Bane - 25 Maj 2018, 17:23
Strażnik był na tyle przyzwoity by odwrócić wzrok kiedy Astra zdejmowała ubrania. Zawiesił wzrok na krajobrazie za oknem. Zapowiadało się na burzę, bowiem błękit czystego nieba zaczynały zasnuwać ciemne, gradowe chmury. Nawet niebiosa opłakiwały dzisiejszą stratę.
Niewolnica odskoczyła gdy woda rozprysnęła się na wszystko strony po skoku Alissy. Zasłoniła się dłońmi na których widniały kajdany, ale nie zdołała uchronić się przed zmoczeniem. Nie zareagowała jednak ani słowem, uchyliła co prawda usta ale nie wydobył się z nich żadnej dźwięk.
Strażnik odwrócił się i spojrzał na twarz rudowłosej. Jej płomienne włosy okalały teraz jej ładne, lecz wymęczone lico. Jeśli spojrzała w oczy mężczyzny, ujrzała w nich iskierkę rozbawienia. Kącik jego ust drgnął nieznacznie i oblicze jakby pojaśniało.
Podszedł do niej, ignorując kulturalnie fakt, że była całkiem naga i piana nie do końca zakrywała jej atuty. Przykucnął przy wannie po czym spojrzał kontrolnie na Niewolnicę. Ta skłoniła się i sięgnęła po mydło. Rozprowadziła je na swoich dłoniach po czym zaczęła masować zanurzone w wodzie ramiona dziewczyny. Strażnik wrócił wzrokiem na Alissę i uśmiechnął się ciepło.
Zauważyła jednak coś, co wcale jej się nie spodobało. Współczucie.
Nie odezwał się. Nie od razu. Patrzył w jej oczy chłonąc dwie barwy tęczówek. Zupełnie jakby chciał wryć sobie obraz jej twarzy, zapamiętać go jak najlepiej.
W sali panowała nieznośna cisza ale napięcie gdzieś zniknęło. Niewolnica wodziła dłońmi po ciele Astry, myjąc je, ignorując jakiekolwiek protesty. Robiła to delikatnie ale stanowczo, taki dostała rozkaz. Niewykonanie go groziło naprawdę surową karą i kobieta miała nadzieję, że Kapeluszniczka da się spokojnie wymyć.
Strażnik uchylił usta jakby chciał coś powiedzieć, spojrzał na jej usta i położył jedną dłoń, pozbawioną w tej chwili rękawicy, na rancie wanny. Wsunął koniuszki palców do wody.
Było mu tak szkoda tej dziewczyny. Nie zasługiwała na miano Kozła Ofiarnego, a właśnie miała się nim stać. Miała się stać Pośmiewiskiem, Zabawką w dłoniach Mata. Jego Maskotką.
Biedactwo.
Woda w istocie była gorąca i miała nęcący zapach. Mężczyzna nagle zarumienił się i wstał, marszcząc brwi. Odszedł od wanny i odwrócił się do niej tyłem. Nie chciał by w tej chwili zauważyła... Cóż, od dawna nie miał kobiety. Natury nie da się oszukać.
Niewolnica długo masowała obolałe ciało Astry, Strażnik w tym czasie patrzył przez okno i milczał. W pewnym sensie było to oczyszczające bo Kapeluszniczka nie słyszała już wrzasków Hilala, z drugiej jednak strony było irytujące bo dziewczyna miała tak wiele pytań.
Kąpiel trwała dobre dwie godziny w ciągu których mężczyzna cierpliwie czekał. Nie poganiał. Służka też nie wydawała się spieszyć. W międzyczasie niebo zasnuły gęste, granatowe chmury.
W pewnym momencie Niewolnica pstryknęła dłonią a woda w wannie zaczęła opadać, znikając w odpływie. Gdzie jednak się podziewała? Cóż, magia potrafiła służyć jako wytłumaczenie do wszystkiego.
Pomogła nagiej Astrze wstać i kiedy ta stała już na miękkim dywanie, zabrała się na wcieranie pachnideł w jej skórę. Również i teraz nie spieszyła się zbytnio. Nie przeoczyła żadnego skrawka ciała, nawet miejsc intymnych. Całe szczęście, że Strażnik był odwrócony. Kobieta jednak była zarumieniona i widać było, że te czynności trochę ją zawstydzają. Ba! najchętniej uciekłaby stąd gdzie pieprz rośnie. Może i zajmowała się na co dzień pomocą w kąpieli, ale nie przyzwyczaiła się jeszcze do dotyku... tam.
Kiedy skończyła, odsunęła się i pochyliła głowę. Milczała. Kiedy uniosła wzrok, uchwyciła spojrzenie Strażnika nad ramieniem Astry i skinęła. Oddaliła się w stronę drzwi, cały czas pozostając przodem w stronę Alissy.
Kapeluszniczka była naga. Natarta pachnącymi olejkami ale nadal naga. Gdzie się podziewały ubrania? Przecież miała być odziana...
Strażnik podszedł do niej od tyłu i włożył jej przez głowę coś, co wyglądało jak bluzka wykonana z białego, prześwitującego jedwabiu z koronką na dekolcie i na dolnym rancie, a co było w istocie upokarzającą sukienką, bo nie dano jej bielizny, a materiał prawie nic nie zakrywał.
-Wybacz.- szepnął mężczyzna, zbliżając usta do jej szyi -Nie mogę dać ci do ubrania niczego więcej.- powiedział a jego oddech owionął jej skórę -Wierzę, że wytrzymasz. - dodał i zamknął oczy.
W pokoju nie było nikogo innego, byli sami. Nikt ich nie pospieszał, nikt nie kontrolował.
Strażnik nagle przesunął dłonią po jej nagim barku a jego wdech potwierdził, że naprawdę ciężko mu było utrzymać trzeźwe myślenie.
-Dobieraj sojuszników mądrze, Alisso.- szepnął przysuwając usta do jej rozgrzanej kąpielą skóry tak, że poczuła jego oddech -Nie wszystko jest takie jak ci się wydaje. Jego wargi musnęły okolicę tuż pod uchem.
Jak zareaguje Astra? Czy podejmie grę? Przecież są sami a on okazał jej dobroć. Nikt nie będzie miał jej za złe, jeśli zabawi się trochę miłym Strażnikiem. W tej chwili mogła wszystko.Astra - 25 Maj 2018, 20:06 Alissa podniosła rękę. Jednak nie po to by się zasłonić, ale podrapać obok poszarpanej, półksiężycowatej blizny pod lewym obojczykiem.
Spojrzała na mężczyznę. Jeszcze przed chwilą stwarzał pozory, ale teraz po prostu do niej podszedł i patrzył na nią rozbawiony. Odpowiedziała hardym spojrzeniem.
Lekko westchnęła gdy kobieta zabrała się za jej ramiona. Potrafiła się umyć sama, ale pal licho. Kobita wiedziała co robi. Poprawiła się w wannie i trochę bardziej pochyliła.
Zazwyczaj sobie odpuszczała pomoc do kąpieli nawet jak była dostępna, ale to jeszcze nie znaczyło, że nigdy nie miała z czymś takim do czynienia.
Gdy facet nagle się zarumienił i wstał odchodząc od wanny wypuściła mocniej powietrze nosem. To jeszcze nie był śmiech, ale coś podobnego tyle, że na mniejszą skalę.
Woda musiała być jakoś ogrzewana, bo zdążyłaby wystygnąć w czasie trwania tej dość długiej kąpieli. Jej znikanie po pstryknięciu wskazywało, że odpowiedzialna za to była kobieta w kajdanach.
Ruda przeciągnęła się i wyszła z wanny ignorując pomoc. No bez przesady. Mycie to jedno, ale żeby wstać nie mogła samemu.
Chwyciła jednak rękę kobiety w żelaznym uścisku zanim ta zdążyła ją smarować. Przyciągnęła jej dłoń pod twarz i powąchała. Wonny olejek? Raczej niegroźna rzecz o ile ktoś nie chce poruszać się po czymś gładkim. Wyjście z wanny byłoby dość problematyczne z czymś takim na skórze. Puściła ją, ale najpierw schyliła się po kapelusz. Wydawało jej się to dość dziwne, ale nadal nie była w sytuacji, w której mogła wiele zrobić.
Równie dobrze mogła nie utrudniać życia niewolnicy.
Lekko drgnęła i zerknęła na kobietę gdy ta wsunęła jej ręce między nogi. Była naprawdę dokładna. Widząc jej czerwoną twarz uśmiechnęła się przelotnie po czym odchyliła się i filuternie cmoknęła ją w policzek.
Gdy skończyła odeszła bez słowa. Nie no fajnie. Niby nie ciągnęło tu chłodem jak w lochu, ale to jeszcze nie znaczyło, że za jakiś czas nie zacznie marznąć jak się w coś nie ubierze. A miała niby dostać ubranie.
Chwilę później włożono na nią...
Négligé. W rodzaju babydoll. Czyli coś w czym się raczej sypia. Odwróciła się do mężczyzny.
"Myślałam, że mam iść na przesłuchanie, a nie do luksusowego burdelu."
Po chwili podszedł blisko. Bardzo blisko. Nie był nawet jakiś brzydki i może by się z nim zabawiła gdyby teraz nie chciała w zasadzie tylko trzech rzeczy.
Wyrwać się stąd.
Zjeść porządny posiłek.
Wyspać się w normalnym łóżku. Może nawet z kimś, ale łóżku.
Zrobiłaby więc zgrabny piruet by się od niego odsunąć i oparła by się o wannę. Nie powiedział niczego odkrywczego. Jedynie jego słowa o wytrzymywaniu średnio jej się podobały, bo mogło kryć się za nimi wiele. Z czego większość była zdecydowanie nieprzyjemna.
"Nie zabraliście mi ubrań. Mogłabym je po prostu założyć. Chyba, że byś mi na to nie pozwolił." "Powiedziała" mu z drapieżnym błyskiem w oku wskazując na ubrania leżące wciąż na podłodze. Ostatecznie podniosła tylko kapelusz.Bane - 25 Maj 2018, 20:42
Jej uwaga może i by go rozbawiła... Gdyby nie to, że właściwie miała zostać Damą do Towarzystwa. To przykre, bo nie mógł jej ostrzec a bardzo chciał przygotować ją do nowej roli.
Zrobiła piruet odsuwając się od niego na co sapnął i spłonął rumieńcem. Opuścił głowę zawstydzony i odchrząknął. Aby dopełnić obrazu, podrapał się po głowie. Nie bardzo wiedział co powiedzieć.
Nie powinien się tak zachowywać. Przyparł ją do muru... Na co właściwie liczył? Że mu się odda? Bo podarował jej jedzenie? Żałosne. Mężczyzna który od długiego czasu nie miał kobiety zaczyna myśleć o głupotach. Przecież Astra nie była naiwną lalunią. Gdyby taka była, nie przetrwałaby tutaj ani minuty a musiała, bo postawili na nią naprawdę dużo pieniędzy. Szkoda, że zanim rozpocznie się Gra będzie musiała przejść przez Piekło.
-Wybacz... Myślałem... - bąknął zawstydzony swoim śmiałym zachowaniem -Właściwie nie wiem co myślałem. - zaśmiał się zakłopotany -Zapomnijmy o tym.- dodał twardo, z powagą. Wyprostował się, odchylił ramiona do tyłu jakby chciał się rozciągnąć. Metalowe elementy zachrzęściły. Na jego twarzy pojawił się grymas zdenerwowania.
Wyglądała cudnie w tym ubraniu ale on wiedział ku czemu służyło. Miało ją upokorzyć, podkreślić, że jest tylko Zabawką. Mat doskonale wiedział jak demonstrować swoją władzę a teraz, kiedy nikt go nie ograniczał, mógł wszystko. Przynajmniej w obrębie murów Dworu Soleil.
-Możesz zachować Kapelusz, bo nie wolno pozbawiać go Kapeluszników. - powiedział formalnie -Nie mogę jednak dopuścić, byś zabrała coś więcej.- dodał -Idiotyczny wymóg, zważając na to, że w Kapeluszu możesz mieć ukryte wszystko, od noża po miecz, ale nie mnie kwestionować rozkazy. Był zdenerwowany. Wstydził się swoich zapędów i na powrót ukrywał się za maską służbisty. Może i pomógł jej w lochach, przynosząc zdatne do jedzenia produkty, ale teraz był zimny jak stal. Jednocześnie widziała w jego oczach żal, współczucie i tęsknotę. Tylko za czym? Co zaprzątało umysł rosłego Strażnika?
Klasnął w dłonie w wtedy do pomieszczenia weszła znajoma Niewolnica. Niosła tacę z ciepłym daniem, jednak pod przykrywą nie było widać co to jest. Ale pachniało cudnie.
Strażnik ponownie podszedł do okna i skupił się na chmurach które zderzały się ze sobą, powodując błyski. Huk jaki dochodził z zewnątrz potwierdzał tylko, że zbliża się burza.
-Jedz.- powiedział krótko -Nie zadawaj Rev pytań. Nie ma języka.- dodał patrząc za okno -Pozbawiono ją jego gdy była mała. Podobnie jak mnie rogów.- jego głos był twardy, zupełnie jakby recytował przygotowane kwestie ale nie miał wprawy w grze aktorskiej -Nie spiesz się. Musisz być wypoczęta i najedzona, żeby dobrze odegrać swoją rolę i przy okazji nie zwariować. Splótł ręce na piersi i już ani raz na nią nie spojrzał. Nie odezwał się też, po prostu czekał aż zje w spokoju.
Ucierpiała jego męska duma. Fakt, to płytkie, ale był zły na siebie za słabość jaką okazał i było mu wstyd, bo dziewczyna dała mu jasny sygnał, że nie życzy sobie bliskości. Postanowił, że już więcej nie będzie pozwalał sobie na spuszczenie gardy. Była Figurą w ich Grze, to wszystko. Znaczyła wiele, ale nie aż tak wiele by się do niej przywiązywać. Postawił na nią bo nie miał nic do stracenia, było wielu takich którzy rozsupłali sakiewki i postawili okrągłe sumki. Nie był jedyny.
Stał tak ze zmarszczonymi brwiami. Milczący Arystokrata, pozbawiony rogów, upodlony w najgorszy sposób. A jednak twardy jak skała, niczym marmurowy posąg.
Na swój sposób wyglądał atrakcyjnie z tymi upiłowanymi rogami, ale z pewnością wyglądałby lepiej gdyby go ich nie pozbawili. Siwizna na skroniach również dodawała mu uroku. Był wysoki, miał silne ręce i widać było, że nie raz łapał za ciężki oręż. Może w innych okolicznościach okazałby się świetnym kochankiem. A może i nie.
Cóż, wyglądało na to, że nie dane będzie przekonać się Astrze, jaki był w łóżku. Ale może to dobrze. W końcu nawet nie wiedziała jak się nazywa.Astra - 25 Maj 2018, 22:44 Tylko machnęła ręką na jego zakłopotanie. Nie uraził jej. Takie zachowanie było raczej dla niej komplementem tylko sytuacja jakoś jej nie zachęcała do pociągnięcia tego dalej.
Bardziej to jego samego ruszyło niż ją. Było to widać i słychać.
Wzruszyła ramionami na jego wytłumaczenie i wrzuciła zwinięte ubrania do kapelusza. Może nie były warte jakiegoś majątku, ale były całkiem porządne. Tylko teraz niezbyt czyste.
Przy okazji to był piękny komentarz do jego opinii o tym zakazie.
Szczerze mówiąc wyraz jego oczu podobał jej się zdecydowanie mniej niż jego nieudany podryw. Cała sytuacja robiła się tylko dziwniejsza - jakby na początku nie była dość dziwna.
Klasnął i weszła wcześniejsza niewolnica. Niosła tacę z czymś pod pokrywką. Zapach i słowa mężczyzny jednoznacznie wskazywały, że to coś do jedzenia.
Po uniesieniu pokrywki ukazały się kuropatwy z brzoskwiniami. Dość proste, ale całkiem smaczne danie.
Rozejrzała się i lakonicznie stwierdziła "Krzesło."
Gdy by miała już na czym usiąść zabrałaby się za jedzenie. Mogło być doprawione czymś czym nie powinno, ale nie miała specjalnej możliwości teraz tego sprawdzić, a bycie głodnym też ma negatywne efekty.
Pozbawiono. Potwierdził jej przypuszczenie, że nie jest wyjątkiem, który by sam siebie rogów pozbawił. Cholerna wielka gra, która pewnie się ciągnie dłużej niż ona żyje. Następne zaproszenie chyba spali nawet nie otwierając. Niechęć jakiegoś rodu jest chyba mniej problematyczna niż to co tu się dzieje. Może zrobiłaby wyjątek dla tych co ma powody by im ufać. Wiedziała, że jej wuj ma dobre kontakty z kilkoma arystokratami z dwóch rodów. Przynajmniej dwóch. Tylu kojarzyła teraz.
Nie była do końca pewna co dokładnie sobie wymyślili, ale jednego była pewna - chcieli się zabawić jej kosztem. Ona zaś zawsze wyrównuje rachunki. Więc oni też darmowej zabawy mieć nie będą. Trzeba tylko złapać okazję.Bane - 27 Maj 2018, 19:20
Niewolnica podała jej krzesło kiedy Astra pokazała jej tabliczkę. Jej ruchy były nerwowe i pospieszne, bardzo starała się nie patrzeć Kapeluszniczce w oczy. Oczywiście była wyuczona tego od dziecka, nie od dziś służyła na tym dworze w złotych kajdanach.
Alissa wyglądała w 'sukience' naprawdę pięknie, mimo jej upodlającego charakteru. Jej płomiennie rude włosy kontrastowały z bielą materiału i delikatnych koronek.
Obiad był naprawdę dobry. Przepyszny, w porównaniu z tym co dostawała w celi. Miała dużo czasu na jedzenie, nikt jej nie pospieszał. Strażnik patrzył przez okno cały czas milcząc. Czekał.
Dopiero kiedy usłyszał dźwięk odkładanych naczyń, odwrócił się w jej stronę. W jego oczach mogła dojrzeć żal, urażoną męską dumę i wstyd. To dziwne, bo przecież powinien być przygotowany na odmowę, nawet jeśli nie zaczął jawnie się do niej dobierać. Może nie był przyzwyczajony do tego, że nie zawsze dostaje to co chce? Albo po prostu prowadził grę i wiedział więcej... Znał konsekwencje jej decyzji.
-Jeśli jesteś gotowa do pójścia ze mną, zabierz Kapelusz i stań pod drzwiami. - polecił twardo, przechodząc obok niej i stając przy wrotach.
Niewolnica skłoniła się nisko i umknęła. Widocznie jej rola dobiegła końca, bo mężczyzna nie odezwał się ani słowem na jej wyjście. Patrzył na Alissę i czekał aż ta podejdzie do niego.
Prawdę mówiąc najbardziej bolało go to, że dziewczyna nawet nie wykazała chęci poznania jego imienia. Była aż tak wyrachowana? Postawił na nią pieniądze, przyniósł jedzenie do celi i zadbał, by teraz należycie się nią zajęto, a ona nie pytała go o nic. Co prawda niewiele mógł powiedzieć, ale przecież powinna przynajmniej próbować wyciągnąć od niego informacje!
Przepuścił ją w drzwiach. Na korytarzu dołączyło do nich dwóch zbrojnych, stanęli za nią a Upiorny przed kobietą. Ruszyli marszem, prowadząc ją korytarzem, ku nieznanemu.
-Powinnaś się bać, dziewczyno.- szepnął jeden z mężczyzn, uśmiechając się złośliwie.
-Powinna umierać ze strachu.- poprawił go drugi. Prowadzący ich Strażnik odwrócił się i posłał im badawcze spojrzenie, na co tamci wyprostowali się lecz uśmiechy nie zniknęły z ich ust.
On sam również uważał, że powinna umierać ze strachu.Astra - 27 Maj 2018, 22:54 Zjadła. Nie spiesząc się, ale też nie opóźniając. Parę minut i tak by nie zrobiło różnicy. Nie w tej sytuacji.
Popatrzyła na niego jak na durnia. Mówienie Kapelusznikowi by nie zapomniał kapelusza jest jak mówienie komuś by nie zapomniał głowy. Całkowicie zbędne.
Fakt, że miała go na głowie wskazywał na to, że patrzy jej na cycki. Niech choćby ma tyle z życia. Upiorny bez rogów. Ktoś kto pewnie ma historię. Raczej nieprzyjemną historię.
Polecenie wykonała jednak bez komentarza.
Niewolnica wyszła. Czyli zapewne powoli zaczyna się główna część kabaretu, którego osią będzie jej osoba.
Przynajmniej jedzenie było dobre.
Nie zadawała pytań strażnikowi z kilku prostych powodów. Wątpiła by mógł jej powiedzieć coś więcej niż już powiedział. A nawet jeśli to czy to by jej cokolwiek dało. A reszta? A reszta ją średnio obchodziła, bo nie wiedziała nawet czy dożyje jutra.
Najwidoczniej nie chcieli zabić jej w tej chwili. Z naciskiem na "tej chwili".
Wyszli. Było tu dwóch strażników. Trzech strażników dla jednej, drobnej i w zasadzie nagiej kobiety. Lekka przesada jej zdaniem. Albo paranoja. Choć wtedy to pewnie by było ich z dziesięciu.
Serio? Straszenie? Ile oni mają lat? Dwanaście? Nie spodziewała się tak szczeniackiego zachowania po nich. Prędzej już złapania za goły tyłek.
Odwróciła ku nim głowę i zalotnie zamrugała po czym puściła im całusa.
Bała się. Bała się, ale nie miała zamiaru im tego pokazać. Bała się, ale w sumie nie bardziej niż przy dowolnej robocie. Przy większości z nich mogła zginąć. Mowa oczywiście o tych nie zielarskich. Choć w sumie raz miała pomóc komuś kto został źle zdiagnozowany i gdyby nie fakt, że zauważyła pewne niewinne objawy u siebie by pacjent umarł. A ona pewnie też. To było poza jej możliwościami. Kazała się odizolować i wszystkich co mieli kontakt z chorym i posłać po specjalistę. W sumie nic nie zarobiła wtedy, ale przynajmniej przeżyła.
Ile gorsze może być to co ją czeka? Czuła oddech śmierci na karku już nie raz. Pozbawienie godności? Proszę. Jakby miała się co wstydzić własnego ciała. Tortury? Prędzej by się sama zabiła.
To, że nie może zrobić tego co chce jeszcze nie znaczy, że nie może niczego zrobić.
Jednak póki oni myślą inaczej tym lepiej dla niej.Bane - 29 Maj 2018, 22:45
Na szczęście (lub nieszczęście) nie oponowała. Grzecznie wyszła ze Strażnikami, ale to co zrobiła kiedy zaczęli ją straszyć, zostało naprawdę źle odebrane. Jeden z nich skrzywił się z pogardą, drugi zaklął cicho. Ten jeden, który ich prowadził w żaden sposób nie skomentował jej zachowania, chociaż w głębi duszy pragnął zwrócić jej uwagę, by nie pogarszała swojej sytuacji. Może i była harda, pewna siebie i odważna, ale te wszystkie cechy też mają swoje granice. Powinna wiedzieć kiedy może pozwolić sobie na zalotne uśmiechy i puszczanie całusów. A w tej chwili było to co najmniej niestosowne, żeby nie powiedzieć głupie.
Poprowadzili ją długim korytarzem wyścielonym złotym dywanem. Na ścianach widniały liczne portrety członków rodu Soleil ale Astra, jeśli patrzyła, nie odnalazła na żadnym ani Hilala, ani Szacha ani Mata. Może wisiały w innym skrzydle? Nie było to w tej chwili istotne.
Tutaj jeszcze nie była. A przynajmniej nie pamiętała tych ścian, tych ozdób, tego korytarza. Musieli się znajdować w głębi posiadłości, ciężko było określić w której części bo nie zauważyła żadnych okien. Równie dobrze mogli być pod ziemią, albo w jakimś iluzorycznym miejscu. W Krainie Luster wszystko jest możliwe, ogranicza to tylko wyobraźnia.
Strażnik bez słowa pchnął złote wrota i wszedł pierwszy. Pozostali pchnęli lekko Alissę, zupełnie niepotrzebnie bo przecież szła grzecznie, ale pewnie była to ich odpowiedź na jej śmiały gest. Pamiętliwe dupki.
Jej oczom ukazała się ogromna sala z nieregularnymi ścianami i wysokim na kilkanaście metrów sklepieniem... Pomieszczenie w rzeczywistości było wielką grotą wykutą w skale. Surowe skalne ściany mieniły się od złotych samorodków obrastających je gdzieniegdzie. Nikt jednak nie śmiał ich wydłubywać, nikt nawet nie śmiał na nie patrzeć, bo oczy zgromadzonych w sali Gości, zarówno rogatych, w Kapeluszach jak i innych, zwrócone były ku ustawionemu w oddali ogromnemu, złotemu tronowi. Był tak wielki, że Astra nawet gdyby chciała go zignorować, miałaby z tym problem bo stał w centrum, rażąc swoim majestatem wszystkich dookoła. Jednocześnie był dość prosty w konstrukcji i kształtem nawiązywał do słońca, będącego symbolem rodu.
Jeśli spodziewała się na nim starego Soleil, mocno się przeliczyła. Na tronie zasiadał, a raczej rozwalił się niedbale Mat. Bo kto inny?
Jego czerwone jak krew włosy ozdobione były kunsztownie wykonanym, złotym diademem. Pewnie gdyby nie pozostała oprawa, uszedłby za całkiem skromny. Miał na sobie jedwabną, czarną szatę obszytą na rantach złotą nicią, spadającą długimi kaskadami aż do schodów u stóp tronu.
Siedział bokiem, jedną nogę mając zarzuconą na podłokietnik. Dłonią podpierał czoło. Wyglądał jakby nad czymś myslał albo... bardzo cierpiał.
Strażnicy poprowadzili na wpół rozebraną Alissę pod samo oblicze Mata. Goście przyglądali się zszokowani jej strojowi, wymieniali komentarze i zgorszone spojrzenia. Jak mogła się tak ubrać w obliczu takiej tragedii?
Mat spojrzał na nią z podwyższenia. Jego turkusowe oczy były teraz matowe a sam wzrok jakby nieobecny. Przez chwilę patrzył na nią beznamiętnie po czym podniósł oczy na tłum.
-Mój ojciec nie żyje. - powiedział głucho a przez salę przetoczyło się pełne zgrozy westchnienie. Odczekał chwilę w ciągu której Strażnicy padli na jedno kolano i przyłożyli pięść do serc w geście hołdu, oddając szacunek staremu Soleil.
Usta Mata zadrżały gdy otworzył je by powiedzieć coś więcej. Zawahał się jednak i rozglądnął w panice po sali. Wyglądał na zagubionego i przytłoczonego tą sytuacją. Tak, jakby nie chciał tu być ale musiał, dla zachowania pozorów, pokazania poddanym, że jest silny nawet w obliczu straty.
-Jego serce nie wytrzymało śmierci mojego brata. Odszedł nad ranem, w swoim łożu, opłakując do samego końca nieszczęsnego Szacha... - jego głos załamał się i mężczyzna podniósł dłoń do ust, odczekał chwilę -Jako jego następca, z bólem przejmuję władzę nad ziemiami Soleil i niniejszym obiecuję kontynuować jego politykę. Od tej pory ja, Mat Soleil jestem głową rodu i zarządzam zarówno majątkiem jak i wszelkimi dobrami do rodu należącymi.- obwieścił pewniejszym ale nadal podszytym żalem głosem -Jako, że okoliczności uniemożliwiają przesłuchanie tej oto Oskarżonej...- wskazał na Astrę -Na mocy nadanej mi z racji urodzenia władzy, ogłaszam, że jako miłościwy pan włości na których doszło do przestępstwa, kochający brat i syn zmarłych członków rodu, niniejszym uniewinniam Alissę Astrę i wybaczam jej niecne czyny których mogła, lecz nie musiała się dopuścić. Dopiero po tym pompatycznym przemówieniu spojrzał na dziewczynę i to co ujrzała w jego oczach nie powinno jej się spodobać. Turkus błysnął złowieszczo a kącik jego ust drgnął w uśmiechu.
-Pod jednym jednak warunkiem. - podjął po chwili, patrząc na nią wyzywająco -Od tej pory Alissa Astra należy do mnie. Zarówno ciałem jak i duszą. Ja decyduję o jej rolach, o całym jej życiu. Zostanie przeniesiona z lochów do prywatnych komnat i tam odpowiednio zakwaterowana. Jej rodzina już została poinformowana o zaszczycie jaki spłynął na ich córę.- powiedział -Tak rzekłem ja, Głowa rodu Soleil i Pan włości do rodu należących. Tłum zaczął klaskać, uznając wolę Mata za niesamowitą łaskę. Kilka kobiet nawet się popłakało. Strażnicy jednak nie podnieśli się z kolan.
Mat uśmiechnął się szeroko do zachwyconych poddanych i opadł na tron, ponownie zarzucając nogę na podłokietnik. Cały jego żal gdzieś uleciał, nie było nawet śladu po smutku na jego uśmiechniętej twarzy. A uśmiechał się złośliwie, naprawdę nieprzyjemnie.
-Podejdź, Alisso, Słonko.- powiedział czule i wyciągnął do niej dłoń -Umarł Pan, niech żyje Pan.- dodał, niedbale wzruszając ramionami.Astra - 30 Maj 2018, 16:42 Och. Chyba im się to nie spodobało. Gdzie jej maniery? Pewnie tam gdzie ich. Nieobecne tutaj.
Czego oczekiwali zachowując się jak skończone dupki o mentalności nastolatków?
Dyskretnie oglądała korytarz. Całkowity brak okien średnio jej się podobał. Oznaczało to, że jest gdzieś głęboko w budynku. Może nawet pod ziemią? Choć kto by robił pomieszczenia wyglądające na mieszkalne pod ziemią. Jakkolwiek sucha okolica by nie była to pod ziemią zawsze jakaś wilgoć się znajdzie.
Fakt, że doszli do cholernej jaskini wskazywał jednak na tę drugą opcję. Grota wyglądała autentycznie, a nie jak jakaś zwariowana zachcianka arystokratów.
Bardziej niż samo otoczenie zaskoczyła ją inna rzecz. Tu był cholerny tłum.
Czyli nie tylko chcieli ją upodlić, ale upodlić publicznie? Cudnie. Jej twarz nie wyrażała niczego. Może uprzejme zainteresowanie sytuacją. Jednak to był tylko pozór.
Wstydzić się specjalnie nie wstydziła, nie miała czego. Bardziej cała ta szopka wnerwiała niż cokolwiek innego.
Widok Mata na tronie nie był jakimś specjalnym zaskoczeniem. Ktoś kto planuje morderstwo bliźniaka raczej nie będzie miał oporów ze zrobieniem tego samego ojcu.
Jego teatrzyk i słowa zupełnie jej nie przekonywały. Było to zbyt wygodne. Pozbycie się za jednym zamachem brata, który był kandydatem do dziedziczenia, Hilala, który był nim wcześniej i seniora. Nie pozostawał nikt poza nim kto mógłby się ubiegać o te stanowisko. Wyrachowane. Skurwysyństwo.
Musiała jednak przyznać, że wykonanie było niemal perfekcyjne. Wszystko co mogło wskazywać na niego poszło na pierwszy ogień. A potem? Potem już będzie za późno. Nawet jak znajdą się dowody. To by nie był pierwszy taki numer u arystokracji. Udawali, że to pozostało w przeszłości. Jednak nadal zdarzały się "nieszczęśliwe wypadki". Bardzo korzystne dla niektórych. Zbyt korzystne by to był przypadek. Fakt, przypadki się zdarzają, ale nie w kompletach, które faworyzują tylko jedną osobę.
Słuchała tego jego przemówienia lekko drżąc. Nie ze strachu, ale ciągnęło tu chłodem, a na chwilę obecną miała dość istotne braki w kwestii odzienia. Dużo słów mało treści. Czekała tylko na meritum, bo patrząc na to jak była ubrana wiedziała, że to "uniewinnienie" to nie koniec.
Zanim kontynuował posłał jej spojrzenie, które zachęcało do jednego. Zapoznania bliżej czegoś twardego z jego twarzą. Jej twarz nadal wyrażała uprzejme zainteresowanie. Jakby całe to przemówienie nie dotyczyło jej, ale jakiegoś tam kogoś z tłumu.
Chce z niej zrobić niewolnicę? W sumie nie była jakoś specjalnie zaskoczona patrząc na to co ją spotkało chwilę wcześniej. Tylko, że nawet Upiorni nie mogą robić wszystkiego co chcą.
Nie miała żadnych wcześniejszych kontaktów z rodem. Dostała zaproszenie. W sumie diabli wiedzą czemu. Odmawianie Upiornym to zły pomysł. Tak długo jak zgoda to nie gorszy pomysł. A w tej chwili wydawało się, że lepiej było udawać, że nie wróciła jeszcze do domu i olać całą sytuację.
Nie miała ani czasu, ani motywu, ani możliwości by uczestniczyć w tym całym wydumanym spisku, którego autorem był Mat jeśli wierzyć Hilalowi. Mat musiał o tym wiedzieć jako autor. Wiedział, że nie ma z tym nic wspólnego. Wiedział, ale postanowił wykorzystać zamieszanie.
Jej wujowi raczej się nie spodoba wiadomość. Nie jest głupi. Sam się większości domyśli. Nie będzie mógł jednak nic zrobić. Nie bezpośrednio. A pośrednie metody mogą trochę trwać.
Jakoś będzie musiała dotrwać do tego momentu. Lub jeszcze lepiej rozwiązać ten problem samemu wcześniej.
Na polecenie podejścia nie zareagowała.
Szybko przerzucała w myślach opcje. Aktywny opór jest bezcelowy. Dużo jej nie da, a będzie boleć. Każdy pretekst do bicia jest dobry dla takich skurwysynów. A można bić tak by nie "uszkodzić towaru". Co wcale nie znaczy, że mniej coś takiego boli.
Bycie zbyt posłuszną byłoby z drugiej strony dość podejrzane. Może widział ją dziś pierwszy raz na oczy, ale zapewne zdążył sobie wyrobić o niej jakąś opinię. Nie wiedziała też ile mógł wiedzieć o niej poza tym. Znali jej adres i miano. Mogli wiedzieć znacznie więcej.
Jedyną sensowną możliwością wydawało się okazywać tyle oporu ile się da. Ustępować jednak na tyle by nie przesadzić. Kompromis.
Kompromis, który jej się średnio podobał.
Cierpliwości dziewczyno. Okazja się kiedyś pojawi. Zawsze się pojawia. A Mat jest bardzo pewny siebie.
Przybrała na twarz wykalkulowany wyraz delikatnej niechęci i pogardy. Jakby chciała to ukryć, ale nie do końca jej się udawało.
Stała chwilę. Chwilę na tyle długą by dać dość jednoznacznie do zrozumienia, że nie ma zamiaru podchodzić. Jednak zaczęła iść. Dość sztywno. Jakby każdy krok kosztował ją sporo wysiłku.
Usiadła pod tronem opierając się o jego bok. Jak z kiepskiej książki o barbarzyńskim władcy i jego kochankach, które półnagie go otaczają. Miała przeczucie, że mu się to raczej spodoba. Ostatecznie ubrał ją dość...
specyficznie.
Nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem. Złapana, ale nie złamana księżniczka. Niech sobie myśli, że to tylko kwestia czasu.
W sumie to była kwestia czasu, ale sądziła, że na tyle długiego by jednak jakoś się z tej kabały wykręciła.Bane - 3 Czerwiec 2018, 17:58
Mat należał do bardzo cierpliwych osób. Dlatego na jej ociąganie się z podejściem, nie odezwał się wcale, wyraz jego twarzy również się nie zmienił. On po prostu czekał. Czekał, aż jego ofiara sama podejdzie i da się złapać, ukąsić, pożreć. Był tak pewny siebie... Przytłaczająco pewny siebie. Jak ktoś, kto od początku wiedział jak to wszystko się potoczy, zaplanował wszystkie szczegóły i teraz z rozkoszą obserwował jak w porę ruszony klucz zwalnia wszystkie zapadki, jak uruchamia wielką machinę nazywaną "Władzą".
Alissa sprawdzała go a on to wiedział. Nie przeszkadzały mu nawet ciche pomruki i westchnienia zebranych Poddanych. Niektórzy byli oburzeni, inni zaskoczeni.. Szeptali pod nosem obserwując scenę i całkowity brak wdzięczności dziewczyny. Powinna paść mu do stóp, dziękować za łaskę. A jeśli nie to, to sam Mat powinien zabić ją na oczach wszystkich za uczyniony mu despekt.
Czerwonowłosy przyglądał się jej z uśmiechem i nadal trzymał wyciągniętą ku niej dłoń. I wreszcie... Złamał ją, o tak. Jego uśmiech poszerzył się, kiedy ruszyła w jego stronę. Tłum zebrany w sali wstrzymał oddechy.
Wśród tłumu był i ten, który przygotował ją na to upokorzenie. Ten, który przyniósł jej do celi jedzenie. Ten który później mimo stanu w jakim się znajdowała okazał jej coś więcej niż zwykłą uwagę.
Bezimienny Strażnik. Czarnowłosy, pozbawiony rogów o stalowym spojrzeniu.
Patrzył teraz na nią. Na jej nogi. Obserwował każdy krok i z każdym jej krokiem... stalowa szpila wbita w jego serce zagłębiała się jeszcze głębiej. Odczuwał niemalże fizyczny ból. Nie dlatego, że wiedział jak upadlająca była ta scena, o nie. On wiedział, że Alissa się nie podda. Nie spuści z tonu. A to oznaczało jeszcze gorsze męki.
Oby tylko jej wuj nie fatygował się tutaj, bo w chwili przekroczenia granicy ziem Soleil był zdany na ich łaskę. Ta zastawiona zmyślnie pułapka była na wszelki wypadek...
Strażnik zagryzł zęby i opuścił wzrok, nie chciał oglądać tej sceny. Musiał być obecny, taka była jego służba... Ale nie mógł znieść widoku złamanej Astry. Bo cokolwiek by sobie nie myślała, właśnie taką była - Złamaną.
Poddani zaczęli chichotać okrutnie widząc jak dziewczyna podchodzi do tronu. Mat przyglądał się jej i jego uśmiech, z nieprzyjemnego stał się spokojny. Osiągnął swoje. Dostał to, czego chciał. Wszystko układało się w ładną, spójną całość.
Ona jednak nie dała się dotknąć. Usiadła obok tronu, na zimnej posadzce. I pewnie Matowi spodobałby się taki obrót wydarzeń gdyby nie to, że zaplanował dla niej coś zgoła odmiennego.
Kiedy tylko przycupnęła, miała okazję zobaczyć Strażnika. Stał wyprostowany, gotowy na każdy rozkaz ale... odwrócił wzrok. Szczękę miał mocno zaciśniętą i chyba... zgrzytał zębami.
Mat nie dał jej długo siedzieć na podłodze. Pochylił się i chwycił ją mocno za nadgarstek. Pociągnął ją najpierw w górę, potem do przodu i wreszcie do tyłu tak, że chcąc nie chcąc wpadła na niego i klapnęła na jego kolana.
Wolną ręką złapał ją za podbródek i wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu.
-Od tej chwili... właśnie tak będziesz siadać, gdy ja będę w pobliżu.- powiedział cicho i przeciągnął językiem po skórze jej szyi, od obojczyka aż po płatek ucha.
W tłumie ozwały się chichoty, śmielsze, i szepty. Poddanym bardzo podobało się przedstawienie.
Mat mimo, że pozornie był zajęty Astrą, taksował spojrzeniem każdego z zebranych w jaskini. Jego turkusowe oczy wyłapywały wszystko. Nawet Strażnika, którego najwidoczniej nie bawiła gra jaką prowadził nowy Pan.
Trzymał Alissę w żelaznym uścisku, kto by pomyślał, że miał tyle siły? Może gdyby nie okoliczności, mogłaby się poddać tym silnym dłoniom. Pozwoliłaby by wodziły po jej ciele, ugniatały każdy centymetr, pieściły każdy skrawek. Ale nie gdy była wystawiona na widok wszystkich Poddanych tego szaleńca. Nie kiedy była upodlona i sprowadzona do roli Maskotki. Zabawki.
Mat przytrzymał ją jeśli się rzucała i zachichotał szczerze rozbawiony jej postawą.
-A teraz, moi mili, bawcie się!- zawołał do stojących u podnóża tronu -Pijcie na moją cześć! Wznoście toasty, bo oto nastaną nowe czasy! Czasy zabawy, dostatku i...- chwycił pierś Alissy i ścisnął ją w dłoni, szczerząc się do Poddanych - ...rozpusty! Tłum zaczął wiwatować i rozpierzchł się na wszystkie strony, by zacząć zabawę. Po bokach sali ustawiono stoły z jedzeniem i piciem, na środku utworzono placyk na którym można było potańczyć. Spod sklepienia zaczęła płynąć muzyka.
Astra wpadła po uszy. Tylko czy była świadoma, że dała się owinąć wyjątkowo zaborczemu wężowi?Astra - 3 Czerwiec 2018, 21:54 Mat był niebezpieczny. A teraz miał jeszcze władzę. Na ziemiach rodu w zasadzie nieograniczoną.
Ciekawe ile osób tu obecnych wiedziało lub domyślało się prawdy. Lub choćby jej części.
Ciekawe ilu osobom ta farsa się podobała, a ile chciało tylko coś na tym ugrać.
Ciekawe ile z nich zniknie.
Nie dał jej długo siedzieć na podłodze. Najwidoczniej zaplanował sobie coś innego. Wciągnął ją na swoje kolana. Bycie drobną irytowało ją czasem o tyle, że zrobienie czegoś takiego nie było większym problemem.
Tak ma siadać? Cudnie. Szkoda, że Mat raczej nie planuje siadać na rozgrzanej do czerwoności blasze lub gwoździach. Wtedy siadanie mu na kolanach mogłoby być satysfakcjonujące.
Polizał ją. Tak po prostu. Bardziej ją to zaskoczyło niż cokolwiek innego. Nie takie rzeczy robiła. Mogłoby to się jej nawet spodobać gdyby nie sytuacja. Smacznego olejku skurwysynu.
Jednak jej twarz nie oddawała jej uczuć. Znów spłynęła na nią maska uprzejmego zainteresowania.
Nawet nie próbowała się wyrywać. Z kilku powodów. Miała marne szanse by go przesiłować. Po drugie i tak by nic jej to nie dało. Tak czy siak byłby to zbędny wysiłek. I pewnie by się to jeszcze mu spodobało.
Na ściśnięcie jej piersi zareagowała gwałtowniejszym wydechem. Miała nadzieję, że nie zauważył. Jego zachowania były jednocześnie dziecinne, okrutne i doskonale wyliczone. Niebezpieczna mieszanka.
Chleba i igrzysk. Stare i nadal działa. Daj żarcie, daj zabawę i możesz robić co chcesz, bo i tak będą cię uwielbiać.
Jeśli planuje cholerną orgię to niech jej da się najpierw upić. Była zdecydowanie za trzeźwa na coś takiego.
Teraz nie mogła zrobić nic. Za dużo innych.
Okazja się pojawi. Musi. Tylko to na pewno nie jest teraz. W sumie ciekawe czy będzie ją ciągnął wszędzie za sobą.Bane - 9 Czerwiec 2018, 21:29
Można powiedzieć, że gdy tylko wygłosił swoją kwestię i gawiedź zaczęła się bawić, on stracił zainteresowanie siedzącą mu na kolanach dziewczyną. Pozornie. Jedną dłoń, tą którą wcześniej ścisnął jej pierś, wplótł w jej włosy i kręcił teraz loczki na palcach, zupełnie jakby ogniste fale należały do niego.
Była Zabawką. A w tej chwili Pan był zajęty czymś zgoła innym.
Znudzonym spojrzeniem przesunął po stojących u stóp tronu Strażnikach. Wszyscy trwali posłusznie z opuszczonymi głowami, czekając na jego rozkaz. Cóż by im tu wymyślić? Powinni też zażyć trochę życia, może gdyby dał im wolne, zyskałby ich przychylność? Nie, nie jest słaby. Nie może sobie pozwolić na spuszczenie grady, musi mieć ochronę dzień i noc. Miał wielu wrogów, mimo łaski jaką dziś okazał z pewnością znajdą się tacy, którzy zechcą zakraść się od tyłu i wbić mu nóż w plecy. Szacha już się pozbył, Ojca również a Hilal... to tylko kwestia czasu. Tak naprawdę czekał w lochach tylko na scenariusz, jaki wymyśli mu jego brat zasiadający na złotym tronie. A Mat w tej chwili nie miał głowy do wymyślania rodzaju śmierci.
Westchnął, okręcając lok wokół palca a drugą ręką podpierając policzek. Siedziała mu na kolanach i czuł przyjemny ciężar. Gdyby mógł, zatrzymałby ją w tej pozycji do końca jej życia. Jej ciężar był naprawdę przyjemny a jej zapach i smak...
Natarli ją olejkami. Mimo iż na języku specyfik był nieco gorzkawy, pachniała oszałamiająco. Ledwo powstrzymywał się przed tym by ją posiąść, tu i teraz.
Chwileczkę. A czemu właściwie się powstrzymywał? Przecież był u siebie. Teraz już nikt nie będzie go strofować, bo Ojciec nie żyje. Nikt nie będzie odciągać jego uwagi, bo Szach nie żyje. I nikt nie będzie w cieniu kiwał głową z dezaprobatą bo Hilal... niebawem skona w mękach.
Czerwonowłosy zachichotał, przysuwając nos do jej szyi i wdychając jej woń. Bardzo mu się podobała, a teraz kiedy nie miał hamulców...
Odjął dłoń od twarzy i zsunął ją powoli po ramieniu dziewczyny, następnie po jej biodrze i udzie. Szarpnął ją by ją poprawić i mieć dostęp do... Bez pardonu władował swoją rękę między jej nogi, ale nie wziął jej szturmem, lecz zaczął zataczać leniwe kręgi tam, gdzie była najczulsza.
Uśmiechnął się złośliwie. Teraz cała sala zobaczy, jak on, Mat, doprowadza swoją Zabaweczkę do szaleństwa. Wszyscy Strażnicy, którzy teraz spojrzeli na Astrę i zgromadzony tutaj plebs!
Kątem oka wychwycił spojrzenie jednego z nich i jego uśmiech jeszcze bardziej się pogłębił.
Ten jeden bowiem uciekał spojrzeniem w bok i wyglądał, jakby naprawdę cierpiał. Och, czy to nie ten, który tak ładnie przygotował Alissę na ten bal?Astra - 10 Czerwiec 2018, 14:49 Szczerze mówiąc zabawa jej włosami wnerwiła ją bardziej niż macanie. Traktowanie jak cholerną dziwkę to jedno. Traktowanie jak lalkę to zupełnie inna sprawa. Dziwka jest nadal człowiekiem. Laleczka to przedmiot.
W pierwszej chwili gdy zaczął jeździć dłonią po jej ciele nie wiedziała co planuje. Jednak gdy nią szarpnął i szybko zjechał niżej jego plany stały się oczywiste.
To, że był dość delikatny też jej się nie podobało. Wiedziała, że jak to będzie dłużej kontynuował to będzie ją średnio obchodzić kto to robi. Lubiła to ostatecznie. Bo czego tu nie lubić?
Nie miała jednak zamiaru dać mu tej satysfakcji. A na pewno nie tu i nie teraz.
Oparła mu rękę na wewnętrznej stronie jego uda po czym pojechała w górę. Gdy jej dłoń oparła się na jego kroczu zacisnęła ją. Mocno.
Jeśli sądził, że tak szybko przestanie choć trochę walczyć to mimo swojego niewątpliwego talentu do planowania był idiotą.Bane - 10 Czerwiec 2018, 17:40
Nie protestowała przez co Mat był odrobinkę zawiedziony. Ale to też dobrze, bo najwidoczniej przyjęła swój los. Mógł więc bawić się nią ile chciał bez obaw, że dziewczyna zacznie wierzgać.
Wodził palcami po jej ciele tam, gdzie dostęp mieli tylko wybrani. Przynajmniej do dziś, bo Mat, chociaż delikatny, brał co chciał siłą. Jego palce sunęły po jej skórze tam gdzie była najczulsza, napierały na jej wnętrze aż w końcu kiedy uznał to za stosowne, wbił je mocno, aż po samą nasadę.
Zbiegło się to z kilkoma rzeczami na raz.
Po pierwsze, z westchnieniem Strażników, którzy niczym wygłodniałe psy trwały u stóp swego pana. Po drugie z jękiem tego jednego, konkretnego mężczyzny, który odwracał wzrok od tej upokarzającej sceny. Po trzecie z krzykiem Hilala który poniósł się nagle po sali, bo wprowadzono go w dybach i właśnie dostał batem przez plecy. I po czwarte...
Po czwarte z krzykiem jaki wyrwał się z ust Mata, kiedy Alissa zacisnęła dłoń na jego kroczu. Zrobiła to umyślnie i wyjątkowo boleśnie... Suka.
Wyrwał z niej dłoń i pchnął ją tak mocno, że opadła na schody przed tronem. Tylko od jej refleksu i zręczności zależało, czy się przewróciła czy pozostała na nogach.
Wygłodniali Strażnicy aż sapnęli widząc, że zdobycz Pana ląduje tuż przed nimi. Prawie naga.
Mat poderwał się, jego oczy ciskały gromy. Krzyk Hilala na szczęście zagłuszył jego i towarzystwo zgromadzone w sali zwrócone było ku Więźniowi, ale nie zmieniało to faktu, że Lord miał w tej chwili ochotę rozszarpać śmiałą Astrę na oczach wszystkich. Miejsce między nogami paliło żywym ogniem.
Ale miał lepszy pomysł. Co po niektórzy Strażnicy aż ślinili się na jej widok i nieprzytomnie wyciągali ręce. Jak wyposzczone zwierzęta. Obrzydliwe zwierzęta.
-Znudziłem się na dziś.- powiedział Mat i bez pardonu pomasował spodnie w ściśniętym miejscu, ale zrobił to tak, że widzowie pomyśleli, że po prostu poprawia narzędzie w nich skryte.
-Ale jestem łaskawy, jak już powiedziałem, i pozwolę pobawić się mą Zabaweczką... jednemu z was, moi wierni Strażnicy.- uśmiechnął się szeroko i wskazał dłonią na Alissę -Każdemu po kolei... - Ja ją chcę, mój Panie.- mężczyzna o szarych oczach, w hełmie zrobił krok w jej stronę i stronę tronu -Na wyłączność. Od teraz, do rana. Mat wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu i zszedł niżej, by stanąć dwa stopnie ponad Astrą. Spojrzał na nią i wyciągnął dłoń, by położyć ją na jej ramieniu. Mogła poczuć wibrację jakie zaczęły przechodzić jej ciało.
-Oczywiście, dowódco Denali. Oczywiście.- powiedział jadowicie -Ale najpierw chciałbym mieć pewność, że zajmiesz się nią należycie. Na skórze Alissy zaczęły pojawiać się wzory, wijące się, czarne pnącza imitujące bluszcz. Oplotły każdy skrawek jej skóry, nawet twarz. Mat zabrał dłoń i zszedł niżej.
- Te wzory są wykonane atramentem.- wyjaśnił -Więc łatwo je zamazać, ale stanie się to dopiero kiedy...- chwycił Astrę w talii i mocno przyciągnął do siebie, po czym brutalnie wpił się w jej usta w długim, nachalnym pocałunku. Oderwał się po chwili i uśmiechnął tryumfalnie, wskazując na jej twarz.
-... dopiero kiedy dotkniesz ją w specjalny sposób. Mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli, Denali. Reszta Strażników zarechotała lubieżnie, niektórzy otarli usta ze śliny. Mat przejechał dłonią po jej ramieniu i faktycznie, wzory nie rozmazały się. Tylko te na jej ustach były naruszone i wyglądały jak zamazana farba, szpecąc jej twarz czernią.
-Nazajutrz, jak zawołam was przed swoje oblicze, będę wiedział, czy zająłeś się nią jak przystało na mężczyznę.- wykonał teatralny gest ręką zaczesując włosy za ucho -Chociaż przyznam, że okazałbyś się głupcem, gdybyś nie wykorzystał tej okazji. Bierz ją więc, Denali, i przerżnij tak, by przez pół nocy wyła z bólu i rozkoszy.- wyszczerzył zęby -Ku mej chwale, Dowódco Straży. I ruszył ku tronowi. Zanim jednak do niego dotarł, zatrzymał się i wymierzył Astrze kopniaka, prosto między jej łopatki, tak, że chcąc nie chcąc poleciała do przodu. Przed upadkiem na twarz i napalonych Strażników ochroniły ją tylko silne ręce Denaliego.
Mat zaśmiał się wesoło i w podskokach dotarł do tronu. Opadł na niego i machnął ręką, że mogą już odejść. Szarooki chwycił Alissę mocniej, przytulając ją do swojej piersi.
-Chodźmy...- szepnął i zabrał ją w stronę wyjścia. Mimo iż ją trzymał, wzory nie rozmazywał się, były nadal wyraźne i nienaruszone.
-Dobrze, przyprowadźcie teraz tego psa. - zawołał Mat, mówiąc o Hilalu -Dla niego też mam odpowiednie zajęcie. Denali starał się zakryć jej ciało swoimi dłońmi, posyłając wszystkim gniewne spojrzenia. Jak zwierz który właśnie upolował ofiarę i nie zamierza się nią z nikim podzielić. Musiał grać dzikiego samca, bo co powiedzieliby jego podwładni, tak napaleni na upokorzoną Alissę?
Astra - 11 Czerwiec 2018, 19:46 Uśmiechnęła się słysząc krzyk Mata. Uśmiechnęła mimo sytuacji w jakiej się znajdowała. Szkoda, że nikt się nie zorientował. By było zabawniej.
Zrzucił ją. Spodziewała się czegoś takiego więc zgrabnie wylądowała. Zresztą nawet bez tego raczej by się nie przewróciła. Ostatecznie przykładała się do ćwiczeń. Takie wytrącenie z równowagi to jeszcze nic.
Mina jej zastygła gdy usłyszała słowa nowego pana na włościach. Nie skrzywiła się, po prostu jej twarz zastygła nieco sztywnie w poprzednim uśmiechu. Wiedziała, że był skurwysynem, ale nie sądziła, że aż tak małostkowym i okrutnym.
Jeden ze strażników wyrwał się z żądaniem wyłączności. Chciała pogardliwie spojrzeć, ale to był ten, który może nie tyle był miły, ale nie okazywał jej otwartej wrogości. Zawsze coś.
Denali. W sumie wcześniej nawet nie wiedziała jak się nazywa.
Coś jej zrobił, ale był łaskaw wytłumaczyć. Chyba prawdą jest, że im większy dupek tym bardziej lubi brzmienie własnego głosu.
Pocałował ją. Dopiero poniewczasie pomyślała, że mogła spróbować go ugryźć. Choć może dobrze, że o tym nie pomyślała.
Gdzie on wytrzasnął tych strażników? Zachowywali się jak napalone nastolatki na imprezie. Jeżeli tak będzie nadal im pozwalał to zrobi się takie rozluźnienie dyscypliny, że staną się bezużyteczni.
Pożegnalny kopniak też był prymitywny. Brakowało mu elegancji starego Soleil. Raczej się to nie zmieni. Starszy od niej, a zachowuje się jak gówniarz.
Objęła Denala. Był chyba najlepszą rzeczą jaka jej się tu przytrafiła tutaj. A nie był jakiś super niezwykły co jednoznacznie świadczyło o poziomie całej reszty.
Uśmiechnęła się kącikiem ust do swoich myśli - jednak dostanie to co chciał jak się wykąpała. Cóż, mogło być gorzej. Zdecydowanie gorzej.
Ostatecznie odmówiła głównie ze względu na sytuację, a nie na osobę.Bane - 1 Lipiec 2018, 12:51 Na szczęście Alissa spokojnie dała się poprowadzić. Gdyby protestowała, wzmocniłoby to oczywiście efekt i zgromadzeni w sali Poddani wraz ze Strażnikami byliby zadowoleni widząc ten dramat, ale Denali... chyba całkowicie złamałoby to jego ducha. Już i tak cierpiał, prowadząc ją do swoich komnat. Robił to wbrew sobie samemu, ale czego nie robi się dla maskarady. Musiała udawać twardego, bezwzględnego Strażnika ponieważ gdyby tego nie robił, straciłby w oczach tych wszystkich zwyrodnialców ubranych w mundury Soleil.
Nie szarpał jej. Był wręcz delikatny, chociaż jego spojrzenie było twarde i nieustępliwe, a ciche warknięcia posyłane mijanym mężczyznom odstraszały ich na tyle, by nie wchodzili w drogę Dowódcy i jego Zdobyczy.
Bo tak teraz byli postrzegani. Alissa w oczach Poddanych stała się Zabawką. Zwykłą kurwą na usługach Mata. A młody władyka mógł robić z nią co chce i gdzie chce.
Szli naprawdę długo. Korytarz z każdym przebytym metrem zmieniał się z bogato wystrojonego w bardziej surowy. W pewnym momencie miękki dywan którym wyścielona była podłoga zakończył się zgrabnym obszyciem i zrobił miejsce lodowatej, marmurowej posadzce.
Denali zatrzymał się a co za tym idzie, zmusił też do tego Astrę. Spojrzał na jej bose stopy. Jego mina była nieodgadniona ale oczy... zdradzały zdenerwowanie. Mężczyzna był w niekomfortowej sytuacji i było to po nim widać. Co prawda korytarz był pusty i Denali nadanym prawem mógł zrobić z dziewczyną co chce, ale nie wiedział na ile może sobie pozwolić i co nie będzie kłóciło się z jego sumieniem. Bo mimo szorstkiej powierzchowności, był wrażliwym Upiornym.
Westchnął z rezygnacją po dłuższej chwili przyglądania się jej i... chwycił ją pewnie, wkładając pod kolana rękę a drugą na plecy. Uniósł ją bez wysiłku, zupełnie jakby nic nie ważyła.
-Nie chcę byś się przeziębiła... mimo wszystko.- powiedział cicho i przez jego twarz przemknął cień uśmiechu. Szybko jednak odwrócił wzrok i ruszyli dalej.
Wędrówka nie trwała już długo. Stukot niewysokich obcasów butów mężczyzny rozbrzmiewał i niósł się echem sprawiając, że cała sytuacja nabierała mrocznego zabarwienia.
- Nie zrobię ci krzywdy.- powiedział Denali, cichym, ciemnym głosem -Bez twojej wyraźnej zgody nawet cię nie dotknę.- zapewnił, ale nie wiadomo czy uspokajał tym dziewczynę czy samego siebie -Niemniej musimy znaleźć sposób, by rozmazać to cholerstwo które umieścił na twojej skórze Mat.- skrzywił się zatrzymując się przed dużymi drzwiami. Nie postawił jej na ziemi. Wciąż trzymając Astrę na rękach, zbliżył się i dotknął palcem jednej dłoni drewna. Coś szczęknęło i już po chwili wrota otworzyły się przed nim. Pchnął je nogą.
Wnętrze pokoju Strażnika było... surowe. Gołe ściany pozbawione jakichkolwiek ozdób. Podłoga na której położono ciemnobrązowy dywan o krótkim włosiu. Biurko, powycierane od częstego używania z nieobitym krzesłem. Duża szafa, mieszcząca zapewne dosłownie kilka sztuk zestawów ubrań. I stojak na zbroję i broń. I duże, dwuosobowe łóżko z kolumnami sięgającymi wysoko i przystosowanymi by zawiesić na nich baldachim.
Denali postawił ją na dywanie i westchnął ciężko. Nie zmęczył się, zwyczajnie ta sytuacja go przytłaczała.
-Rozgość się.- rzucił niedbale, machając ręką - Łóżko jest twoje. Odwrócił się do niej plecami i zaczął rozpinać swoją zbroję. Miał dosyć noszenia tego wszystkiego na sobie a skoro od tej chwili miał wolne, chciał zdjąć pancerz by czuć się swobodniej.
Nie patrzył na nią. Rozbierał się bez słowa, powoli ale bez żadnego podtekstu. Kiedy w końcu pozbył się swojego pancerza i został jedynie w skórzanych spodniach i butach, otworzył szafę i wyjął z niej luźną, sznurowaną na piersi koszulę, założył na grzbiet i gdy był już ubrany, opadł ciężko na krzesło przy biurku. Odchylił głowę w tył i przetarł dłońmi twarz.
-Nie chcę cię wykorzystywać.- przyznał po chwili -Jeśli jednak chcesz... w jakiś sposób... odreagować... Jestem do dyspozycji.- dodał niepewnie, ostrożnie dobierając słowa.
Cały czas unikał jej wzroku.