Mari - 16 Listopad 2018, 15:24
Kelner z ulgą przytaknął i wrócił do swoich obowiązków. Zerkał jednak co jakiś czas dość nieufnie na kobietę, żeby tej czasem nie przyszło do głowy by wypuścić gryzonia w karczmie. Nie tylko ona by za to oberwała ale wszyscy pracownicy, bo to oni zajmowali się pozbywaniem tycimyszek z tego miejsca.
Z ulgą przyjął fakt, że kobieta po prostu wstała i ruszyła do wyjścia. Nie zwrócił większej uwagi na to, że klientka wcześniej coś wrzuciła do pudełka, bo też co go to obchodziło? Dla niego mogła tego gryzonia nawet zjeść żywcem, przecież i tak czekałaby tu go śmierć.
Tycimyszka rzucała się po pudełku. Gdy Zoya zaczęła coś wrzucać do środka, gryzoniek starał się uciec z więzienia, ale nie mogła się przecisnąć przez dziurkę, więc zaczęła je gryźć. Dopiero po chwili zmęczyła się trochę i zaczęłą węszyć co też takiego zaburzało wszystkie zapachy w pudełku. Szybko zaczęła pochłaniać zwilrzone okruszki i ziewnęła. Trochę jeszcze popiskiwała, ale zaczynała był coraz bardziej senna do tego trochę jej się kręciło w głowie. No cóż....w końcu była dość malutka i patrząc na jej ufność oraz zachowanie to pewnie była też strasznie głodna.
Zasnęła ale co jakiś czas wieżgała przez sen, a dodatkowo popiskiwała swoje pijackie, mysie opowieści.