To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Ławka

Anonymous - 19 Luty 2011, 19:11

Malinowy las. Jakaż wdzięczna nazwa dla tego miejsca. Chłopak zdawał sobie sprawę z tego, że Kraina Luster jest pełna różnych jedzeniowych miejsc, jednak teraz trafił do jednego z najbardziej rozkosznych. Nie był jakimś wielkim amatorem słodyczy a właśnie owoców, a maliny były na szczycie jego listy ulubionych specjałów. Oddalił się od dwójki nowo poznanych osób kątem oka widząc zbliżające się kolejne dwie. Podejrzane, ale wydawało mu się, że byli oni również parą marionetkarz-marionetka. Interesujące w tym wszystkim było to, że tylu się ich w tej okolicy kręciło. Czyżby trafił do jakiegoś niepisanego terytorium tych właśnie profesjonalnych lalkarzy? Jeżeli tak, to może być kłopot. Nie wszyscy są przecież sympatyczni a zdarzają się psychopaci, tak jak zresztą wśród jego rasy. Czasem na samą myśl przechodziły go ciarki. Jak jedna rasa może być tak różna, skoro żyją w tak przyjaznym świecie? Kto to wie, najważniejsze, że nie musiał mieć póki co z nikim takim do czynienia. Po drodze nazbierał malin do woreczka, po to by mieć je na później, jednak jego wrodzone łakomstwo nie pozwoliło mu na opieranie się pokusie. Ławka, która stała obok drogi prowadzącej przez las wydawała się być idealnym miejscem. Zasiadł wygodnie, z kapelusza wyjął woreczek z malinami, tytoniem i fajkę. Gdy tylko fajka została nabita, "nikotynowy woreczek" schował się do kapelusza. Odpalił fajkę za pomocą magicznego urządzenia, które krzesało ogień i mógł rozkoszować się smakiem tytoniu ananasowego, który udało mu się zdobyć i zagryzać go malinami. Błogi spokój.
Anonymous - 20 Luty 2011, 21:42

Spytacie pewnie co lalka nieznająca świata robi tak daleko od domu samotnie? Ano Elizaveta ostatnio odkryła w sobie wielki głód życia i nowych doznań. Kolejna zagadka, że marionetka może odczuć coś takiego i do tego wszystkiego nie jest pewna, czy będzie kiedykolwiek w stanie go zaspokoić. W końcu do tej pory nie miała zbytnich zachcianek. Jeśli spojrzy się na piramidę potrzeb Abrahama Maslowa to dla niej istnieją jedynie potrzeby wyższego rzędu, samorealizacja, szacunek, afilacja, bezpieczeństwo... To wszystko miała zapewnione na miejscu w Mieście Lalek. Po co ta cała eskapada w nieznane?!
Dla picu i zabawy.
Jechała na swoim koniu w ciszy, w drodze rzadko rozmawiała ze swoim wierzchowcem (nie mam dla niego jeszcze imienia ;d).W skupieniu się przeszkadzały jej zabłąkane duchy, które mijali i wystarczyło spojrzeć na jej wyraz twarzy, żeby zobaczyć głębokie zamyślenie. Zaciągnęła lejce w Malinowym Lesie, o którym tyle słyszała. Zwolniła tępo kopyt do przyjemnego marszu i rozkoszowała się okolicą. Musiała w końcu trafić na tą alejkę z tajemniczą ławką i poszukiwanym przez nią kapelusznikiem.
- O! To Ty! - wyobraźmy sobie teraz zdziwienie tego zacnego mężczyzny, który gdzieś tam w dole spoglądał na laleczkę, na porcelanowym koniu. Do tego sprawia wrażenie, jakby go znała.
Z wielkim zainteresowaniem przyglądała się nakryciu głowy Kapelusznika. To jest w końcu to co lubiła najbardziej. Miejmy nadzieję, że nie jest to rodzaj jegomościa, który ją zaraz pogoni za tą zbytnią otwartość.

Anonymous - 20 Luty 2011, 21:57

Chłopak już ze sporej odległości słyszał stukot kopyt, jednakże jego zdziwienie nie było spowodowane samym faktem odezwania się do niego dziewczyny, która zachowała się prawie tak jakby go znała, a bardziej to, że wierzchowiec był porcelanowy. Przyjrzał się zwierzęciu i nie mógł się mu nadziwić. Wtedy dotarło do niego, że kątem oka już faktycznie zdarzyło mu się widzieć ową marionetkę. Jak opuszczał Luffiego i Millę zauważył dwójkę istot, które zbliżały się w ich stronę, a jedną z nich była właśnie ta dziewczyna. No proszę, świat jest jednak mały. Wydmuchał dym uśmiechając się do marionetki.
- To ja.
Powiedział spokojnie łapiąc wolną ręką za rondo kapelusza i podnosząc go lekko na znak przywitania. Zauważył, że dziewczyna była wielce nim zainteresowana. Albo nie widziała wielu kapeluszników w życiu albo po prostu miała jakiś ich fetysz. Tak czy tak, domyślał się, że łatwo mu nie odpuści.
- Gdzie zgubiłaś swojego towarzysza?
Zapytał nawiązując do obecności kogoś jeszcze przy jej boku na polanie. Jak zdążył zauważyć przy poprzedniej dwójce, którą spotkał, był to jej mistrz czy tam pan.
- Mitzrael.
Przedstawił się jeszcze nakładając kapelusz z powrotem na głowę pykając fajeczkę zagryzając ją malinami. Raj.

Anonymous - 20 Luty 2011, 22:10

Dobrze, pierwsze koty za płoty, bo się odezwał. Przyjęła odpowiedź z uśmiechem i zeskoczyła zgrabnie ze swojego konika. Dygnęła przed Kapelusznikiem jak przystało na damę i kiedy się wyprostowała jej wzrok znów spoczął na kapeluszu chłopaka. Tak, to jest fetysz.
- Mój towarzysz? Ach... Mój Pan został w naszym domu, przygotowuje się najprawdopodobniej do pracy. - albo znów gdzieś baluje, pije i używa swoich iluzji by oczarować bogate damy. Ale skąd Elizaveta miała wiedzieć takie rzeczy? Maestro był przecież jej Bogiem.
- Miło mi poznać, jestem Elizaveta. - dalej nie patrzyła w oko, na twarz, no nigdzie indziej tylko na wiadomo co (;x). Nawet wyciągnęła bezwiednie rękę, żeby dotknąć ronda kapelusza, ale cofnęła ją szybko i spuściła głowę z lekkim zmieszaniem.
- Przepraszam, jestem w gorącej wodzie kąpana. Masz bardzo ładny kapelusz, podoba mi się. Jesteś Kapelusznikiem, prawda? Nie musisz odpowiadać. - łatwo zauważyć, że przeszła na Ty, a po poznaniu z innymi Marionetkarzami, dalej jest na per Pan.
- Powiedzmy, że ubrania są moją pasją - zaśmiała się cicho.

Anonymous - 20 Luty 2011, 22:28

Strzał w dziesiątkę. czyli druga osoba była jej panem, a co za tym idzie światopogląd Kapelusznika został ukierunkowany na myślenie, że każda marionetka ma swojego Kontrachenta. Co to będzie jak spotka jakąś wolną? Wtedy pewnie zacznie węszyć za jej marionetkarzem, bo to się nie godzi, żeby te istotki same chodziły po tym świecie.
- On cię stworzył, czy tak jak w przypadku osób które poznałem, dopiero po jakimś czasie się spotkaliście ?
Był ciekawski i nie krył tego. Ktoś będzie miał problem żeby odpowiedzieć? Odpuści albo wyciśnie tą informację siłą. Niekoniecznie brutalnością, ale może jakimiś uśmiechami i uściskami? A jeżeli nie to ostrze pójdzie w ruch, trudno. Widząc, że dziewczyna nie może się skupić na nim samym tylko gapi się cały czas na kapelusz, złapał za rondo i zdjął go z głowy zatrzymując go obok swojej twarzy.
- Tak łatwiej ci rozmawiać?
Zapytał wesołym tonem odstawiając fajkę na ławkę. Na tyle stabilnie, by cała zawartość się nagle nie wysypała dookoła.
- I tak, jestem Kapelusznikiem. Nie spotkałaś żadnego czy każdego tak atakujesz kapeluszowo? Czyli szyjesz czy tylko podziwiasz ubiory marząc o swoich prywatnych kreacjach ?

Anonymous - 20 Luty 2011, 22:44

Większość marionetek, które spotkał trzymały się z innymi osobami, ale nie były przez nie stworzone? Jakoś tego nie rozumiała. Przekręciła głowę na bok i ukucnęła sobie przed Mitzraelem. Jaaasne.. Mogła usiąść obok na ławce, ale wtedy nie mogłaby na niego patrzeć z przodu. Bez sensu.
- Tak, Alfons Attila von Erdélyi jest moim twórcą. - odpowiedziała mechanicznie, widocznie to było zdanie zakodowane w niej przed przebudzeniem. Po prostu jak lalka, której gdy naciśnie się na brzuch mówi "Mama". - Szczerze to nie rozumiem po co "trzymać się" z innym człowiekiem, skoro to nie jest Maestro. Czyż nie na tym to polega? Chociaż wiem, że istnieje też grupa marionetek porzuconych przez Ludzi, ale te raczej nie są otwarte na nowe znajomości...
Ach, nie musi używać siły w stosunku do niej! Chyba, że po głębszej znajomości nagle sama sobie zażyczy... Niektórzy to lubią, nie? Eliza sama z siebie lubi dużo gadać, gdy ma dobry humor. A postać Kapelusznika kojarzyła jej się jedynie z tą wesołą rolą z opowieści Alfonsa. Najciekawsze stworzenia w Krainie Luster, czyż nie? Z takimi właściwie tylko miała styczność.
Ze smutkiem odprowadziła wzrokiem kapelusz i z grzeczności spojrzała wreszcie na samego właściciela tego dzieła. Jeszcze raz przeprosiła.
- Hm... Każdego atakuję kapeluszowo, kiedy mi się spodoba. Twój duch od razu mi zdradził, że jesteś z niego dumny i sam go uszyłeś. - uśmiechnęła się lekko. - O, jaka ładna opaska. - przerwała swoją odpowiedź, bo teraz dopiero dostrzegła brak lewego oka u swojego rozmówcy. - Echem... Jestem Szklanym Krawcem. Szycie, tworzenie, bla bla... To moja smykałka. - w głosie było czuć dumę, oj tak.

Anonymous - 20 Luty 2011, 22:55

Ah, jakże oficjalnie przedstawiła swojego twórcę. Znaczyło to mniej więcej tyle, że jej... "Maestro" to dumna osoba i zna swoją pozycję albo jest cholernie zakompleksiony i przynajmniej przez usta Elizy pragnie podbudować się w szerokim świecie jaki to on jest wspaniały. Teraz nie był w stanie tego ocenić gdyż tej osoby nie było w pobliżu co skutecznie przeszkadzało w wybadaniu zachowań marionetkarza.
- Wybacz, jednak nie jestem w stanie pomóc ci w problemie zrozumienia tego. Mówię co widziałem. Może niektóre marionetki postanawiają nie trzymać się z twórcą a badać ten piękny świat na własną rękę i znaleźć tego właściwego Pana. Coś jak małżeństwo.
Wsadził rękę do woreczka z malinami i wziął garstkę. Końcówki palców były upaćkane już w soku z malin jednak jemu to nie przeszkadzało do momentu aż będzie musiał czegoś dotknąć. Wtedy zacznie się kombinowanie jak to zrobić. Popatrzył na kucającą Elizavetę zastanawiając się, czemu nie chce siadać, jednak skoro tak postanowiła to niech kuca. Nie męczy się chyba. Słysząc uwagę o opasce przymknął nieco oko i lewą ręką dotknął serca, które się na ów opasce znajdowało.
- Ponura historia brutalności tego świata... Coś mówiłaś o moim duchu. Jak to możliwe, że mój duch ci cokolwiek powiedział?

Anonymous - 20 Luty 2011, 23:17

- Małżeństwo? - spojrzała z lekkim zakłopotaniem na Mitzraela i tym właśnie zdradziła swoją niewiedzę. Bajki kończyły się "i żyli długo i szczęśliwie", ale nigdy nie było mowy o ślubie. Zauważyliście? - Ja teraz właściwie też wyruszyłam na spotkanie z przygodą, ale nie szukam innego Właściciela. To niemożliwe, żeby ktoś inny był moim Właścicielem, skoro Pan mnie stworzył. - westchnęła cicho i darowała sobie dalej tą bezowocną dywagację. Skoro odwrócono jej uwagę od kapelusza to teraz obserwowała z zaciekawieniem chłopaka, który coś sobie podjadał. Niestety dla niej jedzenie było bez smaku i tylko zanieczyszczało jej nieskazitelne wnętrze, ale czuła świeży, słodki zapach.
- Ponura? Więc czemu serce? Serce jest dobre. - niestety ona też była ciekawska. Ale darowała sobie resztę pytań, które ją gnębiły.
- Bo duchy przecież mówią... - powiedziała pewnym tonem, ale nagle spuściła znów wzrok z już tym znanym zmieszaniem. - Tylko nie każdy je widzi i rozumie.

Anonymous - 21 Luty 2011, 18:59

- Tak małżeństwo. Jak by ci to...
Chłopak mógł sobie darować bezsensowne porównania do małżeństwa mogąc się domyślić, że marionetka może nie wiedzieć co to za instytucja. Spojrzał w górę szukając inspiracji by okrasić swoją wypowiedź jakimiś podniosłymi i ładnymi słowami, jednak nie do końca mu to wyszło.
- To takie.. Oficjalne związanie się dwojga istot na życie. Tak przynajmniej powinno to wyglądać. Nie umiem tego lepiej ubrać w słowa.
Powiedział w końcu uśmiechając się lekko nie zaprzątając sobie dalej głowy tym wszystkim. Zrozumie, to fajnie, nie, to nie i tyle. Sięgnął po ostatnią porcję malin i nim je pochłonął spojrzał na nie ze smutkiem jakby chciał, żeby te nagle zaczeły kopulować i w ciągu sekundy urodziły całą wielką gromadę kolejnych owoców. A co, nie chciało mu się ruszać tyłka po nowe.
- Ponura, bo zrobił mi to jeden z mojej rasy. A serce dlatego, że wierzę w dobroć innych, choć wiem, że istnieją istoty nieczyste, które trzeba wytępić, żeby osiągnąć stan spokojnego świata. Jednak jest to niemożliwe. Poza tym, wygląda to chyba nieźle co?
Zapytał wskazując palcem na opaskę, która zakrywała niezbyt ładną część twarzy. Wsypał maliny do ust i przez chwilę przeżuwał w ciszy.
- Rozumiem, że ty je widzisz i jak mniemam jest ich sporo? Nie masz ich czasem dość czy możesz to włączać i wyłączać na żądanie?

Anonymous - 23 Luty 2011, 12:55

Właśnie chciała mu przerwać jakoś te rozmyślenia, bo zdawała sobie sprawę z tego, że może nie zrozumieć. Sprawy dla ludzi bardziej obchodzą jej Pana niż ją, bo lalki raczej się poślubia, czyż nie? Jednak coś jej powiedziało (takie małe złośliwe gnomy w myślach), żeby poczekać na jego wypowiedź... Może wymyśli coś ciekawego i będzie chciała dowiedzieć się więcej na ten temat.
- Oficjalne takie? To ja chcę! Jak się obchodzi taki rytuał? Krew i pakt? A może wymiana artefaktami? - cóż, jednak nie wyjaśnił zbyt jasno, że chodzi o miłość i te sprawy. Zrozumiała, że to jest po prostu jakieś magiczne łącze, które nie rozdziela Cię z wybraną osobą.
- Co do opaski to do twarzy Ci w niej, podkreśla ciemne włosy i zielone oczy. A już rozumiem czemu serce, Ty jesteś dobry. - uśmiechnęła się niczym mała dziewczynka, której wyszło ułożenie giga puzzli x10. W końcu podniosła się i odsuwając delikatnie od siebie fajkę Kapelusznika, żeby się nie poparzyć usiadła obok niego. Hej, dalej ma stawy, które mogą odczuć niewygodę, kiedy kuca się dłużej w tej samej pozycji.
Kiedy spojrzała w niebo, na jej twarzy malował się dosyć błogi uśmiech. Widać było u niej to zadowolenie pięknym dniem i słońcem na niebie.
- Jest ich bardzo dużo. W tym momencie nie jestem nawet w stanie zliczyć ich ilość, bo ten las po prostu... żyje. Jeszcze jakiś parę tygodni temu słyszałam jedynie narastający szum w mojej głowie, ale udało mi się to jakoś uspokoić. Teraz duchy szepczą do mnie, ale nie przeszkadza mi to.

Anonymous - 28 Luty 2011, 21:38

I najwyraźniej Elizavieta nie zrozumiała do końca całego zamysłu małżeństwa. Ba, on też go do końca nie rozumiał, bo po co się wiązać z kimś i być na niego zmuszonym przez długi czas, skoro można pozostać wolnym strzelcem i raz na jakiś czas sobie ulżyć w niedoli na tym padole łez.
- Nie ważne szczerze powiedziawszy. Jest to w jakiś regulowane, sam też nie do końca wiem jak. W każdym razie, osobiście uważam, że nie ma się co w to pakować.
Wtedy usłyszał od niej, że jest dobry. Nie zdarzało mu się to często. Rzadko kiedy ktokolwiek cokolwiek o nim mówił, a już na pewno nie, że jest dobry. Raczej dziwny, przez tą opaskę, którą właśnie ta dziewczyna skomplementowała. To się po prostu nie zdarzało wcześniej. Bardzo możliwe, że to wina dość ponurego towarzystwa w okolicy. Ba, nawet na pewno to była przyczyna.
- Dziękuję. Ty również wydajesz się być dobrą... osobą. Twój twórca musi być z ciebie bardzo dumny. Nie zawsze twór jest tak lojalną i rozmowną istotą. A przynajmniej tak słyszałem.
Słysząc o licznej ilości duchów w tym lesie, aż go ciarki przeszły. Nie sądził, że te twory mogą naprawdę istnieć, a tu proszę, osoba, która potrafi się z nimi porozumiewać. Jakże to by ułatwiło ponawianie świata.
- Pamiętają swoje życie? Możesz od nich wyciągnąć bardzo dużo ciekawych informacji.
Czy był trochę zazdrosny? Tak. Jarała go wizja rozmawiania z trupami.

Anonymous - 1 Marzec 2011, 19:33

Jej entuzjazm wywołany ślubem minimalnie oklapł, ale zapamięta to sobie i spyta się w domu swojego Pana dokładnie co to jest. On wie wszystko.
Założyła sobie naturalnie nogę na nogę i oparła głowę o rękę. Rzeczywiście miała dość ludzkie odruchy, oprócz tego, że żartobliwie Alfons tak skonstruował jej oczy, że jak się kładła to automatycznie się zamykały. Mogła potem je otworzyć, ale czasem ją to irytowało. Mniejsza z tym... Była i tak bardziej ludzka od prawdziwego człowieka, jeśli chodzi o uczucia. Tylko jeszcze o tym nie wiedziała.
- Jestem najlepsza. - powiedziała dosyć skromnie, komentując jego wypowiedź. Otóż była chlubą maestro 'von Erdélyi i często jej to powtarzał. - Chociaż moje przebudzenie nie nastąpiło normalnie, wiesz? Mój duch znalazł się w tym ciele przed przekręceniem kluczyka. - zauważyła już, że Mitzrael'a interesują takie różne nowinki. Więc naiwnie myśląc, że jest dobry to zwierzyła mu się z tajemnicy swojego powstania.
- Hmm... One istnieją, ale potrafią opowiadać kłamstwa. Jeden duch może przybyć, udając innego. Duchy są czasem okrutne i chciwe.
Przeniosła szklane spojrzenie na swojego rozmówcę.
- Twój duch jest niemy i bezrozumny, kompletnie poddany Twojemu umysłowi i sercu.

Rozmawiali ze sobą jeszcze jakiś czas, aż w końcu zaczęło się ściemniać. Mitzrael zaoferował się, że odprowadzi Elizavetę kawałek, kiedy przyznała się, że nie bardzo wie, w którą stronę teraz ma wracać do domu. Doszli wspólnie na skraj malinowego lasu i tam laleczka zostawiła swojego nowego przyjaciela. Wskoczyła na malowniczego konia i odjechała, mając nadzieję, że Alfons nie zauważył jej nieobecności. Kapelusznik w tym czasie odwrócił się i ruszył w bliżej nieokreślone miejsce, na spotkanie z przygodą.

[z tematu oboje]

Anonymous - 13 Marzec 2011, 12:16

Nie podejrzewała, że to miasto jest takie tajemnicze i przytłaczające. Gabrielle wychowywała się w zamku z otaczającymi go, pięknymi ogrodami. Musiało minąć trochę czasu zanim przyzwyczai się do tego miejsca. Gdyby nie te cholerne plany Papy na pewno grałaby na fortepianie i czytała książki razem z dziadkiem przy filiżance dobrej herbaty. To tylko świadczyło o tym, że ma wielkiego pecha. No bez śmiechu. Odsuwać człowieka od rodziny tylko, dlatego że nie jest chłopcem. Na te wspomnienia omal nie parsknęła melodyjnym śmiechem. Pokiwała jedynie głową z dezaprobatą i westchnęła cicho. Rozglądała się uważnie dookoła. Miała dziwne wrażenie, jakby cały czas ktoś ją obserwował. W swoim całym życiu w lasach bywała naprawdę rzadko. A, że czytała wiele powieści fantastycznych i przygodowych to miała uprzedzenia do nich. Drzewa tutaj były naprawdę gęste i wpuszczały do lasu bardzo mało światła. Zadygotała mimowolnie i w końcu dostrzegła na swojej drodze ławkę. Dobra, na jakiś czas tu się zatrzyma, a potem... Potem się jeszcze pomyśli. W sumie nie wiedziała, co ona ma tutaj robić. Masa wolnego czasu. Chyba nigdy wcześniej nie miała tyle luzu. Usiadła na ławce, krzyżując nogi w siadzie (czyli "po turecku"). Miała nadzieję, że nie spotka tu zaraz jakiegoś mordercy. Chociaż przynajmniej by się coś działo. Na rozmowę miała ochotę. Chciała jak najszybciej się dowiedzieć, co to za miejsce i kto je zamieszkuje.
Anonymous - 13 Marzec 2011, 12:31

Kotek jak to kotek.. Chodziła sobie własnymi drogami, oczywiście przed siebie. Stawiała ostrożnie każdy krok, rozglądając się w około. Ten świat był jakże bardzo magiczny.. Wszystko się zgadzało z opowieściami jej opiekunki, starszej pani. Owszem była już samodzielna i chciała poznać ten świat, jednak nie sama.. Lubiła towarzystwo innych ludzi, oczywiście bez przesady. Miała nadzieję, że kogoś tu spotka. W pewnym momencie przystanęła i rozejrzała się. Zaś rękę oparła na korze drzewa, które stało obok niej. Niedaleko przed sobą ujrzała pewną dziewczynę z blond włosami, siedzącą na ławce. Przymrużyła swe kocie oczy, po czym cicho ruszyła się z miejsca i bezszelestnie zaszła ją od tyłu. Przykucnęła w krzakach, tak że nie było jej widać. Zaczęła się jej przyglądać z tyłu, aż z zaciekawieniem jej ogon poruszał się na boki. Uszy były nastawione na sztorc by móc wyłapać dźwięki z otoczenia. Długo przecież nie będzie się tak kryć.. Tak bardzo chciała z kimś porozmawiać.. Poznać nową osobę, w dodatku z tej niezwykłej krainy. W końcu podniosła się i szybkim krokiem obiegła ją i stanęła w lesie przed nią. Żeby nie było, iż ją szpiegowała czy coś. Wzięła głęboki wdech, po czym odważyła się wyjrzeć z lasu. Zrobiła krok do przodu, potem drugi i już można było dostrzec jej sylwetkę w cieniu koron drzew. Swoje czerwone oczy uniosła na nieznajomą, po czym uśmiechnęła się lekko.
Anonymous - 13 Marzec 2011, 12:49

Wyczuła szybko obecność jakiejś istoty. Nie była tutaj całkiem sama i szczerze mówiąc trochę ją to przerażało. Cholera, czemu musiała być dziewczyną, która jak na dzisiejsze czasy jest delikatna i trochę wrażliwa? Bez przesady, ale ona zauważała pod tym względem swoją inność od reszty "mrocznego" społeczeństwa. Wszędzie takich osób było pełno. Współczucie i uśmiech na twarzy to były już czynniki spotykane naprawdę sporadycznie.
Tak więc poczęła rozglądać się spokojnie dookoła. Musiała przyznać, że była trochę niespokojna. Ale wiedziała, że wraz z dłuższym pobytem tu zdąży się przyzwyczaić. Oby tylko ona sama nie zmieniła się w jakąś gburowatą osobę z brakiem uśmiechu na ustach.
Po zapachu trudno było jej rozpoznać, co to za stworzenie. Czuła trochę kota, ale też inny zapach. Trudno to było zdefiniować. Łatwiej by było, gdyby ta postać się w końcu ukazała.
Dostrzegła kawałek od siebie parę czerwonych oczu. Uniosła delikatnie brew do góry. Nawet jeśli chciała wyglądać teraz poważnie, to nadal wyglądała jak aniołek z subtelnym uśmiechem. Taki już jej urok, cóż poradzić. Sama się uśmiechnęła ciepło do dziewczyny, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
-...cześć?- to powitanie brzmiało bardziej jak pytanie, ale przynajmniej jakoś zaczęła tę rozmowę.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group