To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Różana Wieża - Lochy i .... lochy

Mari - 14 Czerwiec 2017, 14:14

Wysoki mężczyzna przyniósł Vegę do jednej z odizolowanych celi. Żeby nikt jej nie zaczepiał. Nie była jakimś nie wiadomo jakim przestępcą. Położył ją na łóżku, dość delikatnie, by jej bardziej nie obijać i opatrzył polik. Nie musiał tego robić, ale nie wiadomo jak długo tu będzie siedzieć zanim ktoś się po nią zgłosi. Opatrzył więc ranę dokładnie, nie oznacza to jednak, że nie będzie boleć. Po prostu ją oczyścił i nakleił plaster. Do celi została dana też bestia w kuli. Nie ucieknie z niej, bo nie da się jej rozbić bez zranienia lokatorki, a przynajmniej więźniarka będzie miała jakieś towarzystwo.
Wszystkie jej rzeczy zostały opisane i schowane do skrzyni w depozycie. Mężczyzna upewnił się jeszcze, że została dokładnie przeszukana i wyszedł z lochów, zostawiając kobietę samą na łóżku. Gdy się obudzi dostanie posiłek, ale do tego czasu będą tylko zaglądać, czy wszystko z nią w porządku. I na pewno nikt nie wejdzie do celi. Takie dostali rozkazy i nie mają innego wyboru, jak się ich słuchać.

Vega - 9 Październik 2017, 15:55

Ukrywała ból za zaciśniętymi zębami, zła na siebie za niedostatecznie szybki unik. Pomyślała, że to przez senność. Zmęczony organizm miewał osłabione reakcje, co w połączeniu z wyczuleniem zmysłów mogło prowadzić do zaskakujących rezultatów. To wyjaśnienie jej odpowiadało. Jeszcze przed zaśnięciem, doszły jej uszu słowa obojga przesłuchujących. Nie miała jednak chęci drążyć tych tematów dalej. Chciała zasnąć w objęciach przyjaznego Morfeusza.


- Mamusiu, a dokąd sięga tęcza? - zapytała, wpatrzona w enigmatyczny łuk, przecinający skromne obłoczki jasnych chmur, które ponaglały znacznie większą, szarą i deszczową do opuszczenia nieba.
- Bardzo daleko, bo aż za miasto! Między łąkami i lasami pewnie ma swój koniec.
- To tam, gdzie służba zbierała grzyby na poranną, sobotnią jajecznicę?
- Dokładnie! Jak podrośniesz, będziesz mogła wraz z nimi udać się na grzybobranie!

Vegusia poczuła nieoczekiwany smutek. Chciałaby wybrać się tam wraz ze swoją mamusią, a nie z zastępczymi opiekunami. Jednakże już po chwili w nowe pokłady dziecinnej radości wypełnił ją widok szklanego, okrągłego palnika i kręcącej się na patyku kolorowej waty cukrowej.
- Mamusiu, zobacz, ten Pan ma tęczę, ale to fantastyczne!
Podbiegła do brodatego staruszka, wręczając papierowy banknot i odbierając jedną z ukręconych chmurek.
- Proszę Pana, a był Pan kiedyś na końcu tęczy? - zapytała, wyczekując dokładnej odpowiedzi, może nawet adresu, który mamusia mogłaby wpisać w telefon.
- Oczywiście! Myślisz, że jak inaczej zdobyłbym tyle kolorów? - wskazał na liczne kolorowe saszetki zawierające barwniki...

Popatrzyła w ośnieżoną grań i puściła się ku dolinie przed sobą, będąc mniej więcej w połowie długości stoku. Narty dobrze trzymały się podłoża, sunąc na krawędziach z dużą prędkością. Otwarta przestrzeń, podpierana kosodrzewiną, przemieniła się w gesty, sosnowy las, a trasa okazała się wąską ścieżką z licznymi zakrętami.
Próbowała zahamować, wytracić uprzednio nabraną z brakiem rozmysłu prędkość, lecz pomimo wkładanego wysiłku, narty w ogóle nie reagowały. Rozpędzona, coraz trudniej łapała kolejne zakręty, aż w końcu zboczyła z kursu.
Śnieg ustąpił miejsca ściółce, a połamane drzewa nakrywały w poprzek dalszą część trasy. Teraz do jej świadomości doszło, że nikogo innego nie było na stoku i w ogóle nie pamięta, jak na tej górze się znalazła. Wytracona równowaga, wypięta jedna z nart i uprzednie wybicie się w górę na jednym z ośnieżonych konarów. Spadała, obijając się o liczne gałęzie, aż w końcu miała upaść w samo serce niegdyś szalejącego drzewołomu. Z przerażeniem i paraliżującym strachem gotowa była poczuć łamiące się kości...

Stłumiony dźwięk wybudził ją z długiego snu niby letargu. Wyziębione ciało, zakwasy rozciągające się po ramionach i plecach, wbijające się w żebra elementy ekwipunku. Spoczywała na futrzanym grzbiecie nieznanego zwierzęcia. Zakopana w głębokim śniegu na wzgórzu przepełnionym krzewami o niebywale kolorowych i jaskrawych liściach. Mgła skąpała cały horyzont. Pogładziła bestię po głowie... chciała pogładzić bestię, bo w sinych palcach niemal całkiem straciła czucie. Teraz rozumiała, że to nie zakwasy, a postępujące odmrożenia. Z trudem przyszło jej wyczuć puls spod tłustej masy swojego wierzchowca. Do określenia jako swoją własność wystarczyło jej głębokie przeświadczenie o tym, że podróżowali od dłuższego czasu i zaskoczyła ich nagła, śnieżna burza.
- Moja Dracula - wydukała przez usta, ledwie nimi poruszając. Potrzebowała się ogrzać, pozbyć wszelkich niedogodności.
Bała się, że już tutaj zostanie.
I wtedy jej uszu dobiegły odgłosy z lewej flanki. Wydawało się Vedze, że coś wielkiego tamtędy pędzi, ale to tylko zaburzona percepcja taki figiel spłatała. Napełnienie się emocjami pozwoliło drugi poprawniej zinterpretować dźwięki - rozmowę kilku osób, zagłuszaną przez zgniatające się masy puszystego śniegu i tłumione przez dół, w którym się znajdowała. Lada chwila pojawili się nad nią w typowym, wojskowym ubiorze. Mieli karabiny. MORIA.
Ostatnim, co ujrzała, to rany po kulach na swojej bestii, lecz te dosięgły ją już znacznie wcześniej. Bestia umierała.
Kilka słów, wymieszanych ze śmiechem, odbijało się echem w obolałej głowie Vegi:
- Przebudziła się nasza różowa Baśniopisarka...


Przebudziła się z gwałtownym nabieraniem w usta obfitego haustu powietrza. Radość, strach i rozpacz przelewały się, formułując niezrozumiałe wspomnienie. Śniła, była tego pewna. A potem porwano ją, wzięto za magiczną istotę - sen o tym był tak realistyczny, że brała za najprawdziwszą prawdę!
Oblana zimnymi potami, próbowała powstać z łóżka. Powoli, aby nie zakręciło się w głowie, aby nie zwaliła się z nóg. Powoli, spokojnie... Nie była spokojna, a zagubiona i zmęczona.
Kiedy dostrzegła Estris w szklanej kuli (co wcale nie przyszło jej szybko), przebieg przesłuchania odnalazła w swojej pamięci. Miała wrażenie, że minęła od tych wydarzeń co najmniej doba. Postąpiła kilka kroków i ostrożnie objęła w dłonie lewitującą kulę. Złapała kontakt wzrokowy, który napełnił ją pozytywną energią. Powróciła na pryczę i ułożyła magiczną otoczkę na kolanach, obejmując niczym skarb - delikatnie, z miłością i utęsknieniem, tuląc się do niego jak do ulubionej maskotki. Dobrze pamiętała, że nie posiadała innej bestii i to mimo wszystko musiał być koszmarny sen, podobnie jak wcześniejsze obrazy.
- Witaj, Kochana. Przepraszam, że cię zawiodłam. - Z twarzy Estris wyczytała zrozumienie, ale też i obawę.
Nie potrafiła ani walić pięściami w ściany z bezradności, ani też zapłakać się w depresji. Może gdyby to był ludzki świat, a obok siedział więzienny strażnik... Tymczasem kompletna nieznajomość magicznych realiów wobec więźniów i niewoli sprawiała, że zupełnie nie wiedziała, czego się spodziewać.
Może oczekiwała cudów. Cudów od tego świata, jakże pełnego kolorów, któremu organizacja, do której przynależała, wyrządzała największą krzywdę. Było jej przykro. Autentycznie. Zmartwienie napłynęło do jej oczu.
Niespodziewanie ktoś się zjawił i podarował jedzenie. Poderwała się z łóżka i dokleiła się dłońmi do krat, w międzyczasie pozwalając szklanej kuli ponownie lewitować.
- Zaczekaj! Kiedy stąd, czy pozwolą mi- - wydukała, ale nim ułożyła swoje chaotyczne zdanie w całości, tamta osoba najpewniej już sobie poszła.
Spojrzała na swój posiłek, niepewna co do tego, czy powinna go ruszać, ale głód przezwyciężył te wahania i w trymiga przeniosła się z powrotem na pryczę. Cokolwiek to było, jeśli zapachem i smakiem nie odpychało, pochłaniała choćby i garściami, o ile sztućców nie dostała.
Przyglądała się więziennej celi, naturalnie myśląc o wydostaniu się stąd. Ale myślała też o tym, że sama sobie zasłużyła na taki rozwój spraw. Nie była zawsze fair wobec magicznych, a teraz karma powróciła.

Vyron - 12 Luty 2018, 00:41

Droga do miejsca przeznaczenia nie zajęła im zbyt wiele czasu.
Vyron i trzy jego kopie, niosące dziewczynę w kryształowej trumnie, weszli do lochów. Skierowali się do pierwszej wolnej celi, która wydawała się być dość solidna i szczelna.
- Nie podobał ci się ze mną rozmowa, pyskata świnio? Teraz będziesz miała okazję porozmawiać z czterema ścianami i specami od przesłuchań. – uśmiechnął się pod maską - A gdy zapadnie już decyzja o Twojej śmierci, osobiście pozbawię cię życia. I wierz mi, zrobię to z wielką przyjemnością.
Viridian otworzył drzwi wpuszczając swoje kopie razem z ładunkiem do wnętrza. Gdy zamknął drzwi wejściowe, pstryknął palcami i kryształowa trumna oraz niosący ją ludzie zamienili się w kryształowy pył.
Machnął dłonią a kryształ zaczął błyskawicznie porastać ściany i drzwi wejściowe. Trzymał rękę tak długo, aż cały pokój „obrósł kryształem” (od środka pokrytym ostrymi igłami na wypadek prób rozbicia) i zamienił się w szczelną, kryształową bańkę. Zatrzymanej dziewczynie Viridian zostawił dwa otwory wentylacyjne – w miejscu gdzie znajdował się wizjer drzwi.
Otworzył drzwi i sprawdził solidność kryształowej ściany.
Trzymała mocno.
Zamknął drzwi i z kawałka kryształu stworzył niewielki młotem z ostrym szpicem. Narzędzie do rozbicia ściany dla osoby która zechce przesłuchać pyskatą dziewczynę. Kryształ uderzony młotkiem popęka, rozsypie i zamieni się w proszek.
Podszedł stolika w korytarzu, wziął pióro i spisał raport.
Podszedł do strażnika lochów i przed wręczeniem rzeczy dziewczyny, poprosił o pokwitowanie zatrzymanych przedmiotów oraz przejęcie więźnia. Gdy tylko strażnik wręczył mu pismo z pokwitowaniem odbioru miecza, krzyża morii i zatrzymanej, Viridian wydał mu przedmioty znalezione przy zatrzymanej i wyszedł z lochów.

ZT

Mari - 12 Luty 2018, 00:49


Pusiek Pan poszedł do Lochów razem z Upiornym. W końcu trzymał całą broń kobiety.
Nim Viridian zamknął Opętańca w kryształowej bańce, Strażnik zatrzymał go na moment. Szybko przybiegł drugi i przebrali dziewczynę do luźnej koszuli i spodni. Po przygodzie z mężczyzną przesłuchiwanym przez Hrabinę, woleli upewnić się, ze nie ma nic ukrytego przy sobie. Wszystkie znalezione przedmioty oraz ubrania zostały przekazane do depozytu razem z Krzyżem MORII i bronią.
Gdy tylko Upiorny spisał swój raport, Strażnik dodatkowo zamknął drzwi na klucz, by na pewno nie próbowała żadnych sztuczek. Nie mogła uciec. Teraz wystarczyło poczekać aż ktoś przyjdzie ją przesłuchać. Postanowiono jednak, że będzie przesłuchiwana w celi. Dla bezpieczeństwa. Na razie spała, ale skoro została zabezpieczona to lepiej nie ryzykować.
Dachowiec również spisał swój raport po czym raźnym krokiem wyszedł z Lochów, pogwizdując sobie cichutko. No...czas na piwo.


ZT Pusiek Pan

Vyron - 15 Maj 2018, 23:06

Do lochów zeszli niespiesznym krokiem postukując obcasami butów na kamiennej posadzce. Podsądna i tak im nie ucieknie, a przecież łatwo było sobie skręcić nogę na schodach. Gdzieś w głębi serca Vyron wolały wrócić po towarzysza dziewczyny zamiast siedzieć w zatęchłych lochach i przesłuchiwać jakiegoś pionka, którego wiedza na temat Morii była raczej nikła.
- To co, gramy dobrego i złego gwardzistę? – zapytał Aerona schodząc po schodach - Jeśli tak, to ja rezerwuję sobie rolę złego.
Zaśmiał się a maska i kamienne ściany poniosły głos gdzieś w dół.
- Choć myślę, że lepiej zadziała zły i bardzo zły gwardzista.
Zeszli na dół.
Vyron przechodząc przez korytarz spojrzał na strażnika i kiwnął mu głową na powitanie. Było nie było, to właśnie ten przesiąknięty piwniczną stęchlizną kmiot był odpowiedzialny za ich bezpieczeństwo jako przesłuchujących. Podszedł do niego i dość cicho wystosował swoją prośbę
- Skoro osadzona ma być przesłuchiwana w celi, proszę o dostarczanie do niej stołu, dwóch krzeseł i jakiegoś zydla dla więźnia. Do tego proszę jeszcze dwie lampy, wiadro wody z cebrzykiem, pęczek piór, inkaust i ćwierć ryzy papieru piśmiennego. – zapotrzebowanie podał zdecydowanym choć łagodnym głosem.
Strażnik kiwnął głową, mruknął i klasnął w dłonie a pachołki więzienne zajęły się resztą. Jeden z nich pobiegł nawet i otworzył drzwi celi przekazanym przez Mistrza Lochów kluczem.
Viridian kiwnął strażnikowi w podzięce głową i podszedł do zabezpieczonej przez siebie celi. Bariera trzymała się pewnie, a on nie potrzebował żadnych narzędzi do jej zniszczenia. Jakby od niechcenia, pstryknął palcem wskazującym prawej dłoni w kryształową ścianę. Kryształ zawibrował i zadźwięczał cicho, a następnie delikatnie implodował zamieniając się w pył, który opadł pod ścianami celi.
Wkroczył do celi jako pierwszy przyglądając się zza swojej srebrnej, lustrzanej maski dziewczynie odzianej jedynie w koszulę i spodnie. Pachołkowie szybko wnieśli do środka stół, krzesła i zydel, który widział już lepsze czasy. Na stole szybko położono papiery, ustawiono naczynka z inkaustem i postawiono pęk piór wraz z nożykiem do strugania, który co ciekawe łańcuchem został przypięty do stołu. Widać przesłuchania w celach były tu normalną praktyką.
Jeśli dziewczyna odzyskała przytomność, Vyron podszedł i zajął swoje miejsce rozsiadając się wygodnie. Jeśli dziewczyna dalej była nieprzytomna, podszedł do wiadra, z którego nabrał wody do cebrzyka a następnie wylał ją na twarz dziewczyny, po czym odszedł na swoje miejsce.
Obrócił zamaskowane oblicze na swojego towarzysza i kiwnął głową dając znak, że zaczynają.
- Siadaj. – powiedział Viridian wskazując zydel ustawiony przed stolem - Podaj swoje imię i nazwisko.
Wziął do ręki pióro, szybkim ruchem noża odciął jego końcówkę, naciął czubek a następnie zanurzył w inkauście i lekko ścisnął dutkę. Był gotowy do spisania początku protokołu.

Soph - 16 Maj 2018, 16:59

Czas mijał, ale miał pełne prawo mijać nieznośnie nudno i flegmatycznie. Vega otrzymała ten jeden prosty, średniokaloryczny posiłek po obudzeniu, a kolejny podobny już pod koniec dnia spędzonego na nicnierobieniu i liczeniu prętów w drzwiach celi. Z dostępnych tu rozrywek kobieta miała też do wyboru polerowanie rąbkiem koszuli kuli z Cienistą lub określanie odległości do najbliższego strażnika na podstawie jego kroków. Mogła też polewać posadzkę wodą pitną, której akurat miała pod dostatkiem (i jednej, i drugiej). Nie dostała jednak ni sztućców, ni kubka, by wybierać wodę z postawionego cebrzyka.
Tak czy siak, zmiana sytuacji nadeszła dopiero następnego dnia, i to długie godziny po porannym posiłku. Można było wręcz powiedzieć, że zdecydowanie bliżej jej było do chwili wieczerzy, której to kobieta nie miała już otrzymać. Do okratowanych drzwi celi zbliżyły się bowiem dwie kobiety, odziane w standardowe mundury Stowarzyszenia. Blondynka strzegła wyjścia, a jej oczy o samych źrenicach, jak dwie głębokie studnie, zdawały się widzieć wszystko; druga zaś weszła bez wahania do środka. Na widok różowowłosej zmarszczyła brwi i nosek, powód był jednak inny od niechęci, którą mogła podejrzewać Vega. No i nie można było tego dostrzec pod śnieżnobiałą maską, ozdobioną wyłącznie malunkiem karminowych ust. Rozchodziło się bowiem o fakt, że więźniarka od początku miała na sobie prywatne ubrania i buty, a choć wiedzeni doświadczeniem strażnicy pozbawili ją niebezpiecznych i magicznych przedmiotów, Kaele nadal pamiętała jak ukarani zostali ci, którzy pełnili dyżur kilka dni temu, gdy doszło do nieszczęśliwego wypadku. Jakoś nie pocieszał jej też fakt, że nie ona osadzała tego Człowieka w celi, i że nie była nawet strażniczką w lochach Wieży. Westchnęła i łagodnie poprosiła zatrzymaną, by wyciągnęła ręce, bo zamierza je związać. Nadal stała w wejściu do celi i utrzymywała spory dystans. Jeśli Vega nie będzie współpracować, Kaele po prostu użyje siły – już i tak były sporo poza grafikiem na dziś – czyli zamiast łagodnie, bezceremonialnie skrępuje przeguby, a potem opasze obie kostki i talię Gwiazdki pasmem światła wydobytego z dłoni. Pozwolono jej jednak wziąć w ramiona lub dłonie bańkę zawierającą Bestię.
– Ty przodem – pominęła grzecznościowe „pani” i usunęła się pod ścianę – pomiędzy Anemone i mną. Nie próbuj niczego, lojalnie uprzedzam, bo zrobisz sobie tylko krzywdę.
Blondynka z zewnątrz ruszyła wilgotnym korytarzem, zerkając na więźnia przez ramię. Wysoka Kaele pozwoliła minąć się Vedze, a następnie trzymała się parę metrów dalej. Tworzyły niezwykle radosny pochód, ze świecącą się bladym blaskiem Gwiazdką. Gdyby dziewczyna zechciała pozadawać pytania, jej strażniczki być może nawet by odpowiedziały. Jeśli nie – mogła poobserwować mijane powoli cele różnego rodzaju, różnorodność masek i mundurów Członków SCR, dwóch jegomości w lustrzanych pokrywach i krzątających się dookoła nich strażników. Wydawało się, jakby lochy nie miały się nigdy skończyć. To nieważne, bo Vega nie widziała gdzie jest, z kim jest, a co wiedziała i właśnie oglądała – miała niedługo na zawsze zapomnieć.

Anonymous - 16 Maj 2018, 18:27

Obudziła się. Ostatnim jej wspomnieniem było spotkanie z tymi dwoma dziwnie ubranymi mężczyznami. Później tylko ostry ból w głowie i nagły mrok. Z resztą nadal czuła pozostałość po ciosie jej zadanym. Podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła analizować otoczenie w którym się znalazła. Pomieszczenie zdecydowanie było celą, jednak dlaczego do cholery całość była pokryta zielonym kryształem? Czyżby komuś się tak dobrze wiodło, że mógł sobie pozwolić na wyścielenie niemal całego pokoju szmaragdem? Czy jakimkolwiek innym kamieniem, nie znała się zbytnio na kryształach, a jej najbliższym kontaktem z tego rodzaju rzeczami była jedna kreskówka, z bohaterami wziętymi od kamieni właśniem którą w dodatku oglądała lata temu. Jednak nie miała teraz czasu na głębszą analizę tego zagadnienia, raczej powinna pomyśleć jak się stąd wydostać.
Wstała, rozciągnęła się nieco, była nieco obolała po przymusowej drzemce na twardej powierzchni. Dopiero teraz zauważyła, że została przebrana. Miała nadzieję, że uda jej się zgarnąć jej ubrania z powrotem. Pal licho bluzkę, mogła sobie uszyć nową, z resztą i tak została ona ochlapana rumem i urwała jej rękaw żeby opatrzyć oparzenie. Stwierdziła, że nawet jej prowizorycznego bandażu nie oszczędzili. Żal jej było przede wszystkim spodni, za które dała sporo funtów. Znowu się rozproszyła. Powinna skupić się na ucieczce. Zaczęła analizować możliwości, jednak jak na razie niestety nie dostrzegała żadnych. Aż w końcu trafiła na dwa niewielkie otwory, zapewne pozostawione by zapewnić jej dopływ tlenu. “Haha, ale frajerzy” pomyślała po czym zmieniła się we mgłę. A właściwie spróbowała. Zdziwiona spojrzała na swoje dłonie, nadal była w swojej formie fizycznej. Po opanowaniu i zrozumieniu działania swej mocy nigdy nie miała problemu z jej użyciem. Postanowiła spróbować jeszcze raz. Nadal nic. Zaczęła podejrzewać, że może to ten zielony kryształ blokuje jej moc lub właściwie wszystkie moce. Niestety nie miała tego okazji sprawdzić.
Po chwili usłyszała czyjeś kroki. Szybko odsunęła się od otworów, żeby nie została posądzona o ucieczkę o ile istoty podążały właśnie do niej. Kryształ delikatnie zadrżał, a następnie zamienił się w pył. Teraz już miała pewność, że przyszli do niej. Do celi wkroczył mężczyzna, po ubiorze i posturze mogła stwierdzić, że to ten sam, na którego wpadła w karczmie. Pierwsze co jej przeszło przez myśl to fakt, że nadal nie zmienił swojej kretyńskiej zbroi. Zaraz za nim wpadło kilka innych istot, którzy przygotowali tajemniczemu mężczyźnie stanowisko. Scarlet domyśliła się, że będzie przesłuchiwana. Nie było jej to w smak, jednak będzie musiała trzymać wredne komentarze i uwagi dla siebie oraz odpowiadać szczerze na ich pytania, bo mimo wszystko chciała zachować swoje życie, a teraz była na ich łasce.
Padł pierwszy rozkaz jak i pierwsze pytanie. Dziewczyna posłusznie siadła na przygotowanej dla niej, jak to określiła w myślach, abominacji krzesła, obawiając się, czy konstrukcja wytrzyma jej ciężar i nie postanowi rozlecieć się w połowie przesłuchania.
- Scarlet - odpowiedziała obojętnym tonem. Nie widziała potrzeby podawania swojego prawdziwego imienia i nazwiska, szczególnie, że nie używała ich od co najmniej od dziesięciu lat, a nawet najpewniej MORIA nie znała jej prawdziwych danych. - Nie posiadam nazwiska - sprostowała.
Wpatrywała się w zamaskowanego Vyrona czekając na dalsze, już mniej przyjemne i proste pytania.

Thorn - 16 Maj 2018, 19:25

Początkowo szli w milczeniu. Thorn układał sobie w głowie plan przesłuchania. Oczywiście nie mógł przewidzieć wszystkich ruchów Agentki, ale jeśli miała łeb na karku, nie będzie próbowała sztuczek.
Problemem było raczej to, że w celi nie działała żadna magia. Schwytana dziewczyna była więc pozbawiona mocy, ale oni również. Jak będzie wyglądało przesłuchanie, skoro nie będą mogli korzystać ze swoich darów?
Zaśmiał się gdy Vyron odezwał się do niego gdy szli korytarzem. Faktycznie zawsze było tak, że trafiał się jakiś zły i dobry gwardzista. I zawsze pracowali w parze.
- Tylko dlaczego to ja zawsze muszę być tym dobrym? - zaśmiał się, poprawiając maskę. Kiedy jednak Laraziron wpadł na lepszy pomysł, Thorn pokiwał głową.
- Ten plan zdecydowanie bardziej mi się podoba. - powiedział ze śmiechem - Ale zgaduję, że tym bardziej złym będziesz ty, Lordzie? - humor im dopisywał, nie ma co - Cóż, odstąpię, bo jestem ciekaw twoich metod.
Prawdę mówiąc Thorn po prostu nie mógł się wychylać. Miał być przy przesłuchaniu na każde skinienie Viridiana, ale miał go też kontrolować. Miał też swój własny cel, musiał dowiedzieć się jak przebiega wyciąganie informacji od więźniów, by dowiedzieć się co można byłoby poprawić. W końcu kiedyś może to on będzie zarządzał tym całym cyrkiem.
Szedł za Vyronem i nie odezwał się już ani słowem. Zielonooki Upiorny wydał jasne polecenie strażnikom lochów. Widać było, że nie pierwszy raz bierze udział w takim przedsięwzięciu bo to o co poprosił było niemalże standardowym sprzętem, od którego przesłuchanie powinno się zacząć.
Wszedł do celi za zamaskowanym mężczyzną i przyglądał się służącym którzy wnosili stół i krzesła. Wszystko zostało sprawnie przygotowane i w końcu mogli zająć swoje miejsca.
Aeron początkowo nawet nie spojrzał na dziewczynę. Przyglądał się zielonemu pyłowi w który zamienił się kryształ i pięknie ignorował skrzydlatą. Dopiero kiedy Viridian wydał polecenie, Upiorny odwrócił głowę w jej stronę, leniwym ruchem. Przechylił ją jak zwierzę zaciekawione swoją ofiarą a oceniające przed atakiem odległość.
Nie odezwał się. Postanowił początkowo jedynie się przysłuchiwać. Na jego usta wypełzł lekki uśmiech, ale Agentka MORII nie mogła go zauważyć, podobnie jak Laraziron.
Oto zaczynała się zabawa. Jak zostanie rozegrana? To zależało tylko i wyłącznie od zachowania więźnia i cierpliwości Vyrona. A niestety zielonooki do najbardziej cierpliwych nie należał, na jej nieszczęście.
Pogłębił uśmiech lecz jego zęby nie błysnęły w mroku, bo lico zakrywała maska. Nie miała nazwiska? Zgrabne kłamstwo. Wszyscy ludzie mieli nazwiska, nawet Opętańcy czy Cyrkowcy operujący na co dzień pseudonimami. Nieostrożny ruch, droga Scarlet. Niepotrzebnie urywała prawdę.
Wydał z siebie cichy, mruczący chichot który mógł usłyszeć jedynie siedzący obok Arystokrata. I właśnie to powinno być dla niego sygnałem, że Thorn cieszył się, bo wygląda na to, że dziewczyna dostarczy im naprawdę wspaniałej rozrywki dzisiejszej nocy.

Vyron - 16 Maj 2018, 21:08

Gdy zajęli miejsce Viridian delikatnie poruszył palcem, ale zielony pył nawet nie drgnął. Cóż poprzednio mocy użył stojąc za drzwiami celi, czyli w miejscu gdzie miała ona szansę działać. Teraz, będąc w środku obowiązywały go te same zasady użytkowania mocy co więźnia. Skrzywił nico ustaw grymasie niezadowolenia. Szkoda, bo teraz nie mógł dziewczyny torturować na zbyt wiele ciekawych sposobów. Nakazując przesłuchanie dziewczyny w celi, góra prawdopodobnie uratowała jej nie tylko życie, ale i w większości zdrowie. W końcu odcięte wargi, nos i powieki nie odrastają, prawda?
Wysłuchał odpowiedzi dziewczyny a później usłyszał chichot Bękarta. Wziął głęboki oddech. On naprawdę starał się być dobry. Bardzo się starał. Może nie biegał po ulicach Krainy Luster szczerząc się jak kobyła do bata i nie całował dzieci trzymanych przez matki na rękach, ale starał się jak mógł. Fundował szkoły i uczelnie, roztaczał mecenat nad artystami i marionetkarzami a od czasu do czasu, przez swoich ludzi rozdawał zapomogi szarej ludności. Niestety niewielu to doceniało, ale jak do cholery można uznawać, że zrobienie jednego dobrego uczynku niweluje wszystkie złe dotychczas popełnione? Dlatego też Vyron chętnie nagradzał za dobre uczynki, ale jednocześnie wymierzał karę za te złe. Nagrody były wysokie a kary odpowiednio srogie. W jego przypadku nie miała odstraszać nieuchronność kary, a jej wymiar. Dla przykładu ktoś ukradł z uczelni księgę a następnie ujął na drodze groźnego bandytę którego doprowadził przed oblicze Viridiana. Za złapanie bandyty dostawał sutą nagrodę, ale za kradzież księgi obcinano mu rękę. Za każdy dobry uczynek należy się bowiem nagroda, a za każde przewinienie kara. Tak już jest urządzony ten świat.
Przesłuchiwana ewidentnie pragnęła otrzymać karę za to, że nie mówi całej prawdy. Zasadniczo mógłby teraz wstać i obić jej twarz jak należy (w końcu była jego wrogiem bo utrzymywała kontakty z Morią), ale uznał że da dobry przykład i zastosuje taryfę ulgową.
- Posłuchaj Scarlet, która nie posiada nazwiska. – powiedział maczając pióro w kałamarzu - Każdy człowiek posiada nazwisko. Niemniej uznaję, że to imię przyjęłaś w Krainie Luster. Niemniej rad będę gdy podasz nam też to, którego używałaś wcześniej.
Powiedziawszy to zanotował w protokole jej imię wraz z krótką adnotacją.
- Czy przyznajesz się do współpracy z Morią? – zapytał odkładając pióro do kałamarza - Czego ty i twój towarzysz szukaliście w barze „Lustrzane Odbicie”? .
Z dalszymi pytaniami wstrzymał się do chwili aż dziewczyna udzieli odpowiedzi na te dwa.
Spokojnie, mają czas. Dużo czasu.

Anonymous - 16 Maj 2018, 22:13

Starała się ukryć zirytowanie zachowaniem mężczyzny. Gdyby rozmawiali na równych warunkach chętnie podebatowałaby z nim na temat tego czy wszyscy mają nazwiska czy nie. W dodatku pytają ją o kompletnie nieistotną informację. Niby co mają z tym zamiar zrobić? Znaleźć jej rodzinę i zastraszyć ją? Śmiechu warte, gdyby jeszcze ją obchodziła jej rodzina. Ale dobrze, skoro tak bardzo pragną jej prawdziwych to im je poda. W końcu w ten sposób nic nie straci. Właściwie miała nadzieję, że też nie straci życia. Co prawda na to się nie zanosiło, ale kto wie czy przesłuchujący jej mężczyźni nie mają bardziej pokrzywionych pomysłów na torturowanie jej niż ona sama. Można by było pomyśleć, że nie da się spotkać osób bardziej szalonych niż Scarlet, jednak tak patrzeć można było jedynie z perspektywy ludzkiej, jednak niemała ilość czasu spędzona po drugiej stronie lustra nauczyła ją, że tutaj nie warto zakładać jakichkolwiek granic, szczególnie jeśli chodzi o szaleństwo. Westchnęła ciężko i przewróciła oczami.
- Dobrze, a więc jakieś dziesięć lat temu posługiwałam się mianem Kandi Lloyd - “i co, szczęśliwy, dupku?” - Owa Kandi Lloyd również została uznana dziesięć lat temu w Świecie Ludzi za zaginioną, a następnie martwą, coś jeszcze dodać? - starła się mówić w miarę normalnym tonem co by przypadkiem nie zdenerwować niedoszłych oprawców.
Że musieli też w takim momencie przypominać jej o niechlubnej przeszłości związanej z jej prawdziwymi danymi. Te kilka lat temu zrzuciła z siebie jarzmo tego miana, a wraz z nim uśmierciła na zawsze osobę, która za nim się kryła. A teraz bezczelnie zostanie przyrównana do… Tego czegoś. Nachętniej strzeliłaby w twarz Vyronowi, a chociaż nie została w żaden sposób unieruchomiona, nie mogła sobie na to pozwolić. Dziwnym w jej przypadku było, że nie pokusiła się o fantazje zadania Upiornemu jak najboleśniejszej śmierci, jednak tym razem po prostu chciała żeby zdechnął, w jakikolwiek sposób, byleby nie musiała go już na oczy widzieć. Mogła się założyć, że jego krew, niezależnie od rasy byłaby paskudna, a przystrojenie nią pomieszczenia i ubrań Opętanej nie przyniosłoby jej żadnej satysfakcji.
- Tak, przyznaję się - głupim by było w tym momencie wszystkiemu zaprzeczyć, ba, gdyby nie mieli pewności, że należy do MORII nie zapolowali by na nią. W końcu tyle lat swobodnie poruszała się po Krainie Luster i Szkarłatnej Otchłani mimo niezbyt bezpiecznego zawodu, a akurat została pojmana podczas wykonywania misji właśnie dla MORII. - Ja i mój towarzysz, to jest Simon Quinn, jak mi się przedstawił, zostaliśmy tam wysłani w celu znalezienia piratów. Miałam pod pretekstem chęci zwerbowania się wyciągnąć od nich jak najwięcej informacji o ich…- zacięła się nieco. Jak się mówi o piratach? Organizacja, stowarzyszenie, załoga? Postanowiła jednak nie rozmyślać nad tym głębiej, żeby nie tworzyć niepotrzebnych podejrzeń swoim zająknięciem - O piratach ogólnie. Simon zaś miał służyć mi za ochroniarza, gdyby rozmowa z piratami poszła nie po naszej myśli. Niestety, jak zapewne zauważyłeś, misja nie powiodła się, bowiem nim zostałam złapana nie udało nam znaleźć piratów. Jedynie trafiliśmy na zmutowaną, przerośniętą papugę, która zniknęła gdzieś w budynku, truchło gospodarza, tajny tunel, który zresztą widziałeś, sama nie wiem dokąd prowadzący, jak i monetę na łańcuszku, która została zapewne przez was skonfiskowana wraz z resztą rzeczy. Lokacja nam została narzucona przez plotki, o pojawiającym się w barze duchu pirata - postarała się jak najbardziej wyczerpująco odpowiedzieć na pytanie, żeby przypadkiem nie doprowadzić do sytuacji jak z jej nazwiskiem.

Thorn - 17 Maj 2018, 21:47

Rola dobrego gwardzisty absolutnie nie pasowała Vyronowi. Thorn uśmiechał się pod maską, czekając aż ten wybuchnie. Ciekawie oglądało się takie przedstawienia. Nie tylko dla czystej przyjemności ale by nauczyć się, gdzie jest granica. Aeron znał Larazirona od kilku stuleci ale nadal nie potrafił określić jednoznacznie gdzie znajdował się jego limit. Kraniec cierpliwości. Upiorny bowiem zazwyczaj zachowywał się agresywnie ale nie zawsze wybuchał prawdziwą agresją. W wielu przypadkach jedynie się droczył, testował, poniżał i dobrze się przy tym bawił.
Byli tak odmienni a jednak łączyło ich coś więcej niż tylko rasa. Obaj byli długowieczni i szukali sobie rozrywek. Każdy z nich miał własne wzorce, pragnienia i marzenia. Starali się żyć najlepiej jak umieli a jednak gdy pojawiało się znudzenie, urozmaicali egzystencję grą.
W tej chwili Vyron bardzo starał się pozostać spokojnym i Thorn czuł to. Znał swojego Rywala na tyle, by wiedzieć co mogłoby wyprowadzić go z równowagi. Ponownie cicho zachichotał, ale tym razem nawet siedzący obok Arystokrata nie zdołał tego usłyszeć.
Dziewczyna zaczęła mówić ale... mimo spokoju w jej głosie wyczuł wyzwanie. Pogłębiła je ostatnim pytaniem.
Upiorny poprawił się na krześle przyjmując dość niedbałą postawę. Założył jedną nogę na drugą, kładąc kostkę na kolanie. Wyglądał jakby miał wszystko gdzieś, jakby lekceważył ją i całe to zamieszanie.
I o to chodziło. Chciał ją sprawdzić, sprowokować. Nie była przykuta. Owszem, nie miała broni ale przecież miała zdrowe ręce, a nimi można zrobić naprawdę wiele. Jeśli wierzyć raportom, nie była byle pachołkiem w MORII a kimś więcej. Thorn wątpił, by Zwiadowców nie uczono jak walczyć, jak zabijać. Przecież byłoby to zwykłym zaniedbaniem, nawet jeśli mieli oni tylko sprawdzać i dostarczać informacje.
- Ależ możesz dodać cokolwiek ci się żywnie podoba. - powiedział miłym tonem podszytym drwiną - Możesz opowiedzieć nam całe swoje życie, chętnie posłuchamy. Jeśli uważasz za istotne przybliżenie nam wszystkich szczegółów, nie będziemy oponować. - dodał uśmiechając się szeroko, czego dziewczyna nie mogła zauważyć ale mogła usłyszeć.
Kiedy przyznała się i bez oporów zaczęła mówić o swojej misji, na początku uniósł brew. Po chwili słuchania skrzywił się jednak paskudnie.
Po co MORII ktoś... taki? Ktoś, kto chlapie ozorem już na początku przesłuchania? A może chciała się w ten sposób uratować, uchronić swoje biedne, kruchutkie ciałko przed torturami? Jeśli tak, to niestety przeliczy się. Thorn był bardzo ciekaw w jakim tempie odrastają Opętańcom skrzydła i miał okazję się przekonać, a przecież nie był aż tak okrutny jak Laraziron. Ciekawe co działo się teraz w głowie drugiego Lorda.
Westchnął nie kryjąc zawodu. Spodziewał się bardziej wymagającej gry a tu proszę, dziewczynie nie zamykała się jadaczka. Nie najlepszy z niej Agent. Takie jednostki powinno się eliminować.
- Coś marny ten twój ochroniarz. - powiedział przyglądając się swoim paznokciom po czym spojrzał na Vyrona. Jeśli Upiorny wychwycił jego spojrzenie, mógł zobaczyć w nich zawód i nudę.
Wyprostował się na krześle opuszczając nogę. Ponownie zawiesił wzrok na dziewczynie ubranej w proste ubrania więźnia. Oglądnął ją sobie od stóp po głowę po czym przechylił głowę na bok.
- Lokacja narzucona przez plotki o duchu... A jak chcieliście rozwiązać tą kwestię? Rozmową z duchem? A może chcieliście go zlikwidować? Zwykłą bronią? Żelastwem? - znowu lekka kpina w głosie, bo przecież prowokował - Po co MORII informacje o piratach? - pochylił się ku niej a jego maska błysnęła w mroku - Śmiało, to właśnie ten moment kiedy możesz coś jeszcze dodać. - szepnął konspiracyjnie a jednocześnie na tyle głośno by usłyszał go i Vyron - Słuchamy. - stwierdził z uśmiechem, opierając się wygodnie na krześle.

Vyron - 18 Maj 2018, 00:58

- Pierwsze ostrzeżenie. – powiedział Viridian nieco stłumionym przez maskę głosem.
Nie bawił się w teatralne podnoszenie wyprostowanego palca czy idiotyczne celowanie tymże palcem w dziewczynę. Poinformował ją jedynie o tym, że jedno „koło ratunkowe” zostało już zużyte a cholera wiedziała ile ich jeszcze miała.
Popatrzył na nóż do ostrzenia pióra. Prosta drewniana rękojeść pozbawiona jelca i przewężeń, głownia długa na palec i wyostrzona na całej długości z zaokrągloną górną krawędzią tnącą. Narzędzie może nie idealne, ale z pewnością funkcjonalne. Dość płaski sztych pozwoli na zerwanie paznokci bez większego problemu, gdyby tylko sztych był nieco dłuższy to można by przy jego pomocy podważać i wyłuskiwać zęby. Cóż, nie można mieć wszystkiego. Za to zaokrągloną krawędzią tnącą bez problemu da się przeciąć skrzydełka nosa od strony kącików czy górne powieki bez naruszenia gałki ocznej.
Podniósł wzrok na dziewczynę, choć zza lustrzanej powierzchni maski nie było tego widać.
- To my zadajemy pytania, a ty masz na nie odpowiadać. – powiedział celem wyjaśnienia za co dostała pierwsze ostrzeżenie. Buta w tej chwili była bardzo złym doradcą.
Gdy zaczęła mówić dalej, Viridian zajął się spisywaniem jej słów. Spokojnie i metodycznie, pięknym, godnym mistrza kaligrafii pismem, wypełniał arkusz papieru.
Gdy powiedziała, że przyznaje się do współpracy z Morią uniósł lekko wzrok, choć maska wszystko zasłaniała.
Już się przyznaje? Bez jęczenia, że to nie ona, że to kto inny, ale bardzo podobny? Jak tu być prawilnym oprawcą, gdy przesłuchiwany odpowiada na wszystkie pytania? Vyron westchnął cichutko, tak by nikt nie mógł go usłyszeć. Przecież nie może zachowywać się jak barbarzyńca i tłuc przesłuchiwanej dla zabawy czy w celu poćwiczenia zadawania ciosów. Nic to. Noc jeszcze młoda.
Słysząc słowa Aerona uśmiechnął się nieznacznie, ale uśmieszek szybko spełzł z jego twarzy. Niestety, przez panujący półmrok nie wychwycił spojrzenia Arystokraty. Do głowy przyszła mu za to pewna myśl. Fakt, że ochroniarz się nie popisał nie był najważniejszy. Możliwe, że ów Simon Quenn, którego Scarlet nazwała „ochroniarzem” wcale nie traktował swojej służebnej roli poważnie, ponieważ nie takie było jego faktyczne zadanie. Możliwe, że dziewczyna była tylko jego przewodnikiem po Krainie Luster. Fakt, że wtedy go nie złapali uniemożliwiał konfrontację zeznań, niemniej należało domniemywać, że dziewczyna może zawyżać swoje znaczenie w danej misji.
Słysząc pytania Aerona odwrócił wzrok na dziewczynę i uniósł dłoń stopując jej odpowiedź.
- Zanim odpowiesz na pytania mojego towarzysza, zadam Ci jedno pytanie. Chcesz się czegoś napić? – zapytał dziewczyny odkładając pióro do kałamarza - Jedzenia nie proponuję, bo w czasie tortur mogłabyś się zadławić i udusić. – wyjaśnił rzeczowo, ale bez zbędnego okrucieństwa. Nie chciał dawać dziewczynie fałszywego poczucia bezpieczeństwa. Teraz współpracowała, a zatem zachowywała się dobrze. Dobre zachowanie zasługuje na nagrodę.
Jeśli dziewczyna potwierdziła i przyznała że chce pić, Viridian wstał i niespiesznie podszedł do drzwi. Zagwizdał, a gdy w okienku pojawiła się gęba pachołka kazał przynieść coś do picia. Mówił spokojnym, ale nieznoszącym sprzeciwu głosem. Słychać było, że przywykł do wydawania poleceń. Przeszedł się po celi patrząc na jej wyposażenie. Mało przytulne pomieszczenie ale i osadzeni w nim nie byli obywatelami pierwszej kategorii.
Chwilę później drzwi otworzyły się, a do celi wniesiono dwa dzbany, jeden z winem a drugi z wodą, kłąb czystych bandaży oraz dwa puchary za słomkami. Viridian niespiesznie wrócił na swoje miejsce. Uśmiechnął się pod nosem widząc dwa naczynia. Więzienne ciury uznały, że ten marny napitek zwany przez nich winem, pozyskiwany z rosnących gdzieś na zadupiu winorośli, które częściej od słońca oglądają kuśkę odlewającego się właściciela winnicy, ma być dla nich. Cóż, może to i dobrze, przynajmniej nie napluli ani nie naszczali do dzbana a jego zawartość, dla przeciętnego mieszkańca Krainy Luster mogła uchodzić za przyzwoity napitek.
Stanął przy stole, wyją słomkę i nalawszy do pucharu wina podał go dziewczynie. Gdy skończyła pić odebrał od niej puchar i usiadł.
- Gdy będziesz chciała się napić, powiedz. – powiedział chłodnym, rzeczowym tonem
Na chwilę obecną nagroda za dobre zachowanie została wypłacona.
Jeśli dziewczyna nie chciał pić, Viridian wstał i podszedł do drzwi celi, ale zamiast zażądać napoju poprosił o bandaż. Tę prośbę również szybko spełniono. Położył spory kłąb opatrunku na stole a następnie usiadł nie odzywając się.
- Odpowiedz na pytania zadane przez mojego towarzysza a następnie powiedz:
- jaką rolę pełniłaś w Morii?
- co należało do twoich zadań?
- jak przebiegał werbunek?
- kto cię zwerbował?
- dlaczego zgodziłaś się na współpracę z nimi?
– powiedział robiąc przerwę po każdym pytaniu, aby dziewczyna mogła łatwiej zapamiętać kolejność pytań, na które ma odpowiadać.
Odwrócił głowę do Aerona i nieznacznym gestem dłoni, choć zasadniczo było to zbędne, wskazał na jego puchar i dzbanki z wodą i winem, dając do zrozumienia, że jeśli tylko chce to dzbanki są do jego dyspozycji.
Wziął do ręki nożyk, odciął kawałek bandaża, a następnie sięgnął po pióro i szybkim jak mgnienie oka, ale precyzyjnym ruchem odciął końcówkę dutki pióra, w którą dostało się zbyt wiele inkaustu.
Mógł w prawdzie wycisnąć z niej inkaust, ale istniało prawdopodobieństwo że ubrudzi sobie palce.
Obcięty fragment spadł na przycięty uprzednio opatrunek.
Zamoczył pióro w kałamarzu i skinął głową by dziewczyna zaczęła mówić.

Anonymous - 18 Maj 2018, 13:43

“Bezczelny dupek” była to pierwsza myśl, jaka nasunęła się dziewczynie po tym, jak będący do tej pory drugi członek SCRu odezwał się do niej. Miała ochotę przywalić mu w twarz, nawet bardziej niż Vyronowi, jednak nie dość, że zapewne tylko by uszkodziła swoją rękę, to jakikolwiek akt agresji straciłby ją całkowicie, a aktualnie była to ostatnia rzecz jakiej chciała.
Zdenerwowana już otworzyła usta, aby odpyskować Thornowi, jednak ostrzeżenie drugiego Upiornego skutecznie przypomniało jej w jakiej sytuacji się znajdowała. Zacisnęła dłonie w pięści i rzuciła gniewne spojrzenie na Aerona. Postanowiła jednak nie wgapiać się w niego zbyt długo, obawiając się, że i to mogą wykorzystać jako pretekst do ukarania jej. A tego najwyraźniej bardzo pragnęli, a przynajmniej jeden z nich, biorąc pod uwagę, jak bardzo próbowano wytrącić ją z równowagi. Owszem, należała do nerwowych i wybuchowych osób, jednak tym razem chodziło o jej życie, więc starała się trzymać swoje nerwy na wodzy.
Komentarz co do Simona wydał jej się nie na miejscu, ale to również przemilczała. Nie znała mocy komentującego, jednak ten, z którym skonfrontowała się w barze zdecydowanie nawet swoimi magicznymi kryształami nie obroniłby się przed ostrzałem ze sprzętu jej towarzysza. Nie znała się zbytnio na broni palnej, jednak pokusiła się o założenie wygranej ze strony człowieka. Gorzej, że ten najpewniej już nie żył lub został poważnie ranny. Dopóki nie zapytają, nie miała zamiaru wspominać, że gdy tylko usłyszała krzyk kompana, to wzięła nogi za pas i właśnie też w ten sposób trafiła na swoich przeciwników. Właściwie teraz zastanowiła się, po co w ogóle został jej przydzielony towarzysz. Przecież umiała doskonale obronić się sama. Co prawda nie była fanką otwartej walki, w dodatku dwa na jednego. Ah tak. Teraz już rozumiała po co było jej potrzebne wsparcie. Poza tym chyba nigdy nie wspominała w MORII o tym, że była płatnym zabójcą.
Nagle została zaskoczona ofertą przesłuchującego. Z jednej strony nie ufała mu, zawsze mogli próbować ją otruć czy dać magiczne serum… Chociaż musiała wykluczyć drugą opcję, biorąc pod uwagę, że nie działały tutaj żadne moce. Z drugiej strony, odtrącenie oferty mogło go zdenerwować, w końcu niby starał się być dla niej łaskaw, a ta parszywie odrzuca jego propozycję. Po krótkim namyśle poprosiła o picie.
Zaś druga część propozycji, a właściwie sprostowanie, czemu nie otrzyma jedzenia wydała jej się niepokojąca. Co prawda przesłuchanie się dopiero zaczynało, a ona już zaliczyła dwa nie do końca umyślne potknięcia. Jednak tak długo, jak będzie mówić prawdę i kooperować powinna być bezpieczna. Powinna. Kto wie czy nie zostanie oskarżona o kłamstwa i skatowana za informacje, których faktycznie nie posiada.
Kolejną niepokojącą rzeczą był stos bandaży przyniesiony wraz z napitkiem. Za chwilę został jej wręczony puchar z winem. Spojrzała nieco powątpiewająco na częstującego ją mężczyznę. Wiedziała, że wygląd to najbardziej myląca po drugiej stronie lustra rzecz, jednak dawanie alkoholu komuś, kto ewidentnie wygląda na niepełnoletniego wydało się jej nierozsądne. W dodatku więźniowi na przesłuchaniu. No cóż, może tu panowały inne zasady względem alkoholu, a może chcieli ją nieco rozpić, żeby łatwiej wyciągać z niej informacje. Postanowiła nie analizować tego głębiej tylko wziąć łyka z kielicha. Skrzywiła się nieco, może nie pijała za często, jednak zdążyła już doświadczyć o wiele lepszych win, niż to, którym ją poczęstowano. Nie będzie jednak wybrzydzać. Zaraz po tym naczynie zostało jej odebrane, więc przyszedł czas na kolejne odpowiedzi. W pierwszej kolejności odpowiedziała na już odroczone poczęstunkiem pytania.
- Lokacja nam została narzucona przez organizację, nie kwestionowałam niczego. Jeśli faktycznie głupie plotki okazały by się być tylko głupimi plotkami, lepiej dla mnie, misja szybciej zakończona. Być może MORIA miała więcej informacji na temat tej lokacji, jednak nie zostały mi one udzielone. Tak samo nie znam motywu, dla którego MORIA chciałaby mieć informacje o piratach. Mogę jedynie zgadywać, że chcieli to jakoś wykorzystać na niekorzyść Krainy Luster - wzruszyła ramionami. Nigdy jakoś specjalnie nie wnikała w szczegóły swych zadań, a samych zleceń unikała. - W MORII pełniłam rolę zwiadowcy. Jak na razie zlecono mi tylko trzy zadania, jednak wykonałam, a raczej próbowałam wykonać, tylko jedno. Najpierw zlecono mi pojmanie Cyrkowca, jednak zarząd najwyraźniej sobie uświadomił, że to nie jest najlepsze zadanie dla nowicjusza, później było coś o rozkładaniu jakiś odbiorników… Tego również nie wykonałam, dopiero teraz wykonywałam pierwszą misję dla MORII. Werbunek... Przyznam, że znalazłam się w MORII przypadkowo. Kiedyś przechodząc przez bramę ze Świata Ludzi do Szkarłatnej Otchłani zostałam złapana przez patrol MORII, a następnie zabrana do ich siedziby. Tam postanowiono mnie przesłuchać - “w bardziej przyjazny sposób niż tutaj” - i najwyraźniej bardzo brakowało im członków, bowiem zaproponowano mi dołączenie do nich. Przyjęłam propozycję, ponieważ zaproponowano mi Krzyż Zwiadowcy, który pozwala na teleportację między trzema krainami, w dodatku nie musiałabym już się martwić o ich patrole, co było dla mnie dość wygodne, z resztą jak wcześniej mówiłam, dość migałam się od obowiązków. A co osób, które mnie zwerbowały… Nie jestem teraz w stanie przywołać ich imion i nazwisk… Na pewno nie byli oni jacyś super ważni, chociaż musieli być ważni na tyle, by móc mnie zrekrutować. W pamięć jedynie zapadła mi różowowłosa kobieta, która wydawała się być człowiekiem, jednak nie mam pojęcia jaką rolę tam odgrywała - westchnęła ciężko po słowotoku i zapytała - mogę się napić?

Thorn - 19 Maj 2018, 20:10

Vyron nie trzymał się reguł. Po co zaproponował jej coś do picia? Przecież miał grać tego gorszego gwardzistę. A tymczasem wychodziło na to, że to Aeron wyjdzie na dupka. Ale może to i lepiej? Thorn miał własny cel w tym by ją sprowokować. Nie chodziło o wkurzenie jej, wyprowadzenie z równowagi czy sprawienie, by pałała do niego nienawiścią. Był ciekaw zachowania Larazirona, ona była tylko marionetką. Nic nie ważnym pionkiem który ma pomóc w subtelnej grze jaką prowadził młody Vaele.
Obserwował dziewczynę i zauważył moment w którym miała ochotę wybuchnąć. Wyszczerzył się z satysfakcją. Pójdzie łatwo. Vyron co prawda trochę pokrzyżował mu plany tym winem, ale przecież Aeron był nad wyraz cierpliwy. Mają całą noc, a jest ona jeszcze młoda.
Mógłby wywrócić oczami kiedy Viridian zaproponował jej napitek ale po co? Żeby na siłę wprowadzać kość niezgody? Pokazać dziewczynie, że jednak nie współpracują najlepiej? Nie. W tej sali obaj Upiorni byli jednością. Jednym organizmem który otrzymał jasny cel - przesłuchać Agentkę, wyciągnąć z niej jak najwięcej.
Na jego twarzy wymalowało się znudzenie kiedy służący przynieśli dzbany. Maska przysłaniała jego lico więc nikt nie zauważył zgrabnego ziewnięcia. Podawanie jej wina było zbędną farsą, ale jeśli Vyron chciał bawić się w zdobywanie jej zaufania czy co on tam chciał osiągnąć, proszę bardzo. Thorn nie będzie mu psuł szopki.
Dopiero kiedy wniesiono bandaże i dzban wody Upiorny wyszczerzył się złowrogo i spojrzał na swojego kompana. No cóż, mógł się po nim spodziewać, że uprzejmości są tylko wstępem do ostrej zabawy. Ciekawe jak zielonooki wykorzysta to wszystko.
Zaczęła mówić a wtedy skierował na nią spojrzenie swoich tęczowych oczu. Wysłuchał bez przerywania ale ostatecznie całość wcale mu się nie spodobała.
- To... jakiś wasz zwyczaj? Ludzi? Nie pytać o szczegóły? - zagadnął szczerze zaciekawiony - Bo jeśli nie udzielono wam, jednostce wywiadowczej tak istotnych informacji, oznaczałoby to mniej więcej tyle... że MORIA nie ufa własnym jednostkom! - na ostatni fragment ożywił się i zaśmiał wesoło. Nie ma to jak grać złośliwego. Tak łatwo jest ukryć własny charakter pod maską pewnego siebie błazna...
Ale prawdziwym śmiechem wybuchnął kiedy powiedziała o swoich misjach i o tym jak dotarła do MORII. Nie mógł się powstrzymać. Ba! był pewien, że Vyron również skręca się ze śmiechu, nawet jeśli stara się być poważny.
- Może i my damy się złapać MORII, Lordzie? Kto wie, może nadal rozpaczliwie poszukują Agentów i zwerbują nas z miejsca?
Po chwili jednak wesołość mu przeszła. Skrzywił się pod maską z pogardą. Nie mógł pojąć, jak MORIA mogła podarować Artefakt komuś tak niekompetentnemu. Nie wykonała żadnego z powierzonych zadań, była zwyczajnie bezużyteczna. A takie jednostki albo przenosiło się do innej grupy albo likwidowano, jeśli za dużo wiedziały.
Wyglądało na to, że MORIĄ zarządza ktoś... nowy. Inny. Niedoświadczony. Organizacja nie była już tą samą, siejącą postrach kilkadziesiąt tal temu. Ale nie można być niczego pewnym. Może ten okres stagnacji i idiotycznych decyzji był jedynie przykrywką do grubszych planów?
Nie odezwał się już więcej. Przeniósł wzrok na Vyrona mając nadzieję, że Laraziron również na niego spojrzy. Jeśli udało mu się nawiązać kontakt wzrokowy, Thorn skinął mu lekko głową, oddając pałeczkę w jego dłonie. Teraz chciał przez chwilę poobserwować. W końcu był tu tylko do pomocy.

Vyron - 19 Maj 2018, 23:42

Zwiadowcy? słowo dziewczyny przemknęło przez umysł Viridiana niczym karabinowy pocisk. Zatem Scarlet nie była zwykłym szarym pionem jakiego się spodziewał, i o jakim rozmawiał z Aeronem u siebie w gabinecie. Ona nie była jakimś tam ciurą obozowym czy innym osranym pachołem działającym na szkodę Krainy Luster. Ona była zwiadowcą, a Vyron aż nazbyt dobrze znał znaczenie zwiadu.
Zamyślił się przez chwilę.
Bardzo interesowało go to co powiedziała o różowowłosej dziewczynie. Traf chciał, że akurat posiadali jedno takie dziwadło. Jak to przypadki chodzą po ludziach, prawda?
Jednak bardziej interesowała go kwestia zwiadu.
Zasadniczo każdego złapanego szpiega, dywersanta czy zwiadowcę wroga powinno się zlikwidować bez zbędnej zwłoki, rzecz jasna uprzednio wypytawszy o to, ile i o czym dokładnie udało mu się zebrać informacji. Następnie należało zreorganizować część sztabów, jednostek czy lokacji, o których wrogi zwiad zebrał informacje. A czemu nie wszystkie? Ano temu, że w większości wypadków przeciwnik spodziewa się właśnie całkowitych zmian, które zachodzą po wycieku informacji i z lubością przypuszcza szturm na puste pola zajmując teren i nie ponosząc strat.
Wypuścił powietrze przez nos i lekko pokiwał głową.
Scarlet należało zabić. Problem w tym, że zabicie więźnia tuż po pierwszym przesłuchaniu mogło być sporym błędem, zarówno operacyjnym jak i organizacyjnym. Niby dostali wolną rękę, i wedle swojego widzimisię mogli odebrać dziewczynie życie, ale Vyronowi nie dawała spokoju jedna rzecz.
Ona dała się złapać . Kolejna myśl zaświtała w głowie Arystokraty. W końcu, gdyby nie miała takiego zamiaru, użyłaby tego teleportacyjnego krzyża niemal od razu, gdy tylko weszli do pomieszczenia.
Z zamyślenia wyrwało go pytanie.
Dziewczyna odpowiedziała na pytania, a zatem nie było powodu by ją karać.
- Tak – odpowiedział Vyron i nalawszy ponownie wina, podał puchar dziewczynie.
Tym razem zostawił jej puchar.
Metalowe (choć platerowane) naczynie było dostatecznie lekkie, by nawet przy rzucie nie uczynić zbyt dużej krzywdy, i na tyle nieporęczne, że użycie go do walki wręcz było pomysłem bezsensownym. Choć kto wie co desperatowi może przyjść do głowy? W końcu nawet gówniany puchar może być użyty jako broń ostatniej szansy.
Poczekał aż dziewczyna odpowie na pytania Aerona po czym spojrzał na swojego współpracownika.
- Przykro mi, ale nie damy rady. Zbyt wysokie kwalifikacje i eksponowane stanowisko. Trzeba było próbować jakieś 300 lat temu, ale kto by wtedy o tym myślał. – powiedział a w głosie słychać było uśmiech - Mimo to spróbować zawsze można. Może nas przyjmą jak ładnie poprosimy za pomocą złota. W końcu kto miałby czelność nas podejrzewać o współpracę z wrogiem?
Tak, ta myśl była nawet zabawna. Viridian i Bękart jako szeregowi pracowniczy Morii. Ot, takie policyjne krawężniki z doktoratami i biegła znajomością kilkunastu języków. Pewnie gdyby się okazało, że faktycznie współpracowali, to władze i tak wzięłyby to za arystokratyczny wygłup i kolejny zakład znudzonej szlachty. A może i nie?
Również kiwnął mu głową dając do zrozumienia że przejmuje pałeczkę.
Nadeszła kolej na dalszą serię pytań. Podobnie jak poprzednie, tak i te zadawane były powoli i w określonej kolejności.
-
- Co wiesz na temat placówek Morii w Świecie Ludzi?
- Jak wygląda kwestia przejścia i jak rozstawione były patrole i posterunki gdy tam byłaś?
- Czy mając mapę miasta ze Świata Ludzi byłabyś w stanie zaznaczyć położenie placówek Morii?
- Co wiesz na temat bieżącej działalności Morii w Krainie Luster?
- Gdzie dokładnie miałaś rozłożyć te odbiorniki i co miały one odbierać?

Przerwał na chwilę patrząc na „wesoły korowodzik” w składzie dwie strażniczki i różowowłosa. A to ci zbieg okoliczności.
- Czy o tej różowowłosej kobiecie mówiłaś? – powiedział Viridian wskazując dłonią na przechodzące za drzwiami celi osoby.
Jeśli dziewczyna potwierdzi lub choćby będzie przypuszczała, że to była ta sama osoba, Viridian wstanie, wyjdzie z celi i zawoła strażniczki prosząc by się zatrzymały. Dowódcy eskorty (w niejakim oddaleniu od eskortowanego więźnia) krótko powie o tym, że w świetle nowych zeznań eskortowana podsądna może być (lub jest) powiązana z Morią i poprosi o ponowne odeskortowanie do celi celem ponownego przesłuchania i być może późniejszego okazania. Następnie wróci do celi, przeprosi za nagłe wyjście, zajmie swoje miejsce i zacznie kontynuować przesłuchanie.
Jeśli dziewczyna nie rozpozna różowowłosej kobiety, Viridian będzie kontynuował przesłuchanie jakby nigdy nic. W końcu farbowany na różowo łeb może mieć każda idiotka.
Uśmiechnął się pod maską i nieco zmrużył oczy.
- A teraz powiedz mi czemu dałaś się złapać. Przecież mogłaś użyć krzyża w dowolnej chwili podczas naszej rozmowy w barze. Mogłaś się przenieść w bezpieczne miejsce bo myślę, że wiedziałaś kim jesteśmy i po co przybywamy. Czego oczekiwałaś, i czemu tego nie zrobiłaś? – zapytał odkładając pióro, którym uprzednio wszystko notował do kałamarza - Tylko nie mów, że to z powodu lojalności do owego Simona Quenn’a bo śmiechu mam już na dzisiejszy wieczór i jutrzejszy poranek dostatecznie dużo.
Vyron zbliżał się co raz bardziej do finału rozmowy, a im bliżej był owego finału, tym bardziej chęć zadawania bólu, opryskliwość i okrucieństwo zaczynały przebijać się przez jego maskę.
Sięgnał w bok i ścisnął w dłoni nożyk do ostrzenia piór a następnie zaczął się nim bawić obracając go w palcach .
Jego celem nie było zastraszanie kogokolwiek pokazując jak epicko i z wprawą bawi się nożykiem. To było jedno z ćwiczeń koncentracji. On zwyczajnie starał się skoncentrować na tym co mówi dziewczyna i nie wybiegać myślami do najprzyjemniejszej części przesłuchania.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group