To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Mroczne Zaułki - Zniczczone Grobowce

Anonymous - 11 Sierpień 2015, 22:29

Kapelusznik nie musiał długo czekać na rozpoczęcie się historii. Zaraz po pierwszych wypowiedzianych słowach przez Mari, pojawiły się niewielkie, przezroczyste i latające istotki.
-Cóż to u diabła jest? - Pomyślał, przecierając oczy - Iluzja? Jak to możliwe? - Coraz więcej pytań rodziło się głowie Warlockera, lecz on sam milczał, udając brak zaskoczenia.
Dokładnie wszystkie zmierzył swoim świetnym wzrokiem i był już przekonany, że nie mogą to być żadne złudzenia. Zorientował się, że właśnie jednego z tych duszków musiał widzieć wcześniej. Kapelusz został zwrócony jego właścicielowi, co bardzo go uradowało. Dachowiec kontynuował opowiadanie. Wydawało się, że słowa były przez nią wypowiadane bardzo starannie i z pasją, której nie wyczuł wcześniej. Mówiąc, bardzo dużo chodziła. Poruszała się bardzo zwinnie i zgrabnie, niczym prawdziwy, wzorcowy kotek. Mężczyzna oddał się rozkoszy słuchania historii. Lubił takie opowiastki, gdyż wiele okazji do ich wysłuchania nie miał z powodu małej, zanikającej liczby przyjaciół i znajomych. Nagle Marionette zamilkła. Wyglądała na zamyśloną i wyrwaną z rzeczywistości. Kapelusznik podszedł do niej, usiadł obok i zapytał.
-Wszystko dobrze, moja droga? Przerwałaś - Powiedział, spoglądając na jej srebrzyste włosy i kocie uszka. - Co było dalej z tą wnuczką, Mari? Jak ta cała historia łączy się z dzisiejszą nocą?
Warlocker zaczął się niecierpliwić, gdy zamyślona kotka, cały czas wydawała się bujać w obłokach, nieumyślnie torturując przy tym ciekawego mężczyznę.

Mari - 14 Sierpień 2015, 23:43

Kotka faktycznie zamyśliła się. Patrzała chwile w gwiazdy. Jednak jak tylko usłyszała głos kapelusznika od razu się opamiętała.
- Wybacz - powiedziała cicho. Poprawiła się i uśmiechnęła trochę smutno.
- Wnuczka, żyła długo i właściwie szczęśliwie - Mari zrobiła przerwę - chociaż nie...brakowało jej czegoś w jej życiu. - Spojrzała Kapelusznikowi w oczy - brakowało jej miłości.
Mari westchnęła cicho - oczywiście nie miłości rodzicielskiej. Tej miała bardzo dużo. Żyła w końcu w kochającej się rodzinie. Ale czuła, że potrzebuje kogoś, komu może powierzyć swoje tajemnice i do tego z kim może spędzić resztę życia. No i znalazła - spojrzała znów w gwiazdy - i jak się pewnie domyślasz, musi się coś za tym kryć skoro jakiś duch tu straszy.
Kotka uśmiechnęła się tajemniczo.
- Zakochała się w pewnym szlachcicu. Czyli nie dość, że złamała zakaz zakochiwania się w kimś z Krainy Luster to jeszcze był to ktoś z Upiornej Arystokracji. Zakochała się i to z wzajemnością. - Marionette zamyśliła się znów na chwilę.
- Długo udawało im się to ukrywać. Problem pojawił się gdy okazało się, że dziewczyna jest w ciąży, a szlachcic ciesząc się tą wiadomością poprosił ją o rękę. Oczywiście zgodziła się.
Kotka zamilkła na chwilę.
- Tragedia stała się w dniu narodzin ich synka. Mieszańca. W tamtych czasach niedopuszczalne było łączenie się między rasami, a tym bardziej z ludźmi. Do ich domku wpadło wojsko i na oczach rodziców zabili niemowlę, po czym pobili poważnie kobietę i zgwałcili. Jako karę za nieposłuszeństwo. Biedny szlachcic patrzył na to trzymany przez czterech żołnierzy.
Na policzku kotki pojawiła się samotna łezka ale Mari kontynuowała łamiącym się głosem.
-Ojcu dziecka oczywiście się to nie spodobało. Zebrał on kilkunastu ochotników. Zarówno ludzi jak i przedstawicieli innych ras i ruszyli pomścić ledwo co narodzone dziecko oraz żonę Arystokraty. Niestety okazało się, że żołnierze byli na to gotowi. Zabili wszystkich. Nikogo nie oszczędzili.
Zacisnęła mocno pięści.
- Po tym wydarzeniu wszyscy żyjący jeszcze ludzie zostali wezwani na zebranie rady Krainy Luster, w której zasiadało po jednym przedstawicielu każdej rasy. Nakazali oni by ludzi natychmiast opuścili tę krainę i wrócili do swojego świata. Powiedzieli, że nie są oni mile widziani. Pozwolili im jednak pochować swoich poległych w walce. Nawet szlachcica. Jednak krótko po tym jego grób został zniszczony, a napisy zatarte by nikt nie pamiętał imienia tego zdrajcy.
Dachowiec osunął szybko łzy z oczu.
- Mówi się, że co sto lat Szlachcic wędruje po okolicy i zabija po jednym przedstawicielu danej rasy. Nie zwraca uwagi czy jest on jakoś powiązany z jego sędziami czy też nie. Dowiedział się bowiem, że za wszystkim stała właśnie ta sama rada, która potem wygnała biednych ludzi. - spojrzała na Warlockera z błyskiem w oku - można go wywołać tylko w tę jedną noc. Raz na sto lat. I ta noc wypada dziś. - uśmiechnęła się - zawsze chciałam się dowiedzieć, czy ta historia jest prawdziwa. Czy on istnieje. Może uda się namówić aby przestał? - Spojrzała z nadzieją w złote oczy Kapelusznika - co Ty na to? Pomożesz mi?

Anonymous - 15 Sierpień 2015, 23:20

Zamyślona Marionette wróciła do rzeczywistości zaraz po jego słowach.
-Wybaczam, moja droga, wybaczam.
Kontynuowała historię. Opowiadając z mglistymi oczami, wpatrywała się w gwiazdy, od czasu do czasu spoglądając w złociste tęczówki swojego kompana. Z każdym słowem bardziej urzekała go opowieść o tajemniczej kobiecie i upiornym arystokracie.
- Tak bardzo smutna i zarazem przerażająca rzeczywistość jaka ich spotkała... . Coś strasznego - Pomyślał kapelusznik.
Kotka brnęła dalej i dalej, a Warlocker wpatrywał się w nią bezmyślnie, błądząc myślami w swojej głowie. Zawiesił się dokładnie tak, jak zrobiła to ona chwilę temu. Gdy otarła łzę z policzka, gardło już miał związane tragedią bohaterów opowieści, a serce ściskało go tak mocno że nawet zapomniał o oddychaniu. Właśnie to przywróciło mu świadomość, brak tlenu. Złapał głęboki oddech i słuchał dalej. Niedługo po tym jego towarzyszka skończyła mówić, a mężczyzna zamyślił się ponownie. Zastanawiał się czy wezwanie ducha będzie takim dobrym pomysłem.
-To może być niebezpieczne, wiesz? Taka młoda kobietka, a taka nierozważna - Stwierdził, lekko unosząc kąciki ust. Kobieta milczała, nadal czekała na odpowiedź. Duszki ją otaczające dawno gdzieś poleciały, więc byli tam już tylko oni. Kapelusznik poskładał fakty i zebrał się do odpowiedzi.
-Dobrze, zabawimy się, lecz najpierw odpowiedz mi na jedno pytanie. Skąd znasz tą historię? Nie ukrywam że bardzo chciałbym się tego dowiedzieć przed wezwaniem ducha, który może nie być tak miły jak Ty, Mari.

Mari - 15 Sierpień 2015, 23:35

Marionette pomyślała chwilę. Zamknęła oczy i próbowała sobie przypomnieć skąd właściwie zna tę historię.
- Gdy byłam u swojego pierwszego właściciela - zaczęła po chwili - odwiedzał nas bardzo bogaty i stary jegomość, którego kazano mi zabawiać. - Kotka uśmiechnęła się - Był on jednak inny niż wszyscy. Nie wymagał ode mnie abym tańczyła rozebrana, czy też masowała go na niezliczone sposoby. Nie traktował mnie jak służącą.
Kotka zaśmiała się - siadaliśmy sobie przy kominku w "pokoiku zabaw". Przynosiłam herbatkę po czym godzinami rozmawialiśmy. Opowiadał różne ciekawe historię ze swego życia. Ale ta była moją ulubioną - oczy kotki posmutniały - I była ostatnią jaką kiedykolwiek powiedział.
Mari ruszyła w kierunku najbardziej zniszczonego grobowca.
- On tam był....powiem więcej....ta historia nie do końca jest prawdą. Jednak zdradził mi to dopiero przy naszym ostatnim spotkaniu, dodając, że prawdopodobnie już nigdy się nie spotkamy. - Spojrzała tajemniczo na Kapelusznika - to on był tym dzieckiem. Matka zaraz po narodzinach poprosiła siostrę aby schowała dziecko, sama wzięła jakieś porzucone, niechciane. Wiem...było to okrutne ale dzięki temu przeżył. Pierwszy mieszaniec. Wychowywał się w świecie ludzi jednak wrócił do Krainy Luster by znaleźć ten cmentarz...jednak nigdy mu się to nie udało. Nikt też tak na prawdę nie wiedział kim jest.
Kotka westchnęła ciężko.
- Byłam jedyna, której to powiedział. - Uśmiechnęła się na chwilę - był dla mnie jak ojciec....nie ten zdradziecki, który mnie sprzedał....tylko taki prawdziwy. Jednak słuch po nim zaginął, a jego ostatnim życzeniem było, żebym znalazła to miejsce i powiedziała jego ojcu jak było naprawdę.
Pociągnęła Warlockera bliżej grobowca po czym weszła do środka i zachęciła go by zrobił to samo.
- To ten grobowiec. To idealne miejsce - powiedziała tylko i usiadła wygodnie na podłodze spoglądając z niecierpliwością aż jej towarzysz zrobi to samo.

Anonymous - 17 Sierpień 2015, 22:17

Po chwili przerwy, kobieta znowu zabrała głos. Był zdecydowanie bardziej radosny. Kapelusznik, tak jak wcześniej planował, dowiedział się nieco więcej o swojej nowej, futrzastej znajomej. Nie śmiał jej przerywać. Po chwili wstała i wyruszyła do jednego z grobowców. Kapelusznik szedł za nią na długość łokcia niemowlaka. Idąc, słuchał jak Marionette kontynuowała opowiadanie swoich nietypowych przeżyć. Wydawało się, że skończyła dokładnie w tym samym momencie w którym doszli do wejścia grobowca. Po delikatnym pociągnięciu przez kocicę w jego stronę, Warlocker postanowił nadal podążać za swoją towarzyszką. Przypomniała się mu stara historia, którą słyszał w trakcie jednej z jego przygód. Historia ta opowiadała o tajemnych obrzędach prowadzonych przez sektę w starej piwnicy, co przypominało mu nieco sytuację w której się aktualnie znajdował. Bardzo go to bawiło, lecz nie dał tego po sobie poznać.
- Ha! Wzywanie duchów dawnej arystokracji. To ciekawsze niż spacer - Powiedział donośnym, męskim głosem - Co jeszcze za pomysły ma ten kociak? - Zadał sam sobie pytanie w głowie, starając się znaleźć odpowiedź. Wszedł do grobowca i rozejrzał się, badał teren. Nie było tam wiele, a sam grobowiec wydawał się być naprawdę spory. Smuga światła z rozgwieżdżonego nieba, wdzierała się przez sporą dziurę w suficie. Ściany zniszczone, puste. Na przeciwległej do wejścia, była wykuta wyraźna postać, lecz nie można było stwierdzić wieku ani płci przez widoczne zdewastowanie. Najprawdopodobniej był to mężczyzna.
Kocica usiadła na podłodze, objęła wzrokiem oczy kapelusznika, który niebawem zrobił to samo, siadając naprzeciwko swojej towarzyszki. Spojrzał na nią i przemówił.
-Niech się dzieje wola nieba! - Po czym wykrzywił usta w kształt uśmiechu, podał ręce Marionette i starał się skupić na tym co za chwilę miało się stać.

Mari - 17 Sierpień 2015, 22:57

Marionette wstała jednak jeszcze na chwilę i narysowała wokół nich krąg. Zwykły prosty, bez żadnych ozdób. Po prostu wielkie koło, które tak jakby wyznaczało "bezpieczną strefę". Może faktycznie wiedziała co robi? A może po prostu tak czuła się bezpieczniej?
Kotka rozejrzała się ostatni raz po czym zamknęła oczy. Miała nadzieję, że jej towarzysz załapie o co chodzi i zrobi to samo. Siedziała chwilę nasłuchując.
Po chwili wzięła kilka oddechów, jakby na uspokojenie i spokojnym ale zdecydowanym głosem zaczęła wzywać starego ducha arystokraty.
- Przybądź! Ty, który dopuściłeś się zdrady, pokaż się nam. Ty, który uważasz, że jesteś niewinny, że odebrano Ci siłą to co do Ciebie należało przyjdź i udowodnij nam, że masz racje. Udowodnij, że nie jesteś winien niczemu co jest Ci zarzucane. Że miałeś powód by doprowadzić do rzezi i by mordować mieszkańców Krainy Luster za każdym razem gdy się tu pojawiasz. Udowodnij nam, że zasłużyli - mówiła pewnym, silnym głosem. Głośno i wyraźnie artykułowała każde słowo, każde zdanie.
Widać było, ze Mari bardzo wczuwa się w swoją rolę. Chce aby rytuał się udał.
Kotka bardzo chciała spełnić ostatnie życzenie starego jegomościa, jedynej osoby, która nie znęcała się nad nią, tylko traktowała jak równego sobie. Jak towarzysza do długich rozmów. Przy którym, nigdy nie musiała się martwić o własną skórę.
- Błagam...błagam niech to się uda - powtarzała w myślach - błagam niech on nas wysłucha...niech uwierzy w to co mamy mu do przekazania.
Ścisnęła mocniej dłonie Kapelusznika.
- Szlachetny Arystokrato przyjdź do nas i wysłuchaj tego co mamy Ci do powiedzenia - powiedziała po chwili przerwy -proszę wysłuchaj nas - dodała na koniec o wiele ciszej niż poprzednio. Jakby z nadzieją, którą powoli zaczynała tracić. Gdyż nic się nie działo.
Gdyby Marionette wierzyła w jakieś bóstwo zapewne teraz modliłaby się z całego serca o to, by duch faktycznie przyszedł. Bała się tego, jednak równocześnie chciała zapobiec kolejnym tragediom.
Bała się? To było raczej mało powiedziane, była wręcz przerażona. Jednak nie było tego po niej widać. Jej oczy nadal były zamknięte, a tylko w nich udało by się odczytać co tak naprawdę się dzieje w jej wnętrzu. Z zewnątrz nic nie było widać. Choć jeśli Warlocker był uważny, mógłby najpewniej wykryć lekkie drżenie jej łapek. Prawie niewyczuwalne ale jednak realne.
Kotka zdawała sobie sprawę z zagrożenia. Wierzyła we wszystkie te historię opowiadające o tajemniczych morderstwach i zaginięciach, które nie zostały nigdy wyjaśnione, a sprawdza do dziś jest nieodnaleziony.
Jednak po dłuższym oczekiwaniu kotka zaczęła tracić nadzieję. Powoli. Jednak nie chciała się tak szybko poddawać. Może było to spowodowane jej niechęcią do przyznania się, że wszystkie te historie mogły być po prostu bajkami opowiadanymi małej dziewczynce, a może tym, że miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Głównie ze strony rzeźby. Ale może to tylko jej wyobraźnia?

Anonymous - 19 Sierpień 2015, 13:04

Kocica nie zwlekała długo. Wydawało się, że o czymś zapomniała. Wstała i obrysowała faceta sporym okręgiem. Wyglądała na przejętą i pewną siebie. Kapelusznik nie drgnął. Gdy skończyła, wróciła do pozycji z przed chwili, siadając tym samym w drugiej części narysowanej obręczy. Zamknęła oczy, złapała kilka oddechów. Bez chwili zawahania Warlocker zrobił to samo. Odczekali kilka chwil, po czym usłyszał jak Mationette zaczyna wypowiadać formułę wzywającą do pojawienia się ducha. Jej silny głos wywołał ciarki na plecach mężczyzny. Podniecał się coraz bardziej z upływem słów w przestrzeni. Zamilkła. Skończyła wywołanie i nic wielkiego się nie stało. Kapelusznik ponownie odczuł zapach podobny do woni spirytusu. Dokładnie taki sam jak ten który otaczał go, gdy pierwszy raz się znalazł w okolicach purpurowej mgiełki. Oczy miał zamknięte, choć bardzo go już korciło, aby je otworzyć. Dłonie kapelusznika zostały mocniej ściśnięte, po czym kotka zabrała głos kolejny raz. Tym razem głos ten był odrobinę mniej pewny i zdecydowany niż wcześniej. Warlocker wyczuwał jakby kotka straciła już nadzieję na wezwanie ducha, lecz chwilę później wyczuł delikatne drżenie jej łapek na swoich rękach.
-Straciła wiarę, a strach nadal w niej siedzi? Paradoks? Dziwna osóbka. Mówią, że niewiedza potęguje strach - Warlocker nie zastanawiał się nad tym długo. Wstał, zostawił łapki Mari i pouczył otaczającą go przestrzeń.
-Nie ładnie jest nie spełnić oczekiwań damy, która tak ładnie prosi. Wstyd!
Nadal nie czuł się do końca pewnie, ponieważ historia Marionette wywarła na nim spore wrażenie. Mimo tego zachował opanowanie i zimną krew. Dziś był pierwszy raz gdy zobaczył astralne duszki, więc nie miał żadnego doświadczenia w tej dziedzinie. Zaklął w myślach, otwierając szeroko oczy i rozglądając się po całym grobowcu.

Soph - 19 Sierpień 2015, 23:05

Zarzucimy klasykiem i możemy strasz… lecieć. Lecieć.
Mistrzyni Gry na razie czytała tylko o starożytnych grobowcach, nie wgłębiała się jeszcze w naturę wywoływania duchów, tak więc na chwilę obecną może tylko wyrazić powątpiewanie, czy aby na pewno krąg zaznaczony palcem na ziemi będzie skutecznie odpowiadał za bezpieczeństwo. Chyba wyłącznie psychiczne autora kręgu.
Płaskorzeźba, na którą patrzył nasz Nożycoręki była w istocie wiekiem kamiennego sarkofagu. W starożytnym Egipcie wkładało się do niego denata na siedem lat, by czerwie i inne przyjemności mogły obgryźć go z mięska, a potem same kości uroczyście grzebało się w innym miejscu. Jako, że MG wymyśliła sobie, iż ktoś do Krainy Luster zwyczaj ten przywlókł, gdyby w grobowcu było więcej światła, można by było dostrzec, że w ściany wmurowane jest kilkanaście kamiennych urn. Wobec tego można śmiało przypuszczać, że aktualny lokator sarkofagu nie jest tym, którego państwo poszukują. Nie szkodzi.
Blada plama gwieździstego światła padła na wyrzeźbioną twarz, podkreślając kamienne kontrasty i jakby wykrzywiając pokruszone lico w krzywym uśmiechu.
– Jeszcze mniej ładne jest wchodzenie komuś do grobu bez zaproszenia i wołanie za nim jakby był świadkiem, który się nie stawił w sądzie – rozbrzmiało zupełnie nagle obok nich, wewnątrz ochronnego kręgu, a potem plama światła z sufitu przysłonięta została chmurą i zostali tylko we trójkę: Kot, Kapelusznik i lekko prześwitujący, ale nadal fosforyzujący, typowy duch: jasna płachta jak z prześcieradła, z otworami na czarne, błyszczące oczy.

Mari - 20 Sierpień 2015, 08:54

Marionette zarumieniła się lekko i położyła smutno uszka jak skarcone dziecko. Wstała grzecznie i zwróciła w kierunku zjawy.
- Bardzo Pana przepraszamy - powiedziała schylając pokornie głowę - nie chcieliśmy być niegrzeczni - Kotka przełknęła głośno ślinę - Przyszliśmy tu po to aby przekazać ważną wiadomość staremu duchowi arystokraty.
Kotka zamilkła na chwile jakby się nad czymś zastanawiając. Po chwili zdecydowała i z sakiewki, którą miała przyczepioną do uda i dokładnie schowaną pod spódnicą, wyciągnęła stary, złoty medalik.
- Czy to Pan jest tym duchem? I byłym właścicielem tego medalika? - spojrzała na ducha z nadzieją - Jeśli tak to muszę Panu coś powiedzieć ważnego...ale jeśli nie to obiecuje, że zaraz się stąd wyniesiemy.
Stała nadal w kręgu. Dobrze wiedziała, że w niczym jej nie pomoże. Jednak jakoś czuła się pewniej w nim. Miała złe przeczucia co do tego ducha. Czyżby się pomyliła? A może po prostu ktoś inny również jest tu pochowany? Nie znała jak na razie odpowiedzi. Bała się. Jednak musiała być czujna. Nigdy wcześniej nie spotkała się z takim duchem. Coś w nim jej nie pasowało.
Ukradkiem zerknęła na Kapelusznika. Była wdzięczna, że zgodził się jej towarzyszyć ale jeśli ten duch nie był tym to chyba będzie musiała go bardzo za to przepraszać. Miała nadzieję, że ten duch nie miał jakiś złych zamiarów i przynajmniej uda im się z tego wyjść ciało.

Anonymous - 21 Sierpień 2015, 00:42

Warlockerowi od razu objawiła się lewitująca, bezbarwna istota. Serce zaczęło bić mocniej, ciśnienie podskoczyło, a ciało kapelusznika zrobiło, prawą nogą, zapobiegawczy krok w tył.
-A więc to on, tak? Przybył! Czy więc historia jest prawdziwa? - Bił się z myślami, próbując wyciągnąć jak najwięcej faktów i dowiedzieć się co teraz powinien zrobić. Przetarł oczy, gdyż nie do końca wierzył w to co ujrzał. Ani drgnął. Mari wstała, zaczęła mówić. Kapelusznik nie tracąc chwili czasu od razu zdjął nakrycie głowy, porządnie zamieszał i wyciągnął korale zamiarne, aby dowiedzieć się czy właściciel grobowca może być groźny. Spojrzał ukradkiem, co dodało mu zdecydowanie pewności. Wiedział na czym stoi. Kapelusz pozostał w jego dłoni a korale powędrowały w bezdenną jego czeluść. Gdy tylko Mari zakończyła przemawiać do astralnej istoty, bez zastanowienia kapelusznik przyjął pozycję, którą zwykle przyjmuję gdy nadchodzi niebezpieczeństwo i czekał na reakcję ducha.

Soph - 21 Sierpień 2015, 22:43

Zjawa obróciła się z absurdalnym szelestem płótna – absurdalnym, bo nie była materialna w sposób ogólnie pojmowany, co łatwo szło sprawdzić, jeśli tylko Kapelusznikowi puszczą nerwy i faktycznie spróbuje skopać tyłek duchowi.
– Nie jestem właścicielem tego świecidełka – orzekło widmo, nawet na pokazywany medalik nie zerkając. Potem zaczęło całkiem szybko krążyć po granicy „ochronnego kręgu” wyrysowanego przez Dachowca. – Ale mogłobym może pomóc wam się z nim skon--
Nie skończył, bo został naraz zakrzyczany przez cztery podobne do niego (ono?) zjawy, które przeniknęły przez ściany grobowca i otoczyły naszych protagonistów jak dzieci domagające się cukierków. Za nic mając obronne właściwości okręgu, oczywiście.
– To pewnie mój!
– Ty nie żyjesz od piętnastu dekad!
– To nie jest problem!
– Mój drhogi
– wtrącił się trzeci upiór – jest.
– Właśnie! To zahukane dziewczątko nie przeżyłoby piętnastu dekad!
– A rhównież nie czekała by tyle, by ci go oddać. No i od kiedy nosisz biżuterhię?

Nastąpiła chwila błogosławionej ciszy.
– …to pewnie mój!

O ile przy pierwszym spotkanym widmie Korale Zamiarne faktycznie pięknie zadziałały i jak obiecałam – ktoś tu ma świetny wzrok, skoro jedynie w świetle ducha to dostrzegł – zabarwiły się na kolor tętniczej krwi, to mogą mieć pewien problem z takim natłokiem osób. Szczególnie, że przez sarkofag przechodziły kolejne dwa prześcieraduchy.

Mari - 21 Sierpień 2015, 23:45

Gdy tylko duchy zaczęły się kłócić, kotka położyła płasko uszy tak by jak najbardziej ograniczyć dźwięki do nich dochodzące. Po chwili zamknęła oczy. Nie mogła znieść tego hałasu. Jako muzyk miała bardzo wyczulony słuch no i do tego jeszcze jest kotem.
- Zamknijcie się wreszcie!! - krzyknęła jak najgłośniej mogła, po czym dodała już ciszej jednak jej głos nadal był mocny i słyszalnie zirytowany - nie przyszliśmy tu aby wysłuchiwać kłótni kto może być właścicielem medaliku, a kto nie.
Mari zapomniała o strachu. Zdenerwowała się, jednak nadal panowała nad sobą na tyle by ograniczyć się do samego podniesienia głosu. Wiedziała, ze w walce wręcz nie miała by szans. W końcu jak zaatakować coś co nie ma ciała? Na swoją hipnozę też za bardzo nie mogła liczyć. Nie miała pewności czy działa to na duchy...a nawet jeśli to czy któryś z nich nie ma czasem blokady umysłu.
Zjaw nadal przybywało. Nie podobało się to kotce. Zerknęła na Kapelusznika aby sprawdzić jego reakcję.
Chwyciła mocniej medalik. Tak by przypadkiem nie zniknął jej z łap. Wzięła głęboki oddech i powiedziała mocnym głosem.
- Skoro macie tyle lat to czemu zachowujecie się jak małe kociaki? - spojrzała na nich karcąco - chcemy tylko znaleźć właściciela tej...jak to nazwaliście, błyskotki i przekazać mu wiadomość od jego syna.
Marionette westchnęła ciężko.
- Wiemy tylko tyle, że żył w czasach gdy pierwsi ludzie przekroczyli granice z Krainą Luster i osiedlili się na tych terenach - spoglądała po kolei na każdego ducha - jeśli macie jakieś informacje to proszę zdradźcie je nam albo puśćcie nas wolno i kontynuujcie swoją "debatę" na temat możliwości bycia właścicielem owego medalika.
Czekała w napięciu na reakcje duchów. Jednocześnie cicho i powoli zbliżyła się do Kapelusznika. Łapką sięgnęła ukradkiem do fletu. Jakoś dodawał jej teraz otuchy tak samo jak bezużyteczny w tej sytuacji sztylet, który znajdowała się zaraz obok niego.
Zerkała na towarzysza mając nadzieję, ze też coś powie. Jednak jak na razie zauważyła tylko iż przyjmuje postawę obronną.
- Ech gdyby Ci to tylko w czymś pomogło - westchnęła w myślach i sama spięła lekko mięśnie gotowa do ucieczki lub jakiejkolwiek innej formy obrony siebie i Warlockera.

Anonymous - 22 Sierpień 2015, 22:32

Pierwszy duch, zdaniem kapelusznika, okazał się być bardzo rozumnym duchem. Nie miał do niego żadnego zaufania, lecz z całej tej zgrai to właśnie jego wybrał za źródło informacji i przewodnika. Może dla tego, że odmówił przyjęcia medalika, mimo że kotka była skłonna mu go oddać? Był on ostatnią deską ratunku na znalezienie martwego arystokraty. W trakcie przemowy Mari, Warlocker przysuwał się coraz bliżej niej. W głowie cały czas myślał tylko nad tym, jakie rozwiązanie w takiej sytuacji byłoby najlepsze. Najpewniej je znalazł. Skończyła mówić, po czym zaraz wtrącił.
- Małe kociaki? Raczej banda chciwych, egoistycznych bachorów. Jak wam nie wstyd okłamywać tak urodziwą kobietę, która przybyła do was w gości, w tak szlachetnym celu?! - Powiedział najbardziej pompatycznie, jak tylko potrafił. Gdy kocica zbliżyła się do mężczyzny, byli już bardzo blisko. Dał krok, po czym szepnął jej bardzo cichym głosem prosto do wyczulonego, kociego ucha, leciutko przejeżdżając jej po srebrzystych włosach.
- Uważaj - Tylko tyle miał jej do przekazania. Zaraz po tym, zwrócił się do zjawy, która wydała mu się najbardziej rozsądna. Tej, którą zobaczył jako pierwszą. Chciał wywołać na niej dobre wrażenie, szczególnie po tym, jak zobaczył kolor swoich magicznych korali. Chciał też zmazać złe wrażanie, które wywołał na samym początku.
-Wybaczy Pan, ubolewam wielce że zakłóciliśmy Pana spoczynek. Warlocker - Skłonił się lekko niedbale - A to Marionette, moja towarzyszka. Wspominał coś Pan o chęci pomocy w znalezieniu naszego tajemniczego, poszukiwanego przez nas ducha arystokraty. Bardzo nam na tym zależy - Spuścił głowę, na znak szacunku, po czym spojrzał prosto w błyszczące, czarne oczy astralnej istoty. Udając, że przeczesuje włosy, przejechał ręką po czerepie, mocno ocierając przy tym ucho ze strony, po której stała obok Mari. Miał wielką nadzieję, że zmiana postawy przyniesie zamierzony efekt. Był w pełnej gotowości cały czas, kątem oka obserwując pozostałe zjawy w zasięgu jego pola widzenia.

Soph - 23 Sierpień 2015, 23:29

Wszystkie widma, które przybyły w „drugim rzucie”, zaczęły się ganiać po grobowcu. W zasadzie to biegały – fruwały? lewitowały? – za postacią najbardziej rozwrzeszczanego z duchów, próbując go złapać. Na krzyk kotki wszystkie jak jedno odwróciły w jej stronę „głowy” – nie przejmujcie się zupełnie, że niektóre zrobiły to, obracając czerepy o 180°.
– Przybyliście tu dowiedzieć się kto jest właścicielem medalika – odezwał się głucho upiór, który dołączył ostatni. – Wkroczyłaś, pani, do grobowca Zapomnianych bez soli, bez bieżącej wody czy bez amuletów. Nie ja tu jestem niedorosłym kocięciem.
Po komentarzu Warlockera temperatura wewnątrz już zupełnie opadła, a pomiędzy wejściem i wyłomem w suficie począł wiać przyprawiający o gęsią skórkę wiatr. Pierwotny rozmówca naszego duetu chrząknął znacząco, ale to z grupy hałaśliwych duchów wystąpił fantom i jednym pociągnięciem zsunął z siebie bezkształtne prześcieradło, pod nim okazując się być całkiem kształtną kobietą. Prześwitującą i fosforyzującą na wyblakłe, niegdyś bogate kolory, ale nadal prawdziwą, posągową damą. Co więcej, jakoś tak akuratnie będącą zupełnie w typie naszego Kapelusznika.
– I cóż z tego, monsieur, że wydaje ci się urhodziwa? Nie jest marhtwa, a dodatkowo bywa imperhtynentcka i impulsywna. Nie jest piękna dla mnie. Wydaje ci się, że prhzyszła bezinterhesownie, a prhzecież wezwała nas, bo chce rhozwiać swoje wątpliwości.
– Słuchaj naszej Trucicielki, słuchaj! I, przy okazji, oddaj mi mój med--

Pierwszy z duchów otworzył czarne jak czeluść, rozdziawione usta – zauważyliście, że żaden z duchów żadnych ust wcześniej nie miał, nie? – i przez nagle zbyt mały grobowiec potoczyło się dudniące W A R A .
Widma rozwiały się jak mgła na wietrze. Kapelusznik przemówił do pierwszego z duchów już bez świadków i bez obiektów przeszkadzających.

– Arystokrata z Upiornych za czasów pierwszych Ludzi? – dopytał jeszcze raz duch. – Toż to upiornie dawno, wbrew pozorom, było. I chyba miał dziś się wybrać na mordowanie, bo to jakoś niedługo ten czas, ale w sumie mogom spróbować, może będzie jeszcze w pobliżu.
Fantom przesunął się z cichym szelestem na zewnątrz kręgu i popatrzył krytycznie.
– Kompletnie nieprzygotowani! Amatorzy, jesteście amatorami – westchnął ciężko, cierpiętniczo. Machnął ręką na Nożycorękiego, by się przybliżył. – Warlocker, co to w ogóle za przydomek? – psioczył dalej. – Stań tutaj, o – pokazał krawędź wyrysowanego wcześniej przez Marionette kręgu i spojrzał na Dachowca. – Przypuszczam, że żadne z was nie pisze języku Etrusków lub enochiańskim? A może chociaż runy czarownic? – popatrzył z nadzieją. Jeśli żadne z naszych bohaterów nie było Wiccanem lub adeptem sztuk tajemnych, fantomas znów westchnął dogłębnie – co jest ciekawe, skoro nie oddycha – i zaczął wyjaśniać dalej:
– Mężczyzna będzie lepszy, skoro także chcemy przywołać mężczyznę. Stój spokojnie. A ty, śliczna, narysuj dookoła niego wąski krąg, a potem przedyktoję ci runy na jego brzeg. Niech już wszystko będzie twoją rączką.
Widmo znów przeleciało po fragmencie okręgu, a potem, gdy pierwsza część była gotowa, zaczęło wyjaśniać kotowatej kształty potrzebnych znaków. Używało przy tym tak obrazowych określeń jak „łabędzia szyjka” czy „kolano dziewicy”.

Mari - 24 Sierpień 2015, 01:12

Marionette zrobiła krok w tył słysząc oskarżenia. Położyła uszy po sobie i opuściła ogony na ziemię. Zrobiło jej się strasznie przykro i głupio. Chciała się schować w sobie. Jednak wiedziała, że teraz nie może już się z tego wymigać.
Słuchała w ciszy tego co duchy mają do powiedzenia. Tym bardziej była zaniepokojona tym jak Kapelusznik zwrócił się do duchów. Przeszły ją wtedy ciarki. Obawiała się reakcji zjaw.
Wiedziała, że nie przygotowała się dobrze. Przecież nawet nie planowała wywoływania duchów. Ten pomysł wpadł jej do głowy po spotkaniu Kapelusznika. Chciała załatwić to co obiecała. Miała medalik tylko dlatego iż miała nadzieję spotkać tego arystokratę. Nie pomyślała o tym by móc go przywołać w inny sposób. Szczerze? To chciała tym nastraszyć kapelusznika. Jakoś nie przypadł jej do gustu. Ale nudziło jej się i postanowiła trochę się zabawić.
Stała tak cicho. Nie wtrącała się w to co mówiły duchy. Gdy usłyszała, że mogą wywołać odpowiedniego ducha w jej oczach pojawił się groźny błysk. Spojrzała na Kapelusznika i nie czekając na jego reakcje narysowała wokół niego ciasny krąg. Nie interesowały jej konsekwencje. Chciała chociaż spróbować. Bardziej zależało jej na dotrzymaniu obietnicy danej staruszkowi niż na zdrowiu swoim czy tym bardziej jej kompana.
Zaczęła rysować runy. Starała się jak mogła i tylko co jakiś czas prosiła zjawę o wytłumaczenie jak dan symbol ma dokładnie wyglądać. Jeśli Warlocker nie chciał współpracować, zawsze pozostało jej użycie "siły". W końcu moce są po to aby ich używać prawda?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group