To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Kal’Amanhar - Pościg!

Anastasia - 19 Wrzesień 2015, 23:16

Ceset sprawnie dał radę wspiąć się po skalnej ścianie labiryntu, co kotkę niezmiernie ucieszyło - pojawiła się sznasa na ucieczkę przed kolejnym dziwnym stworem. Zapewne, gdyby nie naglił jej tak czas, który z każdą sekundą zbliżał resztę uczestników do mety, z chęcią by się z nim dłużej zabawiła. Oby każdy z przeciwników napotkał na swojej drodze takie przeszkody, które uniemożliwią kontynuację wyścigu na długi, długi czas.
Na wierzchołku skały nie tylko zwierz się rozglądał, ale i Hebi uważnie wszystkiego wypatrywała. Musiała się skupić i obrać najdogodniejszą dla nich dalszą drogę, co szybko i skutecznie zostało przerwane zaobserwowaniem poprzedniego stwora, przed którym nie tak dawno uciekli. Nie zapowiadało się dobrze. Oba zdecydowane dopaść Anastazję na jej tymczasowym rumaku, nie zwlekały, aż pojawi się plan ewakuacji i rozpoczęły swój atak. Drzewo, które nie przydało się Topielicy, oni uznali za wyjątkowo przydatne.
Kotka ze światem wciągnęła powietrze w ramach podziwu dla ich objawionej mocy i niejakich zdolności akrobatycznych - tak chyba można to nazwać. Po początku pokazu, jaki dali, już wnioskowała, że kolejnym ich celem będzie przedostanie się w pobliże lub nawet na tą samą skalę, na której stała. Teraz nie mogła więcej zwlekać.
- To było naprawdę interesujące, jednak na nas już pora. Wybaczcie, następnym razem, nya.
Ale aby skutecznie się pozbyć ogona nie wystarczyło przeskoczyć mur i zwiać pierwszą lepszą ścieżką. Jak udało jej się zauważyć - oni łatwo nie odpuszczają. Powodów nie znała, może naruszyła ich teren, może dla zabawy lub zwyczajnie tak mieli zakodowane przez Arystokratkę. Te jednak znaczenia żadnego w tym momencie nie miały. Skup się, nya, zamiast co chwilę rozpraszać pierdołami!
Schowaną miała jeszcze część tych roślinek spotkanych zaraz na wejsciu tutaj, a które w magiczny sposób wywoływały efekt przyspieszenia u Schedela. Zlustrowała bestię wzrokiem, nie wyglądał na zmęczonego, przynajmniej nie tak bardzo, jak zaraz po pierwszym błyskawicznym biegu. Więc może i tym razem by się nimi wspomogła? Chyba nie krążyła w kółko, środek wyspy nie mógł być daleko, a skoro miała możliwość korzystania z tutejszej pomocy, to czemu nie?
Przystawiła Cesetowi do jednego z pysków roślinę i bez względu na to, czy zjadł i pojawił się ponownie ten sam efekt, czy też nie, nie miała czasu dłużej zwlekać, jeśli chciała wyjść z tego cało. Ruszyli dalej, byleby zdążyć zanim te dwa stwory się do nich zbliżą.
Hebi odrzuciła bez wahania drogę prowadząca przez tunel, uprzedzona wcześniejszymi doświadczeniami. Wolała coś, skąd w razie czego łatwo będzie obrać inny kierunek, co nie utrudni obserwacji otoczenia i na dodatek nie będzie sprawiało problemów w przebyciu. Dlatego kierowała się najprzyjemniej wyglądającą, zwyczajną kamienną ścieżką w górę. Chociaż lubiła ryzykować i naprawdę korciło ją zejście tunelem, tym razem chyba do głosu doszedł rozsądek. O ile go w ogóle posiadała.

Kejko - 27 Wrzesień 2015, 00:31

Transformacja, jaka objęła postawę chłopca zaczęła mnie przerażać, moja opiekuńczość względem niego zaczęła szybko ulatywać a zastąpiła je niepewność i podejrzliwość. Atmosfera jaka tu panowała zdecydowanie przestawała mi się podobać i to zarówno ta dotycząca emocji jak i powietrza. Zimno było właśnie jedną z nielicznych rzeczy, których wprost nie znosiłam…. Zdecydowanie powinno mnie to zmobilizować do szybszego działania, jednak aktualne wydarzenia jeszcze dotkliwiej wpłynęły na stan mojej bestii. Wyglądało na to, że mój łuskowaty kompan też za zimnem nie przepadał, a na zimnie nie poprzestało, bo i cierpliwość względem małego natręta właśnie musiała się wyczerpać. Nim zdarzyłam powiedzieć cokolwiek, ogon bestii przemknął właśnie tuż przed moim nosem znajdując się pomiędzy mną a chłopcem, zaś jego kolejny ruch miał sprawić, iż dzieciak na powrót powitał się z ziemię i lądowanie raczej do przyjemnych nie należało. Objęłam się ramionami i zadrżałam z zimna, mogłam widzieć jak mój oddech przybiera postać mroźnej mgiełki. Dość! Chciałam pomóc, ale to się wymyka spod kontroli!
-Dość tego! Koniec tej zabawy… mam już Cię dość, skoro odrzucasz moją pomoc Twoja sprawa, to nie jest normalne… Lazur ruszamy!
Pytanie tylko gdzie ruszyć dalej? Coś czułam, że należy zawrócić, nawet, jeśli ten mały bredził coś o „Nich” wolałam nie ryzykować spotkania z nie wiadomo, kim lub czym…
-Wracamy.
Poinformowałam tylko bestię a ta zaczęła zawracać tym razem jednak mroźna szczelina miała zostać przez nas ominięta szerokim łukiem. Lazur zdawał się jednak niespokojny i słusznie! Ponieważ właśnie zostaliśmy zaatakowani przez jakieś zmrożone korzenie, dziwna lodowa roślinność wyglądała co prawda zjawiskowo jednak zdecydowanie była też niebezpieczna.
-Wynośmy się stąd…szybko.
Skuliłam się tylko bardziej na grzbiecie bestii starając się wtulić w jego złotą grzywę, głównie przez fakt, że robiło mi się coraz chłodniej. Tak tylko aby uciec trzeba jakoś przedostać się przez te atakujące pnącza niedobrze…. Jak się jednak okazało Lazur lepiej panował nad sytuacją ponieważ nagle z jego paszczy wydobył się podmuch ognistego smoczego oddechu.

Eliot - 7 Październik 2015, 22:12

Teraz jest tylko niezdolny do odbierania bodźców wzrokowych, ale przecież z tym da się żyć, tak? Ale jeśli wlezie gdzieś źle na tej wodno-trawiastej szachownicy śmierci to koniec. Bez powietrza na dnie dziury wypełnionej substancją zdecydowanie płynną i z kośćmi innego nieszczęśnika ścielącego podłoże i nie zwiastującymi losu mu ani lepszego, będzie gorzej się wyratować. Umrze, na zawsze, na śmierć, będzie martwy jak nic. Ale przynajmniej w puszystym objęciu swojej pluszowej bestii.
I w ten nastał hałas tuż niedaleko! No dobra, to teraz na sto procent jest martwy. Nie ma to jak optymistyczne podejście do sytuacji. Eliot chyba po porostu lubił się wić we własnym gorzkim kiepskim samopoczuciu i żałości.
A potem jeszcze wstrząsnęło ziemią, więc serce załomotało mu szybciej niż uprzednio, ale wynikało to bardziej z naturalnej reakcji na kolejny gwałtowny niezapowiedziany efekt specjalny niż z autentycznego strachu, ponieważ bardziej był zajęty byciem w stanie kompletnego "wszystko jedno, już dajcie mi umrzeć w spokoju, nie ważne co mnie zje". I na dodatek coś opluło mu twarz, ale jak się zaraz zorientował, był to dodatek fizyczny w formie powietrza i grudek ziemi.
Miłą odmianą był więc kobiecy głos. A przynajmniej przez pierwsze trzy sekundy, zanim przypomniał sobie, że nic nie widzi, jest na Pościgu gdzie konkurencja chętnie by go zaciukała a jego jeszcze ciepłych zwłok nawet nie pofatygowaliby się się pochować dla ogólnej przyzwoitości. Więc na towarzystwo znikąd drgnął zaskoczony i pokręcił głową nastawiając uszy na będące coraz bliżej niego dźwięki. Głos był w tonacji smutnawej, aczkolwiek niezłomnie niegotowy do wystawiania białej flagi.
- Jestem bardzo skołowany zaistniałą sytuacją - powiedział, głównie do siebie. - I zasadniczo przeciwny włóczeniem się z nieznajomymi, bez urazy, pani. - I jeszcze coś mamrotał o tym, że czytanie z zaklejonymi powiekami jest uciążliwe, ale dał się prowadzić nieznajomej, bo przecież nie będzie tu siedział jak burak nic nie robiąc. Komnaty w prawdzie brzmiał mu niedobrze, ale nie będzie wybrzydzał.

Aaron - 20 Październik 2015, 23:07


1. Ostatnia Prosta


Svart:

Parasolka wbiła się nie w sklepienie jaskini, a w klif otaczający jezioro, bo to w nim obecnie toniesz.
Siła parasolki zdołała opóźnić podróż ku dnie, a dalsze jej nieustępowanie sprawiło, że jeden z łańcuchów cię krępujących pękł i w efekcie poluźnił uścisk. Wciąż jednak wydostanie się spod zwojów ciężkiego żelastwa wymagało sprytu i czasu, a na domiar złego, zbliżałeś się coraz bardziej do smolistego plugastwa.
Pisz dalej swój ratunek i dalsze postępowanie. Powietrza starczy Tobie i bestii na ten jeden post.


Kejko:

Rozmowa z dzieciakiem zabierała ci cenny czas. Jego unieszkodliwieniem zakończyła się Twoja próba zahamowania niebezpiecznych wybryków: Otchłań Mrozu wykorzystała jego słabość i wciągnęła go do siebie, dając ci nieco swobody. Jednakże ta nie potrwała wiele, bo lodowe macki wkrótce się o twoją bestię upomniały. Lazur został sprowokowany do użycia smoczych ogni i to był punkt krytyczny. Roślina co prawda topniała, ale konfrontacja dwóch skrajnych temperatur, a przede wszystkim dwóch skrajnych natur magii, sprawiła niewielki wybuch odpychający Kejko wraz z bestią w stronę smoczych drzew. Lekkie poparzenia na waszych ciałach gościły, a twarde lądowanie wymusiło pojawienie się ran z towarzystwem krwi. Lodowa roślina jednak nie przestawała roztaczać wokoło szczeliny swojego chłodu, emanując go w mlecznej mgle, w której poruszały się nieliczne kształty. Obecnie jednak wam nie zagrażała.

Byłaś już na granicy z lasem smoczych drzew, po których czekał cię tylko mozolny spacer. Nie na darmo jednak nadmieniam o tym już któryś raz, że są smocze - bo faktycznie, mają z tym trochę powiązania. Otóż drzewa te przy bliższym kontakcie z irytującym przechodniem (a nadmienię, że cierpliwe nie są!), poruszają gwałtownie swoimi bujnymi koronami, powodując zawirowania powietrza jak gdyby smocze skrzydło stanęło na przeszkodzie. Z kolei sam podmuch wiatru sprawia iluzjonistyczne wrażenie jakoby horda skrzydlatych stworzeń była przeciwnikiem. Łatwo tę wizję uznać za nieprawdziwą, ale mimo wszystko utrudnia ona widoczność i sprzyja zbytniemu zbliżaniu się do drzew, które wówczas uderzyć mogą bezpośrednio swoimi liściastymi połaciami i odrzucić na niemałą odległość.
Po przebyciu tych smoczych wzgórz, wyjdziesz wąwozem, sunącym w dół, wprost na ponury krajobraz...


Anastasia:

Zbyt długo trwał twój postój na skale - na tyle, by nacierający strażnicy skalnego miasta zmusili trójgłowego do upadku między uliczki. Nie było jednak czasu zastanawiać się nad pęknięciem jednej z czaszek (poprzecznym w tylnej części) i obolałą tylną łapą. Bestia żądała wręcz walki z napastnikami, ale wobec podarowanych smakowitych roślinek oraz dotąd skutecznych decyzji Strachowatej, ugiął się pod jej ciężarem i pobiegł pomiędzy blokami skalnymi ku widzianemu wcześniej wyjściu, kolejno pokonując jego stromiznę z niemałym wycieńczeniem. Bestie zostały w tyle i znikły z horyzontu.
Anastasia ujrzała przed sobą bramę do wnętrza komnaty, wykonaną z solidnych desek i wzmocnioną metalowymi obiciami. Jak na zawołanie, wrota się przed nią uchyliły, ukazując w wąskim przejściu leżący na ziemi malutki kawałek kryształu. Oto Twoja nagroda główna.


Eliot:

Kobieta prowadziła cię wężykiem pomiędzy niebezpiecznymi połaciami mokradeł. Czasem jej bose stopy brodziły w błocie zdecydowanym krokiem, czasem też zatrzymywała się w kałuży wody, dumając nad dalszą drogą.
- Nazywają mnie Strażniczką Gwiazd - podjęła w końcu Twoje wątpliwości - Ale imiona nie posiadam, a takich jak ja jest wiele Kapłanek. Coś złego się dzieje i musimy się śpieszyć, nim czarnym scenariuszom stanie się zadość. - Jej melodyjny głos nie gasł nawet w obliczu mówienia o katastrofalnych skutkach, których nie chciała wyjaśniać.
Podróż przez bagna zajęła kilka długich minut, a dłużący się dotyk waszych dłoni wciąż pozostawał niecodziennym. Byłeś pełen wrażenia, jakoby to nie była istota jakkolwiek z magicznymi spokrewniona, a całkiem inny byt. Jednakże odpowiedź tej zagadki jest prosta: liczy sobie tyle lat, że jest przedstawicielką elitarnej i wymarłej rangi, w dodatku świeżo wskrzeszoną i pełną wyjątkowej mocy.


Na odpis od Svarta czekam w sąsiednim temacie.



2. Przed Bramą


Tutaj ciąg dalszy dla Anastasii, Eliota i Kejko: http://spectrofobia.cba.p...p?p=50468#50468



3. Ogłoszenia


To już koniec wyścigu, w którym nawiązywała się walka o prowadzenie tak dramatycznie, jak wielu uczestników pozostawało przy aktywnym pisaniu. Z czasem tylko trójka uczestników zachowała komplet tur, a z tej trójki jedna osoba najszybciej spośród wszystkich uczestników odpisywała. Zwycięzcą zostaje Anastasia.
Kejko i Eliot wytrwale walczyli, jednakże Kejko dała się wplątać w rozmówki z dzieciakiem, zostając widocznie w tyle za Anastasią. Z kolei Eliot widoczniej odstawał już w czasie odpisywania.

Nagrody:
    -> Anastasia: opanowanie bestii, kryształ magiczny (wagi kryształu jeszcze nie ustaliłem, na dniach to uczynię)
    -> Eliot: opanowanie bestii.

    -> Z racji, że to jeszcze nie koniec eventu, nie jest to to także koniec nagród!
    -> Samael i Dee z powodu rezygnacji z udziału, żadnej nagrody nie otrzymają.

Anastasia - 21 Październik 2015, 14:40

Niestety, zapewne przez głupkowate rozciąganie w czasie swoich rozmyślań, zamiast zwyczajne podejmowanie działań w chwilach do tego przeznaczonych, musiała przekreślić tak idealnie zaplanowaną ucieczkę. Cała więc praca poszła na marne, a stwory z labiryntu miały szansę w pewnym stopniu ich dopaść. Co gorsza, choć była to całkowicie jej wina, najbardziej ucierpiał Ceset. Tego przepuścić obojętnie nie mogła, nie potrafiła. W tym momencie również ona wolałaby pokazać siłę swoich pazurów tym mutantom i gotowa była to zrobić, lecz na widok obolałej (łapy? szponu?) kończyny Schedela, uznała, że jego zdrowie jest tu priorytetem, a mścić się będzie innym razem. O ile ten nastąpi.
Zdawała sobie sprawę, że ucieczka, szczególnie tak szybka nie będzie przyjemna dla podopiecznego, jednak z drugiej strony dalsze spieranie się z tamtą dwójką mogło przynieść gorszy efekt. Musiała wybrać mniejsze zło. Później da mu odpocząć tyle, ile tylko sobie zażyczy.
Wybrana ścieżka okazała się być najlepiej podjętą decyzją kotki dzisiejszego dnia. No, nie wliczając podniesienia tej przeklętej kartki z wody, od której właściwie wszystko się zaczęło. Była ona stroma, dość trudna do pokonania ot tak, lecz na jej końcu czekało to, co odnaleźć musiała – środek wyspy, budowlę, przy której jeszcze nikt się nie znajdował, co wróżyło dla niej naprawdę dobrze. Chwyciła mocniej bestię w uścisku bardziej przypominającym przytulenie się do niej, bo mimo negatywnych uczuć ją przepełniających, czuła satysfakcję. Pokazała wszystkim… Nie. Pokazała sobie, że jest coś warta, że nawet będąc Strachem może wiele osiągnąć. I to nie na warunkach, jakie sama dyktowała. Na zupełnie neutralnym dla całej szóstki uczestników gruncie. Naprawdę wygrała?
Bestia zwolniła, ostatecznie zatrzymując się tuż przed bramą. Anastasia zeszła z niej, głaskaniem wynagradzając każdą z czaszek, a tę pękniętą ze szczególną troską. O nią będzie musiała zadbać, by zwierz nie pozostał z jej winy ranny. Dała mu także wody, bo i tym razem był wykończony. Na szczęście, zapowiadało się, że nie będzie już musiał więcej się nadwyrężać.
Rozejrzała się, czy przypadkiem nie będzie miała zaraz towarzystwa lub czy ktoś nie skrywał się tu już od jakiegoś czasu. Ale kiedy niczego nie wyczuła, zainteresowanie skupiła na drzwiach. Podeszła do nich ostrożnie, wciąż zachowując czujność, a wtedy one nagle się uchyliły, co natychmiast poskutkowało napuszeniem kociego ogona.
Zza progu jednak nikt nie wyszedł. Nic jej nie zaatakowało. Żadne dźwięki nawet nie chciały dochodzić. Tylko światełko. Niewielkie jego źródło, a dające tak niesamowity blask. Było ono tak niesamowite, że chwilę później znalazło się ukryte w plecaku Topielicy. Dotarła tu pierwsza, należało jej się, prawda?

zt

Kejko - 22 Październik 2015, 14:10

Takiego obrotu sprawy ciężko było się spodziewać… Ogień w konfrontacji z lodem powinien chyba brać górę, prawda? Więc co się teraz stało? Skąd ten wybuch?! Jego efektem było to, że razem z Lazurem odlecieliśmy paręnaście metrów do tyłu i o ile Lazur starał się osłonić mnie przed ogniem tak przed upadkiem już mu się nie udało. Po okolicy rozniosło się porykiwanie Lazura oraz moje ciche syczenie świadczące o bólu. Przez chwilę świat zawirował mi przed oczami, cała obolała wydostałam się spod ciała bestii i usiadłam na ziemi starając się dojść do siebie.
-Żyjesz?
Lazur wyraźnie był obolały i zdecydowanie niezadowolony z aktualnego stanu rzeczy z resztą i ja podzielałam jego odczucia. Na moim ciele były liczne zadrapania a w powietrzu unosił się zapach krwi, której smak czułam również w ustach. Rozcięta warga bolała najbardziej a po brodzie ciekła mi stróżka krwi, podobnie jak i z czoła. Przyłożyłam dłoń do skaleczenia. Rany na głowie miały to do siebie, że krwawiły intensywniej. Delikatnie przesunęłam językiem po rozcięciu w kąciku ust, było, co prawda niewielkie, ale bolało.
-No to o całowaniu się mogę sobie na razie pomarzyć….
Wymruczałam pod nosem z niezadowoleniem, po czym podniosłam się w końcu z ziemi i zaczęłam doglądać swojej bestii. I na jej ciele pojawiły się rany jednak twarde łuski stanowiły ciekawszą ochronę niżeli delikatna skóra i warstwa ubrań.
-Powoli mam dość tej całej zabawy… Chodźmy dalej, lepiej tu nie zostawać.
Podróż przez skraj lasu okazała się mało przyjemna… tutejsza fauna nie bardzo nas polubiła z resztą i vice versa… Szalejące gałęzie zmusiły nas do trzymania się nisko podłoża, Lazur zmniejszył się znacznie a ja przywarłam płasko do jego grzbietu. Poleganie w tej chwili tylko i wyłącznie na oczach było kiepskim pomysłem, dlatego zaangażowałam do działania swoje uszy, po świście powietrza mogłam orientacyjnie ocenić czy coś jest zbyt blisko… W końcu udało nam się opuścić ten niegościnny las i ruszyliśmy dalej przed siebie, sceneria jednak nie zachęcała do miłych spacerków. Kiedy otoczenie wydało się jednak bezpieczne zarządziłam krótki postój, czarny plecak przymocowany do grzbietu Lazura wylądował teraz na ziemi a ja desperacko wyszukiwałam w nim apteczki, maści oraz fiolki z różowym korzeniem. W końcu znalazłam wszystkie wspomniane rzeczy dodatkowo wygrzebałam jeszcze jedną ze swoich bluzek, którą podarłam z żalem jednak miała ona posłużyć, jako opatrunek dla Lazura, tak też skrawki materiału zakryły kilka bardziej dokuczliwych ran na ciele bestii.
-Nie martw się do wesela się zagoi!
Pogłaskałam swojego pupila po łbie, po czym zatroszczyłam się o siebie, na oparzeniach znalazła się warstwa maści a rany zakryły bandaże. Na koniec z szklanej fiolki wyciągnęłam kawałek korzenia, odgryzłam mały kawałek i zaczęłam go przeżuwać w ustach.
-Fuu… bez mleka to już tak dobrze nie smakuje.
Podsunęłam kawałek pod pysk Lazura ten jednak nie był zainteresowany a wyglądał na wręcz zniesmaczonego… W końcu wszystko na powrót znalazło się w plecaku, ten zaś wraz ze mną na grzbiecie bestii, która ponownie ruszyła przed siebie.
Zt.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group