Charles - 21 Lipiec 2016, 11:54 Na uwagę nowo przybyłego Charles zrobił zaskoczoną minę, po czym popukał się po gałce ocznej, jakby nigdy nic. Może chciał sprawdzić, czy nadal jest na swoim miejscu? Żółte oczy były w jego rodzinie od pokoleń i nie było to nic dziwnego
Ciekawie... Najpierw aktor, teraz doktor. Naprawdę, u Charliego lądowała lokalna śmietanka towarzyska!
- Tamten kazał nazywać się Marcowym Zającem, ale miał na imię Jack. Na imię mi Charles, Charles Belladonna Verbascum, a to jest Otome... Otome. - rzekł, nie będąc pewien, czy słyszał jej nazwisko. Najwyżej ona sama go naprostuje. - Zgaduję, że jesteś Cieniem... One specjalizują się w snach. Usiądź, rozgość się, zaraz zaparzę nową porcję herbaty... - rzekł Charles, ruszając w stronę zestawu imbryków. Niestety, skończyła im się woda. No cóż, trzeba je zabrać z powrotem do rezydencji!
Będąc w domu, przypomniał sobie o tajemniczej księdze, którą otrzymał znikąd. Tajemniczej księdze, która nie pozwalała mu zasnąć przez całą noc. Tajemnicami warto się dzielić - wtedy rosną jak olbrzymie balony, póki nie przebije ich szpilka prawdy. A on właśnie wymyślił bardzo trafną metaforę! Albo znów rodzi się w nim poeta, albo przesadził z ziołami i herbata uderzyła mu do głowy. Nieważne. Porwał skrzypiąco-szumiące tomiszcze z kanapy i położył na niej zestaw imbryków. Daj losie łaskawy, żeby książka nie była samoświadoma i nie oblała go wrzątkiem za pomylenie jej z tacką na herbatę!
Wrócił szybko, raptem po paru minutach. Zieloną herbatę powinno parzyć się jak najkrócej, aby nie nabrała goryczki, zostawiając delikatny, słodkawy smak oraz przyjemny zapach końskiego nawozu. Czy kiedykolwiek wąchaliście końską kupę? Wierzcie lub nie, ale ich zapach jest całkiem przyjemny, z nutką świeżo ściętej trawy. Cały przygotowany asortyment rozłożył na stole i począł nalewać zieloną, aromatyczną ciecz do filiżanek.
- Akurat wczoraj przydarzyło mi się coś dziwnego. Ta księga, o tutaj, pojawiła się u mnie znikąd! I jest naprawdę niesamowita! Chcecie zobaczyć? - dodał, pokazując ją przybyłym.Otome - 22 Lipiec 2016, 22:02 W ślad za Charlesem który doprowadził nowo przybyłego do krzesła, Otome podeszła do stołu i usiadła obok czarnowłosego.
Komentarz kolejnego nieznajomego - zbyt tych nieznajomych się tu przewinęło, dobrze że udało jej się poznać chociaż jedno z imion - na temat tęczówek przypomniał Zjawie, że jej oczy zmieniają swoją barwę. cóż, ona sama nie widziała w końcu swoich oczu więc ciężko było jej pamiętać o tym szczególe. Teraz zaciekawiona wzięła w dłoń jedną z leżących w pobliżu filiżanek i przejrzała się w niej, dzięki czemu odkryła iż w tej chwili jej oczy mają bardzo jasny zielony kolor. Całkiem ładny, choć najbardziej lubiła gdy przyjmowały kolor czerwieni. Może kiedyś uda jej się to opanować? Próbowała już raz czy dwa zrobić to na siłę, ale bez żadnego rezultatu. Chyba potrzebowała na ten temat jakichś informacji... nie miała jednak pojęcia gdzie mogłaby takowe znaleźć, więc zaprzestała rozmyślań na ten temat. Co ma być to będzie.
Gdy doszło do przedstawiania się, Otome zorientowała się że chyba po raz pierwszy słyszała nazwisko Charlesa. Albo może je słyszała ale zapomniała? Raczej to pierwsze, bo pamiętałaby że pierwszy człon kojarzył się jej jakoś ze śpiewem a drugi z lekiem ziołowym, choć pewnie skojarzenia te nie były zbyt trafne.
Następnie Kapelusznik przedstawił samą Otome, i gdyby nie fakt że zwróciła dużą uwagę na jego nazwisko to pewnie nie zrozumiałaby czego od niej oczekuje. No tak, większość istot miała nie tylko swoje imię, ale także nazwisko które oznaczało przynależność do rodziny... Zjawa posiadała taką informację w swojej głowie, ale sama nie posiadała takowej, poza jedną osobą. A zatem miała jedną możliwość.
- Otome Bloodworth. - Dopowiedziała i poczuła jak przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz gdy wypowiedziała te słowa. Właśnie nadała sobie nazwisko i fakt ten sprawiał że czuła się... bardziej przynależna do tego świata, oprócz tego czuła też jakby odnalazła coś ważnego i wkroczyła na nowy poziom samoświadomości.
Wzmianka o snach przykuła jej uwagę i odwlekła od samouwielbienia. Jako że Charles poszedł po wodę na herbatę, zwróciła się do nowego gościa.
- To znaczy, że jesteś lekarzem od snów? - To miało nawet sens. Istnieli lekarze od ciała i od umysłu, czemu więc nie od snów? - Wiesz, widziałam sporo snów. U niektórych są one naprawdę... jakby to powiedzieć... mroczne, ale w takim innym sensie niż po prostu straszne. Jak myślisz, czemu tak jest? W końcu lepiej jest śnić o przyjemnych rzeczach.
Wkrótce rozmowa o snach została jednak przerwana gdyż powrócił Kapelusznik, który oprócz wody przyniósł także jakąś książkę. Na jego pytanie Zjawa przytaknęła, z małym zastrzeżeniem:
- O ile nie jest to kolejna latająca książka która uderza ludzi w twarz.Anonymous - 24 Lipiec 2016, 22:51 - Och nie, nie jestem cieniem. Sny to moja fascynacja z wyboru, a od pochłaniania bardziej interesuję mnie ich kształtowanie - odrzekł do Charlesa który właśnie sprawdzał imbryki. Frank nie dostrzegł w nim wyniosłości z jaką zwykle obnosi się arystokracja, a jednak nazwisko robiło wrażenie. Czy to znaczący ród? Głupio pytać o rodzinę, co gorsza nie wiadomo czy nie obrazi gospodarza jeśli okaże swój brak wiedzy. Ostatecznie stwierdził, że najlepiej jednak dać spokój, gdyż póki co kapelusznik sprawiał wrażenia niezwykle sympatycznego.
Z nazwiska na nazwisko, tym razem bowiem uwagę poświęcił Otome... Otome Bloodworth. Brzmiało dość ludzko, czy możliwe więc, iż trafił na istotę która pochodzi z jego świata? Człowiek? Cyrkowiec? Cień? Siedział wystarczająco blisko by zauważyć, że dziewczyna nie wypowiada swojego nazwiska automatycznie, jak w zwyczaju ma wiele osób. Charles wypowiedział jedynie imię co mogło oznaczać, iż tylko je zna. Czyżby głębsze sprawy z rodzinną która, niewykluczone, znajduje się w Krainie Ludzi.
- Doktor nie musi być od razu lekarzem, w moim świecie to również stopień naukowy. Takiego co prawda nie posiadam, gdyż nikt u nas o snach nie naucza, ale ze względu na moje zainteresowanie towarzystwo zaczęło mnie tak nazywać. Wybacz więc, chyba nieco Cię rozczarowałem. - Widziała sporo snów, czyli był blisko - senna zjawa lub cień. W każdym razie wspaniale trafił.
- Pozwól, że po części odpowiem pytaniem. Czemu tak wiele istot pozwala, czy wręcz pragnie wojen, cierpienia i nieszczęścia innych. Przecież przyjemniej żyć bez tego wszystkiego. Kraina Snów niezwykle odbiega od naszego świata, jednak źródłem jej kształtowania jest zawsze twórca, czy raczej jego mimowolne instynkty, pragnienia itd. Te osoby o których mówisz musiałby mieć jakiś rodzaj mroku w sobie, niektórzy nieświadomie go noszą. Stąd koszmary w tym i tamtym świecie.
Frank z chęcią posłuchałby o snach od Otome, niestety zbyt się rozgadał i zajął za wiele czasu, bowiem gdy skończył mówić Charles już wracał. Oczywiście można byłoby kontynuować temat w trójkę, gdyby nie coś bardziej intrygującego - tajemnicza księga.
- O czym jest? - spytał z wyraźnym zainteresowaniem i przechylił lekko głowę by móc odczytać czerwony napis widniejący na skórze.Charles - 26 Lipiec 2016, 21:44 - Cóż, przepraszam. Kimże jesteś, w takim razie? I spokojnie, ja nie mam nic przeciwko ludziom, jakby co. W sumie to jestem ludziofilem! Platonicznym ludziofilem, jeśli wiesz, o czym mówię. - rzekł, uśmiechając się tak niewinnie, jak tylko to było możliwe. No tak, uwielbiał ludzi, uwielbiał ludzką myśl techniczną, a zarazem szanował ludzką wyobraźnię. W miejscu tak niezwykłym jak ich świat, nadal byli w stanie używać wyobraźni! Nie to co u nich - w Krainie Luster najdziksze sny już dawno stały się jawą i nie można było wymyślić nic całkowicie odrealnionego. A tam? Tam cały czas, każdego dnia, wymyślali RZECZY. Nadawali tym rzeczom NAZWY i zmuszali je do działania! Wzięli to, co najlepsze od karaluchów - niezniszczalność i pokonywanie barier! Zaczęli latać bez skrzydeł, dali skrzydła metalowym (!) kapsułom i nazwali je "samolotami"
Charles z pewnością mógłby dorzucić swoje trzy grosze w tej rozmowie o naturze snów, dobra, zła etcetera. jednak po pierwsze - nie był obecny w tej konwersacji, po drugie zaś - całkowicie pochłonełą go przyniesiona przez niego księga. Jej zawartość, mimo przeczytania od deski do deski była nadal dla niego tajemnicą, jednak jego goście mogą przeglądać ją do woli.
- Szczerze mówiąc, Otome, to ja nawet nie wiem. Ta książka się telepie, świeci, skrzypi jak statek i szumi jak morze, więc może i po pyskach wali? Mnie na razie nie zaatakowała, więc dobrze jest! A o czym traktuje? O przygodach na dalekiej wyspie! - rzekł rozgorączkowanym głosem, wertując kartkę za kartką - I jest niesamowicie wciągająca! Czułem się tak, jakbym tam był! A wiecie co jest najzabawniejsze? Pojawia się w niej osoba, którą znam! - z tymi słowy wskazał na nazwisko Kejko Hanari widniejące na jednej ze stron. - O tutaj! W sumie mam do niej adres - może wyślę jej list, z zapytaniem, czy rzeczywiście tam była...? Poczekajcie chwileczkę, znowu, sekundkę, skoczę po papier i atrament! - rzekł. "No to się dzisiaj nabiegam" zdążył jeszcze pomyśleć, lecąc na łeb, na szyję z powrotem do domu. Znalezienie potrzebnych materiałów zajęło mu tylko kilka minut i dlatego wrócił bardzo szybko. Ukłuło go jednak poczucie winy - w końcu trzeci już raz zostawił swoich gości z jakiś błahych powodów. Obiecał sobie, że aż do końca herbatki nie opuści ich ani na krok! Od razu po przybyciu rozłożył papier na stoliku i rzekł:
- Powinienem zaczynać słowami "Droga", czy "Szanowna?" - gdyż to pytanie było zaprawdę najbardziej frapujące ze wszystkich...Otome - 28 Lipiec 2016, 22:30 Otome przysłuchiwała się rozmowie mężczyzn o pochodzeniu jednego z nich. A zatem Doktor nie będący tak naprawdę doktorem, pochodził ze Świata Ludzi? Cóż, w końcu ona też stamtąd przyszła i to razem z Charlesa, jednak czy to Szkarłatnej Otchłani czy Krainie Luster z tego co widziała dominowały inne rasy i osobników których wygląd można było zaliczyć do typowo ludzkiego było dość mało, a nawet ci nosili inne ubrania niż te które zaobserwowała w ŚL.
- Człowiekiem? - Spytała spoglądając to na Doktora to na Kapelusznika. - O ile dobrze pamiętam, ludzie są rzadko spotykani w tych stronach? - Pamiętała też iż Charles mówił wtedy coś o nieużywaniu tych całych "mocy" o których nadal nie udało jej się zbyt wiele dowiedzieć. W sumie to teraz mogła już ich używać. Skoro i tak siedzieli i mieli chwilę spokoju to mogła spróbować. Wyciągnęła z torby notes i ołówek i zaczęła szkicować książkę przyniesioną przez gospodarza, który właśnie znowu gdzieś zniknął, w związku z czym przy stole zapadła cisza. Aby ją przerwać nie przerywając rysowania odniosła się do przerwanej rozmowy z panem od snów.
- Naprawdę wiele istot pragnie takich rzeczy? Cóż, chyba nie miałam jeszcze okazji poznać "rzeczywistości" od tej strony. Co do reszty to, hm, myślę że masz rację. Faktycznie sporo wiesz o snach. Ach, miałam spytać ale rozkojarzyła mnie książka. Skoro nikt u was nie naucza o snach to czemu nie będziesz pierwszym? - W tym momencie powrócił do nich Charles i podjął próbę pisania listu. - To chyba zależy od relacji jakie was łączą. czy jesteście wystarczająco blisko aby pisać "droga". A nawet jeśli nie to "szanowna" może być aż zbyt formalne. - Odpowiedziała mu Zjawa bez wahania.
W międzyczasie skończyła szkic. Teraz czekała ją trudniejsza część. Przypomniała sobie jak użyła swej mocy po raz pierwszy. Następnie wyobraziła sobie że książka leży tuż przed nią. Wyobraziła sobie że czuje jej papierowy dotyk i zapach, słyszy szelest stron. Skupiła się kompletnie na tych odczuciach na chwile odcinając od świata realnego. I nagle z jej zeszytu uniosła się fioletowa mgła która przeniosła się nad stół po czym błyskawicznie rozwiała. A między filiżankami znajdowały się teraz dwie identyczne książki.
- O, udało się. - Stwierdziła zdziwiona. Gdyby jednak sprawdzić ich zawartość, książka Otome miała czyste strony.Anonymous - 31 Lipiec 2016, 01:03 -Przyznaję jestem człowiekiem i bardzo mi miło, że znalazłem się na podwieczorku u miłośnika mojej rasy - rzekł, również się uśmiechając - Jeśli pragnąłbyś jakichś informacji o ludziach z chęcią opowiem o czym tylko zechcesz. - Następnie zwrócił się do Otome - I tak, to racja, że nie ma nas tu wielu. Dlatego nie chciałem zbyt otwarcie o tym mówić. Jednak ty chyba również miałaś kontakt z tamtym światem.
Następnie Frank skrzyżował nogi siedząc w milczeniu. Oswajał się z myślą, iż książka przed nim może go uderzyć, ta jednak najwyraźniej nie miała nastroju na robienie czegokolwiek niesamowitego. Jak na dwie deski i kartki przystało, leżała bez ruchu.
- Rzeczywistość jest zawsze bardziej skomplikowana niż nam się może wydawać. Każdy chce ją tworzyć na własnych zasadach, dlatego wychodzi z tego nieobliczalna fuzja - odpowiedział, jakby jeszcze w pół zamyśleniu. - A o snach nie uczą bo tak na prawdę nie ma czego. Wiemy o nich bardzo nie wiele, w przeciwieństwie do śnienia. Tu zdobyliśmy wiele informacji, jednak żadna nie daje odpowiedzi na potrzebę istnienia snów. Czy równie dobrze nie moglibyśmy spać bez sennych marzeń? Większość naukowców nie zawraca sobie głowy abstrakcjami, a ci co próbowali i tak nie znaleźli błyskotliwych wniosków. - Pomyślał, że zamiast odpowiedzieć dziewczynie jeszcze bardziej namąci jej w głowie, dlatego też zajął się swoją filiżanką. Młoda istotka która jeszcze nie zna złej strony świata, a on już chce popsuć jej piękny światopogląd.
Rzadko pił herbatę, jednak po dzisiejszym skosztowaniu z pewnością będzie częściej sięgał po ten napar. Był doprawdy mile zaskoczony, a już myślał, iż po tak długim czasie na herbacianych łąkach nie zaskoczy go żaden napój.
- Wiesz myślę, że nie warto popadać w fanaberię. Użyj słowa które lepiej pasuje do twojego stylu, w końcu to list od ciebie.
Kątem oka dostrzegł, że Otome skończyła swój szkic. Wolał wcześniej nie przeszkadzać, z doświadczenia bowiem wiedział, iż artyści nie znoszą pokazywać niedokończonych dzieł. Teraz jednak bez oporu otworzył usta i... tak je zostawił. Bądź co bądź niecodziennie miał okazję widzieć fioletową mgiełkę kopiującą księgi.Charles - 31 Lipiec 2016, 18:58 Charles zachichotał jak małe dziecko, któremu udało się włamać do sklepu z zabawkami. Nareszcie miał przed sobą krynicę wiedzy, która mogła mu udzielić informacji na wszystkie nurtujące go tematy! Miał w głowie tyle pytań, że nie wiedział od którego zacząć. W końcu zdecydował się na jedno z najbardziej kłopotliwych - mając je za sobą, mogliby porozmawiać o przyjemniejszych rzeczach.
- A więc... może to pytanie wydać się dziwne, ale słyszałem gdzieś, albo czytałem w jakiejś książce, że ludzie... ludzie pochodzą od małp. Czy to prawda? Przecież ludzie i małpy wyglądają zupełnie inaczej! Czy ktoś ich...was przerobił? Przepisał? Przemalował? - dodał, starając się stłumić niezręczny chichot. Teraz tylko miejmy nadzieję, że się nie obrazi i sobie nie pójdzie.
Słowa Otome nie przekonały go do końca, dlatego, kiedy list był wreszcie gotowy, wyglądał mniej-więcej tak:
Droga/Szanowna Kejko Hanari!
Obiecałem ci wypisywać korespondencję, lecz niefortunnie wysłanie ku tobie listu musiało
zostać przełożone z powodu nadmiaru
PRZYGÓD
jaki napotkały moją osobę, w czasie najbliższym, przeszłym.
Reasumując, natrafiłem na
bardzo ciekawą Książkę znaną jako
XSIĘGA BESTIALSKIEGO POŚCIGU, która to opisuję przygody kogoś innego, w
tym CIEBIE, na wyspie Kal"Amanar, czy jakoś tak.
Na końcu książki wleciałaś do wody i przez to zacząłem się też trochę zamartwiać,
gdyż mogłaś utonąć, a z tego, co w tej książce napisano, nie
masz również paru
kości. Ale może być to równocześnie koincydencja i zbieżność literacka, a ty jesteś cała i zdrowa. Odpisz na tak.
Nie odpisz, jeśli jesteś nieżywa.
Z Poważaniem
Charles Belladonna Verbascum
Przez chwilę chciał zapytać się swoich gości o zdanie, ale po chwili zrezygnował. To w końcu jego list, kurde blaszka. Powoli złożył go na kształt koślawego motylka origami, po czym nakreślił zapamiętany adres na jednym ze skrzydeł. Tak przygotowaną konstrukcję poklepał po grzbiecie, jakby zachęcając ją do lotu. Ta zamachała skrzydełkami sama z siebie i wzbiła się w kierunku chmur z niebywałą prędkością - po chwili całkiem znikła im z oczu.
- Wszystko już chyba załatwione... too o czym tam sobie gadacie? O uszy obiły mi się jakieś tematy filozoficzne, ale nie miałem jeszcze szansy wziąć udziału w dyskusji... - dodał niewinnie, odwracając się w ich kierunku.Otome - 2 Sierpień 2016, 21:00 - Dokładnie! Byłam w Świecie Ludzi nie tak dawno. I to tam właśnie poznałam Charlesa który mnie tu przyprowadził. Znaczy, nie dokładnie tu. - Machnęła ręką aby pokazać że nie chodzi jej o dom i ogród w którym się znajdowali. - Tylko na drugą stronę Bramy. Potem się rozdzieliliśmy ale znowu wpadłam niego przypadkiem przez jakieś drzwi. Ach, jeśli trafisz kiedyś w miejsce które wygląda jak las drzwi... - Przez przypadek Zjawa nieświadomie użyła poprawnej nazwy tego miejsca. - ...to uważaj na... - Na chwilę dziewczyna zawahała się jakiego określenia powinna użyć. -...kogoś w masce kto mówi raz damskim a raz męskim głosem. Wydaje się być bardzo dziwny.
Gdy Charles zadał swoje pytanie, Otome zaczęła poszukiwać w głowie jakichś odpowiedzi, ale nie znalazła nic na temat pokrewieństwa małp z ludźmi, więc także zwróciła wyczekujący wzrok na Doktora chcąc poznać odpowiedź. Jednocześnie jednak w jej głowie zrodziło się kolejne pytanie, skierowane do gospodarza.
- Skoro ludzie mieliby pochodzić od małp, to skąd wzięli się kapelusznicy i inne rasy?
Gdy Charles zdecydował się się włączyć do ich rozmowy, Otome stwierdziła że musi ją na chwilę opuścić
- Przepraszam, ale chyba wypiłam za dużo herbaty. - Stwierdziła wstając i nie czekając na wiele ruszyła w stronę domu Charlesa, dając mężczyznom możliwość po obgadywania jej.
Gdy zniknęła im z zasięgu wzroku, dodatkowa książka na stole przemieniła się w fioletową mgiełkę które natychmiast się rozwiała.Anonymous - 5 Sierpień 2016, 21:54 Frank chciał przeczytać księgę, jednak poświęcenie jej uwagi na podwieczorku wiązałoby się z ignorowaniem towarzyszy, a tego przecież zrobić nie mógł. Dlatego też odłożył filiżankę i wyciągnął aparat. Lektura nie była zbyt obszerna, toteż sfotografowanie każdej strony nie powinno zając zbyt dużo czasu.
- Wiesz, ludzie często mówią, iż pochodzą od małp. Tak często powtarzali ten utarty frazes, że z czasem uwierzyli w te słowa, a nie to co za nimi się kryje. - Mówiąc ułożył egzemplarz na nogach, otwierając go przy tym na pierwszej stronie. Przypomniało mu to robienie szybkich ściąg przed sprawdzianami w szkole średniej. Wtedy jednak miał szybki podgląd i nie najgorszy sprzęt, a teraz na efekty będzie musiał czekać aż do wywołania. - Wszystko bowiem opiera się na teorii, która zakłada posiadanie wspólnego przodka tych dwóch gatunków. Po pierwsze jednak nie znaleziono ogniwa wspólnego, dlatego pozostaje to teorią, a po drugie, jeśli do tego rozgałęzienia faktycznie doszło, to małpa wyewoluowała już jako coś odrębnego od człowieka. Załóżmy, że ludzie to gałąź drzewa, małpy również będą tylko gałęzią, nie zaś korzeniem, choć on pozostaje nam wspólny. Oczywiście jeśli to teoretyczne drzewo istnieje.
Mówiąć zdążył już przekartkować dziesięć stron i trzeba przyznać, że szło mu to dość szybko. W tym czasie Charles kończył pisać list, dlatego obaj pochyleni nad kartkami mogli sprawiać wrażenie lekko nieobecnych, choć tak naprawdę rozmowa nie została przerwana ani na chwilę. Otome jednak ich opuściła, a szkoda bowiem Frank pragnął wypytać o postać w masce. Cóż, zawsze można to zostawić na później.
- Głównie o snach. Jednak mam pomysł na lepszą dyskusję. Powiedz mi, co w nas jest takiego fascynującego? - spytał Charlesa, z błyskiem ciekawości w oczach.Charles - 7 Sierpień 2016, 14:26 Spokojnie wysłuchał tego, co ów człowiek miał mu do powiedzenia, dopiero wtedy postanowił odpowiedzieć na pytanie Otome. Panie w końcu mają pierwszeństwo, czyż nie? Usadowił się więc wygodniej i zaczął, gawędziarskim tonem:
- Wiesz, tego to za bardzo nikt nie wie... Ale mówi się, że na początku pojawili się Baśniopisarze i za pomocą swojej sztuki - malarstwa, poezji i muzyki - stworzyli wszystko, co tu widzisz, również i nas. Jako farb i instrumentów używali pierwotnego firnamentu, czy czegoś podobnego. Był to akt twórczy, pełny i kompletny. Dlatego wszystko tu kieruje się zasadami wyobraźni, nie logiki, dlatego tutaj też działa magia, przynajmniej tak mi się wydaje... A u was? - zwrócił się w stronę Franka, wertującego książkę i robiącą jej zdjęcia. Musiał mieć tą świadomość, że aparat kliszowy pociągnie w Krainie Luster dłużej niż cyfrówka, bo wszystkie komputery, nawet te najprostsze, nie napędzane magią, szybko się psuły, często z absurdalnych powodów. Charles nie zdziwiłby się, gdyby aparacik lada chwila zarzęził i zgasł. Ale mniejsza o dygresje. Kapelusznik postanowił podejść do sprawy (tak jakby) zdroworozsądkowo:
- Skoro to drzewo to hipoteza, to musi być też jakaś inna, prawda? No i niby jak mieliby znaleźć tego przodka? Żyjecie strasznie krótko, więc nie dacie rady się z nim spotkać i zapytać go, czy jest waszym tatą, skoro jest martwy. No chyba, że wasza technologia umożliwiła wam już rozmowę z umarłymi... - dodał niespodziewanie mrocznym tonem, przepełnionym ponurą fascynacją. O tak, Charles obcował w swoim życiu stanowczo zbyt długo z trupami. Gdyby mógł jakoś przeszmuglować tutaj taką maszynę, znaleźć grób ojca, który został zakopany nie wiadomo gdzie.
Na Otome nie zwrócił większej uwagi, gdyż, jak to z nim bywało, jego skupienie równało się kurczakowi podczas huraganu. Zdążył tylko rzucić za nią:
- Łazienka jest po lewej, uważaj na mokre plany - nie zdążyłem tam posprzątać po kąpieli! - po czym odwrócił się w stronę Franka i skupił się na jego pytaniu.
- Ktoś tu lubi słuchać komplementów - rzekł z żartobliwym przekąsem. - Ale wspomniałem już wcześniej o tym. Technologia, zmiany, cały ten ruch, który wytwarzacie wokół siebie. Chcecie poznawać, chcecie rozumieć zasady, ponieważ zdajecie sobie sprawę z ich istnienia. Tutaj zmienia się bardzo niewiele, choć ostatnimi czasy może trochę więcej niż zwykle. No i muzyka. Robiliście prze-genialną muzykę. Tylko ostatnio coś się chyba posypało... - rzekł, krzywiąc się niejako. Ostatnio, kiedy postanowił posłuchać radia w jakimś ludzkim pubie, słyszał tylko 3 słowa na krzyż, w tym dwa związane z ogólnie pojętą wulgarnością, dziwne łupanie mające chyba imitować rytm i nijakie, pozbawione życia akordy. Na sam dźwięk tego typu melodii robiło mu się fizycznie niedobrze.Anonymous - 10 Sierpień 2016, 19:47 - U nas? Nie wiem do końca jakimi zasadami rządzi się świat. Logika bywa przeważnie nieomylna, jednak powstało tak wiele paradoksów, iż można w to zwątpić. Zlikwidowała je dopiero logika wielowartościowa, jednak to wyjście poza granicę dychotomii prawdy i fałszu, dlatego też nie ma konkretnych odpowiedzi - odrzekł tuż po wyjściu Otome - Co do innych hipotez, najpopularniejsza mówi, że zostaliśmy stworzeni przez byt doskonały - Boga. Od tego powstało wiele systemów które zwą się u nas religiami, a każda z nich tworzy sobie własne normy obyczajowe i moralne.
Nad kolejnym słowami musiał się zastanowić. Wrócić do pierwszego przodka i go zapytać, wydawałoby się banalne gdyby nie to, że prawdopodobnie pierwszy humanoid był kompletnym idiotą. A rozmowa z umarłymi? Jeśli już to na pewno nie za pomocą technologii, zrobić to mogli tylko ezoterycy.
- Tacy już jesteśmy - rzekł beztrosko ubawiony - lubimy o sobie słuchać nawet na ławie oskarżonych. - Choć mogło to zabrzmieć przesadnie, Frank zdawał sobie doskonalę sprawę z tej ludzkiej cechy. Ciągłe dążenie do budowania opinii i kontrolowania jej kształtowania. Chcieli wysłuchiwać i mówić, by wiedzieć i korygować, tworzenie własnej perfekcyjnej niedoskonałości. Gdy o tym pomyślał poczuł jakby mówił o istotach z innego świata, a przecież ledwie co z niego wyszedł.
- Wasz świat interesuje mnie z podobnego powodu. Sądzę, że można tu odnaleźć masę odpowiedzi które u nas kryją się poza limitami. Jednak ludzka dociekliwość przynosi zarówno postęp jak i katastrofy. Był już taki naukowiec, który nazwał się śmiercią, niszczycielem światów. I przyznam, że świat niejednych osób zniszczył. Masz rację, iż potrafimy budować maszyny, tylko przydałby się ktoś kto wiedziałby jak je lepiej wykorzystać.
Skończył z książką i mógł ponownie wrócić do herbaty. Lekturę odłożył w kąt stołu gdzie nie była zagrożona kremem ciast, ani kolorowymi naparami kapelusznika. Słysząc u muzyce zilustrował Charlesa jeszcze raz i tym razem znacznie więcej wyczytał z obuwia.
- Rynek muzyczny ostatnimi laty bardzo się rozgałęził. Na pewno nie znajdziesz dobrej muzyki szukając w tym co popularne, bo nim rządzi większość, a większość to idioci. Jednak uwierz, jeśli dobrze poszukasz znajdziesz niesamowite perełki. Gdybyś chciał mogę Cię zabrać w takie miejsca, po prostu daj znać gdy będziesz wyskakiwał do świata ludzi.Charles - 12 Sierpień 2016, 13:53 - To brzmi ciekawie. Kto wymyślił te... religie? U nas nigdy nie było niczego takiego, a przynajmniej nic o tym nie wiem... - dodał z zamyśleniem. Naprawdę, chciałby się o tym wszystkim dowiedzieć coś jeszcze, a jego nachylona pozycja i rozszerzone źrenice (zazwyczaj niepokojąco maleńkie) były wyraźnym znakiem jego zaciekawienia.
- Wielu jest tutaj, którzy uważają was za katastrofę. A takie rozwalanie światów to tu by nie przeszło. Trzeba się najpierw skontaktować z odpowiednimi władzami, przeklętą po trzykroć komisją Arcyksiążęcą, załatwić papierek, czekać 23 lata w kolejce... potem nowy kwitek, trzeba podpisać go własną krwią, bo tak, a potem trzeba sprawdzić długość ołówków w okolicy. Musi się zebrać komisja, która zamiast rozpatrzeć sprawę niszczenia świata, zacznie debatować na sprawą sprzed 4 miesięcy... prawo i biurokracja tutaj to koszmar, wszyscy wolą trzymać się od niej z daleka - nawet nie chcesz wiedzieć, jak wyglądają rozprawy sądowe. I ten naukowiec, "niszczyciel światów" czy jak mu tam, to musiałby się zaharować na śmierć, rozwalając naszą krainę, bo nikt nie wie, gdzie w sumie się kończy i czy w ogóle istnieje jej kres. Najstarsze Upiory tego nie wiedzą. No i wiesz, jak by się tak niszczyło, to zostałoby sporo gruzów. No i nie byłaby to anihilacja świata, a raczej zmiana formy na Krainę Gruzów. Widziałem kiedyś ten... ruchomy obraz w takiej krainie. Nazywał się "SZALONY MAKSYMILIAN" i był tam ten gość, ale nie miał kapelusza, i wszędzie były pojazdy i kolce, i piach, i gruz. Masa, masa gruzu. Pewnie był tam ten naukowiec, specjalnie go zawołali, aby im zorganizował takie miejsce. - Charles gadał i gadał, zalewając biednego Franka rwącym potokiem słów. Oczywiście nie posiadał telewizora, ani specjalnie nie chodził do kina, bo po co, ale zdarzało mu się podkradać do domków jednorodzinnych i oglądać filmy przez okna, póki przerażeni domownicy nie zaczęliby wzywać policji. Ale raczej nie czas to i miejsce, by o tym wspominać.
Charles nie potrafił zgodzić się całkowicie ze stwierdzeniem, iż " większość to idioci". Oczywiście, grupy myślące w sposób stadny mogły dokonywać głupich, irracjonalnych wyborów, ale takie myślenie prowadziło niestety do stygmatyzacji, podziału na nielicznych panów i wszechobecny plebs, a nawet tarć pomiędzy dwoma grupami - jako świeżo upieczony członek Anarchs, wiedział o tym aż za dobrze. Skoro większości się podoba, to niech większość słucha i szczęście z nimi. Charles nie zamierzał się dzielić swymi przemyśleniami, przynajmniej nie teraz, jednak wspomni o tym, gdyby temat zszedł na podziały ponownie.
Na temat "nowej muzyki" zareagował z ożywieniem:
- Czyli że gdzie mam ich szukać? Ja z chęcią przystanę na taki układ, ale musiałbym wpierw wysłać ci list, albo coś. Z chęcią poszukałbym więcej dobrej muzyki, tylko nie wiem, jak się taką wsadza do MP3... - dodał z pewną konsternacją. Już sam fakt, że srebrzysta maszynka działała na prąd był dla niego pewnym szokiem, jednak nie potrafił stwierdzić, jak poszerzyć swoją kolekcję. Dla podkreślenia swych słów, odpiął MP3 od maszyny karaoke i pomachał mu nią przed nosem. Starał się nie odpalać jej nieodpiętej, ponieważ magiczna aura Lustra mogła łatwo ją wykrzaczyć. Uwielbiał te kilka utworów, które na niej miał, ale ostatnio przyłapywał się na bezmyślnym przeskakiwaniu z utworu na utwór, nie mogąc zdecydować się na określoną piosenkę. Oczarowany, nie pomyślał nawet, że "takie miejsca" mogą oznaczać równie dobrze laboratoria MORII...Anonymous - 13 Sierpień 2016, 23:00 Na szczęście wypił całą filiżankę herbaty, bowiem napomnienie o "SZALONYM MAKSYMILIANIE" przez kapelusznika wzbudziło w nim wybuch śmiechu. Czy faktycznie powinno? Cóż, Frank ma specyficzne poczucie humoru i opis filmu kapelusznika z pewnością zapamięta na bardzo długo. - To co widziałeś na filmie ludzie byliby w stanie osiągnąć już dawno temu - powiedział, gdy rozbawienie minęło, a następnie jakby na potrzebę zbudowania mrocznego napięcia spoważniał w ułamku sekundy - Tak naprawdę od ponad 40 lat jesteśmy w stanie zniszczyć naszą planetę od tak - rzekł, pstrykając palcem, po czym wrócił do normalnego nastroju.
- Co do wcześniejszego pytania, według źródeł pierwsi doznający kontaktu z siłą stwórczą byli "pośrednikami". Oni przekazywali wiedzę ludziom, a ci z czasem tworzyli oparte na niej doktryny. To właśnie one są początkiem i centrum każdej religii. Niestety uległy instytucjonalizacji i te najistotniejsze przypominają teraz waszą komisję Arcyksiążęcą. Oczywiście u góry znajduje się jeszcze rząd, finansjera i masoneria, mamy więc taki miszmasz komisji od władania i kontrolowania. To między innymi dla nich pracował ten "niszczyciel światów" i ...
Przerwał mówić wypuszczając powietrze z płuc, jakby opowiadanie wywołało u niego zmęczenie. Oparł łokieć na kolanie a na dłoni ułożył podbródek i tak przez chwilę zamilkł, choć Charles zapewne nie mógł wysiedzieć w miejscu z ciekawości.
- Wiesz, dajmy temu spokój, nie chcę Ci pokazywać naszego świata od tej strony. Czy mogę się jej lepiej przyjrzeć? - spytał, wstając by obejrzeć MP3 z każdej strony. Oczywiście nie zamierzał brać takiego skarbu do ręki, zwłaszcza, że i tak bardzo łatwo dostrzegł wbudowany czytnik kart. - To nie będzie większy problem, przy następnym spotkaniu dam ci po prostu malutką płytkę pełną dobrej muzyki. A co do tego, myślę, iż najlepszym sposobem będzie zobaczyć się w pup'o-knajpie. Bywam tam w każdą sobotę po 21.
Pokrótce opisał mu drogę, po czym przeszedł na koniec stołu. - Na mnie już czas, przeproś Otome, że znikam bez pożegnania. Gdyby zechciała wpaść razem z tobą, przekaż jej moje serdeczne zaproszenie.
W międzyczasie wyciągnął aparat i usadowił się na oparciu najdalej wysuniętego krzesła, skąd mógł złapać świetny kadr obejmujący nie tylko gospodarza lecz i resztę krajobrazu. - Gdy się ponownie spotkamy dam Ci coś jeszcze w ramach podziękowania za wyborną herbatę, a dokładnie uwiecznienie jej na obrazie. Do zobaczenia!
Pierwsze pstryknięcie nie było niczym niesamowitym, zdjęcie jakich zrobił pełno kopiując tekst książki, jednak chwilę po tym nastąpiło drugie połączone z błyskiem lampy. Widocznie Frank umyślnie ją włączył. Oślepienie trwało raptem sekundę jednak gdy Charles wykonał kilka mrugnięć dla pozbierania obrazu do kupy Frank zniknął.
z/tOtome - 16 Sierpień 2016, 21:05 Otome pomachała nie odwracając się uniosła kciuk do góry na znak iż zrozumiała słowa krzyczącego za nią Charlesa. jednak gdy tylko znalazła się w środku natychmiast zapomniała o tym po co tu przybyła. Potykając się o różne mniej lub bardziej bezużyteczne które gospodarz zapewne sprowadzał tu sobie ze Świata Ludzi - przy okazji wpadła na pomysł aby dać kiedyś Charlesowi jakiś prezent z tegoż wymiaru - przyglądała się ścianom które kapelusznik zapełnił papierami niczym typowy szalony naukowiec. Tak sobie myszkując nagle zahaczyła o jeden z walających się przedmiotów i padła na kanapę z której Kapelusznik najwidoczniej zrobił sobie łóżko. W tym momencie Otome odczuła jakby grawitacja w okół niej stała się kilka razy mocniejsza i nie pozwalała jej się podnieść. Uświadomiła sobie że nie spała już... dość długo, więc teraz gdy zaspokoiła głód i pragnienie oraz opadły emocje związane z przeżyciami na przyjęciu dotarło do niej zmęczenie. Wtuliła się więc w kanapę i przymknęła oczy z zamiarem krótkiego leżakowania... jednak niemal natychmiast zapadła w bardzo głęboki sen. I podczas gdy mężczyźni na zewnątrz sobie rozmawiali, Zjawa zaczęła się powoli rozpływać aż w końcu kompletnie zniknęła. Jedynym śladem jaki po niej pozostał był koc, który pozostał w takim samym kształcie, jakby nadal ktoś pod nim leżał. Otome jednak znajdował się już w Krainie Snów.
[z/t]Charles - 24 Sierpień 2016, 14:11 - Dobrze, przekażę pożegnanie... - rzekł. Przez chwilę flesz zamienił jego świat w migający boleśnie kosmos, a po tym jego gość... po prostu zniknął.
Człowiek? Heh, ta jasne. Równie dobrze mógł być Lunatykiem, a on dał mu się nabrać. A Bursztynowy Kompas? Też średnio prawdopodobne. Bo niby skąd istota ludzka wzięłaby w tej krainie magiczny artefakt? Kupcy świata luster są podejrzliwi podczas sprzedawania artefaktów potencjalnym ludziom.
Westchnął, po czym zaczął sprzątać ze stołu wszystkie te naczynia, filiżanki, dzbanki i kubki. Nie można powiedzieć, że nie było to udane przyjęcie, przez jego stół przetoczyła się cała pasa gości, ale oni wszyscy uciekali tak prędko... Nikt w obecnych czasach nie ma czasu na herbatę...
Po godzinie mozolnego noszenia rzeczy tam i z powrotem był już potwornie zmęczony. Zastanawiała go nieobecność Otome, bo niby co można takiego zrobić w łazience? Nawet, jeśli jest się kobietą? Bądź co bądź mama przesiadywała w łazience godzinami. Co tam robiła? Kto je tam wie? Rozmawiała sama ze sobą w lustrze? Postanowił sprawdzić, co się z nią stało. Po wejściu do domu od razu zauważył kołdrę przykrywającą... pustkę. Co jest?! Z niedowierzaniem dotknął miejsca, w którym powinna znajdować się dziewczyna. No jak? Przyszedł spodek latający i światłami zabrał ją daleko w kosmos? A może po prostu to lustrzana codzienność? Może nie trzeba się martwić? Ale ona mu zniknęła! Zniknęła po raz kolejny! Nikt nie kazał mu być jej opiekunem, lecz czuł się za nią trochę-jakby odpowiedzialny. A jej nie było.
Charles zaczął panikować.
Po godzinie paniki przestał panikować. Była to godzina otwieranych nagle drzwi, wyciąganych szuflad, nawoływania i jęczenia na granicy płaczu, bo dorosłym mężczyznom płakać wszak nie przystoi. A teraz przyszła do niego fala uspokojenia i optymizmu. Otome da sobie radę, w sumie jest dorosłą kobietą. A Charles odpuści sobie przyjęcia herbaciane na cały najbliższy rok...
Po trzech dniach Charles przypomniał sobie o sugestii Franka. Pup-O'-Knajpa? Brzmiało to dziwnie. Być może warto byłoby poszukać tak oryginalnie nazwanego miejsca...