Anonymous - 18 Kwiecień 2014, 20:57 ” Urocza dziewczyna, jaka ona słodka!” Tak pomyślała od razu, gdy ją zobaczyła. Wesolutka, różowo-włosa dziewczyna. Nie mogła stwierdzić, na ile wiosen przeżyła. Może z 18, jak Arte. To było dość ciekawe doświadczenie. Niestety, Armstrong, szybko nie zauważyła swojego łajdactwa na twarzy. Nie jej wina, że uwielbia maliny. Mogła by żyć od nich, ale co to byłoby życie. Gdyby smak był ten sam? Gdy tylko wytarła jej rękawem, zarumieniła się. Wow, co za zmiana nastrojów!
Oooo, taka urocza. Lekko różowe policzki, bardzo dodały jej urody. Jej oczy lekko zabłyszczały. Była oczarowana uroda różowo-włosej. Serce bardziej dzwoniło w klatce piersiowej, gdyż dawno nie przeżyła, że nawet nie znając drugiej osoby, można jej pomóc. Nigdy o takiej pomocy nie dostała. Właściwie, zawsze bywała sama. Może nie jak była malutka, wtedy tak. Zrozumiała, po jej ubiorze, po plamach na jej ubiorze od farby, ze to po prostu kolorowa Baśniopisarka.
Po chwili ujrzała obok krzaka cień. Nie przedstawiający człowieka, normalnego, w normalnym życiu. Jej niebieskie oczka w cieniu wypatrzyły kapelusz. Nie byle jaki. Miał zarys kowbojskiego. Męski głos, który przeszedł jej ciarki. Dawno go nie usłyszała. Zawsze się wstydziła odzywać przy nich. Zawsze walnęła jakąś gapę. W ogóle biało-włosa była niestety pechowa. Jak tylko ujrzała przystojnego faceta.. Zawsze, ale to zawsze, miękły jej nogi. Po prostu tak miała i nie potrafiła tego wyjaśnić.
Cóż, wstała. Była naprzeciwko tej dwójki. Adrienie była niższa, o kilka centymetrów. Spojrzała się nieco niżej an nią. Uśmiechnęła się lekko. Ale ktoś jej zasłonił cieniem jej głowę. Spojrzała się w górę.. Cóż, jednak była bardzo niska. Co dopiero miała powiedzieć Adrienne. Gdy widziała, powoli jego ubiór, każdy szczegół ciała. Koleś praktycznie cały na czarno. Przełknęła ślinę. Jej myśli się mieszały w jej drobnej główce. Fate był niczego sobie. Fakt, faktem, nie czuła pociągu do obydwóch, ale mogła ocenić z góry. Przecież każdy ma do tego prawo!
- Zakład, jaki zakład?
Powiedziała melodyjnym głosem. Nie wyglądała jak baśniopisarka, ale była nią. Cieszyła się nawet z tego tytułu. Była kimś, kim zawsze być chciała. Lecz była porządniejsza co do ubioru. Ciężko zarabiała na to, by mieć coś z życia. Oczywiście, nie żyła tak skromnie jak było można sądzić. Miała jakiś mały apartamencik, w którym wygodnie żyła.
Nie wiedziała, czy zachęcić się do zakładu. Miała pecha, ale można byłoby zaryzykować. Co z tego, ze mógł mieć moce. Może nie było to fair, ale zabawa była. Może to nie jest jej ulubiony motyw do życia. Zakładać się, za kasę. Chyba tak ten mężczyzna miewał. Musiało się jakoś zarabiać, ale nie sądziła, że w Krainie Luster potrzebne są pieniądze.
- My we dwie, na ciebie w tym zakładzie. Będzie mi raźniej.
Puściła do Adrienne oczko. Przecież wtedy są większe szanse. Musiała jakoś zachęcić swoją nową towarzyszkę do zakładu. Wzięła ją za rekę i ścisnęła ją lekko. Dała do zrozumienia, ze jak już to się Arte oberwie po głowie. Uśmiechnęła się przyjaźnie i do Fate’a i do Cartiera.
- Dawaj, damy radę.
Szepnęła do niej. Wierzyła w ludzi, a zwłaszcza w baśniopisarki.Anonymous - 19 Kwiecień 2014, 21:31 Fate z lekkim zdumieniem popatrzył na całkiem inną dziewczynę, wydawała się trochę młodsza, przewidywał że ma tak plus minus 16-17lat i jest ładniejsza niż ta z którą wcześniej miał przyjemność zamienić zdanie czy dwa. Co do dziewczyny w białych włosach to trochę zdziwił go jej chęć do uczestniczenia w zakładzie, co prawda zakład sam w sobie miał być bardziej sowitym aktem poznawczym. Fate już tak po prostu miał że przed dokładniejszym poznaniem po prostu chciał sprawdzić jak ktoś zachowa się w sytuacji w której nie on dyktuje warunki i w której nie daje rady, lecz w tym przypadku raczej chciał zachęcić dziewczyny do lepszego wzajemnego poznania bo miał już dość uciekania przed odpowiedzialności oraz ogólnie mówiąc przeszłości. Miał mały problem tylko z wymyśleniem zakładu ponieważ nie chciał aby brzmiał on banalnie a z drugiej strony nie chciał spłoszyć lub przestraszyć dziewczyn. W końcu wymyślił jego zdaniem ciekawy a zarazem stosunkowo prostą konkurencje.
- Ok, dobra no to co drogie panie. Co do zakładu to co byście powiedziały o trafieniu do celu?
Tak, trafianie do celu czyli coś czym zajmował się całe życie, co prawdy nie miał żadnej magicznej zdolności ale sam w sumie umiał po prostu dobrze rzucać.
- Więc proponuje taki spokojny i bezstresowy zakład o... przedłużył trochę "o" i trochę obniżył głos z zastanowieniem i w końcu powiedział: - o nic przedłużył to o dlatego żeby dodać tajemniczości.
- Tak więc zasady są takie, stajemy w równej linii i będziemy rzucać małymi kamyczkami do pojemników z herbatą, kiedy ktoś trafi w pojemniczek on odda taki specyficzny dźwięk więc będziemy wiedzieć, każdy ma tylko cztery rzuty więc lepiej się postarajcie.
Od razu po powiedzeniu tego schylił się i podniósł 8 delikatnie zaokrąglonych kamyczków i połowę z nich przekazał dziewczyną. po czym własne wsadził do kieszeni i oddalił się trochę tak aby nie było tak łatwo trafić, następnie ściągnął kapelusz i wyciągnął 4 pojemniki na herbatę, zapas na podróż. Oraz wrócił na miejsce przed linią i powiedział:
- Podzielcie się kamykami po równo oraz rzucajcie pierwsze, kobiety przodem i ukłonił się zdejmując na chwile kapelusz.Anonymous - 19 Kwiecień 2014, 23:30 Słysząc niesione z wiatrem dźwięki i rozmowy ruszył w stronę, z której dochodziły. Zwinnie, po gałęziach wskoczył na szczyt drzewa niedaleko polany i stamtąd obserwuje zajście. Rozłożył się wygodnie, podpierając włócznią, dopiero parę chwil temu i jeszcze nie zdążył rozeznać sytuacji. Nie ukrywa się ale i nie rzuca w oczy, zachowując bezpieczny dystans.
- A to co za zbiegowisko? - burknął pod nosem przechylając lekko głowę. Następnie zmierzył wzrokiem tych, zebranych, których udało mu się zauważyć i z lekkim westchnieniem oparł plecami o drzewo.
(W razie gdybym coś zmaścił - PW i poprawię.)Anonymous - 20 Kwiecień 2014, 17:23 Adrienne miała mieszane uczucia co do przybyłego mężczyzny. Był ubrany cały na czarno. Takie osoby kojarzyły się jej z nieprzyjemnymi typami z mrocznych zaułków, którzy tylko czekają na takie małe dziewczynki jak ona. Małe, jeśli chodzi o wygląd i wzrost, bo jakaś szczególnie młoda to ona nie była, całkiem bezbronna też nie. Miała w końcu swój sztylet i trochę potrafiła nim walczyć. W każdym razie, tacy ludzie odrobinę ją onieśmielali. Nie rozumiała też tego, że ubierają się cali na jeden kolor, a na dodatek taki ciemny. Przecież to zero wyczucia stylu, zero radości Ona lubiła, kiedy jej strój był nafaszerowany kolorami, od patrzenia na nie dostawało się oczopląsu. Była w końcu wesołą, prawie beztroską baśniopisarką, która starała cieszyć się z życia i wykorzystywać je jak najlepiej. No i lubiła, kiedy było kolorowo.
Na początku nie wiedziała, czy przyjąć zakład, ale gdy białowłosa zaczęła ją zachęcać, przekonała się odrobinę. Skoro ona da radę, to Cartier też da! Do tego w dwójkę miały większe szansę na wygraną. Gdy Fate wyjaśnił, na czym ma polegać i inne szczegóły, ucieszyła się, że wygrany otrzyma jedynie honor i radość, żadnych nagród rzeczowych i pieniędzy. Pasowało jej to - w trafianiu do celu nie była najgorsza, ale zawsze był ktoś lepszy i Nicolas mógł taki być. Gdy wyciągnął ze swojego kapelusza zestaw do herbaty, była już pewna co do jego rasy. Nie wiedziała za to, kim była Artemisia. Nie znała nawet jej godności, zresztą z mężczyzną było podobnie. Gdy brała do ręki swoje dwa kamyki, postanowiła ujawnić swoją godność.
- Zanim zaczniemy rzucać, wypadałoby się przedstawić - stwierdziła. - Jestem Adrienne Cartier. Baśniopisarka.
Możliwe, że Ad zdradziła trochę za dużo. Jej rasa była dość oczywista, pewnie przez te kolorowe ubrania i fakt, że była cała poplamiona farbą, ale reszta nie. Tak naprawdę, nie wiadomo kim byli jej towarzysze. Może wrogami jej rodziny, o ile jakiś posiadała? A może wrogami Willa i o niej słyszeli? Pomyślała nawet, że to oni go zabili. Radykalna myśl, którą szybko wyrzuciła z głowy. Przecież to niemożliwe, żeby ta całkiem miła dziewczyna i szalony kapelusznik popełnił taką zbrodnię. W każdym razie, nie mogła cofnąć tego, co powiedziała. Miała nadzieję, że oni także się przedstawią i mają zupełnie pokojowe intencje.
Stanęła na linii i już chciała rzucać, kiedy usłyszała jakiś dźwięk za sobą, chyba łamanie gałęzi i szelest liści. Odwróciła się szybko w stronę, z której dochodził. Zlustrowała je wzrokiem, lecz na początku nic nie zobaczyła. Po chwili dostrzegła, że na jednym z drzew ktoś siedzi i ich obserwuje, choć odrobinę skrył się, tak że nie był w pełni widoczny. Mogłaby to zignorować, postanowiła jednak powiadomić o tym resztę. Jeszcze by wyszła na idiotkę, rozglądającą się po okolicy i słyszącą różne dźwięki!
- Nie jesteśmy tu sami - zaapelowała krótko.
I tyle. Nie wysilała się, żeby powiedzieć więcej. Z daleka zauważyła tylko blond włosy i to, że osoba siedząca tam była dobrze zbudowana. Założyła, że to mężczyzna. Trzymał też jakąś broń, nie była jednak w stanie zidentyfikować, co to. A co, jeśli chciał ich napaść? Zabić? Dziewczyna szybko wyrzuciła te myśli z głowy. Przecież spokojnie by się obronili, trzy osoby na jedną. No, chyba że któraś z osób na polance pracowała z nim. Albo po prostu sobie siedział, o tak. Bo chciał. Adrienne często jednak nawiedzały dziwne, skrajne myśli. Nie rzucała nadal, bo możliwe że jej towarzysze chcieli jakoś zareagować na obecność innej osoby, albo też rozpatrzyła fakt, że Artemisia mogła chcieć zrobić to pierwsza. Westchnęła cicho i wpatrzyła się w Fate'a i Armstrong.Anonymous - 20 Kwiecień 2014, 18:37 Niebywałe, że Fate od razu przyjął, że jest młodsza. Z wyglądu może, ale z zachowania, ogólnego, to więcej jak na swój wiek. Wszystko zależało od jej humorków. Czy można na pierwszy rzut oka powiedzieć, że była ładniejsza? Nie sądzę. Uważała, że każda jest piękna, więc nie można takiego czegoś robić! Poza tym uważała, że Ad była również piękna.
Wracając do zakładu. Była śmiałą nawet jak na dzisiejszy dzień osobą. W końcu jest pięknie, ciepło. To czemu by nie zaryzykować? Zdziwiła się, że Kapelusznik nic nie chciał w zamian. Zrobiła dość dużo oczy, na pewno większe niż zwykle miała. Uśmiechnęła się nieco, ale z jej myśli można wyczuć, że tak naprawdę nic nie czuje. Można by tylko powiedzieć, że była w miarę szczęśliwa, że poznała szalonego kapelusznika i piękną baśniopisarkę. Zdziwiła się jeszcze bardziej, jak dał im łatwe zadanie.
”Pfff, co on sobie myśli.. Ze jesteśmy, aż takie nieumiejętne? Przecież jestem najznakomitszą malarką, a mam wprawę w rękach!”
Zakpił z niej? Czy co? Duma została nieco urażona. Prychnęła cicho.
- Zgoda, niech będzie, rzucanie. Ale…
Już chciała się zapytać, skąd on weźmie pojemniki. Przecież nie nosi ich chyba. Nagle okazało to co myślała. Miał je w „głowie”. Zabawnie to wyglądało, jak z kapelusza wyjął. Podzieliły się kamyczkami, gdy Adrienne wyskoczyła z przedstawieniem się. Faktycznie, nie znali się, a bawili się jak dzieci. Nie myliła się, była baśniopisarką. Arte oznajmiła, że będzie tajemnicza.
- Miło mi cię poznać, Adrienne. Jestem Artemisia Susan Armstrong.
Nie powiedziała, kim jest z rasy. Właściwie, nadal się uważała za człowieka. Tylko trochę utalentowanego. Trochę bardzo można było rzec. Przecież, nikt nie kazał mówić, kto kim jest. Właściwie, każdy mógł się domyślić, że jest baśniopisarką. Ale po co, skoro jej imię zdradzało samo? Fakt, że się tak nazywa, to też przypadek. Nie można powiedzieć, również, że rodzice to specjalnie zrobili, być może wiedzieli o swojej przyszłości i ich córeczki? Nic nie było wiadome. Nie wróci do przeszłości, nie zapyta się ich. Musi żyć z imieniem, choć w Londynie, można zmienić ot tak! Ale lubiła imię, swoje imię.
Arte również to usłyszała, ale zignorowała. Przecież to las. W każdym momencie, delikatne gałęzie, pod wpływem ciężkości, mogą się ułamać. Lecz na to, zaniepokoiła się Adrienne. Trzymała kamienie. Schowała do swojej torby, na chwilę. Poszukała kilka, troszeczkę większych. Po czym zaczęła rzucać na to drzewo. Albo wybawi i pozabija, albo przyjdzie i przeprosi za swoje niepokojące zachowanie. Arte się wystawiła na widok Itharena. Mógł ją dokładnie zobaczyć. Zaczynając od białej jak śnieg cery, czy włosów. Kończąc po niebieskie, dość specyficzne oczy. Albo go olśni swoją urodą i w tym momencie zejdzie i ich nie zabije, albo.. Arte się pomyli i pozabija.
- Wiem.
Powiedziała, tylko to. Co miała więcej powiedzieć. Być może raz trafiła w nieznajomego. Może obudzi się z drzemki, albo udaje, że nie widzi Arte. Spojrzała się na niego, na jego oczy, ubranie. Miała dość.
- Wyjdź z drzewa i się z nami zabaw! To jest niekulturalne tak podglądać innych!
Widać, że mieszkała w Londynie. Kultura pełna, lecz rzucając do niego, tez nie należało do kultury. Ale nieznajomy miał gdzieś, nie przyszedł jak człowiek. Po prostu po drzewach. Może to ich boli? Może poczułby się raz jak drzewo?
W końcu przestała rzucać. Kamienie się skończyły. Wyjęła je z torebki i ruszyła do swojej gromadki. Oczekując jednocześnie, że nieznajomy zejdzie. Trzymała teraz w ręku kamyczki. Te od Kapelusznika. Delikatnie się uśmiechnęła.
- Dobrze, to w takim razie, rzucam!
Na chybił trafił. Nie była w tym znakomita, ale… Trafiła 3 na 4 kamyki. Ten czwarty trochę nie doleciał, bo miała trening wcześniej, tylko że w górę. Co też na to silę marnowała. Wydała z siebie niezadowolony pomruk. Stać na nią więcej, ale no cóż. Nie można być we wszystkim idealnym. Wystarczą jej idealne malujące rączki.
- Cóż, trafiłam z 3 na 4. Nie miałam już na czwarty siły.
Oznajmiła ze spokojem. Popatrzyła na resztę. Uspokoiła wzrokiem Adrienne. Nadal oczekując nieznajomego. Dała gromadce, ze ich kolej.Anonymous - 20 Kwiecień 2014, 19:58 Fate ucieszył się i jednocześnie trochę głupio mu się zrobiło że się nie przedstawił, wypadło mu to kompletnie z głowy, w końcu każdemu się zdarza coś zapomnieć lub pominąć. Właściwie od razu jak Ad wystrzeliła jak z procy swoje imię nazwisko i jej ogólną formę bytu to Nicolas zaczął się zastanawiać czy by nie skłamać, nie wiedział z kim tak właściwie rozmawia, podejrzewał że rozmawiał z baśniopisarką ponieważ wyglądała jakby wpadła do kadzi produkującą całą paletę barw. On nigdy nie miał talentu do ubierania się. Zawsze ktoś mu musiał doradzać bo cały czas dobierał bezsensowne i brzydkie ubrania. A co do drugiej dziewczyny to myślał że jest ona może czymś lub kimś na kształt baśniopisraki i człowieka. Zastanawiał się nad tym przy okazji cały czas. Kiedy przedstawiła się i jak się dowiedział Artemisia trochę w duszy się roześmiał bo od razu podsunął mu się taki jakby rym Artemisia, mała misia… nie był to może jakiś wielce bujny rym lecz wystarczającą zabawny dla niego aby naprawdę poprawić mu humor. W końcu przystała kolej i na niego więc powiedział:
- Witam was moje Piękne, mam na imię Nicolas Fate, nie ukrywam że jestem kapelusznikiem i nie ukrywam swoich talentów, poza tym nauczyłem się czytać w myślach więc uważajcie o czym myślicie . Po powiedzeniu tego lekko się uśmiechnął i spojrzał na ich trochę skamieniałe miny. Uśmiechnął się od razu i dodał: - ale nie martwcie się nie będę zaprzątał sobie głowy waszymi damskimi myślami bo mi mózg wybuchnie, no dobra czas zacząć zawodziki . Specjalnie zdrobnił zawody aby podkreślić błahość tej konkrecji. Oczywiście sam zaproponował tą konkrecje więc nie wypadało mu przegrać, pierwszy rzut jaki oddał by nawet udany trafił w lewy górny róg i przewrócił tym termos który następnie upadł na ziemię i się rozbił, trochę się zasmucił bo cała herbata poszła na marne ale to nie ważne… drugi był już bardziej udany rzucił w sam środek i słychać było tylko dźwięk bulgoczącej herbaty w środku, od razu naszła go ochota więc wyjął ostatni pojemnik z kapelusza i wziął kilka łyków, i spytał się obu dziewczyn - macie może ochotę? Na pyszną herbatkę…. . Od razu lepiej po takich kilku orzeźwiających łykach… Następne rzuty o dziwo też trafił co oznaczało że trafił wszystko, ucieszył się że z jednej strony nie wyszedł na lekkiego paralitę czy coś w tym stylu… po ostatnim trafionym rzucie powiedział
- Dziękuje wam dziewczyny za poświęcony czas, liczę na to że zabawa się podobała, ja się bardzo cieszą że mogłem was poznać bo muszę się przyznać że to było głównym celem, mianowicie poznanie się, tak apropo to też wam się wydaję że ktoś jest na tamtym drzewie, w tamtym kierunku poszłaś chwilę temu Arte? . W końcu Arte bez powodu nie rzucałaby w drzewu i nie udawała że do kogoś gada bez sensu nie? chyba nie była aż tak.... świśnięta z drugiej strony maliny mogły jej trochę namieszać, no przecież każde dziecko od cukru wariuje.
(jakby co to napiszcie i poprawię)Anonymous - 24 Kwiecień 2014, 15:49 Spokojnie obserwował sobie grupkę pieniaczy.. do momentu gdy w jego stronę poszybowały kamienne pociski. Zignorował te, których tor lotu o niego nie zahaczał, a przed ostatnim musiał uskoczyć. Stosunkowo miękko, jak na taką wysokość, zeskoczył z drzewa, powodując silny podmuch powietrza. Poprawił płaszcz i założył broń na plecy, wcześniej kilkukrotnie nią obracając.
- Już, już bo jeszcze komuś stanie się krzywda - uśmiechnął się nieco, ukazując białe, ostre kły, a następnie powoli, z rękoma w kieszeniach ruszył w stronę czeladki i utkwił spojrzeniem na białowłosej - Przecież nic się nie stało - przechylił głowę nieznacznie unosząc brwi po czym zmierzył wzrokiem pozostałe postaci - W sumie... miło was spotkać - skwitował - i zapewniam, że niczego ciekawego jeszcze nie widziałem.Anonymous - 24 Kwiecień 2014, 22:53 Gdy Artemisia podała jedynie swoją godność, bez rasy, Ad odrobinę się zawiodła.Miała nadzieję, że uwzględni to w swojej wypowiedzi. Nie wiedziała, kim ona mogła być, choć przypuszczała, że może być, podobnie jak ona, baśniopisarką. Nie była jednak aż tak rozpoznawalna, jak różowowłosa. Miała ciemne ubrania, co skojarzyło się jej z rodzicami. Od razu wypełniły ją smutne wspomnienia, które jednak szybko przegnała. Postarała się skupić na chwili obecnej, a nie zatracać w tym, co było. Po Arte przedstawił się też kapelusznik, a na wiadomość że umie on czytać w myślach, Cartier zaniemówiła. Co za przydatna moc! Jej też czasami bywały pomocne, ale przy zdolnościach Nicolasa było to nic. Starała się przez chwilę oczyścić umysł, żeby nie zobaczył on za wiele, lecz kiedy mężczyzna ogłosił, że nie ma zamiaru w nim grzebać, odetchnęła z ulgą. Zaraz po jego słowach Armstrong zaczęła rzucać kamyczkami w drzewo i oznajmiła, że wie o fakcie, że ktoś tam siedzi. Adrienne zaśmiała się cicho, choć sama nie wiedziała z czego.
Teraz to na pewno zejdzie z tego drzewa!
Gdy białowłosa wykonała rzuty do serwisu, wykonała swoje. Trzy pierwsze były celne, lecz ostatnim niewiele chybiła. Nie zezłościło jej to zbytnio, umiała przegrywać. Obserwowała jak Fate idealnie trafia i uśmiechnęła się. W sumie taki sposób na poznanie się nie był najgorszy, całkiem pomysłowy. Mimo, że była z nimi niedługo, polubiła swoich towarzyszy, miło się z nimi spędzało czas. Przypomniały jej się wszystkie piękne chwile, które przeżyła z Willem. Aż trudno było się ich pozbyć, po policzku popłynęła łza. Dziewczyna otarła ją szybko, z nadzieją że towarzysze nic nie zauważyli. Nie chciała wyjść na jakkolwiek słabą...
Po chwili z drzewa zszedł mężczyzna. Nie wyglądał szczególnie przyjaźnie, szczególnie kiedy ukazał białe, ostre kły. W ręku miał włócznie, więc możliwe że chciał atakować. Nie lubiła takich niebezpiecznych istot, albo sprawiających takie wrażenie, uśmiechających się groźnie. Czasami nawet budziły w niej lęk, jednak tym razem postanowiła odgryźć się Itharenowi.
- Nie widziałeś nic ciekawego, bo nie jesteśmy tu od zapewniania ci rozrywki - powiedziała lekko oburzonym tonem. - Zresztą, nie wiesz że to nieładnie tak podglądać?
Po jej krótkiej przemowie założyła ręce na piersi, wpatrując się niemiłym wzrokiem w nowo przybyłego. Póki co nie zaprezentował się za dobrze w jej oczach i Ad stwierdziła, że chyba go nie polubi. Cóż, nie musi do każdego pałać miłością. Przydałaby się mu jakaś lekcja wychowania! Westchnęła zażenowana, czekając na reakcję towarzyszy.Anonymous - 25 Kwiecień 2014, 20:45 Artemisi nie przeszkadzał wygląd Kapelusznika. Wręcz jej to powiewało. Nikt nie jest zmuszony, by się ubierać jak ktoś chce. Doradzić? Zawsze można, ale to będzie decyzja osoby noszącej. Ona sama ubiera się normalnie. Jak na Baśniopisarkę nie reprezentuje. Przecież… Adrienne ot tak nie mogła się domyślać, kim była Arte, przecież równie dobrze. Mogła być Arystokracją, która ma schowane rogi. Marionetka, szklanka, opętaniec, cyrkowiec. Jest bardzo dużo ras, więc Adrienne mogła się tylko domyślać. Wątpiła by czytała w myślach również Arte, bo tez pokazuje czarną pustkę w jej umyśle. Wygląda jak na człowieka, więc tak powinna być brana pod uwagę. Przedstawił się jako Nicolas. Nie wiedziała, czy mu ufać czy nie. Była raczej obojętna. Jakby serce było zamrożone. Miło, że się przywitał, każdy podał swoją rasę. Lecz białowłosa nie dała znaków na baśniopisarkę.
Nie zdziwiła się. Spojrzała na Nicolasa, blizny.. Wszędzie praktycznie, chyba lubił broić na naszych światach. Zdziwiła się, tylko, że nie jest za kratkami. Lecz jednak, zauważyła Asa przy kapeluszu, czyżby Karciana Szajka, czy przypadek? Pewnie to drugie, Arte najczęściej jak znika, to zostawia po sobie ślad. Zawsze tak robiła. Poza tym, również się nie zdziwiła się tego, ze dobrze rzuca. W końcu to są umiejętności, to pewnie jeden z licznych. Uśmiechnęła się delikatnie, lecz sprytnie. I dobrze, niech pomyśli, że jest głupia, zbzikowana. Nie ma jak to robić na facetach wrażenie. Usłyszała coś o herbacie.
- Jak masz coś jeszcze dobrego do zjedzenia, to chętnie się napije.
Co do drzewa i kogoś tam, zignorowała. Po chwili, po wypowiedzi Fate’a usłyszała, że ktoś zeskoczył. Jednak trafiła. Poczuła lekki podmuch wiatru za sobą. Odwróciła się powoli. Kolejny facet, pewnie z dziczy, jakie to słodkie! Spojrzała się na niego. Podniosła nieznacznie brew. Podchodzi do niego, jak małe dziecko, które próbuje być cwane!
- Do mnie to? Proszę bardzo, chcesz to ugryź, ale nie jestem pewna, czy wyjdziesz z tego zdrowy. Jak na razie to się nic nie stało, lecz może. Mógłbyś się przedstawić przybyszu…?
W czasie ostatniego zdania, uśmiechnęła się, nieco szyderczo, lecz seksownie jednocześnie. Tajemnicza kobieta, zawsze przyciąga. Jednak po ostatnim, spojrzała się na jego oczy, które srebrzyste, lecz w jej oczach widzisz najgłębszy spokój. Nie bała się, była odważna i spokojna. Usłyszała za sobą cichutki śmiech, Adrienne śmiech. Urocza ta różowo włosa. Niestety, na nieszczęście Ad zauważyła Arte jej łezkę po chwili. Nie chciała reagować, gdyż jak będzie chciała pomoc, to zawsze mogłaby ją wezwać. Okazując słabość to nie jest zła rzecz. Nawet i dobra, bo Arte nie okazuje emocji jako tako słabych. Zaśmiała się.
- Może lubi Adrienne nas podglądać. Może wpadłyśmy mu w oko?
Ostatnie powiedziała nieco głośniej i melodyjniej, niczym szum lasu, rzeczki. Spokojny i jednocześnie głośny. Mogło być tak samo z Nicolasem. Kto wie… Kto wie…
Arte nie skreśliła nikogo, kogo by nie mogła nie polubić. Ona wszystkich lubi, mniej lub bardziej. A widać nowego przybysza, podziwia go za.. Cwaniactwo, odwagę? Fate’a za bezlitosność. Ad za słodkość. Każdy ma coś w sobie dobrego i złego.Anonymous - 4 Maj 2014, 23:12 W tym momencie Nicolas wyparował zostawiając ich samych dla siebie
z.tAnonymous - 11 Maj 2014, 21:11 - Na szczęście ani jedno, ani drugie - uśmiechnął się nieznacznie, obrócił kilkukrotnie włócznią powodując świst powietrza po czym wbił ją w ziemię i zakładając ręce na piersi oparł się o nią.
- Już dziś jadłem, ale dziękuje - skinął białowłosej. Raz jeszcze rozejrzał się po polance, przyglądając tam zebranym. Już miał coś powiedzieć do Fate'a gdy ten zniknął, co skomentował cichym syknięciem. Wrócił więc spojrzeniem do najbliższej mu osoby - trochę niebezpiecznie jest spoufalać się tak z nieznajomymi, nie sądzisz?
Po tym przeciągnał się nieznacznie rozmyślając na teamt dwóch dziewczynek, samych, a do tego na środku lasu. Uśmiechnął się do swych myśli.
- Poza tym wcale nie podglądałem, po prostu nie da się przejść w okolicy polany by nie usłyszeć tego co się na niej dzieje... a to przyciąga - westchnął - zatem wpadłem zobaczyć co tu się wyprawia, ot zwykła "ludzka' - zaakcentował - ciekawość - wzruszył ramionami lekko szczerząc kły, jakby z przyzwyczajenia.
// Wybaczcie, że tyle czasu to zajmuje ale mam nawał pracy i średnio mam po całym dniu siły na odpisywanie - postaram się jednak. Poza tym trochę mało piszę ale wynika to z faktu, ze przyzwyczaiłem się do odgrywania w czasie rzeczywistym, a tam na raz z zasady pisze się stanowczo mniej.Anonymous - 15 Maj 2014, 14:05 Adrienne nieco zmartwił fakt, że powoli robiło się ciemno. Powoli, bo powoli, ale za jakiś czas będzie musiała wracać do swojego domu. Na razie jednak postanowiła zostać na polance, ponieważ była ciekawa, kim dokładniej jest przybysz. Zaśmiała się słodko na słowa, że może wpadły mu w oko. Ona miałaby się komuś spodobać? To było wręcz absurdalne. Była nieokrzesaną dziewczyną, z różową szopą na głowie i choć liczyła sobie już 20 lat, często zachowywała się jak pięciolatka, albo nawet gorzej. Mimo, że doznała w życiu poważnej straty, zawsze próbowała myśleć pozytywnie i na taką wyglądać. Udawało się jej to, co zresztą było zawsze widać. Teraz także na jej ustach widniał szeroki uśmiech. Odrzuciła włosy do tyłu i zlustrowała wzrokiem swoich towarzyszy. Akurat gdy to zrobiła, Fate po prostu wyparował. Tak sobie, jakby była to całkowicie normalna rzecz. Cóż, w krainie luster nie było to jakieś dziwne. bo w końcu różne istoty miały różne moce, lecz dziewczynę zniesmaczył fakt, że nawet się nie pożegnał! Nie leżało to w granicach dobrego wychowania, zdecydowanie, takie nagłe znikanie. Cartier uniosła brew, przyglądając się miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał kapelusznik. Po chwili otrząsnęła się i spoglądnęła na swoich towarzyszy, uśmiechając się przyjaźnie i wysłuchując słów Itharena. Nie podobał jej się fakt, że co chwilę odsłaniał swoje kły. Nie wiedziała, jakie miałyby szanse w starciu z mężczyzną. Uspokajało ją jednak to, że poinformował je, iż już dzisiaj jadł. Mógł kłamać, lecz równie dobrze mówić prawdę. Z nieznajomymi nigdy nie wiadomo.
-Jak widzisz, nie wyprawia się tu nic ciekawego - stwierdziła, patrząc się lekko niemiłym wzrokiem na przybysza. - Zaspokoiłyśmy twoją ciekawość?
Po tych słowach założyła ręce na piersi, oczekując na odpowiedź. Jakoś nie polubiła Itharena. Zapewne myślał, że może wszystko! Wtrącać się w czyjeś spotkania, obserwować z ukrycia. On także chyba nie znał dobrych manier.
Dzisiejsi mężczyźni
Ale cóż mogła zrobić, oprócz swoich przemyśleń? Była ciekawa, czy Artemisia miała podobne zdanie jak ona. Bardzo polubiła dziewczynę, akurat jej nie miała nic do zarzucenia. Stwierdziła, że miło byłoby się jeszcze kiedyś z nią spotkać i obiecała sobie, że zapyta ją o to, gdy będzie odchodzić.
- Do tego, nadal nam się nie przedstawiłeś. - dodała, gdyż zdała sobie z tego faktu przed chwilą sprawę.
Nadal wpatrywała się w niego wzrokiem pełnym pogardy, niczym małe dziecko, któremu ktoś zabrał zabawkę.Anonymous - 15 Maj 2014, 20:58 Feta jak przybył tak i znikł. Szybko, niespodziewanie. Lubiła niespodzianki, bo czemu by ich nienawidzi. Zawsze jest coś miłego w tym, jakaś mała rzecz, no ale jest. Poza tym, Fate nie dał jej herbatki, to było bardzo nie mile. Jednak nie ukazała swoją prawdziwą twarz, to była nieco tym urażona. Można powiedzieć, że była od niej uzależniona. Wpatrywała się w to, jak on zniknął. Fajnie by było, gdyby Arte też mogła tak z nikąd zrobić, ale potrzebowała swoje ukochane obrazy. Zniknął i tyle, trudno. Westchnęła cicho, dosłownie, miała to samo w głowie, to co jej towarzyszka Cartier.
Cóż, na chwilę się wpatrywała na miejsce Fate’a, a potem na Cartier, która najwidoczniej nie była zadowolona z przybycia nowego mężczyzny. Gdyby nie Art. Miała zamrożone serce, to by mogła stwierdzić, że jest nawet przystojniakiem. Widać był każdy jego mięsień, ale skoro ma swoje kły, to jednak potrzebował siły. Oczywiście, potrzebował jej, by zatrzymać swoją ofiarę i z nią walczyć. Spojrzała się na przybysza i podniosła brew. Wiatr zawiał, a nagle zrobiły się jej delikatne ciarki, zapomniała o swoim płaszczu. Raczej to każdy by zauważył.
Czemu by Cartier nie mogła się spodobać jemu? Przecież jest piękna. Nie ważne, że się zachowywała jak pięciolatka, chociaż dużo przeżyła. Poza tym, wygład też niczego sobie. Różowe, przesłodkie włosy, a twarzyczka śliczna. Nic innego, chuda, a raczej zgrabna, tak ładniej brzmi, prawda? Arte była cichą wodą, lubiła się droczyć z byle kim, sama z siebie była chłodna. Również, co najważniejsze, miała przebłyski dobrego humorku, co jest to bardzo rzadkie, ale możliwe. Natomiast Armstrong była dość seksownie ubrana. Nietypowo jak na to miejsce, krótkie spodenki, koszulka na jedno ramię, duże zielone korale. Nic dziwne go jej zimno, no ale musiała to przeżyć, nie pokaże swojej słabości. Natomiast przez wiatr jej długie, białe włosy latały wszędzie. Jej słodki zapach perfum rozprzestrzeniał się, to był intensywny zapach arbuzów.
Właściwie, była zdziwiona, że jednak nie powiedział swojego imienia. Nieznajomy to nieznajomy, ma wolne chwyty co do slow. Niestety, Arte nie była łatwowierna. Jej niebieskie oczy wpatrywały się w niego, a raczej obserwowała każdy jego ruch ciała. Prychnęła, gdy usłyszała, że jadł.
- Założę się, że gdybyś poczuł krew, to byś jednak się skusił. Przykro mi, ale nie jestem małą dziewczynką, która potrzebuje ciągłe pomocy.
Co jak co, ale była o wiele mniejsza od Itharena. Lecz nieco wyższa od Adrienne. Westchnęła, wprawdzie, każdy mówi, że to ciekawość. Ciekawe, czemu wszyscy na to zwalają, na swoją ciekawość.
- A może, zamiast ciekawości, to zainteresowanie dwoma pańmi, które są samotne? Mógłbyś się w końcu przedstawić nam, i to, kim jesteś.
Głownie miała na myśli rasę i imię i nazwisko, o ile go posiada. Ciekawe co powie.. Prawdę, czy kłamstwo?Anonymous - 20 Maj 2014, 22:15 Białowłosy z nikłym uśmiechem i spokojem przyglądał się cały czas kobietom jak dość nietypowym okazom. Domagania by się przedstawił tylko bardziej go rozbawiły choć stawał się trzymać emocje na wodzy.
- A skąd te nerwy, podejrzenia? - teatralnie założył ręce na piersi i przechylił nieznacznie głowę - Tak Wy nie znacie mnie, jak ja nie znam Was i nawet jeśli zaręczę, że gdybym poczuł krew to nic by się nie stało - przechylił głowę w drugą stronę - nie możecie mieć przecież pewności, prawda? To i tak zakładając, że w ogóle mam z krwią coś wspólnego - skinął Artemisi.
Przez chwilę zamilkł spoglądając w niebo i coraz bardziej ciemniejący las - Skoro twierdzicie, że nic ciekawego się nie działo... - zerknął na Adrianne z lekiem uśmiechem - uwierzę na słowo mimo tak niecodziennego towarzystwa. Poza tym powoli robi się już ciemno, a las nie jest bezpiecznym miejscem... kto wie jaka krwi rządna bestia może czaić się w gęstwinach, a wtedy pomoc już by się przydała, być może. - uniósł brwi i spojrzał na wyższą z dziewczyn. Jego głos był spokojny i mógł nawet zdawać się przyjazny... mógł - Co się zresztą tyczy ciekawości... - stanął wyprostowany i chwycił ręką włócznie za plecami, poobracał nią ze świstem wokół siebie po czym gwałtownie przestał - Nazywam się Itharen - wbił broń przed sobą i oparł się na niej, wpatrując spokojnie w kobiety - coś jeszcze chciałybyście wiedzieć, czy może i same się przedstawicie?Anonymous - 30 Maj 2014, 22:41 Adrienne nic nie mówiła. Postanowiła zainicjować. Podchodzi do Itharena, podniosła jedną brew ku zdziwienia. Okrążyła go, spoglądają na jego uczesanie, barwę włosów. Później na jego posturę, a na koniec jego ubiór. Podejrzenia, owszem są, ale nerwy skądże. Uśmiechnęła się nieco kusząco i przegryzła dolną wargę.
- Nikt nikogo tu nie zna. Nie wiem, czy byś mnie w tej chwili zaatakował. Ale to nie ważne. Też tobie się nie chce męczyć z upartą dziewczyną, prawda?
Wypowiedziała te pytanie, takim.. Tajemniczym głosem, który też była melodia i seksowny akcent. Urocze, jak można się zabawić tego samego, wieczoru. Zaśmiała się cicho i pokręciła głową, nie potrafiłaby sobie wyobrazić jak mężczyzna mógłby zaatakować piękną kobietę. Chciał wpędzić Arte w kozi róg, a ona się nie dała. Nie poczuła się niepewnie. Podchodzi do niego bliżej. Dotknęła kciukiem jego wargi, gdzie można było wyczuć jego normalne zęby.
- Po twoich kłach.. Można wszystko posądzić. Nawet o to, ze możesz być krwiopijcą.
Dochodzenia i jeszcze raz dochodzenia. Odsunęła rękę, lekko muskając policzek, po czym cofnęła się o kilka kroków. Niebo zrobiło się nieco gwieździste. Piękny widok jak na takie czasy. Rzadko spotykane, zwłaszcza w świecie ludzi. Uśmiechnęła się, gdyż się tym interesowała. Usłyszała jego słowa, wysłuchiwała bardzo uważnie. Westchnęła, od czego są faceci? Chyba nie od uciekania?
- Z tego co wiem, to ty byś mógł nas obronić.
Itharen, nietypowe imię, dla nietypowego człowieka. O ile można byłoby go nazwać. Przecież nikt nie mógłby nas podejrzeć. A może, Arte skłamie mu wprost oczka. Przecież to takie słodkie, prawda?
- Artemisia, a obok mnie to Adrienne.
Skwitowała. Jej humorki często się zmieniały, ale dałoby się to przejść. Nie jest to ciężkie, owszem wymaga roboty, ale nie przesadzajmy. Każda ma swoje humorki, jedna większe, druga mniejsze. Lecz po chwili pojawił się drugi młodzieniec. Jego głosu i gitary, która grała nie mogła być ominięta przez Arte. Uwielbiała muzykę, sztukę, wszystko. Z tego wywodzi się jej imię od rodziców, jakby wiedzieli co będzie lubić. Uśmiechnęła się delikatnie. Spojrzała się w stronę, gdzie odchodziła muzyka. Dojrzała tam, mężczyznę. Lecz po dłuższej chwili się nieco skrzywiła.. To był też jednocześnie kot. Nie rozumiała, jak można się nie wstydzić, że z tyłeczka, seksownego mężczyzna jest ogon, a z głowy uszy. Za to miał nieco talent do tego, jakby Arte przypomniała grę na gitarze, ahhh.. Wspaniałe.
- Hej, podejdź do nas, a nie sam siedzisz.
Białowłosą nie dało się nie zauważyć. Krzyknęła do kotka by podszedł, nie grzeczne byłoby to, żeby zostawić towarzyszy. Choćby nawet dobrego kąska.