Noritoshi - 19 Sierpień 2015, 21:34 Rzut monetą nie jest złym pomysłem! - stwierdził sadystyczny narrator Noritoshiego.
Ten Nori tu się znajdujący jest okazem z jego przeszłości, więc w kontraście z miłą chłopczyną z innej sesji, tutaj posiadam pełnego ironii i humoru lataszkę.
...który obecnie walczy ze swoimi lękami, nieznanym, odniesionymi ranami i... czwórką zbrodniarzy wojennych.
Tak, idźmy do kanalizacji, niech szczury widzą jak pochłania mnie mój własny strach.
Albo lećmy w przestrzeń, niech szczury patrzą aż postrzelony spadnę niczym grad.
Jedno i drugie ogranicza się do napojenia gryzoni moją krwią. Jeśli powinienem zginąć, to lepiej uczynić to własnym autorstwem niż ofiarując komuś z tego tytułu satysfakcję. Przynajmniej poznam wówczas czym jest śmierć z rąk własnych i jednocześnie samą naturę końca, a nie tylko to drugie, prawda?
W życiu chodzi o to, aby zdobywać jak najwięcej - wrażeń, czynów, znajomości, przygód, przeszkód, śmierci...
Zatem pędem rzuciłem się w kanalizację, przesuwając wcześniej zasłaniający właz dekiel. I hop ciasnym, brudnym korytarzem, lądując - w najlepszym przypadku, po zaledwie kilku metrach spadania, na twardej posadzce. W najgorszym - nurkując po nawet kilkunastu metrach szurania skrzydłami po ściankach chropowatego i obślizgłego tunelu w mętnym ścieku.
Albo cokolwiek innego - jak to już szanowny "Maestro doznań, grający arie na emocjach", uzna.
Po wynurzeniu się z ewentualnego ścieku, próbowałem przyzwyczaić wzrok do ciemności, bo nic tak nie złości ćmy jak kontrast światła, i dostrzec jak najwięcej rozgałęzień wokoło. Musiałem wiedzieć, w które kierunki mogę się udać, tudzież popłynąć. Obawiałem się przyuważenia z góry, dlatego odsuniecie się od strumienia światła było moim pierwszym celem, o ile było to wykonalne.
Jeśli tunele zalane - potrzebny mi chodnik by wyłowić się z szamba. Bo Skrzydlaty, a zwłaszcza motyl, w marynacie nie jest czymś, za co zdobywa się osiągnięcie.
I generalnie wszystko sprowadza się do tego, jak prędko ograniczenie przestrzeni zacznie mnie wewnętrznie rozrywać, a ja ulegnę panice tak bardzo, że nawet szambem nie pogardzę, byle myśleć, że to nieskończony ocean w którym się taplam.Tyk - 26 Sierpień 2015, 22:19 Noritoshi wskakując do kanału uderzył się w głowę i umarł...
Dobrze nie całkiem umarł, właściwie to nie odniósł nawet poważniejszych obrażeń w związku z tym upadkiem i trudno było przyrównywać go do sławnego już skoku Javerta. Zdecydowanie nie popełnił on samobójstwa, a jedynie miał mały wypadek.
Utracił jednak przytomność i obudził się znacznie później. Tym razem jednak nie w teatrze, a obok niego nie było już trupów. Byli za to całkiem żywe osoby i ktoś, kto nawet przypominał wyglądem lekarza. Znaczy wszystko byłoby jak w typowym szpitalu, gdyby stroje pracowników nie były zielone. Ten kolor pasował zdecydowanie bardziej do wojska, niż do ludzi mających czyjeś życie ratować.
Jeden z mężczyzn podszedł do Noritoshiego i widząc, że ten już nie śpi uśmiechnął się.
- Już myśleliśmy, że się nigdy nie obudzisz i trzeba Cię będzie spalić jak pozostałych. Ale nie musisz się obawiać, ten szalony porywacz tutaj Cię nie dosięgnie.
Teraz dopiero Strach zdał sobie sprawę, że ma na sobie jedynie fioletową piżamę i nic więcej. Wszystkie jego rzeczy gdzieś zniknęły.
- Pewnie masz jednak wiele pytań, chętnie Ci na wszystko odpowiemy, zanim to wszystko się skończy. Noritoshi - 10 Wrzesień 2015, 20:00 Kanał, odlatując ze ściekiem, wskoczył Noriemu do głowy i ożył...
Żyli długo i nieszczęśliwie. Koniec snów.
Obudziwszy się, jak rażony prądem podniósł się do siadu. Miał przed oczami jak spada i jest nagle tutaj; jak ucieka przed kulami, a nic mu nie dolega. Choć trochę go gniotły skrzydła od tego leżenia. Musiało minąć sporo czasu. Zielony ludzik Putina podszedł i oznajmił że coś tam... a nie, jednak go Noritoshi słuchał!
- Szalony porywacz? A kimże jest ta osobistość? - zapytał, wytrącony ze stabilności.
Obejrzał się po sobie, widząc piżamę dopasowaną do jego, ekhm, sporego wzrostu. Fiolecik, taki jak jego aura!
Ach, zamknij się, przecież to oznaka, że mnie znają bardzo dobrze. Paskudy.
Nie miał nic ze swoich rzeczy, telefon, katana i fanty, o których sam narrator już nie pamięta - żadnego śladu po nich. Rozejrzał się wokoło, wypatrując wartych uwagi elementów otoczenia, rozważając przy tym nad tym, co właściwie pamięta.
- Tak, pytania, sporo pytań... Pierwsze brzmi: jak właściwie tutaj trafiłem?
Nie miał czasu na zastanawianie się o tym, czy powinien coś zatajać przed tutejszymi... lekarzami? Tak, lekarze, bo to szpital, to oczywiste.
Tak samo jak fakt, że jesteś martwy. A jednak żyjesz. Gra pozorów, ot.Tyk - 12 Wrzesień 2015, 21:56 Naukowiec zrobił kilka kroków po pomieszczeniu. Głównie sprawdzał inne łóżka, których bywalcy nie przebudzili się jeszcze. Dopiero po chwili wrócił do Noritoshiego, dając mu znak, że wcale go nie ignorował:
- Zostałeś porwany przez burmistrza tego czegoś, co kiedyś było całkiem ładną kopią miasta z innego świata. Jego imię to chyba Vincent? Vincenzo? Coś takiego. Uwierzył za bardzo w przepowiednie, że klęski nawiedzające jego twór miną, gdy "przebudzony" - cokolwiek miałoby to znaczyć - odnajdzie jakiś miecz, czy inny bzdet w piwnicach Pałacu Burmistrzowskiego. Po tym jak ludzie zaczęli znikać postanowiliśmy interweniować.
Z kieszeni wyciągnął klucz i podał Noritoshiemu.
-Zostałeś porwany, a nasz oddział zwiadowczy znalazł Cię w kanałach. Tu masz klucz do szafki z twoimi rzeczami, gdy będziesz gotowy możesz zgłosić się do Alberta, on odwiezie Cię do bezpiecznej strefy.
Po tych słowach lekarz pokazał mu dłonią na drzwi, przez które mógł przejść. Oczywiście nie musiał wierzyć. Zawsze mogło to być przejście do jakiejś komory gazowe, a kluczyk miał być jedynie zmyłką. Szczególnie, że nie było na nim żadnego numeru, który mógłby pomóc wybrać właściwą szafkę.Noritoshi - 18 Wrzesień 2015, 21:16 Słowa budzącego brzmiały obiecująco, pokrywały się z tym, co samemu pamiętał. Brzmiały na początku absurdalnie, ale dalej wszystko wyjaśniały. No, powiedźmy, że tak było. Kojarzył Pałac Bursztynowy, ale zejście do podziemi wiązało się ze zbyt dużym strachem. Nie jest przygotowany na takie wyprawy, nigdy nie będzie. Nie można przygotować się do czegoś, czego ogrom pochłania za każdym razem, gdy odnajdywany jest we wspomnieniach.
Jednak pytań nadal mu nie brakuje.
- A gdybym tak zechciał tam wrócić i poszukać tego miecza? Umożliwicie mi to, mogę liczyć na jakąś ewentualną pomoc?
Czy zrobiłby to gdyby miał gwarancje bezpieczeństwa? To całkiem prawdopodobne, ale on sam o tym tak nie myśli. Przeszedł się wokoło swojego legowiska, myśląć o tym wszystkim, analizując fakty.
- A gdzie teraz się znajdujemy? Daleko jest stąd do najbliższego miasta?
Pytania, pytania... więcej pytań, zadawaj, przecież na nic innego cię nie stać!
- I czy moje działania tam przyniosły jakieś efekty? Znalazłem parę dziwnych dokumentów, wycinków z gazet, martwe ciała, kilkoro wrogo nastawionych osób zabiłem, również część wygłodniałych bestii...
Trochę zmyślił, ale wolał sobie dodać zasług, bo może akurat to ryzyko będzie mu się opłacić. Zbyt dużo przeżył tego jednego dnia, aby odejść z pustymi rękoma i kilkoma ranami.
Jeśli otrzymane odpowiedzi wiele Noritoshiemu nie dały, udał się we wskazanym kierunku po swoje rzeczy, korzystając z klucza do ich wydobycia. W przeciwnym wypadku najprawdopodobniej postąpił tak samo, więc dla uproszczenia dodajmy, ze po prostu po nie poszedł.Tyk - 20 Wrzesień 2015, 01:16 Skoro Noritoshi nie znajdował się już w miejscu z przebudzonymi, przypomnę tylko, co powiedział mu lekarz:
-Możesz wrócić, jednak zajęci jesteśmy aktualnie szukaniem porwanych i poza dostarczeniem Cię na miejsce wraz z jednym z patroli nie będziemy mogli zapewnić żadnego wsparcia. Obecnie jesteśmy w bazie Hillingdon, gdzie staramy się zebrać porwanych i odesłać ich w bezpieczne miejsce. Czyli do najbliższego miasta, które jest o trzy dni drogi stąd. I możesz być pewny, że twoje działania nie pójdą na marne, bardzo nam pomogłeś.
Następnie Noritoshi poszedł po swoje rzeczy i je odebrał. I już zdawało się, że bezpiecznie opuści to miejsce, gdy okazało się, że w jego szafce siedzi coś jeszcze. Niemal został pochwycony przez niewielkiego Faucibusa. W ostatniej chwili udało się jednak Strachowi uniknąć ataku, jednak stwór nie miał zamiaru odpuścić. Poszedł razem z nim. Po drodze nawet udało im się... poznać. Faucibus postanowił zostać z Noritoshim, lecz nie porzucił planów zjedzenia go. Uznał, że będzie cierpliwie czekał na nadarzającą się okazję.
Nagroda za misję: Faucibus
Kara za bardzo wolne odpisywanie: Faucibus jest twoją bestią, jednak nie jest zupełnie oswojony i będzie czasami próbował Cię zjeść. Żeby zmienił swoje nastawienie i nabrał szacunku musisz mu uratować życie lub zacząć go karmić (przy czym nie polecam drugiej możliwości). W obu przypadkach konieczne jest działanie z MG.
KONIEC MISJI!
Rozpatrując wniosek gracza zmieniam nagrodę. Jak się okazało tak naprawdę nie był to Faucibus, lecz Cauchemare, który korzystał tylko z iluzji. Na razie jednak bestia postanowiła raczej dręczyć Noritoshiego niż z nim współpracować. Z tego właśnie powodu będzie nawiedzać go w snach, a na dodatek często używać swoich iluzji przeciwko niemu. W walce jednak może być wykorzystana do ochrony, jednak nie słucha się gracza. Na jej oswojenie wymagane są dwie sesje z mistrzem gry. Pierwsza, w której bestii zaimponuje dręczeniem kogoś, a druga, w której uratuje Cauchemare życie. Kolejność jest tu bardzo istotna.