To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - W Malinowym Chruśniaku

Anastasia - 22 Czerwiec 2014, 13:14

- Oj nie wiesz na co się piszesz, nya. - Roześmiała się głośno, a przy tym dość złowieszczo, jakby chcąc dać mu do zrozumienia, że nie miałby z nią w życiu łatwo, ale skoro tak chętnie się na to pisze... Nie będzie przecież niczego mu zabraniać. Skoro oboje się dobrze bawili, to może rzeczywiście przetrzyma, a ona nie będzie dla niego taka zła.
Nie małe było jej zdziwienie, kiedy tak gwałtownie zmieniło się jego zachowanie, przybrał inny wyraz twarzy, a i głos stał się jakby inny. No Aki nie do poznania! Jakiś uroczy, bardziej flirtujący, ach, no miękną kolana, choć całe szczęście, że leżą zamiast stać. I szczerze nie spodziewała się, że rzeczywiście jej to powie, że swoimi głupimi zaczepkami jednak go do tego sprowokuje, a tu chwila i się udało. Błysły jej oczka, bo mimo, że w żartach, to i tak ciepło się robi na sercu słysząc takie słowa.
- Kocie... - Powtórzyła po nim cicho. - Taką to już mnie ten świat stworzył, kotem. I za nic nie chcę stawać się kimś innym, nya! - Machnęła na dowód tego zabawnie swoimi białymi uszami i ogonem.
Przystopowała z łaskotkami, kiedy zaczął mówić. W końcu nie chciała mu tego utrudniać, a i sama była czym tym razem ją zaskoczy. Uśmiechnęła się pod nosem, bo sporo miał racji, był jej ulubionym kotem, może dlatego, że ich większej ilości nie znała? W każdym razie, na pewno ciężko będzie przebić jego charakter i nie prędko, pewnie nawet w ogóle się to nie zmieni. - Ależ oczywiście. Ulubionym i jedynym, kocie. No popatrz, taki zły jesteś, że przez twoje złe zachowanie, nie możemy w spokoju zjeść malin! - Zerknęła za siebie, bo tam właśnie znajdował się wcześniej okupowany przez nich krzak. Dłonią sięgnęła jego owoców i mając w garści kilka malin, ponownie skierowała wzrok na leżącego pod nią kota. -A teraz bądź grzeczny i otwórz buźkę, dobra kotka cię nakarmi, nya. - I jeśli otworzył usta wsadziła w nie kilka owoców, oczywiście już bez żadnych wygłupów, nawet powstrzymała olbrzymią chęć napakowania go nimi. Zrobiła to po prostu, żeby chwili dodać jeszcze więcej uroku.

Anonymous - 10 Lipiec 2014, 12:32

Doskonale wiem na co się piszę-uśmiechnął się słysząc jej śmiech. Kiedy mówił uważnie wpatrywałe się w jej twarz. Dostrzegł jej zdziwioną minę kiedy zmienił swoje zachowan. Widać było, że była zdezorientowana i miło zaskoczona obrotem wydarzeń. Spostrzegł jej błyszczące oczy. Przez co się ucieszył. Miło jej było, więc dlaczego jemu by nie mogło sie tak zrobić. Zastanowmiał się gdy powiedziała, że nie chce się zmieniać.-Urocze- pomyślał jak zaczęła machać uszami i ogonem. Gdyby nie fakt, że przestała go łaskotać to nadzwyczajniej w świecie zapomniał by o tym. Poczuł ogromną satysfakcję, gdy przyznała mu rację i powiedziała '' Ulubionym''. Nie skupił się na reszcie tego zdania, nie czuł takiej poterzeby, wiedzial co mniej wiecej powie. Nawet nie spostrzegł kiedy sie odwróciła i wzięła maliny do ręki. Jej głos przywrócił go na ziemię. Otworzył usta i czekał aż przysunie rękę. Poczuł jak kładzie kilka owoców na jego języku. W mozecie, w którym cofnęła dłoń zaczął żucie. Pozwał się jeszcze przez jakiś czas karmić, jednak po chwil sam wziął kilka dorodnych malin i zapytał.- To co, może teraz ja nakarmie dobrego kotka, co?- tajemniczo się uśuśmiechnął i czekał na odpowiedź.
Anastasia - 10 Sierpień 2014, 14:47

Z satysfakcją patrzyła jak, dosłownie, jadł jej z ręki. Choć musiała przyznać, że nie spodziewała się, iż uda jej się tak w mgnieniu oka uspokoić Akiego, aby zaniechał dalszych psot i droczenia się z nią. Początkowo miała zamiar jedynie pokusić go nieco owocami, a następnie sama zjeść resztę na jego oczach, ale ta sytuacja miała w sobie tyle uroku, którego nie chciała się pozbawiać.
Kiedy na krzaku pozostały już pojedyncze, dobrze ukryte maliny, Aki także zaoferował się by ją nakarmić. Spojrzała na chwilę zdziwiona... Nie, nie zdziwiona, a raczej w skupieniu analizowała i zastanawiała się nad odpowiedzią.
- Pewnie teraz planujesz mnie otruć? Myślisz, że tak łatwo pozwolę ci odebrać mi życie, nya? - Wytknęła w jego stronę język, a następnie szybko zasłoniła usta dłonią, nim ten zdążył zauważyć pojawiający się na twarzy uśmiech, jakby na znak, że Akiemu nie uda jej się uraczyć ani jedną maliną.

I nim się spostrzegli, dookoła zaczęło się robić coraz ciemniej i chłodniej. Choć miała wiele wolnego czasu, tym razem pragnęła odpocząć po ostatnich przeżyciach, a niestety wygłupy z Akim, choć przyjemne, były ponad jej siły. Z szerokim uśmiechem się z kotem pożegnała i zapewniła, że jeśli i on sam będzie miał ochotę, to spotkają się ponownie. Odeszła oglądając się za siebie na chłopaka, po czym zniknęła za koronami pobliskich drzew.

zt

Aaron - 3 Czerwiec 2016, 21:10

Ta jakże niespodziewana randka dla Aarona zakończyła się bardzo przyjemnie. Nie sądził, że przyjdzie mu zapoznać się z urodziwą kobietą, nie zajmował się nawet poszukiwaniem drugiej połówki, drugiej osoby. Stało się i wielkie nadzieje sobie wiązał z dalszym rozwojem tej namiętności.
Świtało już. Do latarni obrał trasę prowadzącą przez malinowy las. Dotąd miał podwózkę konną, ale dalej już musiał zdać się na jaśniejące ścieżki i swoją pamięć o nich, z niewielką pomocą jakże cennych drogowskazów.
Coś niespokojnie łkało w trawie. Przystanął. Ruch źdźbeł trawy powodowało śnieżnobiałe futro. Postąpił powoli parę kroków i ujrzał ranne zwierze - dzikiego królika. Dorosły, puchaty osobnik.
Spokojnie zbliżył się, powoli. Królik chciał uciec, ale nie mógł - jego tylna kończyna była dziwnie wykręcona, najpewniej kość była złamana. Tutaj nie będzie w stanie pomóc, będzie musiał zabrać króliczego do latarni, tam coś poradzi na ten uraz.
Malinowy chruśniak zaprowadził go na ścieżkę lasu, która wywiodła na klif... Ten klif.

z/t

Anonymous - 12 Czerwiec 2016, 14:01

Na śmierć zapomniał o spotkaniu ze swoim klientem, że omal zapomniał wziąć ze sobą swoje rzeczy. Biorąc pod uwagę pośpiech z jakim tutaj przybył powinien zmieścić się idealnie w czasie. Fakt, spotkania w lesie nie należą do tych normalnych, ale cóż na tym świecie, a zwłaszcza w tej krainie, jest normalne. Siłą rzeczy musiał do tego przywyknąć skoro miał zamieszkać chociażby i w mieście lalek. Postanowił zboczyć z tych gęstwin i wyjść na nieco bardziej otwarty teren skąd mógłby dostrzec potencjalne sylwetki jednej lub kilku postaci. Pierwotnie chciał podążyć w dół wzdłuż Herbacianej Rzeki, lecz musiałby iść dłużej, a czasu na spacer teraz nie miał. Mając wszystko przygotowane ustawił się w odpowiednim miejscu i czekał.
Postanowił przykucnąć nieco, spoglądając na drzewa, które obfite były w maliny. Zastanawiał się jak to jest wziąć takową do ust i ją spożyć. Nie jeden raz zaobserwował ten fenomen, samemu jednak uważając to za wybrednie dziwne. Z drugiej strony różnił się od żywych istot znacznie, a takie drobne ograniczenia stawały się powoli dla niego kompleksami. W jakim celu on w takim razie żyje skoro nie może jeść, pić, a nawet spać? Jego uwagę trzymało krawiectwo. Nie tylko było to jego ulubionym hobby, ale też pożytecznym zajęciem, gdyż na chwilę obecną był samowystarczalny. W końcu jak na marionetkę on sam był bezużyteczny. Po co marionetkarzowi podpisać kontrakt z czymś co ledwo macha bronią i na domiar złego sam jest skutecznie sobie wyrządzić krzywdę.
Klient się spóźniał. Nie wiedzieć czemu nie zjawiał się, a Egon rzadko miewał okazję zaoferować komuś swoje usługi. Robiło się dosyć późno, a marionetka zaczynała czuć się zawiedziona. Pewnie zawitał do słynnego Szklanego Krawca i to właśnie tam znalazł czego potrzebował. Po chwili położył się na twardej ziemi i obserwował niebo, której barwy przeistaczały się z niebieskiego koloru na pomarańcz. Czy czerwony? W każdym razie lubił jak coś nagle zmieniało kolor. Zapewne dlatego zdarzało mu się podziwiać barwnych baśniopisarzy. Przez to wszystko na śmierć zapomniał o Bleur, która pozostała w jego mieszkaniu z kopią klucza do jego domu. Teraz pogrążony był w konsternacji i głębokiego myślenia, a leżał w takim miejscu, że gdyby ktoś nieuważnie koło niego przeszedł to mógłby się o niego przewrócić.

Anonymous - 12 Czerwiec 2016, 17:07

- Egon. - mógł usłyszeć ten niegłośny, nienachalny głos zaraz za sobą, z charakterystycznym dla niej brzękiem wielkich nożyc, ukrytych pod sukienką.
Co tutaj robiła? Ha, dobre pytanie. Może kręciła się gdzieś wkoło lasu, przypadkiem trafiając na malinowy chruśniak, pełen tych czerwonych, soczystych owoców, których smak był obcy zarówno jej, jak i jemu. A może przyszła tutaj specjalnie, również na kogoś czekając. Może czekała na niego, a może na nikogo. Tyle możliwości, tylko która będzie prawdziwa?
Faktem było to, że znajdowała się już w okolicy przez dłuższą chwilę. Nietrudno było pozostać niezauważoną w takim otoczeniu, wystarczyło cierpliwie stać za jednym z pojedynczych drzew nieopodal. Co prawda nie miała żadnych konkretnych powodów, aby się ukrywać, raczej było to czysta ciekawość, bo chłopak wyglądał jakby ewidentnie na kogoś czekał. Nic się jednak nie działo przez dłuższą chwilę, dlatego właśnie w tym momencie podeszła stając za nim, czarnymi obcasami depcząc zarówno krzewy, jak i maliny, których słodki sok zabrudził jej buty.
Spojrzała w górę, widząc wcześniej, że Egon leżał tak jakiś czas. Niebo. Patrzył w niebo?
Bezsensu.
Nic tam nie ma, tylko kolory. Wielka, kolorowa pustka, bez wyrazu, bez przekazu. Zmrużyła lekko oczy, przysłaniając jednocześnie długimi rzęsami swoje szklane, przejrzyste tęczówki, w których obraz świata odbijał się niemal jak w lustrze.
- Dlaczego jesteś tutaj sam? - mogło wydawać się, że jej różowe usta przybrały wyraz delikatnego, rozbawionego uśmieszku. Ot, pytanie było czystym nawiązaniem do ich pierwszego spotkania. Wtedy to on zastał ją samą i zadał to głupie, według niej, pytanie.

Anonymous - 14 Czerwiec 2016, 17:26

Kobiecy głos wybił go z zamyślenia kiedy tak bezdennie przypatrywał się powoli wyraźnie widniejącym gwiazdom na jasnym jeszcze niebie. Spojrzał za siebie leżąc jeszcze na ziemi, a tam dostrzegł szykowną kieckę niewiele dalej od swojej głowy. Wnet przesuwał wzrokiem ku górze, aż w końcu zatrzymały się na znajomej mu twarzyczce. Wstał. Otrzepał się z ziemi, która z łatwością przylegała do jego materiału, a uporawszy się z tym małym problemem mógł wreszcie skupić się na ważniejszej rzeczy.
- Laenuhlie! Ja... czekam na klienta. Właściwie to czekałem, bo już dobre cztery godziny się spóźnia. W ogóle to co Cię sprowadza do Malinowego Lasu? Nie boisz się tak sama szwędać o tej porze?
Przypomniał sobie wnet, iż nie jest całkowicie bezbronna, a ostre jak brzytwa nożyce były na to dowodem. Niezbitym dowodem. Gdyby mógł to przełknąłby teraz nerwowo ślinę. Nie zamierzał dalej wracać do tego co przed chwilą powiedział, ani się poprawić. Zapewne i tak już głupio musiał wystrzelić z tym tekstem.
- Skoro już tu jesteś to odpowiedz proszę co miałaś ostatnio na myśli kiedy mówiłaś o 'naszej historii' jak opuszczałaś mój dom.
Wahał się poczynić krok naprzód, a choć wyraźnie dawał po sobie poznać swój zamiar to ostatecznie zaniechał tej próby, a tylko przyglądał się jej uważnie, z ciekawością... i tęsknotą.


(I wyszedł wziął sobie poszedł.)
[z/t]



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group