To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Herbaciana Rzeka

Anonymous - 5 Luty 2011, 19:22

Zaraz po zakończeniu się balu Bartimaeus ruszył do miejsca, w którym zostawił swoje rzeczy. Było to niedaleko Willi. Zdjął maskę i przebrał się. Ubranie poskładał pośpiesznie i wsadził do plecaka. Teraz miał na sobie jeansy, seledynowa koszulkę i rozpiętą czarną bluzę. No i od razu wygodniej. Poprawił jeszcze kaptur, zarzucił torbę przez ramie i ruszył przed siebie. Miał nadzieję, że spotka kogoś na drodze, kto przygarnie biednego kota na noc.
Jego wędrówka nie trwała długo. Tuż przy Herbacianej Rzece zauważył parę, prawdopodobnie, Kapeluszników. Trzeba przyznać, że nie trafił w zbyt odpowiednią chwilę. Dokładniej był to najgorszy moment: zapłakana dziewczyna przytulająca się do mężczyzny. Właściwie nie był pewny czy płakała, ale intuicja i znajomość takich sytuacji potwierdzały jego domyślenia. Usta kota wykrzywiły się w grymasie. Na szczęście stał na tyle daleko by mimika jego twarzy pozostała niezauważona.
Dachowiec zatrzymał się w miejscu obserwując uważnie istoty. No bo ludźmi ich nazwać nie można, mimo iż wyglądem niewiele się od nich różnili. Jak zresztą większość mieszkańców Krainy Luster. No cóż, jeśli będzie tak stał i się przyglądał, zapewne uznają go za kogoś podejrzanego.
Rozejrzał się jeszcze, czy nie ma w okolicy kogoś innego. Niestety dostrzegał jedynie kilka osób, które pośpiesznie oddalały się od miejsca, gdzie odbywała się niedawno uroczystość. Nikłe szanse by ktokolwiek z nich udzieliłby mu schronienia. Najwidoczniej pozostało mu odegrać zagubionego kotka. Westchnął cicho i zaczął iść w ich kierunku. Gdy był wystarczająco blisko, by mogli go usłyszeć zatrzymał się.
- H-hej... Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? To zajmie tylko chwilkę, mam pytanie. Um.... Wiecie może gdzie mogę znaleźć jakieś miejsce do spania?... Nie mam zbyt dużo pieniędzy... Ale mam za to czekoladę! Dobrą i drogą... Dostałem za udział w przedstawieniu- powiedział cicho, wpatrując się w nich nieco zlęknionym wzrokiem. Ostatnie zdanie dodał by nie uznali go za złodzieja. No bo skąd biedny dachowiec mógłby mieć drogą czekoladę? Choć możliwości pozyskania owej słodyczy jest wiele, to i tak pierwsze co przyjdzie Ci na myśl, że jest kradziona. Ewentualnie jeśli ktoś ma wielką wiarę w ludzi (i inne stwory) to możliwe, że w ogóle o tym nie pomyślał.
- Tylko nie wiem, czy ktokolwiek zgodzi się na taka wymianę... - dopowiedział półszeptem. Położył uszy po sobie w geście rezygnacji, w obawie, że dzisiaj będzie musiał spać na ziemi.
W duchu był niespokojny. Nie miała pewności, czy para „połknie haczyk”, jak to się mówi. Według własnego zdania był bardzo przekonywający. Problem w tym, że na chwile obecną mogli być zbyt zajęci sobą nawzajem.

//mam nadzieję, że nie przeszkadzam... zbytnio? ^^"

Anonymous - 8 Luty 2011, 21:46

Akito po powrócił do normalnego, a zarazem stałego stanu rzeczy, nagle poczuł ból na twarzy. Jego dłoń powoli uniosła się w górę ku policzku. Po zetknięciu ze skórą, zdał sobie sprawę, że Agito cios ten odczuł słabiej niżeli On. Jakby nie było w końcu to nie pierwszy raz, dlatego nie miał Whisper tego czynu za złe. Jednakże dziewczyna, chyba poczuła się winna, ponieważ zaszkliły się jej śliczne złote oczęta, a następnie przytuliła się do niego. *Nie pierwszy i nie ostatni raz co nie braciszku?* Powiedział ucieszony Agito. Jak zwykle mu się upiekło, jednakże zraniony Akito zawsze był lubiany przez pleć piękną, która z natury jest emocjonalna bardziej niżeli mężczyźni. Wracając do owej sytuacji. Nastoletnia nowa siostrzyczka kapelusznika zaczęła delikatnie ronić łzy. Akito nie lubił, gdy dziewczyny płakały, dlatego chciał ją pocieszyć.
– Nie płacz już. To nawet nie bolało tak bardzo jak sądzisz.
Po tych słowach uśmiechnął się delikatnie i objął dziewczynę. Następnie spojrzał w niebo. Słońce świeciło dość jasno, poza tym na błękitnym sklepieniu znajdowały się tylko nieliczne białe chmury. Przypomniał mu to dzień, kiedy to po raz pierwszy Agito oni-chan zabił strażnika. Po tym incydencie od razu oddał, on kontrolę młodemu Akito, by ten przyzwyczaił się do tego widoku. Wtedy obraz ten przeraził chłopca, jednak teraz krew, jest czymś, co należy do nieodzownych elementów życia jak i śmierci. Po tej myśli wypuścił siostrzyczkę ze swych objęć, po czym spojrzał na przybysza. Po dokładnych oględzinach, które chwilę trwały stwierdził, iż jest to dachowiec. Z tego co dało się zrozumieć z jego mowy, był biedny i z leksza zagubiony. Mężczyźnie zrobiło się go żal. Dlaczego? Właściwie nie wiedział sam, może dlatego, ponieważ jego złe Ja lubiło słodkich chłopców. Nie zależnie od tego Akito podszedł do istoty i powiedział:
- Z chęcią przenocuję ciebie jak i moją siostrzyczkę, jednakże przedtem wołałbym cię bliżej poznać. Może zacznijmy od tego jak masz na imię i może no ... hmmm... czemu uważasz, że muszę chcieć coś w zamian?
Kapelusznik może i wyglądał na skąpca, ale jednakowoż był bogaty, w końcu należał do swego rodzaju arystokracji. Nie narzekał z tego powodu na bark pieniędzy, czy też jakichkolwiek luksusów.

Anonymous - 9 Luty 2011, 16:56

Dziewczyna otworzyła oczy, słysząc jego słowa. Jak sądziła Akito zawsze miał rację, więc uwierzyła w jego słowa. Od razu poczuła się lepiej gdy braciszek objął ją. Przymknęła swe zapłakane oczy. W myślach jedynie miała Agito. Jeszcze kiedyś pożałuje.. Gdy kapelusznik puścił ją, od razu sama go puściła ze swych objęć. Odsunęła się o krok, kolejno dosłyszała słowa nieznanego jej osobnika. Nie odwracając się, kątem oka spojrzała w kierunku nieznajomego. Przyjrzała się mu dokładnie. Czyżby dachowiec? Nie wiedziała o nich za wiele jednak, rozpoznała go po uszach i ogonie. Nie chcąc by zauważył, że była zapłakana schowała się na krótką chwilę za bratem. Otarła łzy, nadzwyczajnie szybko doszła do siebie. Nie było już ani śladu po łzach. Uniosła głowę, gdy nagle Akito ruszył z miejsca podchodząc do nieznajomego. Wtedy dziewczyna obróciła się do nich przodem. Prawdę mówiąc ona sama nie wiedziała gdzie będzie nocować. Zamyśliła się na chwilę. Po chwili usłyszała głos swego brata. Cieszyła się, że będzie mogła mieszkać z nim. Uśmiechnęła się pod nosem. W końcu ruszyła z miejsca i znalazła się przed kocią istotą. Oczywiście będąc zaraz obok brata.
- Ohayo~ -. przywitała go tak jak należy, lecz nieco nieśmiałym głosem. Lubiła koty, a on w pewnym sensie nim był. Zaczęła się w niego wpatrywać jak w obrazek, zaś na jej twarzy widniał delikatny uśmiech. Mierzyła go wzrokiem od dołu go góry by zapamiętać szczegóły jego wyglądu. Nie chcąc im przeszkadzać w rozmowie, nieco cofnęła się za brata. Przypomniało jej się, że mówił coś o czekoladzie.. A jak wiadomo ona kocha słodycze. Chętnie by coś zjadła.. W końcu dość długo nic nie jadła.

Anonymous - 9 Luty 2011, 17:55

- Naprawdę? Oh, tak się cieszę! - zawołał radośnie i rzucił się kapelusznikowi na szyję. Uznał, że to dość naturalny odruch, poza tym dogodna sytuacja by choć przez chwilę poczuć czyjąś bliskość. Od kiedy się wyprowadził brakowało mu tego całego bycia przytulanym przez mamę, choć zazwyczaj i tak wyrywał się z uścisku. Nawet tacy złośnicy jak on robiący wszystkim głupie kawały potrzebują odrobiny ciepła.
Co wcale nie zmieniło faktu, że uznawał ich za parę naiwnych ludzi, którzy dali się zwieść jego historyjce o braku pieniędzy. Dziękował w duchu, że nie trafił na kogoś bardziej podejrzliwego, albo, co gorsza kogoś podobnego do niego.
Dopiero po chwili uświadomił sobie, że jego spontaniczne okazanie radości było odrobinkę przydługie. Poruszył uchem i odsunął się błyskawicznie.
- Um...Wybacz. Po prostu myślałem, że już będę musiał nocować na dworze, a tu nagle trafiłem na was - dodał uśmiechając się do nich. Lubił gdy inni zwracali na niego uwagę, ale nie przepadał, gdy ktoś mu się tak natarczywie przyglądał. Czuł się wtedy, jakby mieli zamiar odgadnąć jego myśli, a to nie byłoby zbyt korzystne dla dachowca.
- Jestem Bartimaeus, ale możecie wołać Barti. Moja siostrzyczka tak mnie nazywa. Właściwie to nazywała, bo teraz opiekuje się naszą mamą. Ja wyruszyłem w podróż by zarobić nieco pieniędzy - kontynuował po krótkiej przerwie. Powinni czuć się zaszczyceni, że pozwolił im się tak do siebie zwracać. Naprawdę tylko nieliczni doświadczyli tego zaszczytu. Te osoby, które miały znaczenie w jego życiu. Dlaczego pozwolił im na to? Przede wszystkim chciał sprawiać wrażenie otwartego, gdyby nie pozwolił im się zwracać skrótem, mogliby uznać, że chce ich trzymać na dystans. Nic przecież nie zbliża ludzi niż skrócone imię, prawda?
- Czemu tak uważam? No bo utrzymywanie innych kosztuje, a ja nie chce sprawiać nikomu problemów. Dlatego będę szukać pracy – odparł jakby to było coś oczywistego.
- A co do tej czekolady – mruknął jakby do siebie i zaczął szukać ręką w plecaku swego podarku.
- Proszę. Ja nie przepadam za słodyczami, więc by się zmarnowała – stwierdził podając im hełm z czekoladkami w kształcie tarcz.
Z natury był gadułą, więc odgrywanie uroczej, rozmownej osóbki nie stanowiło większego problemu. Kłopotem byłoby, gdyby musiał stać się milczkiem, ha! Ciekawe jakby to wytrzymał.

Anonymous - 9 Luty 2011, 18:42

Akito grzecznie stojąc w miejscu przysłuchiwał się całej sytuacji, jednakże nie tracił czujności, tak na wszelki wypadek. Zaskoczyła, go jednak reakcja młodszej od niego Whisper, która ni stąd ni z owont przestała płakać, lecz mimo to trzymała się przy bracie. Jakby była niepewna siebie, co było do niej niepodobne. Ale nie ma się czym przejmować, w końcu dachowiec był zarówno jej jak i jemu obcy mimo wszystko. Na jego szczęście mężczyzna, był pozytywnie nastawiony do obcych, nawet tych z negatywną aurą w okuł siebie. No cóż taki już był, ze względu na siedzącego w nim Agito rozumiał mniej więcej motywy kierujące dobrem i złem. Co prawda co dla jednych jest dobrem to, a dla drugich z kolei może być złem tamto. Wracając jednak do naszych towarzyszy rozmowy. Kocia istota przytuliła się do Akito i trzymała się przy nim dłuższą chwilę. Momentalnie odezwał się wtedy głos w głowie kapelusznika. *Powiedz mi braciszku, czemu to ty masz szczęście spotykać takie osoby? Zajmę się nim przy najbliższej okazji wież mi.* Złota myśl złego brata, jednak nie zrobiła większego wrażenia, na pozytywnej połówce. Gdy dachowiec wypuścił ze swych obięć dwudziestolatka i wyraził słowami swą radość, oraz wyjawił swe imię w raz ze skrótem, praktycznie natychmiast mógł usłyszeć te słowa:
- Miło mi cię poznać Barti. Mam na imię Akito i będę od dziś przez jakiś czas dbał o twe jakże skromne i nietypowe życie.
Wypowiedź, ta miała przekonać kota, że nikt nie ma wobec jego osoby negatywnych zamiarów, czy też jakiś mrocznych myśli. Koty w końcu są z natury nieufne, a bynajmniej tak się zdawało mężczyźnie. Pamiętał, on jak mieszkał za młodu u zrzędliwej, aczkolwiek miłej kobiety. Znajdował się tam między innymi również dachowiec. Był nieokrzesany i lubił wybryki, lecz nie można było go za to winić. W końcu jakby nie było koty tak mają. Właściwie to dzięki poprzedniemu dachowcowi, Bartimaeus zawdzięczać mógł nocleg i nie tylko.

Anonymous - 9 Luty 2011, 19:20

Whisper przysłuchiwała się ich rozmowie.. Lecz nieco zdziwiło ją to okazanie radości poprzez rzucenie się na szyję jej braciszkowi. Dziewczyna jak to zazdrosna.. Przybliżyła się bardziej do niego. Grzywka nieco zasłoniła jej oczy. Delikatnym ruchem dłoni zniżyła lekko kapelusz na czoło. Wyglądała teraz bardziej tajemniczo. Jej złote oczy przymknęły się do połowy. Teraz jej twarz była poważna, nie wyrażała żadnych emocji. Bardziej ciekawiło ją wnętrze dachowca, niż cokolwiek innego. Przyglądała mu się nadal.. Mogło się zdawać, że aż natarczywie. Nie pomyślała o tym, że komuś może się to nie podobać, ona bowiem już się przyzwyczaiła do ciągłego patrzenia na nią z powodu jej wygłupów, które miały miejsce kilka lat temu. Po niedługiej chwili stwierdziła, iż na razie da sobie z nim spokój. Stała tak zwyczajnie, cicho. Gdy mowa była o imionach. Powtórzyła imię kociej istoty by je zapamiętać, chwilę potem przedstawił się jej brat.. No, a więc i teraz jej kolej. Niechętnie, aczkolwiek z entuzjazmem przedstawiła się.
- Miło Cię poznać.. Jestem Whisper. -. na jej twarzy pojawił się tak zwany 'wyszczerz'.. Jej oczy lekko błysnęły. Po niedługiej chwili znów zamilkła. Prawdę mówiąc nie miała tutaj nic do gadania, nawet obaj nie zwracają na niej zbytniej uwagi. Kątem oka zaczęła badać okolicę.. Może znajdzie się jakieś zajęcie dla niej? Jej twarz znów powróciła do normalnego wyrazu, bez uśmiechu. Po prostu zamyśliła się.

Anonymous - 9 Luty 2011, 20:17

Zło, dobro? Bartimaeus zapewne wyśmiałby kapelusznika za takie poglądy. Każdy miał jakieś wady, nie ma osób nieskazitelnych. Choć w tym momencie kotu przychodziła na myśl pewna osóbka, która była pod tym względem wyjątkiem, ale nie o tym teraz. Nie można kogoś zakwalifikować jako czarnego bądź białego. Nawet najbardziej nieczułe osoby posiadają jakieś dobre cechy. Choćby taki Barti: wahał się na granicy obu tych światów. A to z której strony się pokaże zależało tylko i wyłącznie od rozmówcy.
Jeśli zaś chodzi o drugą osobowość Akito - Agito, to niestety czeka go rozczarowanie. Gdy przyjdzie odpowiedni moment dachowiec pokaże pazurki, ot co. Ale najpierw musiał nieco poudawać kogoś innego, choć przez kilka dni, aż znajdzie prace.
- Mi również miło was poznać - powiedział, gdy dziewczyna się przedstawiła. Nie dał tego po sobie poznać, ale budziła w nim niepokój. A co jeśli potrafi czytać w myślach? Albo po prostu jest nieufna. Będzie musiał na nią uważać. Jeszcze tego mu by brakowało, że przez jakiś swój błąd stracić ciężko zapracowany dach nad głową. No co? Myślicie, że to tak łatwo udawać miłego, gdy na język aż cisną się jakieś kąśliwe uwag?
Równie prawdo podobne jest to, że po prostu była zazdrosna. Ah, zazdrość. Jedno z najbardziej lubianych przez kota negatywnych uczuć, stawiał nieco ponad złości i nienawiści. Wprost uwielbiał wywoływać u innych te emocji, skłaniać ich do grzechu i obserwować do czego są zdolni pod wpływem impulsu. Nic nie sprawia mu większej frajdy.
No tak, zielonooki nieco się rozmarzył, a nie pora teraz na to. Musiał dowiedzieć się czegoś więcej o osobach z którymi ma od teraz mieszkać.
- Jesteście naprawdę rodzeństwem? Nie jesteście do siebie podobni - spytał obserwując kapelusznika.
Dziewczyna nie była zbyt rozmowna, a to mogło sprowadzić kłopoty. Będzie większa uwagę zwracać na jego słowa i gesty. Dlaczego tak się tego obawiał? Przecież nawet najlepszym aktorom zdarzają się pomyłki, a one mogą prowadzić do klęski, o.
- Od dawna mieszkacie w tych okolicach? - zadał kolejne pytanie, kierując je tym razem do złotookiej. Nie chciał by uznała, że jest mniej zainteresowany jej osobą. To byłoby dość nieuprzejme, najpierw przerywać w komuś rozmowie, a później odtrącić jedną z tych osób. Poza tym obawiał się, że zacznie go podejrzewać. Jeśli będzie zajęte rozmową, będzie miała mniej czasu na rozmyślania.

Anonymous - 11 Luty 2011, 16:42

Akito przyglądał się całej tej sytuacji. Postanowił, jednak w pewnym momencie zwrócić uwagę na wesołą i pełną entuzjazmu zazwyczaj Whisper, która była wyjątkowo spokojna. Może dziewczyna po prostu zaczynała się nudzić, ponieważ w pewnym momencie zaczęła rozglądać się do okoła. Chłopak również rozejrzał się w koło, ponieważ jakby nie było chciał uatrakcyjnić tę konkretną chwilę dla siostry. Także, w pewnym momencie obrócił się plecami do nowopoznanego osobnika, i ruszył przed siebie. Znikł na jakąś chwilkę, po czym powrócił z czymś co chodziło, lecz nie było żywym stworzeniem. Istota, ta okazała się lwem stworzonym z lodu. Obaj podeszli do nastolatki, po czym kapelusznik powiedział
– Taki mały prezencik, żeby ci się nie nudziło.
Szczerze się uśmiechnął wypowiadając te słowa. Lew miał za zadanie zabawiać, i jednocześnie bronić Whisper. Następnie spojrzenie Akito znów powróciło na koto podobną istotę, która znów zadała jedno ze swoich rozpoznawczych pytań. Nie zaskoczyło ono, jednak Akito, lecz stwierdził, że nie wszystko o każdym musi wiedzieć życzony dachowiec, dlatego też jego odpowiedź była następująca:
- Można powiedzieć, że tak ponieważ mój ojciec należał, do bardzo szanowanych, ale jednocześnie pożądanych przez kobiety szlachetnych kapeluszników. Dlatego, też różnimy się od siebie, aczkolwiek jesteśmy rodzeństwem.
Wbrew pozorom Akito potrafił bardzo dobrze kłamać. W końcu w bardzo młodym wieku opuścił dom rodzinny i udał się swoją stronę. Od tamtego czasu wiele przeżył, a jego życie ulegało ciągłym zmianom. Właściwie to całego swego majątku dorobił się grywając w karty. Policja nie raz i nie dwa próbowała go złapać, jednakże zawsze w krytycznej sytuacji mężczyzna znajdywał rozwiązanie swego problemu i drogę ucieczki. Dlatego, też i w tej sytuacji nic się zmienić nie mogło. Poza, tym od tamtego czasu karciane gry hazardowe zostały jego ulubioną zabawą, ponieważ Agito lubił patrzeć na ludzi obdzieranych z ostatnich pieniędzy. Wróćmy jednak do tego co się działo dalej. Bartimaeus zadał kolejne pytanie, lecz tym razem było ono skierowane do ukochanej siostry kapelusznika. W głowie mężczyzny odezwał się głos *Teraz my powinniśmy zadać mu pytanie, bo jak na razie to on wie co raz więcej a my prawie nic.* W tych słowach tkwiło ziarno prawdy. Dlatego też w odpowiedzi na pytanie Bertiego padło pytanie ze strony Akito.
– A tak w ogóle to czemu nie masz się gdzie podziać, i gdzie jest twój pan, jeśli w ogóle go posiadasz?

Anonymous - 11 Luty 2011, 17:20

Jej rozmyślanie, a raczej rozglądanie się dookoła przerwało pytanie kociej istoty, która najwyraźniej skierowała pytanie do niej. Odwróciła głowę, by spojrzeć na niego a raczej w jego zielone oczy.
- Jesteśmy tutaj od niedawna.. Zaledwie dwa tygodnie. -. odpowiedziała po prostu, zupełnie nieobecnie. Po prostu nie okazywała swojego wnętrza, które aż prosiło się by wyjść na zewnątrz. Nie było to łatwe, gdyż sama Whisper tego nie chciała. A, ta jej szalona cecha wyrywała się na zewnątrz. Była dziwnie 'zła'.. Zupełnie bez powodu nie czuła się najlepiej. Jeszcze dodatkowo zjawił się tutaj ten Bartimeus, jak się przedstawił. Przymknęła ślepia, które aż przeszywały go na wylot. Po chwili poczuła jak jej braciszek nagle zniknął. Obejrzała się kątem oka za siebie. Minęło kilka minut i Akito wrócił z jakimś zwierzem. Gdy podeszli obaj do niej od razu rozpoznała ową istotę. Był to lew z lodu, zupełnie jak żywy. Następnie z ust brata wydobyły się słowa. Momentalnie twarzyczkę panienki ozdobił śliczny uśmieszek. Zrobiła krok do przodu i jednym ruchem przytuliła brata.
- Dziękuję, Onii-sama. -. wyszeptała. Szybko go jednak puściła, by nacieszyć się lwem, którego od niego dostała. Podeszła do lwa, po czym zaczęła go głaskać po głowie. Lód jak lód.. Mimo, tego owa istota była dość duża lecz od razu go polubiła. Była jak prywatny ochroniarz. Usiadła delikatnie na jego grzbiecie bokiem, a rękę położyła na jego głowie. Każde dziecko chciałoby mieć takiego wspaniałego zwierza.. A, ona go właśnie ma. Wzrok uniosła by spojrzeć na nowego znajomego. Potrafiła zachować dystans.. Jednak zawsze może poudawać, iż mu ufa. Po za tym na pewno podroczy się z nim trochę. Na jej twarzy zawidniał cwany lecz lekki uśmieszek. Znów zaczęła myśleć.. A jej oczy wpatrywały się w owego osobnika.

Anonymous - 11 Luty 2011, 18:02

Dachowiec przyglądał się poczynaniom kapelusznika, gdy to bez słowa odwrócił się i poszedł przed siebie. Czekał cierpliwie, aż wróci. Ku zdziwieniu zielonookiego nie wrócił sam. Prowadził są sobą jakąś ruchomą rzecz w lwa, która wyglądała jak lew. Prawdopodobnie była zrobiona z kryształu, albo lodu, nieważne.
Istotna była odpowiedź. Może i dobrze kłamał, ale jego wypowiedź była przekombinowana. Kto normalny oświadcza innym, że jego ojciec był rozchwytywany przez kobiety, hm? Tata Bartiego także miał duże powodzenie, ale bynajmniej jego potomek nie jest z tego zadowolony. Ba! Wręcz przeciwnie. Gdyby tylko mógł... Uh, już Saelix by pożałował, że w ogóle poznał matkę swego syna, o.
Wracając jednak do tego o czym pisałam wcześniej. Wystarczyłaby prosta odpowiedź, że mają różne matki. Wtedy może Bartimaeus nie zwróciłby na to większej uwagi. No cóż, na chwilę obecną tylko dwie odpowiedzi przychodziły mu na myśl: albo był po prostu nieufny i nie chciał zdradzać tej informacji, albo rozgryzł go i postanowił grać w taką samą gierkę. Świetnie! W takim wypadku oboje będą się okłamywać, ciekawe do czego to doprowadzi? Lecz nie to teraz interesowało kota. Co więc? To w jakim celu czerwonowłosy zataił informacje, że nie jest spokrewniony z Whisper.
Barti osobiście uważał, że ten fakt nic by nie zmienił. No może trochę, ale to nieistotne szczegóły, które w ogóle nie przydałyby się do manipulacji. Tamte pytanie na poczekaniu by mieć jakiś punkt odniesienia i rozwinąć rozmowę. Tak samo jak i drugie. Na razie nie były mu potrzebne jakieś konkretne informacje, po prostu chciał mieć świadomość z kim ma do czynienia. Przynajmniej potwierdziły się jego podejrzenia, że są kapelusznikami.
Pytanie Akito bardzo go zaskoczyło. Czyż kot nie powiedział przed chwilą, że wyruszył w podróż i dopiero ma zamiar szukać pracy? Trudno opisać to jak bardzo swędział go język by mu to wypomnieć dodając pogardliwe spojrzenie i cwany uśmieszek. Niestety nie mógł. Był teraz grzecznym ufnym koteczkiem, prawda?
- Dopiero wczoraj wieczorem tutaj przybyłem. Całą noc spędziłem na balu, a później spotkałem was. Nie miałem czasu by szukać pracy – odpowiedział spokojnie, zupełnie ignorując to uporczywe spojrzenie na sobie. Zaczynał wątpić w to, że się dzisiaj wyśpi w łóżku. W dodatku obawiał się tych pytań. Oj tak, one były dużym problemem. Dlaczego? Był zmęczony, trudno będzie mu cokolwiek sensownego wymyślić, a w dodatku mógł coś pomylić. Wtedy całe to udawanie nie-siebie poszłoby na marne.
- Od balu nie spałem... Moglibyśmy już iść? Chyba, że zmieniłeś zdanie...? - spytał cicho, niepewnie, aczkolwiek z nadzieją w głosie, nie spuszczając go z oczu.

Anonymous - 11 Luty 2011, 18:54

Młoda Whisper, nagle się jakby rozweseliła, co uszczęśliwiło Akito, który robił wszystko, by czuła się przy nim jak przy rodzonym braciszku. Nie zależnie od pory dnia czy nocy, postanowił mieć dla niej zawsze czas. W końcu i jemu brakowało trochę rodziny pomimo swego wieku. Każdy dzień, każde święto, każda rozmowa, były tylko nic nie znaczącymi dodatkami w życiu. Dziewczyna można powiedzieć, że wszedła z butami w jego życie, jak promyk słońca, który przebił się przez ciemne chmury. Od tego czasu życie chłopaka nabrało sensu. Każda chwila radości nastoletniej Whisper, jest tak cenna jak... jak to mawiają ludzie Szwajcarski zegarek. Gdy przez chwilę został ponownie przytulony, już wiedział, że zrobił dobrze. Następnie zwrócił się w stronę kapelusznika.
– Widzę, że trafiłem w twój gust. Widać, że to mój dobry dzień. W domu mam dla ciebie jeszcze jedną słodką niespodziankę.
Po tych słowach kolejną czynnością Akito było zwrócenie się w stronę dachowca. Wysłuchał uważnie co ma, on do powiedzenia, po czym zwrócił się ponownie w stronę szanownej siostrzyczki, zbliżył się do niej i wyszeptał.
– Jak myślisz? Zaprosimy pana kota do naszego domu?
Co prawda, ona sama jeszcze w nim nie była, aczkolwiek miała prawo decyzji, ponieważ od jakiegoś czasu jest również panią domu. Po wypowiedzeniu pytania, wzrok mężczyzny powrócił w stronę kota i gdy napotkał jego oczy, zatrzymał się.
– Widzę, że ci spieszno biedaku. Daj nam chwilkę i zaraz ruszymy. Mamy jeszcze do omówienia pewną sprawę.
Słowa te były wypowiedziane tonem pewnym siebie i stanowczym, aczkolwiek jednocześnie życzliwym. Agito z kolei postanowił wtrącić się co do pomysłów brata.
*Powinieneś nie być tak ufnym wobec niego. Nie rozumiem cię. Ja już dawno, albo bym mu zagroził, albo korzystając ze zdolności jaką posiadają wszyscy wśród Upiorów Herbacianych a mianowicie czytanie w myślach sprawdził jego prawdziwe intencje.*
*Nie gorączkuj się tak. Jestem osobom, która wszystkich nowopoznanych stara się traktować z sympatią i zaufaniem.*
Tak. Życie jest pełne niespodzianek, lecz to jest już norma dla kapelusznika pokroju Akito. Dlatego, też nie martwi się, on na zapas takimi rzeczami. No bo w końcu kto nie ryzykuje, ten traci, a nieduża doza zabawy nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Dwudziestolatek spojrzał się ponownie w niebo. Kiedyś patrząc w niebo i pijąc herbatę spędzał cały dzień, ale teraz, gdy ma już prawie wszystko to, co chciał mieć, ma również wiele obowiązków, które i tak pozostawia swym podwładnym. W końcu chyba za coś im płaci nieprawdaż?

Anonymous - 11 Luty 2011, 19:28

Tak spokojnie patrzyła na kocią istotę, gdy wtem usłyszała słowa braciszka. Odwróciła głowę w jego stronę i odkiwnęła mu głową.
- Zgadza się.. Na prawdę? To miło.-. odpowiedziała z uśmiechem. Zamknęła przy tym swe złote oczęta, by po chwili je otworzyć i spojrzeć z powrotem na dachowca. Cieszyła się, iż brat obsypuje ją prezentami. Może aż przesadnie, ale jej się to podobało w końcu powinna się przyzwyczaić do niego. A raczej do jego obecności. Dziewczyna również wysłuchała dachowca. Dokąd było mu tak śpieszno? Whisper akurat miała czas. Tyle, że ściemniało się. Noc była już bliska. Nagle obok panienki pojawił się jej braciszek. Dziewczyna wysłuchała go, po czym przymknęła swe oczka rozmyślając. Po dłuższej chwili. Przybliżyła twarz do jego ucha i odpowiedziała na jego pytanie.
- Cóż.. Ciężko mi stwierdzić. Nie powinniśmy go zapraszać do domu. Od samego początku dziwnie się zachowywał. To moje zdanie, nie wiem jak ty. -. wyszeptała mu do ucha. Po czym oddaliła się od jego ucha i zaczęła głaskać swego lwa. Gdyby to był jej dom nie zaprosiłaby go do siebie. Po prostu jest podejrzany i tyle. Tak jak myślała.. Są tutaj jednak takie osoby, które niezależnie od sytuacji blefują. Pewnie miło tak kogoś okłamywać, jak idiotę.. Nie raz doświadczała tego uczucia. Lecz takiego typa jeszcze nie spotkała. Na zewnątrz zupełnie niewinny i grzeczny.. Lecz w środku zło. Granatowowłosa spojrzała kątem oka na dachowca.. Od samego początku nie miała do niego zaufania. Po za tym dzisiaj i tak miała ciężki dzień. Lecz na szczęście ma swojego braciszka, który jest przy niej i będzie. Mimo, iż nie darzy sympatią Agito to i tak bardzo lubi Akito. Nawet można powiedzieć, że kocha go jak własnego, rodzonego braciszka.

Anonymous - 11 Luty 2011, 20:12

Dokąd było mu śpieszno, hm? Niech Whisper sama od rana do wieczora wędruje z grupą handlowców, a później bez odpoczynku uda się na bal, gdzie przetańczy calusieńką noc. Następnie (ponownie bez odpoczynku) szuka miejsca, w którym będzie mogła się przespać. Jemu ostatnia czynność zajęło to niemal cały dzień, bo jak słusznie zwróciła uwagę zaczynało się ściemniać. Co oznacza, że jakieś niecałe dwadzieścia cztery ostatnie godziny spędził bez zmrużenia oka.
No dobra, dobra, nieco naginam fakty, ale czy dwu godzinną drzemkę przed i po balu można nazwać snem? Nie bardzo... No, a przynajmniej nie wystarczająco długim by odpocząć. Jedyną rzeczą, która jeszcze utrzymywała go na nogach był fakt, że nie miał zamiaru spać na gołej ziemi. Marzyła mu się ciepła kołderka, mhm...
Jak mógł nie być wyczerpany, co? Nie był maszyną, ani nie przechodził jakiś morderczych treningów by mieć lepszą wytrzymałość. To naturalne, że chciał jak najszybciej znaleźć się już w domu. Obojętnie czyim.
Nie mam także pojęcia cóż takiego dziwnego pani kapelusznik wiedziała w jego zachowaniu, owszem przytulił się do Akito, ale co z tego? Większość osób, gdy są komuś wdzięczne okazują to w taki lub inny sposób. To, że akurat trafili na ufnego kotka, jakich tutaj z resztą pełno, wcale nie oznacza, że powinno uznawać go za kogoś podejrzanego. Ale to tylko moje zdanie, jeśli twierdzicie inaczej - trudno. Niemało jest osób w Krainie, z pewnością gdzieś znajdzie miejsce do spania, a jeśli nie to zawsze ostatecznie mógł rozpalić sobie ognisko i spać na świeżym powietrzu, o.
Kiwnął jedynie lekko głową, gdy kapelusznik powiedział, że musi coś omówić. Zapewne zastanawiają się czy wpuścić obcego do ich domu. No cóż nie wypadało się im się przyglądać, jeszcze uznają, że stara się czytać z ruchu warg. Z drugiej strony nie szepce się w towarzystwie. To dość nieuprzejme. Ha! I kto o tym przypomina? Bezczelna istotka, która ma gdzieś kulturę. Niestety często musiał sprawiać wrażenie osoby ułożonej, więc musiał mieć takie wiadomości w małym paluszku.
Zaczął sobie spacerować po okolicy, obserwując wszytko wokoło. Uniósł wzrok do góry wpatrując się w niebo, które z minuty na minute robiło się ciemniejsze... A gdyby tak zemdleć? Wtedy raczej nie mieliby wyboru. No chyba, że są bezdusznymi istotami i pozostawią biednego Bartiego na pastwę losu.
Dachowiec nie żądał zbyt dużo, jedynie noclegu na jedna noc. Nikt jeszcze od tego nie umarł. No chyba, że liczyć te kilka wypadków, kiedy to ktoś wpuścił do swojego domu mordercę. Ale zielonooki nim nie był, ani też złodziejem. Dlaczego więc udawał kogoś kim nie jest? Proste, gdyby teraz rozmawiali z tym Bartimaeusem, którym jest zazwyczaj, to na sto procent nawet nie chcieliby z nim prowadzić konwersacji, nie wspominając już o przenocowaniu go.

[z/t]

Anonymous - 12 Luty 2011, 16:00

W międzyczasie po tej samej łące przechadzał się Arthur. Podpierał się na metalowej lasce i z typowym dla niego pokerfejcem rozglądał dookoła krytycznym wzrokiem.
Wydawało się być tak cicho i spokojnie. Chlupanie herbaty i szumienie drzew wydawały się być bardzo uspokajające dla skrępowanego myślami umysłu... Nawet tak zawiłego, wykręconego i połamanego jak umysł Arthura.
Do tego ten zapach... Ah, to dopiero kiło zmysły! Cain bardzo lubił zapach herbaty, który oczywiście był nierozłączną częścią tutejszego krajobrazu... Zazwyczaj preferował herbatę z mlekiem, ale tutaj nie mógł na taką liczyć.
Po co tędy szedł? Sam właściwie nie wiedział. Arthur nie miał w nawyku szukania przyczyn czy konsekwencji swoich działań, zwykle robił to co wydawało się w tej chwili najbardziej korzystne.
Po chwili wypełnionej, bezcelowym łażeniem w tą i z powrotem, usiadł sobie na brzegu rzeki i wyciągnął z kieszeni filiżankę. Oglądał ją ze wszystkich stron, mimo że znał zbyt dobrze jej kształt, kolory a nawet historię... Nie była to żadna specjalna filiżanka, jak mogłoby się wydawać... Ale Arthur zawsze miał ją przy sobie, w końcu jego motto brzmiało "Five o'clock i wszędzie jest jak w domu". To była jego ulubiona porcelanowa filiżanka, z którą rozstawał się tylko w domu.
Chłopak pochylił się nad rzeką i nabrał do naczynia herbaty. Powoli podniósł je do ust i zaczął sączyć jego zawartość.
Arystokrata skrzywił się lekko czując ciepły smak... Nie lubił ciepłej herbaty, wolał ją gorącą, wręcz parzącą podniebienie.
Po chwili zastanowienia wyciągnął z kieszeni buteleczkę z mlekiem i wlał połowę jej zawartości do herbaty. Może będzie tego żałował, bo w końcu miał do czynienia z... Z cytryną, ale zbyt bardzo kochał mleko.
Arthur ponownie spróbował herbaty i zadowolony doszedł do wniosku, że smakuje już odrobinę lepiej... Teraz mógł już tylko się rozluźnić i "enjoy the passing moment".

Anonymous - 13 Luty 2011, 12:33

Ichiro właśnie szybował w powietrzu. W tej chwili, jak zdążył się już zorientować, znajdował się nad Herbacianą Rzeczką. Już z wysoka zauważył on kilka osób na dole. Trzy postaci stały w małej grupce i pewnie rozmawiały ze sobą. Natomiast przy samej rzece był chłopak, chyba pił herbatę.
Teraz niestety przyszedł najgorszy moment w całym locie. Ich musiał wylądować i to w dodatku tak, aby nikomu nie zrobić krzywdy. Cały czas pamięta chwilę, w której niechcący wepchnął swoją kuzynkę do wulkanu. Oczywiście zdążył ją uratować, ale mimo wszystko wolał tego nie powtarzać. Ta pora, w której musiał zmierzyć się ze swoją największą słabością zawsze lekko go stresowała. Lądowanie... Dlaczego to nie jest takie proste, na jakie wygląda? Przecież wzbić się w powietrze umie znakomicie. Cała droga, od Willi Tyk'a, aż tutaj upłynęła spokojnie.
Ale przecież trzeba się pozbierać. Koniec z tym krążeniem wokół jednej myśli. Czas na prawdę wylądować i to idealnie! Tak jak pomyślał, oczywiście zrobił. Lekko zgiął kolana, a ręce wyprostował i skierował je ku ziemi. Już po chwili zaczął lecieć w dół z prędkością, której znów nie przewidział. Przecież wszystko zrobiłem jak trzeba, czemu nie wyszło? - pomyślał przerażony chłopak. Niestety teraz pozostawało mu już tylko jedno:
- Uwaga na głowy! - przeraźliwie wydarł się Ich, po czym zaczął spadać dokładnie w kierunku arystokraty, który zajęty był teraz popijaniem herbatki. Wygląda na to, że nie usłyszał, to oznacza, że albo Ichiro spadnie mu prosto na głowę, albo wszystko skończy się na małej kąpieli w rzece. Mimo wszystko trzeba było spróbować jeszcze raz:
- Ruszysz ten swój arystokracki zadek, czy nie?! - znów krzyknął Ich, ale już po krótkiej chwili siedział na brzegu Herbacianej Rzeczki, ale cała przerażająca sytuacja nie skończyła się tylko na kąpieli w herbacie... Oczywiście, jak to zawsze w przypadku Ichiro, musiał się w coś wpakować. Tym razem zahaczył nogą o kubek z herbatą chłopaka i wylał ją z powrotem do rzeki. Niby nic strasznego, ale kto wie, jak zareaguje arystokrata?
- Ym... No, cześć! Wiem, że to może dziwnie wyglądać, ale mogę nalać ci nową herbatkę, jeśli chcesz.... A, tak w ogóle to czemu arystokrata pije herbatę w rzeki? - wydukał śmiesznie Ich z wielkimi rumieńcami na twarzy. Na razie było mu strasznie wstyd, ale cały czas miał nadzieję, że arystokrata rozluźni jakoś tę sytuację...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group