Yako - 3 Luty 2019, 23:26 Przytaknęła głową - już nie śpiewam, to najważniejsze - wychrypiała po czym odchrząknęła - ale poza tym czuję się bez zmian - przyznała i uśmiechnęła się trochę blado. Jeszcze trochę chciała podjeść energii. Potem tylko uda się do łóżeczka i będzie miała wszystko pod ogonkiem. Miała nadzieję, że skoro Gawain nie jest już cukrowym Midasem, to nie odmówi jej towarzystwa. Tak bardzo chciała się do niego przytulić i spokojnie zasnąć w jego objęciach.
Zamruczała jak zadowolona kotka i wtuliła się w niego -będzie mi miło - powiedziała cichutko i połasiła się, zamykając oczy. Zachichotała po chwili -dobrze, że miałam tylko jeden ogon, gdy postanowiłeś mnie zapakować w landrynkę - powiedziała i znów zakaszlała, ale tym razem był to zwykły, krótki kaszel wywołany osłabieniem, więc raczej nie powinien wzbudzać niepokoju. Prześpi się, wygrzeje, wypije herbatkę i znów będzie mogła działać.
Przeszedł ją przyjemny dreszcz, gdy zaczął ją szczotkować. Położyła zadowolona uszy i uniosła je dopiero, gdy Cień zaczął trochę drażliwy dla siebie temat -masz rację...lepiej go uprzedzić i może dodać, żeby Caius nie gotował nie wiadomo czego tylko by było to coś mało przyprawianego bo Cosiek tego nie zje - przyznała i ziewnęła szeroko. Była już naprawdę senna i oczy jej się same zamykały - masz już jakiś pomysł? Czy pomyślimy jak sobie pośpimy bo ja za chwilę zamienię się w śniętą rybę - przyznała, przepraszająco, spoglądając w stronę ręczników by dać znać, że chyba najwyższa pora się zbierać do łóżeczka.Gawain Keer - 4 Luty 2019, 23:09 Poczuł lekkie zawroty głowy, jakby spędził godziny w hałasie lub zasiedział się nad ziołami. Nie był to jednak tak znaczący ubytek energii, by serce zaczęło bębnić lub brakowało mu tchu. Jedyne co zrobił, to ukradkowo ziewnął. - Umhm... inaczej palnąłbym się w łeb za tak idiotyczny pomysł. - skomentował zadowolony z luźnej i intymnej atmosfery, zupełnie wyrwanej ze szponów codzienności.
- Tylko zróbmy to w sugerującym lub proszalnym tonie. Nie chciałbym wkraczać w kompetencje Ciernia jako gospodarza. - tym razem to on nisko zachichotał i przejechał nosem po szyi Luci, odkładając szczotkę i wtulając się w Yako. Oderwał się, gdy ziewnęła i nachylił się zza niej, by móc na nią spojrzeć. - O! Czyżbym nie tylko ja był śpiący? - posłał jej groźny uśmiech i lekko ją połaskotał. - Bardzo dobrze się składa, bo ja też jestem głodny. - zieleń błysnęła w jego lekko rozszerzonych źrenicach. Cały czas niepokojąco się na nią gapiąc, wymacał korek i mocno za niego pociągnął wypuszczając wodę, po czym sięgnął po prysznic, by spłukać z nich resztę cukru. - O nie, kochana. Idziemy spać. Tylko czy zaśniesz? - zaśmiał się i w końcu odwrócił swoje nienaturalne spojrzenie. Nastawił wodę by była trochę cieplejsza i pozwolił strumieniom masować poznaczoną bliznami skórę i mięśnie pod nimi, by zaraz samemu szybko się opłukać i podać Luci ręczniki. Szybko się jednym wytarł i obwinął go wokół bioder, spokojnie czekając na to aż jego ukochana będzie gotowa na podwózkę prosto do łóżka.
Wziął ją na ręce i wyciszył ich kroki na czas wędrówki. Cosiek spał w najlepsze grzejąc się od Furora i wyglądał jakby było mu wygodnie. Postanowił, że nie ma sensu go budzić. Podszedł tylko do kanapy i ruchem głowy podpowiedział Yako, by wzięła koc i narzuciła go na chłopca, po czym ruszył z nią do góry.
Położył ją na łóżku, lecz barierę zdjął dopiero, gdy zasunął drzwi sypialni. - Dobrze, że to szybko minęło. Mam tylko nadzieję, że Cośkowi też przejdzie. Wszystko zaczęło mu słodko smakować w mniej więcej tym samym czasie, kiedy zyskałem moją tymczasową przypadłość. Nawet odmówił suszonego mięsa, o które normalnie biłby się z Yukim i Furorem. - nakrył Demona kołdrą i podszedł do szafy, by wygrzebać i ubrać bokserki. Ręcznik rozwiesił na jednym z wyciągniętych wieszaków i szybko dołączył do ukochanej. Obrócił się bokiem, by móc na nią patrzeć. - Teraz już zupełnie zmieniasz kolory. - ujął w palce kosmyk ciemnych włosów, po czym zaśmiał się krótko. - Choć i tak nie widzę ich w ciemności. Wszystko jest przygaszone lub w czerni i bieli, zależnie od tego jak jasno jest. - wytłumaczył się ze swej wesołości i objął Luci.Yako - 5 Luty 2019, 10:24 Westchnęła ciężko - racja...ciekawe jakby zareagował, bo przecież wielki Arystokrata nie będzie jadł niedosolonego jedzenia - powiedziała to poważnym głosem po czym się zaśmiała. I rozkaszlała znów, ale nie było to już aż takie złe jak wcześniej.
Przytaknęła głową i przymknęła oczy. Znów lekko ziewnęła - poszłabym do łóżeczka i nie wychodziła z niego przez jakiś czas - przyznała wyraźnie zaspana. Prychnęła otwierając tylko jedno oko - a co nie chcesz mi dać zasnąć? To nie będzie jedzonka - pokazała mu język po czym znów szeroko ziewnęła.
Zaśmiała się krótko, gdy zauważyła, że Cień cały czas się na nią gapić -no nie patrz się tak, jakbym za chwilę miała zniknąć - powiedziała zachrypniętym od wcześniejszego śpiewu i kaszlu głosem.
Wysuszyła się dokładnie, okryła szlafrokiem i dała się podnieść bez marudzenia. Musiała się nauczyć do zmiany kształtu kości w nodze, więc nie miała nic przeciwko takiemu rozpieszczaniu. Ciekawe kiedy pójdą do tego Ciernia, bo też nie wiedziała jak tam dotrze. Konia mieli jak na razie tylko jednego, którego i tak trzeba sprowadzić do domu, więc jazda odpadała, a dobrze by było, żeby tam przyszedł Lusian....w końcu oficjalnie to on miał operację, a nie Luci, więc jeśli ktoś by ją zobaczył, mogli by mieć problemy, ze względu na ukrywanie swojej prawdziwej tożsamości.
Skinęła głową i wzięła koc, którym nakryła Cośka. Po czym grzecznie czekała aż dotrą do łóżeczka. Położyła się i zawinęła w kołdrę, patrząc spod niej na kochanka. Nie odrywając od niego swojego wzroku. Przyglądała się jak się ubiera, a gdy pojawił się w łóżku przed nią, nie odrywała wzroku od jego dziwnych oczu. Uwielbiała je.
- Mam nadzieję, że jak się obudzi to już będzie jadł, bo nam z głodu zemrze - przyznała i przeciągnęła się mocno i ziewnęła szeroko, ukazując swoje demoniczne, białe uzębienie.
Wtuliła się w kochanka i wdychała jego zapach, ciesząc się, że mogą mieć krótką chwilę dla siebie - całkiem zmieniam? - nie do końca wiedziała o co mu chodzi. Chyba jej mózg już całkiem spał, bo nie docierał do niej sens tej wypowiedzi, ale może to tylko jej wina.Gawain Keer - 7 Luty 2019, 22:55 Już otwierał usta, ale szybko je zamknął i lekko szturchnął Kitsune. Siedział przez chwilę w ciszy i rysował esowate kształty na wodzie. - Zawsze dam się nabrać na twoje żarty. - burknął pod nosem - Naprawdę jesteś świetną aktorką. - uśmiechnął się do niej i objął ją ramieniem, by dać jej całusa w czoło. Jednocześnie zastanawiał się na ile oboje grają i udają. Może był lepszym aktorem niż sądził?
- Nie, nie, nie! - powiedział karykaturalnie niskim głosem, kręcąc głową. - Mam zamiar stworzyć warunki optymalne do prawidłowego odpoczynku. - dodał z dumą i równocześnie odbijał sobie za niemalże pozbawione gramatyki rozmowy z Cośkiem. Zakrył jej usta swoją dłonią, gdy ziewała. - Nie pozwolę Ci mnie zagłodzić. - wymruczał patrząc jej głęboko w oczy. - Inni mówią, że mają wrażenie jakby rzeczywistość była snem, ale ja doświadczyłem jej już wiele razy. Tej, w której inni znikają. - silił się na wesołość, ale wcale nie było mu do śmiechu. - Cenię każdą wspólną chwilę. - szepnął, przyciągając Luci do siebie, by złożyć na jej ustach czuły pocałunek, a potem obsypać podobnymi pieszczotami jej szyję i ramiona. Znaczył skórę delikatnymi muśnięciami, biorąc głębokie wdechy i mocno wpijając palce w plecy Lisicy. Zdawał się tęskny i niezaspokojony. - Szkoda, że nie można nacieszyć się drugą osobą na zapas... - westchnął, gdy już zdołał oderwać się od swojej ukochanej.
Przeszedł go dreszcz, gdy poczuł na sobie badawcze spojrzenie Demona. - Co? Fajnie się gapić na mój blady tyłek? - zaśmiał się wciągając bokserki na wspomnianą część ciała. Uwaga kochanki mu schlebiała, ale gdzieś z tyłu głowy nadal tliła się myśl, że Yako wcale nie ocenia jego zakresu ruchów, a kombinuje jak się do niego dobrać w swojej drugiej postaci. - Głód go przymusi. A jeśli nie on, to ja to zrobię. - wzruszył ramionami. Dzieciak czy nie, w tej sprawie Cosiek nie będzie miał nic do gadania.
Przymknął oczy i powoli zasypiał słuchając głosu Luci. Wiedział, że na sny jest jeszcze za wcześnie. Te przychodziły pod koniec i znajdowały się między niebytem a jawą. - W tej postaci Twoje oczy i włosy są takie jak dawniej. Chyba naprawdę musisz się wyspać. - stwierdził ospale.Yako - 10 Luty 2019, 10:58 Zaśmiała się - nie zagłodzę Cię, bo kogo bym wkurzała?- zapytała zadziornie, ale przecież Gaw wiedział, że nie dlatego z nim jest. Miała przynajmniej taką nadzieję. Byłą zmęczona i czuła się bardzo źle, więc nie chciała teraz się spierać ani kłócić. Chyba by się załamała, zamknęła w w piwnicy, uruchomiła choć trochę saunę i spałą na dole w ciepełku, mając wszystkich gdzieś. Ale nie chciała tego robić, chciała spędzić jak najwięcej czasu ze swoim ukochanym - też doceniam każdą wspólną chwilę, nawet jeśli tego nie widać. Za stara jestem, żeby marudzić na to, że ukochana osoba chce być ze mną- powiedziała, uśmiechając się do kochanka delikatnie.
Przeszedł ją przyjemny dreszcz i odsłoniła swoją szyję. Częściowo by zachęcić go do dalszych pieszczot, które uwielbiała, a częściowo by pokazać mu, że mu ufa. W końcu nie odsłoniłaby szyi przed kimś komu nie ufa w trochę większym stopniu, niż się powinno -czemu mówisz jakbyś miał jutro zniknąć i gdzieś wyjechać? Znów idziesz do pracy?- zapytała smutno. Wiedziała, że sama będzie musiała za niedługo znikać na planie filmowym, ale pewnie większość nagrają w studio, które było w Glassville, ale potem będzie musiała pojechać w teren a wtedy na pewno zniknie na jakiejś dwa może trzy tygodnie, ale do tego czasu minie pewnie jeszcze z rok? Może mniej, może więcej, więc nie przejmowała się tym za bardzo. Ale nie chciała zostawać teraz sama, czy tez z Cośkiem, bez Gawaina. Nie po tym co się ostatnimi czasy działo. Potrzebowała teraz spokoju, w pobliżu ukochanej osoby.
- Bardzo fajnie - zamruczała ze swojego kołdrekowego kokona - bo wiem, że mam do niego wyłączność i chcę się napatrzeć - oblizała się lekko i zaśmiała krótko, wrednie. Po chwili jednak zamknęła oczy i ziewnęła szeroko.
Przytaknęła głową i wtuliła się mocno do rudzielca, chcąc czuć go jak najbardziej, jak najblizej, bo dawno tak nie spali. Razem, przytuleni. Lusiana unikał, i tylko w tej postaci jak na razie mogła się nim nacieszyć. Rozumiała o co mu chodzi, ale już odpływała. Było jej zbyt przyjemnie.
W nocy co jakiś czas kaszlała, ale było to normalnie dla przeziębionej osoby. Widać nawet demon może się rozchorować. Albo może po prostu jest już na tyle stara, że powoli zaczyna się kończyć?
Leciała nad pięknym kryształowym jeziorem, które mieniło się wszystkimi kolorami tęczy. Gdy nagle z wody wyskoczyła wielka płaszczka i przeskoczyła nad nią. Luci śmiała się, bo kryształowe krople mieniły się pięknie w słońcu, jednak gdy opadły na jej bladą skórę, oblepiając ją lepką, przypominającą lukier substancją, której kobieta nie mogła się z siebie pozbyć....
Znalazła się na pustyni, która wydawała się spokojna. Biały piasek szeleścił pod bosymi stopami. Dopiero gdy odwróciła się, zobaczyła, że jej kroki pozostawiając czerwone ślady. Dziwne, ale przecież nawet w Krainie jest miejsce, gdzie kwiaty zmieniają kolor, gdy się między nimi chodzi. Ale dopiero gdy spojrzała pod nogi, zobaczyła, że nie chodzi po piasku a po....kościach. Kruszyły się, raniąc jej stopy choć nie czuła bólu. Dopiero co rzuciło jej się w oczy było to, że czaszki miały dziwne pęknięcie po prawej stronie podbródka. Coś jej to mówiło, ale nie wiedziała co....
Sny mieszały się, zmieniały, a Yako wierciła się w łóżku męczona gorączką i dziwnymi wizjami.Gawain Keer - 13 Luty 2019, 20:29 Złapał swoją zaciśniętą pięść i wycelował łokciem w bok Luci, po czym zamachnął się mocno, by w ostatniej chwili wyhamować. - Wszystkich wokół? Widzisz, gdybyś nie miała mnie, ten świat stałby się o wiele bardziej umęczony. Jestem swego rodzaju bohaterem dźwigając ten ciężar. - mówił, jakby święcie wierzył w swoje słowa i energicznie kiwał głową wskazując na siebie kciukiem. Zaśmiał się i objął ją ramieniem, oparł brodę na uszatej głowie. - Poza tym i tak Ci chyba nie wychodzi. Zawsze denerwujesz mnie, gdy najmniej Ci na tym zależy. - wyszeptał i ucałował czubek jej ucha.
Odwzajemnił uśmiech. - A gdybyś była młodsza? - jej zadziorność udzieliła się również rudzielcowi. - Nie ułatwiasz. - zaśmiał się nisko, widząc jak Kitsune odsłania szyję i pręży się w oczekiwaniu na więcej czułości. - Bo mogę zniknąć. Zawsze. Kiedy będą mnie potrzebować, ja muszę tam być. - wyszeptał i lekko przyszczypał delikatną skórę pod żuchwą. - Przynajmniej na razie to będzie tak wyglądało. Wkrótce powinienem móc działać według grafiku. Mniej lub bardziej. - ponownie się zaśmiał.
- Patrzeć możesz ile chcesz. - mruknął podejrzliwie. Dobrze wiedział, że nie chodzi tylko o patrzenie, ale póki co Kitsune jakoś powstrzymywał się od bardziej konsekwentnych kroków. No może po za tym jednym razem...
Patrząc na wodę zastanawiał się, jak to jest śnić. Myśleć i czuć jakby to wszystko wokół było prawdziwe oraz logiczne. Co prawda w Krainie Luster nie takich rzeczy można było doświadczyć na własnej skórze, ale zawsze istniał motyw i cel. W snach chyba tego nie mieli. Po prostu byli. Gdzieś szli, coś robili, jakby wrzucono ich w przypadkową scenę filmu. Muszę ją kiedyś o to zapytać. - pomyślał, obserwując jak woda zamienia się w lukier. Jego żart ciągnął się dalej i nadal był dla niego zabawny.
Woda nagle obróciła się w pył, nie, w piasek. Idealnie biały nie licząc czerwonych śladów, które pozostawiała za sobą Lisica. Podjął krwawy trop. Szedł za nią kopiąc w ślady i patrzył jak biel i czerwień mieszają się ze sobą. Potem piasek nagle stwardniał i uformował się w konkretny kształt. Pustynia kości ciągnęła się aż po horyzont, ale każdy szkielet był taki sam. I doskonale wiedział, że patrzy na siebie. Zdobył się tylko na westchnięcie i przejechanie dłonią po twarzy, bo Yako niezmiennie martwił się, że już nigdy nie ujrzy swego Dręczyciela żywym albo sam wpędzi go do grobu.
Keer nie kazał sobie długo czekać. Demon nie potrzebował tego snu. Nie w chorobie. Zostawił Luci wspomnienie ciepłej wody, majestatycznej płaszczki i słońca. Reszta należała do niego.
Tej nocy Luci śniła jeszcze kilkukrotnie, lecz były to typowe gorączkowe sny. Bez ładu, składu. Raczej same dźwięki i kolory, jakby ktoś napuścił na siebie orkiestrę i setkę Pollocków. Keer pospałby jeszcze trochę, gdyby nie jedna dość istotna rzecz, która skutecznie mu to utrudniała. Policzek wbijał mu się między zęby, a na skórze czuł ciepłe poduszeczki oraz twarde i ostre pazury lisiej szłapy. - Co do ch... Och. - przekleństwo cisnęło mu się na usta, jednak gdy się odsunął i przetarł jedną z powiek, okazało się, że to nie Furor, a Yako. Tyle, że czarny. Widać kolor zależał teraz od płci. Patrzył na rozwalonego na połowie łóżka zwierza jeszcze przez moment, po czym na palcach wciągnął na siebie spodnie i opuścił sypialnię, by udać się do kuchni.
Zaczął robić herbatę, kawę i kanapki. Akurat chleb i dżem były już gotowe. Należało dać drugie na pierwsze. Żadnej filozofii w stylu "Po trzydziestu minutach od pojawienia się piany, wrzuć garść tego!" I robili tak. Bo tak mówi babka, bo ponoć poprawia smak i jakieś inne czary. Mało kto postanawiał wystawić na próbę rodzinny przepis.
Już miał iść do Cośka, gdy zorientował się, że wszystko co miał zamiar mu podać, było słodkie, a on musiał się upewnić czy dzieciakowi przeszło. Cofnął się z tacką do kuchni i odłożył kanapki na bok. Miał chleb, jakiś biały ser i wędlinę. Miał też kratkę na chleb przy kominku. W starych domostwach w Świecie Ludzi używało się ich do przypiekania samego pieczywa, ale kto powiedział, że nie mógł zrobić tego samego z kanapką?
Gdy wszystko było gotowe, rozpalił w kominku i usiadł przy nim, by zacząć robić tosty.Cosiek - 17 Luty 2019, 12:11 Obudził się, ale jeszcze nie całkowicie. Przez chwilę leżał z zamkniętymi oczami i strzygł uszami poszukując dźwięku, który wyrwał go ze snu. Zaspany dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że ktoś kręci się po kuchni. Powiercił się trochę mając zamiar jeszcze się zdrzemnąć, ale zaburczało mu w brzuchu. Z cichym westchnieniem otworzył oczy i się przeciągnął. To co wydało się wczoraj wygodną i odpowiednią pozycją do spania było nią dla lisa a nie dwunożnego. Podniósł się niezgrabnie nie zwracając uwagi na zsuwający się na ziemię koc. Przeciągnął się jeszcze raz starając się rozruszać zastałe kończyny i ziewając szeroko ruszył do kuchni w oszukiwaniu posiłku i czegoś do picia.
- Dzień dobry Gawain. - Wymamrotał mijając w drzwiach Cienia. Dotarł do blatu gdzie poprzedniego wieczora zostawił szklankę. Na szczęście nikt jej nie ruszał i nadal tam była. Wypił całą pozostałą w niej wodę i zastanowił się czemu chce mu się tak pić. Czyżby przez to ile słodkiego wczoraj zjadł? Ta myśl obudziła go całkowicie. A co jeśli przez ten cały cukier odpadły mu w nocy nogi i dlatego tak źle mu się chodziło? Spanikowany spojrzał w dół, ale na szczęście para bosych szponiastych stóp była na miejscu ciągle bezpiecznie przyczepiona do ciała. A jeśli o jedzeniu mowa, to chyba Gawain coś niósł, prawda? Może się podzieli.
Odstawił szklankę koło zlewu. - Dziękuję. - Powiedział dla ćwiczeń, chociaż nikogo nie było w pobliżu. Podreptał do salonu i usiadł koło drugiego rudzielca. Trochę bał się ognia w kominku, ale mężczyzna obok był całkiem spokojny, a pożar chyba nie miał zamiaru uciekać ze swojego pudełka. Przez chwilę wgapiał się w chleb w kratkach. Czemu Cień pali dobre jedzenie? Jednak płomienie nie dosięgały tostów, a tylko je podgrzewały, może to też jest gotowanie. - Gawain jeść? - Zapytał wskazując podgrzewające się kanapki. - Cosiek głodny. - Dodał, żeby mieć pewność, że jego komunikat został zrozumiany. Nie rzucał się ani nie szalał, tylko cierpliwie i chciwie patrzył na przygotowywany posiłek.Yako - 17 Luty 2019, 14:01 Yako leżała rozwalona na całe łóżko. Do tego jeszcze parę razy zmieniała swoją pozycję, przez co zaplątała się całkowicie w pościel i gdy znów chciała się poruszyć, wylądowała na podłodze. Obudziła się i rozejrzała. Nie wiedziała co się stało - Gawi? - zapytała nadal zachrypniętym głosem i lekko kichnęła. Zaczęła węszyć i wyczuła, że Cień musiał wyjść z sypialni już chwilę temu, a dodatkowo po całej Norce rozciągał się zapach tostów. Kto się tym zajmował? Raczej nie lisowaci, więc Gaw przekonał się jednak do kuchni.
Wstała i zaczęła zaspana, chwiejnie zmierzać na parter swojego domu. Jakoś nie zwróciła uwagi na to, że jest bardziej futerkowa niż powinna. Szła głównie na trzech łapach, bo ta po operacji była zastana i jakoś instynktownie jej nie używała.
Poszła od razu do salonu i usiadła obok Dręczyciela, wpatrując się w tosta. Niuchała i oblizywała się, a po chwili dołączyły do niej też pozostałe dwa lisy. Poruszała delikatnie ogonem i nawet w pewnym momencie podrapała się łapą tylną za uchem po czym ją polizała. Jak to mają psowate w zwyczaju. Na szczęście nie zaczęła się lizać gdzie indziej. No już bez przesady...prawda?
W pewnym momencie zaczęła robić dziwną minę. W końcu pozostali zgromadzeniu mogli się przekonać o co chodziło. Zaczęła po prostu kichać, nadal siedząc w miejscu. Gdy skończyła oblizała się i otrzepała po czym przeciągnęła i rozwaliła się obok Gawaina, czekając na dobre jedzonko. Zachowywała się jak udomowiony lis. A mówiąc o pupilach, Yuki chyba nie za bardzo wiedział co się stało w trakcie kichania bo początkowo chciał się bawić, ale chyba się zorientował, że to nie to bo wrócił na swoje miejsce, czekając na śniadanko. Choć po chwili sam się dołączył, ze swoim kichnięciem.Gawain Keer - 17 Luty 2019, 14:56 - Dzień dobry Kogitsune - odpowiedział zaskoczony przytomnością zaspanego umysłu chłopca. Co prawda wolałby proste "cześć", ale miał dość tłumaczenia znaczenia nowych słów, więc żadnych teraz nie wprowadzał. Nic na siłę. Cosiek i tak zadziwiał szybkością uczenia się.
Inni Cyrkowcy też pewnie uczyli się szybko, lecz zgoła innych umiejętności. Tropić i zabijać na obcym terenie. Radzić sobie w każdych warunkach. Gdyby Pardon był choć trochę bardziej skrzywiony być może faktycznie musiałby Cośka po prostu odstrzelić.
Przelotem spojrzał na ogród, by przegonić niechciane myśli, po czym skupił się na tostach. Okropnie nie chciało mu się czekać, sprawdzać czy chleb jest już rumiany. To było jak obserwacja schnącej farby. Opisywanie tych procesów byłoby ciekawsze, ale miał zajęte ręce.
- Nie, to jedzenie dla ciebie i Dużego Lisa. - wyjaśnił zerkając na chłopca. Westchnął na jego marudzenie. - Wiem, ale musisz trochę poczekać. Nie ruszaj tych nieupieczonych. - wskazał na talerz pełen kanapek. Wyciągnął kratkę z kominka i wypuścił gotowego tosta na pusty talerz, po czym zaczął robić kolejnego. - Jeszcze jest gorący. Jak zaczniesz go teraz jeść, to poparzysz sobie usta i język. Nie będziesz czuł smaków. Jak ostygnie, jest twój. - dodał tylko, po czym wyprostował się i znad Cośka patrzył jak Luci do nich schodzi. Lekko wytarmosił jej ucho, gdy usiadła przy nim. - Co to ma być? Żadnego dzień dobry, hej, cześć? - zmrużył oczy, a kącik jego ust uniósł się lekko do góry. Widocznie zebrało się jej na psoty.
Chwilę później był już otoczony lisami. Gdyby miał herb, to pewnie nawet tam by się wkradły. Presja jaką na nim wywierały sprawiła, że lekko skwierczący tost stał się jedynym obiektem wymagającym bezwzględnej i całkowitej uwagi Cienia. Podskoczył w miejscu, gdy zaraz koło jego ucha rozległa się głośna seria kichnięć. - Jak chcesz się gapić, to przynajmniej nie strasz! - zacisnął usta i zęby, piorunując Yako wzrokiem. Znów zaczął gapić się na tosta, bardziej spięty niż poprzednio. Zamarł, gdy usłyszał kichnięcie Yukiego. Obejrzał się tylko i zwiesił ramiona. - Pojedynczo jesteście kochani, ale razem jesteście po prostu nieznośni. - uśmiechnął się zrezygnowany i pokręcił głową. - No, Kogitsune. Możesz wsuwać. - podsunął talerz małemu. - Długo zamierzasz udawać głupią? - zapytał i pogładził lisie wąsy Yako, na co ozwał się Furor, wyraźnie zazdrosny o pieszczoty. Został za to wytarmoszony po łbie, co spotkało się z radością i większą ilością produkowanej śliny. - Jak zjecie, chciałbym z Tobą przysiąść do listu. Cierń z pewnością chciałby mieć trochę czasu na przygotowania. - mówił pakując kolejnego tosta do kratki. - Wolałbym poczekać na odpowiedź. Może potrzebować kilkunastu godzin, dnia lub tygodnia. Z Upiornymi nigdy nie wiadomo. - Cień mówił spokojnie, ale pod ryżą czupryną panowała prawdziwa burza. Cierń był jego rywalem. Obiecanki, że nie ruszy Yako dotrzyma, w to Keer nie wątpił, lecz Arystokrata mógł to z łatwością obejść. Wystarczyło przekonać Demona, by to on wykonał pierwszy krok. Wtedy to nie Vaele przystawiałby się do Yako, ale Yako do niego. To było takie proste, że aż przerażające. Aura wybranka nie była tu bez znaczenia. Usypiała krzyk w jego głowie. Był zawsze taki sam i mówił, by nikomu nigdy nie ufać. Świadomość, że zostaje pozbawiony swoich odruchów, naturalnego toku myślenia wzmagała poczucie bezsilności.
- I jak Cośku? Smakuje czy też jest słodkie? - niepewnie podjął temat. Rany, żeby mu już przeszło. Cosiek musiał zjeść coś normalnego. - Pokażę ci potem jak jedzą dwunożni. Musisz chociaż spróbować. Pójdziemy do innej norki, do innego dwunożnego stada. Mają swoje zasady i musimy ich przestrzegać, bo będą na nas źli. - napomknął o odwiedzinach. Nie liczył na idealną koordynację ruchów lub rozróżnianie, który widelczyk służy do czego, ale chciał by dziecko przynajmniej pojęło, że nie będą na swoim terenie.Cosiek - 17 Luty 2019, 16:21 Nie brykał wcześniej, ale wyraźnie było widać, że trochę się uspokoił na zapewnienie, że jedzenie jest dla niego. Mimo wszystko wgapiał się w kratkę jakby jutro miało nie nadejść. Starał się też nie myśleć o talerzu surowego jedzenia. Czemu niby nie można go od tak po prostu zjeść?
Po upływie wieczności albo dwóch tost był gotowy. Chłopiec od razu wyciągnął rękę by go pochwycić i pożreć, ale Gawain go powstrzymał. Cosiek sapnął z niezadowoleniem ale posłusznie się odsunął i tym razem wgapiał w jedzenie na talerzu.
Podniósł głowę słysząc zbliżające się kroki. Duża czarna lisica podeszła do kominka. Wyglądała inaczej, ale pachniała bardzo podobnie więc założył że to Lusian w swojej samiczej postaci. W pierwszym odruchu chciał podejść i się przywitać, ale zaraz przypomniał sobie, że jedzenie jest nie tylko dla niego. Wrócił do obserwowania stygnącej kanapki, ale teraz miał o wiele posępniejszy nastrój. Pewnie będzie się musiał nią podzielić, albo całkowicie zrezygnować i czekać na następną.
Seria kichnięć oznaczała dekoncentrację Dużego Lisa więc chłopiec szybko porwał jedzenie i wgryzł się w nie. Spojrzał nieco zdezorientowany na Cienia. Co niby miał wsuwać i gdzie? Nie zamierzał się tym teraz martwić. Na wszelki wypadek odsunął się nieco od stada i obrócił tak by nikt nie mógł mu niespodziewanie wyrwać śniadania. Przeżuł to co miał w buzi na razie nie zwracając zbytnio uwagi na smak, nie miał na to czasu jeśli chciał się najeść. Przy kolejnym gryzie jednak mocniej wczuł się w to co je. Nie za bardzo pasował mu smak pożaru na zewnątrz i sól w szynce ale serek był pyszny. Przypominał nieco kwaśne mleko, ale o dziwno nie zepsute. No i całość była fajnie chrupiąca. Przyspieszył jedzenie widząc jak cała gromadka się ślini, był głodny i nie miał ochoty od razu się dzielić. - Auuuu. - Oczy wypełniły się łzami, a okrzyk bólu był stłumiony przez zawartość ust. Prędkość jedzenia zemściła się na chłopcu. Nie spodziewał się, że środek kanapki będzie taki gorący. Widać było jak przez chwilę zastanawia się co robić, nie chciał puszczać jedzenia z rąk, a tego z buzi wypluwać. Połknięcie czegoś tak gorącego też nie wydawało się dobrym pomysłem. W końcu chwycił kanapkę w jedną rękę, a na drugą wypluł nadżuty kęs. Chcąc schłodzić język wywalił go na zewnątrz i zaczął dyszeć.
Z wystawionym językiem patrzył na Gawaina i próbował zrozumieć co ten do niego mówi. - Doble... Nie slodkie... - Udało mu się jakoś wydukać nie chowając obolałego organu. - Cosiek umieć jeść. Po co jeść jak dwunożni? Po co my iść do inne stado? - Zapytał gdy odzyskał czucie w języku. Nie czekając na odpowiedź zlizał z ręki to co wcześniej wypluł. Rzeczywiście jedzenie miało mniej smaku, ale nie przeszkadzało mu to. Zabrał się a jedzenie reszty kanapki, ale tym razem o wiele ostrożniej i sprawdzając jej temperaturę zanim wpakował kolejną porcję do ust.Yako - 17 Luty 2019, 18:08 Tylko się oblizała gdy Gawain wygarnął jej, że nawet się nie przywitała. Dziś miała inną rolę do odegrania i widać jak na razie postanowiła z niej nie wychodzić.
Gdy Cień zagroził jej go straszyć, padła na bok i zaśmiała się typowo po lisiemu. Poruszała przy tym swoją imponującą kitą. Śmiech był większy, gdy Yuki dołączył do jej kichania. No cóż. Przynajmniej dzień się przyjemnie zaczynał. Na Cośka tylko zerknęła, gdy ten poparzył sobie język. Skoro ma żyć między dwunożnymi to powinien się nauczyć, że nie wszystko nadaje się od razu do jedzenia. A jeśli stanie się to w taki sposób, że wielokrotnie się poparzy to tym lepiej. Szybciej to sobie wbije do tej swojej rudej, zdziczałej łepetyny. Może też dzięki temu szybciej się przekona, że takie życie jakie miał w lesie nie będzie już w pełni dla niego dostępne, a to przed nim wymaga wielu poświęceń.
Wywaliła się na grzbiet, domagając się pieszczot. Wywaliła też swój różowy jęzor na wierzch. Dopiero po chwili postanowiła przemówić. No niestety nie można tak udawać cały czas, choć może kiedyś nadarzy się okazja - pójdę się zaraz ubrać i przyniosę rzeczy do napisania listu. Szybko to załatwimy i pozostanie nam czekać, a jeszcze Cosiek powinien zobaczyć swój nowy pokój. Sama go w sumie jeszcze nie widziałam - powiedziała i przeciągnęła się mocno. Ruszyła na górę, życząc kochankowi powodzenia -Cośku nie martw się nie zjem ci tych tostów - rzuciła jeszcze i podskakując lekko poszła na górę. Wróciła po kilku minutach. Miała na sobie zapinaną bluzę z kapturem, a pod nią błękitną bokserkę. Spodnie od dresu, ale już tego należącego do Luci. W ręce trzymała pióro i zestaw do oficjalnych listów. Zdobiony delikatnymi kwiatami wiśni, w kolorze błękitu papier listowy oraz kopertę do tego dopasowaną. Może kiczowato trochę ale porwała pierwszy jaki był na wierzchu. Nie chciało jej się nic innego szukać.
Poszła do kuchni zrobić sobie herbaty z kwiatem magnolii i zabrała się za kanapki z dżemem, które znalazła na blacie. W końcu nie mogą się zmarnować, a Cosiek dostanie coś innego do jedzenia. Nie miała jakoś większej ochoty na zwykłe jedzenie, a też nie do końca czuła się w pełni zdrowa, więc po prostu zaczęła je jeść, by nie wzbudzać podejrzeń młodego.Gawain Keer - 17 Luty 2019, 19:57 Lisy wesoło harcowały za jego plecami. Nie miał nic przeciwko, tak długo jak trzymały się z dala od niego i trzaskającego w kominku ognia. Widok radosnej gromadki i jemu poprawił humor. Złapał się nawet na tym, że zamiast doglądać kolejnego tosta, obserwował zwierzęce swawole. Całe szczęście w porę się zreflektował i powrócił do pierwotnego zadania. Woda zdążyła już odparować z chleba i pyszności ukrytych wewnątrz, więc o zwęglenie nie było trudno.
- I co? Oparzyłeś się. - skomentował krótki lament dziecka. - Yuki i Furor mogą próbować zabrać ci jedzenie, ale pamiętaj, że nie mają do tego prawa. I nie dawaj im nic ze stołu. Mają swoje jedzenie. - powiedział, krzywiąc się na wypluty, wpół przerzuty kawałek tosta spoczywający na dłoni dziecka. Przynajmniej dziwna dolegliwość Cośka minęła, natomiast upór i ignorancja pozostały bez zmian. Znaczy zdrowy.
Nachylił się by pogłaskać Yako po brzuchu, w międzyczasie tłumacząc po co i dlaczego. - Bo to stado może pomóc nam, a my im. Wpuszczą nas na swój teren, więc lepiej, żebyś zachowywał się tak jak tego oczekują. - starał się jak mógł. O tym czy jakakolwiek mądrość dotarła do Kogitsune przekonają się dopiero w rezydencji Aerona.
Skinął Lisicy głową i odstawił kratkę na bok. Cztery tosty starczą pełnemu energii dziecku. - Jedz spokojnie, a potem obejrzysz swój pokój, dobrze? - bardziej stwierdził niż zapytał i nie oczekiwał ze strony Cośka żadnej wdzięczności czy ekscytacji. Wstał, otrzepał dłonie i przywołał do siebie pozostałe dwa lisy, które wystarczająco wyczekały się na swoje śniadanie. Każdy dostał po porcji kaszy, mięsa i gotowanych warzyw. Yuki nie dostał już herbaty. Trzymał się dobrze i jadł za dwóch.
Stanął w progu kuchni słysząc, że Luci schodzi. Przytknął palce do czoła. - Coś ty przyniosła? - szepnął zdumiony i delikatnie odebrał od Kitsune papeterię. Wzór był misterny i bardzo przypadł mu do gustu, ale błękit aż drażnił. - No, nie wiem. Jakoś niezbyt mi pasuje. Myślałem o czymś bardziej... oficjalnym. - dodał, patrząc jej w oczy. Nieznacznie zmarszczył brwi, po czym wyminął Yako, mówiąc, że zaraz przyniesie jeszcze swój zestaw do porównania i biegiem udał się do gabinetu.
Wrócił szybko i usiadł przy Luci. Rozłożył wszystko przed nią. Z czarnych kopert wyzierało naprasowane srebro, natomiast papier był jasnoszary. Tusze miał dwa. Jeden matowy, srebrny, bez żadnych migoczących drobinek, drugi był zwykły, smolistej barwy. - Myślę, że tym razem powinniśmy odpuścić sobie niepotrzebne ozdoby. Wolę by słowa mówiły więcej niż koperta. - wytłumaczył i zastanawiał się jakim cudem nie mieli zwykłych białych kartek, choć to akurat ludzki wymysł. Upił łyk kawy i zaczął pisać w notatniku. Wolał mieć gotowy list, zanim naniesie go na papier.Cosiek - 17 Luty 2019, 20:50 Lisi śmiech upewnił go w przekonaniu, że ma trochę czasu jednak pospieszne jedzenie się nie opłaciło. - Boli. - Wyjęczał przesuwając talerz na gotowe tosty pomiędzy siebie i kominek tak, by inne lisy nie miały do niego dostępu. - Inne stado jak u Doktor? Cosiek grzeczny. Mówi dzień dobry i dziękuję. Dobrze? - Zapewnił Gawaina o swoich dobrych zamiarach. Skoro miało mu to zapewnić korzyści to zamierzał się dostosować.
Zdziwiony przyjrzał się lisicy. Po raz pierwszy widział lisa mówiącego po dwunożnemu, jemu jakoś nigdy się to nie udawało. Przynajmniej lisiego potrafił używać w obu postaciach, chociaż nie wiedział czemu.
Kiedy Gawain skończył robić tosty wziął pełen talerz i poszedł poszukać bezpieczniejszego miejsca do jedzenia. Udało mu się już zrozumieć, że ogień nie musi być zły i niebezpieczny ale dalej czuł się przy nim niepewnie. Poszedł do kuchni i wspiął się na krzesło by dosięgnąć blatu, na którym ustawił talerz. Jadł obserwując dziwne poczynania dorosłych. Pokazywali sobie nawzajem swoje kawałki papieru i buteleczki w różnych kolorach. Chłopiec niewiele z tego rozumiał, ale i tak było to prawie tak ciekawe jak smoki w pudełku. Podobały mu się zwłaszcza te niebieskie kartki w kwiatki, ciekawe jak Lusian o nie dba, żeby nie zwiędły. Zestaw Gawaina nie był tak ciekawy, przedstawiał noc i nic więcej nie było widać. Opiekunowie nie musieli się martwić, że coś pobrudzi. Jadł nad talerzem, żeby łatwiej było potem zjeść okruszki i trzymał kanapki obiema dłońmi, żeby przypadkiem nie upadły.
- Gawain robić dokument? - Zagaił przyjaźnie przypatrując się piszącemu Cieniowi.
Kiedy skończył zachciało mu się pić. Szynka była naprawdę słona i nie potrafił się pozbyć z języka smaku pożaru. W dodatku pozostała dwójka piła coś z kubków i Cosiek też chciał coś więcej niż zwykłą wodę. Napełnił czajnik ze zlewu i postawił na palniku, ale nic się nie stało. Spojrzał pytająco na dwunożnych, ale się nie odzywał. Jeśli nikt nie zainteresował się tym co robi chłopiec wziął czajnik do kominka i wstawił go do ognia żeby woda się zagotowała. W międzyczasie wrócił do kuchni i wyjął sobie kubek oraz przeszukał szafki w poszukiwaniu herbaty. Nie wiedział ile konkretnie ma jej wsypać, zdecydował się na garść. Wrócił do ognia, żeby zaczekać aż woda się zagotuje.Yako - 18 Luty 2019, 09:12 Zamrugała zaskoczona i spojrzała na zestaw, który zniosła z Gabinetu. Wzruszyła ramionami, ale nie zatrzymała kochanka. Niech on się zajmie tym jak to ma wyglądać. Nie myślała jeszcze jasno, nie była w pełni zdrowa i do tego nadal dokuczała jej noga. Pewnie się do tego przyzwyczai, ale w najbliższym czasie raczej będzie marudzić. Z resztą, dla niej to było bez różnicy, na jakim papierze to napiszą.
Czekała cierpliwie i z zainteresowaniem przyglądała się później przyniesionym przedmiotom -do Ciernia będzie pasować, jeszcze z tym srebrnym tuszem, patrząc na to jak się na codzień ubiera - zachichotała. Teraz jednak trzeba się zastanowić co i jak napisać. Może i była o wiele starsza i powinna mieć w tym wprawę, to co innego pisze się do celebrytów w Świecie Ludzi, a co innego do Upiornych w Krainie Luster. Gawain raczej miał większą wiedzę na ten temat.
Widząc jak Kogitsune przygląda się papierowi, przysunęła mu kartkę, żeby mógł sobie pooglądać. Nie zrobi co chce tylko niech się nie potnie. Sięgnęła do szuflady i wyciągnęła ołówek i też dała dzieciakowi, niech sobie porysuje czy coś. Jedna kartka jej przecież nie zbawi. Nie zwracała jednak uwagi co potem Cyrkowiec zaczął robić, ani, że zachciało mu się herbatki.
- To co piszemy? Chyba dziś lepiej, żebyś Ty wymyślił co napiszemy, a ja mogę to przenieść na papier - zaproponowała. Przez lata życia wyrobiła sobie naprawdę imponujące sposoby pisania, kaligrafię miała w małym palcu i widać było, że chyba chce się popisać umiejętnościami, jednak wolała by sprawą oficjalności i treści zajął się jej ukochany.Gawain Keer - 18 Luty 2019, 22:54 - To może nie wystarczyć. Musisz być ubrany, siedzieć przy stole i kłapać jęzorem non stop. Ale Cosiek duuuży, Cosiek da radę. - powiedział wątpiąc w tę piękną wizję. Pewnie będzie zupełnie na odwrót, ale nie mogli go zostawić z pierwszą lepszą niańką.
Brak protestu Luci trochę zaskakiwał, ale również cieszył. Nie miał zamiaru spierać się o kolor papieru i psuć sobie całkiem mile rozpoczęty dzień. Gdyby się upierała, ustąpiłby bez wahania. Jednak nie padło żadne słowo sprzeciwu, więc po prostu starał się pisać. - Być może. - zerknął na nią krótko. - Wiesz, że robi się go ze specjalnej żywicy? Część jej składników utlenia się co pozostawia srebrny nalot. Zdrapuje się kolejne warstwy lub rozkrusza, żeby proces zachodził szybciej. Dobrze, że jeszcze nie wpadli na pomysł, by reklamować go opisami delikatnych dłoni dziewic. I tak jest wystarczająco drogi. - wytłumaczył, bo tusz cieszył się zainteresowaniem Demona.
- Piszemy list. To wiadomość. Jak ktoś jest daleko i nie możesz do niego iść, to można mu wysłać to, co chciałbyś mu powiedzieć. - uśmiechnął się do dziecka.
Ciężko było ubrać w myśli w słowa, nadać im odpowiedni ton, przekazać nie tylko suche informacje, ale również emocje i intencje.
Szanowny Panie Vaele
Keer już chciał pisać dalej, ale jego dłoń na sekundę zamarła nad papierem. - Źle. On tak nie lubi. - mruknął do siebie, przekreślając frazę jednym sprawnym pociągnięciem.
Drogi Aeronie? Jeszcze brzmiałbym jak on i mógłby uznać, że poczułem się pewnie i mam zamiar bawić w się w szlachetkę. Przejechał kciukiem po brwi, zastanawiając się nad odpowiednią formą. Kiedy stalówka ponownie pozwoliła włóknom spijać tusz, nie zatrzymywał się przez dłuższą chwilę.
Szacowny przyjacielu,
piszę, żywiąc nadzieję, iż ten list zastał Cię w dobrym zdrowiu i humorze.
Chciałbym upewnić się, że zaproszenie, które z powodzeniem zostało mi przekazane, jest rzeczą jak najbardziej realną i nasze przybycie nie zakłóci spokoju Twego domostwa. Wiedząc, iż spodziewasz się gościć nie trzy, a dwie osoby, pozwól mi przybliżyć Ci sylwetkę nieznajomego.
Cosiek, lecz proszę zwij go Kogitsunemaru, jest żwawym chłopcem o niepowtarzalnym uroku i ośmielę się stwierdzić, że zdobędzie Twoją pełną uwagę, gdy ujrzysz go na własne oczy.
Ambrozje Caiusa, o których słyszałem wiele dobrego, okraszone znakomitymi przyprawami mogłyby nie przypaść mu do gustu, stąd moja pokorna prośba by ten gust uszanować. Zabieram go ze sobą, wierząc, że nasze spotkanie będzie dla niego nie tyle przygodą, co wartościową nauką.
Pokojówka natomiast przykuła moją uwagę, gdy doszły mnie słuchy o jej umiłowaniu do roślin i hodowli kryształowych róż. Nieskromnie korzystając z okazji, chciałbym obejrzeć owe kwiaty oraz osobiście powinszować Biance wymagającego wielkiego kunsztu dokonania.
Gdy nadejdzie czas spotkania, pojawimy się, ale na ten czas będziemy wyczekiwali Twej odpowiedzi z niemałą podnietą.
Gawain odłożył pióro i lekko podmuchał na kartkę, po czym oddał notes Yako. - I jak? Nada się? - zapytał niepewny swych umiejętności pisarskich. Zerkał na czytającą Luci z powątpiewaniem we własne siły, ale lepiej nie potrafił. By nie upodabniać się do słupa soli, ustawił kałamarz i papeterię na stole wedle własnych przyzwyczajeń, by przypadkiem nie zmiąć kartki lub nie przewrócić kałamarza, gdy będzie przepisywał całość. Przysunął sobie jedną kartkę i złożył na niej swój podpis, by po przepisaniu treści można było od razu nadać list.