Anonymous - 20 Czerwiec 2016, 23:53 Każdy czasem potrzebował chwili by się rozluźnić, oczyścić umysł z dręczących myśli. Chwili by oderwać się na chwilę od problemów. Czy chociażby chwili by odpocząć.
Sorai ostatnio nie czuł się najlepiej. Ponure myśli zawalały jego umysł do tego stopnia, że ostatnio siedział kilka dni zamknięty w domu, sam, odcięty od świata i reagując histerią na każdy przejaw tego, że świat chciał się z nim porozumieć, nawet jeśli on sam nie miał na to ochoty. Ale dosyć tego, nie mógł tam spędzić wieczności. Zwłaszcza, że niedługo premiera nowego przedstawienia i musiał chodzić na próby. Nie był w końcu idealny. Może był dobrym aktorem, ale tekstu dalej musiał się nauczyć. I współpracy z innymi na scenie.
Dlatego po pierwszej od kilku dni próbie postanowił iść do Parku. Ze swoją lirą na plecach rozejrzał się po okolicy niebieskimi oczyma - nie było zbyt wiele osób tu. I w sumie to nawet lepiej. Szybko znalazł wolną ławkę i usiadł na niej, zdejmując instrument i kładąc go pewnie na kolanie. W domu już zadbał o to, by był on nastrojony, by nie ranić uszu innych nieczystymi nutami. Wziął wdech i zaraz zaczął spokojną grę, wolna melodia rozniosła się po okolicy wypełniając ciszę. Tak... to go zdecydowanie uspokajało. Bo gra w domu była niewygodna, ściany był za blisko i dźwięk odbijał się za szybko, co go drażniło. A tu? Wolność dla muzyki. Idealnie. Przymknął oczy i zaczął w rytm wokalizację. A głos miał równie czysty jak muzyka, którą grał.Anonymous - 21 Czerwiec 2016, 07:20 Otaczająca go feeria barw przytłoczyła go swoja intensywnością, gdy deszcz obmył dwie, siedzące na ławce sylwetki i niczym roztańczony malarz zalewał kolorami rzęsy, poliki, ubrania nie szczędząc farby na otaczającą ich roślinność. To było niesamowite odczucie. Nie mógł nazwać tego uczuciem, z racji tego, że nie potrafił wykrzesać ze sztucznego ciała tej iskry, która sprawiała, że emocje zalewały ludzi niczym fala i wstrząsała ich ciałami powiewem bryzy potęgujących uczuć. Zawarł kontrakt. Więcej grzechów nie pamiętał. Natłok emocji był zbyt duży. Nie umiał wyrazić tego wszystkiego na raz i jego świadomość instynktownie wyłączyła się, pozwalając ciału zapaść w pozbawiony marzeń sen. Ostatnią rzeczą jaką usłyszał był zgrzyt zdecydowanie zbyt szybko pędzących trybików.
Dziwnie się czuł, nie mając zawieszonego na szyi kluczyka. Nie był smutny z tego powodu. Zachwyt roztaczającą się wokół niego zielenią Parku połączony z nienaturalnym przekonaniem o pięknie świata dezorientował go. Postanowił nazwać to szczęściem. Jest szczęśliwy? Ano wygląda na to, że jest. Oddał swój skarb w dobre ręce, które zaoferowały mu dom i rodzinę. Postanowił towarzyszyć Leo w przygodzie oraz chronić go. Bronić swojego Pana. Wróć. Przyjaciela. Choć postanowienie bardzo chwalebne, to niestety nie wdrożone w życie. Ponieważ zawitał właśnie w to skromne miejsce, budząc się ówcześnie w domu Leo… bez Leo. Błąkał się po okolicy Miasta Lalek. Nie żeby znowu się zgubił, on poszukiwał bardzo umiejętnie pewnego młodego marionetkarza. Zawędrował więc, aż tutaj. Ręce ukrył w kieszeniach spodni, a poły marynarki rozchylały się lekko na boki, marszcząc czarny materiał. Nawet mu to nie przeszkadzało – wyjątkowo. Raptem owinęła go spokojna melodia. Lira śpiewała kusząco. Chciał poznać osobę, która potrafiła ożywić ten instrument tak, że cała okolica zamierała w ciszy. A głos jaki lirze po chwili zawtórował mógł zatrzymać czas. Zobaczył go. Jasna czupryna różowych włosów w odcieniu złota odznaczała się na tle okolicy. Podszedł powoli i przysiadł na ziemi w odległości trzech metrów, naprzeciwko niego. Położył sobie katanę na kolanach, zasiadając wygodniej po turecku i przysłuchiwał się marionetce. Po prostu słuchał. Zawsze jest dobry moment by odetchnąć i zrobić sobie przerwę.Anonymous - 21 Czerwiec 2016, 22:14 Cóż, Sorai swój kluczyk dalej miał - i wręcz strzegł go jak tylko mógł.Nie pozwoliłby by ktoś go zabrał. Nie mógł dopuścić wręcz do tego, by ktoś miał nad nim władzę. O nie. Już raz marionetkarz, jego twórca go porzucił. I nawet nie wiedział czemu! Zostawił go na pastwę losu. I ledwo dźwignął się na nogi...!
Nawet nie zauważył, kiedy przerwał wokalizację. Ach, nie, oczyść umysł. Nie rozdrapuj tego znowu. Nie tu, zbyt dużo ludzi, zbyt dużo osób może go zobaczyć. Gdyby teraz w histerii zwinął się kłębek pod ławką, generalnie miałby bardzo podniszczoną reputację, a do tego dopuścić nie mógł. Zaraz znowu do melodii liry dołączył jego głos. I wtedy też zdał sobie sprawę z tego, że miał obok słuchacza. Blady, czarne włosy i garnitur. Też był marionetką. Tylko po co tu przybył? Może znalazł się tu przypadkiem? Może czekał na kogoś? Cóż, może zapyta później. Teraz chciał dokończyć swój mały koncert. No, w końcu nawet miał jednoosobową widownię.
Palce przyspieszyły nieco swe ruchy na strunach. Historia, jaką grał z sielankowej stała się bardziej dramatyczne a wraz z nimi wokalizacja. Długo jednak to nie trwało, muzyka ucichła. Historia nie miała szczęśliwego zakończenia. Wbił potem jasne oczy w mężczyznę przed nim i lekko się uśmiechnął.
- Witam. Podobało ci się? - zapytał miękkim głosem. Był tego ciekaw. W sumie ostatnio nie ćwiczył i sam miał wątpliwości, czy wyszło dobrze.Anonymous - 23 Czerwiec 2016, 10:21 Co to się zdarzyło wczoraj? Nie miał pojęcia. Główka mu ciążyła niemiłosiernie, a ślepka nie chciały się otworzyć. Tak się przyjemnie spało. Było tak cieplutko i milutko. Po co więc było niepotrzebnie wstawać? Nagle jednak zrobiło się takie "Boom". Leo aż podskoczył przerażony, i spadł na cztery łapki. Zaraz.. jak to? Zdziwiony tym zaskakującym stanem chłopak podreptał do najbliższej kałuży. Patrzy i nie dowierza. Cóż to się stało? Od kiedy nie jest marionetkarzem, a koteczkiem? Miał białe futerko z czarnymi plamkami, w tym jedna z plamek była na jego prawym oczku. Złociste oczęta, były chyba jedyną pozostałością po dawnym Leosiu. Przyjżał się sobie łebkiem i okazało się, że na łapkach masz jeszcze czarne "skarpetki". Ciekawe czy ktoś polubi taką krowią kicie jak on? Przynajmniej był szczuplutki! Pogodzony z nową rzeczywistością ruszył wesołym spacerkiem przed siebie. Nagle jednak przystanął. Zaburczało mu w brzuszku. Kurcze, fajnie by było przekąsić małe co nieco. Rozejrzał się bystrym wzrokiem i wkrótce napotkał wzrokiem dwie marionetki. Hohoho, może one mają jakieś jedzonko! Podreptał do nich wesoło. O, jedna z nich to Pieseł! Szansa na obiadek właśnie wzrosła. Kiedy znalazł się tuż przy nim popatrzył na niego złocistymi ślepkami i pacnął go łapką parę razy w nogę. Następnie zamiauczał w pragnieniu przekazania istotnej wiadomości, że cierpi z głodu.Anonymous - 25 Czerwiec 2016, 20:47 Z przyjemnością słuchał prywatnego koncertu, nawet jeżeli wokal na chwilę umilkł, to później zdecydowanie zostało to wynagrodzone, gdy melodia nabrała cięższego klimatu. W tym czasie jakiś mały kociak również zapragnął towarzystwa. Kochał koty. Małe, puszyste z pięknymi nienaturalnymi oczami. Mały, łaciaty towarzysz pacnął go kilka razy łapką w nogę, na co instynktownie zaczął go głaskać po grzbiecie.
- Witaj. Nawet nie wiesz jak bardzo mi się podobało. Mam nadzieję, że nie marnujesz talentu i nie ograniczasz się do samotnych koncertów, bo taki talent powinien występować na estradzie. – powiedział zgodnie z prawdą, jak zwykle to, co myślał. Nie umiał owijać w bawełnę. – O czym była ta historia? – ciekaw był czy ów niezaspokojone szczęściem zakończenie odnosiło się do jasnowłosej marionetki. – Mów mi Dodge. – całkiem zapomniał o manierach, więc poczuł, że musi się jak najszybciej zreflektować by marionetka nie miała problemów z tym, jak powinna się do niego zwracać. Jednakże kociak widocznie coś bardzo od niego chciał, toteż spojrzał na niego, w jego złote oczy i… zamurowało go.
- L-l-leo? – wydukał unosząc łaciatego kociaka do góry by mu się lepiej przyjrzeć, Dopiero co był młodzieńcem. Co marionetkarz robił w ciele kota? Troszkę się pogubił.Anonymous - 25 Czerwiec 2016, 22:43 Zauważył przyjście małego kota... i jednocześnie gdy tylko on się zjawił, poczuł się bardzo... dziwnie. Spiął się w środku. Tylko czemu? Nawet nie wiedział. A przecież uwielbiał koty, czemu przy tym miał się czuć tak.. niecodziennie? Przez to jednak nie przerwał wcześniej występu. Dotrwał do końca. I nawet potem nie dawał po sobie poznać, że coś jest nie tak.
Wysłuchał słów marionetki, z delikatnym uśmiechem na ustach. Ach... miło było to słyszeć.
- Dziękuję za te słowa. Nie... nie zatrzymuję głosu tylko dla siebie, nie martw się. - nie wyjawiał jednak przed nim swej pracy. Czarnowłosy najwyraźniej nie słyszał o nim wcześniej, ale to i lepiej.
- Sorai, miło mi. - już miał mówić o czym jest historia, ale jego uwagę przykuło imię kota. Leo? Nie brzmiało one jak typowe imię dla rozmiauczanego zwierzaka.
- Znasz tego kota, Dodge? - zapytał zaraz, zaciekawiony. Wyciągnął niepewnie dłoń w stronę futrzaka, chcąc by oswoił się z jego zapachem, a potem chciał go pogłaskać. Bo czemu nie? Nie wyglądał na zaniedbanego.Anonymous - 27 Czerwiec 2016, 14:46 Co prawda obiadku dostać nie dostał, ale zwrócono na niego uwagę! Ba, został nawet pogłaskany przez Pieseła. Fajno tak! Już się nie dziwił, że kotki tak bardzo to lubiły. Zamruczał zadowolony, zostawiając na chwilkę sprawy dotyczące jedzenia. Nagle jednak zaskoczony Dodge podniósł go hop do góry. Spojrzał mu w oczy i miauknął wesoło przymykając na chwilę swoje gały racząc go swoim uśmiechem. Naraz jednak zaburczało mu w brzuszku. Zamiauczał chcąc ponownie przekazać, że zjadłby małe co nieco. Chwilę później zwrócił uwagę na drugą marionetke. Jak szykownie ubrany był ten ktoś! Lesiowi bardzo spodobał się jego występ, którego udało mu się troszkę podsłuchać. Wyciągnął w jego stronę rękę. Marionetkarz tylko przymrużył zadowolony oczy jak znowu został po chwili pogłaskany. Kto by przypuszczał, że życie kota może być aż takie fajne!Anonymous - 1 Lipiec 2016, 09:31 Dodge uśmiechnął się lekko ze zrozumieniem. Wymijającą odpowiedź marionetki przyjął z pełną akceptacją. W końcu nie każdy lubi zdradzać swoje pewne sekrety. Pogładził zbłąkanego kota, coraz bardziej mając wrażenie, że zna go całkiem dobrze. Aż w końcu domyślił się dlaczego.
- Leo. – westchnął. Właśnie poczuł dziwną mieszankę rezygnacji zmieszanej z nutką dezaprobaty. Jeszcze nie wiedział jak nazwać to nowe odczucie, w każdym razie potrzeba by lekko zganić Leo była bardzo silna.
- Chyba jesteś głodny. – powiedział tylko, choć właśnie miał udzielić mu reprymendy. Chyba musi się jeszcze wiele nauczyć o uzewnętrznia uczuć. Szare oczy powędrowały z zadowolonego kociego pyszczka, na Sorai’a. – To mój przyjaciel, Leo. Choć jakby to powiedzieć. Ostatnim razem jak się widzieliśmy był wyższy, znacznie wyższy i nie miał wąsów.
Tak, chyba opisał to najlepiej jak umiał. W każdym razie nie wiedział jak ma nakarmić Leo, skoro wciąż go trzyma. Rozejrzał się dookoła, aż wzrok spoczął na sylwetce muzyka. Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wstał sprawnie i wręczył Leo marionetce. – Kociak głodny, więc ja go nakarmić. – zbyt zaaferowany nowym zadaniem, które ma do wykonania nie przejmował się gramatyką wypowiedzi. Liczyło się tylko to, by jak najszybciej nakarmić przyjaciela. Wyjął cukrowe berło z wprawą dobywającego miecza wojownika i przytknął go do małej kupki kolorowych kamyczków znajdujących się w jego zasięgu. Obłe kształty pod dotykiem magicznej laski zmieniły się w garść wszelkiej maści cukierków. Zadanie wykonane. Schował berło i usiadł ponownie po turecku na ziemi.
- Myślisz, że zaczarowane koty jedzą cukierki? – właśnie uświadomił sobie, że tak właściwie nie wie, czy znajdujący się w innej postaci Leo będzie w stanie zjeść kolorowe słodycze. No cóż. Zadaniem było nakarmić, zapomniał, że nie wiedział tak właściwie czym.Anonymous - 2 Lipiec 2016, 11:42 Tak w sumie to nie był żaden sekret, wystarczyło iść do teatru by zobaczyć plakaty na ścianach z nim. Nooo... ale skoro on nie wiedział, to nie chciał go uświadamiać. A chyba to nic złego, nie?
- Och... ktoś go zamienił? Był też marionetką? - zapytał. Zaskoczony zaraz nawet nie zdołał zareagować a już dostał kociaka w ręce. W sumie chciał zaprotestować.. ale te mięciutkie kocie futerko aż odjęło mu mowę. Może sam powinien sobie kociaka sprawić? Takie miziaste, głaskaśne i cudne... zaraz palcami zaczął gładzić jeden z czułych punktów na kocim ciele, czyli pod szyją. Uśmiechnął się przy tym ciepło. Nawet na chwilę to dziwne uczucie gdzieś odeszło.
- Ummm... - zastanowił się. W sumie nie wiedział, czy skoro jego przyjaciel jest teraz kotem, czy może jeść słodycze, czy mu to nie zaszkodzi. - Normalne koty jedzą ryby... nie wiem, czy on może zjeść słodycze. - odparł w końcu całkiem szczerze.
W sumie takie berło jest całkiem fajne.. szkoda, że nie muszę jeść. pomyślał zaraz też, patrząc na przedmiot w ręku Dodge.Anonymous - 3 Lipiec 2016, 20:53 Łoczka mu się roziskrzyły. Cukiereczki! Uwielbiał cukierki. Były one prawdziwym darem niebios.
Im słodsze tym lepiej. Tak, pod tym względem był zdecydowanie dziecinny. Nie potrafił jednak nic na to poradzić.
Tak samo jak na to, że w obecnej formie jakoś niespecjalnie miał na nie ochotę. Czy to winna zwierzęcego układu pokarmowego, czy też zwykłej niechęci, jakoś się do tych przysmaków niespecjalnie garnął. Można powiedzieć, że wybredny z niego kotek. Nic nie potrafił na to poradzić. Brzuszek domagał się mięska, przede wszystkim rybiego. Taki wybredniś. Odwrócił więc łebek od łakoci, dając do zrozumienia, że ten posiłek nie został jednak niestety zaakceptowany. Miauknął przeciągle i pacnął łapką teraz Soraia.
Z jednej strony, było to nieprzyzwoitym wykorzystywaniem. Z drugiej jednak strony najbezpieczniejszym źródłem posiłku. Zapewne niezwiązanym z kradzieżą, do której w innym wypadku by musiał się skłonić. Oczywiście poza samym rozmyślaniem o jedzeniu, Leoś przysłuchiwał się ciekawsko rozmowie. W końcu nie do końca z niego dobry psotnik.Anonymous - 21 Lipiec 2016, 20:33 Sorai po chwili wyprostował się, jakby przypominając coś sobie. Zaraz odstawił kotka na ławkę obok siebie i wyjął z kieszonki marynarki mały srebrny zegarek.
- Och... przepraszam, muszę już iść. - powiedział zaraz nieco zmartwiony. Schował zegarek, wstał, by zawiązać szybko lirę na plecach znowu i pomachał. Dodge oraz Leo.
- Do zobaczenia. - rzucił i w pośpiechu ruszył w swoją stronę.
[z/t]Anonymous - 3 Październik 2016, 16:31 Po głowie Luny krążyły niespokojne myśli spowodowane ostatnią sytuacją w bibliotece. Teraz, kiedy przemyślała parokrotnie to, co się tam wydarzyło, uświadomiła sobie, że już nigdy nie będzie tam mile widziana. Co pomyślał sobie o niej pan Book? Ale... Ach, gdyby to był największy problem!
Rzecz w tym, że była świadkiem niemożliwego. Nadal nie potrafiła powiedzieć, czy to było tylko jej głupie urojenie spowodowane nawracającym poczuciem winy, czy może faktycznie spotkała tę samą dziewczynę, która to niegdyś tak bezkarnie rujnowała jej życie... Jednak to absurd! Nie było wątpliwości, że sztylet Luny przebił jej serce. Nie było wątpliwości, że w tamtej chwili marionetka miała na sobie jej krew. A przede wszystkim - nie było żadnych wątpliwości, że właśnie to zdarzenie było bezpośrednią przyczyną porzucenia różowowłosej. Dwie osoby nie mogły się mylić. Alex również to zobaczył. Widział, iż jego dziewczyna leży na ziemi w kałuży własnej krwi. Nie oddychała, jej tętno ustało. Była martwa.
Myśląc o tym wszystkim, różowowłosa czuła, jak przechodzą ją nieprzyjemne dreszcze. Była psychicznie wyczerpana, a bezustanne rozterki jedynie pogłębiały ją w tym odczuciu. Nawet nie zauważyła, gdy zaczęły spadać na nią pierwsze krople deszczu. Świeży zapach wilgoci w powietrzu nieco ją uspokajał.
Rozejrzała się. Park był pusty, prawdopodobnie właśnie przez pogodę. Jednak Luna nie przejęła się tym. Usiadła na mokrej ławce i utkwiła wzrok w swoich dłoniach, po których to mozolnie spływały krople wody. Lubiła deszcz. Jednak dziś wszystko ją przytłaczało. Zwłaszcza te cholerne wspomnienia... Nie potrafiła się od nich odgonić. Czyżby to wszystko to kara za przeszłość? Czemu nie. Mawiają, że karma zawsze wraca. Nieraz z podwojoną siłą... Być może to dopiero początek jej kary.
Cholerne sumienie.
Jednak z każdą chwilą zaczynała się zastanawiać, czy to nie ona zwariowała. Może faktycznie to była pomyłka? Ta dziewczyna mogła być jedynie podobna do tamtej... To było 14 lat temu! Luna mogła już dawno zapomnieć wyglądu Seny, a widząc brązowowłosą być może tylko skojarzyła ją z nią... Reszta to impuls. Nie panowała nad sobą, nie była w stanie racjonalnie spojrzeć na sytuację.
Tak, to chyba najlogiczniejsze wyjaśnienie...
Teraz tylko się do niego przekonać.
Luna skuliła się, kryjąc twarz w dłoniach. Krople deszczu spływające po jej twarzy sprawiały wrażenie łez. Jednak dziewczyna nie płakała. Nie potrafiła. Była tylko pustą lalką.Anonymous - 3 Październik 2016, 17:44 Opuściwszy bibliotekę zdała sobie sprawę, że znów musi przebywać ze sobą sam na sam. Kiedy emocje opadły, czuła obecność tamtej dwójki, jednakże teraz myśli, które tak uwielbiają mącić jej w głowie i powracać z sekundy na sekundę, znów zaczęły nawracać i przypominać jej, o tym co ją spotkało, i nie chodziło o bardzo odległą przeszłość. Na samo wspomnienie różowowłosej zaczęło jej się kręcić w głowie. Doszła już do wniosku, że tamta marionetka pomyliła ją samą z jej poprzedniczką, jednakże teraz zaczęła się zastanawiać, co takiego musiało się wydarzyć, że różowa dziewczyna zabiła pierwszą Senę. Czekoladowowłosa tkwiła w przekonaniu, że jest identyczna jak jej wcześniejsza wersja, dlatego nie wiedziała, że pod względem charakteru były kompletnym przeciwieństwem, co wpłynęło też na podejmowane decyzje przez ów Senę.
Dziewczyna szła wolnym krokiem przed siebie, gdy poczuła na policzkach pierwsze krople deszczu. Jej całe ciało zakrywały długie ubrania, więc tylko odsłonięta skóra na twarzy, na której poczuła ciecz, uwolniła ją z rozmyślań. Nieobecnym wzrokiem popatrzyła na okolicę obracając się z gracją. W jednej chwili jej serce wypełniła niezliczona liczba uczuć - żali i smutków, lecz także uczucie uniesienia, które deszcz tylko potęgował. Sena przygryzła na sekundę wargę, by następnie otworzyć szeroko buzię, jakby chciała zaśpiewać lub chociaż krzyknąć, lecz tak jak za każdym innym razem, dało się słyszeć wszystko inne prócz niej samej. Można by rzec, że zagłuszyła ją spadająca woda, która nie zważając na nic zmierzała do calu, jakim było upragnione spotkanie z ziemią.
"Jak ja tego nienawidzę! Dlaczego właśnie ja?! Dlaczego to mnie i martwe już towarzyszki spotkał taki los?!" - zacisnęła mocno powieki i włożyła palce między mokre włosy. Nie mając siły ponownie zadawać sobie tych samych pytań, obróciła się na pięcie, lecz nie zdążyła przejść nawet kilku metrów, gdy jej wzrok zatrzymał się na różowej czuprynie. Otworzyła szeroko oczy i zamarła. Nie wiedziała, czy już ma zwidy, czy tak ogromnego pecha, że z tylu miejsc w Kranie, musiała trafić do tego, gdzie ten różowy kolor będzie ją prześladować. Przełamawszy barierę, odwróciła się i ruszyła w przeciwną stronę mając nadzieję, że nie zostanie zauważona.Anonymous - 3 Październik 2016, 18:22 Wciąż bijąc się z myślami, pozwoliła by krople deszczu przemoczyły jej sukienkę i włosy. Nie przeszkadzało jej to, że po kontakcie z wodą te kręciły się - podobno to nawet dodawało jej uroku... Zresztą, kto tu będzie na nią patrzył? Nawet jeśli ktoś taki się znajdzie, nie przejmowała się tym. Zdawać by się mogło, że odkąd jej głowa wypełniła się wspomnieniami z przeszłości, wszystko inne przestało dla niej istnieć. Była zbyt załamana, zbyt przerażona tą sytuacją.
Nagle poczuła, że ktoś na nią patrzy. To była sekunda, gdy i ona uniosła wzrok. Całkiem odruchowo. Ich spojrzenia momentalnie skrzyżowały się. Tak jak brązowowłosa, tak i Luna zamarła, nie mogąc uwierzyć w to, że to znów ona. Znów się na siebie natknęły. Jej szkliste oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Dziewczyna skuliła się jeszcze bardziej, ponownie kryjąc twarz w dłoniach, jakby wstydziła się jej. Przez chwilę była zbyt sparaliżowana emocjami, by wydobyć z siebie choćby jedno słowo.
- Prze-Przepraszam! - krzyknęła żałośnie. Za co? Za co przeprosiła? Za pomyłkę w bibliotece? A może za to, że nadal, mimo woli, widziała w niej Senę? Nie wiedziała. Poczuła jedynie, że musi to zrobić. Później zamilkła. Nie patrzyła nawet, czy dziewczyna zareagowała. Zatrzymała się, a może zignorowała to i poszła dalej? To nie miało znaczenia. Ona i tak nic nie rozumie...Anonymous - 4 Październik 2016, 19:50 Kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się, Sena nie wytrzymała. Nie potrafiła patrzeć w oczy różowowłosej, bo czy tego chciała, czy nie, wszystko to co zapomniała lub chciała zapomnieć, powracało do niej jak grom z jasnego nieba i niemiłosiernie przypominało o swojej obecności. Dlaczego musiała być taka pamiętliwa? I to do rzeczy, których pragnęła zapomnieć najbardziej w świecie? Zaciskając powieki, by zapobiec nawracającym myślom, odwróciła się tak gwałtownie, że gdyby wiatr wiał mocniej, to pozbawiłby ją równowagi. Przygryzła wargę tak mocno, że zaczęła odczuwać nieprzyjemny ból i gdyby była człowiekiem, to na pewno pociekłaby właśnie po niej krew. "Zapomnieć, uciec, nie zwariować, zachować spokój, przeżyć, zrozumieć ... zapomnieć, uciec ..." - powtarzała w myślach nową mantrę, by skupić się na zachowaniu kolejności wybranych słów, które miały pomóc jej w opanowaniu się, jak i obraniu najodpowiedniejszej drogi czy też podjęciu jakiejkolwiek decyzji. Nie pomagało jednak, gdyż znów zaczęła słyszeć krzyki marionetki, która na widok czekoladowowłosej zdawała się wariować. Choć teraz milczała, Sena wciąż pamiętała całe zdarzenie w bibliotece. Fakt, że było to niedawno, jednak znając ją, nie zapomni tego przez dłuższy czas, o ile te wspomnienia nie będą jej towarzyszyć do końca życia. Zaraz po zwróceniu się do marionetki plecami, Sena chciała rzucić się przed siebie i oddalić stąd jak najszybciej, lecz zdążyła zrobić jedynie kilka kroków, gdy dotarły do niej słowa nieznajomej. "Przepraszam" - powtórzyła sobie w myślach to, co usłyszała. Ów słowo miało tak obcy wydźwięk, że ciemnowłosa prawie ruszyła dalej. Podświadomie znała znaczenie tego, co powiedziała różowowłosa, lecz nie wiedzieć czemu zakuło ją w sercu. Z pochyloną głową, wciąż przygryzając wargę i pozwalając, by mokre włosy zwisały przed nią bezwładnie, a kolejne krople deszczu wdzierały się w zakamarki, których jeszcze nie odkryły, miała wrażenie, że cisza otaczająca dziewczyny zdawała się być coraz bardziej krępująca. Po długiej chwili zwróciła głowę w kierunku nieznajomej z nieobecnym, zamglonym wzrokiem. Nie wiedziała czego się bała bardziej konfrontacji ze swoją przeszłością, czy osoby, która tak bardzo przypominała o tym, co się wydarzyło. Dlaczego na słowo "śmierć" czy też "cierpienie" musiała to od razu kojarzyć z tym, co widziała bądź sama przeżyła? Stojąc tak jak teraz, bokiem do marionetki, z twarzą zwróconą w jej kierunku i głową lekko odchyloną do tyłu, z półprzymkniętymi powiekami i spływającą po niej wodą, można było uznać, że pozowała właśnie dla malarza, który pragnął ukazać takie nieszczęście, że własnymi łzami mógłby namalować jej portret.
- "Proszę nie rób mi tego" - przekazała wiadomość dziewczynie telepatią, lecz zaraz potem poruszyła wargą, jakby chciała to wypowiedzieć, nie skończyło się jednak na jednym razie.
Jej usta poruszały się mechanicznie nie wydając żadnego dźwięku, a cisza, która się z nich wydobywała, zagłuszana była przez padający coraz mocniej deszcz. Nie miała siły na nic. Nawet nie wiedziała, co miała na myśli, gdy wypowiedziała te słowa. "Nie przepraszaj? Nie zabijaj? Nie kłam, że nie żyję? Nie przypominaj mi o wszystkim?" - zastanawiała się, czy to o to jej chodziło. Obróciła się już całkiem w stronę różowowłosej i złączywszy dłonie, które zawisły przed nią samą, podeszła bliżej, zbierając w sobie odwagę oraz pozwalając, by woda która po niej ściekała, zmywała z niej wszystkie smutki.
- "Powiedz mi, czego chcesz, a cię wysłucham" - zaczęła, jednak tym razem obdarowywała nieznajomą jedynie spojrzeniem. - "Skrzywdź mnie ponownie, a nigdy już mnie nie zobaczysz"