Anonymous - 29 Październik 2011, 16:22 Ja mimo wszystko motywację mam, bo rodzicom nie przeszkadza to, że się nie uczę - na to nie zwracają uwagi. Ale kiedy wychodzi to w postaci cyferki wstawianej do dziennika, wtedy już bardziej to ich obchodzi. Na nic zdają się tłumaczenia, że oceny nie odzwierciedlają umiejętności. A najgorsze jest to, że mają niepodważalny dowód w postaci mojej ciągłej obecności przed komputerem. Jeszcze nie znalazłam na to kontrargumentu, niestety. Co do komputera, mój laptop stoi na parterze, obok salonu, a mój pokój jest usytuowany na piętrze (dom jednorodzinny rządzi! nareszcie nie mam pokoju z siostrą!). Nie mogę mieć sprzętu u siebie, bo rodzice czepiają się, że nie wiedzą, kiedy schodzę. No i przenieśli go na dół, przez co muszę się pytać.
Cud nad Wisłą to będzie, jak ja z moim lenistwem zostanę laureatką! A że Wisła akurat tędy płynie, to sformułowanie to nabierze rzeczywistego wymiaru. W końcu chyba każdy zna piosenkę Płynie Wisła, płynie, po polskiej krainie, po polskiej krainie/Zobaczyła Kraków, pewnie go nie minie.
Na szczęście Yukiego już tam nie było. Dzięki temu Vondur uniknęła choć trochę upokorzenia. Mimo wszystko nie udało jej się go całkowicie ominąć. Tak, błaźniła się i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Ale kultura nakazywała choć udać, że słowa są miłe i nie okazywać dezaprobaty. Widocznie jednak Phantom o tym nie wiedział.
Dziewczyna westchnęła.
-Tak, wiem. Pewnie myślisz, że jestem idiotką. Mógłbyś chociaż udawać, że tego nie zauważasz. Jesteś beznadziejny, wiesz?-Powiedziała odrobinę naburmuszona. Była też trochę obrażona, ale co mogła poradzić? Przecież miała do tego pełne prawo.
Powoli zaczęła zbliżać się do Phantoma. Planowała w pewnym momencie go złapać.Anonymous - 29 Październik 2011, 17:51 Mówiąc szczerze, Vondur chyba nawet nie zauważyła, kiedy zaczęło robić się ciemno. Widocznie zbyt dużo czasu straciła na pogaduszki z Yukio, dotyczące sposobu złapania Phantoma. Co do owego, niezmiennie siedział w jednym miejscu. W obecnym oświetleniu było widać wyraźnie tylko to jedno, świecące ślepie i nieco słabiej wystające z jego ciała, jakby lekko zżółknięte kości. Reszta ciała, obleczonego kruczoczarnym futrem, sprawnie skryła się w mroku. Nie powiem, uroczy kamuflaż. Takie stworzonko świetnie odnalazłoby się przy straszeniu małych dzieci. No, bo pomyślcie - idziesz sobie przez las/leżysz w łóżku przy zgaszonym świetle a tu nagle widzisz świecący punkcik. Mówisz - e, nie ma się czym przejmować, pewnie mi się przywidziało. A tu nagle czarny wilk, którego skórę przebijają kosteczki. Urocze, póki nie trzeba z tym czymś stanąć twarzą w twarz. Na tej podstawie można by od biedy nakręcić horror. Szkoda, że współczesne filmy tego typu skupiają się głównie na duchach, wampirach i zombie. A, właśnie, niedługo Halloween. Mnie nigdy nigdzie nie puszczali i nie puszczą. Cóż.~ Akurat trafiłam na takich rodziców, którzy tego święta nie uznają.
Teraz spojrzenie bestyjki wyrażało mniej więcej tyle, że jeszcze przed chwilą Vondur była w stanie sławić go pod niebiosa, a teraz określiła go mianem beznadziejnego plus lekką dezaprobatę wobec takiego zachowania. Widząc, że dziewczyna się do niego zbliża, przygotował się na ewentualny atak z jej strony. Absolutnie nie zamierzał dać się złapać!Anonymous - 30 Październik 2011, 12:06 Rzeczywiście, ściemnianie się umknęło uwadze Vondur. Co prawda podczas potyczki z Yukio zauważyła, że nie było już zbyt jasno, jednak nie zwróciła na to większej uwagi. Dopiero teraz to do niej dotarło. Nie miała z tym żadnych problemów, bo oczy chcąc nie chcąc przyzwyczaiły się już do panujących w otoczeniu warunków. Budowa oka była niesamowita.
Mimo wszystko arystokratka widziała jedynie oko. A przynajmniej to był obiekt, który widziała najlepiej. Reszta była zamazaną czernią. Phantom egzystował jako ciemna plama z pożółkłymi fragmentami. Idealny, aby straszyć innych, niczego nie spodziewających się ludzi. Nic więc dziwnego, że Vondur chciała mieć go w swoim posiadaniu, skoro to właśnie przerażenie na twarzach innych było tym, co lubiła najbardziej.
Być może dziewczyna chwaliłaby stwora dalej, gdyby wiedziała, że to by coś dało. Jednak zauważyła, że rezultatów szybko nie zobaczy, a nie miała zamiaru godzinami okłamywać Phantoma, jeśli i tak w efekcie końcowym nic by z tego nie wyszło. Logiczne, choć nie do końca zgodne z jej poglądami na świat. Ale jak widać ulegały one zmianie.
Widocznie Phantom przygotował się na atak, jednak Vondur nie miała zamiaru czynić nic takiego. Czemu miałaby go skrzywdzić, skoro chciała mieć go przy sobie? Nic by to nie dało, a stwór na pewno by z nią nie poszedł. Tak do pewnego momentu szła spokojnie, a będąc kilka metrów przed istotą rzuciła się na nią biegiem i spróbowała objąć ją rękoma. Ewentualnie na nią skoczyć.Anonymous - 31 Październik 2011, 14:17 Na niebie z wolna zaczęły pojawiać się maleńkie, jasne punkciki, widoczne tylko wtedy, kiedy spojrzało się nań bezpośrednio i lekko zmrużyło powieki, czyli, mówiąc kolokwialnie - po prostu gwiazdy. Kule gazu, wytwarzające własne światło, z punktu widzenia dziecka urocze, uśmiechnięte stworzonka, posiadające zazwyczaj po pięć ostrych ramion. Jeśli jednak spojrzało się na nie pod kątem odpowiedniej nauki, można było się dość łatwo rozczarować. Kto jednak zabroni dzieciom postrzegać świat w swój własny sposób? Według tej zasady Vondur była dzieckiem. Nawet, jeśli uważała się za dorosłą. Nawet, jeśli za żadną możliwą cenę nie chciała się do tego faktu przyznać przed innymi.
Chmury powoli, leniwie odsłoniły srebrzystą, pokrytą ciemniejszymi plamami - kraterami, pamiątkami po zderzeniach z innymi ciałami niebieskimi - okrągłą tarczę księżyca. Aż przypomniało mi się stwierdzenie mojej inteligentnej znajomej, że jeśli przyjrzeć się księżycowi, to można zauważyć u niego oczy, nos i usta, a to tylko jeden tekst w jej dorobku, na czele z "ju tarkin tu mi?" i "yy... to jest >>g<<, Boże". Nic, tylko zaszyć się w jakimś kąciku i ostentacyjnie załamać.
Widząc poczynania arystokratki stwór odskoczył zwinnie w bok, po czym stanął, patrząc na nią wzgardliwym okiem. Vondur leżała teraz rozciągnięta na ziemi jak długa. Co ona myślała - że go złapie, tak po prostu?Anonymous - 31 Październik 2011, 20:31 Gwiazdy. Kule gazowe, przynajmniej z naukowego punktu widzenia. Każdy miał jednak inny pogląd na wiele różnych spraw. Na przykład zakochani traktowali nocne rozgwieżdżone niebo jako coś pięknego, co sprzyjało ich nastrojowi. Dziecko jako po prostu coś ładnego. Afrykańskie plemiona natomiast mogły uważać je za dusze zmarłych. A Vondur? Ona nie zwracała na nie uwagi. A jeśliby to zrobiła... Cóż, być może zrobiłoby jej się smutno. Z tego powodu, że gwiazd na niebie jest tak wiele, a ona tu na ziemi sama. To właśnie ta samotność wymusiła na niej przynajmniej pozorne dorastanie. Wewnątrz była dzieckiem i sama temu nie zaprzeczała. Choć nigdy by się do tego nie przyznała.
W ostatnim momencie Phantom zrobił skok w bok w dosłownym tego słowa znaczeniu. Vondur natomiast wylądowała wtedy na ziemi. Przez chwilę leżała rozciągnięta, po czym gwałtownie wstała. Niestety, zakręciło jej się w głowie, więc zamknęła oczy. Po chwili wszystko było dobrze.
Wtedy spojrzała na stwora i zmrużyła oczy.
-Dałbyś się złapać. Przecież oboje lubimy to samo. Nie powiesz mi chyba, że przerażenie na twarzach innych, kiedy cię widzą, nie sprawia ci przyjemności. Prawda?-Powiedziała odrobinę wyniośle, uśmiechając się przy tym. Wyciągnięcie oczywistej prawdy było czasem najlepszą metodą. Warto było sprawdzić, czy w tym przypadku również.Anonymous - 31 Październik 2011, 21:42 Kolejny przykład na to, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dla mnie na przykład gwiazdy nie są niczym szczególnym. Kiedyś miałam to dziwaczne, dziecięce pragnienie, aby zobaczyć tę spadającą, będącą rzeczywiście kometą tudzież niewielkim skalnym odłamkiem, spalającym się w atmosferze. Potem te jasne punkty na czarno-granatowej płachcie nocnego nieba stał się tylko obiektami, które miło się ogląda. Póki co, w samotności. I nadal nie wiem, co ci wszyscy zakochani widzą we wlepianiu oczu w niebo w towarzystwie, a wszyscy chłopcy są dla mnie jednym i tym samym. No, może z jednym wyjątkiem, ale chyba nawet sama przed sobą nie przyznaję się do takiego postrzegania sprawy. Plus, że nawet nie wiem, jak można mój obecny stan określić.
Phantom posłał arystokratce spojrzenie pod tytułem: owszem, sprawia mi przyjemność, ale jestem cholernym indywidualistą; wysuń jakieś sensowniejsze argumenty. Jakbym widziała siebie w starciu z moimi znajomymi. Też jestem cholerną indywidualistką, ot.Anonymous - 31 Październik 2011, 22:04 Ja osobiście zbyt często na gwiazdy nie patrzę. Choćby dlatego, że niebo najczęściej jest zachmurzone, przez co w ogóle ich nie widać. A jak mi się już to zdarzy, wpadam w takie dziwne otępienie. Wtedy zauważam, jaka jestem samotna i myślę o innych, którzy już znaleźli szczęście w postaci innych ludzi. Wydaję mi się, że do nikogo nie pasuję i nikt tak naprawdę za mną nie przepada, co argumentuję zachowaniem reszty klasy w szkole. Często te wrażenia są błędne, a przynajmniej tak mi wmawiają. Co do chłopców i tych stanów, to określę to bardzo potocznie, najbardziej jak umiem: megamasakra. Sama nie wiem, co myśleć o niektórych. Często też wpadam w depresję, bo taki jeden głupek... No cóż, wszyscy raczej wiedzą, o co mi chodzi. No, ale koniec już tego wywnętrzniania się.
-Pomyśl, co byłoby, gdybyśmy połączyli siły. Moje moce nie mogą co prawda równać się ze strachem, który szerzysz ty, lecz na pewno mogłyby choć trochę spotęgować to przerażenie. Świat z paniką patrzyłby, jak przemierzamy przez świat.-Powiedziała Vondur. Dobrze, nawet ja muszę stwierdzić, że trochę poniosła ją fantazja, choć niby to ja nią kieruję. Czasem po prostu pisząc daną postacią jej uczucia wymykają mi się spod kontroli, o. W każdym razie dziewczyna była mocno pogrążona w swoich marzeniach. Jej twarzyczka przybrała wyraz istnie dziecięcy. Jak cieszącego się z nowej zabawki malucha.
Po chwili jednak otrząsnęła się i ponownie przybrała poważny wyraz twarzy.
-Rozważ to.-Nakazała stworowi, siadając na ziemi, jakby na potwierdzenie swoich kolejnych słów:
-Jeśli będę musiała poczekać, poczekam. Nigdzie mi się nie spieszy.Anonymous - 1 Listopad 2011, 19:38 Ja lampię się w nie tylko wtedy, kiedy jadę samochodem i wbrew pozorom nie wywołuje to we mnie głębszych emocji, do tego po dłuższej chwili trwania w takiej pozycji zaczyna boleć mnie kark. Czasami tylko sobie dłużej nad czymś pomyślę, dojdę do jakiegoś wniosku i tyle. A chłopcy to w dalszym ciągu jedna wielka zagadka - przynajmniej moim zdaniem, dla mnie. Może kiedyś ich zrozumiem, nie wiem. W każdym razie, nie śpieszy mi się. Chcę jeszcze pozostać swego rodzaju dzieckiem i nie musieć przejmować się przyszłością. Bo to taki fajny stan, ta beztroska.
Phantom przekrzywił łeb. Spojrzenie jego oka było coraz natarczywsze. Po chwili prychnął i spojrzał na Vondur jeszcze raz, tym razem ciut bardziej wyniośle. Gdyby tylko chciała, mogła wyczytać z jego oka mniej więcej takie oto słowa: dobrze, zgadzam się, ale masz mnie szanować, bo nie będę ci robił za przytulankę i zastrzegam sobie prawo do zmiennych humorów. Po tym prychnął jeszcze raz i odwrócił się, machnąwszy krótko ogonem.
Misja zakończona sukcesem. Wpisz imię bestii w odpowiednie pole profilu.
I nie odpisuj.