Anonymous - 9 Kwiecień 2014, 08:42 Agapit słuchał z wyraźną uwagą opowieści Maggie, jednak poczuł rozczarowanie – opowieśc nim się rozpoczęła, już się zakończyła. Wydawało mu się, że jasno sprecyzował swoją prośbę co do opisu miejsca, w które chce go zabrac dziewczyna. Brak szczegółów takich jak określenie czy to łąka czy las, czy znajduje się w Anglii czy w ich miasteczku było czymś niezwykle istotnym dla niego. Niechybnie, musiał zrzucic brak zrozumienia ze strony dziewczyny na barki choroby. Skinął więc tylko głową, iż zrozumiał. Nie widział większego sensu w drążeniu tej sprawy, skoro dziewczyna obiecała go zabrac do tego iście magicznego miejsca.
„Może nie chce psuc tobie niespodzianki.”
Ta myśl wydała się o wiele logiczniejsza niż chwilowe zacmienie przez gorączkę, która chyba już zaczęła spadac. Dziwił się, że Maggie tak lekko podchodzi do swojego stanu zdrowia, wiedząc że niedługo może umrzec – a ten czas może się jeszcze skrócic, jeśli nie będzie o siebie wystarczająco dobrze dbała. Czyli na przykład siedziała i rozmawiała z nim, zamiast spac.
Cytat:
Raczej nie. Pielęgniarka z karetki mi przemyła ranę i sprawdziła czy nie trzeba szyc.
Uspokoił Maggie, która najwyraźniej zdenerwowała się zdarzeniem, które poniekąd naruszyło zdrowie Agapita. Posłał jej łagodny uśmiech, jednak dziewczyna akurat wtym momencie odwróciła twarz w przeciwną stronę i zadała pytanie, którego w żadnej mierze się nie spodziewał. Zamrugał zaskoczony powiekami, przekonany że tym razem na pewno się przesłyszał.
„Skąd u niej takie pytania?”
Oczywiście nie potrafił udzielic sobie odpowiedzi, dlatego przez kilka milczących chwil spoglądał na nią, próbując rozszyfrowac jakie słowa mogłyby ją uspokoic. Przecież wiedziała, że wciąż kochał Belindę jako kobietę. Nie podejrzewał nigdy Maggie o to, że mogłaby na niego spojrzec inaczej niż na przyjaciela. Czy więc o to chodziło? Nie wiedziała czy może go w taki sposób nazwac? A może oczekiwała czegoś więcej od niego, jakiejś głębszej relacji i zażyłości, której nie potrafiłby jej dac bez stopiowego ranienia?
Westchnął i spoważniał, kasując zapisany wcześniej tekst z ekranu i skupił się na kilku słowach.
Cytat:
Maggie, kocham cię, jesteś dla mnie jak młodsza siostra.
Przysunął tablet, niepewny czy te słowa ją zranią czy podniosą na duchu. Miał nadzieję, że to drugie – zważywszy na fakt, iż nie miała kontaktu ze swoją rodziną. Pierwsza opcja była dla Agapita nieco poza zasięgiem, ponieważ nigdy wcześniej nie zauważył jakichś czulszych czy śmielszych gestów ze strony koleżanki.Anonymous - 9 Kwiecień 2014, 13:16 Maggie nieco uspokoiła się wiedząc, że według pielęgniarki wszystko będzie okej. Ona może też się znała na medycynie (przecież była medykiem w MORII i miała jaką taką wiedzę na ten temat), ale jakoś nie potrafiła racjonalnie podejść do sytuacji i spojrzeć na to obiektywnym okiem, ponieważ tu chodziło o bliską jej osobę.
- No to dobrze, powiedzmy że się mniej martwię.- Uśmiechnęła się delikatnie.
A co zebrało ją na zadawanie takich pytań? Dlaczego tak bardzo chciała wiedzieć, kim dla Agapita jest? Ponieważ pragnęła dowiedzieć się, na czym tak naprawdę stoi. Bardzo zależało jej na jak najlepszej relacji z mężczyzną, ale nie tak, jak pewnie się wszystkim może wydawać. Maggie nie oczekiwała od niego nawet braterskiej miłości. Nie chciała, by ten angażował się w związek z nią czy coś w ten deseń. Ważne było dla niej to, że w ogóle przy niej jest i chce poświęcać jej wolny czas. Zastanawiało ją jeszcze jedna rzecz… czy to właśnie przez nią rozstał się z Belindą. Czy teraz nie odwróciła się sytuacja, że nie rezygnuje z bycia z Belle tylko dlatego, żeby poprawić swoje relacje z Magg? Kobieta zaczęła mieć mętlik w głowie do tego stopnia, że po chwili zobaczyła tablet z wiadomością. Przeczytała ją i… poczuła niejako ulgę. Nie spodziewała się, że to jej Agapit powie. Raczej myślała, że to będzie: „Lubię cię, jesteś moją dobrą koleżanką” czy coś w tym stylu. Te słowa sprawiły, że uśmiechnęła się szeroko. W sumie miło było przeczytać, że jest dla niego niczym młodsza siostra. Nie miała rodzeństwa, nie wiedziała jak to jest, kiedy starszy brat chroni swoją małą siostrzyczkę przed złem tego świata.
Ona nigdy nie okazywała swoich uczuć jakoś bardzo, ponieważ nie wiedziała na co mogła sobie pozwolić. I tak naprawdę sama nie wiedziała, co czuła względem Agapita. Nie oczekiwała od niego, że będzie z nią, ani nic w ten deseń. Nawet to nie chciała. Maggs nie była w stanie dać mu tego, co każda inna kobieta mogła. Wszystko przez chorobę. Westchnęła ciężko i spojrzała na mężczyznę łagodnym wzrokiem. Co miała mu odpowiedzieć? Układała sobie swoją wypowiedź w głowie, zastanawiając się nad tym wszystkim.
- Cieszę się- powiedziała i uśmiechnęła się do niego szeroko.- Też cię kocham… jak brata!
Czy powiedziała do końca prawdę? Tego nie wiedziała nawet ona.Anonymous - 9 Kwiecień 2014, 16:33 Martwienie się przychodziło stosunkowo szybko, chociaż Agapit uważał, że to on ma większe prawo do zamartwiania się o stan zdrowia Maggie. Z dwójki osób, do których się zbliżył przez ostatnie miesiące została tylko jedna, umierająca kobieta. Nieszczególnie miał ochotę Godzic się z taką koleją rzeczy, ale nie pozostawało mu też nic innego jak wspierac ją aż do ostatnich chwil życia.
Obdarzał ją niemrawym wciąż uśmiechem, chociaż z pewnością ona wolałaby go uśmiechniętego. Trudno mu było rozmawiac z aptekarką w takich okolicznościach, chociaż nie do końca rozumiał skąd taki brak komfortu się pojawił. Poniekąd podejrzewał, że to wina tego dziwnego wyznania na jakie się zdobył, a które podbudowało wyraźnie tę drobną dziewczynę.
Jego wzrok przesunął się niżej niż jej oczy, unikając jej spojrzenia kiedy wyznawała mu podobne uczucie jakim go darzy. Uśmiechnął się całkiem sympatycznie, jakby rozluźniony, ale i tak daleko mu było do całkowitej swobody jaką uzyskiwał w towarzystwie Belindy.
„Przestań o niej Myślec, głupku. Jej tu teraz nie ma, prawda?”
Westchnął bezgłośnie, podnosząc wzrok prosto w ciemne oczy Maggie, nie podejrzewając jej ani trochę o niedopowiedzenie, jakie wkradło się w wypowiedź. Skinął głową, nie wiedząc jak powinien się teraz zachowac i co zrobic. Był już dużym chłopcem, więc powinien wiedziec jak się zachowac w takiej sytuacji. Prawda była taka, że nie znalazł się nigdy wcześniej w podobnej – ot, jako nastolatek unikał towarzystwa i dopiero osiągnąwszy próg 20 lat jego grono znajomych powiększyło się wystarczająco, by mógł stwierdzic iż do jakiegoś w ogóle należy.
Uzyskał teraz pewnośc, że jego słowa zostały odebrane w prawidłowy sposób i Maggie chociaż trochę będzie mogła poczuc się ważna. Po raz kolejny podczas tego spotkania poczuł wyrzuty sumienia, że wcześniej tak szybko zdążył zainteresowac się niesieniem pomocy innej kobiecie, zapominając o osamotnionej aptekarce. Nie przywykł do rozmawiania o swoich uczuciach, jednak poruszona przez nią kwestia była wystarczająco jasna i klarowna dla Agapita, że mógł bez przeszkód odpowiedziec. Właściwie – bez wahania.
Usunął tekst z ekranu, kreśląc nowe literki zlepiające się w sensowne pytanie:
Cytat:
Skąd u ciebie się takie dziwne myśli pojawiły?
Przysunął przedmiot do dziewczyny, poprawiając nogi. Czuł powoli charakterystyczne dla stanu odrętwienia mrówki, ale nie ośmieliłby się włożyc stóp odzianych w buty na łóżko. Wystarczająco mocno nagiął zasady higieny, siadając na pościel Maggie swoimi brudnymi ubraniami.Anonymous - 9 Kwiecień 2014, 19:12 Maggie była jaka była, zawsze się martwiła o wszystkich, tylko nie o siebie. A zacząć powinna,m bo jej stan nie należał do najlepszych. Jednakże leki w jakimś tam stopniu pomogły. Kaszel aż tak bardzo jej nie męczył, chociaż czasem kasłała trochę. Ale i tak było lepiej niż pół godziny temu. Dodatkowo nie była już tak rozpalona, co najwyżej to stan podgorączkowy miała, ale to nie było jakimś większym problemem. Magg zazwyczaj mając te 37 stopni to normalnie pracowała i nie przejmowała się niczym. Teraz nie było na to szans, bo Agapit ją pilnował i znając jego to nie pozwoli kobiecie nawet nakryć do stołu, jak udadzą się zrobić kolacje. Maggie nie dziwiła się jednak Agapitowi, że ten się o nią martwił. Dowiedział się, że kobieta w każdym momencie może umrzeć, to zapewne nie było łatwe i przyjemne. Dla niej także jest to trudne, że będzie musiała się rozstać z tym światem, który tak bardzo pokochała. Była jednak mężczyźnie bardzo wdzięczna, że ten wspierał ją i chciał przy niej być do końca. Nie chciała być jednak dla niego ciężarem. Nie lubiła, kiedy się koło niej skakało i robiło wszystko za nią. Jednakże, gdy jej stan był kiepski, to nie była w stanie sama nawet do łazienki czasem zajść...
Maggs nie była głupia i widziała po Agapicie, że nie czuje się w jej towarzystwie w pełni swobodnie. Nie była Belindą, to fakt. Tamtą dziewczynę kochał, jak kobietę, i pewnie bardzo dobrze spędzało mu się z nią czas. A co ma do zaoferowania mu Maggie? Kupę zmartwień i siedzenie przy niej w łóżku, bo na spacer strach wyjść, by przypadkiem nie zemdlała w środku drogi. No i Belle była pewnie o wiele atrakcyjniejsza od niej. Magg westchnęła ciężko. Popadała w kompleksy. Kiedyś była śliczną dziewczyną, teraz przypominała wrak człowieka. Cieńka niczym papier skóra (i o podobnym odcieniu) wystające kości, worki pod oczami. Była zmęczona już chorobą i ciągłym zmaganiem z nią. Ale jednak chciała żyć. Nie dla siebie. Nie dla apteki czy MORII. Po prostu nie chciała, by Agapit cierpiał z powodu jej śmierci.
Ona nie miała mu za złe tego, że zaopiekował się Belindą i starał się ją wyprowadzić z nałogu. Nie miała za złe mu tego, że zostawił ją samą. Maggie przywykła do samotności i tak naprawdę, gdy go nie było, to luki zapchała sobie pracą. Ewentualnie leżeniem w szpitalu, kiedy się zapracowywała na śmierć.
Spojrzała na niego. Widziała, że czuł dyskomfort, bo siedział jakoś tak nienaturalnie. Westchnęła ciężko i uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Ach ten Agapit. Głupio mu było kłaść się z nogami na pościel.
- Kładź te nogi, a nie kombinujesz. A jak tak bardzo nie chcesz mi "brudzić" pościeli, to możesz zdjąć buty- powiedziała, a potem spojrzała na tablet, który podsunął jej mężczyzna. Nie wiedziała w sumie co ma mu odpowiedzieć. Prawdę? Chyba powinna. Spojrzała na Agapita nieco poważniejszym wzrokiem.- Są dwa powody. Pierwszy to taki, że nie do końca potrafiłam sprecyzować naszą relację. Nie byłam pewna, czy ty mnie też uważasz za przyjaciółkę.- Uśmiechnęła się delikatnie.- A co do drugiego...- Wzięła głęboki wdech.- Czy to ja jestem powodem twojego rozstania z Belle?Anonymous - 9 Kwiecień 2014, 19:38 Maggie i Belinda nigdy się nie spotkały, chociaż zarówno jedna, jak i druga wysłuchiwała opowiastki czy historie o sobie. Z pewnością gdyby się spotkały, mogłyby orzec że się znają. Agapit doskonale pamiętał, kiedy pierwszy raz przyprowadził do swojego mieszkania Belle – była cpunką, której zaoferował tylko ciepły posiłek. Nie spodziewał się, że jeszcze tego dnia wylądują w łóżku i odnajdą się nie tylko na polu fizycznym, ale również dogadają się w innych kwestiach. A właściwie – uzupełnią. Myśli chłopaka odbiegły nieznacznie od głównego tematu, ponieważ Belle zasugerowała iż Agapit jest w związku z Maggie – a przynajmniej on tak zrozumiał jej zachowanie tamtego dnia. Głównie pamiętał brak pewności siebie czarnowłosej i widoczne aż nadto kompleksy, dlatego ośmielił się pocałuwac ją, by dac wyraźny dowód na to, iż patrzy na nią nie jako cpunkę, ale jak zaniedbaną kobietę, która trafiła na niewłaściwego faceta.
Rabbit patrzył na błękitnowłosą uważnie, zastanawiając się nad tym, czy jakikolwiek mężczyzna byłby w stanie zaopiekowac się w odpowiedni sposób Maggs. Zostało jej jeszcze kilka miesięcy, a przez ten czas powinna poukładac swoje życie, rozwiązac problemy czy sprawy, z którymi się jeszcze nie pogodziła. Jak na przykład z rodzicami, o czym wiedział lakonicznie – tylko tyle, że nie utrzymuje z nimi żadnego kontaktu.
Zaśmiał się bezgłośnie i pokręcił przecząco głową, kiedy zbeształa go za kręcenie się na łóżku i poinstruowała, co powinien zrobic. Pochylił się do przodu, odkładając tablet na uda dziewczyny obok, aby na spokojnie zając się swoimi butami. W międzyczasie gdy je rozsznurowywał, powrócił do swoich przemyśleń, na temat tego czy Maggs brakuje męskiego ramienia tuż obok siebie. Gdzieś nawet pojawiło się pytanie, czy nie tęskni za seksem, skoro jako osoba z AIDS nie może się do nikogo zbliżyc. Szybko przegonił te brudne myśli, więc kiedy mościł się wygodniej na łóżku z wyprostowanymi ładnie nogami – potrafił skupic się na odpowiedzi dziewczęcia.
Uśmiechnął się dośc pobłażliwie, słyszac o niepewności i braku jakiegoś stabilnego gruntu. Nie mógł jej winic za takie zachowanie, ponieważ ostatnio dał całkiem sporą plamę w kwestiach ich znajomości. Kwestia poruszona po chwili zdziwiła go na tyle, że uniósł brwi w górę i spojrzał na nią trochę tak, jakby go obraziła. Zamrugał powiekami i pokręcił przecząco głową, dośc energicznie i zaczął odpowiadac w znany sposobie sposób, kiedy się denerwował – poruszał ustami oraz palcami. A żadnego z tych języków Maggs nie znała. Było to tylko kilka słów, ale ostatecznie Agapit skrzyżował ręce na klatce piersiowej i wbił spojrzenie w tablet, nieświadomy iż kobieta go w ogóle nie zrozumiała.Anonymous - 9 Kwiecień 2014, 20:03 Jeżeli chodzi o Maggie i jej relacje damsko-męskie to ostatnio była z kimś w łóżku jakieś... dziewięć lat temu. Z Jazzem nie zdążyli tego zrobić. Byłą jednak wtedy zwykłym dzieciakiem, robiła to dla czystej przyjemności, a nie dlatego, że zależało jej na swoim chłopaku. Na początku owszem, było ciężko przyzwyczaić się do bycia samą oraz do myśli, że choroba zabrała jej tak naprawdę cząstkę kobiecości. Jaki normalny facet chciałby kochać się z kobietą zarażoną wirusem HIV? Żaden. Niektórzy, gdy się tylko o tym dowiedzieli, uciekali od niej nie dając nawet powodów. Ludzie nie wiedzieli zbyt wiele o jej chorobie. Niektórzy uważają, że nawet jedzenie tymi samymi sztućcami jest zaraźliwe, co prawdą nie jest. Nawet całowanie samo w sobie nie było niebezpieczne, no chyba że Magg miałaby jakieś problemy z dziąsłami i by jej krwawiły... ale w innych przypadkach to nie. Drogą kropelkową nie dało się zarazić HIV'em. A co do tego, czy ktoś jest w stanie nią się zaopiekować odpowiednio... tak naprawdę, będąc w stanie Maggie to powinna leżeć już w hospicjum i czekać na śmierć, bo tak naprawdę nic lepszego jej nie pozostało. A w takiej placówce byłaby odpowiednia kadra, która by wiedziała jak się nią zaopiekować. Jednakże kobieta nie chciała iść ani do szpitala ani do hospicjum. Jak miała umrzeć to w zaciszu swojego domu. To było w sumie jej małe marzenie. Pójść spać we własnym łóżku i się nie obudzić. W sumie to dość piękna i bezbolesna śmierć. Jednakże jeszcze o niej nie myślała, mimo że zbliżała się wielkimi krokami...
Nie powinna zaczynać tego tematu. Mogła zamknąć się i nic nie mówić. Tak byłoby lepiej. Widziała po Agapicie złość. Widziała, jak ten zdenerwowany coś próbuje jej powiedzieć, jednakże ta nie zrozumiała ani słowa. Znała tylko trochę migowy, innych form porozumiewania się nie była w stanie pojąć. Jednakże wnioskowała po jego mimice i po tym, jak chaotycznie to wszystko robił, że nie był zadowolony z jej słów. Czyżby go obraziła swoimi słowami? Nie była pewna, jak miała rozumieć ten zlepek gestów, który był jej obcy.
Spojrzała gdzieś w bok, przygryzając wargę. Nadepnęła pewnie na jego odcisk. Przecież wiedziała, że kochał Belindę. I była świadoma tego, że nie było mu łatwo po rozstaniu z nią. Jednakże gdzieś w środku czuła, że to było w pewnym sensie przez nią. Nawet jeżeli tak było,to Agapit w życiu by jej tego nie powiedział, by przypadkiem jej przykrości nie robić. Maggie nie wiedziała, co ma powiedzieć. Nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Czuła się jak niema osoba. Dlatego postanowiła wykorzystać to, czego ją Agapit uczył.
Cytat:
Przepraszam
Jeden gest tak naprawdę, ale Agapit mógł zobaczyć po kobiecie, ile niósł ze sobą uczuć. Jej ręce delikatnie się trzęsły, a gdzieś w oczach zbierały się łzy. Żałowała, że zaczęła ten temat. Jednakże jak już zaczęli rozmawiać, to nie mogła się wycofać...Anonymous - 9 Kwiecień 2014, 20:19 Zamyślił się po raz kolejny podczas tego spotkania, nie mogąc znaleźć prostego powodu, dla którego niby miałby się rozstac z Belle ze względu na Maggs. Ich znajomośc była trudna od samego początku, skazana była na cierpienie obojga, jednak dokonali wyboru i świadomie w to brnęli. Nie potrafił zrozumiec, gdzie w tym wszystkim miał umiejscowic drobną, umierającą dziewczynę. Do głowy mu wejść nawet nie chciało, że widziała siebie jako przyczynę rozstania czy jakkolwiek nazwac koniec związku, jakiegokolwiek z Belle. Często zastanawiał się nad tym, czy nie spotka jej w jakiejś brudnej i zapyziałej uliczce.
Nieświadomie, powrócił do kilku ostatnich chwil spędzonych z czarnowłosą chudziną, która odżyła dzięki znajomości z Agapitem. Wypiękniała i dbała o siebie o wiele bardziej, a tuczona przygotowanymi przez niego posiłkami nabrała całkiem ładne krągłości. Codziennie zmuszał ją do dbania o kondycję fizyczną, więc biegali porankami lub wieczorami, w zależności od tego ile mieli siły czy chęci. Kilka razy wziął ją na swój trening, aby mogła popracowac nad ogólnym rozwojem ciała, jednak jak się szybko okazało – była na to zbyt słaba.
Chciał odrzucic od siebie te mile i przyjemne wspomnienia, a pamiętac tylko co złe – ażeby ból był mniejszy. Jak na złość, nie mógł przypomniec sobie wykrzywionej gniewem twarzy Belle. Ale widział ją ubraną w białą judogę i piszczała jak dziewczynka, przygnieciona jego ciężarem podczas sparingu w parterze. Oczywiście, wiele razy dawał jej fory i nawet nauczył ją w jaki sposób ma sobie poradzic z jakimś przeciwnikiem. Całkiem zabawnie było obserwowac miny uczniaków, kiedy patrzyli jak kobieta przerzuca Agapita przez swoje bioderko. Jeden raz, ale zawsze.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk poruszanej pościeli i podniósł wzrok na dziewczynę, która wykonywała akurat gest mówiący jasno o przeprosinach. Nie trudno było mu zrozumiec, że czuje się winna – tylko z jakiego powodu? Przecież nie przekazał jej nic takiego, za co musiała by przepraszac i …
Zamrugał powiekami, łapiąc się na analizie swoich gestów i pojął, że dziewczyna mogła go nie zrozumiec. Nie znała przeciez daktylografii, a on poruszał głównie palcami. Westchnął, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, że na jego twarzy wymalował się głęboki smutek.
Bez zastanowienia podniósł rękę i objął ramiona dziewczyny, od razu wyczuwając drżenie ciała od zebranych w środku emocji. To wcale nie pomagało mu uporac się z uczuciami, które wzbudziły ożywione wspomnienia.
Korzystając z drugiej ręki, przekazał:
Cytat:
To nie ze względu na ciebie się z nią rozstałem. Nadal jest to dla mnie zbyt ciężkie, aby o tym rozmawiac. Ciągle…
Na moment zawahał się, spowalniając swoje ruchy, poniekąd zmuszając Maggs do wstrzymywania łez i obserwacji jego rąk.
Cytat:
Ciągle mam wrażenie, że zobaczę ją na ulicy. Że spotkam w sklepie. Że zobaczę przed drzwiami swojego mieszkania.
Dopiero po tym odłożył dłoń na swoje podgięte kolano, spoglądając na zapłakaną dziewczynę. W tym stanie nie potrafił jej jednak pocieszyc, ani wesprzec. Może potrzebowała, aby się wypłakac?Anonymous - 9 Kwiecień 2014, 20:52 Dlaczego Maggie uważała, że to była jej wina, że rozstał się z Belindą? Po prostu miała gdzieś takie uczucie, nie wiedziała kiedy nawet się w niej narodziło. Po prostu bała się, że była powodem tego. Zdawała sobie sprawę, że Agapit kochał Belle i jakby przez nią cierpiał, to w sumie by sobie tego nie wybaczyła. Wolałaby zostać sama jak palec, niżeli być przyczyną czyjegoś nieszczęścia, a tak dokładnie nieszczęścia Agapita. Magg sama nie wiedziała, skąd te wszystkie negatywne myśli, dlaczego tak uważała. Po prostu gdzieś w niej to siedziało i nie chciało wyjść. Martwiła się o to wszystko, pewnie niepotrzebnie, ale nie byłaby sobą, jakby się nie martwiła.
Czy Maggs miała jakieś miłe wspomnienia związane ze swoimi chłopakami? Tak naprawdę, jedyne co przychodziło jej do głowy to seks... i ćpanie z Jazzem. Podczas swoich pierwszych miłostek, to chodziła za rączkę, jeszcze gdzieś tam się pojawiały niewinne gesty... ale od czasu, kiedy skończyła czternaście lat, przestała być niewinną dziewczynką. Dość szybko zaczęła obcować z mężczyznami. Kiedyś miała chłopaka o pięć lat starszego. Będąc piętnastoletnią dziewczyną umawiała się z dwudziestoletnim facetem i najgorsze w tym wszystkim było to, że jej rodzice nawet nie zauważyli, że z ich córką działo się coś nie tak. Oni byli zajęci sobą, pracą. I by nie mieć wyrzutów sumienia, że nie zajmują się odpowiednio córką, pozwalali jej na co chciała, dostawała od nich mnóstwo pieniędzy. W ciągu miesiąca była w stanie wydać przeciętną wypłatę niejednej osoby dorosłej. Westchnęła ciężko, zaczynając wspominać chwile z Jazzem. Zaczęło się od fajki wodnej, potem poszli w marihuanę, a potem zakończyło się ma kokainie... chociaż nie. Skończyło się na AIDS i zerwaniu, a potem nawróceniu Maggie. Zaczęła się uczyć, przejmować swoją przyszłością... skończyła jako aptekarka i tak żyła właśnie do dzisiaj.
Powstrzymywała łzy, które napływały jej do oczu. Nie miała siły mówić. Teraz migowy naprawdę się przydawał. Spoglądała na Agapita, a tak dokładnie na jego ręce. Analizowała gesty,które jej pokazywał. Tym razem rozumiała, co mówił.
Cytat:
Przepraszam... że poruszyłam ten temat.
Pokazała to dość pośpiesznie i chaotycznie, więc gdzieś mogły wkraść się błędy, jednakże wszystko raczej było zrozumiałe. Gdy Agapit przekazał jej to, co chciał jej powiedzieć, to się rozpłakała. Odwróciła się tak, by móc się wtulić w niego. To tak naprawdę był pierwszy taki gest z jej strony. Agapit mógł pewnie poczuć te wszystkie wystające kości, na których nie było nawet grama tłuszczu. Zapewne mogło tomu się skojarzyć z początkowym stanem zdrowia Belle. Pod tym względem były podobne...
W pewnym momencie odsunęła się od niego i spojrzała w swoje kolana. Zachowywała się jak małe dziecko. Powinna być silna i wspierać go w tym, co teraz przeżywał. Wiedziała, że trudno by było, że rozstanie z Belindą było dla niego wielkim ciosem...
- Przysparzam ci jedynie problemów... zamiast jakoś pomóc w tym czasie, to jeszcze bardziej cię zamartwiam. Przepraszam. Nie dość, że przeżywasz rozstanie z Belle, to jeszcze teraz ja i mój stan zdrowia... i moje egoistyczne zapędy. - Westchnęła ciężko.Anonymous - 9 Kwiecień 2014, 21:10 Dziękował jej w duchu, że jest wyrozumiała i nie drąży tego tematu dalej, dostrzegając jego poruszenie po tej kwestii. On sam czuł jakieś wyrzuty sumienia, że pozwolił sobie na taką otwartośc i irytację, ale dośc szybko to uczucie zostało stłumione smutkiem. Bo to właśnie on dominował w Agapicie i tak jak wcześniej udawało mu się zdusic go, tak teraz wybuchł – wcale nie pomagał fakt, że Maggie była w kiepskim stanie fizycznym.
Nie odpowiedział nic więcej tylko objął ją również drugą ręką, aby mogła wypłakac mu się w t-shirt, zostawiając przy tym plamki łez na materiale. Nie należał do mężczyzn, którzy obawiają się kobiecych łez. Owszem, nie lubił kiedy jakaś dziewczyna płakała w jego towarzystwie, a już szczególnie z jego powodu – ale tego się nie uniknie. Był wystarczająco dojrzały, aby znieśc takie humory i skupic na poprawie humoru.
Daleko mu było do porównywania stanu Maggie z Belindą, bo mimo iż ta druga również była bardziej kościstą osobą, posiadała zdecydowanie więcej tłuszczu niż aptekarka w chwili obecnej. Prawdą było, iż panienka doprowadziła się na skraj wycieńczenia. Czarnowłosa podczas ich pierwszego spotkania miała kościsty tyłek, jednak podczas igraszek w łóżku, Agapit mógł ując jej pierś w swoją dłoń czy nie obawiac się, że złamie jej nogę podczas mocniejszych przepychanek. Sprawa z Maggs wyglądała tak, że nie przytulał jej zbyt mocno, przepełniony strachem że mógłby zmiażdżyc jej barki czy ramiona. Chociaż okryta była kokonem z kołdy, to jednak biło od niej jakieś ciepło – całkiem możliwe, że jeszcze gorączka nie spadła.
Zanim się odsunęła, a właściwie wyrwała, Agapit planował położyc podbródek na czubku głowy dziewczyny. Nie dane mu było, ponieważ .. wyrwała się niczym oparzona, czego znów nie mógł zrozumiec.
„Kobiet nie zrozumiesz, musisz je zaakceptowac.”
Pocieszył się w dośc filozoficzny sposób i nawet na moment uśmiechnął się rozbawiony takim biegiem sprawy. Szybko jednak wróciła powaga sytuacji, ponieważ Maggie odezwała się, wciąż unikając jego spojrzenia. Właściwie to wpatrywała się w przeciwną do niego stronę, co na dłuższą metę było dla niego irytujące.
Dlatego jako pierwsze co uczynił, to ostrożnie ujął podbródek błękitnookiej i zasugerował stanowczo, aby odwróciła twarz. Starał się być przy tym delikatny, co niekoniecznie mu jednak wyszło.
Cytat:
Co ty za głupoty wygadujesz? Rozejdzie się po kościach.
Odpowiedział krótko i stanowczo bardziej lakonicznie niż zamierzał. Wstrzymał się jednak z komentarzem na temat niewłaściwego doboru słów, ponieważ przeczuwał że zrani tym bardziej Maggie niż pomoże. Bo kto chciałby słuchac, że zerwanie jest mało ważne przy nadchodzącej śmierci? No właśnie. Zmusił się do tego, aby uśmiechnąc się. I chociaż mimika twarzy grała doskonale, to jednak oczy pozostawały ciemne ze smutku.
Cytat:
Cieszę się, że jesteś egoistką.
W to zdanie włożył bardzo dużo szczerości, patrząc jej przy tym głęboko w oczęta. Zwolnioną dłoń wykorzystał do tego, aby otrzec łzy z policzka dziewczyny. Nieco szorstko, ale z wyczuciem. Agapit wychodził z założenia, że egoiści mają w życiu łatwiej. On sam za takiego się uważał i tylko czasami miewał z tego powodu wyrzuty sumienia. Podejrzewał jednak, że osoba tak dobroduszna jak Maggie nie zrozumie jego poglądów.
„Zapewne stwierdzi, że żartujesz i zbagatelizuje te słowa.” – pomyślał dośc ponuro.Anonymous - 9 Kwiecień 2014, 21:49 Maggie nie pamiętała,kiedy zjadła ostatnio porządny posiłek. Ostatnio cały czas jadła coś w biegu, na szybko, więc pewnie to też było przyczyną zrzucenia przez kobietę wagi. Nie miała czasu by ugotować sobie obiad, więc żyła na jakiś prostych daniach, albo wcale ich nie jadła. Jeszcze jakieś dwa miesiące temu to ważyła te pięćdziesiąt kilo. Teraz powoli zbliżała się do czterdziestu. Jak tak dalej pójdzie, to będzie ważyć poniżej czterdziestki. Chyba, że mężczyzna zacznie jej obiadki normalne gotować, to może uda się jej przybrać na wadze Jej niedowaga była spowodowana w pewnym stopniu oczywiście przez chorobę, ale jakby zaczęła normalnie się odżywiać, jak człowiek, to pewnie nie byłoby z nią aż tak źle.
W sumie płacz dobrze człowiekowi robił. Kiedy tak się wypłakała, zrobiło się jej jakoś lepiej na duchu. Oczywiście jej samopoczucie nadal nie należało do najlepszych, ale zrzuciła z siebie to wszystko, co wcześniej ciążyło na niej. Jeżeli chodzi o rulon z kołdry, to się go pozbyła i była teraz przykryta jedynie na nogach. A jeżeli chodzi o wyrwanie się... to dziwnie się czuła, będąc tak blisko mężczyzny. Jak już zostało wspomniane ostatni raz miała chłopaka jakieś... dziesięć lat temu i był nim Jazz. I tak naprawdę ich związek wyglądał tak, że razem ćpali i chodzili po różnych imprezach. Magg pamięta dobrze, jak nie raz musiała swojego chłopaka, który był w wieku Agapita, ukrywać w domu przed rodzicami, kiedy był pijany czy naćpany. Jej rodzice byli na tyle ślepi, że nie zauważali nawet tego, że ich córka jest pod wpływem alkoholu. Pewnie dlatego, że byli zbyt pochłonięci pracą.
Zmuszona spojrzeniem na mężczyznę, zrobiła to, jednakże gdzieś na jej twarzy widniał smutek i zażenowanie swoją postawą. Raniła go, przez nią był smutny. Mimo że się uśmiechał, to widziała w jego oczach smutek. Nie potrafiła tego tak naprawdę znieść. To przez nią był teraz w takim stanie.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak- szepnęła jedynie w jego kierunku.
Ręka Maggie powędrowała na dłoń, która trzymała ją za podbródek i przeniosła ją na policzek. Jakoś tak jej było lepiej, wygodniej czy jak to tam nazwać. Starała się uśmiechnąć. Próbowała wygiąć usta nieco do góry... ale średnio jej to wyszło.
Jego słowa ją zdziwiły. Cieszył się z tego powodu? Zamrugała zdziwiona, nie będąc pewną, co ma powiedzieć. Jednakże... podniósł ją w pewien sposób na duchu.
- Dlaczego?- zapytała z czystej ciekawości.- Ja najchętniej to bym cię nigdzie nie wypuszczała... bo się boję, że mi gdzieś uciekniesz.
Pojęcia nie miała, czemu zebrało się jej na wyznania... ale powiedziała mu prawdę. Nie chciała go okłamywać. Postanowiła być z nim całkowicie szczera.Anonymous - 10 Kwiecień 2014, 09:26 Na jej troskę odpowiedział jedynie uniesieniem lewej końcówki wargi w górę, przekonany że w ten sposób nie będzie w stanie przekonac Maggie. Oczywiście, że nie wszystko było tak jak być powinno. On sam czuł, że powinien wszystko poukładac, ale na to potrzeba było czasu. Nie zatrzymywał swojej dłoni, która została ulokowana na rozgrzanym, ale wilgotnym od łez policzku dziewczyny. Najwyraźniej potrzebowała takich oznak czułości, a on nie był człowiekiem, który odbiera umierającemu nadzieję. Szczególnie, jeśli chodziło o Maggie, miał wysoki próg tolerancji. Pozwolił sobie nawet na przesunięcie opuszkami palca wskazującego po jej wystającej kości policzkowej, próbując powstrzymac wrażenie, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie robił.
Próbowali oboje walczyc z wszechogarniającym smutkiem, ale żadnemu z nich nie wychodziło to tak mocno, ja tego pragnęli. Agapit domyślił się, że jego wypowiedź nie zostanie do końca zrozumiana tak jak zamierzał. Jego twarz znów przybrała nieco pobłażliwych rys, jak gdyby miał wyjaśniac oczywistości.
Zsunął rękę z jej policzka, ale druga wciąż obejmowała jej ramiona – mimo, że odsunęła się od niego. W ten sposób, mógł powoli i wyraźnie, krótkimi zdaniami wyjaśnic chociaż trochę swój tok rozumowania:
Cytat:
Dzięki temu dbasz o siebie. Spełniasz swoje potrzeby. Myśląc tylko o innych, zatracisz się. A gdzie czas dla siebie? Na twoje przyjemności? Na twoje radości?
Odpowiedział jak na razie tylko na pytanie ‘dlaczego’, ponieważ dała mu wystarczająco dużo czasu na okazanie tych słów. Jakiś grymas przebiegł po jego twarzy, kiedy wspomniała o obawach, że gdzieś ucieknie. Do złudzenia przypominało to rozmowę Belle z Agapitem, która uparcie twierdziła że po jakimś czasie ją zostawi. Wyraźnie zdanie wypowiedziane przez Maggie zabolało go, jednak dziewczyna nie miała żadnych poszlak aby odnaleźć źródło tego smutku. Mogła jedynie domyślac się, że chodzi o Belindę.
Agapit nie potrafił o niej zapomniec, nawet teraz kiedy chodziło o egoizm Maggie i jej potrzeby. Jej pragnienia. O nią. Zamknął na moment powieki, przysuwając się nieznacznie bliżej do dziewczyny i bez słowa objął ją ponownie, przyciągając do siebie stanowczo. Lubił milczenie, a w tym momencie to właśnie ono zdawało się być najodpowiedniejszą rzeczą do wykonania. Dziewczyna była wciąż rozgrzana, chuda niemalże tak samo jak kościotrup i wykończona chorobą.
Umierała.
Oparł policzek o czubek głowy koleżanki, ignorując przeczucie, że jego gesty mogą zostac źle odebrane.Anonymous - 10 Kwiecień 2014, 12:42 To wszystko było takie skomplikowane... Maggie nie potrafiła pogodzić się z tym, że za miesiąc, dwa czy sześć umrze. Czy po śmierci coś jest? A może, gdy serce przestaje bić, to wszystko się kończy? Umiera świadomość, wszystko... po prostu nie ma człowieka, jego świadomość umiera wraz z nim i tak naprawdę zostaje jedynie w pamięci bliskich osób. W przypadku aptekarki byłby to tylko Agapit. Rodzice nawet się pewnie nie dowiedzą o jej śmierci, nie utrzymuje z nimi kontaktu. Tak naprawdę Maggs nie wiedziała nawet, czy matka z ojcem nadal żyją.
Spojrzała na Agapita, nadal smutnym wzrokiem.Oboje to przeżywali bardzo. Oboje pragnęli tego samego... by Maggie żyła. Ale na nią już wyrok padł. Zostało jej pół roku, może mniej, może więcej. Ale nie dożyje spokojnej starości. Nawet do trzydziestki nie dobije, była pewna tego. Tyle rzeczy jeszcze nie zrobiła, tylu miejsc nie odwiedziła... a najbardziej bolało ją to, że nigdy się nie zakochała. Nie chodzi tu nawet o dzieci, których mieć nie mogła. Tu chodzi o uczucie, które jest podczas bycia z ukochaną osobą. Nie pragnęła niczego więcej, tylko przed śmiercią zaznać miłości. Takiej damsko-męskiej miłości, jednakże pewna była, że nie dane jej to było.
Widząc słowa mężczyzny uśmiechnęła się smutno. Jej marzenia... one nie były możliwe do zrealizowania. Może poza jednym, żeby odejść z tego świata w domu, a nie w szpitalu. Nie chciała umierać wśród szpitalnych łóżek. Może ostatnie dnie swojego życia spędzi w Krainie Luster? Bardzo lubiła tam przebywać... jednakże chyba wolała, żeby jej ciało zostało w świcie ludzi. Może od czasu do czasu ktoś przyjdzie postawić świeczkę na jej grobie.
Zauważyła jego smutek, nie wiedziała jednak, czym był on spowodowany. Czyżby powiedziała coś nie tak? Czymś go uraziła? Nie zdążyła nawet zapytać, ponieważ nagle znalazła się w objęciach przyjaciela.
- Agapit...- szepnęła jedynie.
Maggie objęła go, wtulając się. Mimo że robiła to z całej swojej siły, to uścisk można było porównać co najwyżej do przytulenia trzyletniego dziecka. Czemu tak musi być? Kiedy w końcu pojawiła się szansa, by być szczęśliwą, to czas jej umierać. Nie chciała. Nie mogła się pogodzić z faktem, że zostawi przyjaciela samego, że będzie cierpiał po jej utracie. Najpierw Belle, potem ona. Zostanie sam. Nie chciała, by tak się stało. Pragnęła zostać z nim, mieć go przy sobie i być szczęśliwą. Pragnęła, by jej życie się jakoś ułożyło, żeby wszystko było dobrze. Jednakże wiedziała, wiedziała, że tak nie będzie.
Bała się jutrzejszej wizyty u lekarza. Pewnie znów wyląduje w szpitalu i tam zapadnie wyrok, ile jej jeszcze zostało. Panicznie bała się tego usłyszeć. Miała wielką nadzieję, że lekarze powiedzą, że ma jeszcze przed sobą wiele lat życia, ale w głębi siebie zdawała sobie sprawę, że to kłamstwo. Widziała swój stan zdrowia. Jej organizm został zupełnie wyniszczony przez chorobę. Wystarczyło na nią kichnąć, a już była chora.
Magg miała nadal gorączkę, jednakże nieco mniejszą. Kaszel niby też ustąpił... ale za to przyszły kolejne łzy. Była zmęczona. Życiem, cierpieniem... tym, że nie jest w stanie nic zrobić. Kobieta przygryzła wargę, wtulając się jeszcze bardziej w Agapita. Jedyną bliską jej osobę. Jedyną osobę, która się pojawi na jej pogrzebie. I pewnie będzie jedyną osobą, która będzie po niej płakać.
Kobieta zamknęła oczy, całkowicie wyczerpana. Mężczyzna mógł poczuć, ze jej słaby uścisk zelżał. Oddech się nieco wyrównał, a sama Magg się nieco uspokoiła.
Zasnęła.Anonymous - 10 Kwiecień 2014, 13:29 Agapit nie przerywał tego, co sam zapoczątkował, chłonąc w pełni ciszę, jaka ich otoczyła. Bez wypowiadania zbędnych słów pozwalał chwili trwac, czując że ciało Maggie na nowo zaczyna drżeń. Początkowo obawiał się, że to nawrót ataku kaszlu, ale już po chwili na skórze dało się odczuc wilgoc charakterystyczną dla łez. Spojrzał na nią uważniej spod przymkniętych powiek, przenosząc jedną z dłoni na jej głowę w opiekuńczym geście. Nie była już dzieckiem, a różnica między ich wiekiem wynosiła niespełna rok. Mimo tego, czuł iż dziewczyna jest jego młodszą siostrą, o której dobro powinien dbac. Nie znał sposób na wycofanie tak poważnej choroby jak AIDS, jednak próbował odnaleźć jakiegoś odpowiedniego lekarza prowadzącego. Ona jednak wiedziała lepiej co jest dla niej lepsze, dlatego nie wtrącał się zbytnio w jej leczenie. Przyjmował wszystko spokojnie, dbając o to, aby chodziła regularnie na badania bądź zabiegi, w zależności od tego, co było w danym momencie potrzebne.
Było mu ciężko, jednak przez cały czas nie negował swoich uczuc, ani też nie próbował ich zepchnąc na dalszy plan. Pozostawało mu zaakceptowac to, co właśnie krążyło po jego ciele, a to było zadanie niezwykle trudne. Cechy, które sprawiały że czuł się pełnowartościowym człowiekiem to właśnie ten smutek po stracie najbliższej osoby i tęsknota za nią. Wiedział, że już za kilka miesięcy będzie tęsknił również za Maggie, ale tego nie będzie w stanie cofnąc. Nadzieja na spotkanie z Belindą jest wciąż realna, czego nie można będzie powiedziec o aptekarce.
Podniósł głowę z zamiarem powiedzenia czegoś, jednak kiedy spojrzenie jego padło na oblicze Maggie – wówczas dostrzegł, że zasnęła. Uśmiechnął się łagodnie i ciepło do niej, ostrożnie układając ją na łóżku i sam zsunął się z niego. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, dlatego przez chwilę jeszcze wstrzymał się przed wyjściem z sypialni. Przykucnął przy krawędzi łóżka, okrywając ją szczelnie kołdrą i przez krótki moment przyglądał się jej załzawionej twarzy. Była dużo spokojniejsza, kiedy nie motały nią żadne emocje i mogła opaśc w regenerujący sen.
Pozostawiając dalsze przemyślenia na inny czas, sprawdził odpowiedź udzieloną mu przez właściciela dojo, po czym udał się do kuchni. Zamknął drzwi od sypialni dziewczyny, ale jeśli ta by się przebudziła – mogła dostrzec tablet ustawiony wyraźnie w taki sposób, ażeby mogła domyślic się o pozostawionej wiadomości. Brzmiała ona nie inaczej jak:
Cytat:
Przyjdź do kuchni ; )
Sam Agapit postanowił porządzic się w mieszkaniu Maggie, a pierwsze gdzie zaszedł to lodówka. Po pobieżnym rozejrzeniu się po jej wnętrzu, wyciągnął na blat kuchenny sałatę, rzodkiewki, ser feta, pomidory. Domyślał się, że dziewczyna stara się dbac o prawidłową dietę, dlatego nie czuł żadnych wyrzutów sumienia podczas robienia zwykłej sałatki. Akurat kiedy ją skończył, mógł zając się filetami z drobiu, ubijając je we względnej ciszy. Obtoczył w surowym jajku, a następnie zrobił z płatków kukurydzianych i bułki, którą starł mieszankę – dzięki temu już po 20 minutach po kuchni roznosił się ładny zapach smażonego mięsa. W przerwał obierał ziemniaki, chociaż zbyt wiele to ich nie wykorzystał z zapasów. Domyślał się, że dziewczyna nie zjada zbyt wiele, więc wykonanie więcej niż dwóch porcji byłoby zbędne.
Był kucharzem, więc nie powinna mu miec za złe. Prawda?Anonymous - 10 Kwiecień 2014, 14:00 Maggie byłą już tak tym wszystkim zmęczona, że zasnęła w bardzo twardy sen. Pewnie dobrze jej zrobi, była tak padnięta, że te parę przespanych chwil sprawią, że poczuje się lepiej. Czy o czymś śniła? Nie. Przed oczami miała tylko czarny obraz, który pozwalał zregenerować się mózgowi. Magg wyglądała na spokojną, oddychała regularnie. Tak naprawdę, jakby nie jej blada skóra i wręcz wychudzenie wyglądałaby na zupełnie zdrową osobę, która nie ma żadnych problemów. Kobieta ani się nie wierciła, ani nic. Leżała cały czas tak, jak Agapit ją położył, regenerując swoje siły.
Maggie otworzyła oczy, nie wiedząc nawet, która jest godzina i ile przespała. W pokoju nie było mężczyzny, jednakże zauważyła jego tablet, na której zostawił jej wiadomość. Aptekarka uśmiechnęła się mimowolnie i wzięła urządzenie do ręki, by przeczytać to, co jej zostawił. Otworzyła szeroko oczy, kiedy ją zobaczyła. Czyżby Agapit coś ugotował? Ona tam bardzo lubiła jego potrawy, a sama dawno nie jadła niczego normalnego. Zawsze wszystko w biegu i pośpiechu. Z wielką chęcią usiądzie na spokojnie przy stole i zje to, co jej ugotował. Wcześniej jednak doprowadzi się do porządku. Czuła się nieswojo z przyklejonymi do twarzy włosami, zaschniętymi łzami na policzkach oraz w tych ciuchach. Ubierze się, przemyje twarz i pójdzie do kuchni.
Kobieta podeszła do szafy, by wyciągnąć z niej jakieś dżinsy i zwykły, nieco rozciągnięty czarny sweter. Nie chciała się stroić, ale z drugiej strony miała zamiar się ubrać tak, by Agapit nie narzekał jej, że zaraz ją przewieje. Dodatkowo z szafki wyciągnęła grube, wełniane skarpety, w sam raz na jej wieczne zimne stopy. Uśmiechnęła się delikatnie i poszła do łazienki. Tam przemyła twarz, przebrała się, a na samym końcu przejrzała w lustro. Nadal była nieco blada, ale sen jej trochę pomógł. Worki pod oczami zniknęły, a twarz ogólnie przybrała jakiegoś takiego lepszego wyrazu.
Maggie spojrzała na stertę kosmetyków, które leżały na pralce. Mogła teraz je wziąć i się pomalować, by trochę zakryć tą bladość, a na buzi miałaby rumieńce. Jednakże okłamywać samej siebie nie zamierzała. Wyglądała tak, więc żadnego oszukiwania. Westchnęła cicho i chwyciła za szczotkę, by rozczesać splątane włosy. Kiedy była już ogarnięta poszła do kuchni.
Od razu uderzył ją smakowity zapach smażonego mięsa. Aż ślinka naciekła jej do ust, a w brzuchu zaburczało.
- Ślicznie pachnie- powiedziała, stając koło niego.- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię uwielbiam za ten obiad. Z trzy miesiące nie jadłam niczego normalnego. Ciągle w pośpiechu, na szybko... no i pewnie przez to schudłam tyle.- Westchnęła ciężko.- Chyba zatrudnię cię na pełnym etacie.
Maggs próbowała żartować. Jakoś lepiej się czuła, troszkę wypoczęła. Oczywiście to nie zmieniało niczego, nadal była chora, ale jakoś samopoczucie miała lepsze.
- Dziękuję, nawet nie wiem, jak ci się odwdzięczyć- powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie.Anonymous - 10 Kwiecień 2014, 14:30 Minęło wystarczająco dużo czasu, aby zdążył nie tylko przyszykowac obiado-kolację dla nich, ale również odpocząc i zrobic po sobie względny porządek. Kiedy Maggie weszła do kuchni, akurat kończył wycierac patelnię. Powitał ją szerokim i niewymuszonym uśmiechem, jakby atmosfera między nimi wyczyściła się nie do poznania.
Cytat:
I jak się czujesz?
Zapytał niezwykle oszczędnymi gestami, które Maggie znała już doskonale. Praktycznie w ten sposób zaczynały się ich spotkania, a już z pewnością nauka języka migowego. Odłożył ścierkę na przygotowany do tego celów wieszaczek, ale na krótki moment zamarł, wpatrując się w dziewczynę bardziej uważnym spojrzeniem. Nawet zmarszczył nieznacznie brwi, kiedy wspomniała o trzech miesiącach życia w pośpiechu.
Cytat:
Teraz się nie dziwię dlaczego wyglądasz jak kościotrup.
Odpowiedział, dośc zgryźliwie, ze znaczącym spojrzeniem wwiercającym się gdzieś w okolice żeber dziewczyny. Podparł się rękoma o biodra, patrząc na nią z nieznacznie rozgniewanym obliczem, jakby Maggie popełniła zbrodnię przeciwko ludzkości i innym żyjącym stworzeniom. Jakoś nie specjalnie obawiał się tego, że dziewczę obrazi się pod wpływem jego ostrego komentarza na temat wyglądu. Podejrzewał, że sama zdawała sobie sprawę z wagi, którą traciła. Z każdym ich kolejnym spotkaniem wyglądała mizerniej, a teraz Agapit miał jasny dowód na przyczynę takiego stanu. Pokręcił z niedowierzaniem głową.
Cytat:
Chyba sam się wproszę.
Odparł po tym cichutkim westchnięciu o zatrudnieniu na cały etat. Oczywiście on nie brał tego na poważnie, ponieważ pracę już miał zapewnioną i nie powinien rozważac takich irracjonalnych propozycji. Z drugiej jednak strony możliwe, iż straci tę pracę jeśli właściciel jadłodajni postanowi sprzedac interes.
Wzruszył ramionami, podchodząc do szuflady ze sztucami i po wybraniu dwóch kompletów, jeden wcisnął w ręce Maggie. Pochylił się nad nią z nieznacznym rozbawieniem widocznym w oczach, więc podniósł dłoń na wysokośc swojej twarzy i wyrzucił, poruszając przy tym również swoimi wargami:
Masz o siebie dbac i jeść. To wystarczy jako rekompensatę.
Był szczery w swoich słowach, ponieważ przygotowanie posiłku nie wydawało mu się przysługą ponad miarę jego możliwości, za co należało dziękowac pokłonami. Szczególnie, że ich relacja została wyraźnie wyjaśniona. Wyprostował się i puścił jej oczko, samemu kierując się do stołu, gdzie były już uszykowane ziemniaki w misce, na talerzu usmażone kotlety, sałatkę w misce oraz ciemny sos w odpowiednim naczyniu.
Nie czekając aż dziewczyna usiądzie, sam zajął jedno miejsce. Najwyraźniej, sobie też uszykował obiad, nie pytając o pozwolenie. Agapit nie miał jednak problemów z tym, aby zdjąc oficjalne bariery przy osobie, do której się zbliżył jakiś czas temu. Podejrzewał jednak, że nieustające przeprosiny i podziękowania Maggie wynikają z prostego faktu – nie miała ona wcześniej styczności z takim zachowaniem, to i też nie wiedziała jak ma się zachowac.