Anonymous - 7 Maj 2011, 21:41 Niezrównoważenie emocjonalne? Możliwe. W końcu niecodziennie człowiek próbuje... Ah, no nie ważne. W każdym razie nie była na niego zła za tę pomyłkę z wiekiem. Wyglądała jak wyglądała. Nie lubiła spędzać godzin na malowaniu się i mizdrzeniu do lustra, ot uznawała te czynności za całkowitą stratę czasu. Nie zależało jej zresztą też na tym, by ludzie postrzegali ją jako doroślejszą, a tym bardziej by latali za nią jacyś natręci... Poza tym bądźmy szczerzy, skoro w późniejszym wieku i tak wszyscy chcą się odmładzać, to czemu ona miałaby narzekać?
A potem usłyszała jego pełne nazwisko. I od tego momentu nie spuszczała z niego swoich zielonych ślepi. Nawet wtedy, kiedy poczuła delikatne szarpnięcie i Seraphin zawlókł ją do sklepu. Była pewna, że gdzieś już je słyszała, skądś je kojarzyła. Może był kimś sławnym? Niee, to odpadało. Głównie z tego powodu, iż gdyby jego nazwisko było aż tak znane, to z pewnością skupiałby na sobie większą uwagę. Może spotkali się już gdzieś wcześniej? To było możliwe, aczkolwiek była pewna, że jego imię słyszy dopiero po raz drugi. No i twarz. Tę także by zapamiętała. Zawsze istniała możliwość, że był jakoś powiązany z jej organizacją, ale tam nigdy go nie widziała. De Broix, de Broix... Myśl Kaoru, myśl! Klepnęła się lekko w skroń, zauważając, że zdążyli już stanąć przy jakichś ubraniach. Z tego wszystkiego i ona nie przedstawiła się dziewczynie, ale sama też nie usłyszała jej imienia, więc uznała to za rzecz zbędną. No tak, mimo wszystko, to na nią spadła ta ciężka praca w dobieraniu ciuszków i innych szmatek. Przyglądnęła się asortymentowi, ale nic nie wydawało się aż tak ciekawe, a tym bardziej pasujące dziewczynie. Westchnęła, wzruszając ramionami i otworzyła buzie chcąc coś powiedzieć, ale nie zdążyła. Resina cofnęła się krok i pierwsza zabrała głos. Kaoru przyjrzała jej się z zaciekawieniem i złapała się za głowę, kiedy ta skończyła czochrać jej ciemne włosy. No i masz ci... Musiała przyznać, że było to nawet przyjemne. Do tej pory jedyną osobą, która wykonywała taki gest był jej ojciec, toteż jej mina wyrażała coś z pogranicza niemałego zdziwienia, a niezadowolenia. No bo jednak, nawet jeśli było jej miło, to Resina nadal zaliczała się do grona tych obcych ludzi, prawda? A tym nie należało od tak dawać się dotykać. Potrząsnęła głową i zaraz zaczęła przywracać włosy do porządku. Haa, czyli jednak jej się upiekło! Zero zakupów, zero czekania, aż druga osoba wreszcie wyjdzie z przymierzalni! Mimowolnie na jej buźkę wpełzł z powrotem uśmiech. Odprowadziła panienkę w płaszczu wzrokiem, a później oczy skierowała na Seraphin'a. Przez chwilę mu się przyglądała, trzymając się w zamyśleniu za brodę i przekrzywiając nieco głowę. Zupełnie tak, jakby patrzenie na niego z innej perspektywy miało jej pomóc.
- Mogę o coś zapytać?
Ale nie czekała na zezwolenie i z jawną ciekawością postanowiła kontynuować. Ot, chciała rozwiać swoje wątpliwości...
- Um, jesteś jakimś modelem albo coś w ten deseń?Anonymous - 8 Maj 2011, 10:04 Całe szczęście, że Lilian ową uwagą o licealistce wydawała się bardziej rozbawiona, niż zagniewana. Nie, żeby aż tak zależało mu na sympatii nowopoznanej dziewczyny - po prostu nie miał zamiaru robić sobie nieprzyjaciół, i to na dodatek z tak prozaicznego powodu. Bądź co bądź, zdążył się już przekonać, że urażona kobieta może być niezwykle bezwzględnym i mściwym wrogiem. A Seraphin nie należał do osób, które lubią trwonić czas na czcze przepychanki słowne ze zranionymi dziewojami.
Przyjrzał się nieco poważniej potencjalnej pracownicy. Oczekiwała, że poda jej swój adres, podczas gdy ona nawet się nie przedstawiła? Pomijając fakt, że wciąż nie wiedział, czy ma jakiekolwiek pojęcie o Krainie Luster. Cóż, na to jednak znajdzie się rada. Sięgnął szybko do kieszeni, po czym wydobył stamtąd cienki kartonik - wizytówkę. Dla kogoś, kto nigdy nie odwiedził Lustrzanej Krainy wypisany na niej adres był czystą atrakcją - w najgorszym przypadku Resina mogłaby uznać, że nieznajomy sobie z niej zakpił. Wcisnął karteczkę do jej dłoni, uśmiechając się przy tym lekko. Jeśli okaże się, że ma niecne zamiary, pewien jego znajomy powinien się z nią szybko policzyć.
- Do widzenia - rzucił jeszcze nieco oschle. Dziewczyna widocznie nie pamiętała o takich formach grzecznościowych, za to nadzwyczaj poufale pożegnała się z Lilian.
Pokręcił z powątpiewaniem głową, odprowadzając wzrokiem Resinę. Najprawdopodobniej popełnił spory błąd, zapraszając ją do domu. No cóż, warto mieć jednak nadzieję, że zarówno Seraphinowi, jak i dziewczynie potencjalna współpraca przyniesie korzyści warte tego zachodu.
Obejrzał się na Lilian, chcąc się z nią podzielić jakąś nagłą myślą, która go nawiedziła - ostatecznie jednak zamilkł. Przyglądała mu się w dość osobliwy sposób, najpewniej nad czymś się zastanawiając. Usłyszawszy jej pytanie, zdążył tylko przytaknąć, ponieważ zaraz po tym dziewczyna rozwinęła tę kwestię.
- Modelem? - upewnił się, szczerze zaskoczony. Przypatrywał się jej ze zdumieniem, aż w końcu zaśmiał się krótko, choć nawet kiedy nagły przypływ wesołości minął, na jego twarzy pozostał uśmiech, z pewnością szerszy i mniej wymuszony niż poprzednie.
- Skąd - zaprzeczył, potrząsnąwszy głową. - Mogę zapytać, skąd taka myśl?Anonymous - 9 Maj 2011, 02:03 Dziewczyna zagarnęła włosy do tyłu, przy czym jedno z pasemek zgrabnie założyła za ucho. Uważnie i z zaciekawieniem przyglądała się mężczyźnie na przeciwko niej. Każdy ruch, każdy gest dawał jakieś wiadomości o potencjalnym rozmówcy. Weźmy na przykład tego Czarnego Kapturka, który niedawno ich opuścił. Fakt, że zareagowała na wyciągniętego w jej stronę lizaka tak, jak zareagowała świadczył, że się obawiała. Może nie jakoś znacząco, ale widziała w Kaoru potencjalne zagrożenie. A to, że tak śmiało poczochrała ją po włosach? Bez wątpienia nie traktowała jej całkiem poważnie. No, ale czemu niby by miała? W końcu nawet Seraphin wziął ją za zwykłą licealistkę. I o to właśnie chodziło. Element zaskoczenia, przydatny w najmniej spodziewanych okolicznościach. Być może myślenie Kaoru podchodziło czasami pod paranoje, ale co się jej dziwić? Będąc w organizacji takiej jak MORIA nie można było być pewnym jutra. Co zresztą wielokrotnie słyszała od swojego przełożonego. Swoją droga był to dosyć dziwny człowiek. Za każdym razem kiedy mu się przyglądała wydawał się być zastraszony i z każdym kolejnym dniem jego psychika marniała w oczach. Zupełnie tak, jakby świadomość tego co kryły laboratoria, znajdujące się na tych najniższych poziomach, wyniszczała go od środka. Musiała przyznać, że męczyło ją patrzenie na tych wszystkich naukowców, którzy schodzili niżej, a później nie wychodzili przez kilka następnych dni, albo wcale... Tak jak i jeden ze starszych studentów, który do organizacji dołączył w tym samym czasie co i ona. Chociaż brzmiało to dosyć zniechęcająco, to dziewczyna uważała tę sprawę za nader intrygującą. Baa, pytała tu i ówdzie o różne rzeczy. I jak na złość, ci którzy byli w MORII znacznie dłużej niż ona nie chcieli pisnąć ani słówka i kazali pilnować własnego nosa, a ci z którymi była w bliższych stosunkach mieli tylko zdawkowe informacje. Plotki, również te niezbyt użyteczne. Istniały jeszcze przypadki, że osoby, które poznała po prostu nie wytrzymywały psychicznego ciężaru jakim je obarczono i odchodziły... Co się z nimi później działo? Tego Kaoru już pewną być nie mogła, ale miała przeczucie, że nie były to historie o szczęśliwych zakończeniach. Być może właśnie w ten sposób zasłyszała gdzieś nazwisko Seraphin'a, albo przeczytała w jednym z archiwów z raportami z eksperymentów. Głównie tych nieudanych, bo i takie miało się w zwyczaju składować. Obecnie nie miała do niego dostępu, więc i tego scenariusza sprawdzić nie mogła, ale sama była sobie winna...
Seraphin wydawał się zaskoczony jej pytaniem, co, powiedzmy sobie szczerze, nie zadowalało dziewczyny. Zdecydowanie bardziej wolała by okazał się jakimś celebrytą, czy kimś takim. Niestety zaprzeczył. Ba, nawet wcześniej się zaśmiał! Sytuacja nie wyglądała ciekawie, a przynajmniej dla niej. Zupełnie nie wiedziała jakie stanowisko miała wobec niego zająć. Stanowczo nie chciała robić sobie wrogów. A na pewno zapytanie go prosto z mostu, czy ma coś wspólnego z tym niezbyt czerwonym i zdecydowanie mało charytatywnym krzyżem, nie było na miejscu. Raz, jeśli zacząłby chodzić i pytać, to za jakiś czas i ją spotkałyby nieprzyjemności. Dwa... Kto wie, czy nie trzymał w sobie jakiegoś urazu? Przecież równie dobrze mógł być jednym z tych "błędów", jak mieli w zwyczaju nazywać zbiegów i inne nieudane według nich eksperymenty, naukowcy. Westchnęła zrezygnowana i poprawiła ramie zsuwającego się bolerka.
- No boo... Jesteś wysoki i masz ładną twarz. Zdecydowanie dostałbyś taką robotę!
Odpowiedziała, unosząc nieco ręce jakby na potwierdzenie swoich słów. Taa, był wysoki z punktu widzenia Kaoru, ale w rzeczywistości... Ona sama nie była pewna, czy spełniał minimum jeśli chodziło o bycie modelem. W każdym razie jakoś musiała z tego wybrnąć, a ucieczka raczej nie wchodziła w grę. Choćby dlatego, że wyglądałoby to co najmniej podejrzanie. No i w jakiś sposób taki scenariusz przypominał jej odejście Resiny, a jej wystarczyło to, że obydwie miały podobny odcień oczu i włosów. Niah, przyszła pora na zmianę tematu.
- Właściwie... Chciałeś coś przed chwilą powiedzieć?Anonymous - 10 Maj 2011, 16:31 Cóż, Seraphin za to specjalistą w sprawach MORII nie był - słyszał co prawda sporo na temat tej organizacji od dziadka, ale znacznie ciekawszym zagadnieniem było to, czego dziadek właśnie mu nie powiedział. Z początku w owych słynnych eksperymentach nie widział nic złego, najpewniej ze względu na obojętne i rzeczowe traktowanie tej sprawy przez rodzinę. W końcu jednak dorósł wystarczająco, by pojąć, że za każdym "obiektem" kryje się żywa istota. Nie polepszyło to bynajmniej jego stosunków z dziadkiem, jednak mimo wszystko nie potrafił go kompletnie potępić. Mimo wszystko, gdyby doszło do otwartej wojny między istotami z Krainy Luster, a ludźmi, ci drudzy byliby pozbawieni wszelkich szans. Badania prowadzone nad stworzeniami mieszkającymi po drugiej stronie Szkarłatnej Otchłani dały człowiekowi wiedzę i możliwości, by się bronić. Ale czy cena była adekwatna?
Spojrzał z powątpiewaniem na Lilian, gdy ta przekonywała go o jego predyspozycjach do zostania modelem. Cóż, nie musiał być mistrzem czytania mowy ciała, by zorientować się, że raczej nie to miała na myśli. Najwidoczniej chciała mu coś powiedzieć, a nie miała ku temu wystarczającej odwagi.
- Jak dotąd nie słyszałem takich komplementów. - Uniósł brwi, starając się ukryć rozbawienie manewrami obronnymi Lilian. - Jeśli zamierzasz otworzyć agencję modelingu, możesz mnie poprosić wprost o zasilenie jej szeregów.
Chwilę potem błądził wzrokiem po kolorowych witrynach tutejszych sklepów. Doprawdy, kto by przypuszczał, że z własnej woli spędzi tyle czasu w tym miejscu! Przelotnie pomyślał o gazetach, które przecież były jednym z ważniejszych dla którego postanowił zawitać do świata ludzi. Teraz leżą zapomniane na ławce, o ile ktoś już ich sobie nie przywłaszczył. Doprawdy, kiedy ta cała Lilian tak go zaabsorbowała? Dlaczego właściwie się do niej odezwał? Wydawała się interesującą kobietą, ale przecież nie zagadywał każdej dziewczyny, która wyglądała na ciekawą osobistość. Z przyzwyczajenia wcisnął dłonie do kieszeni. No cóż, wszystko wskazywało na to, że jego plany na ten dzień zostały pokrzyżowane, ale, o dziwo, wcale nie miał ochoty wracać do domu.
- Tak? Ach, faktycznie. To raczej mało istotne - mruknął, nagle wyrwany z zamyślenia. Chwilę jeszcze coś rozważał, po czym spojrzał na Lilian z dość specyficznym uśmiechem na twarzy. - Zakładam, że słyszałaś o Krainie Luster?
Właściwie, nie pytał z ciekawości. Chciał sprowokować dziewczynę, żeby dowiedzieć się, ile wie. Czy jest tylko szarym człowieczkiem, czy może odgrywa ważniejszą rolę.Anonymous - 11 Maj 2011, 12:38 - Ano, wybacz. Nie jestem zbyt dobra w ich prawieniu.
Zaśmiała się, słysząc jego odpowiedź. Pokręciła jednak przecząco głową, kiedy złożył swoją propozycje.
- Raczej nie zamierzam, chyba, że naprawdę będzie mi się nudziło.
Z jej twarzy nie schodził uśmiech. Kaoru mogłaby się pokusić o stwierdzenie, że przestał być grymasem okazującym radość i inne tego typu emocje, a jedynie mimowolną i mechaniczną w pewnym sensie czynnością. Wypracowaną przez lata maską. Chociaż przyznać musiała, że czasem lubiła się szczerze pośmiać ze zwykłych, prozaicznych powodów. Jak większość ludzi.
W odróżnieniu od mężczyzny, ona jednak nie zastanawiała się dlaczego w tej chwili spędza z nim czas. Odpowiedź wydawała jej się oczywista, a fakt, że ostatnio miała nadwyżkę wolnego czasu, tylko ją w niej utwierdzał. Nuda i ciekawość. Dwa motorki napędowe, którymi zwykle kierowała się w swoim działaniu i, które zwykle były przyczyną jej problemów. Ale taka już była i jakoś nie widziało jej się, żeby coś z tym robić, czy zmieniać.
Zerknęła na niego, kiedy wkładał ręce do kieszeni. Z tego co wiedziała, nie powinno się tego robić, kiedy z kimś się rozmawia. A przynajmniej jej często to wypominano, kiedy była młodsza, czego zupełnie nie rozumiała. Tak po prostu było wygodniej, ale żeby od razu łączyć to z brakiem szacunku do drugiej osoby? Pff... Zakryła dłonią usta i lekko ziewnęła. Jednak rozstrajanie swojego zegara biologicznego nie było dobrym pomysłem...
To co chciał powiedzieć było mało istotne? Kaoru miała co do tego inne zdanie. Lubiła dużo wiedzieć, a im więcej mówiła druga osoba, tym więcej można się było o niej dowiedzieć, prawda? I przyszedł moment na ten specyficzny uśmiech Seraphin'a, który sprawił, że brwi dziewczyny nieco ściągnęły się pod czarną grzywką. Nie lubiła tego typu uśmieszków. Zawsze po nich przychodziły niewygodne pytania, zdania i kto tam wie co jeszcze. W każdym razie, nie zwiastowały niczego dobrego.
Tym razem także nie było inaczej. Gdyby Kaoru coś piła, to pewnie właśnie napój wylądowałby przed nią. Ale, że nic takiego nie było pod ręką, to po prostu musiała mu wystarczyć nieco dziwnie wyglądająca i niedowierzająca mina, której jednak Seraphin długo podziwiać nie mógł, bo Kaoru od razu odwróciła się w drugą stronę. Zdziwiło ją nie to, że wiedział, ale to, że od tak się do tego przyznał. Ale co ważniejsze, to była jawna prowokacja! Mimo wszystko, ciekawość nie dawała jej tak po prostu odejść, co być może powinna była zrobić już wcześniej.
- Zgadnij.
Odezwała się w końcu dosyć wesołym tonem, wpatrując się w jedną z wystaw sklepowych. Nie, żeby ta specjalnie ją interesowała... Chwilę później rozejrzała się jeszcze, mruknąwszy coś do siebie na temat kawy.Anonymous - 12 Maj 2011, 16:16 Całe szczęście, w domu nie poddawano go zbytnio surowym represjom, tak więc pomimo wpajania grzecznościowych reguł Seraphin zachował nieco swobody w swoich działaniach. Rzecz jasna, kultura osobista miała dla niego znaczenie, ale w chwilach zamyślenia rzadko zaprzątał sobie głowę tymi sprawami, więc dopiero po chwili zdał sobie sprawę z faktu, że jego dłonie spoczywają w kieszeniach. Lilian jednak nie wydawała się być tym specjalnie zdegustowana - a to, że pozwoliła sobie na dyskretne ziewnięcie tylko utwierdził go w przekonaniu, że dziewczyna nie należy do konserwatywnych maniaczek savoir-vivru.
Swoją drogą, ciekawe, czy był aż takim nudnym rozmówcą, czy może po prostu Lilian miała za sobą ciężką noc. Jednak z racji tego, że nie próbowała zbyć go oklepanymi wymówkami ("zostawiłam chyba w przedpokoju włączone żelazko, bardzo mi przykro, ale muszę biec do domu!") i zwyczajnie zająć się czymś ciekawszym, obstawiał drugą opcję.
- Trudno, byś o niej nie słyszała. Swego czasu był to całkiem popularny temat - stwierdził spokojnie. - Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że wiesz całkiem sporo.
Sam nie wiedział, skąd wzięło się to dziwne przeczucie. Chociażby ten lizak, którego nie tak dawno beztrosko zajadała dziewczyna - choć zapewne miliony ludzi uwielbia tego typu słodycze, jemu przed oczami stanęli uwielbiający wszystko, co słodkie mieszkańcy Krainy Luster. Przypomniał też sobie jej reakcję, gdy usłyszała o zaginięciu dzieci. Nic nie wskazywało na to, by informacja ta w jakikolwiek sposób negatywnie wpłynęła na jej samopoczucie. Czarodziej mógłby po prostu stwierdzić, że jego znajoma jest osobą nadzwyczaj obojętną na ludzkie krzywdy, ale przecież w końcu poprosiła o rozwinięcie tej sprawy. Chciała zabawić się w detektywa, czy bawiły ją makabryczne opisy? Nie wspominając nawet o spotkaniu z Resiną; pomimo, że owa kobieta wydawała się niebezpieczna, Saru nie obawiała się do niej podejść. Seraphin mógł dojść do dwóch wniosków: albo miała jakiegoś asa w rękawie, albo była zwyczajnie głupia.
A może to on wpadał w paranoję. Cóż, nawet jeśli okaże się, że Lilian z Krainą Luster ma niewiele wspólnego, jedna kwestia pozostanie niezmienna. Z pewnością nie mógł jej uznać za przeciętną, szarą kobietę.
- Z miłą chęcią, choć może w innym czasie - odparł, usłyszawszy coś o kawie. Rzecz jasna, wiedział, że bynajmniej nie zapraszanie go dziewczyna miała na myśli, ale odpowiedź niemal sama mu się wymsknęła.Anonymous - 12 Maj 2011, 19:12 Miał racje, o Krainie Luster było swego czasu bardzo głośno, ale teraz nie można było tego powiedzieć. Informacje pojawiały się i znikały. Sprawy wyciszano. Zupełnie tak, jakby ktoś chciał je zachować dla siebie. Prawdopodobnie wynikało to ze sromotnej porażki, jaką w pewnym momencie poniosła MORIA i miało zapobiec ogólnej panice. Oczywiście co raz trudniej było utrzymać to wszystko w ryzach. Ludzie węszyli, plotkowali, media rozpowiadały głupoty, byleby znaleźć jakąś nową sensacje... Jednakże, na to też były pewne sposoby.
- Sporo, nie sporo... To raczej zależy od punktu widzenia, a mój jest nieco ograniczony.
Jakkolwiek brzmiała ta wypowiedź z pewnością nie chodziło o jej wzrost. Jej informacje opierały się wyłącznie na tym, co mogła znaleźć po "tej stronie lustra". Wycieczki do Krainy Luster w tej chwili nie wchodziły w grę. Zwłaszcza, że pozostawała jedynie człowiekiem, a mieszkańców tamtego świata obdarzono wyjątkowymi umiejętnościami, których jej brakowało. Wydawało jej się to więc najgłupszą rzeczą jaką mogła zrobić z czystej ciekawości, choć nie wykluczała, że w przyszłości tam zawita.
Słodycze, jak to słodycze, są słodkie. Czy musi istnieć jakiś inny powód by się nimi zajadać? Wbrew pozorom, może. Weźmy na przykład cukier. Pobudza organizm i układ nerwowy. Biorąc pod uwagę, jak mieszkańcy Krainy Luster uwielbiają pałaszować słodkie rzeczy, nie można się chyba dziwić ich, czasami, nadpobudliwymi reakcjami.
W każdym razie... Zaraz, zaraz... Czy Seraphin uznał ją za jakiegoś nieczułego potwora? Może nie była altruistką, biegnącą na ratunek każdej pokrzywdzonej istocie, ale nie zależało jej też na niczyjej krzywdzie. Po prostu nie należała do osób, które ciągle płaczą nad rozlanym mlekiem, jeśli można to tak ująć. Drugą sprawą było to, że jeśli nie mogłaby znieść słuchania o takich rzeczach, to tym bardziej nie wytrzymałaby widoku operowanego ciała, czy być może nawet samej krwi... A, niestety, były to rzeczy niezbędne przy pracy jaką wykonywała. Może właśnie to sprawiło, że takie kwestie zbytnio jej nie wzruszały?
- A co z tobą?
Spytała zaciekawiona, zerkając na niego przez ramię. Seraphin mógł uznać, że była głupia. Ba, mógł jej to nawet powiedzieć. Z pewnością nie zaprzeczyłaby, a byłaby nawet zdolna do tego by mu przytaknąć. Do Resiny podeszła właśnie dlatego, że wydawała się niebezpieczna. Kaoru miała swój pokręcony sposób myślenia, który sprawiał, że to co innych odtrącało, jej wydawało się jak najbardziej ciekawym obiektem do obserwacji. W przypadku Czarnego Kapturka nie było inaczej, choć dziewczyna nie zaprzątała już sobie nią głowy. Teraz była skupiona na mężczyźnie znajdującym się tuż obok.
- Och, w takim razie...
Zaczęła grzebać w torbie, by zaraz wyjąć z niej niewielki notesik i coś do pisania. Jej dłoń wykonała kilka zgrabnych ruchów, po czym wyrwała pojedynczą kartkę.
- Jeśli będziesz miał ochotę napić się kawy w czyimś towarzystwie, dzwoń.
Uśmiechnęła się, podając karteczkę z numerem Seraphin'owi.Anonymous - 19 Maj 2011, 14:28 Fakt, z dostępnością do nawet elementarnych informacji o Krainie Luster było dość krucho, w porównaniu do wiedzy o ludzkim świecie, jaką posiadały istoty magiczne. Praktycznie wszystkie miały chociaż podstawowe wiadomości na temat tego, jak żyje człowiek. Z drugiej strony, wszelka polityka po drugiej stronie Szkarłatnej Otchłani praktycznie nie istniała - choć niektóre rasy posiadały przywódcę, rzadko kiedy faktycznie ingerował on w życie podwładnych. Swoboda, jaką dysponowali zwykli mieszkańcy pozwalała im bez konsekwencji prawnych podróżować między światami. Cóż, gdyby ktoś niepowołany z świata ludzi zaczął się nadmiernie interesować Krainą Luster, prędzej czy później skupiłby na sobie uwagę MORII.
Uśmiechnął się tylko przelotnie, słysząc odpowiedź dziewczyny. Ewidentnie unikała wdawania się w szczegóły, co oznaczało mniej więcej tyle, że miała coś do ukrycia. Gdyby było inaczej, raczej nie miałaby oporów, by uchylić nieco rąbka tajemnicy. W końcu wydawała się otwartą i szczerą osóbką. Zastanawiający był jednak fakt, że po prostu nie zbyła go jakimś kłamstewkiem. Stawiając sprawę w ten sposób, powinna być świadoma, że rozbudzi tylko jego ciekawość. Może Lilian chciała go zachęcić do podtrzymania tego tematu?
- Nie mógłbym powiedzieć, że jestem kimś specjalnie istotnym. Miałem to szczęście, że urodziłem się w zainteresowanej takimi sprawami rodzinie - odparł na jej pytanie. On jednak też nie mówił wszystkiego, więc nic dziwnego, gdyby Lilian nabrała takich samych podejrzeń, jakie on żywił względem niej. Prawdę powiedziawszy, brak dystansu między nimi trochę go przytłaczał. Jak dotąd nie ryzykował tyloma informacjami na swój temat podczas rozmowy z nowopoznaną osobą. Może to ze względu na Lilian, a może po prostu miał dość nudy w swoim życiu.
Przez krótką chwilę się wahał, gdy dziewczyna wręczyła mu karteczkę z numerem. Znał siebie na tyle, by wiedzieć, że chęć skontaktowania się z Lilian będzie mu doskwierać do czasu, gdy w końcu do niej nie zadzwoni. A przecież nie miał zamiaru wchodzić z kimkolwiek w bardziej zażyłe relacje. Mimo wszystko karteczka znalazła się w jego dłoni, by po chwili spocząć bezpiecznie w kieszeni. Doprawdy, czyste szaleństwo. Z drugiej strony, dziwnie by to wyglądało, gdyby odmówił jej przyjęcia - skoro propozycja spotkania się wyszła z jego ust.
- Chyba lubisz ryzyko, prawda? - zapytał. Tuż obok nich przebiegł jakiś rozbrykany chłopiec: gdyby nie to, że malec w porę się zatrzymał, kolizji nie sposób by było zapobiec. Cóż, takie uroki centrów handlowych.Anonymous - 20 Maj 2011, 01:16 Jeśliby się głębiej zastanowić nad sprawą wycieczek, to żadna ze stron nie była zupełnie bezkarna. Ludzie byli zbyt słabi, by obronić się przed istotami zza drugiej strony lustra, a tamte z kolei dużo ryzykowały nadmiernie rzucając się w oczy... MORIA miała swoich informatorów i nawet Kaoru była zobowiązana powiadamiać o wszystkich anomaliach w społeczeństwie jakie zauważała. Jednakże ona sama tego raczej unikała z najróżniejszych powodów.
Seraphin nie mylił się uważając, że ma ona coś do ukrycia. Dziewczynie jednak zależało głównie na zachowaniu w cieniu jej związku z MORIĄ, reszta była jej mniej lub bardziej obojętna. A było tak, ponieważ właśnie ta organizacja w większości przypadków sprawiała, że na daną osobę ludzie(Bądź nieludzie.) patrzyli całkiem inaczej. Niektórym kojarzyła się ona z sadystami, którzy mają chore cele i do ich osiągnięcia wykorzystują bogu-ducha winne duszyczki... No, może większa część z nich nie przebierała w środkach, ale nie można uogólniać. Kaoru też miała swoje plany, a MORIĘ chciała raczej wykorzystać do ich zrealizowania, niźli przyłączać się do zabawy w Boga. Swój badawczy głód potrafiła zaspokoić, unikając męczenia stworzeń różnej maści jeśli nie było takiej potrzeby.
Zdawała sobie również sprawę z tego, że, kontynuując tę rozmowę, wiele ryzykuje. Jednak sam Seraphin sprawiał, że wcale jej się nie śpieszyło do zakończenia konwersacji. Swoją wypowiedzią utwierdzał ją tylko we wcześniejszych przemyśleniach i chęci usłyszenia od niego jak największej ilości informacji. Bowiem jeśli ktoś był "zainteresowany takimi sprawami", będąc człowiekiem, to prędzej czy później trafiał na MORIĘ, tak jak i Kaoru. I sama ta myśl sprawiała, że intrygował co raz bardziej.
Dziewczyna przez chwilę myślała, że Seraphin jednak nie przyjmie jej numeru, więc kiedy chwycił karteczkę uśmiechnęła się szeroko. Ona również nie zamierzała wchodzić z kimkolwiek w głębsze relacje. Ba, postanowiła nawet pozbyć się tych, które obecnie jej przeszkadzały... Gdyby jednak chciała by jej znajomość z Seraphin'em była bardziej zażyłą, to pewnie zaprosiłaby go do siebie. Obecnie jednak uznała, że sam numer wystarczy. Mężczyzna zaciekawił ją na tyle, że nie miała nic przeciwko ich ponownej rozmowie, czy spotkaniu, nie zważając nawet na to, jakie wypłyną z nich konsekwencje.
- Uwielbiam.
Uśmiechnęła się do niego i drgnęła lekko, kiedy przebiegł koło nich chłopiec. Na szczęście zatrzymał się w porę i nie wpadł na żadne z nich. Kaoru teatralnie pokręciła głową, wzdychając.
- Ach, te dzieci...
Zaśmiała się krótko, odprowadzając chłopca wzrokiem. Mimowolnie, myśląc o nim, pomyślała też i o sobie. Przypominała czasami dziecko, które, mimo wcześniejszych ostrzeżeń o tym, że coś jest gorące, nadal wyciąga w tę stronę swoją drobną dłoń. I nie spocznie dopóki samo, dotknąwszy gorącego przedmiotu, się nie sparzy. Nieco speszony maluch tymczasem, zniknął gdzieś w tłumie kręcących się między sklepami ludzi, spoglądając raz jeszcze w ich stronę. W między czasie Kaoru schowała swój notesik. Potem spojrzała na Seraphin'a ponownie, trzymając jeszcze, chwilowo, jedną z dłoni w torbie.
- A propo dzieci i rodzin... Musiało być ciekawie, od małego mieć jakiś związek z całą tą Krainą Luster...
W jej wypowiedzi wyraźnie można było wyczuć lekkie podekscytowanie, a intonacja zachęcała Seraphin'a do kontynuowania tego tematu.Anonymous - 20 Maj 2011, 20:23 Cóż, Seraphin był pewien, że te ciągłe wyprawy do przeciwległych światów sprowadzą w końcu negatywne konsekwencje na zarówno ludzi, jak i istoty z lustrzanej krainy. Gdyby obie te rzeczywistości pozostawały w przyjaznych, albo chociaż neutralnych stosunkach, z pewnością nikt nikomu nie miałby za złe przekroczenie Szkarłatnej Bramy. Niestety, w czasach, gdy najmniejsza iskra mogła spowodować wybuch wojny, przenikanie się tych dwóch światów nie należało do dobrych zjawisk. Bądź co bądź, poprzednie wydarzenia za bardzo odbiły się w pamięci obu stron, by dało się powrócić do dawnych, pozytywnych relacji. Zbyt wielu ludzi zginęło, a równowaga w Krainie Luster również została zakłócona - w końcu wojna między dwoma światami stała się punktem wyjścia dla buntu marionetek.
Może i lepiej byłoby, gdyby przejście do lustrzanej krainy nigdy nie zostało odkryte? Choć Seraphin osobiście wolał atmosferę panującą w tym chaotycznym, lecz niepozbawionym uroku miejscu, wciąż miał sentyment do ludzkiego świata. W końcu, to tam się urodził i wychował. Nie wyobrażał sobie, by któregoś dnia jego ojczyzna mogłaby po prostu zniknąć - a wszystko wskazywało na to, że jeśli dojdzie do kolejnego bezpośredniego starcia między istotami magicznymi a ludźmi, to do tych pierwszych będzie należało zwycięstwo.
Słysząc odpowiedź Lilian, skinął głową z lekkim uśmiechem, jakby chciał powiedzieć: "tak właśnie podejrzewałem". Cóż, dziewczyna właśnie wyglądała na ryzykantkę. Bardzo możliwe, że to ją kiedyś zgubi - ale jeśli przyjdzie jej dożyć sędziwego wieku, na brak atrakcji w młodości nie będzie mogła narzekać.
- Wychodzi na to, że mamy ze sobą coś wspólnego - stwierdził. Być może zabrzmiało to jak kiepski tekst na podryw, Seraphin jednak nie zamierzał osiągnąć takiego efektu. Ot, tak jakoś niefortunnie się złożyło.
Spojrzał jeszcze w kierunku uciekającego chłopca. Mimowolnie przywołał w pamięci obraz młodszej siostrzyczki. Choć może "siostrzyczka" było dobrym określeniem, gdy dziewczynka miała dziesięć lat. Stało się nieco nieaktualne, gdy siostra przekroczyła granicę dwudziestu wiosen. Westchnął cicho i przeniósł wzrok na Lilian.
- Ciekawie? W zasadzie, nie miałem bardziej ekscytującego życia od każdego innego dziecka - odpowiedział, odrobinę zamyślony. Nie wiedzieć czemu, pomyślał o dumie nazistowskich Niemiec, młodych oficerach, którzy po dniu ciężkiej pracy wracali do domów. Zmrużył nieco powieki. No cóż, z jego dziadkiem było całkiem podobnie. Zapewne tak samo jak tamci ludzie, oszczędzał rodzinie makabrycznych opisów, udzielając zdawkowych odpowiedzi na zadawane mu pytania. Ot, ktoś sprawiał problemy, z kimś musiał zakończyć współpracę. Jako mały chłopiec podziwiał dziadka - w końcu robił coś dla dobra całej ludzkości. O tym, z czym się to wiązało, dowiedział się wszak dużo później.
- Choć fakt, miałem do wyboru kilka dodatkowych ścieżek kariery - dodał po chwili, jakby przeczuwając, że poprzednia odpowiedź niezbyt przypadła do gustu Lilian. Fakt, nawet teraz nie powinien mieć zbytnich problemów, gdyby chciał się zatrudnić w MORII. Bądź co bądź, dziadek zdążył się zasłużyć dla tej organizacji, a z jego nazwiskiem dysponowałby większymi możliwościami, niż każdy przeciętny rekrut..Anonymous - 20 Maj 2011, 23:51 Każda decyzja i każde minione zdarzenie niosły za sobą konsekwencje, których przebieg nie sposób było czasem przewidzieć. Gdyby nie odkrycie przejścia między światami, to zapewne nie byłoby teraz MORII. Gdyby nie było tej organizacji, nie doszłoby do konfliktu. Gdyby nie doszło do konfliktu, marionetki wciąż potulnie słuchałyby marionetkarzy. Być może nie byłoby też tej wielkiej przepaści w zaufaniu między światami. Ale ludzie już tacy są... Z reguły boją się wszystkiego, czego nie rozumieją, zamiast starać się to jakoś ogarnąć. I właśnie ten strach prowadzi do niewłaściwych wyborów. Chociaż kto wie, może scenariusz jaki napisano, był najlepszym z możliwych? W końcu nawet jeśli MORIA przegrała tamtą wojenkę, ponosząc przy tym ogromne straty, to mieszkańcy Krainy Luster nie przejęli władzy nad światem zamieszkanym przez ludzi...
Osobiście Kaoru często gdybała nad tym jak nudne byłoby jej życie, gdyby los nie pozwolił odkryć Karminowych Wrót. Może byłaby teraz zwykłą studentką medycyny? A może w ogóle studiowałaby co innego? Prawdopodobnie nigdy nie zdecydowałaby się na to, na co się zdecydowała. Nie miałaby też tych blizn na lewym przedramieniu i nie chciałaby odcinać się od swojej rodziny. A plan, który powstał w jej główce, nigdy nawet by nie zaistniał. Teraz jednak była w miejscu, w którym była i na dodatek z tytułem medyka MORII. I pomyśleć, że czasami spotkanie jednej jedynej osoby mogło zmieniać kierunek i cel jednostki już na zawsze... Może lepiej byłoby nawet nie wiedzieć o możliwościach jakie dawała Kraina Luster?
Jeśli chodzi o bycie ryzykantem, to cóż... Właśnie fakt, że była zdolna podjąć pewne ryzyko sprawiał, że zdecydowała się na głębsze poznanie pewnego Cienia, dołączyła bez wahania do MORII, że podeszła do Resiny, rozmawiała w tej chwili z Seraphin'em. Zdawała sobie też sprawę z tego, że prędzej, czy później źle się to skończy, ale i na to była gotowa. Nie zamierzała rezygnować z raz obranej ścieżki przez coś takiego... Jak już wcześniej było wspomniane, świat po "tamtej stronie" dawał możliwości, o których tu mogłaby tylko pomarzyć.
Przytaknęła Seraphin'owi z uśmiechem, kiedy stwierdził, że mają coś wspólnego. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że mógłby ją w ten sposób podrywać. Prawdę mówiąc była to jedna z rzeczy, na których Kaoru nie znała się wcale. Całe te zaloty, flirtowanie, związki... Komu to było potrzebne? W każdym razie na pewno ona nie należała do takich osób. Słuchała go dalej, rozważając pewną kwestię. Odgarnęła włosy na jeden bok. Właściwie wydawała się nieco zawiedziona jego zdawkową odpowiedzią. Wydawałoby się, że chce coś powiedzieć, o coś zapytać, ale jednak zamilkła, dając mu mówić dalej.
- Kilka dodatkowych ścieżek kariery? To znaczy?
Oczywiście w jej główce pojawiały się różne warianty takowych. Łącznie z tym, że mógł wylądować w MORII. Mimo wszystko dziewczyna chciała najpierw usłyszeć odpowiedź wychodzącą z jego ust. Znów pomyślała o tym, czy po prostu nie zadać mu pytania, które chodziło po jej głowie od jakiegoś czasu. Korciło ją, ale jednak dalej badała grunt po jakim było jej dane stąpać. A gdyby jednak zapytała tak prosto z mostu?Anonymous - 22 Maj 2011, 19:53 Może problem leżał w tym, że Kraina Luster została odkryta za wcześnie? Ludzie mają to do siebie, że bez przerwy chcą się rozwijać - i prędzej czy później, stworzyliby tak potężne zaplecze technologiczne, że magiczne istoty przestałyby im zagrażać. W takim wypadku magia byłaby niczym innym, niż zwykłą ciekawostką, a do obowiązków MORII należałoby jedynie badanie nieznanego świata, jak to z resztą pierwotnie było. Człowiek nie czułby się zagrożony lustrzaną krainą, ani nie pragnąłby jej potęgi - bo i po co, skoro dysponował czymś wydajniejszym i łatwiejszym w kontroli?
A może wojny w żadnym wypadku nie dałoby się uniknąć. Mimo wszystko ludzie i mieszkańcy Krainy Luster za bardzo się różnili, by można było mówić o jakiejkolwiek współpracy. Ostatecznie po obu stronach znajdywały się jednostki skrajnie chciwe i okrutne - którym nie wystarczało posiadanie niemal wszystkiego. Które prędzej zniszczyłyby wszystko, co dla nich cenne, niż oddały to w obce ręce.
Krótkie spojrzenie w stronę zegara sprawiło, że oczy Seraphina poszerzyły się raptownie. Niemożliwe - czyżby spędził tu aż tyle czasu? Tymczasem czekało na niego jeszcze sporo pracy, co więcej, bardzo możliwe, że Resina właśnie plącze się w okolicach jego pięknego domku, zastanawiając się, czy czarodziej aby z niej nie zakpił i złośliwie nie zaciągnął na jakieś odludzie. Z drugiej strony, lepsze to, niż gdyby spotkała na swojej drodze Ichaboda. Pomimo, że znał już Bezgłowego Jeźdźca już jakiś czas, wciąż nie potrafił trafnie przewidywać jego reakcji. Podejrzaną osobę, włóczącą się w okolicach domostwa czarodzieja mógł albo zignorować, albo na miejscu rozpłatać.
- MORIA - odparł spokojnie, z nadzieją, że tym jednym słowem rozwiąże wszelkie wątpliwości dziewczyny. - Z pewnych względów wolałem jednak zająć się czymś innym.
Wydawałoby się, że sporo ryzykuje tym stwierdzeniem, ale był niemal pewien, że Lilian nie jest ani wrogiem, ani szczególną zwolenniczką tej organizacji. Rzecz jasna, znał ją za krótko, by wychodzić z takimi założeniami, ale jej zachowanie nie wskazywało na to, by mogła należeć do tego szczególnego rodzaju osób, które z łatwością wpadały w skrajne uczucia. Poza tym, swoją wypowiedzią nie postawił się za żadną ideologią - tak samo jak i on, dziewczyna mogła teraz tylko zgadywać.
- Lepiej już pójdę - poinformował nagle, sięgając do kieszeni, jakby chciał się upewnić, czy kartka z numerem, którą od niej dostał, wciąż spoczywa na swoim miejscu. - Zadzwonię. Do zobaczenia, Lilian.
Powiedziawszy to, oddalił się szybko w stronę wyjścia.
/zt.Anonymous - 22 Maj 2011, 20:44 Kwestia rozwoju technologicznego też była prawdopodobna. Niestety stało się jak się stało, a cofnąć tego nikt nie mógł. Jednak w przypadku Kaoru nie miało to większego znaczenia. Prawdopodobnie nawet wtedy, gdyby ludzie mogli się łatwo obronić, jej cel byłby taki sam. Może jedyną różnicą byłoby to, że podróżami do Krainy Luster nie ryzykowałaby tak wiele, ale gdybać można zawsze i o wszystkim...
Kaoru z zadowoleniem stwierdziła, że wybranie "Wykopka" na spędzenie wolnego czasu nie było takim złym pomysłem. Seraphin okazał się personą ciekawą i intrygującą. Ona sama chętnie posłuchałaby tego, czego jednak nie chciał jej powiedzieć. Mimo wszystko nie narzekała. Spojrzała na niego, kiedy sprawdzał godzinę i zaśmiała się cicho. Widocznie nie planował spędzenia w tym centrum handlowym tak dużej ilości czasu. Właściwie na nią też czekała praca, ale w tamtym momencie myślała tylko o tym, jak wyciągnąć coś jeszcze z jej towarzysza rozmowy. Słysząc jego odpowiedź zdziwiła się nieco, ale pokiwała głową jakby chciała powiedzieć, że go rozumie.
Teraz stało się jasnym skąd kojarzy jego nazwisko, ale wciąż nie wiedziała co dokładnie łączy go z MORIĄ, a wiedzieć chciała. Znów wtykała nos w nie swoje sprawy i być może nie powinna tego robić, ale myślała o Seraphinie w podobny sposób, co i on o niej. Póki co postanowiła się nie przyznawać do swojego pracodawcy, więc milczała.
- Ach, tak. Późno już.
Odparła zaskoczona jego nagłym stwierdzeniem, które wyrwało ją z zadumy. Poprawiła nieco grzywkę i założyła za ucho niesforne pasemko włosów, które wciąż opadało na jej twarz.
- Nie obiecuj, bo będę zła jeśli nie dotrzymasz słowa.
Uśmiechnęła się do niego nieco figlarnie i pomachała mu króciutko. Przez chwilę stała tak jeszcze, patrząc na znikające w tłumie plecy Seraphin'a i zastanawiając się nad tym co powinna teraz zrobić. Cóż, wypadałoby wrócić do domu i się zdrzemnąć, ale ten plan został zrujnowany przez krótki sygnał przychodzącej wiadomości sms. Po wyjęciu telefonu z kieszeni i wciśnięciu kilku klawiszy, Kaoru z głośnym westchnięciem przejechała wzrokiem po ekraniku. Zaraz po tym podążyła śladami byłego rozmówcy do wyjścia. Praca, praca, praca...
[Zt.]Anonymous - 29 Czerwiec 2011, 21:34 Była w świecie ludzi drugi, może trzeci raz i za każdym tym razem była pewna, że nigdy, przenigdy tu nie zamieszka. Przytłaczały ją przedmioty, technologia i niestety ludzie, do których Bogu dzięki była podobna bo aż strach pomyśleć, co by zrobiła Szklanka na jej miejscu, ponieważ mimo faktu podobieństwa między nią a resztą istnień przesuwających się po drodze dziewczyna miała wrażenie, że wszyscy wiedzą, że nie pochodzi stąd. Jednakowoż była zdeterminowana. I odważna. Pewnym krokiem posuwała się naprzód, błądząc rzecz jasna w zaułkach tego trudnego, odwiedzanego z nutą przestrachu miasta w poszukiwaniu kogoś, kogo tutaj zwą fryzjerem, o niego bowiem cała sprawa szła. Day jeszcze u siebie, w Krainie Luster, usłyszała kilka niemiłych przymiotników na temat swojego wyglądu i jego niekorzystnego wpływu na pracę naukową. Sam dziadek, wybitny wynalazca-amator, posługiwał się określeniem, że jego współpracownicy widzą w niej nikogo innego, jak tylko ładną, aczkolwiek głupiutką blondyneczkę, której chyba nie w głowie ścisłe nauki. Rzeczą zupelnie jasną było, że dziadek Dayaniry natychmiast wszystko dementował, ale widac było, że i jemu te niemądre docinki sprawiają niepomierną przykrość, sam widział jak pracuje jego wnuczka i z czystym sumieniem mógł przyznać, że wykonuje swoje obowiązki o niebo lepiej niż ci wszyscy pożal się Boże wynalazcy, którzy owe niepochlebne plotki rozpuszczali. A sama zainteresowana? Nigdy nie przeszkadzał jej kolor włosów i nawet po serii wyszydzeń, jakich dopuszczało się środowisko jej opiekuna, nie miała temu odcieniowi nic do zarzucenia, a właściwie nie zwracała na to zbytecznej uwagi, bo po pierwsze nie miała na to czasu a po drugie...nie miała na to czasu. Tak czy inaczej dziadek umarł, jej kariera legła w gruzach po odkryciu, iż wszystko to, czemu poświęciła połowę swojego życia jest powszechniejsze, bardziej ekonomiczne i zwyczajnie lepsze niż jej marne wynalazki, do których dzialania w większości potrzebna była ona sama jako źródło prądu. Ostatnimi czasy uparcie usiłowała poznać srukturę sieci elektrycznej, tu, w świecie ludzi, ponieważ wybitnie nadszarpywała jej ego i całe przekonanie, że jedynym źródłem elektryczności są oczywiście jej palce. Zazdrość szybko przerodziła się w zachwyt i już dziś zanim znalazła w tym okropnie dużym, niemal niekończącym się centrum fryzjera, gdzie wcześniej skierowała ją pewna miła pani na sąsiedniej ulicy, wstąpiła do sklepu agd i rtv. No i zaczęło się...Poszły w las wszystkie wspomnienia o rozmowach z dziadkiem, który na spokojnie tłumaczył, że kobietom, a zwłaszcza blondynkom jest o wiele trudniej znaleźć się w zawodzie naukowca, zapewnienia, że to właśnie szatynki są uważane, za bardziej inteligentne...Teraz istniała tylko ona i włączony na jakimś mało ambitnym kanale telewizor przeznaczony do kupna. Stała przy nim tak długo, aż w końcu przyszedł doń zniecierpliwiony sprzedawca pytając, czy aby nie jest nim zainteresowana. Niemniej jednak kiedy usłyszał, pytanie o mechanizm działania tego "dużego, kolorowego pudełka" uciekł, uprzednio pukając się w głowę. Wracając do tematu farbowania włosów Day oczywiście wygrała kłotnię o swoje włosy, podważając autentyczność argumentów dziadka brodzeniem w stereotypach i zapowiedziała, na szczęście tylko sobie w duchu, że bedzie pierwszą blondynką-naukowcem jaką jej dziadek pozna. Jednak pewnego pięknego dnia służąca z braku czasu nie uprzątnęła swoich kolorowych gazet ze stolika w salonie i takim nieszczęśliwym przypadkiem katalog z fryzurami wszedł w posiadanie Dayaniry, która...od razu zakochała się w pewnej modelce, jej fryzurze i odcieniu, co skutkowało natychmiastową wizytą w świecie ludzi i paradowaniu z otwartą gazetą po ulicach oraz szukaniu kogoś, kto móglby zrobić na jej głowie choćby coś na kształt tego, co widzi na zdjęciu. Dziewczyna nie była niemądra, po prostu kobiece zachcianki odzywały się w niej w najmniej słusznych momentach i często kończyły się problemami jeśli nie dla samej zainteresowanej to dla jej otoczenia. Dwór rzecz jasna nalegal, aby nie niszczyła swoich długich, blond włosów, ale zapewniony, że dziewczyna nie zamierza ich ścinać odetchnął z ulgą. Mimo wszystko, chęć zdobycia nowego wizerunku nie była tak ważna jak obejrzenie każdego, nawet najmniejszego szczegółu sklepu agd rtv wliczając w to kontakt, przełączniki światła i mikrofon do komunikatów. Day czuła się jak w raju, oglądając miksery, ekspresy do kawy i magnetofony, czego jednak nie można powiedzieć o sprzedawcy, który zirytowany niemalże syczał, nie mówił, o funkcjach każdego produktu. Pytania typu "dlaczego ten kabel jest taki długi?" albo "jak to możliwe, że na tkaiej cienkiej płycie jest nagrane tyle utworów i co to znaczy nagrane?" pomijał, ignorował lub też odsyłał do księgarni, do działu z książkami o fizyce, gdzie oczywiście dziewczyna natychmiast się udała i po wykupieniu wszystkich dostępnych podręczników naukowych dotyczących całej odkrytej fizyki zamiast iść do fryzjera siadła na ławeczce, kładąc obok siebie kilka patężnych tomów i jeden z nich otworzyła. O dziwo, z każdym wersem świat stawał się dlań bardziej zrozumiały, a kiedy doszła do rozdziału o elektromagnetyzmie zrobiła tak zszokowaną minę, że jakiś nieznany przechodzień zaczepił ją, aby zapytać, co też takiego się stało. Szczęściem kobieta, która wskazała jej drogę do fryzjera poinformowała również o godzinie zamknięcia zakładu, więc Dayanira zanim zupełnie wsiąkła w książki z bólem serca stwierdziła, że czas najwyższy udać się zmienić coś w swoim życiu.
Fryzjerką okazała się urocza blondynka, nie powalająca jednak swoim poziomem inteligencji, chociaż zapewne większość z obecnych w całym centrum osób zapytanych czy wiedzą, czym jest entropia i jakie są jej następstwa zrobiłoby minę identyczną jak ta, jaką pokazała Day pracownica zakładu. Arystokratka tym razem nie biegała po lokalu, obmacując wszystkie napotkane suszarki i wykrzykując pytania dlaczego raz suszą ciepłym, a raz zimnym powietrzem, bo mimo wszystko była nauczona surowych zasad i to właśnie dzięki nim fryzjerkę potraktowala dość chłodno, tak, jak to robi prawdziwa arystokracja. Zero uczuć, zero uśmiechów, tylko dyskretna prośba o przefarbowanie i ułożenie włosów w taki sam sposób jak jest to widoczne na fotografii. Blondynka numer dwa tylko pokiwała posłusznie głową i otworzyła szafkę, gdzie ukryte było około stu pojemniczków z, jak się później okazało, farbami do włosów. Day w życiu nie miała takiej frajdy z mycia włosów, oglądania siebie w lustrze przez dwie godziny i...a no właśnie. Frajda skończyła się, gdy fryzjerka wyciągnęła nożyczki. Sprytnemu manipulatorowi, który zapewne nie pierwszy raz miał do czynienia z tak oporną klientką, zajęło pół godziny aby przekonać dziewczynę do cieniowania. W ruch poszły katalogi z najnowoczesniejszymi zdaniem pracownicy fryzurami i demonstracja możliwości degażówek, co i tak nie do końca przekonało Dayanirę, jednak wreszcie zgodziła się na delikatne ścięcie. Niemożliwe? Niemożliwe było to, co uczyniła fryzjerka nie tylko przed, ale także w trakcie ścinania i malowania. Z salonu wyszedł inny człowiek, ponieważ raptem okazało się, że ciemna barwa włosów wyostrzyła maksymalnie delikatne rysy Day i z dumą mogła uznać, że ine jest już przezroczysta, zamazana, jak dotychczas. Teraz jest zauważalna, a sama czuje się silniejsza, choć to akurat wynikać mogło z faktu, że ludzie, widząc zadbaną szatynkę z kilkoma tomami dotyczącymi fizyki wychodzącą z centrum handlowego nie patrzyli już na nią jak na dziewczynę ładną tylko jak na dziewycznę ładną i inteligentną. Sama Day wiedziała dokładnie, że w całym wizerunku jedynie książki pod pachą mogą dodać jej elokwencji, bo przecież kolor włosów mało ma tu do rzeczy, ale i tak gdzieś w środku traktowała siebie jako lepszego człowieka. Cały niepozorny wyraz twarzy przepadł gdzieś w zapomnienie, a dodając do tego darmowy makijaż oczu, na jaki namówiła ją hostessa przy wyjściu, dziewczyna zmieniła się w pewną siebie...kobietę. A to wiele mówi. Day zastanawiała się tylko, czy jej nowy wygląd nie wpłynie nań niekorzystnie w późniejszym okresie, przecież tak lubiła być blondynką, jednakże niepokój rozwiały szklane, obrotowe drzwi wyjściowe, w których zobaczyła siebie już w pelnej krasie, pomalowaną, wyprostowaną i dumną. Wracając do domu zastanawiała się, czy aby na pewno to jej świat jest magiczny. To przecież tutaj totalnie zmienila swój wygląd uzywając do tego nie mniej magicznych środków, niż używa się w Krainie Luster. A może to właśnie niemagiczne rzeczy potrafią mieć magiczne działanie? To nie było juz ważne. Teraz najważniejszym było znaleźć pracę i to taką, która pozwoli jej przede wszystkim poznać otaczający ją świat, w końcu akurat arystokracji praca w celach zarobkowych jest najmniej potrzebna do egzystencji. Tylko wraz ze zmianą fryzury unaocznił się nowy problem, który rozwiązała jakiś czas temu. Teraz wygladała jak arystokratka o wiele bardziej, inż poprzednio, jednak...Czy można oceniać po wyglądzie, czy ktoś jest arystokratą czy nie? Ach, to dobrze, zatem wszystko jest jasne, proste, oczywiste i plan działania na życie można nadal realizowac ze stuprocentową skutecznością, mam rację?
<zt>Viper - 30 Październik 2011, 12:25 Viper nie czuł się dobrze w gęstej masie ludzi, spośród której wyróżniał się tak bardzo, że niejedna głowa obracała się za jego potężną sylwetką. Niby przyzwyczaił isę już do tych wszystkich zaciekawionych spojrzeń. Do dzieci wskazujących go palcami, do mało dyskretnych szeptów i jeszcze mniej dyskretnych okrzyków. Wszystko to było dla niego chlebem powszednim, a jednak w ludzkim wymiarze przybierało na częstotliwości i intensywności. Nie mógł już tego wszystkiego znieść i w głowie mu huczało od ciągłego szumu. Miał ochotę wrzasnąć z całych sił. Uciszyć tych wszystkich gapiów jednym potężnym okrzykiem, w którym być może przebrzmiewałaby nuć goryczy. Goryczy, która wypełniała go całego od jakiegoś czasu, której nie mógł znieść i której źródła nie potrafił określić. Wszystko szło lepiej niż mógł tego oczekiwać. Ruch Anarchs rozrastał się stosunkowo, a wszyscy pseudo przywódcy przepadli. No, wszyscy z wyjątkiem Czarnej Róży, ale i jej działalność została jakoś... Zawieszona. Tak, czy inaczej jedyne co go martwiło to fakt, że wszyscy wkoło przekonali byli o tym, że to on był egzekutorem tyranów, a on, niestety, nie miał z ich zniknięciem nic wspólnego. Było to o tyle martwiące, że po pierwsze, nie znał źródła tych plotek, a po drugie... Co zrobi, jeśli oni się nagle znów pojawią? Obawiał się utraty autorytetu i choć nigdy nie pragnął dla siebie roli przywódcy, obawiał się zamieszania jakie mogłaby wywołać zmiana w szeregach rebeliantów. Bo co jeśli zamiast walczyć o równość zaczną między sobą szarpać się o to niby umowne przywództwo? No właśnie. Myśl o tym, że jego ludzie, ludzie wyznający, przynajmniej formalnie, podobne jemu ideały, potrzebują go, chociażby jako symbolu ich ruchu, trzymała go przy życiu. Bo poza tym, ostatnio dość mocno podupadł na duchu. Zaszywał się na długie godziny w jakichś ustronnych miejscach i po prostu rozmyślał. Wspominał, bo nie potrafił odciąć się od przeszłości. Wspominał jasne włosy i ciepły głos ukochanej kobiety i w takich chwilach mimowolnie przebiegał myślami do Verny. Miał wyrzuty sumienia za to, że tak po prostu zniknął bez wyjaśnienia, pozostawiając ją samą pośród milczących mogił. Nie powinien był tak postąpić, a jednak obawiał się zaangażowania. Nie chciał jej zranić i właśnie w taki sposób skrzywdził ją najbardziej. Choć starał się przekonywać, że Modliszka to twarda kobieta, którą doprowadzić do upadku niełatwo... Jednak, co jeśli to były jedynie pozory? Maltretowany podobnymi rozterkami, trawił dnie i noce tracąc zapał i chęć do wszystkiego. Nie pamiętał już jak dzisiaj znalazł się w świecie ludzi, ani dlaczego postanowił wybrać się do centrum handlowego. Miał coś kupić? A może po prostu przylazł tu jak zwykle maszerując przed siebie bez chwili rozwagi? Nie wiedział już... Przysiadł przy fontannie, która znajdowała się mniej więcej pośrodku. Ostatnio obecność tych małych zbiorników wodnych w centrach zrobiła się straszliwie modna i Viper zastanawiał się, z czego podobne zjawisko wynikało. Miała może w sobie coś kojącego? Lub coś, co nastrajało do pozostania w danym miejscu na dłużej? A może stanowiła idealny punkt, w którym ludzie mogli umówić się, gdy chcieli się spotkać? Złapał się na tych rozważaniach i postanowił je skomentować lekkim uśmiechem. Potrafił czasami rozmyślać o naprawdę głupich rzeczach.