To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogrody Rozalii - Anielska Fontanna

Śpiący - 7 Grudzień 2018, 20:22

Szybko skończył rozmawiać z policją i przysiadł na ławce. Czekał na przyjazd służb, przy okazji obserwując okolicę. Ten ktoś... ta kobieta. Też zamierzała wtykać palce w jego obraz? Nie? O, dzięki Bogom! Ale i tak była jakaś taka... dziwna. Błyszcząca. Dorian chwilę przyglądał się nieznajomej lekko mrużąc oczy, ale przestał, kiedy ta zaczęła się do nich zbliżać.
Co? Zdechnąć? Co za bezczel! Menel jeden obłąkany... Dorian rzucił w stronę złodzieja parę niemieckich przekleństw.
Taa... specjalnego... Chyba specjalnej troski – mruknął, ale na tyle głośno, że zebrani dookoła byli w stanie go usłyszeć, ale jednocześnie jakoś... martwo i głuchy. No tak, w końcu był martwy. Z chłodnym dystansem patrzył na zebranych nieznajomych. Wszystko to jakieś popieprzone. Od jakiegoś czasu świat stanął na głowie.

Soph - 10 Grudzień 2018, 20:22


Dwóch młodzików, zapewne nie starszych nawet od Doriana, nadeszło powoli z pobliskiej alejki, zbliżając się ku gromadce artystów oraz gapiów. Nie wyglądali na mundurowych, których wezwał Leammiele, ale w jakiś dziwny sposób również sprawiali wrażenie przedstawicieli władz. Może straż miejska? Albo policjanci po cywilu?
W każdym razie dwóch młodych mężczyzn w czarnych płaszczach i dopasowanych spodniach w kant sprawiało wrażenie bardzo pewnych siebie, niemal ważniaków (w ich mniemaniu), gdy podchodzili do zbiegowiska. Jeden z nich chował właśnie za pas krótkofalówkę. Może to w ten sposób dostali się tutaj tak sprawnie?
– W czym dokładnie jest problem? – zapytał wyższy z nich, z gęstą, modną brodą będącą najbardziej urodziwą częścią jego twarzy. (Może dlatego, że ją zasłaniała.) Szukał też wzrokiem tego, kto zadzwonił po służby. – Chcecie panowie kogoś aresztować? Czy czego dokładnie oczekujecie? – Wzrok mówiącego ześlizgnął się najpierw na postać Charlesa, a później siedzącego Losta, chyba nie do końca wiedząc kto jest winowajcą. Drugi z mężczyzn stał nieco z tyłu, ale emanował taką samą (przesadną) pewnością siebie.

Charles - 16 Grudzień 2018, 16:15

((jeszcze im krzyży celtyckich na klapach brakowało, no naprawdę))

Charles uśmiechnął się szeroko. Był komplementowany! No to był kawałek prawdziwej sztuki! A dalej co? Wywiady? Może od razu wystawa w muzeum? Ten cały Londyn był niedaleko, być może udałoby mu się przepchnąć to lub podobne dzieło do galerii! Złośliwe słowa Doriana spłynęłyby po nim jak po kaczce, gdyby mógł je usłyszeć. Pewnie zazdrościł. Ale teraz nie przejmował się tym. Charles Belladonna Verbascum, artysta sławy krajowej, rusza na podbój świata sztuki!
Kiedy nadeszli przedstawiciele władz, Charles wiedział, że nie będzie mieć z nimi problemu. Rozłożył ręce i rzekł tylko:
- Taka sytuacja, że ten pan tutaj najpierw powiedział, że pożyczy mi farby, ale jak pożyczyłem, to począł zachowywać się, jakbym wziął je wbrew jemu. Począł się awanturować i zadzwonił na policję. Myślę, że jest niespełna rozumu. Powinniście się państwo nim zająć. Swoją drogą - co sądzą panowie o tym dziele? - uśmiechnął się Charles, poprawiając czarne okulary, które ześlizgnęły mu się na czubek jego zadartego nosa. I tak nikt nie miał szans ujrzeć jego cytrynowo-żółtych oczu. Drugą ręką wskazał na malarskie pandemonium na chodniku. Oczywiście, że musiał zapytać się, czy dobrze mu poszło. Przecież tego oczekiwał - podziwu. A wandalizm przecież nie mógł być problemem, jeśli coś liczy się jako Sztuka Uliczna, względnie Performance.

Parvatti - 19 Grudzień 2018, 15:28

Była na tyle blisko, że usłyszała wiązankę przeklęstw rzuconych w stronę mężczyzny na chodniku. Oj, nie ładnie jest obrażać ludzi w obcych językach, przecież nigdy nie wiadomo, czy ktoś inny nie zna tego języka. Rzuciła przelotne spojrzenie człowiekowi w prochowczu i delikatnie pokręciła głową na boki. Ach ta niewychowana młodzież, od razu chłopcy by się tylko bili i wyklinami się nawzajem, a przecież wszystko można zakończyć polubownie.
Widząc zbliżających się mężczyzn zerknęła tylko na nich i spokojnie odsunęła sie dalej, jak to zwykły, ciekawski przechodzień, który z przyjemnością obejrzy całą sytuację, przecież co innego miała do roboty w tym nudnym świecie. A kto wie, może to zdarzenie będzie lepsze od jej ulubionego serialu. A po wszystkim będzie mogła udać się do koleżanek by przedstawić im całe zdarzenie i je przedyskutować! Ach nie ma to jak ploteczki na temat czyjegoś życia, jaka kobieta tego nie lubi.
Jednak Paro wolała się też odsunąć z innego powodu. Po pierwsze mężczyźni nie przypominali mundurowych, a po drugie to nawet jakby nimi byli powinni się wylegitymować, a tego nie zrobili co jeszcze bardziej budziło jej niepokój.
Ale za to słodka ciekawość musi wygrać i nie pozwoli kobiecie odejść poza zasięg wzroku i słuchu. Kto wie, co jeszcze uda się jej dzisiaj zobaczyć, może jakąś ciekawą historię godną zapamiętania dla przyszłych pokoleń jako część powieści z życia tego świata.

L-05-t - 21 Grudzień 2018, 14:36

Rzeźbiarz opuścił trzymany w dłoni nóż tak, by nie sprawiać wrażenia osoby dążącej do konfrontacji - ale z pewnością wyglądał na osobę gotową do ewentualnej obrony - bądź ucieczki - i trzymał swój dystans od wszystkich innych uczestników konwersacji. Nóż wygląda oczywiście zdecydowanie bardziej na narzędzie niż broń, a bystry obserwator zauważy drewniane wióry leżące pod ławką oraz spoczywający na niej wyrzeźbiony kawałek drewienka i może skojarzy fakty.

Przyglądał się uważnie zbliżającej się kobiecie, gdy ta nadchodziła. Spojrzenie ma bystre i uważne, ale zmęczone i raczej ponure.

Dość gwałtownie przeniósł wzrok na nadchodzących "policjantów" gdy ci się zbliżyli - i zmarszczył brwi, przekrzywiając lekko głowę, po czym cofnął się jeszcze o krok. Kiwnął głową w kierunku Doriana, po czym poruszył palcami lewej dłoni układając je w znaki języka migowego.
Nie mówię.

Na wszelki wypadek dodał jeszcze inne, bardziej uniwersalne gesty. W końcu nie można oczekiwać, że każdy mundurowy będzie znał język migowy. Wskazał palcem na swoje usta, po czym z ponurym uśmieszkiem nie mającym nic wspólnego z radością przeciął powietrze nożycami z palców lewej dłoni.

Stojąc w pewnym oddaleniu od reszty nieustannie obserwował każdego z uczestników wydarzenia - i wydawał się nie czuć szczególnie komfortowo. O ile czuł się komfortowo kiedykolwiek - prawdę powiedziawszy od początku wyglądał raczej na osobę spiętą i zmęczoną.

Śpiący - 24 Grudzień 2018, 12:29

Dorian wpadał w paranoję. Na pewno. W jakiś martwy sposób w środku poczuł nie tyle dobijającą się i ostrą, co wpływającą łagodnie falę stuprocentowej nieufności. Oho... A ci to kto? Policja? Nie. Odważnie wyszedł w ich stronę przed zebraną grupkę gapiów i artystów, już więcej nie przeklinając, tylko skupiając się na nowo przybyłych. Czy w ogóle zauważył kręcenie głową nieznajomej? Cóż, użył niemieckiego, bo ten był bliższy jego sercu, nie to co ten plebejski angielski... Tfu.
Tak. Wzywałem policję. A panowie kim są? – Świadomie podważył ich wiarygodność.
Zignorował gadanie tego dziwnego gościa w okularach przeciwsłonecznych, ale skinął głową do niemego na znak, że go zrozumiał i zauważył, jest chętny do bycia jego głosem, ale... za chwilę. Na razie w ten spokojny, martwy sposób czuł, że z tymi młodzikami coś jest nie w porządku. Po prostu jest, nie ma wątpliwości. Jakoś całkiem przypadkiem przypomniał mu się ten osobnik z jego snu, który zabił krwawiącą na niebiesko dziewczynę w kawiarni. Aresztować? Takie gadanie od policji...? I przybyli aż tak szybko? Gdzie ich samochód? Gdzie mundury? Niee... Dorian wyglądał na coraz bardziej podejrzliwego, nawet nie krył się z tym, że z nieufnością obrzucił spojrzeniem 'funkcjonariuszy' oczekując od nich wylegitymowania się, przedstawią.

Soph - 3 Styczeń 2019, 18:20


Ten brodaty podszedł do przodu, w kierunku pytającego Śpiącego, drugi z kolei pochylił się nad dziełem popełnionym przez Charlesa; mężczyzna był bardzo wysoki, a płaszcz wisiał na nim jak na strachu na wróble, począwszy od wzrostu, na rzadkich, jasnych włosach kończąc.
Przechylił głowę, patrząc z ukosa na upiorne słoneczko, następnie zerknął na zamaskowanego okularami Kapelusznika i po chwili wzrok poszybował mu w kierunku zielonowłosego ludzika, jakby obraz naśc-- nachodnikowy hipnotyzował i przyciągał wzrok samą swoją obecnością. Może i tak było – potworność malunku frapowała i przyciągała uwagę „widzów”, równie fascynująca co obrzydliwa; jak dziura po zębie, której nie można przestać dotykać językiem.
– Takie trochę nie z tego świata, nie? – zarechotał jak nastolatek, którym jeszcze niedawno był, i wyszczerzył się w kierunku, urodziwej przecież, Parvatti. Kapelusz tylko dodawał jej szyku i Miguel Marz żałował, że przed wyjściem nie założył swojego. – Pomarańczowa skóra. – Ma pan super wyobraźnię – rzucił w kierunku Charlesa i już trochę mniej wyglądał i brzmiał jak ćwok. W zasadzie nasz młody mężczyzna był dosyć otwarty na świat i nie krzywił się w kierunku – potencjalnie niesprawnego umysłowo – chodnikowego artysty, zupełnie inaczej niż brodacz, który w tym momencie prowadził rozmowę z Leammiele i oglądał się co jakiś czas, wodząc wzrokiem pomiędzy Charliem a Lostem, na pierwszy rzut oka niewyglądającym wcale bardziej cywilizowanie od Kapelusznika.

– Kieran Schyler. Jesteśmy cywilnym zespołem utrzymywania porządku – przedstawił ich, dumnie prężąc pierś, gdy tylko zbliżył się do Śpiącego. – Wspólny projekt Policji i burmistrza; odciążamy mundurowych w chwilach gdy– obejrzał się znów na Verbascum, a później na niemowę – nie wydaje się, by potrzebne były rozwiązania siłowe. Jesteśmy wzywani między innymi do bezdomnych i szaleńców. – Znów skrzywienie na twarzy mówiące jak bardzo podoba mu się ta fucha. – Czego pan dokładnie oczekuje? Poniósł pan jakieś spore straty?

Charles - 5 Styczeń 2019, 18:34

Kapelusznik uśmiechnął się rozpromieniony, najchętniej przytuliłby młodszego strażnika - jednak bliskość jego twarzy wiązała się z dekonspiracją. Więc tylko zamachał rękami, nie za bardzo wiedząc, co z nimi zrobić. Najchętniej złapałby się za klapy marynarki, gdyby tylko ją miał, ale nie miał, więc klepiąc się z roztargnieniem po piersi zjechał na brzuch, a potem wsadził dłonie do kieszeni i tylko potakiwał.
- Dziękuję, dziękuję bardzo. Liczę na zostanie drugim... - i tutaj nastąpiła krótka zwiecha przypominania sobie ludzkich artystów. Przecież byli tacy, współcześni, ostatnio na przystanku autobusowym przeczytał masę makulatury i czuł się na bierząco - Banksym. Albo Da Vinci. Albo obu.
Niestety Charles słysząc słowa "szaleńców" spiął się lekko w sobie. No tak, tutaj tego nie lubią. Ten świat był taki poukładany. Brr. Powolutku począł się wycofywać na bardziej upatrzoną pozycję. Kroczek w tył, kroczek w tył. Nie chciał problemów, ale skoro za szaleństwo mogliby go zamknąć... to lepiej mu było być ostrożnym. Kroczek w tył... kroczek w tył.

I w długą.
Biegł przez żywopłoty i między drzewami, licząc na bezpieczne i ustronne miejsce, w którym będzie mógł użyć kompasu. Przynajmniej tyle oleju miał we łbie.

Parvatti - 6 Styczeń 2019, 11:38

Spokojnie obserwowała całą sytuację nie wtroncając nosa nie w swoją sprawę. Jedynie delikatnie odwzajemniła uśmiech młodzieńca. Nie chciała się pakować w tarapaty, musiała jeszcze później zdążyć na spotkanie ze znajomym, który znajdował jej zlecenia na pracę w Świecie Ludzi. Do tego czasu wolała nie pakować się w żadne tarapaty szczególnie przez jakiegoś nieznajomego, jednak ciekawego człowieka. Słuchając funkcjonariusza zaciekawiła ją jedna rzecz. Czemu się nie wylegitymował? Czyżby nie miał żadnego potwierdzenia, że jest na takiej służbie? Albo kłamał najzwyczajniej w świecie, a oni nie mają jak potwierdzić jego słów w przypadku oskarżenia ich o tak haniebny czyn jakim było oszustwo.
Spojrzała na Charlesa i zmarszczyła brwi widząc jak kroczek po kroczku się odsuwa od reszty zebranych lubi by uciec. ZWYCZAJNIE UCIEKŁ W KRZAKI ! Może faktycznie był szalony i po prostu uciekł bo miał jakiś napad albo coś innego, co na pewno miało swoją specjalistyczną nazwę. Zamrugała widząc jak znika za krzakami zastanawiając się co się tak właściwie stało. Stała zdezorientowana nie wiedząc czy czekać na dalszy rozwój wypadków czy oddalić się w własną stronę i zapomnieć o tym zdarzeniu.

Śpiący - 10 Styczeń 2019, 10:37

Cywilny zespół utrzymania porządku. Leammiele miał ochotę umieść brew i prychnąć, ale chyba był zbyt martwy (i zmęczony) na takie gesty, dlatego utrzymał spojrzenie na oczach rozmówcy, jedynie raz na jakiś czas zerkając w bok na uokularzoną przyczynę całego zajścia.
Nie słyszałem o takim projekcie – mruknął dalej wyraźnie sceptyczny. Ekipa do 'bezdomnych i szaleńców'. Oho? A czy to aż taka plaga szalonych ludzi błąka się ostatnio po mieście? I czy w ogóle komuś, kto realnie byłby w jakiś sposób przeszkolony przez służby, można byłoby mówić 'wariaci'? A te wszystkie konwenanse, brak dyskryminacji...? Przeszło mu przez myśl, że nie chce, żeby ten agresywny idiota w okularach doznał realnej krzywdy, jeśli wołanie służb miejskich skończy się tak jak w przypadku tej dziewczyny z jego snu. Ygh, jej niebieska krew na płaszczu... Jak dobrze, że to tylko farba, która nie chciała się do końca sprać.
Dyspozytorka nie mówiła, że wyśle was, tylko patrol. – Naciskał. – Przedstawcie jakieś papiery i możemy rozmawiać. – O, a jednak może nie? W chwili, gdy Dorian to mówił, chodnikowy artysta postanowił zmyć się z miejsca swej jakże okrutnej zbrodni. Ciekawe, czy ci panowie z 'cywilnego zespołu' w ogóle podejmą pościg.

Soph - 31 Styczeń 2019, 03:13

Do szaleńców (a nie wariatów) zaczepiających turystów, których i tak już w Glassville mało, do bezdomnych zasypiających na chodniku, a także i do spitych, rozwrzeszczanych wujków, których trzeba przetransportować na Izbę wytrzeźwień – serio, gdyby Leammiele był policjantem to chciałby się zajmować mażącym kredą po ścianach, niepełnosprytnym Tomem, który uciekł matce czy poważnymi sprawami, jak te zaginięcia nastolatków? Nigdy nie słyszał o Straży Miejskiej? (Tylko, że cywilnej?)
– No i przysłała patrol – prawie żachnął się jego rozmówca. – Czy mówiła wyraźnie, że będzie to patrol policyjny?
Na prośbę o wylegitymowanie się przybysze popatrzyli po sobie jakby skonsternowani, po czym równocześnie postąpili do przodu – Marz w kierunku Parvatti, a Schyler ku Śpiącemu. Nim zdążyli jednak cokolwiek zrobić – i w zasadzie chodziło raczej o dokumenty, skoro przy odrobinie poświęconej uwagi Baśniopisarka mogła dostrzec, że wysoki funkcjonariusz wyciągnął portfel z kieszeni płaszcza – niedoszły artysta postanowił wziąć nogi za pas. Brodacz spojrzał najpierw na Doriana, jakby z satysfakcją, później w ślad za Kapelusznikiem i znów na Leammiele’a.
– Masz ci los, uciekł – stwierdził nieokreślonym tonem, równocześnie podając pisarzowi zalaminowaną plakietkę, stwierdzająca zasadniczo to, co już sam powiedział. „Cywilny zespół utrzymania porządku”, układ tekstu trochę jakby z legitymacji policyjnej, z jednej trony pieczęć miasta i podpis burmistrza, z drugiej chwytliwy tekst: „Każdy obywatel zobowiązany jest udzielić pomocy i informacji funkcjonariuszom...”. Najlepsze, że legitymacje, tak jego, jak i należąca do Miguela Marza, wyglądały na całkowicie prawdziwe.
Gdyby Leammiele zdziwił się na głos, że nie ruszyli za Charlesem, Schyler tylko znacząco westchnie.
– Pytałem pana na początku czego pan oczekuje. Nie jesteśmy od wsadzania upośledzonych osób za kratki. Pomagamy im – lub przeszkadzamy, zależy od punktu widzenia. Staramy się takie osoby chronić i odsyłać do domów, jeśli je posiadają, bo – jak powiedział mój kolega – często są jak nie z tego świata – zakończył z niewielkim naciskiem.
Być może miał nadzieję, że ziarno padnie na podatny grunt i ktoś wreszcie okaże mu nieco szacunku, zamiast wciąż podważać jego kompetencje.
– Gdybyście państwo potrzebowali jeszcze kiedykolwiek takiego jak dziś wsparcia, proszę przyjąć nasze wizytówki – przejął pałeczkę wysoki jak strach na wróble Marz, próbując chyba ratować sytuację. Wyjęty z portfela kartonik wręczył z pewną dozą nieśmiałości Parvatti, a drugi zapomnianemu przez wszystkich Lostowi. Z kolei ponownie wzdychający pod nosem brodacz wcisnął wizytówkę z numerem telefonu w ręce Śpiącego. Może on też wolałby ratować zaginionych nastolatków niż szukać pijaczków?



/jeśli nikt nie będzie chciał kontynuować rozmowy, panowie funkcjonariusze sobie odchodzą i koniec interwencji MG.
Wspomniana przez nich jednostka istnieje w Glassville i wasze postaci mogą po nich kiedykolwiek zadzwonić, proszę wtedy o informację./

Śpiący - 31 Styczeń 2019, 11:49

Jakoś nie zdziwiło go, że mężczyźni nie pobiegli za tym dziwakiem. Cóż, po tym, jak przyśniła mu się ta krwawiąca na niebiesko dziewczyna i po wrażeniu cholernej realności snu, nic go nie dziwiło, a poczucie bycia martwym tylko pogłębiało ten stan. No, on chyba już wszystko w swoim życiu widział, czyż nie?
Taa... – mruknął przeciągle w odpowiedzi na to odkrywcze 'masz ci los, uciekł'. Wyprostował plecy i poruszał barkami, aż coś mu w kręgosłupie strzeliło. Spojrzał na legitymację szybko czytając, co na niej się znajduje i oceniając, czy wygląda na prawdziwą. – Mam nadzieję, że tamten wariat – Dorian machnął w stronę, w którą uciekł chodnikowy malarz. – Nie wpadnie pod samochód zanim dotrze do domu w swoim świecie – również położył lekki nacisk na te słowa. Przyjął wizytówkę i obejrzał z obydwu stron. Wizytówki, coś podobnego. Czy policja teraz też takie daje? A może na komendzie będzie stała miseczka z cukierkami, jak w recepcjach przychodni? I dają też naklejki 'dzielny aresztant' zamiast 'dzielny pacjent'? Spodziewałby się tego, ostatnio świat staje na głowie.
Dzięki za przybycie – rzucił zerkając na jednego z funkcjonariuszy, a potem na drugiego. Po tonie głosu nie dało się wyczuć czy Bazgracz mówi poważnie, czy z ironią. Podszedł do malowidła na płycie chodnikowej i telefonem zrobił zdjęcie, a potem zebrał swoje rzeczy, grzecznie pożegnał się z ludźmi, których poznał i wrócił do domu. Spokojny sen... tego teraz potrzebuje.

[ZT]



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group