To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Upiorne Miasteczko - Karczma "Kościołamacz"

Anonymous - 27 Grudzień 2012, 16:15

Nie powinna brać głębokich wdechów i jeszcze bardziej być świadomą, że stoi przy Marionetkarzu. Mimo wszystko wzięła wdech i chcąc nie chcąc, do jej mózgu dotarł zapach mięty, wody kolońskiej i dymu od fajki. Wszystko zmieszane i dziwnie... naturalne. Ludzkie. Normalne. Nie podobało się jej to i sama odsunęłaby się, gdyby sam tego nie zrobił.
Po raz kolejny ją zdziwił, wprawił w oszołomienie. Proponował współpracę. Stały dochód. Słodką nienawiść. Jakże było to kuszące! Jak bardzo pragnęła przystanąć na tę propozycję bez wcześniejszego pomyślunku. W tych żółtych oczach znowu miotały się sprzeczne emocje; nie można było wyłapać żadnej emocji, wyróżnić jej i się przyjrzeć, przeanalizować. W tym wnętrzu panował zbyt wielki chaos, aby móc przysiąść i się przyjrzeć ze wszystkich stron.
Drgnęła, kiedy otarło się coś o jej but. Próbowała uchwycić to wzrokiem, jednak umknęło i wtopiło się w niewidzialną ciemność wokół Marionetkarza.
Sięgnęła po krzesło barowe i przysiadła na nim, dając tym samym znak, że przystąpi do dyskusji na ten temat.
- Masz na myśli kukły? One są płytkie, sprawdzałam. I co byś ty z tego miał, bo wiem, że bezinteresowność nie leży już w naturze ludzi. I nieludzi. - przywróciła swojemu głosowi normalny ton, ten lekko zirytowany, zaciekawiony i ochrypnięty. Zerknęła w stronę zaplecza, jednak po barmanie nie było nadal ani śladu.
Poczuła nagle coś innego, pochodzącego od Marionetkarza. Napięła mięśnie twarzy, czując coś niecodziennego. Wyprostowała się jak struna i czujnie, niemalże dziko, wpatrywała się w niego, jak zaczarowana. Z niedowierzaniem chłonęła marną namiastkę tego, co on skrywa. Inny smak ... jak on to powiedział? ... załamania. Nigdy nie rozdzielała tego, zawsze chłonęła naraz. Jej uwaga była teraz skupiona na jego osobie, nawet Te Istoty spadły na drugi plan.

Anonymous - 28 Grudzień 2012, 20:11

Marionetkarz wyraźnie zauważył, że jego słowa odniosły efekt. Kobieta się zastanawiała, a w oczach tańczyła ta nieodgadniona nuta. Nie wiadomo co się wydarzy za chwilkę. Marionetkarz wyraźnie też ocenił jej ciało w pozycji stojącej, jednak w jego spojrzeniu było coś... niekoniecznie "zboczonego" tak powiedzmy. Przenikliwy wzrok wrócił do oczu rozmówczyni, kiedy usiadła.
- Nie, nie są płytkie i nie, nie o nie mi chodzi, moja droga Ingrid.
Powiedział wspierając podbródek na pięści, zaś łokieć na ladzie barowej.
- Chodzi mi o ludzi. Zwykłych ludzi. Nie miałem, niestety, okazji ich bliżej przeanalizować.
Ostatnie słowo miało swego rodzaju złowieszczy wydźwięk, brzmiało jakby nie chodziło tutaj tylko o rozmowę, czy ogólnie poznanie poprzez spotykanie się. Było w tym coś jeszcze.
- A zależy mi, oczywiście, na Twojej ogromnej miłości, moja droga Ingrid.
Powiedział, nawet nie drgnął jemu kącik ust, kiedy to powiedział. Zerknął do kubka z herbatą, czy nie ma na dnie choćby jej jeszcze troszkę. Niestety, było pusto, sam też zerknął za barmanem. Powoli wrócił wzrokiem do kobiety.
- Będąc jednak już poważnym. Planuję zaprosić kilku ludzi do siebie do domu. Trzeba tylko znaleźć drogę, żeby znaleźć odpowiednie okazy, zaprosić do mnie oraz przeprowadzić do Świata Luster.
Podparł drugi łokieć na kolana, splótł palce i na nich ułożył głowę. Był pochylony w jej kierunku, chyba aż za blisko.
- Po czym oświecić ich. Niestety, oświecenie może być dla nich pozornie przeraźliwe, więc trzeba dopilnować, żeby nie wymknęli się z domu, moja droga Ingrid. Sam tego nie zrobię, a Marybelle uciekła ostatnio, więc zostałem sam.
Nagle się odwrócił od niej i spojrzał obok, na ciemność, którą sam rzucał. Pokiwał kilka razy głową.
- Witaj, Czarny Pionku Gorgarze. Tak, wybacz. Zapomniałem o Tobie, przyjacielu. To moja droga Ingrid, przedstaw się ładnie...
Wymawiając jej imię, wskazał na nią dłonią ułożoną wewnętrzną jej częścią ku górze. Potem spojrzał na samą kobietę. Cisza, choć może coś się tam poruszyło... lub i nie.
- Doskonale, skoro się już znacie, sądzę, że możemy przejść dalej i omówić to w jakimś bardziej przyjaznym miejscu.
Wstał i poprawił płaszcz, sprawdził, czy ma wszystko, poprawił jego kołnierz i postawił tak, żeby nie wiało jemu w kark. Spojrzał na nią, stojąc i wyciągnął niespiesznie dłoń w jej kierunku.
- Zapraszam na herbatę, moja droga Ingrid.

Nie było znaków wcześniejszego "odpływu", owego "załamania" o którym wspominał, nie było znaku. Być może miało to jakiś związek z tym "planem"?

Anonymous - 29 Grudzień 2012, 12:43

Dziwne uczucie minęło, pojawiło się zań zawód. Coś nowego, o innym smaku i zapachu. Zatęskniła za tym, jednak w większej dawce. Ingrid nigdy nie zadowalała się namiastką. Nie lubiła męczyć się i wydobywać jakieś resztki nienawiści z istot diabelnie dobrych. Diabelnie?
Śledziła uważnie mimikę i ton głosu Marionetkarza, kiedy po kolei zdradzał zarys swego planu. Owszem, doszukiwała się w tym haczyka, podstępu; nieufność pojawiała się już z przyzwyczajenia niż z przezorności.
- Ludzie. - powtórzyła głucho po nim, a żółć jej oczu zdradzała jak bardzo spodobało się jej to słowo. Ludzie. Dużo ludzi. Człowiek na jej własność. Nie musiałaby posiadać żywiciela, gdyby miała stały dochód w postaci królików doświadczalnych Marionetkarza. Nie skomentowała swej "miłości", jak to ujął. Rozluźniła mięśnie twarzy w komentarzu. Religie bardzo różnie postrzegali rasę Ingrid. Jedni wkładali ją do szafki potępionych, inni zaś uważali ją za samą Śmierć. Zaiste, było jej to obojętne.
Kiedy Yaradan oparł głowę na splecionych dłoniach, jednocześnie narażając Ingrid na kolejne wdychanie zapachu Marionetkarza (który chyba jej nie służył, mając na myśli kobiecą część jej jestestwa), zmrużyła oczy i jeszcze uważniej śledziła każde uniesienie kącików ust, lekki powiew włosów czy głównie oczy. Nie lubiła jego rasy, sama nie wiedziała dlaczego tak bardzo od nich stroniła. Jednak nie mogła zaprzeczyć, że obecny przedstawiciel swojego gatunku kusił ją.
Co to dla Ingrid "przypilnowanie" dobrego okazu, aby nie wydostał się z domu? Tyle lat mieszkała w opuszczonych posiadłościach, gdzie zbłąkane owieczki pozostały na wiele tygodni, a niektóre czasami nie wracały do żywych... Jej dar otaczania człowieka iluzją własnych lęków skutecznie nie pozwalał nikomu zbuntować się przeciw jej władzy nad strachem. Nikt nie może jej uciec, kiedy weźmie sobie za cel daną osobę/okaz/gatunek. Nie mogła się wręcz doczekać kiedy zostanie sam na sam z malutkim człowieczkiem...
Zaimponował jej ostrzejszym tonem głosu przy słowie "przeanalizować". Bardzo się jej to spodobało. Wyobraziła sobie Analizę na osobie przytomnej i zupełnie świadomej tego, co się dzieje. Na ustach Ingrid zakwitł ładny i niekoniecznie miły, uśmiech.
Nie zniknął nawet przy "przedstawieniu" Czegoś. Skinęła jedynie głową, nie siląc się na doszukiwanie w ciemności zarysu sylwetki "znajomego" Yaradana. Każdy był dziwny. Niby czemu Ingrid nienawidziła święconej ziemi i wody? Nie warto tłumaczyć.
Zapomniała, że powinna ochrzanić Marionetkarza za spoufalenie się zwrotem "moja droga". Zerknęła zdziwiona na jego dłoń, jednak uznała, że skoro obydwoje mają sobie coś ciekawego do zaoferowania, może dać mu małą pożyczkę zaufania. Małą, o której nawet istnienia nie podejrzewał. Podała mu dłoń i stanęła obok. Nie zerknęła już w stronę zaplecza, nie spojrzała na pustą szklankę po winie.

[zt x2]
// Już bez zbędnego przesiadywania tu. Na PW wyślij gdzie się pojawimy:) //

Anonymous - 6 Wrzesień 2013, 19:40

Trzeba było w końcu od tego wszystkiego odpocząć, może po prostu byłem zbyt długo w towarzystwie kotki? Może też za bardzo wpakowuje się w coś, co nawet nie wiem skąd miało początek. Amnezja? Tia, dotkliwy problem każdego szczegółu, ale właśnie w tych tkwi owy diabeł, o których mowa w ludzkim słownictwie. Nie wiem jak im się tam układają rozmowy, ale wychodzi na to że nikt nie podążył za mną i tak jest najlepiej. Czas może szukać dalszego Cieniowego powołania? Posilać się kolejnymi dość barwnymi snami, po których końcowy może być krzyk, choć potem wyraźne wrażenie że jednak jest to krzyk ostateczny po którym nadchodzi wymarzona ulga. Po zmęczeniu widać tylko jedzenie mi w głowie.

Wszedłem do owej karczmy, w nadziei że to właśnie w tym miejscu napoje się herbatą o odpowiednim naparze. Co się okazało? Że spokojnie się zawiodłem. Jest to kiepsko zadbane miejsce, nie to co czekało mnie w herbaciarni z przyjemną atmosferą, w której miało się wrażenie, że nikt chamsko nie wtrąci się w gustowanie. W tym przypadku, tutaj aż ma się wrażenie by ktoś wpadł i miał zepsuć humor. Teoretycznie nie jestem istotą która odczuwa zmęczenia, nie potrzebuje snu, a pomimo tego darowałem sobie już i przysiadłem w jak najdalej usuniętym w koncie miejscu. Nic nie zamówiłem, dlaczego? Bo okazało się, że nie dają tutaj żadnej herbaty, a przecież samego wrzątku nie będę pił. Jednak potrzebny mi odpoczynek, ale tylko czysto mentalny, pytanie czy w tym miejscu w ogóle to możliwe, by spełnić tutaj rolę owego wypoczęcia? Usiadłem oparty o drewniane krzesła, bo najpewniej żadnych innych nie mają, kaptur zsunięty, ale bandaże swoje zakrywają nadal. Przymknąłem ślepia, ale nie ma to nic wspólnego z snem.

Anonymous - 7 Wrzesień 2013, 14:02

Nathaniel wyszedł z Amfiteatru i rozmyślał o tym dziwnym spotkaniu. Zdaje się, że kiepsko wyszło pod koniec. A Kruk pewnie jest kiepsko nastawiony do Nathaniela. Kapelusznik nawet nie zauważył, że szedł coraz wolniej. Zwalniał i zwalniał. W końcu się zatrzymał. Obejrzał się z konsternacją. Spuścił wzrok. Przecież może to tak zostawić, to nie jego sprawa.
Problem w tym, że Nathaniel nienawidził zostawiać spraw niedokończonych czy niewyjaśnionych. Jak już zaczynał to kończył. Chłopak zaklął siarczyście, zawrócił i szybkim krokiem powędrował za Amfiteatr i dalej.

W końcu doszedł do jakiejś knajpy. Rozejrzał się z wahaniem. Po drodze nie znalazł śladu po Kejko czy Kruku. Jakby zapadli się pod ziemię. Nie dziwne, że ich nie znalazł. Nie był zwierzęciem o wyostrzonych zmysłach ani szkolonym szpiegiem. Był żołnierzem, nie tego go uczono. To znaczy tego też, że niewiele. Poza tym było dość sucho. A to sprawiało, że śladów nie było żadnych.
Kapelusznik wziął głęboki oddech i wszedł pewnie do knajpy. Spodziewał się.. No właśnie, czego się spodziewał? Miłej atmosfery, zadbanego lokalu, lady, Stworzeń różnych ras przy stolikach. Tymczasem zobaczył zapuszczoną podłogę, brzydkie, drewniane krzesła i stoliki i również dość zapuszczoną ladę. A atmosfera w żadnym stopniu nie była przyjemna. Byłą zimna i raczej niemiła. Przytłaczająca. Widać było, że lokal dawno już się stoczył, mimo że właściciel uparcie jeszcze go prowadził.
Blondyn podszedł do lady spokojnie, rozglądając się uważnie po stołach. Zauważył jedynie jakiegoś pijaka na jednym ze stolików leżącego twarzą na stoliku. Po chwili dostrzegł jeszcze jedną osobę. Z początku dostrzegł tylko słabo oświetlone nogi i błysk światłą w oczach tajemniczej osoby. Dotarł do lady i rozejrzał się. Same alkohole, brudne kubki, kieliszki i puste butelki. Nathaniel pokręcił głową po czym zerknął w stronę ciemnego kąta i tajemniczej postaci. Dostrzegł w słabym świetle szary materiał. Bandaż?
Chłopak klepnął ladę po czym ruszył w stronę tego właśnie stolika. Usiadł naprzeciwko osoby w cieniu i oparł się jak najwygodniej. Niewiele czasu zajęło mu stwierdzenie, że te krzesła nie są wygodne w żadnym stopniu.
-Jestem zdziwiony, że znalazłem cię przed Kejko, Chyba że się już z nią widziałeś? - powiedział spokojnie Nathaniel.

Anonymous - 7 Wrzesień 2013, 15:10

Błoga cisza wydawała się już jakiś czas panować, najpewniej też dlatego że jednym z jedynych klientów już dawno zapadł w zapijaczony sen. Gardzę takimi pokarmami, nawet nie chce ćwiczyć pożywiania się na kimś takim. Jakiś dłuższy czas oglądałem sufit, głównie dlatego że ten chyba był najprzyjemniejszą częścią do oglądania z tego wszystkiego. Tej strony przynajmniej nikt nie wybrudził, bądź nie wykazał swojego dzieła artystycznego mało przyjemnymi wymiocinami. Dlaczego to mi się wydaje takie ludzkie? Zwłaszcza wśród niszy społecznej? Może dlatego że to właśnie takie jest? To dowód że żadna z ras nie ma narzuconego charakteru, wszystko jest kwestią społeczności do której można przylec. Dlaczego akurat z wszystkich zamyśleń obrałem taki rodzaj toku? Przynajmniej przestałem zastanawiać się nad innymi drażliwymi tematami, a przynajmniej sądziłem że tak będzie.

Nie stało się tak, ponieważ usłyszałem wyraźny dźwięk nadchodzącej nowej osoby do lokalu. Cisza przerwana? Wydawał się wydzielać znacznie przyjemniejszy zapach niż chmiel, wymiociny, czy tani pędzony alkoholem ryż. Nie zainteresowałem się i tak, a przynajmniej tak miało zostać do póki owa persona nie zainteresowała się podejść. Wtedy należałoby okazać trochę zainteresowania obniżyć głowę. Co zrobiłem gdy już spostrzegłem się, że jest nim Nathaniel? Rozejrzałem się za kotką oczywiście, z którą miałem wrażenie, że przebywać będzie jakiś czas z owym Kapelusznikiem. Jakimś dziwnym trafem się tak nie stało. Zmrużyłem leniwie ślepia i przyglądałem się póki co z stoickim spokojem, tak by też miał pewność, że jak najbardziej go zauważyłem i rozpoznałem. Dziwne jakby nie, prawda?
- Dlaczego w dozie przypadków losu, ona miałaby mieć większe prawdopodobieństwo natrafienia mnie, od Ciebie?
Sądzę, że zadałem dość dobre pytanie, albo po prostu on wie coś co jest dla niego dość oczywiste i pytanie które zadał wcale nie jest tak nieprecyzyjne. Jak będzie chciał, jak najbardziej rozwieje moje wątpliwości.

Anonymous - 7 Wrzesień 2013, 21:29

Nathaniel uniósł brwi. Po chwili kiwnął głową jakby coś zrozumiał. No tak. Przecież ten już wtedy wyszedł. Chłopak westchnął.
-Dla twojej wiadomości, jak tylko wyszedłeś, Kejko pożegnała się ze mną i za tobą pobiegła. Wybiegła przez okno, zgrabna z niej kotka. - Mruknął z lekkim uśmiechem Nathaniel po czym znów spoważniał, niemal od razu. - Miałem wracać do domu, ale tam mnie i tak nic nie czeka. Poszedłem więc za wami. Ale wygląda na to, że moje umiejętności tropienia są lepsze od jej kocich zmysłów, a przynajmniej tym razem wygrałem.
Nathaniel spojrzał uważnie na Kruka. Czy to możliwe, że ten uważa się za tak mało wartego, że myśli, że nikt nie chce z nim przebywać? Ciekawe dlaczego... Blondyn zdjął kapelusz i wyjął z niego dwie filiżanki w czarno-białą kratkę i średniej wielkości termos w ten sam wzór. Odkrył go i nalał w miarę jeszcze ciepłej herbaty do swojej filiżanki. Jego ręka zawisła nad druga filiżanką.
-Życzysz sobie herbaty? - spytał spokojnie jak gdyby nigdy nic.

Anonymous - 8 Wrzesień 2013, 07:31

Jego wykonane odruchy były dla mnie stanowczym ułatwieniem, przynajmniej wiem że jest jakaś doza porozumienia, która wcześniej nie miała okazji się ukazać. Jednak teraz mam kolejne niezrozumiane wypowiedzi do których jak to zwykle mam w naturze, muszę dodać pewne pytania. Ciekawe skąd mi się to wzięło? Wszak nie posiadam zbytnio dużej wiedzy, ani nawet społecznego zrozumienia by samemu wyrażać innym odpowiednie i prawidłowe opinie.
- Z tego co wiem, koty po prostu uwielbiają wyskakiwać, przynajmniej tak mawiała w swoim przypadku.
Moje wypowiedzi za to były wypowiadane z stoickim spokojem, nie wyrażałem żadnych konkretnych emocji, przynajmniej zwykle tak jest.
- Z tego co zrozumiałem, zrobiliście sobie zawody z polowania na mnie? A skoro określiłeś się mianem zwycięscy, to cóż dzięki temu uzyskałeś?
Umiejętności tropienia? Wykorzystywanie kocich zmysłów by mnie odnaleźć? Pytanie było dla mnie największe, po co to wszystko? Wydawało mi się to co najmniej bezsensu i póki Kapelusznik mi nie wyjaśni, najpewniej tak zostanie. W momencie kiedy wyjął herbatę od tak, rozejrzałem się po knajpie a końcowo dopiero wzrok spoczął na nim. Choć zapewne ciężkie to było u mnie do wypatrzenia, ale byłem nieco zaskoczony.
- Herbata? Tak po prostu? Kiedy miała niby okazje się dobrze zaparzyć? Nie mów mi, że Wy kapelusznicy macie jeszcze umiejętności przechowywania wrzątku i jej stałej temperatury?
Teoretycznie pytanie daje dość proste i oczywiste, a zarazem dotyczy to być może jego zdolności którymi nie bardzo chciałby się pochwalić. Choć nie zdaje się tak bardzo skryty, zresztą kotka też mi się nie zdawała.

Anonymous - 8 Wrzesień 2013, 09:10

Nathaniel nalał Krukowi herbaty nie czekając na konkretną odpowiedź na jego pytanie. Zakręcił termos i położył na stole. Kapelusz znów spoczął bezpiecznie na głowie blondyna znów zakrywając dziwny, czarny kosmyk. Chłopak machnął ręką z lekceważeniem i wziął swoją filiżankę.
-To nie wrzątek, herbata jest letnia. A to... - Tu wskazał krótko na termos. - Jest termos. Taki przedmiot do przenoszenia gorących napojów. Zatrzymuje ciepło jak najdłużej się da. - Wzruszył ramionami. - Wynalazek ludzi. Jak dla mnie przydatny.
Chłopak upił łyk herbaty i odetchnął. Kochał herbatę. Ta była akurat zwykła, ale żałował, że nie miał przy obie również malinowej. Obiecał sobie, że następnym razem taką właśnie ze sobą zabierze. Przydałoby się też odpowiedzieć na wcześniejsze pytana Kruka. Nathaniel spojrzał uważnie na chłopaka. Dziwna z niego była istota, ale dało się normalnie pogadać. W sumie Nathaniel'owi pasowała rola pewnego rodzaju nauczyciela toteż miło mu się z nim rozmawiało. Nie powie, że miło mu się tu siedzi, bo karczma popadła w ruinę, ale na towarzystwo nie narzeka.
-Nie zawody, może źle się wyraziłem. Po prostu dotarłem pierwszy, czego się nie spodziewałem. To wszystko. Powinno raczej mnie to zmartwić, ale co by nie było, Kejko chyba sobie poradzi. W końcu jest kotem. Koty zawsze sobie radzą. Nieważne. W każdym razie goniła cię żeby wyjaśnić, że nie chodziło nam o to, że nie chcemy twojego towarzystwa, tylko o to, że może chciałbyś wyjaśnić sobie tą dziwną sytuację z tamtą dziewczyną na osobności. Ale ty poszedłeś w jedną stronę, ta pobiegła w drugą, Kejko wypadła oknem, a ja wycofałem się wejściem głównym. - Nathaniel zmrużył oczy i przechylił nieco głowę na bok. - Jakby się zastanowić to sytuacja była dość komiczna. - Pokręcił głową z rozbawieniem i już w lepszym nastroju upił kolejny łyk herbaty. - W każdym razie tak to wyglądało. I nawiasem mówiąc nasza rozmowa została przerwana, a ja nienawidzę niedokończonych spraw toteż mój pedantyzm nie pozwolił mi się oddalić. - Znów wzruszył ramionami. - Taki charakter. Więc nie, kiedy kapelusznik straci kapelusz, nadal jest kapelusznikiem. Po prostu ma problem, bo został pozbawiony rzeczy, która jest dla niego bardzo ważna. To jak... Trzecia ręka. Po prostu mamy tam większość potrzebnych rzeczy.
Nathaniel mówił dość dużo. Ba, naprawdę się nieźle rozgadał. Ale Kruk sam się prosił o długie wyjaśnienia więc je uzyskał. Blondyn mówił cały czas całkowicie spokojnie. Wyraz jego twarzy zmieniał się tylko nieznacznie. Chłopak zbliżył filiżankę do ust.
-Jakieś jeszcze pytania? Pytaj o co chcesz. - I znów skosztował napoju.

Anonymous - 8 Wrzesień 2013, 10:29

Nie mogłem zaprzeczyć ugoszczenia nie w jego lokaju. Ciekawe czy ktoś się doczepi, że pijemy coś własnego z nie to co tutaj podają? Zresztą najwyżej wyjdziemy albo będzie perswazja by jednak siedział na dupie i nie zwracał głowy. Czy teraz nie myślę dosyć oschle? Potem będę się nad tym zastanawiał, nie mam co teraz obniżać głowy ze względów które nie nadeszły. Przejąłem ową filiżankę którą podał mi Kapelusznik, szkoda tylko że jednak rzeczywiście była letnia a nie wrzątki które tak bardzo wielbię. Chyba raczej i tak nie powinienem narzekać, prawda? To jedna z rzadkich chwil kiedy mogę odetchnąć, bez względu na panującą tutaj atmosferę. Za nim sięgnąłem łyk, tylko przyjrzałem się uważnie termosowi. Z początku pomyślałem że po prostu ma w sobie jakąś dozę magii, ale skoro ludzkie to można tylko zarzucić odpowiednim materiałom.
- Różne istoty czerpią od różnych wszelkie ich koncepcje. Nigdy nie było to dziwne i raczej nigdy nie będzie. Wszak najlepsze trzeba czerpać by się nie ograniczać.
Po tej wypowiedzi chwyciłem za kraniec swoich bandaży sięgających mi po sam nos. Raczej nic niezwykłego w tym niema, zsunąłem do samej brody by umożliwić sobie zaczerpnięcia łyka. Co można było zobaczyć? Najnormalniejszą gębę, białe zębiska z tylko nieco bardziej rozwiniętymi siekaczami, ale tym można co najwyżej dorównywać do kotowatych kiełków, więc nic niegodnego uwagi.
- Wyjaśniać na osobności? Czyli z góry określiliście że chce w jakiś sposób rozwiązywać problem którego nie widziałem? Wszak przyzwyczaiłem się że w takich miejscach dochodzi do dziwnych sytuacji. Nie rozumiem więc kompletnie waszego podejścia, jeśli ostatecznie dobrze odebrałem twoje słowa.
Pochwyciłem kilka łyków i odstawiłem, na chwile obecną cieszyłem się smakiem jaki pozostawał w moim podniebieniu.
- Komiczne?
Może znowu dowiem się ciekawych sytuacji? Jak uznawałem wcześniej, ciężko o mój brak pytań i jak widać jeszcze mu to nie przeszkadza, albo co najmniej tak mi się wydaje.
- Taki charakter, raczej dotyczy twojego własnego. Bo jakąś nie wierze w kwestie dosłownych podobieństw każdego kto się urodził takim i nie innym. Ale chyba są przedmioty które mają podobne właściwości co wasze kapelusze, wtedy? Trochę dziwna jest rasa uzależniona od magicznego przedmiotu. A po prostu ciężko mi do rasowości przyrównać.
Cóż, nie musiałem już potwierdzać, że mam jakieś pytania, bo zadałem ich dość sporo pomiędzy jego wypowiedziami. Powinienem coś jeszcze zapytać? Skoro tego chce no to czemu miałbym się wzbraniać? Tego nigdy za wiele.
- Skoro wszystko mi wyjaśniłeś, to wychodzi na to że jak złapiesz Kejko to możesz wyjaśnić, że nie potrzeby przejmować się więcej pedantyzmem. W końcu sprawa zakończona, prawda? A z tego co wnioskowałem chyba mieliście cele podobne? Wtedy nie będzie próbowała usilnie mnie szukać, jeżeli w ogóle to robi.

Anonymous - 12 Wrzesień 2013, 14:08

Nathaniel spojrzał na Kruka przeciągle. Nie rozumiał dlaczego ten tak drąży każdy temat. Po co? To znaczy... To nawet nie służy wzbogaceniu wiedzy. Po prostu on wszystkiego się czepia. Chłopak opadł na oparcie krzesła i westchnął z lekkim zmęczeniem i zirytowaniem.
-Jak dziewczyna ci się wiesza na szyi i rzuca się i gada, że cię zna, mimo że ty twierdzisz inaczej, to masz facet problem. A raczej sprawę do rozwiązania. Po prostu. Raczej nie jest tak, że nic się nie wydarzyło, bo jednak ona przeszkodziła i jeszcze wmawiała ci, jak twierdzisz, fałszywe informacje. ta sytuacja wymagała wyjaśnienia sobie tego i owego. I to był pewnego rodzaju problem.
Kiedy tamten zdziwił się na uwagę Nathaniela, że sytuacja była komiczna. Nathaniel znów odetchnął i spoważniał lekko kręcąc głową. Boże, co za człowiek. Chłopak aż się bał słuchać następnych słów znajomego. Jak potem stwierdził, słusznie.
-No chodziło mi o mój charakter, przecież nie o czyjś, matko Boska. I nie jesteśmy uzależnieni od kapeluszy. Ale jesteśmy zwykle do nich przywiązani, że tak powiem. Są dla nas bezcenne. Poza tym większość rzeczy mamy w kapeluszach.
Nathaniel dolał sobie trochę herbaty i wrzucił termos do kapelusza. po tej czynności nakrycie głowy znowu zakryło czarny kosmyk dziwnych włosów Nathaniela.
-Nie pytam czy ci ciężko, tak jest i tyle. To nie uzależnienie, po prostu coś, co jest nam bardzo przydatne.
Nathaniel przewrócił oczami po czym spojrzał ponuro na Kruka.
-Jezu, ale ty sobie życie utrudniasz, człowieku. Kejko cię szuka i cię pewnie znajdzie i to szybko. Nie zdziwiłbym się jeśli by nie dołączyła do nas zaraz. Mi chodziło po części o pedantyzm a po części o to, że nie chcę sobie robić wrogów czy zrażać do siebie ludzi niepotrzebnie. I to przez głupie nieporozumienie. A Kejko cię lubi zdaje się, z resztą nie ja powinienem o tym mówić. Sam jej spytasz jak cię to ciekawi. Znasz ją dłużej niż ja.
Po tych słowach Nathaniel upił duży łyk herbaty i począł się dokładniej rozglądać po pomieszczeniu raz po raz upijając napój i w końcu go kończąc. Ciepłe picie wprawiło go w lepszy nastrój toteż znów spojrzał na Kruka, a na jego twarzy zaigrał mały, denerwujący uśmieszek samozadowolenia.

Anonymous - 12 Wrzesień 2013, 23:27

Chłopak zaczął robić się irytujący, dlaczego? Jego wypowiedzi były w dziwny sposób drażniące. To wzywał jakiegoś Boga, to wzywał jakiegoś Jezusa. Nie wiem dlaczego wzywanie jakiejś osoby miałoby pomóc w tej sprawie, ale te słowa są w negatywnie odbieranych emocjach. Miałem coraz mniejszą ochotę prowadzić dalsze dyskusje z nieznajomym, czyżbym tak łatwo zmieniał o kimś zdanie jak i wszelkie poglądy? Tak, wystarczy że pewne krótkie momenty przeważają więcej niż długi obieg czasu swojego towarzystwa.
- Stwierdzenie wydaje się dosyć proste. Jeśli nie brałbym pod uwagę problematyki swojej pamięci, uznałbym że ma uszkodzone zmysły. W innym przypadku próbuje wykorzystać moją przypadłość. Co w takim wypadku miałoby się stać? Pewnie odrzekniesz, że jak zwykle jest to moja sprawa. W takim razie tak, jest to moja sprawa i nie Wy decydować jak ją rozwiąże, oraz czy w ogóle się nią zainteresuje.
Podniosłem się i spojrzałem przejrzyście w jego kierunku. Dźwięki tarcia i lekkiego łomotania stali towarzyszyły przy tym. Jak widać można było się domyślić, że miałem łańcuchy skryte pod płaszczem. Choć równie dobrze mógłby sobie pomyśleć że upchałem sobie drobny złom do kieszeni. Choć me spojrzenie było iście złowrogie, reszta ciała ani trochę tego nie okazywała, jakby nie podzielała krwiście-rubinowej naturze wzroku.
- Kto szuka ten znajdzie. Zachowaj swe emocje Kapeluszniku, bo zabraknie ci czasu na skruchę.
Dotknąłem palcem powierzchnie herbaty, która ledwie do połowy była opróżniona z filiżanki. Ta nabrała kompletnie idealnej czarnej barwy, jakby z wody stała się nagle prędzej smołą. Po chwili owa ciecz zaczęła spowijać całą moją rękę. Machnąłem nią, a ta cała breja poleciała w kierunku Kapelusznika. Czy uniknął czy też nie. Zniknęła jak tylko miałaby dostać w jego twarz. Tak jakby najzwyczajniej wyparowała, zniknęła, bądź po prostu mu się przewidziało że w niego cokolwiek leciało. Odszedłem, a gdy palec już stracił kontakt z herbatą, ta miała na powrót swój kolor i nie było widać by choć trochę z niej ubyło przed dotknięciem jej. Wszystko wyglądało jak iluzjonistyczna sztuczka. Czy Nathaniel uzna, że mu gmatwał w głowię, czy może ma dziwne sztuczki rodem z karciarza, nie wiedziałem i to będzie jego pytanie. Rozmowa się zakończyła a ja odszedłem z stoickim spokojem, choć moje kroki stąpały solidniej. Tak jakby spoważniały od będącej atmosfery.
- Żegnaj dumny, wręcz zadumany.
Ostatnie słowa, pożegnalne.

(zt)

Anonymous - 13 Wrzesień 2013, 16:36

Nathaniel patrzył ze zmrużonymi oczami na Kruka uważnie słuchając każdego jego słowa. Ten facet istotnie wszędzie się czegoś doszukiwał, widział miliony możliwości. Nathaniel zastanowił się nad tym. Z jednej strony irytowało go to niemiłosiernie. Ale z drugiej, ostrożności nigdy za wiele, prawda? Może to Nathaniel czuł się za pewnie? Ostatecznie stwierdził, że w obu przypadkach są plusy i minusy. Więcej myśleć mu się o tym nie chciało toteż sobie odpuścił.
Ach tak! A więc dlatego Kruk o niczym nie wiedział. Stracił pamięć czy coś mu się działo z pamięcią. No proszę. To wyjaśnia te wielkie braki na temat ras w tych stronach. W końcu kawałek puzzli się ułożył. Właściwie ułożyło się wiele puzzli. Ale co sprawiło, że stracił tą pamięć?
Blondyn miał zamiar zapytać, ale Kruk wstał z miejsca. Zdaje się, że był z lekka zły. No cóż, Nathaniel uznał, że Nathaniel był doprawdy wkurzony. Ale o co? Ja tylko powiedziałem swoje zdanie, nic więcej. Rzecz niepojęta.
Kruk powiedział to co powiedział, a Nathaniel patrząc z mieszaniną zdziwienia i konsternacji chciał powiedzieć "Wyluzuj, stary. Przecież nic nie powiedziałem."
Nie zdążył jednak, bo chłopak dotknął filiżanki z herbatą. Napój zaraz zmienił kolor na smoliście czarny, a ręka bruneta pokryła się taką samą czernią. Następnie machnął dłonią w stronę twarzy Nathaniel'a, a pojedyncze, czarne krople poleciały w jego stronę. Nathaniel wzdrygnął się. Podniósł ze złością i jeszcze większą konsternacją wzrok, ale Kruk był już przy drzwiach i nawet na niego nie patrzył.
Pożegnał się. Po prostu się pożegnał i wyszedł. Nathaniel dotknął twarzy, ale nic nie znalazł. Nic czarnego. Wyjął z kapelusza małe lustereczko. Ani śladu cieczy, Schował je i spojrzał na filiżankę. Westchnął. Szkoda. Była ładna. Ale lepiej nie ryzykować.
Spojrzał w stronę drzwi i westchnął ciężko. Potarł skronie po czym mruknął ponuro do siebie:
-To tyle jeśli chodzi o nie robienie sobie wrogów.
Po tych słowach wstał i z dumnie uniesioną głową i kapeluszem na niej spoczywającym opuścił lokal i udał się gdzie go nogi poniosły. A w każdym razie jak najdalej od Kruka. Kto go tam wie co mu w głowie siedzi.
Filiżanka została na stole i jako jedyny przedmiot w tym lokalu, lśniła. No cóż... Przynajmniej z zewnątrz.

zt.

Anonymous - 15 Kwiecień 2014, 15:01

Lubiła Kościołamacz. Ten pub przypadł jej do gustu i chętnie tu wracała. Dziś miała ku temu powód. Była nasycona, najedzona jak nigdy dotąd. Żywiciel, z którego wyssała wszystkie siły dostarczył jej bardzo wiele smaków. Apetyt w końcu miała zaspokojony i aby to uczcić udała się do Upiornego Miasteczka. Wciąż miała zakaz wstępu do Krainy Luster. Istoty tam mieszkające lękały się jej rasy i choć to dawało Ingrid dumy ze swego pochodzenia, doskwierał jej zakaz. Mimo wszystko zachowała dobry humor i zły błysk w oku.
Drzwi otworzyły się zanim Ingrid zdążyła unieść rękę ku klamce. Weszła do środka wprowadzając do środka zimne powietrze. Rude włosy zatrzepotały w powietrzu, gdy pewnym siebie krokiem podeszła do blatu i znanego jej barmana. Posłała mu spojrzenie, a ten kiwnął głową i odszedł, aby nalać jej trunku. Kobieta usiadła przy blacie, opierając na nim swe łokcie. Rumieńce na twarzy świadczyły o dobrym humorze i zdrowym odżywianiu. Nawet skóra na twarzy promieniała, pokazując iż Strach był nasycony. Przesunęła końcówką języka po dolnej wardze na myśl o Agapicie. Tak bardzo się cieszyła z tego, że go poznała. Stał się jej bliski, dał jej to, czego nikt inny nie chciał dać. Mogła od niego brać ile tylko zechce, w zamian oferując mu fałszywą czułość i opiekę. Przez jej ciało przeszedł słodki dreszcz, gdy pomyślała o wypalonym nań swym imieniu. To nie był koniec. Celem była jego "ukochana", która również posmakuje gniewu Ingrid. Za sam fakt, że istnieje i że żywi uczucie do Agapita, który należy już do Ingrid. Nie widziała w tym nic złego. Chroniła swego żywiciela od każdego, nawet przed przyjaciółmi. Musiał zaakceptować, że teraz i on i In są razem na zawsze. Nie chciała się nim dzielić z nikim.
Jeszcze zanim krzywonosy barman odwrócił się z trunkiem, poczuła zapach alkoholu. Spojrzała na kieliszek i parujący gęsty płyn w środku. Wygląd nieciekawy, znowuż smak i aromat przyprawiał o miłe przytłumienie zmysłów. Zamoczyła usta w gorzko-słodkim płynie, mrucząc zadowolona, gdy poczuła palące gorąco w rzadko używanym przełyku. Rozgrzało to ją i rozluźniło. Założyła nogę na nogę; spódnica zsunęła się ukazując kolana. Ingrid była tego świadoma jak i spojrzeń dziwnych istot siedzących wokół. Nie przejęła się tym. Wzięła głęboki wdech i przymknęła złociste oczęta, z rozkoszą wyczuwając drżenie serc osobników męskich jak i żeńskich. Choć była nasycona, zadowolona, wciąż odczuwała ssanie w żołądku, gdy wyczuwała możliwość posiłku. Lubiła słodycz bólu i cierpienia. Smak rozpaczy i umierającej nadziei wyjątkowo ją podniecał i niemal kręciła się na stołku, powstrzymując się przed pobiegnięciem do Agapita. Musiała dać mu odpocząć przed kolejnym obiecanym mu spotkaniu.
Objęła kieliszek dłońmi i pozwoliła intuicji na śledzenie emocji każdego z przebywających w Kościołamaczu osobników.

Anonymous - 15 Kwiecień 2014, 15:35

Baal nie był stałym gościom Kościołamacza. To była czwarta, może piąta wizyta w tym pubie. Ciągle poszukiwał tego odpowiedniego stolika, który stanie się jego ulubionym. Raz lądował przy drzwiach, innym razem przy kontuarze. Dzisiaj zajął miejsce przy czteroosobowym stole prawie w samym środku pomieszczenia. Siędzący samotnie, niemal że dwumetrowy mężczyzna obdażony diablim porożem przyciągał spojrzenie, nie dało się go nie zauważyć. On sam nie zwracał uwagi na innych gości. Pogrążył się w rozmyślanaich skupiajac się na kartach rozłożonych przed nim na stoliku. Co jakiś czas odrywał się od nich, żeby upić łyk bursztynowego trunku z niskiej szklanki o grubym denku. Sączył alkohol powoli wprawiając barmana w stan lekkiego poirytowania. W tym czasie normalny klient wypiłby już trzy drinki, albo polazłby do domu, a nie zajmował kilkuosobowy stolik. Z zadumy wyrwał Upiora szmer jaki rozszedł się po sali. Nie musiał podnosić głowy, żeby wyczuć, że większość gości zerka w tą samą stronę. Baal nie rwał się do poznania co lub kto jest tego przyczyną. W tej chwili jego problemem było zdecydowanie czy chce przełożyć waleta trefl czy pik na damę karo... Ostatecznie pik pokonał rywala. Dopiero wtedy Baal rozejrzał się po sali. Zgadywał, że przyczną ogólnego poruszenia była rudowłosa kobieta. Chciał przyjrzeć się jej uważniej, ale niesforna spódnica odsłaniajaca całkiem zgrabne nogi skutecznie go rozproszyła.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group