefonie, ale Cosiek dalej jeden. - zmierzwił mu włosy. - Nie smuć się. Lusian też tylko jeden i nie jest sam. - chciał jakoś pocieszyć brzdąca, który usilnie starał się rozmnożyć przez pączkowanie, nagrania i inne dziwaczne zabiegi.
Kolejne pytanie zlasowało mu mózg. Musiał chwilę zastanowić się nad odpowiedzią, wysilić się by w ogóle pojąć przedmiot dyskusji. - Smoki i ludzik nieprawdziwe. Smoki i ludzik są narysowane, to rysunki. - powiedział marszcząc brwi. Nie był już zły czy zirytowany, o nie. Raczej zrozpaczony. Beznadzieja na jego twarzy została rozsmarowana, bo malunkiem tego nazwać nie można. Jak miał mu wytłumaczyć, że rysunek istnieje naprawdę, a obiekt lub osoba, którą przedstawia może, lecz nie musi, faktycznie istnieć? W końcu parę kresek na papierze nie decydowało o tym, czy coś jest prawdziwe, czy też nie. Chyba, że mowa o rysunkach Otome. Oby Cosiek dowiedział się o podobnych cudach jak najpóźniej. Chłopiec do cna wyczerpał jego pokłady cierpliwości.
- Aaaa... no tak. Masz rację. - uśmiechnął się do niego sennie, po czym zaśmiał się nisko. Mięso bardziej dobre. Nic dziwnego, w końcu Kogitsune miał sporo z lisa. Jak Gawain tak o tym myślał, zadziwiło go jedno spostrzeżenie - Cosiek praktycznie nie grymasił. Mógł narzekać na sposób przygotowania posiłku, ale jedzenie było dobre, jeśli tylko jakieś było. - Ja nie jem mięsa ani roślin, więc zostanie więcej dla ciebie. - zapewnił jeszcze cicho zanim urwał mu się film.
Mocno rzucił się w miejscu, chcąc wyszarpnąć się napastnikowi, który go ruszył. Odetchnął nerwowo i rozchylił powieki, by ujrzeć znajomą twarz. To tylko Lusian. Keer nawet nie wiedział kiedy mu się przysnęło. Nie opierał się dalej i pozwolił się nieść. Miarowe kroki Demona na powrót go usypiały, ale gadanina przeszkadzała. Każdy szelest wręcz bolał. Keer mruknął coś gniewnie, popsioczył pod nosem i ukrył twarz w ramieniu kochanka, po czym wyciszył towarzystwo. Do diaska, chciał spać! Może Kogitsunemaru został wyposażony przez Pardona w motorek w dupie, a Yako nie musiał spać, jakby wpadło mu się do kociołka z redbullem, ale on, kurna, potrzebował snu. Czując miękki materac już zaczął obracać się na drugi bok, kiedy Demon uparł się, by zdjąć mu buty. Miał gdzieś czy spałby w nich, czy nie. Przecież pościel można wyprać! Leżał na łóżku nie otwierając oczu i czekał aż nieznośnie długa chwila udręki minie. Miły ciężar kołdry pozwolił jego ustom na wypowiedzenie krótkiego słowa podzięki, choć było zupełnie nieme. Rudzielec obrócił się na bok i zasnął ponownie niemalże od razu.Yako - 9 Listopad 2018, 10:11 Warknął gdy Gawain się szarpnął. Był teraz słaby, a ten jeszcze postanowił mu utrudnić zadanie. Na szczęście szybko się uspokoił. Inaczej chyba by go puścił i niech śpi tam gdzie spadnie. Już był naprawdę wszystkim zmęczony. Do tego Cosiek też dość sporo gadał, przez co starszy rudzielec postanowił wyciszyć swoje otoczenie. Demon tylko westchnął ciężko i po prostu zaniósł go, rozebrał buty i przykrył kołdrą. Zamknął za nimi drzwi i zszedł do kuchni.
Wysłuchał uważnie opowieści dzieciaka, uśmiechając się delikatnie, by pokazać, że go słucha - to pewnie chcesz jeszcze trochę je pooglądać? Nie jesteś zmęczony? - zapytał łagodnie. Oczywiście najpierw zrobi mu coś do jedzenia, a potem może sobie zjeść bez telewizorem. Co prawda nie było to zbyt dobre, ale Lis teraz naprawdę nie miał głowy do tego by czymś zajmować uwagę młodego.
Podziękował grzecznie za składniki i sam wyciągnął mikser, miskę, blachę, papier do pieczenia i kubek oraz łyżkę. Zaczął sprawnie rozdzielać białka od żółtek, mówiąc też przy okazji Kogitsune co jest co. A niech się młody uczy.
Podał mu kubek z żółtkami oraz cukrem i łyżkę - zanim będziesz mógł jeść to musisz to dokładnie wymieszać - zaprezentował chłopczykowi co ten ma robić. Jeśli ten chciał jeść całkiem na surowo to starał się go namówić, by chociaż spróbować jaka jest różnica. Sam zabrał się za przygotowanie białka z cukrem na bezy. Cały czas jednak kontrolował Cośka, żeby ten nie wyświnił wszystkiego i sprawdzał czy może już jeść czy też nie.
W międzyczasie dał też piekarnik do nagrzania się i zaczął tworzyć z piany bezy. Mogą je wziąć do Krainy jako smakołyki. Zrobił je w różnych kolorach, dodając odrobinę barwnika, do różnych misek do których rozdzielił białko.
Gdy wszystko było gotowe, wsadził to do pieca i zajął się sprzątaniem - i jak? Smakuje? - zapytał spoglądając na dzieciaka i jeśli ten chciał puszczając mu kolejny odcinek. Sam też na chwilę zniknął na górze i wziął laptopa, żeby potem po niego nie musieć łazi. Wziął też telefon, ale był on wyciszony, żeby czasem nie obudzić nikogo.Cosiek - 11 Listopad 2018, 23:52 - Często i gęsto? - Nic mu to nie mówiło. O co chodziło? Ale Cień nie wydawał się skory do rozmów i chłopiec trochę się bał, że znowu wybuchnie złością.
- Cosiek jeden i nie sam? Cosiek jeden w gatunek, nie sam w stado? - Próbował rozgryźć sposób myślenia rozmówcy. Mimo wszystko nagranie sprawiało, ze czuł się trochę mniej sam. Ciekawe czy może się znudzić powtarzaniem wszystkiego, a jeśli tak to co by powiedziało?
Nie zamierzał się kłócić o to co jest prawdziwe, a co nie. Za mało jeszcze wiedział o tym świecie. I sądząc po stanie Gawaina nie dowie się za szybko. Skinął tylko głową udając, że rozumie.
No i stało się. Cień się wkurzył i zniknął wszystkie dźwięki. Może je też jadł? Cosiek zastanowił się nad tym przez chwilę. To miało sens, w końcu słowa były równie namacalne i prawdziwe co sny. Ciekawe czy rudzielec o tym wie? Może je mimochodem jak sam zasypia?
- Cosiek.. - Zawahał się przez chwilę nie wiedząc jak ująć, że jest już zmęczony, ale na posiłek i jeszcze jeden odcinek bajki zawsze znajdzie siły. - ... spać, ale jeść i oglądać.
- Dziękuję. - Chwycił kubek i pomerdał w nim trochę łyżką. Cukier się od tego nie rozpuścił, ale przynajmniej w miarę równomiernie rozłożył w tym "żółtku". Do tej pory jajko było dla liska całością. Jadło się jedno jajko, i to ze skorupkami, a nie dzieliło na części. Nowy sposób jedzenia wydawał mu się dziwny, ale dostał do tego cukier, więc nie narzekał. Mieszanina była smaczna i chciał już ją pochłonąć, a nie czekać aż zostanie zaaprobowana. Jeśli Lusian kazał mu dalej mieszać, to po prostu zaczął jeść ignorując instrukcje.
Usiadł przed telewizorem i raczył się smakołykiem oglądając smoki. Nikt nie musiał się martwić, że naświni w trakcie jedzenia, takiego specjału nie można zmarnować. Nawet jeśli gdzieś mu kapnęło to natychmiast to zlizał. Po chwili okazało się, że nie da się tak łatwo wyczyścić kubka. Łyżką nie dało się wyskrobać wszystkiego, a ludzki język okazał się za krótki. Chłopiec zmienił się w lisa i wsadził mordkę do naczynia.
Po posiłku ułożył się wygodniej i dalej oglądał bajkę. Chciał obejrzeć jeszcze ze dwa odcinki, albo chociaż dokończyć ten. Nie udało mu się, brzuszek był zbyt pełen dobroci, a kanapa za miękka. Zasnął równie niekontrolowanie co Cień.Yako - 14 Listopad 2018, 16:31 Zaśmiał się i pokręcił z niedowierzaniem głową. Ale cóż, pewnie gdyby był dzieckiem to też by tak chciał, gdyby nie miał na codzień dostępu do takich rzeczy. Ale nie mógł tego potwierdzić bo nigdy nie był dzieckiem, a nawet jeśli to było to przecież już kilka setek lat temu i czasy naprawdę bardzo się zmieniły. Dodatkowo Japonia zawsze była takim odludkiem, a teraz taka jest, a dawniej? O ludzie...wtedy to już w ogóle jak ktoś tam wszedł i nie został pojmany to był cud nad cudy. Nawet to co wyczyniał Demon było po prostu błahostką.
Już nie miał sił na to by upominać małego jak ma przyrządzić to co mu zaproponował, więc zostawił dzieciaka samego sobie. Niech sobie zje jak mu się to tam podoba byleby nie naświnił, ale patrząc na jego dalsze poczynania to pewnie będzie musiał przeprać tapicerkę, bo wątpił by nie pozostał nawet najmniejszy ślad, który potem będzie aktora denerwował.
Pilnował bez, które suszyły się w piekarniku, a jednocześnie zerkał na Cośka, który bardzo chciał oglądać dalej kolorowe smoki. Gdy więc nie usłyszał prośby o kolejny odcinek i spojrzał w kierunku kanapy i nie zauważył chłopca, trochę się zdziwił. Podszedł tam cicho i lekko się uśmiechnął. Młody zasnął tak jak jego większy odpowiednik.
Odłożył kubek na stół i zaniósł ostrożnie liska do łóżka Gawaina. Lepiej, żeby nie obudził się w kompletnie obcym miejscu. Tam schował go też pod kołdrą. Poprawił okrycie swojego ukochanego i wrócił na dół.
Zamówił trampolinę dla Cośka, taką by on i Gawain też mogli z niej korzystać, poprosił zajomego czy czasem nie mógłby mu tego dostarczyć następnego dnia, mówiąc również, że jest możliwość iż odbierze to chłopak Lucy, po czym opisał jego wygląd, żeby mężczyzna nie miał oporów przed oddaniem przedmiotu komuś, kogo nigdy nie widział.
Wziął udział w konferencji, z którą czekano specjalnie na niego, w międzyczasie wyciągnął też sporą ilość bez i gdy już wszystko było gotowe sam zawinął się w koc i położył na kanapie. Czuł się naprawdę fatalnie. Z czoła kapał mu pot, pokaszliwał i pociągał lekko nosem, do tego było mu strasznie zimno. Otoczył się ciasno okryciem i po prostu zasnął, mając nadzieję, że rano poczuje się lepiej, żeby móc na spokojnie wrócić do Krainy.
Przez sen warczał i co chwila się przewracał. Śniły mu się same głupoty wywołane gorączką. Koc był mokry, choć to raczej nie było dziwne. Dopiero nad ranem udało mu się w miarę uspokoić by nie rzucać się po całej sofie.Gawain Keer - 14 Listopad 2018, 22:06 Jego mały towarzysz miał w zwyczaju powtarzać za nim połowę słów, tak więc nie zwrócił większej uwagi na pytający ton. Dzieciak męczył go dalej, ale on miał siły już tylko na senny pomruk zgody i kiwnięcie głową. Niech się Cosiek uczy, że jest coś takiego jak mowa ciała. Sygnały niewerbalne czy jakoś tak.
Przebudził się dosłownie na moment, lecz nie poruszył się nawet o milimetr. Tylko rozchylił powiekę, by zobaczyć spokojnie śpiącego chłopca obok. Uśmiechnął się też lekko, gdy Yako poprawił mu kołdrę, a potem znów zasnął jak kamień.
Nad ranem zaczął się wybudzać. Sny wołały go, by szybko milknąć. Raz za razem. Obracanie się na drugi bok, wiercenie się i przykrywanie głowy poduszką nic nie dawało. Nie dało się tak dłużej spać. Gawain usiadł, wzdychając i przeczesał włosy. Dopiero wtedy zorientował się, że spał w ciuchach. Odciśnięte w jego skórze ślady szwów i zagięć materiału swędziały nieubłaganie. Wygięta koszula nie pachniała zbyt miło. To nie był materiał szyty by w nim smacznie drzemać. Przetarł oczy i przeciągnął się ostrożnie, starając się nie obudzić przez przypadek Kogitsunemaru. W końcu było cicho i wolał by taki stan rzeczy utrzymał się jeszcze przez chwilę.
Zszedł na dół, by zobaczyć rozwalonego na sofie Yako. Wyglądał na umęczonego. Nie tylko snami. Keer przyłożył dłoń do jego czoła i skrzywił się kwaśno. Lis był rozpalony. Cień poszedł zrobić mu okład, gdy usłyszał, że ktoś parkuje przed domem. Nieśmiało wyjrzał przez okno. Jakiś facet tachał całkiem spore pudło. Dość ciężkie sądząc po ostrożności z jaką dostawca je wyciągał i niósł. Cień zerknął na stojak na noże i wyciągnął jeden. Średniej długości, nawet dobrze leżał, choć brakowało mu ciężaru typowego dla stali. Ech, ta ceramika. Ach, te pomidorki. I tak jeden już zwinął. Szybko ruszył do Lusiana, delikatnie ułożył okład na czole i podszedł do drzwi wejściowych. Zanim mężczyzna za nimi zdążył nacisnąć przycisk odpowiadający za wściekłe brzęczenie, dzwonienie i inne irytujące dźwięki, Keer już mu otworzył. Nóż znajdował się za drewnem, niewidoczny dla oka.
- Dzień dobry? - Cień bardziej zapytał niż powitał nieznajomego.
- Dzień dobry. Mam trampolinę, zgodnie z zamówieniem! Trochę ciężko było ją dorwać o takiej porze, ale czego nie robi się dla przyjaciół? - mężczyzna zaśmiał się krótko, lecz wdzięcznie. Jednocześnie bacznie przyglądał się Keerowi. Natomiast rudzielec zbaraniał. Jaką, kurna znowu, trampolinę? - Pan się nie gorączkuje! Opłacona! - puścił mu oczko, ale było w tym coś... zimnego i pełnego zawiści. Cień podrapał się po karku, dając sobie sekundę do namysłu. Stał w progu, przed nim pudło, a on miał nóż, którego nie mógł nigdzie odłożyć. Super, lepiej być nie mogło.
- Po prostu nie mogłem się doczekać. Wie pan, to niespodzianka! - wyszeptał, szczerząc się i otworzył drzwi szerzej, położył nóż na paczce jakby nigdy nic i wciągną ją do środka. Facet tylko uśmiechnął się uprzejmie, powiedział, że musi lecieć, wymienił uprzejmości i ruszył z powrotem do swojej furgonetki. Keer stał za zamkniętymi drzwiami, póki nie odjechała.
Kolejna niespodzianka. Kiedyś niezaplanowane i niezgłoszone wcześniej rzeczy zapędzą ich do grobu. Z drugiej strony miał trampolinę. Chyba. Chwycił nóż i ostrożnie zaczął rozcinać taśmę. Uchylił karton. Rurki, guma. To faktycznie była trampolina! Gawain mimowolnie poczuł dziecięcą radość, bo jego mózg właśnie złożył części układanki w całość. Wyciszył wszystko i pospiesznie przeciągnął zapakowaną trampolinę w pobliże basenu. Tam rozpakował ją i zaczął składać. Wbrew obiegowej opinii na temat prawdziwych facetów z instrukcją w ręku. Z prostego powodu - im mniej czasu poświęci na składanie sprzętu do domowego programu kosmicznego, tym więcej pozostanie go na skakanie do wody.
Gdy dzieło było gotowe, oparł się o rozparty materiał. Chyba każda śrubka, zatrzask i haczyk był na swoim miejscu. Uśmiechnął się rekinio i zrzucił balast w postaci koszuli, spodni i skarpet zostając w samych bokserkach, po czym wgramolił się na skakadło. Dawno nie robił czegoś tak głupiego, ale hej! To było zajebiste! Podskoczył lekko parę razy, tak na próbę, by wyczuć sprzęt i wybił się mocniej skacząc do wody. Nie przejmował się, że wychlapie ją z basenu. Może nawet zdąży posprzątać nim Yako wstanie. Wyszedł na brzeg i ponownie wszedł na trampolinę. Tym razem ostrożniej. Był mokry i materiał też. Zrobiło się ślisko.Yako - 15 Listopad 2018, 11:30 Spał mocno, choć oddychał dość płytko i pocił się jak świnia. Drgnął lekko gdy Cień dotknął jego czoła, ale nie obudził się. Widać było, że naprawdę potrzebuje snu.
Nie obudziło go też odbieranie paczki, położenie okładu na czoło czy nawet rozkładanie trampoliny przy basenie. Dopiero dźwięk skakania oraz głośne rozpluski obudziły Demona. Otworzył oczy i przez chwilę musiał ogarnąć co się w ogóle dzieje, gdzie jest, bo nawet nie zauważył kiedy zasnął. Węszył chwilę i lekko się uspokoił, gdy poczuł zapach kochanka. Zmarszczył brwi i zamknął oczy zaraz po tym jak je otworzył. Łeb mu pękał, ale coś mu się nie zgadzało w związku z dźwiękami dochodzącymi od strony basenu.
Zdjął okład z czoła i wstał ze stęknięciem. Owinął się ciasno kocem i powoli ruszył w kierunku hałasu. Nie wchodził całkiem. Zaglądał tylko co się dzieje.
Zamrugał zaskoczony gdy już znalazł źródło hałasu. Uśmiechnął się delikatnie i oparł o ścianę. Przyglądał się ukochanemu w ciszy. Widząc jak ten się cieszy z nowej zabawki. Tylko czy on wie, że chciał to zabrać do Krainy?Gawain Keer - 16 Listopad 2018, 21:06 Oddał kolejny skok do wody. Nie było w nim gracji i precyzji, którą Gawain odznaczał się w trakcie treningów. W zasadzie bardziej poślizgnął się niż wybił i po prostu runął do wody, by zaraz wypłynąć i skierować się w stronę brzegu. - Długo już tak stoisz? - zapytał rozbawiony zachowaniem Yako. No, proszę. Tak stalkować Dręczyciela! Naprawdę pytał bardziej dla formalności. Demon nie musiał wiedzieć o każdym aspekcie dręczycielstwa. Na przykład tego, że Keer wyczuwał zmianę odległości i położenia swego żywiciela. Zawsze.
Nie miał ręcznika dlatego otarł twarz koszulą. Ciuch i tak szedł do porządnego prania, po tym jak uwalił go krwią. Swoją drogą rozcięcie pokrył świeży strup a ściągnięta wokół niego skóra przypominała o ranie przy każdym słowie i grymasie. - Facet napędził mi stracha. Mogłeś chociaż karteczkę zostawić. Kto to w ogóle był? Gonił za tym pół nocy. - wskazał na trampolinę. Podszedł bliżej i położył dłoń na czole Lisa. Gorączka trochę spadła. - Lepiej się czujesz? Kiepsko dziś spałeś... - dodał już poważniej i spojrzał mu w oczy. Po chwili obrócił się powoli, by zacząć zbierać ubrania. - Pewnie chcesz ją zabrać, więc daj mi się tylko ogarnąć i ją złożę. Zanim Kogitsune się obudzi. Inaczej znów trzeba będzie dać mu dobre, zielone z butelki. - powiedział naśladując ton upartego dziecka, po czym poszedł prosto do łazienki. Wrzucił ubrania do kosza i szybko wszedł pod prysznic, by zmyć z siebie basenową twardą wodę. Golenie sobie odpuścił. Zarost trochę się o nie upominał, ale nie chciał kombinować brzytwą przy ranie. Dobrze się goiła. Wyszedł z zaparowanej kabiny i lekko zadrżał, gdy oblepił go łazienkowy chłód. Wolałby wannę. Westchnął cicho, wytarł się porządnie, by z ręcznikiem przy jajcach pójść po świeże ubrania. Chciałby móc sobie pozwolić na coś bardziej w stylu Krainy, ale zbyt często podróżował. Włożył zestaw, który kupił tutaj, gdy poszedł na zakupy z Gopnikiem. Brakowało tylko rozczapierzonej, pociągniętej lakierem grzywy i kredki do oczu. Spokojnie mógłby wtedy iść na koncert i nie wywoływać dziwnych reakcji.
Porwał mop i wiadro, po czym zszedł z powrotem na dół. Gdy wycierał podłogę wokół trampoliny i miałby parę zmarszczek mniej, spokojnie można by pomylić go z nastolatkiem, który właśnie dostał to zadanie w ramach kary za zbyt późny powrót do domu. Magia stroju.
Poszło zaskakująco szybko, ale w końcu nie raz sprzątał gorsze rzeczy. Zostało tylko rozkręcenie i spakowanie trampoliny.Yako - 18 Listopad 2018, 00:25 Uśmiechnął się delikatnie i przekrzywił głowę, opierając ją o ścianę -chwilę - odpowiedział zachrypniętym głosem po czym zakaszlał cicho - no wybacz, ledwo mogłem się skupić na tyle bo o tym pomyśleć - wzruszył ramionami. Miał wtedy straszny ból głowy i zawrót jednocześnie z powodu pracy. W sumie nadal go strasznie bolała - zarywał kiedyś do Lucy, ale widząc, że nie ma szans na nic więcej niż przyjaźń to się wycofał, ale zawsze chętnie pomaga i pracuje na planie, gdzie załatwia różne sprzety- wzruszył ramionami - ale nie martw się, nie będzie sie do mnie dobierał- mrugnął do ukochanego.
Przymknął oczy i mocniej otoczył się kocem -jak na mój wiek przystało - westchnął ciężko, gdy Gawain sprawdził mu temperaturę.
- Myślę, że tak będzie lepiej, Kogitsune będzie miał się gdzie wyszaleć i widzę, że nie tylko on - zaśmiał się krótko, bo zaraz dostał ataku kaszlu -wybacz, ale nie pomogę Ci z tym - spojrzał na niego przepraszająco -muszę się jeszcze wygrzać- westchnął ciężko i poszedł do kuchni zrobić sobie herbatę oraz kawę dla kochanka, Otworzył jakąś z wyższej półki, nawet nie pamiętał po co ją kupił, ale teraz już się przyda.
Postawił wszystko w salonie i położył się znów na kanapie. Rozpalił w kominku i grzał się, nasłuchując czym zajmuje się Cień oraz czy Kogitsune czasem nie postanowił się obudzić.Gawain Keer - 19 Listopad 2018, 20:45 Sam się uśmiechnął na tę nieśmiałą próbę przeprosin. Jemu jednemu nie potrafił nie przebaczyć. - Wiem. Aczkolwiek to miła niespodzianka. Mam nadzieję, że przyciągnie Kogitsune na dłużej i wyssie z niego te zapasy energii. - powiedział z wielką nadzieją w głosie. Dziecko nie odstępowało go na krok. Mały się bał, ale jednocześnie szukał schronienia i zrozumienia. Potrzebował go, a skoro Lis był chory pozostawał mu tylko Cień. - A skoro o tym mowa i jesteś już spokojniejszy... chyba należałoby Cię nakarmić, prawda? - zaproponował, uważnie przyglądając się kochankowi.
- Trochę było po nim to widać. - stwierdził ciszej, wyraźnie niezadowolony, że obcy nadal myślał o jego żywicielu. Nie miał szans wcześniej, a teraz tym bardziej. - Ale skoro jest przydatny. - wzruszył ramionami, doskonale rozumiejąc tok myślenia Yako. Zapewne połowa jego świty, oślepiona blaskiem i chwałą Demona, nie odstępowała go nawet na krok. Takich łatwo omamić i wykorzystać. Keer spojrzał w błękit zastanawiając się, ile prawdy zawierają słowa i czyny Yako, który nadal się wahał, a nawet oskarżał się o słabość. - Niech no tylko spróbuje... - odparł i wcale nie było mu do śmiechu. Nie po tylu trudach i następujących po nich porażkach.
- Wyliżesz się. Nie jednego połamańca już widziałem, więc wiem co mówię. - starał się wpływać na niego pokrzepiająco. - Może i jesteś stary, ale i tak bardziej dziecinny niż ja dzisiaj. - tym razem to on puścił mu oczko.
- Idź. Złożyć jest to prościej niż rozłożyć. - dodał spokojnie, ale i dość formalnie. Dla niego słowo Yako naprawdę było rozkazem, lecz starał się tego nie okazywać zbytnią nadgorliwością. Niech lepiej zrzuca to na perfekcjonizm lub pedantyzm.
Starał się nie robić hałasu i sukcesywnie coraz więcej rurek lądowało w pudle. Problem stanowiło ich ponowne ułożenie w pierwotnej pozycji. Pudła miały tę zaskakującą właściwość, że włożenie do nich rzeczy, nie ważne jak dokładnie, nie gwarantowało ich domknięcia się, dlatego widok rozzłoszczonego Cienia zawzięcie poszukującego taśmy klejącej nie powinien dziwić. Gawain przeczesywał kuchenne szuflady możliwie jak najszybciej i kiedy jej nie znalazł, musiał uznać swoją porażkę. - Yako? Wiesz może, gdzie znajdę taśmę klejącą? - zapytał cicho, nie chcąc mu przeszkadzać i złościć. Demon bywał drażliwy, zwłaszcza gdy źle się czuł. Podszedł powoli, zerkając na kubki. W jednym z nich była kawa. - Czy to dla mnie? - spojrzał na Lisa, wskazując na naczynie niedowierzająco. W końcu tak naprawdę starczy mu woda, sny i tlen. Po ostatnich wydarzeniach stąpał ostrożnie. Yako baczniej mu się przyglądał po szopce, którą odstawił Kaevan.Yako - 20 Listopad 2018, 23:55 - Też mam taką nadzieję, bo nie chcę Cię zostawiać z tym wszystkim samego - przyznał trochę niepewnie. Ale wiedział, że nie da rady teg przeskoczyć. Nawet jak ostatnio się przeziębił to nie czuł się tak źle. Jego organizm potrzebował odpoczynku i czegoś na wzmocnienie. Ale też nie chciał całkiem się odkrywać przed swoim ukochanym. Nie chciał go bardziej martwić.
Pokręcił głową - jeszcze nie jestem głodny...jak wrócimy do Krainy to zanim pójdziesz spać to się kuszę - uśmiechnął się delikatnie. Wolał, żeby Gaw był w pełni sił, gdyby coś się działo - ale dziękuję za propozycję - powiedział łagodne.
- Nie martw się o niego on i tak nie ma czasu na nic, więc nie szuka nikogo na stałe - wzruszył ramionami. Widać było, że się w ogóle tym nie przejmował. Nie tłumaczył też za bardzo, nie starał się udowadniać, że gość jest niegroźny. Albo był tak chory albo naprawdę nie było się o co martwić. Dla Demona to Cień był tym jedynym, więc nie myślał o nikim innym więcej niż musiał.
Był ukochanemu wdzięczny za tę troskę. Poszedł więc grzecznie do salonu. Zrobił napoje i tylko skupił się na tym by się wygrzać. Spod koca spoglądał na poczynania rudzielca i nasłuchiwał. Głowa mu pękała nadal ale jakoś dawał radę to wytrzymać.
Przyglądał się Cieniowi, jak ten gorączkowo szukał czegoś. Westchnął gdy ten zadał mu pytanie. Musiał się zastanowić - sprawdź w gabinecie tam w szufladzie powinno coś być... - powiedział trochę niepewnie - a jak nie to w garażu też coś było - powiedział, spoglądając na ukochanego przepraszająco.
- No przecież nie dla Cośka, ten już całkiem by uruchomił ten motorek w tyłku - powiedział, nie wiedząc czemu Cień jest taki niepewny. Przecież nie potrzebuje dwóch napojów. A kawę zawsze Gawowi robił, jeśli coś robił dla siebie.
Upił trochę herbaty i poprawił się na kanapie - chyba powinienem zrobić coś młodemu na śniadanie, żeby nie jadł tylko słodkiego - powiedział, zamykając oczy. Było widać, że naprawdę nie ma ochoty się ruchać teraz ze swojego posłania.Gawain Keer - 22 Listopad 2018, 19:13 Obdarzył kochanka gotyckim uśmiechem. Starał się jak mógł, by odciążyć go od codziennych obowiązków, dopóki nie dojdzie do siebie. Doceniał jego słowa bardziej niż jakiekolwiek "dziękuję". Sam się niecierpliwił i wyczekiwał dnia, w którym nie tylko przestanie tyrać jak wół, ale będzie mógł mieć chwilę dla siebie.
- Dobrze, ale ogranicz sztuczki. Powinieneś też przemyć oko, chyba że wolisz bym się nim zajął po trampolinie. - zaproponował energicznie, nie pokazując jaki jest podejrzliwy. Oko Demona wyglądało jak jego własne i to nie za sprawą pękniętych żyłek. A co jeśli i on miał w sobie kapkę czegoś Demonicznego? Jakąś skazę? Jednak te pytania musiały pozostać niewypowiedziane, bo musiał postawić Yako na nogi zanim całkowicie się załamie, a jego żal i wściekłość bez reszty go pochłoną.
Nie drążył tematu nieznajomego, ale złościło go podejście Lisa. Zawsze mówił, by się nie martwił, po czym wychodziło jak zwykle.
Zachęcony przez Lisa sięgnął po swoją kawę i ostrożnie upił jeden łyczek, bo nadal była piekielnie gorąca. Miał zamiar ją szybko odstawić i pójść po taśmę, ale smak napoju powstrzymał go przed tym. Cień mruknął głośno i uśmiechnął się szeroko. Tego było mu trzeba, by zacząć dzień. - Znakomita. - szepnął nisko, odstawiając kubek i pospiesznie poszedł po taśmę. Tak jak poinstruował go Lusian, była w gabinecie, więc pozostało mu tylko zakleić pudło i wrócić do kochanka. Usiadł koło niego i spiął brwi. - Jesteś pewien, że dasz radę dziś wrócić? Wyglądasz jakbyś miał mi zaraz zejść... - powiedział na tyle cicho, by nie pogarszać bólu głowy u Lusiana. - Mógłbyś grać w reklamie dowolnego leku i dostać za to Oskara! - dodał rozbawiony, ale gdy patrzył na Kitsune miał wrażenie, że jego też zaraz wszystko rozboli. - Co do śniadania, mogę pomóc, ale nie wiem jak wyjdzie... - sięgnął dłonią do swojego karku i zmierzwił już odrobinę przydługie włosy.Yako - 23 Listopad 2018, 10:38 - Tylko się zmienię i rozpalę w kominku - obiecał i delikatnie się uśmiechnął, jednym kącikiem ust. Nie miał zamiaru nic kombinować - zaraz je przemyję, a potem sam uznasz, czy mam je jeszcze zakrywać - zaproponował.
Poszedł do łazienki, by zająć się dokładnie okiem. Miał iść do apteki po krople, ale nie miał na to siły w nocy, a przecież nie będzie wszystkiego zamawiał internetowo czy telefonicznie. Nie mówił nic jednak. Może w Krainie też coś znajdą. Będzie musiał potem zapytać Gawaina, on się na tym lepiej znał. A teraz wolał oddać się w jego ręce, żeby nie zrobić znów jakiejś głupoty, w szczególności, że mieli teraz takiego małego smarka na wychowaniu.
Siedział zawinięty w koc. Oko miał zamknięte ale było już przemyte, czekało tylko na kontrolę rudzielca. Uśmiechnął się delikatnie - to się cieszę - przyznał i upił trochę swojej herbaty. Trochę go rozgrzewała, ale było tego trochę za mało.
Już miał odpowiedzieć na pytanie ukochanego, ale dostał napadu kaszlu. Podniósł tylko rękę, by pokazać, że nic się nie dzieje, po czym odchrząknął i westchnął - tak też się czuję, ale dam radę. Myślę, że lepiej będzie i dla mnie i dla was jak będę umierał tam niż tutaj. W Krainie chociaż młody może na zewnątrz biegać i ma lisy, a tutaj nie za bardzo - westchnął smutno i przejechał dłonią po czole, na którym perlił się pot, wywołany gorączką.
Uśmiechnął się delikatnie - zrobię mu coś na szybko, żeby nie musiało być ciepłe - zaproponował i wstał. Ruszył do kuchni. Nim tam jednak dotarł, ktoś zadzwonił do drzwi. Demon zatrzymał się i spojrzał na kochanka. Poszedł do wejścia. Otworzył. Stał niewzruszony widząc przerażonego Pardona, który chyba w nocy nie spał. Odebrał od niego dokumenty i odprawił do domu, przypominając, że ma nie kombinować.
Rzucił dokumenty na stół w kuchni i zabrał się za robienie jedzenia. Przygotował zapiekane tosty z szynką i żółtym serem. Dodał też trochę ketchupu. Tego Cosiek nie musiał jeść na ciepło, więc nie było problemu. Spróbował też bezy czy są smaczne. Będzie musiał je potem zapakować, żeby wzięli do Krainy bo szkoda by się zmarnowały.
Gdy wszystko było gotowe, dał to na stół, przykrył drugim talerzem i wrócił do salonu - kiedy chcesz wracać? - zapytał, zawijając się znów w koc - chcesz coś jeszcze załatwiać?Gawain Keer - 25 Listopad 2018, 03:25 Skrzywił się nieznacznie. Chwila milczenia również wskazywała na niezadowolenie Cienia. - Sama zmiana to dużo. Domyślam się, że uwielbiasz ogień, ale mamy zapałki. Wytrzymaj jeszcze parę dni, proszę. - odparł tonem zniecierpliwionego i zmęczonego rodzica. Obecnie rościł sobie prawa do brzmienia w ten sposób, bo niańczył Cośka, swojego kochanka i dwie bestie. Doprawdy, ile razy miał mu to tłumaczyć? - W porządku. - powiedział dając Demonowi chwilę na higienicznie zabiegi.
Kaszel aż domagał się szklanki wody, ale uniesiona dłoń utrzymała Keera w miejscu. Wpatrywał się w Yako zaniepokojony, dopóki atak nie ustał. Odpowiedź również nie podnosiła na duchu. - Twoja wola, ale chyba będziemy musieli ponownie odwiedzić Klinikę. Codziennie jest z Tobą inaczej. Raz lepiej, raz gorzej. - wstał i nachylił się, by ucałować go w czoło, nie przejmując się potem. Ujął jego twarz w obie dłonie i przechylił mu głowę. - No to pokaż to oko. - powiedział już bardziej do siebie i ciężko westchnął. Wyglądało znacznie lepiej niż wczoraj, lecz twardówka nie była czarna. Za to niektóre żyłki owszem. Nosiły znamiona niedawnego wybuchu Demona i były wyraźnie ciemniejsze. Dziwne. - Światło nadal może Cię drażnić, a oko szczypać. Możesz je zakryć, ale to nie jest koniecznie. Zrobię Ci okład na złagodzenie, a poza tym nie wolno Ci go trzeć. Ewentualnie, istoto o jakże wrażliwym sercu, możesz zapłakać i nawilżyć je sam. - uśmiechnął się szelmowsko, po czym wypuścił go spomiędzy swych długich palców.
Nawet nie zdążył ponownie usiąść, gdy dzwonek do drzwi wyrzucił jego serce z piersi i skierował je do gardła. Odwzajemnił spojrzenie i przemielił ranty rękawów w dłoniach, szykując się na nową dawkę informacji. Nie ruszył się z miejsca, bo Pardonowi nie było na rękę aż tak kombinować. Gdyby wiedział, kim jest Keer nie byłby taki śmiały. Już lepiej byłoby uciec lub usiłować zabić i tak już osłabionego Yako. Ale nie wiedział. Biedny głupiec.
Drzwi zostały zamknięte, otwierając nowy rozdział dźwiękiem lądujących na stół dokumentów. Cień nawet nie czekał aż Kitsune zniknie z zasięgu jego wzroku. Sięgnął po teczkę i otworzył ją, odruchowo sięgając po kubek. Było w niej to, co obiecał Pardon. Pełna dokumentacja medyczna, opisy zabiegów, metod i eksperymentów. Twarz, tak podobna do twarzy słodko śpiącego Kogitsunemaru, patrzyła na niego z wymiętego zdjęcia. Martwy lis skulony na materiale powlekającym kozetkę wywalał jęzor, tak samo jak swoje wnętrzności. Serce Furbo okalała skala pokazująca jakie jest duże. I były jeszcze ich wyniki i testy. Wyizolowane cechy zamknięte w literowym kodzie.
Trudno było patrzeć na zapis jednego z najkrwawszych urodzin i nie pokryć się gęsią skórką. Cosiek dokumenty... ale czy dziecko powinno wiedzieć o potwornościach, które były konieczne by mogło żyć?
- Teraz. - z trzaskiem zamknął teczkę i odchylił się do tyłu, biorąc głęboki oddech. - Zaraz. Kiedy będziesz gotów. - przeniósł spojrzenie swoich dziwnych oczu na Yako. - W zasadzie to nie. Mamy najważniejsze. - wskazał na dokumenty niedbałym machnięciem ręki.Yako - 26 Listopad 2018, 08:14 Zganił ukochanego wzrokiem - potrzebuje odpoczynku, a nie łażenia po lekarzach i żarcia medykamentów, które i tak nic mi nie dają - powiedział po czym zakaszlał ponownie. Widać było, że nie ma najmniejszego zamiaru by wracać do Kliniki. Ostatnio bywał tam zbyt często. Wiedział co się z nim dzieje i nie potrzebował do tego opinii jakiegoś zapatrzonego w siebie doktorka, który uważa, że pozjadał wszystkie rozumy. Demon znał swoje ciało o wiele lepiej niż Bane.
Nie opierał się, gdy Cień oglądał podrażnione oko. Przytaknął głową po czym od razu skupił wzrok na dziwnych gałach rudzielca - bardzo śmieszne wiesz? - warknął urażony. Nie miał teraz nastroju na to, żeby śmieszkować. Może i miał do siebie jakiś dystans i uwielbiał żartować to teraz nie miał na to ochoty.
Nie interesowało go szczególnie co Gawain znalazł w papierach. Nie skomentował też tego, że ten prawie rzucił się na przyniesione dokumenty. Miał co innego do roboty.
Westchnął ciężko i spojrzał na jedzenie przygotowane dla Cośka. Spakował tosty oraz bezy. Słodkości zabrał jednak śniadanie podał rudzielcowi - masz dla młodego - powiedział po czym powoli ruszył do łazienki, kulejąc dość mocno - to jak mamy iść to muszę się ogarnąć - rzucił tylko i zniknął za drzwiami. Umył się dokładnie i wygrzał, po czym osuszył dokładnie ciało i włosy. Wyszedł w szlafroku i zniknął na piętrze. Ubrał się porządnie i dość ciepło. Wyłączył wszystko i pokaszlując udał do sypialni skąd wziął obrożę i założył ją oraz porwał medalion i Kompas.
Jeśli Cosiek nadal spał, delikatnie wziął go na ręce i zniósł na dół, po czym położył go na sofie - mam coś jeszcze zabrać poza trampoliną? - zapytał dopijając swoją zimną już herbatę.Gawain Keer - 26 Listopad 2018, 22:00 Fuknął pod nosem, raptownie obracając głowę w bok i mocno marszcząc brwi. Bursztyn pociemniał w złości, ale usta pozostały zaciśnięte w wąską kreskę. Gawain milczał jeszcze przez chwilę, omiatając pomieszczenie wzrokiem i gorączkowo myśląc. - Niech Ci będzie. - sarknął w końcu. - Ale pamiętaj, że nie jestem lekarzem, a Ty nie reagujesz na leki. - uniósł palce wskazujący w górę. - Za Lustrem wydaje im się, że to cuda, ale zioła nie zastąpią dobrego sprzętu i lat edukacji. - machnął dłonią, bardziej zły na siebie niż na Lusiana. Choć spotkane z Blackburnem znajdowało się gdzieś na dalekim dole jego listy, zwłaszcza teraz, gdy zarobił piękną szramę na gębie, zazdrościł temu dupkowi umiejętności. Znacznie lepiej wychodziło mu udawanie, że chce kogoś uratować, by móc bez problemu obserwować jak powoli gaśnie. Patrzeć w pełne ufności i wdzięczności oczy. Zauważyć nikły uśmiech rozkwitający na bladej, zapadniętej twarzy i odpowiedzieć tym samym lub instrukcją mogącą uchodzić za fachową. Czynić to wszystko nie tylko ze świadomością, że osoba na łożu śmierci faktycznie zemrze, ale i intencją by doprowadzić do zgonu. To był tylko jeden z powodów dla których omijał placówki medyczne szerokim łukiem.
Złapał narzekającego Lusiana za podbródek. - Wolisz żebym Ci truł? Uważaj, bo zacznę gonić Cię z kroplami, ziołami i okładami o każdej porze dnia i nocy, a wierz mi, teraz się powstrzymuję. - od Cienia biła powaga, ale i wielkie uczucie oraz szacunek dla Demona. Westchnął ciężko i przymknął na moment powieki, by zaraz znów spojrzeć w błękit lodowych pustkowi. - Taki już mam humor. Wolę się uśmiechnąć niż fatalizować. - wytłumaczył się krótko, pogładził go lekko po brodzie i w końcu puścił.
Wziął jedzenie od Lisa i porwał teczkę, po czym poszedł to wszystko zapakować. Tosty pachniały zwierzęcym tłuszczem a bezy karmelem. Niosąc paczuszki, usiłował sobie przypomnieć, jak czuł się, gdy miał jeszcze apetyt przynależny istotom z innymi wymogami żywieniowymi. Niestety jedynym co poczuł była żółć w gardle i ból skręcających się w proteście trzewi. Czemu miałby zniżać się do fizjonomii o ohydnych skutkach? Czemu Yako tak bardzo chciał, żeby jadł, kiedy nie niosło to za sobą żadnych profitów? Jak ktoś może z przyjemnością napychać się zawartością talerzy i misek, wiedząc jakie procesy zachodzą we wnętrzu ich ciał? Czysta obrzydliwość. Gdyby nie tabu, wychowanie i zapachy, jedliby siedząc na tronie niczym ogórki morskie.
Gdy jego kochanek się mył, on krążył po willi zbierając wszystko i sprawdzając, czy niczego nie zapomnieli. Założył też Blaszkę i medalion. Nieswojo mu było bez ich chłodnego ciężaru. Wtedy też poczuł emocje Demona. Jego rozterki i nieuzasadniony wstyd wywołany chwilową słabością. Zszedł na dół z torbą dla Cośka.
Pokręcił głową na pytanie. - Nie. Mamy wszystko. Ewentualnie skoczę sam, jakby co. - odparł cicho, by nie budzić malca i wzruszył ramionami. Spoglądał na niego z góry. Spał tak spokojnie. Czuł się bezpiecznie. Biedny chłopiec. Jak mieli mu to wytłumaczyć? Jak ON miał to zrobić, bo Yako niezbyt nadawał się do poważnych rozmów.
- A Ty? Masz wszystko? - zapytał jeszcze dziwnie wysokim i sztucznym tonem, po czym poszedł ubierać buty.