To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Fusowy Gaj

Anonymous - 27 Grudzień 2010, 18:31

Chyba... Chyba zaczęła go lubić. Ba, dopiero, jak już niby oficjalnie zostali przyjaciółmi. Rzeczywiście, dziwny jest ten świat.
- Lina? - powtórzyła z rozbawieniem. Pokręciła lekko głową, przysuwając się czym prędzej do stolika.
- To ja załatwię linę, a ty znajdziesz cukiernika. - zasugerowała, uśmiechając się podstępnie.
Jego dalszych słów próbowała słuchać z uwagą. Gdy skończył uśmiechnęła się w inny sposób, niż w poprzedni razach, niemalże zalotnie. Oparła się łokciami o stolik, pochylając się nieco do przodu.
- Masz rację , to był komplement. Mówiąc dziwny, miałam na myśli niezwykły. Chociaż i tutaj znaczenie niezwykłości zależy od punktu siedzenia. Kiedy po raz pierwszy znalazłam się w świecie ludzi, niezwykła dla mnie była ich szara codzienność. - przerwała na moment, przechylając lekko głowę w bok - Tak, niezwykłe jest dla mnie coś, co widzę pierwszy raz w życiu i wydaje mi się zupełnie inne od tego, co już widziałam... - zamilkłszy położyła głowę na dłoniach, spoglądając na Kapelusznika z dołu.
- Można by o tym dzień i noc rozmawiać... - wymruczała po chwili pod nosem, uśmiechając się lekko.

Anonymous - 27 Grudzień 2010, 18:52

Przyglądał jej się z zainteresowaniem, gdy nagle-jak mu się zdawało zaczęła być bardziej rozluźniona. Nie ukrywał, że to mu się zaczęło podobać. Nie chciał by jego przyjaciel czuł się w jego towarzystwie skrępowany...choć czy ich przyszła ofiara właśnie nie tak miała skończyć? Związana liną?
- Oj, zrzucasz na mnie tą gorszą robotę. Ale dobrze, zgadzam się...zacznę od innych kapeluszników. przeprowadzę wywiady wśród napotkanych osób. To może być całkiem zabawne. - Odparł, przywierając do jej drobnej twarzyczki fioletowymi tęczówkami niezgłębionych oczu. Ach i w końcu dojrzał ten jej niemalże zalotny uśmiech, który rzecz jasna również mu się spodobał. Czyżby zaczął ją do siebie przekonywać? Przecież tylko wariaci są coś warci- tak, tym właśnie kierował się w życiu Herbaciany Upiór, którego Alias miała przed sobą.
- W mieć pozostaje mi mieć cichą nadzieję, że dalej będę dla ciebie w ten sposób dziwny, niezwykły i nie będę miał powodu bym musiał zmuszać się do czegoś by zaskoczyć cię znów czymś nowym. - Zaczął już się rozkręcać, ale zamilkł by po chwili znów zacząć mówić.
-Po raz pierwszy w świecie ludzi powiadasz...więc ile razy już tam byłaś? Często tam zaglądasz? A i twój ołówek - Wyciągnął do niej dłoń z przedmiotem, nie spuszczając z niej uważnego spojrzenia.
- Ach i masz rację, to jest temat który można ciągnąć...ale czyż to nie jest interesujące? Cały czas dochodzić do czegoś innego, rozwijać w sobie myśli na dany temat? racja, może być to nieco uciążliwe bowiem koło się zamyka...Właśnie przez takie tematy można stwierdzić co w rozmówcy siedzi, jakie ma poglądy i czy jest inteligentny. To tak jakby spytać czy Bóg istnieje? A może gdyby nie było Szatana nie byłoby również Boga? A przecież to Bóg go stworzył, a więc dlaczego niektórym mordercom czy zbrodniarzom nadaje się tytuł dzieci Diabła? Widzisz, niektórzy nawet się nie zastanowią, a rzucają słowa na wiatr. Przecież Szatan jest dziełem boskim, a więc jego dzieci też zawdzięczają swe życie Bogu. Wszyscy pochodzą od Boga. Ale czy on naprawdę istnieje?
- Mówił teraz powoli, jakby dokładnie analizując każde wypowiedziane słowo. W końcu to dosyć trudny temat i praktycznie...do niczego nie prowadzący, ale uświadamiający tylko głupotę niektórych.

Anonymous - 27 Grudzień 2010, 19:16

Tak, dobrze mu się zdawało. Dziewczyna czuła się coraz bardziej swobodnie w jego towarzystwie, acz jeszcze mało go znała.
Wstała nagle z krzesełka, nadal jednak opierając się o stolik.
- Nie martw się, mój przyjacielu, nasza znajomość jest jeszcze bardzo krótka, jeszcze wielu rzeczy o sobie nie wiemy, a które nie raz wzajemnie nas zaskoczą. - stwierdziła z uśmiechem, lubiąc tego Kapelusznika coraz bardziej.
- Świat ludzi? A no... Byłam tam już kilkadziesiąt razy. Czasami spędzam tam kilka godzin, kiedy indziej nawet i kilka dni. W końcu moim zadaniem jest wiedzieć o ludziach więcej, niż wiedzą inni. - spojrzała na ołówek, zadowolona odbierając go. Jedną dłonią zebrała krótkie, ciemne włosy i wsunęła w nie ołówek, tworząc nieskładny kok. Skrzyżowała po tym ręce na piersi, uważając, by nie zgnieść za bardzo kartki i spojrzała na niego spod półprzymkniętych powiek.
- Kiedyś, będąc w świecie ludzi widziałam wypadek tych pojazdów... samochodów, o! Dużo osób poginęło, a pewna kobieta miała pretensje do Boga... Bo gdzie On był, kiedy w tymże wypadku ginęło jej niewinne dziecko? - westchnęła cicho, w tym czasie robiąc dwa kroki od stolika. Rozejrzała się wokół, po drzewach i nagle w mgnieniu oka zniknęła.
- Ludzie, by w coś uwierzyć, muszą to uprzednio zobaczyć. - rozbrzmiał głos dziewczyny tuż za Kapelusznikiem. Alias oparła się o stolik obok Dravena i spojrzała nań mocno przechylając głowę, jakby chciała na niego spojrzeć do góry nogami.
- Wielu z nich "rezygnuje" z wiary w Niego, sądząc, że jest okrutny i niesprawiedliwy. - dodała jeszcze, nie przestając nań patrzeć.

Anonymous - 27 Grudzień 2010, 20:54

Wysłuchał dokładnie jej słów o pobycie w świecie ludzi. Kiedyś też by się tam wybrał. Dodatkowo przyciągał go tam sam fakt, o którym Alias już wspomniała- ludzie mają wiele herbat. Ciekawe czy kapelusznik jakiejś nie będzie znał. Swoją drogą, drugą rzeczą, a może bardziej uczuciem, który przyciągał go do tamtego świata była najzwyczajniejsza ciekawość.
- Wiedzieć więcej o ludziach niż wiedzą inni? Kiedyś mi o tym dokładnie opowiesz. - Powiedział, zaczynając zbierać zastawę herbacianą do swego kapelusza. Cały czas jednak słuchał uważnie opowiadania królika. Fascynujące..podróże jednak kształcą, choć nie zawsze.
- Niektórzy zwyczajnie wierzą i to całym sobą lecz gdy spotyka ich coś złego, co można nazwać próbą, na którą skazuje ich Bóg zwyczajnie wymiękają i okazuje się, że ich wiara nie była tak wielka, jak wskazywały na to pozory. Dla nich nawet my moglibyśmy być bogami, mamy swoje umiejętności, którzy nie znają. - Ukazał ten swój idealny, firmowy uśmiech numer 22.
- Masz całkowitą rację..na mnie jednak już czas - powiedział, wyciągając z kieszeni ciemnych spodni, złoty zegarek.
- Muszę znaleźć tego cukiernika..więc najlepiej zacząć jak najwcześniej. Miło mi się z tobą gawędziło, przyjacielu. Będziemy w kontakcie.- Powiedział, kiedy wszystko spakował już do kapelusza.
- Adieu! - Zasalutował i wkładając swój ukochany, czarny kapelusz na głowę, zniknął.

*zt*

Anonymous - 28 Grudzień 2010, 11:24

Spojrzała w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Kapelusznik.
- Ciao... - wymruczała pod nosem i ziewnęła. Ciekawa rozmowa była za nią, bardzo ciekawa. Wyprostowała się i przeciągnęła leniwie, spoglądając na drzewa wokół. Też będzie już się zbierać... A może zajrzeć do świata ludzi? Z wielką chęcią napiłaby się kakao. O tak, trzeba tam iść...
Odkleiła kartkę z koszulki i starannie złożyła ją na kilka części, chowając potem do kieszeni. Ołówek wyciągnęła z włosów, ciemnobrązowe kosmyki delikatnie otuliły jej młodą jeszcze twarzyczkę. Tak, była uważana za atrakcyjną, sama jednak niezbyt dbała o urodę, nie musiała.
Rozejrzała się raz jeszcze, sprawdzając czy aby niczego nie zostawiła i po chwili po prostu... zniknęła.
[zt]

Anonymous - 29 Grudzień 2010, 20:59

Jasnowłosa wyciągnęła rękę, by pogłaskać Koteczkę po głowie. Gładziła jej włosy, w pewnym momencie muskając palcem jej kocie ucho. Zaraz cofnęła rękę przypominając sobie, że dziewczyna niezbyt przepada za wręcz kocimi brzeszczotami, gdy przebywa w ludzkiej postaci.
- No cóż. Mówi się trudno i żyje się dalej. – odparła z uśmiechem. – Chyba będę się już zbierać. Chciałabym jeszcze przed zmrokiem dojść na Cukierkową Ulicę.
Everill mogłaby tak rozmawiać i rozmawiać z dziewczyną w nieskończoność, toteż uznała, że najlepiej będzie się pospieszyć. Lepiej nie zbaczać z drogi, zwłaszcza, że lada moment zupełnie się ściemni i jeszcze nie daj boże, nie znajdzie drogi nawet powrotnej!
- Do zobaczenia kiedyś, Kotku! – rzuciła i w mgnieniu oka zniknęła wśród fusowych, mocno pachnących miętą drzewek.
    [zt]

Anonymous - 30 Grudzień 2010, 10:05

Nie odsunęła się choć nie bardzo lubiła tych kocich pieszczot. Skoro dziewczyna nie może głaskać kotka to niech trochę się nacieszy nią. Cicho westchnęła. -No to do zobaczenia. -pożegnała się Choć było jej smutno że odchodzi miała swój naturalny uśmiech który prawie nigdy jej nie opuszczał. Powdychała sobie jeszcze trochę fusów i tez wróciła do miasta.

[zt.]

Anonymous - 7 Styczeń 2011, 22:21

Na wstępie należałoby wyjaśnić nieświadomemu czytelnikowi, jak ta niska blondyneczka znalazła się w tymże miejscu. Sprawa wygląda dość jasno, prosto i przejrzyście, a mianowicie - po prostu się przemieściła. Byłoby to z pewnością niemożliwe, gdyby pominąć fakt, jakoby ta drobna osóbka należała do zepsutej i przebrzydłej Cienistej rasy - sama w sobie taka zepsuta i przebrzydła nie była, ale o tym zapewne dowiesz się nieco później, kiedy to odezwie się do Ciebie swym ciepłym głosem i uczyni parę miłych gestów, by przekonać Cię, abyś wybrał się z nią na przyjemny spacer. W niczym nie zawadzi, szczerze pragnie umilić tylko innym czas, bo w końcu jest uosobieniem dobra i życzliwości - chyba dobrze trafiłeś. Nareszcie przyszła pora, by przejść do sedna, bo przynudzanie podobno stało się ostatnio moją najsilniejszą stroną. Serphentina Le-Vixienne, panienka o dumnym nazwisku, bladej cerze i bracie-idiocie, przemierzała właśnie fusowy gaj krokiem wesołym i wdzięcznym, a przerywała go tylko po to, by podskoczyć. Humor miała wyśmienity po spotkaniu z pewnym osobnikiem płci męskiej, rasy ludzkiej, ale te informacje są zawarte w jej główce i przeznaczone tylko dla niej. Trzeba w tym momencie zaznaczyć, iż nasza bohaterka pragnęła spotkać jeszcze jakieś indywiduum, by móc wymienić z nim parę zdań. Płeć i należność społeczna nie grała roli, w końcu dla Morfeusza wszyscy byli równi, nie licząc bliźniaka, ale ona nie wliczała go do niczego. Na pewno nie do swojego życia.
Anonymous - 7 Styczeń 2011, 22:32

Można powiedzieć, że obie dobrze trafiły. Kocia istota siedziała gdzieś pod drzewem, strojąc jeden ze swoich wymyślnych instrumentów. Tym razem była to bandurria, ot takie małe okrągłe pudło mini gitary wielkością zbliżone do ukulele. Przekręcała klucze przy gryfie, wsłuchując się w dźwięk każdej z dwunastu strun. Można powiedzieć, że jest to już wyuczona rzecz, bo przecież nie naprawiłaby niczego ot tak, a co powiedzieć o uchwyceniu odpowiedniego tonu. W tym jednak przypadku dziewczę działało całkowicie instynktownie, szarpiąc i nasłuchując do tego momentu, aż poczęły wydobywać się z pudła melodyjne akordy. Prędko zaś złapała za skrawek plastiku i zaczęła nim szarpać z wielką gracją, by z harmonii stworzyć melodię, a do tej dodać jeszcze cichy, ale jakże uroczy śpiew.
Wszystko to jednak musiało zostać zaniechane. Czemu? Sprawa wydaje się niesamowicie prosta, ot tuż przed nią wyrosła istota podobna do Cienia. Amry wystarczyła jedynie chwila żeby wypuścić z objęć ukochany instrument i schować się za drzewo. To nic, że to było niesamowicie chude, jak to w fusowym gaju bywa, ona była całkowicie pewna, że zostanie niezauważona przez Obcą, zmierzającą centralnie w jej stronę.

Anonymous - 8 Styczeń 2011, 10:30

Ciche, niespokojne dźwięki już wcześniej dobiegły uszu trupiobladej panienki o czerwonych tęczówkach, jednak ta niekoniecznie się nimi przejęła. Generalnie stroniła od strachu i uczuć negatywnych, więc parę brzdąknięć wywołało u niej coś na kształt ciekawości. Nie przerywając swego ostentacyjnego, a równocześnie dobrze wyćwiczonego chodu, rozglądnęła się. Na początku nie zauważyła kotopodobnej istoty i poczuła lekki zawód, jakoby nie znalazła żadnego towarzysza/towarzyszki do rozmowy. W miarę jednak jak poruszała się naprzód, coś majaczyło jej przed oczami, schowane za jednym z drzew. Dziewczyna nieco spochmurniała, bo nie był to pierwszy raz, kiedy jakieś biedne stworzonko uciekło na jej widok. Doskonale zdawała sobie sprawę, że praktycznie wszyscy kierują się stereotypem, jakoby Cienie były złe do szpiku kości, a może jeszcze głębiej. Cóż, od zawsze lubiła wyjątkowe osoby i może właśnie dlatego sama się takową stała. Nie wypada niestety roztrząsać tego tematu, bo z pewnością sama doświadczysz jej odmienności, a zarazem niezwykłości. W końcu panienka Le-Vixienne ruszyła wdzięcznie w stronę nieznajomej osóbki, nie szczędząc szerokiego uśmiechu.
- Cześć - przywitała się pogodnie, plątając palce za swymi plecami. Nie było w jej interesie kogokolwiek przestraszyć, chciała się po prostu przywitać i być może zaprzyjaźnić, kto wie. Nogą napotkała coś na swej drodze, więc podniosła ustrojstwo. Niezdarnie obchodziła się z instrumentami; osobiście wolała śpiewać i tańczyć niż grać.
- Podejrzewam, że to Twój instrument - podała go właścicielce spokojnym ruchem.

Anonymous - 8 Styczeń 2011, 11:57

Och, kotka bynajmniej nie obawiała się stereotypowego Cienia, choć sporo takich spotkała na swej przykrej drodze. Była ona jednak na tyle nieśmiała, że wolała zachować ostrożność i sprawdzić jakimi intencjami kieruje się rozmówca. Dlatego też ujęła dłońmi pień drzewka i wychyliła się zza niego z dość zdziwioną miną by najpierw zobaczyć z kim ma do czynienia. No i stała tam trupio blada panienka o czerwonych ślepiach, co dziwne, uśmiechała się!
- Cz...cześć. - Wydukała, wpatrując się w istotę przed sobą tęczówkami i podobnej barwie. Przynajmniej udało jej się zapanować nad trzęsącymi się dłońmi, które już skierowała do porzuconego instrumentu, który podawała jej Nieznajoma. Zamknęła go szybko w czułym uścisku, głaszcząc gryf delikatnymi pociągnięciami. Trzeba było oczyścić go z ziemi, a co dopiero można mówić o kwiatkach i fusach między strunami. Biedna bandurria!
- Dziękuję Ci. - Najwyraźniej to koromysło dodało jej trochę więcej odwagi, bo nawet uniosła wzrok, w którym teraz już nie lęk, a ciekawość zajmowała główne miejsce. Uśmiechnęła się nawet lekko, przechylając przy tym głowę.
- Jestem Amarylis, potrzebujesz może czegoś? - Oczywiście starała się brzmieć niesamowicie uprzejmie, jak to zwykle kazali jej robić na dworze, jednak tym razem przez maskę grzeczności przebijała się czysta sympatia. Och, czyżby jednak nie wszystkie Cienie były złe i kopały słabsze formy życia? A to ciekawe...

Anonymous - 8 Styczeń 2011, 15:45

Nasza bohaterka chyba była po części przeciwieństwem owej Amarylis, bo sama nieśmiałości przeważnie nie odczuwała. Po prostu żyła w przekonaniu, że z życia trzeba brać jak najwięcej i kiedy się tylko nadarzy okazja. Wiązało się to również z posiadaniem wielu przyjaciół, chociaż istniały czynniki, które zdecydowanie nie mogły jej na to pozwolić. Jednym z nich i głównym stał się brat bliźniak blondynki, który pragnął utrudniać swej siostrze żywot. Niby nie zjawił się, kiedy to przebywała w towarzystwie tamtego miłego młodzieńca, ale coś szeptało jej do ucha, że tak urodziwej damy o słodkich kocich uszkach sobie nie odpuści. Z racji jednak, że stojący w fusowym gaju Cień nieco się wyróżniał, Serphentina zapragnęła obronić to drobne stworzonko przed okrutnym Koszmarem.
Obdarzyła niewiniątko kolejnym ciepłym uśmiechem, by po chwili zacząć mówić:
- Nie ma sprawy.
Dziewczyna miała sporo uroku, a panienka Le-Vixienne od dawna poszukiwała uczucia i odrobiny rozrywki. Przez jej głowę przepływały różne myśli, aż do momentu, kiedy nieznajoma przedstawiła się. Dziewiętnastolatka uniosła kąciki ust nieco wyżej i postąpiła parę kroków naprzód, ażeby pochwycić w blade, smukłe palce kilka kosmyków swej nowej koleżanki.
- Serphentina, miło mi - powiedziała cicho i wpatrzyła się uważnie w delikatną twarz osóbki. Za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie. Kto jak kto, ale jedna z dwójki rodzeństwa była w gorącej wodzie kąpana i to do sześcianu. Puściła jednak włosy dziewczyny, ale cofnięcie się nie wchodziło w tę przyjemną grę.
- Hm, obecnie nie.. A muszę czegoś potrzebować, by móc się do Ciebie odezwać, piękna?

Anonymous - 8 Styczeń 2011, 16:04

Może i wszystkie istoty różniły się charakterem między sobą, jednak każda rasa zapewne miała coś charakterystycznego, co i tym razem ukazało się niezwykle szybko.
- Serphentina. - Dziewczę powtórzyło te słowa, smakując je przed dobrą chwilę, by w końcu przyznać, że podoba jej się to miano lekkim skinieniem głowy. - Też jesteś wesoła i wybuchowa jak te serpen...
I zamilkła. Otworzyła szerzej oczy, czując jak pasmo jej czarnych włosów unosi się nieznacznie nad jej twarz. Czyżby znowu się spłoszyła? Bardzo łatwo jest stwierdzić że tak, jednak ona nie chciała dać po sobie tego poznać. Odchrząknęła więc i wyprostowała się nieco. Na szczęście rozmówczyni zrezygnowała z dalszego badania jej włosów, więc mogła powrócić do czegoś, co zwykle nazywa się rozmową.
- Myślę, że każdy może rozmawiać z kim chce i... i... nie, nie. - Tak oto skończyła swój niesamowicie długi wywód na temat prawa do głosu i posunęła się odrobinę, robiąc miejsce dziewczynie. Poklepała skrawek fusowej ściółki z zapraszającym uśmiechem. Przecież to niegrzeczne rozmawiać z kimś siedząc, a w dodatku możliwość patrzenia rozmówcy w oczy bez zadzierania główki było o wiele bardziej kuszące.
Kątem oka zerknęła na swój instrument, który nadal ściskała w ramionach i zatęskniła za jego dźwiękami, za możliwością beztroskiego uderzania w struny i wygrywania magicznych dźwięków. To jednak musiało poczekać, bo przecież nawet nie wiedziała, czy owa Serpentynka była przyjaciółką muzyki, czy też nie.

Anonymous - 8 Styczeń 2011, 20:38

Serphentina z dachowcami miała niewiele wspólnego, dlatego ciągle gapiła się na, według niej, śliczne uszy dziewczyny, które wystawały spomiędzy włosów. Jeśli już do nich nawiązuję, to należy zaznaczyć, iż akt ich miętolenia w palcach był tylko odrobinę impulsywny, bo przecież sama blondynka nie cofnęła ręki, jednak go kontynuowała. Niestety w końcu musiała to uczynić, chociaż kosmyki odznaczały się niewyobrażalną miękkością.. Ach, ona pragnęła takich kosmyków.
Otrzymała zaproszenie od miłej dziewczyny, więc oczywiście skorzystała. Spoczęła obok Amarylis w dość dziwacznej pozycji, bo przecież obecnie nosiła na sobie sukienkę, a nie chciała by ktoś zainteresowany oglądał jej wdzięki.
- Taak, zdaję sobie z tego sprawę. - Ta wypowiedź dotyczyła wzmianki o serpentynach, niestety niedokończonej. Sama bladolica własne słowa przyozdobiła krótkim, przyjaznym śmiechem. Utkwiła swe czerwone tęczówki w panience. - Mam jednak nadzieję, że panience to nie przeszkadza.
Mówiła to całkowicie szczerze i bez wyrzutów sumienia. W końcu jej intencje były czyste.. chociaż urodziła się Cieniem, no i nadal nim była.
- W takim razie jestem uradowana. - Skłoniła lekko głową i przeniosła wzrok na krajobraz przed sobą.

Anonymous - 8 Styczeń 2011, 21:01

Och, uszy jak uszy, poruszyły się lekko pod dotykiem dziewczęcia, do czego dołączył ruch za plecami małej Amry. To właśnie ogon uruchomił swoją opcję wycieraczki, czy też słynnego kociego niezadowolenia. Zniosła jednak dzielnie coś na wzór pieszczoty i odetchnęła dopiero gdy Serph zrezygnowała z dalszego miętolenia jej narządów słuchowych. Nawet obdarowała ją wdzięcznym uśmiechem, tak skromnym, że zwykłemu człowiekowi by się serce ścisnęło w dzisiejszej dobie masek i wyolbrzymionych wdzięków (i bynajmniej nie chodzi tutaj o pozycję w jakiej to spoczęła nowa koleżanka Kotki).
- Raczej nie powinno, to znaczy...sama nie wiem. Nieczęsto mam okazję z kimś spokojnie porozmawiać. Zwykle inni chodzą w grupach, a to dość płoszące. - Wyznała, spuszczając wzrok na swoje kolana. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nadal obserwowała dziewczynę z niemym zachwytem. Była taka miła nawet jak na mroczka, a w dodatku, no, sama nie wiedziała czemu, jednak jej blada twarz i krótkie włoski wydawały się doskonale pasować do jej charakteru. No, była w tym swojego rodzaju energiczność i radość życia.
- Czy ciężko jest być Cieniem? - Ot, było to pierwsze pytanie jakie jej się nasunęło na myśl, choć nawet teraz było ich niesamowicie wiele. Znów minęła dłuższa chwila nim potrząsnęła energicznie głową, zaś ogon po raz kolejny zadygotał za jej plecami. - Nie chciałam Cię urazić, umm... jak nie chcesz, to nie musisz odpowiadać.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group