To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Biała rezydencja

Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 19:23

Ukrywanie go i równające się z tym wiezienie byłoby dla niego krzywdzące. Zupełnie kłócące się z kocim, wolnym charakterem. Choć ciekawe czy by na to przystała...? Coś takiego miałoby w sobie tę przyjemną szczyptę adrenaliny. Poza tym musiała przyznać, że ujął ja całą swoją osobą, wraz z tym z goła niewinnym zachowaniem.
Słuchała jego słów kroczek po kroczku idąc w głąb drobnego labiryntu. Różowe usta wygięły się w miły dla oka łuk.
- Jesteś niemożliwy, Paniczu, coraz mocniej przypominasz romantyka. - odparła zaciągając nieco francuskim akcentem.
Stanęła w końcu, kiedy za zakrętem niemal ze wszystkich stron otoczyły ich wysokie krzaki. Pochyliła się i przyłożyła ucho do klatki piersiowej Muzykanta nasłuchując bicia jego serca. Mogła niemal tańczyć w jego rytmie. Zapragnęła go. Mogła teraz zatopić rękę w jego ciele i wycia gnać ten fikuśny organ, ale nie zrobiła tego.
- Nie milknij. Mów do mnie jeszcze. - powtórzyła to, co tamtego wieczoru i wyprostowała się - Chcę słuchać Twojego głosu, to też muzyka.
Ujęła jego twarz w dłonie i przybliżyła ją do siebie stając przy tym na palcach i tym razem samej doprowadzając do spotkania.
Sekundy, kiedy jej usta wpijały się w jego, chłodne wargi obniżały temperaturę jego skóry, a jezyk rozporządzał się we wnętrzu jego ust łaskocząc podniebienie i wewnętrzną część policzków.

Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 19:47

On romantykiem? czy to możliwe? Czyżby odsłonił przed nią te wrażliwą część siebie? ma w sobie coś takiego? Jak dotąd nic nie było mu o tym wiadomo, ale teraz jakoś nie mógł zaprzeczyć. Ledwo otworzył usta by mówić dalej, a połączyła się z nim w pocałunku. Zgarbił się obejmując ją w talii, by nie musiała za długo na palcach stać. Po chwili robiąc wykrok i przytrzymując ją najbliżej jak było to możliwe położył na trawie. Nie kładł się na niej, a tuż obok, by nie przytłaczać swoim ciężarem. Dotyk jej ust i splatające się co chwila języki sprawiały, że zaczynał się zapominać. Krzewy wokół, trawa pod nimi, zapach kwiatów, śpiew ptaków, nie istniały dla niego. Była Tylko Noir i ten pocałunek, tak niespodziewany, nader miłym zaskoczeniem będący Jego dłonie pragnęły rozerwać suknię na strzępy, Plecy poczuć splot jej nóg... Ale jakoś zdołał nad tym zapanować, chociaż ni całkiem. Ogon nie chciał go słuchać. Wślizgnął się dyskretnie pod suknię, owinął wokół nogi i pieścił delikatnie nie zaciskając się na niej, jedynie dotykiem samego futerka.Nie liczyło się nic, prócz tu i teraz.Nieznośny ogon sprawił, że w spodniach ciasno mu się zrobiło, ale nie przerywał, tym razem jakoś nie pomylił oddechu, mógł do woli rozkoszować się zapachem wampirzycy i cudownym, słodkawym smakiem jej śliny. Rączki grzecznie miał w tej pozycji na trawniku oparte, tylko to futrzaste nie chciało go słuchać.
Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 20:10

Każdy ma w sobie tę nieco wrażliwszą stronę, widać ona i on tez się do tej grupy zaliczają, widać wystarczy tylko odpowiednia osoba, która wie, jak podejść, a znajdzie w twardej skorupie najmniejsze pękniecie i wedrze do środka. Poczuła miły ucisk w okolicach pasa, gdzie miłe wklęśniecie, po obu stronach naznaczały kobieca figurę. Nagłego wychylenia dotyku się nie spodziewała, więc jej dłonie z policzków Cesar'a przeniosły się na kark owijając wokół szyi. Tak czuła się chociaż odrobinę pewniej. Ugięła nieco nogi samej nie wiedząc, czy ułatwia, czy tez utrudnia mu zadanie i starała się trzymać jak najbliżej zanim nie poczuła na plecach łaskotania świeżej trawy. Kapelusz już dawno spadł z jej głowy i leżał obok pozwalając lokom rozsypać się dookoła jej głowy. Zaufała jednak Muzykantowi i ani razu nie otworzyła oczu skupiając się tylko na pieszczocie, która powoli i leniwie, ale chyba przybierała na sile, czy też namiętności.
Z początku nie wyczuła ogona, jaki odgarniał cienki materiał długiej sukni, która swoją drogą po tym przewrocie nie zasłaniała już całych nóg. Dopiero jak puchate futerko utworzyło coś na kształt podwiązki na jej skórze drgnęła, i przysięgłaby, że gdyby nie blokada stworzona z ust Cesar'a pewnie z gardła wydobyłby się bardzo - według jej mniemania - niepożądany dźwięk. Ale nawet ten dotyk miał w sobie sporo z tej zmysłowej przyjemności.
Chłodne palce zatopiły się we włosach kochanka pieszcząc opuszkami skórę głowy równie wrażliwą na dotyk. Gdzieś pomiędzy kolejnymi pocałunkami wypowiedziała jego imię, ale może to był tylko dźwięk oddechu...?

Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 20:33

Nie cofnęła się, a wręcz pomogła uginając nogi. Nie pójdzie po śmierci do nieba, jest w nim teraz, a jak pisał poeta kto za życia choć rz był w niebie, ten po śmierci nie trafi od razu. Ale mało go obchodziło gdzie po śmierci trafi, raczej spodziewałby się piekła, ale mniejsza o to co będzie kiedyś. liczył się ten moment, złączone oddechy, bliskość ciała... Przybierająca na sile namiętność stopniowo zwalniała hamulce, jeśli w ogóle jakieś miał. Opierając się na jednym łokciu drugą ręką dotknął jej smukłej talii i począł głaskać, jednak ciąż bacząc by nie zbliżyć się zbytnio do piersi, czy pośladków.
Usłyszał swoje imię, czy mu się zdawało? Nawet jeśli to drugie, to spróbował odpowiedzieć na to wezwanie śpiewnie wypowiadając jej miano, podobnie jak poprzedniego wieczoru, jednocześnie nie przerywając pieszczoty. Jednak usta przestały mu wystarczać, toteż odsunął się nieznacznie i delikatnie zębami uszczypnął ją w brodę po czym ja całować i gryźć delikatnie smukłą szyję u nasady ucha raz po raz zwracając spragnione usta ku samemu uszku tuż obok kolczyka (o ile ma jakieś, jakoś nie zwrócił na nie wcześniej uwagi, ale bynajmniej metal na języku mu nie przeszkadza, a wręcz doznania pogłębić może). A ogonek niesforny, niczym myśląca samodzielnie istota ruszył dalej pod materiałem swym koniuszkiem pępuszka szukając. Czy go znajdzie?

Anonymous - 7 Czerwiec 2011, 07:56

Pomogła? To dobrze, bo sądziła, że raczej przeszkodzi źle rozkładając ciężar i nie tyle oboje spoczną na trawie, co się na niej rozłożą.
W sumie w Piekle chyba nie mogło być, aż tak źle, sama też nie mogła liczyć nawet na zbawienny czyściec, więc może... zaklepałby jej miejsce? No chyba, że pierwsza tam trafi.
Zauważyła, że oddychają w tym samym rytmie, a ona starała się w tym nie pogubić, zawłaszcza jak poczuła nacisk ciepłej dłoni, która marszczyła suknie i rozlewała wyższą temperaturę na skórze. Zdawało jej się, ze zostawia po sobie ślady, bo nawet kiedy dotyk uciekł wyżej, czuła go jeszcze przez parę długich chwil. Swoją drogą był znośny ranek, na trawie jeszcze pozostała rosa, byli w cieniu... a jej zaczęło robić się gorąco.
Złapała nieco więcej tlenu, kiedy Muzykant nieznacznie się odsunął i zjechała dłonią na jego ramię czując pod palcami materiał podkoszulka. Pewnie będzie straszna i okropna, dając mu poprzez taki ruch nieodpowiednie sygnały, ale nigdy nie dotykała męskiego ciała, a skoro nadarzyła się sposobność...
Jej dłoń zjechała po torsie i wyczuwając koniec górnej części odzieży wsunęła pod nią chłodna dłoń wyczuwając pod palcami jego skórę i zarys mięśni. Westchnęła i przymknęła znów oczy ocierając się policzkiem o ego policzek i czując, jak jej ciałem targają dreszcze po pocałunkach złożonych na uchu. Nie miała na nim żadnego kolczyka, nawet nie były przebite, rany zwykle goiły się na niej jak 'na psie', więc uważała to za zły pomysł.
Czuła tak dużo, ze na niczym nie mogła w pełni się skupić, a tym bardziej pilnować łaskoczącego futerka na ogonie, któremu udało się dotrzeć do jej brzucha, a ona poruszyła się jeszcze nieznacznie uginając nogi.
- Łaskocze. - usłyszał cichy szept tuż przy uchu rozlewający oddech po szyi i ramieniu.

Anonymous - 7 Czerwiec 2011, 08:34

Piekło. Z pewnością tam trafi kiedyś, ale teraz był w Sferze wręcz przeciwnej. Zresztą tak odległa przyszłość go nie obchodziła. Niestety, a może stety, zaczął robić się niecierpliwy. Pocałunkami i delikatnym szczypaniem zębami jej skóry powoli zbliżał się do dekoltu, a dłoń powędrowała ku kolanu, by zaraz przesunąć się wyżej, ku biodru, tyle że już pod suknią. Że też wcześniej nie przyjrzał się owej kreacji. Wiedziałby wtedy jak pozbyć się tej przeszkody. Odzyskał kontrolę na futerkową częścią swojego ciała. Cofnął ją jednak wciąż łaskocząc bardzo powolnym ruchem. Ale nie całkiem. Wsunął koniec jego pod dolną część bielizny i ostrożnymi ruchami pieścił jedno z najbardziej wrażliwych miejsc jej ciała.
Przesunął dłoń wyżej, minął wcięcie w talii i zatrzymał ją dopiero przy krawędzi sukni między piersiami. Na palcu wskazującym pojawiło się niewielki ostrze. Ukłuł ją nim delikatnie i wzrokiem zapytał o zgodę. Mniejsza, czy Noir lubi, tę kieckę, czy jest jej to obojętne, zanim zniszczy jej odzienie wolał otrzymać ku temu przyzwolenie. Sam nie miał nic przeciw zniszczeniu swoich ciuchów. Gdy poczuł jej dotyk nakazał koszulce zmienić się w kryształ, a zaraz potem rozpaść w pył. Mimo chłodnego orzeźwiającego wiaterku, było mu strasznie gorąco, tors miał mokry od potu, ale kto w takiej chwili zwraca uwagę na takie detale? Jednak wilgoć trawy dała się we znaki, Czuł wilgoć przemokniętych spodni, toteż ostrze na palcu rozsypało się w pył (tuż po rozcięciu materiału, bądź nie, przecież w tej sprawie decyzję Noir pozostawił), a dłoń powędrował pod łopatkę. Przetrącił się na plecy i w ten sposób Dziewczyna znalazła się na nim. Chłód rosy wywołał gęsią skórkę na nagich plecach, ale to jedynie nieistotny szczegół.

Anonymous - 7 Czerwiec 2011, 09:41

Poczuła jak materiał stwardniał i rozsypał się na drobne kawałki zasypując odłamkami pobliską trawę. Po tym mimowolnie spojrzała na jego ciało. Druga dłoń spoczęła na jego ramieniu masując go niemal z czułością, za to rękę, jaką tworzyła w pamięci mapę jego ciała powoli wodziła po jego skórze chłodem dając ukojenie.
Jej ciało, a zwłaszcza biodro niemal samo podsunęło się pod jego dłoń poruszając się i prosząc poprzez to o małą pieszczotę. Pod suknią mógł wyczuć cienki materiał okrywający nogi, potem w wyższych partiach uda zmienił się w kilkucentymetrową koronkę i zakończył paskiem doczepionym do czegoś, co okrywało biodru prócz samej bielizny.
Przynajmniej łaskotanie na brzuchu ustało, coś zdziwiła ją długość psotnego ogona, to jednak nie był szczyt jego możliwości. Z jej ust wydostał się zduszony jęk, tuż po tym jak wyczuwając ogon pomiędzy udami zbliżyła je do siebie, nie przeszkodziło mu to zapewne, bo dla tak wąskiej rzeczy jako koci ogon nie zamykały one drogi do tak skrupulatnie pilnowanego skarbu.
W tej chwili chciała go odepchnąć, tu teraz, ale nie mogła. Dotarło do niej, że skoro jej postępowanie i tak większości świata się nie podoba, to czemu teraz miałaby odmawiać sobie przyjemności?
Zerknęła na kolec i pokiwała głową, zanim jeszcze raz musnęła jego usta swoimi. Potem słyszała, długi, żałosny jęk uśmiercanego materiału a poły sukienki przyległy do jej ciała, a w niektórych miejscach odsłoniły go. Ciało zdobiła jasna, koronkowa bielizna, wyglądało to trochę jakby specjalnie ją ubrała czekając tylko na chwile, kiedy będą sami. Choć to chyba nie do końca... chociaż może... w końcu sama też ją lubiła. Znalazła się w końcu na nim czując na na odkrytym brzuchu dotyk jego skóry. Oparła dłonie na jego ciele i zaczęła wodzić wargami i językiem po torsie. Pozostawiając ślady po ustach niczym pieczątki. Po paru krótkich chwilach usiadła dla wygody na biodrach Muzykanta wyprostowując się, by zsunąć resztę materiału z ramion i odrzucić byłą suknie niedaleko samotnego kapelusza.

Anonymous - 7 Czerwiec 2011, 10:12

- Esseath elaine - powiedział cicho gdy usiadła na nim w języku wymyślonym na potrzeby jednej z jego ulubionych książek o "rycerzu z Kaer Morhen" jak nazywał bohatera w myślach. Może ów nim nie był w rzeczywistości, ale był owego ucieleśnieniem. A może ten język istniał kiedyś na prawdę? Nie mógł wykrztusić z siebie nic więcej poza "jesteś piękna" w Starszej Mowie gdy na nim usiadła. Zwłaszcza, że dopiero co przerwała pieszczoty wprawiające w ten błogi stan niecierpliwego oczekiwania, kiedy wreszcie zrobią kolejny krok. Gdy tylko zrzuciła z siebie, to, co przed chwilą było sukienką uniósł się i przylgnął ustami do jej szyi całując i szczypiąc zębami zachłannie i niecierpliwie, a dłonie odnalazły zapięcie i uwolniły Jej kształty z biustonosza. Zaraz potem, wyginając plecy prawie do granic możliwości, pocałunkami skierował się w stronę jednej z piersi... Przemknęło mu przez myśl, że powinien jakoś wydostać się z tych cholernych spodni, ale nie mógł się zdecydować. Potraktować je tak jak koszulkę z nadzieją, że któryś ze służących potem użyczy mu jakichś ze swojej szafy, czy normalnie je zdjąć. Jednak Większość uwagi pochłaniała Noir. W końcu zdecydował, że kryształ jest lepszym rozwiązaniem i po chwili był w samych bokserkach, granatowych z głową jakiegoś kreskówkowego białego kota po lewej stronie siedzenia, ale teraz raczej trudno by było ów wizerunek zobaczyć. Ogonem pomógł sobie wyjąć pewną część ciała przez rozporek i przesunął go dalej, tam gdzie stykały się ich ciała futerkiem na bok odsuwając koronkę
Anonymous - 7 Czerwiec 2011, 10:38

Nie zrozumiała tego, co powiedział, owszem jedna z książek Sapkowskiego wpadła jej w ręce i nawet walała się gdzieś w bibliotece, ale nie czułą się na siłach uczyć nieistniejącego języka, zwłaszcza, by używać go w miarę biegle. Należał się Muzykantowi podziw.
Gdy podniósł się do siadu przyjęła go w ramiona przysuwając się tak blisko, jak to tylko było możliwe ciałem złaknionym tego dotyku i pieszczot.
Poczuła jak spodnie też rozsypały się, a jej biustonosz zawisł na ramionach, po chwili zsuwając się na ziemię i zostać brutalnie odepchniętym na bok. Aby się nie męczył podniosła nieco biodra przyklękając i niemal przytulając Cesar'a do siebie.
Kiedy odsunięto koronkę znów drgnęła, a jej nogi nieznacznie się rozjechały pozwalając znów posmakować ust, a potem przenieść wargi, by całować obejmujące ją ramiona, palcami wolnej dłoni muskać napiętą skórę na szyi.
Dziwne, ale albo ogłuchła, albo wyleciała jej drugim uchem informacja o tym, że powóz czeka, teraz miała gdzieś ponad dziesięcioosobową służbę, która w każdej najmniejszej chwili mogła ich usłyszeć, a ona nie zamierzała być cicho.
Poruszyła przeciągle biodrami ocierając się o kociaka i przesuwając pazurkami po jego ramieniu Pozostawiła po sobie cztery jasne pręgi, które po paru sekundach znikły.
Przygryzła kłami płatek jego ucha starając się nie naruszyć skóry.
- Bądź delikatny. - wymruczała przenosząc wibracje głosu prosto na jego ciało.
Trzeba przyznać, że trochę się bała. Przynajmniej samego początku tego, co zbliżało się do niej szybkimi krokami.

Anonymous - 7 Czerwiec 2011, 11:18

Niestety, książka ta tak przypadła mu do gustu, że zaczął wychwytywać poszczególne zdania w fikcyjnych językach i uczyć się ich. Nie było za wiele słów w tych dialektach, ale kto teraz przejmowałby się tym.
nie było żadnej służby, nie było ogrodu, chłodnego wiaterku, śpiewu ptaków, hałasu innych stworzeń, ani słońca. Była tylko Ona i rozkosz jaka dawali sobie nawzajem.
Pochylił się bardziej kładąc ją ostrożnie na plecach opierając jedną dłoń na trawniku, a drugą przytrzymują jej plecy. Najpierw dotknął jedynie końcem męskości wejścia do tej jaskini rozkoszy. Cofnął się nieznacznie i wszedł weń powoli, ostrożnym ruchem jednak najgłębiej jak tylko mógł.
- obejmij mnie - szepnął i bynajmniej nie miał na myśli jej rąk. Zaczął poruszać się rytmicznie, to wychodząc częściowo, to znów zagłębiając się w niej. Powoli i ostrożnie, Tak jak prosiła. A usta jego odnalazły jej i pocałował ją w rytm muzyki ich złączonych ciał.
Świat przestał istnieć. Liczyła się już tylko ta namiętność. Zatracał się w niej czując zbliżającą się małymi kroczkami eksplozję która niczego nie niszczy

Anonymous - 7 Czerwiec 2011, 11:52

Kiedy z powrotem kładł ją na ziemi dłonią specjalnie zahaczyła o piętrzący się za jej plecami krzak i straciła nieco liści oraz płatków róż. Zwyczaj tego nie robiła, by nie psuć ich wyglądu, ale ta chwila warta była tego.
Przygryzła wargę niemal do białości czując jak powoli wchodził w nią. Starał się, to na pewno, ale nie mogła wyzbyć się poczucia,z ę nie podobało jej się to. Czuła ból i dała temu wyraz wyginając plecy w łuk, kiedy przebił wreszcie to, co było ostateczną rzeczą nie dającą jej być w pełni kobietą.
Posłuchała się, a jej nogi przesunęły się po biodrach Ceza odplatając go nieznacznie w pasie. Pierwsze pchnięcia ociekały tylko nieprzyjemnym uczuciem, ale potem wyodrębniło się coś jeszcze. Miłe uczucie tego, jak całe jego ciało masowało ją , nawet we wnętrzu. Jej biodra dołączyły samymi ruchami okazując kochankowi zadowolenie i pozwalając zwiększyć tempo.
Z gardła co rusz wydostawały się pojękiwania, a wampirzyca ani myślała je hamować. Tak, jak Muzykant zapomniało o otaczającym ich świecie. O obowiązkach i etykiecie, jakby chciała wykrzyczeć całemu światu jak wielką przyjemność teraz odczuwa.
Wcześniej mierziły ją zamężne kobiety, które i tka wynajdywały sobie kochanków i w gronie przyjaciółek wymieniały się tym, jak wielką miłość doń czuły, ale miały przecież męża! To jego winny kochać! Ale teraz czuła się tak, jakby je wszystkie rozumiała i było to warte, nawet najgorszej kary.
Znów pojawił się ten znajomy nacisk na jej ustach, a ona rozwarła wargi niemal zapraszająco i odwzajemniała pocałunek oplatając rękoma szyję Muzykanta. Niesamowite, jej ciało nadal pozostawało przyjemnie chłodne, ale w środku czułą bijący w sobie żar, niczym... niczym... zamrożony wulkan? Tak, zapewne nie istnieje taki, ale to byłoby jak najbardziej trafne, zwłaszcza, że czuła jak się przebudzał.

Anonymous - 7 Czerwiec 2011, 13:30

Muzyka jest wszędzie. Czuł ją w tańcu ich połączenia, wzajemnych pieszczotach z każdą sekundą przybierając na sile. Grała mu w uszak, głosie Noir, choć nie powiedziała ani słowa. Był jej pierwszym, wiedział to i musi być delikatny do samego końca, Jeśli nagle zbytnio by przyspieszył, sprawiłby tym dotkliwszy ból. Zdał sobie sprawę z tego w odpowiednim momencie by wiedzieć, że mimo jego ostrożnych ruchów jednak boli. I tak ciasno opinała się wokół jego... Był jak rzeka, która dotąd płynęła leniwie szerokim nurtem, by przyspieszać z każdą chwilą zbliżając się nieuchronnie do krawędzi wodospadu, i zatopić w jeziorku poniżej. Cieszył się, że ów moment jest coraz bliżej i czekać więcej nie chciał, aż przeleje swe wody do jeziorka u stóp wulkanu. Skała budziła się z długiego snu, za chwile połączą się w euforii wybuchu i spadania ze skały unosząc w niebo kłęby pary, która zasłoni słońce by mogli cieszyć się tą chwilą. Był już tak blisko już czul smak nadchodzącej chwili i witał ją z radością, wiedząc iż wulkan eksploduje w tym samym momencie gdy wody rzeki dotrą do skały, a co najwyżej sekundę później.
Anonymous - 7 Czerwiec 2011, 14:50

Chwila potęgowała to, iż słyszała każdy oddech, najmniejszy szelest dookoła siebie. Napinał się i rozluźniał każdy miesień w jej ciele, nawet wewnątrz dało się to wyczuć, kiedy otaczały go jak czułe pierścienie, pieszcząc i masując każdy centymetr wrażliwej skóry. Sama też to czuła i pragnęła zagłębiać się w tym coraz bardziej.
Tak, był jej pierwszym i wyczuła konsekwencje tego w niewielkiej woni krwi. Własnej krwi. Ale nie było źle, niemal zapomniała o chwilowym dyskomforcie i lgnęła do Cez’a samej wyczuwając zmiany, jakie w nim zachodziły. Coś, jakby delikatne pulsowanie. Zacisnęła uda nieco mocniej się na jego pasie czując jak przyjemność zaczyna ją przerastać. Zazwyczaj podobne uczucie towarzyszyło jej podczas spijania krwi, ale to było dużo mocniejsze, dużo bardziej wyczuwalne, choć tak samo ulotne. I tym razem nikomu nie stanie się przez to krzywda.
Przywarła do Muzykanta tak, by już do końca pozostał w niej, a jedna z jej rąk spoczęła na ziemi nie chcąc zrobić Mu krzywdy. Zacisnęła, więc palce na trawie czując jak jej drobne kawałki pozostają między smukłymi palcami, poczym objęła go opierając policzek na ramieniu czując jak bańka z płomykiem pęka i rozlewa wrzący potok po całym ciele. Zajęczała przeciągle zaciskając powieki.

Anonymous - 7 Czerwiec 2011, 15:23

Nagle znikł wulkan, rzeka i cały ten obraz. Widział bok głowy dziewczyny obsypany liśćmi i płatkami róż. Wtedy usłyszał eksplozję wulkanu i własny jęk opadającej wody wprost w gorącą lawę. Czuł ją każdym centymetrem swego ciała gdy przytuliła się mocniej nie chcąc go wypuścić, nie opierał się, nie mógł bo prawie w tym samym momencie owo pulsowanie ustało na jedno uderzenie serca, by zaraz przybrać na sile wyrzucają z płyn, od którego często zaczyna się życie. Wszytko dla tej jednej krótkiej chwili naznaczonej nieznacznym bólem także dla niego i radości, euforii, szaleństwa, tego wszystkiego razem, tak cudownego jak trudnego do opisania. I pomyśleć, że ludzie nadali temu taką ohydną nazwę. Sam pewnie by lepszej nie wymyślił, ale jak dla niego obecna też nie jest właściwa. Zdyszany, a jednocześnie szczęśliwy, pocałował delikatnie jej nagie ramię i zaraz potem odwrócił ku niej głowę. By spojrzeć w oczy, by zobaczyła to cudowne uczucie w jego własnych i złączyć z nią usta w długim pocałunku.
Dopiero teraz poczuł przyklejone do spoconych pleców liście, ale to akurat nie było teraz istotne. Powóz pewnie już czeka, a on jak ostatni dureń pozbawił się ubrania. zostały mu buty, bokserki kurtka gdzieś w rezydencji schowana. Ale nie śpieszył się. Całując jedynie przez krótki moment przelotnie pomyślał, czy ktoś ze służby widział ich, chcąc powiadomić o wykonaniu zadania, czy tylko ich słyszeli.

Anonymous - 7 Czerwiec 2011, 15:45

Czułą dokładnie jak przelała się czara przyjemności o sile niemal zwalającej z nóg, a przynajmniej takiej, by przez kilka sekund nie mogła złapać oddechu. Potem zsunęła się powoli z ramion Cez'a opadając na zbawienną, chłodną trawę i otwierając do połowy przymglone oczy. Jeszcze nie doszło do niej, co się stało. odwinęła powolnym, ospałym ruchem nogi z jego pasa, ale nadal pozostawiła je ugięte. Jakby bała się, że najlżejsze poruszenie może spłoszyć ten nieuchwytny sygnał, bałamutną zapowiedz niezniszczalnego orgazmu. Wzięła głębszy oddech zauważając, że drżą jej wargi tuż przed tym zanim znów złączyły się z ustami Muzykanta, a jej dłoń znalazła się na jego karku gładząc go niemal pieszczotliwie.
Ubrania nie były problemem, nawet teraz mogła wysłać kogoś po kupno jakiś, bo wątpiła czy znajdzie je u siebie, gotowe i czekające na przyjezdnego.
Ręce jej omdlewały niemal nie chcąc jej słuchać. Jednak miała gorszy problem w tej chwili. Jej sukienka byłą strzępkiem materiału, zapomniała gdzie rzuciła biustonosz i tak miała chodzić po ogrodzie? A jej drogi Muzykant pozbawił się niemal wszystkiego.
Cholerna spontaniczność, zawsze są po niej jakieś problemy.
- Trochę się... załatwiliśmy. - skwitowała próbując wyrównać i uspokoić oddech, ale czułą się, jak po przebiegnięciu się dookoła jej domu. I to parę razy. Na dodatek coś jej mówiło, że stangret pewnie już jakiś czas temu zasnął na koźle.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group