Dark - 26 Lipiec 2012, 23:45 Ciężko określić, czy to dobrze, czy źle, że Agasharr domyśla się problemów psychicznych swojej siostry, w końcu może się domyślać tych prawdziwych, lub sobie wymyśleć jakieś dziwne, inne, byle jakie i wmówić nie wiadomo co siostrze. Może i plusem jest to, że Tyk mógłby jej pomóc, ale oni nigdy się tego nie domyślą, bo Dark nie wpadłaby na to, żeby ktoś mógłby jej kiedyś pomóc, a Tyk nie domyśliłby się, że może użyć mocy w dobrym celu. A minusem na pewno byłoby to, że mogła się rozpocząć nowa kłótnia tak przez przypadek, bo Madeline nigdy by się nie przyznała do tego, że jest chora psychicznie i zapewne by się bardzo zdenerwowała jakby Rosarium próbował jej wmówić, że tak jest. Jak się Tyk domyślał, ona nie przyznałaby się do swojej słabości za rzadne skarby, więc ciężko by było im się dogadać, gdyby brat ją zaczął teraz nagle wypytawć o jej dziwne zachowania. Niestety ją łatwo rozdrażnić i sprawić, że obrazi się na wieki, a zapewne obraziłaby się, gdyby Agasharr jej zasugerował, że jest chora psychicznie, to było więcej niż pewne.
Brat miał za to większy problem, musiał wymyśleć coś, żeby Dark się mu przyznała jak się nazywa. Swoją drogą, dziwny był fakt, że chłopak od razu jej uwierzył, że ona jest jego siostrą i nawet nie próbował tego sprawdzić, tym bardziej, że nawet nie podała jemu prawdziwego miana. Nie była dla niego Madeline Wind, tylko po prostu Dark. Dziwne, że jeszcze nie wydało mu się to podejrzane. Choć nie raz jest tak, że człowiek poznaje kogoś, rozmawia z nim cały dzień i po rozstaniu orientuje się, że nie zapytał swego rozmówcy o jego imię. Choć raczej nie jest to rodzeństwo tych osób.
Czarna Róża nigdy nie pomyślałaby, że swoim zachowaniem może spowodować to, że przywiąże się do Brata prędzej czy póćniej. Panienka Cień nie zamierzała godzić się z Arystokratą, nawet udawając, ale wyglądało na to, że już niedługo, prędzej czy później zawrze z Tykiem silne przymierze, które będzie w stanie na prawdę wiele zdziałać, czy to nie urocze?
Gdyby Dark dowiedziała się, że dotknięcie przez Brara jej głowy miało byc karą, to zapewne obraziłaby się śmiertelnie. No bo jak można tak karać wielką Czarną Różę? Tak, zdecydowanie Sennej Maniaczce nie przypadłoby takie rozwiązanie do gustu. Na szczęście nie mogła wiedzieć co chodzi po głowie Rosarium... i dobrze!
Madeline unikała w tym momencie kolejnych kłótni jak diabeł wody świąconej i to wcale nie z takiego powodu, że kłócić się nie lubiła, bo ona przecież od zawsze wielbi stawianie na swoim i nie raz się sprzeczała, w tym nie raz do takiego stopnia, że niewinna osoba była skrócona o głowę bo uważała, że cukier bardziej pasuje do herbaty niż miód. W tej sprawie chodziło o coś zupełnie innego niż pacyfistyczna natura i to przecież logiczne, bo każdy wie, że dar pacyfistą nie jest, nie była i nie będzie. Po prostu jeśli będzie sprzeczać się mniej, Brat szybciej uwierzy w to, że ona przyznaje mu rację i zamierza być od tej pory sympatyczniejsza dla niego. Jak już jej uwierzy wszystko pójdzie prościej i on powie, że udawał to, że ją lubi, ona go wyśmieje, powie, że przejrzała jego pdły plan i pójdzie spać... Chwila, czy ja napisałam spać? Z resztą, czemu by nie, w końcu każdemu ciężko pracuącemu człowiekowi należy się nagroda, a cóż jest lepszą nagrodą niż chwila słodkiej drzemki? Właśnie, sen! Ona jest taka głodna, a ofiary jak nie było, tak nie ma... to takie przykre.
Zignorowała wypowiedź na temat prywatności u prowadzenia gości za rączkę. A raczej nie zignorowała, tylko kiwnęła od niechcenia głową roglądając się dalej z zamyśleniem.Już myślała o czym innym. Przyłapała się na tym, że czuje się jakoś szczęśliwsza widząc mury ustrojone w motyw danse macabre i słysząc od brata, że może korzystać z komnat kiedy chce. Musiała się szybko sprowadzić na ziemię i dała sobie w myślach policzek-upomnienie, ona przecież nie zamierza tu mieszkać, chce Skrzywdzić Brata i odejść stąd czym prędzej. Zachowujesz się nagannie, Dark. pomyślała i prędko powróciła do porządku dawnego "porządku".
Szybko znaleźli się na zewnątrz i teraz Dark stała i przyglądała się letnim krajobrazom, które były piękne, ale jakoś bardzo ją martwiły. Czekała na odpowiedź brat długie minuty i wręcz wydało jej się to wiecznością. Wciąż miała nadzieję, że usłyszy zaprzeczenie i będzie mogła spokojnie stwierdzić, że wszystko jest cacy i kontynuować dyskusję z bratem, jednak tak się nie stało. Słysząc odpowiedź brata natychmiadt się zatrzymała. Przyjrzała się Agasharrowi, który wyglądał jej zdaniem jakby dobrze się bawił jej kosztem i tak stała milcząc. W końcu się odezwała.
- Muszę wracać do Stowarzyszenia, natychmiast...
Powiedziała nagle, bardziej do siebie niż do Rosarium. Ruszyła przed siebie, jednak po chwili się zatrzymała i wróciła do Brata.
- Gdzie tu jest wyjście? Muszę zająć się Stowarzyszeniem.Tyk - 27 Lipiec 2012, 15:13 Tyk jednak pomimo całej troski wobec Siostry, raczej nie myślał o tym, aby szukać źródeł jej dziwnego zachowania. Co więcej biorąc pod uwagę, że nie pomyślał o możliwości użycia swoich zdolności by jej pomóc, można śmiało stwierdzić, że takie coś, przynajmniej na razie do skutku nie dojdzie. W intencjach brata nie było wracanie do jednorazowego zdarzenia, które być może się już więcej nie powtórzy. Nie było ku temu żadnego celu, a co więcej nie był pewien, czy w ogóle Dark je pamięta. Trzeba nam wiedzieć, że najpierw bredziła, a później zasnęła, więc równie dobrze mogło gdzieś w jej umyśle to wspomnienie się zapodziać.
Chociaż warto zauważyć, że naprawdę ważne chwile zwykle nie znikają od tak, bez powodu. Trwają w pamięci przez długie lata i tak staruszki, które nie pamiętają gdzie położyły okulary leżące na stoliku dwa metry od nich, mogą godzinami, ze szczegółami opowiadać o przeżytych na wojnie przygodach. Dlatego też możliwe, że ta chwila słabości naprawdę na długo utkwi Dark w pamięci. Przeciwnie z Tykiem, który choć pamięta, to raczej nie przywiązuje do tego zbyt wielkiej wagi. Po co miałby wiedzieć? Zacznie się ignorant interesować dopiero gdy napady będą zdarzały się częściej niż raz na całą ich znajomość.
Pytanie jednak dlaczego Tyk tak łatwo uwierzył Dark, że ta jest jego siostrą. Powód raczej był oczywisty. Skoro ktoś zadaje sobie tyle trudu, tyle razy nieudanie próbuje, to raczej nie będzie kłamał, prawda? Tym bardziej, że nie ma z tego żadnych korzyści. Przynajmniej nie wie o tym, prawda? Pamiętajmy jak Rosarium był zdziwiony, że pomimo tego jak go nielubi, chciała mu o wszystkim powiedzieć. Z tego trudu i nienawiści może wyjść tylko prawda, bo kłamstwo byłoby po prostu nieopłacalne.
Kłamie się bowiem raczej nie dlatego, żeby utrudnić sobie życie. Nie wiem jak to jest z fachowego punktu widzenia, lecz z tego co zauważyłem zwykle kłamie się albo by coś zdobyć. Co już wykluczyłem oczywiście, albo ze strachu przed konsekwencjami prawdy, lecz jaki strach mógł pchać Dark, skoro mogła nie mieć z Rosarium nic wspólnego. Tak więc ona nie mogła kłamać! No cóż, istnieje jeszcze kłamstwo dla oszustwa, lecz ono zwykle nie wzbudza ze sobą tylu emocji, a co więcej tacy kłamcy nie mogą zbyt daleko zajść, prawda? Każde oszustwo kiedyś zostanie ujawnione, tak samo jak każde rodzeństwo kiedyś znajdzie swój wspólny język.
Tyka już nawet przestało obchodzić dlaczego Dark postanowiła nagle być miła. Czy to ważne jakie są tego przyczyny? Na pewno kochana Siostrzyczka knuje coś niedobrego, lecz co takiego... to już mniej ważne. Istotne było tylko to, że w końcu już nie krzyczy jak małe dziecko i nie trzeba było ją jak małe dziecko traktować. Było to paradoksalnie wielkie ułatwienie, bo nie powodowało kłótni, prawda?
Z drugiej strony nierozważne zachowanie Dark bardzo podchodziło pod dziecięce. Ciekawe czy to dlatego, że taką rolę nadał jej Rosarium i ona mimowolnie zgodziła się ją odegrać, czy też z innego powodu, a to takiego, że w rzeczywistości wielka Czarna Róża była tylko dzieckiem, które pragnęło odrobinę zabawy. Białowłosy nie miał jednak zbyt wiele czasu na rozważanie tego problemu, gdyż już po sekundzie jego siostra zaczęła gdzieś biec. Co zabawne początkowo uznał, że chodzi o ogród. Toteż również ruszył za nią, lecz tylko powolnym krokiem, nie śpiesząc się zbytnio, bo też nie było najmniejszych powodów do pośpiechu. Za to zdziwił się, co jednak skomentował nie szeroko otwartymi oczami, lecz delikatnym uśmiechem, gdy do jego uszu dotarła informacja o SCR. Urocza istota! Gdy jednak wróciła westchnął tylko cicho i odpowiedział.
-Siostrzyczko, nie musisz się zajmować swoim Stowarzyszeniem, jeden dzień, czy też dwa jeśli zostaniesz u mnie dłużej, nie spowodują katastrofy, a Tobie, Siostrzyczko, należy się chwila odpoczynku.
Wyjaśnił jej w ten sposób, że minął zaledwie jeden dzień, czy raczej jedna noc, a więc nie musi się obawiać, że to już całe pół roku. Zresztą jak mogła tak pomyśleć? Takie wręcz dziecinne nierozważne spojrzenie na świat!
-Chyba, że prowadzisz Siostrzyczko, jakąś tajną wojnę, o której nikt dotychczas mi nie powiedział. W niej jednak z przyjemnością cię wspomogę.Dark - 6 Sierpień 2012, 23:52 Tyk nie myślał o szukaniu źródeł jej zachowania, ona zaś na pewno nie chciałaby, żeby szukał on powodu. Dlatego właśnie im obojgu było na rękę, aby Arystokrata nie zastanawiał się zbyt wiele nad tym co jego siostrzyczka robi. Mniej wiesz - lepiej śpisz, jak to mawiano w odległych czasach i do dziś się czasem mawia. Zuzowa Babcia zawsze mówiła, żeby Zuzu nie szukała wiecznie wyjaśnień na wszystkie sytuacje, bo jeszcze zacznie cierpieć na bezsenność! Co więcej! Babcia miała rację! Bezsenność to zło, a później trzeba odsypiać i nie można się zabrać za posta dla Braci i... Pewnych ktosi. Jaki z tego możemy wyciągnąć morał? Toż to oczywiste, że trzeba słuchać Babci, nawet w chwilach słabości!
Właśnie! Chwile słabości - coś czego Madeline boi się najbardziej. Racja, właśnie dlatego panienka Wind nie zapomni prędko tego co się wydarzyło. Pamiętała wszelkie takie chwile, jakby to się wydarzyło zaledwie dzień wcześniej. W jej głowie siedziała myśl o dniu, w którym złamała swoje postanowienie i zjadła sen swojego sługi. Struga krwi płynąca po twarzy Blaisea... To właśnie spowodowało jej nieumyślne postępowanie. Równie wyraźnie w jej głowie malował się dzień, gdy Loki zaniósł ją pijaną do swojego łóżka. Pamiętała jej słowa, które wtedy wypowiedziała, mimo, że wiele z tej nocy umknęło jej pamięci... Tak samo nigdy nie pozbędzie się myśli o tym co wydarzyło się na dyniowym peronie. Pewnie ją jeszcze długo będzie męczyć to, że pokazała swe słabe strony przed tymi trzema osobami. Nie wyglądało jednak na to, że te osoby będą wiele rozmyślać nad jej dziwnym zachowaniem.
Odejdźmy jednak już od tego tematu i zastanówmy się nad czym innym.. Mianowicie nad kwestią następującą - tego, że Dark była siostrą Tyka, oczywiście, ale nie koniecznie musiałaby być szczera. Bo jednak jakieś tam małe korzyści z tego by miała. Mogłaby kogoś nienawidzić, a dodatkowo zemścić się za wybryki ojca udając, że ktoś jest jego synem. Dodatkowo ona nie spodziewała się tego, że utrudni sobie w ten sposób życie, że brat zechce być przy niej blisko. Co prawda, nie kłamała w swoim stwierdzeniu o ich pokrewieństwie, ale zawsze mogło się tak zdarzyć . Tyk nie zwrócił na to uwagi i byłby to jego wielki błąd, gdyby rzeczywiście to wszystko było ułudą.
Gdyby senna maniaczka dowiedziała się, że Tyk ją uważa za naprawdę uroczą osóbkę, to chyba by się załamała psychicznie do końca. Wprawdzie Brat starał się być miły i mówił jej różne rzeczy sugerujące jego podejście do niej, lecz ona to ignorowała uważając, że to nadal gra. Całe szczęście, on nie powiedział o tym zbyt głośno i dzięki temu Dark nie popadła w szał.
Dziewczyna latała z miejsca na miejsce zastanawiając się co ona teraz zrobi i wpadała coraz bardziej w panikę z niewiadomych przyczyn. Myślała, zastanawiała się, po czym Brat się do niej odezwał. Ona nie przerywając swego myślotoku, który atakował jej głowę, wypowiedziała na głos:
- A co jeśli Oni przyjdą też do Wieży i wybiją mi wszystkich i... nie wypełnię obietni...? Chwila! Co Ty przed chwilą powiedziałeś?
Dopiero teraz dotarł do niej słowa Agasharra. Ona tu była jeden dzień. No jasne! Jak mogłaby spać trzy dni? Poczuła, że się zbłaźniła i aż fuknęła ze zdenerwowaniem pod nosem. Dawno nie było jej tak głupio. Przecież była w Krainie Luster, tutaj wszystko, wszędzie miało inne pory roku i pogodę.
- Ja dobrze wiedziałam, że to żart... Też... Też chciałam zakpić...
Zaczęła starą śpiewkę, gubiąc się we własnych słowach. Zarumieniona panienka Wind odwróciła się prędko by ukryć twarz i ruszyła przed siebie dumnym krokiem, trzymając płaszcze przewieszony przez torbę.
- Przestań, przestań. Mieliśmy zwiedzać dom.
Zmieniła naprędce temat i ruszyła nie wiadomo gdzie byle tylko iść.Tyk - 7 Sierpień 2012, 17:23 Wiemy już, że Ty naprawdę piszesz posta, chcesz pisać szybko, ale nie umiesz i inne rzeczy, lecz teraz warto zwrócić uwagę, że zdarzyło mi się o tym poście całkiem zapomnieć, przez co zabieram się do niego na kilka mrugnięć przed wieczorem. Sądzę jednak, że tylko jeden brat jest na tyle uciążliwy, że spamuje ci o posta, a sam o nim zapomina! Nie wolno nam jednak zapomnieć, że nie wszystko trzeba wiedzieć. Niektóre informacje są całkowicie zbędne. Jak na przykład zwyczaje religijne afrykańskich plemion, czy jakieś prawo fizyczne wymagające skomplikowanych wzorów. Oczywiście nawet tak mało istotna wiedza mogłaby być przydatna, lecz wymaga to specyficznych sytuacji. Są jednak rzeczy, których lepiej nie wiedzieć, bądź o nich nie myśleć, aby nie zepsuć sobie świata.
Na przykład fakt, że na świecie jest tak dużo ludzi i nie ma niczego, co potrafi wyłącznie jeden człowiek. Nie ma to sensu, bo nawet pomimo tego, nie ma dwóch identycznych ludzi. Każdy jest wyjątkowy i jedynie sposób w jaki okazuje tę wyjątkowość decyduje czy zasłuży na miano jednostki, czy motłochu. Tak samo nie warto sobie zaprzątać głowy czymś tak banalnym jak fakt, że księżyc to tylko wielka skała, podziurawiona przez inne, nieco mniejsze. Ważne, że na nocnym niebie wspaniałe wygląda, otoczony srebrnym płaszczem światła. Podobnie jest z Dark. Jaki ma cel przejmowanie się, że jest ona despotką, skazującą ludzi na ścięcie za byle przewinienie, gdy lepiej traktować ją jak uroczą dziewczynkę, która mało miała okazji do zabawy - takich jak ma właśnie dziś.
Nie można w końcu zaprzeczyć, że Dark pomimo całego zakłopotania w jakie wprowadziły ją słowa Rosarium, nie miała raczej powodu do smutku. Jedynym obserwatorem był jej brat, który przez cały czas był dla niej miły. Mogło się to wydać dziwne. Tak samo jak dziwne wydaje się współczucie w miejscu pozbawionym altruizmu.
Warto tutaj się zastanowić, czy jest jakiekolwiek prawo do zachowania innego niż przyjęte przez ogół. Moim zdaniem, a wiemy, że Tykowe zdanie to prawo i fundament wszelkiej myśli ludzkiej... Wybacz Siostro, nie ta kartka... Do rzeczy. Moim zdaniem jeśli polega to na bezsensownym buncie i krytyce, to cały bunt traci sens. Natomiast jeśli jest to budowanie czegoś innego, opartego na racjonalnych wartościach to czemu nie! Tylko weźmy pod uwagę takich hipisów. Ich sposób życia nie był racjonalny i był to po prostu bezsensowny bunt i bezmyślna krytyka. Dlaczego krytykowali wojnę o wolność Wietnamczyków? Nie chcieli, by Wietnam miał własne państwo, niepodległe i mogące rządzić się wedle tamtejszych praw, a nie idących ślepo za wskazówkami Moskwy? Tacy ludzie nie rozumieli o co tak naprawdę chodzi i buntowali się, wybierając większe zło. Weźmy pod uwagę fakt, że w państwach ZSRR taki ruch zostałby dość surowo potraktowany.
Jak to się ma jednak do Dark? Tak, że próba wmówienia Tykowi, że jest jej krewnym, w wypadku, gdyby było to kłamstwo, byłaby właśnie tym co ten niezbyt przemyślany ruch. Zamiast przynieść ukojenie i cel nienawiści, przyniósłby problemy, zakłopotanie i kogoś kto dyktuje Czarnej Róży własne warunki, a ona nie jest zdolna nic z tym zrobić.
Białowłosy objął delikatnie lewą ręką swoją siostrę, prawą chwytając natomiast darkisiowej dłoni. Tak, trudno uznać, że nie jest ona urocza, gdy tak tłumaczyła się jak ważne jest, by wróciła do SCR, lecz nagle przerwała rozumiejąc jak wielki błąd popełniła. Białowłosy jeszcze raz pochylił się nad swoją siostrą, tym razem delikatnie i powiedział na ucho, tak jakby chciał, żeby jego słowa pozostały tajemnicą.
-Siostrzyczko, wiem, że żartowałaś. Od razu zrozumiałem, że chcesz jedynie sprawdzić jak bardzo zależy mi na twoim towarzystwie.
Uśmiechnął się do Dark, odsuwając się od niej i kierując spojrzenie w stronę rzeczki płynącej po tej stronie ogrodu, a raczej na jego granicy. Ułożył dłoń na balustradzie mostu i spojrzał na kamyki, które wystawały z dna i zmieniały nieznacznie bieg wody.
-Skoro twoja organizacja tyle dla mojej Siostry znaczy, to czy nie byłoby dobrym pomysłem zaprosić jej członków w to miejsce, aby sprawdzić, czy wszystko z nimi w porządku? Proponuję małe przyjęcie, uroczystą kolację, bądź coś takiego.
Lenistwo. Tak, te same, które powoduje, że nie chce mi się szukać kolorków do posta, spowodowało, że Dark opłaca się sprowadzić organizacje do siebie, a nie udać się do organizacji. Niech oni się męczą, a ona sobie zaczeka na wygodnym krześle. Z drugiej strony oznaczałoby to przyznanie się, że lubi brata. Przyznanie się nie przed nim, nie przed sobą, lecz przed całą organizacją. Czy nasza kochana Róża zdolna jest biegać za członkami i im tłumaczyć, że chce jedynie wykorzystać Rosarium. Co nie oznacza, że ta rozmowa w jakikolwiek sposób przerwała im zwiedzanie ogrodów. Jako jednak, że miejsce jest spore, gdy Agasharr skończył mówić byli dopiero na skraju ogrodu. Warto jeszcze zauważyć, ze zaczął iść po pierwszym zdaniu swojej wypowiedzi.Dark - 24 Sierpień 2012, 22:34 Tak, Darkiś czasem bywała małą dziewczynką, która nigdy nie zaznała naprawdę takiego rodzaju dzieciństwa jakiego zaznali wszyscy jej rówieśnicy. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, nigdy nie bawiła się w piaskownicy, nigdy nie wygłupiała się z siostrą bliźniaczką, nigdy nie śmiała się tak niewinnie jak na dziecko przystało i nigdy nie była tak naprawdę, bez końca szczęśliwa. Czasem mogło się zdawać, że niczym małe, uparte dziecko stara się zyskiwać to co chce za wszelką cenę, że nie widzi swoich granic, że chce poczuć się najważniejsza i ciągle stroi tak zwane fochy. Nikt nie mógł być pewny czy nagle nie tupnie nóżką ze złością i nie powie z naburmuszoną minką typowego "biorę zabawki i idę do domu". I to były właśnie te jej dziecięce cechy, choć brat chyba podchodził do tej sprawy trochę inaczej niż jest tu to napisane. On sobie po prostu wmówił, że Madeline jest uroczą dziewczynką i chyba nie zamierzał zmieniać zdania.
Co się zaś tyczy tego, że Panienka Wind utrudniłaby sobie życie oszukując Brata, to prawda była taka, że to nie zmienia faktu, że to mogło być oszustwo, w końcu ona nie spodziewała się, że może sama sobie utrudnić życie, wręcz wydawałoby jej się, że może to być najlepszym rozwiązaniem. Miałaby komu wmawiać, że jest jej Bratem przy okazji niszcząc mu życie... Przynajmniej w jej zamyśle, ale niestety tak by nie było... Niestety dla Dark, bo dla każdego byłoby to na innym poziomie (nie)stetości. Jedni by uważali, ze to fajnie, inni już nie, bo przecież Tyk na pewno nie chciałby, żeby jakaś obca baba niszczyła mu życie udając jego siostrę, prawda? Dobrze, koniec tematu, bo Zu już sama się kręci w tym co pisze. Każdy wie, że nawet najlepszy może mieć taką sytuację, że w końcu zakręci się w swoich historiach, a taka niedoskonała Zuzu to już w ogóle może się poplątać i mieć problem z rozplątaniem tych wszystkich supełków.
Czarna Róża nie mogła się spodziewać, że Brat ją obejmie... nie, chwila, mogła się spodziewać! Bo przecież robił to już nie raz. W każdym razie nie spodziewała się tego akurat w tym momencie, dlatego też jej odruchem było odejście kawałek od niego i wyswobodzenie się z uścisku ręki przy okazji, wskazała przy tym jakieś drzewo, żeby wyglądało to jak najbardziej naturalnie, a zanim w ogóle wykonała ów gest uśmiechnęła się do niego nader przyjaźnie.
- Urocze drzewo.
Rzekła niczym oczarowana. Musiała wyglądać naprawdę przekonująco i nie przeszkodziło jej w tym nawet poczucie, że mówi od rzeczy, byleby odwrócić uwagę od swoich zachowań. I wtem usłyszała słowa brata i aż się zarumieniła. Może mogła odebrać zdania wypowiedziane przez Agasharra jako nabijanie się z niej, ale tym razem tak nie było. Poczuła coś dziwnego, jakby brat chciał ja pocieszyć. To było nawet miłe. Również spojrzała na wodę uderzającą o kamienie i uśmiechnęła się delikatnie. Jaki kojący widok... Aż przymrużyła delikatnie oczy i poczuła się przez chwilę jakoś inaczej... jakoś tak... radośnie? Nie, nie, to niemożliwe. Dziewczyna aż potrząsnęła głową, jakby delikatnie wystraszona tym co się stało. I wtedy właśnie usłyszała jego propozycję. Zerknęła na Brat i nawet z szok przestała iść szybciej niż zaczęła. Przeszła może z dziesięć kroków.
- Ale... jak? Tutaj? Kiedy? Ja... Nie wiem.
Powiedziała cicho Senna Maniaczka. Już dawno nikt jej tak nie zadziwił, propozycja Brata była dla niej wręcz szokująca.Tyk - 27 Sierpień 2012, 01:11 Tak, Darkiś BARDZO CZĘSTO bywa małą dziewczynką, do tego jakże uroczą. Zapewne gdyby Napoleon miał kogoś takiego przy sobie, to nie miałby w głowie podbijania świata, a jedynie rozkoszowanie się tak pociesznym stworzonkiem, które spokojnie biega wśród kwiatów jakiejś prowansalskiej łączki. Nieprawdą jest, że nigdy nie zaznała dzieciństwa, gdyż całe życie Dark było dzieciństwem. Nawet wtedy gdy ścinała swojej służbie głowy, czy podczas krzyczenia na brata, była tylko małą dziewczynką, która pozbywała się brzydkich lalek, czy była zła, że nie dostała od starszego rodzeństwa nowej zabawki, udając przy tym nienawiść. Oczywiście nie oznacza to, że brat nie chciał w ten sposób widzieć swojej siostry, lecz te liczne, dziecięce cechy, tylko ułatwiły mu pracę. W końcu spoglądając na różę (mówię o kwiatku), nie można uznać ją za ohydnego chwasta o nieprzyjemnym zapachu, nieważne jak wielkie są ku temu chęci. Dlatego też nasza Róża tylko dzięki swojemu pięknemu zapachowi niemowlęcej (Czy ja nie przesadzam?) niewinności i pięknym płatkom uroku, Rosarium mógł widzieć swoją siostrę nie jako krwiożercą despotkę, lecz jako kochaną personkę.
Nie można też zapomnieć, że opiekował się Dark tylko dlatego, że cała ta zabawa w starszego brata bardzo mu się podobała. Gdyby to był dla niego ciężar, to zapewne nie przejąłby się losem siostry. To prawda, że nie chce palić rodziny, lecz jeśli trzeba nie posunie się nawet przed tymi krokami. Trzeba pamiętać, że jest egoistą i właśnie dla byle zachcianki odważył się podnieść miecz na całe Stowarzyszenie Czarnej Róży, porywając ich umiłowaną przywódczynię (poczujcie zapach Korei Północnej). Z drugiej strony nie robiłby tego, gdyby oznaczało to ciągłą walkę z nią, bądź prawdziwe starcie z wielką organizacją. Tu nawet nie chodzi o zwycięstwo, lecz po prostu konieczność włożenia zbyt wielu sił w ewentualną wojnę. Rosarium się najzwyczajniej nie chciało.
Wszystko to było wyśmienitą zabawą, a więc nie dziwmy się Rosarium, że bezkrytycznie uwierzył Dark we wszystkie słowa o ich rodzeństwie. Jedynie nie uwierzył jej w chwili, gdy twierdziła, że jest zewsząd osaczona przez wrogów, którzy tylko czyhają, by zatopić swe ohydne kły w jej delikatnej skórze i rozerwać brudnymi, owłosionymi pyskami skore do pracy mięśnie Czarnego kwiatuszka. Nawet gdyby ta nie była jego prawdziwą siostrą, to pewnie by uwierzył jej, tylko dla tych kilku chwil rozkoszy. W końcu czyż nie uroczym widokiem jest dorosła kobieta, która jeszcze kilka godzin wcześniej budziła lęk, a teraz zmieniała temat, by nie musieć rozmawiać z Agasharrem na niewygodny dla niej temat. Co więcej zrobiła to nie jak przywódca, polityk, czy monarcha, lecz najzwyczajniej jak proste dziecko, dla którego świat ma tylko trzy kolory. Czarny, dla tego co jest złe i biały dla tego co dobre, oraz tęczowy, dla całej reszty. Poza tym co Rosarium usłyszał, dobiegło do niego jeszcze jedno wołanie, jakby prośba o zakpienie z Madeline. Dlatego też białowłosy uśmiechnąwszy się delikatnie w stronę siostry, odparł niemal natychmiast.
-Tak, zaprawdę fascynujące drzewo, tak samo jak jego bracia, którzy dość gęsto tutaj rosną.
Nim jednak zajął się przyjęciem przeszedł jeszcze kilka kroków. W tej ciszy wyraźnie dało się usłyszeć drobne kamyczki, które przypadkiem znalazły się na bruku, czy jakiś zagubiony listek, który straciwszy całą wodę złamał się pod stopą jednego z rodzeństwa. Szedł prosto patrząc się przed siebie, tak jakby nad czymś myślał.
W jego głowie było przemyślenie tego, czy aby na pewno powinien tak szybko organizować przyjęcie. Z drugiej strony nie ma na co czekać. Dark jest osobą poważną i na pewno nie pozwoli sobie na jakieś dziwne zachowania podczas przyjęcia, a więc nie zacznie rzucać w gości ciastkami. Na dodatek niemal wszyscy zaproszeni będą bardziej jej, niż jego gośćmi. W końcu przyjęcie ma być dla najwyżej postawionych członków organizacji. (W praktyce dla wszystkich)
Samo zorganizowanie przyjęcia nie było też niczym problematycznym. Służby w domu nie brakowało, a więc wszystko mogło być przygotowane na wieczór, skoro cały dzień jeszcze dzielił ich od tego wydarzenia. Dlatego też, gdy znaleźli się w ogrodzie, mijając linię drzew i wychodząc na chodnik okalający cały teren, Rosarium powiedział:
-Jak? Jak najwytworniej i jak najstaranniej. Ma to być przyjęcie dokładnie takie, na jakie zasługuje moja urocza Siostrzyczka.
Znów nazwał ją uroczą, lecz trudno było do niej mówić inaczej. W tej chwili obrócił się do niej i ponownie objął ją, lecz tylko na sekundę, nawet nie miała czasu zareagować, wyszeptał jej na ucho.
-Siostrzyczką będziesz dla mnie, na przyjęciu pozostań Dark.
Gdy skończył niemal natychmiast się odsunął i uśmiechnął do siostry. Oczywiście dał jej znać, że nie ma zamiaru traktować jej jak dziecka podczas uroczystości, ale czy biedna zrozumie skomplikowaną i zupełnie niepotrzebną aluzję arystokraty?
Kontynuował jednak objaśnianie jej wszystkich aspektów przyjęcia, które było jeszcze niegotowe, a planowane już na wieczór. Trzeba było jednak wszystko jej wyjawić, w końcu jeden dzień to nie tak wiele czasu.
-Oczywiście, że tutaj, dokładniej w głównym pałacu, widać go stąd, spójrz.
Przy ostatnim słowie pokazał dłonią gdzieś w prawo, gdzie można było dojrzeć olbrzymi gmach pałacu Rosarium. Po wskazaniu go ręką, białowłosy spojrzał ponownie na Siostrę, a gdy dłoń pod wpływem grawitacji uderzyła o spodnie, kontynuował:
-Sądzę, że wystarczy jeden dzień, by wszystko przygotować, tak więc niebawem rozpoczniemy przygotowania, a w południe wyślesz zaproszenia do wszystkich ciekawszych członków organizacji. Myślę, że nie przeszkodzi to ani trochę w zwiedzaniu, którego przyjęcie będzie kulminacją.Dark - 28 Sierpień 2012, 12:20 Sama panienka Madeline nie zgodziłaby się z żadnym ze stwierdzeń jej Brata. Z resztą, czy ona kiedykolwiek przyznała mu w czymś rację z własnej woli? No jasne, że tego nie zrobiła. Dlaczego? Ponieważ to co mówił Brat i to jak traktował, jego przypuszczenia, zachowania wobec niej, wszystko to godziło w coś co Dark miała rozwinięte nader mocno- tak zwaną dumę. Większość jego stwierdzeń, właśnie w tę Darkisiową dumę, dość silnie godziło. A trzeba wiedzieć, że dla Darkiś jej duma jest niesamowicie istotna, to było wręcz chore, obsesyjne i... ona walczyła o utrzymanie jej jak... Brat o posta musi walczyć z Zu- jest to żmudne, powtarzalne, denerwujące, ale ważny jest efekt, Brat ma posta szybciej niż za pół roku. (xD) A już bardziej serio, to nie raz duma była ważniejsza niż zdrowie, a nawet życie. Kiedyś walczyła ze swoją bliźniaczką, jak to miała w zwyczaju, siostrzyczka zbytnio ją pokiereszowała i Madeline ledwo co dychała- raz w życiu dała się doprowadzić do takiego stanu swej słabszej i według niej mniej inteligentnej siostrzyczce- i wiecie jak to się skończyło? Bliźniaczka oferowała jej pomoc, chciała ją zawieźć do szpitala, ale Senna Maniaczka była tak dumna, że i tak ledwo co dysząc biła się z nią aby nigdzie jej nie zabierała, aż do momentu w którym zemdlała z wyczerpania. Mimo wszystko wywalczyła swoje, bo wtedy pojawił się jej sługa i to on ją zabrał do jej prywatnego lekarza. Jaki z tego wniosek? Kiedyś panienka Wind była gotowa umrzeć przez swoją dumę, aby nie utracić dziwnie przez nią pojętego honoru. Dlaczego mówię kiedyś? Ponieważ teraz, od kiedy zachorowała, wszystko zaczęło się zmieniać. Częściej można było zauważyć jej słabości, częściej szukała pomocy. Na początku, gdy miała ataki paniki ukrywała się w swojej komnacie i to tam zwalczała swoje przerażenie, sama, we własnym zaciszu. Jednak teraz spotkała Brata, a kiedy odczuła strach pozwoliła mu siebie przytulić i zasnęła w jego ramionach płacząc jak dziecko. Przecież nigdy wcześniej nie pozwoliłaby sobie na taki odruch. Nie była pewna dlaczego to zrobiła i wciąż ją to zastanawiało, czy to za sprawą choroby, czy tego że tak naprawdę to nie nienawidziła Agasharra i wręcz podświadomie miała nadzieję, że on będzie chciał z nią utrzymywać kontakt? Kobiety, nikt ich nie zrozumie, nawet one same siebie nie rozumieją. Jednak chyba za bardzo zbaczam z tematu głównego, nieprawdaż. Dla Darkiś to nie ona zachowywała się jak dziecko- robił to Brat bawiąc się w wygłupianie z Czarną Różą, tuląc ją, dokuczając jej i starając się za wszelką cenę postawić na swoim. Nie zauważała wcale podobnych cech u siebie. Już dawno zapomniała, że rzuciła w niego ciastkiem niczym rozpieszczony bachorek. Wszystko sprawiało, ze za nic w życiu nie zamierzała się zgodzić na traktowanie jej jak dziecko. Choć wydawało jej się, że jak przestała się z nim sprzeczać, on zaczął ją traktować bardziej normalnie, jak kobietę... choć dalej jakby uważał ją za uroczą i słodką, ale to jeszcze dało się jakoś przeżyć, pasowało do jej planu, który nadal wydawał jej się genialny i misterny. Rosarium ma jej uwierzyć, że ona go polubiła, a później ciach, wyjawi swoje prawdziwe odczucia i nienawiść do Dark i ona będzie mogła spokojnie żyć!
Kiedy Brat odpowiedział jej uśmiechając się przy tym dość miło, ona stwierdziła, że połknął haczyk. Pewnie pomyślał, że zmieniła temat, bo jest wstydliwa, albo ze po prostu zachowała się jak dzieciaczek, bo spodobało jej się drzewo. Nie mógł się domyślić, że w ten sposób ona oswobodziła się z jego uścisku. No bo panienka Wind przecież nie jest urocza, milutka i tulaśna i nie chce aby ktoś ją obejmował od tak i chwytał ją za rękę. Mimo wszystko było to dla niej krępujące. Jakby powiedziała Agasharrowi, że ma ją puścić, ten zapewne od razu by się domyślił, że ona tylko gra, a teraz się nie domyślił, zachowywała się tak, aby nie można było zobaczyć, że to wszystko jest iluzją. Przynajmniej tak jej się wydawało, a jaka była prawda, nikt nie wiedział. Bo kto wie, może jakby Darkiś powiedziała Tykowi, że dla niej tulenie jest krępujące, dla niego byłby to kolejny powód by uznać ją za uroczą? Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się to niesamowicie prawdopodobne, w końcu Zu zna Tyka dłużej niż panienka Wind zna Rosarium, prawda? Nie zauważyła, że Brat z niej kpi mówiąc o drzewach, wszystko działo się zbyt szybko i ciągle obmyślała kolejne kroki. W końcu postanowiła dać się ponieść fantazji, będzie się zachowywać tak jak powinna siostra i to będzie zupełnie spontaniczne. Dopiero po chwili trafiły do niej słowa Agasharra, chciała jakoś odkręcić to co powiedziała. Z powagą na twarzy spojrzała na Brata i powiedziała.
-Ale przyjrzyj się mu, zobacz, to jest wyjątkowe, bo... ma dziuplę tak jak na obrazkach dzieci!
Rzuciła nie wiedząc już co powiedzieć, było to pierwsze co przyszło jej do głowy, drzewo rzeczywiście miało dziuplę, ale żaden zwierzaczek stamtąd nie wyglądał. Przypomniała sobie o swoim Avim, dawno go nie widziała.
-Ciekawe jak się ma Hanabara.
Powiedziała z zamyśleniem pod nosem, bardziej do siebie niż do towarzyszącego jej mężczyzny. Dawno nie widziała swojej towarzyszki, a szkoda, bo przydałby się ktoś kto kogoś uśpi i pozwoli na to, żeby Dark mogła spokojnie zjeść sen. Aż westchnęła pod nosem, była naprawdę głodna i coraz bardziej ją to drażniło, niby rozmowa odwracała jej uwagę od myśli, ale ciało i tak się buntowało, powoli jej mięśnie zaczynały drżeć, a oddech był coraz cięższy i głośniejszy, jakby biegła, a nie spokojnie szła. Oczy też raz na jakiś czas nabierały czerwonego kolorytu, aby już po sekundzie wrócić do normalnego wyglądu. Dawno nie doświadczyła głodu, było to męczące, a nie miała komu ukraść snu. (Właśnie, gdzie Alice? Prawie zapomniałam o niej.) Jednak teraz Madeline miała większe zmartwienie.
Nie wiedziała, czy powinna się zgadać na spotkanie w domu Brata, no bo przecież, jak ona ma omawiać wszystko przy osobach postronnych? Chociaż takie tylko spotkanie, aby się rozluźnić mogłoby być ciekawe, ale konieczne by były maski, no bo jak to tak pokazywać twarze swoich poddanych osobie, która i tak zamierza ją zdradzić? A raczej zamierza zdradzić według Dark, bo chyba tak naprawdę to Brat był jedyną osobą, której mogłaby zaufać tak zupełnie i nie martwić się, że ucieknie go jakichś dziwnych paniczów, tak jak to zrobiła pewna jej służąca. (tak, Zu to nadal pamięta T.T) Ona jednak nie zdawała sobie sprawy z tego, że Tyk jest taki miły i pomocny i robi to dla siostrzyczki, a nie dla uzyskania tajnych informacji.
- Wcale nie urocza. Jak można uważać mnie, Madeline Wind, za uroczą.
Mruknęła pod nosem w zamyśleniu. Tak zastanawiała się nad tym balem, ze nawet nie zauważyła kiedy zwróciła uwagę na to, że Brat nazwał ją uroczą. Tym bardziej nie zdawała sobie sprawy z tego, że wyjawiła mu swoje imię, ups.
Nie wiedziała o czym myśleć, o tym, ze Brat mógł ją traktować jak dziecko przy gościach, że mogła wyjść na jaw jakaś tajemnica, czy o tym, że właśnie wyjawiła swoje imię. Przetarła czoło w zamyśleniu i pokiwała głową. Tak nie może być. I wtem Brat ją objął i jakby czytając jej w myślach wypowiedział dziwne słowa, które ona mimo wszystko zrozumiała. Czy on właśnie jej obiecał, że nie będzie się z niej naśmiewać na przyjęciu? Rany, chwila odpoczynku od traktowania ją jak dziecko, czy to nie kusząca propozycja? Spojrzała na pałac, było to miejsce, które pomieściłoby nawet całą organizację i przez ogromny tren i straże członkowie mieliby spokój... Ale chwila, dalej pozostawał problem. Szybko potrząsnęła głową. I wymamrotała:
- Ale kiedy spotkania Stowarzyszenia są ŚCIŚLE tajne. Nie jesteś nawet naszym sojusznikiem, jak miałabym tu zaprosić członków? To nie jest dobry pomysł.
Spojrzała gdzieś w bok. Czarna Różo, gdzie się podziała Twoja pewność siebie?Tyk - 28 Sierpień 2012, 14:10 Zastanawiam się, czy przypisywanie Dark cech dziecięcych na pewno jest efektem prawdziwej postawy Róży, która rzuca ciastkami, zmienia temat i tupie nóżką jak prawdziwy przedszkolak, czy raczej dziwnej skłonności do nadawania ludziom ról, do których wcale nie pasują, lecz zostają zmuszeni do ich odgrywania. Przykładem jest choćby Dark, której Rosarium przypisał bycie dzieckiem, czy Lisek, któremu osobiście nadałem rolę uroczego kotka, chociaż ona wciąż jeszcze temu przeczy. Z drugiej strony ta druga decyzja również ma swoje podstawy. W końcu wspomniana osóbka uwielbia pić mleko, nosi kocie uszka, a do tego jest niezwykle urocza, jak typowy kot. Na tym jednak nie koniec dyskusji o rolach. Miałem o tym kiedyś na przedmiocie, który jednogłośnie został uznany, przeze mnie i Dark, za nudny. Mowa oczywiście o czymś o jakże uroczej nazwie "Wiedza o Społeczeństwie", w skrócie WoS, a jakże uroczym materiale, który przechodzi od banalnych i śmiesznych tematów społecznych, aż do nudnych i głupich unijnych dyrektyw. Było w tym przedmiocie coś o rolach społecznych, które upodabniają życie do teatru. Ten theatrum mundi jest bowiem niezwykły, gdyż często aktorzy wkładają w swoje role więcej niż zostało im to przypisane. Tak więc mogę z przyjemnością stwierdzić, że tak, to Rosarium nadał Dark rolę młodszej, uroczej siostrzyczki, lecz to ona doskonale ją odgrywa, dodając coraz to nowe elementy to zbioru "uroczych zachowań despotki". Zresztą Rosarium nie musiał nawet walczyć, by zaciągnąć siostrę na scenę, sama tam wkroczyła z nadzieją zniszczenia teatrzyku. Niestety założenia były błędne. Można porównać to do islamskiego terrorysty-samobójcy, którzy mając błędne założenia wchodzi do londyńskiego metra nie z kamizelką wypełnioną materiałami wybuchowymi, a jedynie żelkami. Ta pomyłka będzie kosztować go wiele, a na pewno uniemożliwi wykonanie zadania. Inaczej jest jeśli chodzi o posta. Tak, Zuzu i post to rzeczy, których drogi rzadko się spotykają. Jeśli nie ma żadnych czynników zewnętrznych, które słowem, jak liną, łączą te dwa pędzące pociągi, to Zuzu i post spotykają się nie częściej niż raz na pół roku, a dzięki moim staraniom czas ten skrócił się do zaledwie dwóch tygodni, a czasem nawet mniej. Czy jednak ten post, na który właśnie odpisuję, nie był rekordowy? Nie minął nawet dzień, a ja znów stukam w klawiaturę, aby dać małą lekturę swojej siostrze.
Wracając jednak do samej Dark. To prawda, że utrzymywała honor za wszelką cenę. To można pochwalić i nawet zbiega się jakoś z etosem rycerskim. Z drugiej strony czy jest to na pewno słuszne? Nie zapomnijmy, że może doprowadzić do całkowitego jej upadku. Niekiedy bowiem trzeba wybrać mniejsze zło, niż trwać przy tym, co choć jest dobre, doprowadzi do zła w pełni. Tyk kiedyś oglądał pewien serial, w którym Machievelli wpuścił armię francuską do Florencji, ale zrobił wszystko tak ładnie, że nie stracił dumy, a wojska Karola nie zrobiły z Florencją tego co chętnie zrobiły z innymi miastami, które wybrały ratowania dumy za wszelką cenę. Tak więc nasz teoretyk państwa zamienił wroga w przyjaciela, a zdobywców w gości. Może właśnie tą drogą powinna podążać Dark? Przestać myśleć, że jej brat chce ją oszukać i sprawić, żeby stał się jej wiernym sprzymierzeńcem.
Oczywiście oznaczało to konieczność pogodzenia się dwóch zwaśnionych członków jednego rodzeństwa, lecz korzyści mogły być naprawdę większe niż wszelkie niedogodności. Na przykład: Dark zyskałaby kogoś, kogo zawsze można przytulić, kto pogłaszcze po plecach, nie licząc na wynagrodzenie i nie drżąc ze strachu przed utratą głowy. Mogłaby również być szczera, bo trzeba przyznać, że Darkisiowe próby zwiedzenia brata są raczej marne i tylko udowadniają Rosarium, to co z góry sobie założył. Jeszcze samo wspomnienie o dzieciach. Tak, kto inny jak nie dziecko fascynuje się podobieństwem rzeczywistości do książeczek dla dzieci. Na to białowłosy już nie mógł zareagować inaczej, jak tylko cichym śmiechem. Zakrył usta zamkniętą dłonią i zaśmiał się. Cicho, jego siostra, zaabsorbowana drzewem, mogła tego nawet nie zauważyć. Trwało tylko kilka mrugnięć. Później przyszedł czas na słowa, znów zawierające domieszkę kpiny.
-Tak, to drzewo jest naprawdę intrygujące. Czerń dziupli wygląda niczym słońce i rozjaśnia twoje życie przez promienie treści, te same, którymi oświetla każdą część rzeczywistości nadając jej sens. - Co on bredzi? Mówił jednak dość wzniośle, więc można było uznać, że mówi poważnie i zgadywać o czym. Później jednak nastąpiło zdanie wypowiedziane ciszej, lecz wciąż na tyle głośno, by Dark mogła usłyszeć. -Nawet uwierzyłem, że twoje zainteresowanie drzewem, to nie tylko zmiana tematu.
Rosarium nie wiedział jednak kim jest Hanabara. To brzmi jak jakiś dziwny australijski/afrykański taniec. Jednak czy w ten sposób pyta się o tańce? Kto normalny spytałby Jak się ma walc, albo ciekawe co u tanga. Nikt! tak więc, wierząc, że Dark nie jest jeszcze całkowitą wariatką, którą należy odizolować, uznał, że to na pewno jakieś siostrzane zwierzątko, lecz postanowił nie pytać. Nie chodzi tu o jego niechęć do zwierząt, która zresztą nie istnieje. Po prostu uznał, że mając na głowie przyjęcie oraz uroczą dziewczynkę, nie należy się przejmować jeszcze jej kotem, psem czy ptaszkiem, bo najzwyczajniej będzie na to jeszcze czas. Białowłosy skierował się w stronę ogródka, gdzie rosły liczne krzewy różane. Barwne kwiaty zasłaniały małą altankę po środku, choć nie dały rady zakryć dachu budynku. Czasem jednak niektóre rzeczy są zakryte bez potrzeby. Tak jak na przykład twarze członków wieczornego przyjęcia. Oczywiście, Rosarium nie ma nic przeciwko temu, by członkowie Czarnej Róży byli zamaskowani. Co nie oznacza, że było to potrzebne. Miał zamiar urządzić uroczystą kolację, a nie bal maskowy. Wszystko jednak wyjaśni się później. Nie ma sensu przejmować się teraz, gdy jeszcze Dark nie przyjęła do wiadomości, że jej brat zrobi co chce, a ona może tylko się przyglądać. Trzeba bowiem wiedzieć, że nawet gdyby sam miał z siostrą świętować, to zrobiłby to bez wątpienia. Szczerze mówiąc Agasharra nie obchodziły tajne informacje. Nie były mu po prostu do niczego potrzebne, a gdyby były zapewne użyłby jakiegoś szpiega. W końcu porywanie przywódczyni jakiejś organizacji, dla kilku nazwisk było raczej głupie. To jakby arabski terrorysta (Co ja z nimi dzisiaj mam?) porwał prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, tylko dlatego, że chciał zdobyć rozkład lotu samolotów.
Zaskakujące było jednak to co Dark powiedziała później. Zamyśliła się? Zapomniała, że obok niej stoi brat? Tego nie wiem, lecz wyjawiła swoje imię, co Rosarium przyjął z zadowoleniem. W końcu przecież poznał imię swojej siostry. Tylko czy nie kłamie? Nie, raczej nie, nie miała powodu do zdradzania fałszywego imienia. Nie osiągnęłaby tym nic. Chyba, że chciała, by brat jej jeszcze bardziej zaufał, lecz zaraz... on jej ufał! Co więcej to właśnie Dark czekała na chwilę, gdy wszyscy odsłonią swoje karty, mając nadzieję, że znajdzie się w przeciwnym obozie, niż ten, do którego trafi Tyk.
-Cieszę się Siostrzyczko, że w końcu wyjawiłaś swoje prawdziwe imię.
Problemy, wciąż ich tyle się pojawia. Jednak to co dla Dark było problemem, w oczach Tyka mogło być nazwane fraszką i zapewne odwrotnie ta zależność również działa. Tym razem Rosarium przyjął jednak inną taktykę. Nie mówił spokojnie, z uśmiechem na twarzy, lecz podniósł nieco głos, jakby krzyczał na Dark, czy raczej przypominał jej o tym, że nie ma racji.
-Przypominam ci, Siostro, że uratowałem cię przed zimnem i mam w zamiarze dobro twoje i twoich przyjaciół. - Po czym wrócił do normalnego głosu, odwrócił się w stronę Dark i stanął naprawdę blisko, tak jakby chciał ją za sekundę przytulić.
-Możesz im zabronić mówić o sprawach poufnych, a ja zatroszczę się, by nikt postronny nie miał prawa wstępu na przyjęcie. Nie myśl o tym jak o pracy, lecz odpoczywaj na zasłużonych wakacjach i baw się, nie sama, lecz z całym twoim stowarzyszeniem, na dzisiejszym przyjęciu.
Po tych słowach, jeśli Dark się nie odsunęła za bardzo, ułożył palce na jej podbródku, tak aby nie myślała czasem spojrzeć w innym kierunku. Chodziło o kontakt wzrokowy, lecz nie tylko w oczach było przesłanie do siostry. Usta ozdobione zostały przyjaznym uśmiechem. Rosarium powiedział jeszcze jedno zdanie:
-Więc się nie przejmuj, tylko ciesz chwilą.
Zaraz, czy to nie brzmi jak wyrwane z Fausta? Tytułowy bohater również miał cieszyć się chwilą i wtedy miało wygrać zło. Czy więc pod pozornym miłym Tykiem czai się Lucyfer? Czy spełnia wszystkie pragnienia Dark, by sprowadzić na nią potępienie... Jak ja kocham szukać na siebie paragrafów.Dark - 29 Sierpień 2012, 12:46 .-właśnie w takim punkcie była teraz Dark, w takiej właśnie przysłowiowej kropce! Nikt tak naprawdę nie wie dlaczego właśnie Zu to napisała akurat w tym momencie... A nie, chwila, Brat wie! I Zuzu też wie. Bo prawda jest taka, że Zu to zrobiła przez Brata! Bo Brat powiedział, że nie może od kropki zacząć zdania i posta, a Zu może! Bo Zu to... Zu! Oczywiście nie jest też tak, że to zdanie zostało zupełnie wyrwane z kontekstu. Bo zobacz, drogi czytelniku: Darkiś wysyła list do Agasharra Rosarium chcąc zniszczyć swą wiedzą choć trochę życie tak jak ją załamała wieść, że nie dość, że ojciec ciągle zdradzał matkę, to jeszcze ma dziecko z Arystokratką. Brat ją odwiedza i chce z nią rozmawiać, w końcu pali jej część straży, za co Madeline jest jeszcze bardziej wściekła i dodatkowo KLEPIE JĄ PO GŁOWIE, a teraz (jej zdaniem)udaje miłego, by ona uwierzyła, że ją lubi, a później żeby się na nią zaczaić i zranić. Teraz nie miała innego wyjścia jak siedzieć w swoim dziwacznym planie i nie zauważać, że choć chce dokuczyć Bratem, miast tego sprawia, ze coraz bardziej się do niego przywiązuje. Mimo tego, że traktował ją jak dziecko, mimo tego, że wcześniej był niemiły, jej coś tutaj nadal przeszkadzało. Do całego misternego planu, jak miałoby należeć ratowanie jej życia na dworcu? Tulenie jej? Podawanie herbatki? Czy można aż tak dobrze grać? Ona jest wspaniałą aktorką i wielką manipulantką, ale nie zdobyłaby się na tak dalece posunięty krok jak organizowanie przyjęć i inne dziwoty. Czyżby Agasharr Rosarium był wspanialszym aktorem niż ona? Nie, nie może być, przecież to Madeline jest najlepsza i najwspanialsza! On wobec jej talentu jest niczym uliczny grajek wobec gwiazd, którą ukazują w mediach. Ma mniej wdzięku, mniejsze doświadczenie i jest bardziej ubogi w atrybuty artystyczne. (Oczywiście według Dark, bo któż lśni większym blaskiem niż ona stojąca wiecznie w swej ciemności, ale najpiękniejsza, najmądrzejsza i z jedynym dobrym zdaniem. Choć ona chyba była mniej irytująca od pewnych innych "najpiękniejszych i najmądrzejszych". Choć chyba była jeszcze większą egocentryczką, bo myślała, że jak ona nie lubi Brata- niby nie lubi- to Brat też za nią nie przepada i też chce się na niej wyżyć.)
Cechy dziecięce na pewno panienka posiadała, chociażby wspomniany powyżej egocentryzm, który jest cechą małego dziecka, któremu się wydaje, że jak widzi lalkę z przodu, to osoba, która stoi po drugiej stronie ulicy również widzi piękne oczki tej lalki. Dlatego dziecko nie rozumie słów, "tak, to pokaż te oczka." Może przysunąć lalkę bliżej tej osoby, ale nie obróci jej twarzą w drugą stronę, bo przecież jak ono widzi, to tamten pan na pewno też, czego on chce w ogóle? Darkiś oczywiście rozumie, że musi pokazać coś, żeby inni mogli to zobaczyć, więc jej egocentryzm szedł w trochę innym kierunku, jednak była to typowa cecha dziecięca, która nie została do końca zastąpiona, nie nastąpiła u niej zupełna decentracja, bo nie udało jej się przejść do końca z fazy symbiozy z matką do autonomii. To również spowodowało, że śmierć matki, była jakby fragmentem śmierci Dark, jakby część jej duszy zginęła, a druga połowa pozostała na świecie zupełnie sama, z ojcem, który ich nie kochał i jego nową kobietą, która może i starała się zaprzyjaźnić z Dark, ale również była zdradzana... Poza tym, Madeline mogła mieć tylko jedną matkę, tylko jedną drugą połowę duszy. Nic już jej nie wróci tej straty, przynajmniej według niej. Ale co to ma do tego, że Dar jest jak dziecko? Może to ta smutna strona panienki Wind była dzieckiem? Może to, że Brat ją tak traktował wywoływało wspomnienia? Może dlatego uważała, że Tyk na nią snuje zamach? I może dlatego coraz częściej się zamyślała i ukazywała swoje emocje. A może rzeczywiście była to narzucona rola? A co jeśli Brat narzucając jej rolę sprawił, że zaczęła sobie naprawdę przypominać dzieciństwo i zaczął masę zmian dziejących się w jej głowie i sercu.
Gdyby Dark usłyszała, że jej duma , upartość i honor w jakiś sposób zbiega się z etosem rycerskim to na pewno by się uśmiała. Ona, osoba, która zabija ludzi tylko za to, że są ze Świata Ludzi, z którego pochodzi również MORIA. Która wysyła skrytobójców i płatnych zabójców do domów niczego nie spodziewających się ludzi, która żyje tylko i wyłącznie chęcią zemsty i nienawiścią miałaby mieć coś wspólnego z rycerzem? Czy to nie zabawne? Jednak prawda była taka, że mogło to doprowadzić do jej upadku, tak jak Brat powiedział, a to już ta mniej rozweselająca część tej historii. Co więcej, ona ogólnie całe swoje życie doprowadza coraz to silniej do swojej samodestrukcji. Bo jak długo człowiek może borykać się sam ze swoimi problemami. Ona wytrzymała prawie tysiąc lat, nadzwyczaj dużo. Myślała już, ze udało się w niej zabić wszelkie ludzkie odruchy, ale wtedy pojawił się Blaise... Nic nie chcący w zamian, pragnący jej służyć i kochający bez granic, mimo tego, że ona tylko i wyłącznie jego wykorzystywała. I kto by pomyślał, ze ten jeden, troskliwy, miły Lunatyk sprawi, że zacznie inaczej postrzegać świat, że powoli zacznie się przyglądać osobom wkoło i spotka nawet kilka osób, którym jako tako zaufa, że słowo "litość" i "przebaczenie" przestanie być tylko wymysłem ludzkim, mitem, legendą. Nadal tego do siebie nie dopuszczała, ale podświadomie wszystkie jej odczucia się pozmieniały.
Powiedziała jakieś bzdury o dziupli i wtem usłyszała cichy śmiech Brata. Nigdy jej słuch nie ominął tego, że ktoś się śmieje z Darkiś, nawet jeżeli było to ciche, a ona była zajęta czym innym. Dlatego jej twarz oblała się rumieńcem. O rany, że też ją coś podkusiło, żeby odwracać uwagę drzewem. Mogła powiedzieć coś o kwiatku, albo ptaku, ale nie, musiała wyrywać się z objęć głupim uroczym drzewem. Mogła chociaż powiedzieć, że urocze stokrotki kicają po łące, to by było choć coś wyjątkowego, a później wcisnęłaby mu kit, że żartowała i dał się nabrać na taki bzdet jak małe dziecko. Nie, chwila, chwila, ona już nawet w myślach bredzi! Po co miałaby robić dziecko z Tyka? Będą się tak dziecinnić na zmianę co chwila? Jasne, tylko o tym Madeline marzy.
- Od kiedy czerń dziupli oświetla życie?
Mruknęła pod nosem i nagle się zaśmiała, cichutko, przez sekundę, jakby to się wcale nie wydarzyło, ale w jej oku została jakaś dziwna iskierka. Ją samą by zaniepokoiła, ale innym mogłoby się to wydać sympatyczne. Czy kiedyś ktoś prócz różanego błazna ją rozbawił w taki sposób? Pewnie tak, ale nie przypominała sobie tego momentu.
Kiedy już Darkiś przestała myśleć o swoim przyjacielu, tańcu, a którym tak bardzo tęskniła i westchnęła sobie na samą myśl o nim, rozejrzała się za kim innym ze zmartwieniem. I w oddali zauważyła za nim ledwo człapiącego, tęczowego kotka. Pączek był chyba już dość zmęczony. Nic dziwnego, skoro w kółko pilnuje swojej pani. Dark nie miała pojęcia dlaczego on jest jej tak oddany i tak się o nią martwi, dlatego też opiekowała się nim jak tylko mogła. Zwierzak chyba zdawał sobie sprawę, że jej ciążki oddech i drgające mięśnie nie są dobrą oznaką, bo wyglądał na zmartwionego. Madi uspokoiła go krótkim machnięciem ręką. Jeszcze nie jest z nią tak źle, żeby miała rzucić się na Brata, czy jego sługusów w złości.
Kiedy Brat skomentował to, że wydała swoje nazwisko westchnęła cicho. Co ona właśnie zrobiła? Z resztą... jakby się zastanowić, co jest strasznego w podaniu nazwiska Bratu? Co ona chciała osiągnąć nie przyznając się do tego jak się nazywa? Może to dlatego, że była pewna, że wciąż szykuje ktoś na nią zamach? Wypowiedziała swoje imię na świeżym powietrzu. Co jeśli ktoś to usłyszał? Albo, jeszcze gorzej, jak Brat wyda ją jakimś dziwnym organom?
I wtem, nagle, Brat ją skrzyczał. Znowu potraktował ją jak dziecko. Ją, wielką przywódczynię organizacji! Jakby ktoś się o tym dowiedział, od razu straciłaby swój autorytet, bo jak tu się bać kogoś, na kogo Brat krzyczy od tak sobie, po prostu? Dla Madeline było to za dużo, zacisnęła delikatnie pięści i wbiła wzrok w ziemię.
- Nie życzę sobie, żebyś mówił do mnie takim tonem.
Znowu wymruczała to pod nosem. Była zła, jak tu grać sympatyczną siostrę, kiedy taki jeden mówi tak do ciebie, Czarnej Róży. W dodatku każe jej się bawić? A co z MORIĄ? Co z Szajką? Co z tymi głupimi Anarchistami, którzy czyhają na jej życie? Przecież trzeba się jakoś tymi wszystkimi sprawami zająć. Dodatkowo tęskniła za Króliczkiem. Brakowało jej go, a nie wiedziała, gdzie teraz może być. I wtem poczuła jak Tyk chwyta jej podbródek i już po chwili ich wzroki się spotkały. Nie wiedziała dlaczego, ale w jego oczach widziała szczerość, a miała wprawę w odróżnianiu po oczach kłamców od prawdomównych. Dlaczego? Przecież on niemiał powodu by organizować siostrze wypoczynek.
- Dlaczego to robisz?
Spytała nagle, nawet nie zauważyła, że te słowa wyrywają się nagle z jej ust. To było dziwne, dla niej zupełnie niezrozumiałe.Tyk - 29 Sierpień 2012, 21:16 Zu to w istocie Zu, bo gdyby nie była Zu to kimże innym mogłaby być? Czyżby kosmitą podszywającym się pod niegroźną i tylko czasami sadystyczną siostrę? Może jednak zamiast kosmity jest to raczej nowa forma życia żerująca na forach swoimi postami, które naginają zasady dobrego smaku i logiki. Trzeba bowiem przyznać, że kropka na początku posta wygląda okropnie! Estetyka tego czynu nie jest wcale lepsza niż maszerująca armia czerwona pełna sztandarów szkarłatnych i tego samego koloru twarzy motłochu, który choć ledwo wie jak broń w ręku trzymać, to gnany jest przez komisarzy ludowych na wojnę, jak bydło przez Hannibala zostało posłane na starcie z armią Rzymską po przekroczeniu przez kartagińskiego wodza gór, które miały być naturalnym murem Italii, takim samym jak morze z zachodu, wschodu i południa.
Trzeba jednak przyznać, że kropka nie była tak naprawdę kropką, a jedynie przecinkiem, jakby pauzą w całym wydarzeniu, mającą dać Czarnej Róży chwile na zastanowienie się, przemyślenie całego dotychczasowego bycia z bratem. Korzystając z tej okazji i ja pozwolę sobie na krótką analizę całej ich znajomości, zaczynając od listu, a kończąc na chwili obecnej, co przerodzi się w dalszą część posta.
Rosarium, to prawda, początkowo był zdziwiony listem. Nawet nie samą treścią, lecz tym dlaczego został mu on wysłany. To samo uczucie towarzyszyło mu również podczas wizyty u swojej siostry. Trzeba pamiętać, że o to właśnie się pokłócili. Agasharr nie pojął, że tym zagraniem Dark próbuje zepsuć mu życie i w ten sposób poczuć się lepiej. Jednak od początku uznał, że jego siostra jest osobą wartą uwagi. W końcu zadaje sobie wielki trud, by kogoś oświeć, a następnie chce się go pozbyć, jakby niegotowa na dyskusję, a jedynie chcąca wykorzystać brata do swojego celu. Jednak już wtedy potraktował ją jak dziecko. Poklepał ją po głowie i samowolnie spalił jej straż. Nie zrobił tego by wojować. Cel był zupełnie inny, chociaż samo działanie było raczej spontanicznym odruchem, niż planowaną akcją. Wszystko jednak nabrało tempa przez przypadek. Podczas spotkania na stacji Dark odkryła swoje karty pokazując, że jest zła na brata za to, że zawsze była samotna. Czemu on temu winien? Tego nie wiedział, lecz ważne, że spostrzegł również skłonność do nieracjonalnego strachu. Możliwe nawet, że była chora psychicznie, lecz na tym się białowłosy nie znał. Teraz też dochodzimy do tego dlaczego zachowywał się jakby jego siostra była dzieckiem i dlaczego organizował dla niej przyjęcie i dawał dzień odpoczynku. To pierwsze miało jeden cel. Chciał rozmawiać z siostrą bez konieczności kłócenia się z nią. Tylko ignorując pewne słowa, mógł otrzymać upragniony efekt. Natomiast drugie było już gestem przyjaźni, daniem jej chwili na odpoczynek, aby mogła później wrócić do swoich spraw wypoczęta.
Trzeba również przyznać, że spojrzenie Dark na rycerstwo średniowiecznej Europy było naprawdę wyidealizowane. Trzeba bowiem przyznać, że wszystkie wymienione cechy wcale nie były obce zakutym w metalowe zbroje wojownikom, którzy chociaż potrafili recytować piękne prowansalskie wiersze i z czcią patrzeć na kobietę, to byli często brutalni i bezwzględni. Weźmy pod uwagę chociaż krucjaty, gdzie rycerstwo europejskie dokonało rzezi muzułmańskich mieszkańców Jerozolimy tylko dlatego, że część z nich nie dopuszczała pielgrzymów chrześcijańskich do świętego miasta. Tak więc niechęć do ludzi wcale nie różni się od rycerskiej niechęci do świata islamu i do walki podjazdowej, a nie rycerskiej. Jeśli trzeba być szczerym to nawet skrytobójstwo i opłacanie morderców nie było niczym rzadkim w świecie europy. Trzeba pamiętać, że zasady chrześcijańskie tak się miały do rozgrywek politycznych jak nienawiść Tyka do Dark. To prawda, że wielu ludzi tłumaczyło swoje czyny wolą Boga, lecz prawda była, że intencji należy szukać na ziemi, a dokładniej w skarbcach. Trudno też zaprzeczyć, że wielu rycerzy, straciwszy w młodych latach coś cennego, dążyło do odzyskania władzy, wpływów, czy zemsty na winowajcy wszelkich nieszczęść. Tak więc Dark wcale nie byłaby złym rycerzem. Chociaż nie, byłaby fatalnym, gdyż raczej niewiele było kobiet-rycerzy. To jednak jest jedyna cecha, która uniemożliwiłaby Czarnej Róży założenia błękitnej zbroi i stanięcia na wezwanie jakiegoś suzerena, bądź wśród świty swych wasali.
Tyle, że do tego bliżej było Rosarium, niż jego siostrze. Od dawna bowiem żył jako spadkobierca dawnego rycerstwa, a więc jako arystokrata. Pokaźne tereny pod jego zarządem dawały mu jednak możliwość utrzymania wojska, które byłoby wojskiem regularnym, nie powoływanym na zasadzie pospolitego ruszenia. Nie było to jednak wszystko czym mógł pomóc swojej siostrze. Sama armia bowiem była dla Dark najmniej potrzebna. Stowarzyszenie Czarnej Róży dysponowało niemałym potencjałem, a dzięki stanowczości przywódczyni mogli sięgnąć po naprawdę wiele, w tym również po technologię ludzi. Natomiast było coś czego Dark nie mogła zdobyć sama.
Odpowiedź na pytanie: "co to takiego?", można znaleźć w poście Róży. Chodziło oczywiście o wsparcie drugiej osoby, o którą można się oprzeć, czy która nie będzie bała się skrytykować Dark, gdy ta zrobi coś źle. W organizacji gdzie była przywódczynią znajdowały się takie osoby, lecz spojrzawszy na osobowość drogiej siostrzyczki trzeba stwierdzić, że nawet najlepsze intencje mogłyby zostać odebrane jako casus beli. Tak więc w tym aspekcie Brat był dla Róży najpotrzebniejszy. Nie jako magnat, który posiada ogromne możliwości i może sfinansować całą wojnę, lecz jako ktoś, do kogo można się przytulić i kto pomoże wybrać tę najwłaściwszą z dróg.
Co nie oznacza, że brat nie szuka w tym swoich korzyści. Wciąż jest egoistą. Z całej sytuacji jednak czerpie przyjemność. Jest to korzyść obustronna, można nawet rzecz, że pewnego rodzaju symbioza, albo przynajmniej protokooperacja. Co najważniejsze w tym "sojuszu" nie ma konieczności. Oczywiście mówię tutaj o sztucznych sojuszach zawieranych w celu pokonania wspólnego wroga. Tak więc jedno z nich to nie Stany Zjednoczone, a drugie to nie ZSRR. Jest to bardziej sojusz w stylu unii polsko-litewskiej z późniejszych czasów. Oba kraje korzystały ze zbliżenia, nawet wtedy gdy zagrożenie krzyżackie przestało być realne i dla Polskie teoretycznie bardziej opłacałoby się zerwać kontakty z wielką, lecz słabą Litwą. Wbrew pozorom bowiem, Tyk mógłby dla wygody zerwać kontakt z Siostrą. niech sobie tkwi w swojej chorobie. Niech podejmuje złe decyzje i dźwiga ciężar przywództwa samotnie.
Czy Tyk nie wypełniał właśnie jakiejś misji cywilizacyjnej, której efektem miało być zabezpieczenie krainy luster przed ludźmi? Można aż się wzruszyć i porównać go do Cyryla i Metodego, czy do Konkwistadorów, czy też do odkrywców, a może nawet do misji pokojowych ONZ w Somalii.
Somalia to takie miejsce, gdzie jest bieda i niebezpieczeństwo. Jedni walczą z drugimi, a wszyscy do siebie strzelają. Jak tam raz, w roku znamiennym, bo w roku, gdy brat się urodził, przybyły siły pokojowe, to skończyło się stratą śmigłowców za kilka milionów, przez RPG za kilka dolarów u ruskich na czarno. Do tego zginęło kilku ludzi. Ogólnie Somalia to ostatnie miejsce, gdzie chcielibyśmy pojechać na wakacje. Tam w ogóle od ponad 20 lat trwa wojna domowa, a więc jakby nie spojrzeć jest ona dłuższe niż życie Zuzusia. Tak więc lepiej tam nie jedźmy. Ciekawe czy mają oni tam jakiś wieżowiec, jak myślisz? W ogóle jaką architekturę ma ten kraj?
Wracając jednak do drzew, które na pewno są również w Somalii, trzeba stwierdzić, że w istocie była to dziwna wymówka. W końcu kto zwraca uwagę na drzewo, gdy takich samych jest wokoło wiele. Co więcej drzewo to było widoczne już z dala. Z drugiej strony brednie Rosarium miały właśnie na celu zdemaskowanie nonsensu całej sytuacji. Dlatego też nie miał zamiaru odpowiadać siostrze na jej pytanie. Wystarczyło, że się zaśmiała. To prawda, że krótko, lecz Rosarium, skupionemu na siostrze, nie umknęła ta chwila radości. Uśmiechnął się szerzej.
-Tak, odpoczywaj i śmiej się.
Powiedział bardzo cicho w stronę swojej siostry. Dark jednak utrudniała swemu brat u pracę, nie mówiąc o swoim głodzie. Nie trzeba było wiele, a Rosarium znalazłby kogoś odpowiedniego wśród swojej posiadłości, a ze względu na jej milczenie nie wiedział, że taka potrzeba istnieje. Oczywiście spostrzegł nieco dziwne gesty ze strony swojej siostry, lecz nie interpretował ich jako głód. Stali już na skraju ogrodu z różami, gdy przyszła chwila na wyjaśnienia.
Czarna Róża nie była przyzwyczajona, że ktoś mówi do niej, jak do kogoś postawionego niżej. Jednak te kilka chwil, które spędziła wraz z bratem nauczyły ją, że kłótnia nie ma większego sensu. Może jednak po prostu była zbyt zamyślona całą sytuacją, by zareagować, tak jak na pewno zareagowałaby jeszcze na stacji kolejowej. Oczywiście mogła to być też wina gry Dark, lecz o tym Rosarium nie wiedział. Z drugiej strony on był przez cały czas naturalny. Był wyśmienitym aktorem, lecz akurat dzisiaj nie musiał grać, wystarczyło, że robił, to co uważał za słuszne.
Nie był nawet sojusznikiem? Wiedział jak wielu ma wrogów Dark. Tutaj była bezpieczna, nikt nie miał pojęcia, że tu jest, a co więcej system ochronny i armia były wystarczające żeby odstraszyć większość zabójców. Już teraz jednak miał plan wspierania swojej siostry przez sojusz, lecz o tym na razie milczał. Nie chciał zbyt szybko odsłonić wszystkich kart, aby czasem nie zapomnieć o tym co ważne dla danej chwili.
Palce Rosarium przesunęły się po policzku Dark. Pogłaskał swoją siostrę, po czym cofnął dłoń. Skoro już na niego spojrzała nie chciał już dłużej ograniczać jej swobody. Zresztą nie czekał ani chwili z odpowiedzią, gdy tylko poruszyła się dłoń i kurtyna ust opadła, by rozwiać wszystkie tajemnice.
-Nie pytaj o przyczynę, lecz ciesz się dniem odpoczynku, nim będziesz musiała wrócić do pracy.
Tylko tyle, nie chciał mówić zbyt wiele. Cofnął się od Siostry i podszedł do najbliższego krzewu różanego dotykając palcem płatków najbliższego, pomarańczowego kwiatu.Dark - 30 Sierpień 2012, 13:08 W istocie, Zu nie mogłaby być nikim innym niż samą Zu, Brat ma rację. Choć- biorąc pod uwagę dzisiejszy, jakże zielony kolor koszulki oraz sposób zachowania- można by rzeczywiście stwierdzić, że to po prostu kosmitka. No bo nigdy nie wiadomo, prawda? Ale nie, Zu jest Zu i to najlepszą Zu jaką Brat poznał!(jestem tego pewna, bo Zu jest JEDYNĄ Zu jaką Brat poznał xD) Dlatego właśnie powinien pamiętać, żeby być kochanym Braciszkiem dla Zu, bo inaczej jeszcze naśle na niego swoje "imienniczki" i już w ogóle będzie w strasznej jakże sytuacji. Bo kto by wytrzymał z takimi kilkoma krzyczącymi, śpiewającymi, tańczącymi, wrednymi, nie odpisującymi na posty, dokuczającymi, śmiejącymi się bez powodu i marzącymi się Zuzusiami? Chwila... Zastanówmy się teraz przez chwilę, co to ma do Dark? Ach te nasze skłonności do dygresji, prawda? Tu o Zu, tu o Bracie, tu o Lisku co to przejął rolę Kotka. (Za dużo kawy, Zu pisze jak szalona i bez sensu.)
Dlatego właśnie wróćmy do tematu, do Tyka i Dark, do Wind i Rosarium, do Madeline i Agasharra, do Arystokraty i Cienia, do... Co ja robię? Po prostu wróćmy do przygód naszego rodzeństwa, bo to przecież o nich tu piszemy, prawda? A nie, jeszcze chwila! Jak można tak brzydko mówić o estetyce postów Zu? One są przecież TAKIE ŚLICZNE. Nawet jak jest kropka na przodzie to... No dobrze, brzydko to wygląda. Ale było to jakże potrzebne! No i ten jeden raz może sobie czasem nagiąć to co jest, prawda? Ale żeby od razu porównywać to do armii czerwonej i Hannibala i innych cosiów i ktosiów?
Cóż, oczywiście rycerstwo nie było święte, jednak sama Madeline znała je tylko i wyłącznie z dziwnych opowieści i pieśni je wysławiających. Bo w końcu panienka nie znała się zupełnie na historii ludzkości, na ich zachowaniach, tradycjach. Jedyne co kochała z ich świata ponad życie to muzyka. Stara, dobra muzyka, bo ta dzisiejszych czasów była dość beznadziejna, w porównaniu do tej wcześniej wytworzonej była do niczego. Znała niezliczone ilości piosenek i bardzo często je śpiewała. Było to dla niej coś więcej niż zwykłe dźwięki. To w muzyce szukała pocieszenia, to w niej znajdywała to czego nie miała od innych istot zrozumienie. Bo co innego, jak nie piosenki, jest tak różnorodne, że każdy może znaleźć coś dla siebie? Każdy może znaleźć coś co idealnie odwzorowuje nasze uczucia. Szczególnie teraz, gdy wpisujesz w zwykłą wyszukiwarkę google "tęsknię, tekst piosenki" i wyskakuje Ci milion piosenek o tęsknocie. Wpisujesz "jestem zła" w youtube i już pokazuje się masa piosenek, które jakbyś Ty wyśpiewywał w swej złości. Muzyka to jednak coś, ludzie jej potrzebują, pomaga ona nam lepiej żyć. Czy nie jest to wspaniałe, że każde z nas ma do niej taki prosty dostęp w internecie? e każdy może wyszukać coś dla siebie, a później zakupić milion płyt swojego ukochanego wykonawcy? Dlatego... precz z ACTA i dziwacznie pojmowanym "prawem autorskim". Jak człowiek nie zbiera zysków z czegoś, to dlaczego miałby zostać ukarany za to, że na przykład używa sobie kilku piosenek, żeby audycja SpectroFM była troszku ciekawsza? Chwila, co to ma do Dark i Tyka? Moja skłonność do dygresji przebija dziś wszystko. W każdym razie prawa autorskie są potrzebne, owszem, ale Zu uważa, że są kompletnie źle zdefiniowane. I koniec tematu.
Wracając do Madeline i Agasharra, a raczej wracając do tematu rycerstwa. Wcale nie było tak, że kobiety zupełnie nie miały możliwości walki. Bo Zu na swoich zajęciach(akurat to ją zainteresowało na historii dzieciństwa) dowiedziała się, że były kobiety, które walczyły za ojczyznę i miały do tego prawo. Pani nawet Zu pokazała specjalną zbroję dla kobiety w ciąży, choć to już moim zdaniem było chore. No bo jak tu konno jeździć w tak wysoko posuniętej ciąży? Przecież to było niebezpieczne dla dziecka. Choć w ogóle to było nieodpowiedzialne, bo kto mógł być pewien, czy taka dama przeżyje? W każdym razie nie było to niemożliwe, ale według mnie było chore i nieodpowiedzialne, o! No bo gdzie, dzieci, rodzina i wojna? Choć w tamtych czasach to dziećmi się chyba zbytnio nie przejmowano i traktowano je jak małych dorosłych, dawało się im wolną rękę i nic dziwnego, ze później ginęły w zabawach spadając z drzew, albo godząc w siebie ze stworzonego ich własnymi sposobami łuku. Znaczy tak mówiła pani Zu, a to jest naprawdę dziwne. Średniowiecze to były dziwne czasy w dziejach ludzkości. Choć chyba jeszcze gorsza była wojna, gdzie dzieci musiały walczyć, żeby przetrwać... Biedne dzieci. Rany, znowu zbytnio zboczyłam z tematu.
Każdy z nas wie już, że nie chcielibyśmy pojechać do Somalii, każdy też wie, że Tyk jest niesamowity, ponieważ chce wspomóc Czarną Różę i ma swoją misję cywilizacyjną, a także, że wojna domowa w Somalii jest jeszcze starsza od Zuzusia. (Czy ja naprawdę jestem aż tak stara? T.T) Nie wiemy jednak jak się dalej potoczyły losy rodzeństwa, więc przejdźmy do dalszej Zuzusiowej paplaniny i dowiedzmy się, kim tak naprawdę jest Dark? Dlaczego Brat jej pomaga? Czy Zuzuś jest kosmitą? Tego i jeszcze więcej dowiecie się w nas... nie, to nie tak.
Wróćmy więc do rozmowy o drzewie i śmiechu Sennej Maniaczki. Owszem, panienka Wind miała nadzieję, że Bratu umknął śmiech, dlatego też zrobiło jej się głupio, gdy usłyszała jego słowa.
- Nie potrzebuję niczyjej zgody na śmianie się.
Znów wymamrotała. Dobrze wiedziała, że Brat albo ją zignoruje, albo rzuci znowu jakimś tekstem, który jej dokuczy, ale nie mogła się powstrzymać od tej uwagi. Każdy wie, że Madeline nie cierpi, kiedy ktoś ją traktuję jakby miał więcej do powiedzenia niż ona, dlatego też tym razem nie potrafiła nie skomentować tego co powiedział jej Rosarium. No cóż, z jej charakterkiem ciężko jest walczyć nawet jej samej.
Istotniejsze było jednak to, ze teraz z niecierpliwością czekała na wyjaśnienia jej Brata, chciała wiedzieć dlaczego to robi i choć naprawdę nie miała zadawać jemu tego pytania to jak już je wypowiedziała czekała na odpowiedź jak zaklęta.
Poczuła jak jest głaskana po policzku, ledwo co powstrzymała grymas niezadowolenia. Czuła się zażenowana i jakby... ośmieszona? Odebrała to jako upokorzenie. Dlaczego? Bo sama nie zareagowała, a powinna! Przecież zawsze tak robiła, kiedy była oburzona! Nie lubiła jak ktokolwiek dotykał jej głowy, czy twarzy. I jeszcze ta zbywająca odpowiedź. Widząc, że Brat odwraca się od niej zmarszczyła lekko brwi. Co za dziwak. przemknęło jej przez głowę i spuściła wzrok w dół. Poczuła jak mimowolnie się rumieni. Rany, co się z nią działo. Ona również odeszła kawałek od Brata i kucnęła przy innym krzewie różanym. Przejechała palcem po płatku, po czym zauważyła, że się ukuła o jeden z cierni jaki był na krzewie. Spojrzała na pojawiającą się na opuszku krew i zapatrzyła się na nią. Uśmiechnęła się delikatnie, mimo wszystko przybyło do niej jedno z miłych wspomnień, kiedy jako ośmiolatka wędrowała z mamą po różanym ogrodzie i skaleczyła się w identyczny sposób.
-A jeśli znajomość przyczyny jest potrzebna abym potrafiła się dobrze bawić?
Spytała w zamyśleniu Brata, kiedy kropla krwi upadła na trawę.Tyk - 30 Sierpień 2012, 21:47 Gdy czytałem "Biorąc pod uwagę kolor koszulki", myślałem, że będzie chodziło o porównanie Zu do żaby. Nie wiem czemu ale kosmici kojarzą mi się raczej z szarymi ludzikami o wielkich, czarnych oczach, czyhających w swych talerzach na obiad z ludzi. Ich sztuczce o nietypowej budowie, podwieszone pod sufitem i opuszczane nad stół, nie wyglądają zbyt zachęcającą, lecz są samoobsługowe i nie wymagają znajomości żadnych zasad dobrego wychowania. Nie oznacza to, że ci kosmici są złymi istotami. Jednak czemu my mówimy o nich skoro Zuzu kosmitą być nie może, gdyż oznaczałoby to, że ja, jako jej brat również bym nim był. Jestem natomiast pewien, że jestem z ziemi, tej ziemi, z której tyle ładnych drzewek wystaje. Możliwe jednak, że Zuzu jest zaczarowaną księżniczką. zmienioną w żabę i książę (W tym wypadku sycylijski szef mafii, o arystokratycznym rodowodzie) pocałował ją zmieniając w prawdziwą osobę! Dzięki temu dziś możemy pisać z Dark i tylko czasem zielona koszulka przywróci wspomnienia.
Wyklucza to jednak zmasowany atak z powietrza, ziemi i morza wykonany przez grupę Armii Zuzusie, w którego skład wejdą doborowe oddziały wytrenowanych do dokuczania bratu Zuzusi. Zapewne byłyby wyposażone w specjalną broń przeciwko Tykowi, w której skład wchodziłyby pociski dokuczania i granaty kasujące wszelkie posty Dark. Ta straszliwa armia nigdy jednak nie została powołana pod broń, tak samo jak armia polska wedle wzorca konstytucji z 3 maja. Tak więc i tutaj nie będzie ona mogła być wykorzystana, lecz na szczęście niczyja niepodległość nie jest zagrożona. Mogę więc spokojnie zająć się postem dla mojej kochanej siostry, co raz biorąc do ust białe dziwadełko.
Dark miała bardzo krzywdzące spojrzenie na arystokratów, których szczerze nienawidziła, więc dlaczego rycerstwo kojarzyło jej się tylko z męstwem, honorem i tym wszystkim czym wypełnione były opowieści średniowiecznych pieśniarzy. Nie był to jednak powód, by z pomyłki wyprowadzić Dark. Tyk nawet potrzymałby jej wiarę, gdyż tak byłoby znacznie wygodniej. Co jednak się tyczy kobiety rycerzy. Oczywiście, że takie coś mogło się zdarzyć. Jedna jest nawet znana i uznawana za bohatera narodowego Francji, kraju, w którym niemało jest wielkich ludzi. Nawet wśród piratów, tych złych, brudnych złodziei znajdowały się kobiety i to wbrew wszelkim przesądom. Sądzę nawet, ze wspomniane kobiety chętnie wyrzucały na środku oceanu każdego, kto odważył się zanegować ich obecność na statku.
Muzyka była czymś zupełnie innym. Ta, chociaż w pierwotnej wersji towarzyszyła nawet najpierwotniejszym z ludów. Weźmy pod uwagę choćby australijskie czy afrykańskie tańce, które często mają korzenie dalsze niż Rzym, który przez tysiąc lat był centrum świata. Ta pierwotna muzyka miała zwykle funkcje sakralne. Ochrona przed złymi duchami, przywołanie deszczu, udane polowanie. Składała się z najróżniejszych okrzyków i najprostszych instrumentów. Takie początku miała jednak nawet muzyka europejska. Jeszcze w czasach rzymskim, gdy ogromne instrumenty szły za legionami, by nadawać rytm podbojowi świata, to w lasach Germanii rządziły prymitywne śpiewy i rytuały.
Gdy jednak plemiona dojrzały przyszedł czas na znacznie bardziej złożone instrumenty, często o wiele bardziej skomplikowane niż te ówcześnie dostępne. Wiele bowiem minęło wiosen nim ogromne gmachy wypełnione po brzegi ludźmi patrzącymi na orkiestrę, wyparły prymitywne ogniska i tańczących wokół nich ludzi. Można jednak powiedzieć, że dźwięki tych orkiestr wciąż są piękne i często wykorzystywane, nawet teraz, gdy popularnością cieszą się o wiele prostsze instrumenty, w których dźwięk jest znacznie mniej naturalny. Wszystko jednak za sprawą prostoty ich użycia oraz nieco większych możliwości wykorzystania, niż w przypadku tradycyjnych instrumentów. Trzeba jednak zauważyć, że wiele dźwięków powstających współcześnie jest dla ucha nieprzyjemnych. Co nie zmienia faktu, że szukanie piosenek odpowiednich do nastroju i w ten sposób wypełnianie swojego życia, jest naprawdę interesujące. Będę musiał kiedyś spróbować.
Natomiast jeśli chodzi o prawa autorskie, to wiemy jak irytujące może być gdy ludzie podszywają się pod coś, czego nie wykonali. Doskonałym przykładem jest tutaj choćby nasz drogi admin Olek, który często ma okazję widzieć jak jego długie godziny spędzone nad grafiką spectro, zostają bezczelnie ukradzione przez mało ambitnych forotwórczów. Oczywiście inna sytuacja jest, gdy mądra osóbka napisze do naszego Olka i przy jego pomocy stworzy własną grafikę. Wymaga to jednak inteligencji. Tylko osoba mądra może chcieć się czegoś nauczyć, by uniezależnić się od innych. Co więcej odniesienie sukcesu i sprawienie, że nie będzie to jedynie "sto dni" wymaga osoby mądrej, bo inna osiągnąwszy sukces poczuje się zagubiona koniecznością myślenia. Oczywiście co innego z rozpowszechnianiem czegoś bez zmiany autora. Przecież podanie komuś Spectro wcale nie sprawi przykrości naszemu adminowi. Cała ta sprawa jednak jest tak złożona, że nie nadaje się na tego i tak długiego posta.
Dzieci natomiast były na pewno bardziej pożądane niż dzisiaj. Dlaczego? Bo dziś ludzie nie przejmują się takimi rzeczami jak zdobywanie dla rodziny majątku (Po co skoro każdy może wziąć kredyt, a nic poza pieniędzmi nie będzie miało wartości za dziesięć lat.), dynastii czy krwi (W końcu gdy arystokracją nie są szlachetnie urodzeni, a ci, którzy mają pieniądze, nieważne jak zdobyte, to nie ma sensu przejmować się szlachetnym urodzeniem.) Oczywiście nie wszystko to jest złe, ja też nie mam zamiaru tutaj niczego oceniać, bo żaden ze światów nie był lepszy, jedynie inny. Prawda jest jednak, że wtedy dzieci były koniecznością, a do tego mogły zapewnić opiekę na starość. (Nie było jeszcze socjalizmu i starzy ludzie, nie mający sił, by pracować, mogli liczyć jedynie na potomstwo.) Co nie oznacza, że dzieci umierało znacznie więcej.
Pozwolę sobie nawiązać do Grecji, gdzie ograniczony teren sprawił, że zwyczaj zabijania ludzi był powszechny, aby zbyt duża ilość dzieci nie doprowadziła do przeludnienia. W Chinach czegoś takiego nie było i teraz mieszka tam więcej ludzi niż w całej europie. Co prawda pozornie to zaleta, lecz tak naprawdę duża wada dla rządu, tym bardziej ludowego. Tak w ogóle trzeba wiedzieć, że rząd ludowy do nic dobrego. Pozwolę sobie zacytować znany kawał, że demokracja tym różni się od demokracji ludowej czym krzesło od krzesła elektrycznego. Jest w tym wiele prawdy, choć to dowcip. Dlaczego? Rozważny człowiek będzie chciał demokracji i krzesła, lecz nigdy nie siądzie na krześle elektrycznym i nigdy nie przyjmie demokracji ludowej. W ogóle trzeba wiedzieć, że gdyby porównać terror carski i komunistyczny, to ten drugi był znacznie gorszy. Wpadli z rzadkiego deszczu pod rynnę odprowadzającą wodę z ogromnego budynku. Mówiąc prościej, by uniknąć kałuży wdepnęli w bagno. Ciekawe co gdyby zaprowadzić w Somalii komunizm. Oczywiście wiemy, że gdyby wprowadzić go na Saharze to zaczęłoby brakować piasku, lecz czy w Somalii pogorszyłby sytuację?
Trzeba nam wiedzieć, ze tam już jest nie za ciekawie, w końcu tamtejsi piraci mają do dyspozycji maleńkie łódeczki, a nie jak kiedyś ogromne okręty. Oznacza to, że w wypadku spotkania z pojedynczym okrętem floty wojennej nie mają szans, a więc co to za piraci? Tacy sami jak Dark i Tyk wrogowie, a więc prowizoryczni.
-Zgadzam się z tym
Powiedział tuż po tym, gdy jego siostra stwierdziła, że nie musi się go pytać o zgodę na śmiech. Była to szczera prawda. Oczywiście teoretycznie nie musiała się go pytać o zgodę na nic, była w końcu duża. Z drugiej strony Rosarium jako jej starszy, a więc mądrzejszy brat odpowiadał za nią. Może nawet powinien wnieść wniosek o ubezwłasnowolnienie Dark. Oczywiście tak żeby jego siostra o niczym się nie dowiedziała. Chociaż oznaczałoby to, że trzeba będzie za nią sterować organizacją. Nie, to nie ma sensu, za dużo z tym pracy. Co nie oznacza, że nie miał ku temu podstaw. W końcu Czarna Róża wykazywała pewne oznaki choroby psychicznej, a przy szczęściu (jakie spadło na Rosarium) można było zobaczyć paranoiczny strach, który na pewno miał związek z popsutą głową. Z drugiej strony wszystko to można tłumaczyć przepracowaniem. Tak, na pewno jego siostra potrzebuje jedynie odrobiny odpoczynku.
Panująca w tym maleńkim ogródki różanym atmosfera była znakomita. Z jednej strony delikatny wietrzyk, poruszający krzewami i płatkami, jak zimna woda chłodząca miasto spływając po kamieniach fontanny, z drugiej zaś wspaniałą woń kwiatów, licznie rosnących, a po trzecie same barwne kwiaty o najróżniejszych kolorach, jakby pragnące być podziwianymi, lecz nie dotykanymi. Róże, jak to róże, nie chciały by ktoś dotknął ich płatków i je zniszczył, dlatego za nimi skrywały ostre kolce. Właśnie na tym ostrzu palec Dark został zraniony, co nie umknęło uwadze jej brata. Pokręcił głową jakby komentując jej niezdarność, po czym po prostu podszedł do siostry. Potrzebuje powodów? Czyżby ona mu nie ufała? Co za durne pytanie, oczywiste, że ona mu nie ufa. Dlaczego więc udaje miłą? No tak, zapewne to gra, lecz niech gra, nie będzie jej przeszkadzał. Może kiedyś zmieni się ona w rzeczywistość? Choć może to już? Wszystkie znaki były tak niejasne, jakby zamazane przez wandali nie chcących by Tyk i Dark dotarli do swojego wspaniałego celu. Nie trzeba było się jednak tym przejmować. Białowłosy swoją dłonią objął rękę Dark, tak by nie zasłonić krwawiącego palca. Podniósł go nieco, by móc się lepiej przyjrzeć. Jednocześnie drugą ręką objął swoją siostrę delikatnie, opierając swoją dłoń na jej plecach. Pochylił się lekko, by móc mówić cicho, lecz nie szeptał jej prosto do ucha.
-Róże to kwiaty piękne, lecz trzeba z nimi uważać, by nie ozdobić ich własną krwią. Siostrzyczko powinnaś być ostrożniejsza, w końcu sama jesteś jak ten kwiat.
Czy on jednak nie przesadza? Od niewielkiego skaleczenia się kolcem róży się nie umiera, a więc nie będzie potrzeby opatrywania tej rany, no chyba, że Dark jest uczulona na jad róż... stop, coś takiego nie istnieje! Białowłosy nim kontynuował przestał obejmować siostrę i wyciągnął chusteczkę, którą delikatnie położył na palcu Róży. Po czym puścił materiał, pozwolił siostrze zdecydować co ma zamiar z nim zrobić.
-Powodem jest jedynie moja troska o Ciebie, jeśli jednak ta odpowiedź cię nie zadowala, to uznajmy, że chciałbym wesprzeć moją Siostrę w jej polityce.
Pamiętacie jak mówiłem o dzisiejszym świecie i średniowieczu? Tutaj pokazała się bardziej średniowieczna natura Rosarium, która kazała mu dbać o swoją rodzinę, chociaż dziś ta postawa, przynajmniej w stosunku do najbliższych, wciąż jest łatwa do zauważenia.Dark - 31 Sierpień 2012, 22:03 Zu wcale nie jest jakąś żabką i nie ważne jak Brat będzie jej to wciskać, ona wcale w to nie uwierzy, no bo czemu miałaby wierzyć w to że była żabką? Mam dowody! Zdjęcia Zuzu z dzieciństwa, teraz brat jej nic nie wmówi! Owszem, Zu mogłaby być ewentualnie księżniczką, którą pocałował ładny książę (w tym wypadku sycylijski szef mafii, o arystokratycznym rodowodzie) i teraz dzięki temu jest szczęśliwa, ale na pewno nie jest byłą żabką, co dzięki księciu zmieniła się w człowieka. To jest niemożliwe, nie do pomyślenia i w ogóle... Nie! Choć pomysł z zieloną koszulką przywołującą wspomnienia jest dość ciekawy, przyznaję.
Atak Zuzusiów jest zaś wizją przerażającą. Takie Zuzusie co atakują Brata tylko i wyłącznie dlatego, że mają tak paskudny charakter jak ich pierwowzór. Pociski dokuczania zapewne mówiłyby w kółko jakieś dziwne rzeczy i doprowadzały do miliona kłótni między rodzeństwem, a granaty kasujące wszelkie posty sprawiłyby, ze Darkiś pisałaby jeszcze rzadziej niż raz na pół roku. Czy to nie byłoby straszne, przerażające i w ogóle fuj? Dlatego właśnie Zu zabiera się za posta, mimo, że nie ma pod ręką białych dziwadełek. Ale bym sobie teraz zjadła paluszki... A co tam, mam colę (za którą Lisek by mnie udusił). Dlatego wraz z kolą, bierzemy klawiaturę i klikamy kolejne literki, aby Brat nie mógł powiedzieć, że Zu dziś nie odpisała.
I co więcej Zu pisze posta słuchając muzyki i nawet używa ją jako zaklęcie, tak jak starodawne plemiona. Tylko nie jako zaklęcie na wywołanie deszczu, tylko zaklęcie na wywołanie zdań. No bo jak to tak to pisać drugiego już danego dnia posta bez zaklęć po nieprzespanej nocy? Dlatego odtańczę swój afrykański taniec Hanabara i wszystko pójdzie jak z płatka... białej róży zalanej litrami czerwonej krwi. (Buahahaha, makabryczne wizje!) I choć osobiście Dark wolała muzykę bardziej "cywilizowaną" i Zu z resztą też, to nic nie było jej teraz tak potrzebne jak to magiczne, muzyczne zaklęcie. A szukania piosenek Brat musi kiedyś koniecznie spróbować, to ciekawa rzecz. Choć Brat to bardziej mistrz od znajdowania odpowiednich do opowieści Zu kabaretów. Takich jak Gang Babć, czy też Spowiedź Grupowa. Tak, tak. Zu za to jest mistrzem wyszukiwania piosenek, więc może kiedyś coś ciekawego Bratu wysłać.
Może i racja, że w dzisiejszych czasach dzieci były mniej pożądane niż kiedyś. Nie raz stawia się sukcesy zawodowe, pieniądze, wykształcenie i dostatek ponad rodziną. Niektórzy są też po prostu tak leniwi, że wolą dziecko posadzić przed telewizorem i kazać mu zajmować się samym sobą. Rodziny są zaniedbywane przez różne sprzęty, laptopy, telewizory. Mało kto je obiady, kolacje wspólnie z resztą członków tej zbiorowości i tak jak wczoraj Bratu powiedziałam sprzęty dominują życie. Dzieci czują się niekochane, pomijane i jak to pan od historii wychowania powiedział, wracamy do ciemnoty. Ludzie znowu ignorują dzieci i traktują je jak małych dorosłych, znowu mają masę spraw do zrobienia innych niż pielęgnowanie wartości rodzinnych. Bo po co? I takim sposobem traktuje się dzieci jak w średniowieczu, albo i jeszcze gorzej. Problem jest taki, że wtedy nie przywiązywano się do dzieci, żeby nie cierpieć jeśli zginą, bo umieralność była duża z wielu względów, a jaki powód nie-przywiązywania-się jest teraz to ja nie wiem.
Dark w odpowiedzi na swoje stwierdzenie otrzymała jedną z tych odpowiedzi, których się spodziewała, więc miast kontynuować ten temat po prostu wzruszyła ramionami. Dobrze, że Brat się z tym zgadzał, ale czy to sprawiło, że poczuła się jakoś lepiej? Nie. Bo jej nie do końca chodziło o sam fakt, że nie potrzebuje niczyjej zgody. Chciała się tylko odgryźć za jego słowa, które odrobinę ją zdenerwowały. Cóż, Dark miała dziwny charakter i wiadomo dlaczego zachowywała się tak a nie inaczej. A może i nie wiadomo? W końcu jej problemy można było zakwalifikować jako coś nie do zrozumienia, no bo jak tu zrozumieć taką osobę? Co się czepia o coś i gdy słyszy, że ma rację nie jest zadowolona z odpowiedzi, bo wolałaby usłyszeć co innego. Po chwili westchnęła i mruknęła pod nosem:
- To dobrze.
Była jakaś niemrawa. Ciekawe dlaczego? Czy to przez głód, czy przez to, że autorka posta też jest jakaś niemrawa i wyżywa się na poście dalej rozpaczając nad zdarzeniami dzisiejszego ranka? Można założyć, że i jedno i drugie.
-Jestem głodna.
Powiedziała nagle w zamyśleniu i zaczęła się rozglądać. Jej mięśnie drgały coraz bardziej i nawet zaczęło jej się kręcić w głowie. Przez chwilę rozmazał jej się obraz przed oczami. Jak tak dalej pójdzie to znowu zaczną się je zwidy, albo w złości rzuci się na pierwszego lepszego strażnika i go zabije. Cóż, Madeline na głodzie była zdolna do wielu rzeczy i w pewnym momencie przestawała nad sobą panować. Dlatego właśnie ukucnęła przy krzaku róży. Widok krwi ją trochę uspokoił, ale wciąż była dość rozdrażniona. I wtem Brat ją objął i ona westchnęła cichutko.
Usłyszała jego słowa i w jej oczach zebrały się łzy, jednak nie płakała. Ona nic nie rozumiała. Dlaczego tutaj czuła się inaczej? Czuła się mniej samotna? I te słowa... Coś jej przypominały. Zobaczyła jak ten układa materiał chustki na jej palcu i wtedy jej serce w jakiś dziwny sposób się ścisnęło. Owinęła chustkę wokół palca i przyglądała się jak nasiąka od jej krwi i robi się na niej czerwony ślad. Wtem usłyszała Agasharra. Spojrzała w jego oczy. Nic nie rozumiała. Czy on grał, czy był dla niej naprawdę miły? Wiecie co się wtedy stało, moi drodzy? Choć nikt z was, nawet sam Brat się pewnie tego zupełnie nie spodziewał wtuliła się w niego i rozpłakała. Tak bezgłośnie, spokojnie i powolutku łzy płynęły po policzkach Sennej Maniaczki, choć ona tego nie zauważała.
- Czemu nie możesz mnie nie lubić?
Wyszeptała cichutko i przymknęła oczy, łzy nadal płynęły.
- Jestem już taka zmęczona odpychaniem ludzi, dlaczego mi to tak utrudniasz? Dlaczego jesteś taki miły? Czemu nie możesz od razu mnie wygonić stąd? Tyk - 1 Wrzesień 2012, 00:49 Zdjęcia z dzieciństwa? Czy to nie oczywiste, że Zu je ma? W końcu zaczarowane księżniczki mają czas na naukę tańca, śpiewu, dostojnego chodzenia, pięknych ukłonów i wszystkiego tego co powinny umieć małe księżniczki. Jednak nadchodzi taki czas, tuż po tym jak nauczą się wszystkiego co umieć muszą i przed tym jak spotkają księcia, w którym księżniczka za pychę, nienawiść do wiedźmy, nienawiść do siebie, zostaje skazana na bycie żabą. Kto wie czy zła czarownica, która kiedyś zmieniła Zu w żabkę i znany nam wszystkim ksiądz nie pracują dla tej samej firmy, a dokładniej dla wielkiej korporacji NIEBO. Wszystko to było bowiem planem, który miał na celu stworzyć wspólny zjednoczony rząd Sycylii, który był możliwy jedynie przez połączenie włoskiej mafii tamtego regionu i rządzącej rodziny królewskiej. Teraz gdy książę Tsuki i księżniczka Zuzu zostaną władcami wyspy przyjdzie długi okres dobrobytu i szczęścia, który przeminie wraz z następną bajką, lecz tylko na chwilę.
Co nie oznacza, że zła postać, czyhająca za morzem, zły imperator Tyk nie pragnie zburzyć spokoju i błogiej sielanki wyspy. Niczym jest bowiem sycylijska gwardia królewska złożona z kilku kohort Zuzusi przeciwko wielkiej armii Tyka, która każdego dnia przynosi nowe utrapienia dla umęczonej duszy mojej drogiej siostry. Od kiedy tylko rozpoczęła się wojna między światem, a ostatnim bastionem wolnych ludów, nie ma dnia, by serca naszej Zu nie raniły kolce drutu, na którym ktoś wyrył maleńkie literki "Kiedy odpiszesz na posta". Tym razem co prawda nie mam zaopatrzenia w postaci białych dziwadełek, lecz znacznie lepszą, z punktu widzenia naszej drogiej Alicji, jest aktualna uczta owocowa! Trzeba również przyznać, że dzięki takiemu dobraniu składników nie trzeba się troszczyć o Liska, który mógłby protestować. Tak samo jak przy doborze odpowiedniej muzyki i puszczeniu jej odpowiednio głośno, nie trzeba martwić się o sąsiadów, którzy mogliby być przeciwni całemu przedsięwzięciu.
Muzyka, tak właśnie muzyka jest tutaj elementem niezwykle istotnym. Trzeba bowiem powiedzieć, że do pisania posta wymagany jest dobór odpowiedniego utworu, bądź też całkowita cisza. Pisząc w nocy i mając komfort spokoju mogę bez obaw ściągnąć z uszu słuchawki i wsłuchując się jedynie w szum wiatru gdzieś za oknem, pisać posta. Co nie znaczy, że zwykle nie włączę jakiejś muzyki odpowiedniej do pisanego tekstu. Najczęściej jest to działanie spontaniczne. Na przykład pisząc o kwiatach przypominam sobie piosenkę, w której kwiaty się pojawiają i wtedy włączam ją. Oczywiście wymaga to znajomości paru utworów, lecz nawet osoba tak słabo obeznana w dziedzinie muzyki ma kilka tytułów na różne tematy. Czasem jednak jest inaczej, a mianowicie wybieram jakiś utwór i puszczam go ciągle przez cały czas trwania posta. Tyle, że wtedy muzyce zwykle nie towarzyszą słowa, a sama muzyka ma mieć właściwości relaksacyjne i nastrojotwórcze. Rzadko są to jednak zaklęcia, a te co prawda wywodzą się z prymitywnych wierzeń, lecz po nadaniu im właściwej treści, na przykład patosu łaciny i wypowiedzeniu podniośle, zyskują cywilizowaną godność europy, a nie młodokulturowe harce afryki.
Prawdą jest, że obecnie rodzina jest mało istotną wartością. Nie można winić jedynie technologii. Moim zdaniem znacznie ważniejszy jest styl życia, w którym ludzie szukają pieniędzy i wygód, zamiast relacji z innymi. Ten masowy konsumpcjonizm jest zły. Tak samo jak uznawanie, że cały świat to szary motłoch idiotów. To prawda, wielu jest głupich ludzi, lecz więcej jest mądrych. Niektórzy bowiem tylko udają kretynów, by nie wybić się ponad przeciętność, a trzeba powiedzieć, że społeczeństwo, zachwycone byle aktorzynami, piosenkarzami co nie umieją napisać sobie własnego tekstu, nienawidzi w codziennym życiu ludzi wybitnych. Jest to jednak wina lenistwa ludzi, którzy nie chcą się starać być lepsi i denerwuje ich, gdy ktoś podejmie ten wysiłek.
Może właśnie z tego samego powodu, z lenistwa wszystkich osób, które Dark w swoim życiu spotkała, niewielu udało się z nią dogadać. Cały czas dawało się ich nienawidzić. Wystarczyło krzyknąć, a ci uciekali, bądź kończyli z głową toczącą się pod szafkę. Nikt natomiast nie starał się podjąć wysiłku zrozumienia Czarnej Róży, czy co gorsza, a co zrobił Rosarium, opieki nad nią. Białowłosy uważnie obserwował swoją siostrę, lecz większą uwagę zwracał na jej słowa niż ciało, a więc nie dostrzegł całego zamieszanie jakie wywołał głód. Gdy jednak usłyszał o nim od razu postanowił zadziałać. Oczywiście na razie nie wiedział jeszcze co, czy raczej kogo, poda swojej ukochanej siostrzyczce, lecz nie zostawi jej głodnej prawda?
Jaka Ty jesteś niemądra Siostro. Przecież gdyby Dark została zostawiona na peronie zapewne całkowicie straciłaby swoją dumę. Po pierwsze czekałaby bardzo długo na pociąg, który by się nie pojawił. Bądź co gorsza wsiadła by z biletem tylko w jedną stronę i nie byłaby to różana wieża. Gdyby jednak nawet postanowiła odejść z tamtego miejsca, to jej choroba psychiczna i głód doprowadziłyby do stanu, gdy kuliłaby się, nikt nie wie dlaczego, na ziemi, bądź do rzucenia się na przypadkowych przechodniów. Zarówno pierwsze jak i drugie byłyby dla Madeline wielkim ciosem zadanym jej honorowi.
Nie miał jednak zamiaru komentować lakonicznych i dość niemrawych, jak autorka poprzedniego posta zauważyła, słów Róży. Nie było w tym najmniejszego celu, tym bardziej, że wkrótce po tym doszło do momentu kulminacyjnego posta, a więc do nieoczekiwanego wtulenia się Dark w swojego brata. To prawda, nie spodziewał się, że zostanie przytulony, ani też, ze jego siostra po raz kolejny się rozpłacze. Przy czym to pierwsze zdziwiło go znacznie bardziej, gdyż nie było to wtulenie się, gdy ten ją obejmie, a gest całkowicie własnowolny, choć czy świadomy? Wiadomo, że Dark nie zawsze działa tak jakby chciała działać, przez dwa wymienione wcześniej powody.
Efekt chorób psychicznych wcale nie jest trudny do wyobrażenia. Oczywiście, jak powiedziała pewna mądra osoba, nie tylko wtedy jest choroba jak ktoś ma przewidzenia i nie jest w stanie odróżnić rzeczywistości od fikcji, lecz nawet najmniejsza ma wpływ na zachowanie i popycha do czynności, które normalnie nie miałyby miejsca. Co więcej jak wiemy, paranoja Dark była niekiedy tak silna, że całkowicie przejmowała kontrolę nad Różą, tak, ze ta nawet nie była zdolna uciekać. Ucieczka jest bowiem tym, co zrobiłby normalny człowiek gdyby czuł się otoczony przez wrogów. Nawet jeśli nie jest ona najlepszym wyjściem, to na pewno praktyczniejszym niż kulenie się na ziemi, prawda?
Natomiast inaczej jest z głodem. Wielu ludzi myśli, że wie na czym polega głód, bo kiedyś byli głodni. Tak naprawdę jednak w Europie trudno zrozumieć czym jest głód. Chociaż kiedyś było inaczej, a największe badania nad tym zjawiskiem miały miejsce bardzo blisko, bo w Polsce. Jeśli mam być jednak dokładniejszy, to chodzi o getto warszawskie, gdzie żydzi głodowali, pomimo tego, że za murem były piekarnie pełne chleba. Oczywiście innego pożywienia potrzebowali polscy żydzi, a innego potrzebuje Dark, na dodatek jej sytuacja jest znacznie bardziej komfortowa, a głód nie jest jeszcze tak wielki. Z drugiej strony w wypadku ludzi głodnych, zazwyczaj nie mają sił, by skrzywdzić drugiego, a nasze siostrzyczka staje się psychopatycznym mordercą gdy nie dostanie odpowiedniej dawki snu, prawda?
Rosarium nie stał jednak w bezruchu, gdy został przytulony. Od razu objął swoją Siostrę, a gdy tylko wypowiedziała swoje oskarżenie w jego stronę, to dłońmi przesunął po jej plecach, najpierw lewą i ona zatrzymała się na włosach siostry, a druga wykonała przyjemne drapnięcie wzdłuż kręgosłupa Dark. Na ustach Rosarium pojawił się uśmiech.
Mógł być odczytany jako wyraz tryumfu, lecz nic z tych rzeczy! Było to zwykłe rozbawienie. Zrozumiał już całkowicie, że chociaż Siostra mówi, że go nienawidzi, to tak naprawdę chce go nienawidzić, a raczej wmawia to sobie. Było to tak wyraźne. On jednak nie miał zamiaru grać potulnej owieczki, która zgadza się na wszystko co jego siostra zechce. Zresztą w tym wypadku było jak w smerfach, takim filmie, który Tyk oglądał z bratem i tam była pani, która nie chciała by ludzie dawali jej tego co ona chce, tylko coś zupełnie innego co by ją zaskoczyło. W tym wypadku, chociaż sytuacja jest całkiem inna, można powiedzieć, że i Dark nie chciała naprawdę otrzymać szansy na nienawiść do brata, lecz nie była zdolna przyznać się, że chce całej czułości jaką Agasharr jej okazywał. Przynajmniej tak to białowłosy zinterpretował.
-Siostrzyczko, czy naprawdę tego chcesz, bym pozwolił ci się znienawidzić?
Spytał cicho, mając zresztą usta bardzo blisko ucha swojej siostry. Mówił jednak spokojnie. Odpowiedź nie miała znaczenia, on i tak zrobi swoje, inaczej nie byłby sobą.Dark - 1 Wrzesień 2012, 17:23 Teoria Brata była niczym jakaś jedna, wielka teoria spiskowa połączona niemalże z intrygą szatańską. No bo jak to tak to, zła czarownica współpracująca dla spółki NIEBO? Czy Brat Tyk chce aby Siostra Zuzu ową spółkę znielubiała? No bo ksiądz jeszcze mógłby być. Nasłany ksiądz- psycholog, który ma zwracać uwagę wszystkim, którzy zachowują się w sposób niewłaściwy i którzy mają złe zdanie o sobie. Niech nagada dziwnie pojmującym ludziom, że się źle zachowują i podniesie ich do pionu. Ale żeby uciekać się do zamieniania w żabkę biednej Zu, tylko dlatego, że sienie nie lubi? Oj to by było przecież nieładne posunięcie. Z resztą wcale tak nie było, Zuzuś nigdy nie była żabką, bo nigdy nie znała żadnej okrutnej czarownicy. Owszem, dalsza część planu była piękna, zjednoczony rząd Sycylii oraz objęcie władzy prze księżniczkę Zuzu i księcia Tsukiego to wspaniałe plany. Dobrobyt i szczęście panujące na wyspie byłyby czymś co poruszyłoby najbardziej zatwardziałe serca i może w końcu spełniłoby się marzenie Zu o zgodzie i harmonii pomiędzy ludźmi zamieszkującymi jej Kraj.
Wizja drutów z wyrytymi napisami nie napawa Zu spokojem, ani tym bardziej nie sprawia, że chce być księżniczką rządzącą Sycylią. Jednak jest już za późno! Wszelkie decyzje zostały podjęte i choć na chwil kilka burzy się spokój to przecież po napisaniu przez Zuzusie postów wszystko wróci do normy i na nowo świat ogarnie spokój i radość. Zu dziś do pisania nie ma ani dziwadełek, ani paluszków, ani nawet coli, ale za to waniliowe cappuccino, które okazało się tajemnym eliksirem budzącym wenę Zuzu, która przyjęła nazwę Hoshii(chcieć) i nie wiadomo jakim cudem pomaga Zu gryzdać jakże piękne(dobry żart) i pełne zapachu wanilii(jasneee) posty. Dodatkowo w pisaniu postów wspiera dzisiaj Zuzusia cichutko puszczona w tle muzyka chilloutowa, tym razem z Afryki i Azji. Ostatnio Zu się dobrze pisało przy tej muzyce i chyba dziś również tak jest. Co więcej, mam też okruszki z kopca kreta(takiego ciasta, nie z gleby xD), które nie zostały wykorzystane do samego ciasta i sobie je regularnie wcinam. Mam nadzieję, że o to Lisek nie będzie zły. I teraz po tych wszystkich wywodach zapytam... Dlaczego my tak offtopujemy? Czy na pewno aby fragment powyżej ma dużo wspólnego z Dark, czy też Tykiem? Bo co ma do tego wszystkiego ksiądz, żaba, czarownica, Zuzu, Tsuki, Brat i Lisek? A także białe dziwadełka, cola i inne bzdety do jedzenia? Tego nie wiem i... to fajne. No bo co z tego, że to wcale nie na temat, prawda? Mimo wszystko to dość zabawne i chyba nikomu z autorów postów będących tutaj to nie przeszkadza... Czy przeszkadza?
Owszem, problemy z rodziną nie sprowadzają się do samej technologii, ale zdaniem Zu owe sprzęty mają jednak ogromny wpływ na relacje w owej zbiorowości. Kiedyś nawet oglądałam taki film dokumentalny z pewnego doświadczenia. Pani z socjologii nam go pokazywała w zeszłym semestrze, o ile się nie mylę. Doświadczenie miało polegać na zabraniu wszystkich sprzętów typu telewizor, laptop, komputer, telefon, iPad i Phone itd. z domów rodzin, które się tego podjęły i sprawdzeniu jak to wpłynie na poprawę zachowania i ocen w szkole dzieci. Zachowanie dzieci było mniej nerwowe, ale oceny poprawiła tylko jedna dziewczynka z całej klasy. Przypadkiem jednak badacze i badani zauważyli co innego. Rodzina spędzała ze sobą znacznie więcej czasu, razem spędzali czas na rozrywkach, rozmawiali, lepiej się dogadywali, dzielili problemami i byli szczęśliwsi. Nawet jedni bracia, co zawsze się bili i nie mieli dla siebie czasu nie opuszczali siebie na krok i świetnie się razem bawili i uczyli. Jednak masowy konsumpcjonizm, jak to Brat ładnie zwrócił uwagę również niszczy rodziny i to jest drugi punkt na zuzowej liście rzeczy, które niszczą rodziny. A czynnikiem, który stał nad tym wszystkim, który pchał ludzi do przodu w popełnianych przez nich błędach (no bo przecież w końcu oni zrozumieją, że źle robili nie spędzając czasu z rodziną, bo żadne pieniądze i wygody nie zastąpią miłości drugiego człowieka) jest wspomniane przez Brata lenistwo. Szare masy leniwych, dążących tylko do kupowania i nabywania różnych przedmiotów ludzi nie radzą sobie z emocjami, z tym co się dzieje i nawet nie zdają sobie sprawy jak ranią swych bliskich. No bo na przykład co dzieciom z pieniędzy, które przysyła tata, kiedy on jest tysiące kilometrów od ich domu, bo gdzieś tam zarabia te dwa tysiące więcej. I co z tego, że stać ich na więcej, gdy czasem nawet nie pamiętają jak to jest mieć ojca obok. Na tym zakończę ten temat, gdyż mogłabym o tym pisać bez końca, a nikt nie chce słuchać wywodów Zu na temat tego jak coraz więcej rodzin teraz staje się tylko czymś co zapewnia przeżycie, ale na pewno nie poczucie miłości i bycia potrzebnym na świecie. Bo pomyślał ktoś kiedyś nad tym, czy dziecko nie zacznie się zastanawiać nad tym, czy na pewno nie jest tak, że rodzice się przez nie przemęczają w pracy i lepiej by było jakby w ogóle nie istniało? Nie. I ja nie mówię, że tacy rodzice są źli, nie, oni chcą dobrze dla swoich dzieci, chcą, żeby miały "lepiej niż oni" i nawet nie zauważają, że ich postępowanie jest chore i wszystko idzie w drugą stronę niż powinno. Takie są wnioski z obserwacji Zu na polskich rodzinach. Wróćmy więc do tematu właściwego.
No i nie ma tu wiele do powiedzenia na temat wcześniejszych wypowiedzi Róży, tego że była głodna, ze tęskniła za Hanabarą i że ukuła się o kolec Róży. Natomiast dłużej można by się zastanowić nad drugą sprawą, mianowicie nad tym wszystkim co popchnęło Senną Maniaczkę do przytulenia Arystokraty i co spowodowało, że płakała i oczywiście nad reakcją Cienia na zachowanie jej Brata.
Dark nie wiedziała dlaczego nagle wtuliła się w Tyka. Po prostu stało się, nawet nie skontrolowała tego. Bała się, że ktoś zechce ją zranić, choć nie wiedziała, czy bardziej bała się ran fizycznych czy psychicznych. Dodatkowo była tak strasznie głodna, okropnie kręciło jej się w głowie i trzymając się czegoś(a w tym przypadku kogoś) miała większą szansę aby utrzymać się na nogach. No i wspomnienia, jednocześnie radosne, a z drugiej strony bolesne. Także zachowanie Brata i jej dziwne odczucia. Wszystko to kulminowało się i Madeline wybuchła... Prędzej czy później musiało się to zdarzyć i w tym wypadku było to takie "zdecydowanie prędzej".
Głód panienki Wind ciężko było porównywać do głodu w getcie warszawskim. Raczej powinno się go porównywać z głodem narkotykowym, pod wpływem którego sprzedaje się wszystkie rzeczy z domu, aby tylko dostać "jeszcze jedną dawkę". Nie raz trafiały się zabójstwa, lub samobójstwa... I nie był to głód taki jak ten głód jedzenia, ale również wszechogarniający i, z tego co mi mówiono bolesny. Darkiś była niczym narkoman nadużywający snów. I co z tego, że do przeżycia potrzebowała ich znacznie mniej? Ona nie potrafiła właściwie funkcjonować bez snów i była w stanie do wielu rzeczy. Dodatkowo jej choroba psychiczna to pogłębiała, nawet bardzo.
Poczuła jak Brat ją obejmuje i dopiero wtedy ocknęła się choć trochę. Odczuła ciepłe strumienie łez płynące po jej policzkach? Dlaczego ona płacze? Dlaczego nie może przestać? Jednak nie odsunęła się od Agasharra, nie chciała. Wtem usłyszała jego słowa i jakby na chwilę zamarła. Czy ona naprawdę chciała, by ja znienawidził? Czy teraz, w tym momencie by to jej nie zabolało?
- Ja... Nie chcę...- dokończyła w myślach, ale już po kilku sekundach potrząsnęła delikatnie głową, jakby odrzucając niepotrzebne myśli. Westchnęła ciężko.
- Tak, chcę... Nie chcę się do ciebie przywiązywać... Ja...
Jej usta mówiły jedno, a ciało coś zupełnie innego. Dziewczyna wtuliła się w Brata jeszcze mocniej, jakby ogarnął ją strach, że Brat zniknie, że ona zostanie porzucona. Dodatkowo chwyciła w piąstki materiał koszuli Brata. Nie zamierzała go puszczać, nie teraz.